Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Samaela Avery'ego
AutorWiadomość
Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]10.08.15 20:44
First topic message reminder :

Gabinet Samaela Avery'ego

Gabinet Avery’ego nie odbiega od standardów św. Munga. Jest to przestronne, aczkolwiek skromnie, wręcz po spartańsku urządzone pomieszczenie. Znajduje się tu biurko, dwa krzesła – jedno przeznaczone dla Samaela, drugie dla jego pacjentów i innych interesantów oraz regał wypełniony fachowymi książkami. Jedynymi ozdobami gabinetu są rośliny, które o ile Avery nie ma stażystów, usychają powoli, gdyż uzdrowiciel nie fatyguje się, aby codziennie je podlewać.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]28.07.16 9:51
Nie przywykł do tego, by wizyty pacjentów płynnie przekształcały się w niemalże swobodne dyskusje na temat filozofii egzystencjalnej. To nie była również domena kobiet, które sprawy wyższe winny składać w ręce mężów, nie ważąc się nawet zastanawiać nad istnieniem kwestii, jakich i tak nie potrafiłyby ogarnąć swym ciasnym umysłem. Harriett w pewnym momencie przełamała obraz prawdziwej (bo przecież nie stereotypowej) niewiasty, prowadząc z Averym nieco nostalgiczną dyskusję, jątrzącą rany ich obojga. Całe szczęście, że ona była tego kompletnie nieświadoma, jakby rozpacz i szczery smutek przesłoniły jej wzrok na chwilami nieco nienaturalne zachowanie Samaela. Który całkowicie poddał się uniesieniu, ignorując zwykłe zasady swego postępowania. Nie mógł chyba postąpić bardziej irracjonalnie (bo nieetycznie mógł), usuwając w kąt podświadomości zarówno płeć madame Lovegood, jak i fakt o łączących go z nią stosunkach czysto zawodowych. Na wytartej do czysta tablicy (dziecinna analogia do tabula rasa) miał aż za dużo miejsca, by rozrysować sobie schemat może niekoniecznie należytego, czy koniecznego, lecz z pewnością oczekiwanego rozwoju wydarzeń. Chciał, aby wygrali oboje, bo paradoksalnie to on zależał od Harriett, a jego sukces od jej satysfakcji. Nie było przecież nic za darmo i choć zaplątał się w mimowolnej nici sympatii, nadal na piedestale ustanawiał siebie. Samozwańczy władca... dusz i umysłów jak przystało na łaskawego monarchę pomagał, rozsądzał oraz doradzał, wielkodusznie dbając o wszystkich swych poddanych. Szczególnie o tych, w których rozterkach dostrzegał pokrętne odbicie swych własnych, ukrytych kłopotów. Tuszowanych niezwykle zręcznie, ale pod grubą warstwą sztucznego szczęścia skrywało się przecież cierpienie porównywalne do oddzielania mięsa od kości na żywca. Ukryte sprawki częstokroć przyprawiały o najgorsze, najokrutniejsze katusze - zwłaszcza, że ból ani myślał się rozdzielić i atakował jedynie swego nosiciela, uderzając zabójczymi falami po kolei w każdą pojedynczą komórkę ciała, przenikając tkanki, przeżerając skórę, aż wreszcie tocząc paskudną chorobą osłabione ciało. Dobijane bezlitośnie, gdy tylko ostatecznie traciło siły do stawienia oporu. Tych zaś nie mogła przywrócić herbata doprawiona alkoholem, niemalże rekwizyt na scenie Avery'ego, potrzebny do rozbudzenia zaufania i stworzenia przyjaznej atmosfery, ocieplającej nie tylko spartańskie, nieco przytłaczające wnętrze gabinetu, ale i jego surową sylwetkę.
-Jest też za krótkie, by nieustannie zamartwiać się przyszłością - wtrącił niemalże machinalnie, spoglądając na kobietę znad pustej już filiżanki, którą powoli obracał w dłoniach, jakby zastanawiał się, czy nie dolać im może po kolejce brandy. Każdy pieczołowicie snuty plan zabierał na zawsze upływające nieubłaganie chwile, a wówczas Avery naprawdę czuł, że zostaje z niczym. Dlatego okrągłymi słówkami i dookoła radził jej - wyjątkowo serdecznie - by chwytała dzień, póki jeszcze świat jej sprzyjał i stwarzał okazje. On już ich nie zauważał - może powinien w tamtym momencie po prostu pozbyć się Fawleya, wraz z którym zniknęłoby matczyne obrzydzenie? - albo nie potrafił ich poszukać.
-Lepiej? - spytał nagle, nieco prowokująco, bo słuchał uważnie i... - mówisz o zatartych tragediach, wyblakłych zdarzeniach. Nikt cię nie obwinia, Harriett. Sama wpędzasz się w błędne koło odpowiedzialności... i jeszcze uważasz, że wtedy było lepiej? - rzekł, unosząc lekko brew i uśmiechając się pokrzepiająco, jakby właśnie zdołał wyłożyć studentowi istotę skomplikowanego medycznego zabiegu.
-Próbowałaś to zrobić? - spytał łagodnie, odganiając od siebie natrętne myśli o kolejnych podobieństwach. Przesadzał, niewątpliwie koloryzował, jakby przebywanie wśród czubków w końcu wyżłobiło w nim swój oddźwięk - dość już tej pokuty. To okrutne, ale oni już odeszli. I nie chcą na tobie żadnej zemsty. Musisz skupić się teraz na sobie. Na synu - mówił pewnie, stanowczo, lecz wciąż miękko, by Harriett nie poczuła się atakowana, a... broniona? Przez niego, zagorzałego mizogina, ale i jednego z lepszych (najlepszego) psychiatrów w Brytanii - Nie istnieje recepta na szczęście - zaśmiał się - sam bym ją zażył - ale ponoć to w bliskich odnajduje się go tyle samo, ile bólu - zauważył i... znowu mignął mu przed oczami obraz policzkującej go Laidan. Tego było za wiele; Avery nagle poderwał się z krzesła, po czym podał kobiecie dłoń, pomagając jej powstać z krzesła i odprowadził ją do drzwi gabinetu.
-Odwiedź mnie jeszcze, Harriett - p o p r o s i ł. Krótkie słowa pożegnania, jakimi wyłożył, że madame Lovegood potrzebuje jeszcze jego pomocy. Bo przecież nie na odwrót.

|Avery zt


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]29.08.16 19:33
Czegokolwiek by nie oczekiwała, przebieg spotkania z pewnością okazał się być dla niej zaskoczeniem. Słyszała kiedyś, chociaż kto wie, jak bardzo należy zawierzać takim wieściom, że znakomita większość ludzi, którzy całymi latami charakteryzowali się tendencją do gromadzenia wszystkiego w sobie i nie uzewnętrzniania tego, co prawdziwie ich trapi, nawet jeśli zdecyduje się na rozmowę, nie potrafi się przełamać, a samo dotarcie do sedna sprawy zajmuje kilka sesji. Czy Harriett zaliczała się właśnie do tej grupy? Sama już nie wiedziała czy czas spędzony z Samaelem był niepotrzebnym zawracaniem głosy, a jej słowa pokrętnym bełkotem, zaledwie kluczącym naokoło pochłaniającej jej od środka czarnej dziury, do której bezpieczniej było na razie się nie zbliżać, czy też mogła uznać ten dzień za powód do dumy i pierwszy krok w kierunku światła. Najprawdopodobniej podjęcie tej decyzji miało nadejść dopiero po skrupulatnej, wielogodzinnej analizie, przewijaniu wstecz i wprzód każdego, możliwego zlepku sylab, oglądania go pod każdym możliwym kątem i rozbierania na czynniki pierwsze, rozbijania nawet nie na atomy, a protony, neutrony i elektrony, zupełnie tak, jakby po zejściu ze sceny analizowała bez końca swój występ, by wyłapać każde zadrapanie idealnie gładkiej powierzchni, każdy drobiazg, który należało poprawić w drodze do perfekcji. To mimowolne porównanie zalało jej serce niepokojem. Czy właśnie do tego wszystko się sprowadzało? Czy przywdziała kolejną maskę, tym razem zbolałej wdowy, czy odgrywała kolejny akt sztuki, próbując odsłonić swoje wnętrze, a jednocześnie próbując pokazać się w jak najlepszym świetle? Jasne brwi zbiegły się ku sobie mimowolnie, gdy kolejne ponure myśli prześlizgiwały się przez jej głowę, zostawiając po sobie posępne cienie, zamiast zniknąć bez śladu.
- Niektórych rzeczy ciężko się nauczyć - westchnęła ciężko, nie mogąc odmówić mu racji, lecz jednocześnie nie potrafiąc tak po prostu przyznać, że wina leży całkowicie po jej stronie. Przełożyła palec przez porcelanowe uszko filiżanki, by upić ostatni już łyk rozgrzewającej mieszanki, która jednak wcale nie okazała się być panaceum na jej rozterki. Chwilę później trzymany przez nią element zastawy ponownie stał się bezużyteczny, napawając Lovegood swoistego rodzaju nerwowością. Od jakiegoś czasu miewała trudności z siedzeniem bezczynnie i spokojnym czekaniem, aż jej prywatne demony rozszarpią ją na strzępy. Przytaknęła nieśmiało, z wątpliwościami, widząc już, w którym kierunku zmierza ten tok myślowy.
- Może po prostu skrajne niezadowolenie rzeczywistością sprawia, że idealizuję w pamięci tamten okres - stwierdziła lekkim tonem, nie czując się na siłach, by tłumaczyć swoje pokrętne racje i wyjaśniać dlaczego w jej wizji świata faktycznie było lepiej. - Próbowałam wszystkiego - ściszyła głos niemalże do szeptu, uciekając spojrzeniem w bok, w stronę okna wybiegającego na ulicę, której nie widziała, krótkowzrocznie skupiając się tylko na powierzchni oszronionej szyby. Merlin jej świadkiem, że uciekała się do wszystkich możliwych sposobów na zapomnienie - żaden nie okazał się być skuteczny, nie na dłuższą metę, lecz tym wolała się na razie nie chwalić. Zacisnęła usta w wąską linię, słuchając lorda Avery’ego, który delikatnie, acz zdecydowanie odzierał ją ze złudzeń, że będzie łatwo. Milczała jak zaklęta, wsłuchując się w miękki głos wypowiadający rzeczy tak jej niemiłe, by po chwili ze zdziwieniem zerknąć na zegar i spostrzec jak szybko zleciał jej czas spędzony w gabinecie uzdrowiciela. Ujęła dłoń szlachcica z wdzięcznością, płynnym ruchem podnosząc się z krzesła, by razem z nim ruszyć w kierunku wyjścia.
- Odwiedzę - odpowiedziała tylko, sama nie wiedząc czy składała właśnie pustą obietnicę. Straciła rezon, twardy grunt uciekał jej spod nóg, nakazując zastanowić się nad tym, czy kiedykolwiek w ogóle miała pod stopami pewnie podłoże. Pożegnała lorda Avery, szybkim krokiem przemierzając szpitalne korytarze, by opuścić to miejsce jak najszybciej. W głowie aż jej huczało, słowa Samaela zderzały się z echami przeszłości, wywołując przyprawiającą o mdłości mieszankę.
Dość już tej pokuty. Och, to był dopiero początek.

| zt


I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home

Harriett Lovegood
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
the show must go wrong
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1388-harriett-lovegood#11320 https://www.morsmordre.net/t1508-alfons#13822 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f170-canterbury-honey-hill https://www.morsmordre.net/t2776-skrytka-bankowa-nr-394#44885 https://www.morsmordre.net/t1818-harriett-lovegood#23281
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]31.08.16 13:23
|3 stycznia, wieczór na nocnej zmianie

Był to pierwszy dzień, gdy po swojej bardzo długiej niebytności w szpitalu Alexander po raz kolejny przekroczył próg gabinetu Samaela Avery'ego. Wszystko zdążyło się zmienić przez te półtora miesiąca - a zmiany nie były niestety jednymi z tych "na lepsze". W krótkim podsumowaniu całą tę sytuację streszczając, sam Alexander stracił narzeczoną, przyjaciółkę oraz kuzynkę; jego przełożony zaś siostrę, żonę i ojca. Selwyn nie wiedział, czy informacje jakich dostarczyła mu w liście Allison nie przeważają nad jego losem, czy przypadkiem zamiast ratować Alexandra nie podała katowi miecza, który teraz zwisał nad jego głową. Zwłaszcza śmierć Eilis kładła się teraz cieniem na dzisiejszą noc w pracy, tę i wszystkie następne - jak bowiem można wykonywać polecenia kogoś, kogo posądza się o śmierć swojej dawnej dziewczyny, a przede wszystkim jednak przyjaciółki? Ich związek był może trochę zbyt platoniczny - bynajmniej ze strony Alexa - jednak nie był czymś, o czym młodzian chciał zapomnieć. Przechodząc obok alchemika, który pracował na ich piętrze odwrócił szybko wzrok, wciągając gwałtowniej powietrze. Źle mu się to wszystko kojarzyło.
Przybył wcześniej, o wiele wcześniej, nie mogąc jednocześnie wysiedzieć w domu. Tam był sam, tutaj przynajmniej otaczali go ludzie, odrobinę rozpraszający jego uwagę. A tę skupiał od sylwestrowego dnia na sobie. Na tym, jak bardzo tęsknił i jak bardzo czuł się skrzywdzonym przez... los? Przez Allison, przez wszystkich, którzy mieli w tym udział? Przede wszystkim jednak, był zły na samego siebie. Za to, że wyjeżdżając pozostawił tu to wszystko, co było mu drogie, zdając się na to, że przecież nic złego nie może się stać. Mylił się, bardzo się mylił. Mądrość jednak przychodziła jak zwykle, po czasie.
Selwyn zamknął za sobą drzwi gabinetu i odwiesił płaszcz na stojący nieopodal wieszak. Oparł się na nim na chwilę, wzrok wbijając w ścianę przed sobą. Avery pewnie lada chwila tu wparuje, a wtedy młody uzdrowiciel będzie musiał zebrać wszystkie swoje siły, by utrzymać gardę. Z westchnięciem oderwał się od wieszaka i na czarną koszulę zarzucił biały fartuch - oba elementy ubioru dość niefortunnie podkreślały bladość jego twarzy i zarysowujące się cienie pod oczami. Nie sypiał ostatnio najlepiej, godzinami patrzył się w sufit bądź zapadał w krótkie, niespokojne drzemki.
Sięgnął do swojej teczki, którą na wejściu rzucił na biurko, po czym wyciągnął z niej to, co miał dostarczyć. W jednej kopii dokumenty były bezpieczne w jego rezydencji, w drugiej leżały już na biurku dyrektora szpitala, trzecią miał dostarczyć swojemu przełożonemu. Położył brązową teczkę na biurku Samaela, a w niej spoczywało potwierdzenie pozytywnego zaliczenia stażu w Nowym Jorku oraz dokument potwierdzający zdobycie kompetencji hipnotyzera. Selwyna niezbyt interesowało, co Avery z tym zrobi, prawdopodobnie nawet na nie nie spojrzy tylko każe mu dołączyć je do teczki z dziennikiem praktyk Alexandra. Ten zaś w tym momencie akurat podziwiał kolejny stos dokumentacji, który wznosił się na jego biurku. No tak, wiadomym było że Selwyn wraca dzisiaj, to trzeba było zadbać przecież o to, żeby się przypadkiem nie nudził. Usiadł więc przy swoim biureczku w kącie i zaczął przeglądać dokumentację. Przejrzawszy jakieś dwie trzecie przeciągnął się, zapominając jak bardzo niewygodne miał krzesło. Dobrnął w końcu do ostatniego z akt, zamknął je po przeczytaniu ostatniego wyrazu, podniósł się z miejsca i już chciał zacząć odnosić dokumentację na swoje miejsce, gdy drzwi gabinetu stanęły otworem.
- Uzdrowicielu Avery - powiedział i skinął mężczyźnie głową, nie mogąc przez chwilę oderwać od nań wzroku, jakby przetwarzając, kim tak naprawdę Samael był i jakich rzeczy dopuszczał się w swoim życiu. Zaraz jednak powrócił spojrzeniem do akt, nie wykonując żadnego innego ruchu. Czekał na polecenia.
[bylobrzydkobedzieladnie]




Ostatnio zmieniony przez Alexander Selwyn dnia 30.12.16 15:29, w całości zmieniany 2 razy
Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]01.09.16 12:25
Mógł mieć nadzieję. Ulatniające się wiadomości, przepływ plotek, doniesienia o masakrze w ogóle nie docierały do Avery'ego, zupełnie odciętego od oczywistego tu i teraz. Zaledwie gdzieś w głębszej podświadomości dojrzewały myśli o zemście, plany podjęcia niezwłocznego działania, wyegzekwowania sprawiedliwości oraz... podziękowania wiadomemu mordercy za usunięcie z jego drogi Reagana. Wolałby zrobić to sam, chciałby zrobić to sam, patrząc ojcu w oczy, gdy ten będzie umierał (lektura Dostojewskiego przemówiła do niego mocniej, niż przypuszczał), ale darowanemu hipogryfowi nie zagląda się w zęby.
Miał za to Laidan. Był przy niej, a ona pozwalała na to, puszczając w niepamięć to, co jej uczynił. Zastanawiał się, jak długo to potrwa. Nie oszukiwał się; zbyt dobrze znał matkę, by przypuszczać, że wiecznie będzie układać ją do snu, przyciskać do swej piersi, otulać miękką, satynową pościelą i czuwać, dopóki nie zamknie oczu. Pragnął tego najbardziej na świecie, tej prostej przyjemności, ale ona znowu się oddalała, a Samael nie potrafił jej zatrzymać. Nie mógł tego zrobić, wstrzymywany silnie nadwyrężoną moralnością, jaka jednak sprzeciwiała się, by po raz kolejny zagarnął ją dla siebie. Pokora nie trwała długo, a Avery nie chciał jej więcej krzywdzić, widząc, że rany, jakie jej zadał nie zamierzają się goić i stają się paskudnie rozjątrzonymi, ropiejącymi wrzodami.
Znowu uciekał. W szpitalu spędzał więcej czasu niż w domu, frustrując się nieustannie, tym razem targany wyrzutami sumienia z powodu Julienne. Z nią powinien być i nią się zajmować, a tymczasem ponad własną córkę stawiał przypadkowych wariatów oraz siebie - szaleńca najgorszego spośród tych, z jakimi dotąd miał do czynienia. W Mungu przestali podawać mocną jak diabli kawę, więc zadowalał się kubkiem zwykłej lury, wlewając w siebie gorący napój litrami. Chodził jak nakręcony nawet i przez dwie doby, w czasie nielicznych przerw ucinając sobie pięciominutowe drzemki. Jak zwykle było dużo pracy: pacjenci tłumnie wlewający się przez stare, zepsute drzwi, brak wolnych łóżek, ciała rozłożone na krzesłach na korytarzach, zaaferowani stażyści oglądający defiladę zarażonych ludzi, spektakl pomyleńców odgrywany w kółko i w kółko, każdego dnia od początku. Chciało mu się wymiotować, gdy wracał do swego gabinetu z rytualnego obchodu sali, ale zacisnął usta, otwierając drzwi w perspektywie starcia z toną dokumentacji. Minął bez słowa Alexandra, właściwie go nie zauważając, po czym wyraźnie zmęczony i wytrącony z równowagi zasiadł za biurkiem, przesuwając zmęczone oczy na wypisane drobnym i ciasnym pismem blankiety. Dopiero głos młodego mężczyzny sprawił, że zdał sobie sprawę, iż nie znajduje się w gabinecie sam i... poczuł się odrobinę osaczony.
-Wróciłeś - stwierdził tylko, machając ręką ni to na przywitanie, ni to zaganiając do jego obowiązków. Powinien dopytać o staż, o pobyt za granicą, o umiejętności, o to, czy przypadkiem się nie zbłaźnił i jego wystawiając na pośmiewisko, ale... był zbyt zmęczony - Opisz przypadek Urquartha, a potem możesz już iść - dodał, nie patrząc już w stronę Selwyna. On też potrzebował przerwy, ale bał się stawić czoła temu, co zastanie w Ludlow.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]02.11.16 9:58
Selwyn stał tak tam, gdzie się zatrzymał, dłonie zaciskając na dzierżonych aktach. Skinął głową, raz jeszcze, jakby chcąc zakomunikować, że przyjął do wiadomości swoje zadanie. Z wielkim bólem psychicznym ruszył się z miejsca, kierując swe kroki w kierunku szafy stojącej w rogu gabinetu. Przyciskając jednym ramieniem teczki do podbródka, opierając je jednocześnie na klatce piersiowej, drugą dłonią sięgnął do gałki, wychylającym się zza sterty spojrzeniem upewniając się, w którym to miejscu się znajduje. Alexander nie wiedział, co myśleć w tej całej sytuacji, czuł się perfekcyjnie rozdarty. Odkładając kolejne akta w odpowiednie przegródki nie powstrzymał się do rzucenia ukradkowego spojrzenia zza drzwi szafy, jakby upewniając się, że siedzący ledwie parę kroków od niego człowiek aby na pewno istnieje. Czuł rozgoryczenie. Rozgoryczenie i złość. I żal. Avery naprawdę tam siedział. Selwyn zacisnął szczękę i wrócił do wnętrza szafy, odkładając do końca to, co miał do odłożenia, a następnie wyciągnął to, co było mu potrzebne do pracy i udał się do swojego biureczka w kąciku. Usiadłszy ujął w dłoń pióro. Nie zamoczył go jednak w kałamarzu, zawieszając rękę parę cali nad tymże. Po paru sekundach odłożył pióro i znów przelotnie spojrzał na Samaela.  Naszła stażystę pewna myśl, której jednak nie mógł sprawdzić. Chyba że dałby radę w jakiś sposób podejść przełożonego. Samo rozważanie tego było już mocno ryzykowne, bowiem mógłby się na to zdecydować. Nurtowało go jednak, czy Avery wie już o ucieczce swojej siostry. Poczuł delikatny ucisk w sercu, gdy o niej pomyślał. Mignęły mu znów urywki wspomnień z nocy, kiedy na jesieni znalazł ją przemarzniętą w paru w czasie ulewy. Tego, jak później zapomnieli o pewnych zasadach ich dotyczących i... nie.
Powstrzymał się od wstrząśnięcia głową, zamiast tego posłał drugiemu czarodziejowi jeszcze jedno, króciutki spojrzenie. Selwyn wyglądał, jakby się z czymś czaił, musiał więc w końcu coś powiedzieć, by nie przekroczyć jego zwyczajnej granicy dziwnego zachowywania się i by tym samym nie wzbudzić zbytnich podejrzeń.
- Jeżeli można by... wolałbym zostać dzisiaj do końca dyżuru. Albo i wziąć nadgodziny - powiedział. Wziął szybki oddech i postanowił jeszcze coś dodać, aby być odrobinę bardziej wiarygodnym: - Chciałbym mieć czas na to, by nadrobić pozostałe zaległości.
Prawda była taka, że nawet jakby wrócił do rezydencji to nie dałby rady zasnąć. Tutaj mógł się chociaż na coś przydać.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]08.11.16 15:46
Przestał zwracać uwagę na Selwyna w momencie, gdy tylko skończył mówić i odwrócił od niego swój i tak nieobecny wzrok. Chciał, aby dokumentacja pochłonęła go bez reszty, potrzebował pilnego wezwania, potrzebował widoku krwi tryskającej z otwartych żył i oskarżenia jakiegoś młodzika o niedopełnienie obowiązków. Wcale nie zostawił nożyczek na stoliku w salonie dla tych naprawdę ciężko chorych, chociaż ściskając ostrza niezbędne do rozcinania grubych kopert z poufnymi danymi, podobne myśli przebijały się przez grubą chmurę tych ciemnych, prawie samobójczych. Przynajmniej wiedział, że znajduje się w dobrym miejscu, że odnajdzie tu - niekoniecznie spokój i opiekę, ale konieczną izolację.
Ludzie przestali go bawić - zbyt długo odgrywał ten teatrzyk lalek, kapryśnie odrzucając nadgryzione zębem czasu pacynki w kąt. Pozytywka rozbrzmiewała już inną muzyką, słońce zachodziło, a Avery marzył już tylko o położeniu się do łóżka i zaśnięciu. Nawet i tym ostatecznym, ale kuląc się na kozetce we własnym gabinecie nie potrafił odgonić od siebie strachów. Zawsze istniało ryzyko, iż ktoś tu wejdzie - właśnie - skąd wziął się tutaj Selwyn, pojawiając się bez słowa po długiej nieobecności? Alexander miał tupet; czyżby Samael wstydził się przyznać, że jednak darzy delikatną nicią sympatii swego stażystę? Obecnie wyciągającego go z sideł tak skrajnego załamania, jakiego nie powinien ani przejawiać, ani demonstrować. Musiał wziąć się w garść, tylko po to, by odegrać przed Alexandrem teatrzyk prezentujący jakże cudowne i zupełnie bezstresowe życie.
Ale coś w nim pękło i nie zdobył się na sarkastyczny komentarz, na prześmiewcze ponowienie swego polecenia. Poniekąd rozumiał Selwyna, a na pewno rozumiał (i podzielał) niechęć do powrotu. Najchętniej zamknąłby się we własnym gabinecie i nie wychodził w ogóle, pomijając obchody oraz interwencje w nagłych wypadkach. Z tego względu jedynie machnął ręką, w ogóle nie patrząc na chłopaka, co stanowiło naturalne przyzwolenie. Ot, rób co chcesz, wygłoszone w niewerbalny, lakoniczny i może odrobinę lekceważący sposób, ale Avery i tak miał ściśnięte gardło, niezdolne do wyplucia choćby pojedynczych, składnych głosek. Pochylił się nisko nad tekstem pełnym błędów, nawet nie wzdychając, gdy kreślił i nanosił poprawki oraz swoje uwagi, od czasu do czasu przerywając szuranie piórem po pergaminie, by nasłuchiwać oddechu Alexandra, kontrolnie sprawdzając, czy wciąż tutaj jest.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]30.12.16 14:50
Choć Avery nie odezwał się ani słowem to Alexander wiedział, że dostał pozwolenie na robienie tego, co mu się żywnie podoba. W granicach rozsądku, naturalnie, ale jednak. Sam do końca nie wiedział, czy było to mądrym posunięciem z jego strony - spędzanie zbyt długiego czasu z Samaelem groziło, ze Selwyn nie wytrzyma i w końcu wyciągnie dręczący go temat. Milczał jednak, wbijając swoje spojrzenie na powrót w leżący przed nim pergamin. Ujął raz jeszcze pióro w dłoń, tym razem osiągając nim cel jaki stanowił kałamarz, po czym jął starannie kreślić słowa. Przerzucał kartki, doczytywał coś, czego pewien nie był, po czym wracał do pisania. Gabinet wypełniło szuranie dwóch stalówek po chropowatej powierzchni papieru - a trzeba tu przyznać, iż dźwięk ten był bardzo kojący. Atmosfera pracy i produktywności zadziałała na młodego stażystę w jakiś sposób oczyszczająco. Mógł zapomnieć o wszystkim i tylko mielić w umyśle informacje, analizować i odpowiednio obrabiać, by następnie przelać je na papier. W momencie gdy uniósł wzrok by zerknąć na wskazówki znajdującego się w gabinecie zegara, na korytarzu rozległ się podniesiony głos ich oddziałowego alchemika. Alexander spojrzał na Samaela, jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć to drugi głos, definitywnie męski, rzucił zaklęcie. Sądząc po głuchym dźwięku padającego na posadzkę ciała można było wnioskować, że ich alchemik właśnie przywitał się ze szpitalną posadzką. Selwyn momentalnie zerwał się z miejsca, chwytając w dłoń różdżkę. Ruszył w kierunku drzwi, jednak zaraz musiał złapać równowagę, bowiem szpitalem wstrząsnął wybuch, definitywnie mający miejsce na ich piętrze. Lex już nawet jednak nie patrzył na to, jak kałamarz na jego biureczku się przewraca i zalewa napisaną przed chwilą całkowicie kompletną historię choroby tylko rzucił się na drzwi otwierając je z impetem, z jeszcze większym zaś wpadając na korytarz. Który wcale nie wyglądał jak część szpitala tylko jakiegoś poligonu. Tam, gdzie wcześniej znajdował się gabinet alchemika ziała w ścianie ogromna dziura, z której buchał gryzący, różnobarwny dym. Alexander przyłożył wolną rękę do twarzy, by w zagięciu łokcia spróbować odnaleźć ratunek przed ewentualnym uduszeniem się. Dostrzegł na korytarzu dwie postacie - kobietę w rozsznurowanym kaftanie bezpieczeństwa i osmalonego mężczyznę, na oko niewiele tylko starszego niż on sam, który właśnie dostrzegł młodego stażystę i uniósł różdżkę, by najprawdopodobniej zrobić z nim to samo, co z nieprzytomnym alchemikiem. Selwyn jednak postanowił być szybszy.
- Expelliarmus! - ryknął, mając nadzieję, że trafi w tego pomyleńca i go rozbroi.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]30.12.16 14:50
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością


'k100' : 64
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]30.12.16 19:40
Miłość. Tak, miłość była potężną, obezwładniającą siłą, potrafiącą skutecznie odebrać rozum. Młodziutki Olly doskonale o tym wiedział, przed kilkoma tygodniami boleśnie przekonując się o własnym szaleństwie, gdy ten paskudny, okropny ktoś odebrał mu jego ukochaną Olivię. Piękną, śliczną, mądrą blondyneczkę z lekkim zezem, którą pokochał od pierwszego wejrzenia. Poznali się zaledwie rok temu, lecz od razu zapałali do siebie wielkim uczuciem. I jak to z wielkimi uczuciami bywa, musieli przezwyciężyć równie ogromną przeszkodę. W postaci kogoś; mitycznego stwora, niepokojąco podobnego do ojca dziewczyny. Siwowłosy i żółtozębny, porwał ją daleko, do wysokiego zamku, gdzie zamknięto ją na cztery spusty. Głupcy, sądzili, że rozłąka ostudzi ich uczucie. Stało się zupełnie przeciwnie i Olly, spalany ogniem tęsknej namiętności, w końcu skupił rozbiegane myśli na tyle, by uratować swą ukochaną. Podając się za uprzejmego petenta zdołał dostać się na trzecie piętro a później - do gabinetu alchemika. Ten sąsiadował z izolatką będącą tymczasowym więzieniem Olivii. Kilka wybuchów później dziewczyna była już wolna, ściana rozwalona a kociołek, w jakim alchemik mieszał zdrowotne eliksiry, stopił się na podłodze. Cóż, może Olly nie powinien dorzucać tam tych wszystkich fiolek?
Hałas wybuchu ogłuszył go, lecz nie pozbawił zmysłów. Najpierw kontrolnie spojrzał na ukochaną - cała, zdrowa, choć spętana okrutnym materiałem - a potem w drugą stronę. Prosto na Alexandra, który na jego oczach zmienił się w kogoś. Olly ryknął głośno i uniósł różdżkę, mierząc w rozczochranego stwora. - Protego! - wrzasnął, starając się jednocześnie objąć tarczą i Olivię.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]30.12.16 19:40
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : rzut kością


'k100' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]30.12.16 19:59
Wyjrzał za okno - śnieg metodycznie przykrywał ulicę grubym kożuchem, nie tworząc jednak żadnych pięknych wzorów, na jakich mógłby skupić uwagę. Nic, co odrywałoby Avery'ego od obowiązków; żmudnej pisaniny, trzymającej jego myśli w sztywnych ryzach. Całkiem wygodnych, ponieważ męcząc oczy nad plikami pergaminów zapisanych ciasnych, wąskim pismem był pozbawiony uczuć. Żadnych pragnień, żadnych marzeń, żadnej ucieczki od słów skreślonych czarnym atramentem. Medyczne akta niegdyś stanowiące to najgorsze więzienie, uniemożliwiające praktykę, do której przecież tak się garnął, dzisiejszego wieczora naprawdę go relaksowały. Liczył, że i Alexander doceni profity płynące z tej ciężkiej pracy. Właśnie uczył się przecież dokładności i staranności. Dawny opiekun Samaela zawsze powtarzał, że nic tak nie kształtuje charakteru, jak prowadzenie dokumentacji oraz usuwanie błędów naniesionych przez innych. Wówczas Avery go przeklinał, ale zaczął doceniać mądrości starego uzdrowiciela. Podejrzewał, że wspólnie będą się z tym zmagać co najmniej przez kilka następnych godzin. Obszerne luki oraz dodatkowy bałagan, spowodowany zamieszaniem, mającym miejsce w zeszłym tygodniu - zdemolowany gabinet, zraniona jedna z pielęgniarek - Samael z coraz większym dystansem spoglądał na swych kolegów po fachu - sprawił, że wprost tonęli w papierologii. Żmudnej, acz na pewno relaksującej. Czuł się niemal błogo, przynajmniej do czasu, kiedy nagły wybuch nie wstrząsnął ścianami jego gabinetu. Spojrzał na Selwyna i natychmiast wypadł z pomieszczenia i... ledwo poznał szpitalny korytarz. Gęsty dym, niemożliwy smród, walające się pod nogami resztki potłuczonych butelek i fiolek. Piękne tło dla romantycznego obrazka młodzieńca, trzymającego za rękę jedną z bardziej cierpiących, choć niegroźnych pensjonariuszek oddziału zamkniętego. Avery zaklął cicho, wyjmując różdżkę - kątem oka zdołał dostrzec, że na piętrze pojawiało się już wsparcie. Liczył, że ktoś zajmie się nieprzytomnym alchemikiem, nad którego ciałem zapewne przed chwilą przeszedł, sam zaś postanowił zająć się chłopakiem.
-Petrificus totalus - wypowiedział miękko, licząc, że nie chybi i zdoła unieszkodliwić tego bohatera zanim narobi więcej szkód.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]30.12.16 19:59
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością


'k100' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]31.12.16 16:56
Powietrze wokół wirowało, zatykało na dźwięk uszy i pulsowało bólem w skroniach. A to wszystko było niczym w porównaniu z tęsknotą, która szarpała ciałem mężczyzny, gdy w końcu miał w pobliżu swą ukochaną. Nie ważny był słodko-metaliczny posmak na języku z przegryzionej wargi, nie liczył się dym, który wciskał się pod powieki. Musiał ją uratować, a rosnąca rzesza bestii, która ujawniała swe obrzydłe oblicza, tylko utwierdzały w przekonaniu o słuszności swego działania. Miejsce, do którego trafił przesiąknięte było nieczystą siłą. Poczuł się jako wybraniec i tylko gniew zapłoną silniej, by splugawiona magia zatrzymała jego zaklęcie. Szarpnął się więc do przodu, wielkim susem skracając dystans dzielący go od ukochanej. Może Olly nie był fanem sportów, ale dopadł dziewczyny, zasłaniając ją własnym ciałem. Była spętana, a plątanina macek zaciekle broniła dostępu do kobiety. I zanim zdążył przebić się przez więzy, jedna z bestii plunęła jadem, boleśnie uderzając go w dłoń. Jego różdżka, jego oręż, bezładnie potoczyła się po szklistej podłodze. Pozostała mu nędzna namiastka, którą odebrał nikczemnemu alchemikowi. Tylko płomień mógł ich uratować - Circo Igni - zawołał z mocą i kaszlnął, krztusząc się dymem, który docierał z tyłu. Czyżby bestie atakowały już wszędzie?

I płomień rzeczywiście buchnął, sunąc nieregularnym kształtem wokół postaci Samaela i Alexandra. Ogień jednak nie był wysoki, wciąż można było go ugasić. Dodatkowo ręka czarodzieja, który tak rozpaczliwie próbował ratować ukochaną - zajęła się ogniem, przez co z wrzaskiem wypuścił różdżkę z palców.

Samael, twoje zaklęcie nie tylko nie zadziałało, ale odwróciło swoje działanie ku tobie. Z chwilą zakończenia inkantacji poczułeś, jak potężny paraliż obejmuje twoją wiodącą rękę, sunąc coraz wyżej ciała. Skóra siniała i stawała się coraz twardsza. Czujesz jak magia pulsuje pod palcami trzymanej i unieruchomionej różdżki. Masz pewność, że jeśli nie wypuścisz jej z dłoni, paraliż obejmie dalsze partie ciała.

Rzut k100 pozwoli ci wypuścić różdżkę (wyrywanie jej drugą dłonią grozi przerzuceniem czaru).
Musisz osiągnąć wynik 70 (+sprawność lub silna wola)


Alexander, skutecznie rozbroiłeś wariata z pierwszej różdżki. Druga została upuszczona wraz z zaklęciem, które obejmowało wszystkich obecnych. Ogień rozprzestrzenia się, ale wciąż jest na tyle mały, by go opanować.

Możesz albo pomóc uzdrowicielowi (rzut k100 sumuje się z wynikiem Samaela), albo podjąć próbę unieruchomienia mężczyzny, który w następnej turze spróbuje ucieczki lub zapanować nad ogniem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]02.01.17 2:12
Leniwa, spokojna aura wypełniona dźwiękiem skrzypienia pióra oraz zapachem nowego pergaminu dość niespodziewanie przeistoczyła się w napiętą, właściwie gorącą atmosferę. Ostry, nieprzyjemny zapach chemikaliów zalewających podłogę, oblepiających brzydkie płytki, kłębiący się na korytarzu dym oraz kolejny wariat, na nieszczęście pozostający na wolności. Najprostsze źródła kłopotów, nieprawidłowa diagnoza. Avery widząc szczupłą twarz młodzieńca od razu zauważył w nim błyski w oczach, określające go jako wariata. Należało go jak najszybciej obezwładnić, nim zrobi krzywdę im oraz sobie - cóż, szkoda by było, gdyby zginął ze swej własnej ręki w dziele nieszczęśliwego przypadku.
Nie spodziewał się zupełnie, że wykaże się taką pomysłowością i po rozbrojeniu przez Alexandra wyszarpnie różdżkę z rąk nieprzytomnego alchemika. Adrenalina uderzyła mu do głowy wraz z brawurą i głupotą, popychającą chłopaka do postępowania według najniższych instynktów. Avery skrzywił się, a zaraz potem osłupiał, przerażony rozwojem wypadków. Rzuconym w pośpiechu zaklęciu, które jęło rozkwitać wokół nich małym płomykiem, acz za to niesamowicie niecierpliwym i popędliwym. Raniąc samego inicjatora fajerwerków. Młokos był nieudolny, wręcz żałosny w swoim durnym poczuciu misji, ale Samael wiedział, że nie wytłumaczy tego chłopakowi, znajdującemu się w tym specyficznym stanie miłosnego amoku. Zagrażającemu życiu całkiem sporej liczby ludzi oraz... przeszkadzającemu w ciężkiej, uczciwej pracy.
Avery uczynił to machinalnie, właściwie nie zastanawiając się nad konsekwencjami próby unieszkodliwienia chłopaka. Uniesiona różdżka, chłodny, bystry, oceniający wzrok, zaklęcie wybrzmiewające w równej tonacji. Powinien czuć ciepło, spływające z jego ramienia, a chłopak miał paść na podłogę jak skamieniały, porażony jego urokiem. Tak się jednak nie stało, a Avery poczuł, jak to właśnie jego prawą rękę dosięgnął paraliż. Mrowienie w ciele nie ustawało, przeciwnie, rozprzestrzeniało się coraz bardziej, wywołując niepożądane sztywnienie mięśni. Musiał to zatrzymać - upuścić różdżkę? - świadomość bolała, bo czyż nie był to znak upokorzenia i poddania? Mimo tego, spróbował rozewrzeć palce, by pozwolić różdżce dotknąć podłogi i zatrzymać rozprzestrzeniającą się niemoc.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Gabinet Samaela Avery'ego [odnośnik]02.01.17 2:12
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością


'k100' : 79
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Samaela Avery'ego - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Gabinet Samaela Avery'ego
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach