Wydarzenia


Ekipa forum
Taras
AutorWiadomość
Taras [odnośnik]22.04.18 16:04
First topic message reminder :

Taras

Taras Corbenic Castle wychodzi wprost w morze. Jego głównym zadaniem jest umożliwienie obserwowania wypływających w morze żaglowców. Zbudowany z jasnego kamienia odcina się od ciemnych murów zamku. Specjalnie dobudowane doń schody pozwalają zejść do morza, w którym zażywać można jeszcze kąpieli. W rzeczywistości okoliczne wody chronione przed mugolami i ich wzrokiem stanowią rodowe kąpielisko.
Taras nieosłonięty jest przed wiatrem, pozostawiony w stanie surowym, stoją na nim pojedyncze fotele pozwalające na rozkoszowanie się pogodą i szumem fal.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Taras [odnośnik]17.05.21 9:14
Jak miała mu wytłumaczyć, że nie do końca wpadła na pomysł, by kogokolwiek informować o swoim przyjeździe? Gdy była potrzebna świat sam ją odnajdywał więc dlaczego tym razem miałby być inaczej. Wcale nie chodziło o to, że Juno potrzebowała czas, nawet bardzo dużo czasu, by ponownie wtopić się w angielską mgłę. Oczywiście mogła mu wyjaśnić jakie rozporządzenie wydawała lady Travers, ale gdzieś w głębi serca czuła, że kuzyn może wziąć to za mało uprzejmą wymówkę. W odpowiednim momencie w umyśle Juno otwarła się odpowiednia szufladka pozwalająca zinterpretować zachowanie Mathieu. - Ja też za tobą tęskniłam- już bez żartów i bez uszczypliwości. Travers, choć uczucie tęsknoty i było jej raczej obce mówiła szczerzę. Zrozumiała to, gdy tylko zobaczyła krewniaka po tak długiej rozłące.
Błękitne oczy Juno rozszerzyły się niemal do granic możliwości. Dlaczego to niby właśnie przez nią lord Rosier miał odwołać swój ślub? Dlaczego właściwie mówiły o dwóch uroczystościach? Zamiast przyspieszyć od nadmiaru emocji serce młodej damy zaczęło niebezpiecznie zwalniać. Nadszedł moment zderzenia się z brutalną rzeczywistością wysp. - Uważaj, twoje wujostwo może źle zareagować na taką otwartość- wtrąciła szybko. Próbowała go ostrzec próbując tym samem ratować siebie i odłożyć w czasie moment nieuchronnej konfrontacji. Było jednak już za późno. Słuchała w milczeniu nie okazując przy tym żadnych emocji. Jedynie w niebieskich oczach można było dostrzec konsternacje wymieszaną ze strachem. Informacja o Isabelli wiele wyjaśniała. Travers była pewna, że jej matka ściągnie kuzynkę do zamku jak tylko byłoby to możliwe. Kto lepiej pomógłby znieść Juno wszystkie zmiany niż kochana Isabella. Dotychczasowy brak jakichkolwiek informacji ze strony byłej lady Selwyn mógł mieć przez całą masę powodów. Jedynie na słowo „zdrajczyni” Juno skrzywiła się mimowolnie. Nie znała jeszcze całego kontekstu sprawy, ale nie mogła uwierzyć, że kuzynka zrobiła świadomie cokolwiek czym mogłaby zasłużyć sobie na podobne miano. O pannie Avery nigdy nie słyszała trudno więc było dłużej o niej myśleć. Wystarczyło, że musiała się właśnie martwić o dwie bliskie jej osoby. Śmiech Mathieu zinterpretowała jako próbę przykrycia własnych emocji. To jakich słów jeszcze przed chwilą użył opisując swoje drugie zaręczyny jasno wskazywało, jak mocno poczuł się dotknięty. - Panna Avery nie była cię warta drogi kuzynie. Mało, która arystokratka jest. No może oprócz mnie. - uśmiechnęła się starając się ze wszystkich sił dać Mathieu odrobinę pocieszenia. Z drugiej strony wydawało się, że Isabella była dla niego idealna. Sprawy związanej z kuzynką Juno nie miała jeszcze zamiaru komentować. Musiałaby przecież zadać mnóstwo pytań, na które Mathieu nie chciał lub nie mógł odpowiedzieć.
Gdy temat rozmowy przeszedł na nią uderzyła go lekko w ramię próbując mu wybić z głowy podobne żarty. - Nie, ale za to kilku ciekawie wyglądających tubylców. Pomyśl sobie o tych wszystkich minach gdybym pojawia się na salonach z przykładowo aborygenem przy boku - zaśmiała się wesoło wyobrażając sobie to oburzenie i konsternacje. Z drugiej strony Traversowie już nie takie cuda przywozili ze swoich podróży. - Trzymałam się mniejszych wysp. Tam, gdzie nie ma wielkich miast nie ma też tłumu ludzi a im mniej ludzi tym mniej kłopotów. - przyznała dość rezolutnie. - W końcu miała swoją wielką podróż. - klasnęła radośnie w ręce zbywając fakt, że spełnienie marzeń nadeszło w tak specyficznych warunkach.
Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 2 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Taras [odnośnik]17.05.21 22:47
Bezpowrotnie minęły czasy, w których Mathieu przejmował się opinią innych. Wujostwo z pewnością wiedziało zarówno o ucieczce Isabelli, jak i o jej wymazaniu z rodowego drzewa Selwynów. Dla niego była nikim, pustym wspomnieniem zdrajczyni, która dokonała zamachu na jego zaufaniu. Nie zrobił nic niestosownego, wręcz przeciwnie – otworzył się przed nią, a ona podeptała jego starania jakby był nikim. Taki ktoś nie zasługiwał na żaden rodzaj szacunku. Zaufał jej, mimo wszystko dokładał wszelkich starań, aby ich przyszłe małżeństwo miało ręce i nogi, nie było jedynie suchym faktem. To jej decyzją doszło do zerwania zaręczyn, a sama Isabella nie miała na tyle honoru, aby wyjaśnić mu choć w krótkich słowach swoją decyzję. Z pewnością nie czułby pogardy aż tak intensywnie wobec jej osoby, gdyby honorowo przedstawiła mu swoje stanowisko. Czego jednak mógł oczekiwać od zdrajcy krwi? Niczego.
- Nikt nas nie słyszy, a to nie otwartość tylko szczera prawda. – odparł na jej słowa. Tak w zasadzie było, a on tym bardziej nie zamierzał się przejmować. Podejrzewał również, że wyj Nestor Koronos miał podobne stanowisko wobec zdrajców, co Mathieu. To oni zagrażali skrzętnie budowanym posadom rodów krwi szlachetnej, doprowadzając wielkie nazwiska do ruiny, na skraj przepaści. To zachowanie nieakceptowalne w żadnym stopniu, niemożliwe do przetrawienia i zrozumienia. Mathieu nie rozumiał i choć wiedział, że Junona i Isabella były ze sobą blisko… nie zamierzał oszukiwać drogiej kuzynki, ani owijać w bawełnę.
- Nie mnie decydować czy była warta czy nie, należy do przeszłości. Obie należą. – powiedział spokojnie, choć widać było, że sprawa Lady Avery go gniotła w środku. Od zerwania zaręczyn z damą Shropshire minęło ledwie dwa miesiące. Z byłą Selwynówną rozstał się na początku maja i to zdołał już przetrawić, o tyle Callista była miła jego sercu i nie potrafił tego zaakceptować, do tej pory. – Podejrzewam, że pojawienie się na salonach z aborygenem nie zostałoby przyjęte zbyt pomyślnie… To wbrew protokołom. – dopowiedział rozbawiony. Mogli brać za żony i mężów jedynie tych, w których żyłach płynęła angielska, szlachetna krew. Związanie się z jakimś obcokrajowcem nie wchodziło w grę. Co prawda wyznawał zasadę łamania zasad…. Ale to już była jawna przesada. – Zazdroszczę… Ja planuję w połowie przyszłego roku wyprawę do Nowej Zelandii, chcę odłowić smoka i sprowadzić go do Rezerwatu. Opalooki Antypodzki. Marzenie mojego ojca. – przyznał jej, na myśl o podróżach, których osobiście jej zazdrościł.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Taras [odnośnik]18.05.21 20:34
Błękitne oczy Juno znów pognały w stronę fal rozbijających się o kamienny brzeg. Czuła, że znów rośnie w niej tęsknota za ciszą i spokojem, jakie zapewnił jej wyjazd z Anglii. Niemal czuła jak wraz z każdym haustem powietrza wciąga te niszczącą mieszankę smutku i strachu. - Szczera rozmowa z szaleńcem, który właśnie wrócił z rekonwalescencji. Idealny wstęp do czarnej komedii.- Mruknęła cicho kierując swoje słowa bardziej do siebie niż do kuzyna. Nie miała za złe Mathieu jego szczerość. Może na swój sposób powinna być za nią wdzięczą. Nie było w przestrzeni przynajmniej kilkudziesięciu kilometrów osoby, która rozmawiałaby z Juno bez ogródek. Travers była przecież słabą kobietą a na domiar złego przecież nie raz nazywano ją szaloną lub wręcz wariatką. Słyszała te epitety tysiące razy i niemal traktowała je jako coś tożsamego z jej własną osobą. W pełni zrozumiała, że można być zaliczania do osób niepoczytalnych, gdy mając 14 lat zderzyła się z boginem. Travers widziała swoje własne odbicie okute w kaftan bezpieczeństwa i siłą wprowadzane do jednej ze szpitalnych sal. Wówczas jeszcze nie była świadoma własnych lęków. Nigdy przecież nie koncentrowała się na tym co może być. Liczyła się teraźniejszość, w której i tak trudno było żyć. Tyle że tamten obraz pozostał w pamięci Juno i już prawdopodobnie nigdy jej nie opuści. - Ale może to dobrze. Ktoś przecież musi to robić. - Dodała równie cicho, na chwilę znikając w odmętach własnych myśli.
Juno dostrzegła nieścisłości pomiędzy słowami kuzyna a jego zachowaniem. Nie chciała jednak drążyć tematu nie chcąc wywoływać kolejnych rozmyślań nad tymi, które były już częścią przeszłości. - Co więc jeszcze się stało? - spytała wypuszczając powietrze ze świstem. Bo to, że coś się działo było dość oczywiste. - Nikt już przecież nie wierzy, że nieszczęścia chodzą za nami dwójkami.- Nie ma znaczenia czy to kwestia krwi płynącej w żyłach arystokratów, którzy z góry są skazani na nieszczęście czy tylko tego, a może szczególnie tego, co działo się obecnie wokół nich. Przecież właśnie przed wojną Juno uciekła na drugi koniec świata. - Przy całej twojej miłości względem krewnych nie chce mi się wierzyć, że to właśnie ona cię tu przyciągnęła.- Zauważyła dość rzeczowo. Z tego, co wiedziała Traversowie nie brali jeszcze czynnego udziału w trawiących kraj nieszczęściach chociaż może to kolejny fragment układanki, który przed nią ukrywano.
Juno wciąż śmiała się ze swojego pomysłu nie komentując słów kuzyna. Nie chciała zabierać sobie tej iskierki radości i uświadamiać się w fakcie, że kiedyś pojawi się na salonach u czyjegoś boku. Nie chciała nawet myśleć czyi mógłby to być bok. Za to na wieść o planowanej wyprawie kuzyna klasnęła z zachwytem w ręce. - Zabierz mnie ze sobą. Obiecuję, że nie będę przeszkadzać! Przydam się! - Już niemal widziała jak staje się świadkiem pojmania tak majestatycznej bestii.
Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 2 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Taras [odnośnik]19.05.21 23:01
Junona była piękną i wyjątkową kobietą, nie łatwo było sprostać zadaniom stawianym przez trudne otoczenie i być może miała odpowiednie sposoby na odreagowanie. Chciałby ją wspierać bardziej, była jego drogą kuzynką, której wcale nie uważał za szaloną czy niepoczytalną. Może po prostu gdzieś po drodze się zgubiła i nie umiała odnaleźć swojego miejsca. Czasem ścieżki były nazbyt kręte i bez trudu można było z nich zboczyć, powrót bywał zawsze najtrudniejszy, jednak bez odpowiedniego wsparcia był niejednokrotnie niemożliwy. Niemniej jednak, Junona pochodziła z rodu Travers, była silną kobietą, a przynajmniej Mathieu nigdy nie uważał jej za słabą. Może właśnie potrzebowała takiej szczerej i otwartej rozmowy, on nie miał nic przeciwko.
- Chochliku, nie jesteś szaleńcem. – powiedział troskliwie, zbliżając się do niej. Byli rodziną, musieli się wspierać w trudnych chwilach, jednak dopiero teraz dostrzegał, że coś bardzo mocno trapiło jego kuzynkę, a jej wyjazd nie był po prostu pragnieniem przygody i poznania nowości. Położył dłonie na jej ramionach, stając naprzeciw niej. Miała w nim wsparcie, nawet jeśli gdzieś w tym wszystkim zdołała o tym zapomnieć To też jego wina, był zapracowany, miał mało czasu dla wszystkich wokół, może po prostu czasem powinien się zatrzymać, przystanąć i poświęcić chwilę dla rodziny. – Opowiedz mi co się stało. – dodał, całkiem poważnie. Może rozmowa z Mathieu w jakikolwiek sposób jej pomoże. Nie mógł jej teraz to po prostu zostawić w Corbenic Castle, kiedy nie był pewien co dokładnie się z nią dzieje.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy rozszyfrowała go. Bystra kobieta, która wiedziała o nim całkiem sporo. Nie zjawiał się w Norfolk bez powodu i miała co do tego stuprocentową rację. Nie mógł zaprzeczyć, jednocześnie nie chcąc mieszać jej do tego wszystkiego. – Musiałem porozmawiać z Wujem Nestorem. W tych trudnych czasach musimy się wspierać, Chochliku. – dopowiedział, z lekkim uśmiechem. Nie chciał jej martwić, nie chciał też, aby nadmiernie się przejmowała. Mathieu miał swoje grzeszki, swoje plany i musiał działać, aby wszystko szło sprawnie i szybko, musiało działać jak w szwajcarskim zegarku. Tym bardziej, że odpowiednie sojusze i wspieranie się rodzin było najważniejszym w tak trudnych czasach.
- Chciałbym Cię zabrać, ale to bardzo niebezpieczne. Za to mogę obiecać, że zaraz po powrocie zabiorę Cię do Rezerwatu i pokażę Ci smoka. – odparł z uśmiechem. Nie mógł jej narażać, to byłoby nieodpowiednie.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Taras [odnośnik]20.05.21 19:52
Usta Juno uniosły się nieznacznie. Słowa Mathieu z jednej stronie były dla niej bardzo ważne z drugiej zupełnie nic nie zmieniały. Czuła ulgę, że przynajmniej on nie patrzy na nią przez pryzmat wszystkich większych i mniejszych dziwactw lub przynajmniej nie uznaje ich za nic złego. Tylko że ta drobna forma wsparcia nie przegna całych lat spędzonych w tym właśnie przekonaniu. Uciekła przed wzrokiem kuzyna próbując odnaleźć w pamięci zatarte wspomnienia. - Nie pamiętam dokładnie. – Przyznała całkiem szczerze. - Nawet moi bracia starali się by nic do mnie nie dotarło ale i tak wiedziałam.- Wzięła głęboki oddech zamykając oczy. -Cała ta śmierć, tyle niepotrzebnie cierpiących osób. Tyle zła, krzywd, okropieństw, rozdzielonych rodzin, utraconych światów. Chyba…- na bladej twarzy pojawił się wyraźny rumieniec świadczący o przeżywanych emocjach. - Chyba po prostu nie dałam sobie z tym wszystkim rady. Martwiłam się o wszystkich. Myślami wciąż stałam nad czyimś grobem…w tym i nad twoim. Widziałam jak ten ogień niszczy wszystko co kiedykolwiek było nam drogie.- Kolejny głęboki wdech, zimne morskie powietrze przynajmniej w niewielkim stopniu porządkowało niebezpiecznie kłębiące się myśli. - Dalej już naprawdę niewiele pamiętam. Według tego, co mówili mi magomedycy całkowicie odcięłam się od świata. Gdy przestałam jeść i żadne eliksiry czy zaklęcia nie pomagały w końcu wsadzili mnie na statek. Nawet tego za bardzo nie pamiętam a przecież to zawsze było moje największe marzenie. Wyjechać w swoją wielką podróż. - Zaśmiała się sarkastycznie. - Zmiana klimatu i nowe miejsce podobno działały na mnie zbawiennie, ale gdy tylko znów popadałam w apatie wybierano kolejną wyspę, aż w końcu stanęłam na nogi. - Nie wydawała się świecie przekonana co do swojego ozdrowienia. - Podejrzewam, że to była decyzja ojca. Kiedyś przecież ta kuracja musiała się skończyć a ja jestem potrzebna w domu. Marlin raczy wiedzieć po co. - Odgarnęła kosmyk włosów sprzed twarzy. Co prawda Juno podejrzewała po co była potrzebna ojcu ale jeszcze nie odważyła się wypowiedzieć tej myśli na głos. Nagle w niebieskich oczach pojawił się strach. - Mat ja nie twierdze, że to, co się dzieło i wciąż dzieje jest dobre czy złe. Mówię tylko…że…że mnie to martwi.- Przyznanie się do własnego strachu nie było dla niej rzeczą łatwą. Mimo wszystko Juno była bardzo dumną osobą.
Słowa Mathieu były dla Travers bardzo czytelne. Wystarczyło przejrzeć zaledwie kilka książek dotyczących wojny, by wiedzieć, że dostęp do drogi morskiej był zawsze jednym z kluczowych elementów przetrwania. Jeśli faktycznie rodzina Juno nie brała czynnego udziału w wojnie to ten okres właśnie dobiegał końca. - W to nie wątpię. W tym całym szaleństwie przynajmniej to jeszcze się nie zmieniło. - Uśmiechnęła się lekko próbując dać kuzynowi do zrozumienia, że wszystko z nią w porządku. - Dogadaliście się?- Spytała niby od niechcenia próbując udać, że wcale nie interesuje ją temat rozmowy i nie ma co do niego żadnych podejrzeń.
Westchnęła ciężko w geście poddania się. - Skoro i tak cię nie przekonam to zgoda. Ostrzegam tylko, że jeśli po twoim powrocie usłyszę podobny tekst będziemy zupełnie inaczej rozmawiać. - Pogroziła mu palcem śmiejąc się przy tym cicho.
Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 2 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Taras [odnośnik]23.05.21 19:20
Wsłuchał się w każde słowo, które wypowiadała jego droga kuzynka. Każdy w inny sposób odbierał wojnę i to, co działo się wokół nich. On brał w tym czynny udział, działał, przyczyniał się do tego wszystkiego i szczerze mówiąc martwił go fakt, że to właśnie odbiło się na zdrowiu Junony. Niemniej jednak, wiedział, że cel był najwłaściwszy i musieli zrobić wszystko, aby oczyścić ziemię z pełzającego robactwa, zanim wedrze się do ich zamków i zagości w nich na dobre. Musieli wygrać tę wojnę, aby nie musieć uciekać, a móc żyć tak jak do tej pory. Szlamy i ich zwolennicy pozwalali sobie na zbyt wiele, siejąc zamęt i stwarzając problemy, przywłaszczając sobie coś, co nigdy nie należało do nich. Dążenie do oczyszczenia świata i zaprowadzenie w nim porządku było naturalnym obowiązkiem każdego z nich. Jego twarz spoważniała, Junona winna być świadoma swoich obowiązków wobec własnej krwi, szczególnie, że wuj Kronosos tak jawnie i wrogo nastawiony był wobec mugoli. Nie powinna działać w ten sposób, zanim ktoś podważy jej lojalność.
- Wojny zawsze były trudne i niosły za sobą konsekwencje. Ludzie umierali i będą umierać w imię własnych zasad. Nie masz na to wpływu. – powiedział poważniej, przyglądając się kuzynce. Owszem, na wojnie cierpieli niewinni, ale działania ostatniego kwartału pokazywały, że Lordowie poszczególnych Hrabstw byli obowiązkowi wobec ludu zamieszkującego ich ziemię. Jak chociażby Ród Burke, który zorganizował koncert charytatywny, a zebrane datki poszły na rzecz najbardziej potrzebujących. Nie był im obojętny los tych, którzy ponosili konsekwencje działań zbrojnych. Mathieu sam brał w tym wszystkim udział na tyle dalece, że nie zastanawiał się nad całą resztą. Powinien jej powiedzieć o buntownikach w Kent, którzy w akcie zemsty chcieli zabić jego smoki? Nie wyobrażał sobie śmierci Albionów, wpadłby w szał i pozbył się każdego, kogo napotkałby na drodze. Chcieli wymierzyć swój cios w Rosierów, pomagali szlamom przemieszczać się do Francji. To nigdy nie spotkałoby się z jego akceptacją.
- Szkoda, że nie było Cię na koncercie w Palarni Opium, wszyscy dokładaliśmy starań, aby pomóc najbardziej potrzebującym. To z pewnością przyniosłoby Ci ulgę, jeśli miałabyś możliwość pomóc. Tym bardziej, że licytowano tam naprawdę piękne obrazy. – powiedział z lekkim uśmiechem. Były takie możliwości, istniały i istnieć będą. Z resztą, Junona mogła zrobić dokładnie to samo. – Przecież Ty też możesz to zrobić, Chochliku. Zorganizuj coś na ziemiach Norfolk, może niekoniecznie koncert, ale istnieje wiele możliwości, aby pomagać innym. Odwiedź miejsce najbardziej potrzebujących, sierociniec, na przykład. Jeśli będziesz potrzebować wsparcia – wybiorę się z Tobą. To z pewnością przyniesie ukojenie Twojej duszy. – dopowiedział przez chwilę. Junona nie powinna zadręczać się wojną, ale działać tak, aby pomóc tym, którzy na wojnie cierpieli. Mathieu był gotów jej pomóc, tym bardziej, że to może spotkać się z pozytywnym odbiorem przez wuja Nestora i skłonić go ku prośbie Rosierów. – Mam nadzieję, że pozytywnie rozpatrzy moją prośbę. – odpowiedział nieco tajemniczo, zdawkowo. Nie musiała znać szczegółów, tym bardziej, że teraz dostrzegał, jak niestabilna była w tym wszystkim i jak bardzo wpływała na nią wojna.
- Nie usłyszysz, Chochliku. – zaśmiał się lekko. W Rezerwacie Smok będzie w kontrolowanych warunkach, to zupełnie inna sprawa niż dziki smok na wolności.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Taras [odnośnik]27.05.21 16:25
Możliwe, że całe sedno problemu tkwiło w tym, że nikt tak naprawdę nigdy nie wytłumaczył Juno czym właściwie są obowiązki wobec własnej krwi. Jako kobieta miała obowiązek dobrze wyjść za mąż co w praktyce ograniczało się do zaakceptowania mężczyzny podsuniętego przez rodzinę. Powinna również wychować swoje dzieci według tradycji wyznawanych przez ród, do którego zostanie włączona. Nie zapowiadało się by w najbliższym czasie Juno miała zostać postawiona przed podobnymi wyzwaniami więc to na razie można było na razie skreślić z listy. Była oczywiście jeszcze kwestia błyszczenia na salonach i przynoszenia tym samym chluby swojemu nazwisku, ale pod tym względem Juno urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą i nikt nie wymagał od niej podobnych nonsensów. Jakie więc inne obowiązki miała oprócz posłusznego wypełniania woli ojca? Poczuła jak po plecach przechodzą ją dreszcze. Chyba nikt nie oczekiwał od niej, że wyciągnie różdżkę i z krzykiem bojowym na ustach rzuci się w wir tego wszystkiego.
- Wiesz, że rzucasz frazesami? -spytała wypuszczając powietrze ze świstem. - Zresztą to nieważne. Mam wystarczająco dużo lat, by wiedzieć, że to na co mam wpływ ogranicza się do koloru moich ubrań i ewentualnie tego, co zjem na śniadanie. - Mruknęła dość sarkastycznie doskonale zdając sobie jednocześnie sprawę, że może poszczycić się znacznie większą dozą wolności niż nie jedna z jej wysoko urodzonych koleżanek.
Słuchała opowieści o aukcji robiąc wszystko byleby tylko się nie uśmiechnąć. Szczerze wątpiła w szlachetne serce przynajmniej połowy tych, którzy owego dnia zgromadzili się w palarni. Gdy ich świat był jeszcze odrobinę spokojniejszy fundusze z takich akcji w dużej mierze płynęły na pokrycie kosztów imprezy. W całej tej dobroczynności chodziło przede wszystkim o zaspokojenie rodowego ego, bez względu na to o czyje barwy chodziło. Nie rozumiała też czym w czym jej obecność mogła by pomóc tym najbardziej potrzebującym. Czy nie zobaczą w niej jednego z katów, którzy zgotowali im ten okropny los. Zresztą większą ulgę przyniosę przecież pieniądze niż obecność osoby, która zaraz o nich zapomni. Rozumiała jednak, że kuzyn próbuje jej pomóc i była za to wdzięczna. - Dziękuję, pomyślę nad tym. Pewnie matka od dawna zajmuje się takimi sprawami tylko ja niewdzięczna nigdy nie miałam na to czasu.- Przyznała całkiem szczerze. Określając siebie jako niewdzięczną miała na myśli brak szacunku wobec szczęścia jakim obdarzyły ją gwiazdy. Kto chciałby się urodzić biednym, gdy mógłby urodzić się w jednej z bogato zdobionych komnat wypełnionych dziełami sztuki, jedwabiem i gronem służby gotowej na każdej twoje skinienie odkąd wydasz na świat pierwsze tchnienie. - A co do mojego ojca to zrobię co mogę by ci w tym pomóc.- uśmiechnęła się lekko obiecując sobie, że przynajmniej w ten sposób odwdzięczy się za dobroć kuzyna. Zresztą może tyle wystarczyłoby jasno określić, że stoi po stronie swoich najbliższych.
Klasnęła radośnie w dłonie na usłyszane zapewnienie. - Trzymam cię za słowo, a słowo Lorda Rosiera to przecież świętość. - pogroziła mu palcem nie przestając się przy tym wesoło uśmiechać. W końcu z wewnątrz zamku słuchać było niewyraźne nawoływania. Juno westchnęła ciężko. - Muszę już iść. Mama myśli, że jeżeli wypije wystarczająco dużo herbaty w towarzystwie jej koleżanek to w końcu zamienię w nią i wszystkie nasze problemy znikną. - zaśmiała się pod nosem. Pocałowała kuzyna w policzek na pożegnanie i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do zamku.

/zt x 2
Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 2 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Taras [odnośnik]20.09.21 22:57
25/01/1958

Kształcąca podróż dobiegła końca, a podczas gdy Brzask przecinał wzburzone morskie fale Mathieu uczył się niezliczonej ilości czynności związanych z żeglugą. Zadziwiające jak wiele go ominęło, jak pasjonujące potrafiły być morskie przygody i jak wiele można było na nich zyskać – nie tylko potrzebnej wiedzy, ale również doświadczenia. Wysłuchanie historii tych, którzy swe życie poświęcili morzu i pływaniu na statkach dawało wiele do myślenia. Choć na chwilę mógł oderwać myśli od wojny trawiącej Anglię i połykającej kolejne ofiary. Oderwać, nie oznacza zapomnieć. Wiedział, jak wiele obowiązków czeka na niego i jak długa droga jest przed każdym z nich, nigdy nie wzbraniał się przed tym, na co sam dobrowolnie wyraził zgodę. Płynąc żaglowcem należącym do floty Traversów mógł pozbierać myśli, choć wyraźnie dawały mu się we znaki problemy, które nabył kilka tygodni wcześniej. Będzie musiał porozmawiać o tym z Zacharym, być może ten doradzi mu odpowiedni sposób leczenia, może istniał sposób, aby te myśli nie pojawiały się w jego głowie, a on nie dążył do autodestrukcji tak zawzięcie. Utrata kontroli była ostatnim czego potrzebował w tym momencie.
Statek dobił do brzegu, a on poczuł stały ląd pod nogami. Powrót na ojczyste ziemię był czymś, czego pragnął. Nigdy nie narzekałby na swoją podróż, ani na doświadczenia, które nabył. Raczej stwierdzał, że wśród smoków czuł się lepiej, ale poszerzył horyzonty i nabrał wiedzy, która pozwoli mu na założenie własnej floty, której zamysłem będzie strzeżenie terenów należących do Rosierów, wokół kredowych klifów Kentu. Zanim jednak miał wyruszyć do Różanego Zamku, chciał porozmawiać z wujem Koronosem. Na samym wejściu do Corbenic Castle usłyszał jednak imię, którego nie słyszał od jakiegoś czasu. Manannan. Jego bliski kuzyn, ich rodzice byli rodzeństwem, a Mathieu często właśnie z nim zabawiał w Corbenic Castle, nawet jeśli dzieliła ich niewielka różnica wieku. Niemal od razu postanowił namierzyć kuzyna, wszak z braku czasu ostatnie ich spotkania były raczej przelotne, a tak nie mogło być w żadnym wypadku. To trochę wina Mathieu, który w tym wszystkim był bardziej zabiegany niż sądził.
- Many! – powitał go niemal od razu. Oczywiście kuzyn wiedział, że Mathieu wybrał się w podróż, że pobierał nauki na statku należącym do ich floty. Ach, jaka ogromna szkoda, że nie mógł tego robić wraz z nim. To byłoby dopiero coś, wsiąść z kuzynem na statek i podbić parę mniejszych lub większych miejsc. Rosier miał zapędy zdobywcy, nawet jeśli jego umysł płatał mu figle. To zapewne przez ten zapach potęgi, przypłaconej śmiercią, który zdarzał mu się często niczym motyw przewodni. – Nadal nie mogę odżałować, że to nie z Tobą udałem się na pierwszą morską wyprawę. – dodał, kiedy już wymienili przyjacielsko-braterski uścisk. Na tarasie byli sami, a Mat wyjątkowo przepadał za tym miejscem. Szum morza koił jego myśli. Nawet jeśli było okrutnie zimno, przywykł na morzu. – Mam nadzieję, że małżeństwo z moją drogą siostrą Ci służy… – puścił mu oczko. Melisande trafiła do Corbenic Castle jako jego żona. Zawsze wierzył, że jego kochana kuzynka trafi w dobre ręce, a Many był najlepszym kawalerem z możliwych. Nawet po tylu latach, Mathieu zwykł wyrażać się o niej jak o siostrze i nigdy tego nie zmieni.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Taras [odnośnik]22.09.21 14:13
Nigdy wcześniej nie czuł się tak obco we własnym zamku.
Chociaż minęło już kilka dobrych tygodni odkąd wrócił do kraju, ściągnięty na ląd nieznoszącą sprzeciwu decyzją nestora, to nie potrafił odpędzić od siebie dziwnego, trudnego do uchwycenia wrażenia, że znajdował się w niewłaściwym miejscu. I nie chodziło tylko o przerwane poszukiwania, bo trop, za którym od dawna uparcie podążał, jeszcze przed otrzymaniem listu z rodową pieczęcią urwał się gwałtownie, nie pozostawiając mu żadnego punktu zaczepienia. Równie dobrze mógł zacząć od początku, nabrawszy oddechu wewnątrz znajomych murów, problem polegał jednak na tym, że i na to nie miał czasu; kraj, który przed miesiącami opuszczał razem z Earwynem, dzisiaj stał w ogniu – trawiącym angielskie tereny od środka, niszczącym to, co budowali od pokoleń płomieniami zdradzieckiej pożogi – tej samej, być może, która skłoniła najbliższego mu przyjaciela do odwrócenia się od niego, wypełniając jego płuca niemożliwym do pozbycia się gniewem, który nie wygasł nawet po tym, jak samodzielnie wymierzył zdrajcy sprawiedliwość. Musiał otrząsnąć się z tego amoku, stanąć na nogi, zająć się domem; nie był ślepy – nie mógł ignorować faktu, że Traversów opuścili niemal wszyscy sojusznicy, odegnani ich własnymi, wewnętrznymi sporami oraz głupotą poprzedniego nestora, a chociaż wciąż tliła się w nim typowa dla niego buta, przemieszana z przekonaniem o własnej niezniszczalności, to były momenty, w których zwyczajnie tęsknił za morzem.
Szumiącym tuż pod jego stopami, na wyciągnięcie ręki; odwrócił się gwałtownie, słysząc za sobą przyspieszone kroki, niemal od razu rozpoznając mieszający się ze świstem wiatru głos kuzyna. Słyszał o jego podróży oraz o tym, że niedawno z niej wrócił, zagraniczne wojaże były zresztą jednym z powodów, dla którego nie mieli jeszcze okazji nadrobić wielomiesięcznych zaległości; czas płynął szybko – ostatnimi czasy niemal przeciekając mu przez palce jak morska woda, i sprawiając, że gubił się w uciekających mu minutach. – Mathieu – odpowiedział mu na powitanie, odwzajemniając przyjacielski uścisk i obdarzając go przy okazji pojedynczym klepnięciem w plecy. Dopiero później zrobił krok do tyłu, żeby przyjrzeć się młodszemu lordowi z (częściowo udawaną) powagą, jakby chciał sprawdzić, czy wszystkie kończyny miał na swoim miejscu. – Dobrze wyglądasz. To wyprawy tak ci służą? – zapytał, podciągając wyżej zniekształcony pojedynczą blizną kącik ust, błyskając tkwiącym pomiędzy zębami złotem. – Przyznam, że poczułem się nieco urażony, kiedy się dowiedziałem, że wybrałeś się w rejs beze mnie, ale rozumiem, że chciałeś się wprawić przed naszą podróżą – dodał, jednak bez powagi kryjącej się między głoskami; powodów z pewnością było więcej, przez ostatnie tygodnie i tak nie mógł ruszyć się z kraju, zajęty sprawami zdecydowanie większej wagi niż oparta na mrzonkach pogoń za zatopionym przed wiekami statkiem.
Małżeństwo z Melisande było jedną z nich. – To wspaniała czarownica – przytaknął w odpowiedzi na słowa Mathieu, odwracając się, żeby przenieść spojrzenie na stalowoszarą, skłębioną powierzchnię wody. Prawda była taka, że o Róży Rosierów był w stanie powiedzieć niewiele więcej; w ciągu ostatnich tygodni ich zdawkowe rozmowy były w najlepszym razie uprzejme, bo choć empatia nie należała nigdy do przymiotów Manannana, to nawet on nie miał problemu z dostrzeżeniem bijącej od niej niechęci. Szanował ją, milcząco godząc się, by tymczasowo schodzić jej z drogi, zajęty poniekąd własną wewnętrzną walką. – Mogę cię zapewnić, że pilnuję, by niczego jej tutaj nie zabrakło. Widziałeś się z nią? Na pewno ucieszyłaby się z twojej wizyty – dodał, spoglądając pytająco na kuzyna zanim zdecydował się na zmianę tematu. – Mam nadzieję, że nie planowałeś już jej zakończyć? Pogoda sprzyja dziś opowieściom, a ja wciąż czekam na twoje sprawozdanie z wyprawy. Każę skrzatowi przynieść butelkę rumu, jedną z ostatnich, jakie przywieźliśmy z Hiszpanii. Wygrałem je w karty u starego kapitana, podobno to jego własna receptura, albo jego babki, w każdym razie – rozgrzewa od środka jak eliksir pieprzowy – zaproponował, przywołując skrzata nim Mathieu zdążyłby mu przytaknąć bądź zaprotestować; nie spodziewał się odmowy, a nawet jeśli – nie miał zamiaru odpuścić kuzynowi tak łatwo.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Taras [odnośnik]26.09.21 19:52
Wizyty Mathieu w Corbenic Castle były coraz częstsze w ostatnim czasie. Zjawiał się na terenach Norfolk nie tylko w sprawach biznesowych, ale również w celach rodzinnych. Nagła decyzja o wydaniu Melisande za Manannana była niespodziewana, ale Mathieu wiedział, że jego droga siostra trafia w dobre ręce. Z Manym łączyła go bliska relacja, nie tylko rodzinna ale również przyjacielska. Wiedział, że to odpowiednia partia dla Melisande i na pewno Travers nie zrobi jej krzywdy, nie będzie przy nim cierpiała i będzie godnie reprezentowała Traversów. To wspaniałe wieści dla obu rodzin, dające im większe możliwości sojusznicze. Dwa silne rody splecione wspólną przyszłością. Mathieu też zapewne pewnie trafi pod nóż i będzie musiał pojąć damą za żonę. Pytanie tylko… czy będzie zadowolony z wyboru ów kobiety? Na razie w jego myślach pojawiała się ta jedna, zakazana, na którą nie powinien był zwrócić uwagi. Odwlekał rozmowę z nią, wyprawa na nieznane wody dała mu wiele do myślenia, a on nie mógł przechodzić obojętnie wobec znaków na niebie i ziemi.
- Wyprawy i wojna tocząca Anglię. – rzucił w odpowiedzi. Wcale nie wyglądał dobrze. Był przemęczony, źle sypiał, miewał koszmary i nawiedzające go dziwne odczucia, spowodowane tym, co miało miejsce w listopadzie. Sądził, że Locus Nihil nie odbije się na jego zdrowiu aż tak, a jednak… demony wyciągnęły po niego swe szpony, nie pozostawiając obojętnym wobec zdarzeń, które miały wtenczas miejsce, a konsekwencje odczuwalne są teraz i zapewne będą jeszcze przez długi czas. Przynajmniej dopóki nie pogodzi się ze swoim losem, a na razie nie był w stanie tego zaakceptować nadal. – Lord Nestor wybrał dla mnie statek i odpowiednią opiekę. Muszę realizować swój plan szybciej, chciałem więc poznać podstawy żeglugi. Żałuję, że nie pod Twoim okiem, ale z pewnością jeszcze udamy się razem w podróż. – powiedział z lekkim uśmiechem, kiwając lekko głową na potwierdzenie swoich słów. Najistotniejsze, aby się rozwijał. Nie miało dla niego znaczenia kto będzie stał za jego nauką, bo liczył się efekt, który zamierzał osiągnąć. Na razie tylko kilka osób poznało jego dalekosiężne plany, ale Manannan z pewnością będzie jedną z nich w najbliższym czasie.
- W rzeczy samej, to wyjątkowa czarownica. – powiedział z lekką nostalgią w głosie. Jeszcze niedawno widział jej uśmiech na korytarzach Chateau Rose, a teraz zamieszkiwała Corbenic Castle i tytułowano ją Lady Travers. Wszystko poszło bardzo szybko, niezwykle sprawnie, a organizacja ślubu była koniecznością. Many na pewno pozna Melisande bliżej, będzie mógł powiedzieć o niej więcej za jakiś czas. Wszystko musiało przychodzić po kolei, a pośpiech nie był w tej sytuacji wskazany. Mathieu miał tylko nadzieję, że jego kochanej kuzynce będzie dobrze w tym zamku. – Jeszcze nie, ale z pewnością ją odwiedzę. – odparł na jego słowa, zaraz przed tym jak Manannan uświadomił go, że jego wizyta w Norfolk nieco się przedłuży. To dobrze, dzięki temu będzie miał okazję porozmawiać z Melisande i dać jej odpowiednie wsparcie. To na pewno nie łatwe, tak z dnia na dzień zniknąć z domu, który zamieszkiwało się od dziecka i rozpocząć zupełnie nowe życie. Wziął głęboki oddech, nie zamierzając się jednak sprzeciwiać.
- Na Brzasku byłem jedynie obserwatorem. Jak już wspomniałem – koniecznością jest, abym choć podstawowo poznał wszystko co dotyczyło żeglarstwa. Udaliśmy się na Barbados, aż do samej Jamajki. Z postojem w Lizbonie na uzupełnienie zapasów. Sprowadzania towarów, ale to z pewnością wiesz, wszak Brzask to część Waszej floty. Muszę przyznać, że wyprawa morska potrafi otworzyć nowe horyzonty, pozwolić spojrzeć zupełnie inaczej na świat… – opowiedział krótko o trasie, celu i powodzie podróży. Dowiedział się tam pewnych rzeczy, obyło się bez większych akcji i atrakcji. Co mogło przydarzyć się statkowi handlowemu! W zasadzie wszystko. – A Twoje morskie przygody? Kiedy znów wypływasz? – spytał, stając obok niego i podobnie jak on – wypuszczając spojrzenie daleko na morze.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Taras [odnośnik]20.02.22 21:42
Nietrudno było wychwycić głębokie zmęczenie, którym podszyty był głos Mathieu, gdy lekkie pytanie doczekało się znacznie cięższej odpowiedzi; zmarszczył brwi, na długą sekundę zatrzymując przenikliwe spojrzenie jasnych oczu na twarzy kuzyna, dopiero teraz dostrzegając, że jego sylwetce w istocie brakowało dawnej energiczności. W pierwszej chwili zrzucił to na karb odbytej niedawno wyprawy, bo tygodnie spędzone na morzu potrafiły porządnie odcisnąć się na niewprawionym ciele i umyśle, wyczerpanie zdawało się sięgać jednak głębiej – odciśnięte w ciemniejszych kręgach pod oczami i w plecach nieznacznie zaokrąglonych w dół, jakby spoczywał na nich niewidzialny ciężar. – Czasami potrzeba potężnego sztormu, żeby oczyścić zatęchłe powietrze. Ale to nie my mu się poddamy – odpowiedział pewnie, nie mając wątpliwości co do tego, która strona miała wyjść z wojny zwycięsko. Przez ostatnie tygodnie zdążył już usłyszeć niejednokrotnie o prowadzonych przez rebeliantów działaniach, część z nich ośmieliła się rozpanoszyć nawet na ziemiach Traversów – ale ich kroki były chaotyczne, pozbawione spójności i konsekwencji; było jedynie kwestią czasu nim rozbiją siły buntowników w pył.
Plan? – podjął, posyłając kuzynowi pytające spojrzenie spod uniesionych brwi. Od dawna już nie mieli okazji porozmawiać dłużej niż kilka minut, niewiele wiedział więc o planach snutych przez Mathieu; nie miał pojęcia, że te związane były blisko z żeglugą, a szczególnie – że wymagały samodzielnego zgłębienia tej sztuki. – Nie mów mi tylko, że chcesz w ten sposób zaimponować damie serca – rzucił trochę zaczepnie, a trochę żartobliwie, starając się wyczytać reakcję z rysów czarodzieja, zaraz potem jednak odwracając się w stronę otaczającej taras balustrady, żeby ukryć własne, targające zakończeniami nerwowymi emocje. Oparł się dłońmi o chłodny kamień, spoglądając w dół – na ścieżkę, na której zaledwie parę dni wcześniej dostrzegł Melisande, wzburzoną po jednej z burzliwych, wstrząsających ścianami zamku kłótni. Przez moment miał ochotę o tym wspomnieć, jednak uderzenie chłodnego, morskiego wiatru zdusiło chwilowy impuls. Nie wiedziałby nawet, od czego zacząć, niezrozumiałość łączącej go z Różą Rosierów relacji piętrzyła się niczym wzburzone fale; zdawkowe słowa były jedynym, na co się zdobył, ze wszystkich możliwych odpowiedzi wybierając tę wymijającą.
Zerknął na Mathieu z ukosa, gdy ten ponownie wspomniał o konieczności poznania żeglarskich tajników, zaraz potem dał się jednak rozproszyć. – Ach! Jamajka – podchwycił, zalany falą wspomnień; wciągnął do płuc powietrze, spoglądając jednocześnie w stronę horyzontu – zupełnie, jakby się spodziewał, że kolejny podmuch wiatru przyniesie ze sobą znajomy zapach piasku i słońca. – Cumowaliście w Port Royal? – zapytał, machnięciem ręki zbywając informację o przeładunku towarów. – Wspaniałe miejsce, trzeba tylko uważać, co kupuje się od tubylców. Raz jeden czarodziej zaproponował mi tytoń do fajki – własnej produkcji podobno, robią go z jakiejś magicznej rośliny, którą zbierają w Górach Błękitnych. Jak go zapaliłem, tak ocknąłem się na Kajmanach – z połową obcej załogi i jakąś mapą z zaznaczoną grotą, podobno ze skarbem. Nic tam nie znaleźliśmy oprócz nietoperzy – dodał szybko, krzywiąc się nieco – ale wciąż mam gdzieś trochę tego tytoniu, jakbyś miał ochotę spróbować – zaproponował całkiem poważnie, odwracając się w stronę Mathieu.
Cichy trzask oznajmił przybycie skrzata, który postawił butelkę rumu i dwie szklanki z grubego szkła na kamiennym stoliku, po czym równie niepostrzeżenie zniknął; Manannan skinął głową w ich stronę, po czym odepchnął się od otaczającej taras balustrady, żeby nalać bursztynowego płynu do obu naczyń, jedną ze szklanek wyciągając w stronę kuzyna. – Chcesz zostać tutaj, czy wschodni wiatr już ci się sprzykrzył? – zapytał; wewnątrz zamku było ciszej i cieplej, a choć jemu samemu nie przeszkadzał chłód morskiej bryzy, to ostateczny wybór pozostawiał swojemu rozmówcy.
W odpowiedzi na pytanie kuzyna, wzruszył ramieniem. – Póki co istotniejsze sprawy trzymają mnie przy brzegu – powiedział, odrywając na moment spojrzenie od czarodzieja i spoglądając w stronę morza; tęsknił za podróżami, ale jednocześnie wiedział, że dopóki sytuacja w rodzinnym kraju nie wróci do normalności, nie odnajdzie spokoju na pokładzie żadnego z okrętów. – Sam zresztą wiesz. Jak się sprawy mają? – zapytał; od jakiegoś czasu łączyło ich nie tylko pokrewieństwo, walczyli o wspólną sprawę – wzmocnioną przez przypieczętowany jego małżeństwem sojusz.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Taras [odnośnik]16.03.22 22:54
Czas beztroski odszedł w zapomnienie miesiące temu, kiedy postanowił zmienić kierunek drogi, obrać nowy kurs i dopełniać swej powinności jako Rycerz Walpurgii. Wszystkie te wydarzenia odcisnęły na nim swoje piętno, nie mógł już patrzeć na przyszłość przez pryzmat młodzieńczej swawoli. Kierowanie się zasadami wyznawanymi przez przodków, podzielając ich poglądy mógł postąpić tylko w jeden sposób. Jedynie we wspomnieniach został tamten czas, a nowe drogi były jedynym słusznym kierunkiem, bez względu na zmiany, jakie musiały zajść w charakterze, otoczeniu i odbieraniu świata. Był innym człowiekiem.
- Ciągnie mnie do morza, w końcu w moich żyłach płynie krew Traversów. – odparł z lekkim, swobodnym uśmieszkiem. Był jednak Różą i robił dokładnie to, co dawał mu los, oddając się swojej pasji do smoków i niebezpiecznych stworzeń. Od dziecka jednak gdzieś tam na granicach świadomości istniała potrzeba kontaktu z morzem, krwi nie dało się wszak oszukać. Nie będzie nigdy jak oni, najznamienitsi żeglarze, którzy znają morskie wody jak mało kto. Jego przygoda z żeglugą dopiero się rozpoczęła, pytanie jak wiele z tych pragnień uda mu się zachować do samego końca. – Chcę wziąć udział w czynnym rozwoju portu w Dover. Lata świetności tego miejsca rozmyły się i zostało po nich jedynie nikłe wspomnienie. – powiedział spokojnym tonem, omiatając wzrokiem horyzont. Wziął głęboki oddech i przeniósł spojrzenie na kuzyna. – Kupuję statek, w przyszłości z pewnością będzie ich więcej, jednak od czegoś muszę zacząć. Nie chcę być jednym z tych, którzy dla własnego widzimisię inwestują w coś, o czym nie mają pojęcia. Stąd moje zainteresowanie żeglugą i wyprawa, w której wziąłem udział. – rozpoczął rzecz jasna od rozpoznania tematu z czysto teoretycznej strony. Czytał, edukował się, w woluminach znajdując odpowiedzi. Poznawanie treści starych książek było jednak niczym w porównaniu do bycia na statku targanego wiatrem na bezkresnej wodzie. – I nie ma to nic wspólnego z damą. – dodał śmiejąc się. Kobieta nie miała nic do tego, to jego plan na zrealizowanie własnego przeznaczenia, na wytyczenie nowych szlaków i wyjście z cienia, w którym tkwił od lat. Inwestycja miała być drobnym początkiem czegoś większego i wspaniałego.
- W Port Royal i wielu innych portach. Przestrzegano mnie przed podejrzanymi towarami, ale chętnie spróbuję tego tytoniu. – stwierdził, a kącik jego ust drgnął w nieznacznym uśmiechu. To musiało być ciekawe doświadczenie, obudzić się w innym miejscu, z ludźmi których się nie znało i mapą skarbu. Wiele przygód omijało zwykłych ludzi, wiele było niezrozumiałe dla tych, którzy nie mieli okazji ich skosztować. Mathieu spróbował, a wolność, którą zaoferowała mu ta podróż, była wybawieniem. Zrozumiał jak bardzo się mylił, jak wiele błędów w ocenie swojej sytuacji popełnił. Zrozumiał, że to, co uważał za słabość wcale nią nie była. Wręcz przeciwnie, brzmię, które nosił było jego nową siłą.
- Jeszcze zatęsknię za tym wiatrem. – odparł, sięgając po szklankę z bursztynowym napojem. – Wejdźmy do środka. – powiedział swobodnie i właśnie tam ruszył wraz z kuzynem. Na Wyspach temperatura była o wiele wyższa niż tutaj, tęsknił za ciepłymi promieniami słońca, ale to tutaj – w Anglii – było jego serce i musiał być na miejscu. – Wiele pracy jeszcze przed nami. Buntownicy wciąż stawiają opór. Nie mogą tkwić w takim stanie rzeczy w nieskończoność, w końcu skończą im się możliwości. – powiedział obracając szklankę w dłoni. – Trzeba odciąć im wszystkie drogi, w końcu sami pojmą, że ich myślenie jest błędem. Sytuacja w Kent jest opanowana. W zamian za wsparcie na wodach cieśniny kaletańskiej oferowałem wujowi swoje wsparcie w Norfolk. Jeśli będziesz potrzebował kompana do podejmowanych działań, możesz na mnie liczyć. – zaoferował się. Obietnicę złożył Lordowi Nestorowi pewien czas temu, jeśli Mannanan będzie potrzebował jego wsparcia, otrzyma je. Norfolk to hrabstwo, w którym przyszła na świat jego matka i czuł się bezpośrednio zobowiązany do ochrony tych ziem. – Mam nadzieję, że to Melisande trzyma Cię przy lądzie bardziej niż wojna. – mruknął puszczając mu oko. Byli młodym małżeństwem, nie oczekiwał cudów, ale wiedział, że jego siostra trafiła w dobre ręce.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Taras [odnośnik]02.04.22 19:48
Nie krył zaskoczenia wywołanego słowami Mathieu, unosząc wyżej brwi i spoglądając na niego z mieszaniną zaintrygowania i rozbawienia, choć to drugie znikło z jego twarzy tak szybko, jak szybko się pojawiło, gdy tylko zorientował się, że wyznanie kuzyna nie było podszyte ironią. – Nie zdawałem sobie sprawy, że krew naszych wspólnych przodków wrze w twoich żyłach tak silnie – przyznał, przyglądając mu się badawczo. O kuzynowskim zainteresowaniu zamorskimi podróżami słyszał po raz pierwszy, odbyta niedawno wyprawa nieco go zdziwiła – ale do tej pory sądził, że stanowiła tylko jednorazowy kaprys spragnionego wrażeń lorda. Rozumiał potrzebę oderwania się od angielskiej rzeczywistości, choć termin wyjazdu wydawał mu się osobliwy; toczyli wszak wojnę, i to wojnę, która trawiła ich własne ziemie – porzucenie wszystkiego innego na rzecz ich obrony stanowiło ich obowiązek, powinność wynikającą z urodzenia.
Zacisnął mocniej palce na kamiennej balustradzie, odruchowo podążając spojrzeniem za wzrokiem Mathieu, jednak kolejna wypowiedź kuzyna sprawiła, że ponownie odwrócił się w jego stronę, jeszcze bardziej zdumiony niż przed momentem. – Nikłe wspomnienie? Macie jakieś kłopoty w Dover? – zapytał. Czy naprawdę nie było go w kraju aż tak długo? Odkąd wrócił, nie zdarzyło mu się zawinąć do portu w Kent, jednak napływające stamtąd wieści świadczyły raczej o tym, że hrabstwo pozostawało pod pełną kontrolą, a port radził sobie tak dobrze, jak wtedy, gdy Manannan wyruszał na poszukiwania zaginionego okrętu. Zmarszczył brwi, sięgając palcami do jednego z ciężkich, srebrnych pierścieni, obracając nim bezwiednie; wieści o planowanym kupnie okrętów rzuciły nieco inne światło na żeglarską wyprawę kuzyna, choć powody tej nagłej zmiany zainteresowań nadal pozostawały dla niego niezrozumiałe. – Planujesz zainwestować we flotę? – upewnił się, pomiędzy głoski wkładając też drugie pytanie, mniej oczywiste, zastanawiając się, jakie było znaczenie tego przedsięwzięcia względem świeżo zawartego sojuszu pomiędzy dwoma rodami. Czy Rosierowie planowali w nieodległej przyszłości uniezależnić się od okrętów, które Traversowie obiecali skierować na wody kanału La Manche? Pokręcił głową. – Wybacz, Mathieu, powinienem ci gratulować – ale wieści, które przynosisz, mocno mnie zaskakują. Sądziłem, że twoją pasją od zawsze były smoki; nigdy bym nie przypuszczał, że zdecydujesz się na porzucenie rezerwatu – powiedział. Wysnuty wniosek wydawał mu się oczywisty, tworzenie złożonej nawet z kilku statków floty stanowiło wyzwanie na lata.
Skinął głową w odpowiedzi na decyzję kuzyna, również zgarniając z zewnętrznego stolika napełnioną dopiero co szklankę oraz butelkę z ciemnego szkła, starając się skłonić myśli do powrotu na brytyjskie ziemie. Wysłuchał krótkiego i raczej ogólnego raportu, który nie do końca przybliżył mu kwestię aktualnej sytuacji na otaczających ich terenach, jednak nim zdołałby zapytać o konkrety, Mathieu powiedział coś, co zmusiło go do zastanowienia, czy niedawna wyprawa nie nadszarpnęła przypadkiem jego pamięci. – Będę wdzięczny za twoje wsparcie kuzynie, ale jeśli chodzi o pomoc w działaniach, które prowadzicie w cieśninie, to Traversowie już się do niej zobowiązali. Na mocy sojuszu, który przypieczętowało moje małżeństwo z Melisande. Z pewnością nie jest to dla ciebie tajemnicą – powiedział powoli, uchylając drzwi prowadzące do jednej z komnat – przestronnego saloniku z szerokim paleniskiem i sporych rozmiarów zegarem, o kilkunastu wskazówkach oznaczonych imionami poszczególnych Traversów. Podszedł do niskiego stolika, żeby zająć miejsce na jednym z wygodnych, skórzanych foteli.
Na komentarz na temat Melisande nie odpowiedział od razu, zamiast tego unosząc do ust szklankę z bursztynowym płynem; zastanawiając się, co Mathieu spodziewał się od niego usłyszeć. Stwierdzenie wydało mu się dziwne, kuzyn wszak musiał zdawać sobie sprawę z tego, że za niedawnym mariażem stała polityka – nie żywione względem jego krewnej uczucia. Nie odwzajemnił swobodnego gestu, przelotnie podciągając jedynie kącik ust. – Do kraju ściągnął mnie obowiązek – i nie opuszczę go, dopóki nie zwyciężymy – odparł wymijająco, odkładając szklankę na blat, choć nie wypuszczając jej z palców; obracając grube szkło to w jedną, to w drugą stronę. – Twojej drogiej kuzynce niczego tu jednak nie zabraknie – zapewnił, prostując się. – A ty? Czy mam oczekiwać rychłego zaproszenia na twój ślub? – zapytał, świadomie spychając rozmowę w nieco innym kierunku.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Taras [odnośnik]03.04.22 11:28
Mathieu przerzucając część swojego zainteresowania na tematykę żeglugi zapoznawał się z wszelkimi informacjami dotyczącymi ich ziem, portów w Kent, które stanowiły dla nich bezpośrednie zabezpieczenie przed ewentualnymi atakami ze strony Cieśniny Kaletańskiej. Jego ruch na szachownicy własnego życia był przemyślaną taktyką, nie podjął decyzji spontanicznie, targany niezrozumiałymi pragnieniami, ani chorą ambicją. Fakt, w pierwszej kolejności jego rozważania na ten temat miały początek w analizie własnego życia i przyszłości jego gałęzi rodu. Tristan był Nestorem Rodu, był i zawsze będzie najważniejszym. Rezerwat pozostawał w jego rękach, to wszystko było jego. Nie czuł w tym ukłucia zazdrości, znal wszelkie zasady i reguły, więc wiedział, że niewiele będzie mógł zmienić. Co nie przeszkadzało w poszukiwaniu własnego punktu zaczepienia, które sprawi, że pozostawi po sobie coś wspaniałego, czemu on sam da początek. Dlatego nie prosił i wsparcie finansowe Tristana z rodowego skarbca. Wszystko zamierzał sfinansować sam, tylko po to, aby coś po nim zostało.
- Nie, nie mamy kłopotów. – powiedział spokojnie, być może Manny źle zinterpretował jego słowa, albo Mathieu użył nieodpowiedniego sformułowania. – Zapoznałem się z historią portów w Kent, z historią średniowiecznego związku portowego, który z pewnością jest Ci bardzo dobrze znany. W porównaniu do poprzednich stuleci, dawnych czasów… to miałem na myśli. Niemniej jednak, Anglia targana jest wojną, a Kent jest dla mnie najważniejszym miejscem. Zabezpieczenie granic nie tylko od strony lądu jest ważne, cieśnina musi być bezpieczna. – wyjaśnił. Statki są ważne, Traversowie wiedzieli o tym doskonale, byli jednym z najważniejszych rodów z morską tradycją. Każdy się z nimi liczył, również i Mathieu, który nie bez powodu zwrócił się do nich o wsparcie, finalnie przypieczętowane małżeństwem. Ta relacja była bardzo ważna, pielęgnowana od lat. Rosierowie nie planowali odstąpić od tego, ani uniezależnić się od floty Norfolk. – Nie porzucam Smoczych Ogrodów. Inwestuję. – powiedział spokojnie, a kącik jego ust drgnął ku górze. Morze jest wspaniałą przygodą, z pewnością jeszcze wiele razy wybierze się w taką podróż, jednak jego miejsce było tutaj, na lądzie. Niemniej jednak, cały ten proces wiązał się przede wszystkim z przejęciem kontroli nad związkiem portowym, ale nie musiał tego mówić głośno. – Poza tym, chcę coś zostawić po sobie. Wierzę, że w przyszłości nasze statki będą się wzajemnie wspierać, chociaż moje kilka okrętów nie będzie się nawet umywać do tego czym dysponuje Norfolk. – stwierdził, wychylając resztkę alkoholu. Wziął głęboki oddech. Byli rodziną, Mathieu wiele na tym korzystał, mogąc uczyć się od najlepszych i liczyć na wsparcie wuja – Lorda Nestora Traversów.
Kącik ust drgnął, kiedy Manny podziękował za wsparcie i nawiązał do sojuszu, który podjęli. Nie będzie analizował czy małżeństwo było efektem rozmów, które osobiście zapoczątkował początkiem jesieni poprzedniego roku. Może kuzyn nie wiedział o pisemnej obietnicy złożonej przez Lorda Nestora, a która była odpowiedzią na prośbę Mathieu. Zawsze z Traversami łączyło go bardzo wiele i relacje rodzinne, przez wzgląd na matkę, uznawał za bardzo przyjazne i wspaniałe. Przyszłość należała do nich i tylko oni będą mogli ją pielęgnować, dążąc do wspólnie stawianych sobie celów.
Pytanie o ślub nieco go zaskoczyło. Po przebojach zeszłego roku i próbie odnalezienia właściwej drogi Mathieu nie chciał nawet o tym myśleć. Ta podróż otworzyła mu oczy, uświadomiła i pozwoliła zrozumieć, zaakceptować własną przyszłość, samego siebie, zrozumieć błędy, które popełnił, a które nigdy nie powinny się wydarzyć. – Nie sądzę, abyś niebawem dostał takie zaproszenie. – odpowiedział, poważniejąc. Nie przepadał za tym tematem, nie lubił o tym rozmawiać i nie musiał się tłumaczyć. W pewnym momencie na pewno znajdzie się odpowiednia kobieta, która zostanie jego małżonka. Na razie jednak los chronił go przed takimi, stąd zapewne dwukrotnie ochronił go przed małżeństwem w ciągu poprzedniego roku. Przynajmniej nic nie ugodziło w jego dobre imię.
- Znasz Kennetha Fernsby? – spytał, zmieniając temat. – Pływa na Brzasku. Wiesz coś więcej na jego temat? – dopowiedział, przesuwając wzrok na kuzyna. Fernsby nie dość, że zajmował się niespecjalnie legalną formą handlu, to jeszcze podczas wyprawy powiedział coś, co warte było jego uwagi i zastanawiające. Zanim porozmawia jednak z matką, musiał zaczerpnąć więcej informacji.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Taras [odnośnik]10.04.22 15:50
Cinque Ports – przytaknął, wysłuchując uważnie dalszych słów Mathieu; historia średniowiecznego związku portowego nie była mu obca, tak samo, jak obce nie były mu powzięte z inicjatywy Rosierów działania mające na celu przejęcie kontroli nad wchodzącymi w jego skład miastami – poniekąd będąc jednym z powodów, dla którego wuj nakazał mu powrót do ogarniętego wojną kraju. Uniósł brew, przyglądając się kuzynowi z konsternacją, nie do końca pewien, dlaczego opowiadał mu o tym tak, jak gdyby miało to stanowić dla niego nowość – być może jednak nie ze wszystkimi ustaleniami był zaznajomiony. – Sądziłem, że prace nad zabezpieczeniem cieśniny już trwają? – zauważył, zastanawiając się, czy Mathieu miał na myśli przedsięwzięcie inne niż to nadzorowane przez lorda nestora. – W przyszłym miesiącu planuję udać się do Hastings, upewnić się, że administracja portu pozostanie lojalna właściwej stronie i wesprze Rycerzy Walpurgii. Znam tamtejszego zarządcę – wspomniał, choć informacja o jego znajomości z Jermainem Mouettem stanowiła pewnego rodzaju niedopowiedzenie; w rzeczywistości łączyła ich historia równie intensywna co burzliwa, liczył jednak na to, że w obliczu wojny stary wilk morski puści w niepamięć zaciągnięte długi i niewyrównane rachunki.
Słuchając o śmiałych planach zainwestowania w prywatne okręty, milczał przez dłuższą chwilę, nie do końca wiedząc, czy powinien uświadomić kuzyna, że porywał się w pojedynkę na coś, co wymagało nie tylko ogromnych pokładów galeonów i zaangażowania, ale też doświadczenia, którego młodemu lordowi brakowało. Rozwijanie floty nie kończyło się na zakupie statków; zdobycie sieci handlowych kontaktów wymagało czasu i budowanej przez pokolenia reputacji, a przetarcie morskich szlaków trwało jeszcze dłużej. Traversowie robili to od setek lat, kreśląc mapy i studiując magiczne, przebiegające głęboko pod powierzchnią prądy, wykorzystując magiczne wiry i odnajdując zapomniane wyspy, przeciwstawiając się czarodziejskim sztormom i dzięki pielęgnowanej od wieków sztuce transmutacji umacniając własne okręty. Swoich tajemnic strzegli zazdrośnie, dumni z nich tak samo, jak dumny był Manannan; z drugiej strony – rozumiał potrzebę sięgania po więcej, spoglądania w przeszłość jaśniejszą i wspanialszą; sam wszakże spędził kilka lat swojego życia na pościgu za mitycznym statkiem, wierząc w to, że kiedyś będzie mu dane go odnaleźć. – Hm – mruknął jedynie, na znak, że słucha, jednocześnie unosząc do ust szklankę z alkoholem i wychylając ją do dna. – Liczę więc, że kiedyś będzie nam dane pożeglować wspólnie na krańce oceanów – powiedział, odstawiając szklankę na stół i sięgając po butelkę, by dolać rumu zarówno sobie, jak i kuzynowi.
Stanowcza odpowiedź sprawiła, że rzucił w stronę Mathieu zaskoczone spojrzenie, nie drążył jednak dalej tematu ożenku. – Fernsby? – powtórzył, marszcząc brwi; nazwisko niewiele mu mówiło, nie znał osobiście wszystkich marynarzy pływających pod ich banderą, większość czasu spędzając w towarzystwie własnej załogi. Kapitan oraz pierwszy oficer Brzasku nie byli mu obcy, reszty wymienić nie byłby w stanie – zwłaszcza, że parę ostatnich miesięcy spędził z dala od angielskich ziem. – Nie wiem o nim zbyt wiele – przyznał, kręcąc głową, spoglądając jednak na kuzyna badawczo; zainteresowanie zwyczajnym żeglarzem wydało mu się osobliwe. Osunął się niżej w fotelu, opierając się wygodniej na jednym z podłokietników; kołysząc lekko trzymaną w dłoni szklanką. – Dlaczego o niego pytasz? – zapytał wprost, coraz bardziej zaintrygowany. Wiedział, że Mathieu spędził na pokładzie Brzasku sporo czasu, nie spodziewał się jednak, że młody lord, przebywając pod opieką kapitana, poświęcał czas na poznawanie pracujących na statku marynarzy.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Taras
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach