Wydarzenia


Ekipa forum
Karczma "Na samym dnie"
AutorWiadomość
Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]16.01.17 14:43
First topic message reminder :

Karczma  "Na samym dnie"

★★
Podobno nie jest to pierwszy przybytek postawiony w tym konkretnym miejscu. Poprzednie wersje siedliszcza w - jak zwykle - nieokreślonych warunkach spłonęły. Aktualny dobytek prezentuje się w formie piętrowego, nieco wypłowiałego budynku. Kolory układanej dachówki z danej czerwieni, zmieniły się w brunatną płaszczyznę, przecinaną skrawkami ułamanego bordo.
Cały dół okolony wysuniętym, drewnianym gankiem i znajdującą się tuż przy ścianie - stajnią. Nie dziwne zjawisko, gdy zrozumie się mentalność mieszkańców wsi, w dużej mierze hodowców. Wejście jest szerokie, otulone ciężkim podparciem bali. Zdecydowana stylizacja, albo na całkiem dawniejsze czasy, albo - zwyczajny praktycyzm właścicieli.
Całość kompleksu mieści się w kilku rozlokowanych pomieszczeniach. Największa z sal, otwierającą się tuż po przekroczeniu drzwi wejściowych, stanowi główny przybytek. Szeroko rozstawione ławy i całkiem wygodne, jak na okoliczności siedziska. W kątach zadbano o mniejsze stoliki, zapewne z myślą o gościach odludnych. W centrum, tuż przy wysokim barze, znajduje się kominek, zazwyczaj raźno trzaskający i to niezależnie od pogody. Jakiś czas temu karczma przeszła w ręce czarodziejów, gdy poprzedni właściciele postanowili zbiec ze stolicy.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:51, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]14.02.17 22:18
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością


'k100' : 67
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]15.02.17 8:47
Burza odeszła, choć wciąż raz po raz niebo rozświetlało się odległymi błyskami. Spoglądał w dal, zaciągając się świeżym, podeszczowym powietrzem, którego zapach najzwyczajniej lubił. Wydawał się oczyszczający, niósł ze sobą pozorny spokój, ale jednocześnie zacierał wszystkie ślady, tak jak deszcz, który rozmył ziemię, pozostawiając w niej głębokie kałuże.
Podążając za Vitalijem, przystanął w końcu, aby utkwić wzrok Samaelu, który zaabsorbowany czymś uciekł dokądś myślami. Sam spojrzał w stronę nieba. Wciąż zachmurzone, pociemniałe od gęstych, napęczniałych deszczem chmur, zza których biło światło księżyca. Gwiazdy tej nocy nie wskażą mu drogi.  Zaciągnął się świeżym, przyjemnym powietrzem, które niosło ze sobą obietnicę spokoju i ciszy. Ale tak jak i deszcz, poburzowe powietrze zacierało za sobą wszystkie ślady obecności innych. Wyciągnął różdżkę przed siebie i rozejrzał się uważnie, czując się spokojniej, gdy Samael zajął się jego ojcem. Nie miał wglądu do rany, ale lepkość na ubraniu Vitalija świadczyła o tym, że mogła być rozległa, a dalszą utratę krwi mogła powstrzymać tylko interwencja uzdrowiciela. On sam skutecznie ignorował własny dyskomfort. Rana na głowie pewne już skrzepła, a koszula przykleiła się do jego pleców trwale i przestała go uwierać.
Zostawił ich kilka kroków za sobą, wchodząc w głębokie błoto, które szybko zbrudziło jego potargany płaszcz. Dzięki światłu z różdżki dostrzegł w nim coś zadziwiająco oczywistego. Wśród nierównych wyrw w ziemi i dziur wypełnionych brudną wodą dostrzegł równe linie, które wskazywały tylko jedno. Szybko przypomniał sobie o wizji, o huku kopyt, trzasku kół pędzącego powozu. Pochylił różdżkę, by podążyć za śladami wzrokiem, a następnie ruszył w prawo po powoli zapadających się koleinach. Szedł dalej, oświetlając sobie drogę, a ziemia wydawała się twardsza, gdyż ujrzał na niej to, o czym chwilę wcześniej pomyślał. Chciał stwierdzić, że to niemożliwe, aby to coś istniało naprawdę, lecz przecież trzecie oko nigdy się nie myliło. To jedynie wyobraźnia i opowiadane historie podpowiadały istnienie demonów, lecz przecież umysły mugoli były zbyt ciasne by pojąć nawet istnienie magii. To, czego doświadczali też nią było. Inną, może czarnomagiczną, nieznaną, ale wciąż możliwą do zrozumienia. Z każdym kolejnym krokiem ból głowy nasilał się, pulsując irytująco w skroniach. Ale to pozwalało mu wierzyć, że się zbliża, a utracony kontakt z Obecnością jest możliwy do odbudowania.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Karczma "Na samym dnie" - Page 8 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]15.02.17 8:47
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością


'k100' : 59
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]18.02.17 1:46
Koleina w błocie była na tyle wyraźna, by zobaczyć ją nawet pomimo ciemności. Woda zebrana w niewielkim, regularnym strumieniu okazała się śladem po kołach, gdy tylko Ramsey oświecił ją swoją różdżką. Bez większego problemu mogłem nawet stwierdzić, skąd i w którą stronę zmierzał powóz. To jego stukot pewnie słyszałem w karczmie zanim magia spowodowała jej wybuch. Spojrzałem na Samaela milczeniem jednak przyjmując jego słowa. Zastanawiałem się już od jakiegoś czasu, czym może być to coś groźniejszego. Zwłaszcza po tym, co powiedział Ramsey. Ukłucie niepokoju wracało do mnie za każdym razem, gdy myślałem, czego ofiarą mogą być stworzenia. Albo kogo. Ciemność zazwyczaj nie brała się znikąd. Jakkolwiek ją rozumieć, dosłownie czy bardziej metaforycznie jak czarną magię. Nie pytałem, nie byłem pewien czy dostanę konkretniejszą odpowiedź, a prędzej czy później pewnie i tak przyjdzie mi się dowiedzieć. Kolejne słowa Samaela zatrzymały mnie jednak, choć gotów już byłem ruszyć dalej. Avery wyglądał źle. I mówiłem to ja, człowiek, który widział jak wybuchały mu gałki oczne. W jego wzroku było coś niepokojącego. Na tyle, że gdy uniósł różdżkę ledwo powstrzymałem się przed podniesieniem swojej. Jego słowa, niedokończona prośba, przywołana z trudem córka zadziałały jak hamulec. Cokolwiek kierowało obecnie Samaelem nie było zwrócone przeciwko mnie. Potrzebował mojej pomocy. Choć nie miałem pojęcia, czemu teraz, czemu mojej. Wyglądało jednak na to, że dziwna magia podziałała nie tylko na Ramseya. Avery zdawał się być w zupełnie innej rzeczywistości, jakby spotkał własnego bogina.
- Jeżeli ona tu jest, - spróbowałem uchwycić jego spojrzenie - znajdziemy ją.
Nie miałem pojęcia, czemu w ogóle miałaby się tu gdzieś błąkać mała arystokratka w różowej sukieneczce.
- Pomogę ci - w końcu kim byłem, żeby zostawiać małe dzieci na pastwę czegoś takiego? Miałem nadzieję, że moje zapewnienie pozwoli Samaelowi się uspokoić. Wolałbym, żeby nie rzucał kolejnych zaklęć uzdrowicielskich w takim stanie. Mimo wszystko.
- Chodź - poklepałem go po plecach ruszając za Ramseyem. Cokolwiek ścigaliśmy, gdziekolwiek szliśmy, to był nasz jedyny trop.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
pozdrawiam i wielbię mój wiek, mego stwórcę i mistrza
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]18.02.17 1:46
The member 'Vitalij Karkarow' has done the following action : rzut kością


'k100' : 73
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]19.02.17 15:58
Noc wydawała się długa. Zbyt długa? Ciemność otulała na tyle mocno, że tylko blask lumosa z różdżki, którą dzierżył Ramsey, pozwalała na dostrzeganie czegoś więcej, ponad instynktowne wrażenia.
Zaklęcie Samaela skutecznie zatamowało krwawienie na twarzy Vitalija, który mógł poczuć ulgę. Zdążył utracić sporo krwi, ale zasklepiona rana stanowiła największe zagrożenie. Zakażenia nigdy nie należały do przyjemności...
Ramsey wędrował na czele waszej niewielkiej drużyny. Śliskie błoto i kałuże utrudniały szybkie poruszanie, a brudne, klejące się do butów i nóg plamy, powoli zajmowały coraz wyższą powierzchnię. Jednak bez kłopotu odnajdowaliście coraz wyraźniejszy ślad wiodący daleko poza granice karczemnej posesji. Zostawiliście za sobą mugolską siedzibę i przerażonych (żywych jeszcze?) ludzi. Wasz cel - czymkolwiek był - poruszał się zastraszająco szybko, a wy - powoli wkroczyliście na skraj przerzedzonego lasu z błotnistą, zdecydowanie wyboistą ścieżkę, prowadzącą w głąb. Po obu stronach drogi rosły drzewa, które na wiosnę zieleniły się, chociaż wy - spoglądaliście na niewyraźne, kołyszące się na wietrze kształty gałęzi i konarów.
Vitalij zatrzymałeś się na krótki moment tuż na granicy leśnej ścieżki. Wzrok zdążył się przyzwyczaić do ciemności na tyle, by zareagować wystarczająco szybko, gdy jeden z cieni (zdawało się, że to tylko drzewo?) - powoli ruszył się, przesuwając się w bok. Coś podobnego zdarzyło się obok, ale cień wcale nie przypominał wykrzywionej w łuk sylwetki. Karłowate, raczej podłużne coś - sunęło w waszą stronę. I jeszcze jedno. Tuż obok jednego z większych drzew i wielkiego kamienia?, opierając się o pień stała (chowała się?) drobna sylwetka.
Ramsey, ty zwróciłeś uwagę na coś zupełnie innego. Błoto było wszędzie i prawdopodobnie nie byłoby nic dziwnego w tym, że droga, którą wędrowaliście, była go pełna. Tylko, czy...czy błoto mogło się poruszać? W niektórych miejscach, na granicy ścieżki i lasu - ziały czarne, lekko srebrzyste plamy, zdecydowanie ciemniejsze niż ziemia. I niektóre z nich poruszyły się, jakby pod ich powierzchnią coś się znajdowało. Pulsowanie i ból głowy stawał się chwilami nie do zniesienia, ale miałeś wrażenie, że w twoim umyśle znowu ktoś próbuje się pojawić. czułeś jakby "swędzenie", którego nie mogłeś podrapać. Mogłeś jednak spróbować na nowo złapać nić. Jeśli tylko chciałeś.
Samael, ty zamykałeś pochód i znajdowałeś się najdalej od źródła delikatnego światła. Szukałeś śladów małych stóp, ale błoto kryło więcej niż byś chciał. Podniosłeś wzrok w ciemność jeden ze stron, a twój wzrok napotkał zarys niedużej postaci i jasnych włosów, tuż przy drzewie.

Vitalij rzucasz kością tylko jeśli czarujesz, atakujesz, wychodzisz poza ścieżkę lub wykonujesz inną akcję zgodną z mechaniką gry.
Ramsey rzucasz k100, ale z deklaracją, czy skupiasz się na obecności (+silna wola), czy wykonujesz inną akcję. Pamiętaj, że twój lumos wciąż działa, jeśli będziesz czarował - światło zniknie.
Samael - rzucasz k100 jeśli próbujesz czarować lub wyjść poza ścieżkę, którą do tej pory podróżowaliście.

-5 do rzutów posiada tylko Ramsey

Piszecie już w tej lokacji.

Na odpis macie 48h
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]18.11.20 19:39
28 sierpnia

Była perfekcjonistką. Zakładała wyłącznie zwycięstwo, los idealnie układający się pod jej śmiałe żądania. Rzadko prosiła, a już na pewno nigdy nie błagała. Nauczyła się dawno temu, że jeśli coś ma być zrobione, to zwłoka jest najgorszym punktem planu. Otrzymali zaufanie i to nie byle jakie. Powierzono im ważną sprawę, im wiernym, zaangażowanym, choć niezbyt jeszcze sprawdzonym sługom Czarnego Pana. Płynęła w niej czysta krew, nosiła nazwisko, które znaczyło o wiele większą siłę, niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Członkowie rodziny Macnair udowadniali to każdego dnia, Irina zamierzała ich wspierać, dobrze wiedząc, która ze stron miała rację i której należało się trzymać, by wypełniły się własne ambicje. By racje pełnoprawnych, nieskalanych szlamem czarodziejów mogły się ziścić. Tajemnice były zaszczytem, otwierały się przed nimi coraz szerzej bramy Rycerzy Walpurgii. Nie było więc mowy o porażce, nie bez przyczyny wezwano właśnie ich. Z dumą obserwowała, jak mrok i brudna krew przelewają się przez ulice Londynu. Zadeptywała martwe resztki, dobrze wiedząc, że to jedyna droga. Musieli być wszechmocni, potężni, ale i piekielnie przekonujący. Ostatecznie istniały strony, które próbowały wmówić wszystkim wokół, że nie istnieje dla nich rozpalający się od stolicy przez cały kraj konflikt. Cóż za nieroztropność, cóż za niemożliwa ignorancja. Jednych należało przestraszyć, drugich przekonać, a trzecich zabić. Nikt już nie poprowadzi sprawy szlam, nikt nie zdoła zdusić mocy Czarnego Pana. Nikt. Niemniej byliby głupcami, lekceważąc zupełnie działania tych żałosnych buntowników. Potrzebowali kolejnych sojuszników, sprzyjających im twarzy i mocy zdolnej iść wspólnie z nimi przeciwko zdradzieckiej krwi. Niepewni czekali, aż w końcu sami wpadali w ich objęcia. Wystarczyło jedynie wskazać właściwą drogę, złożyć obietnicę, wspierać wykluczone, jakże nierozumiane wilcze karykatury. Lord Voldemort to gracz, doceniał i pojmował potęgę drzemiącą w tych bestiach. Te mogły stać się nieocenionym wsparciem, mogły realnie zagrozić wszystkim przeciwnikom w zamian za niemożliwą wręcz akceptację, docenienie, na które świat czarodziejów zdawał się nigdy nie być gotowym. Błąkające się po kraju wilkołaki mogły być pewne, że wkrótce odnajdą miejsce u boku najpotężniejszego czarnoksiężnika. O ile podejmą słuszne decyzje.
Karczma na przedmieściach Londynu to tylko kolejny krok. Obrzydliwe gniazdo, które należało zniszczyć, ale przedtem musieli kogoś odnaleźć. Człowiek, alchemik, informator. Zagadka, która mogła jawnie przysłużyć się Rycerzom Walpurgii. Chciał czy nie – pójdzie z nimi i z uśmiechem na ustach przedstawi całą swą wiedzę. Najchętniej weszłaby tam od razu i rozszarpała ohydnych niemagicznych, ale nie tak mieli postąpić. Ona i Friedrich, ten zły chłopiec, towarzysz i poplecznik mrocznych mocy. Groźny kompan.
– To musi być to – rzuciła do niego, wychwytując już z oddali ponure ściany pozornie zapomnianego lokalu. – Kiepska kryjówka. Jeśli nie są aż tak głupi, to dobrze ją zabezpieczyli – stwierdziła, zerkając na Schmidta.
Jak na kobietę, szła szybko, sprawnie, ciężko byłoby posądzić ją o motyle kroki i drżenie kolan. Podarowała sobie spódnicę, dobrze wiedząc, że spodnie będą o wiele wygodniejsze. Czerń sama w sobie pozostawała przyjemna. Mogli spodziewać się walki. Nie wiadomo, co za szczury chowały się tam po kątach. Ale może właśnie od tego powinni zacząć. Od obserwacji, od cichego spoglądania i domieszki trudnej cierpliwości. Przystanęła, kiedy kilkadziesiąt metrów dzieliło ich od karczmy. Samo dno, tak?  Jak z nią skończą, pozostanie tu kompletne pogorzelisko. Powinni objawić swoje oddanie, wysłano ich tu samych, niezbyt jeszcze doświadczonych, świeżych, ale to wcale nie oznaczało, że byli słabi. Wręcz przeciwnie, Irina dawno przestała czuć się jak mdła dziewucha, zerkająca z przestrachem z boku na bok. Wiedziała, co robi. I wiedziała też, że nie będzie tak wspaniałej inicjatywie przyglądać się z gniazda tchórzy. Czarny Pan ich inspirował, pozwalał stać się częścią wielkiego dzieła. A jego zasięgi tylko rosły.
Podejrzliwie rozejrzała się po otoczeniu. W pobliżu mogły być pułapki, niewiadomi strażnicy i inne niespodzianki. Jeśli informacje, które posiadali, się potwierdzą, to w opuszczonym budynku chowała się całkiem spora grupa brudnych zuchwalców.
– Sprawdźmy okolicę – zaproponowała, dobrze wiedząc, że nie mogli na razie zbliżyć się aż tak. Musieli działać w sposób przemyślany i mieć na uwadze ewentualnych szkodników z różdżką w łapie. Nierozsądną bandę kretynów głodnych bolesnych wrażeń.
Winni znaleźć dobre punkt obserwacyjny i upewnić się, że nie pchają się prosto w ramiona porażki. Błędy zbyt zachłannych nowicjuszy już jej się nie przytrafiały. Czy aby na pewno? Domyślała się, że Friedrich już zdołał wyłapać wygodny, osłonięty kawałek otoczenia, który pozwoli im zebrać jak najwięcej informacji bez zbędnych oczu i uszu.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]20.11.20 16:19
Wolał pracować w samotności.

Nigdy nie należał do czarodziejów, którzy umieli współpracować. Zbyt małomówny, zbyt zamknięty w sobie, zbyt często sięgający po przemoc, celem rozwiązania problemów. Najlepiej pracowało mu się w samotności, polegając jedynie na swoich umiejętnościach oraz doświadczeniu. Nie każdy był dobrym myśliwym; nie każdy potrafił odpowiednio tropić oraz oczekiwać na odpowiednią okazję i wyłapując detale otoczenia. Nie zawsze jednak mógł być samotnym wilkiem. I taki dzień wypadł na misję, przydzieloną mu przez dawnych, szkolnych znajomych. Wbrew pozorom w ideę czystości krwi wplątany był od dawna, jeszcze gdy znajdował się w Slytherinie. Później działał z daleka, umożliwiając dawnym znajomym zdobicie przedmiotów bądź informacji, których nie dało się zdobyć w Anglii. Współpraca odpowiednia, zwłaszcza biorąc pod uwagę kontakty jakie posiadał w ojczystej Austrii. Teraz był tutaj, własnoręcznie eliminując szlamy. Zapewne sprawniej, niż większość innych sojuszników.
Zlecenie zdawało się być podobne do wszystkich innych zleceń, z tą niewielką różnicą, iż najlepiej byłoby gdyby alchemik nie umarłby od razu, wpierw dając im odpowiednie informacje… A jeśli nie, Schmidt będzie musiał zabrać je siłą. Nie był pewien, czy wyznaczone mu towarzystwo jest odpowiednie, lecz wszelkie wątpliwości musiały pozostać w jego głowie.
Otto dumnie kroczył koło nogi Friedricha, nie spętany żadną smyczą, zbyt posłuszny i zbyt przywiązany do właściciela aby próbować w jakikolwiek sposób uciec. - No. - Rzucił z odrobiną drwiny w głosie. To z pewnością było to, nie było innej możliwości - Schmidt, mając wprawę w podobnych zleceniach, już wcześniej rozpoczął poszukiwania odpowiednich informacji, jakie pomogłyby im wypełnić zlecone zadanie. - Rzadko wychodzisz ze swojej trumny, co? - Mruknął, coraz bardziej czując, że wolałby inne towarzystwo. A to zapewne było spowodowane głównie faktem, iż nie przywykł do polowań z kimś innym niż pies.
Schmidt nie dał jej iść w byle jaką stronę. Dłonią wskazał kierunek, w którym jego oczy wypatrzyły odpowiednie miejsce do obserwacji - pełne zarośli, ukazujące wejście do karczmy lecz będące w takiej odległości, aby nikt wychodzący z budynku nie miał okazji ich ujrzeć.
A gdy znaleźli się na odpowiednim miejscu, Otto przysiadł przy właścicielu, a sam Friedrich przykucnął, ciągnąc ze sobą Irinę w dół. - Unikaj szybkich ruchów i staraj się nie wychylać. - Rzucił cicho, nie będąc pewnym czy Irina miała doświadczenie w ukrywaniu się oraz dłuższych obserwacjach. Braki mogły okazać się zgubne, a on nie miał najmniejszego zamiaru ryzykować niepowodzeniem misji.
- Znasz się na zaklęciach obronnych? Wiesz, co powinnaś rzucić? - Spytał szeptem, w jego głosie nie słychać jednak było pretensji. Zwykłe, suche pytania spowodowane tym, iż nie miał pojęcia jakie umiejętności posiada kobieta. Współpracowali ze sobą po raz pierwszy, nie wiedział, na co było ją stać ani jakie zaklęcia znała. Abspectus - Rzucił zaklęcie, magia jednak zdawała się go nie usłuchać. Przeklęta Anglia. Przeklęte miejsce przepełnione szlamami. Niezadowolenie przemknęło przez męską twarz. Ostrożnie wypuścił powietrze z ust, kątem oka zerkając na towarzyszącą mu czarownicę. Jeśli za niego zakpi, zapewne misja nie dojdzie do skutku. Schmidt nie znosił wytykania błędów zwłaszcza przy rzeczach tak niestabilnych, jak magia.
- Homenum Revelio. - Spróbował ponownie, tym razem innym zaklęciem, chcąc sprawdzić ile osób mogło znajdować się w okolicy oraz w samej karczmie. Istotna informacja, która miała wpłynąć na dalsze powodzenie ich zadania. Musiał doskonale wiedzieć, z iloma czarodziejami przyjdzie się im mierzyć. A Oko Ślepego, zdobiące jego dłoń, nie wskazywało sylwetek przez kamienne ściany.



Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]20.11.20 16:19
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 93
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]21.11.20 18:38
Oczywistym było to, że Czarny Pan przyciągał mocne charaktery i wybitne umysły. W ich kręgach nie brakowało miejsca dla płaczliwych gówniarzy i jednostek całkowicie nijakich. Werbowano tych, którzy mogli coś wnieść, którzy swą wiedzą i umiejętnościami oferowali wsparcie. Choć żadne z nich niespecjalnie dążyło do integracji, Irina nie zamierzała pozwolić sobie na żaden grymas czy lekceważenie przydzielonego kompana. Razem stawali się mocniejsi i trudno było ten fakt ignorować. Niespecjalnie uderzyła ja więc zaczepka zaserwowana przez szmalcownika. Zupełnie pewien uśmiech wkradł się na jej usta. Raczej trudno było ja wyprowadzić z równowagi. Daleko jej do furiatki, jeszcze. – Istnieją powody, dla których warto ją opuścić i takie, dla których warto jej nie opuszczać wcale. To wciąż najlepszy biznes w czasie wojny – odpowiedziała ze spokojem, z chłodną powagą. Dobrze wiedział, o czym mówiła. Byli tu, prawda? W imię Czarnego Pana mogła porzucić na kilka chwil pogrzebowe powinności. Po powrocie zastanie stos trupów, ale te akurat były bardzo cierpliwe i nie zakłócały jej spokoju przesadzonym gadulstwem. Fried też nie, na jego szczęście. Mieli się skupić.
Obecność psa była zaskoczeniem, ale nawet jej się to spodobało. Wyłapała wieź miedzy właścicielem i kudłaczem, wyraźne posłuszeństwo. Igorowi obiecała psidwaka, ale nie zniosłaby rozpieszczonego psiska demolującego całą domową rzeczywistość. Nie ten rodzaj chaosu ją kręcił. Zastanawiała się, co takiego robił z tym psem, że pozostawał w pełni oddany. Albo raczej: jak to zrobił. Zapyta go. Może kiedyś. Teraz nie miała czasu na tak marginalne pogawędki.
Skinęła głową, kierując się prosto w dzicz. Kamuflaż z chwastów i paru przypadkowych badyli nie musiał jej się podobać i być specjalnie przyjemny. Miała tylko znieść bezruch, który zapewni im dobry wstęp i pozwoli wejrzeć głębiej, wycisnąć z cichej karczmy jeszcze więcej sekretów. Obserwować. Przykucnęła, słuchając faktycznie jego wskazówek. Był zaprawiony w tego typu akcjach, nie miała wątpliwości. – Potrafię tkwić w bezruchu – potwierdziła ciszej. Setki pogrzebów przestanych w smutku, powadze i zupełnym spokoju wyrobiły w niej pewne odruchy. Miała czuwać, ale i być niewidoczna, zupełnie jak drzewo, zupełnie jak ktoś, kogo nie ma przy opłakujących delikwenta krewnych. Między jednym i drugim zadaniem nie było wielkiej różnicy. Przyczajeni mogli dać sobie chwilę na zaklęcia i przygotowanie się do kolejnych kroków.
– W innym wypadku by mnie tu nie było – odpowiedziała sucho, nieco zirytowana tym, że ośmielił się o coś takiego zapytać. Musiał mieć o niej raczej kiepskie zdanie. Prowadziło ją jednak doświadczenie. Dokonywała w przeszłości rzeczy, o jakie z pewnością jej nie podejrzewał. A jednak. Jeśli chcesz obcować z ciemnymi mocami, musisz się również przed nimi bronić. Kontrola bywała ważniejsza od paru ostrych błyśnięć różdżki. – Osłońmy się. Salvio Hexia wypowiedziała, krótko po tym, kiedy wybrzmiały słowa jego pierwszego czaru. Znała zawodność magii, jej kaprysy niekiedy odczuwali i ci najwięksi. Przejmowanie się nieudaną próbą tylko niepotrzebnie rozpraszało. Magia zdawała się aż za bardzo prześwietlać jej myśli. I jej nie wyszło, przez co miała ochotę zakpić dla wspólnego niepowodzenia. Ponownie jednak wypowiedziała inkantację. Drętwa różdżka nie usłuchała, a Irina zmrużyła oczy w zastanowieniu. – Może już coś nas blokuje – zasugerowała, przekręcając głowę, by objąć Schmidta spojrzeniem. Coś tu wyraźnie nie grało, albo byli parą żałosnych czarodziejów. Czarny Pan nie tego oczekiwał. Zasługiwali na potęgę magii w przeciwieństwie do szlam. Powinni dać sobie chwilę i obudzić moc. Wyłożenie się na tym punkcie zasługiwało wyłącznie na pogardę. Gdy jednak mężczyzna sięgnął po kolejny śledzący czar, otworzyła usta: – Co widzisz? – zapytała krótko. Nie mogła zignorować przeczucia, nie mogła zaprzestać na dwóch niespecjalnie imponujących podejściach. Przemyślała to szybko. Salvio Hexia nie było im aż tak potrzebne. Nie zamierzali się tu chować w nieskończoność. Mieli ocenić ryzyko i wkrótce uderzyć. Co więc na nich czekało? – Carpiene – wymówiła ostrożnie, dokładnie. A może tak. Może coś właśnie wisiało w powietrzu.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]21.11.20 18:38
The member 'Irina Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 18
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]23.11.20 18:52
Dziwny pomruk opuścił jego pierś, gdy usłyszał odpowiedź na swoje słowa. Friedrich Schmidt posiadał swój własny język składający się z pomruków oraz wzruszeń ramionami; język pozwalający mu omijać zbędne pogawędki bądź wtrącenia wymagane przez konwenanse. Nigdy nie przepadał za długimi rozmowami bądź wdawaniem się w monologi. Wolał obserwować, słuchać oraz wyłapywać informacje, które mogły przydać mu się w późniejszych działaniach.
Misja zlecona przez dawnych znajomych ze szkoły; przez innych Rycerzy Walpulgii również zdawała się nie współgrać z przyjemnymi pogawędkami. Schmidt czuł się, jakby szedł do pracy. A to oznaczało pełne skupienie na zadaniu, jakie zostało im przydzielone. I wszystko miało dzielić się jedynie jednym, niewielkim szczegółem - zakończeniem. Zwykł mordować ofiary. Za pomocą zaklęć bądź gołych rąk, skręcał karki i odcinał głowy, by zebrać za nie nagrody. Tym razem, alchemik jakiego mieli porwać miał być cały oraz zdrowy. Niestety.
Skinął głową, słysząc jej słowa. Dobrze, bardzo dobrze. Przynajmniej nie zwróci na siebie zbyt wielkiej uwagi, gdy będą obserwować okolicę. Kolejna jej wypowiedź sprawiła, że mężczyzna wywrócił teatralnie zielonymi ślepiami. Na Merlina, jak on nie znosił współpracy.
- Nie znam twoich umiejętności. - Odpowiedział równie sucho, co i ona. Nigdy nie przyszło im walczyć ramię w ramię; nie wiedział, jakiej magii używa najczęściej, nie znał jej słabości oraz mocnych stron. Działali po omacku, dopiero poznając swoje umiejętności.
I ich obu magia zdawała się zawodzić. - Pole antymagiczne? - Mruknął cicho, rozważając, co mogłoby sprawić, że magia nie chce z nimi współpracować. Nie sądził, aby poranione szlamy były na tyle silne, aby wyczarować wspomniane zaklęcie. Irinie zaklęcia nie wychodziły w ogóle, jemu jednak w końcu udało się rzucić odpowiednią inkantację, przekreślając wcześniejsze podejrzenia.
Zielone ślepia uważnie przyglądały się karczmie, wyłapując jasne plamy będące ich dzisiejszymi przeciwnikami. Uważnie zliczył wszystkie sylwetki, próbując wyczuć ich położenie w zamkniętej karczmie, której rozkładu pomieszczeń jeszcze nie miał okazji poznać. Szkoda, wielka szkoda. Ostrożnie przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą, aby przybliżyć się do postaci Iriny.
- Piętnaście sztuk. Dziesięć dorosłych, piątka dzieci. Cztery dorosłe figury i jedno dziecko na parterze, reszta na piętrze. Może dałoby się ich odciąć… - Wyszeptał, uważnie wypowiadając kolejne słowa. Zielone spojrzenie powędrowało na boki, aby uważnie przyjrzeć się otoczeniu. Zaklęcie pozwalało zauważyć figury nawet w oddali. A on nie chciał przegapić takiej okazji. - Jedna postać, zbliża się ze wschodu. - Dodał cicho, profilaktycznie jeszcze raz skanując otoczenie swoim spojrzeniem. Niestety, zaklęcie nie zdradzało tego, która z postaci włada magią. Możliwości były dwie: albo czekała ich okrutna walka albo jedynie kilkunastu niemagicznych.
Uniósł brew, gdy zaklęcie wypowiedziane przez czarownicę nie przyniosło żadnego skutku. Na merlina, czy magia musiała zawodzić akurat w tym momencie? Teraz, gdy potrzebowali jej najmocniej?
-Carpiene - I on wypowiedział tę samą inkantację, magia jednak nie usłuchała, nie formując wiązki zaklęcia. Niemieckie przekleństwo opuściło jego usta. - Nie rozumiem… - Mruknął, zdziwiony niską skutecznością ich inkantacji. Na szczęście doskonale wiedział, jak walczyć bez magii. -Carpiene - Powtórzył ze złością. Zacisnął mocniej palce na rękojeści różdżki, gdy magia znów się nie usłuchała. - Coś musi być nie tak… - Mruknął w kierunku Iriny. Nie był przyzwyczajony, aby tyle zaklęć rzuconych przez dwie osoby nie przyniosło żadnego skutku. -Abspectus - Wypowiedział kolejną, prostszą inkantację, wyraźnie niezadowolony z rezultatów. Przeklęta magia ponownie nie słuchała. Friedrich wypuścił powietrze z płuc.- Abspectus - Jeśli tym razem nie wyjdzie, wtargnie tam siłą. I zamorduje każdego na swojej drodze.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]23.11.20 18:52
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 23
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]23.11.20 21:40
– Możliwe – mruknęła niespecjalnie ucieszona z mocy tego przypuszczenia. Lub raczej z totalnej bezradności dwójki wykwalifikowanych czarodziejów. Nie było mowy, by pocili się ze strachu, by partolili robotę jak brudne charłaki. Co wiec innego? Uwierzyłaby prędzej w pułapki i zdalne blokowanie ich czarów niż w psotną magię. Gdyby jednak na tym etapie ogarnęłoby ich odrętwienie, misja byłaby już skazana na porażkę. Nie mogło przecież pójść za łatwo. Przeszkody wciąż mogli usunąć, ale najpierw należało je zlokalizować. Potem zniszczyć i przechodzić do kolejnych etapów. Irina i bez krwawych przedstawień umiała sobie wyobrazić gniew tych, którzy powierzyli im tę sprawę. Przejmowała się jednak bardziej krokiem w tył dla działania Rycerzy niż osobistymi konsekwencjami.
Na szczęście Friedrich nie zawiódł. Miała rację, mógł coś wyczuć, a to oznaczało, że wcześniejsze teorie nie miały racji bytu. Nie była pewna, czy bardziej ją to uspokaja czy może drażni. Niemniej coś już wiedzieli. Wysłuchała go uważnie, zapamiętując wszystkie informacje. Ludzie, dzieci, niezbyt liczni, ale wciąż mogący im poprzeszkadzać w dostarczeniu alchemika w ręce pozostałych. Szykowała się więc zabawa, niezbyt wesoła dla bandy zdrajców i biednych niegodziwców. Nie żałowała żadnego z nich. Wszyscy mogli poczuć, jak rozdrażniona moc w niej tkwiła. Boleśnie poczuć. – Weźmy tego, który nadchodzi. Wchodzenie do karczmy nie ma na razie sensu. Nie wiadomo, ilu jest czarodziejów i jakie posiadają umiejętności. Podejrzewam, że tamten... ładnie się nam przysłuży i jeszcze za to podziękuje – stwierdziła z uśmiechem. Passa nieudanych czarów wyraźnie rozdrażniła i jego i ją. Irina nie widziała żadnego sensu w komentowaniu nieefektownych działań. Mieli złapać alchemika, a nie siebie nawzajem. Zmiana taktyki mogła wyjść im na dobre. Jeśli coś było wadliwe, należało wybrać inną drogę. Ból, udręka, szantaż. W głowie formowały jej się całkiem pomyślne dla nich wizje. Mieli szansę.
Póki niewiadoma postać nie zbliżyła się za bardzo, mogli tylko podejmować ciche przygotowania. Wysunęła delikatnie różdżkę z zarośli i zmrużyła oczy, starając się przy okazji wychwycić jak najwięcej szczegółów. To był facet, w średnim wieku, musieli mieć pewność, że ma cokolwiek wspólnego z karczmą. Równie dobrze mógł się przypałętać i wpaść prosto na linię ognia. Biedaczyna. Wbijała w niego ostre spojrzenie, napastliwe, czujne. Wyczuwała przy swoim boku działania towarzysza, ale najwyraźniej dalej zmagał się z buntem własnej różdżki. Zajęta przybyszem Irina wymówiła pierwszą inkantację: - Colloshoo! powiedziała wprawnie, z jadem, z pogróżką wypisaną na ustach. No dalej, działaj. Nic, zupełna, jakże wstrętna pustka. Gałęzie wbijały jej się w udo, powoli czuła niewygodę całej tej pozy. Chciała już wyjść, działać, krzywdzić i wymuszać. Doprowadzić zadanie do końca. Nie czekała długo z kolejną propozycją dla mężczyzny, który zbliżał się do… do bocznych drzwi piwniczki. – Mamy i wejście. Spójrz – zasygnalizowała, wykręcając odpowiednio magiczne drewno. Petrificus Totalus! spróbowała głośniej nieco, choć z ryzykiem, że zdradzi się otumaniającą formułą. Znów nic. Z gardła omal nie wydobyło się warknięcie. Stłumiła je, szkoda czasu. Colloshoo! powtórzyła, widząc, jak typ wyciąga dłonie do rdzawego mechanizmu przy drzwiczkach. – Wreszcie – oznajmiła krótko, bez triumfalnych pisków. Postać walczyła z równowagą, kiedy jej stopy utknęły zlepione z podłożem, bez możliwości wykonania ruchu. Irina nie czekała dłużej. – Bierzemy go – rzuciła, wysuwając się dość gwałtownie z miejsca przyczajenia. – Opowie o swoim przyjacielu alchemiku – rzuciła zadowolona, wyplątując stopę z gałęziowej pułapki. Wrr! Do dzieła. Teraz mogli wziąć go pod swoją opiekę i zaoferować same przyjemności, dopóki ich cel nie wyjdzie grzecznie z kryjówki i nie odda się w ich ręce.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]24.11.20 21:33
Przez umysł Austriaka przewijały się głównie przekleństwa w ostrym, ojczystym języku. Nie rozumiał, czemu magia była tak cholernie kapryśna dzisiejszego wieczoru. Był dobrym czarodziejem. Posiadał umiejętności wystarczające do prowadzenia dobrych pojedynków, których z resztą w ostatnim czasie nie przychodziło mu często przegrywać. Teraz jednak magia była psotna. Działała raz, by za drugim razem nie przynieść odpowiedniego działania. Denerwować, nasuwać myśli, które mogłyby wystawić misję na powodzenie. Miał ochotę wedrzeć do karczmy, wyrżnąć wszystkich, którzy się tam znajdowali… Bądź cisnąć w nią kryształem, znajdującym się w jego kieszeni. Wysadzić karczmę w proch. Był pewien, że wilkołaki da się wytropić. I doskonale wiedział, w jaki sposób tropiło się podobną zwierzynę.
Wsłuchał się uważnie w słowa, jakie wypowiadała czarownica. Jej plan miał całkiem sporo sensu i Schmidt nie miał zamiaru go kwestionować. Gdyby działał sam, z pewnością postąpiłby w zupełnie inny sposób, teraz jednak musiał współpracować. A to oznaczało przystanie na nowy plan, zwłaszcza jeśli odznaczał się swego rodzaju pomysłowością oraz logiką.
A różdżka ponownie odmówiła jakiejkolwiek współpracy. Złość wzbierała w Austriaku, gotowym zwyczajnie rzucić się na zbliżającą się postać z pięściami, byleby dać upust nieprzyjemnej irytacji jaka się w nim pojawiała. Zielone ślepia błyszczały złością, gdy kolejne inkantacje nie wychodziły, by finalnie przenieść się na sylwetkę nowego czarodzieja. Mężczyzny, w średnim wieku… A po sylwetce Friedrich był niemal pewien, że był w stanie złapać go, nawet bez użycia magii. I już miał posłać psa na polowanie, gdy Irina postanowiła użyć magii. Nie przerywał. Nie komentował, jedynie liczył, że uda jej się osiągnąć cel. I tak w końcu było. Zadowolenie pokazało się na męskiej twarzy. Co prawda mężczyzna znajdował się nieprzyjemnie blisko karczmy, nie mieli jednak innego wyjścia.
-Silencio. - Szybko wypowiedział znaną inkantację, nie chcąc aby przyklejony do podłoża mężczyzna zaczął krzyczeć, tym samym ściągając uwagę ludzi znajdujących się w karczmie.
To podziałałoby na ich niekorzyść.
- Proponuję, aby wpierw spróbować wybawić alchemika frontowymi drzwiami. Udajmy, że o bocznym wejściu nie wiemy. Przyda się, jako opcja zapasowa. - Rzucił do Iriny, na chwilę kierując zielone ślepia w kierunku jej twarzy. Nigdy nie lubił od razu odkrywać wszystkich kart, a znajomość bocznego wejścia z pewnością mogła się im przydać.
Friedrich Schmidt wyskoczył z krzaków pierwszy. Irina była drobna, nie sądził, aby jej mięśnie posiadały na tyle siły, by utrzymać mężczyznę. Z Otto biegnącym tuż za nim, szmalcownik dorwał do unieruchomionego i wyciszonego mężczyzny. Zaczynało im jakoś iść i z pewnością musieli to wykorzystać.
Podszedł od tyłu, by sprawnie zacisnąć silne mięśnie na jego sylwetce. Wiedział, jak unieruchomić pojmanego człowieka. Doskonale wiedział, w jaki sposób wykręcić jego mięśnie oraz gdzie złapać, aby mężczyzna choćby przypadkiem się mu nie wywinął. A gdy był już pewien, że jego uścisk jest pewny oraz stabilny, Friedrich przeniósł zielone ślepia w kierunku pani Macnair.
- Trzymam. - Rzucił krótko, dając jej znać, że jeśli będzie chciała może przerwać działanie własnego zaklęcia, aby mogli zabrać pojmanego w inne miejsce. Jeśli Irina chciała go przesłuchać, z pewnością nie powinni robić tego niedaleko karczmy, z której w każdym momencie mógł ktoś wyjść i odkryć ich plan. A oni nadal nie wiedzieli, ilu czarodziejów znajduje się pośród ludzi w karczmie.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Karczma "Na samym dnie"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach