Wydarzenia


Ekipa forum
Karczma "Na samym dnie"
AutorWiadomość
Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]16.01.17 14:43

Karczma  "Na samym dnie"

★★
Podobno nie jest to pierwszy przybytek postawiony w tym konkretnym miejscu. Poprzednie wersje siedliszcza w - jak zwykle - nieokreślonych warunkach spłonęły. Aktualny dobytek prezentuje się w formie piętrowego, nieco wypłowiałego budynku. Kolory układanej dachówki z danej czerwieni, zmieniły się w brunatną płaszczyznę, przecinaną skrawkami ułamanego bordo.
Cały dół okolony wysuniętym, drewnianym gankiem i znajdującą się tuż przy ścianie - stajnią. Nie dziwne zjawisko, gdy zrozumie się mentalność mieszkańców wsi, w dużej mierze hodowców. Wejście jest szerokie, otulone ciężkim podparciem bali. Zdecydowana stylizacja, albo na całkiem dawniejsze czasy, albo - zwyczajny praktycyzm właścicieli.
Całość kompleksu mieści się w kilku rozlokowanych pomieszczeniach. Największa z sal, otwierającą się tuż po przekroczeniu drzwi wejściowych, stanowi główny przybytek. Szeroko rozstawione ławy i całkiem wygodne, jak na okoliczności siedziska. W kątach zadbano o mniejsze stoliki, zapewne z myślą o gościach odludnych. W centrum, tuż przy wysokim barze, znajduje się kominek, zazwyczaj raźno trzaskający i to niezależnie od pogody. Jakiś czas temu karczma przeszła w ręce czarodziejów, gdy poprzedni właściciele postanowili zbiec ze stolicy.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:51, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]16.01.17 18:32
| 28 kwietnia, późno w nocy

Pogoda nie sprzyjała humorom. I odzwierciedlało się to jednak na korzyść właściciela karczmy, który dzisiejszego wieczoru - i nocy, naliczył całkiem przyjemny utarg. Alkohol lał się w zastraszających ilościach, by kolejne sylwetki siedzące przy szerokich ławach, czy stolikach w kącie - opadały niemrawo, lub znikały prowadzone przez co trzeźwiejszych towarzyszy. Ale sam właściciel - Noel, starszy, nieco łysiejący mężczyzna o przerzedzonej namiastce brody - nie czuł się zadowolony. Noce, podobne do tej - nigdy nie wieściły pomyślności. Kwiecień niby sunął pełna parą, ale jego końcówka witała przede wszystkim deszczem, przecinanym burzowym zwaliskiem chmur. Coś dusznego wisiało w powietrzu i - nie miał na myśli ciężkiego oparu alkoholu i dymu, który unosił się nad głowami gości.
Tuż przy kominku grzało się kilu starszych, szepczących coś do siebie stłumionym głosem przestrachu. Może i ciężko było wierzyć w bajania szaleńców, krzyczących o nadchodzącej ciemności, ale - i wieś Boxhill miała swoją historię, obleczoną w legendy. Można było z nich drwić, można było nie wierzyć, ale - nikt nie powinien ich lekceważyć. O tym pamiętał Noel, a coraz silniejsze wycie wiatru za oknem wyraźnie próbowało podnieść atmosferę niepokoju. Przesądy były w końcu częścią ich życia, raczeni przez opowieści najstarszych mieszkańców, wciąż odrywali się od miastowych niepokojów.
Noel od czasu do czasu obserwował, jak kolejni goście wychodzili, nieco uważniej spoglądając na tych bardziej spóźnionych. Posyłam do obsługi jednego z pracujących u niego podrostków, ale i ten chwiał się już na nogach, co chwilę zawieszając zaspane spojrzenie.
- Niedługo zamykamy - Noel odezwał się ciężkim barytonem, lustrując przerzedzoną, ale wciąż obecną widownię karczmy. I byłby dodał coś więcej, zerkając na dwóch ochroniarzy siedzących przy drzwiach, ale względną ciszę przebiło najpierw potężne grzmotniecie - na zewnątrz rzeczywiście zbierała się burza - a potem coraz głośniejszy, przybliżający się tętent końskich kopyt i stukot pędzących ..kół? Kilka spojrzeń, jak na komendę zwróciła twarz ku wejściu, a w oczach łatwo można było dostrzec rosnący lęk. Wszystko umilkło, przecinane tylko szumem deszczu za ścianą i trzaskaniem ognia w kominku.

Każdy z obecnych ma za zadanie opisać posiadane przy sobie rzeczy, kierując się uzasadnieniem, które zostało zasygnalizowane przy eventowym zapisie. Weźcie pod uwagę cel przybycia i okoliczności.
Uczestnicy: Vitaij, Lucinda, Percival, Matt, Samael, Daisy, Ramsey i Sophia
Kolejka odpisów jest dowolna.
Na zebranie i odpis macie 48h.
O każdej nieobecności proszę o kontakt drogą wiadomości prywatnej
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]16.01.17 20:26
Od dwóch dni przemieszczałem się bez ładu i składu od jednej karczmy, pubu, meliny do drugiej nie dając od prawie pięciu dni żadnego znaku życia tym, którym byłem to winien. Nawet nie wiedziałem jak Lily poradziła sobie na tym całym przesłuchaniu. Pewnie Florka zdążyła już zwymyślać moje dziecinne zachowanie w swych myślach po stokroć. Raiden pewnie wykręca się z powodu braku z mej strony spowiedzi. Zdawałem sobie sprawę z tego wszystkiego, tego, że nie powinienem w tym momencie przegrywać ostatnich funtów w pokera i zapijać porażki kolejną szklanką mugolskiego trunku, jednak obawiałem się powrotu. Źródłem tego była rana na moim lewym ramieniu i pzedramieniu. Przypominała o swoim istnieniu natarczywą spiekotą i nieprzyjemnym uczuciem naciągniętej skóry przy każdym sensowniejszym ruchu. Była obandażowana i skrywana pod materiałami mugolskiego ubrania - bo tak też byłem ubrany. Nie wyróżniałem się więc siedząc przy stoliku z niemagicznymi tubylcami. Nawet jeśli byłoby inaczej najpewniej specjalnie bym się tym nie przejął bo duchem byłem gdzie indziej. Myślałem o Judith, o Samuelu. Wiedział o tym...czym jest jego siostra? Czy ja też się tym stanę? Czy mogę wrócić? Albo czy to bezpiecznie bym wracał...do Rudery?
Przekląłem w myślach i zmrużyłem ślepia, kiedy to odpalałem ostatniego posiadanego papierosa. Towarzyszący mi przypadkowi ludzie odchodzili od stolika - zamykali lokaj. I ja podniosłem się leniwie. Trzymając w zębach jarzącą się truciznę sprawdziłem raz jeszcze czy wszystko co miałem przy sobie wciąż się przy mnie znajduje. Przez materiał skórzanej kurtki wyczułem różdżkę osadzoną w jej wewnętrznej kieszeni, portfel, ach...i magiczny kompas. Ciekawe, czy gdyby nie on to bym tu w ogóle jeszcze chodził po tym padole? Cóż, grunt, że pomoże mi się przenieść...dalej.
Nie mając zamiaru stawiać oporu przy ponagleniu co do opuszczenia przybytku już miałem zamiar ruszać w stronę drzwi, chcąc jednak dowiedzieć się, gdzie znajdę kolejną jeszcze otartą knajpę, gdy za tymi rozeszło się łomotanie. Zmarszczyłem czoło nie rozumiejąc czemu właściciel miał wymalowany na twarzy niepokój. Z ciekawości przeniosłem swój wzrok na drzwi ignorując niepokój czający się pod skórą.
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]16.01.17 22:56
- Proszę się dostosować do zaleceń, a wszystko będzie dobrze. I na przyszłość uważać na rzeczy, o których nie ma się większego pojęcia - skwitowała blondynka unosząc kącik ust w leniwym uśmiechu. To był koniec tego… jakże dziwnego spotkania. Lucinda była tolerancyjną osobą i potrafiła zrozumieć każdą wyjątkową sytuację, ale nie podobało jej się bycie na każde zawołanie. Prawdopodobnie gdyby miała mniejsze serce i trochę więcej oleju w głowie nie godziłaby się na tego typu eskapady. A jednak czując zobowiązanie połączone z powinnością nie mogła odmówić. Późna pora i dość tajemnicze miejsce było rażącą żarówką ostrzeżenia. Wbrew temu jak mocno byłaby odważna i wbrew temu co za odważne uważała… miała wystarczająco mocno wyostrzony instynkt samozachowawczy by nie przyjść do tego miejsca całkowicie sama. Lynn odprowadziła mężczyznę spojrzeniem i drgnęła gdy zamknęły się za nim drzwi. Pokręciła głową jakby nie do końca nadal wierzyła w to co usłyszała. Miała wrażenie, że ten sam sobie na tę klątwę zasłużył chociaż nie powiedziałaby tego głośno. Przecież dobrze wiedziała jak wielką siłę mają słowa. Przeniosła swoje spojrzenie na siedzącego niedaleko kuzyna. - Jeszcze raz Ci dziękuję, że znalazłeś chwile czasu… - powiedziała, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. - Jestem pewna, że miałeś o wiele ciekawsze rzeczy do roboty niż słuchanie… tego. - bo jak inaczej mogła to nazwać? Grzebać w rzeczach rodowych żony tylko po to by znaleźć dowód jej zdrady? Gdzie podziała się stara, ale jakże dobra komunikacja? Oparła policzek na dłoni i jeszcze raz pokręciła głową, żeby wyrzucić to spotkanie jak najszybciej z myśli. Naprawdę ktoś kiedyś powinien dać jej za to wszystko jakąś nagrodę. A przynajmniej podziękować za trud włożony w ratowanie życia tych wszystkich ludzi. Wolała być podróżnikiem, poszukiwaczem artefaktów, a dopiero na końcu łamaczem klątw, ale przecież to wszystko było ze sobą ściśle powiązane. Zawsze powtarzała, że ludzie robią nierozsądne rzeczy tylko po to by ktoś mógł później po nich sprzątnąć. Lucinda schowała do kieszeni płaszcza swój ujawniacz i przejechała palcem po ledwo tkniętym kufle piwa. Nie żeby wybrzydzała bo piwo nie było najgorsze, ale coś nie pozwalało jej się rozluźnić. Ciągle napięte mięśnie, ściśnięte gardło, ciężki oddech. Może to wina tego miejsca? Bo w końcu dla kogoś kto od miesiąca właściwie nie śpi pora nie gra żadnej roli. Poczuła jak różdżka wbija jej się w cholewkę buta więc poprawiła ją ledwie dostrzegalnym ruchem dłoni. - Percy… - zaczęła, ale nie dane jej było skończyć. Kolejne słowa zlały się z odgłosem burzy. Zdezorientowana zmarszczyła brwi i spojrzała w stronę wejścia do karczmy. Wszystko ucichło. Przez chwile ucichł nawet deszcz.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy


Ostatnio zmieniony przez Lucinda Selwyn dnia 17.01.17 9:37, w całości zmieniany 2 razy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]17.01.17 0:09
Panująca w karczmie aura z całą pewnością nie należała do tych zachęcających. Deszcz uderzający ponuro o przydymione szyby, przysypiający, pijani mugole, kiwający się niemrawo na drewnianych ławach i kilku podejrzanych staruszków przy kominku, tworzyli razem atmosferę, która skłaniała bardziej do szybkiego ewakuowania się z lokalu niż zamówienia kolejnego piwa. Zły humor, o dziwo, póki co nie udzielał się jednak Percivalowi, na całe to towarzystwo patrzącemu mocno przez palce; siedział przy stoliku raczej swobodnie, jednym uchem słuchając opowieści czarodzieja, z którym umówiła się Lynn, drugim nasłuchując ewentualnych kłopotów. W trakcie całej rozmowy nie zaznaczał swojej obecności jakoś specjalnie, nie wtrącając się ani razu, a zamiast tego zamieniając się w czujny element tła; był tu dzisiaj w roli towarzysza i chociaż miał wiele do powiedzenia na temat ilorazu inteligencji szukającego dowodów zdrady mężczyzny, dyplomatycznie pozostawił je dla siebie.
Wyprostował się dopiero, gdy plecy przypadkowego łowcy feralnych artefaktów zniknęły za drzwiami i odwrócił się do kuzynki, odwzajemniając ciepły uśmiech. Chociaż porzucił obijanie się po podejrzanych karczmach już jakiś czas temu, cieszył się, że Lucinda nie postanowiła jednak przyjść tutaj sama. – Jeszcze raz przypominam ci, że nie ma sprawy – odpowiedział, odruchowo poprawiając poły lekkiego, czarnego płaszcza i zatrzymując dłoń w połowie drogi do kieszeni. Mimo że ostatnio palił mniej niż zwykle, stary nawyk wciąż mu pozostał. – Poza tym, ta historia wcale nie była taka zła. Mogłaby nawet służyć za przestrogę, gdyby nie fakt, że sam w życiu nie wpadłbym na pomysł przeszukiwania rzeczy Inary. Za duże ryzyko wywołania przypadkowej eksplozji – dodał z rozbawieniem, tonem raczej żartobliwym, choć… było w tym jakieś ziarno prawdy.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, dopiero teraz zauważając, że właściciel, mimo wciąż całkiem pokaźnej klienteli, szykował się do zamknięcia. Trudno było mu się zresztą dziwić; musiało być już naprawdę późno. Słysząc swoje imię, przeniósł spojrzenie na Lynn, niewypowiedziane wracamy? zatańczyło na jego ustach, ale zarówno jej głos, jak i jego myśli, zagłuszył przeciągły, donośny grzmot; Percy drgnął niespokojnie, prawie bezwiednie muskając palcami schowaną pod ubraniem różdżkę, jakby sprawdzał, czy wciąż ma ją przy sobie. Nie rozumiał jeszcze dlaczego, ale coś zmieniło się w wypełniającym pomieszczenie powietrzu, do tej pory sennym i leniwym, a nagle… czujnym i zabarwionym przestrachem? – To tylko wiosenna burza – powiedział z łamiącą się odrobinę pewnością, dostrzegając napiętą nerwowo sylwetkę kuzynki i kładąc jej dłoń na ramieniu w uspokajającym geście.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]17.01.17 11:26
Rozwodnione piwo smakowało dobrze. Dużo lepiej niż zazwyczaj, ale szlacheckie podniebienie poddane zostało gwałtownemu procesowi dostosowania się do alkoholi pośledniejszego gatunku, serwowanego w zastawie o wątpliwym standardzie czystości. Stracił już wrażliwość na podobne błahostki, stające się w jego mniemaniu szczegółami niewartymi minimum uwagi. Trunek leczył niepokój skutecznie i to wystarczyło, by usatysfakcjonować Avery'ego, potrzebującego bodźców na tyle silnych, by zbić go z nóg.
Najlepiej tam, gdzie nikt go nie znał. Metoda zapobiegawcza przed kolejnym obiegowym skandalem, które w jego przypadku szumiały zdecydowanie za silnie: mimo że w gronie pozornie zaufanym. Nie mógł pokazywać słabości, zaznaczać, iż pozwolił się zniszczyć, spalić doszczętnie w sposób okrutny, niepozostawiający nawet popiołów. Nędznych zgliszcz nie dało się reanimować, więc czuł się jakby powrócił do życia jedynie duchem, próbując uregulować ziemskie zaległości. Sprowadziło się to jednak do pogłębiającej depresji i nieustannych lęków, przetykanych rzadkimi okresami względnej normalności i stabilizacji. Zazwyczaj przekazywanej mu przez ciepłą, kruchą rączkę Julie przesuwającą się po jego policzku, jej uśmiech lub rozumne spojrzenie wielkich, poważnych, błękitnych oczu. Dla małej powinien porzucić wszystko, ale wciąż przeszłość dawała mu się we znaki i niemiłosiernie łupała w kościach, więc postępował zupełnie inaczej. Po raz kolejny partacząc.
Medytował nad ciężkim kuflem, zaciskając dłoń na uchwycie tak mocno, że aż zbielały mu knykcie. Decyzje nie przychodziły mu już łatwo, poznał smak wahania, dziwny, gorzki, nieco przypominający słabe piwo z jakimś niezidentyfikowanym, acz niesmacznym dodatkiem, nieco słodkim, nieco mdłym, charakterystycznym dla tak wielu trucizn. Brak pewności b y ł jadowity, a Samael truł się nim systematycznie, w niemalże symetrycznych odstępach czasowych - przyjmując niewielkie dawki chciał się uodpornić? Popełniał niezwykle powolne samobójstwo? A może droczył się tylko, bawiąc się ze śmiercią i zamierzając wyprowadzić ją w pole? Specyficzna odmiana rosyjskiej ruletki, w którą grał także i teraz; w momencie w którym rozległ się huk grzmotu, Avery podniósł głowę i napotkał wzrok wyraźnie przerażonego, szczupłego, zażywanego mężczyzny. Łysiejący, o rozbieganym spojrzeniu, jeszcze nie mógł wiedzieć, że Samael go wybrał.
Całe szczęście, że posiadał pamięć do twarzy, bo w przeciwnym razie słodka wyliczanka wśród mugolskiego brudu poszłaby na marne; dziwne przerażenie przebiegło przez te karykaturalne oblicza wraz z kolejnym gromem i zgrzytem kół na ubitym trakcie. Avery instynktownie sięgnął za pazuchę czarnego płaszcza, wyczuwając długimi, chłodnymi palcami ukrytą w kieszeni różdżkę. Odwrócił się, w przerzedzającym się szybko tłumie napotykając znajome oblicze Percivala oraz lady Selwyn; skinął im głową, zastanawiając się, czy Nott go zidentyfikuje. Wyglądał jeszcze gorzej od ich ostatniego spotkania, z niechlujnym zarostem, niestrzyżonymi włosami i nieco zbyt dużym płaszczem mógł nawet przypominać mugolskiego draba.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]17.01.17 12:30
Jak na późną porę, w karczmie nadal było sporo ludzi. Najwyraźniej to deszczowa pogoda zmusiła okolicznych ludzi do schronienia się tu i rozgrzania nad szklanicami trunku. Przy ciężkich ławach nie brakowało mniej lub bardziej podchmielonych klientów, zapewne głównie mugoli, choć wiedziała, że lokal był odwiedzany również przez szukających anonimowości czarodziejów. Choć miejsce nie wyglądało szczególnie zachęcająco i w normalnych okolicznościach pewnie nie wybrałaby go na spędzenie wieczoru, sprowadzała ją tu praca. Siedziała przy jednym ze stołów na uboczu, udając, że sączy piwo, podczas gdy tak naprawdę jej czujne, złote oczy przesuwały się ukradkiem po sylwetkach zebranych. Według informatora miał się tu pojawić czarodziej, który być może był powiązany z niedawną sprawą rozprowadzania przeklętych figurek. Miejsce to wydawało się sprzyjać różnym podejrzanym transakcjom, więc musiała mieć oczy szeroko otwarte.
Sama zadała sobie jednak trudu, żeby dobrze wtopić się w tłum. Miała na sobie wygodne, ciemne ubrania, które spokojnie mogły uchodzić za mugolskie, a kolor włosów zmieniła zaklęciem na ciemny brąz, żeby nie rzucać się w oczy. W jej kieszeni bezpiecznie spoczywała ukryta różdżka. Nie przejmowała się mugolami, którzy w większości przypadków i tak byli zajęci sobą, ale gdyby pojawił się tu podejrzany, wolałaby, żeby nie rozpoznał w niej aurora. Chociaż z racji jej pomocniczej roli w śledztwie pewnie i tak nie wiedziałby, kim była.
Niczego szczególnie podejrzanego jednak nie wypatrzyła. Może czarodziej zmienił plany i jednak się tu nie pojawił, lub po prostu informator przekazał aurorom złe informacje? Nie wiadomo. Pomyślała przelotnie, że może dobrze byłoby się wkrótce zbierać, ale wtedy dotarł do niej głos właściciela oznajmiającego, że lokal niedługo zostanie zamknięty. To dobrze. Już miała podnosić się z krzesła, kiedy nagle usłyszała donośny grzmot, z pewnością wyraźnie słyszalny w całym lokalu. Wszystko zdawało się ucichnąć, ale uszu Sophii dobiegł inny odgłos, coś jakby tętent kopyt i dziwny, systematyczny stukot, który dopiero po chwili skojarzyła z dźwiękiem kół toczących się po nierównej nawierzchni. Pewnie nie uznałaby tego za coś dziwnego (może po prostu w tej wiejskiej okolicy nadal używano powozów?), gdyby nie to, że część gości spojrzała w stronę drzwi, a w ich oczach pojawił się strach. W pomieszczeniu zrobiło się jeszcze ciszej, a Sophia zmrużyła oczy, próbując zastanowić się nad tą dziwną reakcją ludzi. Nie rozumiała tego, tak samo jak dziwnego niepokoju, który pojawił się, gdy tylko zapadła cisza.
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]17.01.17 21:16
Kiedy coś szlo nie po jego myśli, pozwalał sobie na nonszalancko okazywane niezadowolenie. Wcale nie próbował pohamować grymasu na swojej twarzy. Wręcz przeciwnie — ostentacyjnie się skrzywił, wycierając brzeg buta o mokrą trawę i schował swoją różdżkę pod pazuchę. Krew źle wyglądała na ciemnym obuwiu. Zostawiała brzydkie plamy, które po zaschnięciu były wypukłe i chropowate, jak ślady po pomidorowym sosie na kamizelce. Mierziło go to strasznie, więc gdy tylko pozostawił ją — potworną kłamczuchę, która urokiem osobistym i wielkimi propozycjami zwabiła go aż tutaj — za sobą, udał się do najbliższej karczmy z nadzieją, że schłodzi spierzchnięte gardło jakimś trunkiem. Nie był zły ani na nią, ani na siebie. Raczej rozczarowany, że ktoś postanowił go nabrać, a on naiwnie dał się zwieść. To miał być wieczór pełen intrygujących zwrotów akcji. Poza jej ładną buźką miał ujrzeć niezwykły artefakt, poznać działanie tajemniczej klątwy. Tymczasem wiedźma zwiodła go w pole, sądząc, że to całkiem zabawne. Przestała być piękna, kiedy jedno z czarnomagicznych zaklęć pokiereszowało jej twarz. Nie sprawiło mu to frajdy, która mogła zrekompensować stracony tutaj czas.
Kiedy wkroczył do karczmy nie rozglądał się wkoło, bo nie podejrzewał, że w tak koszmarnym miejscu spotka jakiekolwiek znajome twarze. Wszedłszy do środka nie zdjął z głowy kaptura swojego długiego, ciemnego płaszcza, który okalał jego szczupłą sylwetkę. Siadł w jednym z odleglejszych stolików i napił się zamówionego piwo, umilając uciekające chwile drażniącym gardło czarodziejskim papierosem. W ciemności, ukryty i może nierzucający się w oczy obserwował towarzystwo, dopóki w karczmie nie zaczęło się przeludniać. Wtedy też dostrzegł znajome rysy. Samael, Percival, pracownik Borgina i Burka. Odpalił kolejnego papierosa, do kolejnego piwa, nie zamierzając jeszcze wychodzić pomimo dość otwartego zaproszenia do wyjścia.
I wtedy rozległ się trzask. Nie było w tym nic dziwnego, zbliżała się burza. Grzmot głośno zabrzmiał po okolicy. Ramseya dopadło jednak dziwne uczucie deja vu. Jakby widział to już kiedyś, jakby przeżył coś podobnego. W głowie miał głośny tętent kopyt, dźwięk trzaskających kół powozu na twardej powierzchni. Spiął się nieznacznie, niewiele ruszając w krześle. Już wiedział, że jego wizja się ziści, że to się wydarzy. Baczniej i uważniej patrzył w stronę drzwi, czując, że za nimi czeka coś dziwnego, potwornego. Coś intrygującego, fascynującego. Czekał aż czerwone ślepia skierują się wprost na niego, jak krew spłynie po pęcinie, gdy stukot kopyt wreszcie ustanie.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew


Ostatnio zmieniony przez Ramsey Mulciber dnia 04.02.17 23:11, w całości zmieniany 1 raz
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Karczma "Na samym dnie" Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]17.01.17 22:44
Czasem trzeba opuścić zatęchłe uliczki Nokturnu. Czasem, żeby nie zapomnieć, jak wygląda normalny świat, a czasem, żeby smród stęchlizny zanieść gdzieś dalej. Nie lubiłem załatwiać nielegalnych interesów poza Nokturnem. Niestety nie zawsze wszystko zależało ode mnie. Przyszedłem na miejsce wcześniej, żeby się zaznajomić się z obcym terenem. Czekałem i rozglądałem się, kto jest człowiekiem, który dostarczyć ma skrzynię z ludzkimi piszczelami, na które z taką niecierpliwością oczekiwali w Paliczkach. Przyglądałem się kolejnym wchodzącym do karczmy osobom. A potem jeszcze raz przypatrywałem im się, kiedy wychodzili. Ukryty w kącie, w cieniu nie zwracałem na siebie szczególnej uwagi. W szacie schowaną miałem moją niezawodną różdżkę. Na stole przede mną stał pełny kubek zimnej już herbaty. Sprzedawca nie pojawił się. Nie wiedziałem czy ktoś może go złapał, czy po prostu nie przyszedł. Nie przejąłem się jednak specjalnie informacją o zamknięciu. Nie spieszyło mi się, a kupcom zdarzało się spóźniać. W moim kącie miałem możliwość obejrzenia sobie dokładnie przybyłych ludzi. Czarodziejów było poznać zazwyczaj łatwo, odróżniali się od mugoli, głównie strojem. "Na samym dnie" nikt jednak nie zwracał uwagi na nikogo i raczej każdy mógł wyglądać podejrzanie. Zdziwiły mnie znajome twarze, ale nie czułem potrzeby wychodzić z pozwalającego ukryć twarz kąta. Dobrze czułem się pozostając w cieniu, kiedy nikt nie zwracał na mnie uwagi. Przez chwilę zastanawiałem się czy naciągnąć na głowę kaptur, skuteczniej kryjąc się w mroku, ale rozmyśliłem się. Nie podejrzewałem nikogo o nagabywanie i nadmierną wylewność w moim kierunku. Wypiłem wreszcie pierwszy łyk zimnej herbaty krzywiąc się nieznacznie. Nie zamierzałem dawać jej drugiej szansy. Spojrzałem na zegarek, który wyraźnie pokazywał, ile spóźnił się czarodziej, z którym byłem umówiony. Postanowiłem dać mu jeszcze kilka minut do czasu zamknięcia karczmy. Skoro czekałem już od dwóch godzin ten kwadrans nie zrobi mi różnicy. Widziałem Ramseya, który siedział przy barze. Nie chciałem jednak wciągać go w handel ludzkimi kośćmi, ale skoro mężczyzna dalej się nie pojawił wstałem z mojego miejsca zostawiając herbatę i podchodząc do syna, odpalając własnego papierosa. Miałem wrażenie, że był jednak myślami bardzo daleko. Usiadłem obok i po prostu czekałem aż wróci do rzeczywistości przypatrując mu się w milczeniu. W ciszy, jaka zapadła nagle w całej karczmie. Kiedy twarze wszystkich obróciły się w kierunku drzwi, powiodłem za ich wzrokiem, by szybko wrócić do Ramseya, ciągle jakby odciętego od rzeczywistości. Tak całkowicie inaczej niż ci wszyscy, twardo osadzeni w niej ludzie z trwogą wsłuchujący się w dźwięki płynące zza drzwi.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
pozdrawiam i wielbię mój wiek, mego stwórcę i mistrza
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]18.01.17 0:24
Ostatni tydzień był samotny i surrealistyczny.
Nie ma nic bardziej dezorientującego niż bezsenność; do czwartej nad ranem sunęłam wzrokiem za rzędami liter tańczących na zakurzonym płótnie stronic ksiąg, których bez pomocy magii najpewniej nie byłabym nawet w stanie unieść. Właśnie w tych tomiszczach udało mi się znaleźć kilka informacji o ingrediencjach zażyczonych sobie przez jednego z najbardziej wymagających klientów. Klienta płacącego w galeonach - a o takich w czasach polityki niesprzyjającej interesom warto było dbać, więc zamierzałam dołożyć wszelkich starań, by udało się sprowadzić zza wielkiej wody wszystko, co znajdowało się na niepozornie wyglądającym skrawku papieru, zagnieżdżonym w kieszeni mojej szerokiej peleryny (tuż obok różdżki), deformującej sylwetkę tak bardzo, że gdy narzuciłam na głowę kaptur, trudno było na pierwszy rzut oka określić moją płeć. Szczególnie że nosiłam męskie spodnie, a włosy spięłam w ciasny kok.
Mawiają, że cierpliwość jest cnotą. Naiwni dodają, że zostanie wynagrodzona. Więc uparcie, wytrwale, a przede wszystkim zaczynając już tracić nadzieję na jego przybycie - czekałam; cierpliwie i zdecydowanie zbyt długo, ale nic więcej nie mogłam zrobić. To on zawsze ustalał reguły gry - wybierał pozornie przypadkowe miejsca o nieprzypadkowo późnych porach, pojawiał się jak zjawa i równie szybko rozpływał w melodii mgieł nocnych - zazwyczaj, bo dzisiaj przemytnik o nazwisku szeleszczącym na języku obcymi sylabami nie raczył się pojawić. Chyba powinnam przestać się łudzić, że jeszcze się tutaj zjawi.
Siedziałam wciśnięta w jeden z rogów pomieszczenia, podpierając się na łokciach. W linii moich ramion można było dostrzec subtelny dowód zmęczenia, którzy weterani nieprzespanych nocy bez wątpienia wychwyciliby natychmiast. Spojrzenie przykułam do sklepienia pomieszczenia - bowiem nie chciałam niepotrzebnie nawiązywać kontaktu wzrokowego z podejrzanymi osobnikami. Lecz nie mogłam powstrzymać się przed sporadycznym zerkaniem na gości karczmy, gdyż ogień trzaskający w palenisku deformował ich twarze, tworząc piekielny miraż upiornej bladości. Płomienie z paleniska powiększały nasze cienie, migotały wysoko na ścianach. Jego odbicie płonęło pomarańczowo w jednej ze znajdujących się najbliżej mnie okiennych szyb - można było odnieść wrażenie, iż pożar trawił czerń nocy.
Równie intensywnie płonęły moje myśli, a ja sama byłam tak zamyślona, że z początku nie usłyszałam żadnego z tych dźwięków, które niemalże od razu przykuły uwagę reszty zgromadzonych. Dopiero po chwili, zaalarmowana wsączającym się do karczmy niepokojem, wyczułam intuicyjnie, że coś zachwiało porządkiem naszego wycinka wszechświata.
Odwróciłam głowę w stronę drzwi ospale - nie byłam pewna, czy nie przekroczyłam już wrót do świata snu, uśpiona jednostajnym głosem szepczących płomieni.
Daisy Mulpepper
Daisy Mulpepper
Zawód : koroner
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
she has that grave look
in her eyes like she is
constantly killing and
burying people in her
h e a r t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3999-daisy-mulpepper https://www.morsmordre.net/t4033-listy-daisy#78528 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4032-skrytka-bankowa-nr-1033#78526 https://www.morsmordre.net/t4034-daisy-mulpepper#78535
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]18.01.17 18:03
Głupie sny. Ta jedna myśl kołatała się w głowie Noela, który ostatnimi czasy - nie spał spokojnie, dręczony absurdalnymi koszmarami. Stąpał twardo po ziemi i nigdy nie przykuwał uwagi ani do bzdurnych opowiadań staruszków we wsi, prawdopodobnie nie mającymi w życiu zbyt wiele do zrobienia, ani tym bardziej przestróg żony, zapamiętale tkwiącej w przesądnych bajaniach. Jakby ktoś się dowiedział...miałby zapewne prześmiewczą pogadankę na ten temat. Tylko...skąd brał się niepokój, rysujący jego pomarszczone oblicze, kolejnymi zmarszczkami?
- To pewnie plugawy demon, mówiłem! - jeden z siedzących przy kominku starców, o pulchnej twarzy i zamglonym od alkoholu spojrzeniu - odezwał się. Zdecydowanie głośniej, niż można było przypuszczać - Wszyscy jesteśmy przeklęci! - wymamrotał jeszcze, gdy siedzący obok kompan, szturchnął go w ramię - Nie gadaj bzdur. Po co demonowi karoca? - fuknął, zakładając pomarszczone, chude ramiona na udach - To musi być zły człowiek, oddany plugawej magii. Szuka zemsty za stare krzywdy...Przecież, to już było... - zawiesił głos, akurat gdy spostrzegł właściciela karczmy, sunącego w kierunku siedzących staruszków - Nie straszcie mi gości! Jeszcze raz, któryś powie podobne.... - podniósł gniewnie rękę, ale opuścił gwałtownie, gdy przez szum deszczu, wciąż tłukącego o przybrudzone, karczemne szyby, przebił się przeciągły krzyk strachu. Noel zamarł, czując, jak serce podchodzi mu do gardła. A może to tylko wycie wiatru?
Właściciel zawrócił się, by znaleźć się powtórnie za ladą baru - Możecie państwo...przeczekać deszcz. W taką pogodę lepiej...nie wychodzić - zwrócił się bezpośrednio do siedzących w lokalu, ale głos powoli mu drżał i nie trudno było zauważyć jego strach.
Zapadła cisza, przecinana chrapliwymi oddechami i cieniami, które tańczyły na ścianach rozległej sali. Wydawało sie nawet, że powietrze pełne jest wibrującego napięcia, które bezskutecznie szukało ujścia. I nawet jeśli do tej pory ktoś ignorował roztaczające się za ścianami dźwięki, teraz musiał poczuć tę samą, skażoną strachem woń. A najbardziej bali się mugole, coraz bardziej kuląc się w swoich miejscach.
- Zamknijcie wejście... - głos Noela powtórnie rozbrzmiał w karczmie, tym razem kierując treść do siedzących niedaleko ochroniarzy. Dwóch, całkiem słusznej postury mężczyzn. Obaj kiwnęli głowami i wstali, by ruszyć we wskazanym kierunku. Zahamowali gwałtownie, niemal odskakując od drzwi, gdy po drugiej stronie rozległo się donośne łomotanie. Nie było mowy o nowych gościach. Nie o tej porze.

Na odpis macie 48h
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]18.01.17 21:04
Na dworze robiło się coraz ciekawiej. Szczerze jednak powiedziawszy, ani trochę mnie to nie obchodziło. Nie zamierzałem wcale zostawać tu zbyt długo. Kto wie, gdyby nie przypadkowe spotkanie z Ramseyem, możliwe, że już by mnie tu nawet nie było. Poprosiłem karczmarza o piwo. Skoro zaczęła się burza, to znaczy, że człowiek, z którym byłem umówiony na spotkanie raczej się już nie pojawi. Demony nie istnieją - przeszło mi tylko przez myśl, kiedy po raz ostatni zaciągałem się papierosem. Spojrzałem na opowiadających bajeczki mugoli trzęsących się ze strachu. Nie miałbym nic przeciwko, żeby coś ich porwało. Do piekła, na wieczne potępienie czy do niebytu, gdziekolwiek, byle prędzej. Przerażenie na ich twarzach było... zabawne. Krzyk kobiety zaalarmował jednak nawet mnie. Demony może i nie istniały, ale różne stworzenia owszem. I doskonale wiedziałem, że najgorszymi spośród nich są ludzie. Obracałem się wśród nich, widziałem, co człowiek potrafi zrobi innemu człowiekowi. A krzyk był pełen przerażenia. Na wszelki wypadek wyciągnąłem różdżkę i położyłem ją na ladzie trzymając w dłoni jej gładką, ciemną rączkę. Popatrzyłem na karczmarza, który jeszcze przed chwilą tak żwawo nas wyganiał grożąc zamknięciem. Zadziwiające, jak szybko zmienił zdanie.
- Co to jest? - Zapytałem go przyglądając mu się uważnie. Nie obchodziło mnie czy ktoś zauważył różdżkę. Nawet jeśli, jeszcze jej nie użyłem, a gdybym miał się bronić żadne Kodeksy Tajności nie powstrzymają mnie przed rzuceniem kilku zaklęć. Albo klątw.
Karczmarz był przerażony. Widziałem to w jego oczach, w zdenerwowanym spojrzeniu. Bał się stukotu kół, kobiecego krzyku. Nie miałem pojęcia, co tu się działo, nie zamierzałem się mieszać, chciałem jednak wiedzieć. Czułem bijące od ludzi napięcie. Stawało się niemal namacalne. Prawie widziałem drżenie powietrza pełne niecierpliwości, oczekiwania i strachu. Nie bałem się, nie miałem jeszcze czego, ale stawałem się coraz bardziej uważny. Coś się wokół działo i nie podobało mi się, że nie wiem co. Jeszcze raz rozejrzałem się po pomieszczeniu wzrokiem wyławiając czarodziejów. Jeżeli miało zdarzyć się coś dziwnego, tylko oni mnie interesowali. Wtedy rozległo się pukanie. Chyba nie byli to spóźnieni goście. Na wszelki wypadek obróciłem się do drzwi. Różdżkę trzymaną w dłoni zasłaniała szata.
- Ramsey? - Nie pytałem o nic konkretnego. Byłem ciekawy, czy cokolwiek wie, czy w razie czego stoi za mną, w razie czego jest gotowy. Nie udzielało mi się zdenerwowanie mugoli, alarmowało mnie. Niemagiczni często bywali świadkami zjawisk, których ich świat nie potrafił wytłumaczyć. A głupotą było ignorowanie czegoś, w co może zaplątana być magia. Odrobina ostrożności nie zaszkodzi. A jeśli to nic szczególnego, skorzystam z gościnności właściciela i wypiję wreszcie piwo. Kto w końcu chciałby moknąć na deszczu, kiedy może siedzieć blisko kominka.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
pozdrawiam i wielbię mój wiek, mego stwórcę i mistrza
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]18.01.17 23:56
Jeden Merlin wie jak bardzo ludzie różnią się od siebie. Są dobrzy i źli, charakterni i pasywni, przezorni i nierozważni. Ten ostatni podział lubiła najbardziej. Sama mogła przypisać siebie do obu grup. Nierozważna w gestach i słowach, przezorna w zachowaniach. Dzięki świadomości, że nic nie jest takie jakim się wydaje zostawała czujna nawet w miejscach, w których ta czujność wydawała się być absurdalna. Tak jak tutaj. Co złego mogłoby ją spotkać w mugolskiej karczmie? Zbir w zaułku? Od czego miała magię? Rabuś w karczmie? Co chciałby jej ukraść? Garść galeonów? Wbrew temu jak bardzo wydawało się być tu bezpiecznie Lynn pozostawała w pewien sposób czujna. To tylko wiosenna burza. Czując dłoń kuzyna na ramieniu skinęła głową, a usta drgnęły jej w delikatnym uśmiechu. - Tak, masz rację. - powiedziała, ale nie zdążyła się odwrócić by na niego spojrzeć, kiedy usłyszała krzyk. Kobiecy krzyk. Nie można było tego pomylić z szumem wiatru ani z deszczem uderzającym o szyby karczmy. Był to przeraźliwy krzyk przeszywający jej małe ciało aż do kości. Na chwile zamarła znowu wracając spojrzeniem do drzwi. Ludzie, którzy zaczęli zbierać się do wyjścia wrócili do swoich stolików przekonani słowami karczmarza. - Słyszałeś? - zapytała spoglądając na kuzyna chcąc upewnić się, że nie jest to tylko wytwór jej wyobraźni. Nie potrafiła wyjaśnić tego co czuła. Przecież nie miała podstaw by się obawiać. Nie miała też powodów by wariować przy każdym z podmuchów wiatru. Nigdy nie należała do strachliwych i ciężko było w niej ten strach wzbudzić, a Merlin jej świadkiem, że niejeden już tego próbował. A jednak wytężone zmysły nie pozwoliły jej tego całkowicie zignorować. Spojrzeć obojętnie. Wyjść i wrócić do domu. Pomimo panującej ciszy dało się usłyszeć szepty osób kulących się w swoich stolika. Zapomnieli o kuflach piwa, tlących się drewnianych fajkach i dopalającym się drewnie w kominku. Zamknijcie wejście. Co to miało znaczyć? Mieli tutaj zostać? Przez myśl jej przeszło, że to już wpadanie w paranoje, a różdżka w jej cholewce kolejny raz dała o sobie znać jakby chciała przypomnieć, że tak naprawdę nie mają się czym martwić. To nie mógł być pierwszy raz kiedy takie coś przytrafiało się w tym miejscu. Jeżeli by tak było ludzie zignorowaliby zagrożenie zamiast się kulić przy stolikach. Wyszliby wyśmiewając karczmarza, a nie milkli wspominając o demonach i klątwach. Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że mugole lubili wspominać o tym o czym nie mieli bladego pojęcia to tym razem intuicja podpowiadała jej iż zignorowanie tego jest zbyt nierozsądne. Kiedy dwóch ochroniarzy odskoczyło od drzwi, a po całej karczmie echem rozbrzmiało łomotanie Lynn zmarszczyła brwi. Nie ruszyła się z miejsca, nic nie powiedziała, po prostu patrzyła. Może to tylko noc płatała im wszystkim figla. Może po prostu właśnie tak chciała myśleć.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]19.01.17 11:28
Plugawy demon, och tak. Demony nie istniały, a przynajmniej tak długo póki ludzie nie otwierali swoich ust, swoich serc, nie sięgali swoimi łapskami po rzeczy, których pragnęli. Demony nie istniały w rzeczywistości, wszak funkcjonowały w każdej zniszczonej i gnijącej duszy. Ci, którzy padli ich ofiarą urzeczywistniali je, nadawali im formy, snuli historie i opowieści. Stąd brały się koszmary.
Nie odwrócił wzroku od drzwi, kiedy jego ojciec zjawił się tuż obok, choć nie wynikało to z braku szacunku wobec niego. Wpatrywał się w drzwi, nasłuchując nadchodzącej burzy w akompaniamencie palącego przez Ignotusa papierosa, przy jego ledwie słyszalnych oddechach, unoszącego się wraz z tytoniowym dymem indywidualnego zapachu. Jego obecność niosła ze sobą siłę, choć nie tracił czujności, kiedy wszystkich powoli zaczęła trawić nerwowość i nieuzasadniony lęk. Opowieści pewnie nie miałyby końca, gdyby rozmów przy kominku nie przerwał przerażony właściciel. Ich wszystkich paraliżował strach, udzielał się innym. Młodszy Mulciber czuł jedynie niepokój. Dziwny, nieuzasadniony.
Wszyscy jesteśmy przeklęci. Zabawne. Demony za drzwiami, a ileż demonów czaiło się wewnątrz karczmy pod osłoną nocy, w cieniu kapturów, w przerażającej samotnej ciszy? Ramsey siedział nieruchomo, niezainteresowany tym, co działo się wokół niego. Patrzył w drzwi, przeglądając w swojej pamięci obrazy, które tak doskonale wpasowywały się w ten obrazek, który właśnie malowano. Dopiero głos Ignotusa wypowiadający jego imię wytrącił go z zamyślenia, wtenczas zdał sobie sprawę, że bibułka zdążyła się stlić i parzyć jego palce. Zgasił papierosa o krawędź stołu i wyprostował się.
— Czyjeś przekleństwo...— mruknął cicho, pragnąc zreflektować swoje wcześniejsze milczenie. Czy to prawda? Czy owy demon szukał swej pomsty? Czy był skutkiem rzuconej klątwy? Ramsey rozejrzał się jeszcze po karczmie, odruchowo wsuwając dłoń pod pazuchę płaszcza, gdzie znajdowała się różdżka. Cokolwiek miało stanąć w tych drzwiach był gotowy. Razem z Ignotusem byli, bo choć nie zdążył go spytać co robił w tak parszywym miejscu z pewnością nie zamierzał go tu zostawić. Tkwił za nim, z nim w pełnej gotowości.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Karczma "Na samym dnie" Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]19.01.17 15:18
Sophia wciąż siedziała w miejscu, wpatrując się uważnym wzrokiem w drzwi. Jednocześnie jej uszu dotarły rozmowy staruszków siedzących w pobliżu kominka. Wychwyciła pełne strachu słowa mówiące o demonach, przekleństwie i plugawej magii. Odruchowo przeniosła na nich wzrok; miała wrażenie, że mężczyźni byli mugolami. Może rozmawiali o jakiejś miejscowej legendzie, która brała źródło w nieznanym ich światu magicznym zjawisku? Zapewne nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie strach, który wydawał emanować od sylwetek zebranych. Starsi ludzie z wiejskich okolic często bywali przesądni, tak przynajmniej słyszała w czasach, gdy była dzieckiem i rodzice wywozili ją do dziadków. Ale Sophia nigdy nie była przesądna, może dlatego, że większość zjawisk, które były niezrozumiałe dla mugoli, w świecie magii dało się racjonalnie wytłumaczyć?
Nagle jednak usłyszała dobiegający z zewnątrz mrożący krew w żyłach okrzyk strachu. Odruchowo się spięła, a jej dłoń powędrowała do ukrytej w kieszeni różdżki, choć nie wyciągnęła jej. Znajdowała się w końcu w miejscu pełnym mugoli (chociaż stroje kilku widzianych sylwetek kojarzyły się ze światem magii), więc nie mogła użyć czarów, dopóki nie okazałoby się to absolutnie konieczne. Zresztą... może wcale nic takiego się nie działo? Może nieświadomie pozwoliła, żeby strach innych obecnych podziałał i na nią, sugerując zagrożenie, którego mogło wcale nie być? Nie zamierzała jednak stracić czujności. Siedziała wyprostowana, a jej dłoń spoczywała w kieszeni, zaciśnięta na trzonku różdżki. Właściciel, wyraźnie niepewny, powiedział im, żeby przeczekali złą pogodę. W pomieszczeniu znowu zapadła cisza, a Sophia wciąż wyraźnie wyczuwała atmosferę strachu i niepokoju. Wolałaby wierzyć, że to tylko bezpodstawne lęki przesądnych mugoli, którzy usłyszeli dziwne odgłosy i najwyraźniej dopasowali je do jakiejś okolicznej historii o szukającym pomsty demonie, żeby móc obrać go za uzasadnienie swojego lęku, ale... co jeśli nie? W tych niepewnych czasach wiele mogło się wydarzyć, i chociaż nie była osobą strachliwą, bo w swojej pracy nie mogła pozwolić sobie na to, żeby lęk przejął nad nią władanie, teraz zwyczajnie się niepokoiła.
Nie minęło wiele czasu, kiedy właściciel polecił swoim ludziom zamknięcie drzwi. Wtedy jednak rozległo się głośne łomotanie w wiekowe drewno, a Sophia znowu zaczęła się zastanawiać nad tym, kto lub co może to być. Może to, co tak przerażało tych wszystkich mugoli, było czymś znanym dla czarodziejów, czymś, z czym umiałaby sobie w razie potrzeby poradzić?
Wciąż siedziała w miejscu, gotowa natychmiast wstać i wyciągnąć różdżkę, gdyby okazało się to potrzebne.
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter

Strona 1 z 9 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Karczma "Na samym dnie"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach