Wydarzenia


Ekipa forum
Jezioro
AutorWiadomość
Jezioro [odnośnik]24.06.15 23:19
First topic message reminder :

Jezioro

Kilka miut drogi przed mokradłami, na skraju niewielkiego lasku znajduje się jezioro, które swymi wodami przyciąga szczególnie w okresie letnim, gdy na niebie nie uświadczy się ani jednego obłoku. Miejsce to cieszy się niemałą popularnością, na co dzień słychać stamtąd gwar rozmów wymieszany ze śmiechem i krzykami osób skaczących na linie w niebieskawą toń. Co niektórzy grają w gargulki, które ktoś pozostawił na ściętym pniu. Panie kryją swoją jasną skórę w cieniu parasoli i stylowych kapeluszy lub nieśmiało pluskają się na płyciźnie. Co odważniejsze nurkują lub skaczą razem z mężczyznami na linie. Kąpiący się czarodzieje winni jednak uważać na druzgotki, agresywne demony wodne, które tylko czekają na chwilę nieuwagi swojej ofiary.
Możliwość gry w gargulki
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Jezioro [odnośnik]26.02.19 19:47
|Muzyka

Nie było sensu ukrywać, że miała tendencję do tkania wyobrażeń o świecie, którego nie znała. W jej głowie patrole realizowane przez Marcelle nie odbiegały daleko od tych opisywanych w sensacyjnych powieściach pełnych barwny, pełnych dynamicznych zwrotów akcji linijkach tekstów gdzie czy też podwórkowych zabaw w których to magiczny policjant ujmował krnąbrnych złodziei stając się tym samym głośnym bohaterem całego wzgórza rozpościerającego się hen daleko poza granice przydomowej werandy. W jej oczach Figg również była bohaterką tego typu. Jeszcze większą w chwili w której mało uczciwa codzienność zmuszała ją do bardziej niewdzięcznych i trudnych, służbowych wyborów. Niemożna było tego nie cenić.
Uśmiechnęła się zadzierając brodę do góry szczęśliwa, że duch przyjaciółki zyskał na sile. W końcu czekała ich cała noc atrakcji tych zaplanowanych i tych, które dopiero miały przyjść im do głowy. Obecnie bardzo mocno przemoczonej.
- Do niczego się nie przyznaję! - zapowiedziała robiąc minę cwanego, brudnego łachudry na którego spłynęła po chwili fala kary. Ta zapoczątkowała prawdziwą wodną wojnę. Nie obyło się bez zagorzałych zawołań mających pokrzepić ramiona do tworzenia jeszcze większych nawałnic mających przytłoczyć wroga. Piaszczyste dno o które zapierały się stopy uniosło się mącąc wodę. Skryte w dzikiej trawie druzgotki przyglądały się najpewniej w napięciu całemu wydarzeniu przechylającego się na korzyść funkcjonariuszki. Nic dziwnego - Figg posiadała niewyobrażalne pokłady kondycji. Shelly zaczęła szybko odczuwać, że słabnie. Uniki szły jej koszmarnie. Do tego zdążyła się opić już co najmniej szklankę zagajnikowej wody. Postanowiła zebrać więc całą energię którą posiadała i przelać ją na jeden atak. Wyjątkowo potężny i nieczysty. Tak - zamierzała zrobić to. Porucznik ku swojej trwodze mogła odczytać zamiar z jej twarzy gdy tylko wynurzyła głowę. Jej brązowe oczy aż krzyczały z przepełniającej je determinacji zaś napęczniałe od wezbranej wody poliki jak gdyby przesądzały o tym, że już za późno by się wycofać. Ile tylko miała siły to wychyliła się do przodu celując w posterunkową. Strumień wody zaczął przeszywać parne powietrze, a las jakby wstrzymał oddech. Uda się czy nie uda...?

|Rzut na splunięcie



angel heart | devil mind
Shelta Vane
Shelta Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 https://i.pinimg.com/originals/a8/4a/37/a84a37cf278a89bc1624516ff1f8d801.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6786-nathalie-dluga-budowa#177379 https://www.morsmordre.net/t7019-fiu#184686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f255-lancashire-stara-latarnia-morska-w-fleetwood https://www.morsmordre.net/t7030-skrytka-bankowa-1707#184954 https://www.morsmordre.net/t7029-shelta-vane
Re: Jezioro [odnośnik]26.02.19 20:49
Twarz o skórze w kolorze ciepłego karmelu wynurzyła się z wody i wyglądała groźnie - te policzki, zupełnie jakby pod skórą chowały się dwie groźne kule, te oczy jak węgle patrzące na nią groźnie. Tak groźnie, jak oczy przepełnionego głodem zemsty bohatera z najbardziej niesamowitych szkockich legend. Niczym Fiordnir, któremu zabito ukochaną w dzień przesilenia letniego, a ten pokonał stu mężczyzn, aby dotrzeć do człowieka, który pozostawił taką ranę na jego sercu! Cóż za determinacja, aż miło było na to patrzeć, a już na pewno przemiło było spojrzeć na tego brudaska do połowy ślęczącego w wodzie, w końcu w pełni czystego.
Błyszczący, jasny pocisk z wody zmieszanej ze śliną Vane poszybował w stronę Figg, która akurat trzymała jej ramię pod wodą i odskoczyła momentalnie z toru lotu tejże przerażającej broni. Ta zaś, wiedziona siłą grawitacji powoli opadła znów na taflę wody. Świat wstrzymał na chwilę oddech, nawet ptak nie śmiał poderwać się z drzewa, gdy przezroczysty pocisk zmienił się w ledwie kilka małych bąbelków na wodzie...
Wzrok, który przyjaciółce posłała młoda Figg był nie do opisania złowrogi. - Ty... Ty łobuzie! - Nie było już taryfy ulgowej. Marcella postarała się, żeby Shelta nie opuściła jeziora bez dwóch kołtunów na grzywce, bo zrobiła jej największego czochrańca w życiu. Następnie dostała to, czego oczekiwała - potwierdzenie swojej wyższości w tej materii i obietnicę, że nigdy już nie będzie wypowiedziana przeciwko niej wojna!
Patrząc ukradkiem z uśmiechem na swoje arcydzieło na głowie Vane w końcu opuściła jezioro, zupełnie przemoczona i zadowolona z chwilowego ochłodzenia się w takich warunkach. Nie zwracając uwagi na stopy pokryte piaskiem, który chętnie przywierał do mokrej skóry, uwaliła się na kocu, żeby coś na chwilę dać sobie wygrzać się w ostatnich promieniach słońca tego dnia. Czuła się lepiej, weselej, bardziej zwycięsko. Po paru chwilach podniosła się i włożyła na siebie koszulkę, którą dzisiaj na sobie miała, nie przejmując się tym, że stała się cała mokra.
- Kto idzie po drewno? - spytała, przekręcając głowę na bok.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Jezioro [odnośnik]01.03.19 19:26
O nie. To koniec. Pomyślała lustrując z szeroko otwartymi oczami przyjaciółkę. Bardzo niezadowolonej. Shelly przełknęła ślinę w ciszy czując rosnące napięcie, a potem obawę. Ostrożnie postąpiła krok do tyłu chcąc zwiększyć dystans między sobą, a nią.
- Nie, nie...Marc, posłuchaj mnie, to nie musi się tak skończyć....Nieeee! - jęknęła rozpaczliwie w chwili w której pragnąca zemsty pani porucznik zrealizowała bez większego kłopotu karę dla zuchwałej pani naukowiec. Wywlekła się z jeziora z nietęgą miną czując, że w tym momencie to opiła się nie jedną, a już co najmniej dwiema szklankami jeziorkowej wody. Dwa majestatyczne kołtuny nasiąknięte wodą ciążyły jej na głowie nieprzyjemnie. Przystanęła na plaży, zgięła się i zaczęła wyciskać wodę z głowy trochę rozpaczając.
- Jak mi urwie głowę przy rozczarowywaniu tego to będziesz mieć mnie na sumieniu, Figg - zakomunikowała jej na wpół żartobliwie, na wpół ze skargą będąc jednak pewna, że nie będzie miała cierpliwości szarpać się z tym tak siłą własnych ramion i szczotką. Na razie się więc tego nie dotykała zostawiając na swojej już nieco osuszonej głowie kreatywną tragedię.
- No ja mogę skoro już się zadomowiłaś na kocu. Wyładuj torbę, jak się nudzisz. Mam tam co nieco, a i podrzuć mi różdżkę! - mruknęła bo może i tu nad jeziorkiem gdzie księżyc odbijał się od tafli było całkiem jasno to jednak bliżej lasu bez jakiegoś światła chodzenie po omacku mogłoby się skończyć tragicznie. W uszykowanej torbie nie znajdowało się nic wytwornego - trochę gruszek oraz jabłek do palenia nad ogniskiem. Naturalnie były również ziemniaczki, pieczywo i kawałek jakiegoś mięska. Sok dyniowy, jakieś dodatki pozamykane w słoiczkach oraz szkocka. Sama Shelty nie zniknęła na długo bo też się nie zapuszczała daleko. Zależało jej jedynie na znalezieniu garści suchych patyczków. Gdy wróciła do przyjaciółki część z nich za pomocą transmutacji przeobraziła pełnoprawne gabarytowo pieńki, dwa zaś rozciągnęła przeobrażając je w solidne kijki, a resztę zostawiła na rozpałkę układając je ze skupieniem w gniazdko na środku nieco pogłębionego piaszczystego podłoża. Chwilę później zaprószony płomyk coraz śmielej zaczynał wić się w ciemności.
- Yey! - mruknęła i od razu wyciągając łapkę w stronę Marcelli mając nadzieję, że ta wynagrodzi jej starania szklanką szkockiej wymieszanej z dyniowym sokiem. Była trochę mięczakiem i nie pijała na czysto mocniejszych alkoholi - zaraz znów zrobi się nam gorąco - poruszyła zabawnie brwiami. Siedziała tyłkiem na kocyku koło koleżanki. Stópki miała wyciągnięte przed siebie. Ocierała je o siebie strącając osuszający się przy bliskości z ogniem piasek - W ogóle propos gorąca to mi się przypomniało coś co muszę ci koniecznie opowiedzieć. Nie uwierzysz ale tak właściwie to kilka dni temu przydybali mnie aurorzy i robili przesłuchanie takie jak z jakiegoś kryminału - wyjawiła z ekscytacją oczekując reakcji przyjaciółki na tą w istocie gorącą wiadomość.



angel heart | devil mind
Shelta Vane
Shelta Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 https://i.pinimg.com/originals/a8/4a/37/a84a37cf278a89bc1624516ff1f8d801.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6786-nathalie-dluga-budowa#177379 https://www.morsmordre.net/t7019-fiu#184686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f255-lancashire-stara-latarnia-morska-w-fleetwood https://www.morsmordre.net/t7030-skrytka-bankowa-1707#184954 https://www.morsmordre.net/t7029-shelta-vane
Re: Jezioro [odnośnik]11.03.19 16:46
Nie miała już żadnej litości dla koleżanki. Chciała wodnej bitwy to na pewno nie wróci mniej mokra od niej. I niech pije tę wodę z rybnym posmakiem, skoro tak chciała ją okiwać. Nie ma tak dobrze, nie ma taryfy ulgowej. Na komentarz Shelty tylko zaśmiała się złowrogo jak przystało na bezlitosną kobietę.
- Dobra, dobra, poradzę sobie. - powiedziała i zaczęła przygotowywać im ten mały piknik. Oddzielnie ułożyła owoce, na jakimś małym talerzyku zaś wszystko, co nie miało naturalnego opakowania w skórkę. Chociaż nie została sama na długo, zdążyła jeszcze pooglądać gwiazdy, które się nad nimi rozpościerały. Wypatrzyła gwiazdozbiór dominujący o tej porze roku - pannę z bukietem w rękach. Chwilę później Shelly wróciła do niej i mogły rozpalić ognisko. W końcu nastało ciepło i po parunastu minutach włosy panny Figg nawet zaczęły schnąć, ale w wersji zupełnie innej niż znali je wszyscy. Teraz były zupełnie proste, a zazwyczaj zakręcona grzywka otulała mocno jej czoło, nawet nieco wpadając do oczu.
Podała koleżance zrobiony już napój, gdy sama nalała sobie samej whiskey. Hej, nie będzie przecież rozrabiać najlepszego z trunków! Nawet jesli miało nawet nietrochę palić w gardło, trudno.
Odnalazła gdzieś wśród patyczków przyniesionych przez Shelly taki, na który nabić mogła jedno z jabłek i zaczęła powolnie ogrzewać je nad ogniem. Miała ochotę na przypiekane owoce, dawno nie miała okazji ich zjeść w takich spokojnych warunkach.
- Aurorzy? - spytała zaskoczona. - Oni bywają trochę spięci. U nas nadajemy im śmieszne przezwiska, żeby trochę rozluźnić atmosferę, ale i tak wszyscy stoją jak na baczność, kiedy któryś z nich tylko przechodzi obok. - Pokręciła lekko głową i westchnęła. Aurorzy, jednostka elitarna, gdy zaczęła pracować, policjanci ciągle gadali, że Ci uznawali się za lepszych od nich, co później dziewczyna sama zweryfikowała i właściwie nie była to prawda w przytłaczającej większości przypadków. Całkiem nieźle jej się pracowało z nimi, kiedy miała do tego okazję. - Coś odwaliła znowu? - spytała. Wiedziała, że nie przesłuchiwaliby jej bez powodu.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Jezioro [odnośnik]11.03.19 17:57
Oblizała powstałe z całkiem gęstej konsystencji dyniowe wąsy z nad górnej wargi. Gdyby była kotem mruknęłaby z zadowoleniem. Miała obok przyjaciółkę, ogień osuszał wilgotny piasek przyklejony do stóp, niebo skrzyło nad głowami, a sok dyniowy z prądem dopełniał odprężenia.
- Ten faktycznie był jakiś cały sztywny. Od samego patrzenia na niego dostawałam bóli w mięśniach. Ale może to kwestia za ciasnego munduru - zamyśliła się nie będąc mimo wszystko co do tego pewna - Miał chyba z takie ręce w obwodzie o tu... - miała na myśli oczywiście biceps i by zobrazować ich wielkość połączyła palce wskazujące i kciuki obu dłoni tworząc okrąg, który po chwile na myśli powiększyła poprzez zwiększenie odległości między palcami - Myślisz, że każą im nosić różdżki z czegoś dziwnego, czy co? - podpytała przyjaciółkę, która przecież dzieliła z nimi Departament i musiała znać więcej tajemnic. A co do tego czy coś odwaliła to wydęła dolną wargę w urażeniu.
- No wiesz co... - wywróciła oczami upijając swojego drinka - Testowałam sobie świstoklika, który zamiast na moście miłości w Londynie wypluł mnie tak trzydzieści mil wcześniej nad jakimś lasem. Nad głową aurora. Kilka metrów nad ziemią. Serce mi stanęło tak trochę. Potem już tak kompletnie po tym, jak udało mi się wylądować i zrobiłam tą anomalie z czarnomagicznymi wężami przy lumosie - ściągnęła ku sobie brwi, jak wspominała tamtą chwilę myśląc sobie, że gorzej być nie morze - Wzięli mnie na wyjaśnienie się i szczęśliwie jednak wszyscy zgodnie doszliśmy do wniosku, że niczego z tego o co mnie obwiniali nie mogłam zrobić specjalnie - rozłożyła ręce by podkreślić to piękno w dojściu do wspólnego wniosku - Do tej pory mnie jednak gryzie to w jaki sposób mi przerwało świstoklika w taki sposób. Nawet biorąc pod uwagę ustalone szerokości geograficzne powinnam jak już pojawić się przy ziemi... - zamarudziła, przekrzywiając głowę trochę w bok, a nadziane przez siebie jabłko wpychając pod żywy płomień ogniska.



angel heart | devil mind
Shelta Vane
Shelta Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 https://i.pinimg.com/originals/a8/4a/37/a84a37cf278a89bc1624516ff1f8d801.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6786-nathalie-dluga-budowa#177379 https://www.morsmordre.net/t7019-fiu#184686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f255-lancashire-stara-latarnia-morska-w-fleetwood https://www.morsmordre.net/t7030-skrytka-bankowa-1707#184954 https://www.morsmordre.net/t7029-shelta-vane
Re: Jezioro [odnośnik]11.03.19 18:18
Usiadła przy ogniu po turecku, ogrzewając przy tym zmarznięte ciało. Narzuciła też po chwili swoją koszulkę na siebie, żeby chociaż trochę się rozgrzać. Mokra bielizna zrobiła nań ślady po wodzie, co wyglądało iście komicznie, ale w tym towarzystwie Marcy się jakoś specjalnie nie przejmowała. Wzięła delikatny łyk whiksey, która delikatnie grzała gardło dziewczyny. A po kilku łykach nawet skutecznie podniosła ciśnienie, jak to alkohol.
- Myślisz, że każą im nosić takie za ciasne cichy do roboty, żeby przypadkiem nie poczuli się komfortowo? Tak trochę wyglądają. - powiedziała, w sumie kompletnym żartem, ale teoria była niezła. Biuro jednak ściśle pilnowało swoich tajemnic, podobnie jak policja głównie ze względu na lekkie spięcie na płaszczyźnie jednostka-ministerstwo. Policja zawsze bardziej się słuchała i dostawała od góry więcej profitów, a Biuro, cóż... Stawało się to rzadziej, chcieli być bardziej niezależni. - Ta, z całych rogów buchorożca, żeby uciskały ich w tyłek. - Parsknęła śmiechem tak ciepłym jak to tylko było możliwe. Ale była dumna ze swojego żartu, to się aż nie dzieje!
Skrzywiła się jednak lekko, gdy Shelly wspomniała o takim wypadku. Dobrze, że jej nie rozszczepiło, bo wtedy dopiero byłby przypał. Testowanie świstoklików, kiedy wokół szalały anomalie nie było najbardziej bezpiecznym zajęciem, a Marcy się zwyczajnie martwiła, bo rozszczepienie to gorsza zabawa niż wielki kołtun na włosach.
- I spadłaś mu z nieba? O ła, masz dopiero szczęście. W sumie nie dziwię się, że nabrali podejrzeń, jak zaczarowałaś anomalią z wężami! Średnio lubimy węże w PP. - mruknęła, mając oczywiście na myśli departament przestrzegania prawa. Ponownie łyknęła nieco ze swojej szklanki po czym podsunęła jabłuszko bliżej siebie, żeby choć na chwilę ostygło. - Było przyjść do mnie, nakrzyczałabym na nich. - Mruknęła pod nosem, chociaż wiedziała, że to kompletnie by nie wyszło, gdyby wbiła z buta i stwierdziła, że nie mogą kogoś przesłuchać, bo to jej psiapsi. Głupie, nie? - Z ciekawości, znasz jego nazwisko? - W sumie od tego też zależałaby siła akcji. Niektórych mogłaby przekonać wstawieniem się.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Jezioro [odnośnik]15.03.19 13:07
Nie było zimno, lecz aura ogniska dawała ten przyjemny rodzaj ciepła, który po prostu chciało się mieć na skórze dla samej przyjemności niż konieczności lub potrzeby. Mokra bielizna oblepiała skórę, schła. Czarownica siedziała mając wyciągnięte przed siebie nogi bliżej ognia. Obtarła je o siebie strącając z ich podeszew nadmiar piasku.
- Bardziej wydaje mi się, że są to przeważnie kawalerowie i tu jest haczyk właśnie. Bo...proszę cię, widziałaś kiedyś mężczyznę, który dobrowolnie wybrałby się do krawca? Bez swojej kobiety? Założę się, że część z nich nosi ciągle te same szaty w których byli na inauguracji zakończenia Hogwartu - zaśmiała się zdając sobie sprawę, że jednym z przykładów takiego mężczyzny był jej starszy brat - Niepokojące jest jednak tak, że puchną - ściągnęła ku sobie brwi w naukowym zamyśleniu. Upiła nieco dyniowego drinka, który w drugiej chwili niespodziewanie wyszedł jej nosem tuż po rogatym komentarzu posterunkowej. Aż jej oczy się załzawiły!
- Figg! - burknęła, lecz w głosie dźwięczało mocniej rozbawienie niż jakakolwiek uwaga. Nawet kiedy przecierała nietypowy krwotok z pod nosa, którym pokręciła by w następnej chwili podzielić się z przyjaciółka niezapomnianą historią tego miesiąca. Właściwie poprzedniego, lecz wciąż wyjątkowo żywą.  
- Yup. Z samiutkiej góry. Można śmiało podpowiedzieć, że byłam tego wieczoru ich gwiazdą - wystawiła język i przewróciła oczkami chociaż z drugiej strony ciekawe, czy któryś zdążył pomyśleć życzenie? - Pokoik w którym mnie ugościli cierpiał na brak klamek - mruknęła patrząc jak nadziany na kijek owoc trawi ogień zmieniając przekąskę w czarną kuleczkę - Skamander. Samuel Skamander który lubi zaczynać od wyjaśnień - starała się przedrzeźniającym tonem sparafrazować jego wypowiedź. Nie miała jednak głosu wystarczająco niskiego, czy też zdartego krzykliwymi inkantacjami oraz papierosami - Najwyraźniej pogoń za magicznymi stworzeniami to dla nich za mało - uniosła wyżej brew kojarząc nazwisko ze słynnym magicznym badaczem fauny. Następnie zbliżyła kijek z owocem i dmuchnięciem zgasiła tańczący na gałązce płomyk. Ten wieczór był idealny.

|zt x2



angel heart | devil mind
Shelta Vane
Shelta Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 https://i.pinimg.com/originals/a8/4a/37/a84a37cf278a89bc1624516ff1f8d801.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6786-nathalie-dluga-budowa#177379 https://www.morsmordre.net/t7019-fiu#184686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f255-lancashire-stara-latarnia-morska-w-fleetwood https://www.morsmordre.net/t7030-skrytka-bankowa-1707#184954 https://www.morsmordre.net/t7029-shelta-vane
Re: Jezioro [odnośnik]21.02.21 1:16
Para nr 13

Po ugryzieniu zaklętego ciastka padliście ofiarą niechcianej teleportacji – a po krótkiej chwili wylądowaliście tutaj: postać A pośrodku niewielkiej łodzi, a postać B tuż... obok łodzi, z pluskiem wpadając do lodowatej wody; szczęśliwie bliskość wioseł pozwoli jej szybko wydrapać się na pokład - nawet, jeśli postać nie potrafi pływać.

Gdy tylko wasze spojrzenia się spotkają, ogarną was silne emocje, do złudzenia przypominające miłość: będziecie mieć wrażenie, że dla drugiej osoby zrobicie absolutnie wszystko, poczujecie oddanie, szczęście i tęsknotę do czegoś, czego nie będziecie potrafili określić; wyda wam się najpiękniejsza na świecie; będziecie gotowi poświęcić wiele, by spędzić z nią resztę życia.

Jednak kiedy tak wpatrywaliście się w swoje oczy, świat wbrew pozorom wcale się nie zatrzymał. Coś - a może ktoś, najpewniej niesforny skrzat - wykradł wiosła, niepostrzeżenie znikając razem z nimi. Łódź dryfowała - nie mieliście możliwości, żeby ją odpowiednio ukierunkować. Dopiero nad ranem wiatr zepchnie ją na mieliznę. W łodzi nie byliście sami, na ławeczce siedział zamyślony duch wpatrzony w morską toń. Kiedy dostrzegł was dwoje, spojrzał na was bez zrozumienia, aż w końcu wzruszył ramionami, zamarudził pod nosem:
- Dobra, dobra... już idę, już idę - I wysiadł z łodzi, odchodząc ponad taflą jeziora w swoją stronę. W łodzi leżał koc, który mógł pozwolić się ogrzać po kąpieli w jeziorze. I nic nadto.


Rzut kością
W dowolnym momencie trwania wątku możecie wykonać rzut na dodatkowe zdarzenie kością podpisaną jako Kupidynek.

Konsekwencje
Efekty zjedzenia zaklętego ciastka ustąpią następnego dnia, wraz ze wschodem słońca; po romantycznej schadzce pozostaną wam wspomnienia i potężny ból głowy, który ustąpi dopiero po 24 godzinach.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro [odnośnik]21.02.21 20:35
Cordelia kładła się już do snu, dokonując ostatnich poprawek urody przed położeniem się do łóżka - tysięczne rozczesanie loków, posłanie do zwierciadła toaletki kilku zalotnych spojrzeń, spryskanie się lawendowymi perfumami, ułatwiającymi odpoczynek - gdy do jej nozdrzy dotarła niesamowicie pyszna woń. Rozkoszna, kojarząca się z ciepłem i słodkościami, kusząca tak mocno, że już po krótkim śledztwie lady Malfoy odnalazła przepyszny pakunek leżący na parapecie południowego okna. Szlachcianka była więcej niż pewna, że oto otrzymała drobny podarek od ulubionej kucharki, postanawiającej uprzyjemnić wieczór. Obiecując sobie, że następnego ranka uśmiechnie się do niej niezwykle promiennie - co miało być wyjątkową nagrodą za taką troskę, oczywiście - Cordie szybko odwinęła kolorowy papierek i wgryzła się w dyniowy przysmak. Ciasto rozpływało się w ustach, dyniowy miąższ sunął po języku susem przyjemności: dziewczyna aż westchnęła z zachwytu, przysiadając na parapecie. Korzenny frykas pachniał różami, miodem i, o dziwo, malinowymi babeczkami. Woń była tak cudowna i tak intensywna, że dama nie czuła emanującego od półotwartego okna chłodu, przenikającego jedwabny szlafroczek. Nie zdążyła też skupić się na tym dyskomforcie, bo tuż po drugim gryzie coś mocno szarpnęło ją tuż pod pępkiem.
W pierwszej chwili, irracjonalnie, przeraziła się, że to pasek peniuaru okazał się za ciasny - bo tak gwałtownie przytyła po zjedzeniu kawałka ciasta. Szczęśliwie, nic złego nie działo się z filigranową figurą, za to z całym światem dookoła: niestety tak. Sypialnia lady Malfoy zawirowała, uszy wypełniło głośne pyknięcie, a kiedy wystraszona otworzyła oczy po raz kolejny, znajdowała się daleko poza bezpiecznymi murami Wilton. Zniknął mięciutki dywanik, ciepło bijące od kominka, cień rzucany przez baldachim łoża, a zamiast tego Cordelię otaczała...woda. Zmaterializowała się pośrodku jeziora, pośrodku łodzi, na dno której opadła w półsiedzącej pozycji, boleśnie tłukąc pośladki. Pisnęła, raczej z szoku niż przerażenia, po czym uniosła się na tyle, by wystawić - niestety rozczochraną podróżą - srebrzystą głowę ponad burtę i zorientować się w sytuacji. Serce biło głośno, panicznie, prawie dławiła się tym lękiem, lecz ten trwał zaledwie kilka sekund, zastąpiony sercowym galopem innego rodzaju. W toni wody spostrzegła bowiem szamoczącą się sylwetkę, zarys kogoś, kto w promieniach zachodzącego słońca jawił się niczym laureat nagrody Najbardziej Czarującego Uśmiechu Czarownicy. Cordelia zamarła, mrugając gwałtownie, odurzona tym wspaniałym widokiem (oraz mieszanką amortencyjnych zapachów), zdezorientowana i poruszona.
A później - z jej ust wydobyło się ciche zawołanie. - Ahoj? - prawie pisnęła z przejęcia, bo jak inaczej mogła się zwrócić do kogoś, kto znajdował się w wodzie? Przez sekundę rozum nakazał ucieczkę, wszak mógł być to jakiś pirat, upadły żeglarz, syren albo nie daj Merlinie szlam, lecz miłość szybko stłumiła niepokój, pozostawiając Cordelię otumanioną nagłym zakochaniem.
Cordelia Malfoy
Cordelia Malfoy
Zawód : Arystokratka, córka swego ojca
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
pretty shiny thing
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9354-cordelia-armanda-malfoy https://www.morsmordre.net/t9413-ksiezniczka#286128 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10314-skrytka-bankowa-nr-2152#311771 https://www.morsmordre.net/t10138-cordelia-armanda-malfoy#307321
Re: Jezioro [odnośnik]22.02.21 16:05
Od przeszło tygodnia ślęczę nad obrazami na promenadę, fart, że zwolnił nam się pokój na strychu, a skoro i tak łóżko dzieliłem z Philippą, to spokojnie mogłem tam zrobić sobie małą pracownię; Gruba, kamienna Baba okazała się całkiem wdzięczną towarzyszką, choć czasem mogłaby sobie darować nieprzychylne komentarze odnoszące się do mojej fryzury, czy malowanych dzieł. No ok, wybitne to one nie były, ale serio obeszłoby się bez kolejnych uszczypliwości. W każdym razie przecieram ręce w brudną szmatę, pozbywając się co bardziej wyraźnych plam farb zdobiących moje palce i zasychających pod paznokciami. Wtem do nozdrzy dociera kuszący zapach słodyczy, a wzrok od razu zaczyna ich szukać - tam leży, na blacie starego stolika, niewielka, aczkolwiek przepysznie wyglądająca tartoletka. To pewnie Łapserdak uczy się piec nowe ciastka i przyniósł mi jedno na spróbowanie, więc z miejsca chwytam je w dłoń; woń farb staje się jakby bardziej wyraźna, wyczuwam także nuty morskiej bryzy wpływające do pomieszczenia przez nieszczelne okna oraz... bez? Być może dodał go do nadzienia - nie zastanawiam się nad tym, odgryzając pierwszy kęs. Znikam.
I zanim zdążę o czymkolwiek pomyśleć, ląduję cały w lodowatej wodzie. Ciało przeszywa nieprzyjemny dreszcz; dobrze, że umiem pływać, a tuż obok dryfuje niewielka łódka. Łapię się wiosła, by nie opaść na dno, po czym wspinam na burtę, z niejaki trudem gramoląc z jeziora. Zdążyłem łyknąć potężny haust wody, ale w aktualnej sytuacji bardziej martwi mnie chłód telepiący całym ciałem, niż wilgotne płuca. To się wykaszle, bo i doświadczam nagłego ataku kaszlu jak tylko opadnę na deski malutkiego pokładu; pluję i charczę przez krótką chwilę, łapczywie łapiąc powietrze - O ch - uj tu chodzi, ciśnie mi się na usta, ale zanim zdążę wypowiedzieć cokolwiek więcej dociera do mnie, że nie jestem tutaj sam. Towarzyszy mi najprawdziwszy anioł odziany jeno w delikatne pasma jedwabiów; filigranowa, krucha sylwetka najpiękniejszej istoty jaką w życiu widziałem - prawie białe, lśniące włosy otaczają jej delikatną buzię, a moje spojrzenie krzyżuje się z jej błękitnymi ślepiami, mógłbym w nich utonąć i choć zdawały się chłodniejsze niż ta woda, w której przyszło mi się dzisiaj zanurzyć - wiem, że bym nie żałował, właściwie to byłaby czysta przyjemność. Na moment robi mi się gorąco, nagłe uczucia rozpływają się ciepłą falą od serca i zalewają inne trzewia. Znam to, to miłość, która spada na mnie jak grom z nieba. Nieważne jak tu trafiłem, chcę zostać na całą wieczność, byle z nią, byle obok - O-och - brakuje mi języka w gębie, więc przełykam głośno ślinę, powoli podnosząc się na rękach - Kim jesteś? - zdradź mi swoje imię, bo pewnie jest tak samo słodkie jak i ta nieziemsko urocza powłoka.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Jezioro [odnośnik]23.02.21 11:30
Och, jaki on był cudowny.
Cordelia wpatrywała się w nieznajomego mężczyznę jak zaczarowana, całkowicie ignorując absurd sytuacji oraz głośne podszepty zdrowego rozsądku. Nie posiadała go zbyt wiele, ale nawet wychowana pod kloszem księżniczka wiedziała, że nagłe teleportowanie się w nieznane miejsce, wieczorem, bez przyzwoitki oraz zastępu służek – do tego w czasie tej całej głupiej wojny – oznaczało znalezienie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Żadne sensowne argumenty ani nawet instynkt samozachowawczy nie były w stanie zwyciężyć siły prawdziwej miłości, jaka zalała ciało panienki Malfoy falą gorąca. Od bosych stóp, odzianych jedynie w puchate, przyozdobione pomponami bamboszki, przez zakryte jedwabnym, różowym szlafroczkiem ciało, po rozczesane (ale już rozczochrane gwałtowną podróżą) srebrzyste końce włosów. Westchnęła z zachwytu, gdy mężczyzna z jej snów wykazał się niesamowitą siłą fizyczną, tak zgrabnie wdrapując się na pokład łódeczki, a potem – kiedy rozczulająco charczał, jak słodziutki wodny piesek wyrzucony na brzeg. Nawet, gdyby po marynarsku, intencjonalnie splunął, zachwycałaby się pewnie ułożeniem warg w idealne o.
Miłość odebrała Cordelii dech, ale co ważniejsze i bardziej niespotykane – także umiejętność mówienia. Przynajmniej początkowo; wpatrywała się po prostu w przemoczonego mężczyznę siedzącego naprzeciwko jak zaczarowana, z nieco przygłupim, narkotycznym uśmiechem, nie mogąc otrząsnąć się z piorunującego wrażenia, jakie zrobiło na niej pobrudzone ubranie, dziwaczne szalone włosy, inspirująco haczykowaty nos i te oczy, znów nadające mu wyglądu smutnego pieseczka. Najchętniej podrapałaby go za uszkiem jak tego rasowego czworonoga, którego dostała ostatnio lady Nott, ale wychowanie nie pozwalało choćby musnąć mokrej dłoni ukochanego opuszkiem palca. Zawstydziła się pod jego intensywnym spojrzeniem i uniosła rękę, przesłaniając twarz szerszym rękawem szlafroka; zerkała na niego jednak stale zza drogiego materiału, speszona, zdezorientowana i rozkochana. Nie na tyle jednak, by całkiem zatracić swój charakter.
- Jak to kim jestem, głuptasku – odparła rozczulona jego niewiedzą i jednocześnie zmartwiona, że wygląda tak źle, że nie mogła być rozpoznana. Drugą ręką nerwowo poprawiła włosy i grzywkę, przejęta prezencją. Co, jeśli mu się nie spodoba? – Jestem Cordelia Armanda Malfoy, córka Cronusa Malfoya, siostra Abraxasa Malfoya, wnuczka Septimusa Malfoya i potomkini potężnych czarodziejów oraz czarownic rządzących Wiltshire – zadeklamowała z dumą, odruchowo prostując się na dnie chybotliwej łódeczki i spoglądając dumnie w dal, roztaczając wokół siebie aurę uroczej megalomanii. Zatrzepotała rzęsami, łaskawie powracając wzrokiem do tego prześlicznego mężczyzny, który patrzył na nią tak, że aż zadrżała. – A ty, drogi panie? Zdradzisz mi swe imię?- zapytała, choć wiedziała, że prawdziwa dama nie inicjowała konwersacji z byle kim, lecz na Merlina: jakże mogła się powstrzymać, skoro z każdą sekundą zakochiwała się w tym przemoczonym do suchej nitki rozbitku coraz bardziej?
Cordelia Malfoy
Cordelia Malfoy
Zawód : Arystokratka, córka swego ojca
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
pretty shiny thing
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9354-cordelia-armanda-malfoy https://www.morsmordre.net/t9413-ksiezniczka#286128 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10314-skrytka-bankowa-nr-2152#311771 https://www.morsmordre.net/t10138-cordelia-armanda-malfoy#307321
Re: Jezioro [odnośnik]01.03.21 11:13
Jestem Cordelia Armanda Malfoy, córka Cronusa Malfoya, siostra Abraxasa Malfoya, wnuczka Septimusa Malfoya i potomkini potężnych czarodziejów oraz czarownic rządzących Wiltshire. Córka Cronusa Malfoya, TEGO Malfoya, który od przeszło kilku dni zerczył na mnie złowrogo z własnoręcznie malowanych płócien, TEGO Malfoya, który przyczynił się do wypędzenia z Londynu większości mugolaków, a teraz chciał wyrzucić ich także z całych wysp. Och, Merlinie - dziwny miłości ślad się na mnie iści, że muszę kochać przedmiot nienawiści, pisał kiedyś Szekspir i dopiero teraz rozumiem jakie to trudne, bo przecież... to niemożliwe; ja i córka samego ministra? Absurd, nawet jeśli wydawała się taka niewinna, taka wspaniała, taka... zakochana, widziałem to w jej oczach, w tym spojrzeniu wpatrzonym prosto we mnie. Dopiero po kolejnym mrugnięciu dostrzegam na wpół przezroczystą sylwetkę ducha siedzącego na ławeczce i poświęcam mu krótką chwilę, wgapiając się weń na tyle intensywnie, że chyba rozumie aluzję i odlatuje ponad taflą jeziora, ja zaś powracam do przyglądania się pannie Malfoy; przysuwam się nieznacznie, prawie sięgając palcami jej drobnych stópek odzianych tylko w przeurocze kapcie - Nazywam się Johnatan Bojczuk, jestem malarzem, aktualnie na usługach Fantasmagorii - może jak powiem, że się wożę w balecie to będę miał większe szanse, ostatecznie to nie byle jaki przybytek, a co za tym idzie, nie wzięliby pierwszego lepszego z ulicy (teoretycznie) - Padam panience do stóp - skłaniam lekko głowę i wreszcie robię kolejny krok, w sensie metaforycznym oczywiście, bo wciąż leżę w łodzi, niemniej zbliżam się, dłonią sięgając do dziewczęcej nogi i składam szybki pocałunek na odsłoniętej kostce. Podnoszę się niespiesznie, chwytając otulające obie jej strony burty niewielkiej łódki - Usta twoje się snują, usta twe się wodzą - zaczynam, z wolna przesuwając się w górę, będąc nieprzyzwoicie blisko, ale przecież jedynym świadkiem jest tarcza księżyca nieśmiało wyłaniająca się zza jesiennych chmur i może ten duch, krążący po jeziorze, choć zniknął mi już z zasięgu wzroku - Jak dwa ptaki różowe, po mnie lekko chodzą - i rzeczywiście muskam delikatnie kolejne części jej ciała, osłonięte tylko cienkim materiałem - sprężyste łydki, ugięte kolana, szczupłe udo, później okolice dekoltu, aż wreszcie twarz mam na wysokości jej twarzy, a spojrzenie na nowo wbijam w jej ślepia - Jak dwa światła natchnione, oczu dotykają - całuję krótko jej jasne powieki - Usta twe mnie zabrały, usta twe mnie mają - mówię dalej, zaś mój uśmiech nieznacznie się poszerza. Zniżam głos do zmysłowego szeptu, z każdym kolejnym słowem może poczuć ciepło oddechu na swojej bladej skórze - Jak wyznania wstydliwe, jak szepty szalone, Powtarzam w ustach twoje usta niezliczone, Od uśmiechu w kącikach do smaku języka - usta twoje całują i świat cały znika - kończę, w istocie zastanawiając się jak smakuje i chociaż resztki zdrowego rozsądku podpowiadają mi, że nie powinienem tego robić, to uparcie je od siebie odpycham. Być może to tylko sen, z którego obudzę się wraz ze świtem i długo będę go wspominał, bo cała ta sytuacja wydawała się taka nierealna. Chciałbym żebyśmy mogli znowu zniknąć, razem, a potem pojawić się w świecie, gdzie moglibyśmy celebrować naszą miłość bez obaw i strachu. Rozchylam wargi skradając się do jej warg z zamiarem złożenia na nich pierwszego i być może ostatniego czułego pocałunku. Pozwól mi się kochać, słodka Cordelio.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Jezioro [odnośnik]01.03.21 11:13
The member 'Johnatan Bojczuk' has done the following action : Rzut kością


'Kupidynek' :
Jezioro - Page 3 5S6pgqL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro [odnośnik]08.03.21 9:41
Łódka kołysała się niestabilnie, srebrzyste włosy raz po raz omiatały zarumienioną buzię Cordelii, ale cała ta chaotyczna sytuacja nie wywoływała w niej lęku – zakochała się, bez pamięci, nagle, szaleńczo, czując, że dla siedzącego naprzeciw niej mężczyzny byłaby gotowa do największych poświęceń. Bez wahania ubrałaby dla niego sukienkę z ubiegłego sezonu, tak! Ba, może nawet, choć sama myśl wydawała się obrazoburcza, pozwoliłaby mu na pocałunek w policzek. Spąsowiała jeszcze bardziej na samo wyobrażenie takiej niecnoty i zamrugała gwałtownie, zdezorientowana tak silnym uczuciem, otumaniającym na tyle skutecznie, że w pierwszej chwili nie zrozumiała dokładnie personaliów przystojnego żeglarza, wyrzuconego przez sztorm uczuć szczęśliwie tuż obok jej łódki. Bezpiecznej przystani miłości i szacunku. – Boy Chuck? To francuskie nazwisko? Szlacheckie? – spytała od razu, marszcząc na sekundę jasne brwi, by wspomóc procesy myślowe. Ach, mogła lepiej przykładać się do nauki o zagranicznych rodach arystokracji – bo nie przepuszczała, że los byłby tak paskudny, by skazać ją na miłość do kogoś niższego stanem. Na razie nic na to nie wskazywało – bo amortencja założyła i tak niezbyt bystrej Cordelii klapki na oczy – bo przecież miała do czynienia z malarzem, najwspanialszym artystą, do tego pracującym w la Fantasmagorii, balecie należącym do samego nestora Rosiera. Błękitne oczy lady Malfoy zaświeciły się w zachwycie. Tak, na pewno miała do czynienia z francuskim lordem, księciem śmietanki towarzyskiej znad Sekwany. – Chciałabym zobaczyć pańskie obrazy, panie Johnatanie. Muszą być piękne – wyznała cichym, przejętym tonem, nieco skonfundowana patrząc na działania mężczyzny. Dosłowne padnięcie do stópek wywołało uśmiech zadowolenia, lecz już zakusy na to, by dotknąć ustami kostki, sprowokowały Cordelię do wybuchnięcia piskliwym, nieeleganckim wręcz chichotem. – Proszę przestać, to łaskocze! – zaprotestowała, tupiąc różowymi bucikami o dno łódki. Poprawiła peniuar, ukrywając kolana i kostki, po czym podniosła wzrok na zbliżającego się Johnatana. Oczarował ją, rozkochał, lecz nie zmieniło to moralności dziewczyny: chciała być dla niego czysta i niewinna, wszak miłość była magiczną cnotą. – Snują? Coś z nimi nie tak? – spytała wystraszona, dotykając opuszkami palców warg, drżących już w zapowiedzi smutku. Lady Malfoy kochała poezję, sama była poetką, lecz obiektywnie znała się na metaforach i głębi tak dobrze, jak na sprzątaniu ulic. Przejęła się więc swym wyglądem, przesuwając po ustach wierzchem drżącej dłoni. To nie był jednak koniec, artysta przemawiał natchnionym tonem – podobał się jej taki uduchowiony, czuła też przyśpieszone bicie serca, gdy znalazł się tak blisko, że poczuła jego zapach (terpentyna, kurz i wilgoć jeziora – niezbyt przyjemne, lecz miłość nie wybierała). – Nie ma tu żadnych ptaków, panie Johnatanie - zauważyła bystrze, z naiwnym, rozromantycznionym uśmiechem przyjmując deklamację nieco niedorzecznego wiersza. Cóż, sam powiedział, że był malarzem a nie poetą, mogła więc mu wybaczyć. Liczyło się uczucie, widoczne w jego spojrzeniu. – Proszę przestać, natychmiast, to nie przystoi młodej damie i utalentowanemu dżentelmenowi! – pisnęła, gdy Johnatan zbliżył usta do jej nóg. Uciekła nimi za ławeczkę, a potem, odgięła się cała do tyłu, umykając przed amorami. Tak obcymi, tak natrętnymi, tak niespotykanie namolnymi, że nieprzywykła do bliskiego kontaktu z mężczyznami Cordelia znów wydała z siebie dziwny dźwięk na pograniczu chichotu, pisku i czknięcia. Coś w jej ciele, coś obcego i nierozbudzonego, wyrywało się ku męskim ustom wypowiadającym chaotyczne słowa tak miękko, kusząco, słodko, niespotykany dotąd żar zalewał jej ciało – i bała się tego obezwładniającego uczucia. – Panie Johnatanie, proszę przestać, to się nie godzi, nastaje pan na moją cześć, a ja…ja chyba mam gorączkę – wyrzuciła z siebie z żałosnym miauknięciem, po czym, w momencie, w którym Johnatan miał ją pocałować – wygięła się tak, że spadła z ławeczki, przewracając się na plecy. Na chwilę nogi znalazły się w powietrzu, jeden futrzasty kapeć pofrunął do wody, a dziewczyna wzięła spazmatyczny oddech. Nic sobie nie złamała, ale zupełnie rozczochrała włosy; wygramoliła się do pozycji względnie pionowej, półsiedząc na dnie łodzi, po czym pochwyciła swego francuskiego malarza za dłonie w geście największej słabości. – Miły mój, moje serce bije ku tobie – wstydzę się to wyznać, strach pełza po mnie jak gąsienica – czy było to dobre porównanie? Któż to wie; nie myślała logicznie, nieco wystraszona, ale głównie oszołomiona siłą uczucia oraz podrywami Boya. – lecz jeśli odwzajemniasz to uczucie, wiesz, że nie przystoi, byśmy byli tu sami. Chcę zachować to, co we mnie najcenniejsze, to dnia naszych zaślubin – wyszeptała przejętym tonem, nie do końca wiedząc co zachowa: ale tak ją wychowano i nawet amortencja nie była w stanie zmienić sposobu, w jaki postrzegała miłość. Skoro Johnatan chciał ją pocałować, było to jednoznaczne z tym, że w odpowiedni sposób się jej oświadczy, a potem będą żyli długo i szczęśliwie z gromadką jasnowłosych dzieci o artystycznym talencie. Na tę wizję aż westchnęła z wzruszenia, puszczając męskie ręce, jakby parzyły. – Jesteś przystojny tak, że tchu mi brak – dorzuciła jeszcze ambitnym wierszem, chcąc zaimponować mu nie tylko moralnością (bo przecież ta cecha była wyznacznikiem żony idealnej), ale i poetyckim talentem. Zapewne kontynuowałaby deklamację, gdyby nie nagłe pojawienie się obok nich lewitującej...dyni? Cordelia uniosła głowę i rozchyliła nieco usta w wyrazie absolutnego zdziwienia.
Cordelia Malfoy
Cordelia Malfoy
Zawód : Arystokratka, córka swego ojca
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
pretty shiny thing
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9354-cordelia-armanda-malfoy https://www.morsmordre.net/t9413-ksiezniczka#286128 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10314-skrytka-bankowa-nr-2152#311771 https://www.morsmordre.net/t10138-cordelia-armanda-malfoy#307321
Re: Jezioro [odnośnik]23.04.21 19:08
Służył szlachetnej rodzinie Malfoy praktycznie od urodzenia. Z ojca na syna, od wielu pokoleń, poświęcali swoje życie tym wielkim panom, by być ich cieniami, przyjaciółmi, słuchaczami, powiernikami tajemnic, lecz niezależnie od tego, jak dumna była ta służba, były takie chwile, że miał dość. Był tylko stajennym, ale tego wieczoru postawiono na nogi dosłownie wszystkich, bo panienka Cordelia zniknęła. Sprowadzony na miejsce z tej okazji jasnowidz wytropił kilka potencjalnych miejsc, zbyt mało precyzyjnie i zbyt wiele, gdzie pomknęła natychmiast najwyżej postawiona służba, a nawet członkowie jej rodziny. Pozostałych wysłano przed posiadłość i wysłano w teren, w okolice, by przetrząsnęli je i znaleźli choćby ślad po panience Cordelii. Nieczęsto miał z nią kontakty, choć znał ją bardzo dobrze, podkochiwał się w niej w szkole  - był tylko rok starszy od niej, ale należał do Hufflepuffu. Czasem oporządzał dla niej konie, ale on sam chyba nie zwracał nigdy jej większej uwagi. Był nieśmiały, rzadko patrzył jej w oczy  i przeważnie, kiedy przechodziła, udawał, że pracował ciężej, niż w rzeczywistości. I jak wielkie było jego zdumienie, kiedy - gdy znalazł się nad brzegiem jeziora - dostrzegł na jego brzegu futrzasty kapeć panienki. Nie wchodził nigdy do wnętrz pałacowych, nie wolno mu było, ale czasem obserwował ją na przestronnych tarasach, również tych, które wychodziły od jej sypialni. Ze zmartwieniem podszedł bliżej, chwytając kapeć, by spojrzeć dalej na taflę jeziora, i... Czy to była naprawdę ona? Panienka Cordelia? Zrobiło mu się cieplej na duszy, że widział ją żywą, prawie nie myśląc o nagrodzie, jaką mógł dostać za bezpieczne sprowadzenie ją do domu, gdy dostrzegł jej kompana: i zaczął myśleć o tym, jaka kara go spotka, jeśli tego nie zrobi. Z daleka wyglądał jak typ spod ciemnej gwiazdy, panienka z nim chyba nie uciekła?
A jeśli to był jej zaginiony brat, Lycus? Musiał interweniować, zanim wydarzy się nieszczęście.
- Panienko Cordelio! Panienko Cordelio - krzyknął od brzegu. - Już idę! - zawołał, jakby chciał ją zapewnić, przekonać może, że była bezpieczna. Nawet, jeśli nie miał jeszcze pomysłu, jak do niej dotrzeć. - Proszę uważać! - coś jej latało nad głową, widział dokładnie; wyciągnął zza pazuchy różdżkę, celując nią w dynię. - Bombarda! - Czymkolwiek to było, musiało zostać zniszczone; wziął różdżkę w zęby, po czym bohatersko wrzucił się w jeziorną toń i próbował przepłynąć do łodzi. Kiedy znalazł się już przy nich, dłońmi chwycił się za burty, podciągając się w górę - i zaglądając do środka. Wypluł z ust różdżkę, na pokład. - Panienko Cordelio, panienki ojciec szuka panienki po całym świecie. Musimy wracać!


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Jezioro - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Jezioro
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach