Wydarzenia


Ekipa forum
Liquid Paradise
AutorWiadomość
Liquid Paradise [odnośnik]05.06.16 17:46
First topic message reminder :

Liquid Paradise

★★★
Jako jeden z lepiej znanych lokali czarodziejskiego Londynu, "Liquid Paradise" cieszy się stosunkowo stałą klientelą i dobrą renomą. Pośród gości, będących w znakomitej większości przedstawicielami szeroko pojętej klasy średniej, nierzadko można dostrzec członków arystokracji czy też zwykłej klasy wyższej, dla których specjalnie wydzielono osobną część dużej sali, wybitnie pilnując, aby nie zawędrował do niej ktokolwiek niepowołany. Wysoko urodzonym często przypisuje się swoiste polowania na wschodzące gwiazdy, które można by wziąć pod swój patronat - "Paradise" słynie z występów na żywo, dawanych zwykle przez niemal całkowicie nieznanych (acz uprzednio dokładnie sprawdzonych!) artystów. Niejedna wielka osobistość współczesnego świata muzycznego przyznaje, że swoje pierwsze kroki do sławy stawiała właśnie w tym miejscu. Dla zwalczenia wrażenia nadmiernej podniosłości, przed wspomnianą sceną rozciąga się parkiet, na którym spragnione zabawy pary mogą do woli wywijać w tańcu. Z reguły jest on w większości zajęty przez młodych tancerzy, będących świeżo upieczonymi absolwentami Hogwartu. Rzadko kiedy, ba, właściwie nigdy nie widuje się tu w akcji jakichkolwiek arystokratów.
Z samą nazwą lokalu wiąże się też pewna legenda, która stale przyciąga coraz więcej osób. Otóż wielu zakłada, iż "Liquid Paradise" ma bezpośrednie powiązanie z Felix Felicis, którego kilka złotych kropel ma być rzekomo dodawane do co droższych z drinków, jakie się tu serwuje. Oczywiście jest to dalekie od prawdy, tym niemniej efekt placebo już niejednemu gościowi zawrócił w głowie na tyle, że rzeczywiście przez pewien czas jego życie nabrało trochę radości i powodzenia.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:15, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Liquid Paradise - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Liquid Paradise [odnośnik]17.04.18 11:05
Zupełnie jakby w przeciwieństwie do Alpharda, rozmowy z ludźmi nie sprawiały pannie Diggory większego problemu. Lubiła poznawać nowe osoby, odkrywać ich charaktery, słuchać o pasjach i sprawdzać, czy pod względem poczucia humoru są do niej w jakiś sposób dopasowani. Tematy błahe i poważne, całkiem trywialne i te wymagające dłuższej dyskusji – nie czuła się źle, gdy wymieniała się opiniami z innymi lub nawet konfrontowała swoje poglądy. Rozmowa była zazwyczaj lepsza od milczenia, a Jessa z reguły nie tchórzyła i wolała podjąć nawet trudny temat, nic zamieść go pod dywan. Niechlubny wyjątek od tej reguły stanowiło właśnie wspomnienie tego, jak potraktowała Alpharda w przeszłości; teraz dałaby wiele, by znów zanurzyć się z nim w szczerej rozmowie, odartej z wrażenia, że traktują się nawzajem niczym jajka, których za żadne skarby świata nie można zbić. A przecież oboje byli dorośli – być może zimny kubeł wyrzutów wylanych przez Blacka na rudowłosą dobrze by jej zrobił. Zamiast tego uprzejmie dodawał jej otuchy, a ona poczuła się lekko nieswojo, rozmawiając o swojej kondycji; zupełnie jak gdyby było w tym coś dwuznacznego, a przecież nic takiego nie miało miejsca.
- Od lat nie latałam zawodowo – pokręciła głową, ale nie bez uśmiechu, powoli odnajdującego się na jej ustach i planującego rozgościć się tam na dobre – Rekreacyjnie patroluję swoją wioskę, niczym jednoosobowa samoustanowiona straż sąsiedzka, a kondycję trzymam tylko dzięki nadążaniu za wyjątkowo aktywnym sześciolatkiem – nie należała do rodziców, którzy wyciągają z portfeli zdjęcia swoich dzieci i chwalą się nimi na prawo i lewo, ale gdy mówiła o Amosie, w jej słowach zawsze słychać było dumę.
Nie zdziwiła się, gdy wspomniał o pracy dla Ministerstwa. Sama miała kiedyś ambitne marzenia, ale zweryfikowało je życie; z Alphardem zapewne było tak samo. Prawdziwy Black nie zbrukałby przecież nazwiska parając się pracą zawodowego gracza Quidditcha.
- Daleko podróżowałeś? Opowiedz najdziwniejszą rzecz, która ci się przytrafiła – poprosiła, wpatrując się w niego wyczekującym spojrzeniem.
W młodości zawsze lubiła go słuchać, niezależnie od tego, czy czytał jej na głos wyjątkowo trudny w zrozumieniu fragment książki, czy opowiadał o przyziemnych dla siebie sprawach, które dla niej zawsze brzmiały wyjątkowo ekskluzywnie, a przy tym interesująco. Być może teraz trochę go idealizowała, ale gdyby zdecydował się na opowieść, na pewno byłoby to coś szalenie ciekawego. Zawsze chciała zwiedzać świat, a perspektywa ujrzenia go czyimiś oczami była nader kusząca.
Uśmiech na moment zszedł jej z twarzy, gdy dowiedziała się, jak dawno temu Alphard odłożył swoją miotłę w kąt. Grymas współczucia zabłądził na jej ustach i w spojrzeniu, bo przecież pamiętała doskonale, ile znaczył dla niego Quidditch. I chociaż na przestrzeni lat ludzie naprawdę się zmieniali, ciężko jej było wyobrazić sobie tak nagłą i radykalną przemianę Blacka; musiały za tym stać obowiązek i powinność, Jessa nie wyobrażała sobie innej opcji. Nawet złota klatka wciąż była klatką, a ceną za życiowy status było posłuszeństwo wobec tych, którzy o tym statusie decydowali.
Ciche westchnięcie wyrwało się z ust rudowłosej chwilę przed nieoczekiwaną nawet jak na nią propozycją.
- Gdybyś jednak znowu chciał spróbować, nikomu nie powiem, że widziałam Cię w powietrzu. Wciąż jestem dobra w odnajdywaniu całkiem odludnych miejsc – kąciki ust znów uniosły się ku górze, zanim przywitały brzeg szklanki, a Diggory pociągnęła kolejny łyk bursztynowego trunku.
Na komplement w swoją stronę zareagowała kolejnym przechyleniem naczynia i ani się obejrzała, a było ono puste. Przez moment wpatrywała się jego spód, zanim nie zdecydowała się zaryzykować i nie poprosić o kolejną kolejkę. Ostatnią, na pewno ostatnią, bowiem właśnie niebezpiecznie przekraczała swoją granicę.
Ale przecież alkohol pomagał choć w nikłym stopniu znieść to palące uczucie, że kiedyś zawiodła swojego szkolnego znajomego i zachowała się tchórzliwie, zupełnie jak nie ona.
- Ty też, sporo urosłeś – choć zdecydowała się na żartobliwy ton, nie żartowała wcale, bo w gruncie rzeczy miło było zobaczyć Alpharda i przekonać się, że świetnie sobie radzi. Zupełnie tak, jak wspomniane przez niego Katapulty – Jeśli do tego dojdzie, ojciec na pewno prześle mi bilety na to wydarzenie, więc może znów przyjdzie nam spotkać się na trybunach.


when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water

Jessa Diggory
Jessa Diggory
Zawód : łowczyni talentów
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
when it all goes
up in flames
we'll be
the last ones
s t a n d i n g
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Liquid Paradise - Page 5 Ce647ec3fe24bd170c32be56a874bb97
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5833-jessa-diggory https://www.morsmordre.net/t5851-krasna#138351 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-devon-otterton-dom-diggorych https://www.morsmordre.net/t5856-skrytka-bankowa-nr-1442#138516 https://www.morsmordre.net/t5854-jessa-diggory#138467
Re: Liquid Paradise [odnośnik]18.04.18 0:03
Był bliski spytania o tego wyjątkowo aktywnego sześciolatka, ale na całe szczęście zdołał ugryźć się w język w ostatniej chwili przed udzieleniem sobie pozwolenia na otwarcie ust. Czy naprawdę chciał upewniać się co do tego, że ta niegdyś niepokorna, wojująca z całym światem i niechętnie podchodząca do uczenia się teorii z książek Gryfonka stała się żoną i matką? Czy chciał widzieć w niej ukochaną jakiegoś całkowicie obcego mężczyzny? Na samą myśl zmarszczył brwi w wyrazie niezadowolenia. Z wielkim trudem przychodziło mu maskowanie szczerych reakcji, nie nauczył się tak dobrze przy niej udawać, nigdy zresztą nie czuł takiej potrzeby. Kiedyś był z tego całkiem zadowolony, że może w jej obecności rezygnować z masek, a teraz żałował tej jednej rzeczy z całego serca, bo rozpaczliwie potrzebował gry pozorów.
Czyli jak zawsze jesteś skora do działania.
Obawiał się, że w obecnych czasach angażowanie się może nie przynieść jej nic dobrego. Mimo wszystko, rozczarowania, jakie go spotkało z jej strony, nawet jeśli nieuniknione, życzył jej jak najlepiej. Wolał nie mówić o swoich wątpliwościach w tej materii, dlatego odetchnął z ulgą, gdy wypłynął temat jakże mu bliski. Nie był w stanie odmówić jej prośbie, a przecież powinien, może nawet potraktować ją jak największą obelgę i pod takim pretekstem obrócić się na pięcie i odejść.
Francja, Włochy, przez bardzo krótką chwilę Grecja – zaczął swą wyliczankę, najbardziej ulubioną, całkiem spokojnie, a w kącikach jego ust czaił się uśmiech, przez który przebijała się tęsknota za czasem beztroskich podróży, podczas których mógł przymykać oko na wpajane mu przez lata zasady. Sam odkrywał świat, kształtował własne idee. A potem wrócił i znów dał się zakuć w kajdany złożone z tego, co wypada a co nie. – Gibraltar, z którego bardzo chętnie umykałem do Hiszpanii – wymienił kolejną pozycję z listy podróży, a jego uśmiech przybrał na zadziorności, gdy tylko wspomniał ten etap wędrówki po Europie. – Kilka dni w Maroko, Bułgaria i Niemcy – w pełni świadomie pominął wizytę w Polsce, bardzo krótką, nie chcąc powracać do chwili, kiedy o mały włos nie stracił życia. Szczytem głupoty było posługiwanie się głośno niemieckim na polskich ziemiach, gdy tak wiele słyszał o napiętej sytuacji politycznej pomiędzy sąsiadującymi ze sobą państwami. – Karnawał z hiszpańską bohemą – zdecydował bez jakichkolwiek wątpliwości. – Niewiele pamiętam z tamtych trzech tygodni, ale wciąż nie opuszcza mnie przeświadczenie, że było to jedno z najlepszych doświadczeń w moim życiu.
Do dziś jednak nie może zapomnieć ferii barw, całej gamy zapachów i symfonii dźwięków. Nie podzielił się zbyt wieloma szczegółami, jak i nie zważał na to, że to wcale nie było najdziwniejsze, co mu się przydarzyło. Raczej najwspanialsze i pamiętne, choć samo zdarzenie, a właściwie ciąg zdarzeń osnuty był mgłą niepamięci.
Wszyscy chodzili z pomalowanymi twarzami i śpiewali donośnie. Rozbijali o ściany zaklęcia i nie zawsze opróżnione do końca butelki. Pełno było wszędzie wina, miodu – w końcu drgnął, przypominając sobie coś jeszcze, kolejną ciekawą opowiastkę. – Rabat jest niesamowitym miastem. Zwiedziłem minaret, którego wnętrze było całe wysadzane szlachetnymi kamieniami. Po nich przemykały zaczarowane iskry, cały czas tworząc ruchome obrazy i symfonie. Te dźwięki. Pachniało tam mirrą, ciepłe powietrze unosiło zapach pod sam strop. Była jeszcze inna wieża, o wiele bardziej okazała w środku niż na zewnątrz. Ściany porośnięte zielonymi pnączami, pokryte kolorowymi kwiatami, a przestrzeń wypełniona tysiącem różnych motyli. Nie było dwóch takich samych skrzydlatych istot.
Tak łatwo przyszło mu za pomocą słów malować przed nią barwne wspomnienia. Chciał podarować jej chociaż odrobinę swojego entuzjazmu, jaki czuł wówczas, gdy przeżywał to wszystko. Ale ta radość w końcu z niego wyparowała, powróciła gorycz.
Do pewnych rzeczy lepiej nie wracać – wyrzucił z siebie stanowczo, po wypowiedzeniu chłodnych słów zaciskając mocno usta. Nie tylko latanie na miotle miał na myśli, lecz nigdy by tego nie przyznał. Próbował wykrzesać z siebie więcej uprzejmości, lecz szło mu kiepsko. Silenie się na konwersacyjny ton nie było jego mocną stroną.
Sporo urosłeś, te słowa zabrzęczały mu w uszach, przez co te zapiekły. Chwycił za podsuniętą ku niemu szklanicę, w międzyczasie zwracając uwagę na tę pustą w dłoni swojej znajomej z dawnych lat. I dla niej zamówił kolejną Ognistą, jakoś nie przejmując się tym, że mogłaby odmówić kolejnego drinka. Nie odmówi, jeśli ma podobną tendencję co on i raz na jakiś czas zapija własne zdenerwowanie. W tej chwili alkohol pomagał, topił uczucia.
Naprawdę chciałabyś znów mnie spotkać na swojej drodze?
Nie chciał z niej kpić, ale trudno mu było pozostać spokojnym. To jedno spotkanie to już było dla niego za wiele. Zbyt wiele skrajnych uczuć w kilka chwil i ta ciągła niezręczność. Dla spokojności wypił porządny łyk trunku.
Wiele myślałem o…
Już myślałam, że całkiem gdzieś wsiąknęłaś – przerwał mu radosny głos kobiety, która przystanęła obok rudowłosej. Nie chciał czuć na sobie jej ciekawskiego spojrzenia, nieprzyjemnie oślizgłego, przez które czuł się niczym okaz w zoo. Gdy jednak w tych paskudnych oczach dostrzegł błysk czegoś na kształt zdumienia, wiedział, że to raczej on powinien gdzieś wsiąknąć. Został rozpoznany, z kolei cała rozmowa ta rozmowa trwała już zbyt długo. Dlaczego więc nie potrafił jej zakończyć bez cienia żalu?
Dobrze było cię zobaczyć – wypowiedział w myślach. Powiedz to, do cholery, Black!
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Liquid Paradise [odnośnik]22.04.18 16:05
Dopiero gdy sama poruszyła temat Amosa, zdała sobie sprawę, że jej towarzysz może nie mieć zielonego pojęcia o istnieniu chłopca; gdy zerwała ich znajomość, zaprzestała poszukiwania jakichkolwiek wzmianek na temat Alpharda i on najprawdopodobniej zrobił to samo. Cóż, przynajmniej ona na jego miejscu na pewno wolałaby odciąć się od wszystkiego, co mogłoby przypominać szkolne czasy. Czy nazywał je teraz błędem, czy żałował? Nie mogła pozwolić sobie na luksus zadania tego pytania, bowiem Black nie był jej winien żadnych wyjaśnień. Mógł więc mieć w głębokim poważaniu jej życie i nie dotarły do niego wzmianki o zakończeniu kariery czy życiu prywatnym w cieniu skandalu. Zresztą, Jessa zadbała o to, by nie pisali o niej zbyt często, wykorzystując posiadane w redakcji wpływy swojej matki.
- Staram się. Bezczynność to mój największy wróg, sam najlepiej o tym wiesz – odwoływanie się do przeszłości być może nie było najlepszym zagraniem, ale w tym momencie Diggory czuła, że niemalże igra z ogniem.
Jakaś część jej kazała prowadzić tę rozmowę dalej, wplatać wspomnienia i sentymenty z dawnych lat i testować tym samym Alpharda; po jakim czasie pęknie i zmrozi ją spojrzeniem, odwróci się i odejdzie? Podskórnie czuła, że na to właśnie zasługiwała i wciąż nie mogła nadziwić się, że mimo wszystko stoją właśnie obok siebie i piją whisky, jakby nie dotyczyły ich żadne podziały. A może po tych wszystkich latach on po prostu wydoroślał i postawił uprzejmość ponad wszelkie niesnaski, kiedy ona wciąż sięgała pamięcią do skradzionych chwil i ich gwałtownego końca?
W opowieści z podróży, jaką chwilę później przed nią roztoczył, kryła się tęsknota za przygodami, które dane mu było przeżyć. Choć Jessa podróżowała tak daleko tylko palcem po mapie, mogła sobie wyobrazić jak wiele cudownych rzeczy zobaczył i czego był świadkiem, nic więc dziwnego, że szary Londyn kontrastował depresyjnie z tym, co Alphard zostawił za sobą. Mogła tylko gdybać o łańcuchach, które przykuwały go do ministerialnego biurka, ale z dużą dozą pewności obstawiała, że gdyby naprawdę mógł, zostawiłby to wszystko w mgnieniu oka i ruszył na południe.
Lubiła go w takim stanie – uśmiechniętego, podświadomie radosnego i dzielącego się dobrymi wibracjami. Alkohol na pewno miał tu swój wkład, ale nie wypili przecież aż tyle, by nie potrafić powstrzymać się przed szczeniackim szczerzeniem w swoją stronę. Diggory oczywiście uśmiechała się, słuchając wszystkich historii, niegroźnie zazdroszcząc mu ich przeżycia.
- To brzmi naprawdę cudownie – skomentowała, już niemalże wystawiając rękę w jego kierunku, jak to miała w zwyczaju, lecz na szczęście udało jej się powstrzymać w ostatniej chwili. Poufały gest położenia dłoni na ramieniu nie zrobiłby dobrze ich wizerunkowi w pubie – Mam wielką nadzieję, że to nie koniec Twoich przygód i nie raz przyjdzie ci jeszcze odwiedzić wspaniałe miejscaOtterton jest latem niezwykle malownicze.
Posłała mu jeszcze jeden pokrzepiający uśmiech, zanim nie zamoczyła ust w alkoholu i nie pociągnęła ze szklanki kolejnego łyka. Wiedziała, ze na następną kolejkę nie będzie już szansy, lecz nie było to spowodowane jedynie jego słowami. Ich wspólny czas boleśnie szybko dobiegał końca.
- Bzdura. Jeśli dzięki tym rzeczom było się szczęśliwym to zawsze warto zaryzykować – odpowiedziała, nie zgadzając się z Alphardem i odważnie spoglądając mu w oczy – Przeznaczenie to bajka dla dzieci, ale skoro spotkaliśmy się tu dziś, to chyba oznacza, że los subtelnie podpowiada ci, byś dobył miotły. Wypiłam zbyt dużo, by obdarować się teraz jakąś patetyczną przemową, ale po prostu… zrób to, Alphardzie i nie oglądaj się na innych.
Gdyby tylko stosowała się do własnych rad, jej życie byłoby teraz sto razy łatwiejsze.
Westchnęła, dopijając ostatnie krople bursztynowego trunku, po czym odstawiła szklankę na barowy blat i dzięki temu poczuła przypływ odwagi. Już miała zaatakować go szczerą odpowiedzią na ostatnie pytanie, gdy ich rozmowa została przerwana przez pojawienie się obok kobiety, z którą Jessa zajmowała wcześniej stolik. Phyllis przystanęła obok i radośnie wtrąciła się między dwójkę starych znajomych, lecz jednocześnie ostrożnie studiowała Blacka wzrokiem. Jej ciekawska mina nie uszłaby uwadze nikogo, więc rudowłosa musiała działać, zanim stałoby się coś, czego wszyscy zebrani pożałowaliby sekundę później.
- Odnosiłam szklankę, bo będę się zbierać, Phyllis. Dziękuję za dziś, było naprawdę bardzo miło – na chwilę skupiła się tylko na koleżance, ale zaraz potem wróciła spojrzeniem do Alpharda i odszukała ciemne oczy – Lordzie Black, dziękuję, że poświęcił mi lord chwilę – nie mogła przecież kontynuować zwracania się do niego po imieniu, chociaż to całe lordowanie niemalże szczypało ją w język – Życzę dobrej nocy, do zobaczenia.
Ostatni raz przyjrzała się wyrazowi jego twarzy, pragnąc zapamiętać go jak najlepiej, w razie czego, gdyby jej ostatnie życzenie miało się nie spełnić. A później złapała Phyllis pod ramię i odeszły do reszty znajomych; skłamała koleżance, że zaczepiła Blacka z pytaniem o transfery między krajowe, jako iż specjalista najlepiej orientuje się polityce i umowach. Nie chcąc przeciągać swojego kłamstwa w nieskończoność, szybko pożegnała się ze wszystkimi i faktycznie opuściła lokal z zamiarem szybkiego powrotu do domu. Przy drzwiach raz jeszcze spojrzała w kierunku baru, lecz nie dostrzegła już znajomej, czarnej czupryny.

zt x 2
serce


when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water

Jessa Diggory
Jessa Diggory
Zawód : łowczyni talentów
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
when it all goes
up in flames
we'll be
the last ones
s t a n d i n g
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Liquid Paradise - Page 5 Ce647ec3fe24bd170c32be56a874bb97
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5833-jessa-diggory https://www.morsmordre.net/t5851-krasna#138351 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-devon-otterton-dom-diggorych https://www.morsmordre.net/t5856-skrytka-bankowa-nr-1442#138516 https://www.morsmordre.net/t5854-jessa-diggory#138467
Re: Liquid Paradise [odnośnik]24.06.18 23:21
|07.07.1956r

Zjawiła się nieznacznie przed czasem i zajęła miejsce. Spodziewała się, że jej rozmówcy może ono do końca nie odpowiadać, obecnie było jednak ciężko o coś odpowiedniego. Nie było właściwie miejsca w którym któreś z nich nie rzucałoby się w oczy, pochodzili ze zbyt różnych światów, a nie mogli też odwlekać tego w nieskończoność.
Potrzebowała kogoś, kto pomoże jej przy tworzeniu eliksirów, potrzebowała kogoś kto nauczy ją je wytwarzać i nie chciała kogoś po prostu dobrego, chciała osoby najlepszej z możliwych i właśnie Hawthorne został jej polecony. Jedyny problem leży w tym, że nie jest on licencjonowanym alchemikiem. No, nie jedyny - mieszka i działa głównie na Nokturnie. Nie w pełni ją to obchodziło, nie interesowały jej jakiekolwiek lewe interesy czy niejasne działalności, oczekiwała od niego konkretnej usługi, co nie oznacza jednak że musiała się pilnować. Nie sądziła by mogła mieć z tego powodu większe kłopoty, nie miała jednak także chęci na głupie plotki czy skandale, miała wrażenie że już i tak wystarczająco wiele dzieje się dookoła niej.
Siedziała jedynie przy kawie, nie chcąc odurzać się jakimkolwiek alkoholem, skoro mają omawiać interesy. Nie miała z resztą mocnej głowy, a spotykała się z całkowicie obcą osobą, byłoby to więc co najmniej nierozważne. Lekko kręciła w dłoni niewielką filiżanką i myślała.
Propozycja zakupów brzmiała dobrze, nawet jeśli się nie dogadają. Wzięłaby każdy eliksir leczniczy i bojowy jakie Hawthorne miał do zaoferowania - choć nie miała ochoty wyjaśniać po co jej te drugie i nie była pewna czy ma w ogóle ochotę na tego typu pytania. Wspomniała o tym jednak w liście, ostatnim jaki mu wysłała, uznając że nie musi się z niczego tłumaczyć. Może chcieć chronić swoją posiadłość, w obecnych czasach to co najmniej rozsądne. Skoro szwaczka nie pyta, po co jej sukienka, a aptekarz na co kupuje zioła czy ingrediencje - niech i alchemik zachowa ciekawość dla siebie.
Może z resztą wcale nie być zainteresowany podobnymi rzeczami - i na to skrycie liczyła. Na to, że przysiądzie się do niej człowiek swego zawodu.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Liquid Paradise [odnośnik]25.06.18 0:05
Dzielił się swoimi talentami ostrożnie i przede wszystkim - niechętnie. Wymieniał gotowce, produkt, zapłata, ingrediencje, towar. Czasami bardziej przypominało to umowy zawierane w średniowieczu aniżeli kapitalistyczne transakcje, ale Robin nie był wybredny i chętnie przystawał na ten handel wymienny. Sam go inicjując, również z przezorności (bynajmniej nie wrodzonej, tej musiał się nauczyć na własnych błędach): dokonywanie częstych i dużych zakupów, nawet w kilku różnych aptekach nie pozostawało bez echa. Hawthorne rozważnie starał się zacierać po sobie ślady, także te tworzące się przy okazji.
Arystokraci byli łatwym tropem i nieco obawiał się hipotetycznej siatki powiązań, ale odłożył na bok dziecięce wątpliwości. Lady Prewett listownie zrobiła na Robinie dobre wrażenie, zgrabnie przedstawiła swoje żądania i o dziwo, nie odrzuciła go mimo jawnej i z całą pewnością nie szlachetnej historii zawodowej. Teoretycznie, powinno to zapalić czerwoną lampkę w głowie młodzieńca i podsunąć mu najgorsze zdanie o szlachciance: trucizny, kobieca broń, oplatanie sobie mężczyzn wokół palca, ale wbrew oczywistym wnioskom, postawił na jedną próbę. Poza spotkaniem w cztery oczy nie godził się na nic - jeśli lekcje dojdą do skutku, lady Prewett zostanie jego debiutem i naukowym eksperymentem, mimo to nie wybiegał w przyszłość, kurczowo trzymając się rzeczywistości. Dość mocno zakotwiczonej w świecie, do którego zdecydowanie nie należał.
Lokal nie powitał go z otwartymi ramionami, Robin mijał wikidajłów z duszą na ramieniu i niemą modliwtą wydobywającą się parą z mięsistych ust. Jak wytłumaczyłby swoją absencję, czy choćby spóźnienie? Miał wiele wad (składał się z nich w większej części), lecz pozostawał żałosnym perfekcjonistom, jeśli szło o jego pracę. Pasję. Dwa słowa zlane w jedno, skórzana torba wypełniona fiolkami ściśle przylegała do jego pasa, kryjąc w środku wysiłek i hobby, a także czas, przelany do drobnych, kryształowych flakoników. Był z siebie zadowolony, jak zwykle, kiedy myślał o swoich eliksirach i jak zwykle, niby bumerang wracało do niego pytanie, czy profesor Slughron również poczułby dumę ze swego najlepszego studenta.
Bez trudu wyłowił wzrokiem swoją pracodawczynię spośród regularnych klientów eleganckiego klubu, płomieniste włosy zdradzały pochodzenie, podobnie jak nerwowe oczekiwanie, manifestowane urywanymi ruchami, zabawą kruchą filiżanką. Zabawne, sądził, że to on znajdzie się w potrzasku, że do reszty przepoci najlepszą szatę, że zacznie się jąkać i prezentacja spali na panewce. Niepokój Julii mocno podbudował niemrawe ego Hawthorne'a, przechodzącego błyskawiczną przemianę. Grali na równych zasadach, to ona kierowała swoją prośbę do niego. Wdech. Opanowanie. Spokój.
-Lady Prewett, jak mniemam - zapytał dla pewności, nim zajął miejsce w fotelu naprzeciw, unikając jednak podania jej dłoni. Lub przygarniecia drobnej rączki i kurtuazyjnego całowania, na co stanowczo nie był gotów - korespondowaliśmy ze sobą - uściślił, jak ognia unikając wypowiadania swego nazwiska. Miał nadzieję, że arystokratka dostrzeże aluzję.
-Na dobry początek mogę zaproponować lady sześć pozycji, z interesujących panią produktów - rzeczowo przedstawił faktyczny stan, wyciągając z kieszeni szaty równo złożony pergamin.
Eliksir byka, eliksir grozy, wężowe usta, eliksir giętkiej mowy, eliksir kociego kroku, maść z gwiazdy wodnej - niektóre oznaczyłem gwiazdką, co oznacza, że osiągnęły większą moc od ich standardowych wersji - wyjaśnił uprzejmie, przy czym aż zmarszczył czoło. Swoboda konwersacji prawie go zamurowała - może powinien wszelkie dyskusje sprowadzać na temat eliksirów, by uniknąć żałosnych kompromitacji?
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Liquid Paradise [odnośnik]25.06.18 1:14
Nie dane jej było czekać długo. Skupiła się na filiżance, do niej kierując swoje myśli, wątpliwości czy lęki. Wiedziała, że jej działania są słuszne, choć często zdarzało się iż przez słuszne rozumiała coś innego niż otaczający ją ludzie. Być może była odrobinę szalona, kto wie? Czasami w to wierzyła. Czasami także wierzyła iż imię burzy nie zostało jej nadane przypadkiem, choć rozumiała jednocześnie iż ten właśnie żywioł oprócz porywistości może symbolizować także głupotę. Choć zajmowała się nauką, choć to ona była główną pasją Prewett, Procella wcale nie miała pod tym względem szczególnie wysokiego mniemania o sobie. Kłamstwem byłoby także powiedzenie, że miała kompleksy. Obserwowała jednak innych ludzi, a także siebie, rozumiała iż miary bywają różne, a jej działania mogą być oceniane na różne sposoby. Widziała także jak wielu rzeczy nie pojmuje - jak wielu rzeczy które są ostatnimi czasy coraz bardziej istotne.
Gdyby obserwowała przybysza od wejścia, mogłaby mieć podejrzenia, że to na niego czeka mimo że oczekiwała czegoś zupełnie innego. Wyróżniał się i był tu wyjątkowo nie na miejscu - a tego mogła się spodziewać. Kiedy jednak młodzieniec odezwał się, rudowłosa uniosła na niego spojrzenie, w pierwszej chwili nie wiedząc czy nie jest to jakiś niezbyt wytrawny dowcip z głupiej szlachcianeczki której zachciało się robić interesy z drabem z Nokturnu.
Młodzieniec dość szybko przeszedł jednak do konkretów.
- Miło poznać pana osobiście. - przywitała się uprzejmie.
Ociągała się, wyrażając swoje zdziwienie, czy podejrzliwość w gestach, przysunęła do siebie jednak pergamin, spojrzeniem przesuwając po wypisanych nazwach.
- Nie ukrywam, że po słowach jakie usłyszałam na pański temat oczekiwałam kogoś, powiedzmy mocniej posuniętego w wieku.
Była bezpośrednia, niekiedy zbyt bardzo. Nie mogła jednak wejść w tę relację nie mając pewności, czy choćby wiary w to, że rozmawia z odpowiednią osobą. Ile mógł mieć chłopak, który zajął miejsce na przeciwko niej? Dwadzieścia? Maksymalnie dwadzieścia dwa. Z jednej strony - nie jest to wcale wiele mniej, niż ona. Prewett może już prowadzić własną klinikę i oczekiwać od klientów zaufania. W tym wieku jednak - w chwili gdy rozwijają się najbardziej, gdy obierają na dobre właściwą sobie drogę każdy rok ma jednak znaczenie. Była niemalże innym człowiekiem jako dwudziestolatka i jako dwudziestojednolatka. Każdy rok niósł wtedy ogrom wiedzy w dziedzinie tak bardzo dla niej istotnej.
- Jeśli pogłoski to prawda, jestem pod wrażeniem. Wierzę w szczególne predyspozycje i talenty, skłamałabym jednak twierdząc iż taką osobę darzyłabym większym zaufaniem. Nie mam na celu pana obrazić. Liczę że rozumie pan co mam na myśli. - nie wycofywała się, choć była tego bliska. Przeglądała listę eliksirów.
Jesteś hipokrytką, Prewett?
Musiała chyba się z tym pogodzić. Nie podobało jej się gdy w klinice klienci lekceważyli ją przez wzgląd na płeć i wiek. Ideały nie mogły jednak zamazywać jej spojrzenia na rzeczywistość.
- Co gdybym stwierdziła że poprzestanę dziś na zakupach i na ich podstawie stwierdzę, jakiego rodzaju współpraca może nas wiązać?
Zaproponowała po chwili. Nie planowała kupować wszystkich eliksirów z listy, kilka jednak uważała za bardzo przydatne. Po czym z resztą pozna dobrego alchemika jeśli nie po jego dziełach? Jeśli ten chłopak obdarzony jest szczególnym talentem do wytwarzania eliksirów i jeśli część z nich na prawdę jest ponad przeciętna, jego wiek niewątpliwie przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie.
- Chciałabym jednak poznać ich cenę.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Liquid Paradise [odnośnik]26.06.18 15:00
Rozbiegane spojrzenie zdradzało niepewność. Niezbyt dyskretne wycieranie spoconych dłoni o skraj szaty - strach. Gorączkowe przygładzanie włosów i spojrzenie, częście spuszczone na buty, niż pozostające na poziomie twarzy, zdenerwowanie. Gdyby wyciąć zdjęcie z Czarownicy i dla zabawy przekleić je do Walczącego Maga, wyglądałoby to równie groteskowo, jak Robin, usiłujący odnaleźć się w eleganckim wnętrzu Liquid Paradise. Przynajmniej swoją zwierzchniczkę znalazł prędko, oszczędzając sobie niezdarnego lawirowania między stolikami i wystawiania się na oględziny dłużej, niż było to absolutnie konieczne. Przykra nowość: zazwyczaj był na tyle nieinteresujący i niepozorny, że nikt nie zwracał na niego uwagi, a teraz jego szarość działała wyjątkowo przeciw intencjom Robina. Młodzieniec westchnął niesłyszalnie, usiłując wypełnić uszy przyjemnym brzęczeniem myśli nieistotnych. Eliksiry, kociołki, składniki, lista rzeczy do zrobienia, lista miejsc do odwiedzenia. Ostrożne stawianie stóp, by w przełomowym momencie nie potknąć się o prostą podłogę, nie wpaść na damę tudzież dżentelmena, nie potrącić kelnera, niczego nie wylać. Czynności motoryczne wbrew nadzwyczajnemu talentowi do sporządzania wywarów również (bo takich rzeczy było wiele) przysparzały Robinowi spore trudności. I przykrości. Niemniej jednak Hawthorne przebył początkową drogę przez mękę - stacja pierwsza - nim dołączył do właściwego stolika. Kiedy usiadł, skutecznie usadowił się w już nie tak wrogiej rzeczywistości. Stolik wciśnięty w róg sali, taktycznie odsunięty od reszty, jedna konkretna rozmówczyni o specjalnych wymaganiach. Nietypowych, acz takich, jakim mógł sprostać. Mógł i... chciał, rzecz niespotykana, bo zazwyczaj perspektywa socjalizacji wywoływała w nim duszącą panikę. Połączenie lubianego elementu (eliksirów) z tym niekonieczniem darzonym uczuciami (ludźmi) tworzyły jednak całkiem znośne równanie. W tym wypadku, także wyzwanie, stricte zawodowe. Któremu pragnął sprostać, mimo swoich lęków.
-Znasz moje imię lady, zostańmy przy nim. Pan Robin nawet mi wydaje się żałośnie śmiesznie - sprostował niemal od razu, dla nikogo nie był panem. Na Nokturnie nie doświadczył kurtuazji, a wymuskanej grzeczności nie oczekiwał od nikogo. Nawet od arystokratki, mierzącej go podejrzliwym wzrokiem.
-Posiwiałe skronie nie czynią dobrego czarodzieja - oświadczył dobitnie, zerkając w kartę menu, może mieli wodę, za którą nie zapłaci równowartości swego tygodniowego czynszu - talent nie zastąpi doświadczenia, ale zapewniam, że jestem profesjonalistą - dodał, wybijając nierówny rytm na krawędzi stołu, maskując nerwowe tiki. Sam prawie dał się nabrać, że jest opanowany, lecz reakcja ciała obnażyła to drobne oszustwo. Szlag by to, już chciał świętować kolejną wygraną, ale przynajmniej znalazł sposób, by od razu nie wyjść na chorego.
-Skoro zaaranżowała pani spotkanie, lady Prewett, musiała pani słyszeć o mnie wyjątkowe pochwały. Ludzie mają to do siebie, że chętniej niż dobre rzeczy, powtarzają te złe. Oszczerstwa, obelgi i plotki. Czy to nie starczy za rekomendację? - spytał i nawet się uśmiechnął. Kącikiem ust, kwaśno, bo kwaśno, ale jednak. Nie będzie jej długo przekonywał, retor był z niego żaden, ale w obronie swej sztuki stanąć potrafił.
-Tutaj i tak nie przeprowadzilibyśmy lekcji - zauważył miękko, starając się nie dać po sobie poznać, iż rzeczywiście mu zależy - rzetelna i własna ocena na pewno sprawi, że podejmiesz w tej gestii właściwą decyzję - rzekł bez zająknięcia. Nie spodziewał się niczego innego, aczkolwiek posądzenie o małoletność zabolało. Zmagał się z tym, kiedy zaczynał, lecz od jego debiutu minęły już dwa lata. Dwa lata wytężonej pracy, małej ilości snu, niezliczonych fiolek wydanych do rąk własnych jego klientów spod różnych gwiazd.
-Eliksir byka, Wężowe usta, Eliksir giętkiej mowy kosztują pięćdziesiąt galeonów za fiolkę - powiedział, nieznacznie windując cenę, miał do czynienia ze szlachcianką, mógł, mogła sobie na to pozwolić - Eliksir grozy i Eliksir kociego kroku posiadają moc o 15 procent wyższą od standardowej, Maść z gwiazdy wodnej o 5 procent. Do ceny bazowej doliczam każdą setną jako galeon różnicy - odpowiedział wyczerpująco, starając się wyjaśnić niewypowiedziane akcenty. I tak był tani, ale jego nisza nie pozostawiała mu wyboru, jeszcze nie teraz.
-Czy dokonałaś już wyboru, lady? - spytał, decydując się na przywołanie kelnera. Złwoił go wzrokiem i jąkając się (błyskawiczna transformacja) poprosił o karafkę wody z cytryną. Zaschło mu w gardle, a póki popisywał się biznesową erudycją, nie chciał zapeszać.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Liquid Paradise [odnośnik]26.06.18 23:17
Skinęła nieznacznie głową, przyjmując informację dotyczącą tego jak zwracać się do rozmówcy. Był młody, bardzo młody, nie dziwiła się więc. Z wieloma - zdaniem niektórych zbyt wieloma - osobami sama chętnie przełamywała podobne bariery. Źle czuła się w słowie lady, jakby było jakimś kagańcem, ciasnym gorsetem, więzami dookoła jej dłoni. Nie przepadała za nim, wiedziała jednak z czym się wiąże. To silne, znaczące słowo. Nie potrzebowała go w lecznicy ponieważ dla pracownic była pracodawczynią, nie widziała sensu w podkreślaniu panującej tam hierarchii szczególnie że prostota komunikacji była w jej zawodzie wygodna. Między przyjaciółmi - było to nader oczywiste. On jednak nie był ani przyjacielem ani nawet znajomym i choć tego nie lubiła, póki co trzymała się własnego przywileju.
Widziała, że rozmówca się denerwuje. Dla niego także nie było to łatwe. Miejsce nie działało na jego korzyść, to pewne, Julia jednak nie wiedząc z kim będzie miała do czynienia wybrała je po części celowo. Chciała trochę speszyć swojego rozmówce, kierowana stereotypami spodziewając się raczej bujczucznego wygi z Nokturnu który niewątpliwie próbowałby ustawić ją - panieneczkę która nic o życiu i świecie nie wie.
A i ona miała swoje obawy, choć znacznie lepiej nad nimi panowała. Ostatecznie nawet na dworze Prewettów można było nauczyć się wielu typowych dla szlachty cech, jej guwernantka wiele z nią przeszła, była jednak osobą wyjątkową i bardzo w swoim zawodzie doświadczoną.
Przesunęła delikatnie palcami po uszku swojej filiżanki, złapała ją w palce, napiła się odrobinę.
- Pokryję dzisiejszy rachunek. Wypada, skoro sama wybrałam miejsce. - powiedziała spokojnie, nie chcąc by jej słowa ugodziły w dumę rozmówcy. Mężczyźni nie lubią gdy kobieta płaci, przynajmniej ci których Julia zna. Nie była pewna czy jej słowa choć nieznacznie go uspokoją, czy negatywnie wpłyną na jego nerwy. Nie chciała jednak by nadmiernie przejmował się kosztem herbaty w tym lokalu.
- Także nie lubię być oceniana przez pryzmat wieku czy płci. - dodała, od razu wracając do tematu ich rozmowy. - Jednak nie mogłabym nie zgodzić się z tym co powiedziałeś na temat doświadczenia.
To czy jest profesjonalistą czy nie będzie musiała ocenić sama. Przyjrzy się eliksirom, pokaże je komuś bardziej odpowiedniemu. Nie zamierzała ich zużywać, jednak odpowiednia osoba oceni je odpowiednio także i bez tego.
- To prawda, słowa które usłyszałam wiele znaczą, szczególnie że ludzie wolą kłamać na czyjś temat w sposób negatywny niż pozytywny. - jeśli już usłyszeć o kimś negatywną plotkę, nigdy nie będzie ona gloryfikowała swojej ofiary. Tak po prostu działał świat. - Dodatkowe zweryfikowanie informacji nie może jednak zaszkodzić.
Chyba że pogłoski nie są trafione. Wtedy po prostu nigdy więcej by się nie spotkali. Ostatecznie żadne z nich nie straciłoby wiele, Robin szukałby innej klienteli, ona innego nauczyciela. Na jego zgodę odnośnie wyłożonej propozycji ponownie lekko skinęła. Sprawdzi i odezwie się. Zdawało się, że jest pewny siebie - przynajmniej w tej dziedzinie. Tym lepiej.
Być może się dogadają.
- Wezmę eliksir byka, eliksir kociego kroku oraz maść z gwiazdy wodnej. - stwierdziła, kalkulując które z zaoferowanych eliksirów mogą okazać się najbardziej przydatne. Przez chwilę zawahała się myśląc o eliksirze grozy, ostatecznie jednak może lepiej kupić odpowiednie ingrediencje i zrobić eliksiry które będą wydawały jej się bardziej odpowiednimi.
Akceptowała podaną cenę, nie zamierzając kłócić się z jej słusznością. Niewysoka cena - jeśli jakość eliksirów się potwierdzi - niewątpliwie zwróci się jej rozmówcy w opłacie za przeprowadzone lekcje.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Liquid Paradise [odnośnik]16.07.18 22:30
Spory zegar na ścianie tuż za lady Prewett cicho tykał, acz Robin nie skupiał się na mijaniu kolejnych minut - czas był po jego stronie i nie wlókł się niemiłosiernie, jak to miał w zwyczaju podczas niewygodnych spotkań. Zwolnił jedynie na moment, niezręcznego zniknięcia kelnera, które Julia wypełniła melodyjnym głosem składającym się w kuszącą propozycję. Kiwnął niedbale głową, tak, to doskonały pomysł. Hawthorne obiekcji nie posiadał, podobnie jak nie miał dumy, którą w ten sposób mogłaby zranić. Ego chłopaka obrosło bluszczem, tworzącym twardy pancerz zatrzymujący wszelkie niemęskie odpadki. Do samca było mu daleko, do dżentelmena także i nawet nie zamierzał go udawać. Próba podsunięcia krzesła lady Prewett w jego wykonaniu wzbudziłaby raczej salwę śmiechu i ogólnej wesołości, ewentualnie rozczulenie, ale Robin i tak by w życiu o czymś takim nie pomyślał.
-W porządku - odparł, potwierdzając wcześniejsze skinięcie i jasno komunikując, że to mu pasuje. Bardzo, lecz to wolał przemilczeć, ponieważ choć nie krył się ze swym ubóstwem, nie lubił się z nim również afiszować. Hojnej propozycji głupio nie przyjąć, zatem bez wyrzutów sumienia (i wrzasków urażonej godności) uraczył się chłodną wodą przyniesioną przez milczącego, wyniosłego kelnera. Analizując przy tym swoją protektorkę, aspirującą do miana uczennicy. Młoda i chętna, kompletnie inna od wyperfumowanych szlachcianek, które pamiętał z Hogwartu. Te w głowie miały jedynie koronki, falbanki oraz arystokratyczne śluby, więc na ich tle Julia zrobiła na Robinie wręcz piorunujące wrażenie. Oświadczenie, które wzbudziłoby niepokój jej ojca lub męża (narzeczonego?), jemu bardzo się spodobało i aż postarał się o uśmiech nieco bardziej przekonujący, niż początkowy grymas.
-Jeśli lady zdecyduje się na lekcje, nie będzie to miało żadnego znaczenia - zapowiedział. Obiecująco i ostrzegawczo, żadnej taryfy ulgowej, żadnego wyręczania się w bardziej uciążliwych czynnościach pomocniczych, żadnych wymówek korzystających ze słabości płci.
-Ależ proszę bardzo - gdyby miał miejsce, skłoniłby się pokracznie, zapraszająco. Wiedział, że lady Julia Prewett ponownie wyśle do niego list, że się odezwie, a może nawet pośle po niego domowego sługę. Każdy, kto się z nim spróbował wracał po więcej. Chorobliwe oddanie pracy przynosiło satysfakcjonujące efekty, począwszy od napływu zleceń, aż po nieustanny rozwój umiejętności. Zapukał palcami o szklaną karafkę, przelewając z niej wodę do wysokiej szklanki i opłukując usta spierzchnięte od prowadzenia negocjacji. Nie przywykł do takiego rodzaju sprzedaży, raczej nie musiał się prezentować i tego unikał. Introwertyczny charakter przypominał mu, że jutro odchoruje herbatkę w łóżku, a bardziej prawdopodobne, że nie wyczołga się z niego przez tydzień.
-Każdy eliksir opatrzony jest etykietą ze składem, datą rozpoczęcia warzenia oraz jego ukończeniem, jeśli wywar dojrzewał - wyjaśnił, wykładając z sakwy drobne fiolki i przesuwając je po wypolerowanym blacie w stronę Julii, by mogła je obejrzeć. Opieczętowane, zalane woskiem fiolki wyglądały porządnie i schludnie - opozycja do nieco zaniedbanego właściciela.
-Połowę zapłaci lady od razu, drugą dopiero po teście, jako że to nasza pierwsza transakcja. Nie sprzedaję kuguchara w worku - dodał, wiedząc, że dostanie należne mu złoto. I prócz tego zaufanie młodej szlachcianki, które uznał za całkiem przydatną korzyść do wykorzystania na później.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Liquid Paradise [odnośnik]17.07.18 22:30
Nie słyszała często podobnych oświadczeń - właściwie prawie nigdy. Być może ostatnimi czasy było o to łatwiej - gdy trenowała zaklęcia lub obronę przy czyjejś pomocy nie mogła liczyć na taryfę ulgową i przyjmowała to z zadowoleniem. Choć ograniczenia drobnego ciała charakterystycznego dla damy dworu, wydelikacenia typowej szlachcianeczki doprowadzały ją do szczerej frustracji. Nie lubiła być taka. Na słowa Hawthorne'a skinęła powoli głową, przyglądając mu się niezmiennie z uporem i pewnością odbijającą się w poważnym spojrzeniu jasnych oczu.
Nic jednak nie mówiła, uznając temat za zamknięty. Nie była to towarzyska herbatka, nie o sobie wzajemnie mieli dyskutować, odkryła swoje oczekiwania i wyglądało na to iż te zostaną spełnione. Znów lekko obróciła ładną, jasną filiżankę w palcach po czym uniosła ją i napiła się odrobinę.
Rozmówca zdawał się być bardzo pewny siebie w dziedzinie eliksirów. Odpowiadało jej to o ile ta pewność siebie okaże się mieć faktyczne podstawy.
Zaraz zerknęła na przysunięte fiolki. Wzięła je w dłonie, obróciła, zerknęła na etykiety i powoli ponownie skinęła głową, jeszcze chwilę doczytując ich treść ze skupieniem.
- W porządku. - tym razem to ona milczała, a Robin mówił. Sięgnęła do torebki by z sakiewki odliczyć osiemdziesiąt pięć galeonów. Niemała suma, nawet dla niej był to spory wydatek jednorazowo, a pisała się na dorzucenie drugiej połowy tej kwoty kiedy upewni się iż eliksiry są dobrej jakości. Lubiła jednak czuć, że dobrze wykorzystuje fortunę z jaką się urodziła, a eliksiry które przydadzą się Zakonowi to w tej chwili najlepszy wydatek jaki mogła znaleźć. Tak samo jak inwestycja w swoją naukę.
- To uczciwy układ. - przyznała w końcu, zastanawiając się przez chwilę czy nie ma więcej pytań. Wydawało się jednak, że na tym etapie wszystko zostało już ustalone. - Masz jakiekolwiek jeszcze pytania dotyczące naszej ewentualnej przyszłej współpracy?
Spytała dla pewności. Nie spieszyła się, wolała dogadać wszystko w tej chwili do ostatniej kropki. Miała dobre przeczucia co do tego chłopaka, lubiła też w pełni wiedzieć na czym stoi.
Dopiła swoją herbatę, nie zbierała się jednak a jedynie odłożyła sakiewkę z resztą pieniędzy jakie przy sobie miała do torebki. Odkąd ją okradziono nie czuła się zbyt pewnie z większą kwotą przy sobie - może i pieniędzy jej nie brakowało, jednak nie lubiła także rozdawać byle komu.
- Jakie miejsce uważasz za najbardziej odpowiednie? - dodała jeszcze. U każdego mogłaby się uczyć i nie byłoby to problemem jednak powiązania jej rozmówcy z Nokturnem dość mocno sprawę komplikowały.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Liquid Paradise [odnośnik]22.07.18 23:06
Ogniskując się na merytoryczności, wiedzy oraz ściśle ustalonych wytycznych, Robin mógł udawać salonowego lwa, choć fizycznie wciąż był tylko zabiedzoną psinką z przydługimi, nieco tłustymi włosami. Przesunąć się o krok, odejść od eliksirów, warzenia, zapłaty i wymagań: tyle wystarczyło, by z powrotem zapędzić Hawthorne'a w kozi róg towarzyskiej desperacji, kiełkującej w tempie błyskawicznym przy niezobowiązujących pogawędkach. Nie pojmował zupełnie idei wymieniania grzeczności, oczywistych uwag o pogodzie tudzież wymuszania komplementów, na tym polu polegając jeszcze w przedbiegach. Zdawał sobie sprawę, iż to rażący brak - dałby się zagiąć i orżnąć do cna, sprowokowany do dłuższego kontaktu. Uciekłby z podkulonym ogonem, cały spocony ze zdenerwowania; fakt że walczył o swoje, ale irracjonalny strach przed ludźmi czasami przesłaniał młodzieńcowi racjonalne myślenie. Obecnie wyostrzone i skupione, chociaż sytuacja zdawała się już jasna i klarowna. Prawie jak woda w wysokiej szklance (najdroższa w jego życiu!), którą pił powoli, jakby chciał odcedzić z niej inne smaki, przesiać minerały i rozpoznać rozpuszczone pierwiastki. Wytarł usta (użył do tego serwetki, a nie mankietu, szok!) i grzecznie odłożył na bok zmiętą chustkę, beznamiętnie przyglądając się spektaklowi odliczania złota. Nie liczył razem z Julią, chociaż zdziwił się jej dokładnością: zazwyczaj miał do czynienia ze szlachcicami szastającymi pieniędzmi bez opamiętania. Z tego, co pamiętał z hogwarckich lekcj historii magii, jedynie Weasleyowie należali do zubożałej arystokracji (została im ziemia), a panienkę, choć o płomienno rudych włosach, chyba niewiele z nimi łączyło. Hawthorne poczekał cierpliwie, aż wręczy mu zapłatę, mimo że palce wybijały już zniecierpliwony rytm na krawędzi stolika. Znak, że należy się ulotnić i to jak najprędzej, paranoicznie odwrócił się do tyłu, przekonany, że ludzie w najlepsze plotkujący sobie nad kielichami wybornego wina, kiedy tylko nie patrzy piłują go wzrokiem i czekają na żenujące potknięcie. Z trudem, ale uśmiechnął się pod nosem.
-Czy to nie ja powinienem zadać to pytanie? - spytał, unosząc lekko gęstą brew, znikającą pod przetłuszczoną grzywką. Było mu coraz cieplej, rozpiął górny guzik przy kołnierzyku koszuli i upił kolejnego łyka wody - nad czym dokładnie zamierzasz popracować, lady? Interesują cię środki lecznicze, eliksiry bojowe - wymienił obojętnie - trucizny? - zgrabnie ściszył głos, nie zmieniając jednak wcale jego tonu. Niewzruszony, jakby dyskutował o rodzajach ciasta, jakie mają pojawić się na niedzielnym stole ne dworze Prewettów, a nie o nielegalnych substancjach, które sporządzał bez szczypty wyrzutów sumienia.
-Znam pewien zakątek, który się nada. Miejsce pod chmurką - szybko przekopał się przez ewentualne lokacje, które nadawałby się do nauki warzenia eliksirów i odkrył, jak niewiele ugościłoby w swych progach szlachciankę. Nokturn nie wchodził grę, podobnie jak wszelkie podejrzane meliny w dokach. Będą improwizować - najwyżej Julia weźmie na siebie ciężar mandatu wlepionego przez magiczną policję za produkowanie mikstur w plenerze.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Liquid Paradise [odnośnik]24.07.18 22:28
Uśmiechnęła się kącikiem ust na zadane pytanie, choć niczego na nie nie powiedziała. Ot - transakcja obustronna, oboje niewątpliwie mają wciąż masę wątpliwości. Wszystko jednak okaże się w praktyce - jeśli do tej praktyki na prawdę dojdzie. Póki co przysunęła się lekko, przez chwilę milcząc. Spojrzenie błękitnych oczu wbijała w nieznajomego jej nadal mężczyznę. Rozważała, do jakiego stopnia może mu ufać i czy tego zaufania potrzebuje. Jeśli zrobią razem coś nielegalnego - będzie miał na nią poważnego haka. Nie chciała tego, to na pewno. Już samo zadawanie się z nim nie było w pełni rozsądnym posunięciem. Miało jednak swoje plusy.
- Zaczniemy od środków leczniczych, tak sądzę. Na pewno uprzedzę w swojej wiadomości, czego konkretnie będę oczekiwać od danych zajęć. - lecznicze i bojowe póki co. Trochę chodziło jej po głowie, będzie jednak musiała się zaopatrzyć w ingrediencje, przemyśleć dokładnie co może być najbardziej potrzebne.
- W porządku. Oby to na prawdę był zakątek. - spojrzała na niego. Nie robiła nic złego, nie planowali nic złego, ot - zajęcia. Tylko z bardzo nieodpowiednią osobą. Nie wchodziło w grę, że komukolwiek wmówi, iż nie wiedziała kim jest ten człowiek - rodzina mogła zapewnić jej dobrego nauczyciela, ona sama mogła dobrego znaleźć. Tylko o żadnym nie słyszała że jest najlepszy - a właśnie takiego chciała.
- Myślę, że to już wszystko. Powinnam już wracać do obowiązków. - dodała jeszcze, kiedy chłopak siedzący na przeciwko schował pieniądze i oboje dopili swoje napoje. Wstała w końcu od stolika, by pożegnawszy się odejść w stronę wyjścia.
- Dowidzenia. - rzuciła tylko na odchodne, choć to widzenie wcale nie było jeszcze pewne. Przekonają się, wszystko jest zależne od tego, co jest we flakonikach których zawartość miała właśnie w swojej torebce. Będzie musiała je sprawdzić, najlepiej pokazać komuś bardziej niż ona sama zaznajomionemu z tajnikami eliksirów.
Póki co opuściła tę dość elegancką knajpę, by wyjść na ulice Londynu i wezwać Błędnego Rycerza. Odkąd teleportacja oraz kominki zawodziły, ten środek transportu był najbardziej pewnym.

zt <3


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Liquid Paradise [odnośnik]01.08.18 16:04
Zwiewna szlachcianka zrobiła na Robinie wrażenie całkiem przyzwoite. Zwykle powstrzymywał się od oceniania ludzi, dzieląc ich na dwie kategorie: nudnych i fascynujących, nie dostrzegając bardziej zindywidualizowanych cech charakteru, które obchodziły go równie mocno jak przerdzewiały kociołek. Prewett uplasowała się w tym rozróżnieniu gdzieś pomiędzy, na tyle, aby dać jej szansę. Jeśli przy pierwszej sekcji szczurzego ciałka zejdzie, Hawthorne ani to nie załamie rąk, ani nie tryśnie szczególnym zadowoleniem. Gdyby jednak miał się zakładać, postawiłby na silne nerwy młodej kobiety. Ewidentne odcinała się od swej rodziny, układając się z n i m, cóż, Robin niezwykle doceniał niezależność.
-Tydzień przed lekcją będę oczekiwał sowy z życzeniami. Tyle wystarczy, bym skompletował składniki i odpowiednio dobrał komplet mikstur. Dwa spotkania w tygodniu to maksymalna ilość czasu, jaki mogę poświęcić- wyłuszczył dokładnie, notując w głowie problematykę nurtującą pannę Prewett. Nie wyglądała na paranoiczkę, chociaż życzenia wymuskanej arystokratki nieco mu to sugerowały; na cóż jej mikstury bojowe? Przy szydełkowaniu, dzierganiu, czy innych robótkach ręcznych przydać się na nic nie mogły.
-Korzystałem już z tego miejsca wielokrotnie, nikt mnie jeszcze nie zdybał - uspokoił Julię, przygryzając paznokieć kciuka, nie chciałby tracić porządnej oferty ze względu na bezpodstawne wątpliwości. Jako młokos spędził tam trzy czwarte wakacji, nie mogąc znieść dusznej atmosfery w domu i nielegalna produkcja eliksirów zawsze uchodziła na sucho. Ostatnie obostrzenia mógłyś to zmienić, ale Hawthorne był zwolennikiem epiryzmu i doświadczania wszystkiego - także porażek - na własnej skórze. Kiwnął głową, kiedy się pożegnała, nie poczuwając się do wygłoszenia kwiecistej nowy. Prosty komunikat, przyjęcie i zatwierdzenie informacji. Sam został przy stoliku: po pierwsze absolutnie nie dopuszczał do siebie myśli, aby wyszli z lokalu razem, po drugie wciąż stała przed nim do połowy pełna karafka wody z cytryną, kosztująca tyle, ile jego tygodniowe utrzymanie. Dopiero gdy dopił ekskluzywny napój, zawinął się z Liquid Paradise, solennie obiecując samemu sobie, że za żadne skarby nie da się ty zaciągnąć po raz drugi.

Zt
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Liquid Paradise [odnośnik]24.01.19 0:04
| 13 września

Stukot obcasów na drewnianej podłodze tonął pośród szmeru rozmów, spokojnych dźwięków muzyki grającej w tle i klikaniu szkła. Wielu uznałoby, że pannie ze szlachetnego rodu nie wypadało pojawiać się w miejscu takim jak to zupełnie samej; ona jednak już dawno odrzuciła od siebie ideę tego, co przystało bądź nie. W tym właśnie czaiła się największa przyjemność – w łamaniu zasad i robieniu tego, co sprawiłoby, iż jej matka dramatycznie ukryłaby twarz w dłoniach, a ojciec sięgnął po cygaro i zamknął się w gabinecie, nie mając pojęcia w jaki sposób przemówić niepokornej córce do rozsądku.
Na szczęście żadnego z nich nie było w pobliżu; oboje zapewne spędzali wieczór zamknięci w rodowej posiadłości, prowadząc swoje nudne, szlacheckie życie, którego ona tak naprawdę nie potrafiła określić mianem życia.
Życie toczyło się na ulicach Londynu, pod osłoną nocnego nieba i w przytłumionym świetle latarni. Życie było dreszczem niebezpieczeństwa i ekscytacji, gdy przemierzała powoli pustoszejące ulice, na których od czasu do czasu odzywały się głosy młodych mugoli, korzystających w pełni ze swojej młodości. Życie było wolnością, o której ograniczeniach przypominał jej błyszczący na palcu pierścionek, zamiast obietnicy stanowiący raczej przestrogę odnośnie tego, co już wkrótce miało ją czekać.
Tej nocy nie zamierzała jednak myśleć o ślubie, o narzeczonym, o niewypełnionych przez siebie obowiązkach oraz ambicjach, które nakładało na nią nazwisko i płynąca w żyłach krew. Zamierzała cieszyć się iluzją swobody, której granice naginała tak mocno jak tylko się dało, niezbyt ostrożnie sprawdzając, jak daleko może się posunąć zanim zmuszona będzie cofnąć się w tył.
Od zawsze ciągnęło ją do tego, co niebezpieczne i zakazane. Nie bez powodu bardziej niż eliksiry lecznicze fascynowały ją trucizny – były zabójcze, skomplikowane i dawały jej poczucie kontroli nad cudzym losem. Nie chodziło o to, że zamierzała kiedyś je wykorzystać – bardziej podniecał ją fakt, iż gdyby tylko chciała, wystarczyłoby kilka kropel dolanych do popołudniowej herbaty, którą czasem podawała swojej matce, aby ta nigdy więcej nie była w stanie obrzucić ją pełnym niezadowolenia spojrzeniem, które aż przesiąknięte było zawodem, jakby chciała zapytać się Jakim cudem to coś narodziło się z mojego łona?
Madeline przyzwyczaiła się do tego, iż własna rodzina patrzyła na nią z pogardą za zamkniętymi drzwiami, przed publicznością starając się sprawiać wrażenie, iż bez problemu kontrolowali sytuację. Zaaranżowane małżeństwo z lordem Crouchem zdawało się działać cuda, odwracając uwagę od faktu, iż panna Slughorn pracowała w otoczeniu osób, które postradały zmysły, jednocześnie spadając na sam dół drabiny społecznej. Wszyscy odliczali dni do momentu, kiedy Amadeus wsunie na jej smukły palec obrączkę, czyniąc ją swoją żoną. Nie, nie żoną – niewolnicą. Miała wrażenie, że w jego oczach była jak dzikie zwierzę, którego poskromienie miało przynieść mu wieczną chwałę. Nie wiedział jednak, że życie w dziczy wykształciło w niej instynkt przetrwania i kły, które mogły przegryźć najtwardsze łańcuchy.
Sala ekstrawaganckiego lokalu oblana była przytłumionym światłem i wypełniona czarodziejami, z których większość plasowała się dość wysoko w społecznej hierarchii, od klasy średniej do arystokracji. Nie dziwiło jej, iż większość obecnych stanowili mężczyźni – nieliczne kobiety przeważnie towarzyszyły czarodziejom i żadna z nich nie zajmowała miejsca samotnie. W pewien sposób to miejsce ją odrzucało – było dokładnie z rodzaju tych, w których można było się jej spodziewać, z wysokimi cenami, dobrą muzyką i kulturalną klientelą. Było miejscem, które zaaprobowałaby jej rodzina – z pewnością kilka obecnych osób byłoby w stanie ją rozpoznać i donieść o jej pojawieniu się państwu Slughorn. Madeline zazwyczaj obierała inne miejsca, mieszając się z czarodziejami, którzy nie dorastali jej ani statusem krwi ani majątkowym, ale potrafili się bawić, nie zwracać na nią uwagi lub zapewnić jej wystarczającą ilość rozrywki, aby na chwilę po prostu zapomnieć. Coś w tym stylu życia sprawiało, iż nie była w stanie się go zrzec; być może ponownie chodziło o poczucie kontroli i władzy – bez względu na to, jakie opinie mieli o niej inni czarodzieje, tak długo jak wciąż nosiła nazwisko Slughorn, a jej rodzina wciąż jej nie wydziedziczyła, należał jej się szacunek.
Powolnym krokiem przeszła odrobinę bardziej na tył sali, lustrując zajętych rozmowami czarodziejów i czarownice, szukając miejsca, które byłoby najbardziej odpowiednie, gdy jej uwagę przyciągnęła znajoma twarz wpatrująca się z uwagą większą niż można się było spodziewać w nienaruszoną szklankę wypełnioną złocistym płynem.
- Wydaje mi się, że do przepowiadania przyszłości najlepiej służy herbata, nie whisky. Tą z reguły spożywa się by o przyszłości nie myśleć i z tego co wiem, jeszcze nikogo nie ugryzła – powiedziała, stając przed mężczyzną obdarzając go uprzejmym spojrzeniem – Można? – zapytała, wskazując na wolny fotel naprzeciwko. Nie zamierzała jednak czekać na pozwolenie; zamiast tego zsunęła z ramion płaszcz, nonszalanckim ruchem ręki przywołując krążącego pomiędzy gośćmi kelnera i zamawiając kieliszek czerwonego wina.


You got a hold on me and I don't know how
I don't just stand outside and scream

I am teaching myself how to be free.

Madeline Slughorn
Madeline Slughorn
Zawód : magipsychiatra, początkująca trucicielka po godzinach
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Oh well, the devil makes us sin
But we like it when we're spinning in his grip
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6406-madeline-slughorn https://www.morsmordre.net/t6422-madeline https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Liquid Paradise [odnośnik]26.01.19 22:47
Jedną z rzeczy, która najbardziej mi przeszkadzała podczas pobytu w Hiszpanii była samotność. Odcięcie od świata, w którym żyłem przez tyle lat, pozbawienie ukochanej pracy, towarzystwa przyjaciół, czy rodziny, do których przywykłem przez tyle lat. Oczywiście żyjąc tam nie byłem do końca sam, nie mógłbym, przecież ktoś regularnie musiał sprawdzać czy nie pozwalam sobie na jakiś wybryki, prawda była jednak taka, że nie czułem się tam przez większość czasu otoczony przez ludzi, czułem się przez nich kontrolowany, bardziej niż kiedykolwiek w życiu. Wtedy, spędzając samotne wieczory wśród murów domostwa, które przyszło mi zajmować, z rozrzewnieniem wracałem myślami do deszczowej Anglii, do znajomych, do częstego harmideru przy Grimmauld Place 12, w którym żyło tak wiele osób. Miałem dość hiszpańskich krajobrazów, za dzieciństwa tak cennych mojemu sercu, później kojarzących się jedynie z więzieniem, dość niemal wszystkiego związanego z tamtym miejscem… Jednakże, nie ważne jakbym tego nie lubił i jak się nie zapierał przed przyzwyczajeniem, te i tak mnie dopadło, o czym uświadomiłem sobie ledwo dwa tygodnie po powrocie. Otoczony krewnymi, spędzając czas w pracy wśród ludzi, wiedząc, że tu też każdy mój krok ma swoje konsekwencje, zatęskniłem za choćby jednym spokojnym wieczorem, paroma samotnymi godzinami, w ciągu których nie będę musiał liczyć się z tym, że do drzwi moich komnat zapuka spragniony rozmowy kuzyn, czy żona, której towarzystwo ceniłem, jednakże czasem i od niego chciałem uciec. Przyzwyczaiłem się żyć samotnie, więc w końcu, gdy pragnienie odcięcia się od świata stało się silniejsze i zawrzało we mnie gwałtownie, opuszczając mury Tower po ciężkim dniu pracy postanowiłem odwiedzić dobrze znany mi lokal.
Liquid Paradise był świadkiem nie jednego mojego wieczoru spędzonego nad szklanicą pełną alkoholu. Samotnie, bądź w towarzystwie znajomych, lubiłem przychodzić, posłuchać kolejnych to występów i zrelaksować się, przyjemnie odcięty od rzeczywistości. Jako iż miejsce to kojarzyło mi się głównie pozytywnie i nie wiązało się z żadną z burd, w które tak chętnie zacząłem wdawać się przed ślubem, to właśnie tam skierowałem moje kroki. Szklanka ognistej whisky wypita przy stoliku skąpanym w przytłumionym świetle lokalu wydawała mi się naprawdę przyjemną perspektywą.
Nie skończyło się niestety na jednej, po opróżnieniu pierwszej i drugiej szklanki, gdy przywołany pracownik postawił przede mną trzecie wypełnione naczynie poczułem narastające gdzieś wewnątrz, pierwsze wyrzuty sumienia. To nie było odpowiednie, doskonale przecież pamiętałem, skutki ostatniego pofolgowania sobie z trunkami, to jak źle skończyło się dla mnie, a także jak wiele ryzykowałem ponownie pijąc, dlatego zamiast ponownie zamoczyć usta w bursztynowym płynie, przyglądałem się po prostu refleksom światła odbijającym się w spokojnej tafli napoju upominając się wewnętrznie by na tym poprzestać. Nie powinienem pozwalać sobie na powrót do złych nawyków, a mimo to pokusa była silna na tyle, że prawie jej uległem, łamiąc w ten sposób złożone sobie dawniej słowo, jednakże od sięgnięciem po szklankę i opróżnieniem jej szybko powstrzymał mnie kobiecy głos, który wyrwał mnie z zamyślenia. Zaskoczony podniosłem spojrzenie, wbijając wzrok w znajomą twarz otoczoną jasnymi włosami, wsłuchując się w słowa padające z ust niespodziewanej towarzyszki. Zmarszczyłem nieznacznie brwi widząc, jak bezpardonowo zajmuje miejsce naprzeciwko mnie i tylko cała sympatia wobec tej trudnej do zapomnienia damy, powstrzymała mnie przed padającą z moich ust złośliwą uwagą.
- Dobry wieczór, Lady Slughorn – przywitałem się, wymawiając jej nazwisko spokojnie, by następnie rozejrzeć się nieznacznie w poszukiwaniu jej narzeczonego, Liquid Paradise nie było miejscem odpowiednim dla kobiet dobrze urodzonych, nie powinny przebywać tutaj same, tym bardziej już o takiej porze dnia… Jednakże pamiętając z dawniejszych lat charakter siedzącej przede mną Madeline, tak zgoła odmienny od tego wymaganego od każdej damy, a także świadom wszelkich plotek, które docierały do mnie w sprawie narzeczonej lorda Croucha, nie zdziwiłem się wielce, gdy nie ujrzałem go nigdzie w tłumie. – Czy lord nie zaszczyci nas dzisiaj swoją obecnością? – spytałem jeszcze lekko karcącym tonem, powracając wzrokiem w stronę jej twarzy.
Zadziwiające, że takowe zachowanie u niemal wszystkich kobiet doprowadziłoby mnie do białej gorączki, choć sam co prawda nie byłem święty, tak jawne i otwarte igranie z zasadami naszego świata doprowadzałoby mnie do szału, jednakże, gdy w grę wchodziła Maddeline Slughorn, umiałem powstrzymać swój gniew. Nie akceptowałem jej zachowania, nigdy bym czegoś takiego nie zrobił, jednak w jakiś dziwny sposób zdążyłem się z nim pogodzić, niemal zacząłem je tolerować, a także… Odczuwać zadziwiającą nutę podniecenia z obserwacji takiego zachowania. Było w niej coś na tyle intrygującego, iż potrafiłem odsunąć na bok swoją niechęć.
- Proszę mi wierzyć, nie szukam w tej whisky odpowiedzi na pytania o przyszłość – dodałem jeszcze, odsuwając od siebie szklankę, by następnie uśmiechnąć się uprzejmie. – Zastanawiałem się po prostu nad zagadnieniami przeszłości.


Ostatnio zmieniony przez Orion Black dnia 05.02.19 10:39, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Liquid Paradise
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach