Wydarzenia


Ekipa forum
Ogród przed domem
AutorWiadomość
Ogród przed domem [odnośnik]21.11.15 16:57
First topic message reminder :

Ogród przed domem

Domek znajduje się na przedmieściach, otoczony przez płot, który zdawałoby się został postawiony pospiesznie oraz tylko i wyłącznie dla formalności - i tak jest niezwykle słabym zabezpieczeniem, jeśli jakimkolwiek, ponieważ często można dostrzec na terenie posiadłości włóczące się dzikie zwierzęta. Niedaleko bowiem znajduje się las, więc widok saren, dzików czy zajęcy nie jest obcy w tej okolicy. Po majowym wybuchu ucierpiała roślinność otaczająca chatę, jednak wkoło konstrukcji szybko zaczęły pojawiać się wpierw chwasty, a później coraz większa roślinność wszelakiej maści. W ogrodzie również, tak jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu. Okolica jest spokojna i cicha, zdawałoby się, że temu miejscu towarzyszy jakieś przyjemne odosobnienie oraz swoboda.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ogród przed domem [odnośnik]02.06.17 3:58
Rozpoczęcie walki było wygodne, pomogło oderwać myśli od zakłopotania, odnaleźć utracony spokój ducha i profesjonalizm, zagubioną surowość, stać się znowu sobą; słusznie robiły, chcąc przygotować się do nadchodzącej walki, niezależnie od zamiarów - były częścią Zakonu, wezmą więc w niej udział. I musiały być w niej użyteczne. Nie brakowało im odwagi, zaradności ani bystrych umysłów, lecz stanąć twarzą w twarz z kimś, kto miał zamiar miotnąć paroma śmiercionośnymi klątwami, z których każda jedna mogła spowodować kalectwo na całe życie, było doświadczeniem, naprzeciw któremu nie można było wyjść bez przygotowania. Z dnia na dzień czas tylko pokazywał, jak bardzo byli w tyle, jak bardzo byli w swojej walce żałośni i przegrani. Musieli to zmienić - nabrać nie tylko doświadczenia, ale i umiejętności niezbędnych do powstrzymania rozprzestrzeniającego się cienia.
- Beznadziejnie, Justine - Nie wydawał się zaskoczony; z rękoma skrzyżowanymi na piersi przyglądał się jej ruchom, postawie, uchwytowi różdżki, wsłuchiwał się w słowa wypowiadanej inkantacji. Czekała ich praca znacznie dłuższa, niż mu się wydawało. Zakon był zbieraniną ludzi, którzy po prostu chcieli pomóc - nie zawsze mając pomysł na to, w jaki właściwie sposób. Zbieraniną ludzi, którzy odczuwali sprzeciw wobec tego, co działo się ze światem, ludzi o dobrych i szlachetnych sercach, gotowych poświęcić się dla dobra czarodziejskiego świata, na nowo wprowadzając w niego utraconą harmonię. Nie byli wojownikami. A dobrymi chęciami nie dało się wygrać wojny. Zamyślił się nad błędami popełnianymi przez ratowniczkę, gdy z drugiej strony jego uwagę mimowolnie skupił blask tarczy Pomony; wykonała protego absolutnie perfekcyjnie, tworząc twardą, wytrzymałą barierę, przez którą nie przedarłoby się żadne zaklęcie. Spojrzał jednak o sekundę za późno - nie widząc pełni tej chwały - bo przecież Pomona nie miała się przed czym bronić. Nie chciały, żeby się nad nimi rozczulać, a on nie miał zwyczaju tego robić; to nie konkurs szydełkowania tylko kurs przetrwania. Justine równie dobrze mogła stać przed człowiekiem, który celował w nią różdżką, a Pomona bronić się przed  Cruciatusem. Ludzie, z którymi mieli się mierzyć, nie posiadali żadnych hamulców. - Dobrze - stwierdził, tym razem z zaskoczeniem, na krótko odnajdując twarz przyjaciółki. Bardzo krótko, prędkim ruchem zbliżył się do Justine, stając tuż za nią.
- Skup się - rzucił, ani nagląco, ani zachęcająco, ani nawet karcąco. Po prostu: skup się, koncentracja to klucz do sukcesu. Zewnętrzne dystraktory nie mogą zakłócić twoich myśli. - Stań prosto - mruknął, wysuwając jej łokieć - ręki trzymającej różdżkę - lekko w tył. Kursanci znali takie podstawy. - Zachowaj zimną krew. Broda wyżej, lekki zamach - instruował, ostrożnie poruszając jej ręką, pewność siebie, tego im brakowało. Pewność w siebie i swoje możliwości. - Jeśli masz zamiar rozbrajać w ten sposób wroga, lepiej obrzuć go brokatem - mruknął, i motywacji - motywacja była ważna. Złość - była doskonałą motywacją. - W walce nie ma miejsca na błędy - przypomniał, bo musiały rozumieć, o jaką stawkę toczyła się ta gra. Każdy błąd - mógł kosztować kogoś życie. - Jeszcze raz - zarządził, znad ramienia Tonks - dopiero teraz - spoglądając na Pomonę; cofnął się pół kroku.
Jesteście w stanie to zrobić, nawet jeśli wcale nie wyglądam, jakbym faktycznie w to wierzył.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Ogród przed domem [odnośnik]06.06.17 0:32
Nic. Nie zdarzyło się kompletnie nic. Czułam jak zażenowanie wraz ze wstydem oblepia moją jednostkę. Czuje spojrzenie Brendana zdawało się palić. Same chciałyśmy zero litości i nadal uważałam, że to była dobra decyzja, ale jednocześnie nie sądziłam, że pójdzie mi tak…
- Beznadziejnie, Justine. – zwerbalizował moje myśli pomocnie i na głos Brendan. Skrzywiłam się mimowolnie, zarówno na mój zdecydowanie nieudany pokaz umiejętności jak i pełne imię, którego użył.
-Nie… - zaczęłam, chcąc wyrazić sprzeciw, ale zrobiłam błąd. Uniosłam wzrok i zamilkłam. Miał w spojrzeniu coś, jakiegoś rodzaju stalową nutę, ostrą, nieugiętą z którą nie należało się sprzeczać. Nawet nie chciałam się sprzeczać. W naturalnym sobie odruchu chciałam solennie zaprotestować na dźwięk, który krzywił moje usta. Że też moi rodzicie musieli uraczyć mnie takim imieniem. Każde inne było by lepsze – naprawdę w to wierzyłam. – Tonks. – mruknęłam więc pod nosem, nie kończąc pierwszej myśli jakby odrobinę spłoszona jego spojrzeniem. Budził we mnie respekt i szacunek. Podziwiałam go, to jakim człowiekiem był, to w jaki sposób radził sobie z życiem i choć był młodszy w oczy zdawały się mówić o tym, że duchowo miał o wiele więcej lat niż ja.
Wypuściłam powietrze, gdy drążące spojrzenie przeniosło się na Pomonę. Sama skierowałam na nią wzrok w momencie, by uchwycić spojrzeniem resztki wyczarowanej przez nią tarczy. Wzruszyłam lekko ramionami posyłając jej krzywy, przepraszający uśmiech. Nie robiłyśmy tego z nudów. Musiałyśmy poćwiczyć, podszkolić się, jeśli nie chciałyśmy zginąć. Nie tylko wojna była ciągłym polem walki. Trzeba było codziennie podnosić się i walczyć ze swoimi słabościami – moje ostatnio prawie doprowadziły mnie do śmierci.
Zamrugałam kilka razy wyrwana z rozmyślań – głównie tych parszywego typu. Skup się. Tak, miał rację. Powinnam. Wypuściłam nabrane przed chwilą powietrze podskakując kilka razy. Właściwie to ledwie pięty odrywając od podłoża. Przekręciłam głowę w lewo i prawo.
Stań prosto – zarządził, a moje łopatki energicznie pomknęły do tyłu prostując plecy. Wykonywałam polecenia bez słowa starając się pozostać możliwie jak najbardziej skupioną. Teraz byłam z osobami mi życzliwymi, miałam szczęście, że byli tak mili, by mi pomóc. Zdawałam sobie jednak sprawę, że może nadejść dzień, gdy zła postawa, nieodpowiednia inkantacja czy ruch różdżką mogą zaważyć na moim życiu. A nawet na życiu innych osób. Musiałam więc przyjąć każdą jedną radę, nawet najmniejszą i nie zmarnować jej.
Zachować zimną krew. Nie brzmiało to trudno w teorii. Skupić się i zachować zimną krew. I wiedziałam, że jestem w stanie to zrobić. Może i interwencje pogotowia nie zawierały w sobie walki na życie i śmierć ale i tak widziałam już wiele paskudnych rzeczy.
Skupić się i zachować zimną krew.
Obserwowałam uważnie ruch który wykonywała moja ręka poruszana przez Brendana próbując wchłonąć ten gest, zapamiętać go dokładnie. Na jego kolejne słowa skrzywiłam się i prychnęłam lekko, ale łapiąc jego wzrok odpuściłam sobie dodanie jakiegoś komentarza. W sumie i tak nie miałam żadnej riposty. Wiedziałam, że ma rację. Choć prawda którą powiedział zostawiała na języku gorzki posmak. Przytaknęłam więc lekko głową zgadzając się z jego kolejnym stwierdzeniem. Wiedziałam, że wie co mówi. Miał za sobą lata doświadczeń, których nam brakowało. Które próbowałyśmy nadrobić możliwe jak najlepiej i jak najszybciej.
Wzięłam głęboki wdech po ostatniej komendzie przymykając na chwilę powieki. Poprawiając plecy i pilnując by broda była odpowiednio wysoko uniesiona. Spojrzałam niepewnie na Pomonę. Zdążyłam już kilka razy zwątpić w swoje umiejętności.
- Expelliarmus – wykonałam ruch nadgarstkiem. Nie prosiłam, żądałam, starając się wykrzesać z siebie całą pewność, na jaką było mnie stać.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Ogród przed domem - Page 6 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Ogród przed domem [odnośnik]06.06.17 0:32
The member 'Justine Tonks' has done the following action : rzut kością


'k100' : 86
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogród przed domem [odnośnik]13.06.17 14:46
Walka nadchodzi, nadchodzę i ja. Urodzona wojowniczka, nieustraszona Pomona, bogini strategii. Ach, nie, moment, to nie to imię. To nie ja. Ja jestem trochę nieporadna w kontaktach z mężczyznami, nawet jeśli są przyjaciółmi. I nigdy nikogo nie zabiłam. I nie oznacza to, że zamierzam. I zdarzyło mi się bić, ale tylko niewinnie z rodzeństwem. I rozdzielać szkolne bijatyki. Nie zmienia to jednak faktu, że się nie nadaję. Jeszcze. W końcu mam w życiu cel, kiedyś uda mi się zostać Gwardzistką i to nawet taką, która nie będzie wpadać w każdą pułapkę po drodze. Kiedyś. Nie to kiedyś malujące się na koniec miesiąca, to późniejsze kiedyś. Wierzę, że jak się zepnę to naprawdę osiągnę wiele. Bez względu na to co myślą o tym inni. Podołam i już. My podołamy, Just. Bo nikt inny nie zrobi tego lepiej od nas, o.
Takimi właśnie propagandowymi myślami się karmię stojąc nieco jak skrzywdzona sierota w tym zapuszczonym ogródku. Przez swoje własne zażenowanie tracę trochę wiarę w siebie. Na szczęście zostaje ono podbudowane kiedy przed moją twarzą formuje się świetlista, mocna tarcza. Uśmiecham się lekko, niezauważalnie. Nabieram powietrza w płuca. Dopiero po chwili orientuję się, że nic w nią nie wsiąka. To oznacza, że przyjaciółce po drugiej stronie nie udało się zaklęcie. Cholerka.
- Bren - mówię, a w moim głowie pobrzmiewa ostrzegawcza nuta. Podobnie jest ze spojrzeniem, które tak, kieruję w stronę rudowłosego. Dopiero po chwili dociera do mnie, że przecież miało być bez litości, niepotrzebnie więc zabieram głos. - Nie, nic - dodaję zatem niemal od razu. Neutralnie, wręcz zwyczajnie. Spokojnie. Opuszczam na moment różdżkę wzdłuż tułowia obserwując jego ruchy oraz słuchając instrukcji. Sama też próbuję się do nich stosować, chociaż w mig mój umysł atakuje natrętna myśl, że może gdybym tego nie robiła, to Weasley też mógłby być tak blisko mnie i w ogóle. Och, zamilcz. Zresztą, i tak nie muszę się starać żeby zepsuć, po prostu zwyczajnie zepsuję, dlatego powinnam przynajmniej sprawiać pozory kogoś, kto zna się na rzeczy. Staję więc jakoś lepiej, spinam mięśnie, zaciskam palce na różdżce, wzrok mam skoncentrowany, minę nietęgą, ale za to determinacja aż ze mnie bucha. Wyblaknięte nieco policzki znów nachodzą czerwienią, chociaż teraz już bez cienia skrępowania z powodu zaistniałej przed chwilą sytuacji.
- Protego - rzucam ponownie, w powietrzu wykonując dość zamaszysty ruch ręką. I koło z nadgarstka. I moc w głosie. I wszystko wyraźnie, każda literka. I piękne wachlowanie rzęsami, jakbym chciała cisnący we mnie urok odgonić powiekami oraz siłą wiatru. No na pewno się uda. Staram sobie wyobrazić Just jako wroga lub kogokolwiek, kogo chciałabym skrzywdzić, ale marnie mi idzie. Dlatego postanawiam, że może po prostu uznam, że boję się o swoje życie, dlatego przyda się tarcza. Tylko znów wychodzi na to, że nie jestem pewna własnych wniosków. Wszystko dzieje się w zastraszającym tempie, w gonitwie myśli, w gonitwie gestów, ale nadal nie umiem się tak bezbłędnie skoncentrować. Udaję, że nie wiem dlaczego.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Ogród przed domem [odnośnik]13.06.17 14:46
The member 'Pomona Sprout' has done the following action : rzut kością


'k100' : 71
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogród przed domem [odnośnik]24.06.17 4:29
Rzucanie zaklęć pod presją walki różniło się od tych, których nauczona w Hogwarcie; pojedynkowanie się niosło za sobą ryzyko, a ryzyko wyzwalało adrenalinę, która czasem pomagała, a czasem - rujnowała wszelkie plany, jak teraz, w przypadku Tonks. Brendan doskonale wiedział, że nie wynikało to z braku umiejętności dzielnej ratowniczki, a raczej z braku doświadczenia w podobnych sytuacjach. Na co dzień pracowała pod presją, znała ciężar pośpiechu - wiedział, że nie zniechęci się jednym niepowodzeniem, ale nie miał zamiaru jej pocieszać. Prosiły o brak litości - i właśnie to im ofiarował, traktując ich nie inaczej, niż młodych aurorów. Ze zdumieniem więc wychwycił sprzeciw Justine, nie rozumiejąc jego przyczyny, po czym skinięciem głowy przyjął do wiadomości korektę jej imienia. Imiona to tylko znaki - sam rzadko korzystał ze swojego prawdziwego - choć przypuszczał, że ich motywacje mogły się różnić dość znacznie. On po prostu nie do końca potrafił wypowiedzieć swoje.
- Tańczysz, czy czarujesz? - mruknął, obserwując krytycznym okiem wygibasy Justine; na polu walki, prawdziwym, w obliczu nadciągających wrogów, nie będzie przecież miała na to czasu - ani na podskakiwanie, ani na rozciąganie kości. Różdżkę często należało wyciągnąć szybko, równie szybko reagując na sytuację. Ale zaklęcie rozbrajające, które tym razem zdołała bezbłędnie przywołać, poszybowało prosto w kierunku Pomony - wchłonięte przez mocną, solidną tarczę pobłyskującą srebrzystym błękitem. Wiedziałem, że potraficie. - Dobrze - pochwalił więc je obie, splatając ramiona na piersi - jak na początek - skonkretyzował, bo przecież expelliarmus mógł być silniejszy, a tarcza mogła odbić zaklęcie, nie wchłonąć. Jak na początek - było jednak dobrze, magia zaczynała ich słuchać i formowała się w kształty zgodne z wolą jego przyjaciółek. - Przy odrobinie szczęścia być może wystarczyłoby, żeby przeżyć - dodał z zastanowieniem, powinni wszak wyeliminować czynnik szczęścia całkiem, powinny robić to bezbłędnie i z pełnią mocy, na którą było ich stać - wiedział, że miały potencjał na więcej. Z lekką uniesioną brwią podążył za dźwiękiem swojego imienia ku Pomonie, i tym razem nie rozumiejąc konsternacji - i choć kolejne urywane zdanie rzeczywiście wzbudziło jego podejrzliwość, nie poświęcił na to ani chwili więcej, koncentrując się na trudnym zadaniu, jakie przed nim postawiły. Pomona wydawała się czuć w tej potyczce pewniej - zaskakiwała postawą, nawet, jeśli na aktorskie oszustwo pozostawał obojętny; szkoląc wszak młodych aurorów zdążył zapoznać się z całym wachlarzem różnych odcieni kłamliwej arogancji. Czarodziej, który przejdzie egzaminy wstępne na kurs aurorski, często zaczyna pielęgnować w sobie trudną do uzasadnienia butę. Sam, naturalnie, był od niej wolny - a przynajmniej w to głęboko (i nieco kontrowersyjnie) wierzył, że przynależność do elitarnej jednostki nie miała na niego większego wpływu.
- Wystarczy, zamieńcie się - zarządził, odsuwając się w parę kroków od Justine, tak, by widzieć dokładniej je obydwie. - Pom, atakuj, expelliarmus - Jego głos był ostry, zdecydowany; prowadzi wszak treningi już od dawna. - Just... - zawahał się po raz pierwszy tego dnia - Tonks - niech będzie - przygotuj się do obrony. Trzy, dwa...


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Ogród przed domem [odnośnik]19.07.17 9:54
Presja walki nie jest mi do końca znana. Jeszcze. W Hogwarcie walczę z różnymi rzeczami, na przykład z pracami domowymi uczniów, trochę może z reżimem dyrektora, ale to tak, żeby o niczym się nie dowiedział. Naturalnie, że używam zaklęć kiedy trzeba uratować wiszącego za fraki ucznia lub kiedy atakuje go wierzba bijąca. Jednak to nie może się równać z prawdziwą bitwą oraz adrenaliną towarzyszącą aurorom bądź policjantom. Jednak uczęszczam do Klubu Pojedynków i może to przynajmniej w nieznacznej części kształtuje moje nawyki wojenne. Jasne, że nie ma co tego porównywać, skoro w prawdziwym starciu może czekać mnie śmierć w przeciwieństwie do ustawionych sparingów, ale nie wierzę, że uczestnictwo w niczym nie pomaga. Staram się więc być jednocześnie szybka jak i dokładna, tak jak tego uczono mnie jeszcze w szkole. To sprawia, że trochę się dziwię wygibasom Just, ale nic nie mówię. Może potrzebuje rozgrzewki, a może chce odwrócić uwagę Brena, nie wiem. Stoję zwyczajnie, trochę niepewna, a trochę udająca, że jest inaczej. Patrzę potem na tor lotu zaklęcia, żeby w porę je wchłonąć swoją tarczą. W optymistycznej wersji odbić. Udaje się ta nieco gorsza wersja, ale w duchu dziękuję Merlinowi, że w ogóle coś się udaje. Oddycham już spokojniej wiedząc, że nadal mam w dłoni swoją różdżkę.
Nie podoba mi się ten szorstki, rozkazujący oraz epatujący krytyką ton, ale Tonks sama proponowała zasadę zera litości, więc nie odzywam się. Konsekwentnie. Chociaż czasem moje usta otwierają się, żeby coś skomentować, to równe szybko się zamykają. Nadal w moich żyłach krąży zażenowanie wcześniejszą sytuacją, nadal nie potrafię do końca skonkretyzować własnych myśli, które bujają w obłokach. Uśmiecham się, trochę sztucznie, ale za to bardzo chcę wydawać się w formie. Jestem wdzięczna Brenowi, że poświęca nam swój czas. Nie musiał tu przecież przychodzić, ma na pewno ciekawsze zajęcia niż musztrowanie Zakonniczek. Jednak nie mogę przystać myśleć o tym, ze gdyby nie moja gafa, to teraz atmosfera byłaby nieco lżejsza. Z drugiej strony to może nawet lepiej. Na polu walki atmosfera zawsze będzie ciężka oraz brutalna. Musimy być gotowe na każdą ewentualność.
I wnieść nieco więcej życia w nasz trening. Kiwam zatem ochoczo głową, bo przecież chcę się nauczyć. Chcę nie tylko być powodem dumy, ale też pragnę zrobić coś dla siebie. Nabieram powietrza w płuca uśmiechając się teraz jakoś tak bardziej po ludzku. Zmiana nastawienia dużo ułatwia.
Przytakuję.
Jeden.
- Expelliarmus - rzucam nagle, bez ostrzeżenia, chociaż wiadomym było, że w końcu spróbuję. Mówię wyraźnie, z mocą, którą chcę nadać zaklęciu. Pewnie trzymam różdżkę wskazując ją na Just. Prawa noga mimowolnie wysuwa się do przodu, na twarzy pojawia się determinacja. Nie wiem czy to w ogóle zadziała, ale zaczynam wewnętrzny proces indoktrynacji. Wmawiam sobie, że będzie dobrze, że potrafię i w ogóle czarowanie nie jest wcale trudną sztuką. Nie zbłaźnię się przecież, pokażę na co mnie stać. Do tej pory pokazywałam poprawność, ale nie cokolwiek błyskotliwego. Więc teraz dążę do tego, żeby było jeszcze lepiej. Ponoć im mocniej się starasz tym gorzej wychodzi, ale chcę odsunąć od siebie wszystkie negatywne myśli. Wolę wierzyć, że dobre nastawienie to połowa sukcesu. Okaże się.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Ogród przed domem [odnośnik]19.07.17 9:54
The member 'Pomona Sprout' has done the following action : rzut kością


'k100' : 77
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogród przed domem [odnośnik]20.07.17 22:50
Nie znałam się na walce, nie znałam się też na wojnie. Fakt, walczyłam codziennie o życia innych osób, ale ratowałam je – nie w drugą stronę. Trafiałam na miejsca wypadków i pierwszą rzeczą którą robiłam sprawdzałam, czy jest bezpiecznie. Moja praca była wymagająca, ale wymagająca w inny sposób niż ta, którą brał na swoje braki każdy auror. Nie oszukiwałam się, widziałam ciemne burzowe chmury, które zbierały się nad Londynem – musiałam być gotowa. Nie tylko ja, my wszyscy musieliśmy być. Ale coś ewidentnie szło nie tak. Potrzeba mi było nowego uruchomienia – zarówno ciała, jak i głowy. Tylko stąd te podskoki. Pomogły, o czym świadczył promień zaklęcia lecący w Pomonę.
- To jedno musi wykluczać drugie? – pytam przekornie, przekręcając lekko głowę i spoglądając na Brendana. Zdawałam sobie sprawę, że czas posiada tę cholerną właściwość – gdy go potrzebujesz kurczy się niesamowicie, zaś gdy chcesz by zleciał szybko, ten rozciąga się niemiłosiernie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że doświadczę tego mocniej niż bym chciała na własnej skórze. Leki uśmiech zjawił się na moich ustach na ten komplement. A kolejne słowa padające z ust Brendana sprawiły że nie mogłam powstrzymać się przed kolejnymi słowami. – Zawsze lubiłam twój entuzjazm. – mówię celując w niego palcem wolnej, lewej dłoni. Dopiero po chwili dochodząc do wniosku, że mogłam sobie darować wszystkie wypowiedziane wyżej słowa. Było jednak już za późno – mleko się rozlało i tyle. Nie chciałam jednak by Weasley pomyślał, że z niego kpię, czy nie doceniam czasu, który nam poświęcił. Wybrałyśmy go, bo wiedziałyśmy że właśnie taki będzie – nieustępliwy i surowy, nie będzie klepał nas po plecach na pocieszenie i dopingował z boku zapewniając że następne zaklęcie wyjdzie. Właśnie po to to robiłyśmy – by zyskać pewność, że każde kolejne wyjdzie, że gdy wypowiemy inkantację różdżka posłucha i zrobi to, czego od niej wymagamy. Nie można było się okłamywać, byliśmy w tyle. Zakon składał się z ludzi o dobrych sercach, ale wielu z nas nie miało do czynienia z walką na co dzień. Wielu chciało pomóc na razie nie wiedząc jeszcze jak. Też zamierzałam i każdy dzień coraz mocniej uświadamiał mnie w podjętej decyzji - jeszcze znajdującej się pod znakiem zapytania, jeszcze rozważanej przez duszę, trochę oczekującej na odpowiedni moment, ale też i na odpowiedni rozwój mojej jednostki. Obiecałam przecież, że nie podejmę decyzji o Próbie bez wcześniejszego rozważenia jej dokładnie. Teraz byłabym tylko kłodą u nogi. Przeszkadzałabym, zamiast pomagać. Niemniej jednak postanowienie zasiane na dnie mojego serca wzrastało z każdym dniem coraz bardziej.
Nawet nie wiedziałam, czym przyjdzie mi nawozić glebę, na której wzrastała w tej chwili nadzieja.
Nie wiedziałam też, że uda mi się odnaleźć choć kawałek słońca w najbliższych dniach. Śmierć przyjaciół dotknęła mnie, wyryła się ciężarem na sercu, troski zdecydowanie zaczynały górować nad radościami, a każdy jeden aspekt mojego życia zdawał się wywrócić do góry nogami, poczynając od tego, co zdawało mi się być najbardziej znane. Westchnęłam lekko czując, że dzisiejszego wieczoru znów położę się w pościeli i nie usnę aż do świtu, nie potrafiąc zmrużyć oka od natłoku myśli.
- Portego! - zarządziłam wyrywana z rozmyślań przez głos Pomony. Zaklęcie mknęło w moją stronę, mogłam tylko mieć nadzieję, że zareagowałam dostatecznie szybko.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Ogród przed domem - Page 6 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Ogród przed domem [odnośnik]20.07.17 22:50
The member 'Justine Tonks' has done the following action : rzut kością


'k100' : 27
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogród przed domem [odnośnik]22.07.17 3:07
Gdyby ktoś jednak zasugerował mu, że jest nieuprzejmy, zapewne by się zdziwił; Brendan koncentrował się na zadaniu, nawet, gdyby nie dodały, że chcą treningu bez taryfy ulgowej, zachowywałby się zapewne tak samo - do tego przyzwyczaili go młodzi aurorzy. Uważał, że ubieranie nieprzyjemnych słów w ładną otoczkę wcale nie ułatwia ich odbioru - przeciwnie, jest kłamstwem, fałszem, wężową mową, która jeszcze nigdy w niczym nie pomogła. Stawiał sprawę jasno - a jasność wyglądała tak, że Justine i Pomona nie potrafiły walczyć. Chciały się uczyć - doskonale - nadchodziła wojna, w której każdy powinien wziąć udział. Miał zamiar im w tym pomóc, skoro go o to poprosiły - nie bacząc na konsekwencje miał zamiar nauczyć je walczyć. Na tyle, ile potrafił - ci, którzy byli pewni swoich umiejętności, zwykle umierali stosunkowo szybko. Błyskawiczny refleks i dokładne ruchy różdżki to jeszcze nie wszystko, równie ważne były stalowe nerwy, których w ten sposób wyćwiczyć nie mogły - ale to już był dobry początek. Zalążek, który mógł urosnąć i przeobrazić się w coś naprawdę dużego, jeśli tylko wystarczy im samozaparcia.
- Wyklucza - odparł sucho Justine, prawdopodobnie naprawdę uznając jej ironię za rzeczowe pytanie. - Kiedy staniesz naprzeciw prawdziwego przeciwnika, nie będziesz miała na to czasu.  - I nigdy, przenigdy, nie traktował tej wojny jak zabawy. Za ich sprawę już zginęło trochę ludzi. I miało ich zginąć więcej. Mogli zginąć sami oni, jeśli w kluczowej chwili nie wykażą się odpowiednią ostrożnością. O zwycięstwie lub porażce często decydowały detale: zła postawa, źle ułożony na różdżce palec, zły akcent, zła wymowa, zły rytm, błąd można było popełnić właściwie we wszystkim. A błąd - mógł kosztować życie. Co gorsza, niekoniecznie życie osoby, która ten błąd popełniła. Stał bez wyrazu, podążając wzrokiem za ruchami palca Justine, nie do końca pojmując jej przesłanie. Zmarszczył brew, nie powiedział jednak nic - w powietrzu błysnęło zaklęcie rozbrajające, które wytrąciło różdżkę z dłoni Tonks. Brendan westchnął - ciężko.
- Przed wami jeszcze dużo pracy - stwierdził, zakładając ramiona na piersi; wpierw zwrócił się do Pomony. - Expelliarmus był słaby. Pochłonęłaby go najlżejsza tarcza, a, jakby się uprzeć, można byłoby przed nim nawet uskoczyć. - W ten sposób nie wygramy wojny. W powietrzu wisiało coś strasznego, niedawne morderstwa, na ludziach, na jednorożcach, uosobieniu niewinności, ataki policji antymugolskiej, kolejne idiotyczne dekrety. Wojna już przyszła, już powinni być na nią gotowi. Tymczasem - walczyli w ten sposób. - ... a Justine i tak nie zdołała tej tarczy wyczarować - dodał z rezygnacją, przenosząc wzrok na Tonks. - Musicie zwrócić większą uwagę na prace nadgarstka. Justine, mniej wygibasów, więcej koncentracji. Pomono - powrócił wzrokiem ku przyjaciółce - ćwicz równowagę, potrzebujesz pewniejszej postawy. - Ciężko nabrał powietrza, powoli wypuszczając powietrze z ust. Jedno spotkanie nie wystarczy - z pewnością - wymagały ciężkiej, długiej, monotonnej pracy, ale tego przecież chciały. - Na dzisiaj starczy - stwierdził, sam musiał się do tego lepiej przygotować. Znaleźć ćwiczenia - takie dla początkujących - które wręcza się młodym aurorom. Poradzą sobie z nimi. Prędzej czy później. - Weźcie oddech. Widzimy się jutro przed świtem. - Później nie miał czasu, miał trening z kursantami; skoro poprosiły go o pomoc - pewien był, że chodziło im o cykliczne spotkania. W jeden dzień - niczego się nie nauczą. Skinął więc na pożegnanie głową - i wycofał się w kierunku chaty, nim zdążyły zaprzeczyć.


/ zt - x3? Ogród przed domem - Page 6 2573766412 idk, nie wiem czy chcecie jeszcze odpisywać!
PS data 12 kwiecien? Ogród przed domem - Page 6 2573766412


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Ogród przed domem [odnośnik]30.07.17 22:32
21 kwietnia

Kwiecień zdawał się jakiś kompletnie rozrzucony na cztery różne strony świata. I gdybym mogła, poszłabym o zakład, że ktoś ma niezły ubaw patrząc jak miotam się wewnętrznie nie potrafiąc pojąć do końca wszystkiego co się dzieje. Znów wiem jak funkcjonować. Śmierć przyjaciół nadal odbija się echem na mojej twarzy, ale bruzda na czole oznacza inne zmartwienia.
Nie jestem sobą już od jakiegoś czasu. Od jakiegoś też czasu nie wiem, jak sobą być. Jednak odpowiedź Lisa jest małym światełkiem nadziei w tunelu. Że może coś, cokolwiek chociaż będzie dobrze.
Bo na razie wszystko jest źle.
Nie tylko u mnie, ale w całym kraju. Świat oszalał i wraz z tym szaleństwem zdawało mi się, ze porwał wszystko, co napotkał na drodze. Znów jestem w ogrodzie kwatery, chociaż zdaje mi się, że ostatnio prawie z niego nie wychodzę. Co brzmi absurdalnie to tutaj łatwiej mi unikać ludzi – a wraz z mijającymi dniami. Unikam Jude, nie chcąc by przytknęła mnie do muru, by znów postawiła przede mną ultimatum którego nie potrafiłam jeszcze spełnić. I całkiem nieźle mi to idzie, bo od marca nie wpadłam na nią. Unikam skrzętnie jej brata, choć tutaj jest zdecydowanie gorzej i trudniej, bo Skamander doskonale wie gdzie mnie znaleźć. A od dwóch dni unikam też Margaux, choć nie sądziłam, że któregokolwiek z nich kiedyś unikać zacznę. A to wszystko, to dopiero wierzchołek góry lodowej. Na razie nie umiem jeszcze spojrzeć jej w twarz bez wyrzutu, choć wiem, że nie ponosi za nic winę. Mam jednak żal, żal że nie powiedziała mi. Żal, że zostałam zaskoczona widokiem jej leczącej Samuela, zaraz po tym, gdy odkryłam kto obarczył mnie klątwą.
To było za dużo. Mój umysł wywrócił się i odmówił dalszej współpracy zostawiając mnie ze wszystkim samą. Ja zaś postanowiłam zachować się nad wyraz dorośle i po prostu udać, że nie zauważam problemów tych konkretnych skrzętnie omijając miejsca w których mogłabym napotkać owe jednostki.
Ale z Lisem chciałam się spotkać. Miałam nadzieję, że uda mu się mi pomóc – a nawet jeśli nie, posiadł w sobie pierwiastek nigdy nie gasnącego entuzjazmu, który zdecydowanie był mi w ostatnich dniach potrzebny. Zwłaszcza, że zaczynałam coraz mocniej obawiać się nadchodzącego przesłuchania.
Zjawiłam się więc wedle ustalonej pory – jak nigdy przychodząc na czas. Zaplatając dłonie za plecami w jednej z nich trzymając obiecaną ognistą. Wędrowałam od jednej wyimaginowanej ściany, by przy niej odwrócić się na pięcie i ruszyć ku drugiej. Długo myślałam nad tym wszystkim. W sensie nad włosami, zanim tutaj dzisiaj przyszłam. Nad włosami i nad klątwą i nad samym Ramsey’em z którym wiedziałam, że będę musiała się zobaczyć. Milczałam w tej sprawie na razie nie wiedząc jeszcze jak go znajdę, ale postanowienie już padło. W końcu zobaczyłam jednostkę gwardzisty nadchodzącego z daleka, zatrzymałam swój pochód zwracając się w jego stronę. Przestępując trochę niecierpliwie z nogi na nogę. A gdy znalazł się już dostatecznie blisko ruszyłam w jego kierunku, by rękę w której zaciskałam różdżkę zarzucić na jego szyję i lekko unieść się na palcach składając krótki całus na policzku. Uniosłam z trudem kąciku ust ku górze.
- Dawno cię nie widziałam, Freddie. – decyduję się w końcu tak zacząć. I choć na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, że nie wiele się zmieniło – zmieniło się wszystko, wiedzieliśmy o tym oboje. Wiedziałam to w jego oczach, tak jak i on z pewnością widział to w moich. Odsunęłam się wyciągając zza pleców butelkę. – To na koniec. – powiedziałam kładąc ją na ziemi. Prostując się ponownie zawiesiłam na nim spojrzenie. – Jest coś jeszcze. – zaczęłam przygryzając lekko wargę, dłoń samoistnie uniosła się by założyć za ucho kosmyki. – Pomyślałam… - mówię niepewnie znów przestępując z nogi na nogę. - … że poza rozmową moglibyśmy jeszcze poćwiczyć zaklęcia. – rzucam niby to luźną propozycję, ale oddech jakby wstrzymuję trochę w oczekiwaniu na odpowiedź. Przechylam lekko głowę w prawo i naprawdę staram się utrzymać na ustach niezbyt przesadny uśmiech, ale kąciki ust ciąż strasznie, pragnąc opaść na swoje miejsce.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Ogród przed domem - Page 6 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Ogród przed domem [odnośnik]09.08.17 20:10
Coś, choć nie wiedziałem jeszcze co, wisiało w powietrzu, niepokojąco wydłużając ciszę przed burzą. Część pracowników Ministerstwa zdawała się snuć po korytarzach zamyślona, inni zaś wyglądali na wyraźnie zaniepokojonych nadchodzącymi przesłuchaniami – o których nie było głośno, jednak obracając się w kręgach, którym daleko było do śmietanki towarzyskiej, doskonale zdawałem sobie sprawę, że antymugolska polityka Wilhelminy Tuft już za kilka dni miała wkroczyć na wyższy poziom absurdu. Najbardziej chyba bolała mnie obojętność. Większość wydawała się zbyt zajęta własnymi sprawami, lub po prostu udawała, że nie zauważa szerzącego się rasizmu. Na domiar złego na ulicach coraz częściej można było spotkać młodych buntowników, którzy zdawali się otaczać Grindewalda niezrozumiałą dla mnie fascynacją.
Tak, świat w istocie stanął na głowie.
Można się więc było domyślić, że miałem ręce pełne roboty; praca, zakon, przyjaciele – ci ostatni zwłaszcza zasługiwali na szczególną uwagę. Nie mogłem pozwolić na to, aby sprawy związane z próbą utrzymania magicznej Anglii w jednym kawałku (choć zdawała się wisieć na włosku) pochłonęły cały mój czas. Zwłaszcza, że odkąd przeszedłem Próbę, nie opuszczało mnie niepokojące wrażenie, że wcale nie zostało mi go wiele. Nie załamywałem się – cokolwiek los miał mi zgotować w przyszłości, musiałem pozostać Fantastycznym Panem Lisem. A było to zajęcie wyłącznie na pełen etat, które nie przewidywało ani dnia wolnego, ani żadnych innych wakacji.
Albo zwyczajnie nie chciałem dopuścić do własnej głowy myśli, że działając w Zakonie znajdowaliśmy się na z góry przegranej pozycji. Że najpewniej nigdy nie będzie dane mi ujrzeć wschodu słońca nad spokojnym Londynem, uwolnionym od trosk, zjednoczonym. Że nie walczyłem dla siebie. Nie walczyłem dla bliskich. Że pragnienie wolności było we mnie tak silne, iż najpewniej zaprzedałem własną duszę... no właśnie, komu?
Nie wiedziałem dokładnie, czego oczekuje ode mnie Justine. Nie wiedziałem nawet, czy będę w stanie pomóc jej w jakikolwiek sposób – metamorfomagia przychodziła mi łatwo, bez wysiłku, i w zasadzie, odkąd tylko moje hormony się ustabilizowały, nigdy nie sprawiła mi żadnych kłopotów. Czasem tylko zdradzała nastrój – jak teraz, w pozbawionych blasku włosach i bledszej niż zwykle cerze, uzewnętrzniała moje zmęczenie. Przegraną byłoby jednak założenie porażki przed podjęciem próby – a iskra walki była we mnie jeszcze silna, wyjątkowo trudna do ugaszenia. Pojawiłem się nieznacznie przed czasem pod starą chatą na skraju lasu; powoli zmierzchało, ale ostatnie promienie Słońca otulały jeszcze sylwetkę Justine, kiedy ta kroczyła w moją stronę.
- Ostatnim razem nasze ścieżki również przecięły się tutaj. - Zauważyłem. - Albo mamy coraz mniej czasu dla przyjemności, albo po prostu orbity wszystkich Zakonników przecinają się w tym jednym punkcie. - W zasadzie obie teorie wydawały się być bliskie rzeczywistości. - Just, wiesz, jak to działa? - Żachnąłem się, gdy odłożyła alkohol na bok. - Jak danie dziecku pudełka czekoladek przed obiadem. - Ale na nasze szczęście byłem najbardziej cierpliwym człowiekiem na kuli ziemskiej. A przynajmniej tak mi się wydawało. Nikt inny nie wytrzymałby z Seliną Lovegood na jednej randce – a co dopiero na trzech. - Nie widzę przeciwwskazań na mały sparing. Równie dobrze możemy spróbować połączyć to w jedno. Próba skupienia się na dwóch rzeczach jednocześnie zawsze stanowi wyzwanie. Choć w zasadzie nadal nie do końca wiem, jak miałbym ci pomóc... - Urwałem, przyglądając się jej wnikliwie. Było widać, że coś zżerało Just od środka, trawiąc jej wnętrze i pozostawiając spustoszenie w jej drobnym ciele. Mogłem jedynie domyślać się powodów, układając w głowie wyliczankę – represje wobec osób o mugolskiej krwi, groźba wydalenia z pracy, problemy z metamorfomagią. Ale coś mi podpowiadało, ze był to jedynie zalążek długiej listy, z której być może nie koniecznie chciała mi się spowiadać.


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Ogród przed domem - Page 6 Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Ogród przed domem [odnośnik]15.08.17 15:44
Odsunęłam się o krok wsłuchując się w wypowiadane przez niego słowa, wzrokiem błądząc bo twarzy, włosach. Westchnęłam lekko, chociaż zdawało mi się że ciężko odwracając spojrzenie i spoglądając gdzieś nad jego ramieniem.
- Cieszy mnie, że nadal – mimo wszystko Lisie, mimo wszystkiego co się dzieje, mimo szaleństwa, które ogarnia nasz świat, mimo problemów, które ogarniają nas samych – udaje nam się przeciąć. – odpowiedziałam mu unosząc na kilka sekund kącik ust, niemrawo z trudem, ale jednak. Spojrzenie znów skupiłam na jego twarzy gdy tak otwarcie żachnął się na widok butelki. – Nie jesteś już dzieckiem. Freddie. – zauważałam oczywistość, zaciskając na chwilę dłoń na jego ramieniu. Odłożyłam butelkę i unosząc dłonie związałam włosy na czubku głowy oddalając się o kilka kroków. Wyciągnęłam różdżkę z kieszeni długiego, kremowego płaszcza przez chwilę marszcząc brwi, jakby mocno się nad czymś zastanawiając. W końcu złapałam magiczne drewno w zęby i zrzuciłam wierzchnie odzieniu rzucając je koło butelki.  Pokręciłam głową rozluźniając barki, Brendan pewnie powiedziałby już coś o tym, że na polu bitwy nie będę miała na to czasu. Westchnęłam. Podciągnęłam ku górze spodnie wciągając w nie białą koszulę. W końcu ponownie ujęłam różdżkę w dłoń. Byłam gotowa.
- Myślę, że zrozumiałam już o co chodziło. – powiedziałam odwracając się i oddalając o parę kroków. Mam nadzieję, że nie będziesz zły, że mimo tego postanowiłam nie odwoływać spotkania. Dawno się nie widzieliśmy pochłonięci sprawami ważniejszymi niż my sami. Tęskniłam, bo miałeś coś w sobie takie, że trudno było cię nie lubić i nie przyzwyczaić się do ciebie. – Sam pisałeś, że metamorfomagia nie sprawiała ci nigdy większych problemów i długo myślałam nad tym, czemu sprawia je ona mnie. – odwróciłam się przystając kilka yardów dalej. Obracając różdżkę w palcach spoglądając na nią i marszcząc lekko nos, wydymając usta, znów wzdychając. – To wszystko było ze sobą połączone. – oznajmiam w końcu, chociaż wiem, że nie wiesz jeszcze co. Na razie wiesz jedynie, że trafił mnie problem. Że moje włosy robią co chcą i kiedy tylko zechcą, pozostają spokojne, gdy i mnie zalewa spokój, ale poddają się wolności który sprowadzał chaos wdzierający się do serca. Uniosłam głowę ku górze spoglądając znów na Lisa i uśmiechając się w jego stronę. – Przepraszam, wyjaśnię wszystko. Może przy okazji sama to sobie ułożę w głowie. – powiedziałam wprost. – trochę się tobą wysłużę, Freddie. – stwierdziłam spokojnie bez ogródek wiedząc, że nie będzie miał nic przeciwko. – Od lat miałam jeden powtarzający się koszmar. – zaczęłam zaczynają wędrówkę szykując się do pierwszej części opowieści. Koszmar, który znikał tylko gdy jego ramiona chroniły mnie przed marami i pozwalały bez obaw oddać się snu. – Klif na którym szalała okropna burza. Wiesz, lało okropnie, pioruny grzmiały i rozświetlały niebo. – zakręciłam o sto osiemdziesiąt stopni podejmując wędrówkę w drugą stronę. – A na klifie ja. Ja skacząca z tego klifu. – przerwałam zwracając się do niego twarzą. – Budziłam się zawsze w momencie, gdy ciało uderzało o taflę wody. – Zakończyłam pierwszą z części opowieści. Przyszedł czas na atak, nie pytałam, byłam pewna, że mogę zacząć. - Petrificus Totalus - zażądałam od różdżki kierując ją w stronę przyjaciela. Teraz wszystko miało nabrać tempa.

| proponuję rzucać po dwie kostki - na obronę i atak, podobnie jak w pojedynkach, przy zaklęciach które blokują czy coś zakładajmy, że się odczarowujemy, żeby dalej gadać i ćwiczyć <3



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Ogród przed domem - Page 6 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Ogród przed domem [odnośnik]15.08.17 15:44
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 90
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 6 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Ogród przed domem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach