Wydarzenia


Ekipa forum
Altana ogrodowa
AutorWiadomość
Altana ogrodowa [odnośnik]11.10.15 15:41
Z miejscami do siedzenia i stołem, na którym zazwyczaj leżą pyszne marchewki ;p
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]11.10.15 18:40
| 3 sierpnia

Było popołudnie. Sierpniowe. Gorące i przyjemne. Zwłaszcza dla brązowych królików, które szlajały się w okolicy w poszukiwaniu smakołyków dostępnych tylko i wyłącznie w tym miesiącu. Natura nie poskąpiła sierpniowi swoich darów. Lasy pełne były malin, jagód, poziomek i jeżyn, które wylewały się czerwienią i czernią na runo. Zwłaszcza te szkockie, które ostatnimi czasy ta urocza istotka, kicająca teraz między drzewami, bardzo sobie upodobała. Oczywiście trzeba jeszcze zaznaczyć, że oprócz słodkich, króliczych przysmaków, szukała jeszcze śladów magicznej flory, która mogłaby być celem jej następnych badań. Ale o tym mogła wiedzieć tylko sama Eileen!
Jednak... trzeba wiedzieć, że przebywanie w króliczej formie, oprócz wielu zalet, miało też kilka wad. Po pierwsze - wypatrzeć cię mógł drapieżnik. Obojętnie, co to mogłoby być, było dla ciebie absolutnie groźne. Po drugie - jeśli kicasz nie wystarczająco uważnie, wpadniesz we wnyki, a stamtąd już krótka droga do kolejnego niebezpieczeństwa, jakim były psy myśliwskie albo sam myśliwy. Przy takiej porcji stresu dość ciężko stać się znowu człowiekiem.
Dlatego mały, brązowy królik stawiał uszy i wsłuchiwał się w odgłosy płynące z puszczy, ostrożnie robił swoje susy i niuchał noskiem, żeby tylko nie znaleźć się w sytuacji bez wyjścia. A skoro o nosie mowa. Do jego nozdrzy wpadł niedawno zapach, na tyle nęcący i świeży, by mógł kierować nim aż od samego skraju lasu. Jego lśniącym, czarnym oczom ukazała się gustowna posiadłość, nie ogrodzona jednak odpowiednio mocno, co na pewno kusiło leśnych mieszkańców do odwiedzenia jej. Królik kicnął jeszcze dwa razy i stanął na tylnych łapkach, żeby dokładnie wniuchać się w unoszący się w powietrzu aromat.
Marchewka. Dużo marchewek.
Nie trzeba chyba wspominać, że popędził przed siebie, aż się za nim kurzyło? I że raz dwa wskoczył na stół, na którym leżały wyżej wspomniane warzywa? Eileen była teraz królikiem i czuła się wyjątkowo bezkarnie, kiedy chwyciła w swoje zęby marchewkę i zaczęła ją namiętnie podgryzać.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Altana ogrodowa 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]11.10.15 19:33
Nienawidził polować. Ostatni dech umierającej zwierzyny i skowyt myśliwskich psów, które dopadały nieszczęsną ofiarę wzbudzał w nim wyłącznie smutek i współczucie względem zwierzęcia i jawną niechęć wobec jego oprawców. Swoje łowieckie zapędy kierował bardziej w stronę uroczych niewiast, za sukces polowania uważając każdy uśmiech, jakim te go obdarzały. Jednakże kiedy małe włochate potworki od kilku dni wyjadają ci marchewki - tak, tak, bo tym razem sprawa poszła o bzdurne pomarańczowe warzywo - Colin wstępował na wojenną ścieżkę z nie mniejszym zapałem niż polował na kobiecie serca (i cnoty). Starania poczynił już dawno, jednakże pierwsza, druga i siedemnasta próba złapania intruza skończyła się niczym. Nawet jego koty - te najbardziej wojownicze, które walczyły o swoje terytorium nierzadko do krwi - wolałby wylegiwać się na sierpniowym słońcu niż polować na szkodnika wyżerającego marchewki.
Tym razem jednak nie zamierzał stosować metod podrzucanych przez magiczne i niemagiczne poradniki do walki z niechcianymi gośćmi: skorzystał ze sposobu, który jemu samemu wydawał się najlepszy. Wyciągnął swoją najlepszą szkocką i przez całą noc moczył w niej marchewki, błagając w duchu o przebaczenie za tak bezczelną profanację złotego trunku. Co prawda zapach alkoholu był wyczuwalny z daleka, ale Colin po cichu liczył, że zwierzę okaże się albo wyjątkowo pazerne, albo wyjątkowo złośliwe, albo wyjątkowo głupie i zignoruje dziwny zapach, zatapiając swoje olbrzymie kły w pysznym smakołyku. Zaczaił się w krzakach za altaną, wyczekując długie godziny w niewygodnej pozycji i kompletnie zaprzeczając jakimkolwiek zasadom arystokratycznej godności. Jedynie ciekawa książka sprawiła, że nie umarł tam z nudów, a jego cierpliwość została wkrótce wynagrodzona.
Co prawda nie dojrzał kicającego stworzenia, ale po chwili jego uszu dobiegł wiele mówiący chrobot przeradzający się z typowe chrupanie, którego nie sposób było pomylić z niczym innym. Nie podbiegł jednak do altany - jeśli jego plan miał wypalić, paskudny sierściuch powinien zeżreć całą marchewkę, aby ubzdryngolić się jak wytrawny pijaczyna pod mugolskimi sklepami z alkoholem. Dopiero gdy chrupanie przycichło, wystrzelił w stronę altany z refleksem najlepszego na świecie sprintera. Brązowy kształt na stole poruszał się niemrawo, trzymając jeszcze w łapach ostatnie okruchy dowodu zbrodni, za którą najprawdopodobniej zostałby skazany na śmierć przez zjedzenie. Ręce Colina objęły puchatą kulkę, która z jakimś ostatnim przebłysku jeszcze-trzeźwej-świadomości starała się mu wyrwać, ale mocno przycisnął ją do ciała, trzymając się jednak przezornie daleko od ostrych zębów.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]11.10.15 21:23
A to ciekawe. Eileen miała dokładnie taki sam stosunek do myśliwych i ich psów, zarówno w człowieczej formie, jak i tej króliczej. Jej osądy był obiektywne, bo znała opinie obu stron. Ileż to razy uciekała w popłochu przed psami, bo z tego całego stresu zapomniała przemienić się w człowieka? A ileż to razu tupała nogą i ryczała będąc małym dzieckiem, kiedy widziała jak dwaj myśliwi niosą razem upolowanego jelenia? Nie rozumiała tego szlacheckiego przywileju, który zezwalał na polowania dla przyjemności. Jak można było w ogóle patrzeć na wykrwawiające się w męczarniach zwierzę dla przyjemności?
Teraz, kiedy dookoła było względnie spokojnie, nawet jej przez tę malutką króliczą główkę nie przeszło, że ktoś mógłby warować w krzakach. W lesie nie napotkała żadnego groźnego drapieżnika, co automatycznie wyłączyło w niej opcje czuwania. Nie ma wilka, niedźwiedzia, orła, lisa albo innego żądnego krwi zwierza, więc możesz czuć się spokojnie.
I to okazało się być jej zgubą.
Wzdrygnęła się, kiedy tylko czubek marchewki dotknął jej króliczego języczka. Smakowała tak dziwnie, że aż jej futro stanęło dęba! Ale, no dobrze, była okrutnie głodna, więc nie mogła tak po prostu tego zostawić. Może był już po prostu lekko sfermentowane? Albo coś takiego? Będą nauczycielem zielarstwo w Hogwarcie, nie powinna mówić takich rzeczy. To było poniżej jej godności.
Nieważne! Zje te marchewki, choćby miały jej stanąć kołkiem w gardle!
Nie minęła chwila i jej obżarstwo wyszło jej bokiem. Kiedy tylko pochłonęła marchewkę do połowy, zakręciło jej się w głowie i zachybotała się na swoich czterech łapkach. Zamrugała kilka razy... po czym padła jak długa na stolik. Kichnęła piskliwie. Albo jej się wydawało, albo zobaczyła gwiazdy nad sobą.
Na gacie Merlina...
Gwiazdy okazały się być jej oprawcą, który brutalnie chwyciły ją pod boki i uniosły wysoko. W przypływie hormonu strachu, którym była adrenalina, zaczęła wierzgać jak szalona, próbując uwolnić się z jego łap, choćby miało to poskutkować grzbietowym fikołkiem na ziemię. Ale niestety alkohol już działał i wierzganie trwało krótką chwilę.
Znów kichnęła. Być może była to ludzka czkawka w wykonaniu królika.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Altana ogrodowa 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]12.10.15 9:47
Nie można było zaprzeczyć, że Colin kochał koty. I to kochał miłością bezgraniczną wręcz, pozwalając zwierzakom swobodnie spacerować po rezydencji, do której rzadko kiedy wpuszczał ludzi - jedynym wyjątkiem ostatnich czasów była Raven, dla której znalazł nawet wystarczająco dużo łaski, by pozwolić jej tu zamieszkać, przy okazji meblując już piwnicę. Jednakże ciepłe, miękkie i niesamowicie łaskoczące królicze futerko prawie że podbiło Colinowe serce, gdy gotów był już wypuścić opryszka na wolność, gdy jego wzrok padł na niedojedzoną marchewkę. Otrząsnął się z pierwszego szoku, przyglądając się kichającemu królikowi jak wyjątkowo dziwnemu zjawisku, ale nie puścił go nawet na sekundę. Pijany czy nie, słodki czy nie, bezbronny czy nie - nadal pozostawał marchewkowym przestępcą.
Po chwili zaprzestał jednak wszelkiej walki, poruszając jedynie śmiesznie swoim noskiem i ufnie (albo w pijackim upojeniu) wtulił pyszczek w jego ramię. Colin przysiadł na ławce, trzymając wciąż puchatą, ale już spokojną kulkę i zastanawiał się, co począć ze swoim znaleziskiem. Dobrym rozwiązaniem było wywiezienie gryzonia gdzieś daleko, żeby podjadał marchewki innemu nieszczęśnikowi; z drugiej strony jeśli królik okazałby się panią królikową, która osierociłaby stado małych króliczków (wyrzucił myśl, że byłyby to równie wielkie króliczki-złodzieje co ich matka)?
Westchnął głęboko i zaczął bezwiednie głaskać królicze futerko, pogrążony w wielorakich myślach i kompletnie rozbity - z powodu jakiegoś zwierzaka! - podczas gdy w rezydencji czekała na niego narzeczona przekładająca kolejne tomiszcza kart. Miał nadzieję, że korzystała z ostatnich chwil wolności i wybrała się na festiwal u Prewettów, bo nie uśmiechało mu się tłumaczyć, dlaczego przytachał królika do domu pełnego kotów. Ponownie zanurzył palce w ciepłe futerko, wyczuwając pod dłonią coraz spokojniejszy oddech zwierzątka.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]12.10.15 10:45
W przedziwnym znajdowała się teraz stanie, doprawdy przedziwnym. Alkohol szkodził zwierzętom w każdych ilościach, a już zwłaszcza w tak dużych, pochłoniętych w tak krótkim czasie. W jej króliczej główce wirowała karuzela i miliony obaw o swoje życie, które jednak ginęły w natłoku dezorientacji pomieszanej z chęcią wymiotowania. Ta chęć jakoś dziwnie odeszła w niepamięć, kiedy Eileen poczuła jak ręka jej oprawcy miękko wsuwa się w jej futerko. Wzdrygnęła się i znów piskliwie kichnęła, po czym jednym ruchem obróciła się na bok, dalej umierając z powodu alkoholu krążącego zaciekle w jej króliczej krwi. I chociaż oddech zaczął się uspokajać, a nozdrza drgały coraz to wolniej, to wciąż czuła się tak samo źle, jak przed chwilą.
Kolejne kichnięcie zaowocowało czymś absolutnie (przynajmniej dla Colina) niespodziewanym.
Miękkie futerko przestało nim być, a pan Oprawca poczuł pod dłońmi nieco szorstki materiał zwiewnej sukienki, którą Eileen dzisiaj na siebie włożyła.
W tej chwili leżała mu bokiem na kolanach, podczas gdy mężczyzna najwyraźniej nadał gładził swoją dłonią jej talię. I gdy tylko, w porywie nagłej świadomości, poczuła to, natychmiast wyrwała się do przodu, co poskutkowało bolesnym upadkiem na ziemię. Jęknęła łapiąc się za głowę.
- Na gacie Merlina... - tym razem jej myśli odnalazły drogę do języka. - So się stało...
Czknęła wyraźnie, przykrywając dłonią swoją twarz. O ile w postaci królika alkohol mógł ją zabić, o tyle w ludzkiej formie mógł co najwyżej wywołać szumy w uszach i zawroty głowy. Ale niestety było to na tyle obfitujące w stres, że nadal czuła ten szok poalkoholowy, który objawił się w utracie kontaktu z rzeczywistością. Nie wiedziała, że jej spódnica zadarła się przy upadku, pokazując zgrabne uda, albo że w szoku przyglądał jej się niczego sobie mężczyzna. Miała ochotę przytulić rozgrzany policzek do podłogi i policzyć do dziesięciu, ale nawet to w tej sytuacji było zgoła trudne.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Altana ogrodowa 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]12.10.15 11:06
Głaskanie króliczka było miłe. Oczywiście nie tak miłe jak głaskanie kotów, które prężyły się pod jego palcami i wydawały pomruki, które były cudowną muzyką dla uszu, ale Colin mógłby zaakceptować miękkie królicze futro bez większego problemu. Mógłby trzymać brązowego pluszaka na kolanach podczas czytania książki i grzać w nim dłonie, leniwie czochrając sierść w przerwie między przekładanie stron. Mógłby mu znosić najlepsze marchewki, sałatę i nawet wybrałby się do Londynu, aby zakupić mu multum innych łakoci. Mógłby, gdyby puchata kula mieszcząca mu się idealnie w dłoniach nie kichnęła po raz ostatni i nie transmutowała w człowieka.
- Co do diabła?! - zawołał w pierwszym odruchu, podrywając się na nogi - i szczęściem dla króliczka było to, że już wcześniej rąbnął o ziemię, bo inaczej zleciałby z jego kolan nieuchronnie - przyglądając się leżącej dziewczynie z mieszanką niedowierzania i szoku. Przemiana była tak szybka i błyskawiczna, że w pierwszej chwili Colin nie potrafił nawet zareagować, wciąż bezwiednie głaszcząc teraz-już-kobiece ciało, jakby nie wyczuł zupełnie nagłej zmiany z przyjemnego, miękkiego futerka w chropowatą materię sukienki.
Ani w myśl było mu kucać (nie mówiąc o kicaniu) obok nagłego zjawiska płaszczącego się na ziemi; wciąż pozostawał w zbyt wielkim szoku, by wydusić z siebie inne słowa niż te wypowiedziane, a myśli krążące mu w głowie nijak nie nadawały się publikacji w towarzystwie ładnej - to akurat zauważył bez większego problemu - dziewczyny, rozłożonej (nie) wygodnie na betonowej powierzchni. Elementem numer dwa, który jego bystre oko wyhaczyło od razu, była podwinięta sukienka; ta sama, którą chwilę wcześniej głaskał i która teraz w bardzo nieodpowiedni sposób zawisła na jej talii, ukazując Colinowi kobiece wdzięki milion razy lepsze od owłosionych króliczych łapek.
Dopiero po długich, przedłużających się sekundach ciszy, gdy nieznana panna przyglądała mu się z dołu, a on przyglądał się jej z góry - aczkolwiek niezbyt skupiony na twarzy, skoro miał do dyspozycji inne części jej ciała - odchrząknął, zbierając myśli.
- Może jesteś głodna? - zapytał zalotnie, unosząc brwi i wyciągając w jej stronę rękę, by dziewczyna mogła się podnieść do pozycji godnej człowieka, a nie bezbronnego zwierzaka kradnącego marchewki uczciwym obywatelom czarodziejskiego świata.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]12.10.15 11:50
Gdyby Eileen była trzeźwa i nie pozbawiona resztek zdrowego rozsądku, który teraz zdawał się tańczyć w jej głowie macarenę z powodu upicia, też krzyknęłaby "co do diabła?!". Miała ku temu kilka powodów! Pierwszy - kto mądry topi marchewki w alkoholu, żeby zapolować na biednego królika?! Drugi - dlaczego ten człowiek śmiał głaskać ją po boku, skoro nawet się nie znali! I trzeci - czemu moje obżarstwo musiało tak bardzo mi zaszkodzić...?
Znów czknęła i skrzywiła się, coraz bardziej czując smak alkoholu na języku. Brandy? Może whiskey? Charakterystyczny posmak od razu dyskwalifikował ognistą albo zwyczajne wino. Owszem, czasami, kiedy doskwierała jej samotność, lubiła usiąść przy malutkim kominku na swoim poddaszu i uraczyć podniebienie kapką jakiegoś smacznego trunku. Nigdy się nie upijała.
Kiedy znów ciche czknięcie wydobyło się z jej trzewi, obróciła się i, mrugając mocno, spojrzała z dołu na człowieka, który przed nią stał. Gdyby obraz nie dwoił jej się i nie troił, może by nawet postawiła osąd jego przyjemnej, męskiej sylwetce i lekkiemu zarostowi, który u mężczyzn uwielbiała. Ale teraz musiała przez chwilę poleżeć, żeby poziom alkoholu w jej krwi rozszedł się miarowo po rozciągniętym po przemianie układzie krwionośnym.
Wyciągnęła do góry rękę i złapała nią zaoferowaną w pomocy dłoń mężczyzny.
- Głodna? W życiu już marchewek nie ruszę... - powiedziała bełkotliwie, kiedy jej stopy poczuły pod sobą stały grunt. - Na litość... jak pan mógł... tak bezczelnie... marchewki nasączyć...
Kolejne czknięcie komicznie wplotło się między słowa. Miała zamknięte oczy, bo świat, mimo że już słabiej, wirował zaciekle w jej głowie.
- Usiąść... chciałabym... - spytała niewyraźnie, niczym nastolatek upity pierwszymi, łapczywie pociągniętymi łykami ognistej.
Na przeprosiny znajdzie się jeszcze miejsce! I na wytłumaczenie całej tej skomplikowanej sytuacji też! Jeszcze tylko jedna krótka chwila i wszystko wróci do normy.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Altana ogrodowa 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]12.10.15 12:11
Rozciągnięta na ziemi dziewczyna stanowiła widok przyjemny, acz nieco niepokojący, szczególnie gdy Colin przypomniał sobie, że chwilę wcześniej ta sama dziewczyna w króliczej postaci wpierdzielała jego marchewki i dawała sobie rozkosznie czochrać futerko. Nie byłby też sobą, gdyby nie pozwolił przez sekundę błądzić swoim myślom nieco dalej i zastanawiać się, czy kobieca skóra jest równie miękka i przyjemna w dotyku jak jej zwierzęcy odpowiednik. Rozmyślania urwały się jednak gwałtownie, gdy królicza panna postanowiła w końcu stanąć na ziemi i chociaż zrobiła to nieco chwiejnie, wciąż pod panowaniem nieprzyjemnej czkawki, mógł przynajmniej spojrzeć jej prosto w oczy.
Nie odzywał się ani słowem, patrząc z lekkim rozbawieniem na jej dziwne ruchy, gdy próbowała przysiąść na ławie obok, ale jego silny uścisk dłoni skutecznie jej to uniemożliwiał. Jakby Colin sycił się chwilą dziwnej kontroli i przynajmniej przez moment mścił w ten sposób za bezczelne kradzieże. Nie znał się na królikach (co innego na kotach), ale znał się na ludziach i wiedział, że gdy on sam stawał się głodny, wybierał się raczej w stronę lodówki, a nie najbliższej rezydencji, by wyjadać obcym ludziom marchewki.
- BUUUU! - ryknął nagle, schylając się nieco, by jego głośny okrzyk dotarł wprost do uszu dziewczyny, która podskoczyła gwałtownie. Z zadowoleniem zauważył, że przestała czkać i pogratulował sobie w duchu wspaniałego pomysłu. Uśmiechnął się uroczo, postanawiając - przynajmniej na chwilę - puścić w niepamięć przestępstwo, jakiego ta dziwna dama się dopuściła i w końcu pomógł jej usiąść na ławce. Sam stanął naprzeciwko, opierając się swoim kuszącym tyłkiem o stół, skrzyżował ręce na piersiach i spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
- Pytanie brzmi: jak pani mogła siedemnaście... osiemnaście razy - poprawił się zaraz, rzucając przelotne spojrzenie na niedokończoną marchewkę - zakradać się do mojej altany, zjadać moje marchewki i raczyć się moją szkocką? - zakończył z rozbawieniem, obserwując z zadowoleniem efekt swojej alkoholowej pułapki. Z pewnością gdyby opowiedział całą historię na jednym z arystokratycznych przyjęć, ta banda bufonów nie widziałaby w tym nic zabawnego. Nikt z nich w końcu nie zasadziłby się sam na byle gryzonia, ale wysłał w tym celu kogoś ze służby.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]12.10.15 12:29
Doskonale to wyczuła! Zamruczała nieprzyjemnie widząc, jak pan Oprawca świetnie radzi sobie z udaremnieniem jej posadzenia swojego zgrabnego tyłka na ławie. Chciała mu wyrwać rękę i paść na nią, bez względu na konsekwencje, ale... po raz kolejny coś jej przeszkodziło. Odskoczyła przerażona, kiedy bębenki w jej uszach zadrżały okrutnie mocno.
- NA WSZYSTKIE MARCHEWKI ŚWIATA! - wrzasnęła zaraz po nim...
... i z radością stwierdziła, że czkawka minęła. Oprócz tego ich donośna wymiana zdań trochę ją otrzeźwiła.
Spojrzała na mężczyznę z uniesionymi w geście zaskoczenia brwiami. Zamrugała. Dopiero teraz mogła zmierzyć go od stóp do głów i zdać sobie sprawę z tego, że pan-od-marchewek-nasączonych-szkocką jest całkiem, ale to całkiem przystojny. Uśmiech dodawał mu jeszcze więcej elegancji i uroku.
Odchrząknęła, bo temat poruszony w następnej chwili, ściągnął ją prędko na ziemię.
- Marchewki zawsze leżały na stoliku, więc stwierdzałam, że dobry z pana człowiek i kładzie je pan właśnie tam po to, żeby dokarmiać obywateli tego lasu - wskazała palcem gęsto zadrzewionymi kawałek ziemi. - A raczyłam się, owszem, bo bezczelnie pan je nią nasączył! Wie pan, że alkohol jest absolutnie szkodliwy dla zwierząt?! Nieważne, czy to królik, sowa, chomik czy jaszczurka! Głupi pomysł!
Skrzyżowała ramiona pod piersiami i szybko poprawiła sukienkę, bo ta w chęci psocenia nie zdołała opaść zwinnie na dół. Teraz sięgała jej do kolan i zakrywała wszelkie objawy jej kobiecości.
- No ale dobrze... proszę mi wybaczyć, że podjadałam łapczywie pańskie marchewki. Za szkocką nie przeproszę, bo prawie mnie zabiła. - zerknęła na niego kątem oka i, kiedy już sądziła, że jest opanowana, parsknęła śmiechem. Mimo wszystko, ta sytuacja była całkiem groteskowa.
Alkohol płynący w jej żyłach, przestał przeszkadzać jej ludzkiej formie. Wiedziała jednak, że do jutra może sobie wybić z głowy królikowanie.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Altana ogrodowa 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]12.10.15 13:52
Wędrował wzrokiem po ciele dziewczyny z nieskrywaną ciekawością, spodziewając się ujrzeć jeszcze gdzieś kępki sierści albo króliczy ogon, który nie uległ do końca transmutacji, jednak nic takiego na nieszczęście Colina i szczęście dziewczyny nie miało miejsca. Jego ciekawość miała również drugie dno, nieczęsto bowiem spotyka się animaga w czystej postaci, w dodatku takiego, który daje sobie miziać futerko, zjada marchewki, a potem zmienia się w człowieka na kolanach nieznanych mężczyzn. Nic więc dziwnego, że Colin wpatrywał się w swoją nową towarzyszkę z zainteresowaniem cokolwiek nadmiernym, nie czując jednak się z tego powodu skrępowany - to była w końcu jego altana i znajdowali się na jego terenie, gdzie mógł się czuć zupełnie swobodnie, nawet gdy królik nagle staje się kobietą.
- A nie przyszło pani na myśl, że leżą tam w celu nie tyle degustacyjnym, co jako wymyślna pułapka na szkodnika, który mi je podkradał? - zapytał stanowczym tonem, podkreślając ostatnie słowo. - Mógłbym zrozumieć jednorazowy wybryk, nawet ten drugi, ale czy panienka sobie pozwala szamać moje marchewki po raz enty, musiałem podjąć jakieś kroki - wzruszył ramionami, absolutnie nie poczuwając się do winy z powodu upicia królika. Należało mu się, za te wszystkie kradzieże! - Poza tym co się pani tak uparła na te biedne marchewki, nie karmią pani w domu? - rzucił jej przekorne spojrzenie. W nosie miał zwierzęcy instynkt, który kazał animagowi pod zwierzęcą postacią wyjadać komuś zapasy, ale był ze wszech miar zaciekawiony, czemu panna (pani?) animag wolała spożywać swoje codzienne kolacje właśnie jako królik, zamiast transmutować się i wrócić do domu na normalny posiłek.
Wciąż czuł w palcach ciepło króliczego futerka i był pewien, że po powrocie do domu dorwie pierwszego z brzegu kota, by znów choć na chwilę zakosztować tej cudownej przyjemności wtapiania dłoni w miękką strukturę sierści. Z tyłu głowy czaiło mu się też inne pytanie - dlaczego właśnie królik, zwierzę praktycznie bezbronne w niebezpiecznych szkockich lasach - ale zachował je na później, umieszczając w myślowej półce obok dziesiątek innych pytań.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]13.10.15 18:29
Powiedziałaby, że króliki nie mają zbyt dużego rozumku, ale przecież nie mogła się tak przed nim zbłaźnić. Zwłaszcza, że wyglądał na właściciela tej rezydencji, która notabene nie mogła należeć do biedaka. Miała do czynienia z człowiekiem wychowanym, znającym się na kulturze osobistej, więc i ona musiała ją pokazać.
O ile nie zniszczyła sobie wizerunku swoją króliczą formą łapczywie chrupiącą marchewki nasączone szkockim trunkiem... albo swoją ludzką formą, która leżała mu na kolanach z podwiniętą do ud sukienką.
Zmarszczyła brwi w mimicznym zrywie swojej twarzy.
- Przyszło, ale znam swoje możliwości i wiedziałam, że za każdym razem panu umknę. Dlaczego panu tak zależy na tych marchewkach? Nie wygląda mi pan na farmera ani nawet działkowca, który kradzież swoich warzyw skazywałby na śmierć przez ugotowanie w zupie - powiedziała do niego zadziornie, biegnąc ukradkiem wzrokiem po jego sylwetce. - Następnym razem jakiś inny roślinożerca podje panu marchewki, jeśli będą leżały niczym jabłka na straganie.
Uśmieszek małego złodziejaszka, który od dłuższej chwili kleił się do jej ust, poszerzył się nieco. Nie oszukujmy się - chciało jej się śmiać jak cholera! Dopóki ten mężczyzna nie wiedział, że zajmowała posadę nauczyciela Hogwartu, dopóty nie musiała martwić się o spadek swojego respektu wśród społeczeństwa.
- Karmią. A właściwie sama się karmię... ale pańskie marchewki były wyjątkowo smaczne i słodkie. - mimowolnie, w całkiem niekontrolowanym odruchu, koniuszkiem języka dotknęła kącika swoich ust, gdzie jeszcze czuła posmak pomarańczowego warzywa. Miała do nich słabość. - Szkocka też była dobra. Chociaż teraz będę chyba miała po niej traumę do końca życia... i niemożność powrotnej zamiany w królika.
Odchrząknęła i wyciągnęła w jego kierunku swoją dłoń.
- Proszę o wybaczenie. Eileen Wilde. Animag, jak już pan trafnie zauważył. - przywitała się z nim głosem, który zdawał się odpędzać od siebie wszelkie nieprzyjemności minionych chwil.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Altana ogrodowa 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]13.10.15 19:49
Życie w króliczek formie musiało być wystarczająco satysfakcjonujące, skoro urodziwa panna postanowiła przemieniać się w tegoż futrzaka i wcinać marchewki, zamiast zjeść kulturalną kolację w ludzkiej postaci. Z drugiej strony jednak się jej nie dziwił: oglądanie świata z zupełnie innej perspektywy było wysoce kuszące, szczególnie gdy jako zwierzak można było się wcisnąć w miejsca, które dla człowieka były zdecydowanie niedostępne. Poczuł nawet nikłe ukłucie zazdrości, że sam nie posiadł sztuki transmutacji - ileż ciekawsze byłoby poznawanie kociego życia samemu będąc kotem!
- Ponieważ to są moje marchewki i jak każdy normalny człowiek jestem uczulony na moją własność - zauważył logicznie, jakby tłumaczył jej prostą zależność dodawania. Zastanawiał się, jak ona by się czuła, gdyby ktoś podbierał jej ot, chociażby bratki, z doniczek. Ciekawe, czy patrzyłaby na coraz śmielsze poczynania złodzieja bez żadnego słowa komentarza. - Aczkolwiek muszę przyznać, że nie miałem jeszcze przyjemności głaskać futerka tak rozkosznie miękkiego jak to, które jest w pani posiadaniu - dodał z uśmiechem, w którym rozbawienie mieszało się z delikatną ironią. Miał zamiar bezczelnie zawstydzić swoją towarzyszkę, szczególnie że tliło się w nim wciąż malutkie uczucie żalu za puszystym dotykiem.
Ujął jej dłoń i lekko ścisnął. Była typowo ludzka, bez żadnej namiastki króliczych pazurów. Do sprawdzenia pozostawał mu wyłącznie ogon, ale to badanie siłą rzeczy musiało jeszcze chwilę poczekać. Nawet Colin uważał, że znają się zdecydowanie zbyt krótko, by mógł ją poprosić o okazanie miejsca, w którym plecy traciły swoją szlachetną nazwę.
- Colin Fawley, właściciel marchewek - przedstawił się, puszczając po chwili jej dłoń i zgarniając jakiś zabłąkany listek ze stołu. Nigdy wcześniej nie miał do czynienia z panią królikową, co jednak w żaden sposób nie przeszkadzało mu w poznaniu jej nieco bliżej. Zwłaszcza że on pewnego czasu nieświadomie był jej głównym żywicielem.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]14.10.15 21:07
Możliwe, że właśnie z tych kilku prostych względów Eileen lubiła często kamuflować się w swojej króliczej formie. Włazisz, gdzie chcesz, kradniesz, co chcesz i jedynie martwisz się o to, żeby nikt nie strzelił ci w zadek z dubeltówki. I o ile strzeli, a ty nie uciekniesz, sprawa jest już przegrana, ale jeśli kicniesz w krzaki i kule cię nie dosięgną, możesz zamerdać omykiem i co sił zwiewać dalej. W głębi ducha była ojcu wdzięczna, że pociągnął ją w kierunku animagii i nakłaniał do zgłębiania jej tajników. Teraz przynajmniej nie narzekała na nudę.
- Nie sądziłam, że takiemu postawnego mężczyźnie jak pan mogłoby zależeć na marchewkach... ale być może ma pan problemy ze wzrokiem. Tak, wtedy błagam o wybaczenie i przysięgam nie ruszać już pańskich słodkich, rozpływających się w ustach warzyw - posłała w jego kierunku zgryźliwy żarcik, może nieco nie na jej poziomie, ale za to całkiem zabawny! W jej mniemaniu. Oh, oh, czy ona usłyszała komplement na swój króliczy temat?! - Gdyby mnie pan nie upił, to może nawet teraz podarowałabym panu jeszcze jedną możliwość rozkoszowania się moim futerkiem... ale cóż, szansa przepadła.
Zacisnęła usta i uniosła brwi w geście absolutnej bezradności w tej sytuacji. Jasne, że mogłaby zamienić się na powrót w królika, ale to kosztowałoby ją zbyt wiele. Alkohol wciąż meandrował w jej żyłach, chociaż teraz rozłożył się we krwi na tyle równomiernie, by nie czuła już zawrotów głowy, a tylko delikatny szum w uszach i polepszenie nastroju. Uśmiech nie schodził z jej różanych ust.
Cofnęła dłoń, gdy tylko oficjalna część powitania dobiegła końca. Splotła palce za plecami.
- Colin Fawley... chwileczkę... - przymrużyła powieki, jakby to miało jej pomóc w przekopywaniu szuflad w jej głowie. - Czy oprócz marchewkowego biznesu, nie jest pan jeszcze właścicielem księgarni na Pokątnej? Dość znanej i lubianej.
Ileż razy tam zaglądała, ileż razy szukała najnowszych egzemplarzy traktujących o magicznej florze, albo tych starych, które musiały umknąć jej bystremu wzrokowi. Nigdy jednak nie spotkała tam człowieka, z którym właśnie rozmawiała. Jego nazwisko kojarzyła raczej z ust innych... albo gazet.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Altana ogrodowa 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Altana ogrodowa [odnośnik]15.10.15 10:50
Wizja roztoczona przez Eileen, jakkolwiek rozkoszna i kusząca - Colin po zakosztowaniu tej chwilowej futerkowej przyjemności z trudem odmówiłby sobie jej po raz drugi... i dziesiąty - była niestety wizją dość odległą. Upojenie alkoholowe, zupełnie nieszkodliwe dla człowieka, dla zwierzaka okazało się zbytnim wyzwaniem, których skutki dziewczyna odczuwała nawet w ludzkiej postaci. O jakiejkolwiek transmutacji nie mogło więc być mowy, nad czym Colin z jednej strony niezmiernie ubolewał, z drugiej wyrażał zaś szczególną radość. Towarzystwo dziewczyny nie było absolutnie niemiłym - raz, że mógł zawiesić na niej wzrok i cieszyć oczy chwilową przyjemnością, dwa, że mógł prowadzić z nią uprzejmą i z lekka zabawna konwersację (co przy rozmowie z królikiem byłoby cokolwiek dziwne), a trzy, że mógł w każdej chwili zapewnić jej smakołyk o wiele lepszy od byle marchewek.
Uśmiechnął się w duchu na zabawną wizję, podczas której wprowadzał Eileen do domu, gdzie urzędowała Raven i przedstawiał sobie obie kobiety. Moja narzeczona, której nienawidzę. Pani królikowa, którą przed chwilą wygłaskałem. Może zjemy razem obiad? Póki co siedzenie w ogrodowej altanie nie było złym pomysłem; pogoda zachęcała nawet do późnowieczornego odpoczynku, gdy ciepłe promienie słońca łaskotały przyjemnie skórę. Spojrzał na Eileen jeszcze raz, dusząc w sobie pytanie (znowu), czy w króliczym futrze nie jest zwyczajnie za gorąco.
- Tak? A jak pani myśli - nachylił się lekko w jej stronę, prostując ręce i obierając dłonie na blacie stołu po obu stronach swoich bioder - na czym może zależeć mężczyźnie takiemu jak ja? - zuchwałe spojrzenie wwiercało się w dziewczynę z niekrytą ciekawością. Nieczęsto miał okazję usłyszeć opinie o sobie samym z ust osoby zupełnie obcej, która poznała go chwilę temu - nawet jeśli było to poznanie z cokolwiek niecodziennych okolicznościach - i która nie miała o nim jeszcze wyrobionego żadnego zdania. To była niesamowita okazja, a Colin zamierzał ją wykorzystać, szczególnie że kobiece opinie cenił sobie nadzwyczaj mocno, ku ogromnemu zawodowi swojego mentora, dla którego płeć piękna stanowiła jedynie dodatek do nadczłowieczej części społeczeństwa. Im mocniej jednak Samael naciskał, wpajając Colinowi swoje przekonania, tym częściej ten drugi znajdował przyjemność w kobiecych ramionach, ceniąc sobie niewieście towarzystwo niekiedy bardziej od ukochanych książek.
- W rzeczy samej - przytaknął, krzywiąc się nieznacznie przez ułamek sekundy. Nie przywykł jeszcze do tej przedziwnej sławy, którą został otoczony w chwili przejęcia Esów i Floresów. Posiadając własną sieć księgarni, które choć przynosiły obfite zyski i pozwalały mu pomnażać swoją fortunę, były jednak biznesem anonimowym, za którym mógł się kryć każdy. Odkupienie znanej księgarni wiele jednak zmieniło i Colina coraz częściej postrzegano właśnie przez pryzmat jego jednego sklepu, czasami jedynie dodając krótkie spostrzeżenie o jego szlacheckich korzeniach. Wyłącznie plotkarskie gazety lubowały się w regularnym przypominaniu o jego właściwym pochodzeniu, izolacji rodowej i łączeniu go z coraz to nowszymi partnerkami. - Chociaż ostatnio spędzam tam niewiele czasu. Musieliśmy wyplenić bahankowe robactwo - tym razem skrzywił się na dłużej, ale już po chwili na jego twarzy znów pojawił się uroczy uśmiech. - Mam też prywatną bibliotekę w domu, gdzie trzymam najciekawsze zbiory. To naprawdę przyjemne mieć pracę, która jednocześnie jest pasją - natrafił palcami na leżące na stole marchewki i podniósł jedno z nietkniętych warzyw, przyglądając mu się z zaciekawieniem, po czym ugryzł kawałek i zaczął chrupać. - Fuj, przecież to smakuje okropnie - wzdrygnął się, odkładając marchewkę na miejsce. Zdecydowanie nie był fanem takich smakołyków.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Altana ogrodowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach