Wydarzenia


Ekipa forum
Kącik kawiarniany
AutorWiadomość
Kącik kawiarniany [odnośnik]13.09.15 18:56
First topic message reminder :

Kącik kawiarniany

★★
Zastawa z indyjskimi ornamentami, imbryczki latające wysoko nad sufitem, by móc uzupełnić herbatę w filiżance, pobrzękiwanie widelczyków o opróżnione talerzyki, aromat słodkich ciast i drobnych deserów, pachnąca para unosząca się nad głowami zakochanych w piciu herbaty czarodziejów. Czujesz ten klimat? Na pewno masz ochotę wejść i zamówić jedną filiżankę lub dwie. Wygodne, skórzane fotele i stoliki przykryte białymi obrusikami jeszcze cię do tego zachęcają. Usiądź, rozgość się i czekaj na gorący napar.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kącik kawiarniany - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]25.03.16 0:16
Jak to jest? Czasem przypadkiem zagada się z kimś obcym i ma się wrażenie, że zna się go całe życie. Nie trzeba błądzić z pytaniami po omacku, bo wszystko wydaje się takie oczywiste, takie wspólne. Natomiast teraz Caro rozmawiała z własną siostrą - mało tego - bliźniaczką, a mimo tego nie czuła się całkiem swobodnie. Nie było najgorzej, ale na pewno bywało lepiej.
Między dziewczynami istniała jakaś dziwna bariera. Caro nie mogła dojść do tego, co ją stanowi. Zastanawiała się, ale nie wpadła na nic konkretnego. Może właśnie ta bliskość sprawiała, że siostry czuły się skrępowane? Przynajmniej jedna z nich chciała wypaść jak najlepiej. Nie była pewna jak podchodzi to tego druga, ale założyła, że ma podobny cel. Pewnie za bardzo zależało im na zbyt wielu rzeczach, a sytuacja znacznie je przerastała. Caro robiła, co mogła, żeby było dobrze, ale przez to nie czuła się w pełni naturalnie. Jednak potrafiła zachować tę niepewność dla siebie. Nie chciała pokazać Bellonie, że uwiera jej ta bariera. Nie chciała przyznać się do tego, że w ogóle ją widzi. Może ona jeszcze jej nie zauważyła? A może również doskonale potrafiła to ukryć?
Spostrzegła, że Bellona lustruje jej twarz. Były to nieśmiałe spojrzenia, jakby ukradkowe, nerwowe. Caro była trochę bardziej opanowana, jednak to co czuła, świetnie wyrażała jej siostra. Dla panny Pouget najwyraźniej kontakt wzrokowy w ogóle nie był przeszkodą, ba! - dodawał jej pewności, swego rodzaju przewagi. Może to źle? Postanowiła nie peszyć siostry, poświęcając większą uwagę swojej szklance.
- Chyba poezję - przyznała, lekko się uśmiechając. - Nigdy nie byłam dobra w umiejętnym układaniu słów. Nie umiem w poetycki sposób opisać tego co czuję, co widzę... Chyba dlatego doceniam tych, którzy to potrafią. Lubisz czytać wiersze? - Może okaże się, że dzielą jakieś zamiłowania? Caro miała ochotę pytać o inne rzeczy. Chciała się dowiedzieć czegoś o dzieciństwie Bellony, o rodzicach, o innych krewnych, o tym, dlaczego dostała rodzinną firmę. To jednak były bardzo trudne pytania! Bała się je zadać. Mur był zdecydowanie za wysoki. Czuła, że to nie są odpowiednie tematy na tę rozmowę. Może jeszcze przyjdzie na to czas...
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]01.04.16 13:34
Było źle. Ze mną. Wiedziałam o tym, ale nie potrafiłam... nie chciałam? Z tym walczyć. Zazwyczaj uśmiechałam się sarkastycznie chcąc sprawić, by ludzie myśleli o mnie jak o zwykłej dziewczynie bez jakichkolwiek problemów. Samą siebie przekonywałam do tego, że faktycznie nie mam żadnych zmartwień. Wmawiałam to sobie tak długo, aż przechodziłam nad tym do porządku dziennego. W towarzystwie Caroline było... inaczej. I chciałam i nie chciałam dobrze wypadać, zbyt wiele było w tym sprzeczności, a ja nie potrafiłam skupić się na tym jednym jedynym pragnieniu. Unosiłam kąciki ust w nadziei, że wyglądam na w miarę rozluźnioną, ale po pewnym czasie zrozumiałam, że oszukuję samą siebie. Znów. Coś w tej dziewczynie, mojej siostrze sprawiało, że nie potrafiłam do końca przed nią udawać. Co tylko pogłębiało spiralę strachu odnośnie tego, że mogłaby się dowiedzieć zbyt wiele. Że zdradzę się, a tajemnice przestaną być tajemnicami. Pogrążałam się w paranoi tym samym nie wiedząc jak się zachować. Nerwowo pocierałam policzek, odgarniałam do tyłu włosy, stukałam paznokciem w filiżankę i nie do końca potrafiłam się zrelaksować. Jedynie momenty, w których nie słyszałam żadnych pytań skierowanych w moją stronę potrafiłam odetchnąć z ulgą. Zero ekshibicjonizmu, tak być powinno.
Podziwiałam spokój dziewczyny, naprawdę. Skoro ona była opanowana do tego stopnia, to ja musiałam wyglądać przy niej jak małpa z buszu, a to nie dodawało otuchy wcale.
Najgorsze, że nie znałam się na poezji. Gdyby nie Hogwart, który zaszczepił we mnie chęć nauki i rywalizacji, prawdopodobnie nie przeczytałabym ani jednej książki w moim życiu. Ojciec dbał o sprawy materialne, ciała, nie duchowe czy wymagające intelektu. Nie orientowałam się w literaturze, nie miałam nawet na to czasu. Na nic poza obowiązkowymi pozycjami ze szkolnej biblioteki. Kiedy już umiałam dany materiał wolałam być nieznośną niż poznawać tajemnice grubych ksiąg.
- Niestety nie przeczytałam ich wielu w moim życiu - odpowiedziałam mimo wszystko szczerze, trochę się czerwieniąc. Nie chciałam rozwijać tego tematu (jak wielu innych), bo było mi po prostu głupio. Zamiast tego dopiłam herbatę do końca i zmieniłam tor rozmowy. To dziwne, ale reszta spotkania przebiegła bez komplikacji, a my mogłyśmy się choć odrobinę poznać.

z/t obie



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]12.05.16 13:03
8 grudnia 1955

Kolejny dzień pracy nie zapowiadał się najlepiej - przez kilka godzin szukała swojego dziennika naukowego. Postawiła na nogi prawie całe Ministerstwo, aby odnaleźć drogocenny zeszycik. Koniec końców okazało się, że nie wzięła go do domu, a zostawiła w skrytce w Sali Treningowej. Bardzo się przestraszyła i trudno było jej skupić się na czymkolwiek - nawet na zrobieniu kawy. Starała się uspokoić, odwiedzając swoich znajomych w Ministerstwie. Z luźnych rozmów przechodziła na poważne konsultacje dotyczących badań naukowych. Inni niechętnie się dzielili, a Constance to całkowicie rozumiała - wszak każdy odpowiadał swoim dorobkiem naukowym oraz prawami autorskimi, a za wszelakie rady zostawiało się zazwyczaj "drobny upominek" w postaci alkoholu bądź pieniędzy. Constance nie podobało się to, że ma tak kiepskie wsparcie w miejscu pracy. Szukała swojego szefa, ale i go też nie mogła znaleźć. W końcu zebrała się w sobie i napisała do starego profesora, który uczył ją w Hogwarcie i obudził w niej prawdziwą duszę naukowca. Jak zwykle nie musiała czekać długo na odpowiedź. Uradowana odpisała, że mogą się spotkać w ukochanym Czerwonym Imbryku tak szybko jak tylko dotrze tam prosto z Ministerstwa Magii. Profesor już czekał, a Constance aż klasnęła w dłonie, nie mogąc się doczekać, aż go przywita. Ileż się nie widzieli? Miesiąc, dwa? Och, za dużo obowiązków, aby mogła się skupić na takich liczbach. Od razu zamówili rozgrzewające herbaty zimowe. Podczas rozmowy nie brakowało im tematów - na początek zaczęli od kilku wieści ze swojego życia. Profesor na przykład kupił nową sowę, która wyjada mu goździki z przypraw. Constance jednak szybko postanowiła przejść do badań i prosiła o radę. Świetnie go zmanipulowała, aby wyciągnąć jak najwięcej informacji, lecz wciąż odchodzili od najważniejszego tematu. Trudno było nadrobić tyle zawodowych jak i prywatnych spraw jak tyle się nie wiedzieli! Constance w końcu pokazała mu swój zeszycik, pytając, czy prawidłowo wszystko zaplanowała. Czy tym razem się uda? Nie sądziła, że sam plan działania może być tak problematyczny, ale nie mogła sobie pozwolić na chaos, który opóźniałby tylko rezultaty. Po długiej rozmowie i trzech herbatach opuścili czerwony imbryk, a Constance jeszcze szybko zapisywała cenne rady profesora.
zt


lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kącik kawiarniany - Page 6 E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]12.05.16 13:03
The member 'Constance Lestrange' has done the following action : rzut kością


'k100' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kącik kawiarniany - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]23.10.16 20:13
- Sally Moore. I proszę ni mówić tego, jakby to było coś złego bo na pewno nie wygląda Pan na starego, Panie Gren więc jak dla mnie to po prost bardzo modne...i miłe - mówię co mi się układa w głowie i niestety są to trochę zawstydzające mnie rzeczy więc się rumienię i wbijam oczy trochę w ten śnieg pod nogami. Jestem prostą dziewczyną, która biegała z patykiem za kurami, braćmi, a potem z bacikiem za koniami więc, cóż...Nie miałam okazji do obcowania z dżentelmenami więc mówię i się nawet nie bardzo zastanawiam się co.
Przekraczam próg lokalu i czuję jak ni to ciepły, ni to zimny dreszcz mi przechodzi przez kręgosłup przez tę różnicę temperatur. W pewnym odruchu chcę już chwytać ten płaszcz na ramionach i ściągać bo przecież w pomieszczeniu się znalazłam, lecz gdy się na tym złapałam dłoń podniosłam wyżej i niedowierzająco puknęłam się w główkę. Doprawdy Sally...
- Pan mi na chwilę wybaczy, pójdę załatwić, sam-wie-pan-co i zaraz wrócę - Mówię, a właściwie trochę konspiracyjnie się pochylam, gdy tak szepczę o-wiadomo-czym. Udaję przy tym, że nie widzę jak pani za ladą się mi przygląda i znikam za drzwiami łazienki. W ogóle co to za czasy nastały bym musiała ukrywać się w łazience by naprawić sobie spódnicę magią. Marszczę czółko. Bardzo dziwne. Naprawiwszy co miałam wracam do Pana Greengrassa. Oddaję mu płaszcz i już się zbieram na kolejny wylew szczerości, gdy...chwila. Pana? Moja twarz przybrała wyraz głębokiej konsternacji. Zastygłam. Trzepoczę nerwowo rzęsami i wpatruję się w Pana Greengrassa, jak w obrazek. Zaraz cała krew mi odpływa z twarzy, a ręką przysłoniłam usta w przerażającym okryciu, że mam o czynienia nie z Panem, a Lordem. Co teraz...? Ja Sally, Moore zmuszam lorda Greengrassa by mi tu usługiwał. MATKOBOSKO.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.11.16 12:01
Szedł obok Sally, a wędrówka była krótka: od miejsca z szachami czarodziejów do Czerwonego Imbryka nie było przesadnej ilości metrów dzielących te dwa punkty. Oba stojące na ulicy Pokątnej, która wszak nie była aż tak długa. Zaraz więc mogli ogrzać się w cieple herbaciarni, otulić jej słodkim zapachem zachęcającym do pozostania chwilę dłużej niż wymagałoby to z reperacji spódnicy. Travis też prawie się już rzucał do pomocy w zdjęciu płaszcza, lecz zaraz skontaktował, że to nienajlepszy pomysł. Posłał kobiecie przepraszająco-pocieszający uśmiech. Zajęło mu dłuższą chwilę rozszyfrowywanie słów panny Moore, a kiedy wreszcie zrozumiał w czym rzecz, zaśmiał się szczerze.
- Rad jestem, że moje starania zostały docenione - odparł zatem. - Będę siedzieć tutaj - dodał po chwili kiedy tylko jego towarzyszka wyraziła chęć do zaszycia swojej garderoby. Zajął jedno z krzeseł, znów chcąc się automatycznie rozebrać z wierzchniego odzienia. Popukał się otwartą dłonią w czoło - póki nikt nie widział - zaraz zamawiając po dwie herbaty. Niestety nie znał gustu Sally, więc zachowawczo wybrał zwykłe egzemplarze w nadziei, że takie to każdy lubi.
Po odczekaniu tej drobnej chwili zobaczywszy wychodzącą pannę Moore, wstał jak nakazywało dobre wychowanie - jak gdyby sobie o nim nagle przypomniał - oraz odebrał swój płaszcz, zaraz przerzucając go przez oparcie krzesła. Nie zamierzając bezczelnie sprawdzać teraz kieszeni, to mogłoby zostać źle odebrane. Spoglądając na twarz kobiety poczuł się dziwnie skonsternowany.
- Coś nie tak? - spytał zdziwiony. - Proszę siadać, zamówiłem herbatę - dodał mając nadzieję na rozluźnienie napiętej atmosfery. Której przyczyny nie rozumiał, lecz może zostanie mu ona wyjaśniona?


WHEN OUR WORDS COLLIDE

Travis Greengrass
Travis Greengrass
Zawód : opiekun i łowca smoków w Peak District
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Never laugh at live dragons.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2909-travis-greengrass#47258 https://www.morsmordre.net/t2920-skrzynka-travisa#47503 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-derbyshire-meadow-lane-2 https://www.morsmordre.net/t3868-skrytka-nr-768#72500 https://www.morsmordre.net/t3616-travis-greengrass#65234
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]03.11.16 12:58
Trochę się speszyłam, gdy tak wstał, gdy do niego podeszłam i zasiadł dopiero gdy ja zasiadłam. W pierwszej chwili myślałam, że chce wyjść, dopiero gdy zamrugałam dotarło do mnie, że to taka maniera wyżej wychowanych i...właśnie wtedy tak bardzo dobitnie uświadomiłam sobie z kim mam do czynienia - nie panem, a LORDEM. Może tak bardzo bym się nie denerwowała, gdyby wśród szlachty nie chodziła o mnie plotka o tym, jak rzekomo napadłam na Deimosa Carrowa i złamałam mu rękę. Ciągle pozostawało mi wierzyć, że człowiek ten nie interesował się światkiem jeździeckim, plotkami i lordem Carrow...
- Nie...- wyduszam niepewnie. Siadam sztywno i tak siedzę jak strusia. Wzrok wlepiam w stół, jakby tam co najmniej widziała coś bardziej interesującego prócz blatu. Kogo ja próbowałam oszukać? Podniosłam swoje oczy i zrobiłam ubolewającą minę - To znaczy tak. Przykro mi bardzo, że wcześniej sobie sprawy nie zdałam z pańskiego statutu i tak jeszcze pana, to znaczy - lorda wykorzystałam, a teraz jeszcze lord mi herbaty zamawia i poświęca czasu. Mam nadzieję, że lord nie czuje się przesadnie zobowiązany tym wszystkim bo to nie ma powodu, a i nie chciałabym by moja obecność przy lordzie przysporzyła lodowi kłopotu. Tak więc...nie będę za złe miała, jeśli postanowi lord się ewakuować - to znaczy zająć się sprawami wyższej wagi czy coś..- mówię to wszystko dość szybko. Nie bardzo wiem co z dłoniami zrobić więc dziwnie nimi gestykuluję w trochę nerwowy sposób i cóż...zawsze byłam przesadnie szczerą osobą.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]10.11.16 12:16
Faktycznie Travis nie interesował się ani końmi, ani Carrowami, którzy to bezczelnie deptali ich tereny. Interesowała go raptem jedna przedstawicielka tego rodu - za to bardzo intensywnie - chociaż to były dopiero początki ich znajomości. Nie wiedział więc kim jest niniejsza Sally Moore. Nie znał jej statusu krwi - chyba nikt nie ma tego wypisane na czole? - wiadomym jedynie było, że z pewnością nie należała do świata arystokracji. Greengrassowi to nie przeszkadzało, tak naprawdę gdyby wiedział, że ma do czynienia z mugolaczką, nie przejąłby się tym zbytnio. Do każdego starał się podchodzić neutralnie, a jedyną niechęcią w swoim życiu obdarował mugoli obarczając ich za głupotę wojny oraz śmierć brata. Nieistotnym zdawał się być fakt, że Noah zginął podczas walki z czarodziejami, jego młodszy brat żył w przekonaniu, że to właśnie niemagiczni rozpoczęli niefortunną serię zamachów na ludzkie życia. Nikt go z tego błędu nie wyprowadzał, dlatego nadal w nim tkwił po same uszy.
Nie pojmował nagłej zmiany zachowania kobiety. Przyglądał jej się z lekkim niepokojem uwypuklonym wąską linią pojawiającą się na jego czole. Choćby chciał, nie potrafił odnaleźć przyczyny w tej przedziwnej reakcji towarzyszącej mu osóbki. Splótł ze sobą palce usadawiając dłonie na blacie. Zaraz musiał je zresztą rozpleść kiedy pojawiła się na stole aromatyczna, parująca herbata. Sięgnął łyżeczką po cukier nie spuszczając wzroku z Sally, a ta zaczęła nareszcie mówić. Travis odczuwał narastające zdziwienie - aż uniósł bardzo wysoko brwi - ale po kilku sekundach wybuchnął stonowanym śmiechem.
- Widocznie nie wyglądam zbyt szlachetnie. - Specjalnie zrobił błąd w słowie zamieniając szlacheckość na szlachetność - wszystko to z powodu żartu. - Proszę się nie martwić i nie dać się herbacie zmarnować. Podobno to tutaj mają tę najlepszą. Jeśli mam być szczery to jestem tu pierwszy raz w życiu, nie jestem zatem w stanie potwierdzić bądź zaprzeczyć. Zazwyczaj delektuję się tym napojem w Derbyshire - wyjaśnił chyba wszystko, co miał do wyjaśnienia. Dźwięk uderzanego o porcelanę metalu rozległ się w momencie ciszy między tą dwójką. Po wymieszaniu brązowej cieczy odłożył sztuciec, sięgnął za ucho oraz dmuchając intensywnie w taflę herbaty upił z filiżanki kilka bardzo drobnych łyków. - A ty, bywałaś tu wcześniej? - spytał przechodząc na nieformalny ton wypowiedzi.


WHEN OUR WORDS COLLIDE

Travis Greengrass
Travis Greengrass
Zawód : opiekun i łowca smoków w Peak District
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Never laugh at live dragons.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2909-travis-greengrass#47258 https://www.morsmordre.net/t2920-skrzynka-travisa#47503 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-derbyshire-meadow-lane-2 https://www.morsmordre.net/t3868-skrytka-nr-768#72500 https://www.morsmordre.net/t3616-travis-greengrass#65234
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]15.11.16 1:09
Niby żart, a jednak odczuwam poczucie winy, że sprawiłam, że człowiek ten poczuł się mało szlachetnie.
- Nie, nie - wręcz przeciwnie. Proszę mi wierzyć - znacząco akcentuję ostatnie słowa i z zapartym tchem lustruję siedzącego przede mną człowieka od głowy do miejsca gdzie ucina jego sylwetkę kant stolika i z powrotem. Zatrzymuję się dłużej na jego twarzy. Chrząkam i poprawiam nachodzący mi na twarz kosmyk. Uśmiecham się - Powinnam spostrzec od razu, lecz...przeważnie, często...zawsze gdy się denerwuję to tracę głowę. Na szczęście nie dosłownie, choć...bywają też takie sytuacje że przyjemnie było by się zapaść chociaż pod ziemię - przykładowo teraz tak troszkę odczuwałam taką potrzebę. Uśmiecham się wiec nieco koślawo, pokrywając dolną wargę górną, zmieniając tym samym swoje usta w kreskę.
- Pochodzi lord z Derbyshire? - Przysuwam bliżej filiżankę i obejmuję ją początkowo oburącz chcąc ogrzać ręce. Powinnam sobie sprezentować rękawiczki.
- Nie, nie byłam. Mijała jednak w tym miesiącu ją kilkukrotnie i pierwsza mi przyszła na myśl, gdy sobie pomyślałam, jak tu się odwdzięczyć lordowi. Nim pomyślałam zaproponowałam i...cóż, wychodzi na to że wciąż mam wobec lorda ogromny dług - patrzę na niego, tak jakby bardziej trzeźwym i spokojnym okiem. Chyba jakoś mi tak lżej, gdy mówi tak ze spokojem i jak gdyby nigdy nic przeszedł na taki przyziemny temat. Chyba nie był zły, chyba rozumiał, chyba był trochę jak on. - Rzadko bywam na Pokątnej, a do niedawna to nawet praktycznie wcale nie odwiedzałam tego miejsca. Moja ostatnia praca była jedną z tych które wymagają całodobowej uwagi. Miałam zapewniony wikt, kwaterunek - dosłownie nią i w niej żyłam. Nie miałam powodów, potrzeby czy też chęci by ją opuszczać i gdziekolwiek się wybierać. - Tak, kochałam moją pracę. Nie potrzebowałam kontaktu z ludźmi czy zażywania innych prostych przyjemności czy to ze świata magicznego, czy to mugolskiego. Tylko ja i konie.
Unoszę filiżankę i upijam nieco naparu. Uśmiecham się jak kot który wygrał półmisek śmietany.
- Nawet nie umywa się domowej choć mój papa robi w podobnie chłodne dni swoją herbatę. Mocno parzył liście czarnej herbaty aż napar stawał się gorzki i cierpki, dodawał rumu i mleka, sporo miodu i ostrych korzennych przypraw. Tak, wiem jak to wszytko brzmi, nie jeden śmiałek powątpiewa w umiejętności mojego papy odnośnie eksperymentów kulinarnych - nie bez powodu, lecz...proszę mi wierzyć, to akurat wychodzi mu za każdym razem bezbłędnie
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]23.11.16 13:25
Travis natomiast spoglądał na Sally z uprzejmym uśmiechem, lecz nienachalnie. To zresztą nie byłoby znamieniem dobrego wychowania, dlatego zaniechał podobnych praktyk na rzecz koncentracji na swojej herbacie. Upiwszy jej kilka łyków z lekkim zdumieniem spostrzegł, że napój faktycznie należy do tych z wyższej półki. Kontemplował jego smak dosłownie przez chwilę, ponieważ zaraz zebrał wszystkie myśli w kierunku siedzącej naprzeciwko kobiety, która widocznie czuła potrzebę dokładnej, wręcz skrupulatnej obserwacji jego osoby. Delikatnie odstawił filiżankę na spodek.
- Zapadanie pod ziemię nie brzmi ani trochę przyjemnie - skomentował dość wesoło. Ułożył jedną z dłoni na blacie, palcem wskazującym przejeżdżając po jego powierzchni. - Podobnie jak utrata głowy - dodał w lekkim zamyśleniu. Zaraz jednak ożywił się podjętym przez pannę Moore tematem. Był dumny ze swojej rodowej spuścizny - a co za tym idzie - z miejsca zamieszkania oraz pochodzenia.
- Tak, w rzeczy samej. Derbyshire jest przepiękne. Pełne zielonych połaci oraz malowniczych widoków z gór. Pewnie była panienka kiedyś? - zagaił. Podświadomie stwierdził, że gdyby nie była, to prawdopodobnie nie zadałaby takiego pytania. Mógł się oczywiście mylić, ale nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy. Zdziwiła go raczej dalsza część wypowiedzi kobiety, na którą uniósł brwi. Odchrząknął.
- Dług? - spytał głucho, lecz zaraz się zaśmiał kręcąc głową. - Proszę się nie kłopotać podobnymi stwierdzeniami - poprosił. Jasne, że każdy lubił być chwalony, jednak przesada nigdy nikomu nie zrobiła dobrze. Pomimo całej swojej szlacheckości nadal chciał pozostawać w głębi siebie zwyczajnie ludzki, chociaż nie było to prostym zadaniem w obecnych czasach.
- To ta praca ze zwierzętami? - spytał autentycznie ciekaw. Coś mu się przypomniało z ich poprzedniej rozmowy, jeszcze zanim dotarli do Imbryka. Chciał wiedzieć czy właściwie powiązał fakty. Zaraz jednak skoncentrował się na słuchaniu o dość… niecodziennym przyrządzaniu herbaty. Ze zdumieniem jednak odkrył, że może coś być w tym oryginalnym przepisie. Travis z natury był kimś, kto lubił eksperymentować, człowiekiem niebojącym się nowości. - Jak nie zapomnę to koniecznie każę sobie przygotować podobny trunek, brzmi niezwykle ciekawie - odparł uśmiechając się szerzej. - Natomiast ta herbata w smaku jest naprawdę dobra. - Postanowił bronić swoich racji, jak to Greengrass.


WHEN OUR WORDS COLLIDE

Travis Greengrass
Travis Greengrass
Zawód : opiekun i łowca smoków w Peak District
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Never laugh at live dragons.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2909-travis-greengrass#47258 https://www.morsmordre.net/t2920-skrzynka-travisa#47503 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-derbyshire-meadow-lane-2 https://www.morsmordre.net/t3868-skrytka-nr-768#72500 https://www.morsmordre.net/t3616-travis-greengrass#65234
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]28.11.16 21:00
Zapewne dla kogoś pewnego siebie, ułożonego to co mówię może brzmieć jak żart, lecz dla mnie samej jest wizją przyjemnego końca ośmieszania siebie samej. Bo tak też się trochę czułam - uśmiecham się bowiem wiedząc, że pewnie w tym momencie popełniam milion uchybień towarzyskiego obycia. Czy ocenia to, czy się śmieje z tego w duchu, czy kręci się w nim coś na wzór politowania...? Zawsze takie rzeczy chodziły mi po głowie i wiedziałam, że nigdy się tego nie dowiem, bo przecież dżentelmeni nie wypadało wprost zwracać kobicie uwagi na takie rzeczy. Zbroję się więc w ostrożność. Nie żebym się bała - bo nie bałam, lecz ze szkoły i życia wyniosłam dostatecznie dużo doświadczenia by w tym momencie cechowała mnie przezorność z której niewątpliwie łatwo można było mnie obedrzeć - bo oto proszę już po chwili rozmawiam jak człowiek z człowiekiem. Ale może to i dobrze...? Nie chcę myśleć o swoim zmieszaniu, naiwności i śmiać się z tego jak łatwo uśpić moją czujność kilkoma gładkimi słówkami.
- Bywam regularnie w ciągu całego roku. są to doskonałe tereny do konnych wypadów, a ja lubię korzystać własnie z tych terenów gdy sobie takowe organizuję. Co prawda latem mam ku temu więcej okazji, jednak porą roku w czasie której Derbyshire jest moim zdaniem najpiękniejsze to wczesna jesień i późna zima. - wówczas zawsze mi się wydawało, że te ziemie obnażone wraz z końcem lata ujawniają skrywany pod zielenią liści urok. A może ja byłam trochę inna...?
Poruszam przytakująco głową, akceptując z pewnym bólem na sercu decyzję lorda. Zawsze należałam do tych wdzięcznych osób i nie czułam się dobrze nie mogąc tej wdzięczności nijak okazać. Nie miałam zamiaru się jednak wykłócać i odrzucać wspaniałomyślności mężczyzny przez którą przemawiały dobre intencje. Przynajmniej w to wierzę.
- Tak. Jestem stajenną - mówię, choć brzmię jakbym się chwaliła. Gdyby jeszcze było z czego...spuszczam swoje oczy na herbacianą taflę - Właściwie to mam w tym momencie trochę dłuższą przerwę w fachu. Wakacje, można by powiedzieć... - umykam zręcznie z niezręcznego tematu - Jednak przed wakacjami to własnie w stajni spędzałam całodobowo swój czas i może brzmieć to jak absurd, lecz bardzo mi się to podoba - takie obcowanie z końmi. Lord lubi te zwierzęta? Lubuje się może lord w konnych przejażdżkach...? - podpytuję, bo jeśli tak to aż dziwne, że na siebie nie wpadlismy. Choć z drugiej strony Lordowie chyba nie często dosiadają grzbietów zwykłych koni.
- jest ciekawe. Zapewniam. Jakby Lord chciał to tak na poważnie to ja taty mogę podpytać, bo nie wiem czy od eksperymentowania się Lord nie przekręci lub nie nabawi jakiegoś wstrętu - w najlepszym wypadku światło wstrętu na kolejny dzień - śmieję się i żartuję lekko, gdy tak oczami wyobraźni widzę sponiewieranego przez rum Travisa. Niemożliwie pocieszny widok. Przysłaniam wierzchem dłoni usta, gdy nieść mnie zaczyna kolejna fala rozbawienia.
- Przepraszam - kajam się nad swym niepoprawnym poczuciem humoru, lecz oczy mi się świecą zdradzając, że nie żałuję. Trochę się uspokajam i potakuję - bo tak, herbata dobra. - Nie pamiętam kiedy ostatnio piłam jakąkolwiek by móc ją przyrównać do jakiegoś wspomnienia, lecz wiem, że chciałaby się częściej nią raczyć - zdradzam na głos co myślę i trochę mi głupio - Proszę mi powiedzieć, jeśli lord może, czym się lord zajmuje? - podpytuję
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]01.12.16 15:12
Zauważył, że Sally była bardzo emocjonalną oraz niepewną siebie dziewczyną. Nie wiedział z czego to wynikało. Możliwe, że gdyby był świadom jej mugolskiego pochodzenia, zrozumiałby te wieczne obawy. W obecnej chwili zerkał na nią trochę bez umiejętności pojmowania sytuacji. Zresztą, Travis nie przejmował się żadnymi drobnymi wpadkami, a już na pewno nie tym, że ktoś go nie tytułuje tak, jak teoretycznie powinien. Spotykał się z tym na tyle często, iż nie stanowiło to dla niego żadnej nowości, do której nie wiedział jak podchodzić. Dlatego uśmiechał się w nadziei, że kobieta przestanie o tym rozmyślać oczyszczając atmosferę z niepotrzebnej niezręczności.
Wysłuchał jej wyjaśnień - wydały mu się bardzo sensowne - z zainteresowaniem. Pokiwał głową w duchu będąc jednak nieco rozdrażnionym, że znów chodzi o konie. Tym razem prawdopodobnie niemagiczne. Natomiast nie mógł nikomu zabronić poruszania się po Derbyshire, nawet jeśli uważał działanie koni za szkodliwe na tamtejszą florę.
- Ja najbardziej lubię późne lato oraz wczesną jesień, kiedy kwitnie wrzos. Wtedy nasze hrabstwo wydaje mi się najpiękniejszym - odparł pogrążając się w chwilowej zadumie. Spowodowanej przypomnieniem sobie tych konkretnych dat. Zaraz upił też kilka kolejnych łyków ciepłej, dobrej herbaty.
Słuchał jej ciekawy czym się zajmowała. Była stajenną. No tak, to wiele wyjaśniało. Ciekawiło go to, czy pracowała kiedyś u Carrowów, lecz nie odważył się zapytać.
- Najważniejsze to czerpać przyjemność ze swojej pracy - stwierdził pogodnie. Odłożył filiżankę na spodek. - Z końmi mam styczność kiedy patroluję Derbyshire w okolicach Peak District, smoczego rezerwatu. Czasem podczas polowań. Samych przejażdżek jako takich nie uskuteczniam - wyjaśnił spokojnie, wpatrując się w swoją rozmówczynię. Zastanawiał się, czy może jej jednak nie kojarzył. Nic mu jednak nie przychodziło do głowy.
- Zawsze mogę dać komuś innemu do posmakowania - powiedział, nie kryjąc rozbawienia. W duchu faktycznie zastanawiał się czy to dobry pomysł. Zaraz tego zaniechał słysząc śmiech Sally, do którego się nawet dołączył. - Za śmiech nie trzeba przepraszać, naprawdę - dodał, kiedy wesołość już trochę opadła. I kiedy padło pytanie, na które Greengrassowi zaświeciły się oczy. - Zajmuję się smokami w rezerwacie. Wyjeżdżam też na łowy tych niebezpiecznych gadów. - Skrócił to do niezbędnego minimum, ponieważ o pracy mógłby opowiadać godzinami, a nie chciał kobiety tym zanudzać.


WHEN OUR WORDS COLLIDE

Travis Greengrass
Travis Greengrass
Zawód : opiekun i łowca smoków w Peak District
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Never laugh at live dragons.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2909-travis-greengrass#47258 https://www.morsmordre.net/t2920-skrzynka-travisa#47503 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-derbyshire-meadow-lane-2 https://www.morsmordre.net/t3868-skrytka-nr-768#72500 https://www.morsmordre.net/t3616-travis-greengrass#65234
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]14.12.16 11:19
Mam nadzieję, że nie brzmię za chaotycznie i idzie mnie zrozumieć bo w takich momentach jak nigdy uzmysławiam sobie, jak mało z ludźmi przez ostatnie lata rozmawiałam. Pomimo moich obaw wszystko zdaje się iść dobrze.
- Nie boi się Lord, że jakiemuś smokowi uda się zbłądzić na obrzeża? - mnie na samą myśl przechodził dreszcz dlatego też nie zapuszczałam się nigdy w bliskość parku bo dopadało mnie przeważnie nagle milion mało kolorowych scenariuszy. Nie byłam strachliwa, lecz jednak no....mówimy tu o smokach.
- To mógłby być ciekawy...eksperyment - parsknęłam śmiechem, wyobrażając sobie, jak lord z konspiracyjnym uśmiechem podsuwa specyfik jednemu ze swych sług. Bo przecież jest lordem - na pewno ma ich cały zastęp.
Potem kiwnęłam głową, potakująco, obdarzając go przy tym uśmiechem. Kłamstwem było by, gdybym powiedziała, że jego dobroć mnie nie peszy, lecz z drugiej strony miło mi było być tak traktowaną. Trochę żal ściskał mi serce, gdy sobie myślałam o Barrym. Głupie to było, ja wiem, lecz kawałek mnie chciał by w takim kierunku chociażby kierowała się nasza znajomość. Spuściłam na chwilę wzrok, bo poczułam ucisk poczucia winy. Niegrzecznie było myśleć o pragnieniu by osoba przed tobą była kimś innym.
- A więc jest lord łowcą smoków... - z mych oczu wyjrzał niemy podziw. To też tłumaczyło czemu nie obawiał się zapuszczać w okolicę rezerwatu - ...lub lord niebezpieczeństwo czy też nie bardzo miał lord wpływ na zajęcie, którym będzie się lord parał? Bo ja słyszałam, że dość...skrzętnie poukładane życie się posiada posiadając tytuł i niekoniecznie przez siebie samego, lecz przez innych. Nie wiem ile w tym prawdy... - bo właściwie nigdy żadnego szlachcica nie pytałam o to wprost. Wiedziałam naturalnie to co powtarzali inni i to co widziałam Hogwartcie, lecz u samego źródła nie szukałam informacji. Teraz jednak siedziałam i z pewnym zaciekawieniem parzyłam na Greengrassa. Zupełnie jak zoolog obserwujący nowy gatunek zwierzęcia i zastanawiający się czym go zaskoczy.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]11.01.17 11:25
Uprzejmie słuchał wszystkiego, co Sally ma do powiedzenia. Nienachalnie przyglądał się jej mimice twarzy oraz gestom, popijając od czasu do czasu swoją herbatę. Było już zupełnie ciepło, a mróz spowodowany długim pobytem na zewnątrz stał się raptem kolejnym wspomnieniem. Uśmiechnął się tajemniczo na zadane pytanie, po czym udał, że intensywnie zastanawia się nad odpowiedzią. Odstawił naczynie z powrotem na drewniany blat.
- Zawsze jest obawa, staramy się jednak do tego nie dopuścić - odparł, spoglądając tym razem w oczy swojej rozmówczyni. Zaraz skoncentrował się w całości na wypowiadanych przez nią słowach, dźwięku śmiechu rozlegającego się w tej części Imbryka oraz wizji rychłego eksperymentu. Nie zamierzał ukrywać, że nie stanowiło to dla niego najmniejszego problemu - był arystokratą, mimo wszystko - nie czuł również wstydu na myśl o podobnym zachowaniu. Nie wierzył nawet, że stałoby się mu cokolwiek złego po wypiciu innowatorskiej mikstury herbacianej. Greengrassowie nie bali się nowych wyzwań oraz odbiegających od kanonu rozwiązań. Nie mógłby zatem postąpić inaczej, chociaż bez wątpienia zrzucanie odpowiedzialności na kogoś innego było mocno niegryfońskie.
Nieświadomy rozmyślań panny Moore, Travis uśmiechnął się niemalże tryumfalnie widząc jej spojrzenie. Nie zamierzał jej podrywać – czy aby na pewno? - a mimo to spodobała mu się ta reakcja. Lubił wzbudzać podziw. Mimo wszystko został w nim próżny pierwiastek przodków - a może zwyczajnie był mężczyzną? Oni są łasi na komplementy, nawet jeśli temu zaprzeczają. To chyba leżało ogólnie w ludzkiej naturze, wszak kobiety nie odstępowały płeć brzydszą w tej konkurencji ani o krok. Uśmiechnął się szerzej, nie mogąc powstrzymać rosnącego w nim rozbawienia postrzegania szlacheckiego światka przez osoby w nim nieurodzone.
- Nikt mnie do niczego nie zmuszał. Nasz ród… trochę się wyróżnia na tle innych. Przede wszystkim pozwala na własną ścieżkę rozwoju - zaczął swoją krótką - miał nadzieję - wypowiedź. - Sam zakochałem się w smokach, ponieważ oczywiście ojciec wraz z dziadkiem starali się zaszczepić we mnie zainteresowanie rodowym dziedzictwem. - Dziwnie mówiło mu się w kontekście rezerwatu w liczbie pojedynczej… - Mój najstarszy brat wybrał zupełnie inną drogę i nikt nie miał mu tego za złe. - Oprócz mnie. Zginął, narażając siebie dla mugoli oraz czarodziejów. Zginął, nie mogąc stanowić wzoru dla młodszego rodzeństwa. Travis czasem zastanawiał się, czy gdyby Noah żył, to czy nawet Leo nie dopuściłby się tak strasznej zbrodni, jakiej dokonał rozbijając ostatecznie rodzinę. I cały świat swego bliźniaka. Nawet nie wiedział, kiedy spochmurniał, a resztki herbaty spoczywające na dnie filiżanki stały się równie zimne co on sam.
- Niestety, proszę mi wybaczyć, lecz spieszę się. Odprowadzę panienkę - dodał na zakończenie wstając od stołu. Gdyby miał nastrój, poprosiłby nawet o ponowne nierozrywanie spódnicy, ale niestety pochmurne myśli opanowały jego umysł. Dlatego zapłacił za ich oboje, a Sally faktycznie odprowadził, nawet jeśli tylko do najbliższego kominka.

zt x2, za karę, że tak długo zwlekałam to nam kończę, przepraszam Sad i tak cię już za długo przetrzymałam.


WHEN OUR WORDS COLLIDE

Travis Greengrass
Travis Greengrass
Zawód : opiekun i łowca smoków w Peak District
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Never laugh at live dragons.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2909-travis-greengrass#47258 https://www.morsmordre.net/t2920-skrzynka-travisa#47503 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-derbyshire-meadow-lane-2 https://www.morsmordre.net/t3868-skrytka-nr-768#72500 https://www.morsmordre.net/t3616-travis-greengrass#65234
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]02.03.17 16:33
| z datą na razie się dopasuję :D


Tik, tak, tik, tak!
Cichutkie tykanie zegara wybijało kolejne sekundy, które płynnie łączyły się w minuty, a te w godziny. Fascynujące, prawda? Na samą myśl, wzdłuż kręgosłupa Harolda przebiegał całkiem przyjemny dreszcz. Dawno nie zawędrował tak daleko. Niezbyt często odwiedzał ulicę Pokątną. Prawdopodobnie wynikało to z czystego lenistwa i przyzwyczajenia do wygody, dlatego wszystkie niezbędne rzeczy starał się załatwiać tak, aby sowy dostarczały towary w postaci przesyłek. Niektóre jednak sprawy należy załatwić osobiście. Dlatego właśnie lord Abbott, we własnej osobie, pojawił się w Londynie. A czymże byłaby wizyta w stolicy, gdyby nie wstąpił do Czerwonego Imbryka na filiżankę ciepłej herbaty? Szczególnie, kiedy nie miał być sam. Właśnie dlatego ten dzień był taki niesamowity! Harry umówił się na spotkanie z Eileen. Kochaną Eileen.
Harold usiadł przy jednym ze stoliczków, zdejmując swój długi płaszcz, który przewiesił przez oparcie krzesła. Pozwolił już sobie na zamówienie filiżanki czarnej herbaty. I chociaż chciał skupić się na lekturze, którą miał przy sobie (nowy nabytek z esów i floresów), to jednak jego myśli uciekały w stronę wspomnień cudownej beztroski. Z rozrzewnieniem i tęsknotą przywoływał kolejne obrazy z hogwarckich lat. Jakże on chciałby wrócić do tamtego okresu, kiedy wszystko było mniej skomplikowane. Jednakże czas to bezlitosna potworność. Lecą godziny, dni, tygodnie, bez znaczenia i wagi, aż raptem sekunda i okazuje się, że nie sposób jej cofnąć. Czyż to nie było piękne?
Pogrążony we własnych rozważaniach, mieszał łyżeczką w zawartości filiżanki, a po chwili łyżeczka sama zaczęła wykonywać okrężne ruchy, mieszając zawartość naczynia. Palce ułożone na blacie zaczęły wybijać nerwowy rytm.
Pogrążony we własnych myślach nawet nie zwrócił uwagi na to, że ktoś wszedł do środka. Dopiero, kiedy dźwięk butów uderzających o podłogę, który się do niego zbliżał, sprowadził go na ziemię. Obejrzał się, a kiedy ujrzał właśnie Eileen na jego twarzy pojawił się szeroki, ciepły uśmiech. Poderwał się żywo ze swojego miejsca, a następnie wykonał całkiem głęboki ukłon przed brunetką.
- Witam szanowną panią - przywitał ją z szerokim uśmiechem, przedtem się prostując. Zza pleców wyciągnął dłoń, w której trzymał przed chwilą wyczarowany bukiet kwiatów. - Piękny bukiet, dla pięknej pani - zwrócił się do niej, wręczając jej wiązankę. Cóż on mógł na to poradzić, że panienka Wilde zawsze będzie kimś specjalnym w jego życiu? Ona była jego powierniczką w czasie Hogwartu, a teraz? Dzięki niej czuł w końcu, że do czegoś należy. Może zrobić coś pożytecznego. Szybko doskoczył do drugiego krzesła i odsunął je tak, aby Eileen mogła na nim usiąść. - Bardzo proszę - wskazał jej miejsce gestem ręki. Kobieta nie musiała mieć tytułu, aby Harry traktował ją jak prawdziwą lady.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 6 z 15 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 15  Next

Kącik kawiarniany
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach