Wydarzenia


Ekipa forum
Piwniczna pracownia
AutorWiadomość
Piwniczna pracownia [odnośnik]27.08.15 0:50
First topic message reminder :

Piwniczna pracownia

★★★
Zajmująca znaczną część piwnic pracownia umiejscowiona została dokładnie pod zapleczem sklepu. Jedyne okno w pomieszczeniu znajduje się na wysokości brukowanej ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Kroki przechodniów niejednokrotnie rzucają cień na niską, zakurzoną podłogę. W pomieszczeniu znajduje się stół, zazwyczaj wypełniony składnikami przeznaczonymi do eliksirów, które powinny być uprzątnięte w kredensach ustawionych pod ścianą. Pod sufitem zawieszone zostały warkocze czosnku i inne wiązanki suchych ziół, które nadają pomieszczeniu ciężkiego zapachu, potęgowanego paleniskiem pod kociołki. Do pomieszczenia mają wstęp jedynie upoważnione osoby.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:46, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwniczna pracownia - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]18.02.17 0:54
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością


'k100' : 22
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwniczna pracownia - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]27.02.17 9:30
Wieści były znakomite.
Kiedy tego ranka otrzymał list, bardzo pozytywnie się zaskoczył. Doskonale wiedział, że w jego posiadaniu znajduje się cenny artefakt, ale jak dotąd nie było kupca, który gotów był zapłacić za niego odpowiednio wysokiej ceny. Zdobycie go nie było proste, więc nie mógł oddać go za byle garść galeonów!
Dlatego też, kiedy sowa przyniosła mu pergamin, głoszący iż znalazł się chętny na amulet - a co więcej, że znalazł się chętny do opróżnienia swoich kieszeni z konkretnej liczny złota - Craig był bardziej, niż zadowolony. Kiedy tylko doczytał ostatnią linijkę, zaraz więc wstał od swojego biurka na zapleczu sklepu i ruszył do głównej części sklepu, gdzie powinien przebywać Matt - a wraz z nim ten drogocenny wisior.
Kiedy jednak Burke wkroczył do wnętrza sklepu, przywitała go pustka. Zero klientów, zero Matt'a... i zero amuletu.
No tak, skończył już pracę na dziś.
Craig przypomniał sobie, że zmiana Botta już dobiegła końca. Na pewno jednak nie dał rady sprzedać amuletu, bo na pewno przybiegłby poinformować o tym Burke'a. Ba, o samej obecności potencjalnego klienta! W końcu to on miał zdecydować o cenie amuletu, a nie byle ulicznik, który u nich pracuje, prawda?
Zaczął więc szukać wisiora... którego nigdzie nie było! Craig już zaczynał się wściekać, bo przeszukał cały sklep. Użył nawet zaklęcia Accio, chociaż wiedział, że nie zadziała. Wtedy też wiedział, co musi zrobić. Odnaleźć Matta. Bott na pewno nie był na tyle głupi, by uciekać z jego amuletem, prawda? Craig był tego niemal pewien, chociaż nie mógł wykluczyć również i takiej możliwości. No dobrze, pomyślmy, gdzie mógł poleźć ten przybłęda... Chyba wspominał coś o dokach?
Po szybkim upewnieniu się, że sklep został należycie zamknięty, Craig deportował się właśnie do doków - i jak widać, był to strzał w dziesiątkę. Już w oddali usłyszał charakterystyczny głos, spierający się z kimś. Oh na brodę Merlina, czy ten ulicznik nie potrafi przejść na ulicy trzech kroków, bez pakowania się w kłopoty?
Craig wyszedł zza roku by zaraz zobaczyć, jak Matt dyskutuje z funkcjonariuszami policji antymugolskiej. Na włócznię Gudrøda, ci to by się mogli zająć pożyteczniejszymi rzeczami!
- Próbuj dalej, krętaczu! - sarknął mężczyzna, któremu Matt przewidział ojcostwo. Zaraz też zasunął zatrzymanemu cios w twarz - Miesiąc temu urodziła mi syna.
Funkcjonariusze pochylili się ponownie nad prawem jazdy, próbując dociec czym dokładnie jest ten papier. I w tym momencie Craig miał okazję dostrzec, że coś bardzo interesującego wystaje z kieszeni Botta. Coś wartego dwie pękate sakwy galeonów. Pora więc było przemyśleć dostępne opcje. Poręczyć za niego? Ha! Matt był już i tak znany funkcjonariuszom prawa, kto wie czy gdyby się za nim wstawił, nie ucierpiałoby przez to nazwisko Burke? Zdecydowanie nie.
- Co też moje oczy widzą! - Craig przywołał na twarz złowieszczy uśmiech. Wyszedł zza rogu, kierując się pewnym siebie krokiem ku funkcjonariuszom i zatrzymanemu. Musiał odzyskać ten amulet. - Widzę, że złapali panowie tego śmiecia z ulicy.
Jednocześnie posłał Mattowi spojrzenie które jasno dawało mu do zrozumienia, żeby trzymał gębę na kłódkę. On tu teraz rozwiązywał problem.
- Właśnie próbowałem złapać tego zwyrodnialca. Nie dawniej jak tydzień temu próbował się włamać do naszego rodzinnego sklepu. Zapewne go panowie kojarzą, to ten na Nokturnie. Borgin&Burke?
Trzeba było jasno dać mężczyznom znać, z kim mają do czynienia. W końcu czy to nie głównie szlachta opłacała tych tępaków i nierobów? I czy przypadkiem policja antymugolska nie powstała po to, by chronić świat magiczny przed mugolakami i uczynić go piękniejszym, na podobieństwo szlacheckich rodzin czystokrwistych?
- To dość delikatna sprawa. Nasza rodzina nie może sobie pozwolić na to, by wieści o tej próbie kradzieży się rozeszły, rozumieją panowie - dodał konspiracyjnie przyciszonym głosem - Może pozwolą mi panowie wyrównać rachunki osobiście?

Wedle starych biegłości, mam +15 do rzutu.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]27.02.17 9:30
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością


'k100' : 23
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwniczna pracownia - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]09.03.17 15:24
To nie tak, że to mogło się nie udać. Co prawda do samego pomysłu podchodziłem już na wstępie bardzo pesymistycznie. Wiedziałem, że słaby ze mnie kłamca, a i bajarzem zawodowym to nigdy nie zostanę - należało dodać do tego fakt, że to był ciężki dzień i nie czułem chęci do odpowiedniego zaangażowania się w swoją grę. Trochę od niechcenia pociągnąłem więc swą powieść dalej niż powinienem, nie zauważając nawet jak niechlujnie ją przejaskrawiłem. Kara za błąd nie była czymś czego bym się nie spodziewał, a jednak zaskoczyła mnie jego siła. Zamroczyło mnie. Przekląłem pod nosem słuchając nad głową nowin rzuconych przez jednego z mundurowych plując sobie w brodę za to, że niepotrzebnie zaryzykowałem tym wróżeniem. Nie wiem co mnie podkusiło. Być może wrodzona głupota i talent do podejmowania złych decyzji. Na pewno.
W każdym razie, przez to chwilowe zamieszanie nie zauważyłem, że amulet zaczął wyglądać mi nieco bardziej ochoczo z kieszeni i przyciąga spojrzenie Bruke'a, którego dostrzegłem dopiero w chwili gdy ten otworzył dzioba. Żebyście widzieli zaskoczenie i konsternacje na mojej twarzy. Co prawda rozumiałem, że powinienem zacisnąć zęby i się ugiąć pod naciskiem żądania Craiga o milczenie, lecz jak już wspominałem - byłem dziś nieco przewrażliwiony i w związku z tym nie zamierzałem słuchać rzekomych zarzutów (chociażby zmyślonych dla mojego dobra, a raczej dobra interesów Burke'a) dotyczących kradzieży. Wykrzywiłem  usta w grymas oburzenia i miałem już dodać do tego swoje trzy grosze, gdy policjanci nagle, bez ostrzeżenia spetryfikowali na moich oczach Burke'a. w tym momencie przestałem wierzyć w jakąkolwiek ich poczytalność. No bo...PETRYFIKOWAĆ BURKE'A? Stałem tak, wytrzeszczałem oczy i nie wiedziałem jak na to zareagować. Obudzić się? Zaśmiać? Zasugerować im by poszukiwali miejsca na pochówek? Do rzeczywistości przywróciły mnie ręce jednego z funkcjonariuszy, który ordynarnie zabrał się za próbę przeszukiwania mnie. Jakaś paranoja! Szarpnąłem się mając nadzieję, że uda mi się wyrwać przy okazji traktując z łokcia nos jednego z tych wariatów.

Moje próby oswobodzenia spełzły na niczym. Nie przez brak zapału, a fakt, że szybko spacyfikowano mnie za pomocą różdżki. To był zły dzień. Bardzo zły. Tym gorszy, że istniało prawdopodobieństwo, że wraz z Creigiem dzielić będziemy wspólna celę...

|zt x2


I'll survive
somehow i always do




Ostatnio zmieniony przez Matthew Bott dnia 09.03.17 16:41, w całości zmieniany 1 raz
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]09.03.17 15:24
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością


'k100' : 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwniczna pracownia - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]11.06.17 16:20
19 IV

Nad Ulicą Śmiertelnego Nokturnu rozpościerał się zmierzch. Z perspektywy każdego innego miejsca najpewniej można by rozwodzić się nad jego urokiem: czerwień nieba podszyta była fioletem, a na wschodzie jaśniały już pierwsze gwiazdy, jednakże nie tutaj. W tym zapomnianym przez Merlina miejscu wszystko zdawało się nie tyle mroczne, co brzydkie, brudne i ponure. Ściany jakby lepkie od brudu i substancji, do których naprawdę lepiej się nie zbliżać. Na każdym rogu męty, wiedźmy, które podobno na śniadanie jadały niemowlęta, obszarpani czarodzieje łypiący wzrokiem jak spod byka. Lady Rowle mijała ich w milczeniu. Czarownica, której brakowało połowy włosów a także zębów, a ich resztka była zczerniała chichocząc obłąkańczo zagrodziła drogę alchemiczce.
-A co to, hehe, za dziewuszka... Tak sama, hehe... - to co wydobywało się z jej ust przypominało rechot ropuchy. Wyciągnęła swą zwiędłą dłoń w stronę Daphne, lecz młodsza kobieta była szybsza. Dobyła różdżki zza pazuchy, a po chwili starucha oddaliła się, trzymając obolałą dłoń przy sercu.
Podążała ulicą dalej z miną, która wyrażała obrzydzenie; była tu już niejednokrotnie, lecz mimo wszystko jej szlachetne zmysły czuły się urażone obecnym tu brudem i plugawością. Przyspieszyła kroku, nie mając ochoty na kolejne potyczki z podobnymi ropusze mętami, by w końcu znaleźć się w sklepie Borgin & Burke. Sprzedawca znał ją, niejednokrotnie bowiem była tu nie tylko klientem, lecz także i gościem, ze względu na swą znajomość z synem rodu założycieli tegoż przybytku - Quentinem. Wyjawiwszy cel swej wizyty Daphne zeszła obskurnymi schodami do piwnicy, drogę wskazał jej sprzedawca, samemu pozostając na górze, by doglądać czarnomagicznym przedmiotów. Lady Rowle uniosła czarną spódnicę, odsłaniając przy tym stopy w eleganckich pantoflach na obcasie, by nie pobrudziła się przez kurz.
-Panno Borgin? - zawołała, nim jeszcze dotarła do pracowni w piwnicy. Miała nadzieję ją tam zastać, tak jak została poinformowana w liście. Zaraz po jej głosie w komnacie zjawiła się sama, odpinając sprzączkę z ametystem od czarnego płaszcza i zdejmując go z ramion. Miała na sobie skromną, czarną suknię bez zdobień, z guziczkami również z ametystów na piersi, przykrywającą każdy cal ciała. Na srebrnych, rozpuszczonych włosów jawiła się wysoka, tradycyjna tiara czarownicy.


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]15.06.17 18:30
Tego dnia Brynhild tonęła w obowiązkach; lawirowała wśród pokrytych grubą warstwą pajęczyn, starych mebli i fukała cicho pod nosem za każdym razem, gdy nie mogła odnaleźć potrzebnych ingrediencji skrytych w szczelnie zatkanych fiolkach. Wstrząsnęła jedną z nich - wyjęła ją z drewnianego stojaka i przez chwilę w milczeniu obserwowała złocistą barwę zmieniającą się w mętną szarość. Pomiędzy jej brwiami uwydatniła się zmarszczka skupienia - na usta wpłynęło krótkie, lekkie przekleństwo i znów kobieta przemknęła przez pracownię, by wziąć w garść kilka zwierzęcych kosteczek zalegających na odległej półce. Powróciła do stolika, by usiąść na krześle; otrzepała ciemną, sięgającą ziemi spódnicę ze zbierającego się na niej kurzu i uchwyciła w dłonie moździerz, by zgnieść na miazgę ogniste nasiona. Mogło się zdawać, że na chwilę rozbłysły się delikatnym światłem, które, buchając, ulotnie rozgoniło półmrok obejmujący pomieszczenie - cień zatańczył na twarzy Hilde i zaraz zniknął, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu.
Nie wyczekiwała wizyty - traktowała ją jako element dnia pracy, kolejny obowiązek do odhaczenia, choć nie wiedziała, czego spodziewać się po prośbie o przysługę od szlachcianki; nie przyznałaby tego na głos, ale kąsała ją lekka ciekawość, drażniąc i odciągając myśli od zadania, na którym próbowała się skupić. Sięgnęła po swoje notatki - spisywała je wszystkie runicznie, być może po to, by nie zrozumiał ich nikt niepowołany, a być może dlatego, że i tak potrzebowała tego, nakładając klątwy; zamoczyła brunatne pióro w ciemnym atramencie i bez większego pośpiechu nakreśliła kilka znaków. Uważnie wbiła w nie spojrzenie, zerknęła jeszcze z ukosa na otrzymany list ze zleceniem i z ust wypadło jej ciche westchnienie - nałożenie klątwy zajmie jej kilka godzin, żywiła nadzieję, że w międzyczasie nikt znacząco nie będzie przeszkadzać jej w pracy.
Nie przyszło jej długo trwać w upragnionym spokoju; drzwi wiodące ze sklepu otworzyły się i od schodków kierujących do pracowni zaczęły odbijać się dźwięki cichych, lekkich kroków. Hilde nie uniosła głowy - doskonale wiedziała, kto po nich schodzi - i zamiast tego sięgnęła po nóż, by ręcznie przekroić ludzką gałkę oczną na cztery równe części. Jeszcze niedawno trzymana w konserwującym, lepkim eliksirze, teraz ślizgała się w palcach. Mikstura zaczęła oblepiać jej opuszki i wchodzić pod paznokcie - a zaostrzony do granic możliwości nóż gładko wszedł w tkankę, niemalże w ogóle nie odkształcając jej wraz z naciskiem.
- Daphne Rowle - powiedziała, darując sobie uprzejmości i dopiero wtedy uniosła spojrzenie - nie było w nim ani uśmiechu, ani żadnej wrogości; w jasnych tęczówkach nie odznaczała się ani sympatia, ani zbytnia niechęć. Jasne, sięgające ramion i nie do końca równo ścięte włosy spływały jej wzdłuż wybladłej twarzy. Zaraz znów odwróciła wzrok, jakby nie przykuwając wielkiej uwagi do gościa; sięgnęła po leżącą nieopodal ścierkę i wytarła w nią wychudzone palce lepkie od gęstej, przejrzystej mikstury. Podniosła się z krzesła, lecz nie po to, by ruszyć w kierunku Daphne i przywitać ją inaczej niż krótkim słowem - skierowała się ku półkom stojącym tuż przy ścianie. Z jednego z regałów po krótkim zastanowieniu wyjęła grubą księgę o skórzanej okładce pokrytej w całości runicznymi znakami - tuż przed tym krótko pogładziła palcami jej grzbiet. - W czym mogę pomóc? - dodała po dłużącej się chwili milczenia, bo słowo służyć nigdy nie przeszłoby jej przez gardło; wolną dłonią wędrowała po wierzchu kolejnej szafki, między palce chwytając kilka fiolek przepełnionych wielobarwnymi substancjami - jedna z nich miała kolor tętniczej krwi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]18.06.17 19:05
Tłusty, mały pająk przypadkiem znalazł się na ramieniu alchemiczki, gdy podążała klatką schodową ku piwnicy. Gruba warstwa kurzu i brudu nie robiła na niej wrażenia, choć niektórych najpewniej zszokowałby widok szlachetnie urodzonej damy w takim miejscu, które mogło obrzydzać. W czasach dzieciństwa Daphne miała jednak zwyczaj umykać guwernantkom i guwernantom, ukrywać się w lochach rodowego zamku, który w niczym nie przypominał wymuskanych dworów Lestrangów, czy Rosierów. Beeston było surowe i zimne, tak jak rodzina, która nim władała, a przy tym bardzo stare; podziemia zamku, zakurzone i mroczne, kryły w sobie tajemnice, które Daphne wszystkie pragnęła odkryć, przemykając po ich korytarzach niczym mały wilczek. Przywykła wówczas do pajęczyn we włosach i nieestetycznych lochów, w których niegdyś przetrzymywano wrogów rodziny, więc dzisiaj - w piwnicznej pracowni, w przeciwieństwie do wielu szlachetnych dam na jej miejscu, nie wydawała się zniesmaczona, bądź urażona miejscem spotkania, o które poprosiła pannę Borgin. Minę miała raczej beznamiętną - tak jak zawsze. Usta ściągnięte były w wąską kreskę, a błękitne spojrzenie badało otoczenie z umiarkowanym zainteresowaniem.
Obrzydliwa ciecz, jaka oblepiała palce Brynhild Borgin, również nie urażała jej szlachetnych zmysłów - jako alchemiczka przywykła do obrzydliwych, cuchnących części zwierzęcych ciał i roślin; najpewniej brudziła nimi dłonie jeszcze częściej.
Zapadła niezręczna cisza. Daphne ujęła w palce tłustego pająka i upuściła na ziemię, by zgnieść go pantoflem, unosząc spojrzenie, gdy Brynhild się do niej zbliżyła. Dotychczas lady Rowle, podczas spotkań Rycerzy Walpugii, zdawała się udawać, iż panna Borgin nie istnieje; trzymała się blisko Rosiera, który nie był dla zaklinaczki łaskawy, a wręcz wyjątkowo nieuprzejmy. Nigdy nie dołączyła do ich rozmowy i nie sądziła, by panna Borgin miała doń o to żal - nie miały wszak nastu lat.
-Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać, panno Borgin - zaczęła uprzejme, splatając dłonie przed sobą i prostując się dumnie -Nie chcę zajmować panny czasu, sądzę, że obie jesteśmy kobietami praktycznymi, pozwolę sobie przejść więc do meritum - przerwała na chwilę, szukając w myśli odpowiedniego słowa - Sądzę, że mogłaby mi panna pomóc. Za odpowiednią opłatą rzecz jasna.
Tak jak Bynhild nie była w stanie wypowiedzieć słowa służyć, lady Rowle nie mogła przemóc się, by o tę pomoc poprosić.


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]04.07.17 3:06
Nie odsuwała się od regału; otworzyła wysuniętą z niego księgę i w tym samym momencie w powietrze wzbiły się tańczące drobiny kurzu. Hilde zdawała się kompletnie tym nie zrażać - przewertowała kilka stron, pozostawiając słowa Daphne bez odpowiedzi, po czym wepchnęła jeden ze starych tomiszczy na swoje miejsce. Sięgnęła po kolejny, również o okładce pokrytej runicznymi znakami; ciężko było stwierdzić, czy czyniła to z realnej potrzeby, czy w formie zawoalowanego eksponowania własnej potęgi i możliwości.
Dotychczas odwrócona do swojego gościa bokiem, wreszcie odsunęła się od odległej ściany pokrytej księgami i - nieprzerwanie dzierżąc w rękach wolumin - powróciła do stolika, przy którym zwykła pracować. Po chwili zawahania widocznej w jej gestach otworzyła traktat na jednej ze stron, gdzieś w połowie; jak łatwo było się domyślić, pergamin nieprzerwanie pokrywały wyłącznie niezliczone, niezwykle skomplikowane runiczne znaki. A cisza wciąż nie została przecięta.
- Preferuję walutę przysług - odparła w końcu, niwecząc milczenie, a w kąciku jej ust zaczaiła się pochodna uśmiechu - a był to uśmiech wiedzący, jakby skrywający sekret, który odbijał się także ulotnym blaskiem w jasnym oku. Milczenie było złotem - ale złotem głupców i Leprokonusów; to pertraktacje i intrygi zawsze przynosiły największe korzyści. Brynhild nigdy nie pozostawała na to ślepa.
W szklanej butelce wypełnionej ciemną cieczą tkwiła ususzona waleriana. Borgin uchwyciła ją w lewą dłoń, by skruszyć roślinę pomiędzy bladymi palcami, po czym powstałymi okruchami zasypała kartkę, na której niedawno spisywała czarnym atramentem drobne runiczne znaki. Pod stołem, przy którym stała Hilde, coś krótko pisnęło - to szarawy szczur zamknięty w metalowej klatce wydawał paniczne odgłosy, zupełnie jakby zdawał sobie sprawę ze swego nadchodzącego losu.
Hilde od niechcenia kopnęła klatkę stopą - i zwierzę ucichło.
- Wciąż czekam na wspomniane meritum - odezwała się ponownie, znów unosząc jasne spojrzenie na arystokratkę - nie było nadmiernie uważne, nie starała się przejrzeć drugiej kobiety na wylot ani na podstawie samej jej mimiki i gestów odkryć długo maskowane zamiary. W oczach nie tylko z barwy przypominających lód czaiło się w głównej mierze oczekiwanie, być może w przeważających proporcjach zmieszane z niewielką dozą zniecierpliwienia. Nie lubiła przerywać przędzenia nici czyjegoś życia - a Daphne, chcąc lub nie, skradała jej uciekające sekundy, które mogły zostać poświęcone na pracę zaklinacza i dalsze badania nad klątwami.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]11.07.17 19:36
Miała nieodparte wrażenie, że Brynhild Borgin traktuje ją niemal lekceważąco. Przechadzała się po komnacie, od niechcenia przeglądała księgi, nie zaszczycała jej spojrzeniem - dawała do zrozumienia, że w tym miejscu, w tym sklepie, to ona jest na wyższej pozycji. Alchemiczka poniekąd była w stanie to zrozumieć. Odbierała to jako kompleks klasy niższej. Spotkała się z nim już nie raz, i nie dwa, nie mogło być inaczej, jeśli zdecydowała się na podjęcie pracy zarówno naukowej, jak i w Ministerstwie Magii. Odnosiła wrażenie, że czarownice i czarodzieje czystej krwi... często są wściekli na szlachtę. Za to, że uważają się za lepszych. Za epatowanie bogactwem. Za nieskazitelność krwi. Za sam fakt istnienia. Odnosili się do szlachcianek i szlachciców z szacunkiem, gdyż tego wymagała odeń rzeczywistość i normy społeczne, lecz gdy tylko mogli, pragnęli poczuć się lepsi. Poczuć, że mają przewagę. To leżało w ludzkiej naturze - chęć prześcignięcia innych. Zazwyczaj lady Rowle nie pozwalała, by czarodziej niższego pochodzenia traktował ją bez szacunku i lekceważąco, lecz teraz, w tej piwnicy - to ona przychodziła z prośbą o pomoc. Nie lubiła tego robić, jednakże miała jednako świadomość, że nie zdoła wszystkiego robić sama. Stała więc nieruchomo, pełna cierpliwości i stoickiego spokoju, pozornie obojętna na tę wyniosłość. Brynhild Borgin mogła alchemiczce odmówić i nie poniosłaby z tego tytułu żadnych konsekwencji. Nigdy nie posunęłaby się do błagania, czy płaszczenia się przed kimkolwiek - za wyjątkiem jednego czarnoksiężnika - lecz nie zamierzała w tym momencie za wszelką cenę udowadniać własnej wyższości. Była cierpliwa. Potrzebowała Brynhild Borgin.
-To bardzo sprytne z panny strony - odrzekła uprzejmie, beznamiętnym tonem. Być może nie było to racjonalne. Być może powinna się teraz wycofać. Preferowała zapłatę w złocie i czyste konto. Nie chciała mieć u nikogo długu pod postacią przysługi, lecz potrzeba zmuszała ją do przystania na te warunki - A więc zgoda, będę pannie winna przysługę.
Nie zwróciła uwagi na nieludzko potratowane zwierzę, czy cokolwiek to było - nie należała do kobiet wrażliwych, więc nie przykładała do tego większej wagi. Nie mrugnęłaby okiem, gdyby Brynhild miażdżyłaby tym butem to coś, byleby ucichło.
-Potrzebuję ludzkich organów. Gałek ocznych. Mózgu. Wątroby. Serca. Oczywiście w celach naukowych - mówiła cicho, a ostatnie wypowiedziane zdanie nasączone było kpiną. Jeśli nie do córy rodu założycieli sklepu z czarnomagicznymi artefaktami, czarnoksiężnika i Rycerza Walpurgii miała się z tym zwrócić - to do kogo?


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]26.07.17 3:00
Gdyby Hilde mogła poznać refleksje przemykające przez umysł Daphne, z pewnością zareagowałaby na nie wyłącznie cichym prychnięciem - bo stanowiła ostatnią osobę, którą można by słusznie oskarżyć o bolączki spowodowane brakiem przynależności do szlachty. Była Borginem - a wraz z nazwiskiem zawisło nad nią widmo pychy, pewności siebie i twardości, którą wpoił w nią ojciec, gdy była jeszcze dzieckiem. Miała nazwisko, które coś znaczy, na jej barkach spoczywał obowiązek wynikający z rodzinnego dziedzictwa; nie potrzebowała kajdan konwenansów. Gdyby w dniu przyjścia na świat mogła podjąć decyzję, kim będzie, zmieniłaby tylko jedno - matka zrodziłaby ją jako mężczyznę. Wszystkie trudności, jakie Hilde napotkała w życiu, wynikały z jej płci; to właśnie jej kobiecość uwarunkowała całą nienawiść, jaką darzyła swoje odbicie w lustrze.
Coś błysnęło w jej oku, gdy niczym diabeł zwiodła rozmówczynię i zmusiła ją do podpisania własną krwią cyrografu. Uniosła spojrzenie, jakby dopiero po zawarciu słownej umowy zaczęła obdarzać Daphne pełną uwagą. Na stoliku, przy którym pracowała, stała gliniana misa z wodą - Brynhild w powściągliwym geście zanurzyła w niej blade dłonie i z uwagą zmyła z nich resztki alchemicznych substancji. Mokre palce wytarła o ścierkę, która połowicznie zwisała teraz z blatu; wszystkie te czynności wykonywała, jakby wpadła nagle w stan połowicznej hipnozy - jakby był to dla niej rytuał, swojego rodzaju świętość.
Ruszyła z miejsca - przemieściła się wyłącznie o parę kroków, a ciężki materiał jej ciemnej spódnicy cicho szeleścił. Wyminęła stół, który dotychczas oddzielał ją od Daphne, aż w końcu zatrzymała się na przeciwko niej - przestrzeń pomiędzy obiema kobietami wciąż jednak rozciągała się na kilka metrów.
- Właściwie wiem już, jak tę przysługę wykorzystać - jeżeli znajdziesz chwilę, by jej wysłuchać - odparła, po raz kolejny nie dbając o zbędną tytulaturę - na Śmiertelnym Nokturnie nie było miejsca na grzeczności i towarzyskie uprzejmości. Nie czekała ze swoją ofertą na to, aż Daphne sprecyzuje, po co do niej przyszła - nie oczekiwała od ułożonej arystokratki próśb tak wymyślnych i krwiożerczych, że nie potrafiłby spełnić ich ktoś o nazwisku Borgin. Hilde była też profesjonalistką - posiadając szeroką siatkę nokturnowych (i nie tylko) kontaktów oraz zdolność nakładania najsilniejszych klątw, wierzyła, że mogłaby osiągnąć wszystko.
Skinęła krótko głową, słysząc kolejne słowa Daphne - w żaden sposób nie wykraczało to poza jej kompetencje. Nie zdziwiła jej ta prośba, Rowle była wszak alchemiczką - a z tego co jej wiadomo, również pracownicą Departamentu Tajemnic. Nie drgnął jej nawet kącik ust, zupełnie jakby nie rozmawiały o potencjalnym morderstwie, którego należało dokonać, a o głośnym operowym debiucie czy nowej kolekcji szat madame Malkine - bądź o innych bzdurach, o jakich przystało dyskutować kobietom w ich wieku.
Oczywiście - ironicznie przeszło jej przez myśl, gdy Daphne sprecyzowała, że zainteresowanie ludzkimi szczątkami było wyłącznie naukowe; Hilde jednak nie miała zamiaru w to brnąć, nie obchodziło jej to bowiem w najmniejszym nawet stopniu. Właściwie Daphne mogłaby poszukiwać tych organów na najbliższy obiad lub do wykonywania krwawych rytuałów, które obrzydziłyby nawet dogłębnych znawców arkanów czarnej magii - jeżeli jednak Brynhild mogła szczycić się jakimiś przymiotami, to z pewnością jednym z nich była dyskrecja. I obojętność.
- Czy znaczenie ma płeć? Wiek? Ich stan? - rzuciła beznamiętnie, choć w całym chłodzie było to zaskakująco - i paradoksalnie? - uprzejme. - Najprościej byłoby mi znaleźć odpowiednie narządy, gdybym wiedziała, do czego są one potrzebne - ciągnęła, po czym na chwilę zawiesiła głos - uczyniła to, by spojrzeć na Daphne uważnie, przeciągle - ale zgaduję, że zadanie pytania mija się z celem - bo nie otrzymałabym szczerej odpowiedzi. - Pertraktacje na Nokturnie opierały się bowiem na kłamstwach, półsłówkach i zatajonej prawdzie. Brynhild w końcu zamilkła, oczekując na odpowiedź - a stojąc tak i obserwując, mimowolnie zastanowiła się, czy na pewno Daphne nie ma już na oku konkretnego właściciela jej wymarzonych organów. Cóż, Borgin będzie musiała rozmówić się z Cassandrą - na szczęście ta nigdy dotąd nie zdołała jej zawieść.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]22.09.17 2:05
Coraz częściej widywała kelpie w swoich snach. Coraz częściej z pysków tych bestii kapała krew pomieszana z jeziornym mułem i gęstą, niemal bagienną wodą. Coraz częściej budziła się z tych snów z niepokojem na spierzchniętych ustach, czując, jak powoli z jej ramion opada długi warkocz. Miała nadzieję, że środki zapobiegawcze, jakich stosowała w swojej codziennej, wieczornej rutynie, poradzą sobie z falą koszmarów, ale nieważne, jak wielkich starań dokładała, co noc doświadczała tego samego. Próbowała zapominać, oddawać się kojącym obłokom kwiatowych i ziołowych olejków, żeby pozbyć się niechcianych obrazów, ale te zdawały się być mocno wczepione w jej myśli, jakby ktoś wyrył je tam dłutem. Nie była jasnowidzem, nie znała się też na wróżbiarstwie, ale nie musiała poświęcać się pogłębianiu wiedzy na temat mglistych obłoków przyszłości, by wiedzieć, że mroczne widziadła w snach nie należały do dobrych znaków.
Być może właśnie z powodu tego niepokoju, który w niej narastał, tak bardzo dążyła do spotkania z Hilde, z jednym z filarów, na których trwało jej życie, i nie było w tym nic dziwnego, że chciała sprawdzić, jak owy filar się trzymał, jak wyglądała jego struktura po ostatnich wydarzeniach i wzrastającym na ulicach niepokoju.
Po Nokturnie poruszała się już nieco pewniej, ale wciąż nie mogła oderwać swojej uwagi od otaczających ją zewsząd bodźców. Różdżkę trzymała mocno w prawej dłoni, która ukryta była pod długim, sięgającym kostek płaszczem, ale miała nadzieję, że i tym razem nie będzie miała potrzeby jej wyciągać. Unikała wąskich uliczek, bo tam aż roiło się od okazji, by pokusić los o balast niechcianych ran. Trzymała się głównej alei, swoje kroki prowadząc prosto do sklepu, dla którego pracowała Hilde. Jasne włosy chowały się pod czarnym materiałem kaptura, ale i to nie zagwarantowało jej pełnej anonimowości.
Co ty tutaj robisz o tej porze, Eir? – niski, zachrypnięty głos wyrwał ją ze skupienia i zmusił do zatrzymania się.
Spojrzała na twarz stojącego przed nią mężczyzny bez zdziwienia ani zaskoczenia, ale z twardą determinacją błąkającą się między mrużonymi na niego powiekami, między kącikami ust, które próbowały ustalić jedną pozycję, nadającą jej rysom pewności, odwagi. Znała go, doskonale go znała. Był mentorem Cadana i jednocześnie jego drogim wujem. Morska sól wyżłobiła w jego skórze głębokie zmarszczki, zmatowiła błękitne tęczówki, poszarpała brodę i zmyła z włosów beżowy pigment. Nie wiedział, że była w ciąży po raz drugi. Gdy nosiła pod sercem Hjalla, Cadan pochwalił się rodzinie dopiero, gdy chłopiec przyszedł na świat i po raz pierwszy zapłakał. Tym razem nie miało być inaczej. Czarne poły płaszcza zakrywały jej ciało na tyle, by pozbawić wuja możliwości odkrycia stanu błogosławionego Eir przed czasem.
Moja siostra pracuje u Borgina&Burke’a, zamierzałam ją odwiedzić. Nokturn o każdej porze jest tak samo przerażający, wuju, czas nie ma tu żadnego znaczenia – odparła głosem stałym, ale nie dającym wrażenia ataku. Za każdym razem, gdy jej nogi przekraczały próg Śmiertelnego Nokturnu miała wrażenie, że za chwilę serce wyskoczy jej z piersi. Teraz poczuła się nieco bezpieczniej, bo wiedziała, że chociaż przez chwilę będzie nad nią czuwała jego silna dłoń.
Jeszcze kawałek, chodźmy.
Dzięki niemu mogli ominąć kilku oprychów bez większych problemów. Gdyby była sama, na pewno zainteresowaliby się jej osobą i musiałaby poradzić sobie z nimi inaczej – uciekając albo próbując obronić się magią. Skinął jej głową i odszedł w swoją stronę, zostawiając ją samą pod sklepową witryną, zza której spozierały na nią puste oczodoły mlecznobiałej czaszki i kilka czarnomagicznych drobiazgów zamkniętych w szklanych butelkach. Nie ociągając się więcej, weszła do środka, niezbyt wylewnie witając się ze sprzedawcą. Mógł ją kojarzyć – zdarzało jej się sprzedawać im co mocniejsze trucizny, ale, co najważniejsze, najczęściej odwiedzała swoją starszą siostrę, a ją znać już powinien tutaj każdy. Jasne włosy i chłodne, nordyckie rysy pozwalały innym od razu snuć teorie, że posiadały tego samego ojca.
Pokierowana słowami mężczyzny, który poinformował ją, że siostra znajduje się na niższej kondygnacji, podjęła odpowiedni kierunek, by za chwilę ostrożnie stąpać po zimnej, nierównej posadzce piwnicy. Zapukała, bo chociaż była świadoma wielu przywilejów płynących z dzielenia krwi z Hilde, nigdy nie była uczona, by przeszkadzać jej w pracy, której tak bardzo była oddana.


Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,


Kiedy żył i jak umierał?

Eir Goyle
Eir Goyle
Zawód : trucicielka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
nierozumni
niestali
bez serca
bez litości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Piwniczna pracownia - Page 5 N9cjEVZ
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4853-eir-goyle https://www.morsmordre.net/t5088-do-eir https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f329-grimmauld-place-4-2 https://www.morsmordre.net/t4874-skrytka-bankowa-nr-1246#105646 https://www.morsmordre.net/t5386-eir-goyle
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]16.11.17 20:08
Dopinały właśnie ostatnich (aby na pewno?) formalności; pojedyncze słowa niczym ostre sztylety przecinały powietrze nasączone zapachem krwi, ziół i siarki - kobiety mówiły cicho, aż wreszcie zapadła cisza, którą przerwało nieznaczne pukanie. Brynhild nie miała większych problemów z rozpoznaniem tego dźwięku - na Śmiertelnym Nokturnie niewiele osób zasłużyło na miano subtelnych, a jedną z nich na pewno była Eir: nie zdziwiła się więc, gdy to właśnie jasne pukle rozbłysnęły w piwnicznej ciemności. Powiodła ku niej wzrokiem, na ten moment ignorując swoją rozmówczynię - ta i tak zbierała się wszak do wyjścia; na naznaczonym piętnem pojedynczych kropel krwi (nieostrożnie trysnęły jej z fiolki, która otworzyła nieco zbyt zamaszystym gestem) zapisała runicznie parę zdań, formułując je w sposób na tyle skomplikowany, by zrozumieć je potrafiła wyłącznie ona sama. Ceniła własną dyskrecję - i przy tym dyskrecję swoich klientów.
- Eir, wejdź - przecięła ciszę głosem, który zdawał się lodowaty - ale młodsza z sióstr Borgin musiała wiedzieć, że w sposób nieoczywisty skrywa się za nim troska. Hilde nie patrzyła na Eir, wciąż zajęta kreśleniem po kartce - skupiała na niej całą swoją uwagę. Słowa spisywała czerwonym atramentem - ale kto wie, może była to krew. - Moja towarzyszka i tak zbierała się do wyjścia - i krótkie, choć mocne spojrzenie; to koniec naszej rozmowy, Daphne; pamiętaj, że kiedyś pojawię się, by wykorzystać przysługę, którą u mnie zaciągnęłaś. - Zjaw się, panno Rowle, w najbliższym tygodniu - dopnę formalności - formalności w postaci dokonania mordu, celem uzyskania potrzebnych ingrediencji - jeżeli jednak nie wypowiedziały tego na głos, nie było to w pełni prawdą. Metoda niedopowiedzeń - zwłaszcza w kwestii nielegalnych transakcji - królowała w nokturnowym półmroku; im mniej wiesz, tym lepiej śpisz, ale niektóre prace i tak musiały zostać wykonane. Specjalizowała się w tych najbardziej dyskretnych.
- Co cię tu sprowadza? - spytała cicho siostrę, gdy Daphne Rowle opuściła już piwniczną pracownię, niemo obiecując powrót - taka była umowa. Brynhild wreszcie odeszła od stołu zastawionego podejrzanie wyglądającymi fiolkami i kolbami, ale nie zbliżyła się do siostry - zamiast tego znów podeszła do regałów, by kontynuować poszukiwania bliżej nieokreślonego tomiszcza. Jednocześnie jednak nasłuchiwała - była skłonna dokonać wszelkich starań, by pomóc Eir - na każdej z płaszczyzn i niezależnie od tego, czego jej siostra w danej chwili potrzebowała najbardziej.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]25.07.18 13:12
/ z karczmy

Antonia po prostu czuła siebie w takich sytuacjach. Nie musiała się zastanawiać nad tym co robi, nie musiała analizować każdego kroku jaki robiła by czasem nie popełnić karygodnego błędu. Mogła po prostu działać nawet jeśli chodziło o współpracę, za którą nie przepadała. Była w tym po prostu dobra. Wychodząc z karczmy nadal nie mogła wyjść z podziwu śmiałości i głupoty ich dostawcy. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że każdego czasami ciekawość ponosi, ale ludzie nie potrafią dobrze rozpracować własnej ciekawości. Nie potrafili jej lokować, bo Merlin jej świadkiem, że ani Edgar, ani Antonia nie byli ludźmi, którym można było ingerować w działania. To był tak naprawdę dopiero początek ich misji, a już napotkali na śmieszne problemy i to dość śmiesznych ludzi. Wszystkim mieli się zająć w ich wspólnym sklepie. Antonia nadal nie czuła się w tym miejscu dobrze. Każdy obraz na ścianie w sklepie jej o tym przypominał, ale ona nie miała zamiaru robić sobie z tego zmartwień. W ostatnim czasie miała ich już wystarczająco. To wszystko co wydarzyło się w czerwcu, dodatkowo wyjazd jej brata i brak perspektyw związanych z pracą w upadłym Ministerstwie. Musiała znaleźć sobie zajęcie. Odciąć się od wszystkiego. Choć znała doskonale swoje priorytety to były one na tyle rozciągnięte w czasie, że było jeszcze wiele innych spraw, którymi musiała i potrzebowała się zająć. Wejście do piwniczki było wąskie i ciemne. Trzymali tutaj rzeczy, których raczej nie pozostawiało się samotnie w pomieszczeniach sklepu. Nokturn sam w sobie miał to do siebie, że nigdy tak naprawdę nie wiesz co tutaj znajdziesz. Nie wiesz kto przyjdzie i co przyniesie. Chociaż na alejach ich sklep znaczył wiele to ludzie tu przebywający nie należeli do takich, z którymi układy mogły być pewne i ufne. Ona sama do takich ludzi także nie należała. Kobieta stanęła przy jednym ze stolików i położyła na nim przyniesione księgi potrzebne do stworzenia klątwy, a także otrzymaną fiolkę krwi Bagmana. Ten wyglądał gorzej niż poprzednim razem gdy go widziała, ale wcale się temu nie dziwiła. Sama prawdopodobnie nie chcąc doprowadzić do kolejnej zdrady pozbawiłaby go życia, ale nie takie było ich zadanie.



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]28.07.18 0:29
Mimo wszystko sprawnie uporali się z irytującym handlarzem, dzięki czemu mogli szybko wyjść z karczmy i udać się do sklepu. To najlepsze miejsce na tego typu przedsięwzięcia - sam posiadał elegancki i wygodny gabinet w zamku w Durham, który pomimo tego nie mógł się równać ze starym zapleczem sklepu. Czy to ta charakterystyczna atmosfera, czy może bliskość innych artefaktów - Edgar nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, po prostu starał się łamać klątwy w sklepie, znajdował tutaj większy spokój, który sprzyjał koncentracji. Akurat ta cecha była niezwykle ważna w jego zawodzie, jeden nieodpowiedni ruch i mógł oberwać rykoszetem. Prawdę mówiąc, już nie jedną klątwę na sobie przetestował, ale na szczęście żadna z nich nie była na tyle poważna, żeby odczuwał ją do tej pory. Ta przygotowana dla Bagmana miała być idealna, bolesna i skuteczna. Nie wątpił, że właśnie taką uda im się wspólnie stworzyć. Nie mógł ukryć, że był dość podekscytowany tym momentem - zawsze miał w sobie badawcze ciągotki, a jeszcze nie miał okazji wykonywać podobnego zadania. Łamał klątwy - nie tworzył ich, z chęcią podejrzy pracę nakładacza. Możliwe, że to pomoże mu w dogłębniejszym zrozumieniu uroków i tym samym w łamaniu ich.
Wszedł pewnym krokiem do piwniczej pracowni, szybko robiąc miejsce na dużym stole. Ktoś tu musiał wcześniej być, pewnie Quentin, chociaż on preferował pracę w domu. Położył na środku wszystkie potrzebne składniki, po czym zdjął swój płaszcz i przewiesił go przez krzesło. Został w ciemnozielonej szacie, dość lekkiej, letniej. Z drugiej strony w piwnicy było chłodno, ale nie przeszkadzało mu to, przywykł do zimna. Mury Durham nigdy nie należały do najcieplejszych, w przenośnym czy też dosłownym znaczeniu.
- Wiemy, że klątwa ma uniemożliwiać Bagmanowi sprzeciwianie się woli Czarnego Pana - zaczął, raczej głośno myśląc aniżeli faktycznie dzieląc się tą wiedzą z Antonią. Ona na pewno doskonale o tym wiedziała. - Masz już jakiś pomysł? - Uniósł na nią zaciekawiony wzrok. Nie znał się na nakładaniu klątw, dlatego chciał najpierw usłyszeć jej wersje i skonfrontować ją z jego wiedzą. Od jakiej runy zacząć?


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278

Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Piwniczna pracownia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach