Wydarzenia


Ekipa forum
Wioska Whalley
AutorWiadomość
Wioska Whalley [odnośnik]28.02.21 13:05
First topic message reminder :

Wioska Whalley

Położona nad rzeką Calder wieś słynie z wybudowanego w latach 1846 - 1850 ceglanego wiaduktu kolejowego, który niczym ogromny monument wyrasta ponad niską, wiejską zabudowę, górując także nad drzewami. Wioska Whalley, na przestrzeni lat rozrastająca się się wokół średniowiecznego klasztoru, dziś otula już tylko jego ruiny, zasiedlone głównie przez szczury i złośliwe poltergeisty. Zamieszkała zarówno przez czarodziejów jak i nieświadomych niczego mugoli, przyzwyczajonych jednak do dziwacznie ubranych mieszkańców o nietypowych manierach pojawiających się na targu, stanowi żywy przykład symbiozy między dwoma światami. Okolice wioski zachwycają pięknem przyrody, rozległymi lasami, wzgórzami i wrzosowiskami.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wioska Whalley - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wioska Whalley [odnośnik]25.04.24 22:05
z szafki

W jej wcale nieodległych wspomnieniach pojedynki jawiły się jako chaotyczny ogień krzyżowych zaklęć, prądów przebiegających przez nerwy przedramienia, smak krwi, potu, łez cudzych i własnych - wspaniała adrenalina opuszczająca ciało niczym mgiełka wraz z przyspieszonym oddechem i wpełzającym na skórę rumieńcem. Znajdowała się po jednej ze stron konfliktu wielokrotnie, wielokrotnie też poddawała własną magię próbie, odkrywając arkana mroku, które stały w sprzeczności z jej jasną wiedzą i doświadczeniem uzdrowiciela. Zdołała połączyć te dwie części siebie, spleść je i przeobrazić we własną, niepowtarzalną potęgę. Tego spodziewała się, gdy porzucała dziś bezpieczeństwo zawieszenia broni i mimo palącego bólu przy każdym szybszym kroku zdecydowała się stanąć znów na linii ognia.
I nie tak miało to wyglądać.
Jej myśli, jej uczucia, wszystko zaplotły i zapętliły nici nieoczywistego chaosu, a igły bólu w rękach, w palcach, w oczach i w podbrzuszu uniemożliwiły jej sięgnięcie po krew człowieka, którym gardziła. Nie wynikało to ze współczucia ani poruszenia błagalnym łkaniem jego słabej żony. Odkąd trafiło w nią pierwsze zaklęcie, odkąd cierpienie rozjątrzyło na nowo wszystkie jej starsze i nowsze blizny, na znaczeniu straciły poprzednie rozmowy o Marii, o niebezpieczeństwie i przyszłości. Jej pewność siebie, jej aroganckie przeświadczenie o byciu niepokonanym, docinki, czułość, tęsknota, pragnienie - wszystko obróciło się w popiół w jej ustach, pozostawiając, nie po raz pierwszy już, wyłącznie chłód i pustkę dysocjacji. Dzierżyła w palcach różdżkę i przyglądała jej się z niedowierzaniem i nieufnością. Bolały ją ślady oparzeń, otarcia i siniaki, na płatkach nosa wciąż pozostawały smużki krwi, ale ona myślami błądziła wyłącznie wokół klątwy lub choroby, która musiała trawić jej ciało od środka - a ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Co też się z nią stało? Co tak ją zniszczyło? Jaki pasożyt zalęgł się w jej trzewiach?
Chciałaby móc podziwiać Igora w jego szale agresji i desperacji, ale wszystko co działo się w trakcie tej niefortunnej potyczki zdawało się już zaledwie mglistym i mętnym wspomnieniem zdarzeń, które równie dobrze mogły mieć miejsce we śnie. Jakby wcale nie brała w nich udziału; bo przecież tak było. Kimkolwiek była osoba, która dzierżyła dziś różdżkę, to nie była Elvira Multon, jaką znała od zawsze.
Żarzące się w półmroku salonu łańcuchy wpierw przygasły, potem zamigotały i znikły, Hopkirk jednak nie próbował już się poderwać. Był na to zbyt słaby, tracił krew i ledwie poruszał się po dywanie, podpełzając tylko pod kanapę i opierając o nią głowę. Być może był połamany; na to wskazywałyby fioletowo-bordowe wykwity. Spętana zwykłymi więzami Madelyn chlipała już tylko cicho przez gardło zdarte od krzyku, pytając raz po raz "dlaczego?" i "czego chcecie?". Obiecywała, że da im wszystko co mają, byleby tylko zostawili ich w spokoju. Dla Elviry jednak nie miało to wiele więcej sensu od brzęczenia muchy siatkoskrzydłej.
Doskonale jednak usłyszała co miał do powiedzenia Igor.
W mgnieniu oka, w czasie krótszym od mrugnięcia, znalazła się przy nim i z całej siły schwyciła w garść jego gęste włosy, ciągnąc go niżej, by nad nią nie górował.
- Zważaj na słowa - wycedziła, a potem jej usta zadrżały, jakby same nie były pewne, czy chce się uśmiechnąć, obnażyć wściekle zęby czy może splunąć mu w twarz. Ostatecznie nie zrobiła żadnej z tych rzeczy, pozostawiając spojrzenie błędne i bez wyrazu. - Gdybyś miał choć odrobinę refleksji w tej naiwnej głowie, zauważyłbyś, że coś jest nie tak. Walczyłam z Zakonem Feniksa, gdy ciebie nie było jeszcze nawet w Anglii. Niczego nie wiesz. Nie jest ze mną dobrze, cokolwiek to jest, uszkodziło mnie. Być może kometa, być może nie, bo nie powinnam była przeżyć tego pieprzonego pochodu. To problem, który muszę rozwiązać. - Zwolniła uścisk na jego włosach, łagodniej przeczesała je palcami. - Zamiast słowami strzelać mi w pysk wyciągnij z tego lekcję. Prędzej czy później ty też spotkasz się z niemocą, z bliznami. Najgorszy dzień twojego życia wciąż jest przed tobą. A to czy go przetrwasz zależy od tego jak wytrzymały jesteś, ile bólu i słabości potrafisz znieść z godnością... i jakich ludzi będziesz miał u swojego boku. - Zsunęła dłoń po jego policzku, miękkim, zimnym, zakrwawionym palcem, a potem złapała go za dłonie, przyglądając się pusto posiniaczonym, spuchniętym kostkom; śladom walki, którą zwyciężył. - Nie poradziłabym sobie bez ciebie. Zawdzięczam ci dziś wiele, wiem. Dziękuję. Pomóż mi zabrać go do mojego domu, a napoję cię, nakarmię i dam ci coś na twoje ręce. - Opuszkami kciuków pogładziła siniaki na jego dłoniach, a potem odsunęła się, odnalazła spojrzeniem Madelyn.
- On naprawdę jest niewinny. Jest niewinny - mamrotała kobieta ciągle i ciągle, a słowa wdzierały się Elvirze do głowy z ciężarem migreny.
Westchnęła cicho; krew pod jej językiem miała smak starej monety. Poderżnięcie gardła starej kobiecie byłoby rozsądne, nie pozostawiliby wówczas żadnych świadków. Z drugiej jednak strony wedle jej najlepszej wiedzy była czarownicą półkrwi, emerytką, żadnym wrogiem. Jeśli nawet by na nich doniosła, nie wniosłoby to w szeregi wroga niczego. Członkowie Zakonu Feniksa zdemaskowali Elvirę w walce już dawno; Igor był znanym synem Iriny Macnair. Noże na kuchennym stojaku znajdowały się jednak zaledwie kilka metrów dalej, za progiem kuchni, a krew lepiej niż alkohol gasiła pragnienie, wyciszała wyrzut sumienia, żal, gniew.
Co jednak z tego, jeżeli nie czuła absolutnie nic?
- Jeżeli chcesz ją zabić to cię nie powstrzymam - powiedziała cicho, tak jakby to ona musiała walczyć z Igorem. Podejrzewała jednak odpowiedź i odwróciła się na pięcie, pozostawiając szlochającą kobietę na ziemi. Sama pochyliła się nad Hopkirkiem, ze skrzywieniem ust sprawdzając puls na jego tętnicy szyjnej.
Bił pewnie i szybko.
- Feliseri - mruknęła, z miękkim ruchem różdżki, przekształcając na oczach wszystkich nieprzytomnego już człowieka w tchórzofretkę, którą mogła złapać w garść i przytrzymać za kark. - Będzie lżejszy - powiedziała sama do siebie.
Madelyn załkała głośniej.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Wioska Whalley [odnośnik]26.04.24 7:22
Dorzut na cienie bo zapomniałam


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Wioska Whalley [odnośnik]26.04.24 7:22
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


'Cienie' :
Wioska Whalley - Page 5 UpCW23j
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wioska Whalley - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Wioska Whalley
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach