Wydarzenia


Ekipa forum
Stolik nr 3
AutorWiadomość
Stolik nr 3 [odnośnik]02.08.15 19:02
First topic message reminder :

Stolik nr 3

★★★
Podczas pobytu w tej sali goście nie mogą się czuć do końca samotni… i to nie ze względu na ciekawskie obrazy, które bardzo chętnie słuchają wszystkich nowości ze świata zewnętrznego i bez najmniejszych ogródek je komentują. Wszyscy czarodzieje powinni być przygotowani na zimny dreszcz lub nowego kompana przy stoliku. Duchy zamieszkałe w tej restauracji obrały sobie ją jako punkt swoich depresyjnych spacerów, przenikając przez przybrudzone ściany bez żadnego wstydu. Bardziej spostrzegawczy mogą dostrzec, ze światło świec nie jest tutaj tak jasne jak w innych częściach restauracji… czyżby to właśnie to miejsce było dopełnieniem cichej legendy o dodatkowych, niekoniecznie pożądanych, składnikach w pieczeni? Czy może wydarzyło się tutaj zupełnie coś innego?

UWAGA Aby przemieścić się po pomieszczeniach wewnątrz restauracji, należy rzucić kością opisaną jej nazwą.

1 - postać przechodzi do stolika nr 1
2 - stolik nr 2
3 - stolik nr 3
4 - wejście
5 - bar
6 - fontanna
7 - taras
8 - korytarz

Wartość zdublowana (np. wyrzucenie czwórki, podczas gdy postać znajduje się przy wejściu) upoważnia do dowolnego przemieszczenia się po wyżej wymienionych pomieszczeniach. Pierwszy post powinien zostać umieszczony przy wejściu.

W przypadku, gdy postać zgodnie z wyrzuconym rzutem powinna przenieść się do wątku, w którym znajduje się inna postać należąca do tej samej osoby (multikonto) do rzutu należy dodać jedno oczko, a następnie podążyć za powyższymi wskazówkami.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:58, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik nr 3 - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stolik nr 3 [odnośnik]28.08.15 10:15
The member 'Samael Avery' has done the following action : Rzut kością

#1 'k100' : 13

--------------------------------

#2 'k100' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik nr 3 - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]28.08.15 13:56
Dzięki pomocy udzielonej w mugolski sposób zaczynam czuć się praktycznie lepiej, czerń przed oczami stopniowo ustępuje. Kto by pomyślał, że magia okaże się zbędna, gdy zawiodą stalowe nerwy. Lecz w czym mogą pomóc te działania, gdy za pomocą magii otwiera się u mnie kolejna żyła; tym razem ta na ręce, a krew wypływa kaskadami.
Umieranie przez wykrwawienie na pewno nie jest jedną z gorszych śmierci. O wiele nieprzyjemniejsze byłoby uduszenie, spalenie żywcem czy śmierć poprzedzona wielogodzinną agonią powodowaną mało wyrafinowanymi torturami. Moje kostucha jest łagodna, podobna do zaaplikowania eliksirów nasennych, z którymi walka jest bezcelowa – jako alchemik wiem doskonale, że wszelkie opieranie się ich działaniu tylko potęguje efekt. Senność jest obezwładniająca. Zanim zalewa mnie błyskawicznie narastająca ciemność, jeszcze jestem w stanie zarejestrować co mnie zabija – nadmierna chęć pomocy. Czyż to nie zabawne? Zawsze myślałeś, że śpieszysz mi na ratunek, lecz każdą próbą niesienia pomocy, tylko mnie niszczyłeś, w sposób niezwykle powolny i boleśnie odczuwany przez długie lata. W końcu przerzuciłeś się na fizyczne ciosy – jak czujesz się z rubinowoczerwoną cieczą na rękach, wypływającą z mojego kruchego ciała? Z każdą kroplą upływa także życie, którego tak nienawidzisz.
Śmierć jest śmieszna, irracjonalna w swoim bycie – kończy to co uważamy za pewne, otwiera oczy na własną kruchość, a zamiast wspomnień ze swojej egzystencji mój mózg zajmuje się rzeczami drugorzędnymi, o których normalnie nawet bym nie pomyślała. Dopiero teraz dociera do mnie, że Constance zniknęła, jakby wyparowała, a przy stoliku nie ma ani jednej przychylnej mi osoby – może to i lepiej – nie chciałabym zbrudzić jej żałobnej sukni. Zapewne w najbliższym czasie będzie miała okazję ją wykorzystać.
Wraz z opadnięciem powiek, wszystkie hałasy znikają.
Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik nr 3 - Page 4 ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]01.09.15 0:32
Zakrztusił się czarnoksięskim dymem, odruchowo cofając się i osłaniając twarz ręką. Czy dobrze zrozumiał krzyki tamtego mężczyzny? W owocach kryła się zaraza? Tym szybciej należało się stąd wynosić.
Niepowodzenia swego zaklęcia nie skomentował w żaden sposób, nie klął ani nie zastanawiał się nad miejscem, w którym popełnił błąd. Była to żelazna zasada strzelectwa, wpojona mu lata temu przez pewnego leciwego sierżanta. Każdy chybia. Kto nazbyt zdenerwuje się pudłem, chybi po raz kolejny. I znów, i znów, z każdym następnym razem jest gorzej -to samonakręcająca się spirala, z której za wszelką cenę trzeba się wyrwać... Wydaje się to proste, kiedy strzelasz do butelek, albo tarczy na strzelnicy. Chybiasz, oddychasz głęboko, uspokajasz tętno... Kiedy jednak kule świstają nad głową, a z każdym pudłem szarżujący wróg jest coraz bliżej i bliżej, strzela coraz celniej i celniej, karabin zaczyna nagle ciążyć jak ołów, oczy zachodzą mgłą, koniec lufy drży a muszka wprawdzie przechodzi przez sylwetkę celu, ale nie chce się nań zatrzymać...
Dlatego też, oczyściwszy nieco płuca i zebrawszy myśli, James uniósł różdżkę po raz kolejny.
-Nie próbujcie przechodzić przez drzwi! -rzekł spokojnie, ale tonem nie znoszącym sprzeciwu. -Inne części restauracji również mogły zostać zaatakowane, a ostatnie, czego nam trzeba, to uciekać stąd w jeszcze gorsze niebezpieczeństwo. Albo -tu spojrzał na półprzytomną Allison -zabierać tam ranną.
To rzekłszy, obrócił się do nich plecami. Jeśli dobrze rozumiał, w La Revenant to drzwi były magiczne -i teleportowały przechodzących do innych, losowo wybranych, o podobnym działaniu. Pomieszczenia winny jednak normalnie graniczyć ze sobą przez ściany -na tym założeniu zasadzał się jego plan.
-Porta Creare -wypowiedział inkantację, licząc, że utoruje sobie i innym drogę do holu wejściowego.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]01.09.15 0:32
The member 'James William Crouch' has done the following action : Rzut kostkami

#1 'k100' : 20

--------------------------------

#2 'k100' : 50
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik nr 3 - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]02.09.15 19:12
Zaklęcie się udało, co nie było niczym dziwnym. Efekt, och ten śliczny, całkowicie bezużyteczny promień. Cóż, spodziewał się takiego obrotu spraw. Czyli te dziwne kulki, które do złudzenia przypominały winogrona, zapewne nie były zaklęciem. Amodeus miał wielką ochotę, aby pochwycić kilka i zabrać je ze sobą do domu. Tak, tak bardzo kusząca myśl, ale nie! Musiał się opamiętać, nie może marnować czasu, cholera, na zbieranie obiektów doświadczalnych! Søren by go najpewniej zabił, gdyby pozwolił jego ukochanej bliźniaczce zginać. Taki dylemat! Śmierć z ręki przyjaciela nie byłaby najgorszym możliwym scenariuszem. Zawsze mógł pozbyć się go ze swego życia, a powolne umieranie, w rozpaczy, zdając sobie sprawę z zawodu, jaki przyniósł swemu najwierniejszemu towarzyszowi.
Nawet nie zauważył, kiedy jego różdżka potrąciła jeden z latających niby-owoców. Efektu też nie wyczuł, niewypał? Chyba miał nieco więcej szczęścia, niż skradający się typek, który zakrztusił się dymem. Sprytna zjawa, czyżby nie wszystkie winogrona były zatrute, a może to które potrącił odniosło jakiś efekt, ale po prostu jeszcze go nie odczuł? Mniejsza. Jego uwaga skupiła się na fontannie krwi, która wydobyła się z nadgarstków rodzeństwa Averych.
- Lul Gijak-Ishi! - zaklął paskudnie, wcale nie siląc się na dyskrecję. Nie żeby zakładał, że ktoś to i tak zrozumie. Znajomość goblińskiego nie była powszechną umiejętnością.
Nie przejął się za bardzo tą całą gadką o groszopryszczce. No sami pomyślcie. Czy z tej nazwy można wywnioskować, że zaraz wszyscy tu padną trupem? Nie? Właśnie. Amodeus uniósł więc różdżkę, nie siląc się nawet na unikanie latających winogron. Dawno już nie używał tego zaklęcia. Gdyby nie ten głupi uzdrowiciel, to nie musiałby się do tego posuwać. Ech, pokonani przez ducha.
- Medico. - wypowiedział inkantację spokojny głosem, jak to zwykł już robić.
Nawet nie spojrzał na mężczyznę, który śmiał mówić mu, co ma robić. Phi, jakby coś takiego, mogło im zagrażać. W tej sytuacji, jedynym niebezpieczeństwem były nieudane zaklęcia Samaela, czarodziej od siedmiu boleści. Widać dobra krew to nie wszystko, a zadzieranie nosa, jakby było się następnym Merlinem nie zawsze popłaca. Im wyżej się wzbijesz, tym boleśniejszy będzie upadek. Ciekawe, czy jego ojciec też był tak nadętym bufonem...



I'll stop time for you
The second you say you'd like me too
I just wanna give you the Loving that you're missing...


Amodeus Prince
Amodeus Prince
Zawód : Pracownik u Borgina & Burke’a, teoretyk magii
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Nie wiem, co to filozofia.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik nr 3 - Page 4 Tumblr_no98ajdm5Q1ta09lpo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t751-amodeus-carter-prince https://www.morsmordre.net/t847-abaddon#3824 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-west-country-dolina-godryka-15 https://www.morsmordre.net/t1126-amodeus-prince#7437
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]02.09.15 19:12
The member 'Amodeus Prince' has done the following action : Rzut kostkami

'k100' : 69
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik nr 3 - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]03.09.15 0:45
- Panie Avery, zabije ją pan, proszę się uspokoić, opatrzyć własne rany! Nie, nie. Niee! Proszę już nie rzucać żadnych zak... Jasna cholera.
Zaklęcia Samaela doprowadzały jego i siostrę do coraz bardziej opłakanego stanu. Najnowszy wymysł uzdrowiciela pozostawił jego i Allison z rozerwanymi żyłami, z których krew ochlapała również Herewarda. Pięknie, cudownie. Jego szata wyjściowa nigdy więcej nie będzie się nadawała na żadną uroczystość. Jeszcze te winogrona. Wydawało mu się, że to najbliżej niego wybuchło, ale nie miał pewności. Trzeba wezwać medyków. Bartius jednak nie mógł tego zrobić. Zajęty był osłanianiem się od krwi, krwiożerczych winogron i ogarniętego amokiem Samaela, któremu próbował przeszkodzić w rzuceniu kolejnego zaklęcia, które mogłoby doprowadzić kogoś do śmierci. Dodatkowo trzymał nogę Allison, która zaczynała mu pomału ciążyć, a po chwili drugą ręką, zwinnie chowając różdżkę, pochwycił dłoń kobiety. Nie miał czasu na opatrunki. Co ważniejsze, nie miał wolnych kończyn, które nadawałyby się do wykonywania takich skomplikowanych operacji. Chwycił więc ramię omdlałej niewiasty i spróbował zatamować jej krew poprzez uciśnięcie żyły nad rozcięciem. Nawet nie wyobrażał sobie jak musiało to boleć. Rękę również podniósł, by krew nie dochodziła do niej zbyt szybko, by nie wypływała strumieniami. I tak stał trzymając ręce nad głową, pokrwawiony, z pryszczami na twarzy, których nie mógł zobaczyć. Na szczęście winogrona się odsunęły. Niech tylko medycy tu przyjdą.
Ktoś coś mówił. Nie idźcie tamtędy, chodźmy tędy. Nie ruszajcie się. Barty nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Gdzie miał iść? Jak miał iść? Nie znajdując odpowiedzi na pytania po prostu został na miejscu. Próbując przeszkodzić Allison w wykrwawieniu się starał się ją zasłonić przed zaklęciami Samaela, które z niewiadomych przyczyn bardzo mu dziś nie wychodziły. Rana, której się nabawił z pewnością mu nie pomagała. Trzeba wezwać medyków! Ale Hereward nie miał jak. Różdżka spoczywała gdzieś w kieszeni. Na szczęście nie on jeden na to wpadł. Amodeus skorzystał z faktu, że przejście było odgrodzone, winogrona nie stanowiły większego zagrożenia. Zaraz... Czy on wcześniej miał tę wysypkę? Nie, Bartiusowi pewnie się przewidziało. Ta krew pewnie pochlapała również jego. No szybciej, zabierzcie nas stąd.
Powstały chaos i zamieszanie miały jedną pozytywną stronę, nikt nie usłyszał jak Herewardowi zaburczało w brzuchu.
Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]08.09.15 13:14
Samael nakazał sprowadzić uzdrowicieli, samemu dobijając Allison; krew po raz wtóry bryznęła grząskim strumieniem, przebijając się przez prowizoryczny opatrunek, pomimo nogi uniesionej ku górze, choć trwało to tylko chwilę - miała w sobie coraz mniej krwi. Przez bladość skóry dziewczęcia przebijał się błękit coraz słabiej pulsujących żył. Hereward usiłował ściskać jej ramię; nie znał się na tym, nie potrafił więc orzec, czy węższa strużka krwi wynikała z jego pomocy, czy może z tego, że Allison nie miała już czym krwawić.
Rzucenie zaklęcia wymagało od Samaela wysiłku, jego rozerwana żyła rozszarpała się mocniej pod wpływem szaleńczo pulsującej pod wpływem gwałtownych emocji krwi, a strumień przybrał na sile. Czuł upływ krwi, zawróciło mu się w głowie, a ściskanie różdżki wydawało mu się coraz trudniejsze... Pod nogami rodzeństwa zgromadziła się już głęboka kałuża bliźniaczej krwi.

James rzucił zaklęcie, lecz nie było już potrzebne, Hereward odesłał winogrona z przejścia, torując drogą od stolika do wyjścia. Jeśli tylko będą uważali, owoce nie będą stanowiły już dla nikogo zagrożenia.

Medycy przywołani przez Amodeusa zjawili się niemal natychmiast. Dwóch rosłych mężczyzn z pomocą Herewarda przetransportowali Allison do zaczarowanego pojazdu, którym przybyli; filigranowa blondynka w tym czasie zasklepiła na szybko ranę Samaela, przyjrzawszy się jednak uważnie pozostałej czwórce, oświadczyła, że musicie udać się wraz z nią do szpitala. Nie chciała słyszeć sprzeciwu i nie mieliście wielkiego wyjścia: wszyscy musieliście opuścić restaurację i udać się do Munga. Zostaliście rozdzieleni z Allison, którą zajęto się od razu na odpowiednim oddziale.

Wszyscy opuścili temat. Punkty za wzięcie udziału w evencie otrzymacie przy okazji ogólnego podsumowania wydarzenia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik nr 3 - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]14.08.17 15:08
W końcu trumna zatonęła w ziemi, ucichły łkania, kwiaty zostały złożone na grobie i żałobnicy zaczęli opuszczać położony w Devon, stary cmentarz - uroczystość pogrzebowa dobiegła końca. Najbliższa rodzina Barry'ego uprzedzona listowną informacją zebrała się w jednym miejscu, by za pomocą świstoklika przeteleportować się do restauracji Le Revenant - lokalu, w którym miało odbyć się nieco mniej uroczyste pożegnanie członka ich rodziny przy wspólnym obiedzie.

Wszyscy goście zostali zaproszeni do stolika nr 3 - stali bywalcy restauracji mogli dostrzec, że na potrzeby spotkania znacznie powiększono znajdujący się w tym zakątku stół. Postaci uwięzione w ramach obrazów uważnie obserwowały zbierających się oraz zasiadających do stołu gości, choć nie komentowały tego nawet słowem. Duchy, które często miały w zwyczaju pojawiać się przy tym stoliku,  także nie zaszczycały żałobników swoją obecnością - zupełnie jakby obsługa restauracji w jakiś sposób zdołała przekonać je do współpracy.

Państwo Weasley - rodzice Barry'ego - nie zagościli na stypie zbyt długo. Oczy pani Weasley zapuchnięte były od łez, a twarz jej męża była blada i biła od niej nieudolnie skrywana rozpacz. Z bardzo smutnymi uśmiechami przyjęli kondolencje; przypominali bardziej duchy niż prawdziwych ludzi. Po krótkim czasie liche zdrowie pana Weasleya posłużyło im za wymówkę i czarodzieje powrócili do domu, pozostawiając żałobników samym sobie - nietrudno było się jednak domyślić, że prawdziwą przyczyną był żal, który rozrywał im serce: w końcu przyszło im pochować syna.

Stół miał kształt przypominający literę L - dzięki temu mogło toczyć się przy nim równolegle kilka różnych rozmów, a jednocześnie każdy z gości mógł słyszeć wszystkie słowa, jakie padały. Ciotka Morgan, starsza pani przy kości o zaskakująco uprzejmym wyrazie twarzy, zajęła strategiczne miejsce przy stole - takie, które pozwalało jej na obserwowanie wszystkiego, co dzieje się wśród gości. Przez większość czasu milczała, zajęta jedzeniem, ewentualnie prowadziła krótkie, przyjemne dyskusje z otaczającymi ją osobami, choć nigdy sama ich nie inicjowała; za to z dużą uwagą przyglądała się wszystkiemu, co działo się wokół, jakby szukając sensacji. Jedno mogło być pewne - jeśli któraś rozmowa przykuje jej uwagę, z pewnością wtrąci swoje trzy knuty.

Gdy wszyscy zasiedli już do stołu, uprzednio wybrawszy sobie miejsce, goście mogli wybrać jedną z dwóch potraw przygotowanych przez kucharzy; niewylewni kelnerzy nazwali je specjalnością lokalu i, jak zwykle preferując milczenie, nie odpowiadali na żadne pytania gości, nawet jeśli ci chcieliby dowiedzieć się, co dokładnie zamawiają. Obie potrawy wydawały się umagicznioną wariacją opartą na standardowych angielskich daniach: pierwsza z nich przypominała pieróg kornwalijski, choć została przygotowana w niespodziewanie wykwintny sposób - pieróg podano jednak w bardzo małej porcji, która smakowała wyśmienicie, ale głodny czarodziej nie zdołałby się tym najeść. Drugą było beef Wellington, wołowina w cieście francuskim z dodatkiem grzybów - to danie również smakowało wspaniale, jednak odgadnięcie, jakich grzybów użył do tego szef kuchni, byłoby niemożliwe - miały smak jakby nieco inny niż zwykle.

Za każdym razem, jak któryś z gości zapragnąłby zamówić coś jeszcze - czy to napój (nawet alkoholowy - kelnerzy wspomnieli coś ukradkiem o znakomitym skrzacim winie, w posiadanie którego weszło niedawno Le Reventant), czy deser - to enigmatyczni kelnerzy zjawiali się jak na zawołanie. Oferowali jeden z trzech deserów - tradycyjne apple pie, crumble z owoców leśnych (w którym dało się wyczuć lekką, uszlachetniającą nutę słodkiego alkoholu) bądź truskawkowe trifle.

Zajmowanie miejsc przy stoleZgodnie z zasadą "kto pierwszy, ten lepszy" zaznaczajcie w swoich postach, które miejsca zajmujecie przy stole - poniższa wizualizacja stolika będzie uzupełniana na bieżąco.



Przemieszczanie się między tematamiObsługa Le Revenant obiecała, że - pomimo charakteru lokalu - umożliwi gościom swobodne przemieszczanie się pomiędzy pomieszczeniami. Zazwyczaj goście restauracji nie mają kontroli nad tym, dokąd trafią, przechodząc przez drzwi. Teraz miało ulec to zmianie - coś jednak poszło nie tak.

W trakcie stypy nie obowiązuje losowanie lokacji, do której się trafi, opisane w pierwszym poście tego tematu; w związku z tym, że do dyspozycji gości zostały oddane tylko trzy pomieszczenia, losowanie odbędzie się wyłącznie w ich obrębie.

Opuszczając temat należy wykonać rzut kością k3 na to, do którego tematu się trafi. Jeżeli wypadnie liczba wskazująca na temat, w którym postać znajduje się już teraz, do wyniku należy dodać 1.

1 - stolik nr 3
2 - taras od frontu
3 - bar


Dodatkowe atrakcjeJak zostało wspomniane to w poście, milcząca ciotka Morgan uważnie słucha przeprowadzanych rozmów - a jeśli któraś przykuje jej uwagę, z pewnością zainterweniuje. Starajcie się też dość dokładnie opisywać, co i w jakich ilościach je - oraz pije - Wasza postać; Le Revenant słynie z niespodziewanych, magicznych atrakcji. Ale nie bójcie się: nie jest powiedziane, że będą one nieprzyjemne.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Stolik nr 3 - Page 4 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]18.08.17 20:15
To był ważny dzień dla jej rodziny – ważny, ale obarczony ciężarem żalu i smutku po stracie ważnego jej członka. Eileen, od czasu, gdy do jej uszu dotarły te okropne wieści, wyrzucała sobie, że ostatecznie przed śmiercią Barry’ego nie mieli wcale kontaktu. Właściwie ten kontakt urwał się po tym, jak przyszła do Weasleyów, by oddać w ich dłonie świadomość posiadania w jej osobie kuzynki. Było ciasto marchewkowe, szok, łzy i proszek buchający z nieoczekiwanego listu. I to tyle. Nie zdążyła go zbyt dobrze poznać, nie wymienili ze sobą nawet kilku listów. Zadawała więc sobie pytanie, czy powinna go żałować tak, jak reszta rodziny. Nie czuła się źle, słysząc owe pytanie tylko w swojej głowie. Trudno jej było udawać, więc postanowiła, że po prostu nie będzie się udzielała. Przekaże tylko słowa współczucia rodzinie i… i będzie miała nadzieję, że nikt nie oskarży jej o bycie osobą małostkową czy odznaczając a się ignorancją w stosunku do tak ważnego wydarzenia.
Pogrzeb się skończył, a ona zostawiła drobny bukiecik konwalii przy grobie Barry’ego, patrząc na kamień, na którym wypisane było krótkie epitafium, z pewną tęsknotą, może żalem, ale tylko do samej siebie. Ludzie tak szybko odchodzili. Wystarczyło nie patrzeć w ich kierunku zaledwie przez chwilę, a już znikali, ciągnąc za sobą sznur wspomnień i sentymentów.
Wzdychała ciężko, gdy szła obok swojej matki, ściskając ją mocno za dłoń i zerkając w stronę tych, którzy byli tak bliscy jej sercu, którzy jeszcze żyli. W stronę Barty’ego, w stronę Just i Garretta. Pomony, Samuela, całej reszty. Przeszło wam przez głowy myśl, że niedługo my możemy skończyć tak samo? Ile jeszcze śmierci przyjdzie nam przeżyć?
Takie ponure uroczystości zmuszały do pochylenia się nad kwestią życia i śmierci.
Podróż świstoklikiem zakończyła się na szczęście bezpiecznie, chociaż przez ten jeden moment, gdy trwali w nieznanej przestrzeni, bała się, że majowa magia wibrująca w powietrzu wyrzuci ich na sam środek pustkowia. Szybko odnalazła matkę i rozejrzała się wśród tych, którzy przybyli zaraz za nią, żeby odnaleźć ojca. Wiedziała, jak ciężko mu było. Jak ciężko im wszystkim było.
Został ze swoim bratem? – zadała jej ciche pytanie, nie do końca potrafiąc nadać mu miano swojego wujka. Weasleyowie, choć balansowali na tej cienkiej linie, wciąż uznawani byli za szlachtę i jakoś nie potrafiła nadać sobie pełnych praw do wcielenia się w tę rodzinę tak… do końca. Dotknęła dłonią jej ramienia, drugą poprawiając lekko kłujący w szyję biały kołnierzyk prostej, długiej, czarnej sukienki, której rękawy sięgały samych nadgarstków. Rude włosy leniwie wymykały się spod wsuwek wplecionych między wianuszek upleciony z warkoczy. Teraz naprawdę do nich pasowała – do Weasleyów. A to wszystko przez felerną pomyłkę przy tworzeniu eliksiru na porost włosów. Rozglądała się chwilę za poszczególnymi osobami. Chciała złapać Garretta, Lyrę, zamienić z nimi słowo czy dwa. Przeniosła jednak wzrok z powrotem na matkę. Nie wyglądała dobrze. Eileen uparła się jednak przy tym, że wyjście do innych czarodziejów dobrze jej zrobi. Nawet jeśli był to pogrzeb. – Podejdziesz ze mną do Garretta?
Kątem oka uchwyciła jego sylwetkę. Stał wyprostowany, ale wiedziała, że wiele kosztowało go zatuszowanie ciężaru spoczywającego na własnych barkach. Posłała mu krótki, przytłumiony uśmiech i wsunęła dłoń pod ramię mamy.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku



Ostatnio zmieniony przez Eileen Wilde dnia 25.08.17 12:41, w całości zmieniany 1 raz
Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stolik nr 3 - Page 4 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]19.08.17 23:03
Śmierć była tak zadziwiająco realna. Chyba to uderzyło Julię najbardziej. Kiedy była młodsza, trudno było jej uwierzyć, że człowiek może tak po prostu przestać istnieć, że to co najcenniejszego znajduje się gdzieś w naszych ciałach może wyparować, ulotnić się i... i co dalej? Świadomość, że pomiędzy rodzeństwem Prewettów powinien być jeszcze jeden, najstarszy syn tkwiła gdzieś z tyłu jej głowy, podtrzymywana opowieściami o nim, czy pewnym smutkiem w spojrzeniu matki czy ojca w dni będące rocznicami jego narodzin, śmierci, czy inne chwile kiedy znów wspomnienie utraconego dziecka powróci do ich myśli. To jednak stało się w czasach których nie mogła pamiętać, była zbyt mała.
Później śmierć oczywiście znów się zjawiała, zabierała osoby starsze, czasem schorowane, nigdy dotąd jednak nie dopadła spomiędzy bliskich jej osób kogoś młodego i zdrowego, pełnego życia. W dodatku w tak brutalny sposób. Julia miała dreszcze, gdy spoglądała na rodziców Barry'ego. Co czuje rodzic, który chowa własne dziecko? Co czuje brat chowający młodsze rodzeństwo? Chyba to przerażało ją najbardziej. Mocniej, niż temu kto stracił życie współczuła osobom, które żyją dalej, obciążone żalem po utracie kogoś, kto był im bardzo bliski.
Ona sama czuła się dziwnie.
I zbyt realnie. W ostatnim czasie potwornie dużo się działo, dużo w większości złych rzeczy i, choć wydaje się, że póki co jest trochę lepiej, oczywistym było, że to jeszcze nie koniec.
Podeszła do rodziców Barry'ego, by złożyć im kondolencje, jednak jakiekolwiek słowa wydawały się jej bezsensowne. Nie znała ich bólu. Nie mogła go rozumieć. A nic, co mogłaby powiedzieć by im nie pomogło. Po chwili krępującego milczenia, wydusiła z siebie przykro mi, uściskała panią Weasley, podała dłoń jej ojcu czując się rozdygotana już po tych kilku chwilach. Wróciła do Lorraine, której trzymała się także na pogrzebie.
Wzrokiem wyszukiwała także Garrett'a czy Lyry. Jak się czują? A Brendan, Neala? Nie byli rodzeństwem Barry'ego, jednak wciąż tą najbliższą rodziną. Jakiekolwiek różnice przestawały mieć w takich chwilach znaczenie. Chciała do nich podejść, jednak jeszcze nie teraz, w pierwszym chaosie przenoszenia się tu z samego pogrzebu.
Zerknęła na bratową, czując się przy tym dziwnie nie na miejscu, nie widząc co powiedzieć, kiedy do głowy przychodziły jej jedynie oczywistości których nie chciała werbalizować. Widziała, jak rodzice Barry'ego odchodzą, odprowadziła ich spojrzeniem. Nikt tutaj nie mógł ich pocieszyć. Siadła w końcu przy stole (11) obok Lorraine (10)*, niczego jednak póki co nie zamawiając.


*o ile mogę posadzić inną postać, ustalone z Lorką


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]20.08.17 20:50
MAMA EILEEN

Ich obecność nie była niepożądana, tak naprawdę była całkiem na miejscu. Zawsze wierzyła, że na pogrzebach największym oparciem są ludzie prawdziwie żałujący straty, nie ci bliscy, którzy zjawiali się tam z powinności, a w rodzinie nigdy takich nie brakowało. Stali w pierwszych rzędach kreując się na największe ofiary, a w myślach odliczali czas do zakończenia ceremonii. Podłe sępy.
Szła obok Eileen, pragnąc być dla niej wsparciem na jakie zasłużyła, ściskając ją za rękę trzymać ją w ryzach i budować w niej siłę, której tego dnia potrzebowała. Wierzyła, że będąc tuż obok pomoże jej przebrnąć przez smutek jaki czuła — zbyt wiele pogrzebów ostatnio miało miejsce. Powinno być odwrotnie, powinni spotykać się na ślubach i cieszyć z poszerzającego grona. Podróż świstoklikiem szybko minęła, nie odczuła jej zbytnio. Kiedy tylko znalazła się we właściwym miejscu, panicznym, nieco histerycznym spojrzeniem poszukała Eileen. Po ostatnich wydarzeniach, choć nie była wcale ich częścią, czuła paniczny strach. Widziała blizny na jej plecach, wiedziała przez co przeszła i za każdym razem coś potwornie ściskało jej serce. Nie mogła sobie wybaczyć jako matka, że nie była w stanie uchronić ją przed takim cierpieniem. Nie udało jej się z Rossą, nie mogła pozwolić, aby to samo przydarzyło się jej drugiej córce. Kiedy ją ujrzała, włożyła cały wysiłek w to, by nie dać po sobie poznać, jak bardzo się zleknęła, że na chwilę straciła ją z oczu. Nie mogąc jednak pohamować głupiego odruchu objęła ją mocno i ciasno, zatapiając twarz w jej włosach. Na krótko, szybko zdała sobie sprawę jak mogło to wyglądać, więc uśmiechnęła się pokrzepiająco, gdy ich spojrzenie się spotkało. Była już dorosłą kobietą, nie mogłą o tym zapomnieć, lecz każda taka chwila przypominała jej o bolesnej stracie, której nie chciała przeżywac po raz kolejny.
— Tak, zaraz do nas wróci, Skarbie — odpowiedziała i wyciągnęła rękę, by poprawić jej włosy. Były gładkie i lśniące, jak zwykle piękne, upięte w wymyśle warkocze. Chwyciła pojedynczy kosmyk, który wypadał z jej splotów i okręciła wokół palca, by nadać mu harmonijnego kształtu, a po tym posłałą jej ciepły, pełen wsparcia uśmiech. Zawsze uważała, że pięknie jej w warkoczach. Podkreślały jej dziewczęcą urodę, krągłą buzię, słodkie rumieńce i błyszczące oczy. Była piękna, nawet dziś, kiedy na jej twarzy malowało się delikatne zmęczenie.
— Oczywiście, kochanie — odparła, próbując podążyć spojrzeniem za jej wzrokiem, wypatrując rudego młodzieńca. Szybko go dostrzegła, trudno go było przeoczyć. — To on, prawda?— spytała, przyglądając mu się przez chwilę. Młody, przystojny, o chłodnym spojrzeniu. Chciała powiedzieć, jaka to wielka strata, żegnać ukochanego brata, ale szybko uświadomiła sobie, że jej córka była w tej samej sytuacji nie tak dawno temu. Powróciła do niej wzrokiem, by pogładzić ją czule po policzku. Moja mała. — Chodźmy. Na pewno poczuje się lepiej, kiedy się przywitasz — zachęciła ją, a następnie chwyciła mocno za rękę i pociągnęła w kierunku mężczyzny.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Stolik nr 3 - Page 4 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]21.08.17 0:12
To smutne. Jak bardzo nie potrafimy już żyć. Nie ma sposobu na pogodzenie się żalem, który pojawia się w naszym sercu i w naszej duszy gdy kogoś tracimy. Każdy skupia się na tym jak będzie wyglądało jego życie pomijając to jaka może być śmierć. Czujemy ciężar problemów, przeżywamy każdy dzień planując kolejny jakby był pewnością, pozwalamy by lenistwo, niechęć i złość pchało nas ku przyszłości nie zastanawiając się czy ta w ogóle może nadejść. Nie wierzymy w śmierć póki ta nie zapuka do drzwi naszych bliskich bądź nas samych, a przecież ona jest przy nas każdego dnia. To ta niepewność, którą skrywamy w sobie. Czasem jest powolna; pojedyncza zmarszczka na uśmiechniętej twarzy matki, obolałe plecy dziadka, który pół życia spędził na ciężkiej pracy fizycznej, pierwszy siwy włos na naszej głowie. Czasem jednak jest gwałtowna, zbyt wczesna, rozrywająca serca. Lorraine bała się przyjść na pogrzeb. Oczywiście wiedziała, że musi to zrobić dla Garretta, Lyry i… samego Barrego. Byli rodziną, a rodzina to nie tylko te wszystkie dobre chwile spędzone w salonie ich posiadłości czy też w czterech ścianach zakonowej chaty. To nie śmiech i wymieniane przyjacielskie złośliwości. To też łzy, ból, strata i smutek. To wspólne trwanie przy sobie we wszystkich momentach. Jednak bała się tutaj przyjść. Przez długi czas trzymała w sobie to co czuje. Wierzyła, że wychodząc z domu by dzierżyć różdżkę w dłoni są chronieni. Bo przecież są czarodziejami, bo przecież chcą czegoś dobrego dla tego świata i nie zasługują by tak szybko z niego odejść. Choć była pewna tego co robią to takie dni jak ten przywoływały w niej niekontrolowane myśli. Czy coś się zmieni kiedy odejdzie? Czy świat na chwile zatrzyma się w ciągłej walce by zrozumieć to jak bardzo walczyła? Czy zegar w salonie ich posiadłości zapomni o wybiciu godziny na jej popołudniową herbatę? Czy dzieci wyryją sobie w pamięci jej uśmiech by móc go sobie odtwarzać co noc? Wszystko przeminie. Najpierw będzie smutek, żal, przerażenie prędką śmiercią, ale potem wróci życie i śmierć znowu zejdzie na drugi plan by przypomnieć o sobie kolejną pustką w sercu, kolejnym zimnym grobem. Pogrzeb był smutny, ale przecież wszystkie takie są. Ten był jednak szczególnie smutny, a zwieńczeniem wszystkiego była cisza. Taka, której nikt nie chciał przerwać choćby głębszym oddechem. Razem z Julią weszły do Le Revenant chcąc po prostu być. Doskonale wiedziała, że nie istnieją słowa, które można w tym momencie powiedzieć. Nic nie zagoi rany, która tworzy się po stracie dziecka, nic nie wyrzuci z głowy obrazu martwego brata. To jedyne co mogły zrobić. Lorraine podeszła by złożyć krótkie kondolencje rodzicom Barrego, a następnie odwróciła się w poszukiwaniu Garretta i Lyry. Widząc ich ciągle pogrążonych w rozmowie postanowiła usiąść i poczekać. - Czas nie czeka na nikogo. - mruknęła cicho spoglądając na Prewettównę. Dziś dało się to odczuć w szczególności.


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]21.08.17 12:12
Podczas pogrzebu stała u boku Glaucusa, mocno ściskając jego dłoń i z trudem powstrzymując łzy, które spływały po jej wyjątkowo bladych, nakrapianych policzkach. Czysta zieleń jej tęczówek była lekko zasnuta mgiełką eliksirów uspokajających, które zażyła. Wciąż było po niej widać mizerność; minęło zaledwie dziesięć dni od napaści na Pokątnej i dopiero wczoraj opuściła mury Munga. Patrzyła ze smutkiem, jak trumna z ciałem Barry’ego jest opuszczana do dołu. Tym sposobem jej brat ostatecznie opuszczał ten świat, a ona już nie mogła dłużej się łudzić, że to jakaś okropna pomyłka. Barry nie żył. Już nigdy nie będzie im dane naprawić zepsutych relacji, bo przerażające anomalie z przełomu miesięcy tragicznie przerwały jego młode, dopiero rozpoczynające się życie.
Nie widziała go od marca, od dnia, w którym ich rozmowa zmieniła się w kłótnię i Barry zniknął. W tym momencie spotkali się po raz ostatni, choć wtedy jeszcze nie miała pojęcia, że kiedy następny raz zobaczy brata, będzie znajdował się w trumnie. Gdyby wtedy wiedziała... Ale nie miała o niczym pojęcia i teraz musiała mierzyć się z tymi gorzkimi myślami.
W momencie, gdy trumna ostatecznie opadła na dno dołu, załkała cicho i wtuliła się w ramię męża, pozwalając, by łzy wsiąkały w rękaw jego szaty. Sama miała na sobie długą, czarną suknię oraz równie czarny płaszcz, który miał chronić ją przed zimnem i kapryśną pogodą, chociaż i tak mocno drżała. Czerń jej stroju uderzająco kontrastowała z bielą skóry i rudością włosów, które nie były dziś płomienne; ich kolor był przygaszony i jakby sprany, niczym kolor wyblakłych jesiennych liści. Przez niedawną groźbę utraty dziecka i śmierć Barry’ego w ostatnich dniach zdarzały jej się problemy z metamorfozami, a jej włosy przybrały bardziej smętny, stonowany kolor.
Przez łzy widziała innych żałobników; wokół grobu Barry’ego gromadziła się duża część ich rodziny i znajomych. Niektórych Lyra znała z widzenia, innych nie. Zdumiewające, ale i pokrzepiające było to, że dali radę się tu pojawić nawet w tak trudnym czasie. Byli rodzice, oboje bladzi i zrozpaczeni, a także pogrążony w żałobie i jakby bledszy niż zwykle Garrett. Lyra utkwiła w nim wzrok na dłużej, wspominając list, który do niej wysłał i uświadomiła sobie gorzko, że rzeczywiście musiała wydarzyć się tragedia, żeby spotkali się po raz pierwszy od kilku miesięcy. Obserwując go ukradkiem, pożałowała słów, które wypowiedziała tamtego dnia kilka dni przed swoim ślubem, kiedy przez swoje naiwne zaślepienie nowym, lepszym (jak wierzyła) światem przekreśliła lata wspaniałej więzi. Nie warto było tracić życia na konflikty i podziały, przekonała się o tym, patrząc na pogrzeb Barry’ego. Ale samej decyzji o ślubie nie żałowała, i mimo wszystko w tym przygnębiającym dniu była szczęśliwa, że mogła stać u boku właśnie tego mężczyzny i czuć jego kojąco ciepłą dłoń na swojej.
Po pogrzebie złożyła na grobie kwiaty i wyszeptała cicho „Żegnaj, Barry”. A później nadszedł czas na stypę. Oczywiście pamiętała ten lokal; niecały rok temu gościła tu wraz z bratem na stypie profesora Slughorna. Był do dość dziwny dzień, pełny osobliwych zdarzeń, choć gdy ponownie przestąpiła próg tego przybytku, naszła ją refleksja, jak wiele się od tego czasu zmieniło. Wtedy wchodziła tu z bratem, jako świeżo upieczona absolwentka Hogwartu w skromnej sukienczynie, nie myśląca jeszcze, że wkrótce jej życie tak mocno się zmieni. Dziś szła u boku męża, blada, wyprostowana i elegancko odziana, w wejściu do sali kurczowo ściskając jego dłoń tak, jak poprzednim razem ściskała dłoń brata w obawie przed rozdzieleniem. Teraz to mąż był najważniejszym mężczyzną w jej życiu, ale po wejściu do sali spojrzenie wypatrywało sylwetki brata; miała nadzieję, że uda im się choć przez chwilę porozmawiać, choć trochę obawiała się tego momentu.
- To wszystko jest takie... dziwne. I stresujące – wyszeptała do Glaucusa, lekko zadzierając głowę, by na niego spojrzeć. – Tak dawno ze sobą nie rozmawialiśmy, ostatni raz miał miejsce... jeszcze przed naszym ślubem. Trochę się obawiam. I żałuję, że przyjdzie nam rozmawiać w tak przygnębiającym dniu jak ten.
Mimo rozpaczy po stracie Barry’ego bała się konfrontacji z resztą rodziny, tego, jak zostanie przyjęta po tym, gdy zgodziła się na aranżowane małżeństwo i weszła do złotej klatki, przed którą próbowała uciec większość Weasleyów. Miała inne życiowe priorytety, ruszyła inną drogą i postanowiła oddać się małżeńskiemu życiu, mimo to w tak tragicznych chwilach nie chciała myśleć o podziałach i liczyła, że jej obecność zostanie przyjęta bez kontrowersji i kolejnych nieprzyjemnych różnic zdań. Nie chciała kolejnych gorzkich słów i niepotrzebnych konfliktów, ale jednocześnie chciała zobaczyć się z bratem i zamienić z nim choć kilka słów. W gronie gromadzących się gości mignęła jej sylwetka Eileen, którą rozpoznała mimo rudych włosów; powitała ją uprzejmym skinieniem głowy, wciąż próbując wypatrzeć Garretta zanim jeszcze wraz z mężem usiądą przy stoliku, gdzie zauważyła już Lorraine i Julię, które także cicho powitała, ciesząc się, że postanowiły tu przybyć.
- Cieszę się, że tu jesteście. Chociaż żałuję... że spotykamy się we właśnie takich okolicznościach – powiedziała do nich, a z jej bladej twarzy bił ledwo skrywany smutek i żal. Ich majowe spotkanie miało być radosne i beztroskie, a tymczasem przyszło im spotkać się właśnie na pogrzebie i stypie jej przedwcześnie zmarłego brata. – Glaucusie, nie widziałeś może Garretta? – zapytała stojącego obok małżonka zanim jeszcze usiedli.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Stolik nr 3 - Page 4 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Stolik nr 3 [odnośnik]22.08.17 12:03
Śmierć bliskiej osoby nigdy nie jest prosta do zaakceptowania. I choć jeszcze nie poczułem brutalnie tej goryczy, to na pewno czułbym się zdewastowany odejściem któregokolwiek z rodzeństwa. Szczególnie z tak bezsensownego powodu jak anomalie, które otoczyły magiczny świat; winą obarczyć można jedynie okrutny zbieg okoliczności. Przypadek, który zrujnował rodzinę. Z niewiadomych przyczyn niekontrolowana magia oszczędziła Traversów, co choć jest przeze mnie niezrozumiałe, to jednak przynosi niewielkie pasmo ulgi na umęczoną duszę. Od czasu noworocznego Sabatu wydawało się, że nieszczęście nas opuściło. Aż do teraz. Najpierw śmierć wuja Rosiera, później Barryego. Bezlitosny los dalej zbierał swoje żniwa, akurat teraz, kiedy czasy są tak bardzo niepewne. Kiedy jak nic innego potrzebna nam była stabilizacja. I świadomość, że naszym bliskim nie dzieje się nic złego. Jak zwykle nasze plany oraz marzenia zostały wykpione.
Najgorsze jest stanie w czerni nad trumną widząc zrozpaczonych żałobników. I wiedzieć, że nic nie można z tym zrobić. Cofnąć czasu, wskrzesić zmarłego, podnieść innych na duchu. Nic. Słowa wszystko będzie dobrze brzmią pusto. Czy można powiedzieć matce albo rodzeństwu, że śmierć ich dziecka i brata odejdzie kiedyś w zapomnienie? To brzmi tak okrutnie. Kiedyś na pewno nauczą się żyć z tą pustką, ale czy to te słowa mają być pokrzepiające? Człowiek stoi więc taki bezradny, z dobitną świadomością nieuchronności własnego losu. Śmierć czeka na każdego z nas, bez wyjątku. Jednych dopadnie szybciej, innych później; lub w mniej albo bardziej spektakularny sposób. Tylko czy rozmyślania o tym nie prowadzą wprost do rozgrzebywania niepotrzebnych ran? Jak zwykle zbyt wiele pytań, a zbyt mało odpowiedzi.
Stałem trzymając Lyrę za rękę. Ściskałem ją jak gdyby to miało w czymkolwiek pomóc. Brakowało dziś mojej zwyczajowej beztroski oraz lekkości ducha. Pożegnałem się z Barrym krótkimi, cichymi słowami, składając kwiaty. Złożyłem kondolencje całej rodzinie, choć wiedziałem, że to niczego nie naprawi. Dopiero później wraz z resztą osób zaproszonych na stypę ruszyliśmy do lokalu.
Nie kojarzył mi się on z niczym, ale najwidoczniej najlepiej radził sobie z organizacją pogrzebowych uroczystości. Bez większych przeszkód dotarliśmy do sali, gdzie wszyscy goście zaczęli powoli zasiadać do stołów, ewentualnie zamieniać słowa z osobami, z którymi wcześniej nie mogli porozmawiać.
- Widocznie tak już musiało być. To dobrze, że przerwiecie wreszcie ten mur milczenia, na pewno nie przysłużył się on ani jemu, ani tobie – odpowiedziałem cicho, na moment mocniej ściskając jej dłoń. Rozejrzałem się po pomieszczeniu odszukując znajomych sylwetek. Przywitałem się ze znajomymi, z którymi nie udało się zamienić nawet kilku słów na pogrzebie; to zresztą nie było miejscem na rozmowy. – Gdzieś tu był – mruknąłem. Możliwe, że zniknął za ścianą osób pragnących go podnieść na duchu w tym ciężkim dniu. – Chcesz do niego podejść czy tu usiąść? – spytałem spoglądając na wolne miejsca przy Prewettach.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stolik nr 3 - Page 4 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Stolik nr 3
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach