Wydarzenia


Ekipa forum
just hufflepuffs being hufflepuffs
AutorWiadomość
just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]29.12.19 0:30

Hogwartluty 1947

Pokój wybuchł ferią złoto-czarnych konfetti, wypełniając każdy kąt. Rozniosły się razem z ciepłym śmiechem całej hordy rozweselonych Puchoniątek. Pierwszoklasiści stawali na kanapach, by choć przez chwilę ich zobaczyć. Część dzieciaków miała już fragmenty konfetti przyczepione do twarzy, cali w wesołych kolorach i brokacie. A wtedy weszli oni - cali na biało.
Znaczy nie, ale zdecydowanie przyciągali wielką uwagę, wywołali falę wiwatów. Na czele stał postawny blondyn, obrońca i kapitan drużyny, z pięknym, fioletowym limo pod okiem, który dostał poprzez okropne spotkanie z tłuczkiem. Stwierdził jednak, że będzie je nosił jako znak swojego zwycięstwa. Pierwszy raz od wielu, wielu lat Hufflepuff miał zagrać w finale Pucharu Domów i absolutnie każdy oszalał, gdy w ostatnim momencie meczu ich szukająca złapała złoty znicz. Pokazaliśmy łuskatym gadom gdzie ich miejsce! - kapitan głośno zasygnalizował wygraną, niemal podskakując z radości.
Zawsze gdy patrzyła na kolory swojego domu widziała w nich kolory pszczółek. Czy nie powinni nazywać się pszczółkami, a nie borsukami? Pasowałoby to, byli w końcu bardzo pracowici, towarzyscy i zbierali się w grupki. Idealne pszczółki. O tym właśnie myślała, gdy oglądała członków swojego domu, ubranych w swoje wesołe, żółciutkie sweterki, rozweselonych i pewnych siebie, jednak ona nie czuła się do końca na miejscu. Ciepłe uczucie w środku było niesamowite, tak bardzo cieszyła się, że podczas jednego z jej pierwszych meczy udało się im pójść po zwycięstwo, że tym razem nie grzała ławki, co więcej, udało się zdobyć kilka punktów. Nawet kilkadziesiąt. Podchodzili do niej różni ludzie - Shelta mocno ją przytuliła już na starcie, trochę naruszając jej nadal lekko bolącą rękę. Teraz miała ją na specjalnym temblaku, ale po spotkaniu z tłuczkiem nie było tak przyjemnie. Szkolna pielęgniarka zdążyła jednak zastosować odpowiednie eliksiry zdrowotne, by choć trochę uśmierzyć ból - i działało, dopóki nikt jej nie dotykał. Kiedy większość Puchonów choć trochę straciła nią zainteresowanie, wycofała się w okolice stolika, gdzie skrzaty przygotowały masę słodkich przekąsek w towarzystwie równie słodkiego ponczu z czereśni, z którego ulatywał przyjazny dymek pachnący watą cukrową. Z bezpiecznej odległości obserwowała całą bandę pszczółek tłumiących się przy kapitanie i szukającej Hufflepuffu, którzy przy wszystkich objęli się niezbyt dwuznacznie. Plotki od dawna mówiły, że mają się ku sobie, teraz tylko to potwierdzili. Uśmiechnęła się pod nosem, przysuwając sobie jeden kubek bliżej krawędzi stołu i jedną zdrową ręką próbowała nalać sobie ponczu, w całkiem udany sposób. Całkiem, bo przy okazji trochę wylała na żółciutki obrus, brudząc go czerwonymi plamkami, mniejszymi i większymi.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]10.01.20 0:06
Obiecałem sobie, że na wiosnę przestanę wychodzić z Pokoju Wspólnego. Owutemy. W dzień nie mogłem zjeść porządnego śniadania przez ścisk w żołądku, a nocą śniły mi się koszmary. Nikogo nie powinien dziwić widok mnie z książką, bo zawsze dużo czytałem, ale tydzień temu to czytanie stało się rozpaczliwe. Zapomniałem czym jest lektura dla przyjemności, ponieważ każdą wolną chwilę poświęcałem na grube podręczniki. Dobrze wiedziałem, że do Ministerstwa Magii nie przyjmują byle kogo, dlatego musiałem mieć dobre wyniki. Paradoksalnie najbardziej stresowałem się egzaminem z historii magii, chociaż to właśnie na niej znałem się najlepiej. Mózg podsyłał mi czarne scenariusze, w których zdaję ten przedmiot tylko na PO, co okazuje się niewystarczające do pracy w Wydziale Duchów, a ojciec patrzy na mnie z pogardą i rozczarowaniem. Brr! A jednak dzisiejszego dnia nie byłem w stanie się skupić na nauce, bo Puchoni dostali się do finału rozgrywek o Puchar Quidditcha! Rzecz to była niebywała, dlatego odziałem się w żółto-czarne barwy wojenne i ruszyłem na trybuny (mimo wszystko wkładając do kieszeni zwinięty pergamin z notatkami, bo może znajdę czas na przeczytanie chociażby jednego akapitu). Ach, co to był za mecz! Całkiem zapomniałem o tych nieszczęsnych egzaminach, krzyczałem tak głośno jak tylko mogłem, dopingując swoją drużynę. Te manewry, ta odwaga! Ślizgoni nie mieli z nami szans! Prawie wypadłem z trybun, tak zawzięcie skakałem i cieszyłem się z naszej wygranej. Po meczu pobiegłem z kilkoma znajomymi do Pokoju Wspólnego, żeby go przystroić. Z pomocą magii zajęło nam to dosłownie chwilę, a pomieszczenie zmieniło się nie do poznania. Girlandy, konfetti, lewitujące podobizny borsuków, światełka, brokat i oczywiście jedzenie. Mieszkanie w pobliżu kuchni miało swoje plusy.
Zawzięcie dyskutowałem z kolegą, z którym chodziłem na zaawansowany kurs transmutacji, kiedy do Pokoju Wspólnego weszła nasza złota drużyna. Dołączyłem się do głośnych wiwatów, kolejny raz wyrzucając w powietrze fae feli. Włosy lśniły mi od brokatu, a do policzka przykleił mi się okrągły kawałek złotego konfetti, ale kto by się tym przejmował – no na pewno nie ja, skarpetki też miałem niesparowane, ale już taki byłem roztargniony. Zacząłem gratulować naszym przezdolnym sportowcom, a na widok zakochanego kapitana drużyny tylko zaklaskałem i uśmiechnąłem się szeroko, bo skoro dla mnie ta wygrana była piękna to dla nich naprawdę musiała być wielkim wydarzeniem. Z tego wszystkiego zapomniałem o egzaminach i czułem się wolny jak ptak.
Nie wiem jakim cudem Marcella zginęła w tłumie skoro przyczyniła się do tego sukcesu, a jednak zauważyłem ją dopiero po chwili. Zaśmiałem się, widząc jej marną próbę poradzenia sobie z ponczem. - Daj, pomogę ci, dzisiaj wszyscy zasługujecie na szczególne traktowanie - odparłem, chcąc napełnić tylko dwie szklanki, ale szybko parę osób podstawiło mi pod nos jeszcze swoje. - Byłaś świetna! Ten rzut w pięćdziesiątej minucie powinni byli nagrać - zachwycałem się w międzyczasie, ostatecznie napełniając tych szklanek chyba z osiem. Co prawda nigdy nie byłem zagorzałym fanem Quidditcha, ale nawet moje oko laika było zachwycone dzisiejszym meczem. - O, zobacz, zrobiłaś plamę w kształcie ogniska - spojrzałem na czerwone kropki, odznaczające się na żółtym tle obrusa. Skojarzyła mi się z paleniem czarownic, co było ostatecznym dowodem na to, że przez ciągłą naukę przegrzałem sobie mózg.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
just hufflepuffs being hufflepuffs F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]10.01.20 19:33
Parka, która swoje drogi skrzyżowała na Quidditchowym boisku, skutecznie odwróciła od uwagę od reszty zawodników, a Marcella dosyć szybko to wykorzystała, pozwalając sobie na chociaż krótkie oddalenie. To był w końcu właściwie jej debiut. Taki... Poważny debiut. Nie potrafiła znaleźć nic, co dawałoby jej więcej pewności siebie - na boisku nie słyszała krzyków, wiwatów, jedynie szum wiatru, świszczący w uszach. Z kaflem pod pachą już nie było na nią równych, uniki na miarę profesjonalnych graczy i nawet usłyszała od trenerki, że pomimo największej niepewności w obyciu z każdą z piłek obecnych podczas meczu, samo latanie na miotle szło jej lepiej niż tym, którzy dostali się do drużyny dużo, dużo wcześniej. Ale z tłuczkiem się nie zaprzyjaźniła, mało sympatyczna to piłka, a po jednym z lepszych w jej oczach zwodów, pałkarz Slytherinu posłał piłkę prosto w nią. No i udało mu się, wygraną obserwowała już z ławki. Wtedy dopiero dostrzegła jaki ogrom emocji okalał mieniące się od żółto-czarnych swetrów trybuny. Nie mogła sobie wyobrazić jak wielu Puchonów musiało nabawić się chrypy od fali krzyków, która ogarnęła wszystkich, gdy szukająca pokazała znicz trzymany mocno przez schowane w czarnej rękawiczce palce. To był ten pierwszy impuls, który jej udowadniał, że właśnie takie emocje chciałaby wywoływać w ludziach, nawet jeśli na boisku liczył się tylko szum wiatru. Pracowała najciężej na swoją pozycję, a jej kondycja i tak była jeszcze... Może trochę dalej niż w połowie drogi. Pomoc pewnego Gryfona mogła okazać się przewrotna, gdy z przyjściem cieplejszych dni to własnie z drużyną Gryffindoru zmierzą się na boisku.
Jakimś cudem udało jej się uniknąć oblepienia w całości brokatem, jednak w spiętych wysoko włosach zaplątało się już kilka pociętych konfetti w puchońskich kolorach. Kątem oka zauważyła też, że do zabawy dołączył nawet opiekun ich domu, gratulując kapitanowi wygranej. Na pewno również cieszył się z tak długo oczekiwanego sukcesu. Na swoim miejscu, za stołem, obok, czuła się chyba... Najlepiej. Mogąc obserwować jak przyczyniła się do tego wszystkiego. Coś w środku po prostu... Działało. I było miłe. Nawet jeśli akurat już z głupią łyżką od ponczu już jej nie szło tak dobrze, ale z czystym sumieniem zrzuciła to na problem z ręką. A może po prostu powoli odchodzące emocje? Bo były przytłaczające, zwieńczały te wszystkie starania z tak wielu miesięcy. Zupełnie tak, jakby marzenia zbliżały się na tyle blisko, by można było wyciągnąć po nie rękę. Mruknęła z niezadowoleniem, kiedy napój popłynął po brzegach szklanki i westchnęła, zwłaszcza, że trzeba było to jeszcze powtórzyć... Zastanawiała się czy po prostu nie poprosić Shelly, gdy pomoc, jakby, przyszła sama. Usłyszała głos, który momentalnie sprawił, że przez kark przeszedł dreszcz.
Napotkała ciemne, rozjaśnione radością oczy, wzrokiem przesunęła po całej aparycji starszego Puchona, którego zazwyczaj widywała raczej skupionego na książce, w spokojnej i łagodnej atmosferze, a teraz... Zwyczajnie powalał taką masą pozytywnej energii, że ciepło na policzki wpłynęło jakby samo. Nie była pewna czy jest w stanie znieść na raz aż tak ogromną ilość uroku, nic dziwnego, że pomimo tego, że miała zareagować śmiechem, to po prostu gapiła się jak cielak. To straszne, bo nie musiał nawet się odzywać, a była kompletnie rozłożona, głos zastygł w gardle. Ale... przynajmniej lepiej radził sobie z chochelką.
Co powinna powiedzieć? Jak zareagować? Czy w ogóle powinna cokolwiek mówić, z tak czerwoną twarzą wolałaby się teraz schować pod stołem. - Ja... Ten... Aye... - Szczególne traktowanie? Co to znaczyło? Sugerował, że z tą ręką już nic nie będzie potrafiła zrobić?! Zostanie kaleką do końca życia? Ale przecież pani pielęgniarka powiedziała, że poboli tylko kilka dni... - A, dziękuję... - Dotarło do niej, że dostała komplement związany z tą grą. Ale odpowiedziała z takim opóźnieniem. Nie chciała nigdy próbować dopuszczać do siebie, że ma problem, ale... chyba miała problem. Nie rozmawiała wiele z innymi uczniami, z niewielkimi wyjątkami, właściwie dopiero po wielkiej zmianie i postanowieniu, że pokaże im wszystkim bardziej otworzyła się na pomoc ze strony Josepha. Ale już po meczu z Krukonami z początku tego roku zauważyła, że przyciąga więcej uwagi niż wcześniej - nagle już przestała być tą małą rudą. Nie była tak... bezimienna. Ale na tę konfrontację nie była jeszcze gotowa. - T-tak? - Mimo to postanowiła coś mówić. Żeby nie wyjść na dziwaka.
Co powiedziałaby teraz Arabella? Ona pewnie momentalnie by się szeroko uśmiechnęła i zaatakowała jakimś inteligentnym dowcipem. A Marcy nie znajdowała teraz żadnego inteligentnego słowa! - Masz tu... konfetti. Wygląda jak słońce. Trochę... uroczo...
No i koniec, dziękujemy. Przynajmniej jasno udowodniła, że nie tylko on tutaj przegrał sobie mózg.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]19.01.20 0:48
W Pokoju Wspólnym robiło się coraz głośniej, ale absolutnie nie miałem nic przeciwko temu. Zawsze czułem się komfortowo w tłumie ludzi, a już szczególnie w takim zaprzyjaźnionym. Widok roześmianych twarzy znajomych sprawiał, że i ja nie mogłem przestać się uśmiechać. Kto by pomyślał, że mecz Quidditcha może wywołać u wszystkich tyle radości. Na dobre zapomniałem o czających się na mnie egzaminach i pozwoliłem ponieść się tym wszystkim pozytywnym emocjom. Co prawda na co dzień też starałem się być pogodny, ale wtedy często musiałem sobie o tym przypominać – dzisiaj to zadanie przychodziło mi zupełnie naturalnie. Właśnie dlatego nie lubiłem siedzieć sam, wśród ludzi łatwiej się wszystkim cieszyć.
- Nie ma za co - odparłem, podsuwając jej szklankę z ponczem. Pachniał tak intensywnie jakby owionął nas niewidzialną chmurką swojego zapachu, ale nie zamierzałem na to narzekać, bo mimo wszystko pachniał obłędnie. Skrzaty zdawały się przewyższyć same siebie. - Dużo razy ćwiczyłaś ten manewr na treningach czy wyszedł spontanicznie? - Nie poddawałem się, chociaż Marcella nie do końca sprawiała wrażenie osoby, która ma ochotę na pogawędkę. Właśnie to było moim przekleństwem: nie potrafiłem zauważyć kiedy ktoś ma dość rozmowy i paplałem jak najęty aż zaczynało brakować mi tchu. Florence uważała to za zaletę i zwykła mówić, że przecież mało jest osób, które potrafią przekuć zwykłą pogawędkę o pogodzie w fascynującą dyskusję. Tym razem nie potrafiłem się z nią zgodzić, ja nie byłem taką osobą. - No tak, zobacz. Tutaj jest płomień, a tutaj jakby... drewienka - ledwie skończyłem mówić i zaśmiałem się, machnąwszy lekceważąco ręką, bo jednak to moje paplanie nie miało większego sensu. Wyglądało na to, że ostatnimi czasy jednak za dużo czytałem. Taka impreza jak ta bardzo dobrze mi zrobi.
- Gdzie, tu? - Dotknąłem dłonią lewego policzka, faktycznie wyczuwając na nim coś okrągłego. Nawet nie wiem kiedy to się do mnie przyczepiło, ale w zasadzie sam chciałem zobaczyć w Pokoju Wspólnym taką ilość brokatu i konfetti, więc teraz nie miałem prawa narzekać. - Uroczo? Czy ja wiem... - zaśmiałem się, ale jednak zaprzestałem prób zsunięcia go z policzka. - Może gdybym miał ich więcej i wyglądałyby jak piegi - dodałem, uśmiechając się przelotnie, ale piegi wydawały mi się bardziej urocze niż ten jeden kawałek konfetti na moim policzku. Mimo wszystko odniosłem wrażenie, że nasza rozmowa zaczyna schodzić na dziwne tory, więc podszedłem do patery z ciastami. - Masz ochotę na coś słodkiego? Skrzaty szczególnie zachwalały to ciasto orzechowe, ale ja jadłem jeszcze czekoladowe i też było pyszne - przeskoczyłem na bardziej neutralny temat, już trzymając talerzyk w pogotowiu, żeby uraczyć Marcellę czymś pysznym. - Pielęgniarka wspominała jak długo ręka będzie się leczyć? - Żal było mi patrzeć na ten temblak, bohater meczu zawsze powinien wychodzić z niego zwycięsko.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
just hufflepuffs being hufflepuffs F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]24.01.20 1:41
Nie dziwiła się, że wygrana wywołała tak pozytywne emocje. W końcu był to dawno wyczekiwany sukces. Nawet jeśli Puchoni wydawali się nigdy nie przejmować udziałem w wyścigu o Puchar Domów, który zazwyczaj swój finał rozgrywał między odważnymi Gryfonami, a ambitnymi Ślizgonami, jednak nadal uczucie zwycięstwa było przyjemne i należało je odpowiednio celebrować. A jak najlepiej, jak nie słodkim poczęstunkiem, muzyką i masą, masą brokatu? Banda pogodnych dzieciaków skupiona na wspólnym imprezowaniu z pewnością miała dokładnie takie samo przeświadczenie. Widząc ich zadowolenie aż nie sposób było się nie uśmiechnąć. Zwłaszcza, gdy było się częścią tego wszystkiego. Dlatego właśnie Marcella obserwowała rozpromienionego ujmującym uśmiechem bruneta oczami rozświetlonymi poruszeniem. Atmosfera pachniało słodko przez napój, którego kubek ujęła w dłoń. Może dialog w tym momencie nie będzie najbardziej porywający, bo dziewczyna skupiła się na czymś zupełnie innym. Po prostu patrzyła i słuchała. I czuła się jak ta głupia dziewczyna z jakiejś powieści dla chichoczących panienek, którą za młodu kupiła jej starsza siostra. Nawet jeśli sprawiała wrażenie, że nie chce rozmawiać, mogła cieszyć się, że Florean tego nie dostrzegał. Bo naprawdę chciała posłuchać, nie uważając ani przez chwilę tego za paplaninę. Nie była tylko pewna, czy będzie w stanie odpowiedzieć jakoś sensownie, serce waliło jej tak, jak przed pierwszym meczem, pierwszym testem do drużyny, jak przed odpytywaniem z Historii Magii, do którego się wcześniej nie przygotowała. Ale wyczuwała, że chciał pociągnąć ją za język, zacząć jakiś temat. - Ćwiczyłam parę razy. To nietrudny manewr... - Bardzo nie chciała się przechwalać, wchodzić w szczegóły ani w ogóle mówić, żeby nie palnąć znowu czegoś głupiego. Pochyliła się jednak lekko nad stołem, by przyjrzeć się dokładniej plamie, która wyglądała dla niej bardziej jak czerwona chmurka niż ognisko. Jego wyobraźnia jednak robiła na niej piorunujące wrażenie. Uśmiechnęła się aż pod nosem. - Lubisz temat ognia, prawda? - To nie tak, że widziała wielokrotnie go z książką o paleniu czarownic w średniowieczu. Albo jednak tak, ale przecież nie powie, że kiedy kręcił się z książką po pokoju wspólnym zdarzało jej się na niego zerkać, a co bardziej spostrzegawczy pewnie jeszcze widzieli maślane, miękkie spojrzenie niebieskich oczu.
Ciepło jakoś tutaj... Jak... przy ognisku?
Z jednej strony miała ochotę uciec, z drugiej w ogóle nie miała ochoty się stąd ruszać. Nie wiedziała w ogóle co powinna ze sobą zrobić w takiej sytuacji! Pierwszy raz spotkała ją taka sytuacja - chłopak tak mądry, miły, wesoły rozmawia z nią! I to nawet brzmi jakby chciał z nią rozmawiać. Z nią! Z głupolką, która ledwo wyciąga Z z Historii Magii i nie potrafi zapamiętać wszystkich zastosowań kłaposkrzeczek. Czy to naprawdę wszystko dzięki jednemu bardziej efektownemu manewrowi, który w rzeczywistości mógł zostać wykonany przez każdego innego Ścigającego... Tylko akurat żaden inny nie trafił na specyficzny moment.
Piegi? Więc piegi są urocze? Przecież ona miała piegi, ale wątpiła, żeby pił do tego, bo były tak jasne, że dostrzec się dało je ledwie latem, gdy złapały trochę słońca i tylko trochę na nosie. Ale wiedziała, kto miał piegi. Arabella. Gdyby tu była, na pewno podbiłaby od razu serce wszystkich. Ale takie myśli w ogóle nie dodawały Marcy pewności siebie, a wręcz przeciwnie. I ciasteczka. O nie, nie powinna jeść ciasteczek, nie jadła ich od świąt, bo tylko wtedy sobie pozwalała. Nie po to przecież katowała się sałatkami z rzodkiewką, żeby teraz objadać się ciasteczkami i to po porze obiadowej... - Spróbuję. - No odmowa jej trochę nie wyszła. Odstawiła poncz na stolik i złapała za orzechowe ciasteczko. Czekolada to już w ogóle byłaby rozpusta na całego i przez następny miesiąc płakałaby Shelcie w rękaw, że ma trzy nowe fałdki na brzuchu. Ale jeden kęs tak utęsknionego, słodkiego przysmaku smakował jej milion razy bardziej niż kiedykolwiek smakowało ciasteczko, naprawdę. W ogóle, one też miały piegi... Takie z orzeszków. - Parę dni... Nałożyła maść. I-i, nie boli! - Wyjaśniła szybko. Naprawdę nie chciała być tak niekulturalna, naprawdę! I nie chciała, żeby się martwił albo uznał ją za jakąś słabą czy coś podobnego.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]21.03.20 21:18
Muzyka z każdą chwilą grała coraz głośniej. Dobrze, że ściany pokoju wspólnego są magicznie wyciszone, bo inaczej postawilibyśmy cały zamek na nogi. Chociaż z drugiej strony wszyscy powinni wiedzieć jak Puchoni potrafią się bawić! Śmiałem podejrzewać, że nawet Gryfonów zrzucilibyśmy z podium, mimo ich opinii największych imprezowiczów. W każdym razie odnosiłem wrażenie, że muszę mówić coraz głośniej, żeby Marcella mnie usłyszała. - Niech ci będzie - odparłem z uśmiechem, bo trochę nie chciało mi się wierzyć, że ten manewr był aż tak prosty. Przesadna skromność, ot co. - Dla mnie wyglądał na trudny - dodałem, żeby była jasność, opierając się dłonią o blat długiego stołu. A może faktycznie wbrew pozorom był prosty, a ja się bez sensu tego uczepiłem.
- Wyglądam na priomana? - Unioslem brwi wysoko ze zdziwienia, dramatycznie kładąc dłoń na klatce piersiowej. Nie sądziłem, że ktoś może mieć o mnie takie zdanie! - Nie powiem, że lubię ogień, bo to faktycznie zabrzmi trochę dziwnie - zaśmiałem się, spoglądając kątem oka na zapaloną ścienną lampę, w której wesoło tańczył płomyk ognia. Nie wydawało mi się żebym lubił temat ognia bardziej od tematu wody. - No nie wiem, ale w sumie ogień jest... ładny, prawda? Dobra, nieważne, pogrążam się - zaśmiałem się, skupiając wzrok na łakociach, które leżały najbliżej mnie. Wszystko wyglądało tak smacznie! Dobrze, że Marcella też dała się skusić, bo inaczej chyba przestałbym z nią rozmawiać. - Nie pożałujesz - zapewniłem, podsuwając jej talerzyk z samymi dobrymi rzeczami, które tam nałożyłem.
- Parę dni? Słowo daje, ta pielęgniarka czyni cuda. W mugolskim szpitalu pewnie musiałabyś z tym chodzić parę miesięcy! - wypowiadając te słowa uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem czy Marcella ma w rodzinie mugoli. Nie było to dla mnie czymś bardzo ważnym, ale jednak z takimi osobami zawsze udawało się nawiązać tę dodatkową nić porozumienia. - W każdym razie najważniejsze, że nie boli - stwierdziłem, zerkając na środek pokoju, gdzie zabawa trwała w najlepsze. Ktoś rzucił na nas serpentyny, ale niestety tak daleko nie doleciały, tylko leniwie spadły nam pod stopy. - Później będziemy grać w... W sumie nie wiem na czym ostatecznie stanęło, ale na pewno będzie zabawnie. Dołączysz? - W zasadzie nie chciałem słyszeć o odmowie, a pytanie zadałem z grzeczności. Marcella jako bohater tego meczu musi dołączyć, Eylon przyznałaby mi rację i pewnie sama ją tam zaciągnęła.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
just hufflepuffs being hufflepuffs F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]29.03.20 18:00
Rzeczywiście robiło się coraz głośniej, ale ona nie uznawała tego za problem. Hufflepuff był bardzo rozrywkowym domem o dziwo. Słyszała, że zaczyna grać muzyka do twista i przebiegają nauki tego tańca. Ona jednak nie umiała tańczyc kompletnie. Momentalnie zaczynała tracic koordynację między głową a nogami. - Był... ładny. - Jezu, wypalało jej kompletnie głowę od tego wszystkiego. Czuła, że ktoś gdzieś za plecami się z niej śmieje, nawet jeśli nikogo właśnie tam nie było i nie miał się nawet kto śmiać, ale czuła się jak kompletna porażka, która gada kompletne głupoty. Powinna przecież powiedzieć coś sensownego, fajnego, uroczego, coś w tym stylu!
- Piro... - zaczęła tylko, zupełnie się zaplątując w swoim gadaniu. Nie to miała na myśli! - Nie, to chodziło o... Nie o to. Wiesz,rozpalasz... Znaczy... - Miała nadzieję, że muzyka zagłuszyła jej paplanie na tyle, że nic z tego nie usłyszał, bo zapadnie się pod ziemię. W tym momencie zaczęła też powoli taktycznie robić małe kroczki do tyłu, żeby uciec przed swoim wstydem. Mimo to łagodnie i bardzo grzecznie kiwnęła głową. - Tak... ładny. - Wydawało się, że jej słowa były kompletnie odstrzelone od tematu, bo wpatrywała się we Floreana. Trochę ze strachem, a trochę maślanie.
Skąd wiedział jak wygląda mugolska służba zdrowia? Już miała zapytać, ale on zaczął mówić i nie chciała mu przerywać. Nie wiedziała, że jest aż tak gadatliwy, kiedy widywała go ostatnimi czasy, ale to wcale nie sprawiało, że mniej się w niego wpatrywała. Przeciwnie, uważała go za jeszcze bardziej niesamowitego. Umiał się tak ładnie wypowiadać i w ogóle! Tak ładnie mówić...
Kiedy usłyszała propozycję gry, od razu w głowie zapaliło się milion alarmów. Nie powinna sie zgadzać, będzie siedzieć zupełnie odosobniona, nie wiedząc co ze sobą zrobić. I wszyscy będą widzieć jak bardzo się czerwieni. On też pewnie już widział i pewnie w głowie zupełnie się z niej śmiał, ale próbował być dla niej miły, bo w ogóle był miły, mądry i wspaniały. I chociaż zaczęła kręcić głową powoli, to z jej ust wyskoczyło: - Tak!


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]04.04.20 21:20
- Że manewr był ładny? - podrapałem się po głowie, nie do końca wiedząc co Marcella właściwie ma na myśli. - No w pewien sposób tak... - zastanowiłem się, jednocześnie mając wrażenie, że tymi rozmyśleniami zmierzam w stronę ślepego zaułka. Dla mnie był po prostu spektakularny, bo sam potrafiłem na miotle jedynie lecieć prosto i delikatnie skręcać. Nigdy nie byłem najlepszy w aktywnościach fizycznych, pod tym względem wpisuję się w postać stereotypowego Puchona.
Uniosłem zaciekawiony brew, cierpliwie czekając aż Marcella powie wszystko co aktualnie próbowała powiedzieć. Ja tylko zażartowałem, a ona wydawała się tym naprawdę przejęta. Aż zrobiło mi się jej trochę żal. - Tak? - Próbowałem jakoś ją zachęcić do wytłumaczenia o co jej chodzi, ale mi nie wyszło. Nie dowiedziałem się o co jej chodziło ani co rozpalam. Westchnąłem więc tylko, uśmiechając się w odpowiedzi. - Ładny... - powtórzyłem jej słowo o ogniu, czując, że ta rozmowa naprawdę zaczyna umierać. Zerknąłem za siebie, sprawdzając jak rozwija się impreza, ale chyba dobrze, bo zauważyłem jak zastępca kapitana zjada coś dziwnego, po czym z jego uszu zaczyna wydobywać się chmara dymu. Parsknąłem śmiechem, po czym wróciłem spojrzeniem do Marceli, kiedy tak żywo się zgodziła na grę.
- Naprawdę? To super! Już miałem plan jak cię zmusić do zmiany zdania, ale nawet nie muszę tego robić - zaśmiałem się, chociaż może nie powinienem tej myśli wypowiadać na głos, ale ja zawsze za dużo mówię i potem... Nie, w sumie rzadko żałuję, ale czasem się zdarza. - Będzie Finn, Clara, Peter, Jamie, Kate... - zacząłem pomału wymieniać na palcach. - No, nieważne, ale będzie fajnie, zobaczysz - dodałem, wyraźnie zadowolony, wpychając w siebie kolejny kawałek ciasta. - Chciałabyś grać w Quidditcha po skończeniu szkoły? - Zapytałem trochę niewyraźnie przez to jedzenie w ustach, bo to był temat, który cały czas siedział mi z tyłu głowy – to chyba przekleństwo każdego siódmoklasisty. Potem sprawdziłem czy nasi znajomi już nie zaczęli grać, bo przecież nie mogliśmy opuścić początku! Potem już się nie da wbić.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
just hufflepuffs being hufflepuffs F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]28.04.20 22:42
Nic mu nie ułatwiała, nawet jeśli bardzo chciała. W jej głowie, kiedy siedziała w swoim dormitorium, na swoim łóżku była najbardziej elokwentną, najbardziej bystrą i dowcipną dziewczyną na świecie, ale kiedy przychodziło co do czego zrobiło się z niej takie rozlazłe masło. Taki kompletny ziemniak. Rozgotowany batat. Tak, taki jak Connie kiedys ugotowała. Aż dreszcze przechodziły po plecach. Jednak miał rację - ta rozmowa prowadziła do ślepego zaułka i w końcu musiała się rozjechać jak pociąg na zardzewiałych torach. Kiedy go obserwowała (brzmi to strasznie) nie wydawał się aż tak gadatliwy, ale w tej chwili była mu za to bardzo wdzięczna. Sam jednak fakt, że chwalił teraz jej manewry doprowadził ją do pewnego wniosku - zapewne gdyby nie to, że grała teraz w Quidditcha, większość osób tutaj nie kojarzyłaby nawet jej imienia. Florean też jej nie zagadywał, gdy była cichą dziewczyną z notatnikiem. Może to jej furtka? Jakiś sposób na to, by otworzyć się na innych. Lub raczej by ktoś ją... zauważył. Przyzwyczaiła się do swojej niewidzialności, jednak to nie tak, że ona jej zawsze odpowiadała. Te rozmowy, zagadywanie, blask chwały... Miały swój słodki urok. Szok, ale chyba znajdowała w tym jakąś pewność siebie, której nigdy dotąd nie miała.
- A wiesz, czy idzie też Shelly? - próbowała łapać się najbardziej znajomej osoby w tym wszystkim. No cóż, na pewno wyglądała, jakby nie chciała iść, bo w sumie nie do końca chciała... Ale pewnie pomyślałby sobie, że jest nudna, a ona chyba nie chciała, żeby myślał o niej w taki sposób. Chociaż ta zgoda tak jakby wyszła z niej sama, bezwiednie, zastanawiała się nad czymś zupełnie innym.
Kiedy spytał, w sumie kiwnęła głową. To chyba jedyne co jej wychodziło. - Tak... Chciałam grać od trzeciej klasy. I dopiero teraz zaczęłam grać pierwsze mecze. - Jakoś mówienie teraz o Quidditchu już nie było takie trudne. Było w porządku... Zauważyła też, że ktoś zaczyna do nich machać. Znaczy, raczej do Floreana, bo to była dziewczyna z siódmego roku. Ale on chyba był zbyt zajęty ciastem. - Em, Florean. - Wskazała na osobę, która do niego machała. A był to nie kto inny jak Kate.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: just hufflepuffs being hufflepuffs [odnośnik]30.05.20 0:45
- Nie wiem, chyba nie - nie byłem pewny kto będzie brał udział w zabawie, ale całe to przyjęcie było na tyle spontaniczne, że i do gry mogło jeszcze dołączyć wiele osób. Nigdy nie interesowałem się takimi szczegółami, po prostu dołączałem do zabawy kiedy była okazja, a ja akurat miałem na to ochotę. Bo choć byłem dość głośny, kolorowy i w ogóle ekscentryczny, to wcale nie byłem tak wielką duszą towarzystwa jak mogłoby się wydawać. W zasadzie większą część wolnego czasu spędzałem z nosem w książkach jak typowy Krukon, choć na mojej piersi dumnie widniał herb z borsukiem. Czułem się komfortowo w obydwu trybach i swobodnie się na nie przełączałem, raz będąc wesołą gadułą, a innym razem zaczytanym kujonem.
- Od trzeciej? Myślałem, że od początku ciągnęło cię na boisko - odparłem, zerkając jeszcze raz na stół z przekąskami, ale nie miałem na nic więcej ochoty. - Ale bycie zawodowym zawodnikiem Quidditcha musi być takie... - aż zabrakło mi odpowiedniego słowa, więc zamachałem chaotycznie rękoma, żeby jakoś przekazać swoje emocje. Ten pęd na miotle, te okrzyki kibiców. To musiało być niesamowicie ekscytujące, nawet mi się tak wydawało, a przecież byłem sportowym beztalenciem. Autografy, wywiady, sesje fotograficzne w czołowych gazetach kraju. Sława musiała być niesamowitym przeżyciem, który co prawda mi nie był pisany, ale mógłbym się do niej przyzwyczaić. - ...no wiesz, łał - zakończyłem mało inteligentnie, ale nie wiedziałem jak to zrobić inaczej. Cóż, może jednak sława nie była mi pisana, bo nawet nie potrafiłbym się ładnie wysłowić, kiedy zaszłaby taka potrzeba. - Wszyscy cię znają i podziwiają - dodałem. To musiało być miłe, być tak czyimś idolem.
Odwróciłem się dopiero kiedy Marcella dała mi znać. Spojrzałem na Kate, która wyraźnie wołała nas do dormitorium, ale w zasadzie odechciało mi się z nimi grać. - Może jednak posiedzimy tutaj? - Zapytałem, kiedy ktoś obok nas wystrzelił z różdżki jeszcze więcej konfetti. Chyba po prostu wolałem pogadać.

zt


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
just hufflepuffs being hufflepuffs F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
just hufflepuffs being hufflepuffs
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach