Wydarzenia


Ekipa forum
Sala odpraw
AutorWiadomość
Sala odpraw [odnośnik]11.09.19 19:30
First topic message reminder :

Sala odpraw

Jedna z sal konferencyjnych wchłonięta przez Biuro Aurorów i przekształcona na jego potrzeby w salę odpraw. To w tym miejscu dzienna zmiana przekazuje pałeczkę nocnej, a nad wszystkim przeważnie czuwa Głównodowodzący Biura lub ktoś przez niego do tej roli wyznaczony zapoznając wszystkich z najważniejszymi informacjami, odkryciami i rozkazami.
Po wejściu do sali od razu rzuca się w oczy jej najlepiej oświetlona ściana wypełniona ruchomymi zdjęciami najbardziej poszukiwanych w tym momencie twarzy mających przeważnie na sumieniu coś naprawdę okropnego, mapą Anglii z naniesionymi różnego rodzaju znacznikami zwracającymi każdego dnia uwagę na coś innego, notki z informacjami do zapamiętania lub też pozostawionymi po fachu podpowiedziami do spraw dla jednego agenta przez drugiego, wzory formularzy i innymi takimi. Długi konferencyjny stół stojący niegdyś wzdłuż sali przestawiony został w poprzek, tak, że stanowi linię rozdzielająca informacyjną ścianę od rzędów krzeseł ustawionych w jej głębi. Na jego blacie rozsypane są przeważnie różnego rodzaju akta spraw wydawanych podczas odpraw, to tu można również próbować szukać tych zagubionych, wyniesionych z archiwum które dziwnym sposobem same z siebie do niego nie wróciły. Z popielniczek rozstawionych tu i ówdzie przesypuje się nadmiar popiołu. Nie trudno też znaleźć stary kubek z kwitnącą kawą.
Poza czasem odpraw sala służy pracownikom do omawiania między sobą spraw wymagających większej współpracy oraz chowania się w czasie przerw przed biurowym chaosem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala odpraw - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala odpraw [odnośnik]11.02.20 18:13
Obca sowa natarczywie zastukała w szybę przy łóżku, wyrywając ją z płytkiego snu, w który musiała zapaść ślęcząc nad papierami. Wciąż nie do końca przytomnie, na wpół przymkniętymi oczami, zapoznała się z treścią przywiązanego do nóżki ptaka listu, a wtedy znużenie zelżało, stopniowo przezwyciężane przez narastające ciekawość i niepokój. Mimo to najpierw swe kroki skierowała do kuchni, by napić się kawy, nadal nie do końca ufając swemu zmęczonemu ciału, stępionym zmysłom. Dlaczego szef biura aurorów do niej napisał? I czy miało to coś wspólnego z listopadowym spotkaniem na zamglonych wzgórzach...? Jedynym sposobem, żeby się tego dowiedzieć, było stawienie się w ministerialnej sali odpraw i to możliwie jak najszybciej. Dobór miejsca mógł sugerować, że to coś ściśle związanego z ich departamentem, lecz przy tym sprawa życia i śmierci. Bała się, co te słowa mogły oznaczać, co doprowadziło do tego, że sprawa była tak pilna, od początku wiedziała jednak, że nie potrafiłaby zignorować otrzymanej notatki. Że niezależnie od niebezpieczeństwa odpowie na wezwanie.
W departamencie pojawiła się niewiele później, wyglądając jeszcze bladziej niż zwykle, bo odziana w czerń od stóp do głów. Nie wzięła ze sobą wiele; oprócz dodającego otuchy, znalezionego pod koniec roku kryształu, lusterek dwukierunkowych i najprostszej miotły nie posiadała nic, co zdawałoby się przydatne w takiej sytuacji. Żwawo kierowała swe kroki ku podlegającej aurorom sali konferencyjnej, uważnie obserwując mijanych na korytarzach czarodziejów - próbowała nie popadać w paranoję, lecz we wszystkich i wszystkim mimowolnie dopatrywała się czegoś niepokojącego, alarmującego. Zagrożenia.
Z bijącym szybciej sercem przekroczyła próg wskazanego pomieszczenia, zastanawiając się przy tym, czy będzie ostatnia, czy może pierwsza. Przelotnie podchwyciła spojrzenie stale obserwującego drzwi Rinehearta, po czym - gdy już zamknęła je za sobą - zrobiła kilka kroków w stronę stołu, rozpoznając wśród nielicznych zebranych zarówno Tonksa, jak i Elphiego. Nie odezwała się jednak nawet słowem, w ciszy oczekując wyjaśnień, zerkając ku rozłożonej na stole mapy. Mimowolnie wsunęła wolną dłoń do kieszeni płaszcza, by ścisnąć nią trzonek różdżki, w ten sposób dodać sobie otuchy.

| mam ze sobą różdżkę, kryształ, parę lusterek dwukierunkowych i najzwyklejszą miotłę


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/t11389p15-sypialnia-goscinna#350778 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Sala odpraw [odnośnik]12.02.20 22:13
Z Lucanem nie było dobrze. Chociaż po ostatnich wydarzeniach rany, które Lucan odniósł na ciele już się zagoiły, nie dało się ukryć, że Abbott nosił szramę również na psychice. Szramę, która nie chciała się zaleczyć i która każdego wieczoru oraz nocy podsyłała mu wizje i wspomnienie szmaragdowego światła. Od momentu powrotu z posiadłości w Weymouth mężczyzna niewiele mówił. Nie potrafił znaleźć sobie ani miejsca, ani zajęcia, rozdrażnieniem reagując na słowa żony, matki czy służek. Zwykle porażki wywoływały u niego złość, czasem przygnębienie - jednak gdy nadchodziła kolejna potrzeba do działania, bez zawahania i pełen determinacji chwytał pewniej różdżkę i opuszczał dwór.
Tym razem było inaczej. Kiedy na progu jego gabinetu wylądowała obca sowa, Lucan spojrzał na nią z wyraźną niechęcią. Odczytał krótką notkę, spisaną ręką Rineheart'a, ale w następnej chwili zgniótł papier w rękach. W chwili takiej jak ta wracały do niego wspomnienia z rozmowy ze Skamanderem. Dni wcale nie tak odległych, równie ciężkich jak obecnie. Wtedy jednak poczucie winy ściskało jego klatkę piersiową trochę lżej, trochę słabiej. Gdy przypominał sobie tamte rozmowy - o usilnym trzymaniu się przeszłości oraz o wyciąganiu wniosków z popełnionych przez siebie błędów - Lucan pojmował jak bardzo był głupi i naiwny. Nie był przygotowany na poświęcenie tego, czego potrzebował zakon.
Ale jednak ruszył się z miejsca. Gniewnie wcisnął notatkę do kieszeni, za pazuchą chowając kilka eliksirów, które mu się ostały. Opuścił rezydencję w ciszy, informując o tym jedynie skrzaty domowe. Jak zawsze z resztą. Znikał bez słowa. Nie potrafił już zliczyć ile razy. Dumny mąż i ojciec. Tchórzliwa, zakłamana padlina. Czuł rosnący gniew, choć nie potrafiłby jednoznacznie odpowiedzieć - na co lub na kogo.  Prawdopodobnie na tę notkę skreśloną ręką szefa aurorów. Choć tak naprawdę wściekły był głównie na siebie.
Bez trudu dostał się do ministerstwa - pracował tam w końcu. Nawet pomimo późnej pory, nikt nie robił Abbottowi problemów z dostaniem się do budynku. Znali go. Ufali. Przynajmniej póki co. Na właściwe piętro i do właściwej sali kierował się niemal bezwiednie, nie rozglądając się na boki i nie zastanawiając się co robi. W myślach za to cały czas powtarzał treść notatki od Kierana. Otwierając odpowiednie drzwi i witając się z Rineheartem i pozostałymi skinieniem głowy, klął po cichu na czym świat stoi. Usilnie unikał też bezpośredniego spojrzenia na Tonksa.
Sprawa życia i śmierci, tak pisał. Cudownie. Kto więc tym razem miał zginąć?

- Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 20)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)
- Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 30, moc +15)
- Pies gończy (1 porcja, stat. 7)
- różdżka


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Sala odpraw [odnośnik]13.02.20 2:55
Nie mogła usnąć, nie było to pierwszy raz. Wierciła się niespokojnie, rzucając w pościeli. Zasnęła, dopiero gdy zgarnęło ją za sobą zmęczenie. Wydarzenia minionych dni powracały do niej w postaci realnych koszmarów. Widziała wokół siebie ogień. Widziała krew toczącą się z tętnicy. Robiło jej się niedobrze - zarówno we śnie, jak i na jawie, kiedy wybudzał ją widok martwych oczu. We śnie, zawsze obraz zalewała krew, pachnąc drażniła ją w nos. Ta jednak wznosiła się wyżej i wyżej, zalewając ją całą. Topiła się, krztusząc i próbując wypluć z płuc gęsty płyn. Umierała, ponownie, nie potrafiąc wyrwać się ze szpon snu Ze snu wyrwało ją skołatane serce. Zazwyczaj, tej nocy ze snu wyciągnęło ją miarowe stukanie sowy o szybę okna. Poderwała się niespokojnie mierząc w tamtym kierunku różdżką, jednak kiedy dostrzegła co zbudziło ją ze snu uspokoiła się trochę wpuszczając ją do środka.
List Kierana, który dotarł do niej był niepokojący. Sama jego treść wskazywała na to, że stało się coś niedobrego. Gdyby było inaczej, gdyby to było coś, co mogło zaczekać Kieran nie zrywałby jej z łóżka. A bezosobowość listu sprawiała, że zakładała, że nie tylko do niej zostało wysłane dzisiejsze wezwanie a to przeświadczenie potwierdziło się, kiedy zjawiła się w sali obrad. Jej wzrok zawisł na chwilę na bracie, przesunął się po twarzy młodego mężczyzny by później zawisnąć na Lucanie i chwilę poświęcić Maeve na samym końcu spojrzała na Kierana. Bo to on miał przekazywać im wszystkie informacje, przynajmniej tak sądziła, wnioskując po treści jego listu. Biała różdżka spoczywała w kieszeni ciemnego płaszcza. Jasne włosy zmusiła do tego, by nie sięgały poza brodę i nie przeszkadzały. Druga z dłoni uniosła się, zakładając za ucho kilka kosmyków. Zerknęła na zegar.
- Mam sporo leczniczych. - powiedziała do niego, ale też i do zebranych wokół. - Obronne i wspomagające. - jeśli ktoś potrzebował jakiś powinien odezwać się. Wzięła ze sobą co miała pod ręką, a oni byli jednym biurem. Wszelkie dyspozycje i tak miał wydać Kieran, ale eliksiry wspomagające mogły pomóc każdemu, a ona była skora podzielić się wszystkim co miała. Nie powiedziała nic więcej, czekając na to, co Kieran ma do przekazania.

przepraszam za spóźnienie

Ekwipunek:



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Sala odpraw - Page 2 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Sala odpraw [odnośnik]13.02.20 17:08
Weszła do sali obrad pośpiesznie, niespokojnym krokiem, jednak nie rozglądała się czujnie. Na ramionach spoczywał ciemny płaszcz z kapturem nasuniętym na głowę, a pod szarą czapką schowała niemal całe włosy. Dopiero po wejściu do sali włożyła swoje okulary. Zastanawiała się co zmieniło się przez te kilka dni w Ministerstwie, bo u niej, no cóż... Dużo.
Oczywiście, że nie spała tej nocy. Koczowała, nie pozwalając sobie by zbyt długo pozostać w miejscu. Chłodne spojrzenie przesunęło po zebranych czarodziejach. Od razu zrozumiała, że wiadomość od Kierana nie była jedynie związana z Zakonem Feniksa, to było coś ważniejszego, ale obawiała się, że nawet nie będzie w stanie zbyt dużo pomóc. Mimo to pojawiła się, ryzykując wiele. I miała nadzieję, że to nie pójdzie na marne. Zabrała ze sobą tylko tyle ile mogła. Pomniejszoną nadal miotłę, trochę eliksirów po kieszeniach, ale nie chciała zwracać na siebie zbyt dużo uwagi. Przystanęła niemal przy samych drzwiach, gdy ściągnęła w końcu kaptur. Kilka osób się odzywało. Kilka milczało zupełnie, a Marcella tylko przez chwilę popatrzyła w stronę Just. Czy w ogóle mogła tu być? Czy to miało jakiś sens?
Nieskupiona zupełnie, myśli skierowała w stronę snu sprzed kilku dni. Ciemnego, chłodnego snu, pełnego ciemnej, gęstej, duszącej wody. Tonęła, zaciskając powieki, tonęła w zimnie. Pomimo że chciała płynąć, nie mogła się nawet ruszyć. A obok kreśliła się ciemna postać. Cień, który wyciągał do niej dłoń. Ale ona przesunęła swoją w górę, ku majaczącemu w górze, białemu światłu. Wybudziła się ze swojego zamyślenia dosyć wcześnie. Jeszcze nie przeszli do omawia niczego. Ona też nie miała przy sobie nic specjalnego, nie musiała nawet się tym specjalnie chwalić - ot kilka przedmiotów pochowanych po kieszeniach. - Mam nadzieje, że to coś naprawdę ważnego. - powiedziała w końcu, zdejmując też w końcu czapkę i poprawiła dłonią nieco rozczochrane włosy. Chyba w tym towarzystwie nie musiała się specjalnie mocno chować.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem


Ostatnio zmieniony przez Marcella Figg dnia 23.02.20 10:35, w całości zmieniany 1 raz
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Sala odpraw [odnośnik]13.02.20 21:53
Wciąż czuł się skołowany. Ból głowy boleśnie brzęczał w jego głowie, zupełnie jakby złośliwe i szokująco silne chochliki kornwalijskie uderzały młotem o ścianki jego czaszki. I chociaż odczuwał zmęczenie w każdym centymetrze swojego ciała. Trudno zebrać myśli, jego spojrzenie często traciło swoją bystrość, zupełnie jakby nie do końca tu był. Czasem nie docierały do niego słowa innych, ponieważ w uszach wciąż pobrzmiewała pieśń feniksa. A gdy tylko zamykał oczy znowu widział szmaragdową smugę światła. A mimo to stawił się, kiedy tylko sowa zapukała do jego okna.
Z jakiegoś powodu feniks nie pozwolił mu odpłynąć do krainy wiecznego spokoju, a uparcie trzymał go, balansującego na krawędzi życia i śmierci. Było jeszcze tyle spraw do załatwienia, tyle istnień do ocalenia, prawda? To torby, która pamiętała jeszcze jego pierwsze dni w Biurze Aurorów wrzucił eliksiry, które chyba jeszcze przed misją Zakonu dostał od Poppy oraz para dwukierunkowego lusterka, które czasem okazywało się zbawienne podczas akcji w terenie z partnerem. Do wewnętrznej kieszeni płaszcza włożył różdżkę.
Czy był spóźniony? Spojrzał na małą tarczę zegarka umiejscowioną na nadgarstku. Nawet na tym nie umiał się skupić, chociaż chciał schować większość chaotycznych myśli za grubym murem, te znajdowały ujście, nie dając mu szansy na oczyszczenie umysłu. Wypuścił ciężko powietrze i pchnął drzwi do sali odpraw. Spojrzenie niebieskich oczu szybko przeanalizowało twarz wszystkich zebranych do tej pory. Czuł jak niewidzialna dłoń poczucia winy zaciska się na jego gardle. - Przepraszam za spóźnienie, szefie - zwrócił się w końcu do Kierana, na nim kończąc swoja małą wycieczkę. Bez zwyczajnej dla niego wesołości w głosie, bystrego błysku w oku. Zmusił kącik ust do wędrówki w górę, ale ten zginął gdzieś w gęstej brodzie aurora. Wypuścił powietrze z ust i stanął gdzieś w głębi, nie chcąc skupiać spojrzeń, nie zmuszając się do patrzenia na nich; Justine i Marcella, wciąż zadawał sobie pytanie dlaczego one? Przymknął powieki, myśli w jego głowie zdawały się głośniejsze niż nie tak dawno wypowiedziane słowa.

/mam ze sobą różdżkę, parę lusterka dwukierunkowego, eliksir znieczulający i eliksir samoregenerujący
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Sala odpraw [odnośnik]14.02.20 0:31
Przyglądał się uważnie kolejnym osobom, które pojawiały się w sali obrad, na wszelkie powitania odpowiadając milczeniem i również nim zbywając pierwsze pytania, jakie się pojawiały. Składanie tłumaczeń każdemu z osoba niepotrzebnie przedłużyłoby całe spotkanie, a musiał szybko podać zebranym konkrety odnośnie ich najbliższych działań. Musiał rzucić nieprzygotowanych ludzi na niepewny grunt, ale tego wymagała sytuacja. To, co ze sobą przynieśli, będzie ich jedyną pomocą w walce. Oby to wystarczyło, bo właśnie tej nocy ujrzą pełne oblicze wojny, bo i wróg przestał obawiać się pokazania swej prawdziwej twarzy. Sam nie próżnował, w dłoni ściskał mocną wysłużoną różdżkę, w kieszeniach płaszcza miał pochowane fiolki z eliksirami.
Nie wszyscy odpowiedzieli na jego wezwanie. Brak obecności niektórych osób wcale go nie dziwił, w ostatnich dniach był informowany o niedyspozycji kilku aurorów, za których odpowiadał. Sam podpisywał wnioski dotyczące urlopów zdrowotnych czy pokrycia pełnych kosztów leczenia.   Poważnych obrażeń doznali ci, którzy w tajemnicy działali na rzecz Zakonu Feniksa. Ta końcówka marca nie była dla nich łaskawa, ale to nie była dobra pora na to, aby myśleć o niepowodzeniach. Nieobecność jednej osoby raziła go niezmiernie. Jego własna córka spóźniała się. Przekazane w liście wytyczne były jasne i nic nie miało prawa zatrzymać jej i innych przed stawieniem się w sali odpraw, jeśli tylko mogli poruszać się o własnych siłach. Czas mijał nieubłaganie, a nie mieli go wiele. Dłużej nie mógł czekać, godzina spotkania wybiła chwilę temu. Upewnił się jeszcze krótkim spojrzeniem, że drzwi za Gabrielem zamknęły się porządnie, nikt niepowołany nie powinien usłyszeć słów, które tu padną.
Zgromadziłem tu was na polecenie Thicknesse’a – zaczął poważnym tonem; nazwisko szefa departamentu powinno być im wszystkim dobrze znane, choć nie dla każdego pozostawało absolutnym autorytetem, gdy jednym oświadczeniem odciął się od Bones. Pieprzona polityka.Malfoy wydał kłamliwe orędzie, w którym odpowiedzialność za zbrodnie czarnoksiężników zrzucił na lorda Harolda Longbottoma i organizację nazywaną Zakonem Feniksa, ale na tym nie poprzestał – zaserwował im to krótkie wprowadzenie, kiedy nie był pewien, czy choćby starszy Tonks, który teoretycznie powinien dalej leżeć w Mungu, miał pełną świadomość tego, jak wiele się wydarzyło przez te ostatnie dni. – Zwołał tajne obrady i wydał rozkazy, których żaden przyzwoity człowiek nie zgodziłby się wykonać. Właśnie dlatego Szef Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów w porozumieniu z Wizengamotem i kierownikami podległych mu jednostek zdecydował wypowiedzieć posłuszeństwo Malfoyowi i uznać Ministra Longbottoma za jedyną legalną władzę – w innych okolicznościach po tak ważnej deklaracji dałby wszystkim czas na przetrawienie tych informacji i ochłonięcie, jednak to nie te biurokratyczne aspekty były ważne. – Malfoy rozkazał służbom przegnać mugoli z Londynu – zaraz przeszedł do rzeczy, wyjawiając powód odseparowania departamentu od reszty Ministerstwa Magii. – Nie interesuje go dobór środków, cel ma zostać osiągnięty. Oczyszczony Londyn ma być oddany tylko tym czarodziejom, którzy według niego są wystarczając godni. Mają powstać specjalne komisje weryfikujące pochodzenie każdego – tej ponurej przyszłości już nie unikną, stanowią zbyt niewielką siłę, aby mogli powstrzymać złowieszcze plany. Pozostało im już tylko spróbować zniwelować skutki zbrodniczych działań. – Czystka zaczyna się tej nocy i wyjdziemy na ulice, ale nie po to, by zabijać, mamy uratować tyle osób, ile tylko się da.
Poczekał ze zdradzeniem wszystkich szczegółów, musiał upewnić się, że obecne tu osoby trzymają jeden front. Jeśli ktoś drżał w tej chwili o własne życie, powinien stanąć z boku i przynajmniej nie próbować im przeszkodzić. Wierzył jednak, że znalazły się tu naprawdę osoby zaufane, większości z nich sam ufał.
ekwipunek:

| czas na odpis to 48 godzin (16.02, godzina 1:00)



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Sala odpraw - Page 2 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Sala odpraw [odnośnik]14.02.20 10:03
Obserwował wchodzące osoby i czuł się jeszcze bardziej zagubiony ze względu na to, że znał te twarze. I były to twarze na wysokich stanowiskach, z długim stażem i kartoteką. Lub wzmianką w pismach czarodziejskich. Wyszukiwał wzrokiem jednej konkretnej sylwetki, ale nie zauważył Dahlii. W sumie to wiedząc, co mieli zrobić, odetchnął z ulgą. Nie chciał, żeby się dodatkowo narażała, bo przecież zupełnie nie o to chodziło. Nie lubił pomieszania polityki, tak samo niesmak pozostawiło spotkanie na Zamglonych Wzgórzach, które wzbudziło w nim wiele emocji, ale ostatnie słowa szefa biura aurorów sprawiły, że chciał w to wejść. W końcu nie chodziło o to, jakie kto miał poglądy a o ratowanie ludzi. Przecież właśnie po to wstąpił do magicznej policji i zamierzał się z tego zadania wywiązać. Ba! Żałował, że nie miał brata bliźniaka, żeby dołożyć dodatkowej rąk do pracy. Milczał, słuchając uważnie najstarszego mężczyzny w zgromadzonej grupie, chcąc wyłapać najpotrzebniejsze informacje. Świetnie. Mieli ewakuować mieszkańców o złym statusie krwi i chociaż Elphie nie był specjalnie groźnym przeciwnikiem specjalizował się w śledzeniu podejrzanych i równocześnie całkiem nieźle umiał się maskować. Te zdolności miały się okazać przydatne tej nocy, dlatego wstąpiła w niego większa pewność siebie. - Czy jest jakieś konkretne miejsce, do którego mamy kierować ocalałych? - spytał, zabierając głos jako pierwszy, bo nikt jeszcze się nie odezwał po ogłoszeniu pana Kierana. Równocześnie zadeklarował chęć pomocy, a wbity na moment wzrok w oczy Rinehearta był całkowicie zdecydowany. Oczywiście, że zamierzał pomóc. Skinął równocześnie mężczyźnie nieznacznie głową, chcąc potwierdzić swój udział. - I mogę poprosić jedną smoczą łzę? Nic przy sobie nie mam - mruknął, kierując nieśmiałe spojrzenie ku Tonks, którą kojarzył z opowieści. W końcu i ona poszła w ślady swoich braci i zasilała grono aurorskie. Zresztą nie zamierzał sam rzucać się na eliksiry, bo przecież ktoś inny mógł ich bardziej potrzebować. Kto wie, w jakim stanie miały być osoby, którym mieli pomóc uciekać?


woke me from a dream
got me on my feet. And I won't waste my life, even when it's difficult. I'm done with the suffering. And I won't change myself when they tell me, "No"
Elphie Urquart
Elphie Urquart
Zawód : robię za pomocnika latarnika
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
I would've followed all the way
No matter how far
I know when you go down
All your darkest roads
I would've followed all the way
To the graveyard
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7122-elphinstone-urquart#188997 https://www.morsmordre.net/t7135-pan-malfoy#189512 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-szkocja-fair-isle https://www.morsmordre.net/t7134-skrytka-bankowa-nr-1760#189510 https://www.morsmordre.net/t7138-elphie-urquart#189668
Re: Sala odpraw [odnośnik]15.02.20 14:17
W ciszy spoglądała ku kolejnym pojawiającym się w sali czarodziejom, mimowolnie licząc, ilu odpowiedziało na wezwanie Rinehearta. Nie wiedziała jeszcze, po co ich tu zebrał, co było sprawą niecierpiącą zwłoki - trwała w błogiej nieświadomości, nie podejrzewając nawet, jaki cios na nich spadnie. Kiedy przez próg sali przeszła Justine, strażniczka wygięła usta w krzywym, bladym uśmiechu, nie miała jednak pewności, czy przyjaciółka z czasów szkolnych zwróci na to choćby najmniejszą uwagę. Od feralnej zabawy sylwestrowej - najpierw przypadkowego spotkania przy studni, później ataku na placu głównym - biła się z myślami; z jednej strony chciała wznowić kontakt, nadrobić stracone lata, z drugiej jednak... Nie była pewna, czy Tonks nie odepchnęłaby jej, nie wytknęła przewin, a przy tym nie dotknęła do żywego, do stale powracających wyrzutów sumienia. Czy miała dość siły, by móc sobie z tym poradzić? Westchnęła cicho, gdy zauważyła, że oprócz dawnej krukonki w sali stawiło się również jej dwóch starszych braci; ile oddałaby za to, żeby nie być tutaj sama, żeby móc dzielić te chwile niepokoju z Calebem i Ronanem, lecz przecież w głębi serca odczuwała niekłamaną ulgę, że ten drugi znów znajdował się poza granicami kraju i nic mu nie zagrażało.
W końcu szef biura aurorów rozpoczął swe przemówienie, a z jego każdym kolejnym słowem, z każdą kolejną informacją dotyczącą tego, co działo się z Ministerstwem, ciężar na sercu Maeve rósł. Przegnać mugoli...? Oczyścić Londyn? Bezwiednie wzniosła dłoń ku twarzy, by następnie ścisnąć nasadę nosa, przelotnie przymknąć powieki zmęczonych oczu; głowa i połamane nie tak dawno żebra odzywały się nerwowym, tępym bólem. Chciałaby, żeby był to jedynie zły sen, jeden z jej częstych koszmarów - lecz przecież wszystko zmierzało w tym kierunku od dłuższego czasu. Wiec w Stonehenge stanowił zapowiedź nieludzkich, wprowadzających terror zmian.
Pierwszy zabrał głos Elphinstone; zadał trafne, zaskakująco rzeczowe pytanie, na które chętnie poznałaby odpowiedź. Gdzie mieli kierować ocalałych - czy byli gotowi na taką ewentualność, czy improwizowali, chwilowo skupiając się jedynie na wyprowadzeniu ich z miasta? Żałowała, że nie miała żadnych mikstur, eliksirów, amuletów - nie przywykła jednak do prowadzenia otwartej walki, raczej do korzystania ze swego daru, udawania, kłamstwa. Obawiała się jednak, że to nie wystarczy, nie tej nocy. - Będziemy musieli się rozdzielić. - Próbowała zachować jasny umysł; stwierdzała fakt, nie pytała. - Posiadam parę lusterek dwukierunkowych, mogą się przydać. - Powiodła dookoła wzrokiem, nie myśląc jeszcze o tym, z kim przyjdzie jej współpracować. A może będzie sama? W końcu była ich ledwie garstka. Wśród zebranych brakowało córki Rinehearta, to również nie umknęło jej uwadze. - Kogo spodziewamy się na ulicach? Skoro my odmówiliśmy wykonania rozkazów... - Urwała; może pytanie było naiwne, lecz nigdy nie stanęła oko w oko z poplecznikami tego, który kazał nazywać się Czarnym Panem, była to dla niej abstrakcja. Nie oznaczało to jednak, że zamierza się wycofać. - Również nie mam ze sobą żadnych eliksirów - przyznała się nie bez ukłucia wstydu; przeniosła wzrok na Justine, czy mogła liczyć na jej szczodrość? - Byłabym wdzięczna za cokolwiek leczniczego, jeśli to nie problem - dodała cicho, czując się przy tym nieswojo. Nie przywykła do proszenia, wszak zwykle była przygotowana na wszelką ewentualność, lecz teraz wykraczała poza grunt, który zdążyła poznać w trakcie kursu czy pracy dla wiedźmiej straży.
Próbowała również nie poddawać się panice, którą odczuwała na myśl, że za kilka godzin wszystko, całe jej dotychczasowe życie, ulegnie diametralnym zmianom.


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/t11389p15-sypialnia-goscinna#350778 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Sala odpraw [odnośnik]15.02.20 15:17
Jego postawa wydawała się swobodna - lekko odchylony do tyłu, opierał się plecami o ścianę. Ręce mężczyzny były luźno skrzyżowane na klatce piersiowej. Jednakże Gabriel czuł, jak każdy mięsień jego ciała spina się pod cienką warstwą skóry. Wciąż jeszcze nieco zastygły i obolały, wciąż rozkojarzony, ale wiedział, że był gotowy do działania. Musiał być. Szczęka zarysowała się mocniej, kiedy Kieran wyznał mi cel tego nagłego spotkania. To oznaczało koniec działania w kuluarach, koniec krycia się przed wzrokiem postronnych, jak dotąd nieświadomych swojego udziału w całym konflikcie. Teraz wychodzili na ulice, przedstawiciele obydwóch stron barykady z równą zapalczywością w sercu mieli walczyć o własne ideały.
Wypuścił powietrze z płuc, zerkając przelotnie na swoją młodszą siostrę. Czy po to ryzykowała życie niespełna trzy dni temu? Skutecznie unikał kontaktu wzrokowego z Michaelem. Co miał mu powiedzieć? Czy w ogóle miał wyznać przed nim iż jego serce na kilkanaście godzin zatrzymało się, że przez ten czas jego skórę zdążyła zabarwić trupia biel? Przymknął na chwilę powieki, próbując po raz kolejny odgonić natrętne myśli; nie było na to czasu. Powinien skupić się na tych, których istnienie zagrożone było tu i teraz. Gdzie mieli ich przenieść? Czy odtąd Oaza miała okazać się miejscem schronienia dla wszystkich ofiar dzisiejszej walki na ulicach? Wysłuchał słów zarówno młodego rekruta, jak i doświadczonej pracownicy zasilającej szeregi wiedźmiej straży. - Również mam ze sobą parę lusterek - wychrypiał zaraz po Maeve . - Jak słusznie zauważyłaś - tu skierował wzrok na swoją przedmówczynię - przyjdzie nam się rozdzielić, może warto sprawdzić czego ile mamy, pomieszać zasoby tak, aby każda grupa w razie kryzysu miała przy sobie odpowiednią miksturę, w miarę możliwości - to chyba nie czas na egoizm, prawda? Musieli działać jako jeden organizm, który mimo wielu niedogodności, jakie dotknęły niektórych z nich pod koniec marca, miał działać sprawnie. Starał się mówić z sensem, chciał, aby jego słowa były precyzyjne, chociaż w jego głowie panował chaos.
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Sala odpraw [odnośnik]15.02.20 16:54
Przesunął spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych w sprawie życia i śmierci, jak to ujął Rineheart. Niektórych się spodziewał - wiedział już w końcu, że Marcella i jego rodzeństwo (choć ściskało mu to serce) działają w Zakonie, a wezwanie Kierana wydawało się powiązane zarówno z tajną organizacją, jak i z departamentem.
Na widok Just i Gabriela (dlaczego unikał jego spojrzenia...?) rozpromienił się wyraźnie. Nie wiedział, jaki dramat przeżyli, przespał w Mungu patronusa siostry (sic!), a wiadomości nie odebrali uzdrowiciele. Ale wyśnił w koszmarach ich śmierć, a oto byli przed nimi, cali i zdrowi. Na razie. Zdusił w sobie niepokój, usiłując skupić się na sytuacji.
Były tu też twarze, których się nie spodziewał. Lord Abbott, niezwiązany z Departamentem Przestrzegania Prawa. Młody Elphie i Maeve, oboje związani z Bones na szkockich wzgórzach, ale - o ile mu było wiadomo - nie z Zakonem. Posłał dzieciakowi nieco zmartwione spojrzenie, a przy tym starannie unikał wzroku Maeve, która chyba była na niego obrażona od pamiętnej "przygody" w porcie. No, ale to nie jego wina, że ich departamenty nie współpracowały! Przynajmniej Rineheart powoli to zmieniał.
Drgnął lekko na wspomnienie Thickenessa. Po tym, jak odciął się od Bones, Tonks nie był pewny, gdzie leżała jego lojalność. Czy szef departamentu nadal jest z nimi? A może, przez usta Kierana, próbuje im ogłosić, że Biuro się rozwiązuje albo coś? Ugh.
Z wdzięcznością przyjął wprowadzenie Rinehearta do sytuacji, bo faktycznie - sporo przespał, a w Mungu nie był pewien, co jest jawą, a co snem. Wyglądało jednak na to, że koszmary trwały nawet na jawie. Przymknął oczy. Z mugolskiej historii (był w końcu w zwykłej podstawówce do jedenastego roku życia) pamiętał mgliście, że nawet mugole uciekali się do takich czystek - we Francji, w Niemczech... i że zawsze kończyło się to krwawo.
-Mam pelerynę niewidkę, kompas wskazujący drogę w bezpieczne miejsce i fałszoskop, który może się przydać w razie zetknięcia z czarodziejami, którzy zdecydowali się posłuchać Malfoya. - dodał nieco martwo, słuchając i działając, nie myśląc. Starannie odgrodził się od emocji, tak jak uczono go na kursie. Liczyło się tylko zadanie do wykonania.






Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Sala odpraw - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Sala odpraw [odnośnik]15.02.20 17:50
W głowie miała tylko to, że właśnie się spóźniała. Ojciec nie zakreślił w liście ram czasowych, nie określił liczbami minut ani godzin, ale podskórnie wiedziała, że słowo natychmiast, napisane drukowanymi literami i dłonią, która dociskała pióro do pergaminu bardzo mocno, znaczyło zaledwie kilka sekund, skrupulatnie mierzonych za pomocą klepsydry. Nie mogła wiedzieć, o co dokładnie chodzi, ale usilnie zastanawiała się nad tym, zgadując w myślach, obmyślając każdy scenariusz. Ministerstwo Magii było pod „opieką” Malfoya, ojciec w wielu kwestiach musiał mieć związane ręce, co więc zmusiło go do wystosowania takiego listu? Dostali go wszyscy? Tylko Jackie? Zamierzał z nią iść na jakąś cholernie trudną misję? Miał dla nich zadanie? A może to był podstęp? Nie pierwszy i na pewno nie ostatni.
Spóźnienie wynikało z misji, której podjęli się z Tiernanem. Dostali, właściwie ona dostała, anonimowe zgłoszenie o mugolskiej rodzinie przetrzymywanej wbrew ich woli w piwnicy domu na obrzeżach Londynu. Starali się to załatwić najszybciej i najciszej jak mogli, ale w końcu musieli walczyć z oprawcą. Aeuds czekał na nią na parapecie, usilnie pukając w szybę. Tiernan obiecał się wsyzstkim zająć. Ufała mu.
Teleportowała się stosunkowo niedaleko Ministerstwa Magii, resztę drogi przebiegając biegiem. Zdyszana wpadła do środka, uspokajając się nieco, gdy już ruszyła prosto korytarzem w stronę windy. Nierzadko zdarzała się podobna sytuacja, ale tym razem rząd stał się bardziej wyczulony na jakiekolwiek wyrazy nieprawidłowości. A spieszący się lub uciekający auror, zależy kto patrzył, mógł zostać za takową uznany. Gdy winda niezwykle spokojnie oznajmiła, że właśnie zatrzymali się na piętrze drugim, Jackie wyszła z poruszającej się magiczne komórki i zaczęła iść w kierunku Biura Aurorów umieszczonego gdzieś w tyle skrzydła. Dotknęła torby, jakby ten pojedynczy gest miał sprawdzić magicznie jej zawartość. Miała to, co było trzeba.
Otworzyła drzwi do sali odpraw, tej wskazanej w liście, i weszła do środka, od razu zauważając kilka znajomych twarzy.
Wybaczcie – odpowiedziała cicho, nie chcąc zwracać na siebie większej, zupełnie niepotrzebnej uwagi. Stanęła gdzieś z tyłu, przy Gabrielu, bo weszła ojcu najwyraźniej w pół słowa, jednak bez wstydu. Nie spóźniła się dlatego, bo za długo grzebała w nosie. Ratowała z McCarrym ludzi. Niepotrzebnie tłumaczyła sama siebie w myślach. Urwała ten myślotok i nadstawiła uszu, za wszelką cenę próbując zrozumieć to, o czym mówił stary Rineheart.
Zmarszczyła brwi, słysząc o tym, że Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów zamierza wykonać jeden z najbardziej ryzykownych kroków – postawienie się Malfoyowi. Poczuła opadający z żołądka ciężar, ale za chwilę coś zacisnęło się dookoła niego. To wszystko musiało mieć swoje konsekwencje.
Co za popieprzone mendy… – szepnęła do siebie, choć pewnie osoby najbliżej niej stojące również to usłyszały, zaciskając dłonie w pięści. – Mam przy sobie eliksir Garota. Można nim unieszkodliwić większą grupę napastników – tym razem powiedziała już głośno i wyraźnie. – Mogę podzielić się maścią z wodnej gwiazdy. – zerknęła na Maeve i drugiego, widocznie młodszego.
Cholera. Do czego to doszło…

Ekwipunek: of kors różdżka, 2 porcje eliksiru garota, 2 porcje maści z wodnej gwiazdy



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sala odpraw - Page 2 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Sala odpraw [odnośnik]16.02.20 0:06
Nocne wezwanie nie było nieoczekiwane, od czasu, kiedy Walczący Mag opisał każdy jeden jej grzech wiedziała, a może przeczuwała, że cała historia nie może się dobrze skończyć. Parszywe gnidy, przekręcały wszystko na swoją korzyść - na wolność, wolno było im wszystko ich śmierć była wielką stratą. A co z jej matką, z Holly, Herewardem, każdym kto zginął w ciągu tych ostatnich miesięcy - niektórzy, właśnie przez nich? Nikt nawet o nich nie wspomniał. Milczała, oczekując na kolejne słowa Kierana. Zaplotła dłonie na piersi, zawieszając na nim błękitne tęczówki. I z każdym jego słowem usta zaciskały się mocniej, z brwi wędrowały do góry. Czuła, jak powoli z każdym słowem zalewa ją złość, ale nie tylko ona. Zalewał ją też strach. Nie o siebie, ale o osoby, które nie zawiniły niczym, jak jej siostra, czy Lily, które miały płacić tylko za to, że ktoś uważał się za lepszych, bardziej wartościowych. Zacisnęła dłoń w pięść. I to wszystko było jej winą. Dała im możliwość, by wykorzystać jej działania jako pretekst. Zaciskała usta, pilnując w miarę możliwości nad mimiką twarzy. Jedynym marnym pocieszeniem w tym wszystkim było to, że znajdowały się w Ministerstwie osoby, które miały sumienie i moralność.
Zrobiła krok do przodu nie odejmując spojrzenia od Kierana. Ona postanowiła już dawno temu. Nie myślała o tym, co ta decyzja dla niej niesie. Co zrobi potem. Dzisiaj, dzisiaj najważniejszym było pomóc jak największej liczbie osób.
- Masz moją różdżkę, jaki jest plan? -zapytała, po słowach wszystkich, bo znała trochę Kierana, nawet przy minimalnym czasie coś musiało już w jego głowie się ułożyć. A to on tutaj podejmował decyzje. Rozdzielenie zwierzchnictwa Zakonu, od tego tutaj nie było dla niej trudne.
- Pewnie. - zgodziła się ze spokojem, spoglądając na młodego mężczyznę. Skinęła też głową Maeve bo i jej zamierzała pomóc jak mogła. Słowa wypowiedziane przez Gabriela przyjęła z ulgą. Skinęła raz jeszcze głową spoglądając na kierana. - Eliksiry które wzięłam podzielimy, lecznicze trzeba wiedzieć jak dawkować. Inaczej, mogą przynieść więcej złego niż dobrego. - powiedziała tylko wskazując na to, że grupy powinny zostać podzielone tak, by był ktoś, kto może wspomóc eliksirami w trakcie walki.
Czekała na dalsze instrukcje. Ta noc, miała być kolejną z grona tych długich.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Sala odpraw - Page 2 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Sala odpraw [odnośnik]16.02.20 23:20
Przetarła zmęczone powieki ciężkimi dłońmi. Czeka ich naprawdę długa noc, a z każdym wypowiedzianym słowem rozumiała, że dzisiejszy dzień nie zakończy się dla nich szybko czy dobrze. Ta noc będzie długa i wyczerpująca. Ale już od miesięcy wietrzyła, że coś się święci. Coś się stanie. Tylko nie wiedziała, że będzie to aż tak paraliżująca brutalność. Jak straszną wizją wydawało się wyplenienie Londynu z wszystkich ludzi, którzy mają tu swoje domy - od pokoleń zamieszkujących stolicę Wielkiej Brytanii... Lub scenariusz o wiele bardziej mroczny. Jakie to było obrzydliwe - mówienie o wyplenieniu wszystkich niemagicznych. Zupełnie jakby byli zwierzętami, pasożytami czy szkodnikami. Nigdy nie godziła się na życie w świecie, w którym właśnie tak to wygląda. Zbierały się czarne chmury i oni byli tutaj by je rozgonić. Byli tymi, którzy obiecali bronić. I to będą musieli zrobić.
Zbliżyła się do mapy, by również zobaczyć co się dzieje. Martwiła się nieco. Wiedziała, że każdy jej fałszywy krok może spowodować, że szybko pójdzie za kratki, a to może się skończyć gorzej niż kilka siniaków. Nie miała zamiaru jednak pozostać bierna. Z resztą nikt się nie zawahał. A musieli znać ryzyko i cenę. - Mam miotłę, kilka eliksirów, wiem też jak dawkować niektóre lecznicze. I dobrze latam. - Przyznała. Właściwie to jedyna rzecz, o której potrafiła powiedzieć, że jest w niej naprawdę dobra.
Miała nadzieję, że dzisiaj nikt z jej rodziny nie postanowił spędzić spontanicznej nocy w Londynie. Że są bezpieczni w Bargaly, daleko od tego wszystkiego, co zaraz się rozegra. Każdy ruch musiał być ważny i przemyślany. Inaczej ucierpią oni lub ich rodziny. Inaczej zginie nadzieja na lepsze jutro.
Nie chciała widzieć więcej ofiar. Kolejne dni tylko wzburzały ludzi, pchały ich w ramiona konfliktów. Po tym co się dzisiaj stanie... Jeśli Kieran naprawdę miał rację, jeśli ten straszny scenariusz okaże się prawdziwy... Dzisiaj mogą utracić nadzieję. I trudno będzie ponownie ją odbudować. O ile w ogóle będzie to możliwe.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Sala odpraw [odnośnik]17.02.20 10:35
Nieco zaskoczyło go to, ile i jakie osoby zastał w pomieszczeniu razem z Kieranem. Początkowo zakładał, że sprawa dotyczyła tylko Zakonu - choć na logikę, gdyby tak przedstawiała się sytuacja, miejscem zbiórki zapewne nie byłoby Ministerstwo. Pogrążony w niewesołych myślach dopiero teraz to sobie uświadomił. Nie umniejszało to jednak wagi problemu, z którym najwyraźniej musieli się zmierzyć. Przenikliwe spojrzenie Abbotta spoczęło na każdym z osobna, każdej twarzy znajomej oraz obcej. W ciszy oczekiwał na wyjaśnienie, czego dokładnie tyczy się sprawa. Wykorzystywał ten czas także na to by wyciszyć swoje emocje - podejrzewał, że nie będą mu one potrzebne tej nocy, jeśli czekało ich zadanie do wykonania.
Nic jednak nie mógł poradzić na falę niedowierzania, smutku ale jednocześnie również ulgi, kiedy przez drzwi wkroczył Gabriel. Lucan nie mógł uwierzyć własnym oczom. Bo przecież na własne oczy widział, jak Tonks ginie...? Niósł nawet jego ciało z powrotem z tej przeklętej polany na ziemiach Burke'ów. To właśnie tamto wydarzenie, utrata Gabriela, wpędziło Abbotta w tak wisielczy nastrój. Tymczasem auror stał przed nim, z krwi i kości, żywy, gotowy do kolejnej akcji. Lucan na moment zapomniał jak się oddycha. Jego umysł próbował przez moment poszukać jakiegoś logicznego wyjaśnienia - przez moment doszukiwał się nawet jakiegoś podstępu w postaci eliksiru wielosokowego, ale odrzucił te obawy. Rodzeństwo Tonksa, szczególnie Just, na pewno inaczej by zareagowali na widok brata - ale nie potrafił. I dlaczego nikt nie poinformował go, że jakimś sposobem mężczyznę udało się odratować?
Nie zważając na obecność innych, jeszcze zanim Kieran zdradził im powód zebrania ich tutaj, Lucan wstał z krzesła, które zajmował. Pokonał krótką odległość dzielącą go od Gabriela, postanawiając zamknąć go w mocnym, męskim uścisku. Musiał się przekonać o tym, że to był naprawdę on. Nie byli może bliskimi przyjaciółmi, ale mimo wszystko jego śmierć mocno Lucanem wstrząsnęła. Nadal nie był w stanie ogarnąć, jaki cud się właśnie dokonał, ale po prostu cieszył się, że widział Tonksa całego i zdrowego.
Dopiero gdy się odsunął, ponownie skupił swoją uwagę na Kieranie. Przez moment ciężko było mu się skupić, ale jednak zmusił się do tego, aby skoncentrować się na zadaniu. Bo wieści przekazane przez Rineheart'a były mocno niepokojące - czego w sumie można było się spodziewać już po notatce.
- Świat całkiem stanął na głowie - mruknął. Przegnać mugoli z Londynu? To miejsce stanie się miastem duchów. Próbował przygotować sie psychicznie na to, co miało nadejść. Po raz kolejny musieli ratować bezbronnych. Całe miasto zaniepokojonych, zdezorientowanych mugoli. Tymczasem ich była tylko garstka. Tej nocy znów poleje się krew, był tego pewien. - Biorący udział w czystce z pewnością będą mieli przewagę liczebną, bierzecie to pod uwage - rzucił oczywistością. Wielu czarodziejów popierających Malfoya na pewno z rozkoszą wykorzysta okazję, aby trochę sobie poużywać na mugolach.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Sala odpraw [odnośnik]17.02.20 17:25
Powinienem być zawiany. Poużalać się trochę nad sobą - najlepiej w akompaniamencie tłuczonego, chociaż pustego (wcześniej zapełnionego alkoholem) szkła, pijackich zawodzeń i samotnego odbicia w lustrze. Powinienem przejąć się tym wszystkim, całym ogromem problemów. Może być jak pieprzony Atlas, co dźwiga na barkach odpowiedzialność. Powinienem wreszcie dorosnąć i zrozumieć zasady życia w społeczeństwie. Skusić się na empatię, nawet okazać trochę czułości. Jednak nie umiem. Zamiast opróżniać kolejną już butelkę whisky, siedziałem na kanapie w salonie ze zmarszczonymi brwiami. Pełen zadumy oraz gniewu kotłującego się we wnętrzu, gapiłem się w jeden punkt na wyblakłym od czasu dywanie i… tak zastygłem. W niezrozumieniu, skonfundowaniu, trochę w cichych obawach. Nie jest dobrze, naturalnie, że nie - nie trzeba geniusza do wysnucia podobnych wniosków, więc analiza teraźniejszości nie zajmuje mi zbyt wiele cennych minut. Jednak nim jestem w stanie wymyślić idealne, wiekopomne rozwiązanie na wydostanie się z tego bitewnego bagna, jest już za późno. Za późno na zdążenie na czas. Za późno nawet na delikatne spóźnienie, na które można przymknąć oko – z domu wychodzę zdecydowanie nie w porę. Chwilowo rozważam nawet permanentną absencję, nie chcąc przypadkiem denerwować zebranych samym swoim jestestwem, ale to wbrew mojej naturze. Nie olewatorstwo, to idzie mi świetnie, ale odmawianie pomocy innym. Tak wnioskuję, że to o tym ma być to pilne spotkanie, bo przecież nie nocne piżama party. Ta wizja byłaby zbyt abstrakcyjna, nawet na mój popieprzony umysł.
Jeśli rzeczywiście istnieje coś takiego jak modne spóźnienie, to śmiało można mnie nazwać ikoną stylu. Trochę zziajany dopadam do drzwi, chcąc nie chcąc zwracając na siebie uwagę. Kiwam tylko głową, nie chcąc przeszkadzać jeszcze bardziej. - Wybaczcie - mruczę cicho, darując sobie zbędne tłumaczenia. Przecież nie powiem, że zaspałem na dziesiątą wieczorem, nawet ja mam trochę instynktu samozachowawczego. Stoję więc na uboczu, trochę mało zaznajomiony z tematem, ale pewnie potem kogoś spytam o uzupełnienie danych. Na razie usiłuję nie zakłócać spotkania jeszcze bardziej, a przy okazji słucham uważnie każdego padającego słowa.

Ekwipunek: różdżka, miotła, mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20), Czuwający Strażnik (1 porcja, stat. 12), marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 12), eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 20, moc +10), eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20, moc +5)


I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke

Randall Lupin
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7038-randall-lupin#185370 https://www.morsmordre.net/t7047-horatio#185742 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f259-hawley-s-corner-67 https://www.morsmordre.net/t7051-skrytka-bankowa-nr-1738#185748 https://www.morsmordre.net/t7050-randall-lupin#185746

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Sala odpraw
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach