Wydarzenia


Ekipa forum
Targowisko na dworcu
AutorWiadomość
Targowisko na dworcu [odnośnik]12.07.19 1:14

Targowisko na dworcu

Wiele lat minęło odkąd na stacji pojawił się ostatni, mugolski pociąg. Co jakiś czas tylko po szynach mknie widmo maszyny parowej, która niegdyś rozbiła się w okolicy zabijając setki ludzi. Dworzec już od dawna nie spełnia swojej roli – teraz znajduje się tu targ, na którym można nabyć wiele rzeczy w bardzo okazyjnych cenach i niezmiernie wątpliwej jakości. Czasem, wśród licznych amuletów, eliksirów i pamiątek trafiają się najprawdziwsze przedmioty obłożone klątwą. Znacznie łatwiej jednak nabyć tu tęgoskór żelaznozęby i eliksiry. W dużej mierze trucizny, ale też i autorskie specyfiki mające odurzać. Oprócz nich znajdują się stragany z jedzeniem, z przedmiotami codziennego użytku, które ledwo, ale wciąż działają albo takie, które działać już przestały. Sprzedawać może każdy, wystarczy koc, na którym będzie można rozłożyć swój dobytek. Czasem w masie śmieci marnej jakości zdarzają się jednak perełki, stąd na targowisko na stacji przychodzą nie tylko stali bywalcy.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:09, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targowisko na dworcu Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]13.09.19 14:28
29 stycznia
Ostatni miesiąc był dla ciemnowłosej istną karuzelą sprzecznych emocji i niejednokrotnie walących się na głowę wątpliwości. Mimo przekonania, że zapisane w gwiazdach od dnia narodzin miała przekazywanie rzetelnych informacji, a przede wszystkim nieutrudnianie dostępu do nich pozostałym osobom, widmo utraty życia nie napawało jej optymizmem. Nie bała się jednak, swój strach oswajając stopniowo, stosunkowo szybko, bo świadomość, że obawiając się o każde wyjście i w ten sposób przyciągając kłopoty była zbyt demotywująca nawet do co porannego podnoszenia się z łóżka, a co dopiero do walki o swoje.
Chociaż nigdy oficjalnie nie powiedziała o swoim zawodzie, ani też nie podpisywała się ani we wcześniejszej redakcji ani w Proroku prawdziwym nazwiskiem, nie miała pewności ile osób widziało ją gdy wychodziła z redakcji, co skutkowało przemieszczaniem się po najmniej uczęszczanych miejscach w Londynie lub wykorzystywaniem swojej umiejętności do zmiany w skrzydlate stworzenie zdecydowanie częściej niż dotychczas. W dzielnicy portowej paradoksalnie czuła się najbezpieczniej, pomimo tego, że spaliła tutaj za sobą niejeden most a od kilku dni dodatkowo stała się przemytnikiem na pół gwizdka, gdy przekazywała zainteresowanym najświeższe wydania Proroka.
Tym razem jednak zrobiła sobie wolne od pracy. Prawem serii zepsuty ulubiony fotel do codziennego czytania, a po nim stłuczona sentymentalna filiżanka w kwieciste motywy zmotywowały ją do wycieczki na targowisko, na którym zawsze można było znaleźć coś jedynego w swoim rodzaju, o ile miało się szczęście i wyczucie czasu. W gruncie rzeczy znaczna część wyposażenia jej mieszkania pochodziła właśnie stąd – nie widziała więc lepszego miejsca na chwilowe odetchnięcie od zgiełku panującego w centrum.
Cieszyła się, że chociaż to miejsce zachowało dawną atmosferę i – jak na razie – nie zanosiło się na zmiany w tej materii. Lawirując od dłuższej chwili między prymitywnymi stoiskami i zaskakującym tłumem ludzi jak na przeciętne warunki pogodowe, z uwagą przyglądała się wszystkim rozmaitościom znajdującym się w zasięgu wzroku. Część z ingrediencjami, czy gotowymi eliksirami, nie interesowała jej w ogóle – niespecjalnie znała się na ich działaniu, być może źle robiąc wypierając nawet podstawowe informacje tuż po ukończeniu szkoły – za to rozmaite bibeloty bez konkretnego zastosowania pochłonęły ją na tyle, że nie zorientowała się, w którym momencie znalazła się w samym środku kłótni dwóch targowych przekup... i stała się ich wspólnym celem. Zanim doszło do niej co w ogóle się wydarzyło, albo raczej próbując odnaleźć czym zawiniła, nabrała pewności, że ściągnęła na siebie spojrzenia wszystkich znajdujących się w pobliżu osób.
Gillian Tremaine
Gillian Tremaine
Zawód : nielegalna redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : n/d
Rzut oka na świat wykazuje, że okropności nie są niczym innym jak realizmem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6202-gillian-tremaine#151870 https://www.morsmordre.net/t6219-volante#153466 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f178-pokatna-24-1 https://www.morsmordre.net/t6221-skrytka-bankowa-nr-1543#153488 https://www.morsmordre.net/t6222-g-tremaine#153493
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]03.10.19 0:39
Minęło 29, ciężkich, mozolnych dni w nowej, nieznanej rzeczywistości. Momentów adaptacji, poszukiwania przynależności i oswajania ze zmienionymi, wywierającymi ogromne zdumienie realiami. Nie potrafił się odnaleźć; choć nieustannie próbował. Na nowo poznawał stare zakamarki poniewieranego zimą miasta. Oglądał kształty charakterystycznych budynków, których obskurna aparycja przysparzała o najzimniejsze dreszcze. Ponownie wyliczał zapomniane odległości, błądząc po krętych, brukowych uliczkach. Śledził ponure profile powolnych przechodniów, gnających za uciekającą, przemijającą codziennością. Odczuwał niepasujące, skrajne emocje towarzyszące każdemu wyjściu na zewnątrz. Nie miał własnego miejsca – od kilku tygodniu tułał się po noclegowniach, aby na dłuższą chwilę pozostać w dzielnicy portowej; bez planu na kolejne uporządkowane działania. Tereny nieopodal lodowatej przestrzeni, dawały złudne przeświadczenie o poczuciu całkowitego bezpieczeństwa. Wieczorne obserwacje przemijających statków, pozwalały na krótkie, nieuchwytne chwile skupienia, przemyślenia i analizy. Po co powrócił? W jakim celu porzucił wieloletnie zobowiązania, aby przybyć do smaganej wojną przeszłości? Jak zareagują najbliżsi, gdzie powinien ich szukać? Czy to dobra decyzja? Czy warto ryzykować życie? Przecież nie bał się śmierci, przemijania, zapomnienia.
Zachmurzona aura całkowicie zatapiała otoczenie. Rozbielona mgła osadzona niezwykle nisko skracała pole widzenia do niebezpiecznego minimum. Śnieg kleił się do butów, pozostawiając bezbarwne plamy. Wilgoć wyczuwalna w zmrożonym powietrzu, zdawała się jeszcze bardziej uciążliwa, obezwładniająca, koszmarna. Mężczyzna przekraczający obskurną bramę głośnego targu, starał się przybliżać do twarzy zbyt cienki materiał, aby choć na chwilę utrzymać ulatujące ciepło. Lekko zgarbiona postawa, głowa schowana w głębokim kapturze i zziębnięte dłonie, usiłujące utrzymać połacie niesfornego płaszcza. Przedzierał się przez wąskie alejki, starając znaleźć trochę więcej przestrzeni. Nieuporządkowany, buzujący ogrom myśli, zanikał zagłuszony orkiestrą różnobarwnych, melodii, krzyków i nawoływań. Niezgrabnie wymijał samozwańczych sprzedawców, którzy w melancholijnej scenerii wyglądali jak typowi, zagubieni nędzarze. Niechętnie ocierał się o napierający tłum, wciskający najmniejsze, niepotrzebne drobiazgi. Twarz ukryta wewnątrz kaptura wskazywała głębokie, nieopisane niezadowolenie, niechęć i pierwszy stopień odrzucenia. – Uważaj jak chodzisz! – wyrzucił burkliwie, gdy rozchwiany handlarz, z impetem naruszył delikatną sferę komfortu. Powolne przedzieranie się do upragnionej strefy, graniczyło z nieosiągalnym cudem.  Po kilkunastu minutach ciężkiej przeprawy, odnalazł poszukiwany rejon. Segment wydawał się opustoszały, spokojniejszy, nasączony odmiennym, specyficznym klimatem. Stragany wyglądały na nieco staranniejsze, lecz bardziej mistyczne. Pokryte stertą różnokolorowych, niezidentyfikowanych fiolek, pojemników z suszonymi roślinami; pożądanymi, rzadkimi ingrediencjami, po które sięgali najbardziej wybitni kolekcjonerzy, naukowcy i specjaliści. Nowo przybyły, kątem oka oceniał przedstawiony obraz – starał się zapamiętać najdrobniejsze szczegóły, osobliwość wielobarwnych sprzedawców. Ocenić ich umiejętności, technikę, potencjał; wybadać klientów, którzy wkładają pokaźne sumy galeonów. W ukrytej sakwie przetrzymywał zdobyte ingrediencje, które nie udało się przetransportować podczas ostatniego rzutu. Niewielkie ilości zagranicznych roślin, czekały na nowego właściciela. Piołun, waleriana czy jagody z jemioły. Gdy potencjalny, zainteresowany pojawiał się na horyzoncie, nieznajomy zwinnie przejmował jego uwagę, zapoznając z posiadanym towarem. Negocjował, targował, wysłuchiwał oburzających obelg ze strony przeciwników; sprzedawał. Triumfował – zwieńczał swoje dzisiejsze powołanie, zapominając o przeraźliwym, obezwładniającym chłodzie. W chwili przerwy, postanowił udać się w poszukiwanie rozgrzewającego naparu, który na nowo rozpali dziką chęć działania. Przedzierając się przez alejki pełne niezidentyfikowanych bibelotów; próbując w pośpiechu odpalić skręconego papierosa, coś przykuło jego uwagę. Ogromne, ciekawskie zbiorowisko, komentujące zaistniałą sytuacje. Dwie rozkrzyczane kobiety, próbujące rozładować swoje napięcie na zdezorientowanej nabywczyni. Ciemnowłosy, nie ściągając kaptura, zmarszczył brwi w niezadowoleniu; wyciągając filtr ze spierzchniętych ust, urażony wydzierającym wnętrze hałasem, wtargnął w sam środek skupiska, krzycząc: - Koniec tego! Rozejść się, do roboty! – po czym gdy reakcja okazała się właściwa, ponownie ulokował szarawego dusiciela na krawędzi warg, odpalając krótkim pstryknięciem placów. Omotał wzrokiem stojącą nieopodal ofiarę, próbując zidentyfikować jej tożsamość. Zatrzymał się na chwilę, aby po dłuższym zaciągnięciu dodać krótkie: - Wszystko dobrze?



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself


Ostatnio zmieniony przez Vincent Rineheart dnia 12.11.19 11:50, w całości zmieniany 1 raz
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]24.10.19 23:45
Krzyki odbijały się echem wokół niej, podczas gdy zażenowanie coraz mocniej się pogłębiało, a myśl, że znalazła się w naprawdę kiepskim położeniu nieznośnie pukała do jej głowy. Chciała uciec, lecz niekomfortowe położenie uniemożliwiało jakikolwiek manewr – przyzwyczajona zresztą do przemieszczania się incognito nigdy nie brała pod uwagę tego, jak zachowa się w sytuacji, gdy tłum ludzi będzie się jej przyglądał, śmiał się i wytykał palcami, co zaliczało się do grona rzeczy, które zwyczajnie ją przerażały. Być może źle robiła nie rozważając wtedy wszystkich ewentualności i nie podejmując próby oswojenia strachu, o czym powoli zaczęła się przekonywać, jednak wiedziała, że na próżno było teraz pluć sobie w brodę, czy zaklinać wszelkie świętości, że przyciągała do siebie jak magnez najdziwniejsze sytuacje, jakie mogła. Bała się – całkiem uzasadnienie w związku z ostatnimi rewolucjami w świecie dostępu do informacji – że pośród wszystkich zebranych wokół może znaleźć się ktoś, kto ją rozpozna, powiąże z Prorokiem skąd była już prosta droga do poważnych problemów, i myśl ta zdeterminowała ją do natychmiastowego poruszenia kończynami. Czując jednak ucisk w klatce piersiowej i odnosząc wrażenie, że ludzie zacieśnili swój krąg odbierając jej dopływ świeżego powietrza, powoli zaczynała wpadać w panikę, dopóki męski, stanowczy głos nie otrzeźwił nie tylko jej, ale i zebranych wokół. Uniosła wzrok znad swoich stóp i odszukując źródło nowszego zamieszania, dostrzegła, że mężczyzna zatrzymał się tuż nieopodal. I nie wiedziała jeszcze czy wpadła z deszczu pod rynnę, czy raczej cieszyła się, że przynajmniej jeden koszmar wycieczki na targ dobiegł końca, ani nie zorientowała się od razu, po głosie, że jej wybawca niegdyś sam, za czasów szkolnych, próbował ją upokorzyć. Naciągnęła kaptur na głowę i odetchnęła póki co głębiej, uspokajając rozkołatane serce.
Jeszcze nie wiem – odparła bez namysłu i nie przywykłszy do podobnych sytuacji, stwierdziła cicho: – przynajmniej się już nie gapią – gapili się, lecz otulona szczelnie materiałem nie dostrzegała już ukradkowych spojrzeń rzucanych w ich kierunku. Tym, co interesowało ją w tej chwili bardziej było to, jaką w tym miejscu pełnił rolę człowiek stojący tuż obok, o ile pełnił jakąkolwiek. Słyszała wprawdzie plotki o grupach ściągających daniny siłą z handlarzy, nigdy jednak nie widziała ich na własne oczy i nie dociekała, z kolei w bezinteresowną pomoc nie wierzyła. Nie w ostatnim czasie.
Dziękuję za pomoc, ale poradziłabym sobie sama – dodała więc niepewnie, nie z powodu, że wcale sama by sobie nie poradziła z tłumem przekup, a tego, że nie do końca wiedziała jak się powinna teraz zachować. W innych warunkach odwróciłaby się na pięcie, kierując w stronę alejek z rzeczami, które ją interesowały. Tymczasem czuła się wątpliwie, jak intruz, którego każdy krok prowadził do pułapki.
Gillian Tremaine
Gillian Tremaine
Zawód : nielegalna redaktorka Proroka Codziennego
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : n/d
Rzut oka na świat wykazuje, że okropności nie są niczym innym jak realizmem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6202-gillian-tremaine#151870 https://www.morsmordre.net/t6219-volante#153466 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f178-pokatna-24-1 https://www.morsmordre.net/t6221-skrytka-bankowa-nr-1543#153488 https://www.morsmordre.net/t6222-g-tremaine#153493
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]13.11.19 14:20
Ciężko przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości, która szturmem wdziera się w dotychczasową codzienność. Otoczenie przekształca swoje oblicze dostosowując do panujących wytycznych. Zwykły, nieszkodliwy mieszkaniec, mierzy się z niezidentyfikowanymi zdarzeniami, innym wyglądem przestrzeni, odmiennym zachowaniem osób stąpających po tym samym, sponiewieranym wojną skrawku ziemi. Zmieniają się przyzwyczajenia, od których ciężko całkowicie odstąpić. Zmienia się  przede wszystkim sposób traktowania. Świat przestał być bezpieczny. Należało usprawnić swoją uwagę, wyczulając czujność. Uważać na prawie każdą niedopasowaną osobę, która bezwzględnym wzrokiem mierzyła nieznajomego przybysza. Podejrzanych przyjezdnych, wyróżniających się na tle ponurego tłumu, traktowano jak bezwzględnego intruza. Wszelkie niewłaściwe postępowania zostawały odnotowane, zapisane, sprawdzone. Brakowało swobody i spokoju ducha. On sam niezwykle ciężko oswajał się z obecnymi realiami, spędzając w macierzystym kraju tak niewiele czasu. Z niedowierzaniem przemierzał, doglądał znajome miejsca, których rozedrgana struktura emanowała dziwną, nieprzyjazną energią. Chłód ogarniający betonowe budynki, wnikał w delikatne kończyny osłabiając ruchliwość i czas reakcji. Nawet gęsta mgła, wydawała się nie znikać z powierzchni ziemi, uniemożliwiając widoczność najbliższych przedmiotów. Niezwykle dziwnie czuł się w nadmorskiej przystani, którą jeszcze przed ucieczką traktował jak nieodnaleziony, swobodny azyl. Nigdy wcześniej nie widział tak wielu, groźnych, bezpańskich jegomości, wyglądających jak prawdziwi wysłannicy czcicieli szatana. Obstawiali poszczególne tereny, działając w odpowiednich godzinach – bez skrupułów, przeszkód i jakichkolwiek pozytywnych emocji. Brakowało reakcji i przeciwstawienia szerzonemu złu. Ilość interwencji wzrosła kilkukrotnie, a zapracowani strażnicy pobłażali drobnym rozróbom, skupiając się na poważnych i skomplikowanych przypadkach. Mężczyzna obserwował sytuacje z wymalowanym skupieniem zmieszanym z wewnętrzną dezorientacją, niemocą i zdenerwowaniem. Ludzka znieczulica powodowała obrzydliwe, wykręcające wnętrzności odczucia, lecz nie mógł nic zrobić. Trwał w popsutym, trawionym walką, bólem i bałaganem mieście, marząc o dawnym porządku. Już nie było jak dawniej. Już nigdy nie będzie jak dawniej.
Nie był przyzwyczajony do ratowania dam w opałach. Tym bardziej do tych, które mogły mieć coś na sumieniu. Nie zdążył przyjrzeć się nieznajomej postaci, gdy pospiesznie przystąpił do skutecznej interwencji. Rozwrzeszczani sprzedawcy wykonywali bezwzględny lincz. Zaciśnięci w ciasnym okręgu nie pozwalali wydostać się samotnej sylwetce. Dramat nakręcał się sam. Po raz pierwszy spotkał się z takim zjawiskiem, dlatego też zareagował z natychmiastową interwencją. Martwił się, że upozorowana wojna może przerodzić się w niepotrzebną walkę, starcie, czy rozlew krwi. Dzisiejszego dnia, chciał wymigać się od serii niefortunnych zdarzeń – przebywania w samym środku parszywego niebezpieczeństwa. Chronił swą tożsamość; nie przyznawał się do powrotu. Czekał na właściwy moment, w którym powolnie, planowo ukarze się najważniejszym i najbliższym jednostkom – rodzinie, przyjaciołom, znajomym, a przede wszystkim wrogom. – Na co się jeszcze gapicie? – wyrzucił dodatkowo, akcentując swą groźbę powolnym wyciąganiem różdżki na zmrożoną powierzchnię. Lustrował nieświadome twarze złowrogim spojrzeniem, wyłonionym spod ciężkiej płachty grafitowego kaptura. Starał się sprawić wrażenie dominacji, pewności i bezwzględności. Muszą poczuć zagrożenie. Gdy trujący okrąg rozpoczął oddalanie, mężczyzna złapał ofiarę za ramię i bez słowa pociągnął w zachodnią część targu. Bezpieczną.  Bardziej cywilizowaną, a przede wszystkim zaufaną. Puścił energicznie, próbując uspokoić skołatane nerwy, niespokojny oddech. Oglądał się za siebie, weryfikując czy żadna, nieproszona jednostka nie odtwarza niespokojnych kroków. W tym samym momencie mówił: – Powinnaś na siebie uważać. – rzucał przez ramię, dając do zrozumienia, że dzisiejszy spacer nie był najlepszym pomysłem. – To nie jest miejsce na swobodne spacery. Może było kiedyś… – zatrzymał, aby móc spojrzeć na nieśmiałą, zakrytą twarz. – Ale teraz… Należy się pilnować. – zatrważające, prawda? Jak świat zmienia swój charakter. Jak szybko zmieniają się realia. Jak prędko odpowiednie sylwetki dostosowują się do nowych wytycznych, porzucając dawne wartości. Robi się niebezpiecznie i właśnie w tym momencie, zrozumiał to niezwykle dokładnie. Na jej słowa uśmiechnął się nieznacznie i pokręcił przecząco głową. Co takiego by zrobiła? Krzyknęła, tupnęła, pokazała różdżkę? Będąc na odleglej obczyźnie, pracując z pośrednikami, niekiedy przemytnikami – sztuka zastraszania okazywała się niezbędną umiejętnością. Czy umiałaby ją zastosować? – Odprowadzę cię. – po prostu. Nie chciał niepotrzebnych przeciwstawiań, dyskusji i buntu. I tak stracił już bardzo wiele czasu. Nie zastanawiał się w jaki sposób go postrzegała. Nie miał żadnych, złych intencji. Chciał zakończyć to niepotrzebne zamieszanie. Jedyne co prześlizgiwało się przez chłonny umysł, gdy szykował się do wyjścia to jedna, nurtująca myśl: Czy przypadkiem zna ten głos?



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]31.12.19 0:44
Czując się niepewnie w nowej sytuacji, Gillian podążała za Vincentem bez słowa sprzeciwu. Zwykle nie zapominała o swoim dość ciętym języku, ale również zwykle nie była przecież ratowana z opresji, w którą do pewnego stopnia samodzielnie się wpakowała. Jako redaktorka Proroka mogła przecież przewidzieć, że nastroje na targu nie będą tak swobodne, jak zazwyczaj.
To, że Rineheart wyprowadził pannę Tremaine z najgorszej, targowej okolicy, wcale nie oznaczało, że wokół było zupełnie spokojnie. Targowisko zdawało się wrzeć, mimo wciąż trwającej, mroźnej zimy. Ludzie poruszali się wokół chaotycznie, ocierając się o siebie i próbując jak najszybciej dotrzeć do swoich spraw.
Vincent mógł poczuć, że Gillian zatrzymuje się i zamiera. Jasne oczy kobiety wpatrywały się w coś przed nią. Po chwili Tremaine zmarszczyła brwi, a nad uchem Vincenta rozległ się kobiecy, skrzekliwy głos:
Ta panienka nie przyniesie ci szczęścia, młody człowieku.
Gillian drgnęła. Nic dziwnego. Stojąca przed nimi kobieta wcale nie wyglądała na przyjazną. Znoszony, ciemny strój, dopełniony przypominającym sępa kapeluszem wyglądał ekstrawagancko i odpychająco jednocześnie. Pomarszczonej twarzy starszej kobiety brakowało babcinego ciepła, a z jej oczu biło szaleństwo. Wokół nieznajomej rozlegał się zapach dusznych kadzideł, środka na mole i gnijącej, dawno nie leczonej infekcji. Wciąż szła w ich stronę: z łatwością dało się dojrzeć, że kuleje na jedną nogę, jednak sięgający ziemi strój nie pozwalał sprawdzić, czy to właśnie ona jest źródłem smrodu.
To, co wydarzyło się dzisiaj, to tylko początek – dodała tajemniczo, z cichym rechotem. Gillian, czując się coraz bardziej niepewnie, zrobiła krok w tył. Spojrzenie nieznajomej wpatrzone było jednak w Rinehearta: – jak cień będą podążały za nią kłótnie i przepychanki, aż w końcu upomni się o nią los. Już dziś by to zrobił, ale… dobry panie, wtrąciłeś się. A przeznaczenie nie lubi, gdy człowiek próbuje z nim igrać.
Pokręciła głową, na chwilę przenosząc spojrzenie na ciemnowłosą kobietę.
Gdybyś się tym, moje dziecko, nie parała, gdybyś trzymała się z dala od tego wszystkiego! – powiedziała, choć w jej głosie nie dało się usłyszeć współczucia. Spojrzała znów na Vincenta, przybliżając się do niego o odrobinę i ściszyła głos: – Ale jeśli chcesz… mam amulet. Amulet, który ochroni cię przed tą wampirzycą i pisanym jej losem. Tylko sześć sykli, a twój los będzie odratowany, panie…
Kobieta, chyba mimowolnie, cały czas przybliżała się do Vincenta, będąc bliżej i bliżej. Gillian delikatnie szarpnęła mężczyznę za ramię, dając mu sygnał, że chce stąd natychmiast iść, jednak w jej ruchu brakowało pewności. Nieznajoma chyba to zauważyła, bo posłała w stronę Tremaine krótkie, ostrzegawcze spojrzenie.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Targowisko na dworcu 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]08.01.20 10:52
Widząc, że nieznajoma towarzyszka bez słowa zaakceptowała nakaz, skinął jedynie głową, aby sprawnie ruszyć przed siebie. Przyspieszony krok wskazywał na chęć szybkiego rozwiązania sprawy i pozbycia napotkanego balastu. Odkąd zjawił się na targu stracił zbyt dużo cennego czasu. Nie miał siły na kolejne przekomarzania, niepotrzebne, bezmyślne rozmowy czy próby nawiązania nierozerwalnej więzi. Podświadomość podpowiadała mu, że sylwetka ciągnąca się tuż za nim była znajoma, rozpoznana, nie do końca przychylna. Co jakiś czas odwracał się niepostrzeżenie, sprawdzając czy dziewczyna nie zbacza z trasy. Wybrał najmniej inwazyjne alejki, prowadzące przed obszerne wejście. Intensywność otaczających bodźców, krzyków i zapachów nie pozwalało na minimalną dozę skupienia. Nieznane jednostki ocierały się o grafitowy płaszcz; wpadały na przechodniów z impetem, premedytacją, dziwną brutalnością. Mężczyzna wykorzystywał cały potencjał swej siły, aby wyprowadzić kobietę bez żadnego szwanku i uszczerbku na zdrowiu. Chyba oboje mieli już dość dzisiejszych wrażeń, prawda? Zbyt szybko rozpoczął celebrowanie spokojnych chwil, gdyż nagły impuls nakazał pospieszne zatrzymanie. Ciemnowłosy przewrócił oczami, odwracając profil i westchnął zniecierpliwiony: – Co znowu? – na próżno było ów pytanie. Strach wymalowany w jasnych tęczówkach wprowadził chwilowy zamęt. On sam zmarszczył brwi w konsternacji, aby po chwili usłyszeć skrzekliwy dźwięk dochodzący gdzieś z prawej strony. Ponownie obrócił się przodem do wyjścia, aby wypowiedzieć, krótkie, zdenerwowane: – Słucham? – prześledzić naganną, odrażającą aparycję i skupić na niej całą intensywność błękitnych tęczówek. Skąd się wzięła i czego chciała? Dlaczego wzbudziła tak ogromne przerażenie? Czy miała złe zamiary? Kim tak naprawdę była? Młody łamacz instynktownie przyjął postawę nawołującą do ataku. Dłoń mimowolnie powędrowała do głębokiej kieszeni, zaciskając palce na głogowym trzonku. Sytuacja wymykała się spod kontroli, a on przestawał nad nią panować. Wodził wzorkiem na przemian - między intruzem, a przerażoną. Z każdym korkiem dziwnego tworu, ciężki zapach kadzideł oraz rozkładającego ciała trafiał do wrażliwych nozdrzy. Przypomniał odór odległych, głębokich katakumb, gdzie niejednokrotnie wykonywał wymagające misje. – Czego chcesz? – rzucił, trzymając broń w pogotowiu. Kobieta zadawała się nie reagować na zastraszający, podniesiony głos. Idąc w zaparte kierowała stwierdzenia wprost w jego stronę. – Co Ty pleciesz! – pokręcił głową z niedowierzaniem. Znów ściągali na siebie niepotrzebną uwagę. – Nie zbliżaj się! Nie mam skrupułów, aby rozpętać tu PRAWDZIWE piekło! – syknął, aby jednocześnie cofnąć się o jeden krok do tyłu. Była bezczelna, nieobliczalna i bezpruderyjna. Nie przestawała kontynuować swojego monologu. Podświadomość rozkazała ignorancję i wybranie innej drogi, jednakże ciało pozostawało niespokojne, niepewne, jakby mistyczna atmosfera blokowała jakiekolwiek działania. O co naprawdę chodziło? Staruszka opowiadała przedziwne herezje dotyczące napotkanej osobistości. Nieprzychylne wyrażenia, dziwne zwroty, oskarżenia. Kim byłaś nieznajoma? Jeszcze raz pokręcił głową, aby zetrzeć z siebie uczucie zakłopotania, może senności? Miał nadzieję, że ów obraz rozpłynie się wraz z chwilowym, niewyraźnym obrazem. Nic bardziej mylnego. Stanął na nogach nieco pewniej, aby ponownie rzec: – Nie mam czasu na bezmyślne pogawędki. Może wyjaśnisz sprawę? – zwrócił się bezpośrednio do Tremaine, aby nareszcie przejęła inicjatywę. Ciemnowłosy na chwilę skupił uwagę, gdzie indziej, aby usłyszeć przyciszony, przejęty głos typowej handlarki. Wcisnął morderczy wzrok w jej rozbestwione ciało i krzyknął: – Perfidna oszustko! Głosisz te herezje tylko po to, aby wyłudzić pieniądze. Oczywiste. – prychnął z niedowierzaniem. – Idziemy stąd, mam dość tego dnia i całej tej szopki. – ruszył przed siebie. Musiał wyminąć wieszczkę i nadal kontrolować sylwetkę za sobą. Miał nadzieję, że nie była na tyle bezmyślna, aby pozostać w stagnacji.



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]08.01.20 13:42
Kobieta nie przejmowała się słowami Vincenta, nie wahając się ani przez chwilę. Jej cichy, tajemniczy głos wyraźnie przestraszył Gillian, która nawet nie próbowała wyglądać zza mężczyzny. Nieznajoma była wyraźnie przyzwyczajona do podobnych reakcji i wyzwisk.
Dopiero, gdy Rineheart wspomniał o piekle, twarz kobiety wykrzywiła się. Jej oczy zmieniły się w niewielkie szparki, choć jej twarz nie zmieniła szczególnie wyrazu.
Piekło to mugolskie wymysły, chłopcze – powiedziała groźnym tonem. – Wiara w takie wymysły także nie będzie pomocna. Zwłaszcza przy niej, zwłaszcza! Chronienie takich… och, to się źle skończy dla naszego świata. – Kręciła głową. O dziwo, w jej głosie pobrzmiewała szczerość, a jej oczy nie zdradzały kłamstwa, tak jakby nieznajoma faktycznie wierzyła w wypowiadane przez siebie słowa.
Gillian, słysząc pytanie Vincenta, potrzebowała dłuższej chwili, aby znaleźć jakiekolwiek słowa. Trwała w bezruchu, z otwartymi ustami, aby w końcu wydobyć z siebie głos:
Ja… nie znam jej – powiedziała po prostu, kręcąc głową. Bo i tak było. Nieznajoma po prostu złapała jej wzrok. Być może obserwowała wcześniejsze zajście? Albo wiedziała o nim od innych osób na targu? Trudno było to określić. W każdym razie, odrzucająca kobieta nie miała wcześniej nic wspólnego z panną Tremaine. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Handlarce amuletami jednak nie podobało się ani pytanie, ani zachowanie Vincenta.
To nie herezje, głupcze! Sam je głosisz, gdy sięgasz po mugolskie zabobony! Ta kobieta przyniesie nam wszystkim tylko śmierć! – powiedziała, a w jej oku błysnęło szaleństwo.
Rineheart ruszył przed siebie, wymijając czarownicę. Gillian ruszyła za nim, trzymając się tak daleko od kobiety, jak tylko mogła. Nie powstrzymało to jednak czarownicy, której najwyraźniej coś naprawdę nie podobało się w redaktorce. Vincent mógł kątem oka zauważyć, jak nieznajoma wyciąga z kieszeni różdżkę. Próbowała celować w Gillian, jednak ponieważ ta bezustannie próbowała kryć się za swoim towarzyszem, różdżka wskazywała właśnie na niego.
Myocardii dolor! – wypowiedziała czarnoksięskie zaklęcie z pewnością w głosie. Bez wątpienia nie używała tego czaru po raz pierwszy.

| statystyki NPC: 10 OPCM, 5U, 20CM


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Targowisko na dworcu 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]08.01.20 13:42
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 51

--------------------------------

#2 'k10' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targowisko na dworcu Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]09.01.20 13:26
Nie rozumiał zaistniałego obrotu sprawy. Wychodząc z domu, w żadnym wypadku nie obstawiał, iż dobrze zaplanowany dzień przyniesie tyle niespodzianek. Cierpliwość powoli ulatywała z rozgniewanego, lecz zziębniętego ciała. Przemijające minuty wydłużały się niemiłosiernie, a publiczny targ stawał nieprzekraczalną pułapką. Wydawał się zakleszczać niewinne jednostki, pragnące wydostać się do ścisłego centrum miasta. Czy kiedykolwiek opuszczą to parszywe miejsce? Mężczyzna zmarszczył brwi bacznie obserwując kolejne reakcje. Lustrował każdy, nietypowy gest, mimikę twarzy, szelest materiału, skłaniający do nagłego ataku. Próbował przeanalizować pochodzenie kobiety. Nigdy dotąd nie widział ów tworu, wyglądała jakby dopiero co przekroczyła próg najciemniejszych odmętów Śmiertelnego Nokturnu. Różdżka pozostawała w pogotowiu. – Piekło to miejsce, w którym będziesz się smażyć. – rzucił płytko, nerwowo, wymownie. Nie chciał tracić czasu, aby wdawać się w niepotrzebną polemikę. Na kolejne słowa oszołomionej kobiety ponownie spojrzał na ukrytą towarzyszkę, tracąc orientację. Znały się? Czy mogły mieć ze sobą coś wspólnego? Czy nieznajoma pała się niebezpieczna, niepoznaną magią? A może udaje? Cienki, bojaźliwy głos pospiesznie zaprzeczył jego wątłym domysłom, lecz nie uspokoił ciemnowłosego. Bacznie poznawał wykrzywioną twarz, czując jak oddech przyspiesza niespokojnie. Jeżeli mają wobec siebie jakieś porachunki, czy może odejść w spokoju? – Jeżeli ta kobieta jest wysłannikiem szatana, jak sama twierdzisz ktoś, w końcu, na pewno się o nią upomni. – zapewnił, zbierając się do odejścia. – Możesz mi wierzyć. - skinął głową na wcześniejszą ofiarę i nakazał ruszyć do wyjścia. Czujność okazała się właściwa, gdyż opętana staruszka wymierzyła w ich stronę złowieszczą, czarno magiczną inkantacje. Nie mógł się mylić! Rozszerzył źrenice i łapiąc dziewczynę za ramię wykrzyknął: – Padnij! – przeczuwał, że unik okaże się najwłaściwszy. Nie było możliwości, aby zaniedbany pomyleniec pomyślnie wykonał tak skomplikowane zaklęcie. Rozległ się szum. Zdezorientowani sprzedawcy opuszczali stanowiska, aby zobaczyć co się dzieje. Złowieszcza magia, biały dzień, pośród tłumów niewinnych? Wykorzystując sytuację podniósł się z ziemi krzycząc tylko: – Niech ktoś wezwie władze! Trzeba zrobić z tym porządek. – ruszył w stronę bramy, mając nadzieję, że już nic nie przeszkodzi mu w odejściu. A może ucieczce?



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]09.01.20 19:37
Gillian nie czekała. Pochyliła się, zgodnie z rozkazem Vincenta. Mimowolnie chwyciła się go kurczowo, próbując opanować emocje i podświadomie szukając wsparcia. Utrudniała mu jednak przy tym ruchy. Nie myślała jednak jasno.
W międzyczasie opadł okrywający jej włosy kaptur, odsłaniając ciemnobrązowe włosy. Jeśli Vincent nie skupiałby się na wiedźmie, mógłby dostrzec niewielki pieprzyk zdobiący twarz redaktorki, luźno spiętą fryzurę i absolutne przerażenie malujące się na twarzy. Handlarka amuletami była jednak o wiele ciekawszym obiektem obserwacji.
Gdy czarna magia nie posłuchała kobiety, ta spojrzała na swoją różdżkę z wyrzutem, wydając z siebie pełny irytacji krzyk. Jej oczy nie potrafiły skupić się na jednym punkcie. Spoglądała to na Gillian, to na Vincenta, to na powoli otaczający ich tłum. To zdecydowanie nie był spokojny dzień na magicznym targowisku.
Vincent mógł usłyszeć, jak ktoś z tłumu, który wciąż zacieśniał się wokół niego, mruczy: to wariatka, po prostu odejdżcie. Jeśli nawet by się rozglądał, nie byłby w stanie odgadnąć kto to powiedział. Ludzi było za dużo, tłoczyli się wokół i co chwilę zmieniali pozycje. Mimo wszystko, takie sytuacje chyba nie były codziennością. A może i były, tylko tłum po prostu lubił zamieszanie połączone z odrobiną ryzyka?
Handlarka zrobiła pół kroku w stronę Gillian, znów celując w nią różdżką. Tym razem jej dłoń drżała. Nie była już tak pewna swoich zdolności, ale wyraźnie wciąż chciała spróbować skrzywdzić ciemnowłosą.
Betula! – krzyknęła. Jej dłoń i warga drgnęły, jakby planowała rzucić kolejny czar.
Wtedy jednak… jakby się rozmyśliła. Zaczęła się cofać, powoli opuszczając różdżkę, aby następnie niczym dzikie zwierzę ruszyć w tłum i przebijać się przez niego, aby uciec z miejsca zdarzenia. Zebrani czarodzieje, zdziwieni jej zachowaniem, po prostu się rozstąpili, nawet nie próbując jej zatrzymywać. A może pozwalali jej uciec specjalnie? W końcu wielu z nich to byli kupcy, którzy musieli znać handlarkę przynajmniej z widzenia. Ani Vincent, ani Gillian nie byliby w stanie w tej chwili odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Jedno było pewne: kobieta zniknęła w tłumie i jeśli Vincent bądź wezwane służby będą chciały do niej dotrzeć, konieczne będzie przeprowadzenie śledztwa na targowisku. Albo liczenie, że kobieta wkrótce pojawi się na nim ponownie.

| zt


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Targowisko na dworcu 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]09.01.20 19:37
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 89

--------------------------------

#2 'k10' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targowisko na dworcu Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]18.01.20 1:29
Nie bywała często w tym miejscu, jasnym było, że można tutaj było znaleźć tanie rzeczy, ale też i równie parszywe. Weszła na nie, znajdując się zwyczajnie w pobliżu. W jednej dłoni trzymała torbę w której miała wszystkie wcześniejsze zakupy. Zima się kończyła, wraz z jej końcem nadejść miała nowa pora roku i choć jej garderoba składała się głównie i od jakiegoś czasu zawsze z kilku koszul i kilku spodni, tak ta Danny'ego właściwie nie istniała. Musiała stworzyć ja od nowa, zważywszy uwagę na fakt, że ubrania jej braci już dawno zostały oddane gdzieś dalej. Danny wędrował niedaleko niej, wielkimi oczami rozglądając się dookoła. Unosiła łagodnie kącik ust ku górze, zerkając w jego stronę, jednak pozwalając mu na swobodę. Prosiła tylko, by nie dotykał niczego, nigdy nie było wiadome, czy przedmiot był bezpieczny, zwłaszcza, jeśli w parze szła magia, do której Danny podchodził nadal dość sceptycznie. Na mieście prawie od niej nie odchodząc, ciągle obawiając się obcych. Musiał zacząć uczyć sobie radzić, tym bardziej, że podjęła już pewne postanowienia. Niechętnie, czując jak coś kuje ją pod sercem, ale z nią nie był bezpieczny. Wzięła go ze sobą w przypływie chwili, słabości, ciągoty. Nie powinna była, wiedziała, że nie. Ale wszystko to co straciła podczas Próby, wszystko to, czego się wyrzekła, ziało w niej pustką, którą próbowała zapełnić mimo wszystko. Podeszła do jednego ze straganów, by zakupić trochę jabłek. Wymieniła pieniądze na towar.
- Ma... - zaczął Łobuz podnosząc głos w podekscytowaniu, biegnąc w jej kierunku z innego straganu.
- Co Ci mówiłam, Danny? - zapytała spoglądając na niego z góry. Rozwarł ust na kilka chwil, przesuwając spojrzeniem w bok w poczuciu winy. Zaraz jednak rumieńce na twarzy i podekscytowanie wróciło.
- Tonks, chodź musisz to zobaczyć... Czy myślisz.. Czy mógłbym...? - widocznie ciężko było mu wystosować myśli, a może i prośbę. Just uniosła kąciki ust ku górze. Jej dłoń uniosła się i zmierzwiła jasne blond kosmyki chłopca.
- Prowadź. - powiedziała do niego tylko, pozwalając by złapał ją za rękę i pociągnął w kierunku straganów znajdujących się prawie na końcu targowiska, które opuścili niewiele później, zupełnie nieświadomi zdarzeń, które rozegrały się dalej.

|zt



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Targowisko na dworcu 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]18.01.20 20:42
Sytuacja coraz bardziej wymykała się spod kontroli, a on nie do końca wiedział, w którą stronę skierować swoje działania. Podjąć ryzyko zaciętej walki, czy próbę skutecznej ucieczki? Kobieta chwyciła się jego ramienia, zaciskając na nim wąskie palce. Czuł nerwowe szarpnięcie, lekko unieruchomione ruchy. Zmarszczył brwi w niezadowoleniu, gdyż nie wspomagała procesu bezproblemowego wyjścia. Wyswobodził się z ciężkiego zacisku, aby skinąć głową i zmusić ją do kolejnych kroków. Stracił całkowite zaufanie, żałując, że dzisiejszego dnia, postanowił zabawić się w szlachetnego rycerza. Ratowanie podejrzanych dam w opałach przyniosło dużo więcej niepotrzebnego nieszczęścia. Kątem oka, zerkając za ramię, obserwował ruchy oprawczyni. Jej czarnomagiczna inkantacja rozpłynęła się w powietrzu, lecz nie miał pewności, iż na tym zatrzyma swe polowanie. Jego różdżka spoczywała w prawej kieszeni, muskając przedramię. Była gotowa do automatycznej reakcji. Przerażający pisk rozdzielił przestrzeń, gdy handlarka zanotowała niepowodzenie. Zgromadzenie zaciskało się w ciasnym kręgu wokół burzliwego zjawiska. Głośne rozmowy, złowrogie szepty wypełniły targowisko, które dzisiejszego dnia wydawało się nadto niebezpiecznie. Niewinni przechodnie kierowali się do wyjścia, obawiając się o cenne i kruche życie.
Tłum przejął inicjatywę, szybko poznając się na agresywnej oszustce. Mężczyzna wiedział, że skutecznie poradzą sobie z dalszym działaniem. Powinni wezwać władze i zamknąć kobietę w najciemniejszej izolatce. Krzyki wzrastały na sile, gdyż po raz kolejny sięgnęła po różdżkę. Nie zwalniał tempa, kryjąc się za jednym ze straganów. Dziennikarka zrobiła to samo, wyglądając na panicznie przerażoną. Wieszczka nie zdążyła wykonać zaklęcia, kiedy pospiesznie rzuciła się do ucieczki. Biegnąć niezgrabnie w stronę kręgu, ktoś wyrzucił przerażony: – Ona ucieka! Łapcie ją! – nastała panika, dezorientacja i zakłopotanie. Ludzie nie wiedzieli co właściwe powinni zrobić, bojąc się konsekwencji, czy konfrontacji z policją. Pragnęli powrócić do obowiązku i zapomnieć o niedawnym zamieszaniu. Może już nigdy nie wróci i na zawsze zaznają upragnionego spokoju? Ciemnowłosy podniósł się do góry, strzepując z kolan drobiny zaśnieżonego piasku. Oddychał ciężko, marszcząc brwi w skupieniu. Zimno otrzeźwiało nieznacznie, a targowe życie powoli wracało do normy.
Samotne dusze, które podczas całego zamieszania ukryły się za bezpieczną kotarą pobliskich straganów, wypełniły alejki, utrudniając swobodne przechodzenie. Ponownie ocierali się o nieznajomych, lecz Rineheart wiedział, że byli już bezpieczni. Nieznajoma niknęła nieopodal, jednakże przestał poświęcać jej zbyt dużo uwagi. Bezpiecznie opuściła dworzec. Wpychając ręce do szerokich kieszeni, pochylił się nieznacznie, czując jak zmęczenie mięśni wnika w każdy mikroelement ich struktury. Nie uważał na otoczenie. Szedł w zaparte, przed siebie. Niemalże po chwili niewysokie ciało, uderzyło w lewe ramię, wybudzając go z chwilowej konsternacji. Zamrugał kilkukrotnie, kierując wzrok na małego chłopca. Dzieciak widocznie się zatrwożył; przerażenie wnikało na jego twarz, gdy cofał się do tyłu. Nie odezwał się. Próbował wyminąć czarodzieja, który wyrzucił wymuszony, przyjazny zwrot: – Nic się nie stało, zgubiłeś się? – chłopak ruszył w tłum, krzycząc niezrozumiałe słowa. Czyżby nazwisko? Łamacz przyspieszył korku, chcąc dostrzec cel jego ucieczki. Ciasne zgromadzenie oddzielało sylwetki; znajdował się coraz bliżej wyjścia. Rozglądając się, dostrzegł go w równoległej alejce. Podobny profil, kolor kurtki, jasne włosy? Zmarszczył brwi, aby wyłapać jeszcze więcej szczegółów. Towarzyszyła mu intrygująca postać, którą ciężko było mu rozpoznać. A może przeciwnie? Serce zadrgało mimowolnie, a błękit tęczówek roziskrzył nieświadomym blaskiem. Kobieca aparycja przypominała mu dawną przyjaciółkę z przeszłości. Osobę, z którą spędzał ogrom przemijających, wieczorów, długich nocy, szkolnych przerw. Z którą dzielił przemyślenia, obalając twarde bariery niepokoju. Sylwetkę, na której widok uśmiechał się mimowolnie, ciesząc się, że przebywa w tej samej przestrzeni. Umila czas, istnieje. Blond włosy niknęły za ścianą drewnianego sklepiku, a część ciemnego płaszcza omiatała wilgotną ziemię. Czyż nie była to zwykła halucynacja? Mężczyzna poderwał się do biegu, lecz skołowani klienci stanęli mu na drodze. Nie zdołał przemieścić się w odpowiedniej odległości; tajemnicza postać zniknęła. Czy była to prawda, czy to mogła być ona? Oddychał ciężko analizując sytuację, wracając pamięcią do dawnych chwil. Zziębnięty wiatr wnikał we wnętrze, mrożąc krew, spowalniając serce. Niepokój wkradł się pospiesznie. Jak nazywano to uczucie – tęsknota, przyzwyczajenie, przywiązanie? A może oszalał? Musiał się otrząsnąć. Pokręcił głową z niedowierzaniem, opuszczając targowisko. Nie mógł zapomnieć o enigmatycznym kształcie, który kiedyś był dla niego tak ważny. Dla którego zrobiłby naprawdę wszystko, gdyby tylko dał mu jakiś znak.

| zt



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Targowisko na dworcu [odnośnik]25.05.20 17:31
Targowisko na dworcu

Po zamknięciu Londynu dla mugoli i mugolaków, spora część czarodziejskich sklepów zawiesiła swoją działalność. W mieście stopniowo zaczęło brakować wszystkiego: alchemicznych ingrediencji, eliksirów, magicznych przedmiotów codziennego użytku, a nawet niektórych grup produktów żywnościowych. Ci, którzy zdecydowali się na pozostanie w stolicy, zaczęli sprzedawać to, czego im zbywało, żeby zdobyć potrzebne im zapasy. Miejscem powszechnej wymiany dóbr stało się portowe targowisko, a po Londynie szybko rozniosła się wieść, że jeżeli czegoś nie można nabyć w sklepie, to prawdopodobnie uda się dostać to tutaj. To miejsce może być istotnym punktem Londynu.


poziom II
Etap I
Postać rozpatruje wszelkie zabezpieczenia pozostawione przez poprzednią grupę (najpierw pułapki oraz klątwy, później ew. strażników pozostawionych przez przeciwną organizację). Jeżeli grupa jest pierwszą, która zdobywa dany teren, należy pominąć ten etap.

Etap II
Ścieżka pokojowa
Zlokalizowane na dworcu targowisko stanowi skarbnicę przydatnych obu stronom wojny informacji: wiedza o tym, kto co kupuje i sprzedaje, może pomóc w odnalezieniu ukrywających się w okolicy zbiegów, łatwo też zablokować w ten sposób dostawy konkretnych towarów.

Aby zdobyć kontrolę nad przepływem informacji na tym terenie, można przekupić jednego ze stałych bywalców targu, by w zamian za wynagrodzenie nadstawiał ucha i przekazywał wam zdobyte wiadomości. Jeżeli przekażecie mu łapówkę w wysokości 500 PM, skusi się na współpracę.

Włóczęgę można też zastraszyć. Łączne ST dla wszystkich postaci wynosi w takiej sytuacji 120, do rzutu dolicza się bonus z biegłości zastraszania.

Ścieżka wojenna
Obie organizacje: Pieczę nad targowiskiem sprawuje aktualnie grupa portowych rzezimieszków (nazywających samych siebie ochroną), którzy obserwują okolicę i pobierają opłaty od wystawiających swoje towary czarodziejów. Usunięcie ich szefa pozwoli wam na przejęcie kontroli w tym miejscu.
Walka: Biuro szefa grupy mieści się w ceglanym budynku w rogu targowiska. Przed wejściem stoi ochroniarz, w którymś z okien znajduje się też strażnik, który obserwuje okolicę.

Postać, która pojawi się w wątku jako pierwsza, rzuca kością za ochroniarza. Postać, która napisze jako druga, rzuca kością za strażnika.

Dostrzeżenie strażnika wymaga wykonania rzutu na biegłość spostrzegawczości, ST wynosi 80. Rzucać można dowolną ilość razy. Strażnik - dopóki nie zostanie dostrzeżony - atakuje, ale nie może zostać zaatakowany.

Ochroniarz (OPCM 20, uroki 25, żywotność 100) będzie atakował kolejno zaklęciami: aeris, lamino, deprimo oraz bronił się zawsze wtedy, kiedy wymaga od niego tego sytuacja.
Strażnik (OPCM 15, transmutacja 30, żywotność 100) będzie atakował kolejno zaklęciami: bombino, crassitudo, jęzlep (chyba, że wszystkie postaci będą znajdować się pod wpływem danego zaklęcia) oraz bronił się zawsze wtedy, kiedy wymaga od niego tego sytuacja.

Gracz nie ma prawa zmienić woli postaci broniącej lokacji, jedyne, co robi, to rzuca za nią kością i opisuje jej działania w sposób fabularny.

Etap III
Aby przejść do etapu III należy odczekać 48 godzin, w trakcie których para (grupa) może zostać zaatakowana przez przeciwną organizację.

Etap IV
Postaci mają 2 tury na nałożenie zabezpieczeń, pułapek lub klątw oraz wydanie dyspozycji strażnikom należącym do organizacji.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Targowisko na dworcu Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Targowisko na dworcu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach