Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody
AutorWiadomość
Ogrody [odnośnik]15.06.18 17:51
First topic message reminder :

Ogrody

Ogrody Nottów są rozległe. Przy dworze eleganckie i zadbane, stale doglądane przez skrzaty, dalej stopniowo stają się coraz bardziej dzikie, by w końcu przejść płynnie w znajdujące się w bliskim sąsiedztwie lasy Sherwood. Reprezentacyjna część ogrodów w cieplejszych miesiącach bywa niekiedy miejscem niektórych rodzinnych wydarzeń i przyjęć, jest także lubianym miejscem spędzania czasu mieszkańców dworu. Przechadzanie się wypielęgnowanymi alejkami pełnymi roślin ma swój urok. Nawet zimą, pod cienką warstewką śniegu ogrody prezentują się malowniczo i aż zachęcają do zagłębienia się w nie. Niektóre ze ścieżek prowadzą w dalsze, bardziej odludne obszary, będące dobrym miejscem do szukania samotności i inspiracji, a także do zabaw młodszych członków rodziny. Znajdujące się jeszcze dalej lasy kuszą aurą tajemnicy i perspektywą obcowania z naturą nieskalaną wpływem mugoli.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ogrody [odnośnik]06.03.19 0:32
Elise żałowała, że ścieżki jej i Elaine nieuchronnie się rozchodziły, że jej kuzynka stała się tak bardzo Avery i coraz bardziej oddalała się od tego, co ważne dla Nottów, choć już wcześniej była inna od niej i Rosalind. Obiecywała sobie, że sama się taka nie stanie, że nawet po ślubie nadal będzie taka, jaka była teraz. Że nadal będą dla niej ważne rodzinne więzi, salonowe życie, muzyka i inne rzeczy, które kochała jako Nott. Powinności były ważne, ale osobowość nie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni tylko dlatego, że zmieni nazwisko i zamieszka gdzieś indziej.
Może z Elaine tak naprawdę od zawsze były całkowicie odmienne, ale z racji różnicy wieku zrzucała to na karb właśnie tej wiekowej przepaści, przez co Rose, a także Elaine i jej starsi bracia wydawali jej się zawsze tacy dorośli i poważni?
W swoim przedziale wiekowym czuła się tu osamotniona, skoro jej najbliższe kuzynostwo było tyle starsze, a dzieci innych krewnych były zbyt małe, by mogła z nimi porozmawiać o bolączkach debiutantki, może właśnie dlatego tak zżyta była z bliższymi jej wiekowo Lestrange’ami.
Rozmowa z Elaine niosła ze sobą właśnie gorycz uświadamianych sobie różnic i przepaści między nią a już nie lady Nott, a lady Avery, oddanej nowej rodzinie i nowym zasadom. Poczuła się wręcz zawiedziona tym, co zastała i tym, że nie wyczuwała w kuzynce pokrewieństwa dusz.
Po krótkiej przechadzce po ogrodach pożegnała się z nią, po czym ruszyła z powrotem w stronę dworku. Idąc ścieżką prawie wpadła na może pięcioletnią córkę jednego z dalszych kuzynów wykrzykującą imię swojego kota. Nieszczególnie przepadała za dziećmi, ale rodzina to rodzina, mała Ursula z pewnością wyrośnie kiedyś na piękną panienkę Nott i mężczyźni na sabatach będą zabiegać o taniec z nią, jak teraz zabiegali o Elise. Nie będzie jak rozwydrzone, niewychowane dzieci pospólstwa.
Elise podeszła do niej, ciekawa czego dziewczynka szukała samotnie w ogrodach, ale domyśliła się, że pewnie znów umknął jej zmęczony licznymi pieszczotami kot.
- Znowu zgubiłaś kota? – zapytała. – Może pomogę ci go poszukać? Albo wezwę skrzata, żeby wyciągnął go z zarośli?
Nieszczególnie miała ochotę plątać się po jakichś krzakach, bo już nie była dzieckiem, ale nie wypadało ostentacyjnie ignorować córki krewniaka, nie mogła zostawić jej w ogrodach samej i pójść sobie, a opiekunka pewnie jeszcze nie nadbiegła.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Ogrody [odnośnik]06.03.19 9:49
Październikowy dzień był ciepły i pogodny, wyjątkowo uroczy jak na tę porę roku, bezwietrzny i niemal bezchmurny. Lady Ursula nie marzła więc za nadto, gdy czekała aż szlachetne Elise i Elaine zakończą rozmowę i pożegnają się. Nie miała śmiałości, by przeszkadzać starszym dziewczętom, którym winna była szacunek i posłuszeństwo. Matka powtarzała, ze przerywanie cudzej rozmowy jest bardzo niegrzeczne i nie przystawało małej damie, a Ulla słuchała się jej bezwzględnie, nie analizując tych zasad - wierzyła, że lady Nott ma rację, pan tatuś zawsze ją miał i nakazał jej być pani matce posłuszną. Oczekując na tę chwilę trochę przebierała nóżkami ze zniecierpliwienia, spoglądając to na smukłe sylwetki kobiet, to na okoliczne rośliny. Ogrody okalające posiadłość rodu Nott były urokliwe nawet jesienią, choć wszystko żółkło i umierało, zachwycały feerią ciepłych barw - najróżniejszych odcieni żółci, pomarańczy i czerwieni. Ursula westchnęła jednak lekko, tęskniła do wiosny i lata, kiedy to zakwitną najpiękniejsze kwiaty, a na drzewach dojrzeją słodkie czereśnie.
Spojrzała na sylwetkę zbliżającej się ku niej Elise i westchnęła jeszcze raz, tym razem z leciutkim zachwytem; ach, jakże podziwiała swoją śliczną kuzynkę! Maleńka Ursula nie wiedziała, że krewna za nią nie przepada, lgnęła więc do niej ochoczo, zachwycona urodą i talentem Elise. Powtarzała już matce nie raz i nie dwa, że pragnie być właśnie taka jak ona - piękną, utalentowaną młodą damą, która olśniewa innych swymi dobrymi manierami. Słyszała kilkukrotnie jak Elise gra na pianinie i poprosiła pana tatusia, aby zgodził się na lekcje pianina dla jej samej.
Natychmiast poprawiła sylwetkę. Wyprostowała plecy i wyciągnęła podbródek, ćwiczyła przecież elegancką postawię, guwernantka często prosiła ją, aby spacerowała z książką na główce - nie było to wcale proste, ale Ursula bardzo się starała.
- Dzień dobry, lady Elise - przywitała się z kuzynką grzecznie, dygając przed nią nieco chwiejnie. Krewniaczka od razu zapytała o lorda Romeo, domyślając się o cóż chodzi - ach, do tego była taka mądra i bystra! - Och, tak, uciekł mi... - przyznała zasmucona. - Mogłabyś to dla mnie zrobić? Dziękuję, dziękuję, Elise! Jesteś taka dobra! Kiedy dorosnę, chcę być taka jak ty!


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Ogrody - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]06.03.19 12:40
Elise kiedyś też była taką dziewczynką, uroczą i do granic możliwości rozpieszczoną, zapatrzoną jak w obrazek w matkę i najstarszą siostrę, Rosalind. Miała śliczne włoski i całą kolekcję pięknych sukieneczek, i także miała małego kotka, który jednak był o wiele grzeczniejszy i nie musiała go zbyt często ganiać po ogrodach czy dworku, bo był typowym przykładem leniwego kanapowca. Jej obecny kot również był raczej leniuchem.
Nie widywała Ursuli codziennie, bo mieszkały w innych częściach dworku, więc nie była na bieżąco z jej postępami w wychowaniu, ale podejrzewała, że mała Nottówna otrzymywała bardzo podobne nauki jak ona sama w przeszłości. Każda młoda lady Nott miała być idealną damą, by w przyszłości godnie kontynuować rodowe tradycje i wyjść za mężczyznę z równie dobrej rodziny. Kiedyś być może Elise pokaże jej, jak grać na fortepianie (a była w tym naprawdę dobra i żywiła przekonanie, że nawet lepsza niż nauczyciele z gminu) i obdarzy ją radami na temat tego, jak radzić sobie w niesprzyjającym szlachetnej krwi Hogwarcie rojącym się od szlamu i innego pospólstwa.
Może mimo wszystko powinna częściej szukać towarzystwa dzieci, skoro była już dorosła i zapewne wkrótce miała się zaręczyć i wyjść za mąż, a później naturalną koleją rzeczy będzie wydanie na świat potomstwa swego małżonka. Ciekawe, czy odkryje w sobie wtedy jakieś macierzyńskie uczucia wykraczające poza jej egoizm? Na ten moment najbardziej na świecie kochała samą siebie i zaspokajanie swoich zachcianek, więc trudno było jej sobie wyobrazić bycie matką, ale wiedziała też, że mogła większość zadań powierzyć obcym, a samej głównie chwalić się w towarzystwie, jakiego pięknego syna lub córkę powiła. Bo jej dzieci musiały być równie piękne i zdolne jak ona, nie mogło być inaczej. Na ten moment dzieci często wywoływały w niej zniecierpliwienie, przynajmniej te niegrzeczne, ale poza tymi z rodziny ogółem nie widywała ich wielu, bo na sabaty wpuszczano jedynie osoby które już ukończyły szkołę.
Uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak mała Ursula od razu się wyprostowała w eleganckiej postawie, którą od maleńkości wpajano każdej szlachciance, także Elise. Musiała spędzić wiele godzin spacerując po sali balowej z książką na głowie, ucząc się odpowiednio chodzić i dygać, a teraz odpowiednie poruszanie się przychodziło jej tak naturalnie, jak oddychanie.
- Dzień dobry, lady Ursulo – odpowiedziała jej w podobnym tonie. Łatwo domyśliła się, że chodzi o niesfornego kota, bo parę tygodni wcześniej kociak zaplątał się aż w okolice jej komnat. Teraz wybrał sobie ogrody, gdzie schwytać go było trudniej, ale nawet Elise nie była tak bezmyślna, by zostawić pięciolatkę bez opieki w rozległych przestrzeniach, które do tej pory zapewne poznawała tylko z kimś z rodziny lub służby. – Dobrze, więc go poszukamy, a potem wracamy do dworu, twoja mama i opiekunki na pewno na ciebie czekają. Nie powinnaś zbyt długo być w ogrodzie sama.
Komplementy, nawet wypowiadane przez dziecko, przyjemnie łechtały jej ego. Dobrze było wiedzieć, że ktoś chciał w dorosłości być jak ona – może faktycznie powinna poświęcić dziewczynce więcej uwagi, by odpowiednio pokierować ją drogą, którą sama z upodobaniem kroczyła?
Kot na szczęście nie znajdował się daleko. W zaroślach dostrzegła błysk bieli; niesforny zwierzak próbował nieporadnie przecisnąć się między zbyt gęsto rosnącymi gałązkami, ale co chwilę plątał się w nie i nie umiał przejść dalej. Elise pochyliła się i złapała go, biorąc na ręce tak jak często brała własnego.
- Chodź, idziemy do dworku – rzekła po chwili. Obawiając się, że ruchliwy kot może zaraz znowu wymknąć się z wątłych rączek dziewczynki i znowu gdzieś uciec, oddała jej go dopiero po przekroczeniu drzwi wejściowych, tam też zostawiła ich oboje pod pieczą zatroskanej opiekunki, a sama udała się do swych komnat.

| zt.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Ogrody [odnośnik]06.03.19 13:35
Nottowie słynęli z doskonałego wychowania, jakie odbierała każda ich latorośl, a także wspaniałych manier i bezwzględnego przestrzegania szlacheckiej etykiety. Ich córki były przykładnymi damami, a synowie czarującymi lordami, spełniającymi swe obowiązki wobec rodziny i wobec świata. Nie inaczej było z maleńką lady Ursulą. Odkąd tylko sięgała pamięcią uczono ją jak sięć, jak chodzić, jak się do kogo zwracać. Nie oszczędzano jej ze względu na młody wiek. Dobre wychowanie i szlachecka etykieta musiały wejść w krew dziewczynki, by krewni nie musieli się za nią w przyszłości wstydzić. Ursula za nic by nie chciała zawieść swoich rodziców. Kochała zarówno panią matkę i pana ojca, choć surowość ich spojrzeń czasami wzbudzała w niej niepokój, lękała się, że ich zawiedzie - nie psociła więc, nie bywała krnąbrna, nie protestowała. Grzecznie i posłusznie uczęszczała na lekcje, jakie dla niej zaplanowano, zawsze słuchała rad i poleceń guwernantki, sprawującej nadeń opiekę. Naprawdę bardzo chciała, aby byli z niej z dumni. Zarówno rodzice, wuj nestor, ale i lady Elise, którą w skrytości ducha szczerze podziwiała i pragnęła jej aprobaty. Tak naprawdę jedna z licznych lalek Ulli otrzymała po niej imię i mała dziewczynka urządzała dla niej bale, a także ceremonię zaślubin z przystojnym księciem, którego winna była poślubić. Wspaniała dama zasługiwała na bajkowe zakończenie swojej baśni, czyż nie?
- Wiem... - przyznała zawstydzona. - Nie chciałam, aby lord Romeo się zgubił... Bardzo go kocham i nie wiem, co bym bez niego zrobiła... - tłumaczyła się, wydymając przy tym usteczka w podkówkę. - Jest wspaniały, ale taki niesforny, nie wiem, czy mogę go jeszcze nazywać lordem... - zastanowiła się, mając nadzieję, że Elise pocieszy ją zapewnieniem, że białego kocura będzie dało się jeszcze wychować.
Podążyła posłusznie za krewniaczką i klasnęła w dłonie radośnie, kiedy Elise odnalazła Lorda Romeo. Wyciągnęła po niego rączki, ale musiała być cierpliwa. Pokiwała główką na znak, że rozumie i powróciła z Elise do ich rodowej posiadłości. Czekały na nią lekcje tańca, a nauczyciel nie tolerował spóźnień.

| zt


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Ogrody - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]10.03.19 22:36
W głowie Callisto pojawiła się naiwna myśl – jeśli uda jej się wytyczyć granice między ładem ogrodów otaczających Ashfield Manor a dzikością i ogromem lasu, jaki pochłaniał całą posiadłość swą nienasyconą zieloną paszczą, może w zamian inna granica, ta między nią a Eddardem, wreszcie ustąpi. Stopnieje jak lód na powierzchni stawu na wiosnę, bezsilny w swoim uporze wobec czasu. Czas zawsze udowadniał, że ma większą moc, niż człowiek jest w stanie pojąć i Callisto szanowała jego siłę i nieskończoność, chociaż nie rozumiała ich w pełni. Rozumiała tylko, że jako ludzie dostali pamięć, by z niej korzystać i uczyć się z przeszłości. Nie potrafiła zaś jeszcze orzec, czy to, co dostali, by snuć idylliczne plany na przyszłość było równie cennym darem co historia, czy przekleństwem tego, jak niewiele z niej skorzystali.
Na wizytę w domu narzeczonego (pierwszą odkąd zgodziła się wyjść za Eddarda, a posiadłość Nottów stała się domem narzeczonego) zamierzała się więc dobrze przygotować, powtarzając wszystko, czego nauczyła się o nim w przeszłości. Nie miała zbyt wielkiej wiedzy, nie powinno zatem dziwić, że w ich wspólnym spacerze po ogrodach Ashfield Manor szła także cisza, trzymając oboje pod ramię. Na usprawiedliwienie przyszłych małżonków można tylko powiedzieć, że spacer trwał już naprawdę długo, zapuścili się na sam skraj ogrodów, a większą część czasu spędzonego na równo wytyczonych między zadbanymi krzewami ścieżkach udało im się wypełnić rozmową.
Przechadzali się powoli, nie tylko dlatego, że dziedzicom przystoi najwyraźniej wlec się jak mucha w smole gdziekolwiek się udają, ale też ze względu na coraz większe nierówności terenu. Callisto, ubrana w piękną suknię (w ciepłym, niemal rudym odcieniu brązu, o modnym ostatnio, ale utrudniającym swobodne poruszanie się kroju podkreślającym sylwetkę) i pantofelki na dość wysokich obcasach, musiała tu i ówdzie zwracać szczególną uwagę na swój kolejny krok, wspierając się na ramieniu Eddarda. Sama poprosiła go, by zboczyli trochę ze ścieżki wiodącej z powrotem do centrum ogrodów. Brakowało jej eskapad do lasów i na pola, jakie zdarzały się jej w dzieciństwie i składały na niektóre z najlepszych wspomnień jakie miała. W Ashfield Manor będzie musiała nazbierać nowych wspomnień i tutaj właśnie osadzić swoje marzenia dotyczące przyszłości. Z trudem przyznawała to nawet przed sobą, ale w otoczeniu natury i swobodnej ciszy (była wdzięczna, że jej narzeczony nie czuje się w obowiązku zapełniać jej głupotami bez znaczenia jak robiły to niektóre panny spośród jej znajomych) pomyślała, że jednak uda jej się stworzyć wizję dobrego życia jako lady Nott.
Nie wiedziała, czy Eddard pozwala jej narzucać kierunek wędrówki, bo dostrzegał i spodobał mu się uśmiech, z jakim Callisto rozglądała się dookoła, czy po prostu nie dba o to, gdzie skończą swój spacer, ponieważ wyruszył nań z jedną tylko myślą – by spełnić swój obowiązek zaopiekowania się narzeczoną przybyłą w długo odkładane odwiedziny. Postanowiła skorzystać z tej swobody i skierowała się jeszcze dalej, w kierunku gęściej rosnących drzew. Idąc, nie zauważyła jednak wystającego z ziemi korzenia. Zahaczył o niego czubek buta Callisto, a lady Malfoy, zdążywszy wydać z siebie tylko krótkie i zdziwione „o!”, upadła na ziemię niezdarnie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogrody [odnośnik]15.03.19 15:46
W tym momencie, gdy patrzył na szmaragd lasów, czuł pewnego rodzaju spokój, a jednocześnie zmęczenie. Czym? Sam nie wiedział, ale ostatnimi czasy prowadził walkę na zbyt wielu frontach; musiał udowodnić swoją wartość, musiał stawić czoła obowiązkom jakie na niego spadły, ale przede wszystkim musiał stawić czoła samemu sobie i temu co czuł po opuszczeniu Stonehenge ze świadomością, że stracił kolejnego brata. W tamtym momencie, kiedy już po wszystkim znalazł się w pozornie bezpiecznych komnatach Ashfield Manor i nakreślił te kilka słów na pergaminie, czuł, że poddał się częściowo na jednym z frontów, na których dotychczas dzielnie stawiał coraz to grubsze barykady. Postanowił odpuścić sobie walkę z Callisto, jakkolwiek irracjonalna i mało prawdopodobna by się ona nie wydawała. Nie był w stanie przyznać przed samym sobą, ze w pewnym sensie właśnie jej teraz potrzebował, aby oderwać swoje myśli od wydarzeń w Stonehenge. W końcu jej tam nie było, nie widziała jak Percival wbija mu nóż w plecy. I to sprawiało, że mógł zrzucić z ramion ciężar tamtych doświadczeń, że w dwóch zaklętych w oczy skrawkach nieba, nie zauważy burzowych chmur, będących bolesnym wspomnieniem tamtych wydarzeń.
Spacer wydawał się niezbyt dobrym pomysłem, zważywszy na okropną pogodę panującą na wyspach, niemniej jednak to właśnie ta aktywność pozwoliła im na odrobinę prywatności, z dala od wścibskich uszu młodszej kuzynki i czasem zbyt śmiałego, jak na jego gust, języka młodszego, jedynego żyjącego brata. Cisza była ich nieodłączną towarzyszką, kiedy tylko zboczyli z kursu, zbliżając się ku potężnym lasom Sherwood. W żadnym wypadku nie przeszkadzała ona Eddardowi, wszakże wcześniej wypełnili czas rozmową, podczas której Ned naprawdę zapomniał. Zupełnie jakby wskoczył z jednego świata do drugiego, a różnicą między nimi była obecność Callisto. Nawet teraz, w ciszy odnajdywał pewnego rodzaju spokój, ponieważ chociaż na chwilę mógł skupić swoje myśli na przyszłej lady Nott.
Pozwolił jej prowadzić, sam do końca nie wiedząc dlaczego. Może to była oznaka odłożenia broni i zaprzestania prac nad budowaniem otaczających go barykad.
Eddard niemalże instynktownie stawiał kolejne kroki, zgrabnie omijając kolejne wystające z ziemi przeszkody. Niestety w tym momencie zatracenia zapomniał, że jego narzeczona nie odwiedzała nigdy wcześniej tych ścieżek, podczas gdy on nawet teraz często zapuszczał się w leśną głusze na długie spacery. Gdy ręka Callisto wyplątała się spod ramienia Neda, a drobne ciało lady Malfoy upadło, od razu zreflektował się, pochylając się nad nią. - Wszystko w porządku? - skupione, czarne niczym węgle oczy obiegły drobną postać Callisto, aby po chwili skupić się jej twarzy. Nie do końca świadomie ściągnął brwi do środka - był to jeden z jego odruchów, nad którymi nie zawsze panował. Często wyrażał w ten sposób konsternację lub pewnego rodzaju zmartwienie. I naprawdę - nie wiedział skąd - z całych sił próbował powstrzymać... uśmiech, który cisnął mu się na usta, gdy przypomniał sobie widok lecącej Callisto z krótkim okrzykiem na ustach. - Pozwól - zwrócił się do niej nad wyraz łagodnie, ujmując jej szczupłą dłoń w swoją, zastygł w pozycji klęczącej, czekając niejako na reakcję Callisto. Jeszcze tego mu brakowało, aby z pierwszej wizyty w domu Callisto wróciła do domu gniewna i poobijana. W świetle obecnej sytuacji politycznej ojciec na pewno nie byłby zadowolony.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Ogrody [odnośnik]15.03.19 22:51
Callisto cierpliwie czekała, aż opowie jej więcej o Stonehenge. On, nie ojciec, który miał teraz stanowczo zbyt wiele na głowie, by powtarzać jej, co zaszło. Wszyscy już wiedzieli, gazety wszystko napisały. Callisto jednak wciąż czegoś brakowało i liczyła, przybywając w odwiedziny do Nottów, że tutaj czegoś się dowie. Nie pytała wprost, wiedząc, że nie może sobie jeszcze pozwolić na podobną bezpośredniość w rozmowie z narzeczonym, ale cały czas czekała i dopiero niefortunny upadek zupełnie zburzył jej skupienie na nurtującej ją sprawie. Gdyby tylko wiedziała, że nie ma na co liczyć… może ich spotkanie potoczyłoby się inaczej, chociaż lady Malfoy mogłaby przysiąc, że coś i tak zmieniło się już w Eddardzie. Czytając od niego list, na widok własnego imienia niezastąpionego żadnym tytułem szlacheckim ani grzecznościowym, poprzedzonego za to wyrazem sentymentu, którego za nic się nie spodziewała, odniosła wrażenie, że lord Nott doznał chyba jakiegoś urazu głowy niezauważonego w ogólnym zamieszaniu i to za jego sprawą nakreślił do Callisto taką, a nie inną wiadomość.
Nie mogła przy tym zaprzeczyć, że była to bardzo miła odmiana. Rozmawiał z nią jakby swobodniej. Zaskoczyło ją, jak wiele zmieniło porzucenie formalności, na które się zdobył. Jakoś niezręcznie byłoby jej do nich wracać, skoro to Ned jako pierwszy ich zaniechał, zarządzając tym samym, że ich związek nie tylko istnieje i ma faktyczne znaczenie, ale też, że rozpoczął się pierwszy etap jego ewolucji. Callisto nie była pewna, czy jest gotowa na zaprowadzenie kolejnych zmian w jej życiu – na przestrzeni ostatnich dni tyle się zdarzyło, że zwykle opanowana lady Malfoy zdolna do zaplanowania absolutnie wszystkiego, nie wiedziała, w co włożyć ręce. Gdyby okazało się jednak, że Eddard zamierzał dalej przyglądać się jej takim wzrokiem, jaki zauważała kątem oka spragniona każdego przychylnego spojrzenia, byłaby w stanie zaakceptować odmienność stanu ich relacji.
Nie po to wszak Callisto stroiła się, czesała i malowała, by postronni mogli udawać, że jej uroda nie robi wrażenia. Cóż jej jednak po nienagannym wyglądzie, kiedy wylądowała w niezgrabnym siadzie pośrodku liści i mchu? Wszystko wokół było śliskie i mokre, bez cienia wątpliwości poplamiło jej suknię, a jeszcze musiała zwalczyć jakoś wstyd, który natychmiast w niej zawrzał, przyprawiając o rumieniec, tym bardziej widoczny na jej bladej twarzy.
- Przepraszam. – mimowolnie zrobiła słodką minkę podnosząc wzrok na Eddarda, pochylonego nad nią, zgodnie z jej oczekiwaniami (a może jednak były to obawy?). – Wybrałam nienajlepsze buty na leśne wędrówki, ale tak tu pięknie… – za późno zreflektowała się, że wciąż mówi, usadowiona na ziemi, podczas gdy Eddard oferuje jej rękę i pomoc. Podała mu dłoń, przekonana, że gdyby spróbowała sama się podnieść, wyglądałaby przy tym jak ostatnia fajtłapa, a niewykluczone, że nadepnęłaby na kolejną przeszkodę i wylądowała z powrotem na ziemi. Na to zaś nie mogła sobie pozwolić na oczach narzeczonego. Zanotowała w myślach, że Ned przez cały czas zachowywał kamienną twarz, za co należała mu się jakaś pochwała. Być może gdy już zostaną małżeństwem oszczędzi mu w przyszłości za tę uprzejmość jednej kłótni lub wymogu, by zabrał ją znów do teatru.
- Nic mi się nie stało, to tylko przez nieuwagę. – zapewniła Eddarda, podpierając się na niepewnym podłożu, by czym prędzej wstać. Pamiętała jeszcze czasy, gdy wcale nie przeszkadzały jej brudne ręce, a upadek nie był żadnym strasznym wypadkiem. Wiele się zmieniło, ale jakaś część tamtej Callisto chyba nadal czekała, by wrócić z przeszłości i sprawić, by obecna lady Malfoy przestała tak bardzo przejmować się każdą najdrobniejszą rzeczą.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogrody [odnośnik]16.03.19 16:36
Problem leżał w tym, że przez swoją męską dumę, która swym rozmiarem dorównywała posiadłości rodowej Nottów, nie pozwalała mu na otworzenie się przed nią. W końcu musiałby się przyznać do tego, że nie umiał poradzić sobie ze zdradą brata. Musiałby się przed nią odsłonić, zgubić na chwilę fason i pokazać jej się z tej strony, której nie kontrolował. Wyznanie, przywołanie we wspomnieniach momentu, w którym Percival na oczach wszystkich wbił mu nóż w plecy, którego ostrze dotknęło tego, co powinien nazywać sercem, zmusiłoby go do zrzucenia tej maski spokoju i opanowania, do zrzucenia kurtyny milczenia i przyznania się przed nią, ale przede wszystkim przed samym sobą, jak bardzo nie panował nad sobą i jak bardzo nie był gotowy na utratę kolejnego brata. Chociaż z każdym kolejnym krokiem zwierzenie się z tych wspomnień nęciło go coraz bardziej. Kusiło obietnicą częściowego wyzwolenia. Wszakże Callisto również została doświadczona przez los utratą starszego brata, który odwrócił się od niej plecami. Z gorzkim rozbawieniem wspominał moment, w którym pojawił się na dworze Malfoyów i z kpiną myślał o Lycusie, o tym jak Malfoyowie próbowali zachować twarz w obliczu zdrady jednego z synów. Karma wróciła ze zdwojoną siłą, los zaśmiał się Nottom prosto w twarz, w momencie w którym Percival na oczach wszystkich dopuścił się skandalicznego czynu, odwrócił się od rodowego stanowiska, od rodziny i tradycji. A on dziękował wtedy Merlinowi, że wśród przedstawicieli Malfoyów nie zauważył jej twarzy. To wszystko doprowadziło do momentu, w którym na zapisanym przez niego pergaminie zabrakło tytułów szlacheckich. W pewnym sensie czuł, że Callisto była już jego a w obliczu tragedii, w której także stracił coś, a raczej kogoś, kogo uważał za swojego nie mógł opanować tego dziwnego uczucia, jakby właśnie grunt osuwał się pod jego stopami.
Poza tym podjęta pod wpływem emocji decyzja okazała się być dobrym posunięciem. Rozmowa układała się lepiej, nie czuł już tego ciężaru, który towarzyszył mu na przykład podczas sierpniowego spotkania w teatrze, które było jednym z ich pierwszych wyjść. A może do przepiękne ogrody i lasy Sherwood miały tak zbawienny na lorda wpływ? Musiał też przyznać, że przyglądanie się lady Malfoy sprawiało przyjemność. Przecież był mężczyzną i już przy pierwszym spotkaniu przekonał się o urodzie swojej narzeczonej. Do świadomości tego, że mogła, a nawet powinna, podobać się innym mężczyznom miał stosunek mocno ambiwalentny. Z jednej strony powinna rozpierać go pewnego rodzaju duma, gdy kroczył z nią pod rękę, a na smukłej dłoni pięknej lady skrzył się pierścionek zaręczynowy, który wsunął na jej palec w obecności rodziny. Z drugiej strony przemawiała przez niego zwyczajna zazdrość i pewnego rodzaju zaborczość.
Właściwie to niektórzy mogliby stwierdzić, że włóczenie się z damą po lesie nie przystoi, ale Eddard nie zbyt chciał protestować, gdy Callisto prowadziła go w stronę leśnych ostępów, które przecież znał od dziecka. Miała szczęście w tej materii, bowiem Ned chętnie spędzał czas na łonie natury - dawało mu to pewnego rodzaju uczucie wolności, które znikało wraz z wejściem na salony. Nie było to rzecz jasna równoznaczne z tym, że podczas uroczystych bankietów nie potrafił się zachować. Jednakże to właśnie przebywanie na łonie natury sprawiało, że czuł się prawdziwie swobodnie.
- Najważniejsze, że nic sobie nie zrobiłaś - odpowiedział i sam nie wiedział czy te słowa faktycznie wyrażały ulgę z powodu braku uszczerbku na jej zdrowiu czy były po prostu frazą, którą wypadało powiedzieć w zaistniałej sytuacji, której zapewne nie przewidywały żadne podręczniki do savoir-vivre'u. - Powinienem cię uprzedzić o dosyć zdradliwym charakterze ścieżki - zreflektował się, bo faktycznie nie myślał o tym za specjalnie, nie myśląc o tym, że lady Malfoy odwiedza tę piękną okolicę pierwszy raz. Oczywiście pomógł jej wstać, a gdy Callisto bezpiecznie stała na niezbyt pewnym gruncie wyciągnął chusteczkę, która chyba po to była obowiązkowym elementem każdej eleganckiej szaty. - Proszę - zwrócił się do niej, zmuszając się do przywołania delikatnego uśmiechu. I w żaden sposób nie chodziło oto, że coś było nie tak... Po prostu Eddard nie przywykł do uśmiechania się. - Chcesz iść dalej czy wolisz wrócić do środka? - zaproponował, bo chyba wypadało, prawda?
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Ogrody [odnośnik]24.03.19 23:06
Nie zależało jej na otwartości Notta. Szczerość była właściwie jedną z ostatnich rzeczy, jakich oczekiwała od narzeczonego, wziąwszy pod uwagę, że otaczała się nią wyjątkowo rzadko, nawet będąc w domu z najbliższymi. Nie spodziewała się więc, że Eddard byłby w stanie z dnia na dzień zacząć dzielić się z nią trzymanymi głęboko pod kluczem myślami i uczuciami. Uczono ich wszystkich przede wszystkim powściągliwości, każde słowo przed wypowiedzeniem musieli przeciwstawić rachunkowi zysków i strat dla rodu, do którego należeli. Callisto poczułaby się wręcz nieswojo, gdyby zechciał w zaufaniu obarczyć ją jakimś swoim zmartwieniem.
Ale zrozumiałaby go. Nie w pełni i nie z dobroci serca, ale w sposób, który naprawdę liczyłby się, chociaż oni nadal byli sobie obcy. Nareszcie, w najdziwniejszym miejscu, w jakim mogli się znaleźć, tam mogłoby zaistnieć między nimi porozumienie, więź emocjonalna, trudno uchwytna analityczną myślą. A oboje tak bardzo lubili ostrożnie wszystko przemyśleć nim zaczną działać, czyż nie?
- Tak, wszystko dobrze. Dziękuję. – udało się jej zachować kamienną twarz, chociaż przez moment tuż po upadku nie pragnęła nic prócz tego, by pochłonęła ją przemoknięta ziemia, a Eddard nie widział jej w tak kompromitującej sytuacji. Narzeczeństwo było stanem przepełnionym w jej wyobrażeniach wyjątkową magią, jednym z niewielu miejsc w życiu, gdzie uchowała się jeszcze perfekcja pozorów. Mogło się jej wydawać, że czasy dokarmiania tych złudzeń nadzieją młodej kobiety o sercu spragnionym uniesień już minęły dla Callisto, z dniem, gdy zamknęła się w ramach surowej codziennej rutyny i pracy w Ministerstwie. Kiedy jednak jej narzeczeństwo z Nottem stało się rzeczywistością, dawne marzenia wróciły mimo jej woli.
- Możemy iść dalej. – nie wypadało oglądać się za siebie przy Eddardzie; jeśli jej suknia była zrujnowana, tak czy siak lepiej, by tylko on oglądał ją w tym stanie, niż gdyby miała pokazać się wszystkim Nottom gotowym zebrać się w salonie przy herbacie, byle tylko mieć coś nowego, co odwróciłoby ich uwagę od tragedii, jaka ich spotkała. Callisto nie mogła krytykować podobnego zachowania – zbyt dobrze pamiętała, że postępowała tak samo, kiedy odszedł od nich Lycus, chociaż była wtedy jeszcze dzieckiem. Gorączkowo szukała wtedy zajęcia, żadna zabawa nie mogła skutecznie odwrócić jej uwagi od braku, który wisiał nad całym domem jak burzowa chmura. Słońce wyszło znowu, Callisto wyruszyła do Hogwartu, nauczyła się francuskiego – lecz ciągle czegoś brakowało. Ten brak, którego żadnym sposobem nie potrafiła wypełnić, okropnie ją niepokoił. Przez długi czas nie czuła się w domu swobodnie, a w szkole nie dość, że wcale nie było lepiej, to jeszcze wszyscy wiedzieli, dlaczego i jak dokładnie rodzina lady Malfoy została zubożona.
Ciężko pracowała na spokój wciąż malujący się na jej obliczu; długo trwało nim nauczyła się podnosić z takich sytuacji z wysoko uniesioną głową, wiele sił zmarnowała na wydarcie własnej godności z rąk nieprzychylnych jej osób i zakrętów przykrych wydarzeń, na których zatrzymywała się, zupełnie bezradna. Wciąż nie była tak silna, jak chciałaby być, nie potrafiła oddzielić się od spraw zdolnych wstrząsnąć nią i zrujnować wszystko, co zbudowała. Ale zrobiła postępy; dorosła, nawet jeśli znacznie starszy od niej Eddard, obarczony większą liczbą poważnych obowiązków zupełnie innej natury nie uważał podobnie.
- Jakie stworzenia żyją w tych lasach? – zapytała, siląc się na swobodny ton. Chciała dać narzeczonemu do zrozumienia, że naprawdę ma się dobrze. Lewa kostka pobolewała ją co prawda przy co dłuższym kroku, ale dopóki szli powoli, a Callisto bardziej uważała, kolejny wstydliwy wypadek narażający czystość jej stroju na szwank nie powinien mieć miejsca. Ich spacer mógł jeszcze być wcale przyjemny.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogrody [odnośnik]30.03.19 11:20
Rozumiałaby, nie przez dobroć serca, ale poprzez boleśnie bliźniacze wydarzenia z jej przeszłości - być może zdawał sobie z tego sprawę, ale nadal słowa więzły mu w gardle. Zbyt wcześnie, podszeptywał spokojny głosik z tyłu jego głowy. Nie mógł okazać w tym momencie słabości. Nie miał pojęcia, czy lady Malfoy zdawała sobie sprawę z tego, jak ważne dla Nottów jest utrzymanie tego narzeczeństwa. A Eddard wolałby, aby jego narzeczona pozostawała w błogiej niewiedzy, bo w tym wyjątkowym przypadku to właśnie ona trzymała go pod pantoflem. W tej, jak w żadnej innej sytuacji, lord Cronus byłby skłonny do zerwania umowy zawiązanej między rodzinami, gdyby jego ukochana córka wyraziła niezadowolenie związane z kandydatem na jej przyszłego męża. Poza tym Ned w pewnym sensie oswoił się ze świadomością, że to właśnie Callisto będzie kroczyła w jego kierunku przyodziana w najdroższą suknię ślubną, o której rozpisywać się będą znawcy w tejże dziedzinie na kartach Czarownicy. Bardziej niż wcześniej zależeć mu będzie na tym, aby wszystko podczas tej ceremonii wyszło idealnie.
Skinął jedynie głową na jej prośbę i oferując ponownie swe ramię jako wsparcie, ruszył w dalszą wycieczkę po znanych mu od lat wczesnego dzieciństwa lasach Sherwood. Decyzja, którą podjęła Callisto była mu na rękę. Z jakiegoś powodu nie chciał wystawiać Callisto na pożarcie harpii, które zwykł zwać ciotkami. I tak zdawał sobie sprawę z tego, że sprawa ich narzeczeństwa będzie teraz na świeczniku. Rodzina będzie starała się uwypuklić swoje sukcesy, przykrywając nimi hańbę, jaką okrył ich Percival. Z irytacją orientował się, że ilekroć w myślach przywoływał jego sylwetkę to nadal mianował go swoim bratem. Złość brała się ze świadomości, że Percy już na to określenie nie zasługiwał. Nie po tym co zrobił. Poza tym były też wyrzuty sumienia, do których nie chciał się przyznać, nawet jeżeli gdzieś tam w głębi zdawał sobie z nich sprawę. Być może tak właśnie miało być? Już zawsze będzie im czegoś brak.
Spacerując z Callisto u boku, przekraczali cienką, subtelną granicę pomiędzy lasem a ogrodami Nottów, czuł wewnętrzny spokój. Zupełnie jakby napiętą atmosferę i negatywne emocje generowało spojrzenie ciotek, krzyki ojca, który był bardziej drażliwy niż zazwyczaj. Tu czuł się znowu wolny. I sprawą drugorzędną była nieco ubrudzona suknia lady Malfoy, zupełnie jakby tutaj dworska etykieta nie obowiązywała. I w pewnym sensie tak było, gdy przechadzał się tu z kuzynką, ta zawsze zsuwała pantofle ze stóp, on dawał obie chwilę na rozsznurowanie eleganckich butów i zanurzał stopy w zimnej wodzie strumyczka.
- Właściwie są to typowe dla lasów stworzenia, które można znaleźć na mokradłach w Wielkiej Brytanii, ale na pewno głównymi mieszkankami tego lasu są driady, gromadzące się wokół Major Oak, dębu rosnącego w samym sercu lasu - wyjaśnił. To driady były prawdziwymi władczyniami lasu, nawet jeżeli Nottowie rościli sobie do niego prawa. Można powiedzieć, że ród Eddarda wszedł w pewnego rodzaju umowę z tymi stworzeniami i jedynie w towarzystwie Notta, las nie płatał figli, pozwalając go bezpiecznie opuścić.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Ogrody [odnośnik]31.03.19 21:19
Wiedziała, że przyznanie się przed nią, jak zabolało go odwrócenie się Percivala od rodziny byłoby dla niego niewybaczalnym popisem słabości, i o ile bardzo chciałaby go zobaczyć, Callisto potrafiła być cierpliwa i zaczekać, ile trzeba, by Eddard poruszył ten temat. Nie znosiła czekać, ale umiała w razie potrzeby wytrzymać naprawdę długo we względnym spokoju. Od swojego pierwszego sabatu musiała czekać aż pięć lat, by ojciec wybrał jej przyszłego męża. Eddard, co musiała obiektywnie przyznać, był do niedawna jednym z lepszych kandydatów do jej ręki, a tego, że ich sytuacje mogły się tak diametralnie zmienić nie przewidziałby nikt. Musiałaby być głupią gęsią, by nie zauważyć, że wraz z objęciem przez jej ojca tak ważnej w magicznym świecie funkcji stała się znacznie lepszą partią niż była dotychczas. Najmłodsza i – jak wielu twierdziło – najładniejsza z córek Cronusa Malfoya mogłaby teraz przebierać w zalotnikach, gdyby tylko ojciec nie zgodził się miesiąc wcześniej wydać ją za Notta. Z jednej strony Callisto wciąż żałowała, że to akurat z Nedem będzie musiała iść przez życie, ale z drugiej – nie mogła zaprzeczyć, iż wielką ulgę przyniosła jej świadomość, że nie musi już czekać na niczyje oświadczyny. Narzeczeństwo przynosiło inne zmartwienia, ale w porównaniu z ogromem lęku jaki czuła będąc panną na wydaniu nie były one jeszcze naprawdę poważnym problemem. Pozostawało jej czekać, aż zaczną spędzać jej sen z powiek; do tego czasu zaś mogła wypatrywać innych rzeczy, których jej w życiu brakowało.
Wciąż czekała choćby na list. Zbyt krótki, napisany pospiesznie, utrzymany w sekrecie jak dziesiątki poprzednich. Chciała wytrwać w swym postanowieniu, by nienawidzić brata, zdrajcy własnej krwi, i nawet wytrwała (w końcu nawet ojciec jej powtarzał, że mało kto dorównywał jej uporem). Jakiś czas. Potem, kiedy odczytała pierwszy list jaki jej przysłał, coś w niej pękło i nie mogła już dłużej zaprzeczać, że tęskni. Tęskniła tak bardzo, że już rozkładając kartkę zapisaną drobnym, znajomym pismem (kiedyś, będąc pociesznym sześcioletnim dzieckiem, gdy uczyła się pisać, bardzo starała się naśladować jego charakter), zaczynała odliczać czas do dnia, w którym napisze do niej znowu.
Zrozumienie dla Eddarda, do którego byłaby zdolna, nie było częścią Callisto, jaką teraz znał świat. Było pozostałością po wciąż niezrozumiałych uczuciach, jakie w dzieciństwie towarzyszyły utracie najbliższej osoby. Eddard miał zupełnie inny punkt widzenia - mierzył się z tym doświadczeniem już jako dorosły, zaręczony mężczyzna, z ukształtowanym w pełni światopoglądem i mnóstwem obowiązków. Części z nich Callisto nie była świadoma, wciąż odmawiając sobie samej ciekawości narzeczonego. Będzie miała całe życie, by poznać Notta, a do rozczarowań nierozerwalnie związanych z zawieraniem ślubu z obcym w gruncie rzeczy człowiekiem wcale jej się teraz nie spieszyło.
Na razie wystarczy jej ciekawość lasu Sherwood. Liczyła, że związany z nim dobrymi wspomnieniami Eddard uzna to za przejaw jej dobrej woli.
- Czy wyprawa do tego… Major Oak byłaby niebezpieczna? – zapytała, sama nie wiedząc, czy jej zainteresowanie jest szczere, czy pod jej postacią kryła się uprzejmość, jaką ojciec wbijał jej do głowy przed posłaniem jej do Ashfield Manor.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogrody [odnośnik]08.04.19 0:12
Ułomnością Eddarda - a właściwie jedną z nich - był brak umiejętności ubierania swoich uczuć w słowa. Na przestrzeni lat nie nauczył się dzielenia swoimi lękami i słabościami z innymi. Dlatego często poddawał się gniewowi i frustracji, które były jedynym sposobem na pozbycie się chociaż części emocji, kiedy nie można już było zamieść pod dywan wszystkich niedogodności i problemów. I Callisto nie powinna czuć się urażona - chociaż pewnie tak się nie czuła - ale on nawet z własnym bratem nie umiałby o tym porozmawiać. Jedyną osobą, która wydawała się godnym powiernikiem wszystkich sekretów i trosk Eddarda był właśnie Percival, który znał go od podszewki. Jak widać Ned nie znał swego brata tak dobrze jak myślał. Wraz ze śmiercią Percivala odeszła ostatnia osoba, na której barki mógł zrzucić ciężar niektórych podjętych przez siebie decyzji. Nie istniała inna osoba, której ufałby do tego stopnia. I było tak od zawsze, dlatego może nie powinien dziwić się sobie i narastającym w związku ze zdradą brata emocjom. Obecnie była to nienawiść - najprostsza w swojej postaci, najbardziej ognista i w chwili obecnej jako jedyna pozwalała mu funkcjonować. Nie był gotowy na ostudzenie tego uczucia, bo gdy to wszystko ucichnie dostrzeże coś, czego nie chciał. Przecież jedna decyzja nie zmieniła tego kim w latach młodości i później był dla niego Percival. Chociaż faktycznie - jako ukształtowany przez życie, dorosły czarodziej inaczej postrzegał sytuację. Jedyne czym wykazał się jego starszy brat to tchórzostwo. Nie myśląc o rodzinie, a wyłącznie o sobie i swoim sumieniu, czy Merlin jeden wie co skłoniło go do zwrócenia się w stronę szlam, zapomniał o małżonce i dziecku, które nosiła pod sercem. Isabelle, źródło światła i szczerego uśmiechu Ashfield Manor zniknęła, powracając do rodowej posiadłości. Nie tak powinien żyć jego bratanek. Dziecko niewinne, które być może wyrosłoby na najznakomitszego z lordów Nott, zostało pozbawione tejże szansy przez własnego ojca.
On by tego nie zrobił - można o Eddardzie powiedzieć wiele, wymienić wiele jego przywar, wiele aspektów, w których nie dorównywał swoim braciom, ale z pewnością nie pozostawiłby swej małżonki i nienarodzonego potomstwa bez należytej opieki. Nie w taki sposób. Jakże mógłby? Gdy zerkał na delikatna i kruchą lady Malfoy, dumnie kroczącą u jego boku. Już od pierwszego spotkania Callisto przywodziła mu na myśl porcelanową lalkę, która mimo swego piękna mogłaby szybko zostać zraniona przez pierwszy podmuch. Być może było to złudne wrażenie, ale sama myśl o tym, że jako małżonek mógłby wystawić ją na taki szwank wydawało się brutalne, nie na miejscu i oderwane od jakiejkolwiek moralności. Przecież Callisto miała stać się rodziną, a ta była najważniejsza.
Przy niej zapominał i dobrze się z tym czuł. Chociaż na krótki moment mógł poczuć się tak, jakby znowu miał nad czymś kontrolę, jakby chociaż w tej jednej sferze, jego życie pozostało niezmienione. Jej pytanie przywołało blady uśmiech na twarzy lorda, który mógł być zwiastunem zadziornego uśmiechu, który pewnie nie raz wpełzał podstępnie na jego twarzy, gdy zadzierając do góry głowę miał nad sobą rozgwieżdżone niebo a pod stopami skalistą powierzchnię górskich szczytów. - Wyprawa do Major Oak mogłaby być niebezpieczna, gdyby ktoś, lekkomyślnie postanowił zapuścić się tam samotnie. Las potrafi obronić się przed niechcianymi gośćmi, jednakże z uwagi na opiekę, jaką lordowie Nottinghamshire sprawują nad tymi terenami, jest dla nas gościnny - wyjaśnił, zerkając w stronę lady. Docierali się, ich wzajemne towarzystwo naprawdę przestawało być niekończącą się udręką. Przynajmniej tak wydawało się Eddardowi. A może to powietrze Sherwood smakujące wolnością, wypełniało jego płuca, dodając mu poczucia swobody?
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Ogrody [odnośnik]02.05.19 23:13
Nie wierzyła. Na każdym kroku słysząc, a kiedy było trzeba także samej powtarzając, że rodzina jest najważniejsza, sama w to nie wierzyła, ponieważ zawsze kiedy przychodziło do utożsamienia siebie samej z czyjąś rodziną i priorytetem – pojawiały się inne, odwracające uwagę rzeczy.
Nigdy nie wątpiła, że ojciec i bracia brat byliby zarówno zdolni jak i skłonni bez wielkiego marudzenia przychylić jej nieba i nikomu nie daliby jej skrzywdzić, ale czy byli powodowani miłością do niej, małą i prywatną do stopnia, który czasami aż nie przystoi wysoko urodzonym lordom, czy tylko poczuciem obowiązku wobec czegoś więcej, czego Callisto była zaledwie maleńkim fragmentem – historii, tradycji, szacunku, jakim od wieków darzono samo ich nazwisko – tego lady Malfoy nie umiała określić. A może tylko nie chciała, od dawna już znając odpowiedź. W końcu jako kobieta, a na dodatek najmłodsze dziecko lorda, miała pozostać w domu rodzinnym tylko do pewnego czasu, jakby przechowywano ją tam aż dorośnie i wyjdzie za mąż, a rodzina pożegna ją bez odrobiny żalu. Sercem chciała zostać na zawsze w Malfoy Manor, ale już od początku jej życia było wiadomo, że nie dostąpi takiego zaszczytu. Pozostanie w Wiltshire do końca życia byłoby dla niej zresztą czymś zupełnie odwrotnym: ostatecznym dowodem porażki, którą poniosłaby zostając starą panną – brzemieniem dla rodziny brata-dziedzica, a dla owdowiałego ojca – rozczarowaniem.
Callisto chciałaby być wolna od ciężaru wątpliwości – czy jest z niej dumny. Niemal wcale nieobecny w jej dziecięcym życiu ojciec, odkąd odszedł od nich jego młodszy syn, stał się w oczach najmłodszej lady Malfoy niedoścignionym wzorem, poczuła, że powinna zapracować na ojcowskie uznanie za nich oboje, dopilnować, by ojciec nie patrzył na swoje potomstwo z klapkami na oczach, które przysłaniały wszystkich poza dziedzicem Wilton. Wciąż nie była pewna, czy jej się udało, ojciec nie nawiązywał nigdy do swego zadowolenia z postępów Callisto w nauce, a potem pracy. Nie powiedział jej na odchodne, kiedy wybierała się do Ashfield Manor, że cieszy go, jak posłusznie brnęła w bałagan rodziny splamionej zdradą, w jaki sam ją wpakował.
Nawet jeśli ojciec żałował decyzji o oddaniu jej Nottowi, był zbyt dumny, by teraz się z niej wycofać, nawet z takiego powodu. Wszystkim, włączając własne dzieci i siebie samego, dawał do zrozumienia, że nie ma w zwyczaju popełniać błędów, a przypadek się go zwyczajnie nie ima.
Nie umknęło jej uwadze, jak Eddard wciąż wracał do „nas”, grona, którego nie potrafiła zidentyfikować. Czy chodziło mu o Nottów, z którymi łączyły go więzy krwi, czy też miał na myśli ją? W końcu już niedługo Callisto także zacznie nosić to nazwisko, a Eddard, jeśli nie chciał, to przynajmniej powinien przyłożyć się do budowy trwalszego niż obietnica i pierścionek porozumienia z przyszłą żoną. Przez ostatnie wydarzenia balans sił między nimi przechylił się w drugą stronę – teraz to on potrzebował jej bardziej niż ona jego. Tylko przez chwilę, miesiące, a może tylko tygodnie pozostałe do ich ślubu, a więc także momentu, kiedy Callisto nie będzie już mogła polegać tylko na swoim pochodzeniu i wykształceniu, by to na niego zdać się w każdej kwestii.
Dobrze by było, gdyby narzeczony jej uwierzył, że nie może się doczekać tej chwili.
- Chciałabym go kiedyś zobaczyć. – wysunęła więc w jego stronę na podobieństwo pomocnej dłoni nieśmiałą propozycję pojednania, pokraczną o tyle, o ile była niepewna. Może nawet jeszcze nie całkiem prawdziwa.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogrody [odnośnik]16.05.19 18:56
Nie mógł z pełnym przekonaniem stwierdzić, że troska o rodzinę była w przypadku rodziny Nott cechą dziedziczną, w pewnym sensie wyróżniając w ten sposób ród na tle innych. Może to przywiązanie do najbliższych członków rodziny było jedynie charakterystyczne dla Eddarda i jego rodzeństwa? A może jedynie dla niego? Pod tym względem Ned był przypadkiem niezwykle skrajnym. Tak żarliwie jak potrafił nienawidzić, tak podchodził do obrony bliskich sobie osób. O tym, jak z czasem nastawienie Eddarda może się diametralnie zmienić mogła przekonać się Isabelle, do niedawna żona jego starszego brata. Dlatego zdrada Percivala niebywale go ubodła, zupełnie tak, jakby nagrzany do czerwoności metal zetknął się z najwrażliwszym punktem.
Kolejne rozstania z towarzyszami dziecięcych zabaw, młodzieńczych rozterek i kompanów w dorosłym życiu miał na niego niemalże destrukcyjny wpływ. O ile śmierć Juliusa przyjął z chłodnym opanowaniem o tyle cios zadany przez Percivala wywołał prawdziwą huśtawkę emocjonalną; od bierności i apatii do palącego uczucia nienawiści i niemalże obłędu jarzącego się w oczach. Wziął się w garść, chociaż emocje narastające w nim były silne, a co najważniejsze sprzeczne, to starym zwyczajem zamiótł to wszystko pod dywan, nie zwracając uwagi na to, że kiedyś potknie się oto, co się pod nim znalazło. Na razie miał przejąć obowiązki najstarszego syna w rodzinie. Uwaga, której tak pożądał będąc jeszcze chłopcem, teraz spoczęła na nim, a sam Eddard nie był do końca pewien czy nadal jej chciał. Uwierało go spojrzenie z uwagą śledzące każdy następny krok, czuł jak niewidzialne łańcuchy krępują jego ruchy. Teraz, skryty w gęstwinie szmaragdu mógł odetchnąć.
Nottowie nie przepuściliby takiej okazji, za wszelką cenę trzymając Cronusa za słowo, które przyrzekł im, gdy nestorowie dogadywali warunki umowy, która w niedalekiej już przyszłości miała zostać sfinalizowana. Być może Malfoyowie nie chcieli, aby urażeni zmianą decyzji lordowie z Ashfield Manor poczęli na nowo odkopywać sprawę, o której szanowni panowie z Wilton naprawdę woleli zapomnieć. Zatem, może lepiej dla obojga było pogodzenie się ze scenariuszem, jaki przygotował dla nich los i przyjąć z pokorą to jaką rolę mieli odgrywać w swoim życiu. Przyjął jej propozycję z ulgą, naprawdę nie chciał toczyć kolejnej bitwy, nie na tym froncie. Można nawet uznać, że mimo iż żaden mięsień na jego twarzy się nie poruszył to coś się zmieniło - jakby jeden ciężar mniej. - Z chęcią ci go pokażę - może nie dziś, ale będą mieli wiele czasu na spokojne wycieczki w głąb lasu okalającego Ashfield Manor.


/zt x 2
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Ogrody
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach