Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody
AutorWiadomość
Ogrody [odnośnik]30.04.18 23:53

Ogrody

Ogrody Zabinich nie są zbyt zadbane, lata ich świetności dawno minęły - poza znajdującą się w pobliżu domu szklarnią z ziołami, o którą troszczył się Vincent Zabini. Reszta ogrodu od lat była pozostawiona sama sobie, z tego powodu dawno przestał być wymuskany. Rozpleniła się w nim niepielęgnowana roślinność, a drzewa urosły. Te stojące bliżej domu częściowo przysłoniły światło, przez co w niektórych pomieszczeniach wewnątrz często panował lekki półmrok. Ogród stał się też domem dla różnych interesujących gatunków, na które należało uważać, wybierając się na przechadzkę. Miał jednak swój specyficzny, urokliwy klimat, zwłaszcza że dom Zabinich znajdował się niedaleko lasu, więc krańce ich terenu niemal płynnie przechodziły w polanę, a potem las.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Ogrody [odnośnik]07.05.19 21:08
5 grudnia

Śnieg delikatnie chrzęścił pod podeszwami butów. Coś tak miłego, tak świątecznego mogli poczuć właściwie jedynie teraz, kiedy po ostatniej śnieżycy nadal z nieba prószyło nieco białego, wesołego puchu. Ostatnimi czasy pogoda była bardzo kapryśna, więc zamiast przyjemnego puszku otulającego las dookoła nich, pod jego warstwą czaiła się naprawdę zabójcza broń przeciw wszystkim istotom poruszających się na dwóch nogach - warstwa mokrego od śniegu lodu, na którym niesamowicie łatwo było się poślizgnąć, zwłaszcza z butami dodatkowo oklejonymi tym puchem. Atmosferze jednak dzisiaj daleko do miłej i świątecznej. Figg ledwie zauważyła, że wraz z nadejściem tego miesiąca zbliżały się przecież święta - pewnie jedyny czas, kiedy będzie mogła się choć trochę odprężyć, bo jej praca była ostatnio niezwykle intensywna.
Takie sprawy jak ta były niemal na porządku dziennym. Wraz listopadem przyszła burza, a z grudniem - zima. Oba te pogodowe zjawiska, dodając jeszcze do tego anomalie sprawiały, że zaginięcia nie tylko czarodziejów, ale i ludzi były na porządku dziennym. Już nie wspominając o ogłoszonym już jakiś czas temu stanie wojennym. Praca policji nie została ograniczona tak jak praca aurorów, bardzo niepocieszonych z powodu zasiadania na stołku nowej władzy. Figg nie była zbyt zadowolona, gdy ogłoszono nowego Ministra Magii i nie popierała go w ogóle, jednak wszelkie komentarze odnośnie swoich poglądów zachowywała dla siebie, potulnie skulając ogon i zajmując się tym, co powinna robić. No, może nie do końca tak potulnie, jednak na pewno na głos się nie skarżyła.
Zaginięcie pana Charlesa O'Donnela było jednym z bardzo sztampowych zgłoszeń. Mężczyzna, ostatnim razem widziany gdzieś pod lasem niedługo przed burzą śnieżną. Wszyscy zakładali, że po prostu w niej zabłądził i możliwe, że już go nie odnajdą nadal ciepłego, jednak rodzina czekała na jakikolwiek znak. Mężczyzna zostawił żonę i malutką córeczkę. Był mugolskiej krwi, aczkolwiek z życiorysu wynikało, że posiadał niepodważalny talent czarodziejski, skończył Hogwart ze świetnymi wynikami, a dostęp do tak szczegółowych informacji mieli dzięki temu, że był on pracownikiem Ministerstwa na niższym szczeblu.
Tutaj pojawili się właściwie tylko dlatego, że to właśnie w tych okolicach ostatnim razem widział go przelatujący nisko nad ziemią czarodziej. W takich warunkach pogodowych latać można było właściwie tylko nisko, więc mieli szczęście, że ktoś widział tego człowieka.
Było ich troje. Z przodu stał mężczyzna wysoki, z włosami ciemnymi jak heban i przenikliwymi, piwnymi oczami. Choć miał duży, nieco garbaty nos pewnie z powodu jakiegoś starego złamania, można było nazwać go nawet przystojnym. Lat miał najwyżej trzydzieści pięć. Zaraz obok niego zaś stał drugi mężczyzna, brązowowłosy, niższy, ale za to bardziej krępy, widać było zdecydowanie więcej dbania o swoją formę z jego strony. I choć czas naznaczył już jego czoło zakolami, z twarzy wyglądał na sporo młodszego od towarzysza. Zapewne głównie dlatego, że był gładko ogolony. Po jego lewicy zaś jeszcze jedna osoba. Jasnowłosa kobieta, z włosami spiętymi w kucyk. Ręce schowane miała w czarne rękawiczki i ogrzewała się ciągle szarym, przydużym płaszczem. Nosiła również długą spódnicę, sięgającą do połowy łydek w kolorze ciemnego beżu i wiązane buty, kończące się w miejscu, które zakrywała już spódnica. Wyglądała najpogodniej z całej trójki.
- Panna Zabini? - spytała jako pierwsza, gdy tylko otworzyły się przed nimi drzwi domostwa. - Patrol Egzekucyjny. Chcemy porozmawiać.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Ogrody [odnośnik]08.05.19 2:20
Początkiem grudnia pogoda pogorszyła się jeszcze bardziej, o ile było to możliwe. Do burzy trwającej od początku listopada dołączyły jeszcze opady śniegu oraz marznącego lodu. Nawet Lyannie zdarzyło się parę razy potknąć idąc oblodzoną ścieżką ku domowi, a latanie na miotle przypominało wyprawy niemal samobójcze. Skorzystanie z wygodnej teleportacji i sieci Fiuu (w której przynajmniej było ciepło) nie było możliwe i pozostawała miotła, ewentualnie Błędny Rycerz, ale tam podróżowało zbyt wiele szlam i mieszańców.
Przez szalejące coraz mocniej anomalie nie miała aktualnie zbyt wielu zleceń na zdejmowanie klątw i wykorzystywała ten czas na naukę teoretyczną. Studiowała runiczne manuskrypty, odkrywając coraz bardziej zaawansowaną wiedzę. Wertowała także czarnomagiczne woluminy poświęcone zaklinaniu, a także zaklęciom z kategorii czarnej magii. Musiała dążyć do tego, by być lepszą i silniejszą. Ostatnie misje jej to pokazały. Była coraz lepsza, ale nadal nie dość dobra, nie dość pewna tego, że podjęcie ryzyka skończy się jej zwycięstwem. Była przede wszystkim rozsądna, a zdrowy rozsądek mówił, że musiała jeszcze poświęcić wiele czasu nauce, by stać się naprawdę groźną czarownicą, taką której umiejętności będą budzić faktyczny respekt. Nie miała czystej krwi, więc musiała zapracować na szacunek w inny sposób – umiejętnościami. Nie tym, kim się urodziła, a czego się nauczyła, choć nadal posiadała konserwatywne poglądy i wierzyła w wyższość i wyjątkowość czystej krwi, choć czuła palącą niechęć na myśl o tych, którzy swój status plugawili i bratali się z mugolakami i mugolami.
Najlepiej byłoby posiadać i krew i umiejętności, niestety mogła posiąść tylko drugą z tych rzeczy.
Nie spodziewała się nagłego najścia. Nieczęsto ktoś tutaj przychodził od czasu śmierci jej ojca; swoje interesy załatwiała tu stosunkowo rzadko, zwykle wybierając Nokturn lub jakieś inne miejsce. W najbliższym sąsiedztwie nie było zbyt wielu domów, a przed wzrokiem mugoli chroniły ją zaklęcia; niemagiczni w ogóle nie widzieli posesji Zabinich. Lyanna wiodła dość pustelniczy tryb życia, nie miała przyjaciół ani nawet nie utrzymywała bliższych kontaktów z rodziną. Jej brat pozostawał za granicą, a jeśli chodzi o pracę była wolnym strzelcem nie przynależącym do żadnej instytucji.
Akurat była w trakcie lektury starego runicznego manuskryptu przywiezionego niegdyś jeszcze z Norwegii, kiedy usłyszała dźwięk zwiastujący aktywację jednego z zaklęć ochronnych mających na celu ostrzeganie przed intruzami, a także głośne pukanie do drzwi. Syknęła pod nosem, zastanawiając się kto też dobijał się do jej samotni. Na pewno nie był to żaden mugol, ci nie mogli widzieć jej domu. Czyżby to był któryś ze stałych klientów, jeden z nielicznych którym zdradziła położenie swojego domu?
Zeszła na dół, trzymając różdżkę w pogotowiu, po czym ostrożnie otworzyła drzwi. Przez szparę owionął ją podmuch przeraźliwie zimnego powietrza; nie miała na sobie zimowego płaszcza, a tylko długą do ziemi czarną suknię, więc od razu poczuła chłód przenikający niemal do szpiku kości.
Jej czujne oczy prześlizgnęły się po trzech sylwetkach stojących na progu. Mężczyzn nie znała, kobieta budziła pewne bardzo mgliste skojarzenia, ale póki co nie potrafiła ich powiązać z żadnym konkretnym nazwiskiem. Patrol egzekucyjny? Zdziwiła się, ale mimowolnie poczuła ukłucie niepokoju, w końcu jej sumienie nie pozostawało czyste. Ale gdyby podejrzewano ją o czarnoksięstwo przysłano by aurorów, poza tym obecny ład im sprzyjał i nie powinna chyba obawiać się poważniejszych konsekwencji.
- Tak? – zapytała, starając się nadać głosowi neutralny i nieco zdziwiony ton. Musiała sprawiać wrażenie zwyczajnej czarownicy nie mającym na sumieniu żadnych brudnych sprawek, ani poukrywanych w różnych zakamarkach czarnomagicznych ksiąg. Choć te na szczęście były bardzo dobrze zabezpieczone; jako runistka znała się na magicznych zabezpieczeniach opartych na runach a także na ochronnej białej magii, mogącej ukryć oznaki zainteresowania tą czarną. – W czym mogę pomóc?
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Ogrody [odnośnik]10.05.19 20:05
W domostwie rodziny Zabini było coś niepokojącego, coś co bardzo przypominało dotyk starej magii i skrywanie jej tajemnic gdzieś pod warstwą zupełnie normalnego domu. Marcella widziała takich domostw wiele. Czarodzieje rzadko decydowali się na gruntowne remonty, pozwalając sobie raczej na lekkie magiczne naprawy niż zmianę całego wnętrza na zupełnie coś nowego. Podobnie było również w jej domu, w środku bardzo dużo elementów pozostawało bardzo starych, jeszcze z czasów, gdy nie urzędowała tam rodzina Figg, a przodkowie jej babci, kobiety z domu Parkin (absolutnie nie mylić z Parkinson!)
W tym zawodzie chodzenie na akcje samemu wiązało się nawet już lekko z proszeniem się o kłopoty. Dlatego Marcella niemal nigdy nie opuszczała swojego partnera w pracy, posterunkowego Gallaghera, który miał jeszcze mniejsze doświadczenie od niej, pracował ledwie pół roku. Zapewne dlatego do tej sprawy oddelegowany został również wyższy rangą od nich obojga policjant, właśnie ten mężczyzna, który był z nich najwyższy, komisarz Brown. Był on jednak małomównym mężczyzną, raczej oddawał głos kobiecie, która im towarzyszyła, której z kolei wizerunek najbardziej kojarzył się chyba z tym klasycznym dobrym gliną. Miała budować ich lepszą, przyjazną opinię, bo będąc jednostką pracującą bardzo blisko społeczeństwa musieli budzić chociaż nieznaczną dozę zaufania.
- Możemy wejść? Będzie pani zdecydowanie cieplej, nam również. - znowu odezwała się kobieta. Posłała przy tym kobiecie uśmiech - pogodny, choć odrobinę wymuszony, ale starała się z całej siły, by panna Zabini nie mogła tego dostrzec. Nie było to spowodowane wizytą w tym miejscu, ale ogólnym, dosyć nieprzyjemnym samopoczuciem policjantki. Ostatnie dni były dla niej ciężkie, zwłaszcza pod względem pracy. Działo się coraz więcej przytłaczających spraw, które zaprzątały młodej kobiecie głowę nawet po skończonych godzinach pracy. Trochę spędzało jej to sen z powiek, zwłaszcza ostatnia sprawa zaginionych nastolatków. Zawsze gdy ginęły dzieci, panna Figg traktowała taką sprawę bardzo personalnie, bardzo osobiście. Trudno było patrzeć na zrozpaczoną rodzinę, która zazwyczaj robiła wszystko to co tylko mogła. Marcella również poświęcała ogrom czasu, by zająć się taką sprawą, jednak czasami nawet gdy wychodziła z siebie sprawa mogła pozostać nierozwiązana. Dziecko się nie odnajdowało, a rodzina pozostawała z najgorszym możliwym uczuciem - z uczuciem niewiedzy, bezsilności, zmęczona, zrozpaczona i bez siły. Czasem nawet najgorsze wieści są od tego lepsze.
Kiedy w końcu weszli do środka, kobieta zdjęła z rąk rękawiczki. Nikt się specjalnie nie rozglądał, byli tu w zupełnie innym celu niż przeszukiwanie domostwa tej dziewczyny. Jasnowłosa spojrzała w stronę wysokiego mężczyzny, a ten kiwnął lekko głową.
- To jest komisarz Daniel Brown, Richard Gallagher oraz Marcella Figg. - wskazywała po kolei na każdą z przedstawionych osób, na końcu pokazując na siebie. - Chcemy z panią porozmawiać, ponieważ w okolicy ostatni raz widziany był zaginiony czarodziej. - Wyciągnęła magiczną fotografię ze specjalnie przygotowanego woreczka i pokazała ją młodej kobiecie. - Nazywa się Charles O'Donnel i przelatujący czarodziej widział go na pobliskiej leśnej dróżce około godziny dwudziestej pierwszej piętnaście, drugiego grudnia. Bylibyśmy bardzo wdzięczni gdyby pozwoliła nam pani rozejrzeć się po ogrodzie - być może zdarzyło się, że skręcił na pani posesję lub zostawił w okolicy magiczny ślad.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Ogrody [odnośnik]14.05.19 0:33
Dom ten miał już swoje lata, powstał jeszcze w ubiegłym stuleciu i od dawna nie był remontowany. Emanował charakterystyczną aurą starych i dość ponuro urządzonych domostw. Dominowały tutaj ciemne kolory i wiekowe meble; cóż, rodzina Zabini nie należała do radosnych i barwnych. Byli tradycjonalistami i niechętnie witali nowinki. Samotna Lyanna nie czuła specjalnej więzi z tym miejscem, choć traktowała je jako swoją samotnię, gdzie chowała się przed światem i w spokoju studiowała starożytne runy, a także czarną magię. Bardzo rzadko miała jakichkolwiek gości. Jej ojciec od pierwszego maja nie żył, brat był za granicą, a pozostała rodzina skreśliła ją dawno temu, ponieważ nie miała czystej krwi. Dla większości Zabinich równie dobrze mogłaby nie istnieć, była dla nich hańbą, czarną owcą. Nie utrzymywała też relacji z sąsiadami; o ile dawniej dom Zabinich faktycznie był położony mocno na uboczu, teraz w okolicy zaczynały pojawiać się także domostwa mugoli, którzy jednak nie widzieli ukrytej czarami posesji i dzięki temu nigdy nie niepokoili Lyanny.
Pojawienie się magicznej policji nie było dobrym znakiem, na pewno nie dla kogoś, kto nie miał czystego sumienia. Choć wiedziała, że w tych czasach raczej uniknęłaby odpowiedzialności za studiowanie czarnej magii i posiadanie czarnoksięskich ksiąg, i tak poczuła dziwny dyskomfort na myśl o tym, że ktoś tu węszył i miał zamiar ją wypytywać. Zachowywała jednak kamienny wyraz twarzy i zadbała o to, by żadna niepewność ani lęk nie były na niej widoczne. W każdym razie nie takie prawdziwe. Musiała zachowywać się jak osoba z czystym sumieniem, zresztą była pewna, że wszystko co w jej domu nielegalne było bardzo dobrze ukryte. Na widoku nie znajdowało się nic podejrzanego, dbała o to mimo braku gości, bo już ojciec lata temu nauczył ją, że maczając ręce w czymś zakazanym należy odpowiednio dobrze to ukrywać, by uniknąć odpowiedzialności, a aurorzy i inni stróże prawa uwielbiali węszyć tam, gdzie nie trzeba.
Nie podobało jej się to, ale żeby nie budzić ich podejrzeń, przesunęła się i skinieniem głowy pozwoliła im wejść do holu. Nie przepadała za naruszaniem jej przestrzeni, ale chciała mieć tę niezapowiedzianą wizytę jak najszybciej za sobą. Jednocześnie przyglądała się całej trójce, a oni pewnie przypatrywali się jej. Mogli widzieć piękną kobietę ubraną na czarno, o przyjemnych rysach i dużych niebieskich oczach, a także ponadprzeciętnie gęstych ciemnobrązowych włosach.
Szczególną uwagę poświęcała kobiecie. I kiedy ta dokonała prezentacji, uświadomiła sobie, dlaczego policjantka wydawała się znajoma. Marcella Figg, ach tak, pamiętała ją z Hogwartu, choć niezbyt wyraźnie, bo szkoda było miejsca w pamięci na spamiętywanie przypadkowych osób z którymi, jak myślała, los już nigdy nie splecie jej ścieżek. Ale coś wiedziała – Puchonka z tego samego roku pochodząca z rodziny o szlamolubnych skłonnościach, w której przez częste mieszanie się z mugolami powszechne były narodziny charłaków. Przypomniała sobie jej nazwisko jeszcze skądś – Macnair wymieniał je jako członkini Zakonu Feniksa. Ale Figg nie pojawiła się sama, gdyby Lyanna spróbowałaby ją zaatakować, zaraz oberwałaby trzema zaklęciami, a potem wylądowałaby w Tower, a może i na przesłuchaniu zorganizowanym przez członków Zakonu, bo ci dwaj też mogli do niego należeć, nawet jeśli ich nazwiska nie padły na spotkaniu. Taka opcja nie wchodziła więc w grę. Figg miała być tego dnia bezpieczna, co nie znaczyło, że Zabini nie mogła jej obserwować. Jednej istotnej rzeczy, jaką był zawód kobiety, już się dowiedziała.
O zaginięciu niczego nie wiedziała. Kimkolwiek był Charles O’Donnel, w jego kwestii Lyanna miała całkowicie czyste sumienie. Nie miała w zwyczaju porywać przypadkowych osób kręcących się po okolicy, zbyt mocno zajęta ważniejszymi sprawami, by w ogóle się innymi ludźmi interesować. Spojrzała jednak na zdjęcie, nadal starając się odgrywać zwyczajną młodą kobietę która chce współpracować.
- Niestety nie znam tej osoby i nie widziałam go w okolicach swojego domu. Jego zdjęcie ani nazwisko nic mi nie mówią – odpowiedziała. Zupełnie nie kojarzyła nazwiska O’Donnel. Nie należało do żadnej z szanowanych czarodziejskich rodzin, mógł więc być mieszańcem lub mugolakiem, a do ich znajomości nie przykładała wagi. Choć może powinna zacząć, skoro wielu z nich mogło popierać szlamolubny Zakon i równie szlamolubnego Longbottoma. – Zwykle jestem zbyt zajęta, by wpatrywać się w okna i wypatrywać ludzi, których nie chodzi tu aż tak znowu wielu. Jeśli jednak uważacie to za konieczne, możecie sprawdzić ogród, choć jestem pewna, że gdyby ktoś w nim był i potrzebował pomocy, przyszedłby do domu lub w inny sposób dałby znać o swojej obecności.
W ogrodzie nie znajdowało się nic nielegalnego, więc zgodziła się na tę prośbę bez sprzeciwu. Jedyne co mogli znaleźć to zapuszczone rośliny, teraz i tak przygniecione śniegiem. Skoro tego chcieli, niech więc się pokręcą na zewnątrz, była pewna że nie znajdą niczego.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Ogrody [odnośnik]03.06.19 20:45
Marcella nie mogła wiedzieć, że właśnie weszła w paszczę lwa, jednocześnie mając ze sobą dwie wielkie belki, przytrzymujące niebezpieczeństwo od zaciśnięcia na niej zębów. Nawet w dzisiejszych czasach, gdzie za czarną magię można było się łatwo wyłgać na policję trzeba było uważać. Aurorzy byli zagrożeni, choć nadal z ogromną siłą Wizengamot stawał w obronie tej jednostki, przez co niezwykle niepocieszone władze Ministerstwa musiały odpuścić. I nikt z nich nie mógł wiedzieć, że współpracują z byłym Ministrem Magii, Longbottomem. Ta informacja nie wypłynęła, jak i wieść o nowym Azkabanie. A zapewne tylko kwestą czasu jest, aż cele w nim zostaną zapełnione tymi, którzy wychylą się za mocno. Nikt nie próbował podważać tego, że policja nadal musi działać, a zaatakowanie policjanta nadal mogłoby być naprawdę ciężkim argumentem na zamknięcie danej osoby. Dlatego między nimi nawiązało się dziwne ciśnienie. Figg czuła się tutaj jakby niechciana, choć nie miała pojęcia z jakiego powodu może tak być. I w myślach zrzuciła to na zwyczajną nieufność na przyjmowanie obcych do własnego domu, gdy społeczeństwo wyglądało tak jak właśnie teraz wyglądało. Jakby nie patrzeć, byli teraz obcy, nawet jeśli chronił ich płaszczyk pracy.
Słowa kobiety skomentowała cichym westchnięciem. Swoją drogą Lyanna wydawała się jej również nieco znajoma, choć jedynie było to uczucie z tyłu głowy. Za czasów Hogwartu była raczej wycofaną dziewczyną, trzymającą się ze swoimi, która nie próbowała zwracać specjalnej uwagi na innych uczniów. Z resztą minęło tyle lat od czasu, gdy ukończyły Hogwart. Zwyczajnie zapomniała, że ta osoba była z nią na roku. Być może kiedyś dostanie olśnienia?
- Tego się spodziewaliśmy. - przyznała tylko. - Mimo to chcieliśmy zobaczyć ten teren. Jest szansa, że zaginiony mógł się zgubić lub zostawić jakiekolwiek ślady w okolicy. Jeśli byłaby to chociaż mała wskazówka, moglibyśmy ruszyć dalej ze śledztwem. Mam również kilka pytań.
Ponieważ otrzymali pozwolenie, mogli udać się na przeszukanie ogrodu. Nie mogli wiedzieć jak wyglądał scenariusz dnia zaginionego mężczyzny. Równie dobrze mógł się zgubić, a gdy tylko zobaczyli ogrody Zabinich zauważyli, że teren był dosyć rozległy. - Czy nie wie pani czy w okolicy nie kręcą się duchy lub poltergeisty, które mogły być przypadkowymi świadkami obecności denata w okolicy?


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Ogrody [odnośnik]10.06.19 12:35
Wiedziała, że niespecjalnie może coś zrobić w kwestii Figg. Było ich trzech, ona jedna, a bez względu na to, że rycerze byli teraz u władzy, nie uśmiechało jej się odpowiadać za atak na policjantkę. Marcella była więc bezpieczna i na ten moment to raczej Lyanna mogła się obawiać, choć na pewno nie tak jak we wcześniejszych czasach. Nawet gdyby jakimś cudem coś w jej domu znaleźli mogłaby się z tego później wyłgać, ale ufała swoim zabezpieczeniom. Nie trzymała niczego czarnomagicznego na widoku, gdzie ktoś mógłby to łatwo odkryć. Pomijając tę ponurą aurę dawno nie remontowanego i urządzonego w ciemnych kolorach domu trudno było dopatrzeć się tu czegoś podejrzanego, a i sama Lyanna nie wyglądała podejrzanie z tą piękną, łagodną twarzą. Raczej nie wpasowała się w obraz typowej czarnoksiężniczki, a jej zdystansowane zachowanie łatwo można było podciągnąć pod zwykłą nieufność i przezorność samotnej kobiety wobec obcych. W tych czasach normalni ludzie z pewnością byli ostrożni i nieufni, więc dlaczego ona nie mogłaby być, skoro teoretycznie występowała teraz jako zwyczajna czarownica, chyba nie podejrzewana o nic dziwnego?
Po tylu latach łatwo było zapomnieć twarze szkolnych rówieśników zwłaszcza jeśli się z nimi nie kolegowało. Lyanna ze względu na swoją samotniczą naturę i trzymanie się na uboczu większości osób też nie pamiętała, Marcellę również słabo i właściwie skojarzyła ją głównie przez nazwisko Figg, bo pamiętała o niezbyt dobrej reputacji tej rodziny w konserwatywnych kręgach, i słysząc nazwisko przypomniała sobie też pulchną, szlamolubną Puchonkę. Gdyby tak nosiła teraz inne nazwisko, możliwe że w ogóle nie powiązałaby jej z tamtą dziewczyną widywaną czasem na lekcjach lub korytarzach, a przez pewien czas i na boisku do quidditcha, dopóki Lyanna na ostatnim roku nie zrezygnowała z gry, by poświęcić się nauce. Bo to nie jej twarz była znajoma, a właśnie nazwisko.
- Wobec tego proszę sprawdzić i poszukać śladów. Może ten nieszczęśnik przechodził gdzieś w tej okolicy w momencie, gdy akurat mnie nie było i nie mogłam go zobaczyć – odrzekła, pozorując gotowość współpracy jak przystało na przykładną obywatelkę z czystym sumieniem. Nie bała się, bo w ogrodach nic podejrzanego nie było. Tylko śnieg i przysypane nim rośliny. – W moich ogrodach nie ma duchów ani poltergeistów, choć kojarzę, że w okolicy, kawałek w lesie, jest jakiś stary, opuszczony dom, może prędzej tam można natknąć się na jakieś zjawy. Tam też pewnie można by przeczekać złą pogodę, jeśli wasz poszukiwany faktycznie zabłądził w tych okolicach i nie dotarł do zamieszkanych domostw. – Przypomniała sobie o domu znajdującym się kilkaset metrów stąd, głębiej w lesie. W dzieciństwie czasem się tam zakradała, by szukać samotności. Kiedyś nawet weszła do środka by szukać skarbów (oczywiście nic szczególnie ciekawego poza jakimiś zniszczonymi rupieciami nie znalazła) i faktycznie wyczuwała namacalną obecność, choć żadna zjawa się jej nie pokazała. Powiedziała o tym głównie dlatego, by stwarzać pozory współpracy, co by policjanci nie postanowili nagle zainteresować się mocniej jej osobą, a pewnie by do tego doszło, gdyby za bardzo kręciła i wymigiwała się od odpowiedzi. Musiała utrzymać ich z daleka od swoich sekretów i pewnych zakamarków tego domu.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Ogrody [odnośnik]30.06.19 23:01
Marcella przyjrzała się dokładniej dziewczynie. Wydawało jej się, że tłumaczenie Lyanny było jakieś zbyt dokładne, co nieznacznie sprawiło, że coś z tyłu jej głowy drgnęło niepewnie. Niewinni rzadko tłumaczyli się bardzo długo ze swoich podstawowych działań. Z drugiej strony kompletna cisza też była złym znakiem. To trzeba było wyczuć. Z drugiej strony nie było żadnych podstaw do tego, by uważała to za podejrzane, więc tylko zlustrowała dosyć znajomą twarz dziewczyny wzrokiem. Przypominała jej kogoś, ale nie miała pojęcia kogo dokładnie... Może mogłaby ją skojarzyć z Hogwartem, gdyby miała na to więcej czasu, ale postać Lyanny nigdy jej nie interesowała specjalnie. Była cichą dziewczyną zamkniętą we własnym świecie, której ciągle tęskno było do siostry i trzeba było być upartym jak Shelta, by jakkolwiek do niej dotrzeć. Nie interesowały jej rodzinne spory między krwią czystą czy też nie. Próbowała po prostu przetrwać swoje życie. I jak pękałaby z dumy, gdyby zobaczyła siebie dzisiaj. Choć i jednocześnie młodej Marcelli pękłoby serce, bo w pewnym momencie wszystkie piękne plany w jej życiu zupełnie straciły na znaczeniu i zniszczyła je własną głupotą.
Dzisiaj to jednak nie miało znaczenia. Skupiała się na swoim celu - znalezieniu mężczyzny. Kiwnęła głową i przyjęła do informacji wiadomość o starym domu w okolicy. Jego też będzie trzeba przeszukać.
Policjanci weszli na teren ogrodu i zaczęli się rozglądać - zwłaszcza po jego krawędziach, świecąc po okolicy światłami Lumos. I zajęło im to dłuższą chwilę. Byli skrupulatni w swoich poszukiwaniach - powoli przemierzali niewielkie, śnieżne zaspy, próbując odkryć choć najmniejszy ślad, jednak trop okazał się zupełnie błędny. Nie znaleźli tutaj absolutnie nic podejrzanego, żadnych śladów, nawet żadnego strzepanego z pobliskiego płotu śniegu. Minęło może pół godziny nim cała ekipa wróciła do środka, by na chwilę się ogrzać przed wróceniem do oględzin terenu.
- Dziękujemy za wszystkie informacje, panno Zabini oraz za współpracę. Niestety nic nie znaleźliśmy... - Widać było, że Figg jest tym dosyć zasmucona. Za każdym razem gdy poświęcali czas na próżno wyglądało to tak samo.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Ogrody [odnośnik]02.07.19 0:26
Lyanna nie była całkiem niewinna, choć akurat w tej sprawie tak, dlatego próbowała stworzyć pozory współpracy, może nawet aż za bardzo starała się pozować na zwykłą, przykładną obywatelkę. Próbowała jednak jak najlepiej ukryć pewien stres, irracjonalny cień niepokoju. To nie byli aurorzy, a zwykli policjanci, może nie wyczują w tym domu nikłych śladów czarnej magii, nie do tego ich szkolono, zresztą zawsze mogła się powołać na swój zawód. Jako łamacz klątw siłą rzeczy musiała miewać w rękach oraz w domu czarnomagiczne przedmioty, bo odczarowywanie ich było jej pracą. Ale ta sytuacja przypominała jej, dlaczego nie lubiła stróżów prawa. Lęk ten zaszczepił w niej jeszcze ojciec, który miał swoje grzeszki w postaci nie tylko czarnej magii, ale i niekoniecznie legalnych interesów. A gdy sama zaczęła maczać palce w sprawach wyjętych spod prawa, zdała sobie sprawę że węszący aurorzy czy policjanci mogą namieszać i przeszkadzać w robieniu niektórych rzeczy. Na przykład studiowaniu nie tylko zdejmowania klątw, ale i ich nakładania, a także samej czarnej magii. Zupełnie nie rozumiała, dlaczego społeczeństwo tak piętnowało wszelkie przejawy zainteresowania mrocznymi sztukami.
Sama pewnie nie rozpoznałaby Marcelli gdyby ta się nie przedstawiła. Ale nazwisko Figg nie było jej obce, jej ojciec nigdy nie wyrażał się o tej rodzinie pochlebnie, uważając że częste narodziny wśród nich charłaków są efektem spoufalania się z mugolami. Jej własny brak wczesnych objawów magii też uważał za domieszkę mieszanej krwi ze strony matki, której nienawidził i obwiniał ją o wszystko, ucząc nienawiści do niej także córkę. Ale w przypadku Lyanny okazało się, że charłactwo jej nie grozi, że mieszana krew nie odarła jej z magii tak, jak odarła ją z szacunku rodziny.
Gdy policjanci poszli sprawdzać, Lyanna pozostała w domu. Nie zamierzała aż tak udawać dobrej obywatelki, by pójść z nimi, ograniczyła się do wskazania kierunku, w którym mogli podążyć, a sama pozostała we względnie ciepłych i osłoniętych od wiatru murach. Jakiś czas później pojawili się jednak znowu. Z pustymi rękami, bez zaginionego mężczyzny ani jego ciała. Uniosła lekko jedną brew, przyglądając się Marcelli.
- A sprawdzaliście ten opuszczony dom, o którym mówiłam? – zapytała. – Jeśli nie ma tu jego śladów, to znaczy, że musiał pójść w inną stronę i tak jak powiedziałam wcześniej, tutaj go nie było. Może skierował się do któregoś z innych zamieszkałych domów i tam ktoś się nim zajął? – Bo tak też mogło być. Ale nawet nie znała swoich bądź co bądź dalekich sąsiadów, zwłaszcza tych mugolskich. Nie interesowali ją oni ani to, czy zagubiony mężczyzna gdzieś tam był. Było to jednak bardzo możliwe.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Ogrody [odnośnik]12.07.19 1:27
Prawdą było, że byli jednostką o wiele mniej zaznajomioną z czarną magią, jednak to nie prawda również, że nie mieli z nią kompletnie do czynienia i nie potrafili jej rozpoznawać. Wprawdzie nie byli wyposażeni w Czarną Marę, co było częstym ekwipunkiem aurora, ale należy pamiętać, że policjanci często pojawiali się w miejscach problematycznych pierwsi - również dostawali przeszkolenie z rozpoznawania czarnej magii, choć pewnie nawet nie w części tak szczegółowe jak biuro. Nie byli więc aż tak bardzo wyczuleni. Dla nich ten dom wyglądał jak każdy inny nieremontowany dawno dom czarodziejski, było takich mnóstwo i nie musiały mieć pochowanych w nich czarnomagicznych przedmiotów, dlatego nie zakładali, że coś takiego mogło się tutaj znajdować. Mieli swój cel w tym wszystkim i musieliby zadbać o otwarcie kolejnej sprawy. Tutaj byli przecież z powodu zaginiecia i na tym się skupiali.
- Jeszcze nie, będziemy się tam kierować. Bo wydaje mi się, że to już jest poza pani posiadłoscią. Niegrzecznie byłoby wychodzić bez słowa! - Wyjaśniła kobieta. Uśmiechnęła się tylko łagodnie. Dbała o dobry wizerunek policji. Może właśnie dlatego niektórzy nazywali ją maskotką?
- W każdym razie dziękujemy za współpracę. Jeśli dostrzeże pani w okolicy cokolwiek niepokojącego, prosilibyśmy o wysłanie sowy. - Jej spekulacje przeszły trochę obok ucha całej ekipy, ponieważ wszyscy niemal myśleli, że został po prostu pochłonięty przez zamieć. Mieli jednak nadzieje na odnalezienie chociaż jego śladu, by móc powiadomić rodzinę zaginionego o jego losie. Niewiedza była czasami gorsza od najgorszych wieści - gdy wszystko jest wiadome, można zacząć godzić się ze stratą. Owszem, było to niekiedy naprawdę trudne, jednak niewiedza, z nią trudno się pogodzić kiedykolwiek.
Podziękowali ponownie kobiecie za współpracę i cała trójka opuściła posesję kobiety, ponownie jednak kierując się przez ogród, w miejsce, które dokładnie wskazała - musieli przeprowadzić oględziny domu o którym wspominała. Podobnie było również z kolejnymi sąsiadami w okolicy, jednak to znacznie utrudniało sprawę, ponieważ kolejne domy były zamieszkiwane przez mugoli... Dużo uzupełniania papierków z Departamentem Łączności.


| zt.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Ogrody [odnośnik]13.07.19 0:15
Dla niej to dobrze, że nie interesowali się aż tak bardzo, dlatego mimo początkowych obaw mogła się nieco rozluźnić, skoro wyglądało na to, że nie przyszli tu w żadnej sprawie związanej z nią i nie zamierzają przeszukiwać jej domu. Początkowo widząc policjantów to właśnie mogła pomyśleć, a że nie miała czystego sumienia, to odczuwała obawy. Prawdopodobnie już zawsze będzie je odczuwać w pobliżu stróżów prawa, chyba że kiedyś dojdzie do tego, że rycerze staną się realnie nietykalni i nie będzie musiała się ukrywać ani z poglądami, ani z zainteresowaniami, ani bać się, że spotka ją za nie kara.
Na ten moment departament przestrzegania prawa wciąż stawał okoniem i robił problemy, i nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę, że pracowali w nim głównie miłośnicy szlam pokroju tej Figg i jej podobnych. Konserwatywni czarodzieje o porządnych, proczystokrwistych poglądach raczej nie szukali sobie pracy wśród aurorów czy policjantów, a wybierali bardziej prestiżowe posady. Figg już na pierwszy rzut oka wydawała się osobą miękką i dobrą, taką, której faktycznie mocno leży na sercu los zaginionego szlamy, w przeciwieństwie do Lyanny, która jedynie udawała przejęcie i chęć współpracy, by odsunąć od siebie podejrzenia i uwolnić się od niechcianego towarzystwa ze swojego domu i posesji. Miała przecież sprawiać wrażenie normalnej, zwykłej czarownicy, a każda normalna, zwykła czarownica, zwłaszcza taka mieszkająca samotnie, przejęłaby się tym, że w jej okolicy ktoś zaginął.
- Oczywiście, napiszę jeśli tylko zauważę coś podejrzanego – zapewniła, choć tak naprawdę nie zamierzała tego robić, bo i też nie sądziła, by zguba nagle przyplątała się pod jej drzwi. Dla niej nawet byłoby lepiej, jakby policjanci sami go znaleźli, bo sprawa zostałaby zakończona i nie musieliby jej już dłużej nachodzić i wypytywać, co oznaczałoby dla niej święty spokój, a ten sobie ceniła. Lepiej żeby nie znaleźli go nigdzie w pobliżu martwego, bo wtedy niechybnie znowu by ją nachodzono.
- Do widzenia – powiedziała dość neutralnym tonem, w głębi duszy ciesząc się, że wreszcie sobie szli. Zamknęła za nimi drzwi i przez pobliskie okno jeszcze przez chwilę patrzyła, jak odchodzą, a później, gdy całkowicie zniknęli z jej pola widzenia wróciła do swoich spraw, mając nadzieję, że to koniec niechcianych wizyt na dziś.

| zt.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Ogrody [odnośnik]25.07.19 1:27
| 6-8.01

Oczywiście, że chciała skorzystać z możliwości wzmocnienia różdżki. Myślała o tym od dawna, odkąd dowiedziała się że taka możliwość istnieje, jednak chciała móc pozyskać odpowiednio dużą ilość materiału do wzmocnienia różdżki. Z pomocą Sigrun naprawiła jednak kilka anomalii. Wystarczająco dużo, by móc wzmocnić rdzeń i uczynić swoją różdżkę silniejszą, korzystając z faktu, że w metodzie naprawczej zaistniała pewna luka, którą jednak, dzięki odkryciom badaczy, mogli wykorzystać do swoich celów.
W celu wzmocnienia swojej różdżki skontaktowała się z Cassandrą Vablatsky, utalentowaną uzdrowicielką z Nokturnu, której tęgi umysł był niesamowitą podporą dla organizacji. Cassandra udzieliła jej instrukcji odnośnie tego, jak wygląda procedura rozbudzania magii i pobierania próbek czarnomagicznej wydzieliny z miejsc naprawionych anomalii. Wciąż była pod wrażeniem tego, co odkryli badacze i choć nie rozumiała do końca szczegółów tego, jak dokładnie miało wyglądać wtapianie cząstek w rdzeń, to wiedziała już, co miała zrobić ona, by dostarczyć do Cassandry próbki. Reszta będzie już należeć do uzdrowicielki.
Miała do wyboru kilka miejsc, które mogła nawiedzić. Zaczęła od dworca King’s Cross, gdzie naprawiła swoją pierwszą anomalię. Uczniowie Hogwartu kilka dni temu odjechali stąd, wracając z powrotem do szkoły po feriach świątecznych, więc czarodziejski peron stał pusty i nieużytkowany, więc łatwo było się tu wieczorem wślizgnąć, przechodząc przez charakterystyczny mur między peronami dziewiątym i dziesiątym. Niegdyś to właśnie stąd odjeżdżała do czarodziejskiej szkoły, na dziesięć długich miesięcy uwalniając się od ojca, który jej nienawidził. To miejsce było więc symbolem jej uwalniania się od ojca, ale i powrotów do niego na letnie wakacje. Symbolem przeszłości, która już dawno minęła i nie wróci, bo ojca już nie było, a szkołę skończyła ponad siedem lat temu. Była dorosłą, samodzielną i niezależną czarownicą, która nie potrzebowała w swoim życiu żadnego mężczyzny, ani ojca, ani nikogo innego. Nawet brata, który wolał siedzieć za granicą zamiast być tu z nią i wspólnie służyć lepszej sprawie.
Zgodnie z instrukcjami Cassandry zadziałała swoją magią na otoczenie, pobudzając to miejsce i zmuszając do ujawnienia się czarnej mazi. Najwięcej odnalazła jej tam, gdzie niegdyś łamała runiczną inskrypcję stanowiącą ostatni etap walki z tą konkretną anomalią. Ostrożnie zeskrobała trochę mazi do czystej, pustej fiolki, a kiedy upewniła się, że tyle wystarczy, zakorkowała ją i schowała do torby. W mazi podobno miały znajdować się cząstki rdzenia jej różdżki, szponu hipogryfa. Nie widziała ich, ale wierzyła Cassandrze, że tam były i posłużą do wzmocnienia jej narzędzia do czarowania.
Później, gdy tylko zebrała maź, szybko opuściła to miejsce, nie chcąc zostać przyłapaną. Nie posiadała umiejętności przemiany w mgłę, ale na szczęście teleportacja już działała, znacznie ułatwiając przemieszczanie się. Jeszcze tego samego wieczora nawiedziła i opuszczoną stację metra. Brzydkie, mugolskie miejsce, w którym jakiś czas temu wraz z Sigrun napotkały towarzystwo pewnej szlamy i jej niezidentyfikowanej towarzyszki, która uciekła. Lyanna wciąż pamiętała, z jaką siłą Rookwood rzucała zaklęcie, będąc pod wpływem Felix Felicis. To ona wygrała wtedy to starcie; Zabini niechętnie zdawała sobie sprawę z tego, że sama nie zrobiła praktycznie nic, jej magia była wobec niej oporna tamtego dnia, a nie miała w zanadrzu równie potężnego specyfiku. Pozostawało jej wtedy patrzeć, jak Sigrun pokonuje szlamę i pastwi się nad nią, póki nie zabrała jej destabilizująca się anomalia, zmuszając je do szybkiego podjęcia czynności naprawczych. Magia w tym miejscu została naprawiona zgodnie ze sposobem rycerzy, więc miało im ono sprzyjać.
Upewniwszy się, że nikogo tu nie było (w każdym razie, nie w miejscu, do którego musiała dotrzeć) powtórzyła czynność, której dokonała wcześniej na dworcu King’s Cross. Pobudziła magię, zmuszając czarnomagiczną wydzielinę do zmaterializowania się w miejscach, na które w dniu naprawy najsilniej oddziaływała ich moc. Mimo panującego tu półmroku w świetle rzuconego naprędce Lumos zdołała dostrzec połyskującą tajemniczo maź zbierającą się na jednym z filarów blisko miejsca, gdzie Sigrun dopadła swoją ofiarę. Zeskrobała jej tyle, ile zdołała, wypełniając drugą fiolkę, którą następnie zakorkowała i wsunęła do torby. Poprawiła poły czarnego płaszcza i czym prędzej oddaliła się, po wyjściu z opuszczonej stacji mijając paru mugoli, których minęła obojętnie, skupiona na swoich sprawach, znacznie ważniejszych niż los kilku nędznych podludzi, którzy nawet nie byli świadomi, że właśnie minęła ich prawdziwa czarownica.
Dalszy ciąg zbierania próbek miała kontynuować nazajutrz. Dziś udała się na spoczynek, mając ze sobą dwie fiolki czarnomagicznego śluzu z dwóch różnych miejsc. Potrzebowała jeszcze przynajmniej dwóch, więc następnego dnia z samego rana aportowała się niedaleko opuszczonego placu zabaw. Pora była wczesna, nawet bardzo. Ledwie nastał świt, więc o tej porze raczej nie powinna tu napotkać żadnego mugolskiego bachora, który przeszkodziłby jej w pozyskaniu z anomalii tego, co było jej tak bardzo potrzebne.
Przeszła przez miejsce, które niegdyś było zdradliwe i niebezpieczne, a dziś znów było tylko zwykłym, niszczejącym i od dawna opuszczonym placem zabaw który mógł przyciągać tylko dzieciarnię nie mającą żadnej lepszej alternatywy lub szukającą wrażeń i dreszczyku emocji. Ona sama w dzieciństwie też lubiła szukać wrażeń, za co pewnego dnia poniosła konsekwencje i już więcej nie wymykała się po przygody do niemagicznej części miasta. Ciekawe, czy brudni mugole w ogóle mogli wyczuć czarnomagiczną aurę pozostałą po tym, że kiedyś była tu anomalia, i że została ona naprawiona metodą bazującą na czarnej magii? Czy raczej byli zbyt upośledzeni, by w ogóle coś takiego zauważyć?
Podobnie jak w większości Londynu i tu zalegał śnieg, zakrywając ziemię oraz przykrywając cienką, oblodzoną warstwą pordzewiałe huśtawki, zjeżdżalnie i inne sprzęty. Musiała poruszać się ostrożnie, bo dwa razy prawie się wywróciła na ukrytym pod śniegiem zamarzniętym lodzie, który czynił powierzchnię bardzo zdradliwą, choć nie tak, jak ruchome piaski, które nawiedzały to miejsce kiedyś.
Z połów czarnego, dopasowanego w talii i długiego do ziemi płaszcza wydostała amboinową różdżkę i wykonała nią odpowiedni gest. Dostrzegła, że czarnomagiczna wydzielina zaczęła materializować się na jednej z huśtawek, sącząc się z pordzewiałego metalu. Zebrała ją do kolejnej, trzeciej już fiolki, wciąż postępując dokładnie według wytycznych badaczki. Później z siedziska huśtawki strzepnęła śnieg i przysiadła na moment, by zapalić papierosa. Wschód słońca był dobrym momentem na to, by zapalić. Gdy już skończyła i rzuciła peta na śnieg, zadeptując go butem, rozejrzała się jeszcze i upewniwszy się, że nadal nikogo nie ma, aportowała się.
Niemal w tym samym momencie zmaterializowała się w dzielnicy portowej, gdzie w części opuszczonych magazynów, konkretniej za wyrwą w starym murze, znajdowało się kolejne miejsce, w którym wraz z Rookwood ujarzmiły niestabilną magię. Dyskretnie przemknęła pomiędzy budynkami, po chwili odnajdując właściwe miejsce. Przecisnęła się przez częściowo przysłoniętą roślinnością wyrwę; tym razem rośliny nie próbowały jej powstrzymać, znów były zwyczajne i całkowicie niegroźne, pozbawione magii, która niegdyś je przemieniła.
Po przebudzeniu magii na jednym z murów, w szparach pomiędzy cegłami zaczęła sączyć się znajoma już czarna wydzielina będąca echem dokonanej naprawy anomalii. Lyanna zebrała ją, miała czwartą fiolkę materiału, co powinno być ilością wystarczającą. Dlatego też od razu po napełnieniu ostatniej fiolki mazią teleportowała się na Pokątną, skąd przeszła na Nokturn i udała się prosto do lecznicy Cassandry. Powierzyła badaczce wszystkie cztery fiolki, opisując z jakich miejsc je pobrała. Z cięższym sercem zostawiła także różdżkę; bez niej czuła się zaskakująco słaba i bezbronna. W ostatnich dniach rozkoszowała się tym, że znowu mogła swobodnie czarować, ale wiedziała, że to konieczne, aby mogła niedługo odzyskać różdżkę silniejszą. Wierzyła że uzdrowicielka podoła zadaniu, a na razie nie pozostało jej nic innego, jak powrót do domu na miotle i zakopanie się w stertach runicznych manuskryptów, do których studiowania nie potrzebowała różdżki. Nie pracowała dla żadnej instytucji, była wolnym strzelcem, więc nic się nie stanie, jeśli chwilowo będzie wyłączona z możliwości zdejmowania lub nakładania klątw.
Gdy otrzymała wiadomość od Cassandry, znów zjawiła się w jej lecznicy i wzięła różdżkę z zamiarem jej wypróbowania, co było ostatnim etapem jej wzmocnienia, bo musiała upewnić się, że wszystko działa jak należy i że panuje nad jej nową, silniejszą mocą. Najpierw zaczęła od stosunkowo prostych czarów z dziedziny zaklęć użytkowych, a także uroków i magii obronnej. By wypróbować działanie czarnej magii, musiała opuścić dom i w lesie poszukać jakiejś zwierzęcej ofiary. Wypatrzonego w zaroślach wróbla potraktowała zaklęciem Scindet, sprawiając że wybuchł, a na śnieg upadła nędzna kupka piór, kości i krwi. Potrzebowała jednak większej ofiary i wypatrzyła zająca, który, słysząc zbliżające się zagrożenie, wyskoczył z zarośli. Był jednak wyraźnie otępiały przez niską temperaturę, więc zdołała trafić go Locomotor Mortis, które sparaliżowało mu kończyny i uniemożliwiło dalszą ucieczkę. Później użyła Coli i patrzyła, jak zając skręca się na śniegu, choć nie mógł uciekać. Zaklęciem Corio zdarła fragment futra wraz ze skórą z jego grzbietu, a później rzuciła Gladium, które rozcięło żyły na jego łapach, sprawiając że zwierzę w niedługim czasie się wykrwawiło. Pozbyła się jego truchła, na wypadek gdyby znalazł je jakiś czarodziej i domyślił się, że widoczne na ciele rany są pozostałością czarnej magii. Do tej pory najczęściej ćwiczyła czarną magię właśnie na zwierzętach, ale mogła zauważyć, że jej zaklęcia wykonywane wzmocnioną różdżką były silniejsze i mocniejsze niż wcześniej, zwłaszcza te czarnomagiczne.
Mogła więc złożyć Cassandrze raport z użycia wzmocnionej różdżki i podziękować jej za wykonaną pracę, dzięki której, za sprawą naprawienia kilku anomalii, jej magiczne narzędzie mogło zyskać dodatkową moc.

| zt.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Ogrody
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach