Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój życzeń, Hogwart, 1943
AutorWiadomość
Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]29.04.18 1:37
Kochała Hogwart od dnia w którym postawiła w nim swoją stopę. Od dzieciństwa liczyła na to, że otrzyma swój własny list i nie wierzyła mamie, że już od urodzenia jasnym było że do niej dotrze. Dopiero tego dnia gdy jej włosy same zmieniły kolor, dopiero wtedy jej uwierzyła pozostając już pewną, że właśnie tam zawiedzie ją los.
Szkoła Magii i Czarodziejstwa była wielka i zachwycająca swoim ogromem. Ale nie tylko tym, wszystko tutaj było magicznie wspaniałe i zachwycające. A niektórzy z ludzi których poznała mieli pozostać jej przyjaciółmi do końca życia.
Niektórzy, bowiem Hogwart posiadał jeszcze cały dom osób, który nie wzbudzał w niej ani zaufania, ani... niczego właściwie. Slizgoni byli najgorsi i w ciągu czterech lat zdążyła się już tego przekonać na wiele sposób. Nigdy nie robiła sobie wiele z ich przytyków choć do od jednego z nich po raz pierwszy usłyszała obelgę w jednym krótkim słowie "szlama". Nie ruszało jej to - mama zawsze powtarzała jej, że walka z wiatrakami nigdy nie przynosi korzyści, a mocniej irytuje takich ludzi całkowite ignorowanie. Ale nie potrafiła też stać obojętnie, gdy ktoś inny padał ofiarom ich szykan, czy prześladowań. Dlatego zawsze się odezwała, wkroczyła między ofiarę i oprawcę.
Zdawało się to nielogiczne, a jednak w jej odczuciu było całkiem logicznie. Potrafiła przyjąć na siebie całe wywody przesiąknięte jadem, czasem odpowiadając spokojnie, czasem je całkiem zbywają. Ale nigdy nie potrafiła nie odpyskować gdy atakowany był ktoś inny.
Do tego jej wielki "dar", nie była taka pewna, czy można było go rzeczywiście tak nazywać. Do tej pory miała z nim same problemy. Włosy robiły to co chciały - zwłaszcza pokazując wszystkie moje emocje, jeśli ktoś potrafiły je odpowiednio odczytać. Zdarzało też się, że budziła się z twarzą, która wcale nie należała do niej i czuła, że musi coś z tym zrobić.
I robiła już od jakiegoś czasu. To miejsce znalazła przypadkiem. Co prawda słyszała już plotki o Pokoju Życzeń, ale nigdy nie udało jej się go odnaleźć. Dzisiaj już miała dość - głównie włosów które sterczały na wszystkie strony w różnych kolorach. Wędrowała w tą i z powrotem myśląc o tym, by znaleźć pomieszczenie odpowiednie - takie w którym nikt jej nie znajdzie i nie przeszkodzi, takie które będzie odpowiednie do ćwiczeń - przydało by się kilka luster. No i książki, powinny być jakieś książki o metamorfomagii prawda? Takie, które pozwoliłby jej zrozumieć. Zbadać dokładnie istotę rzeczy i tego co potrafiła.
I wtedy się pojawiły - drzwi, wielkie, a może nawet ogromne. Nie wiele myśląc pchnęła je znajdując się w pomieszczeniu właściwie praktycznie wyjęte z jej myśli. Killka luster na złotych ramach, zdecydowanie większych od niej - stało ustawionych po lewej stronie pomieszczenia. Po prawej znajdowały się półki. Podeszła do jednej z nich zamykając za sobą drzwi. Ściągnęła z książki pierwszą z nich i wraz z nią zasiadała na jednej z poduszek przed lustrem. Rozłożyła książkę przed sobą i zaczęła czytać. I tyle robiła pierwszego dnia gdy odnalazła Pokój Życzeń - czytała. A potem wracała tutaj w wolnych chwilach by dalej czytać i ćwiczyć. By w końcu zacząć panować nad darem, który miał pozostać jej do końca życia.
Dzisiaj znów się tutaj zjawiła. Tym razem zamierzając brnąć dalej przez "przydatne wskazówki dla metamorfomagów" chociaż wydawały się one trochę... cóż nieprzydatne. Ale skrupulatnie wykonywała każda z zadań, które pojawiło się na 200 wcześniejszych stronach i i dzisiaj nie zamierzała odpuszczać. I tak dzięki skupieniu, ćwiczeniom i czytaniu udało jej się już poznać pewne mechanizmy, lepiej je wyczuwać i kontrolować - do mistrzostwa jednak nadal było jej daleko.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pokój życzeń, Hogwart, 1943 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]30.04.18 12:28
Dla wielu Hogwart był drugim domem, miejscem w którym coś miało się zacząć, gdy wszystko inne poza wciąż  trwało kreując tło dla nowych wydarzeń, umiejętności i relacji. Dzieciaki w szkole widziały naukę, dzierżyły w sobie pragnienie rozwoju i chęć dążenia do perfekcji w wybranej przez siebie dziedzinie, mimo że uczyły się dopiero podstaw mających zakiełkować w przyszłym, dorosłym życiu. Nieliczni unikali przeszłości widząc nadzieję jedynie w swym samozaparciu i pogłębiającej się wiedzy mającej za zadanie stworzyć przyszłościowy, silny fundament zapewniający świeży, pozbawiony toksyny start z dala od dni nieprzynoszących nic poza wewnętrzną udręką. W ów grupie był szatyn – zamknięty w sobie chłopak o bystrym spojrzeniu podkreślonym przez czarnozielone szaty i kpiącym uśmiechu malującym się na kamiennej, nieprzeniknionej twarzy. Często przychodziło mu grać kogoś kim nie był chowając targające emocje za maską obojętności, skrzętnie uformowaną jeszcze przed otrzymaniem upragnionego listu. Hogwart nie tylko był jego jedynym domem, ale przede wszystkim perspektywą niemogącą być zapewnioną przez nikogo innego, a w szczególności rodzinę, od której nie oczekiwał nawet źdźbła pomocnej dłoni.
Podziały między grupami uczniów nie były mu obce. Sam niejednokrotnie wdawał się w słowne przepychanki, szykanowania będąc teoretycznym agresorem, ale na własnej skórze również doświadczył obelg i kpin dotyczących jego „daru”. Wstydził się własnej przypadłości, nie potrafił nad nią panować, a co gorsza z roku na rok takowa pogłębiała się sprawiając mu coraz więcej kłopotów i zmartwień. Nie był w stanie zliczyć ile razy jego włosy nagle zmieniły kolor, twarz przybrała paskudnych, nieokreślonych rys, a ogromny tułów pozbawił wszystkich guzików w koszuli. Metamorfomagia stała się jego utrapieniem, karą od i tak pozbawionego pozytywnych nut losu, ale gdzieś z tyłu głowy obudziła jeszcze większe pragnienie samodoskonalenia z każdym dniem pokazując ile był w stanie dzięki niej zyskać. Wiedział, że musiał nad tym zapanować i – na galopujące gargulce – zdawał sobie sprawę kto mógł mu w tym pomóc.
Śledził ją. Na skąpanym w słońcu dziedzińcu, kiedy to trenowała w cieniu starej wierzby, późnymi wieczorami podczas bezcelowych wędrówek wzdłuż korytarzy na różnych piętrach, ale z czasem zaczęła coraz częściej znikać – dosłownie rozpływać się w powietrzu. Musiał sprawdzić co było tego przyczyną, jakim cudem udawało jej się tego dokonać.
Pewnego popołudnia podszedł zdecydowanie bliżej, a jego oczom ukazały się stare, okute żelaznymi elementami drzwi, przez które przeszła bez chwili namysłu i wiedziony chwilą ruszył w jej ślady nie wiedząc, co kryło się w tajemniczym pomieszczeniu. Uświadomił sobie, że dłużej nie będzie mógł pozostać w ukryciu, więc nim rozejrzał się po pokoju oparł się barkiem o jedną z kamiennych ścian skupiwszy wzrok na kolorowych włosach. -Proszę, proszę. Czyżby nawet w dormitorium nie życzyli sobie twojej obecności?- rzucił wyginając wargi w kpiącym uśmiechu po czym ruszył w jej kierunku wyciągając z dłoni trzymaną książkę. -Przydatne wskazówki dla metamorfomagów.- przeczytał na głos kiwając lekko głową. -I cóż ciekawego dowiedziałaś się w tym badziewiu? Kontroluj swoje emocje- zwieńczył ironicznym, znużonym tonem, bowiem słyszał to wielokrotnie, od wszystkich.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]03.05.18 17:26
Miała wielu znajomych. Nigdy nie zastanawiała się nad ty dlaczego. Ale możliwie, że próbowała tym samym podświadomie wynagrodzić dziecięce odizolowanie. Przez swój dar rzadko wychodziła poza granice ich małego domku, ogrodzonego lichym płotem. Trudno było wyjaśniać mugolom dlaczego włosy dziecka przybierają barwę akwamaryny, lub wściekłego oranżu. Trudno było w ten sposób też nawiązać przyjaźnie. Dlatego tutaj znalazła ich wiele. Jej otwartość - mimo wcześniejszego wyobcowania - prostota i szczerość szybko zjednywały z nią ludzi, ale równie szybko znaleźli się też tacy, którzy nie potrafili jej znieść. Nie przejmowała się tym, mama zawsze jej powtarzała, żeby nie była nikim więcej i nikim mniej niźli sobą. I taka pozostawała. Niepoprawnie poprawna. Zwyczajnie niezwyczajna. Zawsze stająca w obronie słabszych, często zamyślona z głową w chmurach, łapiąca szlabany za zbyt wielką ciekawość, ale i wykonująca każdy ze starannością jakby był kolejnym wyzwaniem na jej ścieżce. Tak, pełna optymizmu, zdecydowanie.
Wiedziała że na nią spogląda. Że czasem znajduje się zdecydowanie zbyt blisko, obserwując jej kolejne poczynania. Ale nie przeszkadzało jej to. Póki nie podchodził, póki jej nie przeszkadzał nie miała powodu by odkrywać świadomość jego obecności. Ćwiczenia na powietrzu, czy korytarzach zaczęły szybko być uciążliwe. Ludzie posiadali w sobie wrodzoną ciekawość i o ile skupianie na sobie spojrzeń wpisywało się w jej byt, o tyle gdy próbowała zapanować nad kapryśnym genem który nosiła w sobie potrzebowała ciszy i spokoju. Nie chciała wtedy zostawać widowiskiem wątpliwej jakości.
Dlatego Pokój życzeń stał się dla niej oazą, czymś w rodzaju własnego schronu w którym z czasem zaczęła spędzać coraz więcej wolnego czasu który i tak rozdzielała już między treningi Quidditcha, pisanie wypracowań i ćwiczenie zaklęć na zajęcia. Starała się na wszystkie przedmioty jednakowo, osiągając niejednakowe wyniki. Eliksiry za nic nie chciały poddać się jej działaniem, a kociołek nie raz wybuchł jej w twarz. Zdarzały się tygodnie w których nie udało jej się znaleźć nawet chwili by odwiedzić sekretne miejsce, czasem nawet weekendy bywały nieznośnie zawalone obowiązkami. Mimo to przychodziła gdy tylko mogła. I siadała przed lustrami ustawionymi w półkolu sięgając po kolejną z książek. Zdążyła przeczytać ich już sporo, a jednak odnosiła wrażenie, że nie posunęła się nawet o krok w swoim samodoskonaleniu i to w jakiś sposób budowało w niej frustrację.
Nie spodziewała się, że pójdzie za nią. Że wejdzie do jej samotni, do miejsca, które było tylko jej. Ale nie poruszyła się, gdy po raz pierwszy otworzył usta. Czytała dalej, skupiając się jedynie mocniej na słowa, przewróciła stronę, przenosząc spojrzenie na kolejne zdanie które rozmyło się, gdy wyciągnął z jej dłoni książkę. Nie siłowała się - była słabsza, nie miała szansy by wygrać. Podparła się za plecami dłońmi i dźwignęła na nogi nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Nie sięgnęła też po różdżkę, była skupiona na zadaniu postawionym przed sobą.
- Nie krępuj się, możesz ją pożyczyć i przeczytać. - powiedziała tylko ruszając do wysokiej biblioteczki spojrzeniem przeszukując położone tam tytuły. Nie miała chęci i czasu na słowne przepychanki. Była w fazie skupienia i nie chciała jej niepotrzebnie przerywać. Zresztą sądziła, że wszedł za nią z ciekawości, nie by uprzykrzyć jej życie.
Obok półki leżał niewielki stosik książek, które udało jej się już przejrzeć. Nie wkładała ich ponownie na półkę nie chcąc, pomylić tytułów przez które już przebrnęła z tymi które nadal były przed nią. Sięgnęła więc po kolejny tom opierając się plecami o najbliższą ścianę i zjeżdżając po niej na dół. Otworzyła ją na jednej z pierwszych stron pomijając przedmowę i skupiła się na kolejnych słowach. Jego obecność drażniła ją trochę, znaczyła niepewnością pomieszczenie. Nie znała go dobrze, nie miała pojęcia jak się zachowa. Ale po cichu przeczuwała, że właśnie straciła swoje bezpieczne miejsce w którym nie potrafił jej znaleźć nikt.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pokój życzeń, Hogwart, 1943 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]14.05.18 23:52
Znał tą izolację, sam doznał jej na własnej skórze, kiedy to spędził całe dzieciństwo w zakurzonym, paskudnym mieszkaniu na Nokturnie wśród smrodu tytoniu i głośnych, pijackich rozmów. Nie pojawiał się nader często w towarzystwie nie z uwagi na swój dar, ale przynależność, rodzinę, która silnie ograniczała jego możliwości. Matka wolała, gdy spędzał czas pod dachem z nosem w książkach, bowiem wtem mogła sama rozwijać cholerne skrzydła na lokalnych idiotów pozostawiając go w rzekomo bezpiecznym miejscu. Nie interesował ją jego los, myśli tudzież postępy, ale zachowując względne pozory pragnęła wszystkim udowadniać jaką to nie była świetną rodzicielką posiadającą wyjątkowo zdolnego syna. Hipokryzja wręcz wyciekała spod każdej szczeliny, ale iluzja w jakiej się zamknęła widocznie przynosiła jej o wiele więcej szczęścia, niżeli własna rodzina.
Nie zdawał sobie sprawy, iż spostrzegła jego zainteresowanie bezszelestnie się obok takowego przemieszczając. Ani razu nie zawiesiła na nim wymownego wzroku, nie wszczęła rozmowy wieńczonej awanturą, a tym bardziej nie spytała dlaczego właściwie podążał jej śladami starając się wyłapać każdy ruch przynoszący pozytywne rezultaty w kwestii kontroli trudnego do opanowania daru. Sprawiała wrażenie zupełnie nieświadomej i jeśli faktycznie tylko grała to zdecydowanie skuteczniej jej to wychodziło niżeli Macnairowi. W końcu wielokrotnie mogła mu to wypomnieć podczas przykrych sytuacji, w których to razem ze Ślizgonami obierali sobie ją za cel kpin i psikusów nie przynoszących nic więcej jak poniżenie.
Szatyn był niewiele starszy od niej, ale wówczas stanowiło to dość sporą różnicę szczególnie pod kątem umiejętności oraz poznanych tajników magii. W książkach można było wyczytać wiele, ale to praktyka stanowiła fundament rozwoju, więc zdecydowanie wyprzedzał ją w ilości poznanych i wypróbowanych zaklęć. Teoretycznie nie mógł mieć problemu podczas niegroźnego pojedynku, jednak Tonks wydawała się być naprawdę zdolna i pojętna szczególnie w dziedzinie czarów ochronnych, więc takowy mógł zakończyć się naprawdę różnie. Drew mimo swych sarkastycznych i pewnych siebie wypowiedzi rzadko przeceniał własne możliwości porywając się z motyką na słońce toteż nie zamierzał doprowadzać do sytuacji, w której musieliby stanąć różdżka w różdżkę. Z resztą dziewczyna była mu potrzebna, bo wbrew wszelkim pozorom i różnicom mieli wspólny cel – samokontrolę.
-Ta literatura jest do bani. Mam wrażenie, że pisał ją kompletny idiota, który nawet nie znał żadnego metamorfomaga.- odburknął wyrzuciwszy księgę w kierunku pobliskiej sterty innych. Nie zamierzał marnować swego cennego czasu na czytanie farmazonów kompletnie niepojętnego czarodzieja, który nieustannie sugerował panować nad swymi emocjami. Niejednokrotnie zdarzyło mu się nawet w prozaicznej sytuacji zmienić barwę swych włosów tudzież kształt nosa, więc był pewien, iż istniał jakiś inny haczyk, o którym nie miał zielonego pojęcia. -Spytałem o konkrety.- odpowiedział rzeczowo myślami wracając do działu ksiąg zakazanych, w którym znalazłby o wiele ciekawsze pozycje jak ta.
Obserwował ją uważnie, kiedy swobodnie przechadzała się po pomieszczeniu nie wyrażając nawet krzty zdenerwowania lub ciekawości względem jego obecności. Można rzec, iż byli wrogami, więc dlaczego tak łagodnie podeszła do wkroczenia na jej teren? Z jakiej racji znów go ignorowała? -Accio. wypowiedział skierowawszy różdżkę na trzymaną przez nią książkę, a następnie i tą odrzucił na bok. -Chcę wiedzieć jak to kontrolujesz.- nie zabrzmiało to jak prośba.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]15.05.18 20:24
Starała się nie narzekać, przez większość czasu zachowując optymizm - który dla jednych był zaraźliwy, innych wręcz zwyczajnie do niej zrażał. Starała się, ale nawet ona miała dni w których nie umiała przywołać uśmiechu na usta w której chęci odpływały gdzieś i zostawiały ją zupełnie samą przeciwko światu. Nawet jej zdarzały się takie dni, rzadko, ale jednak. Dzisiaj jednak nie było jednym z nich.
Była zwyczajnie skupiona, dlatego starała się nie zwracać uwagi na nieproszonego gościa, choć jego obecność zdawała się rozmieszczać w pomieszczeniu drażniąc, przeszkadzając w skupieniu. Zresztą i on sam obrał sobie dzisiaj za cel to robić. Przeszkadzać jej. Pozwoliła mu za pierwszym razem mając nadzieję że odpuści, jeśli zwyczajnie nie zareaguje na jego zaczepkę. Że gdy zwyczajnie odpowiednio długo będzie zdawać się, jakby jego obecność jej nie przeszkadzała, ani nie drażniła, to odpuści i zostawi ją w spokoju. Czasem to robił, gdy nie było nikogo przed kim musiał coś udowodnić - a może do czegoś się nie przyznać. Czasem to robił, gdy wstawał z łóżka odpowiednią nogą, albo odnajdował w sobie coś co zwyczajnie pozwalało na to, by tym razem przeszła obok niego bez echa. Jednak widocznie dzisiaj nie było żadnym z tych dni.
Początkowo nie zwracała uwagi próbując pozostać w stanie skupienia - nie miała dzisiaj całego wieczoru na studiowanie tych ksiąg, nadal musiała napisać wypracowanie na Eliksiry i zapamiętać kilka dat z Historii Magii. Chciała więc wykorzystać wolny czas możliwie bez większych problemów. Jednak, gdy mimo tego, że go zignorowała mówił dalej, wiedziała już że nic więcej nie dane jej będzie dzisiaj zrobić. Spróbowała jednak raz jeszcze, sięgając po kolejną książkę gdy stwierdzał, że pytał o konkrety. Powstrzymała się od prychnięcia. Dlaczego sądził, że cokolwiek mu powie? Jednak gdy książka wyleciała jej z dłoni zabrana przy pomocy zaklęcia poddała się. Nadal nie zamierzała nic mówić, nadal pozostawali sobie obcy, nadal nie rozumiała czemu poszedł za nią i nadal nie sądziła, by zasługiwał na jakąkolwiek odpowiedź. Jednak gdy wypowiedział ostatnie żądanie pokręciła przecząco głową wypuszczając z ust jedno słowo.
- Źle. - powiedziała marszcząc lekko nos. Przez chwilę na jej twarzy zamajaczyło rozdrażnienie, ale zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Ułożyła puste dłonie na podciągniętych kolanach i potarła o nie, potem prawa ręka sięgnęła do kieszeni za dużego swetra i wydobyła z niej różdżkę. Nie zacisnęła jej jednak w dłoń szykując się do rzucenia zaklęcia. Zaczęła leniwie obracać ją w palach, jakby zwyczajnie potrzebowała czegoś, co mogłaby chwycić, na czym mogłaby zacisnąć rękę byle tylko nie pozostawała pusta i miała zajęcie - bez znaczenia, czy była to różdżka, czy też książka, którą podtrzymywała czasem przytykając ją sobie pod nos, bliżej oczu. Poświęciła chwilę by zbadać wzór i żłobienia na niej. W końcu podniosła spojrzenie i zawiesiła je na nim mrużąc lekko oczy, wskazując na niego drewnem trzymanym w dłoni. - Czy mogłabyś, podzielić się zdobytymi informacjami. Która z tych książek jest rzeczywiście warta przeczytania. Jak działają mechanizmy. Dlaczego tak a nie inaczej... Jest tyle sposób by wyrazić prośbę, to nie jest jeden z nich. - zawyrokowała wzdychając. Dźwignęła się ponownie na nogi nie ściągając jednak z niego spojrzenia. Plecy ponownie oparła o ścianę, której zimno przedostawało się nawet przez za duży sweter który miała na sobie i który sprawiał że wyglądała na jeszcze mniejsza. Podciągnęła nogę do góry i stopę oparła o tą samą ścianę. Nadal bawiła się różdżką zastanawiając się, czy kiedyś rzeczywiście znajdowali się sami. Nie bała się - chyba tylko przez własną głupotę, może powinna. Nie była pewna do czego naprawdę był zdolny, nie miała też ochoty się przekonywać o tym na własnej skórze, chociaż gdzieś podświadomie przeczuwała że się tego dowie. - Nie możesz ciągle chodzić na skróty. - stwierdziła wprost, choć przecież właściwie go nie znała. Patrzyła, ale nie tylko na jego powierzchowność. Próbowała spojrzeć głębiej. - Wydaje mi się, że są co najmniej dwa powody, które ci przeszkadzają. - podzieliła się swoimi własnymi wnioskami, nos znów uniósł się trochę, a brwi zeszły ze sobą marszcząc jej czoło, gdy błękitne spojrzenie nadal przesuwała po nim badawczo. - Poprosisz bym zdradziła ci co myślę i wiem, czy spróbujesz mnie do tego zmusić? - zapytała przekrzywiając lekko głowę w prawo. Jej twarz złagodniała, gdy na jej usta wstępował uśmiech, trochę wyzywający, może zbyt odważny, ale też zwyczajnie przyjazny.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pokój życzeń, Hogwart, 1943 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]30.05.18 21:24
Od samego progu wiedział, iż nie spodoba jej się jego obecność, jednak nie dbał o to pragnąc jedynie osiągnąć swój cel. Nie był on kwestią pewnych indywidualnych pragnień, a zwykłej konieczności z uwagi na coraz częstsze objawianie się daru pod wpływem negatywnych emocji. Szatyn należał do grupy opanowanych dzieciaków, spokojnych typów obserwatorów, ale i jemu czasem puszczały nerwy najczęściej wskutek cholernych, bogatych palantów na wyrost przypominających mu o trudach w domu. Pewnych rzeczy nie dało ukryć się pod czarną, długą szatą zatem niejednokrotnie wyśmiewano jego społeczny status pokątnie dowiadując się o mieszkaniu na Nokturnie w dość mało ekskluzywnych warunkach. Jasnym było, iż w ich wieku plotki cieszyły się dużym zainteresowaniem, a takowych nie dało się poskromić bez względu na znajomości tudzież „zieloną” przynależność.
Nie myślał ile czasu zamierzała tam spędzić, podobnie jak kompletnie obojętne był mu ułożony przez nią plan dnia, toteż pośpiech z uwagi na zadane prace kompletnie wykluczył. Potrzebował informacji, być może i nawet rad, dzięki którym o wiele prościej będzie mu zapanować nad swą przypadłością. Wybrany sposób z pewnością nie należał do najmilszych, ale on sam takowy nie był, więc jakiekolwiek słowo wyrażające prośbę nie wchodziło w grę – nawet jeśli miało to oprzeć się o zwykłą grzeczność. Stronił od pokazywania swych słabych stron, unikał jak ognia okazywania wszelakiej niemocy i niewiedzy, gdyż dla niego było to rysą na wysokim ego oraz ujmą na honorze. Szczególnie jeśli rozchodziło się o małolatę i na domiar złego zwykłą szlamę.
Nawet nie chwilę nie odwrócił od niej wzroku. Przecząco poruszająca się głowa sprawiła, iż zacisnął nieco mocniej różdżkę w dłoni. Nie lubił kiedy mu odmawiano zwłaszcza, że rzadko o cokolwiek pytał innych uczniów. Jeśli miał z czymś problem, coś stanowiło jego achillesową piętę – na przykład eliksiry – to uporał się z tym samodzielnie nawet kiedy wiązało się to z kilkoma zarwanymi nocami. Fascynowały go książki, lubił chłonąć nowe informacje, jednakże głównie z tematów, które naprawdę go interesowały, a nie były wpajane na siłę. Starożytne runy, czarna magia… dział ksiąg zakazanych niejednokrotnie otworzył się na niego oraz Mulcibera otworem. Czy było to dobre? Dla szatyna z pewnością najważniejsze.
-Dobrze.- zakpił unosząc brew w pewnym poirytowaniu. Jakim prawem postanowiła uczyć go dobrych manier? Liczyła na bukiet kwiatów w ramach podziękowania? Z chęcią dostarczyłby jej takowy, ale złożony z sadzonek mandragory. Ogłuszenie z pewnością dobrze by jej zrobiło i nauczyło, że nie należało tak odważnie podchodzić do wszystkich uczniów – nie każdy był ciepłym pączkiem, jak jej koledzy z Ravenclawu. -Czego więc oczekujesz?- spytał dość nieoczekiwanie, bo choć miał ochotę zmyć jej uśmiech z twarzy, to wiedział, iż była mu potrzebna. Przynajmniej na razie. Zastraszanie mogło przynieść odwrotny skutek, istniało ku temu duże ryzyko, dlatego postanowił zagrać kompletnie inną kartą licząc, że swą ulubioną uda mu się rzucić na stół w niedalekiej przyszłości.
Podszedł kilka kroków do przodu, by finalnie oprzeć się o wąski stół. Nie zwracał uwagi na różdżkę w jej dłoni, prawdopodobnie i tak najgroźniejszym znanym jej zaklęciem była rictusempra. -Próbuję być uprzejmy.- uśmiechnął się szyderczo zmuszając się do teatralnego, słodkiego tonu. -Aż tak bardzo nie zależy mi na twej wiedzy, abym musiał zniżać się do tego poziomu Tonks.- odpowiedział w kwestii „proszenia się”, a następnie podciągnął się na dłoniach by móc usiąść na blacie. Liczył, że do upora się z nią do zmroku. -Po co tu przychodzisz?




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]24.06.18 17:35
Nie była głupia. Obawiała się tego, do czego mogło prowadzić do spotkanie. Zdążyła nauczyć się już, że po niektórych należało spodziewać się wszystkiego. Choć czasem, zwyczajnie, głupio, nadal dziwiło ją to. Widziała dobro w każdym - a może zwyczajnie po prostu chciała je widzieć. Szukała go wytrwale i nie zamierzała przestawać. Jednak nie podobało jej się, że naruszył jej świątynie. Miejsce pełne spokoju i wytchnienia.
Ale gdzieś przeczuwała, że nic jej nie zrobi. Nie na tyle poważnego, by całkowicie ją zraźić. Bytry umysł i wypowiedziane słowa uświadomiły Tonks, że potrzebuje jej. Gdyby było inaczej, pewnie i ich rozmowa wyglądałaby w inny sposób.
Duma, tak zdecydowanie biła od niego - ze wzroku, ze sposobu mówiena i układania brwi. Wygięte w kpiącym wyrazie usta nadawały jej ostrości. Brudziły gładką chłopięcą twarz.
Duma, tak. Zdecydowanie.
Zesłościła go. Była pewna, że tak. Musiał należeć do jednej z grona tych osób, które zawsze dostawały to, czego chciały. Ale ona nie rozdawała swojego czasu i swoich umiejętności bo ktoś czegoś chciał. Oczekiwania innych były wałśnie tym - oczekiwaniami. Nie jej własnymi. Nie miała obowiązku ich spełniania. Irytacja zaścieliła jego twarz, gdy wystąpił z kontr słowem. Jednak kolejne ze słów uniosło lekko jej brew ku górze. Nie spodziewała się tego pytania. Przekręciła lekko głowę w prawo wydymając na chwilę usta.
- Prawdy. - odpowiedziała szczerze wracając głowę do wcześniejszej pozycji. Wzruszyła lekko ramionami. Zastanawiała się, czy powinna dać mu szansę. Czy zaryzykować, mimo jasno wyjących w jej głowie alarmów. - Nie próbuj, bądź. - z jej ust potoczyły się kolejne słowa, gdy oczy nieprzerwanie lustrowały jego jednostkę. Zmarszczyła brwi na jego kolejne słowa. Na kilka chwil tylko, po których na jej usta znów wstąpił promienny uśmiech. - Zależy ci na tyle, by zmusić się do tego by w zawoalowany sposób poprosić szlamę o pomoc. - nie, nie bała się tego określenia. Nie powinna była. Znała swoją wartość, inni też ją znali. Jej pochodzenie nie liczyło się dla tych, dla których powinno. Cała reszta nie miała znaczenia. Odbiła się nogą od ściany i ruszyła w stronę regału. - Po wiedzę. Po spokój. Po odpoczynek. Po gonitwę myśli i labirynt wniosków. - odpowiedziała swobodnie unosząc wolną dłoń i przejeżdżając opuszkiem palca po grzbiecie jednej z ksiąg. Odwróciła się znów w jego kierunku wskazując różdżką prosto w niego. - Duma i ignorancja. - zrzuciła, mrużąc lekko oczy, jakby badając a nie przyglądając się. Sprawdzając postawioną w głowie tezę, której jeszcze jej usta nie wypowiedziały na głos. Ale mogły - choć i to było zawieszone w przestrzeni między nimi i niepewne sytuacji, która nadal się formowała.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pokój życzeń, Hogwart, 1943 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]19.07.18 16:45
Irytowało go, gdy nieustannie starała się wyzwolić w nim jakiekolwiek pierwiastki szerokorozumianego dobra. Czy tak trudno było zrozumieć, iż dla niego takowe nie istniały, bowiem to każdy człowiek indywidualnie układał swą hierarchię wartości? Jakim należało być głupcem, aby wpajać poglądy, myśli i słowa osobom podobnym do niego; egoistycznym i działającym w pojedynkę. Czyżby nader rzadko obserwowała w nim pewne zachowania? Czyżby wciąż dzierżyła w sobie naiwną nadzieję odnośnie rzekomej zewnętrznej zmiany, która może nastąpić w każdym? To były bajki, zwykłe bujdy i wyssane z palca opowieści – to pragnął od dawna jej uświadomić.
Nie przywykł do otrzymywania dobrowolnie tego co chciał, bowiem nigdy nie posiadał sakwy pełnej galeonów, a nie dało się ukryć, że za szkolnymi murami takowa miała sporą wartość – nawet jeśli nie materialną to merytoryczną.
-Swojej prawdy, czy mojej?- uniósł brew wyraźnie sugerując, że chciał usłyszeć co miała w ów kwestii do powiedzenia. Naprawdę sądziła, że położy się przed nią i będzie błagać o pomoc, której sam może sobie udzielić – tylko po prostu wymagałoby to więcej czasu oraz zaangażowania? Liczył, że szlama udzieli mu kilku informacji bez zbędnych przeszkód, ale jak widać musiała unieść się dumą i arogancją tryskającą z niej od samego początku.
Pouczanie? Jeszcze tego było trzeba. -Jestem.- burknął lekceważąco mając już dość jej tonu. Jeśli szczególnie nalega to z chęcią pokaże jej szczyty możliwości własnejuprzejmości. Na kolejną uwagą skrzyżował ramiona na piersi nie pokazując nawet krzty irytacji, choć ta zaczęła już wysyłać jasne sygnały. -Cieszę się, że nazywasz rzeczy po imieniu.- rzucił w kwestii szlamy, a następnie odwrócił wzrok w kierunku wyjścia. Pragnął już opuścić owe miejsce nie mając w zamiarze marnować czasu na zbędne zabawy w kotka i myszkę z ów dziewczyną, jednak w głębi siebie wiedział, że była w stanie sporo o kontroli opowiedzieć.
Przychodziła tu po wiedzę, czyli robiła podobnie jak on z tym, że w innym miejscu. Dział ksiąg zakazanych był jego najlepszą skarbnicą, to właśnie owe dzieła zaszczepiły w nim jeszcze większe zainteresowanie nieznaną dziedziną magii, niezwykle potężną i niebezpieczną. Pragnął poznać jej tajniki, pragnął zagłębić się w nich bezgranicznie podobnie jak jego przyjaciel - Ramsey Mulciber. To właśnie z nim wymykał się z dormitorium, kiedy tylko światła gasły, a Hogwart pogrążał się we śnie.
-Głupota i łatwowierność.- skwitował jej słowa bez krzty wyrzutów sumienia. Nie sprawiała wrażenia wybitnie naiwnej, ale sam fakt chęci nawiązania dialogu z szatynem mógł stawiać dość solidne fundamenty. -Co chcesz w zamian?- spytał w końcu kreując w sobie zmysł negocjacji, jak próby uzyskania darmowej pomocy. Nie zamierzał się zniżać – nie do jej poziomu.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]28.08.18 18:15
Nadzieja miała w niej nigdy nie zgasnąć - choć przekonać miała się o tym dopiero lata później. To właśnie ona, wraz z przekonaniami i postanowieniami, miała doprowadzić ją ku pewnym miejscom. Dopuszczała możliwość pomyłek, nawet wielu. Jednak nie sądziła, by podążał dobrą ścieżką. Ale co mogła o nim wiedzieć dzisiaj - teraz - w momencie, gdy po raz pierwszy prawdziwie byli sami i choć zachowywał się według schematów, które zdążyła już poznać, to dostrzegała też inne, nie tak wyraźnie, nie tak pozorowane.
- Prawda obserwowana z każdego kierunku wygląda w jednaki sposób. - odpowiedziała mu w końcu po chwili. Gdy jej spojrzenie zawiesiło się na uniesionej brwi. Wątpiła, by rzeczywiście obchodziło go jej zdanie, jak mogłoby skoro nie raz dał jej wyraźnie znać, że uważa ją za brud, osadzający się na połyskliwej powierzchni świata którym powinni władać oni. Wiedziała, że jeśli mu odmówi znajdzie inną pomoc, lub poradzi sobie sam. I z jednej strony nie robiło to na niej żadnego wrażenia, powinna właśnie to zrobić. Nie mógł być dla niej dobry. Ale coś w jego oczach przyciągało ją do siebie. A może ona sama zwyczajnie, lubiła drażnić los.
- Jesteś? - zapytała unosząc obie brwi, pokręciła rozbawiona głową. Krótki śmiech okrążył ich i Pokój Życzeń w którym przebywali. Każde zdanie, słowo, które nie nosiło w sobie obelgi było burknięciem w jej stronę - lekceważącym, mającym pokazać jej jak mocno jej nie ceni. Uśmiech nie był prawdziwie szczery, obtaczał go w fałsz i szyderstwo. Kłamstwo nie sprawiało mu trudu, choć zdawało się, że bardziej drażnił go fakt, że musi stanąć przeciw niej na równej szali. Szali, którą za każdym razem próbowali przechylać na własną stronę próbując udowodnić takim jak ona, jak niewiele znaczą.
- Słowa mają tak wielką moc, jak wielką im nadamy.  - odcięła mu się spokojnie, spoglądając w jego kierunku ostrym, mądrym spojrzeniem. Nie, nie powinna bać się tego określenia - choć nie znaczyło, że je lubiła. Była jednak na tyle dorosła, by być świadomą, że będzie ono za nią podążać gdziekolwiek nie pójdzie. A w ustach ludzi pałających niechęcią do czystości jej krwi, pewnie czasem i bronią. Słowa mogły ranić, tylko, kiedy dawaliśmy im na to moc.
Zaśmiała się szczerze na jego kolejne słowa. Przez chwilę śmiała się widocznie rozbawiona, by zaraz zapleść dłonie na piersi i spojrzeć na niego rozbawionym spojrzeniem, przekrzywiając lekko głowę.
- Strzelone w stu procentach. - pochwaliła go spokojnie. Była głupia, ale nie w kwestii wiedzy, a zachowań. Jeszcze nie rozwiniętych instynktów, czy też wiecznej chęci pomocy. I ufała, bardziej niż powinna, szybciej niż by mogło się zdawać. - Ale moje przywary mi nie przeszkadzają. Twoje mają wpływ. Brak ci cierpliwości. Twoja duma sprawia, że trafiasz na ściany, a ignorancja, ze próbujesz przebić je murem. Kompletnie ślepy na możliwości i rozwiązania, które są tuż obok. - ruszyła w jego stronę powoli. - Ciebie. - powiedziała spokojnie, dźgając go palcem w pierś. - Bez wyszukanych złośliwości - chyba że będą się rzeczywiście należały. Bez sarkazmu - chyba, że inaczej nie potrafisz. Bez tego. - uniosła dłonie i nieokreślonych ruchem wskazała jego sylwetkę. - Domyślam się, że potrafisz być równie czarujący, co odrzucający. Tu żadne z tego nie jest potrzebne. - zakończyła unosząc lekko brodę, błękitne spojrzenie lustrowało go uważnie, jakby kalkulując jednocześnie coś w głowie. Wzruszyła lekko ramionami i odwróciła się na pięcie. - Wiesz gdzie mnie znaleźć. - już się tutaj nie ukryje. Jeśli będzie chciał, będzie wiedział, gdzie jej szukać. Ale ona zawsze miała wybór. Zawsze mogła odwrócić się i wyjść. To też zamierzała uczynić, zostawiając go samego ze sobą.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pokój życzeń, Hogwart, 1943 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pokój życzeń, Hogwart, 1943 [odnośnik]17.10.18 1:58
Oceniała, nieustannie wyciągała kontrargumenty opiewające o jej spostrzeżenia, a nie prawdę, na którą tak zażarcie liczyła. Skąd mogła wiedzieć, iż jego ścieżka jest niewłaściwa? Jakie źródło upewniło ją w fakcie co tak naprawdę było dobre, a co złe? Każda jednostka posiadała swoje własne definicje, swój własny sposób postrzegania pewnych wartości i to, iż się w nich nie zgadzali nie oznaczało, że to on był w błędzie. Czyżby to był pierwszy moment, w którym zaczęła szukać winy jedynie w nim?
-Nie wygląda, Justine.- stwierdził pewnym tonem zgodnie z własnym przekonaniem. Nierzadko choć cal różnicy położenia zmieniał cały kontekst prawdy, dlatego ujednolicanie jej do tylko i wyłącznie jednej wersji byłoby błędem. Nadawany sens mógł mieć wiele znaczeń, każdy mógł go inaczej zrozumieć, a właściwy znał tylko ten, co go wygłosił – czyż inni opowiadający winni nazwać kłamcami zważywszy na złą interpretację? Nie. Tylu ilu było słuchaczy, tyle było prawd.
-Zgrywasz idiotkę, czy faktycznie nią jesteś?- spytał wywracając oczami na kolejne, to samo z resztą, pytanie. Ileż razy mogła pytać? Mógł wyryć odpowiedź na ścianie, zapisać na tablicy i wyciąć na jej przedramieniu skoro tak trudno było pojąć rzecz cholernie logiczną, a przy tym niezwykle prostą. Oczywiście, że był szyderczy – jak mógł nie być? Przebywał w towarzystwie szlamy, paskudnej mugolaczki, której stopa nie powinna przekroczyć murów tego zamku, a dar winien nigdy się nie pojawić. Chciał wierzyć w bujdę, że go ukradła, ale już dawno przestał się oszukiwać.
-Winszuję. Uważanie się za głupca to prawdziwa odwaga.- uniósł brew krzyżując ręce na piersi z zastygniętą, wyraźną ironią na twarzy. -Lub czyste pogodzenie się z własną naturą. W twoim przypadku stawiam na to drugie.- rzucił wzruszając ramionami chcąc zaznaczyć, że zupełnie go to nie obchodziło. Mogła próbować, mogła się starać, jednak dla niego wciąż pozostawała tylko młodą, wyszczekaną dziewczyną, której brudna krew pozostawiała skazę na czarodziejskiej linii.
W chwili gdy zaczęła mówić zastygł w bezruchu marszcząc czoło. Zastanawiał się, czy aby na pewno kierowała ów słowa do niego – może w pokoju pojawił się ktoś inny? Była bezczelna, a przekroczone granice należało gruntownie poprawić. -Nie wiem jak poradziłbym sobie bez tych wspaniałych rad.- rzucił kpiąco zaciskając rękę na różdżce, która gotowa była do zadania ciosu. Myślał o tym. -Mnie?- spytał próbując powstrzymać się od paskudnego śmiechu. -Wybacz mi kwiatuszku, ale szlamy nie są w moim typie.- rzucił ignorując jej kolejne słowa, po czym nim sama zdążyła wyjść opuścił komnatę w nadziei, że następnego dnia przyjdzie mu ją spotkać rozliczając dług cierpliwości, który właśnie zaciągnęła.

/ztx2




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Pokój życzeń, Hogwart, 1943
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach