Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia Alpharda
AutorWiadomość
Sypialnia Alpharda [odnośnik]26.01.18 0:46
First topic message reminder :

Sypialnia Alpharda

Pokój ten znajduje się na trzecim piętrze i stanowi samotnię Alpharda, do której nikt nie ma prawa wstępu. Zresztą, nikt inny poza właścicielem tu nie zagląda. Jest dość ciemny, wszystko przez brak okna, które pozwoliłoby promieniom słonecznym rozjaśnić wnętrze. Ściany pokryte są drewnem, podłoga zakryta dywanem utkanym na wzór tych tureckich. Wiele miejsca zajmuje wiekowe łóżko z baldachimem. W drewnianych ramach i kolumnach wyrzeźbiono rozmaite wzory, zasłony są grube, zielone. Przed łóżkiem znajduje się drewniany kufer, gdzie trzymane są różne rzeczy - przedmioty z czasów szkolnych, pamiątki z podróży. Przy jednej ze ścian znajduje się ogromna szafa, gdzie upchnięte są garnitury, szaty, eleganckie buty. W jeden z kątków upchnięto drobne biurko, przy którym postawiono drewniane krzesło.
Na pomieszczenie nałożone jest zaklęcie Muffliato i Tenebris.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black

Re: Sypialnia Alpharda [odnośnik]20.06.19 21:12
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 80

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Sypialnia Alpharda - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Alpharda - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sypialnia Alpharda [odnośnik]21.06.19 16:54
Oddychała szybko i płytko, coraz bardziej wzburzona - początkowo jego milczeniem, zbywającym, obojętnym, lekceważącym, a później słowotokiem, strumieniem pretensji, które spływały spomiędzy jego wąskich warg. Tak podobnych do ust tamtego Blacka: nigdy mu tego nie mówiła, nie zdradzała, że odnajduje w szlacheckich rysach geny mężczyzny, który stał się przyczyną jej upadku. W półmroku sypialni, z oczami przesłoniętymi gniewem, każdy detal genetycznego odbicia starszego arystokraty rozdrażniał ją jeszcze mocniej, wręcz do czerwoności, finalnie zalewającej przemarzniętą skórę szyi, brody i policzków. - Za kogo ty się uważasz? - wysyczała niemalże zwierzęco, niezrozumiale, a skośne oczy zamieniły się w wąskie szparki. Już nie kocie, bardziej gadzie, złowrogie, czujne. Napięte łopatki bolały, ale nie miała już kontroli nad własnym ciałem, gotowym do kontrataku. Jako przyszła matka stała się jeszcze bardziej zapobiegawcza, w ten emocjonalny, być może nawet histeryczny sposób, dostrzegając zagrożenie nawet tam, gdzie nie miało się ono nigdy pojawić. - Nie ucieszyła cię moja relacja z Rosierem? Dlaczego miałaby? To moje życie, moje decyzje - warknęła, nie mogąc nadziwić się szowinistycznemu podejściu Alpharda. Przesadzała, stojący przed nią arystokrata jako jeden z niewielu mężczyzn okazywał jej wyłącznie szacunek, wspierając w podejmowaniu odważnych jak na przedstawicielkę słabszej płci decyzji, tego wieczoru jednak przeszłość płonęła w ogniu furii. - Nie jesteś moim ojcem, by móc mi rozkazywać. Nie jesteś moim przełożonym, nie jesteś moim mentorem, nie jesteś kimś, kto ma prawo czuć się urażonym mymi działaniami - brnęła w zaparte, a zęby uderzały o siebie z nieprzyjemnym stukotem, gdy wyrzucała z siebie zbyt wiele słów w zdecydowanie zbyt szybkm tempie. Wylewała z siebie cały żal, gniew, poczucie niesprawiedliwości: skumulowane pociski trafiały w czarodzieja, który najmniej na to zasługiwał; niecodzienna, pechowa sytuacja stała się katalizatorem, a tama emocji pękła w nieodpowiednim towarzystwie, niemożliwa do powstrzymania. - Jakiż ty jesteś wspaniałomyślny, lordzie Black. Jaki litościwy - weszła mu w słowo tonem lepkim od sarkazmu, podrywając do góry głowę, gwałtownie, aż ciemne kosmyki zupełnie roztrzepały się na ramionach, burząc symetrię wilgotnej od deszczu fryzury. - Mam ci podziękować za tą wyrozumiałość? I przeprosić za te okrucieństwa, które popełniłam wobec ciebie? - rozlany wrzątkiem głos zmienił się w lód, a gwałtowna zmiana temperatury rozkołysała błędnik a Deirdre zachwiała się lekko, nie usiadła jednak, nie zmieniła pozycji, dalej zajadle przerywając Alphardowi pełną emocji wypowiedź.
Sensowną, rozumiała go - a właściwie rozumiałaby go, gdyby sama nie drżała z gniewu, po raz pierwszy pozwalając mu wyprowadzić się z równowagi. Syknęła na kolejny argument a kąciki ust zadrżały. - Wydajesz się być zainteresowany tą przeklętą Rosierówną - odbiła piłeczkę od razu, uważnie mu się przyglądając: znała go przecież dobrze, wiedziała, jakie kobiety mu imponują, co ceni w rozmówcy, jak lubi, nawet podświadomie, tajemnicze wyzwania, również w sferze kontaktów międzyludzkich. - Radziłabym też uważać, jak wypowiadasz się o lady Melisandrze, siostrze nestora Rosierów i siostrze pierwszego Śmierciożercy - wycedziła ostrzegawczym tonem. Nienawidziła Tristana, bała się go, krzywdził ją; ciągle pamiętała upokorzenie, którego doznała z jego ręki - dosłownie - ale żadne z tych doświadczeń nie przekreślało jego pozycji, zarówno politycznej, jak i tej nawet ważniejszej, którą osiągnął w hierarchii sług Czarnego Pana. Zawsze miała być mu wierna w ten sposób, zawsze posłuszna, zawsze winna najwyższy szacunek: i do tego samego zobowiązany był Black. Prawa dłoń zadrżała, ale jeszcze powstrzymywała się przed sięgnięciem po różdżkę, zbyt wzburzona następnym, jeszcze bardziej emocjonalnym retorycznym pytaniem.
- To nie potrwa długo. Ciąża to tylko chwilowa niedyspozycja - wyartykułowała z obrzydzeniem i niechęcią. Znał ją, nie chciała mieć dziecka, nie kwitła w niej ani jedna gałąź macierzyństwa, uciekała od miłości, wyrywała każdą słabość z korzeniami, nawet jeśli groziło to utratą innych, cennych organów. - Miałam napisać do ciebie list z radosną nowiną? Oczekiwać wysłania wyprawki? - prychnęła: jak to sobie wyobrażał, że poinformuje go o błogosławionym stanie z uśmiechem na ustach? Zaprzeczała istnieniu problemu, nie werbalizowała swego stanu, ukrywała go póki mogła. I chociaż rozpaczliwie potrzebowała wsparcia, sygnalizowanie beznadziejnego położenia, w jakim się znalazła, było równie niemożliwe, co samodzielne wyjście z głębokiego kryzysu. Jedyną rozsądną obroną wydawał się więc atak - i to właśnie uczyniła, czując, jak zitanowe drewno rozgrzewa się, a w stronę Alpharda mknie promień niezwykle silnego zaklęcia. Już uśmiechała się z triumfem, nieco spokojniejsza, jakby część gniewu opuściła ją wraz z inkantacją, lecz Black...zdołał się obronić. Nie udało się jej ukryć zdziwienia, wypuściła powoli powietrze, ale nie opuszczała różdżki, choć palce zaciskające się na fioletowym drewnie zbielały. - Nieźle - skomentowała tylko beznamiętnie sprawną obronę, nawet w tak chaotycznej sytuacji potrafiąc docenić zdolności arystokraty w zakresie obrony. Do niedawna sama nie doceniała tej dziedziny magii, tak przydatnej również dla Rycerzy Walpurgii. - Nie każ mi ponownie tego robić. Odpowiadaj - rozkazała ostrym tonem; przyszła tu w określonym celu, by zapobiec politycznej tragedii i nie zamierzała odpuszczać tylko dlatego, że wtargnęła w środku nocy do sypialni arystokraty, prawie rozpoczynając pomiędzy nimi czarnomagiczny pojedynek.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Sypialnia Alpharda [odnośnik]23.06.19 18:55
Odpowiadała na jego zarzuty własnymi. Spodziewał się tego, mimo to odczuł pewną boleść, która sprawiła, że jego ramiona lekko opadły z powodowa coraz bardziej odczuwalnej rezygnacji. Przecież nie oczekiwał z jej strony jakichkolwiek przeprosin, bo i sam zdołał już podkreślić, jak bardzo jego odczucia bywały niedojrzałe. Chciał otrzymać jedynie zrozumienie i swoiste rozgrzeszenie z jej strony. Nie tylko jego potrafiły zaślepić emocje. Gniew sprawiał, że nie potrafili spojrzeć na wszystko z obu perspektyw, zarówno jego, jak i jej. Zapał do ciągnięcia tej kłótni wzmagał się i opadał. Kolejny raz zaczął żałować wypowiedzenia swoich pretensji, gdy ciężarna Deirdre zachwiała się lekko. Instynktownie drgnął, aby spróbować ją pochwycić, jednak zaraz zamarł, jakby bał się, że znów odbierze jego ruch jako próbę ataku.
Za to jestem twoim przyjacielem – stwierdził stanowczo, wręcz kategorycznie, tym samym prosząc ją, żeby nie podważała tego faktu, kiedy w głębi duszy wcale nie był pewien, czy jest to wciąż prawdą. Przyjazne stosunki zawarli tak dawno temu i oddalili się od siebie, nie potrafiąc lub nie mogąc angażować się wzajemnie do swoich spraw. – Nie chcę ci rozkazywać, nie musisz mnie w ogóle słuchać, ale czy naprawdę nie czujesz potrzeby rozmowy z kimś, kto jest po twojej stronie?
Nie jestem godzien tego, abyś w mojej obecności chociaż wypowiedziała swoje troski? Tego drugiego pytania już nie ośmielił się zadać na głos, obawiając się odpowiedzi, jaka mogłaby z jej strony paść. Zapewne w jej oczach jawił się teraz jako śmieszny paniczyk, co domaga się uwagi, dlatego też całą awanturę obraca na swą korzyść, zmieniając jej tor i uwypuklając inne wątki, aby ukazać się jako ofiara. Jednak jemu czymś naturalnym wydawało się to, że przez jej zachowanie czuł się pominięty. Naprawdę był dla niej jedną z przyjacielskich dusz? Z jakiegoś powodu wparowała do jego sypialni, czyniąc mu nieprawdopodobne wyrzuty.
Ledwo zdołał odzyskać odrobinę spokoju, aby po chwili znów czerwienieć ze złości przez jedną insynuację. – Cóż za niedorzeczność – skwitował szybko wypowiedź dotyczącą jego rzekomo zainteresowania Rosierówną, po której, w celu podkreślenia absurdalności tego śmiesznego zarzutu, prychnął pogardliwie. Ta konkretna dama potrafiła jedynie szargać jego nerwy. Każde spotkanie z nią było mu po prostu niemiłe. Gdyby miał uparcie doszukiwać się jakiegokolwiek pozytywu w ich znajomości, mógłby uznać, że wymienianie z nią ciętych komentarzy bywało niekiedy całkiem ożywcze. Deirdre na własne oczy widziała, jak się do siebie wzajemnie odnosili z lady Rosier, więc czemuż, do diabła ciężkiego, wysnuła podobny wniosek? Tylko przez to, że tamta wywoływała w nim emocje? Udałoby się to nawet skrzatowi, gdyby tylko służalcza istota wbrew swej naturze dobrze się o to postarała. Mierziła go myśl, że w jakikolwiek sposób mogła go łączyć z Melisande. Postanowił zerwać z nią wszelkie kontakty dla własnego dobra. Nie zamierza ponownie uraczyć jej spojrzeniem czy słowem, jeśli nie okaże się to absolutną koniecznością. Jeszcze śmiała go poprawiać co do tego, jak powinien mówić o nieznośnej szlachciance. Udowadniała tym samym, że zamierza okazywać wsparcie swemu kolczastemu lordowi na każdym kroku, lojalnością obejmując również członków jego rodu. – Sądziłem, że jest to rozmowa prywatna, skoro odbywa się tutaj i to w takich okolicznościach – wycedził z siebie, ledwo powstrzymując się od kolejnej agresywnej reakcji. Dość miał podnoszenia w jej obecności kwestii różanego rodu. Chyba już zawsze będą stali do siebie w opozycji w tym temacie. Irytowało go to, że nie próbowała zrozumieć jego awersji. Dlaczego miał zważać na słowa? Nazywał rzeczy po imieniu, określał ich stan faktyczny. Już nie mógł zwierzyć się własnej przyjaciółce z tego, jak postrzegał lady Rosier?
Wolałbym, żebyś oczekiwała mojego wsparcia, tylko tyle – odwarknął rozeźlony na jej słowa. Przecież był świadom tego, że ciąża nie była dla niej radosną nowiną, lecz znaczącą przeszkodą, która na pewien czas uniemożliwi jej pełne angażowanie się w jakiekolwiek wymagające sprawy. Okazałby zrozumienie dla każdej jej myśli, nawet takich, co kwestionowałby wartość życia rozwijającego się w jej łonie. Udzieliłby jej wsparcia; wspomógł finansowo, ale przede wszystkim rzekł dobre słowo.
Nie mógł jednak zapewnić o swych dobrych zaklęciach, bo rzuciła w niego zaklęciem, przed którym ledwo się wybronił. Potężna tarcza ukształtowała się przed nim w pełni i na czas. Sam był zaskoczony powodzeniem czaru – bariera z łatwością wchłonęła naprawdę potężne czarnomagiczne zaklęcie. Tylko dzięki łutowi szczęścia nie dusił się w tej chwili od czarnego dymu wypełniającego jego płuca.
Nie zaręczyłem się z lady Prewett – odpowiedział wreszcie z ogromną złością, po tych obrzydliwych słowach zaciskając ze złości zęby. Trudno było mu uwierzyć, że takie słowa musiał opuścić jego gardło. Jak w ogóle mogła go podejrzewać o taką głupotę? Bywał nieprzewidywalny, ale jeszcze pozostawało w nim na tyle rozsądku, aby do podobnych szaleństw się nie uciekać. – Żadnej pannie nie dałem słowa i nie zamierzam tego robić w najbliższej przyszłości. Zadowolona?
Spojrzał prosto na nią, mając nadzieję, ze tak kategoryczne zaprzeczenie wreszcie przywróci jej zdrowy rozsądek. Nawet w największym koszmarze nie doszedłby do tego, że nie żartowała ze swoim oskarżeniem. Przecież nigdy nawet nie przebywał zbyt długo w towarzystwie Julii Prewett, zaledwie kilka razy w życiu wymienił z nią jakieś grzeczności podczas większych zgromadzeń szlachty, bo stanowiło to wymóg.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Sypialnia Alpharda [odnośnik]26.06.19 18:56
Rozjuszył ją, rozdrażnił, przekroczył jasno opisaną i oznaczoną zaklęciami ostrzegawczymi granicę, beztrosko sądząc, że jak zwykle będzie miał do czynienia z czarownicą całkowicie opanowaną. Mylił się, utraciła zdolność przytrzymywania swych wodzy, wycofania się w odpowiednim momencie, wzięcia głębszego oddechu; na Merlina, coś pożerało ją od środka, jak więc w takiej sytuacji mogła marnować siły na hamowanie emocjonalnych porywów? Stanowiły przecież one dla niej wrogą nowość, kolejne brzemię, które musiała dźwigać samotnie na swych zbyt wątłych barkach.

- Przyjacielem – powtórzyła tonem ociekającym złośliwością, czystym jadem, ironią: tylko ona potrafiła nadawać słowom tak paskudne, wręcz bolesne brzmienie – o ile tego chciała, a w tym momencie pragnęła wyrzucić z siebie nagromadzoną żółć. Urażenie Alpharda nie sprawiało jej przyjemności, stał się tylko katalizatorem, zapalnikiem, ostrzem, przecinającym do końca i tak rozpadający się węzeł samokontroli. – O czym miałabym z tobą rozmawiać? Nie pojąłbyś nawet połowy moich doświadczeń, mojego cierpienia – wyrzucała z siebie, szybko reflektując się, że tym razem to ona uczyniła coś niewybaczalnego, zdradzając zbyt wiele. Krew dla odmiany odpłynęła z jej twarzy, a Deirdre cofnęła się o krok. Wydawało się, że to żałosne wyzwanie otrzeźwiło ją, boleśnie, zawstydzająco, lecz skutecznie. – To nieistotne, przyszłam tu, by zapobiec największemu błędowi twojego życia – powróciła do autorytarnego, w miarę opanowanego tonu, na sekundę przymykając oczy. Tak, na tym zamierzała się skupić, wyrzucić z siebie ból, lęk, gniew i poczucie niesprawiedliwości, wywołane przecież przez innego mężczyznę, innego szlachcica, innego czarodzieja. Ponownie spojrzała na niego już spokojniejsza, ignorując prychnięcie o niedorzeczności. W arystokratycznym świecie niezwykle szybko to, co niemożliwe, stawało się codziennością, a spychane na krawędzie świadomości uczucia rozpleniały się złowieszczym bluszczem. – Jako szlachcic i polityk nie masz prywatności. Zachowuj się tak, jakby każde twoje słowo lub zachowanie było wystawione na widok publiczny – zgromiła go wzrokiem. Naprawdę musiała uczyć go podstaw przeżycia w tym trudnym świecie? Okazało się, że tak; nie dość, że obrażał lorda nestora rodu, z którym dopiero od niedawna ocieplili stosunki, to jeszcze sprzeciwiał się woli własnej rodziny, dając się porwać romantycznemu szaleństwu. To ta wiadomość sprowadziła ją na Grimmauld Place, a Black ciągle uciekał od jednoznacznej odpowiedzi. – Nie potrzebuję wsparcia, potrzebuję twojej stabilności i pewności, że nie pozwolisz zawładnąć nad sobą szaleństwu – wycedziła w odpowiedzi na warknięcie, zastanawiając się jednocześnie, jak długo jeszcze wytrzyma tą nerwową rozmowę. Była zmęczona, dłoń zaciśnięta na różdżce drżała; wybuch frustracji i gniewu dogasł jednak dopiero w momencie, w którym Alphard postanowił w końcu odnieść się do stawianego przez nią zarzutu.

Spoglądała na niego uważnie, przeszywająco, próbując odgadnąć, czy kłamie, czy próbuje ukryć pod złością coś przeciwnego – znała go wystarczająco długo, by rozpoznać szczerość. Niezrozumiałą, sprzeczną z tym, co usłyszała dzisiejszego poranka. Zacisnęła usta, badając go wzrokiem jeszcze ściślej, wręcz agresywnie, ale on nie wycofywał się z uspokajającego stwierdzenia. Zalała ją ulga, szybko zastąpiona jednak przez palący wstyd: dlaczego uwierzyła w te plotki? Co z tego, że były wiarygodne, stawiając lorda Blacka w świetle romantycznego szaleństwa, tak pasującego do chaotycznego charakteru tego konkretnego arystokraty. Spięte barki Deirdre rozluźniły się, wypuściła powoli i bezgłośnie powietrze: przez zagryzione wargi, szczęki dalej miała zaciśnięte. Z zażenowania, którego ostry smak przebił się przez lawę żółci i wściekłości. – Cóż, otrzymałam więc mylne informacje – skwitowała w końcu znacznie ciszej, z pozornym spokojem, odruchowo przeczesując palcami lewej dłoni włosy. Różdżka ponownie skryła się w kieszeni, już niepotrzebna w wymierzaniu sprawiedliwości. Podniosła głowę, nie umykała zażenowanym spojrzeniem jak przyłapana na pomyłce pensjonarka, lecz nie zamierzała też przepraszać. – W najbliższej przyszłości powinieneś to uczynić, czas ucieka, a jako stary kawaler nie będziesz brany poważnie – wygłosiła surowo, jak gdyby nigdy nic; ot, ignorowała zawstydzający wybuch gniewu, który okazał się całkiem niepotrzebny. Odwracała też uwagę, powracając do treści dydaktycznych, ciągle jednak czuła się nie na miejscu, zażenowana i zirytowana na własną zapalczywość. Co się z nią działo? Znów zrobiła krok do tyłu, nieswoja, nie potrafiąca przyznać się do błędu. A może przygnało ją tutaj coś więcej, nie troska a desperacja, instynktowne szukanie schronienia u kogoś, komu ufała? Odrzucała te niedorzeczne podszepty, wysoko unosząc głowę. - Mam nadzieję, że wybaczysz mi to nieporozumienie i nocne najście. Spowodowane było czystą troską o twój zdrowy rozsądek i równie zdrowe narzeczeństwo- kontynuowała uprzejmym, doskonale obojętnym tonem, ostrzegawczo mrużąc oczy. Przewidywała, że Black postanowi ją zatrzymać, mimo gorzkich słów, które między nimi padły. - Porozmawiamy kiedy indziej, gdy ochłoniemy - ucięła, łaskawie pozwalając sobie na użycie liczby mnogiej, wyjątkowo nie zrzucając na niego całej odpowiedzialności za wybuch emocji: uderzył przecież także i w nią. - Uważaj na plotki, im szybciej rozsądnie wybierzesz damę swego serca, tym mniej takich podważających twój autorytet informacji rozpleni się na salonach - dodała jeszcze w ramach pożegnania, mocniej ściskając dłoń w kieszeni; zacierała złe wrażenie, a wkrótce rozmywała się w czarnej mgle, chcąc uciec od zbolałego, gniewnego i jednocześnie zaniepokojonego spojrzenia przyjaciela.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Sypialnia Alpharda [odnośnik]29.06.19 17:56
Słowo określające charakter jego obecności w jej życiu, ta nazwa roli, którą przy niej odgrywał w pełni dobrowolnie i szczerze, po chwili wypadło i z jej ust, lecz tym razem zabrzmiało jak oblega podszyta jawną kpiną. Ubodło go to, oczywiście, jednak nie dał znów wytrącić się z równowagi z pomocą zaledwie jednego słowa, bo właśnie do tego czarownica chciała doprowadzić. Może to właśnie takie zachowanie przynosiło jej ukojenie? Być może potrzebowała wyrzucić z siebie emocje, zwłaszcza te negatywne, które zdołały wyjątkowo zagłuszyć jej trzeźwy osąd. Chciał zrozumieć powody, jakie kryły się za tym jakże wrogim zachowaniem, lecz sam nie potrafił do nich dotrzeć, z kolei Deirdre broniła się przed ich wyjawieniem.
Masz rację, nie pojąłbym – przyznał jej słuszność, słowa wypowiadając szeptem, bo właśnie przypadkiem, zaślepiona złością, przyznała się do cierpień, których doznała; wyznała istnienie uczuć szarpiących jej duszą. Choć nie wszystko byłby w stanie pojąć, to przynajmniej wysłuchałby jej z uwagą, nie ośmielając się przerwać choćby słowem. Okazanie wsparcia dla żadnej ze stron nie byłoby bolesne. A może jednak przez swą dumę pierwsza Śmierciożerczyni nie mogłaby zdzierżyć współczucia, przez co jego troska zostałaby uznana za litość? – Noszenie ciężaru samotnie nie jest żadnym wyjściem – oznajmił jeszcze ciszej, wcale nie chcąc z nią walczyć i za wszelką cenę udowadniać słuszności wypowiedzianej tezy. Sam nie dzielił się z nią wszystkimi tajemnicami swej duszy. Właściwie nikomu nie mógłby opowiedzieć o wszystkich swoich rozterkach. Słabości, które posiadał, zbyt łatwo mogłyby go zniszczyć w oczach innych, mogły obedrzeć go całkiem z godności, a ta pośród szlacheckiego stanu była najważniejsza. W ciągu ostatnich lat zdołał nieco poprawić ogólną opinię na swój temat, jaką wyróżniał się w całym towarzystwie, lecz niezbyt przyjemne plotki na jego temat dalej krążyły. Nieustannie w jego obecnych zachowaniach doszukiwano się nastoletnich przywar, patrzono na niego przez pryzmat jego nieprzewidywalności, z której zasłynął, gdy wszedł w okres młodzieńczego buntu. Czy to miało dyskredytować go już zawsze? Naprawdę wkładał wiele wysiłku w to, aby trzymać fason. Tylko czasem nerwy mu puszczały, kiedy coś osobistego zaczynało zaprzątać jego myśli. Podobnie było i teraz, gdy bliska mu osoba uparcie kryła przed nim istotne fakty ze swojego życia.
Nie okazała skruchy z powodu rzucania mu bezpodstawnych oskarżeń. Po prostu otrzymała mylne informacje. I to naprawdę usprawiedliwiało jej zachowanie? Wolała nie przyznawać się do błędu, za to zaczęła eksploatować z chłodem swoją troskę. Łączyła skrajności, gdy twierdziła, że beznamiętnie, że jej wtargnięcie do jego sypialni podyktowane było troską. Ale jakoś wcale nie dostrzegał choćby zalążka ciepła w jej ciemnych oczach. Przybyła, aby go upomnieć, ale kto jej wskazuje te największe życiowe błędy? Strofowała go niczym matka, choć sama lady Black chyba spisała już na straty środkowego syna, gdy jego zaręczyny z lady Carrow zostały zerwane. Matczyne serce najwidoczniej również ma ograniczone pokłady cierpliwości. Był to zresztą temat dla niego drażliwy.
Z kim właściwie chciał dzielić życie? Jakiej kobiety potrzebował przy swym boku? W ostateczności mógł przystać na małżeństwo polegające na cichym sojuszu i wypełnianiu małżeńskich powinności do czasu narodzin pierwszego męskiego potomka. Ale tak naprawdę chciał czegoś więcej. Chciał widzieć w przeznaczonej mu lady wsparcie. Pragnął głębokich rozmów, emocjonujących dyskusji, lojalności wobec jego osoby. Ograniczenie żony do roli ozdoby sprawiało, że czuł niesmak. Potrzebował siły, a takowej nie zapewni mu szlachcianka bez własnego zdania, spełniona tylko dzięki pięknym sukniom i drogiej biżuterii. Gdyby o tym powiedział teraz Deirdre, wyśmiałaby go?
Nie dała mu sposobności zażądać rozmowy. Wpatrywał się w nią z pewnym rozczarowaniem, na nic więcej nie miał siły. Pokręci jedynie głową na jej ostatnie słowa, jakimi go uraczyła. Uciekła. Przemieniła się w czarną mgłę, której Alphard przyglądał się uważnie z pewnym żalem, a jednak wciąż wyraźnie zaintrygowany tym zjawiskiem. Mógł już podziwiać tę umiejętność w wykonaniu innych członków Rycerzy Walpurgii. Tą tajemną sztuką Mulciber skusił go do wejścia w szeregi Rycerzy. Tym sposobem lord Burke raz uniknął zaklęcia w trakcie boju o anomalię przed sklepem z kociołkami na Pokątnej. Jej mgła była jednak podyktowana tchórzostwem. I może to rzeczywiście był przejaw odzyskania rozsądku, bo kontynuowanie tej konfrontacji przyniosłoby jedynie dalszą część awantury. Pożegnał ją milczeniem, całkowicie odpuszczając, kiedy zbliżył się do łóżka i padł na nie ociężale. Musiał przyznać jej rację, nie powinien dłużej zwlekać z ożenkiem. Utrzymywany stan kawalerski podsycał plotki.

| z tematu x 2 :pwease:
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Sypialnia Alpharda
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach