Wydarzenia


Ekipa forum
Las
AutorWiadomość
Las [odnośnik]17.07.17 1:24
First topic message reminder :

Las

Świeże powietrze, cisza, spokój. Tak można by opisać las znajdujący się poza granicami miasta. Schodząc ze ścieżki i idąc po suchych liściach, po okolicy roznosi się charakterystyczny, jakże przyjemny dla ucha, szelest. Jest to miejsce dość odosobnione, a jasność zależy od ilości padających promieni słonecznych. Oczywiście żyją tu dzikie stworzenia, które można spotkać na swojej drodze i prędzej natrafi się na wiewiórkę czy sarnę, niż nieśmiałka pilnującego jednego z drzew. Wprawne oko czarodzieja, znającego się na magicznych stworzeniach, dostrzeże chochlika kornwalijskiego ukrywającego się w bujnych koronach, a podczas pełni na nieostrożnych czyhają wilkołaki. Jest to jednak piękne i, w gruncie rzeczy, bezpieczne miejsce. Warte odwiedzenia, gdy chce się odetchnąć od zgiełku miasta.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Las [odnośnik]24.05.22 9:06
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Las - Page 9 ES147D1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]01.06.22 11:34
Gdyby mogła, zajmowałaby się rzeczami na własną rękę. Tak jak to robiła od dawna, tak jak to robiła kiedy jeszcze nie miała na kim polegać. Wypracowała sobie swój styl działania, to, jak poruszać się aby nie zwracać uwagi, jak skulić się tak aby nikt nie zrobił jej krzywdy, kogo zaczepić, gdzie przeczekać burzę. Morze jednak dość szybko pokazało jej, że sama nie przetrwa na tym świecie i czy tego chciała czy nie, musiała wplątać w to inne osoby. Tak więc stało się też z resztą jej życia, gdzie wszystko wydawało się decydować za siebie, a kiedy stawała sama naprzeciwko wszystkiego – przegrywała. Smutny to los, kiedy nawet samotność od razu cię dyskwalifikowała od czegokolwiek.
Poprosiła Michaela, bo wiedziała, że nie był mu obcy los ludzi, którzy skończyli z klątwą i których wilkołactwo mogło przerastać. Dalej utrzymywała tę wizję, w której na ten moment nikt nie zwróciłby na nią uwagi ani nie posłuchałby jej argumentów – nie miała w ogóle jak dotrzeć do mężczyzny znajdującego się w oddalonym o parę chwil od nich domku, rozumiejąc, czemu mógłby odrzucić jej propozycję. Czy gdyby sama miała dom gdzieś na wyspie, nie w Walii, czy łatwo by go porzuciła? Cóż, nie chciała też wymuszać decyzji na mężczyźnie, pozostawiając mu w końcu wybór. Ale musiał wiedzieć, co go może czekać, jeżeli nie zmieni miejsca zamieszkania. Wybór był bardziej świadomy, jeżeli przed oczyma (nie tak dosłownie, ale mimo wszystko) miało się jego konsekwencje.
- Najbardziej póki co pamiętam, gdzie cię nie powinnam kopać. – Parsknęła jeszcze, oczywiście nie mogąc powstrzymać siebie samej przed komentarzem odnośnie ich własnego treningu, wiedząc, że może to i głupota, ale tuż po tym absolutnie nie powinien mieć wątpliwości wobec tego, czy to na pewno była ona. Kto inny potrafiłby tak łatwo wyciągać wszystkie żenujące szczegóły i przypominać je od razu na wstępie? Coś jej się zdawało, że gdyby zniknęła, za tym na pewno ktoś by tęsknił.
- Nie trudniejsze, niż udawanie mężczyzny przez osiem lat. Dokładnie prześledziłam jak rośnie broda i sobie ją hodowałam, żeby potem móc się golić. Może podać ci trochę sztuczek co do tego, bo coś ci się zdecydowanie stało z twarzą. – Złapała jego policzki na chwilę, rozciągając je zanim je puściła. Nie przeszkadzało to, że miał brodę, raczej nigdy nie przepuszczała okazji żeby u kogoś z tego zażartować. Wydawało jej się równie żartobliwe kiedy pomyślała o tym, jak bardzo brodą chwalił się również jej ojciec jak i Samuel. Czy to była jakaś nowa moda.
- Nie musisz przepraszać. Nie wymagam od ciebie, abyś się mu przedstawiał, nie musisz też zdradzać nic odnośnie siebie, jeżeli chcesz jeszcze zmienić jakoś wygląd, też nie widzę z tym problemu. Najbardziej zależy mi na tym, abyś mógł podzielić się z nim doświadczeniem. Albo powiedzieć coś, czego doświadczyłeś. Cokolwiek, co mu powie, jak bardzo jest tu niebezpiecznie. Jeżeli mimo tego nie będzie chciał wyjechać, nie zmuszę go w żaden sposób ani nie będę go więcej nachodzić. Ale ma prawo do tego, aby wiedzieć. – Zachmurzyła się na chwilę. Chciałaby oczywiście pomóc każdemu, ale nie zamierzała tym samym obezwładniać kogoś i przerzucać sobie przez plecy – najpewniej też dlatego, że upadłaby pod ciężarem Petera. Ale wojna odbierała wszystko, nawet suwerenność, dlatego chociaż minimalna szansa decydowania o sobie była najważniejsza.
W pierwszej chwili myślała, że Michael patrzy na nią z wyrzutem – nie umiała początkowo rozpoznać emocji. Dopiero kiedy wykrztusił z siebie słowa, jej spojrzenie złagodniało, a dłonią poklepała go po ramieniu.
- Wiem, że są grupy ludzi o których się nie dba i nigdy nie dbało, ale ja nie chcę ich zostawiać. Niech mają chociaż szansę, to już wiele, przynajmniej teraz. – Wyciągnęła dłoń w jego kierunku aby pomóc mu wyjść zza ich tymczasowej kryjówki. – Idziemy.
Słowa mogły zabrzmieć dumnie, szybko jednak okazało się, że skorygowana została z kursu, natrafiając na ulotkę…a raczej ulotka trafiła na nią, przyniesiona wiatrem, uderzając o jej bok. Wyciągnęła dłoń aby pochwycić kawałek papieru, przyglądając się mu z jakimś bolesnym uczuciem. Ledwie kojarzyła to nazwisko, ale miejscowość, gdzie widziano tę kobietę, coś zdecydowanie jej powiedziała. Wyciągnęła papier w stronę Tonksa ze słabym przeczuciem.
- Kojarzysz ją może? – Może coś widział, może słyszał. Jeżeli to był powód, dla którego Peter zostawał w tym miejscu….zrobiło jej się niezwykle przykro i nawet nie wiedziała, co może zrobić. Poza tym, że wiedziała, że musi ją znaleźć.

Michael, jeżeli chcesz, możesz rzucić k3 na spostrzegawczość.
Spostrzegawczość:


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Las [odnośnik]07.07.22 6:39
-Potrzebowałaś lekcji, by pamiętać? - zażartował, błyskając zębami w wilczym uśmiechu. Żart nie był na poziomie, ale faktycznie wymieniać takimi uwagami mógł się tylko z Thalią i... chyba po ludzku brakowało mu tego. Swobody, luzu, skrawka poczucia humoru w tym parszywym świecie. -Pamiętaj nie tylko o oczywistym miejscu, ale i wątrobie. Kopniak tam musiałby być oczywiście mocniejszy, ale też może zwalić kogoś z nóg. - przypomniał jej, pokazując jeszcze raz gdzie znajduje się kolejne wrażliwe miejsce.
Uniósł brwi, gdy rozmowa zeszła na temat zarostu - czasem zapominał, że faktycznie żyła jak mężczyzna tyle lat. Choć widział już Thalię w skórze policjanta i wychował się z siostrą-metamorfomag, to niektóre rzeczy nadal ciężko było sobie wyobrazić. Na przykład Wellers przy goleniu.
-Podaj mi zatem sztuczkę na wydłużenie doby. - przewrócił oczami, udając, że nowo zapuszczona broda to kwestia czasu - a nie podświadomie niechęci do zajęcia się sobą. Wmawiał sobie zresztą, że ma lepsze powody. -Zresztą, nie chcę być rozpoznany. Nie teraz, gdy ten list gończy zniknął. - wymamrotał, choć tłumaczył się chyba bardziej przed sobą niż przed Thalią. Wciąż nie wiedział, jak powinien podejść do kwestii tego, że został martwym za życia - złościć się? Kpić? Cieszyć, że nagroda za jego głowę nikogo już nie zachęci do pochopnych pojedynków? Nie łudził się, że magipolicjanci i szmalcownicy odpuszczą, wiedzieli, że jest wrogiem - ale trudniej będzie im go rozpoznać, a brak listu gończego wyeliminuje dodatkowe zagrożenie w postaci pragnących galeonów cywili. Mniej osób będzie ryzykować konfrontację, nie mając w tym zysku. Thalia mogła zauważyć, że jest trochę niepewny - w kwestii brody, Sphaecessatio, i tak dalej. W głębi duszy miał przecież czytane w dzieciństwie opowieści o bohaterach, albo dyskusje Zakonników o tym, że nie powinni się ukrywać, że powinni dać ludziom nadzieję. Autorski instynkt stratega podpowiadał mu jednak - z cynizmem, jakiego nie czuł w swojej dotychczasowej karierze - że bycie martwym to ogromna przewaga strategiczna, która może się przydać nieoczekiwanie i spektakularnie, że nie powinien rezygnować z tego kamuflażu zbyt pochopnie. Nie pokrzepi w końcu niczyich serc jeśli będzie aresztowany, ranny, lub naprawdę martwy.
-Podzielę się z nim tym, do czego doprowadziła mnie moja własna arogancja. Też zwlekałem z przeprowadzką, po Bezksiężycowej Nocy. - westchnął. -Pierwszy znalazł mnie brygadzista, nie policjant. - nie "chwalił" się jej tym wcześniej, ale chciał żeby wiedziała zanim opowie o tym nieznajomemu. -Słuchaj, ty... - przestąpił z nogi na nogę. -Może wyczujesz jego emocje trochę lepiej. Jestem spostrzegawczy, pierwszy zauważę jeśli będzie zdenerwowany, ale chodzi mi o te głębsze emocje, intuicja, empatia i te sprawy. - mruknął niechętnie. Potrafił przesłuchiwać ludzi, ale czy potrafił zjednywać ich serca, negocjować? Pewnie tak, ale targująca się na morzu Thalia mogła mieć w tym większe doświadczenie - a poza tym Mike dość stereotypowo wierzył, że kobiety (nawet żyjące jakiś czas w męskim przebraniu) mają lepszą intuicję w "delikatnych" sprawach. -Na początku nie będę wchodził w sprawy rebelii, nie chcę go spłoszyć, choć wsparcie wilkołaków przydaje się Zakonowi od prawie roku - ale jeśli uznasz, że tożsamość Michaela Tonksa jakoś go pokrzepi, daj mi znać. Wymowne spojrzenie i tak dalej. - poprosił.
Uśmiechnął się szerzej, gdy przyznała, że chce dbać o tych, o których nikt nie pamięta. Czasami, jak podczas dyskusji o sądach ratuszu, uznawał takie podejście za ryzykowne lub naiwne - zbyt często widział świat w czerni i bieli, by dopuścić do siebie odcienie szarości. Teraz, gdy w grę wchodzili likantropi, doceniał jednak wrażliwość Thalii, jedną z jej sił jako sojuszniczki (bo przecież wszyscy mieli różne mocne strony) - on sam przejmował się wilkołakami, bo był jednym z nich. Nie wiedział, co by o nich sądził ani na co poświęcałby czas gdyby nadal był ogolonym, normalnym aurorem.
Ona - przejmowała się tak po prostu. To znaczyło jakoś więcej, równie wiele jak wsparcie lorda Prewetta. Obydwoje chcieli pomóc, choć nie musieli.
Zmarszczył brwi, widząc ulotkę.
-Nie kojarzę jej nazwiska, ale kojarzę, że nasze bojówki próbowały rozpracować lokalizację tymczasowych aresztów. Jeśli jeszcze nie przeniesiono jej do Tower, może... może jest szansa wpaść na jakiś trop. - zawahał się, czy powinni zajmować się jedną osobą? Z drugiej strony - mieli szansę, a czas działał na niekorzyść tej kobiety. -Ten adres jej krewnych - to nie w okolicy domu, do którego zmierzamy? - skojarzył, wczytując się w treść.
Rozmawiali, zbliżając się do wskazanego przez Thalię domu. Zastygł, obserwując teren. Położył palec na ustach.
-Nic nie widzę, ale... słyszysz? Ktoś tam jest. - odezwał się w końcu, a potem wskazał na wiadro. -Albo niedawno był. Woda jeszcze się kołysze, widzisz? - szepnął, zaciskając palce na różdżce.
-Homenum Revelio. - mruknął, chcąc sprawdzić, gdzie jest gospodarz - i czy jest sam - i streścić Thalii, co pokazało zaklęcie.

poglądowo k3 (w bezsensownym, bo prywatnie): 1
co wskaże Homenum? (Thalia, możesz uznać, że Michael przekazuje ci informacje)
1: za domem widać jedną sylwetkę człowieka oraz sylwetkę owczarka? (psidwaka? wilka?)
2: za domem widać kilka sylwetek, wydają się o czymś zażarcie dyskutować - wskazuje na to gestykulacja
3: za domem widać jednego człowieka, nachylonego - tak, jakby pracował z łopatą w ogródku. Jest sam.




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Las - Page 9 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Las [odnośnik]07.07.22 6:39
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]10.07.22 15:59
- Pytaj dalej, a będę potrzebować drugiej. – Wydęła lekko policzki, jak zawsze szturchając go łokciem w bok, ale oczywiste było, że nie miała mu tego za złe. Niezależnie co się działo, pozostawała wciąż wygadaną i rzucającą komentarze. Nie wiedziała nawet, czy nie bardziej jej na tym zależało, kiedy wszystko dookoła zaczynało się sypać. Niektórzy ludzie popadali w alkoholizm (ale to już pewnie było gdzieś daleko za nią, skoro wybrała życie marynarza), inni się szprycowali (na tym etapie też już była), a inni pozostawali miejscowymi idiotami. W sumie nawet pasowała jej ta rola.
- A takie pytanie, gdybyś miał kogoś czymś uszkodzić, to wybrałbyś butelkę czy krzesło. Pytam dla kolegi. – Nieokreślonego i bardzo niedopowiedzianego kolegi o którym nikt nie musiał wiedzieć, Ale i tak wszyscy wiedzieli, że nie raz przełożyła komuś przez głowę i to najpewniej też krzesłem. Wszystko jednak w samoobronie! I ewentualnej obronie innych. I ewentualnej obronie siebie i innych na raz, ale to nie zdarzało się aż tak często. Wszystko oczywiście było bardziej skomplikowane niż chciała, ale w jakiś sposób pomagało jej to rozładować wszystko, więc…dawała radę.
- Zmieniacz czasu, to jedyne co mi przychodzi do głowy. – Uniosła lekko brwi, ale chyba rozumiała, że problem leży głębiej, a przynajmniej głębiej, niż Michael chciał przyznać przed samym sobą. Nie mówiło się o taki sprawach łatwo, ale niestety, nie były one proste. Nie była ścigana – może kiedyś jej ryzyko było większe, ale teraz role się odwróciły. Teraz jednak w końcu musiała spojrzeć na niego jako kogoś, kto przechodził przez rzeczy sam, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nie miała jak wpłynąć na Michaela aby chciał przyjąć pomoc, bo wymuszenie zawsze mijało się z celem. Pomoc trzeba było przyjmować samemu, inaczej była na nic.
Ostrożnie położyła dłoń na ramieniu Michaela, ściskając ją mocniej i pozwalając, aby wyrwał się z przemyśleń we własnym tempie. Odetchnęła lekko, ostrożnie uśmiechając się kiedy podniósł spojrzenie na nią.
- Mike…na pewno nie wiem całkowicie przez co przechodzisz. Teraz czeka cię wybór czy być sobą, czy jednak ukrywać się na nowo i oczywiście, żaden z tych wyborów nie jest dobry i łatwy. Ale wiem też, że niezależnie od tego, czego się podejmiesz i jak bardzo niezadowolony będziesz z tego, czego nie podejmiesz…pamiętaj, że pomagasz ludziom. I to najważniejsze. – Zamarło w niej trochę serce kiedy usłyszała o tym, jak odnaleźli go brygadziści. Czuła wyrzuty sumienia w takich wypadkach, zastanawiając się, czemu ją los obdarzył czymś, co było przydatne i co ludzie kochali, a jej przyjaciele musieli cierpieć, nie tylko ze strony klątwy ale też od obcych którzy urządzali sobie na nich polowania.
- Dźgnę cię różdżką między żebra… - Chciała jeszcze rozluźnić atmosferę, ale odchrząknęła szybciej, potrząsając głową i poważniejąc. – Wybacz, dam ci znać od razu. I pamiętaj, naprawdę, wszystko zależy też od ciebie. – Miała mu dać znać, jeżeli Michael Tonks a nie zwykły wilkołak będzie potrzebny. Mogła to zrobić. Ale ludziom czasem potrzebne było zrozumienie, że troszczy się o nich nie wprawiony w walkach auror, ale ktoś, kto rozumiał ich sytuację. Tym też był Michael. Nie tylko obrońcą, ale kimś, kto również cierpiał. I kto wiedział, jak to jest przez to przechodzić kiedy świat walił się na głowę.
Chyba też dlatego chciała pomóc tym ludziom. Nie dla siebie, chociaż trochę też. Nie dla Michaela, chociaż trochę też. Ale dla wszystkich, którym świat zawalił się na głowę, bo może to chociaż raz mogło oznaczać, że dla kogoś los się odmieni. Gdyby mogła wyprowadzić wszystkich, którzy cierpieli przez system do jakiejś nowej, pięknej krainy, zrobiłaby to bez wahania. Bogaci ludzie na wysokich stanowiskach mogli mieć swoje miejsce, a ona znalazłaby nowe. Lepsze. Ale to było marzenie bez możliwości realizacji. Ale teraz Mike pomagał komuś, a może ta osoba pomoże komuś…i tak chociaż czas stanie się lepszy.
Przygryzła lekko wargę, spoglądając na ulotkę. Papier był tani, ledwie trzymał się w palcach, a brud przysłaniał nieco informacji.
- W takim razie najpierw zajmijmy się nim. A potem pójdę w tę okolice i zobaczę, czego mi się uda dowiedzieć. – Jeżeli chciał iść z nią to mógł, jeżeli nie to do niczego nie zamierzała go zmuszać. Ale jedno zadanie na raz i może obietnica sprowadzenia nieznajomej do domu da radę jakkolwiek przekonać mężczyznę. A jeżeli to miało pomóc, to zamierzała dotrzymać swoich słów. Informacja o tym, co się znajdowało za domem dodała jej nieco śmiałości – skoro był sam, mogła spróbować podejść do niego tak aby nie czuł się osaczony.
- Dobrze, zróbmy tak, podejdę pierwsza, tak na wypadek gdyby od razu miotał zaklęciami. Jak nie, to wtedy wejdziesz ty i, hm, zobaczymy jak to dalej pójdzie. Miej różdżkę w gotowości. – Ostrożnie kierując się w stronę, gdzie znajdowała się podświetlona dla Michaela postać. Ostrożnie wyciągnęła dłonie, trzymając w nich jedynie ulotkę i skierowała się na tył domu. Patrzyła na znajdującego się niedaleko mężczyznę, nieco zaniedbanego, ubranego w prosty strój. Pochylał się nad kawałkiem ziemi, ale ciężko było powiedzieć, czy zakopuje tam skarb, ciało, czy może planuje grządki na wiosnę. Niemal od razu kiedy zaczęła się zbliżać uniósł głowę, szybko wyciągając różdżkę z kieszeni i celując w jej postać, na co Thalia od razu uniosła dłonie.
- Proszę się nie martwić, ja… - zaczęła się zastanawiać, jak zacząć rozmowę, ale nie musiała gdy mężczyzna dostrzegł ulotkę w jej dłoni.
Wiesz coś o Kirstie?



So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Las [odnośnik]14.08.22 23:53
-W wątrobę krzesłem, jeśli wycelujesz. Jak już miałbym sięgać po ostrą butelkę, to wolałbym... - Lamino, przemknęło mu od razu przez myśl, ale czy chciał się tym chwalić Thalii i czy w ogóle tak sądził? Wojna wykształciła w nim pewne odruchy, sekundy namysłu wymagało określenie, czy właściwe. Z kolei nazwanie tego, co zrobiłby w hipotetycznym, normalnym świecie, podczas barowej bójki, wymagało coraz większego nakładu wyobraźni. Wojenna codzienność trwała zbyt długo, zmieniała zbyt wiele - z ukłuciem niepokoju orientował się czasem, że coraz słabiej pamięta życie przed tym wszystkim. Pewnie dlatego, że dla niego skończyło się nie 1 kwietnia 1957 roku, ale już wcześniej - po ugryzieniu wilkołaka zaczął się od wszystkich izolować, żyć mniej pełnie, a to zdecydowanie mu nie służyło. Już się otrząsnął z impulsu do samotności - ale co z mężczyzną, którego chcieli odwiedzić? Czy zechce z nimi rozmawiać?
Usta zadrżały w nieśmiałym uśmiechu, gdy się odezwała. Kiedyś by go przecież przekonał, kiedyś uwielbiał rozmawiać z ludźmi - ale to było dawniej, zanim miał naprawdę cokolwiek wspólnego z mężczyzną, którego mieli dziś odwiedzić. Paradoksalnie, to klątwa, która sznurowała mu usta - mogła pomóc mu zdobyć czyjeś zaufanie, zrobić coś dobrego, Thalia miała rację.
-Wszystko zależy ode mnie, ale bez presji. - zażartował, ale uśmiechając się uspokajająco, by wiedziała, że to tylko żart. W pracy aurora naprawdę wszystko zależało od niego, przywykł do odpowiedzialności - nawet jeśli teraz brał na ramiona ciężar nieco innego rodzaju.
Skinął głową w odpowiedzi na kolejność planu.
-Łatwiej będzie ci się wtopić w otoczenie, ale - pomogę w miarę potrzeby. - odniósł się do listu, na sucho trudno było ustalić plan - kobieta mogła być już poza ich zasięgiem, a informacje łatwiej byłoby pozyskać przemienionej Thalii niż jemu, zanim listy gończe zatarły się w pamięci mieszkańców Yorkshire. Wiedziała natomiast, że w razie konieczności walki zawsze mogła na niego liczyć.
Na przykład teraz, gdy zrozumiale ostrożny mężczyzna celował w nią różdżką. Mike ostrzegawczo sięgnął po własną, ale nie celował w wilkołaka - jeszcze nie, nie chcąc zaognić sytuacji. Już rozchylił usta, by zapewnić, że przychodzą w pokoju, ale Thalia odezwała się równocześnie - i wtem w słowo wszedł jej sam mężczyzna.
Kristie?
Kobieta z ulotki?
-Jest panu... bliska? - zapytał, podnosząc baczne spojrzenie na twarz mężczyzny. Przemknął po niej grymas bólu - zmartwienia? Mike mimowolnie zaczął zastanawiać się jak bliska - likantropia sprzyjała samotności, czy to mogła być siostra, krewna? A może - wbrew stereotypom i uprzedzeniom - zbudował z nią prawdziwą relację?
-Przychodzimy w pokoju. - uściślił od razu, póki zaskoczenie sprawiło, że mężczyzna stracił rezon do ataku. -I nie, niestety nic o niej nie wiemy - ale zobaczyliśmy ulotkę, a ja - zawahał się jedynie na moment, jeden mężczyzna nic im nie zrobi -działam jako auror dla Zakonu Feniksa. Mając więcej informacji, moglibyśmy ją wytropić. - Thalii pozwolił wypowiedzieć się samej, wiedząc, że do niej należy decyzja, czy chce zdradzać się z tym, że jawnie sprzyja Zakonowi - a tym bardziej z własną metamorfomagią. Zawód Michaela wystarczył przecież, by zalegitymizować ich zdolności detektywistyczne.
-Od kiedy autorzy zajmują się zaginionymi dziewczynami? - burknął gospodarz, wyraźnie nieufnie i z pewnym rozgoryczeniem. Była wojna, nie przywykł do bezinteresownie okazywanej pomocy.
-Aurorzy nie, ale Zakon Feniksa - tak. Pomagamy cywilom - wszystkim. Mugolom, mugolakom... - zawiesił na moment głos. -...wilkołakom też. - w oczach nieznajomego błysnął strach, mocniej ścisnął różdżkę. -Szczególnie, że może właśnie pan z jednym rozmawia. - uspokoił go prędko.




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Las - Page 9 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Las [odnośnik]22.08.22 11:18
- No wiesz, jak odpowiednio się ustawię, to może… - przechyliła głowę, próbując sobie wyobrazić jak mogłoby wyglądać celowanie krzesłem i widziała tego jakieś efekty – może nie najpiękniejsze, ale efekty. – Jakbym miała sięgać po ostrą rzecz… - uśmiechnęła się lekko, nie kończąc, ale dłonią muskając drewnianą rękojeść. Nóż spełniał się doskonale, nawet a może i głównie jako straszak, oddzielając tych, którzy mocni byli jedynie w słowach, ale nie chcieli przekraczać tej linii. Z kolei byli też tacy, którzy linię przekraczali nader chętnie – czasem zastanawiała się, czy sama do nich nie należała – ale wtedy potrzebna była chyba każda możliwość aby się bronić. Czy to było normalne życie? Chyba tak, z jednej perspektywy kogoś zanurzonego w wojnie tak jak Michael. Zawieszenie w tym Thalii było niemal znikome w porównaniu do tego, jak w te działania angażował się Tonks, a z drugiej strony, gdyby miała wybór nie chciałaby uczestniczyć w bójkach. Wolała jednak nie robić sobie krzywdy, zbyt dumna potem i zbyt niepewna aby prosić o leczenie osobę na statku.
Nie ruszyła się z miejsca dopóki Michael sam nie postanowił ruszyć się w którymkolwiek kierunku, wiedząc, że może da sama radę, ale jego pomoc na pewno będzie nieoceniona i to z nim ma prawdziwą szansę na przekonanie mężczyzny. Czasem było potrzeba zobaczyć, że ktoś w pełni rozumie twoją perspektywę, a ona, szczerze przed całym wszechświatem musiała przyznać, że może i jej rodzic i jej przyjaciel i jej drugi przyjaciel byli wilkołakami, ale to nie znaczy, że rozumiała w pełni.
- Oh, znosisz mnie na co dzień, na pewno nie będzie gorzej! – W pierwszej chwili nie była pewna, czy żartuje czy jest bardziej zestresowany, ale kiedy się uśmiechnął trochę kamień spadł jej z serca. Wydawało się, że większa nadzieja sprawia, że podejdą też do tego trochę ostrożniej. Zzezowała jeszcze na ulotkę, próbując dostrzec czy znajduje się tam więcej informacji, jednak albo ktoś nie chciał dodawać tam zbyt wielu szczegółów, albo po prostu ulotka powstała zanim takowe były wiadome. Trzymając ją w dłoni, nie zamierzała jej chować, wiedząc, że może im się jeszcze przydać.
- Jedna rzecz na raz. – Przytaknęła, wiedząc, że ciężko było skupiać się na czymś, czego planować nie mogli. Potrząsnęła jedynie głową, kiedy ten wspomniał o tym, że to ona się podszywała pod kogoś innego, nie on – miał rację, ale sama metamorfomagia niestety często nie wystarczała. Daleko jej było do poziomu Justine, więc często jedynie mogła się zmieniać, kłamać i bardzo liczyć na to, że to wystarczy. Chociaż doceniała treningi, takie jak te z Tonksem, musiała być świadoma poziomu swoich umiejętności, bo zbytnia pewność siebie mogła sprawić, że potknięcie stanie się całym wyłożeniem.
- W ogóle… - zaczęła cicho, nie wiedząc nawet czy to, co zaraz powie będzie miało sens. -…wiem, że czasem płynne srebro jest używane do sprawdzenia, czy ktoś jest wilkołakiem. A przynajmniej do odgonienia. Myślisz, że można by się podszywać pod kogoś i dawać testować na sobie srebro? – Jej to nie powinno nic zrobić, ale mogło też zdjąć ciężar oskarżeń i pozostawić kogoś niepoddanego prawdziwej próbie. I bezpiecznego.
Ale te rozważania może były lepsze na późniejszą sytuację – teraz zaś stała, niewzruszona pozornie, chociaż wycelowana w nią różdżka zawsze budziła w niej szybkie bicie serca. W takich chwilach cieszyła się, że miała wsparcie, a Michael był czujny i szybki i na pewno dałby radę szybko uspokoić sytuację. Dopiero kiedy padło pytanie o damskie imię, w jej oczach błysnęło zaciekawienie, które również nie umknęło nieznajomemu.
- Moja żona. – Odpowiedź wydawała się dość sucha, ale w jego mimice odnaleźć można było szczery smutek. Życie na odludziu mogło być izolujące, ale chyba mu nie przeszkadzało, a przynajmniej dopóki miał w kimś oparcie i wszystko przebiegało tak samo. Teraz, pozostawiony sam sobie, czuł, że brakuje mu kogoś, kto był sensem wszystkiego, a jednocześnie miał powody aby samemu nie ruszać na poszukiwania.
Spojrzenie nieznajomego jednak zyskało na bystrości kiedy Michael wspomniał o własnej lykantropii. Zmierzył go z góry do dołu, opuszczając różdżkę, ale jednocześnie spojrzenie zyskało na pewnej nieufności. W tej chwili budziły się w nim pewne podejrzenia, bo coś, czemu chciałby wierzyć, wydawało się jednak zbyt dobre aby było prawdziwe. W końcu jaka była szansa na to, że napotkasz – albo raczej on ciebie – drugiego wilkołaka?
- Zakon Feniksa i wilkołak. Stara się pan, aby świat pana znienawidził? – Uniósł lekko brwi w tej chwili ciemnego humoru. – Panna też wilkołak? – Jeszcze jakieś rewelacje na dzień dzisiejszy?
Thalia za to pokręciła głową, pozwalając, aby jej ciemne włosy natychmiast powróciły do ognistego odcienia rudości, przywracając sobie naturalny wygląd. To być może był błąd, ale skoro już każdy wychodził na czysto ze swoimi sekretami, czuła, że też powinna.
- Metamorfomag. Ale przychodzimy z ramienia Zakonu… - szybko rzuciła spojrzenie w stronę Tonksa, jakby potwierdzając, że nie ma nic przeciwko dolepienia sobie tej łatki. Nie była Zakonnikiem, nie chciała się pod żadnego podszywać, ale jeżeli miała zadecydować co zrobić, to wolała jednak poprzeć sprawę całym sercem.
- W takim razie, skoro sami to wybieracie, nie będzie problemem dać wam słowo, że zrobicie wszystko, aby znaleźć Kristie? I w końcu powiedzieć, czy to powód dla którego się tutaj kręcicie dzisiaj? – Peter wydawał się dalej podejrzliwy, chyba próbując łapać się jakiegokolwiek sposobu aby zaspokoić swoją niepewność. I uspokoić się, wiedząc, że jego córka która obecnie spała za ścianą, była bezpieczna.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Las [odnośnik]26.08.22 2:25
Odwzajemnił uśmiech, tak jakby rozmowa o przemocy nie zrobiła na nim wrażenia. Nie zrobiła. Poznał Thalię, gdy ocalił jej skórę podczas aurorskiej interwencji, potem czytał w listach o jej podróżach, a odkąd wróciła do Anglii i zaczęła wspierać Zakon Feniksa - współpracowali w coraz bardziej ryzykownych akcjach. Na tle potyczek ze szmalcownikami, rozmowa z wilkołakiem zdawała się wręcz odprężająca. W tym wszystkim łatwo było zapomnieć, że to nie jest do końca normalne życie, że Thalia wciąż jest młodą kobietą bez przeszkolenia wojskowego. Może pamiętałby o tym, gdyby przyjaźnili się latami, ale ich sympatia nawiązała się na kartkach papieru - a przyjaźń zacieśniła na wojnie, w sytuacjach życia i śmierci. Czy Thalia marzyła o normalnym życiu? Miała przecież na nie szansę, wciąż. Nikt nie wiedział o jej związkach z Zakonem, nie miała brudnej krwi. On już o tym nie myślał, nie widział dla siebie szansy. Skwitował uśmiechem wspólne żarty, chyba koncentrując się już na nadchodzącej rozmowie, ale uniósł lekko brwi gdy wspomniała o srebrze.
-To szczodra intencja, ale na tym etapie wojny brygadziści raczej nie będą pytać ani sprawdzać. A srebro jest drogie i użyteczne do samoobrony w pełnię. - zdziwił się, jak gładko przyszły mu te słowa. Jeszcze rok temu słowo "pełnia" ledwo przechodziło mu przez gardło, ale wiele się zmieniło, a on - zaczął akceptować to wszystko. Po co mieliby je marnować, gdy prościej zobaczyć czyjeś blizny? - zapytał retorycznie. Doświadczony brygadzista był w stanie rozpoznać, jak wyglądały. Mógłby powiedzieć, że sama przemiana w kogoś pozbawionego obrażeń byłaby pewnie pomocna, ale nie mógł sobie wyobrazić Thalii rozbierającej się przed ministerialnymi funkcjonariuszami, nawet w innym ciele. Nie chciał jej w to wplątywać. -To niebezpieczni ludzie, Thalia. Pracowałem z nimi, do brygady idą zbyt mało uzdolnieni na aurorów i zbyt zapalczywi na policjantów. Uczą się nienawidzić, by polować skuteczniej. - on sam uczył się nienawidzić czarnej magii, czy zatem dzieliło ich aż tak wiele? Brygada pozostała jednak lojalna Malfoy'owi, a gdy ktoś nauczył się nienawidzić wilkołaków, niewiele dzieliło go od granicy nienawiści wobec innych wyrzutków. Mugoli, mugolaków, odmieńców. -Priorytetem wilkołaków - i naszym - jest ich unikanie, nie fortele, czy negocjacje. Wierz mi, próbowałem zresztą negocjować z tym, który znalazł mnie po Bezksiężycowej Nocy i próbował aresztować za nieprzestrzeganie rejestru. Wyjaśnić mu, że nie jestem zagrożeniem dla cywili, że nadal stosuję się do środków bezpieczeństwa, że unikam Ministerstwa jako mugolak, a nie zbiegły wilkołak. Nic to nie dało, jakby był głuchy na rozsądek. A znałem go wcześniej, zwolennikiem rządu też nie był. Jeśli wbił sobie do głowy, że ma mnie dostarczyć do aresztu jako zbiegłego wilkołaka, to nie wiem czy pomogłoby nawet, gdybym pokazał się mu w ludzkim ciele w trakcie pełni. - westchnął. Wcześniej nie chciał z nią o tym rozmawiać, ale skoro poruszyła temat - czuł się w obowiązku poinformować ją jak brutalna i ryzykowna jest rzeczywistość likantropów. Ci, którzy byli świeżo przemienieni lub całe życie zdołali się ukrywać, mogli nawet zapomnieć jak bezwzględna i dobrze szkolona jest Brygada. Dlatego Mike doradził Castorowi i doradziłby każdemu, by pozostać w bezwzględnym ukryciu, nawet przed przyjaciółmi, przed każdym poza całkowitymi najbliższymi. On nie miał tego wyboru, ale żyli przecież w strasznych czasach. Jedno aresztowanie, jedne tortury, a sekret mógł wypłynąć - nie z woli jego powiernika, a z powodu bezwzględności Ministerstwa. Dlatego doradzi dziś wilkołakowi z Yorkshire, by ewakuował się zanim po niego przyjdą. On sam potrafił spetryfikować brygadzistę i uciec, czuł się bezpiecznie w ludzkiej postaci - ale przeciętny czarodziej nie będzie miał szans, a nawet przemiana pod wpływem emocji nie stanowiła dobrej ochrony. Traciło się wtedy panowanie nad sobą i choć można było zaskoczyć postronnego najemnika, to nie brygadzistę.
Rozważania odeszły na dalszy plan, gdy stał już oko w oko z wilkołakiem.
Zrozpaczonym mężem.
Starał się nie okazać zaskoczenia - rzadko spotykał lykantropów, którzy zdołali stworzyć szczęśliwe rodziny.
-Na ulotce jest wspomniane, że była na demonstracji w Boltby... wiedział pan o tym? Działa dla podziemnych struktur czy znalazła się tam przypadkiem? Wiadomo, czy w okolicy są tymczasowe areszty? - zagaił, możliwie łagodnym tonem, ale z brutalnym wręcz pragmatyzmem. -Jeśli tak, w następnej kolejności przyjdą po pana. Już i tak może pan być na celowniku. - zerknął znacząco na Thalię, która wiedziała więcej o plotkach zasłyszanych wśród przemytników, o tym, że mężczyzna już i tak był niewygodny dla szajki pragnącej wykorzystać szlaki w tym lesie. Liczył, że opowie mu więcej. Korciło go, by się uśmiechnąć na żart o Zakonie i wilkołaku, ale zdecydował się zachować powagę - tylko niebieskie spojrzenie stało się trochę cieplejsze.
-Dlatego tu jesteśmy. Pana ostrzec. Wiem, że te tereny nie znajdują się pod zwykłym patronatem Brygady, ale mamy przeciek, że może się tu zjawić. Przed kolejną pełnią powinniście... uciekać. - przełknął ślinę, zdając sobie sprawę, jak trudno może komuś przyjść taka decyzja. Zwłaszcza, gdy stracił żonę. -Jeśli macie krewnych w hrabstwach Sojuszu, tam jest najpewniej. Jeśli nie, w Dorset organizowane są schroniska. Jeśli słyszał już pan plotki, to Zakon Feniksa współpracuje z wilkołakami - ale w pierwszej kolejności chcę tylko pana ostrzec, nie nakłaniać do współpracy. Wiem, że bez żony pewnie nawet nie rozważy pan takiej decyzji, więc tak, dajemy słowo, że zrobimy wszystko by ją odnaleźć przed pełnią. - ją, albo jej ciało, albo wiadomości. Wojna wypleniła z niego optymizm.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Las - Page 9 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Las [odnośnik]28.08.22 21:20
Świat już wcześniej układał się dla tej dwójki niezbyt sympatycznie – pełny przemocy i zmęczenia, wydawał się wcześniej nie tak męczący jak teraz, ale jednak równie agresywny. Dla Michaela o wiele bardziej ze względu na jego zawód, lecz i Thalia sama siebie wrzuciła w świat który mało kiedy był przychylny – może było jedynie niewiele bardziej łagodne od marynarzy, którzy na nim pływali, a fakt, że Thalia sama nie była przygotowana na to, co zastała tutaj, niejako przerażona. Osaczona. I w wielu wypadkach osamotniona. Jeżeli od wielu osób nie mogła liczyć na zaufanie, mimo tego, że znali się jeszcze od czasów szkolnych i utrzymywali kontakt potem, czy rzeczywiście miała liczyć na to, że jakkolwiek odnajdzie się na miejscu? Czy z jej klątwą i tym wszystkim będzie umiała się poskładać do całości? Czy jednak teraz po prostu próbowała nadać jej staczaniu się w życiu jakiś sens. Chyba dlatego bardzo starała się, by jakaś cząstka normalności została również dla Tonksa. Bo jak nie to, to co innego.
- Czy ty…? – Nie wiedziała, jak o to zapytać. – Czy tobie zrobili krzywdę? Srebrem? – Nie wiedziała, przez co przechodził, wcześniej też nie pytała o to, jak przeżywał pełnie. Nawet teraz mógł nie chcieć o tym opowiadać i zamierzała to uszanować. Ale chciała też chociaż minimalnie zrozumieć, przez co przechodził. I czy mogła w tym jakoś pomóc towarzystwem. – Blizny. Wybacz, że tak od razu zwrócę uwagę na siebie, ale…po moich też mogliby tak myśleć? – Teraz nie widniały one na jej twarzy, ale w normalnej sytuacji ciekawa była, czy i ona musiała się ewentualnie wystrzegać takich osób. Czy może jednak były one zbyt niepodobne do czegokolwiek, aby można było uznać ją za wilkołaka.
- Wiem, ja…nie, znaczy. – Wybitnie jej szło składanie słów, jak zawsze. – Nie uważam, że ich pokonam, albo że mam szanse, albo że jestem o wiele lepsza, ale… - Potarła dłonią twarz, niemal poirytowana, ale nie na niego a na siebie. Frustracja, którą czuła dookoła tematów, w których nijak się nie przydawała była dla niej przytłaczająca. – Mój ojciec, ty, inni…czuję się tak bezsilna, że w żaden sposób nie mogę pomóc, wesprzeć kogoś. Że teraz to co robimy, to jedyne, co mogę zrobić. Że w takich wypadkach…jesteście zdani na siebie. Nawet jak jest to coś, do czego się przyzwyczaiłeś, do czego jesteś przygotowany…martwię się.
O każdego się martwiła – ona była pobłogosławiona możliwością dowolnej figury i kształtu, jemu co miesiąc łamało kości aby zmienić go w bestię. Delikatnie jeszcze uniosła dłoń, kładąc ją na jego ramieniu, chociaż momentami wyglądało to nieco komicznie – nawet wyższa od przeciętnej kobiety, była wciąż niższa od niego i innych mężczyzn. Miała jednak nadzieję, że cokolwiek nie stanie się tutaj, że nie przysparza mu właśnie dodatkowych problemów. Cierpienia. Czegokolwiek. Czasami mogła przecież prosić o zbyt wiele.
- Tak…nie… - Peter oparł się o ścianę domu, jakby na samą myśl było mu już ciężko stać. Być może jednak to poranny mróz sprawiał, że czuł się niezwykle przybity pogodą, pracując już od rana. Mógł pilnować leśnych ostępów całe życie, ale klątwa wilkołactwa dodawała siły w jej najbrutalniejszej postaci i wcale w nie taki sposób, jaki sobie życzył. – Wiedziałem, że ma tam rodzinę i że chce po nich pojechać zanim coś poważniejszego się nie stanie. Nie wiedziałem, że skończą na demonstracji. – Odetchnął głęboko. – Kirstie…robiła co mogła aby pomagać. Ulotki, obrazki, ale głównie…skupiała się na dziecku. – Miał wrażenie, że właśnie odsłania swój największy sekret, największą słabość. To, co sprawiało, że po tym nie miał już żadnego wyjścia.
- Areszty…jeden chyba był, bała się, że Allistair może tam skończyć. – Nie tłumaczył imion, zbyt wymęczony tym, ile to mogłoby zabrać. Ale gotowy był przysiąc, że to wszystko było równie zagmatwane co historia tych, którzy przyszli do niego tutaj i teraz.
- Wiele osób nie odnosi się do pana z życzliwością i widziałoby pana z dala od tego miejsca aby móc korzystać z przestrzeni lasu do…własnych interesów. Jeżeli oni pana złapią, nie będzie ich obchodziło co pan robi, czego pan nie robi, kim pan jest i nie jest. Wydadzą pana jako wilkołaka nie dlatego, że pana nienawidzą, ale dlatego, że to ich nie obchodzi. Jeżeli pan nie chce mi zaufać, niech pan zaufa jemu… - głową wskazała na Michaela. – Ochronił wielu ludzi i zna niebezpieczeństwo z pierwszej ręki. I jeżeli mówi o tym, aby uciec, to wie, o czym mówi. – Nie chciała mówić tak wiele o przemytnikach, ryzykowała w końcu również siebie i swoją pracę zdradzając zbyt wiele szczegółów. Gdyby była potrzeba, była skłonna to zrobić, ale starała się póki co być oszczędna w słowach.
Spojrzenie mężczyzny ślizgało się od sylwetki Michaela to znów kończyło na Thalii. Dłonią zakrył usta, stojąc w ciszy kiedy wszystkie za i przeciw, bijąc się widocznie z własnymi myślami. Spokój, bezpieczeństwo, chciał wierzyć, że to wszystko istniało jeszcze przed pojawieniem się tej dwójki, ale być może sam siebie oszukiwał. Uniósł głowę, spoglądając na Tonksa mocniejszym, zdecydowanym spojrzeniem, po którym nie można było do końca rozpoznać, jakie ma intencje.
- Wyjadę, na ten moment. Ale obieca mi pan dwie rzeczy – po pierwsze, znajdzie pan moją żonę. – To nie podlegało dyskusji i bez tego nie zamierzał rozważać dalszych działań. Może i Kersti już nie było na tym świecie, ale tej myśli nie mógł do siebie dopuścić. – A po drugie, zabierze pan moją córkę w bezpieczne miejsce. Albo pani. Albo oboje, już mnie to naprawdę nie obchodzi. – Cholera to kto, ale jednak najważniejsze było, aby ta znalazła swoje bezpieczne miejsce. – Jak będą bezpieczne, zrobię dla was cholera co wam tam potrzeba. Ale dopóki o nie nie zadbacie, będę tylko siedzieć i patrzeć co robicie, chociażby i w tym schronie.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Las [odnośnik]01.09.22 5:21
Świat poskąpił im normalności, choć paradoksalnie Michael wciąż uważał chyba, że to Thalia miała w życiu trudniej - wrzucona w twardy, męski świat na lata, radzącą sobie samotnie przez całe życie. Wmawiał sobie, że jego życie było do ugryzienia idealne, idealizując cały okres "przed" norweską traumą. Praca aurora przynosiła mu w końcu satysfakcję, która zdawała się być większa od wszystkich stresów. Gdy nie miał barku naznaczonego bliznami, gdy na świecie nie szalała wojna, nie znajdował oczywistych powodów na swoje osamotnienie - więc je ignorował. Kariera zabierała mu noce i dnie, poczucie bezpieczeństwa i kondycję, ale była elitarna i ją wybrał i ją kochał, więc wszystko było w porządku, musiało być w porządku. Nauczył się w to wierzyć, zapominając, że wstąpił na kurs mając niespełna osiemnaście lat - i że był wtedy tak młody, że wierzył we wszystko, co powiedzieli mu mentorzy. Na przykład w to, że innych lepiej trzymać na dystans - bo wtedy będą bezpieczniejsi.
Rozszerzył lekko oczy, gdy spytała o srebro. Znał ją na tyle, że od razu wychwycił speszenie i obawę w jej głosie. Prędko pokręcił głową.
-Mnie nie. - zawahał się, ale nie powiedział nic więcej. O tym, że płynnym srebrem nikt nie zrobił mu krzywdy (a o to pytała, zatem odpowiedział zgodnie z prawdą - przypomniał sobie, zdławiając ukłucie sumienia), ale że co miesiąc sam zadaje sobie ból, bo dotyk srebrnych łańcuchów musi boleć. Nie, nie powie jej tego, bo wtedy będzie patrzyła na niego w ten sposób, a on zacznie ją uspokajać, żeby się nie martwiła, że to tylko konieczność, że to już dwa i pół roku i jest przecież cały i zdrowy i zrobi się niezręcznie i...
-Słyszałem od innych, którym zrobili. - mruknął, wspominając rozmowy z wilkołakami, które oficjalnie wsparły ich sprawę, ponad rok temu. Jeden z nich miał na torsie blizny od płynnego srebra, podobno brygadziści zrobili mu to z konieczności, bo bali się, że zerwie łańcuch - ale brzmiał tak, jakby w to nie wierzył.
Uniósł brew, gdy wspomniała o swoich bliznach - z jego perspektywy niewielkich, przyzwyczaił się. Nie powinien być rozbawiony, ale zrobiło mu się jakoś cieplej, niezręczna atmosfera minęła. -Nie, spokojnie. Brygadziści są wyszkoleni, a blizny po pazurach i kłach specyficzne. A ignoranci nie mają powodu podejrzewać, że szrama to coś innego niż wynik bójki. - uspokoił ją.
-Ja... dziękuję. - odezwał się cicho, trochę speszony i trochę wzruszony. Nie wiedział, co innego mógłby powiedzieć, poza... -To normalne, bezsilność. Ja... też ją czuję, gdy myślę o tym, co robią mugolom i mugolakom w całym kraju. O tym, że nie mogę, nie zdążę pomóc każdemu. - i ruszył do przodu, bo nie chciał myśleć o tym dłużej, niż to konieczne. Świadomość, że nie może pomóc każdemu ciążyła na nim od wyprawy do Azkabanu, odkąd mijał więźniów w celach (wiedząc przecież, że nie siedzą tam bez powodu, ale wiedząc też, że nikt nie zasługuje na taki los wśród dementorów) by dotrzeć do Justine. I wiedział, że ciężar pozostanie z nim do końca życia.
-Poza tym - może jest coś, co da się zrobić. Nie dla wszystkich, nie zdołamy im pomóc - i nie każdy wilkołak jest równie... pokojowy, jak ci, których znasz - ale przynajmniej dla tych, którzy zadeklarowali się jako sojusznicy Zakonu. Powiem ci i innym w swoim czasie, dobrze? - dodał ciszej, uśmiechając się blado.
Na razie musieli skupić się na sojusznikach Zakonu, a na nieznajomym wilkołaku - po którym mogli spodziewać się właściwie wszystkiego. Zamiast agresywnego samotnika trafili jednak na mężczyznę, który wydawał się całkiem rozsądny - nieufny ale przyzwoity, a w dodatku otoczony kochającą rodziną.
Słuchał go uważnie, nie odrywając bacznego spojrzenia od pooranej troskami twarzy. Thalia mówiła, a Mike korzystając z tego, że uwaga Petera skupiła się na niej, sięgnął do kieszeni, by prędko włączyć fałszoskop. Urządzenie pozostawało nieruchome, potwierdzając to, co Tonks widział również dzięki własnemu doświadczeniu z ludźmi. Peter mówił szczerze.
I choć mieli go przekonać tylko do wyjazdu, nie do pomocy Zakonowi, to nawet na nią wydawał się otwarty - pod warunkiem bezpieczeństwa rodziny, rzecz jasna.
-Alastair - jak miał nazwisko, gdzie mieszkał? Każda poszlaka się liczy. - zapytał Mike, by dowiedzieć się, że kuzyn Kristy, Alastair Leighton, mieszkał w okolicach Boltby i starał się szpiegować ministerialne patrole. Dowiedzieć, gdzie stacjonują, a gdzie mają tymczasowe areszty. Westchnął ciężko, słysząc, że chłopak miał dziewiętnaście lat - i że nie współpracował oficjalnie z podziemnym Ministerstwem, a dopiero szukał okazji.
To brzmiało, jak proszenie się o kłopoty. I wplątanie w nie Kristy.
-Sprawdzimy ten trop i wszystkie inne. Obiecuję. - potwierdził, choć słowa dobierał ostrożnie. Nie mógł zagwarantować, że ją znajdzie - ale mógł, że zrobi wszystko, co w jego mocy. To zdawało się Peterowi wystarczać, na razie.
-Nie sądzę, by na dłuższą metę musiał pan rozdzielać się z córką, ale rozumiem, że tymczasowo może się to wydać najlepszym środkiem bezpieczeństwa. - przez głowę przemknęło mu kilka alternatyw, w tym Oaza - ale tam mężczyzna nie mógłby się dostać, a córeczka byłaby zupełnie odizolowana od ojca. -Organizowaliśmy ostatnio - zerknął na Thalię, doskonale wiedziała, o czym mówi -pomoc w Blyth. Są tam uchodźcy z Durham, działające punkty pomocy, ludzie pomagają sobie nawzajem, świadomi okrucieństw. To tereny i miasto Longbottomów, sam patrolowałem granice. Ktoś życzliwy mógłby przyjąć pańską córkę na kilka dni lub tygodni, dopóki nie wrócimy z wieściami o Kriście, a pan wszystkiego nie przeczeka. A do Northumberland nie jest stąd daleko, więc mógłby pan ją odwiedzać. Oni nie tropią jej, a pana. - podkreślił, a ta alternatywa zdawała się Peterowi wystarczać.
Mike uścisnął mu dłoń, a gdy odchodzili, zerknął wymownie na Thalię.
-Odpocznijmy - a jeśli nie masz planów na jutro, sprawdźmy tropy w Boltby. - zaproponował, poważny i skupiony. Właściwie, proponował odpoczynek głównie jej - on poleci do Plymouth i rozpyta jeszcze w podziemnym Ministerstwie o to, czy ktoś z oddziałów w Yorkshire słyszał coś o Kriście lub o Alastairze Leighton, lub o aresztach w Yorkshire. Liczyła się teraz każda chwila.

/zt x 2 :pwease:



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Las - Page 9 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Las [odnośnik]09.11.22 1:26
czerwiec

Był w tym lesie kilka tygodni temu i zdążył dostrzec niewydeptane ścieżki, obiecujące ślady, brak obecności ludzi Carrowów. Yorkshire było obszerne, Ministerstwo musiało mieć trudności z patrolowaniem całego terenu, zwłaszcza, gdy tyle dróg było nieprzejezdnych po marcowej wichurze. Dla Michaela nie stanowiło to problemu, poruszał się na miotle dopóki nie wypatrzył części lasu mniej dotkniętej wichurą, poleconej mu przez poznanego w kwietniu wilkołaka-leśniczego. Pogoda dopisywała, po deszczowej wiośnie, a na krzewach widać było jagody i maliny. Te jednak nie interesowały Tonksa, zbieractwo dobre było dla dziewcząt, choć Kerrie by z domu nie wypuścił, żadnej młodej dziewczyny by z domu nie wypuścił. Widział zbyt wiele.
Jego interesowało mięso, zwierzyna łowna, z której słynęły lasy Yorkshire. Dziś wziął ze sobą kuszę, był tu prywatnie, w teorii nie jako auror - choć w praktyce nigdy nie przestawał nim być, gotów interweniować w razie natknięcia się na wrogów lub po prostu ludzką krzywdę.
Rozglądał się uważnie, starając się stąpać możliwie cicho i wreszcie stając nieruchomo w miejscu. Nie był wychowany na myśliwego, nigdy nie nauczył się skradać, dopiero teraz próbował - ale z pokorą przyjmował, że subtelność nie była jego mocną stroną, że kroki miał zbyt głośne, lepiej stać w miejscu. Jego mocną stroną była za to spostrzegawczość. W pierwszej chwili nie dostrzegał na ziemi żadnych oczywistych śladów, ale potem jego uwagę przykuła biała plama za jednym z drzew. Skupił na niej wzrok, rozróżniając brązowe pióra, dziób - pardwa? Nie była to sarna, ale odpowiednio dużo mięsa na obiad, może kilka.
Możliwie cicho napiął kuszę, usiłując oszacować odległość od zwierzęcia - trafi?
Przygotował się do strzału i wtedy dostrzegł coś jeszcze, błysk złota przy jednym z owocowych krzewów. Zamrugał, krótkie deja vu, ale drobnych blondynek chodzi po świecie wiele, a jedna z nich nie byłaby chyba na tyle głupia by znowu znaleźć się samej w lesie, w dodatku daleko od domu.
Najpierw priorytety - zignorował dziewczę, skupiając się na pardwie.

rzut na rodzaj zwierzyny, szczęściem modyfikuję o 3 w górę (65-pardwa)
rzucam na odległość od zwierzyny




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Las - Page 9 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Las [odnośnik]09.11.22 1:26
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k60' : 7
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]09.11.22 19:37
Majorie zachwalała bogactwo lasów Yorkshire, jednocześnie wzniecając w Marii głód. Ten fizyczny, wyciskany z żołądka za każdym razem, gdy zaglądała do coraz bardziej i prędzej pustoszejącej spiżarki, ale także inny, metafizyczny. Kilka wakacji w trakcie nauki w Akademii Magii Beauxbatons spędziła właśnie w tych okolicach. Niedaleko od krańca lasu znajdowało się przecież miasteczko, a na jego obrzeżach — dobrze znana w okolicy hodowla aetonanów, w której nastoletnia Maria zarabiała pieniądze na kolejny rok nauki i przybory szkolne. Spacerowała leśnymi ścieżkami zawsze, gdy pani dobrodziejka dawała jej wychodne, gdy pragnęła pobyć przez chwilę samą. Tylko ona, przyroda i wiatr, który czesał leniwie nie tylko jej pszeniczne włosy, ale też myśli kwitnące pod nimi.
Dzisiaj również spacerowała po lesie. Dłoń opierała delikatnie na chropowatej powierzchni mijanych pniów, lecz nie spoglądała w górę — na prześwitujące między koronami drzew słoneczne promienie, przebijające się przez zieleń lisków i uwydatniających setki żyłek, upodabniających ten lub inny liść do żywego, ludzkiego organizmu. Szarozielone spojrzenie skupione zostało na ziemi. Na leśnej ściółce, mieszance zieleni i brązu, przy odrobinie wyobraźni równie fantastycznej, jak ryciny zdobiące niektóre z jej książek, niezwykłe dodatki do spisanych historii, ilustracje do poezji.
Nie spoglądała jednak wyłącznie na ziemię. Jej wzrok wędrował wyżej, gdy tylko w zasięgu wzroku pojawiły się także niewielkie skupiska krzewne. Miała nadzieję odnaleźć krzaki malin, malin przede wszystkim. Wcześniejsza wyprawa do Szkocji nie sprawiła, że zebrała wystarczająco dużo owoców leśnych, musiała spróbować raz jeszcze, gdzieś indziej.
Stąpała cicho, gdyby nie to, że miała na sobie jasne ubranie i rozpuszczone włosy, można byłoby jej nie zauważyć pomiędzy soczystą, leśną zielenią. W pewnym momencie jej wzrok przykuły ślady, chyba zwierzyny. Podniosła wzrok, pardwa przebiegła na krawędzi jej pola widzenia, znikając gdzieś z lewej strony. Maria nie przyszła do lasu ganiać ptactwo. Przede wszystkim chciała przecież odnaleźć maliny. Później wystarczyłoby tylko odnaleźć trochę soli albo cukru, gdyby miała wystarczająco dużo szczęścia. Dżem malinowy na zimę sprawdziłby się idealnie, czyż nie?
Zauważyła jeden z krzewów. Nie był wysoki, ale wystarczyło, że posiadał charakterystyczną rozłożystość i małe, białe kwiatki. Maria przyspieszyła kroku, chcąc odgarnąć dłonią część listów i dojrzeć, czy może tym razem szczęście jej dopisało.

| rzucam na zbieractwo: owoce leśne (ST50) i k20 na ilość (jeżeli ST będzie osiągnięte)


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Las [odnośnik]09.11.22 19:37
The member 'Maria Multon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 93

--------------------------------

#2 'k20' : 4

--------------------------------

#3 'Zdarzenia' :
Las - Page 9 DkueKwD
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]10.11.22 20:54
Bywały na świecie istoty, które nierozsądnie lgnęły wprost do niebezpieczeństwa.
Auror na drodze kłów wilkołaka.
Maria na drodze Michaela Tonksa.
Pardwa dosłownie pięć metrów przed nim, wprost na celowniku kuszy. Ptak, miast uciekać, przydreptał jeszcze o kilka kroków, może nieświadomy niebezpieczeństwa, może Michaelowi naprawdę udało się znieruchomieć.
Nacisnął spust, pocisk trafił wprost w korpus pardwy z cichym świstem. Celował w największą część ciała zwierzęcia, bez wyczynów - to nie miejsce na popisy i strzały w głowę, musiał unieruchomić tego ptaka. Swój obiad. Dopiero wtedy, skupiony na celu, pokonał dwa kroki dzielące go od pardwy i sprawnym ruchem skręcił jej głowę. Zwierzę było ranne, ale wciąż żywe, nie chciał przedłużać jego męczarni. Coś chrupnęło, to pewnie kości.
Zaszeleścił krzak malin. Mike zarzucił kuszę na plecy, pardwę wciąż trzymając za główkę i uważniej spojrzał w tamtą stronę. Przełożył ptaka do lewej ręki, by kontrolnie sięgnąć po różdżkę.
Dziewczyna nachylała się nad malinami, powiew wiatru zwiał jej z twarzy jasne włosy, widział już jej profil.
-O, cholera. - wyrwało mu się uprzejmie, ale przynajmniej malin nie spłoszy. Odczekał, czy poderwie głowę - powinna, był w końcu nieznajomym, nie sądził, by zapamiętała jego głos.
-To daleka droga od Gloucestershire. - zauważył na powitanie (przekleństwo było w końcu dla niego, nie dla niej), przechylając lekko głowę i wpatrując się w Marię nieruchomo. Czasami robili tak myśliwi, zastygający na widok zwierzyny, przed chwilą zrobił to przy pardwie - ale nie nauczył się tego od myśliwych, to raczej instynkt pełzał mu pod skórą nawet po pełni. Była kilka dni temu, wciąż miał cienie pod oczyma, żołądek wciąż ściskał mu wilczy głód, ale przynajmniej miał w dłoniach pardwę.
-Widziałem niedaleko stąd masowy grób. - skłamał, walczył ze szmalcownikami jakieś dwadzieścia mil stąd, to jednak daleko. Pamiętał jednak tamten smród, pamiętał jak niewiele brakowało do rozlewu krwi, pamiętał trzask łamanej czaszki (przypadkowa śmierć?), pamiętał też t a m t e n dół, z Gloucestershire.
Wreszcie, pamiętał ciemność, która otoczyła ich po zaklęciu jednego ze szmalcowników. Cieniste macki, wijące się z masowego grobu w Yorkshire, uczucie bezbronności i oszołomienia, ciężkie przebudzenie z parzącą blizną na szyi. Jeszcze nie zbladła, odcinając się jasną czerwienią od bladej skóry - rozpiął nawet kilka guzików koszuli, bo nie byłby aurorem, gdyby ukrywał swoje rany. Oliver próbował to opatrzeć, ale Mike powiedział mu, że szkoda ognistych nasion - nie bolało, po prostu wyglądało dziwnie, przypominając o czającym się wkoło mroku.
-Więc uważaj, gdzie chodzisz. - dodał z irracjonalną irytacją.




rzut, zdobyłem pardwę!




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Las - Page 9 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Strona 9 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Next

Las
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach