Wydarzenia


Ekipa forum
Alejka nad brzegiem rzeki
AutorWiadomość
Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]02.05.15 12:32
First topic message reminder :

Alejka nad brzegiem rzeki

Wiecznie zamglony spacerniak nad brzegiem Tamizy to dość ponure, ale klimatyczne miejsce. Drogę rozświetlają wysokie, bogato zdobione latarnie, a szum wód zagłusza zgiełk miasta. Przy mostku unosi się przypięta do brzegu barka. Choć jest to samo serce miasta, wydaje się tu być nieco ciszej, niż w innych rejonach City of London. Przestrzeni nie ożywia żadna roślinność, alejka ułożona jest z nierównych, kocich łbów. Odpowiednie miejsce na samotne spacery i dekadenckie rozważania. Roztacza się stąd bardzo dobry widok na wieżę Big Bena majaczącą ponad innymi wysokimi budynkami.  

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 27.08.18 15:11, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]31.01.16 23:03
Czy sceptycyzm i ignorancja faktycznie były najbardziej obiektywnym spojrzeniem na świat, by poglądy kierowane przez nadmierną krytykę i brak empatii były wymiernikiem tego, co było prawdziwe, a co nie? Być może właśnie życie wcale nie ograniczało się do suchych faktów. Może istniało coś poza nimi. Człowiek, mimo że był egoistycznym stworzeniem, w sytuacjach kryzysowych wykazywał różne pobudki. Nawet, jeśli pierwszy instynkt podpowiadał ucieczkę i ocalenie siebie. Czy zareagowałaby inaczej? Heroizm był takim naiwnym terminem. Może bohaterzy wcale nie chodzili w złotych i srebrnych zbrojach. Może nie byli chodzącymi ideałami. Może czasem upadali, błądzili, siadali w grząskim błocie, a mimo to lśnili pozornie niedostrzegalnym blaskiem, których pojedyncze promienie przekazywali innym. Może to dopiero później dorabiane są im cnoty, a wokół ich czynów tworzona jest woalka głębszego plany, zamysłu oraz losu. A czy wszystko nie sprowadzało się tylko i wyłącznie do rachunku prawdopodobieństwa? To nie jak w opowieściach, w których główny bohater przeżywa całą akcję i potem staje się inspiracją. To, kto stanie w blasku sławy jest czystym przypadkiem i uśmiechem od fortuny, prawda?
Kolejny kwaśny wyraz wypłynął na jej twarz, unosząc nieznacznie kąciki ust do góry.
-Wiesz, zawsze lubiłam robić na przekór.-wyznała, przykładając dłoń do mokrej ziemi, by potem naznaczyć policzki brązowymi plamami.-Mogę się tym błotem nawet umazać.-stwierdziła, jakby stawała na kolejnej wojennej ścieżce z jakimś konwenansem. Nie wyglądała jednak specjalnie wojowniczo czy zadziornie.-Możesz.-przyznała spokojnie, wzruszając ramionami.-Ale nie jesteś.-dodała zaraz, pewnie, jakby była to oczywista prawda. Skąd to przekonanie? Czyżby podświadomość posiadała jakieś przebłyski z ich ostatniego spotkania i podpowiadała jej, że jedyne zagrożenie, jakie Garrett stwarzał, to ewentualnie dla samego siebie?
Nie patrzyła na niego, gdy ten obrzucał ją spojrzeniem i zdawał się przewiercać ją na wskroś. Podobno w oczach odbijało się wnętrze człowieka. Dlaczego miała mu ułatwiać zadanie? A przy okazji... czy takie zaglądnięcie sobie w dusze nie byłoby ostatecznym aktem pogodzenia się ze swoją rozpaczą?
Dopiero po chwili dała się przyłapać i zamarła na chwilę, zdając sobie sprawę, jak jej słabość odbija się w jego tęczówkach. Może to własny widok ją tak przeraził, może to, co wyrażało jego spojrzenie. Bo widziała, jak niemalże wylewa się z niego coś na rodzaj tego okropnego współczucia, tego zrozumienia i tej próby przekazania drugiej osobie otuchy, której tak potrzebowała, a jednocześnie chciała ją od siebie odrzucić, by zanurzyć się doszczętnie we własnym cierpieniu. Ale to nie było wszystko co dostrzegła. Był jej odbiciem, a ona była jego. W tym momencie tak samo puści, pozbawieni podobnych przywar, łudząco skrzywieni pod tym samym kątem, jakby wszechświat przyciągnął do siebie dwa niepełne elementy, by się uzupełnili. Byli jednak tym samym krańcem magnesu. Nie mogli się złączyć, by tworzyć całość. Mimo że byli w tym momencie blisko siebie, między nimi była przestrzeń, która nie była tylko i wyłącznie stworzona przez różnice między nimi, ale też sam fakt, że oboje byli zajęci pragnieniem czegoś innego.
Czy zrozumienie i pokrewieństwo emocji przynosiło ulgę? A może to zwyczajnie czas i wyparowujący alkohol uspokajał myśli, żądając w końcu ostoi, w której mógłby odpocząć, na moment się zatrzymać, ulecieć i rozpocząć swój maraton od nowa, następnego dnia?
Cała zgoda między nimi została zaprzepaszczona krótkim zdaniem i pojedynczym mrugnięciem, które przerwało ten konsensus. Okrutne, pozbawić pytania bez odpowiedzi. Okropne, by obedrzeć zniszczonego człowieka ze szczerości. Dziwnym trafem, Selina nie poczuła się urażona. Odepchnięcie, którego doświadczyła, zdawało się jej wcale nie dotknąć. Przez moment patrzyła na niego w milczeniu, jakby ważąc słowa i zastanawiając się, dlaczego zasłużyła na taką lakoniczność.
-Nie lubię długich historii.-powiedziała nagle, abstrakcyjnie, jakby nieco od niechcenia. Wprowadzały mnogość czynników, zaangażowanych i innych zmiennych, które kazały człowiekowi nastawić się do każdego elementu w jakiś sposób. Było coś, z czym można było się sympatyzować. I każda opowieść pociągała za sobą zawód. Bo jaki odsetek stanowiły szczęśliwe zakończenia? I ile z nich odnosiło się do wszystkich zamieszanych? No właśnie. Były smutne. Okropne. Jak wojna.
-Nie.-zgodziła się, ciągle z zaniepokojoną nutą. Znał ją. Cała obłuda, to kłamstwo, którym się karmiła i wstyd, który nagle ją zalał, kazał jej zamknąć usta. Wolałaby, by jednak nic się nie stało. By był to jednak tylko sen. Że nie zaufała tak łatwo, nie odkryła się tak bardzo i nie powiedziała tak dużo.
Pokiwała głową na jego stwierdzenie. Weasley. No tak. Podniosła wzrok, by spojrzeć na twarz obsypaną piegami, na rdzawe włosy, które targał jesienny wiatr. I w końcu na wyciągniętą rękę, którą chwyciła w swoim śnie tysiące razy. Bo śniła o błocie. O właścicielu tych rudych włosów. I o wojnie, w której uczestniczyli. A nad ranem obudziła się we własnym łóżku, nie mając żadnego wspomnienia na temat sposobu, jakim dotarła do domu, ani nie znając powodu, dla którego była umazana błotem. I nie potrafiła sobie też przypomnieć, dlaczego śniła o Garrecie Weasleyu, który zasiał w niej ziarno niepokoju, wspominając o widmie wojny. Bo obrazy pustej szklanki, smutnego uśmiechu i pochwyconej dłoni zdawały się zupełnie nie pasować do układanki.

/zt




I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 4 ANUtJXt
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t986-selina-lovegood#5480 https://www.morsmordre.net/t1028-alfred-wlasnosc-seliny-lovegood#5823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f133-queen-elisabeth-walk-137-2 https://www.morsmordre.net/t3514-skrytka-bankowa-nr-290#61348 https://www.morsmordre.net/t1131-panna-lovegood
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]16.02.16 15:46
Dobrze jest być kotem.
Zwinna sylwetka prześlizgiwała się po mniej lub bardziej dostępnych dla ludzi miejscach, krocząc szybko i zarazem pewnie przeznaczoną do spacerów aleją. Blada mgła, która zdawała sączyć się z powierzchni rzeki - i wędrować ku górze, rozrzedzając się, im bliżej do kopuły nieba, spowijała ciało zwierzęcia, które czujnie i uważnie poruszało się w terenie. Jeden krok i następny.
Musiał przyznać, że cenił sobie spacery w tej formie za wyraźny s p o k ó j; nie trzeba było się tłamsić między przechodniami, natrafiać na fale znudzonego, przepełnionego obojętnością wzroku. Było się mniejszym, szybszym i niedoścignionym, co pozwalało na wykonywanie znacznie ciekawszych manewrów. I nikt się nie zdziwił, gdy nagle ruszyłeś pędem przed siebie, bo naszła cię taka ochota. Wręcz przeciwnie, było to uznawane za coś normalnego.
Obniżone temperatury zaczynały powoli dawać się we znaki, choć gruba warstwa miękkiego futra skutecznie odpierała ten atak, napełniając go wrażeniem ciepła. Snuł się gdzieś na uboczu, to między ludźmi, to pod ławkami - w zależności od chwili widoczny albo niezauważalny. Nagle jednak zatrzymał się. Jedna z twarzy, jedna z sylwetek wydała mu się zaskakująco znajoma. Czyżby i ona korzystała z chwili wolnego czasu, by wykorzystać ją w ramach spaceru? Jako człowiek, zapewne by się uśmiechnął, lecz teraz - wyłącznie podszedł, ośmielony, z błyszczącą w zwierzęcych ślepiach sympatią.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]16.02.16 17:34
| początek listopada

Było chłodno. Wiotkie dłonie Lyry ciaśniej zapięły znoszony, ciemnoszary płaszczyk, a potem wślizgnęły się do kieszeni. To był chyba pierwszy raz od tamtej feralnej łapanki (nie licząc wyjścia z Glaucusem na bal), kiedy wreszcie zdecydowała się opuścić mieszkanie brata. O ile przed tamtym dniem uwielbiała takie spacery po ulicach Londynu, tak teraz czuła się niepewnie. Często oglądała się za siebie i podskakiwała przy każdym gwałtowniejszym ruchu, jakby się bała, że lata chwila tuż za nią pojawi się jakiś wyrywny auror i mówiąc, że jej wypuszczenie było pomyłką, zawlecze ją w podziemia Tower.
Nie chciała do tego dopuścić, zwłaszcza teraz, gdy za zaledwie kilka dni miał odbyć się wernisaż u Lady Avery, na który tak bardzo czekała i do którego od kilku dni pracowicie, długimi godzinami przygotowywała obrazy. Sypiała zaledwie kilka godzin dziennie, więc nic dziwnego, że była bardzo zmęczona i potrzebowała gdzieś wyjść i się przewietrzyć, choć na chwilę pospacerować i odetchnąć świeżym powietrzem. Rzecz jasna jednak trzymała się z daleka od Pokątnej, wiedząc, że to miejsce jest objęte dekretem. Pewnie jeszcze długo będzie omijać magiczną dzielnicę szerokim łukiem, póki jakaś nagła potrzeba nie każe jej się tam zjawić.
Na swoją przechadzkę wybrała więc okolice rzeki. Starając się ignorować chłód i unoszącą się w powietrzu wilgoć, szła przed siebie, a długi, rudy warkocz podskakiwał na jej plecach przy każdym kroku. Nagle jednak zdała sobie sprawę, że w jej kierunku drepcze kot. I to nie wychudły, zabiedzony zwierzak, jakie często wałęsały się w mniej uczęszczanych zakamarkach Pokątnej, a wyjątkowo piękny, okazały kot o czystym, lśniącym futerku. Zwierzątko wzbudziło w niej mimowolny zachwyt.
- Witaj, kocie – powiedziała cichutko, kucając i wyciągając rękę. Niestety nie posiadała zdolności rozumienia kociej mowy, która dostała się jej starszemu bratu, więc nie była pewna, czy dobrze interpretuje sygnały zwierzęcia i czy za chwilę nie zostanie podrapana. Jednak wyglądało na to, że kot nie ma ochoty rozdrapać jej dłoni, więc już po chwili zanurzyła ją w jego miękkim futerku. – Jesteś piękny, wiesz?
Och, gdyby tylko wiedziała, że tak naprawdę tym kotem jest dorosły mężczyzna, w dodatku znajomy z pracy jej brata! Ale nie wiedziała, więc z radością zaczęła go głaskać, czując, jak jej obawy i lęki, zarówno jeśli chodzi o wspomnienia sprzed kilku dni i strach przed ponownym złapaniem, jak i obawy przed nadchodzącym wernisażem, na chwilę zeszły na dalszy plan.





come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 4 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]17.02.16 20:26
Dłoń dziewczyny była delikatna i ciepła; kolejna ostoja pośród listopadowego chłodu, coraz usilniej zaznaczającego się z każdym dniem, który przybliżał ich do nieubłaganej zimy - wieńczącej zbliżający się koniec roku. Pozwalał na zagłębienie się palców w jego sierści; miękkiej, gładkiej i wyraźnie wyglądającej na zadbaną. Pozwalał i przyjmował to z mruczącą aprobatą, okazując w ten sposób zadowolenie; oraz faktem rozluźnienia mięśni, którym najwyraźniej nie spieszyło się do odejścia. Najchętniej zaśmiałby się, słysząc taką uwagę, jaka, cóż, nie dało się zaprzeczyć - schlebiała jego skromnej osobie, a raczej w tym przypadku zwierzęciu. Lyra wydawała mu się bardzo miłą dziewczyną, co zresztą nie było dziwne, gdyż bardzo dobrze znał się z jej bratem. Wątpiłby, że nagle reszta rodziny okaże się bandą gburów, a zwłaszcza w przypadku tej drobnej i na swój sposób uroczej osóbki, niegdyś widywanej przez niego, kiedy malowała na Pokątnej. Pamiętał dokładnie jej wyraz twarzy, ze skupieniem obserwującej układ zapełniających płótno pigmentów, ze sprawnie kontynuującą dzieło, uzbrojoną w pędzel dłonią - w powolnym procesie powstawania sztuki. Jego siostra była utalentowana pod tym względem, on mógł co najwyżej naszkicować kilka patykowatych ludzików. Ale nieważne. Nie miał zamiaru się odmieniać i psuć tej przyjemności - przynajmniej teraz, bo lubił, gdy ktoś zainteresował się nim w zwierzęcej formie. Nie miał zamiaru drapać i uciekać, tylko to wpatrywał się w dziewczynę, to mrużył ślepia, nie bojąc się tych okazujących sympatię gestów.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]17.02.16 21:39
Lyra naprawdę uwielbiała koty. Gdy była młodsza i mieszkała jeszcze w domu matki, zawsze pałętał się tam jakiś kot, a dziewczyna zazdrościła Barry’emu daru rozmowy z nimi. Z pewnością potrafił dowiadywać się od kotów wielu różnych ciekawych rzeczy; ona mogła co najwyżej je obserwować, głaskać czy rysować, zastanawiając się, co kłębi się w ich futrzastych łebkach. Później jednak, po skończeniu szkoły zamieszkała z Garrettem i nie mieli zwierząt poza sowami. Czasem jedynie na Pokątnej podchodziły do niej wymizerowane koty, licząc na podrzucenie jakichś resztek jedzenia. Lyra nie miała serca tak po prostu ich przeganiać.
Duży, rudawy kot, który teraz się do niej łasił, nie wyglądał na przybłędę. Może komuś uciekł lub się zgubił? Westchnęła tylko, nie przerywając głaskania; wyglądało na to, że zwierzątko było naprawdę zadowolone z jej pieszczot. Wyraźnie słyszała mruczenie i widziała, jak wystawiał łebek. Zaśmiała się cichutko, po czym nagle wzięła go na ręce, chwytając go ostrożnie i delikatnie podtrzymując dłońmi, żeby nie spadł na ziemię. Wstała i rozejrzała się. Nie mogła go zabrać ze sobą, na wypadek, gdyby gdzieś w okolicy mieszkał jego właściciel, więc tylko poszła z nim na stojącą kawałek dalej bliżej murka ławeczkę, by nie blokować chodnika, po którym od czasu do czasu przechodzili spieszący się za swoimi sprawami mugole.
Tam usiadła, sadzając kota na swoich kolanach i ponownie zatapiając dłonie w jego aksamitnym futerku. Jego obecność działała na nią kojąco, dlatego odwlekała moment odejścia i pójścia w swoją stronę, chcąc jeszcze nacieszyć się kocią obecnością i radosnym mruczeniem. Och, tak jej tego brakowało, odkąd nie dzieliła już przestrzeni mieszkalnej z żadnym mruczącym sierściuchem!




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 4 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]19.02.16 12:07
Wbrew pozorom uwielbiał być w centrum uwagi. Nieważne w jakiej formie; ważne, że oczy zgromadzonych ludzi były zwrócone ku niemu, patrząc nań z niemałym zainteresowaniem. Uwaga poświęcana mu przez dziewczynę była w tym przypadku wystarczająca - i bardzo miło spędził chwilę, pozwalając cały czas siebie głaskać. Ruch dłoni, po głowie lub po grzbiecie, cały czas bez nachalności, nie należał do znaków, na jakie należało jeżyć się, syczeć albo dawać jakiekolwiek inne negatywne spostrzeżenia. Czy było coś w tym złego? Nie widział w tym absolutnie nic, co mogłoby zostać uznane za niewłaściwe. W końcu, jakby nie patrzeć, był kotem.
A głaskanie kotów to czynność tak zwyczajna i oczywista, że nie było nawet nad czym się zastanawiać.
Ech, jakie to smutne, że chwila spędzona zadawała się zmierzać ku końcowi. Widział to w oczach dziewczyny; zdawała sobie zapewne sprawę, że nie może zabrać go do domu (choć prawdę mówiąc wiele osób zdążyło go już przygarnąć, a historie o tym mógłby opowiadać godzinami, bo niekiedy bywały one niezwykle skomplikowane). Lyra była naprawdę sympatyczna i stwierdził, że chętnie zamieniłby z nią parę słów. Czemu nie? Nie wyrywając się, lecz czekając na odpowiedni moment, zszedł z jej kolan, siadając już na samej ławce - obok niej, choć zachowując dogodną odległość. Poczekał cierpliwie na chwilę, kiedy nie dosięgał go niepożądany wzrok przechodniów i w jednym momencie, kot zaczął się powiększać, zmieniać - przybierając właściwą sobie, ludzką formę. Nie wydawał się kryć w sobie niczego złego, a na jego twarzy już z samego początku zagościł uśmiech. Miał nadzieję, że aż tak jej nie przestraszył; ale, prawdę mówiąc, przywykł do tego, że ludzie mieli pojęcie na temat jego zdolności. Lyrę widział trochę razy, lecz nie był pewny, czy wiedziała na temat opanowania przez niego animagii. A zresztą, kto by się przejmował. Najgorzej, żeby mugole nie widzieli, ale na szczęście udało mu się uniknąć ich wścibskich oczu.
- Cześć - oświadczył jak gdyby nigdy nic, zwracając się do swojej towarzyszki. - Lyra, dobrze pamiętam? - spytał, żeby się upewnić, choć pewnym był niemal całkowicie. Musiała mieć na imię Lyra. Przyjrzał jej się uważnie, usiłując odczytać z twarzy świadczące o reakcji emocje.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]19.02.16 14:42
Gdyby mogła, Lyra bardzo chętnie przygarnęłaby jakiegoś kota. Ale nie była pewna, jak zareagowałby jej brat, a przecież to było jego mieszkanie i nie powinna zbyt mocno w nie ingerować, na przykład sprowadzając kolejne zwierzaki. Tak więc, obecnością mruczących futrzaków mogła nacieszyć się jedynie gdzieś na ulicy, jeśli jakiś kot postanowił do niej podejść, tak, jak to miało miejsce teraz. Siedziała na ławeczce, delikatnie gładząc rudzielca po sierści, przesuwając dłoń po jego głowie aż po grzbiet, zamyślona, ale wciąż przyjemnie rozluźniona.
Kot jednak w pewnym momencie zsunął się z jej kolan. Była pewna, że może znudziły mu się te czułości, lub po prostu chciał wrócić tam, skąd przyszedł, jednak zamiast zeskoczyć z ławki, po prostu usiadł na niej kawałek od Lyry. Dziewczyna uniosła brwi, a kiedy nagle zobaczyła, że kot zaczął dziwnie puchnąć i rosnąć, pisnęła i prawie spadła z ławki, już po chwili widząc obok siebie nie rudego sierściucha, a dorosłego mężczyznę. W dodatku takiego, którego znała! Tak, to był Roger Elliott, auror, znajomy Garretta, który dodatkowo okazał się animagiem. Tego zdecydowanie się nie spodziewała. W dodatku nikt inny tego nie widział; mężczyzna wybrał taki moment, gdy w okolicy nie było żadnych przypadkowych przechodniów.
Była w takim szoku, że przez dobrych kilka minut patrzyła na niego w milczeniu z szeroko otwartymi oczami, a jej twarz była czerwona jak zachodzące słońce. Uświadomiła sobie, że chwilę temu trzymała na kolanach i głaskała dorosłego faceta, co było zdecydowanie niestosowne. Było jej z tym tak bardzo głupio i niezręcznie! Miała ochotę dosłownie zapaść się pod ziemię ze wstydu. Co Elliott sobie o niej myślał? Ale z drugiej strony, animagowie nie zdarzali się często i mogła nie wiedzieć, że znajomy jej brata potrafi zmieniać się w rudawego kota.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że mężczyzna zapytał ją o imię.
- Tak – wymamrotała, z oczami wbitymi w czubki swoich butów. – Och, tak mi teraz niezręcznie, panie Elliott! Naprawdę myślałam, że to kot. Ja... przepraszam za tak poufałe i niestosowne zachowanie z mojej strony.
Wciąż była tak skonsternowana, że nawet nie wiedziała, jak się wytłumaczyć, ale czuła, że nie mogła ot tak stąd teraz uciec, musiała cokolwiek powiedzieć.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 4 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]19.02.16 19:26
Gdyby tylko wiedział, co to zaprowadzi. Gdyby wiedział!
Choć prawdę mówiąc nie należał do osób idealnie pod względem taktu domyślnych; nie, nawet, kiedy źrenice dziewczyny zaczynały gwałtownie się - w zaskoczeniu - rozszerzać, nawet jeśli odwracała potem wzrok a jej twarz przybrała odcień ciemnej czerwieni. Nie zdawał sobie sprawy, co było tego przyczyną; on? Naprawdę? Przecież nie zrobił nic niewłaściwego, przecież nie miał w ogóle złych intencji. Trzymał się tego określenia, ani na moment nie wpuszczając do rozważań wątpliwości, że niby to wszystko działo się z j e g o powodu. Zabawne. Problem jednak powstał i trzeba było go rozwiązać, bo naprawdę nie miał ochoty wyjść na jakiegoś strasznego człowieka, przed którym uciekają przerażone osiemnastolatki. Westchnął cicho, lecz bez irytacji, kiedy usiłował pozbierać w głowie myśli. Co by tu powiedzieć... Jak odmienić sytuację. Nie, nie zdążył nawet zaplanować, bo spontaniczna reakcja zwyczajnie okazała się ważniejsza. Cóż, nie należało ukrywać, ów impuls wziął nad nim górę.
- Jaki panie Elliott! - powiedział głośniej, choć określenie, że na nią krzyczy, byłoby zgoła zbyt bardzo intensywne. - Za co mnie przepraszasz? - Przyjrzał się jej znowu, próbując jakoś odnaleźć się w tej niezwykle pogmatwanej sytuacji. Co robić, co robić. Zmarszczył nieznacznie brwi, usiłując wydobyć jakieś konkretne spostrzeżenia, które mogłyby stanowić fundament dla dobrego planu. Chciał uciąć miłą pogawędkę a tutaj... Totalna klapa! Absolutnie, miał wrażenie, że dziewczyna zaraz mu tu zemdleje i jeszcze będzie musiał wołać po magomedyków. Najgorszym było to, iż naprawdę nie rozumiał, o co Lyrze chodziło. Co miała na myśli, kierując doń takie a nie inne słowa. Cóż, najwyżej spróbuje jeszcze raz i będzie mieć nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Że nareszcie okaże się być dobrze.
- Stwierdziłem, że możemy jeszcze sobie porozmawiać - oznajmił powoli i bez zbędnych dywagacji. - Nadal malujesz? Widywałem cię na Pokątnej. - Uśmiechnął się nieco, chcąc wyglądać możliwie najbardziej przekonująco. No, już. Przecież tak to nie może wyglądać.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]20.02.16 11:44
Cóż poradzić, Lyra była osóbką bardzo nieśmiałą i łatwo było ją wpędzić w zakłopotanie. A uświadomienie sobie, że głaskała obcego mężczyznę (co z tego, że w postaci kota) z pewnością należało do takich czynników. Dobrze, że okolica była mugolska i raczej nikt się nie dowie o tym incydencie, który, gdyby nie to początkowe zawstydzenie, może nawet by ją rozbawił. I może jeszcze rozbawi, gdy ochłonie na tyle, by dopuścić do siebie ten humorystyczny aspekt całej sprawy. Na razie jednak musiała sobie to poukładać w głowie.
- Nie powinnam pana... ciebie głaskać – poprawiła się szybko. – Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone? Cóż poradzić, naprawdę lubię koty i nie mogłam się oprzeć tej pokusie.
Wciąż była zarumieniona na twarzy, ale powoli odwróciła głowę w jego stronę. Lyra niestety czasem zbyt mocno przejmowała się opinią innych, zwłaszcza odkąd ukończyła szkołę i zadebiutowała na salonach, gdzie potencjalnie na każdym kroku ktoś mógł wytknąć jej jakieś choćby niewielkie uchybienie. A na etapie, kiedy marzyła o zostaniu prawdziwą malarką i dosłownie dni dzieliły ją od wernisażu debiutantów, tym bardziej dbała o to, żeby nie zaprzepaścić swoich szans.
- Tak... Nadal maluję. Ale od pewnego czasu... Nie bywałam na Pokątnej – potwierdziła, nie wspominając jednak, skąd brał się ten lęk przed pojawieniem się na magicznej ulicy po wydaniu nowego dekretu. Elliott pewnie słyszał o łapankach, ale mógł nie wiedzieć, że i panna Weasley padła ich ofiarą. Jednak nawiązanie do sztuki było sprawdzonym sposobem, by ożywić pannę Weasley i zaabsorbować jej myśli czymś innym niż gafa, którą popełniła przed chwilą. – Ostatni czas był dla mnie dosyć intensywny. Nie wiem, czy Garrett o tym wspominał, ale... Niedługo odbywa się wernisaż w galerii sztuki, w którym mam wziąć udział jako debiutująca artystka. W ostatnich dniach spędzam po kilkanaście godzin dziennie przy sztalugach, ale w końcu musiałam zrobić sobie przerwę, wyjść się przewietrzyć...
Wyprostowała się nieznacznie, dłońmi lekko przygładzając jesienny płaszczyk, na którym wciąż tkwiło trochę rudej, kociej sierści odcinającej się wyraźnie od popielatoszarego materiału. Skupiając się na wypowiadaniu kolejnych słów, powoli się uspokajała, a nawet może powoli zaczynała się cieszyć, że po kilku dniach, kiedy tylko malowała i wieczorami zamieniała parę zdań z Garrettem, ma z kim porozmawiać.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 4 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]20.02.16 22:04
Niech ona się nie kłopocze, rozkazałby najchętniej, zagrzmiał głośno, tak by jego głos rozchodził się w powietrzu przez dłuższą chwilę - i, miał nadzieję, że odniósł wówczas zamierzony skutek. Ostatecznie, wiadomym było, że nie odezwał się ani słowem (nie uwzględniając nawet faktu, że taka wypowiedź byłaby co najmniej dziwna i chyba pogrążyła go w zupełności... No, wtedy jakby naprawdę wstała i odeszła, nie zdziwiłby się ani trochę, zupełnie). Nadal darzył ją uśmiechem, nadal starał się nie wprowadzać na twarz żadnych drastycznych zmian w mimice, by poświadczyć, że przecież odnosi się do niej z serdecznością; zarazem niestrudzenie badając sprawę. Chyba w końcu zrozumiał, o co dziewczynie chodziło. Chyba tak. Tak mu się przynajmniej wydawało.
- Hej, hej - powiedział nagle, gestykulując przy tym intensywnie rękoma, jakby chciał na siebie zwrócić jeszcze większą uwagę dziewczyny. - Głaskałaś kota. Nie mnie, a już tym bardziej żadnego pana. To robi różnicę. - Oznajmił poważnym tonem, niby wykładając - jak jakiś profesor - kolejne sprawy naukowej teorii, patrząc w oczy niezwykle pojętnego ucznia. Bo dla niego robiło. Jeszcze czego, co ona sobie w ogóle myślała? Że się obrazi? Że uzna, na Merlina, że to jakieś niestosowne, w ogóle, że tak nie można? Czy w tych dziwolągach-konwenansach czysto arystokrackich prawo zabraniało głaskania napotkanych kotów? Był kotem. Koniec kropka. Na ów temat nie należało się więcej rozwodzić.
- No tak, ostatnio warunki nie sprzyjają ku temu - przyznał, poważniejąc nieco. I miał na myśli tutaj nastroje, fakt, nastroje dosyć nieciekawe, bo i wymieniane w gazetach o jakimśtam bla bla bla dekrecie pani Minister, której imienia nigdy nie pamiętał, a ponieważ wymiękał już przy samym imieniu, nie zdołał zapamiętać również nazwiska. No i deszcz, jakby nie inaczej, deszcz na kochanej deszczowej wyspie, krople sączące się jakby jakiś wielkolud stał nad sklepieniem nieba i cały czas wylewał garściami wodę z wiadra.
- To... Świetnie! - Wykrzyknął z niemałym entuzjazmem. A więc młoda malarka będzie mogła zaistnieć! Tego się nie spodziewał. To znak, że rzeczywiście ostatnio zbyt mało rozmawiał z Garrettem.  - Moja siostra umie malować, ja za to jestem beztalenciem. - Przyznał, choć bez większego rozczarowania w głosie. Jeden ma to, drugi tamto. Gdyby mógł wybierać, to chciałby być taki jak Chudy Joe, grać tak świetnie, tak wspaniale... Aż chciało się iść do domu i pobrzdąkać na ukochanym pudełku.  - A co najbardziej lubisz robić? Portrety? Pejzaże? Czy jakieś inne, bo wiesz, w tych terminach akurat kiepski jestem - powiedział, wyraźnie zaciekawiony. Cieszył go fakt, że zdołał ją jakoś przekonać do rozmowy. Miał nadzieję, że do poprzednich komplikacji nie będą musieli nigdy wracać.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]21.02.16 11:22
Może rzeczywiście przejmowała się trochę za bardzo. No, ale najważniejsze że jakoś ochłonęła i przyjęła ten fakt, może za kilka dni rzeczywiście będzie się już z tego po prostu śmiała. Może. Tak czy inaczej, Roger Elliott wydawał się całkiem sympatyczny, i w dodatku posiadał tak niesamowitą umiejętność! Lyra zdawała sobie sprawę, że animagia jest bardzo trudną sztuką i niewielu czarodziejów było w stanie ją opanować, więc mimowolnie odczuwała do niego podziw, także za to, jak umiejętnie wcielał się w rolę kota. Gdyby się nie zmienił, z pewnością nie zorientowała się, że to wcale nie był prawdziwy kot.
- Ja... Dobrze. W takim razie... Chyba wszystko w porządku. Byłeś naprawdę przekonującym kotem – powiedziała w końcu. – Nie wiedziałam, że na kursie aurorskim uczą takich sztuczek.
Kiedy odezwał się na temat Pokątnej, przez jej twarz przemknął cień. Miała wrażenie, że Elliott sporo wiedział na ten temat, choć może, szczęśliwie dla niej, nie widział akt osób złapanych w łapankach i nie powiązał jej z tym wszystkim.
- Zdecydowanie wolałam Pokątną latem – stwierdziła więc dyplomatycznie, nie zdradzając, co myśli o dekrecie, a nie myślała nic dobrego. Przy aurorze, nawet jeśli to był znajomy jej brata, nie chciała jednak wyrażać się bardziej dosadnie. Wciąż miała też nadzieję, że do wiosny dekret zostanie zniesiony. Choć może, jeśli szczęście dopisze, do tego czasu znajdzie lepsze warunki do malowania? Marzyła o własnej pracowni, dzięki której już nie musiałaby przesiadywać godzinami na Pokątnej.
- Naprawdę? Chętnie poznałabym jakieś jej prace – rzekła, uśmiechając się nieco szerzej. – Chyba najbardziej lubię malować pejzaże, ale wiadomo, częściej dostaję zamówienia na portrety. Są bardzo popularne w hmm... naszym środowisku, gdzie obwieszanie posiadłości podobiznami członków rodziny nadal jest bardzo powszechne.
Nie była jednak pewna, ile Elliott, jako osoba spoza tego otoczenia, wie o realiach życia w szlacheckich rodzinach. Nie zamierzała go jednak oceniać przez pryzmat pochodzenia, nie miała w zwyczaju szufladkowania ludzi i uważania ich za gorszych tylko dlatego, że nie mieli nienagannie czystej krwi. Wydawało jej się, że brat kiedyś coś wspominał o Elliottcie, coś o tym, że spędził część życia w Ameryce. Kiedy sobie o tym przypomniała, zaciekawiła się, ale nie miała odwagi tak bezpośrednio spytać. Choć w sumie biorąc pod uwagę fakt, jak zakłopotana była jeszcze kilka minut temu, teraz i tak nieźle sobie radziła z rozmową. Sam fakt, że nadal tu była i dała się wciągnąć w pogawędkę, już o czymś świadczył, prawda? A może to po prostu Elliott miał na nią tak dobry wpływ i nie potrafiła się na niego gniewać o ten kawał, ani zbyt długo wyrzucać sobie, że się nabrała i popełniła gafę. O którą zresztą wcale nie wydawał się zły.





come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 4 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]21.02.16 14:37
Cóż, zdawało się, że wszystko wróciło do normy. Żadnych rumieńców, żadnego odwracania głowy, próby ucieczki i tym podobnych. Prawidłowo. Jeśli udało mu się ją do siebie przekonać, chyba właśnie był to odpowiedni moment, by mógł tak powiedzieć. I całe szczęście, bo w przeciwnym wypadku, nie umiałby chyba sobie wybaczyć. Nawet, jeśli do końca nie rozumiał powodów, którymi kierowała się dziewczyna.
- O, a to mnie cieszy! - przyznał z zadowoleniem. - Starałem się. - Wyglądało na to, że bycie kotem naprawdę mu wychodziło. Cóż, nie uznawał, że było to dość trudne; choć rzecz jasna, sama umiejętność animagii wymagała sporo czasu do opanowania. On zaś był animagiem nie od dziś, więc musiał również opanować sztukę bycia przekonującym. W innym wypadku nic by to nie zdziałało. A wróg zdołałby go rozpoznać w chwili, kiedy nie mógłby wyciągnąć różdżki i potraktować go w odwecie zaklęciem.
- To akurat moje własne sztuczki. Ale śmiem twierdzić, że mogą okazywać się przydatne. - Bo taka była według niego prawda. Szpiegowanie w formie kota było bezpieczne - niemal jedyne ryzyko, z którym się wiązało, to fakt, że może zza zakrętu wyskoczyć jakaś ujadająca psokształtna bestia i popsuć całą zabawę. Albo że ktoś cię przygarnie i nie będzie chciał wypuścić. Na szczęście jednak koty miały tę zaletę, że siłą rzeczy, nawet udomowione, zachowywały dużo niezależności. Nikt przecież nie umieszczał kotów na łańcuchu. A w razie jakiś problemów, mógł zawsze liczyć na swoją drogą towarzyszkę.
-Może kiedyś się poznacie, to nie byłoby głupie - odrzekł po chwili zastanowienia. - Świat jest mały. - Podsumował. Im dłużej się żyje, tym łatwiej się o tym przekonać, naprawdę. Nawet teraz, niby zwyczajny spacer, a spotkał siostrę swojego dobrego znajomego.
- No taak, wiesz, u mojej mamy w domu, to na przykład jest portret jakiejś prababki - zaczął opowiadać, kiedy ich rozmowa zeszłą na temat obrazów. - Nie jest co prawda arystokratką - i chwała Merlinowi!, lecz to dodał wyłącznie w myślach - ale mamy coś takiego. I ten portret potrafi tak ni stąd ni zowąd krzyknąć. Można paść jak po Drętwocie! - Skończył opowieść na temat słynnego portretu, który niejednokrotnie podczas pobytu u dziadków, bardzo go irytował.
- Ale jestem pewny, że twoje portrety są zdecydowanie bardziej miłe - dodał z uśmiechem na twarzy. Kto wie, może prababkę namalował akurat jakiś wredny malarz? Choć raczej, z tego co słyszał, już sama z siebie nie należała do najprzyjemniejszych osobistości.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]22.02.16 12:48
Na jej nakrapianej buzi znowu pojawił się lekki uśmiech. Początkowa nieśmiałość i zawstydzenie nie dawały już tak o sobie znać, teraz młodziutka malarka czuła przede wszystkim coraz większe zaciekawienie.
- Naprawdę niesamowite – podsumowała. – I podejrzewam, że w pracy aurora bardzo przydatne, podobnie jak metamorfomagia. Mój brat bardzo mi tego zazdrości, a i ja przez długi czas myślałam, że pójdę w jego ślady i ta umiejętność przyda mi się na kursie... Zresztą nieważne – urwała, zdając sobie sprawę, że za bardzo zbliżyła się do kwestii wypadku i pogrzebania marzeń o zostaniu aurorem, a to zdecydowanie nie był odpowiedni temat do rozmowy z kimś, kogo znała raczej słabo i kto kilka minut temu siedział na jej kolanach w kociej postaci.
- Możliwe. Przebywanie z innymi artystycznymi duszami jest dla mnie prawdziwą przyjemnością – rzekła, poprawiając dłonią niesforne, rude kosmyki, które chłodny wiatr właśnie zawiał na jej twarz.
Słysząc uwagę o krzyczącym portrecie, zaśmiała się cichutko.
- Całkiem prawdopodobne, że zaklęcia ożywiające obraz zaczynają szwankować. Lub po prostu malarz mniej lub bardziej przypadkowo zrobił taki numer. Wbrew pozorom, te czary nie należą do najprostszych – stwierdziła; ożywianie obrazu nie było łatwą sztuką, sama wiele razy zepsuła zaklęcie, zanim udało jej się je opanować i takie potknięcia przytrafiały jej się dużo rzadziej niż kiedyś. Nie mogła przecież sprzedawać obrazów, na których postacie wykonują dziwne gesty, typu dłubanie w nosie czy robienie min do oglądających, ale też nie miała gwarancji, czy zaklęcia nie zaczną szwankować z czasem. Odrębną sprawą było oddanie na portrecie nie tylko wyglądu, ale również charakteru i osobowości portretowanej osoby, tak, żeby zachowywała się jak najbardziej podobnie do oryginału, stała się namalowanym odbiciem tej osoby. O tak, Lyra musiała poświęcić naprawdę wiele godzin, zanim pierwszy raz udało jej się to zaklęcie.
Porozmawiali jeszcze przez jakiś czas; Lyra opowiedziała mu co nieco o ożywianiu portretów, a także przytoczyła kilka co zabawniejszych historyjek z własnych doświadczeń z tego typu zleceniami. Mówiąc o sztuce, była tak ożywiona, że już w ogóle nie było czuć tej jej nieśmiałości, buzia praktycznie jej się nie zamykała. Ale w końcu musiał nadejść czas pożegnania, w końcu miała jeszcze dużo pracy przed sobą.
- Może jeszcze kiedyś uda nam się spotkać i porozmawiać – zaproponowała jeszcze, wstając z ławeczki i przygładzając płaszczyk. – I może wpadniesz na wernisaż, żeby obejrzeć część z moich prac na żywo?
Oddalając się w poszukiwaniu dobrego miejsca do teleportacji, była ciekawa, czy auror przyjdzie, czy wymówi się pracą. No, ale skoro był kolegą Garretta, podejrzewała, że to i tak nie jest ich ostatnie spotkanie. I jeśli kiedyś znowu napotka na swojej drodze rudego kota, będzie miała na uwadze, że Roger Elliott ma właśnie taką postać animagiczną.

| zt.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 4 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]16.03.16 23:16
Nie miał pojęcia, gdzie jest, ani skąd przybył. Ledwie mógł przywołać swe imię, którego przecież nie mógł być pewien. Panika przenikła przez jego ciało, dlatego robił kilka kroków wte, po czym wracał wolnym krokiem w to samo miejsce, rozglądając się wokół. Bliżej nieokreślony spacerniak nad rzeką, na pewno Londyn, na pewno nie tak daleko od domu. Czy faktycznie pochodził z Londynu? Zmarszczył czoło, nie mogąc dojść do siebie. Coś spustoszyło wnętrze jego głowy, pozostawiając jedynie piętrzące się pytania i potęgując samotność. Co się dzieje? Czy postradał zmysły?
Miał przy sobie różdżkę, to trochę go uspokoiło. Dookoła było mgliście, co wzmagało uczucie przygnębienia. W dodatku było dość cicho. Zbyt cicho, jak na ścisłe centrum miasta, niewielu było też przechodniów, których mógłby prosić o pomoc.
Aha! Wiedział, że jest w centrum, przez jego umysł przemykały niepołączone niczym wspomnienia. Obrazy. Bywał tutaj, wyobrażał sobie twarze ludzi, których musiał znać. Czy aby na pewno?
Mężczyzna, który nie był pewien swojego imienia stał i zamglonym jak obecny krajobraz spojrzeniem patrzył przed siebie. Kojarzył jakieś piękne obrazy rudej dziewczyny, z którą musiał tego dnia rozmawiać. Tylko tyle. Rozmasowywał swoje skronie, choć wiedział doskonale, że nie pomoże to ani w odzyskaniu pamięci, ani w pozbyciu się tego promieniującego bólu głowy.
Odchrząknął i stał dalej, jak wryty. Włożył ręce w przepastne kieszenie płaszcza.
Lorne Bulstrode
Lorne Bulstrode
Zawód : łowca smoków i opiekun w rezerwacie Kent
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek

no to co

milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2048-lorne-bulstrode#30733 https://www.morsmordre.net/t2072-salvador-lorne https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f212-manor-road-1 https://www.morsmordre.net/t3058-lorne-bulstrode#50155
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]17.03.16 12:40
Pojawiła się tutaj właściwie przypadkiem. Ot, potrzebowała po pracy trochę się przejść i pomyśleć, a dzień, choć chłodny, wydawał się sprzyjać rozmyślaniom na świeżym powietrzu. Choć zazwyczaj po pracy rzadko oddawała się takim spacerom po Londynie, zwykle wracając do posiadłości Spencer-Moonów i oddając się jakiejś konkretnej czynności, jak czytanie czy przeglądanie zbiorów w gabinecie osobliwości. Przydałoby się wybrać w jakieś ciekawe miejsce po nowe wspaniałości, ale ostatnio nie miała wystarczająco dużo wolnego czasu, a tak krótko po zakończeniu stażu nie było póki co mowy o wzięciu dłuższego urlopu, w końcu musiała pokazać się szefostwu z dobrej strony, żeby powierzano jej ciekawsze zadania. Bo ciekawsze przypadki nie tylko budziły w niej dużo większe zainteresowanie i pomagały nabyć większego doświadczenia, ale i przybliżały do celu, którym było dostanie się w przyszłości do Departamentu Tajemnic.
Tak więc spacerowała sobie nad rzeką, wsuwając dłonie do kieszeni ciepłego płaszcza i próbując choć trochę je rozgrzać. Powietrze nad rzeką było mgliste i zadymione, pachniało zimą, która miała niedługo nadejść. Lunie jednak to nie przeszkadzało, chociaż czasami brakowało jej wiosennych i letnich dni, kiedy jej ciało nawet mimo płaszcza nie drżało tak mocno, a powietrze po deszczu miało tak rozkoszny zapach, zupełnie inny od woni, która atakowała ją teraz.
Szła spokojnym tempem, przelotnie wpatrując się w wody rzeki oraz pojedyncze sylwetki przechadzających się tędy mugoli, nie zwracających większej uwagi na młodą dziewczynę w długim płaszczu. Ale wtedy wśród tych niemagicznych zauważyła sylwetkę kogoś, kogo z pewnością znała. Odruchowo zwolniła, żeby móc lepiej się mu przyjrzeć.
Rozpoznawała go.
- Lorne? – zapytała cicho, podchodząc do mężczyzny; Bulstrode wyglądał na wyraźnie zagubionego, Luna uznała, że po prostu nie czuł się zbyt dobrze w świecie mugoli, a jednak z jakiegoś powodu się tu pojawił. Może błąd przy teleportacji rzucił go we właśnie ten zakamarek Londynu? Lub po prostu miał do załatwienia jakąś sprawę w tej okolicy? Nic nie szkodzi się zapytać.
- Wszystko w porządku? Nie spodziewałam się ciebie w takim miejscu – powiedziała do niego, próbując ściągnąć na siebie jego spojrzenie.
Luna Spencer-Moon
Luna Spencer-Moon
Zawód : amnezjatorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Idź za marzeniem i znowu idź za marzeniem, i tak zawsze aż do końca.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2180-luna-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t2253-poczta-luny https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f224-evelyn-ave-184 https://www.morsmordre.net/t3343-skrytka-bankowa-nr-602#56368 https://www.morsmordre.net/t2269-luna-spencer-moon

Strona 4 z 31 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 17 ... 31  Next

Alejka nad brzegiem rzeki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach