Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój Muzyczny
AutorWiadomość
Pokój Muzyczny [odnośnik]27.06.17 18:45
First topic message reminder :

Pokój Muzyczny

Przestronny pokój na planie kwadratu, o bogato udekorowanych zielonych ścianach przełamanych złotymi zdobieniami. Podłogę wykonano z ciemnego drewna. Prowadzą tu drzwi z salonu, znajduje się tu także wyjście na klatkę schodową i balustradę. W centrum pomieszczenia stoi stary, czarny fortepian, jednak można tu odnaleźć również inne instrumenty - przy ścianie stoi niewielka harfa, a także skrzypce. Odnaleźć tu można także utrzymaną w odpowiednim stylu szafkę wypełnioną nutami.


Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3799-alastair-nott https://www.morsmordre.net/t3820-iuventas https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3990-skrytka-bankowa-nr-909 https://www.morsmordre.net/t3821-alastair-nott

Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]02.11.18 19:25
Niestety najwyraźniej nie wszyscy zostali wychowani tak znakomicie jak Elise. Niektórym najwyraźniej pozwolono na zbyt wiele, co skutkowało tym, że przedstawiciele młodego pokolenia coraz częściej bywali krnąbrni i postępowi. Wystarczyło wspomnieć jej szkolnego wroga, Titusa Ollivandera, który zawsze był na bakier z zasadami i bratał się ze szlamem. Takich niewychowanych osób jak Titus najwyraźniej było więcej, a Skorowidz nie dla wszystkich był tak ważny jak dla Elise. Nie wszyscy hołdowali tradycjom przodków i pławili się w poczuciu wyższości nad ludźmi o niższym statusie. Nottówna nie rozumiała i nie chciała rozumieć podejścia innego niż to wyznawane przez nią i jej ród.
Elise była osobą o dość wybujałym ego i przekonaną o tym, że jej racja stoi ponad racjami innych. Swoje emocje przeżywała dość intensywnie, aktualnie po brzegi wypełniała ją pogarda i niezrozumienie, a także złość na myśl o tym, jak poważne uchybienie dokonywało się na oczach wszystkich. Może i była młoda, ale tym silniej odzywał się w niej młodzieńczy radykalizm i czarno-biały sposób podejścia do sprawy. Nie miała w swoim życiu zbyt wielu poważnych problemów, więc przejmowała się nawet takimi rzeczami. W pewien przewrotny sposób czerpała przyjemność ze swoich złych, wrednych myśli na temat Prewettówny, starej panny która chciała wpuszczać na salony szlam. W dodatku ta zniewaga wobec kilku szanowanych konserwatywnych rodzin! Mogła nie znać się zbyt dobrze na wielkiej polityce, ale jeśli chodzi o sprawy rodowe interesowała się tym. Jedną z pierwszych rzeczy które musiała przyswoić w dzieciństwie był Skorowidz Czystości Krwi oraz genealogia szlachetnych rodów.
Pozostawało jej się zastanawiać, jak przebiegnie nadchodzący szczyt najważniejszych rodów, choć była przekonana, że jej ojciec się tam zjawi, był bardzo zainteresowany polityką i dbał o dobre imię rodu. Jej samej jako kobiecie nie wypadało głosić swego zdania publicznie, ale przed najbliższymi nie zamierzała się z nim kryć. Wobec rodziny nie musiała zakładać masek i mogła powiedzieć, co leżało jej na serduszku. Może i była tylko kobietą ale dobro rodu nie było jej obojętne, choć wierzyła, że znajdowało się w dobrych rękach męskich członków rodziny. To od nich zależało również to, jak będzie wyglądało jej życie – dlatego właśnie o tym wszystkim rozmyślała.
Grała przez jakiś czas, sama nie wiedziała, ile minęło minut odkąd zasiadła przy fortepianie aż do ostatniego dźwięku. Zatraciwszy się w muzyce straciła poczucie czasu, i dopiero głos Eddarda przywrócił ją do rzeczywistości. Starszy kuzyn bezbłędnie wyczuł, że coś ją zdenerwowało. Zwróciła na niego wzrok; nie mogła zaprzeczyć.
- Mój ojciec też był oburzony, matka również – rzekła. – Pojawienie się tam byłoby wręcz wstydem. Mugolacy na salonach nie mogą zwiastować niczego innego niż wielkiego skandalu, który będzie pamiętany przez lata – dodała. Sama pewnie zawsze już będzie myśleć o tej parze przez pryzmat towarzyskich uchybień i skandalu towarzyszącego ich ślubowi. Na jej własnym ślubie z pewnością nie będzie miejsca dla nikogo, kogo krew nie jest co najmniej czysta, a i takich przypadków zapewne nie będzie wiele. – Także mam nadzieję, że nie pozostawią tego bez echa, jak i tego, że wykluczyli członków kilku dobrych rodów. Zdaje się, że twojej narzeczonej również? – Zdaniem Elise krnąbrni państwo młodzi powinni zostać wydziedziczeni za to, że ośmieszyli swoje rodziny przed całym magicznym światem i obrazili kilka wpływowych rodów. Nottówna wiedziała też, że narzeczona Eddarda pochodziła z Malfoyów, a ci zostali wykluczeni, co zapewne przekładało się na nastrój mężczyzny. – Może rzeczywiście tegoroczny Festiwal Lata był ostatnim, na którym wypadało mi być? Jeśli Prewettowie w ten sposób kpią sobie z tradycji, zapewne coraz mniej rodów będzie się u nich pojawiać. – Już na tegorocznym Festiwalu niektórzy dawali Elise do zrozumienia, że to ich ostatnia obecność na tym wydarzeniu. W jej przypadku pewnie też tak będzie, musiała wszak bardzo dbać o swoją opinię. I absolutnie nie pojawiać się w miejscach skalanych brudnym szlamem, a tego w Weymouth panoszyło się sporo. Nie rozumiała, jakim cudem Prewettowie z takim podejściem mogli próbować konkurować z Nottami o miano najlepszych gospodarzy.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]06.11.18 9:53
Ned ubolewał nad powolnym upadkiem szlacheckich tradycji. Młode panny nosiły się coraz gorzej w sposób wulgarny i ordynarny manifestując swój feminizm, zapominając o cechach, które płeć męska tak ceniła w ich kreacji; delikatność, naturalne piękno i wysokiej klasy maniery. Ogłada - podstawowa cecha każdego szlachcica, która miała jawić się głównie podczas spotkań publicznych. Nikt nie patrzył na ręce wzorowego szlachcica, gdy ten zamykał się w swojej pracowni z czarnomagicznymi artefaktami, które badał, nim zwrócił je w ręce Ministerstwa. Dlatego cieszył się, że jego najbliższe kuzynki wyrosły na prawdziwe damy z konserwatywnego rodu. Dumnie reprezentowały swoje rodowe nazwiska i już niedługo jedna z nich miała zostać chlubą swojego męża i jego dobrego znajomego, Quentina. Z rozrzewnieniem wspominał, gdy pozwolił zmusić się do ślubu z małą lady Elodie. Z równym rozluźnieniem przywoływał obrazy z dzieciństwa Elise, jej uśmiech, gdy wracał ze szkoły na wakacje, mogąc poświęcić jej więcej czasu i zabrać na kolejny spacer po lesie, który wspólnie uwielbiali odwiedzać. Miał nadzieję, że i na nią czekał wytworny lord, który swoim postępowaniem nie zhańbi ani tradycji szlacheckich, ani jej dobrego imienia. Owszem, zdawał sobie sprawę z nielicznych przywar jego ukochanej kuzynki, ale czym one były w porównaniu z zaletami, które sobą prezentowała. Tak właśnie powinna zachowywać się młoda dama, chcąca dumnie reprezentować rodowe nazwisko i wartości arystokracji.
Niestety, tego samego nie mógł powiedzieć o lady Prewett, która postanowiła w haniebny sposób splamić dobre imię swojego rodu, a raczej pozwoliła na to swemu przyszłemu mężowi. To, co wydarzyło się niedawno, do tej pory znajdowało się w sferze abstrakcji. Czy powinien dziękować nestorowi iż wydał go za mniej krnąbrną lady. Wszakże ród Malfoyów sztywno trzymał się reguł, z których zrezygnował jedynie Lycus. Rodzina jednak dawała dobitne znaki iż chce wymazać z pamięci jego istnienie, co przyjmował z ulgą i miał nadzieję, że Callisto nie pójdzie szlakiem przetartym przez brata, pozostając wierną tradycji. Nie mógł nawet sobie wyobrazić, jak będzie wyglądało wesele, które zaroi się od nieprzystosowanych do kulturalnego zachowania, mugolskiego plebsu.
- Nic dziwnego, moja droga. Matka aż dostała złośliwej migreny, gdy tylko o tym usłyszała. Nie rozumie, jak jej krewni mogli dopuścić do takiego znieważenia tradycji - odparł, przypominając sobie wzburzenie matki podczas śniadania. Odprowadzał ją do komnat, ponieważ nie czuła się najlepiej. Chociaż dawno zmieniła swe nazwisko na Nott, to nadal, w głębi serca wciąż była Ollivander i to nigdy się nie zmieni. Nie mógł jej tego odmówić, ale przez to teraz cierpiała jeszcze bardziej. Cóż więcej mógł zrobić syn, jak cicho trwać, czekając na ewentualną zachciankę matki. - Nikt nie lubi o nim wspominać, ale owszem. Lord Malfoy został pozbawiony jednego syna - wyjaśnił spokojnie, chociaż nie wiedzieć czemu mimowolna, trochę złośliwa uwaga odnośnie rodziny jego narzeczonej nie była dla niego wygodna - zupełnie jak kamyk w bucie, który uwiera, ale nie skarżysz się z tego powodu. On sam nie miał zamiaru komentować w tego w inny, jak rzeczowy, sposób. Tym bardziej, że sam nie rozumiał skąd to irracjonalne uczucia, które obudziło w nim wspomnienie rodu przyszłej małżonki. - Zdecydowanie, kolejny Festiwal Lata przestanie być uroczystością godną arystokratów, a wylęgarnią plebsu - odparł z pogardą. Skoro jednym z wykładowców miał być ten Vane. Sama znajomość jego nazwiska zaśmiecała jego umysł.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]06.11.18 16:43
Takich kobiet było coraz więcej, ale Elise tylko utwierdzała się w pogardzie do podobnych przypadków. Stare panny, kobiety usilnie manifestujące swoją niezależność i samowolę, uciekające od obowiązków wobec rodu nie miały szans zyskać szacunku młodej Nottówny, która gorliwie piętnowała odstępstwa od jedynego słusznego stylu życia. Znała swoje miejsce i nie rozumiała dziewcząt, które kwestionowały obowiązki nadane im z urodzenia i chciały staczać się w dół zamiast w pełni korzystać z przywilejów. Sama czuła ogromną dumę z tego, kim jest, graniczącą wręcz z arogancją i pychą. Była lepsza od innych – czemu więc miałaby się zniżać do ich poziomu? Po co jej niezależność, skoro miała wszystko czego chciała? Nawet nie potrafiłaby sobie poradzić bez pieczy rodu, bo nigdy nie przykładała wagi do zdobycia prawdziwych umiejętności, innych niż te niezbędne na salonach. Miałaby pójść do pracy? To uwłaczałoby jej godności, prawdziwe damy nie pracowały jak plebs.
Na szczęście w jej najbliższym otoczeniu nie brakowało jej podobnych dziewcząt, które pamiętały o swoich obowiązkach i dobrze wypełniały wolę rodu. Miała naprawdę sporo kuzynek i za żadną nie musiała się wstydzić. Oby jej mąż był mężczyzną równie godnym, z rodu wyznającego słuszne wartości i nie bratającego się z pospólstwem. Ollivanderowie byli teoretycznie sojusznikami Nottów, ale w ostatnich miesiącach zbłądzili i Elise nie potrafiła szanować ich tak jak dawniej po tym skandalu ze ślubem i pobłażliwości okazywanej nagannie zachowującemu się Titusowi, a teraz także tej Prewettównie – bo podejrzewała, że pomysł zaproszenia gminu mógł wyjść od niej, Prewettów nie od dziś znano z przyjaźni ze zdrajcami Weasleyami, którzy musieli sprowadzić ich na złą drogę.
- To pewnie wina tej Prewett. Ollivanderowie, z wyjątkiem niejakiego Titusa który już w Hogwarcie miał zadatki na zdrajcę krwi, przecież zawsze byli dobrym i rozsądnym rodem – odezwała się. Ciotka była w porządku, więc jej reakcja na to, co wyprawiali jej krewni, była całkowicie zrozumiała. – Ten zakalec niedawno kpił sobie ze mnie, mówiąc, że rodzina planuje nas zaręczyć. Wyobrażasz to sobie? Jeśli myślał, że mu uwierzę, to jest jeszcze głupszy niż na to wygląda – prychnęła z pogardą, nie potrafiąc odmówić sobie przyjemności, by wbić szpilę szkolnemu wrogowi; ich niechęć przetrwała nawet kiedy Hogwart dobiegł końca. Wolałaby zostać starą panną niż poślubić tę zakałę, wielbiciela szlam i zdrajcę własnej krwi. Ale wiedziała że Ollivander sobie z niej żartował, ojciec nigdy nie oddałby jej komuś o tak fatalnej reputacji. Krew Nottów była zbyt cenna, by ją marnować dla byle miernot.
Elise nie miała nic do rodu Malfoyów, byli bardzo cenionym i szanowanym rodem o wartościowych poglądach, dlatego czuła się zbulwersowana tym, że Ollivanderowie i Prewettowie wykluczyli ich i kilka innych rodzin z listy gości, przez co Eddard nawet nie mógłby pójść ze swoją narzeczoną, gdyby tego chciał.
- O czym ty mówisz? – zdziwiła się, nie miało to żadnego związku z tym o co pytała, odnosząc się do wykluczenia Malfoyów z listy potencjalnych gości nadchodzącego ślubu, ale zaciekawiła ją ta wzmianka. Z racji tego że była bardzo młoda nigdy nie poznała niejakiego Lycusa, a w późniejszym okresie, który mogłaby już pamiętać, ród pewnie nie chwalił się ochoczo wyklętym potomkiem. Większość szanujących się rodzin wymazywała takie przypadki z rodowego drzewa oraz wypierała je ze swojej pamięci. Gdyby tak Elise spotkało takie nieszczęście, że ktoś z członków jej rodziny zostałby zdrajcą, również starałaby się o nim zapomnieć i zachowywać się, jakby taki ktoś nigdy nie istniał.
- Już ten był wylęgarnią plebsu – skrzywiła się. – W dodatku podczas szukania kwiatów na wianek zostałam narażona na pewne nieprzyjemności przez niedbalstwo Prewettów, a panny szukające malin podobno spotykały w lesie dzikie zwierzęta, a nawet mugoli! – Jej akurat tam nie było, i całe szczęście. Ale podczas szukania kwiatów do wianka spadła ze skarpy, podarła suknię i naraziła się na bardzo stresujące przeżycie, bo zobaczyła w lesie martwe ludzkie kości. Później od razu poskarżyła się rodzicom na niedogodności i niebezpieczeństwo, na które została narażona.
Ale szkoda, naprawdę szkoda. To była piękna tradycja, niestety dopuszczono do niej niegodnych. Elise chciałaby by kiedyś jej przyszły narzeczony wyłowił jej wianek, ale będą musieli obejść się smakiem lub zrobić to w innym miejscu.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]10.11.18 16:50
Miał jedynie nadzieję na to, że Callisto nie okaże się kolejnym zgniłym owocem rodu Malfoy, chociaż - ku jego wielkiej uldze - każde spotkanie utwierdzało go w tym, że nestor wybrał mu lady, która swoim codziennym życiem godnie reprezentowała swój ród i pozostawała wierna tradycjom.
Cieszył się, że żadna kobieta z ich rodu nie postanowiła splamić swym zuchwałym zachowaniem ich rodowego honoru, a żaden lord nie splugawił się promugolskimi poglądami, wystawiając w tym momencie całą rodzinę na pośmiewisko. To zawsze wielki cios dla rodu, gdy jeden z jego przedstawicieli odwraca się od wpajanych mu przez lata wartości. Chociaż nie był salonowym ideałem to wiedział, że na pierwszym miejscu stoi dobro rodu. Dlatego zrezygnował z wielkich przygód - przynajmniej częściowo - i postanowił na dłużej zostać w Anglii, skoro taka była wola nestora. Nie chciał wdawać się w dyskusje, niczym butny szczeniak, który myśli, że jeszcze cokolwiek da radę wskórać. Jego los był przesądzony od samego poczęcia. Pogodził się z tym, zaakceptował to i tej swojej ograniczonej swobodzie starał się urządzić możliwie komfortowo. I chyba mu się to udało, chociaż nie chciał zapeszać.
- Ależ oczywiście, Prewettowie już zostali zarażeni umiłowaniem do mugoli przez Weasleyów, a teraz rozszerzają swoją zarazę także na szlachetny ród Ollivanderów - odparł, krzywiąc się przy tym. Miał jedynie nadzieję, że matka nie przeżyje tego zbyt mocno - zawsze była związana z rodem, z którego pochodziła i taka zdrada tradycji musiała ją bardzo boleć. Mógł sobie jedynie wyobrazić co może czuć w takiej sytuacji - uczucie niewysłowionej zdrady. - Możesz spać spokojnie, moja droga kuzynko, na pewno nie zostanie twym przyszłym mężem. Nie jest nawet godzien oddychać tym samym powietrzem co ty - nawet dobrze nie znał Titusa, bo chociaż byli rodziną to różnica wieku oraz liczne podróże Eddarda sprawiły, że nie mieli sposobności na zacieśnienie rodzinnych więzów. Jednakże, z uwagi na zaistniałą sytuację, nie przeszkadzało mu to krytycznie ocenić krewniaka, jednocześnie łechtając ego Elise. Lubił delikatnie malujący się na jej twarzy wyraz dumy, za każdym razem, gdy zostawała obsypywana pochwałami, czy kwiecistymi komplementami. Skoro sprawiało jej to przyjemność? Była dla Neda niczym siostra i gdyby nestor wpadłby na jakże szaleńczy pomysł wydania Elise w ręce wcześniej wspomnianego Titusa, to - pomimo niewielkiego pola manewru - starałby się zapobiec całemu wydarzeniu.
Dopiero po chwili zorientował się, że jego szanowna kuzynka nie mogła mówić o tym, co jemu na myśl przywiódł złośliwy umysł, wszakże była zdecydowanie za młoda, aby pamiętać wielki skandal w rodzinie jego narzeczonej. - Wybacz mi, kuzynko, nie mówmy o tym dzisiaj. Dzień i tak jest pełen skandali - odparł, przywołując na twarz delikatny uśmiech. Miał nadzieję skierować myśli młodej damy na zupełnie inne tory i niemalże od razu trafiła się ku temu okazja - nieudany Festiwal Lata na rozległych terenach należących do Prewettów. Z uwagą wysłuchał historii Elise, która wydawała się być naprawdę bulwersująca. Chociaż on sam chętnie przyjrzałby się tym kościom, wyczuwając pozostałości po - być może - jakimś rytuale, nakładaniu klątwy. Mógł to być przypadek, ale nawet tych Ned nie pozostawiał samych sobie.
- Mam nadzieję, że powiedziałaś o tym swoim rodzicom - nawet nie pytał, stwierdził, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Elise nie przepuściłaby bez echa takiej zniewagi. Z całej sytuacji wynikał jeden plus - bez większych starać to Nottowie wysuwali się na prowadzenie w wyścigu o tytuł najlepszych gospodarzy. Prewettowie sami sobie rzucali kłody pod nogi.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]10.11.18 23:29
Elise również miała nadzieję, że jej przyszły mąż nie będzie czarną owcą swego rodu, a kimś wartościowym, u czyjego boku będzie mogła pokazywać się na salonach z dumą. Przerażała ją myśl, że mąż mógłby ją pociągnąć na dno, bo niestety to poglądy mężczyzny były bardziej znaczące oraz rzutujące na rodzinę.
Nie miała pojęcia, że w ich rodzie w istocie znajdował się ktoś, kto przejawiał niestosowne, poglądy i w dodatku skrywał się w osobie jej ukochanego kuzyna. Nie wiedziała co działo się w jego życiu ani kim był w głębi duszy, ale gdyby się dowiedziała, z pewnością stanowiłoby to dla niej ogromny cios, wręcz zdradę. Na ten moment nie brała pod uwagę możliwości, że wśród jej najbliższych mógłby kryć się jakikolwiek zdrajca krwi i tradycji. Wydawało jej się to niemożliwe, w końcu wszyscy otrzymywali podobne wychowanie i dorastali w tym samym dworze, w tych samych wartościach i ich wszystkich łączyła wspólna krew Nottów. Musieli o to dbać, by ród przetrwał i nie pozwolił, by obrzydliwy, brudny szlam zdusił wiekowe tradycje i sprowadził wszystkich do swojego niskiego poziomu.
Elise była dumna ze swojego rodu, jego przeszłości i tradycji. Dla jego dobra znosiła ograniczenia, które wydawały jej się całkowicie naturalne i oczywiste. Nie kusiło ją, by je złamać i zadawać się z ludźmi uważanymi przez jej ród za gorszych, bo sama podzielała te poglądy. Hogwart, który dla wielu stanowił okazję do buntowania się i wyzwolenia, tylko utwierdził ją w poczuciu wyższości szlachetnej krwi nad innymi.
- Niestety – westchnęła z egzaltacją, kręcąc się niespokojnie na ławeczce przy fortepianie. – Weasleyowie w ogóle nie zasługują na miejsce w Skorowidzu. To biedota bez żadnego poszanowania dla naszych tradycji i zasad, już od dawna żyją jak gmin – odezwała się. Nie szanowała członków tego rodu na równi ze szlamami. Głęboką pogardę do Weasleyów wpajano jej od dzieciństwa, a Hogwart tylko ją pogłębił. Elise brzydziła się biedy i nie tolerowała żadnego zdrajcy krwi, dlatego Titus również znalazł się w pogardzanym gronie. A także wszyscy Gryfoni, wyznający miłość do szlamu i mugoli oraz odwieczni rywale kultywującego najsłuszniejsze wartości Slytherinu. – Szkoda, że sprowadzają dobre rody na swoją zgubną drogę. Ollivanderom z pewnością trudno będzie po czymś takim odzyskać szacunek.
Podejrzewała, że po takim skandalu nikt nie spojrzy na nich poważnie. Elise na pewno nie – i nie przejmowała się tym, że jej zdanie pewnie w ogóle ich nie obchodziło, przecież jej racja była zawsze najlepsza.
- Prędzej rzuciłabym się z okna, niż przyjęłabym od niego pierścionek i zgodziłabym się zostać jego żoną. Nienawidzę go – dodała z iście młodzieńczą żarliwością i przekonaniem, unosząc podbródek. Myśli o Titusie budziły w niej niezwykłe pokłady negatywnych emocji i jadu, a na jego widok czasem naprawdę miała ochotę na chwilę odłożyć na bok swoje dobre wychowanie i wepchnąć mu na głowę wazę lub w podobny sposób zademonstrować swoją niechęć. Niehonorowe rzucanie zaklęć w plecy parę razy uskuteczniła w Hogwarcie, ale w dorosłości pewnych rzeczy robić nie wypadało. Przynajmniej nie na widoku...
Na szczęście wiedziała, że ojciec nigdy nie wybrałby takiej miernoty na jej męża. Po tym skandalu Ollivanderowie zapewne w ogóle mogli zapomnieć o jakichkolwiek mariażach z Nottami, a pewnie i innymi szanowanymi rodami również. Naprawdę współczuła ciotce, która mogła utracić dobre relacje ze swoim rodem, który zbłądził i zdradził słuszne wartości.
Niemniej jednak zrobiło jej się przyjemnie po pochlebstwie ze strony Eddarda. Uwielbiała komplementy łechczące jej wybujałe ego i nigdy nie nudziło jej się bycie nimi zasypywaną. Kochała być wychwalana i czuć się wyjątkowa, lepsza od innych.
- Mój mąż musi być kimś. Nie chciałabym przyjąć zaręczyn byle kogo – odezwała się. Póki co była krytyczna wobec ewentualnych adoratorów, żaden z mężczyzn zabiegających o jej zainteresowanie na sabacie jej nie urzekł. Ograniczyła się do łaskawego zatańczenia z nimi i wysłuchania ich, ale żadnego nie chciałaby zobaczyć w roli męża. Och, oby ojciec nie wybrał któregoś z tych nudziarzy, ale wolałaby już męża nudziarza, ale o dobrych poglądach, niż kogoś kto ma choć minimalne promugolskie odchyły. – Jestem taka ciekawa, kogo wybiorą ojciec z nestorem. – Pewnie było to kwestią czasu, biorąc pod uwagę, że większość jej krewnych niedawno się zaręczyła. Eddard, Lysander, Alix, Marine, Elodie... Prawie wszyscy jej bliscy już wiedzieli, u czyjego boku spędzą życie, a ona nie, dlatego zastanawianiu się nad tym poświęcała mnóstwo czasu. Mogła tylko podejrzewać, że w obecnych czasach będzie to posunięcie polityczne, mające umocnić któryś z pewnych sojuszy lub nawiązać nowy z rodem o zbieżnych wartościach.
- Chciałabym poznać twoją narzeczoną. Jestem jej bardzo ciekawa. W końcu za jakiś czas zostanie nową lady Nott i zamieszka z nami – rzekła, z westchnieniem przyjmując fakt, że Eddard nie chciał opowiedzieć żadnych smaczków. Ale pewne było, że Elise jeszcze się kiedyś dowie, była zbyt ciekawska, jeśli chodziło o soczyste ploteczki.
Ale po chwili zajęła się opowieścią o swoich festiwalowych przeżyciach. Choć zdążyła już ochłonąć, nadal była zbulwersowana niedbalstwem organizatorów, którzy narazili ją na traumę tak obrzydliwego widoku oraz realne niebezpieczeństwo upadku i skończenia jak ten nieszczęśnik.
- Oczywiście, że powiedziałam, jeszcze tego samego dnia. Moja matka również była oburzona, że zostałam narażona na coś takiego i mogłam zrobić sobie krzywdę – rzekła. W rzeczywistości nie stało jej się nic groźniejszego poza paroma siniakami i podartą suknią, oraz strachem, ale Elise i tak lubiła dramatyzować. I nie widziała winy w tym, że sama zapuściła się zbyt daleko w las, chcąc znaleźć kwiaty które przyćmią wianki jej kuzynek, wolała upatrywać jej w organizatorach. – Festiwal byłby taką piękną tradycją, gdyby pozostał zastrzeżony dla czystej krwi... – westchnęła. Ale przynajmniej pozostawało faktem, że Prewettowie tracili szacunek rodów, i to Nottowie mogli uchodzić za lepszych gospodarzy, bo nie zapominali o tradycjach.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]13.11.18 0:21
Eddard był przywiązany zarówno do rodziny, jak i do tradycji szlacheckiej, co w przypadku konserwatywnego rodu Nottów zdawało się być kompatybilne. W najgorszych koszmarach nie wyobrażał sobie, że jego własny brat, kompan dziecięcych zabaw, mógłby odwrócić się do niego plecami, wybierając obcego zamiast własnego brata - krew z krwi. Nie dopuszczał do siebie takich myśli, a wizja z koszmarów sennych wydawała się na razie pozostawać w sferze snów. I tam chciał ją zostawić, bowiem w tym momencie doszłoby do poważnego rozdarcia pomiędzy tradycją, a rodziną. Jednakże nie spodziewał się, aby cokolwiek takiego miało mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości, dlatego był spokojny. Przecież każdy z nich został wychowany w ten sam sposób i chociaż nie mogli nazwać się przykładem i wymarzonym wzorcem pierworodnego syna - dziedzica, to w gruncie rzeczy żaden z nich dziedzicem zostać nie miał. Los pokarał ich rodzinę, zabierając Juliusa, ale musieli podnieść się po tej stracie i żyć dalej.
- Nie rozumiem, dlaczego jeszcze trzymają się kurczowo tego szlacheckiego tytułu, oprócz ziemi nie mają nic - taka była prawda, Weasleyowie oprócz tytułu i terytorium nie mieli nic. A i to nie dawało im zbyt wiele - szacunku wśród innych rodów nie da się zaskarbić tytułem, który dzięki swej radykalnie promugolskiej polityce zdeptali i zdegradowali jego znaczenie. Czyż nie powinni być konsekwentni wobec obranej przez siebie drogi? Skoro chcieli bratać się z gminem, to dlaczego używali szlacheckich tytułów, które ich ponad pospólstwo wybijały? Rzecz jasna Eddard nie chciał znać odpowiedzi na te pytania, ponieważ nie miał najmniejszej ochoty na wdawanie się w dyskusję ze zdrajcami krwi.
- Niewątpliwie, masz rację - przyznał, a jej gorliwe wyznanie odnośnie nienawiści do jednego z Ollivanderów skwitował nieznacznym uśmiechem. Nie chciał w żaden sposób tego skomentować, ale jej gorliwość w płomiennym uczuciu nienawiści do szlachcica z powodu - prawdopodobnie - żartu z lat młodzieńczych była niemalże rozkoszna. Chociaż cichutki głosik ciekawości podpowiadał Nedowi, aby wypytać młodszą kuzynkę o okoliczności poznania owej dwójki i powodu tak wrogiego nastawienia, to postanowił odpuścić, nie chcąc doprowadzać młodej szlachcianki na skraj załamania nerwowego. I tak przepełniona była negatywnymi emocjami związanymi ze skandalem związanym z mariażem Ollivanderów oraz coraz to niższym standardem Festiwalu Lata, nie chciał dolewać oliwy do ognia, poprzez wspomnienia związane z Titusem.
- Zapewniam cię, że będzie to lord godny twojej ręki - odparł, wypowiadając utartą formułkę, z którą młode panny spotykały się pewnie na każdym kroku. Być może słyszała ją także Callisto, prowadząc dysputy ze starszym rodzeństwem. Szybko odgonił myśli związane z przyszłą narzeczoną, chociaż w istocie Elise nie pozwoliła mu zbyt długo nacieszyć się nieobecnością lady Malfoy w jego myślach. Na twarz wpełzł delikatny uśmiech. - Z pewnością będziesz miała ku temu okazję, w niedługim czasie chciałbym zaprosić Callisto do Ashfield Manor - poinformował w charakterystyczny dla siebie, zwięzły sposób. Krótka wiadomość złożona z faktu i prawdopodobnie niczego więcej nie powinna się po nim spodziewać, bo jeżeli coś więcej miało się wydarzyć w tym kierunku, z pewnością ją o tym poinformuje.
Skrajnie niebezpieczne było narażać szlachcianki na tak wysokie ryzyko - chyba Prewettowie w istocie zapomnieli dla kogo miała być ta impreza i kto nadawał jej odpowiednio wysoką rangę jako wydarzeniu zapisanemu w kalendarzu magicznych imprez. Nie był to podrzędny festyn, odbywający się w każdej wsi.
- To nierozsądne, aby narażać na tak wielki stres młode damy, podczas gdy powinny rozkoszować się atrakcjami Festiwalu, specjalnie dla nich przygotowanymi. To jest coś niesamowicie niezrozumiałego - łatwo było mówić o cudzej porażce. Zdecydowanie trudniej byłoby, gdyby to na imprezie zorganizowanej przez Nottów doszło do skandalu. Już jeden sabat zamienił się w katastrofę.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]13.11.18 15:32
Elise miała nadzieję, że nigdy nie dojdzie do czegoś podobnego, że na łonie Nottów pojawi się zdrajca, ktoś, kto wzgardzi tradycjami oraz przede wszystkim rodziną, krwią ze swojej krwi, i zbuntuje się przeciw temu, kim byli i w co wierzyli. Nie potrafiła zrozumieć, że w innych rodach tacy odstępcy się zdarzali – osoby które wzgardzały swoimi bliskimi oraz wspaniałymi tradycjami, i wybierali życie niczym plebs, rezygnując ze wszystkiego dla jakichś absurdalnych, wzniosłych idei lub dla miłości. Dla Elise żadna miłość nie była warta wyrzeczenia się rodziny i rezygnacji z luksusów. Była też pewna, że nigdy nie pokochałaby mężczyzny niższego stanu, nie porzuciłaby swego rodu ani wygodnego życia, by wegetować jak zwykła czarownica. Jej los miał spoczywać w rękach ojca i nestora, to oni wybiorą godnego męża o odpowiednim statusie, męża którego prawdopodobnie nigdy nie pokocha, ale u boku którego wypełni obowiązek i będzie dalej żyć wśród wygód, a potem wychowa swoje dzieci na kolejne pokolenie ludzi wyznających najsłuszniejsze wartości. Choć była tak młoda i nieopierzona, nie miała żadnego szacunku i zrozumienia dla zdrajców, którzy w jej oczach równali się ze szlamem, a może nawet byli od szlam gorsi. Byłaby gotowa wyrzec się nawet własnej siostry, gdyby ta powiedziała, że zakochała się w mieszańcu lub mugolaku i odchodzi od rodziny, by żyć z nim.
- Też tego nie rozumiem – rzekła, krzywiąc się na samą myśl o najmarniejszym i najbiedniejszym z rodów, a także o jego przedstawicielach poznanych w Hogwarcie, których traktowała z podobnym lekceważeniem jak uczniów mugolskiego pochodzenia.
Jeśli chodzi o znajomość z Titusem była to długa historia, mająca swój początek w dzieciństwie, ciągnąca się przez naukę w Hogwarcie aż do teraz, zdecydowanie nie był to tylko jeden żart. A nie lubili się od pierwszego spotkania, kiedy to młody Ollivander gościł u Nottów, odwiedzając ciotkę i kuzynostwo, i ktoś uznał za dobry pomysł zapoznanie go z ledwie rok młodszą Elise. Ale skrajnie różne dzieciaki z miejsca nie przypadły sobie do gustu, co zapoczątkowało lata wzajemnych złośliwości, które w Hogwarcie spotęgowały się, kiedy Elise trafiła do Slytherinu, a Titus do Gryffindoru, gdzie zaczął przyjaźnić się z pospólstwem i stał się jeszcze bardziej paskudny i nieznośny, często doprowadzając Nottównę do białej gorączki. Różnili się tak bardzo, jak to tylko możliwe – ona wytrwale podążała ścieżkami wytyczanymi przez ród, podczas gdy on się buntował i zadawał z nieodpowiednimi ludźmi. Ktoś taki niewątpliwie mógł pociągnąć przyszłą narzeczoną na dno, o ile jakakolwiek by go zechciała.
- Ja zawsze mam rację – uniosła dumnie podbródek. – Musi być, nie zniosłabym innej ewentualności. Zastanawia mnie tylko, dlaczego ojciec zwleka, choć z drugiej strony... Przynajmniej mam więcej czasu tutaj, nie muszę jeszcze drżeć przed opuszczeniem rodzinnego domu i was wszystkich. – A w takich czasach wolała możliwie długo pozostać przy rodzinie, gdzie czuła się bezpiecznie, choć na pewno nie do wieku dwudziestu trzech i więcej lat, kiedy to zaczynały się pierwsze plotki o staropanieństwie, jakie w wieku dwudziestu pięciu lat już trwale przywierało do kobiety, która nie zdążyła wyjść za mąż wcześniej. A Elise starymi pannami również gardziła. W jej oczach były to kobiety, z którymi było coś nie tak i nikt ich nie chciał, lub same lekceważyły obowiązek i nie kwapiły się do zamążpójścia. Obie sytuacje były naganne, a Elise wolała myśleć o sobie, że jest pożądaną partią, o której kawalerowie marzą, a tylko jeden dostąpi zaszczytu, by włożyć na jej palec pierścień. – Oooch, wobec tego już nie mogę się doczekać! Mam nadzieję, że nie zagarniesz jej tylko dla siebie na czas tej wizyty i będę mogła ją poznać? – zapytała, unosząc lekko brwi i uśmiechając się nieco żartobliwie do Eddarda. Naprawdę chciała poznać jego narzeczoną, lady Malfoy musiała być bardzo ciekawą i godną damą.
Niestety Festiwal Lata schodził na szlamy, nad czym ubolewała, bo tradycja sama w sobie była atrakcyjna, zwłaszcza dla młodych dziewcząt takich jak ona. Ale nie mogła sobie pozwolić na skalanie swojej opinii, a w obecnych czasach stawało się coraz bardziej znaczące, gdzie się pojawiało i z kim. Pojawienie się w miejscu pełnym mugolaków było poważnym towarzyskim uchybieniem.
- Najwyraźniej niektórzy nie przykładają już do tego wagi i wolą nadskakiwać pospólstwu, które zaczyna naiwnie myśleć, że cokolwiek znaczy - prychnęła.
Cóż, i ona cieszyła się, że do uchybień doszło u Prewettów, mieli kolejny powód, żeby ich nie lubić oraz liczyć na to, że te uchybienia doprowadzą do utraty zaufania wobec promugolskich panów Weymouth, którzy od wieków rywalizowali z Nottami. A Elise była przekonana, że to jej ród był najlepszy i organizował najlepsze przyjęcia – i to całkowicie pozbawione nieczystej krwi. Niestety i oni mieli na koncie niefortunnie zakończony sabat, ale Elise tam nie było, a jedynie słyszała o tym wydarzeniu. Była wtedy jeszcze uczennicą i debiut zaliczyła dopiero pół roku później, po ukończeniu szkoły. Niemniej jednak pogłoski o tragedii docierały także do młodzieży, i wtedy Elise naprawdę się bała.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]25.11.18 23:17
Widocznie nawet wśród latorośli rodów szlachetnych zdarzały się zgniłe liście, które z czasem musiały odpaść, aby infekcja nie przeniosła się dalej, atakując całą roślinę. Właśnie w ten sposób tłumaczył to sobie Eddard, chociaż może w jego głowie jawiło się to w mniej poetyckim wyobrażeniu. Niemniej jednak uważał za konieczne usunięcie jednostek, które miały problem z subordynacją i pojęciem rzeczy tak banalnie prostych. To było tak proste, jedyne co wystarczyło zrobić to zastosować się do panujących reguł, a ród da ci możliwości, dzięki którym nazwisko będzie opiewało chwałą, a ty zaspokajając własne ambicje, przynosisz chlubę całej dynastii. To takie proste. A jednocześnie zbyt trudne dla wszystkich zdrajców, którzy podążyli za głupią ideą i odcięli się od najbliższych. Chwilowe zaćmienie umysłu doprowadziło ich do zdegradowania, wykluczenia z rodziny. Dla Neda sytuacja była prosta dopóty dopóki nie dotyczyła bezpośrednio jego osoby. Co by się stało, gdyby to ktoś z ich najbliższego otoczenia postanowił odwrócić się od wartości wpajanych przez tyle lat?
Nie kontynuował tematu posiadaczy płomiennych włosów i brudnych poglądów, wyraźnie nie chcąc tracić czasu na większe dysputy na ich temat. Opinia Eddarda na temat rodów sympatyzujących z czardziejami mugolskiego pochodzenia była raczej oczywista i powszechnie znana, przynajmniej osobom zainteresowanym lub z najbliższego kręgu znajomości. Cóż, każdy miał swój mały konflikt, Ned jeszcze w latach młodzieńczych zapałał dziwną niechęcią do własnego brata. Nigdy nie mieli wiele wspólnego, różniąc się pod względem charakteru czy też zainteresowań. Oliwą dolaną do ognia okazał się być pozornie niewinny konflikt o względny pewnej szlachcianki, której Eddard okazał swoje zainteresowanie. I chociaż minęło sporo czasu, a każdy z braci został uwikłany w mariaż z inną arystokratką to dawny konflikt obecnie prowadził do sprzeczek, docinek słownych i mijania się w milczeniu na korytarzach rodowej posiadłości.
- Bez obaw moja droga. Masz jeszcze trochę czasu, a z pewnością ojciec czeka na odpowiedniego kandydata - a raczej nestor wypatruje na horyzoncie odpowiedniego interesu, dokończył w myślach gorzko. Jednakże nie miał zamiaru niepotrzebnie uświadamiać młodszej kuzynki. Kontynuował metody wychowawcze, które chyba były ogólnie przyjęte w wychowaniu młodych szlachcianek i nie miał zamiaru jej uzmysławiać tego, że nikt nie będzie dbał o jej preferencje, gdy na horyzoncie pojawi się okazja do przypieczętowania korzystnego interesu. Na szczęście Elise rosła na damę, o której marzył każdy ojciec; bezkonfliktowa panna, która wyglądała swojego księcia na białym koniu i ani jej w głowie małżeństwa z miłości. - Myślę, że znajdziemy chwilę lub dwie, abyście mogły się poznać - odparł oszczędnie i ta informacja - przynajmniej na jakiś czas - musiała jej absolutnie wystarczyć. I tak nic więcej nie wyciągnie ze starszego kuzyna, który z uporem maniaka trzymał język za zębami. Nie było sposobu, który zmusiłby go do mówienia, przynajmniej nie o takich sprawach. Dozował informacje według własnego uznania.
Skupił się na oburzeniu kuzynki i w sumie powinno go ono napawać optymizmem. Młode pokolenie czarodziejów dostrzegało pomyłki i potknięcia niektórych rodów, nawet jeżeli Elise nie myślała o tym w tej kategorii. - Cóż mogę ci powiedzieć, kuzynko? Niektóre rody obrały inną drogę i jak się okazuje błędną, ale nie nam głowić się nad ich problemami - cóż za mądrości! Lecz taka była prawda, chociaż oburzenie z powodu niedociągnięć było naprawdę ogromne to jedynie mogli wylać kilka gorzkich myśli i przejść do porządku dziennego. Nie warto zaprzątać sobie głowy problemami innych rodów. Tym bardziej, że każdy z nich miał własne. Tragedia na bankiecie cioteczki Adelaidy, to tragedia, która również ominęła Eddarda, którego nie było w kraju w dniu, gdy to się stało. Czy żałował? Zapewne, wolał być w centrum takich wydarzeń, szczególnie gdy w grę wchodziła rodzina.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]26.11.18 15:46
Elise nie rozumiała, jak można nie potrafić się dostosować do w gruncie rzeczy prostych i oczywistych reguł. Wystarczyło być posłusznym rodzinie i wpajanym od urodzenia zasadom, by żyć godnie w luksusach i nigdy nie zaznać biedy. Dla Elise było to naturalne i oczywiste jak oddychanie. Zawsze stąpała ścieżką wytyczoną przez rodzinę, nie zbaczając z niej nawet na moment i nie robiąc niczego, co nosiłoby znamiona buntu i nowomodnego pragnienia niezależności. Nigdy jej nie pragnęła – chciała jedynie luksusów i poczucia jedności ze swoim rodem. Czuła się jego częścią i chciała, by rodzina mogła być z niej dumna. Po co się wyłamywać, szukać innej ścieżki, krętej i pozbawionej wygód, osnutej mgłą niewiedzy co wydarzy się dalej i dokąd ta błędna droga doprowadzi?
Najmłodsza Nottówna nienawidziła zdrajców krwi z gorliwością i zapalczywością charakterystyczną dla młodych ludzi, dla których wszystko było czarne albo białe. Gardziła tym, czego nie rozumiała i rozumieć nie chciała. Żadna miłość nie była warta nawet ułamka tego, ile wart był dla niej ród i życie w luksusach. Pokochać kogoś o niższym statusie? Dla niej było to nierealne, bo ludzie zeszlamionej krwi nie byli godni nawet tego, by miała dobrowolnie przebywać w ich obecności i oddychać tym samym powietrzem. W dorosłości zapewne również miała wyrosnąć na osobę, która z niezwykłą starannością będzie wypalać zdegenerowane jednostki z rodowych drzew, by pamięć o nich przepadła.
Najpierw musiała jednak wyjść dobrze za mąż, odważnie i ufnie zmierzyć się z tym, co przygotują dla niej nestor i ojciec, z nadzieją że nie każą jej czekać jeszcze kilku lat i jej wiek nie stanie się skandalicznie bliski staropanieństwu – choć z drugiej strony nie chciałaby opuszczać rodzinnego domu i iść w nieznane już teraz, w tak niespokojnych czasach. Nie wiadomo było, czy w przyszłej rodzinie będzie mogła liczyć na takie wsparcie, jak wśród Nottów, i kiedy (i czy w ogóle) poczuje z rodem męża jedność.
Percival niedawno się ożenił, Eddarda i Lysandra także to wkrótce czekało. Pozostały jeszcze młode Nottówny, wciąż wyglądające na horyzoncie swoich zaręczyn mającym umożliwić rodowi zawarcie kolejnych umów, może nawet nowych sojuszy lub przynajmniej umocnienie starych. Była bardzo ciekawa, co przyniesie zbliżający się szczyt w Stonehenge, choć nie wypadało jej ciągle wszystkich o niego wypytywać, aczkolwiek temat ją emocjonował. Może była tylko kobietą, nie powinna maczać delikatnych rączek w polityce, ale przyszłość i dobro rodu powinny interesować nawet słabszą płeć. Były przecież jego częścią, nawet jeśli stały na gorszej pozycji niż mężczyźni. Również ich przyszłość miała stanąć na szali. A Elise panicznie bała się tego, że coś miałoby się zmienić na gorsze. Parszywy zdrajca Longbottom otrzymał zbyt wielką władzę i mógł namieszać. Choć go nie znała inaczej niż z gazet i zasłyszanych rozmów krewnych, jego także nienawidziła za to, że próbował godzić w ustalony porządek, w którym stare rody stały na uprzywilejowanej pozycji.
Była też zawiedziona tym, jak bardzo Eddard był oszczędny w słowach i nie chciał zdradzać nic więcej na temat narzeczonej.
- Jesteś dziś bardzo tajemniczy – wywróciła oczami i spojrzała na niego z urazą, mając wielką ochotę ciągnąć go dalej za język, ale to chyba nie miało sensu. Musiała zasięgnąć plotek na temat lady Malfoy w inny sposób, bo bardzo interesowało ją to, kto miał wejść wkrótce do ich rodziny i nie miała zamiaru czekać, aż Eddard łaskawie sam uchyli rąbka tajemnicy. Poczuła się nawet nieco urażona, że nie chciał nic powiedzieć jej. Roszczeniowa postawa Elise domagała się spełniania jej zachcianek, a odmowa spotykała się z jej złością.
- Upadną i popadną w zapomnienie na swoje własne życzenie – rzekła, a w jej głosie dało się wyczuć złość i oburzenie jakże niepasujące do młodziutkiej i pięknej twarzy. To nie były jej problemy, nie dotyczyły ludzi których znała i którzy byli dla niej ważni, ale Elise uważała swoje podejście do życia za najlepsze, więc ludzie myślący inaczej bardzo ją irytowali i budzili w niej złość. Nagle znów poczuła się głęboko zbulwersowana postępkami tych, którzy zbaczali z jedynej słusznej drogi. Jak oni mogli? Nie potrafiła tego zrozumieć i całym swoim małym serduszkiem nimi gardziła za złe wybory niezgodne z tym, w co wierzyła. Miała nadzieję, że zdrajcy i odstępcy jeszcze zapłacą swoją cenę za splugawienie tradycji i czystości krwi. Być może jej negatywne emocje były tak żarliwe także z tlącego się w głębi duszy strachu, że to nie zdrajcy upadną, a właśnie jej świat, jedyny który znała i znać chciała. Wolałaby umrzeć pod jego gruzami niż żyć w tym nowym, gdzie porządek dyktują zdrajcy i hołota o brudnej krwi.
Po chwili jednak podniosła się ze swojego miejsca przy fortepianie, odsuwając krzesełko z taką zapalczywością, że prawie je wywróciła przy wstawaniu z niego.
- Chyba muszę iść wypocząć do swych komnat, zbyt dużo dzisiaj we mnie złości, a chyba nie warto złościć się przez takich ludzi – stwierdziła, akcentując ostatnie dwa słowa i wlewając w nie całą swoją pogardę - i choć zdrajcy naprawdę nie byli godni jej złości, złościła się i tak, czując głęboką potrzebę skierowania swych negatywnych emocji w konkretną stronę, zwizualizowania sobie konkretnego wroga. Czasem miewała tendencję do wahań nastroju, zwłaszcza kiedy coś ją bulwersowało i gryzło. Rzuciła Eddardowi szybkie spojrzenie; nadal była na niego troszkę zła za jego milczącą postawę i niechęć do zwierzeń, ale bardziej złościły ją zmiany w ich świecie, upadek obyczajów oraz jej własny strach przed tym wszystkim, co mogło się wydarzyć przez ludzi, którzy zapomnieli o tym, co ważne i zwrócili swe sympatie w złą stronę.
Skierowała się w stronę wyjścia z pokoju muzycznego i opuściła go, by następnie wrócić do swych komnat. Jej głowę wciąż jednak wypełniała plątanina myśli o nadchodzącym szczycie, gorszącym ślubie u Ollivanderów, zdrajcach i niepokojach w obecnym świecie.
Nie tak miał wyglądać początek jej dorosłości.

| zt. x 2
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]06.01.19 21:28
| 10.10, poranek przed szczytem

Elise wstała dziś wcześniej niż zwykle. Po przebudzeniu jeszcze kilka minut leżała w miękkiej pościeli, uświadamiając sobie, jaki dzień dzisiaj nadszedł. Szczyt w Stonehenge. Doświadczone ukłucie niepokoju trwało może ułamek sekundy, więc szybko to zbagatelizowała i nie zaczęła się zastanawiać nad tym, czym w ogóle tu się niepokoić. Elise nie mogła nawet śnić, jak zły obrót przybierze sytuacja, jak tragiczny będzie ten dzień dla niej i reszty Nottów.
Na ten moment była przekonana, że czeka ich wszystkich po prostu nudne polityczne spotkanie, na którym jej ojciec i inni mężczyźni będą przemawiać, a ona będzie siedzieć z tyłu i udawać, że uważnie słucha. Była kobietą, młodą damą, więc przypadała jej rola ozdoby – kogoś, kogo rolą jest tylko ładnie wyglądać i nic poza tym. Nie miała męża ani nawet narzeczonego, więc póki co miała być ozdobą u boku ojca, który zapewne chciał się pochwalić dwoma córkami na wydaniu, a jako że na szczycie z pewnością będzie wielu przedstawicieli znakomitych rodów, była szansa, że ktoś odpowiedni je wypatrzy. Elise była o wiele bardziej zainteresowana myślą o obserwowaniu (miała nadzieję, że przystojnych) kawalerów, choć dobro rodu bez wątpienia też leżało jej na serduszku. Była przerażona dokonującym się postępem i pogwałceniem tradycyjnych wartości. I choć była tak młoda, wierzyła że równość jest mrzonką wymyśloną przez pragnące się dowartościować niziny, i że to czysta krew zawsze powinna pozostawać u władzy, dając gwarancję temu, że ich świat i tradycje nie upadną, że kolejne pokolenia również będą dorastać w dostatku i poczuciu wyższości nad szarą masą.
I nie miała pojęcia, że jedna z osób, które pogwałcą wartości, znajdowała się w jej najbliższym otoczeniu, w gronie rodziny. Kiedy zeszła na śniadanie, obserwując twarze krewnych, nawet nie zastanawiała się nad stanowiskiem poszczególnych członków rodu, bo była pewna, że wszyscy mężczyźni przemówią jednym głosem, opowiadając się za tradycyjnym, wywyższającym czystą krew porządkiem. Bo przecież tak musiało być, prawda? Byli Nottami, to ich ród stworzył Skorowidz.
Przy stole rozbrzmiewał gwar rozmów, chociaż polityczne dysputy nie były rzadkością, ale Elise nie włączała się w nie, musiała znać swoje kobiece miejsce. Dziś napięcie było szczególnie wyczuwalne, dostrzegała je także u swojego ojca. Dumny Perseus Nott gestykulował zawzięcie, najwyraźniej będąc w swoim żywiole na myśl o publicznym przemawianiu. Elise zdecydowanie wolała jednak sabaty i tego typu okazje. Elise uwielbiała błyszczeć w towarzystwie, lśniąc na parkiecie i rozmawiając o przyjęciach, sukniach, błyskotkach, związkach znanych jej osób i tego typu płytkich błahostkach. A polityka? Interesowała ją tylko na tyle, na ile dotyczyła jej samej i jej rodziny. Właśnie dlatego dziś musiała się mimo wszystko zainteresować tym, co miało się wydarzyć, bo chodziło także o jej rodzinę.
Po śniadaniu udała się do pokoju muzycznego. Musiała odprężyć się z pomocą muzyki, to pozwalało jej uwolnić się od emocji i przekuć je na melodię. Zasiadła przy fortepianie i zaczęła grać. Było to jedno z miejsc, gdzie z pewnością najłatwiej byłoby ją znaleźć, bo jeśli nie było jej w komnatach, to drugim najbardziej prawdopodobnym miejscem byłby ten pokój. Sama muzyka wychodząca spod jej palców znaczyła fakt, że w pokoju muzycznym ktoś był – a biorąc pod uwagę doskonałe brzmienie melodii, to musiała być ona lub jej matka. Ale lady Cassiopeia od czasu śmierci Rosalind grała rzadziej, przez pewien czas w posiadłości w ogóle nie było słychać jej gry.
Melodia na początku była spokojna, jakby Elise smakowała kontaktu z ulubionym instrumentem. Później zaczęła stopniowo przyspieszać, przymykając oczy i przenosząc się w świat muzyki. Palce bezbłędnie odnajdywały klawisze nawet bez patrzenia na nie.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]11.01.19 20:59
Nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca. Ashfield Manor, choć tak doskonale znajome, tamtego dnia wydawało mu się dziwnie obce, odrealnione; przypominające bardziej jeden z budynków oglądanych na starych fotografiach niż prawdziwe, żyjące miejsce, w którym spędził większość swojego życia. Powietrze wypełniające zdobione ściany było ciężkie, zastałe – poruszane jedynie przez szmer zaniepokojonych, podnoszących się od czasu do czasu głosów, których ani nie chciał słuchać, ani im wtórować, zachowując milczenie przez niemal całe śniadanie, a na pytania odpowiadając pojedynczymi słowami. Nie chciał kłamać, nie potrafił jednak – i nie mógł – mówić szczerze, dlatego gdy tylko najstarszy z nich wstał od stołu, on również zniknął z jadalni, póki co nie myśląc jeszcze o tym, że najprawdopodobniej wychodzi z niej po raz ostatni.
W pierwszym odruchu wyszedł na zewnątrz, szukając spokoju tam, gdzie odnajdywał go zawsze – wśród szarozielonych drzew, otaczających tereny Nottów szczelną barierą, tworzącą wyjątkowo przekonującą iluzję bezpieczeństwa. Wystarczającą, by uderzyły w niego wątpliwości, rysując gładką powierzchnię pozornie niezachwianej bryły postanowień i pozostawiając na niej brzydkie znaki zapytania; czy był głupcem, udając się na polityczne spotkanie z zamiarem wyrzeknięcia się wszystkiego, co przez lata skrupulatnie i starannie wtłaczano mu do głowy? Być może jeszcze do niedawna by w to uwierzył, wypowiedział bez słów kilka pięknych kłamstw i wycofał się z powrotem do swojej komfortowej strefy ignorancji i wygody, ale gdzieś na przestrzeni ostatnich tygodni – w trakcie pamiętnej rozmowy na łące pamięci być może, lub jeszcze wcześniej – w sypiących się, zalanych wodą podziemiach manufaktury kominków – kryształowa fasada otaczająca wielbiony przez czystokrwistych czarodziejów porządek świata pękła, ukazując całą brzydotę kryjącej się za nią rzeczywistości. Nie mógł tego odwidzieć, nie był w stanie już zawrócić ani tym bardziej zapomnieć, powracając na łatwą, wytartą ścieżkę, którą mentalnie bezpowrotnie już opuścił – a dzisiaj miał opuścić ją również i fizycznie, pozostawiając za sobą wszystko to, co uważał za nienaruszalne i niezmienne.
Dawno już nie czuł się niczym tak bardzo przerażony.
Drgnął nieznacznie, wyrwany z zamyślenia przez dobiegającą zza uchylonych okien melodię; spokojną, dźwięczną, wygrywaną przez zgrabne palce na klawiszach stojącego w pokoju muzycznym fortepianu. Ruszył w kierunku wejścia do rezydencji instynktownie, nie planując tego ani za bardzo nie pilnując kroków; wiedział, spod czyich dłoni wypływały kolejne dźwięki, i właściwie to dlatego podążył za wygrywanym utworem, chcąc jeszcze raz przed wyjściem porozmawiać z Elise. Nie pożegnać się – nie chciał jeszcze myśleć o tym w ten sposób, gdzieś w głębi naiwnej świadomości wciąż licząc na to, że polityczny szczyt rozegra się inaczej niż scenariusze, które od tygodni tworzył w wyobraźni, odtwarzane w nieskończoność w czasie nieprzespanych nocy. Może wieczorem mimo wszystko wrócą tu razem – spokojniejsi, zmęczeni, ale bez oczu przygaszonych widmem wiszącej nad ich rodziną niewiadomej.
Zatrzymał się w otwartych drzwiach, starając się zachowywać najciszej, jak tylko był w stanie, żeby nie przeszkodzić jej w grze. Oparł się jednym ramieniem o framugę, słuchając i obserwując; zanim dotarł do pokoju muzycznego, melodia nabrała tempa, a palce Elise poruszały się po biało-czarnych klawiszach energicznie, przemykając prędko z jednej strony na drugą. Jej oczy były zamknięte, i mimowolnie zaczął zastanawiać się, co widziała pod powiekami, gdy odmawiała wpatrywania się w rozpisane w partyturze nuty. Ośmielił się odezwać dopiero, gdy wybrzmiały ostatnie z nich, odchrząkując najpierw cicho, żeby zasygnalizować swoją obecność; nie chciał jej wystraszyć. – O czym myślisz, kiedy grasz? – zapytał, zaciekawiony. Nigdy nie był specjalnie uzdolniony muzycznie, jego edukacja pod tym kątem zakończyła się na podstawowej wiedzy, ale zawsze lubił słuchać – i podziwiał ludzi, którzy potrafili wypełnić ciszę pięknymi dźwiękami, niejednokrotnie niosącymi ze sobą znacznie więcej, niż mogło się wydawać na pierwszy rzut oka – czy, w tym przypadku, pierwsze nadstawienie ucha.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]12.01.19 13:36
Elise nigdy nie miała wątpliwości co do tego, że jest Nottem z krwi i kości. Nauki rodziny chłonęła jak gąbka, nigdy ich nie kwestionując. Wytyczona dla niej ścieżka podobała jej się, była wręcz stworzona do roli damy, dlatego nigdy się nie buntowała, znakomicie wpisując się w stworzony dla niej schemat. Nawet Hogwart nie wyplenił wzorców wpojonych w rodzinnym domu. Nigdy nie uległa pokusie przyjaźni z osobami niższych stanów, które mogłyby ją zdeprawować i zawrócić z jedynej słusznej drogi.
Choć i jej udzielił się pewien nastrój niepokoju przed szczytem, nie czuła się w posiadłości źle. To był jej dom, jej miejsce w świecie. Była pewna, że inni Nottowie dzielą te same uczucia i rodową dumę i nawet nie myślała, że za dość milczącą i lakoniczną postawą Percivala przy śniadaniu kryło się coś więcej. Była pewna, że to zwykła trema przed publiczną przemową w obecności przedstawicieli wszystkich rodów, choć akurat Nottowie znani byli ze srebrnoustości. Ale ten dzień miał też zapewne różnić się od innych – choć Elise nie wiedziała jeszcze, jak bardzo.
Muzyka ją uspokajała. Talent do niej był dziedzictwem rodu jej matki, które przebudziło się i w niej. Mimo straconych w Hogwarcie lat jej zdolności były na tyle duże, że Elise w wieku osiemnastu lat grała na naprawdę wysokim poziomie i w przypadku doskonale znanych sobie melodii już nie potrzebowała spoglądać na nuty, by bezbłędnie odtwarzać kolejne ruchy dłoni na klawiszach. Ten instrument znała na pamięć, nawet z zamkniętymi oczami wiedząc, gdzie nacisnąć, by wydobyć dokładnie taki dźwięk, jaki chciała. Niekiedy pozwalała sobie też na małe improwizacje, poddając się wewnętrznej emocjonalności i temperamentowi zwykle trzymanemu w ryzach wychowania. W jej muzyce często było widać to, czego trudno było dopatrzeć się na pierwszy rzut oka. Teraz było w niej czuć pewien zawoalowany niepokój, bo chociaż Elise nie grzeszyła wysoką inteligencją i żyła pod swoim szklanym kloszem, niezainteresowana niczym, co nie dotyczyło jej i jej bliskich, to zdawała sobie sprawę, że rzeczywistość odbiegała od normy. Odkąd zaczęły się anomalie nic już nie było normalne, nawet jeśli starała się żyć tak jak dotychczas i robić to, co zawsze, wiodąc swój nieskomplikowany żywot damy.
Ale w końcu jej gra dobiegła końca. W powietrzu uniosły się ostatnie tony, a najmłodsza Nottówna otworzyła oczy i niemal w tym samym momencie usłyszała znajomy głos. Spojrzenie tak podobne do oczu jej matki oraz zmarłej cztery lata temu siostry przesunęło się w tamtym kierunku, odnajdując sylwetkę Percivala.
- Och, Percivalu! Trochę mnie zaskoczyłeś, nie słyszałam, że przyszedłeś – ucieszyła się na jego widok, jeszcze nie wiedząc, że to spotkanie będzie swoistym pożegnaniem, bo w trakcie szczytu Percy przestanie być jej rodziną, że wyrzeknie się Nottów, a więc i jej. Nie wiedziała, że już niedługo na myśl o nim na jej ustach będzie pojawiać się grymas, a nie promienny uśmiech.
- Właściwie to... o wszystkim i niczym – była to odpowiedź dość bliska prawdy, bo w głowie Elise pojawiały się różne chaotyczne myśli, ale szybko znikały. I pojawiała się chwilowa pustka. Stan towarzyszący jej podczas gry był dość specyficzny, pozwalający jej na oderwanie się od rzeczywistości i szybowanie wśród dźwięków, gdzie myśli było coraz mniej, a emocje stopniowo się wyciszały. Czasem szybciej, czasem dłużej, zależnie od tego, czy była wzburzona lub rozemocjonowana. – Trudno mi opisać ten stan. W pewnym sensie odpływam i próbuję się skupić tylko na grze. A potem, gdy kończę, wracam na ziemię i przypominam sobie o rzeczywistości – mówiła wciąż, wstając ze stołeczka, na którym siedziała podczas gry. Przygładziła suknię i spojrzała na starszego kuzyna. – Tak jak i teraz. Przypomniałam sobie o szczycie i o tym, że właściwie to się trochę martwię tym wszystkim, choć ojciec zapewnia, że nie powinnam tym troskać swojej kobiecej głowy i wszystko będzie dobrze. Czy też tak myślisz?
Chciałaby, żeby tak było. Żeby ich wygodne szlacheckie życie nic się nie zmieniło. Żeby postępowy Longbottom nie próbował zrównać ich z gminem, choć chyba nawet jego władza nie powinna sięgać tak daleko, by pozbawić rody resztek wpływów? Chciała wierzyć, że nie.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]04.02.19 12:59
Wiedział, że miało mu tego brakować. Nie bogactw, nie pięknych zdobień na ścianach ani wysokich sufitów – bez niepotrzebnych udogodnień radził sobie świetnie już wcześniej, nie przykładając do nich żadnej, najmniejszej nawet wagi – ale właśnie takich drobnych momentów rodzinnej codzienności, rozgrywającej się z dala od oficjalnych spotkań, bez masek utkanych z białych kłamstw i pięknych pozorów. Chwil wypełnionych wydobywającą się spod palców Elise muzyką, jej zaskoczonym spojrzeniem, szczerym uśmiechem rozjaśniającym idealnie wyrzeźbioną twarz. Odwzajemnił ten gest odruchowo, wyjątkowo bez konieczności zmuszania kącików warg do uniesienia się w radosnym grymasie; nie musiał udawać, że cieszy się na jej widok – była dla niego jak młodsza siostra, pamiętał zarówno jej przyjście na świat, jak i stopniowe dorastanie do starannie wykrojonej roli Nottówny, w którą wpasowała się tak naturalnie, jak on sam nigdy nie potrafił. Być może powinien był jej zazdrościć: tej lekkości w przyswajaniu nauk, niezwykłej naturalności gestów (które w jego wykonaniu zawsze wydawały mu się odgrywane, ściągnięte raczej z desek teatru, a nie prawdziwego życia), niewytłumaczalnej pewności odbijającej się na jej twarzy, ilekroć powtarzała rodowe idee, jakby ani przez sekundę nie wątpiła, że znajdowała się na swoim miejscu – ale nie potrafił zdobyć się na niedojrzałą zawiść czy niesprawiedliwe, przepełnione złością myśli. Czuł za to ciepło, wypełniające jego klatkę piersiową i przywołujące z pamięci pogodne wspomnienia o czasach, kiedy wszystko wydawało się trochę mniej skomplikowane. – Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć – ale nie chciałem ci też przeszkodzić – odpowiedział, odrywając ramię od jasnej framugi i dopiero teraz przestępując próg pokoju muzycznego. Rzadko tu przebywał, a jeżeli już – to tylko jako słuchacz; nigdy nie mógł pochwalić się cierpliwością do wyłuskiwania dźwięków z muzycznych instrumentów, brakowało mu do tego wytrwałości i spokoju; nie był stworzony do długiego siedzenia w jednym miejscu, nie zniósłby wielu godzin koniecznych do osiągniecia perfekcji ćwiczeń.
Zaplótł ramiona na klatce piersiowej, przez moment zastanawiając się nad jej odpowiedzią. W końcu pokiwał głową ze zrozumieniem, był w stanie odnaleźć dosyć wyraźną analogię między tym, co opisywała, a własnymi doświadczeniami zdobytymi w trakcie podróży. Dalekie wyprawy niemal od zawsze były dla niego niepowtarzalnym sposobem na ucieczkę przed rzeczywistością; w otoczeniu otwartych przestrzeni czy niekończących się połaci zieleni, niezwykle łatwo było uwierzyć, że osnuta mgłą Anglia wcale nie istniała – i że nie istniały też pozostawione tam rozterki. – To trochę tak, jak ze smokami – przyznał. Zawahał się na sekundę, starając się znaleźć najlepszy sposób na odebranie własnym słowom odrobiny absurdu; porównanie klawiszy pianina do smoczych ślepi nie należało do codziennych. – To znaczy, jak stoisz oko w oko z rogogonem węgierskim, to też trudno skupić się na czymkolwiek oprócz aktualnie trwającej sekundy. Zawsze mi się to podobało – ta pustka, która pojawia się wtedy w głowie – dodał szczerze, ledwie zauważalnie wzruszając ramionami. Nie było to raczej coś, czym podzieliłby się z rodziną przy wspólnym obiedzie, ale Elise – mimo wszystkich dzielących ich różnic – zawsze rozumiała go odrobinę lepiej. Zastanawiał się (mimowolnie, sprowadzające go na ziemię obawy raz po raz zaciskały się metalowymi obręczami na jego klatce piersiowej), czy ten stan rzeczy miał nieodwracalnie zakończyć się dzisiaj; czy to było w ogóle możliwe, by zrozumiała również i decyzję?
Jej pytanie rozległo się w jego umyśle w postaci tępego, ogłuszającego uderzenia, i musiał przywołać wszystkie pokłady silnej woli, żeby zmusić mięśnie twarzy do współpracy oraz powstrzymać spazm bólu, który groził wdarciem się w rozciągnięte w uśmiechu rysy. Nie odpowiedział jednak od razu, przez chwilę walcząc ze zbyt szybko bijącym sercem; rozluźnił się dopiero po kilku sekundach, wypuszczając z płuc powietrze, o którym nie wiedział, że w ogóle je wstrzymywał. – Myślę, że wszystko będzie dobrze – powiedział powoli, mając nadzieję, że strach i nieme cierpienie nie odnalazły drogi na jego usta, złośliwie wkradając się pomiędzy sylaby. On ich nie słyszał – ale czy nie wychwytywały ich przypadkiem wrażliwe na dźwięki uszy Elise? Odchrząknął cicho, uśmiechając się uspokajająco, a zaraz potem nieco poważniejąc. – Sporo może się dzisiaj zmienić, może paść dużo zaskakujących słów, możemy zostać zmuszeni do zmierzenia się z trudnymi decyzjami – ale koniec końców wszystko na pewno ułoży się tak, jak powinno – dodał po chwili, desperacko pragnąc wierzyć we własne zapewnienia. – Nie ma jednak potrzeby, żebyśmy zastanawiali się nad tym już teraz. Przejdziesz się ze mną? Na zewnątrz jest dosyć chłodno, ale rześko – zapytał, zwracając się nieznacznie w bok, ku otwartym drzwiom – ale nie ruszając w ich stronę, z pytającym spojrzeniem czekając na jej decyzję.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]04.02.19 19:03
Elise kochała bogactwa i pozycję, ale kochała też rodzinę, od dziecka uczona tego, jak ważne są więzy krwi. Dorastała w hermetycznym środowisku, aż do momentu pójścia do Hogwartu otoczona niemal wyłącznie szlachetnie urodzonymi, z których wielu było z nią bliżej lub dalej spokrewnionych. Ludzie, w których płynęła krew Nottów lub Lestrange’ów byli jej rodziną, najbliższą jaką miała. Przy rodzinie mogła być sobą, nie musząc przybierać masek ani udawać, choć bycie szlachcianką przychodziło jej naturalnie, nawet jeśli czasem trudno było ugryźć się w język i powstrzymać przed złośliwościami wobec ludzi, których zaszufladkowała jako gorszych od siebie bądź zwyczajnie nie darzyła sympatią; i w socjecie nie brakowało osób, których nie lubiła. Wstęp do nauki salonowych gierek zaliczyła już w dzieciństwie, a potem w Hogwarcie, w dorosłości szlifując swoją maskę i pracując nad trzymaniem na wodzy temperamentu, bo jej umiejętności nadal nie były perfekcyjne. Była jednak jeszcze młoda i miała czas zarówno na dojście do perfekcji, jak i zamążpójście, a później finalnie prawdopodobnie miała stać się kobietą taką jak jej matka, której śladami wytrwale podążała; odziedziczyła po niej nie tylko talenty muzyczne i podobny wygląd, ale też dużo z charakteru.
- Nie przeszkadzasz mi – zapewniła go. Teraz, gdy już skończyła Hogwart, miała naprawdę wiele czasu, by grać. – Cieszę się, że przyszedłeś.
Cieszyła się. I ona darzyła go ciepłymi uczuciami, zawsze należał do najbliższych jej osób w Ashfield Manor mimo znaczącej różnicy wieku. Lubiła jego towarzystwo, i to właśnie on miał duży udział w tym, że swego czasu przechodziła epizod zwiększonego zainteresowania magicznymi stworzeniami. Może i była płytką, salonową panienką, ale wprost uwielbiała jego opowieści z wypraw. Doskonale wiedziała, że jako kobiecie nie uchodziłoby jej w żadnej uczestniczyć, no i nie nadawała się do nawet krótkiego funkcjonowania w gorszych warunkach, ale lubiła słuchać historii wypowiadanych z taką pasją, i w nastoletnim umyśle smoki rosły do rangi fascynujących istot z legend.
Nie ulegało wątpliwości, że mieli zupełnie różne charaktery i temperamenty. Podczas gdy on uwielbiał wyrywać się z dworu i podróżować, ona świetnie czuła się na salonach i naprawdę dobrze radziła sobie z artystycznymi (zwłaszcza muzycznymi) sprawami. W dzieciństwie nie zniechęcała się koniecznością długich godzin ćwiczenia gry, miała zresztą najlepszą nauczycielkę muzyki, jaką mogła sobie wyobrazić – własną matkę. Żaden zatrudniany nauczyciel z gminu nie był w jej opinii tak dobry jak matka, Rosalind czy ciotki z rodu Lestrange. Przy matce kaprysiła dużo mniej niż przy obcych, którym często przysparzała siwych włosów swoją nieznośną, rozkapryszoną i roszczeniową postawą.
- Więc stawanie na przeciwko smoka jest dla ciebie tym, czym dla mnie gra na fortepianie? – zdziwiła się z rozbawieniem. Gdyby sama stanęła na wprost rozeźlonego smoka pewnie byłaby tak struchlała ze strachu, że nie zdążyłaby unieść różdżki; zdecydowanie wolała słuchać o nich w bezpiecznej przestrzeni dworu. – Cóż, fortepian przynajmniej mnie nie pożre, jeśli zawaham się o sekundę za długo – dodała; bawiło ją jego porównanie. Zaśmiała się perliście, błogo nieświadoma tego, co stanie się za kilka godzin. Tym bardziej bolesny miał być nóż wbity w plecy przez osobę, którą kochała i z którą teraz przed szczytem spędzała tak miły czas, nieświadoma jego rozterek.
- Mam nadzieję. Jesteśmy Nottami, nasze racje muszą wygrać z argumentami miłośników mugoli. Nas, tradycyjnych rodów, jest więcej – powiedziała z przekonaniem, pewna zresztą, że Percival myślał podobnie. – Prawdę mówiąc wolałabym pozostać w domu, ale ojciec chciał nas zabrać ze sobą. – Perseus Nott nie miał upragnionego syna, miał tylko trzy, a obecnie już dwie córki, które mogły służyć za ozdobę i tło, kiedy będzie wypowiadał swoje stanowisko, zgodne z myśleniem rodu. – No cóż, przynajmniej popatrzę sobie na przystojnych kawalerów z dobrych rodzin, może któryś z nich w przerwie między politycznymi dysputami także zwróci na mnie uwagę? – Właśnie to interesowało ją najbardziej; skoro i tak nie miała prawa głosu i miała cały szczyt siedzieć cicho i ładnie wyglądać, to mogła poobserwować sektory innych rodów, wypatrywać co przystojniejszych kawalerów i poznawać ich poglądy. Musiała sama też ładnie się ubrać i uczesać, żeby młodzieńcy patrzyli w jej stronę i widzieli w niej wzorową damę interesującą się przyszłością swego rodu, o której rękę warto walczyć, bo tylko ktoś odpowiednio godny dostąpi zaszczytu nałożenia na jej palec pierścionka. Nieskromnie uważała, że patrzenie na nią jest zajęciem ciekawszym niż polityczne sprawki – aczkolwiek nie była całkowicie obojętna, bo przyszłość rodu, a więc i jej samej, mocno leżały jej na sercu, więc liczyła na rezultat pomyślny dla Nottów i innych konserwatywnych rodzin.
Dla mądrego, dorosłego Percivala jej poglądy mogły jednak jawić się jako głupiutkie i niedojrzałe, ale była przecież tylko osiemnastoletnią panienką nie znającą życia.
- Masz rację, nie rozmawiajmy o tym. Będziemy mieć dużo czasu później – zgodziła się, pewna, że tak właśnie będzie. Że przecież mogli omówić wszystko później, zaśmiewając się wspólnie z naiwnego światopoglądu wierzących w równość rodzin promugolskich i świętując triumf słusznych wartości. Tak wyobrażała to sobie Elise, zupełnie nieprzygotowana na piekło, które się rozegra. – Chodźmy do ogrodów, przejdźmy się, skoro mamy jeszcze trochę czasu do świstoklika. To naprawdę znakomity pomysł.
Uśmiechnęła się do niego i ruszyła w jego stronę. Uchwyciła się jego ramienia, pozwalając, by poprowadził ją przez korytarze ku wyjściu na zewnątrz.

| zt. x 2
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pokój Muzyczny [odnośnik]14.06.19 0:07
| 13 grudnia

Trzynasty grudnia miał Priscilli przynieść miłe popołudnie, spędzone ze znajomym ze szkolnych lat. Lord Eddard Nott nigdy nie był kimś szczególnie bliskim dla Priscilli. Po śmierci jej bliskich odbudowali jednak dawną znajomość, która okazała się owocna dla obydwu stron: i szlachcic, i Morgan zdobywali cenne informacje, do których nie miała dostęp druga strona, dzięki czemu ich wspólne popołudniowe herbatki nabierały można by rzecz – dwuznacznego charakteru. W przeciwieństwie jednak do spotkań z Rain, Priscilla w żadnym razie nie traktowała Neda przedmiotowo. Przede wszystkim był jej znajomym, którego towarzystwo szczerze lubiła. A czasem warto było się oderwać od pracy i spotkać z kimś, kogo nie widziała na co dzień w Ministerstwie.
Oczywiście wiedziała, że ich znajomość nigdy nie wyjdzie ponad te półoficjalne spotkania. Ona była wdową z gminu, on szlachetnie urodzonym i zaręczonym człowiekiem z dobrej rodziny. Nie miała prawa żądać od niego przyjaźni: dzieliła ich dość duża przepaść, którą Morgan w pełni szanowała. Nigdy jednak nawet nie próbowała tego robić. Ale raz na jakiś czas przecież mogła się z nim spotkać, szczególnie że nie odwiedzała Nottów od kilku miesięcy. Spotkanie w Stonehenge niewątpliwie mocno uderzyło w Eddarda i Priscilla musiała przyznać przed sobą, że jest nieco tym zmartwiona.
Przybyła do Nottinghamshire korzystając z świstoklika, który przeniósł ją niemal pod same bramy posiadłości. Idąc w ich stronę, Priscilla trochę kaszlała i kichała, pociągając nosem. Tego dnia dopadło ją przeziębienie, na które nie zadziałały prędko zażyte leki, jednak Morgan nie chciała wystawiać Neda do wiatru. Nie czuła się przecież aż tak źle, przeziębienie jeszcze nikogo nie zabiło. A sowa z informacją, że jednak nie zjawi się na spotkaniu na pewno nie dotarłaby na czas.
Bez problemu została wpuszczona do środka, jednak już na samym wejściu służba poinformowała ją, że niestety, lorda chwilowo nie ma w domu. Miał jednak dość prędko wrócić, a do tego czasu z jego prośby gościem ma zająć się jego krewna, młodziutka Elise Nott.
Priscilla kojarzyła to młode, śliczne dziewczę jedynie z widzenia. Czasem przemykała korytarzami bądź zaglądała do pokoju, w którym Ned rozmawiał z Morgan. Sprawiała wrażenie uroczej, lecz nieco rozpieszczonej i butnej dziewczyny; kobieta miała jednak wrażenie, że z Elise może wyrosnąć godna lady, o ile tylko z czasem dojrzeje nieco w swoim zachowaniu.
Służba zaprowadziła gościa prosto do pokoju muzycznego, w którym podobno miała czekać na nią Elise. Ned wspominał Priscilli, że dziewczyna lubi muzykę, dlatego ciemnowłosa nie poczuła się w żadnym razie zdziwiona.
Już z daleka do uszu Morgan dotarły rozkoszne dźwięki fortepianu. Wciąż pociągająca nosem kobieta została wprowadzona do pomieszczenia. Miała na sobie adekwatną do sytuacji szatę: ciemną i długą, zakrywającą wszystko, co ma zakrywać. Nową i dość elegancką, choć na pewno nie tak bogato zdobioną jak szaty szlachcianek.
Kobieta ujrzała Elise, która grała na instrumencie we wręcz zupełnym, artystycznym zapomnieniu. Wyglądała tak delikatnie i niewinnie, gdy jej palce zręcznie uderzały o klawisze! Priscilla poczuła, że mogłaby obserwować grającą lady Nott godzinami, gdy…
…gdy dźwięk jej kaszlu rozniósł się po pomieszczeniu. Morgan usilnie próbowała powstrzymać atak, zakrywając usta dłonią, jednak na nic się to zdało. Drapanie w gardle było zbyt intensywne i ciemnowłosa po prostu nie potrafiła przestać.



Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale  niektórzy stoją po przeciwnych stronach.

Priscilla Morgan
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7142-priscilla-morgan#190036 https://www.morsmordre.net/t7149-ardra#190405 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-beggars-hollow-5 https://www.morsmordre.net/t7150-skrytka-bankowa-nr-1765#190408 https://www.morsmordre.net/t7147-p-morgan#190391

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Pokój Muzyczny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach