Wydarzenia


Ekipa forum
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r.
AutorWiadomość
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]01.04.17 23:29
Sześcioletni Archibald posiadał w swoim niewielkim ciele mnóstwo pokładów energii. Całymi dniami tylko biegał i skakał, nie mogąc spokojnie usiedzieć w jednym miejscu przez chociażby pięć minut. Właśnie dlatego każde lekcje niemiłosiernie mu się dłużyły i tylko zerkał na wielki zegar, oczekując ich końca. Jeszcze nie znał się na zegarach, ale Lacus nauczył go jak odczytywać tą konkretną godzinę, oznaczającą koniec zajęć. I kiedy tylko ta wielka wskazówka przesunęła się na liczbę dwanaście, Archibald wyleciał z gabinetu i popędził na parter. Stary skrzat uchronił go przed bolesnym upadkiem, kiedy stopa pośliznęła mu się na jednym ze stopni, ale nawet tego nie zauważył. Był podekscytowany tym, co miał mu przynieść dzisiejszy dzień, a mianowicie wizytę wujostwa Weasley'ów. Stał pod drzwiami i oczekiwał ich przyjścia, podskakując w miejscu jak piłeczka. Kołnierzyk koszuli drapał go w szyję, więc próbował go jakoś rozluźnić, ale niezbyt mu to wychodziło. Przerwał swoje nieudolne próby, kiedy drzwi otworzyły się na oścież i ujrzał w nich swoją bliską rodzinę. Przywitał się grzecznie z wujem i ciotką, po czym złapał Garretta za rękę i zaciągnął go na podwórze. - Chodź, chodź, muszę ci coś pokazać! - Powiedział podekscytowany, zatrzymując się dopiero przed starym dębem. Już na pierwszy rzut oka było widać, że to drzewo stało się własnością małych Prewettów: na jednej gałęzi wisiała drewniana huśtawka, a na innej widniały wyraźne próby założenia domku. Archibald zaczął zawzięcie czegoś poszukiwać. - To było tu - mruknął, zaglądając pod średniej wielkości kamień. - Albo tu - pobiegł na drugą stronę drzewa, szukając czegoś na dole pnia. Ostatnio przypadkiem usłyszał jak jego tata mówi brzydkie słowo i chciał je teraz powtórzyć, ale już nie pamiętał jak ono dokładnie szło. Dlatego tylko zacisnął dłoń w pięść i machnął nią w powietrzu właśnie tak jak wtedy jego ojciec. - Garrett, nie wiem, zniknęło - pożalił się, robiąc smutną minę, ale nie trwało to długo. Archibald nie potrafił za długo skupiać się na jednej rzeczy, szczególnie tej złej. Rozejrzał się po ogrodzie, szukając innego pomysłu na spędzenie reszty dnia, ale nic mu nie chciało przyjść do głowy. - Chodźmy do domu, na pewno mają ciasto! - Zadecydował w końcu i ruszył biegiem w kierunku posiadłości.
Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]04.04.17 0:44
Garrett Weasley miał mieć cały świat u swoich stóp. Ale póki co to on, z racji skrzaciego wzrostu, mógł oglądać wyłącznie stopy świata. Ograniczały go pulchne palce pięciolatka, zaczerwienione z zaaferowania policzki nakrapiane złotem licznych piegów i kaskady przydługawych, wściekle rudych włosów, które wciąż wplątywały mu się pomiędzy jasne rzęsy. Marszczył w degustacji zadarty nos, próbując odgarnąć z twarzy rdzawe kosmyki, gdy biegał wokół nóg papy - sięgał mu ledwie do pasa. Stawał niekiedy na palcach, przyglądając się pokątnie brzuchowi jego mamy. Powoli zaczynał rozrastać się niczym pękata dynia, a papa powiedział mu, że za parę miesięcy będzie taki wielki, jak gdyby mama połknęła cały kociołek. A potem z tego kociołka wypadnie mu brat. Z początku Garrett nie mógł posiąść się z radości - zawsze marzył o starszym bracie, miałby w domu swojego prywatnego Archiego - ale potem dowiedział się, że z brzucha wyskoczy nie gotowy do zabaw kilkulatek, a mała, pomarszczona, różowa i brzydka morela. Morela, która mogła nosić dwa imiona - Elethea, jeśli okaże się panią morelą i Barry, jeśli będzie jednak panem morelem. Garry'emu opadł więc nieco entuzjazm - i pęczniało w nim nawet coś na kształt zazdrości jedynaka - ale szybko zapomniał o tym, gdy tylko na horyzoncie zamajaczyła mu rudawa czupryna Archiego. Z rozpędu wbiegł w nogi papy i byłby się po nie potknął, gdyby ten w ostatniej chwili nie zdołał go złapać za piegowate ramiona; Edgar zaśmiał się jeszcze nisko, ciepło, postawił syna na nogi i pozwolił mu oddalić się razem z przyjacielem.
- Co? - zapytał Garry momentalnie, truchtając za Archiem o krok - dzielił ich rok, który w tym wieku był przepaścią nie do przekroczenia; przekonały się o tym jego przykrótkie, pięcioletnie nóżki zmuszone do maratonu dla sześciolatków. - Archie, co ty... - ale urwał, bo nie wypracował jeszcze koordynacji pozwalającej na jednoczesne mówienie i wywijanie nóżkami; szczególnie teraz, gdy język mu się plątał, nie napotykając na barierę w postaci górnej jedynki. Parę dni wcześniej wybił sobie mleczaka, wspinając się po kuchennym stole, aby sięgnąć do szafki, w której tkwił słoik z czekoladowymi ciasteczkami. Złamał stół, złamał nos i złamał poczucie własnej chłopięcej godności, gdy ze strachu zalał się łzami - na szczęście jego papa, uzdrowiciel, jednym ruchem różdżki odgonił całą krew, otarcia i siniaki. Nie zwrócił tylko utraconego zęba. Ani godności. - Co tam masz? - dopytywał, za każdym razem zapowietrzając się z ekscytacji, kiedy Archie był o krok od zdradzenia sekretu - i za każdym razem kończyło się to pełnym zawodu westchnięciem. - Co zniknęło? - pytał w kółko, z dziwnego powodu przekonany, że było to bardzo ważne; dlaczego Archie nie chciał mu powiedzieć? - Archie! - oburzył się na koniec, marszcząc brwi jak papa i zaciskając usta jak mama -  i wyglądając przy tym szalenie karykaturalnie. - Ale Archie, powiesz mi, co tam było? Powiesz? - nie odpuszczał, nawet jeśli wieść o cieście sprawiła, że jego rysy złagodniały i zapomniał, że właściwie zaczął się złościć. Gdy Archie pobiegł w stronę posiadłości, ruszył za nim - oczywiście ze sporym opóźnieniem, nie potrafiąc dogonić kuzyna na zbyt krótkich nóżkach. - Archie, poczekaj na mnie! - krzyknął przeciągle i żałośnie, znów zaciskając mocno usta, by wycisnąć z siebie siódme poty i dogonić przyjaciela - co przychodziło mu z marnym skutkiem. Może był jakiś plus z tego, że pomarszczona morela, która wyskoczy z brzucha-kociołka mamy, będzie od niego młodsza - będzie też miała krótsze i pulchniejsze nóżki, na których wolniej się biega.
Zanim dobiegł do domu, minęły wieki i nie mógł odpędzić wrażenia, że Archie zjadł całe ciasto bez niego. - Też chcę ciasto, Archie! - wrzeszczał na całe gardło i miał wrażenie, że któryś z przodków jego kuzyna spogląda na niego z degustacją z wnętrza bogatych ram zdobiących ścianę, ale nie zwracał na to uwagi - pomykał naprzód, wpadając najpierw do złego pomieszczenia, a potem musiał wycofać się, żeby z gracją wykręcić i doczłapać do kuchni. W której wszystko było takie duże - po utracie zęba miał awersję do wysokości, więc zerknął z rozpaczą na Archiego. Nawet jeśli na blacie było ciasto, miał za krótkie rączki, aby po nie sięgnąć. Rozłożył ręce - jego papa je tak rozkładał, kiedy sytuacja była bez wyjścia - ale potem w oczy rzuciła mu się ciemna butelka stojąca (a to ci heca) w zasięgu jego pulchnych dłoni. - Co to? - spytał, bo wciąż nie wyrósł z etapu zadawania stu pytań na minutę, pokazując palcem na butelkę, która wyglądała bardzo interesująco. Kiedyś papa coś z takiej sobie nalał i powiedział, że wypiją to razem, kiedy Garry już urośnie. Czy to eliksir na rośnięcie? Czy jak wypije łyk, to zdoła dosięgnąć do blatu?


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]05.04.17 21:04
Archibaldowi nie przeszkadzała ta niewielka różnica wieku. Dzięki niej mógł poczuć się jak swój starszy brat i trochę się porządzić. W domu nie miał takiej możliwości mimo posiadania młodszego rodzeństwa - jego roczne siostry potrafiły tylko jeść i płakać, więc wymądrzanie się przed nimi nie miało żadnego sensu. Natomiast Garrett był wystarczająco duży, by móc się z nim normalnie bawić i jednocześnie wystarczająco mały, by móc się przy nim wcielać w rolę starszego, i mądrzejszego, brata. - Nie - odpowiedział, nie zwracając uwagi na jego prośby. Co i rusz na niego zerkał, aż w końcu - No dobrze - powiedział. Nigdy nie potrafił utrzymać tajemnicy na dłużej niż dwie minuty, szczególnie, że Garry tak prosił o wyjaśnienie. - Wczoraj z Lacusem znaleźliśmy tam gnoma, ale był taki gruby - tu pokazał jaki był gruby i wedle tego gestykulacyjnego opisu miał około metra szerokości. - Naprawdę! Takiego grubego jeszcze nigdy nie widziałeś! - Zapewnił, coby sobie nie pomyślał, że również u niego w ogrodzie można takiego znaleźć. Brat mu powiedział, że takie osobniki są rzadkością, a Archibald wierzył w każde jego słowo. - Pewnie uciekł... - stwierdził ze smutkiem. Rodzice jak tylko dowiedzieli się o niechcianym mieszkańcu ogrodu, zarządzili ekspresowe odgnamianie. Archibald myślał, że ten jeden jakoś się uchowa. W końcu który skrzat zdołałby go unieść, a co dopiero nim rzucić! Żaden! Cóż, trudno, byli zmuszeni znaleźć sobie inne zajęcie. Wpadł z efektownym poślizgiem do kuchni i zaczął rozglądać się za ciastem. Nawet nie zdążył zauważyć, że Garrett ma opóźnienie, aż nie usłyszał jego donośnego krzyku. - Tutaj! W kuchni jestem! - Krzyknął jeszcze głośniej, żeby przyjaciel jak najszybciej go znalazł. Na wszelki wypadek jeszcze stanął w progu i pomachał do niego, kiedy tylko wybiegł zza zakrętu. - Rodzice musieli zabrać je do jadalni - powiedział ze smutkiem, chociaż w tej sytuacji wystarczyło po prostu przejść do sąsiedniego pomieszczenia. Zaczął opracowywać plan jak najszybciej tam wejść i wyjść, lecz Garrett zwrócił uwagę na coś o wiele ciekawszego niż ciasto. Szczególnie, że nikt nie wiedział jakie to ciasto - może ma rodzynki?! - Nie wiem - odpowiedział cicho i rozejrzał się dookoła siebie jakby spodziewał się ujrzeć za plecami swojego ojca. Lord Prewett był miłym człowiekiem, lecz potrafił być groźny jak tylko tego chciał. A Archibald czuł w kościach, że gdyby teraz wszedł do kuchni, to byłby bardzo zły. - Możemy sprawdzić - powiedział jeszcze ciszej, a przynajmniej tak mu się wydawało, ale tak naprawdę jego szept był prawie tak samo głośny jak zwykła mowa. Ponownie spróbował rozluźnić drapiący go kołnierzyk koszuli, aż w końcu udało mu się przez przypadek odpiąć pierwszy guzik. Oh, jaką mu to przyniosło ulgę! Niepewnie chwycił butelkę obiema dłońmi, bo była naprawdę ciężka, i podszedł bliżej Garretta. - Musisz ją otworzyć - powiedział, bo przecież on nie miał jak! I dokładnie w tym momencie do kuchni wszedł domowy skrzat. Zielone oczy Archibalda zrobiły się trzy razy większe niż zazwyczaj. Przecież taki skrzat zaraz pójdzie o wszystkim powiedzieć ich rodzicom! - Sio! - Wyrwało mu się, ale zaraz potem sobie przypomniał, że tak nie może mówić lord. Wyprostował się i odchrząknął lekko. - Budku, proszę stąd wyjść i o niczym nie mówić moim rodzicom - wyrecytował, prostując się jeszcze bardziej i ponownie odchrząkując. Skrzat skłonił się nisko i zaczął wychodzić z kuchni - ANI RODZICOM GARRETTA - Przypomniał sobie, podskakując z wrażenia. Zaraz potem ponownie przypomniał sobie o etykiecie, ale było już za późno, żeby cokolwiek zmienić. - Szybciej, Garry - popędził go, zaczynając lekko podskakiwać z niecierpliwości, zapewne wcale nie ułatwiając kuzynowi zadania. No ale co on mógł poradzić?! W końcu robili coś zakazanego, a to było takie ekscytujące!


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]27.05.17 4:53
Marszczył jeszcze mocno nos, gotów rozpocząć profesjonalne dąsy, ale Archie zgodził się zdradzić swój sekret; oczy Garretta zaświeciły się jak świeżo wypolerowane galeony i - nie wiedząc, jak dać ujście roznoszącej go ekscytacji - chłopiec kilka razy zatupał stópkami w miejscu. Czy to będą smoki? Może chociaż chochliki? Albo... albo... albo zły czarnoksiężnik, któremu razem dadzą nauczkę? Garrett, choć przyszykowany na sensację znacznie większego kalibru, ułożył usta w dorodną literę o, gdy rozbieganym spojrzeniem jasnych oczu oceniał szerokość pokazaną przez Archiego.
- O jacie - palnął nielordowsko, ale przecież nigdy lordem się nie czuł; rodzice, pozwalając mu hasać wśród gąszczy, zdzierać kolana i wybijać zęby, także zdawali się nie uznawać tego za priorytet. Jasne - w którejś książce czytanej mu przez papę może pojawiła się jakaś historia ich rodziny, ale bardziej od skomplikowanych drzew genealogicznych (po co w ogóle ktoś je rysował?) cenił sobie historię o bohaterach: dobrze, że w ich rodzinie było ich wielu. Jednak to, co w tej chwili miało największe znaczenie, to dorodny gnom - Garry potupał jeszcze trochę, nie do końca radząc sobie z emocjami, które chciał przekazać, a potem klasnął w ręce. - Ale super! Co on jadł? Miał imię? Gdzie poszedł? Dlaczego go nie ma? Czy jeszcze go spotkam? Archie, Archie, gdzie ty go znalazłeś, Archie? - I w potoku niepowstrzymanych pytań zgubił gdzieś moment, w którym jego kuzyn ruszył już naprzód. - Archie!
Archie towarzyszem zabaw był jakimś marnym - ani nie czekał na kuzyna o krótkich nóżkach, ani nawet nie przejął się jego żałosnym biegiem czy co chwilę wykrzykiwanym, rozpaczliwym: Archie! Archie zwolnij, Archie poczekaj - ale Archie biegł dalej, a Garry, nie pozwalając sobie na żałosne łkanie z bólu, smutku i rozpaczy, zaciskał usta i jeszcze szybciej stawiał kolejne kroki. Gdy w kącikach oczu zbierały mu się łzy, myślał o cieście; to rozweselało go jednak tylko na trochę, bo zaraz przypominał sobie, że ciasta pewnie już nie było - jak nic Archie całe je zjadł.
Oj, chyba miał rację - a przynajmniej tak wydawało mu się w chwili, gdy nie znalazł przysmaku nigdzie w kuchni. Już chciał znowu tupać, tym razem ze złości, i pogrozić Archiemu palcem, kiedy dosłyszał, że ciasto pewnie znalazło się w jadalni. Nawet nie wziął pod uwagę, że mogło być to wyłącznie marnym alibi i z marszu uwierzył przyjacielowi; posmutniał tylko, bo miał na to ciasto ochotę, ale gdy znaleźli już sobie nowy obiekt zainteresowania, żałoba po słodkości przepadła w tempie ekspresowym.
Misję otwarcia butelki uznał za wyzwanie, które musiał podjąć, by udowodnić, że był godnym Weasleyem; nie odmówił więc, wręcz przeciwnie - dumnie wypiął pierś, nie wiedząc jeszcze nawet, jak zabrać się do roboty. Podszedł bliżej, przysunął do szkła nos, tak blisko, że rozpłaszczył jego koniuszek o chłodne naczynie. Nie, to nie pomogło. Chciał zapukać w nie palcem, może to by dało skutek, ale zanim zdążył się nawet odsunąć, ktoś wszedł do kuchni - w przestrachu Garrett przewrócił się na posadzkę i z tego wszystkiego zapomniał, że upadek był bolesny. Zanim dostrzegł, że ich gościem był skrzat, wpadł w panikę - a ta w przypadku dzieci często obracała się w równie magiczne, co niespodziewane zdarzenia. Tym razem dopisało mu szczęście; gdy pierwszy raz użył przypadkiem magii, potłukł stare filiżanki mamy, ale teraz szkło wcale nie pękło - wprost... przeciwnie. Korek, który zatykał butelkę, z impetem wystrzelił w kierunku okna - nie rozbił jednak szyby, bo w trakcie lotu przemienił się w żółciutkiego kanarka, który zaraz zaczął przeraźliwie świergolić. Garry, skupiony na niespodziewanym zwrocie akcji, nie przejął się zbytnio rozmową Archiego ze skrzatem - zapomniał nawet, że przed sekundą niemal doprowadziło go to do zawału.
- To już... chyba - wyszeptał konspiracyjnie i z wielkim przyjęciem, po czym zbliżył się do butelki, by powąchać zawartość eliksiru, który miał zmienić ich w dorosłych. - Fuj fuj, jak to śmierdzi - powiedział szybko, podkreślając niezadowolenie trzema tupnięciami i mocno zmarszczonym, piegowatym nosem. - Ty pierwszy, Archie, ty pierwszy!


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]20.06.17 23:29
Archibald zignorował wszystkie pytania swojego młodszego kuzyna. Prawdę mówiąc, nie zrobił tego celowo, po prostu nie rozumiał wykrzykiwanych przez niego słów. W końcu biegł kilka metrów przed nim - to była znacząca odległość, a poza tym wiatr w uszach i braki w uzębieniu Garretta też nie były pomocne.
Uwielbiał biegać. Nigdy nie potrafił określić dlaczego tak to lubi, ale nie było dnia, by nie przemieścił się gdzieś w nieco szybszym tempie niż chciałaby tego służba wraz z rodzicami. Biegł z sypialni do bawialni, z bawialni do łazienki, z łazienki na obiad, z obiadu na kolana ojca. Wychodził do ogrodu i biegał dookoła drzew, ganiając wyłaniające się z trawy zwierzęta; wracał do domu i ku przerażeniu wszystkich mieszkańców posiadłości biegał po schodach w tą i z powrotem, raz po brata i raz po zabawki. Możliwe, że właśnie to ciągłe bieganie wpłynęło na jego wątłą figurę. Gdyby nie porządne ubrania, po których stosunkowo szybko można było rozpoznać jego status społeczny, niektórzy mogliby go uznać za wychudzone dziecko. Szczególnie w pobliżu ojca, który był dość pulchny, ale to wcale nie łagodziło jego wyglądu. Wciąż sprawiał wrażenie osoby stanowczej, i choć nie zawsze taki był, gdyby w tym momencie wszedł do kuchni to z pewnością pokazałby na co go stać.
Archibald tak był zaoferowany wejściem skrzata, że nawet nie zwrócił uwagi na upadek Garry'ego. W przeciwnym wypadku zapewne zacząłby się z niego śmiać, a tak odwrócił wzrok dopiero jak usłyszał dźwięk otwieranej butelki. Spojrzał ze zdziwieniem na lecący korek, niemalże podskakując z ekscytacji, kiedy ten zamienił się w żółtego kanarka. Chciał do niego podbiec; chciał spróbować go złapać i pogłaskać albo nakarmić, ale nie był w stanie tego zrobić podczas trzymania tej ciężkiej butli. Każdego dnia był otaczany magią, a i tak wydawała mu się ona zachwycająca. Nie mógł się doczekać, kiedy pójdzie do Hogwartu i trafi do tego samego domu co jego tata (Ravenclaw, to bardzo trudne słowo, ale udało mu się je opanować). Lacusowi to nie robiło różnicy, bo najbardziej marzył o dostaniu się do drużyny Quidditcha. Już teraz regularnie wyciągał swoją dziecięcą miotełkę i zmuszał Archibalda do grania razem z nim, ale już teraz było widać, że młodszy Prewett nie odziedziczył żadnego sportowego talentu. Częściej spadał z miotły niż na niej siedział, a nawet jak już siedział to narzekał, że niewygodnie. Wolał otwierać w tajemnicy wielkie butle i sprawdzać co jest w środku! Wciągnął silnie powietrze, chcąc jak najlepiej poczuć zapach eliksiru, ale zareagował na niego podobnie jak Garrett. Zmarszczył nos i wykrzywił usta, odwracając na moment twarz. - Fuuuuuuuuuuj - powiedział przeciągle, podkreślając swoje odczucia. Od razu odechciało mu się wlewać eliksir do ust, ale wizja zostania dorosłym była zbyt ekscytująca, żeby teraz z niej zrezygnować. - Nie, ty, jesteś młodszy! - Powiedział od razu, mimo wszystko nie chcąc ryzykować. Wyprostował się, chcąc być jak najwyższym, by spojrzeć na Garry'ego z góry i przekonać go do swoich racji. Lacus bardzo często stosował ten krok na Archibaldzie i na niego to działało. Zawsze czuł szacunek przed swoim starszym bratem, choć czasami zdarzało mu się wykradać jego zabawki, ale ćśś. Mały Archibald, a w zasadzie Fluwiusz, zerknął w kierunku drzwi za którymi prawdopodobnie siedzieli ich rodzice i czując presję czasu, zmienił zdanie. - Dobrze, ja jestem odważny - odparł, choć w jego oczach wcale tej odwagi widać nie było. Odchrząknął cicho i zerknął jednym okiem do butelki, jakby spodziewał się, że w środku pływają małe rybki czy kijanki. Potem spróbował jakoś inaczej złapać butelkę, ostatecznie w końcu siadając na podłodze, bo wtedy było prościej. Przechylił powoli butelkę, chcąc skosztować jedynie kropelki, ale butelka była naprawdę ciężka! Za bardzo się przechyliła i nie dość, że połknął sporego łyka, to jeszcze oblał swój sweterek. Zaczął przeraźliwie kaszleć, czując w gardle piekący ból, dotąd jeszcze nieznany. - Fuj, to jest ohydne, ble! - Zawyrokował, czym prędzej wstając, uprzednio stawiając butelkę na podłodze. Na jego policzkach pojawiły się czerwone rumieńce, ale on sam wcale nie zaczynał się czuć bardziej dorosły. Może to inaczej działało? Może trzeba było poczekać? - Teraz ty! - Upomniał Garry'ego, bo przecież on też musi spróbować - musi być sprawiedliwie. Spojrzał na swoje ręce, dotknął włosów i wilgotnego sweterka, ale wszystko zdawało się być takie jak przedtem.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]26.07.17 1:44
Działo się dużo i te kolejne wydarzenia były różnorodne jak świecidełka w kalejdoskopie - Garry, przytłoczony ich ilością, nie do końca potrafił poradzić sobie z jednoczesnym strachem, radością i dziecięcą ekscytacją, więc nieprzerwanie tupał małymi stópkami. Stał w miejscu, zaciskał pulchne palce w piąstki, szczerzył się i czerwienił na piegowatym nosie, a akompaniował temu miarowy, cichy łomot - tup-tup, tup-tup, skórzane buciki uderzały o posadzkę. Ale to było wciąż za mało; potrzebował jeszcze jakoś dać upust rozsadzającym go emocjom, ale nie wiedział, jak to zrobić - tupał więc stópkami coraz mocniej, aż w końcu znów stracił równowagę i przewrócił się na podłogę, na której wylądował w idealnej pozycji siedzącej. Jego oczy urosły do wielkości galeonów, usteczka nieznacznie się otworzyły i znikł z nich uśmiech. Przez krótki moment - była to sekunda, może dwie - wyglądał, jakby chciał się rozpłakać... ale szybko o tym zapomniał - podniósł się i (znów tupiąc) podbiegł do Archiego.
- A ty jesteś starszy! - rzucił kontrargument, który swoją błyskotliwością najwidoczniej zaważył na zwyciężeniu słownej szermierki - mały lord Prewett przyjął na siebie brzemię pionierskiego skosztowania magicznego eliksiru. - Nieprawda, bo ja jestem bardziej odważniejejszy! - zażarcie ciągnął polemikę, marszcząc mocno czoło w geście, którego nie stracił pomimo upływu przeszło dwudziestu lat. Było jednak za późno - stracił możliwość udowodnienia swojej brawury, Archie zdążył go wyprzedzić. Garrett natomiast z wielką fascynacją - nawet z czymś na kształt kultu w spojrzeniu - obserwował, jak jego starszy kuzyn unosi butelkę; szkło przechyliło się, coś z niego wyciekło, a zaraz po tym Archie prychał już, kichał, kaszlał i wylewał wszędzie cenną miksturę. - Rozlewasz! - ostrzegł go Garry do cna przejętym tonem, znów wbijając wielkie oczy w ubrudzony sweterek kuzyna. Gdy łapał za butelkę, powtarzał sobie w myśli, że to na pewno nie może być takie złe - Archie musiał przesadzać, ot co, na pewno był słabeuszem! Butelka była... o, jaka ciężka - mały Weasley popełnił błąd swojego przyjaciela i też wypełnił policzki nieprzyzwoitą ilością mocnego trunku. Ten pociekł mu po brodzie, po policzkach, zmoczył przydługawe kosmyki rudych jak lis włosów; Garrett zamachnął się jak profesjonalny alkoholik i z głośnym hukiem odstawił butelkę na posadzkę - aż cud, że jej przy tym nie rozbił. Zaczął mocno kaszleć, zgiął się w pół, wykrzywił mocno nos i zamknął oczy - czy ta mikstura sprawiała, że miał zapłonąć od środka? Wciąż prychając, uniósł obie dłonie i zacisnął je sobie na ustach - chciał być cichy jak myszka, rodzice nie mogli usłyszeć, co miało tu miejsce. Kiedy wreszcie się uspokoił (choć jego gardło wciąż parzyło jak nigdy dotąd), uniósł wzrok i obdarzył przeciągłym spojrzeniem kuzyna; w mimice Garry'ego odbijało się wyraźne niezadowolenie. - Bycie dorosłym to okropna sprawa - orzekł głosem mędrca: nie spodziewał się, że dorośnięcie należy okupić taką dozą obrzydliwości i cierpienia. Mocno i szybko kilkakrotnie pokręcił głową na boki - tak, że nieco zatrzęsły mu się pulchne policzki - i po tym popatrzył na Archiego badawczo. - Troszkę już urosłeś - wyszeptał konspiracyjnym szeptem, który był tak głośny, że mógłby usłyszeć go właściwie każdy znajdujący się w pobliżu; zaraz zerknął znacząco na butelkę. Czuł się dziwnie - jakby coś nieznacznie spowolniało jego dziecięce myśli i zakłócało je niezrozumiałym szumem. To nieważne - na pewno to tylko przejściowy efekt postarzającego wywaru. - Chyba musimy wypić trochę więcej tego eliksiru - westchnął z rozżaleniem, a potem zatupał stópkami - bo mimo wszystko bardzo chciał już być dorosły.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]15.08.17 19:06
Mały Archibald przyglądał się uważnie Garrettowi, kiedy z taką pewnością siebie zabrał się za picie tajemniczego trunku. Sam nie poczuł się inaczej. Trochę kręciło mu się w głowie, ale akurat na to na razie nie zwracał uwagi. Oczekiwał raczej nagłej zmiany wzrostu czy pokaźnych wąsów, takich samych, jakie nosił jego ojciec. Zakręcałby je w ten sam sposób palcami i zapewne tak samo by mu się brudziły podczas picia zsiadłego mleka. Tak, właśnie tego oczekiwał po wypiciu eliksiru. Wąsów. Długich, rudych wąsów. Ni z tego ni z owego parsknął śmiechem, wyobrażając sobie Garretta z brodą przypominającą tą noszoną przez Merlina. - Garry, mam już trzy karty Merlina, chcesz jedną? - Zapytał, przypomniawszy sobie o swojej dość pokaźnej kolekcji. Uwielbiał, kiedy trafiała mu się druga taka sama - lubił mieć zapas, tak na wszelki wypadek, gdyby coś się stało. Gdyby karta się zgubiła albo gdyby Procella z Mare postanowiły ją wrzucić do rzeki. Jednak trzecia to już było dla niego za dużo, a Lacus posiadał aż czterech Merlinów i też już żadnego nie chciał. - Garry, yyy, ręce do góry! - Powiedział nieco spanikowany, kiedy kuzyn tak się rozkaszlał. Próbował przypomnieć sobie wszystkie zajęcia z pierwszej pomocy, niestety jedyne co mu przyszło do głowy to hasło guwernantki. Archibaldowi nigdy nie pomagało, ale i tak podnosił ręce, kiedy tylko mu nakazała. Kto wie, może Garrett kaszlał w inny sposób i jemu to pomoże. Widząc, że faktycznie zaczyna mu przechodzić, westchnął cichutko i zerknął na butelkę. Już chciał powiedzieć, że ten eliksir to jakaś ściema, kiedy Garry zwrócił uwagę na jego wysoki wzrost. Jedną z dwóch rzeczy, które tak bardzo chciał mieć. - Naprawdę? - Upewnił się, a na jego dziecięcą twarz wstąpił szeroki uśmiech. Spojrzał na swoje stopy, pomachał nimi na prawo i lewo, faktycznie wydawały się dłuższe. - Urosłem! - Powtórzył niezwykle podekscytowany, podskakując przez chwilę w miejscu. Czyli jednak ten paskudny eliksir działał. Spojrzał na Garretta, próbując i w nim wyłapać jakąś znaczącą zmianę. Podszedł bliżej, niemal stykając się nosem z jego nosem, nagle podskakując z radości. - Garry, masz... masz zraszczkę - czy tam zmarszczkę, kto by zapamiętał te wszystkie skomplikowane słowa. - Dorośli mają zraszczki - dodał z pełną powagą, czując przed Garrettem pewien respekt - w końcu im dorosły był starszy tym więcej miał zmarszczek. To go przekonało do wypicia większej ilości eliksiru, mimo że był taki niesmaczny. - Na pewno musimy - powiedział i, nie czekając na żadne słowa zachęty, podniósł ze stęknięciem ciężką butelkę. Po raz kolejny ją przechylił i wypił parę łyków, tym razem (o dziwo) niczego nie rozlewając. Podał ją Garry'emu, samemu wycierając twarz kiedyś-białym rękawem koszuli. Może i na jego twarzy pojawią się zmarszczki? Albo chociaż ten rudy wąs, tak bardzo o nim marzył!


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]25.06.18 22:06
Czekał go prawdziwie wyjątkowy dzień, zaczynając od porannych zajęć - czytania i pisania, z którymi radził sobie świetnie, zbierając same pochwały i prawie puchnąc z dumy przed starszymi, lecz w czas zawsze reflektując się i przedstawiając wyniki spokojnie, bez chełpliwości - przez towarzyszenie ojcu w warsztacie - na tupiące hipogryfy, nic nie wprowadzało go w większy entuzjazm! - kończąc na odwiedzinach u Prewettów, o których dowiedział się na dwie godziny przez opuszczeniem Silverdale. Uboższy o trzy zęby mleczne, w tym dolną dwójkę i górną czwórkę, czuł się niezbyt wyjściowo - jak to się działo? Dorośli mieli wszystkie zęby i bardzo nie chciał czuć się tak od nich odstający, ale nic nie mówił. Powiedział raz i wzbudził tym ogólne rozbawienie Ollivanderów - śmiech tak bardzo uraził jego dumę, że dzielnie przyjął na klatę fakt, że musi na zęby poczekać i nie odzywał się więcej w tym temacie.
Przywitawszy się ze wszystkimi lordami i lady (wszyscy rudzi!), rozpoczął nieśmiało poszukiwania młodszych uczestników spotkania, a do pomocy został mu przydzielony skrzat - w zasadzie to Budek biegał po posiadłości, by dać cynk Ulyssesowi. Kuchnia. Uśmiechnął się z triumfem, bowiem zdawało mu się, że rozpracował Garretta i Fluviusa - na pewno szukali łakoci. Poprosił uprzejmie skrzata o zaprowadzenie do miejsca tej tajnej konspiracji i stanął w wejściu, przypatrując się rudzielcom z daleka.
- Garrett, Fluvius, witajcie - zaczął poważnie, idealnie wpisując się w rolę małego lorda. - Co tam robicie? - zapytał, dostrzegając butelkę w małych rękach, ulegając prawdziwej ciekawości, bo z początku - dostrzegając go - wyglądali, jakby mieli wyzionąć ducha. Przecież nie był straszny. To na pewno te zęby...
Podszedł bliżej, nie widząc z daleka, a atmosfera z każdym krokiem zdawała się coraz bardziej tajniacka. Zmarszczył brwi, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego, któryś - nie zdołał zauważyć, który dokładnie, bo obydwoje mieli ręce za plecami - schował za sobą butelkę. To znaczyło, że mają coś do ukrycia. - Co to jest? Co tam macie? - zapytał dorosłym głosem, gromiąc młodzieniaszków spojrzeniem, jakiego ojciec by się nie powstydził. Tata to dopiero wiedział jak patrzeć, żeby człowiek od razu zaczynał od pytania co ja najlepszego robię? - a Ulysses wiedzę chłonął jak gąbka. Miał to w genach, tak mówili mu nauczyciele. Rozejrzał się - skrzat już zniknął. - Nie powiem nikomu - obiecał, przypadkiem dostrzegając etykietę - wyjrzała zza pleców, kiedy trochę czerwonego płynu skapnęło z pluskiem na podłogę. Chłopiec wytrzeszczył lekko oczy. Czytał już naprawdę bardzo dobrze. - Skrzacie wino? Pijecie alkohol? - zapytał, niemalże oskarżycielsko, bo wiedział, że nie wolno tego robić. Zamrugał i obejrzał się za siebie jeszcze raz. - Pourywają wam uszy, lepiej to odłóżcie - powiedział prędko, choć sam także strasznie chciał spróbować i bił się z myślami, z dozą wątpliwości patrząc na zdobycz chłopaków.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]21.07.18 23:04
To picie zakazanego eliksiru na dorosłość było takie ekscytujące! Archibald autentycznie czuł się wyższy i poważniejszy, chociaż z drugiej strony otaczający go świat zaczął trochę wirować - czy oczy dorosłych właśnie tak wszystko widzą? Trochę to męczące, wcale mu się nie podobało, ale nie chciał się do tego przyznawać przed małym Garrettem. Podał mu ciężką butelkę i wtedy usłyszał czyjeś głosy. Stanął na baczność, obmyślając w głowie jakiś plan ucieczki, kiedy w progu pomieszczenia stanął kuzyn Ollivander. - Witaj Ulyssesie - odpowiedział grzecznie, bo co innego miał w tej sytuacji począć? Zerknął na swojego rudego towarzysza, ale nie dało się nie zauważyć wielkiej butelki w jego małych dłoniach. Stanął przed nim, chcąc go w ten sposób zasłonić przed ciekawskim spojrzeniem Ulyssesa, który tak w ogóle nie powinien tutaj być! - A ty co tu robisz? - Odbił piłeczkę, bo choć go lubił, to w tym momencie jego obecność nie była mu na rękę. Przede wszystkim był starszy: tak jak Lacus, przez co trudno było z nim dyskutować, bo zawsze mógł powiedzieć, że ma więcej lat i dlatego więcej wie. O, a potem zaczął zadawać kolejne pytanie tym swoim poważnym tonem głosu, właśnie o to Archibaldowi chodziło! - Nie twoja sprawa - odpowiedział butnie, zadzierając niewielki nosek - o dziwo, bez piegów. Odziedziczył po ojcu charakterystyczne rude włosy, ale chyba jako jedyny z rodzeństwa nie miał na swoim ciele ani jednej brązowej plamki. Tym bardziej wdał się w Selwynów.
Naprawdę ciężko znosił to utrzymywanie alkoholu w tajemnicy. Cała sytuacja była tak ekscytująca, że miał ochotę pochwalić się swoją zdobyczą, jednak te resztki dziecięcego rozsądku podpowiadały mu, że nie powinien. Przynajmniej przez chwilę.
- Ten alhokol sprawi, że będziesz dorosły - powiedział, wytrzeszczając oczy ze zdziwienia, no bo to było takie niesamowite! Odwrócił się do Garretta, na którego polikach pojawiły się czerwone rumieńce, i zabrał od niego butelkę. - Masz, spróbuj! - Teraz chciał się podzielić swoją zdobyczą i zaobserwować zmiany, które zaczną zachodzić w ich kuzynie. Bo w Garretcie to tak średnio zachodziły, może po prostu był jeszcze za mały.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]30.07.18 22:38
Raz tata przyłapał Ulyssesa na mówieniu, że ma więcej lat i jest mądrzejszy - wtedy wszystko mu wytłumaczył i młody Ollivander postanowił więcej tak nie robić, za wzór biorąc zdania, które przy owej sytuacji usłyszał. Teraz sądził, że wywyższanie się wiekiem jest niemądre i robią tak tylko mało inteligentni ludzie, bo ci drudzy dyskutują i szukają argumentów (w życiu by się nie przyznał, że jeszcze trzy dni temu mówił "agurmentów"). Czuł się w tym coraz lepszy i niekiedy nawet w rozmowach z dorosłymi udawało mu się wygłosić ostateczne zdanie. Wiele ze swoich prawd znalazł co prawda w książkach, ale miał jeszcze mnóstwo czasu na ukształtowanie światopoglądu. Z ukosa rzucił spojrzenie butelce skrzaciego wina. Może gdyby je wypić, tak tyci-tyci, prawie wcale, ale jednak trochę, światopogląd ukształtuje się szybciej? W końcu dorośli mieli swoje sposoby na magię i robili z nią przeróżne rzeczy. Nie wszystko było możliwe - to już wiedział - lecz może właśnie to mieściło się  możliwościach alkoholu?
- Odwiedzam cię, ale chowasz się po kuchniach i nawet o tym nie wiesz - odburknął prawie obrażony. Że co, że niby Weasley to takie lepsze towarzystwo, a on ma sobie iść? A w życiu, nigdzie nie pójdzie, będzie stał i truł im nad głowami, starszy i mą... starszy. - Lepiej uważaj, bo może ktoś jeszcze wpadnie w odwiedziny i od razu cię wyda - chyba za dobry był, skoro tak wylewnie Fluviusa ostrzegał. Zacisnął zęby na nie swoją sprawę. Zniósł to, jak na mężczyznę w jego wieku przystało. Osiem lat jednak zobowiązywało do trzymania nerwów na wodzy. Mógłby wzruszyć ramionami i od razu popędzić do starszych na plotki, niech ten Prewett lepiej uważa, co mówi. Ależ mu nosa utrze!
Chwycił butelkę, dalej nieprzekonany, spoglądając na dwójkę rudzielców, próbował oszacować, czy rzeczywiście coś się zmieniło. Nie wyglądało na to, wcale a wcale, z tymi rumieńcami wyglądali wręcz bardziej młodzieńczo. Ostrożnie obejrzał butelkę od góry do dołu, z lewej do prawej, wzrokiem obejmując całą zdobną etykietę. Jeszcze porozmawia, zanim się - być może - zdecyduje.
- I co, jak jest w tej dorosłości? - zapytał, obserwując chwiejącego się Garretta. Temu to chyba do głowy dojrzałość uderzyła.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]25.10.18 11:37
Blada cera Archibalda zawsze przybiera odcień czerwieni gdy się zezłości albo zawstydzi. W tym momencie poczuł obie z tych emocji, dlatego na jego twarzy pojawiły się dwa dorodne rumieńce. Kuzyn Ulysses zawsze musiał zepsuć zabawę, już w dzieciństwie prezentując swoją osobą nadzwyczajną dojrzałość, podczas gdy Archibald dotarł do tego poziomu dopiero jako dorosły mężczyzna. W wieku sześciu lat tylko zabawa była mu w głowie, a każdy obowiązek do wypełnienia był ogromną męczarnią. Nie miał pojęcia jak Lacusowi udaje się wytrzymać w skupieniu podczas zajęć, skoro Archibalda roznosi już po pierwszych dziesięciu minutach. Może to kwestia wieku? A może odmiennych charakterów, Lacus bardziej przypominał zrównoważonego Ulyssesa, chociaż jego marzenia o zostaniu gwiazdą Quidditcha mogły temu przeczyć. - Nie chowam się - w końcu chowanie się ma wiele wspólnego z tchórzostwem, a choć można o Archibaldzie powiedzieć bardzo dużo, to na pewno nie to, że jest tchórzem. Stara się być odważny, co czasem pcha go w kłopoty, ale kto by się tym przejmował. - Chcesz nas wydać? - Aż zapiszczał z nadmiaru emocji, bo nie wyobrażał sobie miny ojca, gdy się o tym wszystkim dowie. Przecież dostanie za to szlaban do końca życia! Albo na jeszcze dłużej! Powróci tutaj jako duch, a służba będzie go gonić z miotłą. - Ale ty też trzymałeś tę butelkę! - Zauważył, wskazując na niego oskarżycielsko palcem, by w ten sposób uczynić go współwinnym. Teraz nie może ich wydać, bo przecież im towarzyszy. Uśmiechnął się szeroko, uspokajając kołatające serce. Był pewny, że sytuacja została opanowana. Zerknął na Garretta, ale ten już nie do końca kontaktował, siedząc sobie pod kuchenną szafką. - Co, cykasz się? - Odpowiedział na jego pytanie, opierając dłonie na biodrach jak krakowiaczek. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że takich słów nie używają poważni dorośli ludzie, ale może po prostu musiał jeszcze trochę wypić tego magicznego eliksiru, żeby przemienić się w pełni. - Wyśmienicie, kuzynie. Spróbuj, to sam się przekonasz - odpowiedział więc uprzejmie, starając się choć trochę zniżyć swój dziecięcy głos.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]25.12.18 16:53
Zmrużył oczy, przypatrując się bacznie Fluviusowi. Pamiętał, że Weasleyowie oraz Prewettowie mieli coś dziwnego z odwagą, bardzo im zależało żeby ją udowadniać, a później wszyscy lądowali w Gryffindorze - tak podpowiadały Ulyssesowi zasłyszane historie, jak i własne obserwacje. Kiedyś myślał, że to przez te płonące, rude czuprny, ale ten etap miał już dawno za sobą - była to kwestia wychowania oraz indywidualnych predyspozycji. Oni mogli być odważni, Olllivander zaś pozostawał sprytny i już wspisywał się w idealny schemat rodowy, pretendując do roli wychowanka domu Roweny. Z początku milczał, mierząc Fluviusa trochę wyniosłym spojrzeniem.
- To czemu nie jesteś ze wszystkimi dorosłymi, hm? Skoro się nie chowasz - wyciągnął głowę do przodu, podkreślając tym samym teatralną ciekawość. - Zobaczę, co zrobię, muszę się zastanowić - dodał z cwanym uśmieszkiem, celowo drocząc się z poczerwieniałym chłopcem. Tak naprawdę wcale nie chciał ich wydawać, każdy był odpowiedzialny za swoje decyzje, a on nie cieszyłby się z tego, że Fluvius i Garrett dostają manto. Poza tym bardzo nie w smak była mu łatka kapusia. - Raczej nie, nie wydam was - dodał szybko, machając zbywająco dłonią, na chwilę zabraną z butelki - długo sobie nie pomachał, butla była dosyć ciężka, a jego dłonie wciąż niewielkie, dlatego szybko uchwycił ją pewniej, jeszcze raz przyglądając się etykiecie. - Chyba że wina spadnie na mnie, więc lepiej uważaj - przestrzegł, bo jako najstarszy, prawdopodobnie zostałby oskarżony i dlatego też niespecjalnie chciał próbować. Co innego, gdyby namawiał go ktoś starszy, na kogo można byłoby zwalić winę - ha, może właśnie tak chciał zrobić Fluvius? Z niedowierzaniem spojrzał na niego.
- Lordzie Prewett, ja tę butelkę zabrałem żeby zapobiec katastrofie, więc każdy mądry i dorosły to zrozumie - uznał, unosząc brwi trochę bardziej niż dorosły Ulek.  No i masz ci, zaczynał już dyskutować. - Wcale się nie cykam, tylko wiem, że będą z tego same kłopoty, a po skrzacim winie dorośli wcale nie są doroślejsi. I wcale ci nie wierzę, bo nie wyglądasz mi na dorosłego - wzruszył ramionami, zastanawiając się, gdzie powinni odłożyć butelkę żeby uniknąć konsekwencji. To znaczy, on jeszcze nie miał czego unikać, ale ta dwójka powinna się postarać o zatarcie śladów.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]02.01.19 2:21
Ten kuzyn Ulysses zawsze musiał zepsuć zabawę! W ogóle nie potrafił się bawić tylko bez przerwy zadawał nudne pytania. Archibald wywrócił teatralnie oczami, krzyżując dłonie na piersi. Miał niepowtarzalną okazję, żeby napić się zakazanego eliksiru, a jednak wybrał tego nie robić. Zupełnie nie rozumiał tej decyzji, ale to nie pierwszy raz, kiedy zachowanie kuzyna było dla niego zagadką. Nic dziwnego, że nie miał rudych włosów - nie pasował do nich nie tylko kolorem włosów, ale też charakterem. - Bo nie - tylko na taką odpowiedź udało mu się wpaść, a na koniec jeszcze czknął.
- Wreszcie mówisz mądre rzeczy - stwierdził zadowolony, kiedy Ulysses postanowił nie mówić o niczym rodzicom. Puścił oczko Garrettowi, który wciąż uważnie im się przyglądał, i poczuł nieprzyjemny ścisk w żołądku. Faktycznie nie wyglądał na dużo starszego, może ten tajemniczy eliksir był przeterminowany? Ojciec mu kiedyś opowiadał, że należy unikać przeterminowanych eliksirów jak ognia, bo można się poważnie otruć. Ta myśl jednak szybko gdzieś umknęła, tak jak każda inna, której próbował się uczepić.
- Wcale się nie cyyykam - powtórzył jego słowa z przekąsem, podchodząc bliżej niego i łapiąc za butelkę, żeby ją zabrać. Jednak chciał ją z powrotem. Nie po to, żeby pić, a po prostu po to, żeby ją mieć. Pociągnął ją w swoim kierunku i wtedy usłyszał niepokojący głos dorosłych kroków. Zamarł, spoglądając w kierunku drzwi od jadalni. Potem spojrzał na Garretta i Ulyssesa, a jego serce zaczęło bardzo szybko łomotać w piersi. - Schowaj to albo mi daj i ja schowam, no chowaj, Ulek! - Zaczął panikować, dopiero teraz rozumiejąc w jakie wszedł bagno. W końcu zasłonił go swoim wątłym ciałkiem, czekając aż drzwi otworzą się i wkroczy przez nie Fern Prewett, mężczyzna miły aczkolwiek wzbudzający respekt. Archibald naprawdę nie miał ochoty na konfrontację z ojcem. Zerknął zestresowany na Garretta, machając w jego kierunku ręką, żeby też się gdzieś schował. Może wszedł pod stół? Albo do którejś z szafek? Zaczął niecierpliwie tupać nóżkami, będąc coraz bardziej zestresowanym.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]08.03.19 16:39
Przewrócił teatralnie oczami na tę skandaliczną odpowiedź bez żadnego, nawet najmniejszego argumentu - niby wiedział, że nie wypada tak oczami przewracać, ale jednak czasem widział, jak dorośli to robili. Po kryjomu, może nawet nie wiedząc, że patrzy, a patrzył dużo i często, obserwując starszych i wyciągając wnioski, czasem zbyt trafne i poważne na swój wiek. Choć u Ollivanderów była to przypadłość całkiem powszechna, stąd komplementy słyszał raczej od dalszej rodziny.
- Często mówię mądre rzeczy, tylko rzadko chcesz słuchać, Fluviusie - poprawił go, czując się zobowiązanym do uściślenia. Z rozumu można było odczuwać tylko dumę, dlatego nie krył jej w tym momencie.
Odsunął się prędko, udaremniając rudzielcowi przechwycenie butelki - aha, był wyższy i silniejszy, dlatego nie musiał się zanadto trudzić w tych próbach przepychanek. Nie mógł sobie też darować małej prowokacji po krótkiej przekomarzance w postaci zniekształconego echa, które obeszło go tylko trochę - niby coś ubodło, ale jednak wiedział o tym, kto jest górą, kto ma butelkę i przewagę. Lubił mieć przewagę. Odbił więc powtórzone słowa, sprawiając, że zabrzmiały jakby były słowami Prewetta. - Właśnie, że się cykasz - że nie oddam ci butelki i wszyscy się dowiedzą - wypalił, zanim także usłyszał kroki, a serce przyspieszyło momentalnie. - Widzisz? - syknął poddenerwowany.
Trzymał dalej tę butelkę i aż zamarł na chwilę, nasłuchując, ale przerwała mu gorączkowa prośba Fluviusa. Musiał myśleć wyjątkowo szybko - nie miał ochoty szukać kryjówki dla butelki i plątać się w dalsze komplikacje, jakie mogły z tego wyniknąć, dlatego oddał ją, zostawiając odpowiedzialność w rękach kuzyna. On sam był czysty, nie wziął nawet łyka, próbował nawet powstrzymać młodszego chłopca, ale przybył za późno - dorośli też wiedzieli, kiedy się pojawił i kiedy rudzielce zniknęły z oczu.
- Lepiej się przyznaj zamiast kłamać - powiedział, z powątpiewaniem spoglądając na wysiłki i poszukiwanie dobrej kryjówki. Rozejrzał się też za Garrettem, ale ten jakby przepadł zupełnie. Niedobrze, bardzo niedobrze, dostanie im się po uszach, niezależnie od tego, co postanowi powiedzieć Fluvius.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r. [odnośnik]09.03.19 12:13
Droczenie się z Ulyssesem nie było fajną zabawą. W ogóle z kuzynem to nie dało się fajnie pobawić, bo żadna z zabaw do niego nie przemawiała. Archibald czasem odnosił wrażenie, że ktoś rzucił na niego czar poważności i biedny nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. O! A gdyby tak spróbować zdjąć z niego tę okropną klątwę? Mały Archibald aż uśmiechnął się tajemniczo pod nosem, bo ten pomysł był naprawdę genialny. Będzie musiał koniecznie o nim opowiedzieć Lacusowi, on na pewno doceni ten kunszt i zgodzi się towarzyszyć przy tych zapewne skomplikowanych procesach odwracania ulyssesowej powagi. Poza tym jego pomoc może się okazać nieoceniona, bo jednak był starszy i więcej wiedział! Archibald rozejrzał się również za Garrettem, ale ten oczywiście musiał gdzieś zwiać. No nic, potem go znajdzie i też o wszystkim mu opowie - przyda im się taki pachołek. - Rany, jaki ty jesteś nudny - odetchnął głęboko, mając już trochę dość tego jego gadania. Ale już niedługo.
W życiu małego Archibalda niewiele było tak stresujących chwil jak ta. Oczy powiększyły mu się do wielkości złotych galeonów, a serce waliło jak oszalałe. W głowie natomiast rozpoczął się natłok myśli: co robić? Spojrzał przestraszony na Ulyssesa, potem kolejny raz rozejrzał się za Garrettem, ale pewnie schował się gdzieś za schodami i udaje, że go tu nigdy nie było. Rzucił jeszcze kuzynowi ostatnie obrażone spojrzenie, ale mimo wszystko zastanowił się nad jego propozycją. Wtedy drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszły... Cóż, nogi, tylko tyle Archibald był w stanie zobaczyć, głowę mając spuszczoną ze wstydu, stresu i strachu. Te, które zatrzymały się najbliżej niego, z pewnością należały do jego ojca. Dobrze znał jego kroki, często było je słychać, kiedy maszerował korytarzami posiadłości. - Bo... - zaczął, wwiercając swoją stopę w podłogę. - Bo Garrett... - westchnął głęboko, bo przecież nie mógł zwalić całej winy na młodszego kuzyna. - Bo Garrett i ja chcieliśmy być tacy duzi jak wy, więc pomyśleliśmy, że jak wypijemy trochę tego to urośniemy tak jak wy - powiedział szybko na jednym wdechu, dopiero na sam koniec pozwalając sobie na wypuszczenie powietrza i powolne uniesienie wzroku na rodziców. Wąs ojca zaczął drżeć, ale Archibald nie potrafił rozczytać czy ze zdenerwowania czy z rozbawienia. Tak czy inaczej chciał jak najszybciej stąd uciec, by nie musieć już patrzeć na zaskoczone wujostwo i jeszcze bardziej zdziwioną matkę. Ponownie spuścił wzrok na swoje buciki, czekając na rozwój wydarzeń. Cóż, prośba o wyjście z kuchni nie była taką najgorszą karą, choć Archibald czuł, że na tym się nie skończy. Grzecznie wyszedł, choć zanim przeszedł przez próg, odwrócił się i pokazał Ulyssesowi język. Potem pobiegł do Garretta, żeby posiedzieć z nim pod schodami, zastanawiając się nad karą jaką zapewne dostaną.

zt <3


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Posiadłość Prewettów, kwiecień, 1932r.
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach