Wydarzenia


Ekipa forum
Rodowa biblioteka (parter)
AutorWiadomość
Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]27.02.17 10:43
First topic message reminder :

Rodowa biblioteka

Z pewnością jedna z największych, jakie posiadają szlacheckie rodziny. Zdaje się, że ma nieskończoną ilość regałów wypełnionych książkami oraz krętych korytarzyków, w których za pierwszym razem można się zgubić. W jej lewej części znajdują się stoliki z krzesłami, przy których można usiąść i spokojnie wyszukać interesujących tomów. Te są o różnorodnej tematyce: od powieści romantycznych dla pań aż po te traktujące o czarnej magii, skrzętnie schowane oraz zabezpieczone przed niepowołanymi rękoma.

[bylobrzydkobedzieladnie]
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303

Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]10.03.19 20:02
Lyanna na ogół była interesowna i rzadko pomagała innym bezinteresownie, nie myśląc o jakiejś obecnej lub przyszłej korzyści. Ale nie zgłosiła się na testera dla pieniędzy, bo choć lubiła brzęczące galeony i wszelkie błyskotki, nie była biedna ani tak zdesperowana jak męty z Nokturnu, którzy dla kilku monet zrobiliby wszystko. Zgodziła się na propozycję Blacka, bo wiedziała że może kiedyś potrzebować jego pomocy, gdy znowu wróci poobijana z jakiejś anomalii, misji lub z pracy, dlatego dbała o utrzymywanie poprawnych stosunków z nim i nie odmawiała przysług również jemu. Poza tym chciała przyłożyć swoją rękę do badań tworzonych na pożytek rycerzy. Kto by pomyślał, że Lyanna Zabini, od lat myśląca przede wszystkim o sobie i nie przejmująca się innymi ludźmi, zacznie myśleć o czymś większym niż tylko zaspokajanie własnych potrzeb i ambicji? O czymś, co wykraczało poza jednostkę i mogło mieć realny wpływ na rzeczywistość, a rycerze tym właśnie byli, dlatego Lyanna po raz pierwszy w życiu mogła i chciała poczuć się częścią czegoś większego. Jak wiele ambitnych jednostek chciała osiągnąć coś więcej niż tylko prześlizgnąć się przez życie i finalnie zemrzeć jak pierwszy lepszy szary obywatel bez ambicji. Przynależąc do rycerzy mogła jeszcze zaznaczyć swoją obecność w tych burzliwych czasach, w których wiele się zmieniało i wiele rzeczy miało miejsce po raz pierwszy. Nigdy dotąd nie było mowy o czymś takim jak anomalie, i nigdy wcześniej po świecie nie chodził czarnoksiężnik tak silny jak Czarny Pan, za którym poszło wielu czarodziejów, także przedstawicieli starych rodów pokroju Blacków.
Chciała mieć to jednak za sobą, a większość nurtujących ją pytań zadała już wcześniej, więc teraz po prostu wypiła eliksir i czekała, zastanawiając się, co poczuje kiedy zawartość fiolki zacznie krążyć po jej organizmie. Ale nie czuła się specjalnie inaczej, może dlatego, że na ten moment nic jej nie dolegało. Nie wyrosły jej jednak żadne macki ani nie zmieniła się w gnoma, więc chyba wszystko było w porządku.
Podała Lupusowi niewiodącą rękę, pozwalając, by naciął lekko jej palec, a potem rozciął skórę na przedramieniu. Choć normalnie powinna doznać krwotoku, po chwili rana zregenerowała się. Czuła jedynie ból towarzyszący głębszemu rozcięciu, ale nie pozwoliła sobie na żaden jęk, zachowała kamienny wyraz twarzy i pozwoliła Blackowi na to, by zrobił co potrzeba, aby sprawdzić, czy eliksir faktycznie regeneruje rany. Zresztą teraz mogła widzieć jego działanie na własne oczy i była pod takim wrażeniem, że prawie przestała zwracać uwagę na chwilowe szczypanie skóry, która zaraz się zaleczyła.
- To naprawdę niesamowite – pochwaliła, widząc że Lupus wcale nie przesadzał zachwalając swój eliksir. Rzeczywiście działał i to bardzo szybko. – Oby na poważniejsze rany podczas pojedynków zadziałał równie dobrze i szybko, jak teraz. Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem efektu, wykonaliście świetną robotę.
To z pewnością miały być ważne i przełomowe badania, pozwalające skuteczniej zabezpieczyć się przed obrażeniami podczas pojedynków.
Została tyle, ile to było niezbędne na czas testów. Później, kiedy zakończyli i można było odejść, pożegnała się i opuściła posiadłość Blacków. Choć ogromnie ciekawiły ją tutejsze zbiory, nie zamierzała nadużywać gościnności.

| zt.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]16.03.19 1:35
23 września

Nie mógł jej wiecznie unikać. Mieszkali pod jednym dachem, a mimo to udawało mu się umykać przed jej czujnym spojrzeniem, złośliwym komentarzem czy wystudiowanymi gestami, których zadaniem było wytworzenie iluzji siostrzanej troski. Wierzyła, że ma na głowie wiele ważnych rzeczy, w końcu usilnie próbował stać się dumą rodziny i wyjść z cienia braci, lecz frustrowało ją to, że jego wysiłki odbywają się kosztem czasu, który mogliby spędzić wspólnie. Łączyła ich szorstka miłość, wiedzieli o tym oboje, dlatego sama Walburga nie mogła przewidzieć jak potoczy się długo wyczekiwane spotkanie z młodszym bratem. Czy rozejdą się w pokoju, a może pomieszczenie, w jakim przyjdzie im się ze sobą awanturować, po wszystkim będzie się nadawało jedynie do gruntownego remontu? Nawet w dzień urodzin nie mogła mu zagwarantować najlepszej wersji siebie, choć niewątpliwie bardzo się starała.
Wyłoniła się ze swoich komnat tuż po południu i chociaż starała się nie natknąć na żadnego członka rodziny, w drodze do jadalni minęła chmurnego ojca, niemal natychmiast zarażając się jego nastrojem. Obiad zjadła w samotności, która przy długim jadalnianym stole wybrzmiewała jeszcze bardziej złowrogo. Odliczała czas do powrotu Alpharda z pracy, chociaż powinna przecież wyglądać własnego męża; dziś jednak miejsce pobytu Oriona nie obchodziło jej ani trochę, nie zamierzała pastwić się nad jego osobą przez kilka najbliższych dni.
Spowita w czerń zawędrowała do swojego gabinetu, skąd wzięła zapakowany starannie prezent. Wahała się z zakupem fałszoskopu, lecz podświadomość podpowiadała jej, że brat natychmiast uznałby to za aluzję do osoby jego narzeczonej. Oczywiście miałby rację, co przekładało się na zmianę zdania w kwestii podarku. Kilkanaście dni przed urodzinami Alhparda odnalazła w jednej z ksiąg wzmiankę o czymś, co mogłoby okazać się na dla niego prezentem praktycznym, a jednocześnie niosącym satysfakcjonujące Walburgę przesłanie. Poprosiła więc Cygnusa o sprowadzenie przedmiotu, gdyż nie był łatwo dostępny i sama nie zamierzała brudzić sobie rąk transakcją. Samodzielnie zapakowała jednak podarek i trzymając go w dłoniach wędrowała teraz korytarzami poprzez kondygnacje rodowej posiadłości, podążając do biblioteki.
Skierowała się do lewego skrzydła pomieszczenia, gdzie znajdowały się najwygodniejsze fotele, po czym przywołała skrzata i kazała mu poinformować panicza Alpharda, że siostra oczekuje jego obecności w rodowej bibliotece. Oczywiście, że mogłaby pofatygować się na jego piętro, lecz wcale nie chciała tego robić. Spotkania na neutralnym gruncie wychodziły im ostatnio najlepiej i nie zamierzała zapeszać tym razem.
Oparła plecy o fotel i rozsiadła się wygodnie; przez moment pożałowała, że nie poprosiła skrzata o kieliszek laudanum – na wszelki wypadek, gdyby rozmowa miała zakończyć się wielką migreną.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]28.03.19 18:08
/Ja tylko na ostatni post

Czekałem na to tak długo. Wreszcie zakończone badania. Cudownie. Nie mogłem powstrzymać się przed lekkim uśmiechem jak tylko zorientowałem się, że dobijamy wreszcie do brzegu. To była długa podróż. Wiele poświęciliśmy, ale ostatecznie dokonaliśmy pozornie niemożliwego. Powstał jedyny w swoim rodzaju eliksir, który mogliśmy wykorzystać w walce. Mógł on Rycerzom dać lekką przewagę nad przeciwnikiem, jeśli nie musieli martwić się o zranienia. Żadne noże czy inne rany nie zagrażały im tak długo, jak długo trwało działanie eliksiru. Byłem ciekaw jakie ono będzie. Z tego co udało się teoretycznie ustalić nie będzie to zbyt długo, ale wystarczająco, by móc zdziwić oponenta i przystąpić do kontrataku. Na wszelki wypadek poprosiłem wszystkich testujących, by spróbowali się naciąć sami. Później. Mówiłem oczywiście o niewielkiej rance, nie szlachtowaniu się ani nic z tych rzeczy. Kiedy nie mogłem być obok, wolałem nie ryzykować ich zdrowiem. Mogli źle wykonać cięcie albo wykrwawić się na śmierć. Zwłaszcza ci chorzy na choroby genetyczne. Czarny Pan nie wybaczyłby mi takiej opieszałości, a ja nie zamierzałem go denerwować. Nie byłem samobójcą, mimo wszystko.
Z zainteresowaniem przyglądałem się efektom eliksiru, będąc niesamowicie dumnym. Nieważne, że to nie ja go stworzyłem; ja dostarczyłem wszystkie niezbędne materiały do jego opracowania, więc myślę, że też odwaliłem kawał dobrej roboty. Szczególnie pod kątem leczniczym. Było więc idealnie. Nie mogłem się doczekać, aż formuła zostanie rozpowszechniona, a mikstura rozparcelowana po wszystkich członkach organizacji. Wydawało mi się, że robiłem coś dobrego, przydatnego. Co chyba potwierdziły zdumione, a potem zachwycone spojrzenia wszystkich zgromadzonych przy stole. Tak, żadne z nich nie ucierpiało, wręcz każda rana ostatecznie została zasklepiona. Sukces. I do tego żadnych skutków ubocznych, czy mogło być lepiej? Z pewnością nie. Było idealnie.
- Na pewno tak będzie – zapewniłem Lyannę, wciąż sceptyczną. Pomimo wyraźnych dowodów na to, że wywar działał. Bardzo dobrze nawet. Ale nie miałem jej tego za złe, może miała wątpiącą naturę. W każdym razie podziękowałem pozostałym gościom za testy, zebrałem do kupy wszystkie wnioski spisane na pergaminie i opuściłem bibliotekę.

z/t
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]01.04.19 22:59
Ten dzień nie był w żaden sposób szczególny. Był jednym z tych dni, co mijają powoli i spokojnie, nie wnosząc zbyt wiele do życia – nie roztrząsają przeszłości i nie wpływają w żadnym stopniu na przyszłość, są jedynie odzwierciedleniem monotonii i szarości zwyczajniej codzienności. Jedyny sens takich dni to przemijanie, stopniowa utrata kolejnych chwili z ograniczonej puli. W umyśle Blacka nie wykiełkował pomysł celebrowania dnia własnych narodzin, podobny koncept wypleniono z niego już w dzieciństwie, gdy po ukończeniu trzynastego roku życia kazano mu odrzucić sentyment wobec tej konkretnej daty. Choć dumny Pollux rzucił swój nakaz w złości, mając dość awantur prowadzonych przez drażniące się nieustannie potomstwo, to jednak odcisnął on piętno na duszy Alpharda. Od tamtej pory dwudziesty trzeci dzień września w rezydencji przy Grimmauld Place 12 nie wyróżnia się na tle innych dni.
O ile matka jeszcze życzenia mu składała, chyba bardziej gratulując sobie przeżycie bolesnego porodu i wydania na świat kolejnego męskiego potomka Blacków, to postać ojca zawsze pozostawała milcząca. Taki już był, wiecznie nieusatysfakcjonowany działaniami drugiego syna, rozczarowany i uznający każdy cudzy postępek co najwyżej za mierny. Rzucał surowymi nakazami, stawiał żądania, lecz nigdy nie zawieszał poprzeczki zbyt wysoko, jakby wiedząc, że Alphard prędzej go rozczaruje, niż spełni ojcowskie ambicje. Dopiero po wielu latach to przestało być bolesne. Tego roku nie był zaskoczony chłodem bijącym od dumnego Polluxa, gdy mijali się w korytarzu na parterze. Życzenia pomyślności od matki przyjął z ogromnym spokojem, zmuszając się do bladego uśmiechu i ucałowania jej policzka. Nawet dowód jej pamięci nie był w stanie wykrzesać z niego większego entuzjazmu. Ten dzień naprawdę nie miał większego znaczenia dla nikogo.
Samemu jubilatowi/solenizantowi nie zależało na świętowaniu. Funkcjonował tak jak zwykle. Podniósł się rano z łóżka, przygotował do stawienia czoła całemu światu, a potem zdołał przetrwać te kilka godzin spędzonych za biurkiem, myśli zajmując treścią różnych pism. Nie dał się ani razu nikomu i niczemu wytrącić z równowagi, skrupulatnie wypełnił wszystkie swoje obowiązki. Kusiło go, żeby nie powracać od razu w rodzinne mury, jednak nie było w nim też chęci do zawędrowania gdziekolwiek indziej. Marzyło mu się zaszyć we własnej sypialni, gdzie mógłby w pełni swobodnie otoczyć się murem utworzonym z ksiąg tajemnych, czarodziejskich, cierpliwych i wyrozumiałych wobec jego burzliwej natury.
Już po przekroczeniu progu domostwa odniósł wrażenie, że nie dane będzie mu zaznać spokoju. Podświadomość podpowiadała, że pominął jedną z istotnych zmiennych czynniki najbardziej nieprzewidywalny w jego najbliższym otoczeniu. Dopiero przybycie skrzata pomogło mu domyślić się, co też było przyczyną nagłego niepokoju. Walburga. Jakże mógł jej nie docenić! Niedbałym machnięciem ręki odprawił skrzata z sypialni, mając wielką ochotę zignorować przekazane przez niego siostrzane zaproszenie. Obojętnością rozsierdziłby ją najbardziej, ale również sprowadziłby na zajmowane przez siebie trzecie piętro kamienicy. Zbyt wiele razy obserwował wybuchy swojej siostry, więc wiedział żeby nie igrać z jej dumą.
Pojawił się w rodowej bibliotece chwilę później. Nie oczekiwał zbyt wiele, chciał mieć tylko te konfrontację jak najszybciej z głowy. – Walburgo – wymówił jej imię w ramach powitania poważnie, prawie oficjalnym tonem. Poczynił śmiałe kroki w jej stronę, aby zatrzymać się tuż obok, przy drugim fotelu, na który opadł ociężale i z jednym ciężkim westchnięciem. Dopiero po wygodnym usadowieniu się na miejscu spojrzał na oblicze siostry uważnie, próbując wybadać jej nastrój. – Nie podejrzewałem, że jeszcze o mnie pamiętasz – rzucił z lekkim przekąsem, lecz zaraz spróbował słowa złagodzić krótkim prychnięciem, ledwo rysującym się na ustach niemrawym uśmiechem i nonszalanckim machnięciem dłoni.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]13.04.19 22:24
Od kilku lat szczerze nie znosiła dnia swoich urodzin, który przypominał jej tylko i wyłącznie o tym, że wcale nie młodniała; dodatkowo po ślubie zaczęła odczuwać także presję posiadania potomka, więc okazja do celebracji zamieniała się w okazję do użalania się nad sobą, a tego Walburga nie znosiła robić. Niechęć do własnych urodzin nie zmieniała jednak faktu, że gdy chodziło o braci, nie potrafiła przejść obok ich świąt obojętnie. Bo chociaż stanowisko ojca pozostawało w tej kwestii jasne, lady Black ustanowiła własne zasady, którymi kierowała się podczas omijania tych wyznawanych przez starszych. Starała się nie podchodzić do takich dni emocjonalnie czy z sentymentem, wypierając świadomość, że mogłaby w ogóle darzyć braci czymkolwiek poza przywiązaniem. To nie siostrzana miłość kazała jej zamówić prezent i postarać się, by do jego wręczenia doszło w miarę cywilizowanych warunkach. Nie miała jednak ukrytego motywu, lepiej było więc porzucić podróże w głąb siebie, inaczej mogłaby odkryć coś, co bardzo by jej nie pasowało.
Usłyszawszy kroki na korytarzu, spięła się na moment, przez chwilę żałując swojej decyzji. Jeśli brat od samego początku będzie nie w humorze, nic nie zdoła powstrzymać burzy, jaką zapewne wywołają; Walburgę bardzo łatwo było rozsierdzić, a jednocześnie trudno uspokoić. Widząc grymas na twarzy mężczyzny, rozluźniła się nieco. Oceniła jego nastrój i stwierdziła, że mogą na razie rozmawiać bez obaw.
- Alphardzie – powiała go tym samym tonem, obejmując wzrokiem od czubka głowy, po same noski wypolerowanych butów.
Oczywiście, że pamiętała. Zajmowała się zawodowo Historią Magii i znała całe mnóstwo dat, głównie tych nieprzydatnych, nie musiała więc nigdzie zapisywać dzisiejszej, by uświadomić sobie jej nieuchronność. Brat ironizował w najlepsze, lecz nie miała ochoty odpowiadać mu z podobnym przekąsem, jeszcze nie. Chciała wręczyć mu prezent, złożyć życzenia i rozejść się w pokoju, co byłoby doprawdy swoistym ukoronowaniem tego dnia. Czas miał pokazać, czy jej plany miały szansę na spełnienie.
- Wszystkiego dobrego – oznajmiła stanowczo, lecz bez śladu cieplejszych emocji w głosie; po stole znajdującym się między nimi przesunęła małe pudełeczko, opakowane granatowym papierem i cienką, czarną wstęgą – Niech ci służy.
Sprowadzona przez Cygnusa szczurza czaszka spoczywała na dnie wyłożonego welurem puzderka. Walburga nie zamierzała psuć bratu radości odpakowywania prezentu, nie chciała go też wyręczać w odgadywaniu tego, jakie zwierzę oddało życie, by on mógł otrzymać swój artefakt. Czy znał jego działanie? Jeśli nie, czekała w milczącej gotowości, by szybko go uświadomić.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]23.04.19 20:18
Ależ musiała go zmierzyć całego swym czujnym spojrzeniem, inaczej wyszłaby z siebie. Wyjątkowo nie pokazywała po sobie zwyczajowej pogardy. Jej oczy tak bardzo było podobne do jego, lecz spojrzenie miała już całkowicie inne. Trudno było doszukiwać się w nim choćby śladowej ilości siostrzanej miłości. Od najmłodszych lat uczeni byli dzielić ze sobą co najwyżej przywiązanie. Więzy pomiędzy rodzeństwem miały być mocne, lecz nie w sposób osobisty, w mniemaniu Blacków świadczyć miały tylko o tej samej przynależności do szlachetnego i starożytnego rodu. Walburga oceniała go więc przez pryzmat jego przydatności dla rodu i nie łudził się, że wynik jej wniosków może być dla niego korzystny. Dwudziestoośmioletni kawaler bez potomka. Choć może przez wzgląd na własną metrykę powinna powstrzymać się od jakichkolwiek osądów.
Nawet urodzinowe życzenia złożyć mu musiała w sposób chłodny, pozbawiony oznak jakiejkolwiek sympatii żywionej do jego osoby. Przestało to go smucić, złościć czy zaskakiwać już lata temu, choć nauczenie się niezwracania uwagi na tę beznamiętność było trudnym procesem. Jako dziecko nie był w stanie uniknąć rozczarowania, zaś w wieku nastoletnim potrafił na podobne rzeczy reagować tylko i wyłącznie furią. Im bliżej dnia swych urodzin był, tym większe ogarniało go przygnębienie, które finalnie rozbudzało również ogromne rozdrażnienie. W tym aspekcie byli tak bardzo do siebie podobni. Czas nikogo nie oszczędza.
Z uwagą przyglądał się jej dłoni, kiedy przesunęła po blacie stolika opakowany starannie prezent. Domyślał się, że nie uczyniła tego osobiście, bo od czegóż to szlachta ma ślepo oddane skrzaty do swych usług, czekającej zaledwie na najmniejsze skinienie? Nie podejrzewał jej o osobiste zaangażowanie. Podobnie było z Cygnusem, ten zawsze wolał trzymać młodszych braci na dystans. Idealny syn.
Chwycił prezent i rozwiązał czarną wstęgę, następnie rozerwał granatowy papier. Otworzył niewielkich rozmiarów pudełeczko, wówczas jego oczom ukazała się zwierzęca czaszka. Szybko odgadł czym podarek jest, dobrze znając jego zastosowanie z różnych ksiąg. – Szczurza czaszka – stwierdził po chwili bez wielkiej ekscytacji. Zamknął wieko, odłożył prezent z powrotem na stolik, po czym uśmiechnął się blado. Jego domyśla siostra zaczęła coś podejrzewać? Mogła domyślić się jego udziału w wielkim dziele Czarnego Pana? – Praktyczny prezent. Mam spodziewać się, że w najbliższym czasie może mi się przydać? – po zadaniu pytania posłał jej czujne spojrzenie, starając się badać wyraz jej twarzy. Nie zdziwiłby się wcale, gdyby sama zmusiła go do skorzystania z czarnomagicznego przedmiotu podczas jednego z ataków furii.
Ale na całe szczęście nie wspomniał o swoich podejrzeniach siostrze. Podziękował jej w końcu i po krótkiej rozmowie pozwolił sobie opuścić bibliotekę, nim zdołałby przypadkiem wywołać awanturę.

| z tematu
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]16.01.21 18:16
2 października 1957

Przejęte obowiązki nestorskie spadły na niego jak grom z jasnego nieba, aczkolwiek nie były całkowicie nieprzewidziane. Pollux sam zresztą tej roli nie miał pełnić przez następne dziesięciolecia. Kruczoczarne włosy, baczne spojrzenie i ten potworny ból skroni, nie opuszczały go od kilku dni. Prac związanych z pogrzebem syna zostało sporo, ale to polityka rodowa, to sojusze, które musiał utrzymać, były teraz najważniejsze. Resztą mógł zająć się ktoś inny, odpowiedniejszy do takich spraw. To on jako nestor musiał podjąć decyzje dotyczące ich przyszłości. Mógł skupić się w bibliotece, czasem nawet wolał ją niż własny gabinet, o ile w pobliżu nie kręcił się nikt kto mógłby popsuć mu nastrój. To miejsce stanowiło też nawet bardziej neutralny grunt do niektórych rozmów, zwłaszcza z członkami najbliższej rodziny. Takimi jak własny syn.
- Rigelu, oczekiwałem Cię - powiedział w ciszy gdy drzwi do biblioteki się zamknęły, ale nie wskazał miejsca na którym miał usiąść syn.
Sam dokończył jeszcze czytanie listu, który zaraz potem złożył i schował do kieszeni, biorąc jedynie głębszy oddech.
- Jak wyglądają przygotowania do pogrzebu? - Pollux spytał twardym tonem, chciał usłyszeć jedynie odpowiedź która go zadowoli. - Czy wszystko idzie tak jak powinno?
Wiedział, że tak, chociaż nie śledził poczynań rodziny na każdym kroku. Ufał, że jego wychowanie, że pomoc jaką okazywała mu Irma, doprowadzą w końcu do tego, że potomkowie jego rodu będą z najwyższą dbałością podchodzić do powierzonych im zadań.
Black wyprostował się na krześle i wbił czujne spojrzenie we własnego syna. Miał wobec niego plany, oczekiwania inne niż tylko należyte przygotowanie ceremonii.
- Przyglądałem się ostatnio temu co robisz, rozmawiałem też z Twoim szefem, synu - zaczął nieco ponurym głosem, wcale nie wydawał się pocieszony. - Wiem o Twoich planach na zostanie Niewymownym i wiesz dobrze, że chciałbym Ci w tym pomóc, ale oczekuję od Ciebie pełnego zaangażowania w wykonywane tam obowiązki, powinieneś piąć się w górę, a tymczasem Ty dalej pełnisz rolę stażysty. Departament Tajemnic to miejsce na które nikt nie ma dużego wpływu, nawet ja - Rigel był tam całkiem sam.
Zadania które Pollux zamierzał postawić przed synem były trudne, ale konieczne, jeśli wszystkie ich plany miały się ziścić. Dobrze wiedział, że Rigelowi zależy na dobru rodziny, wiec oczekiwał spełnienia ich bez zająknięcia.
[bylobrzydkobedzieladnie]


I show not your face but your heart's desire


Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 10.02.21 15:13, w całości zmieniany 1 raz
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rodowa biblioteka (parter) - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]05.02.21 17:45
Rigel niecierpliwie przechadzał się po swoim pokoju, nerwowo spoglądając na stary zegar, stojący w rogu pokoju.
Dlaczego nie mogę już mieć tego za sobą?
Informacja od Polluxa, że ten chce się z nim spotkać - sam na sam - wywołała całą falę emocji od panicznego strachu, na nadziei i szczęściu kończąc. Może w końcu ojciec zechce powierzyć mu jakąś poważną sprawę czy zadanie? Na pewno nie będzie się pytać, jak jego najmłodszy syn się trzyma. To nie był ten typ człowieka.
Czas dłużył się niemiłosiernie.
Dlaczego ja się tak denerwuję? Przecież to mój ojciec! Aż mój ojciec...
Kiedy w końcu pozostała minuta do wyznaczonego spotkania, Rigel ruszył w stronę wyjścia, rzucając jeszcze szybkie spojrzenie w lustro, czy aby wygląda odpowiednio godnie. Z bólem serca zostawił swój ulubiony szlafrok na łóżku, pozostając tylko w czarnej koszuli i spodniach, i wyszedł.
-Jestem, ojcze. - wszedł do pomieszczenia idealnie o czasie, czekając, aż Pollux wskaże mu miejsce albo da znak, że może usiąść. - Tak, ojcze. Wszystko zostało zorganizowane. Czekamy już tylko na transport koni od Lorda Carrow, co nastąpi już lada dzień.
Zdał raport, uważnie obserwując twarz ojca. Przez chwilę łudził się nawet, że zauważy na jego twarzy jakąś emocję. Uśmiech? Jednak tak się nie stało. Zresztą jak zawsze.
Jego słowa sprawiły, że poczuł na barkach ogromny ciężar. Miał rację - starszy z młodszych Blacków wybrał taką karierę zawodową, którą jego rodzina raczej omijała, skupiając się bardziej na polityce i kontaktach zagranicznych. Rigela jednak nie interesowała polityka. Bardzo chciał rozumieć, jak działa świat i ludzie. Jak działa sama magia. Wielu uznałoby to dążenie za głupie marzenia nastolatka, jednak Black sam by ich wyśmiał. Bez badań i wizjonerów świat nadal tkwiłby w miejscu.
-Wiem, ojcze. - kiwną głową, żeby dodatkowo pokazać, że rozumie granice możliwości kontaktów Starożytnego i Szlachetnego Rodu. - Obiecuję, że będę poświęcać temu jeszcze więcej czasu. Efektywnie. Bo bardzo bym chciał, żeby też sieć naszych kontaktów rozszerzyła się też na inne Departamenty.
Mógł mu powiedzieć, że już robi wszystko, co możliwe. Że prawie nie widuje się ze znajomymi i przyjaciółmi, spędzając w mrocznych korytarzach Departamentu wiele godzin, robiąc najdziwniejsze prace… ale nestor nie wierzył w zapewnienie, jeśli nie widział efektów. A efektów jeszcze nie było.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]10.02.21 15:59
Kondolencje spływały dziesiątkami sów, a Pollux analizował je głównie pod kątem nazwisk i informacji jakie można było w nich znaleźć. Same słowa żalu czy współczucia były cenne, ale nie zmieniały nic. Lord Tristan Rosier za to wskazał w swym liście na coś cennego, kwestię połączenia dwóch rodów. Położył obie dłonie na biurku stojącym w bibliotece. Wyraźnie zaznaczył, by nikt mu nie przeszkadzał, a biblioteka wydawała się dobrym miejscem na odbycie rozmowy z młodszym synem.
- Dobrze, dopilnuj by Lord Carrow nie pożałował tej decyzji. Nasze stosunki z nimi są pozytywne, ale wolę nie ryzykować utraty owych ze względu na Twoje niedopilnowanie tematu - mógł użyć słowa nasze, ale nie miał ku temu wyraźnego powodu. Ten element uroczystości powierzył Rigelowi i lepiej by jego syn stanął na wysokości zadania.
Ta rozmowa miała być krótka, ale bardzo ważna. Pollux za długo z nią zresztą zwlekał, jego syn był młody, ale jak widać nie było czasu do stracenia. Śmierć Alpharda i jego bohaterskie poświęcenie dla sprawy powinno inspirować, ale dało również do zrozumienia, że czasu wcale nie jest tak dużo. Blackowie umierali szybko, zachowując przy tym krystaliczność swojej krwi, a to ta przecież liczyła się najbardziej. Decyzje podejmowali niemal od razu, każdy dzień zwłoki mógł zaważyć o przyszłości, a ta miała kluczowe znaczenie dla jego rodu.
- Dobrze. Będę się temu przyglądał - powiedział krótko na zapewnienia Rigela o tym, że poświęci pracy jeszcze więcej czasu. Doba była krótka, ale będzie ją musiał wykorzystać w całości, zwłaszcza, że zamierzał wyznaczyć dla syna jeszcze jedno ważne zadanie, o ile nie najważniejsze w jego życiu.
Jutro do domu miał wrócić z podróży Cygnus, który ostatnie lata spędził w Stanach Zjednoczonych, pracując tam dla Brytyjskiego Ministerstwa Magii. Najstarszemu synowi mógł powierzyć więcej obowiązków, a jego obecność w domu przyda się, zwłaszcza w takim czasie.
- Jutro do domu wróci Twój brat, Cygnus. Jego misja w Ameryce skończyła się i teraz zajmie się obowiązkami w kraju. Mówię Ci o tym, byś był przygotowany na jego powrót. - powiedział wpatrując się prosto w czarne spojrzenie syna, jednak Rigel nie przypominał mu młodego siebie. W jego wieku miał już potomków, stabilność i wspaniałą żonę. Tymczasem chłopak zdawał się bujać w obłokach.
- Usiądź - wskazał na krzesło przed sobą, a z kolejnymi słowami czekał aż syn zajmie miejsce. - Pewna swoboda, którą dostałeś w domu od kiedy byłeś dzieckiem, musi się skończyć. Nie wnikam w to co robisz we własnych komnatach, dopóki nie odbija się to na mnie lub Twoim rodzeństwie - powiedział krótko, bo takie zasady w końcu obowiązywały na Grimmauld Place. - Wychodząc z sypialni jesteś w moim domu i to moich reguł masz przestrzegać, czy rozumiesz co mówię? - ostatnia niezapowiedziana wizyta lorda Rosiera, wraz z jego towarzyszem, wyraźnie dała do zrozumienia Polluxowi, że zawsze muszą być gotowi.
Życie w centrum Londynu, z bliskiej odległości do Ministerstwa Magii, miało swoje plusy, ale także należało pozostawać w pełni świadomym, że gość przed drzwiami może pojawić się w każdym momencie. Black złapał głęboki oddech i wstał z obitego czerwonym welurem krzesła, prostując nieznacznie plecy. Był już stary, chociaż ten wiek dla czarodziejów zwykle oznaczał środek życia, to on musiał liczyć się z tym, że koniec zbliża się nieuchronnie. Nie miał zamiaru jednak umierać, zanim nie załatwi wszystkiego tak by jego rodzina mogła żyć w spokoju.
- Czy myślałeś o swojej przyszłości poza Ministerstwem Magii? - zapytał spokojnie i stanął przy biurku, opierając na nim dłonie. - O swoim życiu poza pracą? O tym co chcesz osiągnąć dla rodziny i idei?
Oczekiwał pełnej odpowiedzi na zadanie pytanie.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rodowa biblioteka (parter) - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]15.02.21 17:49
-Tak, ojcze. Będę. - mimo całej sytuacji, Rigel cieszył się na powrót Cygnusa i miał nadzieję, że brat pozostanie już w Anglii. Chociaż gdzieś w głębi duszy, obawiał się, że Sprawy i Polityka sprawią, że znowu będzie musiał ich wszystkich opuścić. Na krótko. Na chwilę. Nie tak, jak zrobił to Alphard.
Niczym idealnie wytresowany pies, na komendę ojca usiadł we wskazanym miejscu - wyprostowany jak struna i oczekujący aż ten przejdzie do sedna sprawy. Atmosfera stawała się gęsta, ciężka, że aż ciężko było złapać oddech, a kolejne słowa nestora sprawiły, że Rigelowi zrobiło się niesamowicie źle. Zawsze mieli z ojcem kompletnie inne podejście do mody i wygody. Kiedyś, jak jeszcze był młodszy, próbował opowiadać mu o tym, jak ubierają się czarodzieje w odległych krainach, jak niesamowicie jest łączyć tradycyjne szaty angielskich czarodziejów z motywami innych ziem, należących do Imperium Brytyjskiego. Jednak Pollux był nieugięty i tylko zbywał najmłodszego syna, nie chcąc słuchać tych bredni. I do tego patrzył na niego powątpiewająco... Na szczęście, w końcu wypracowali pewien kruchy kompromis ze szlafrokiem w roli głównej - to był jedyny element ekstrawaganckiego ubioru, jaki młody Black mógł nosić po domu. Dużo pomogła tu Irma, która jakoś wpłynęła na swojego męża, że ten się na to zgodził.
-Tak, ojcze. To się już nigdy nie powtórzy. - powiedział cicho. Rigel nie mógł znieść ostrego wzroku Polluxa i opuścił głowę, spoglądając na swoje dłonie. Zauważył, że prawa lekko drży.
Nie dobrze.
Po tej rozmowie będzie musiał zażyć eliksiry i porobić jakieś ćwiczenia. Nie mógł swoim stanem zdrowia dokładać rodzicom problemów.
Dopiero podczas odpowiedzi na kolejne pytanie ojca Rigel odważył się podnieść na niego wzrok. Oprócz pracy?
Zastanawiał się, o co tak naprawdę chodzi Polluxowi, jednak już po chwili przeszedł go zimny dreszcz.
On chyba nie mówi o… Nie, na pewno nie.
-Chciałbym swoją wiedzą i badaniami wspierać walczących najlepiej jak umiem. - powiedział z prawdziwą pasją w głosie. Pamiętał dokładnie to, co powiedział sługa Rosierów tamtej nocy, kiedy umarł Alphard. Dziwna starożytna magia. Najstarszy z najmłodszych Blacków po prostu nie mógł zignorować takiej możliwości badawczej.
No i było jeszcze coś. W końcu miałby możliwość realnej szansy pomocy, żeby nikt inny już nie zginął. Ale o tym nigdy nie powiedziałby ojcu w twarz.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]15.02.21 18:46
Nie urodził się z tym wzrokiem, nabierał go przez lata. Ostrego i przenikliwego spojrzenia się uczy, a Pollux Black pobierał nieme nauki od pokoleń lordów zamieszkujących Grimmauld Place 12. Tego samego zresztą zdołał nauczyć innych. Niemal wszystkich, oprócz Rigela.
Gdy syn usiadł na wskazanym wcześniej krześle, nie oderwał od niego spojrzenia. Czy syn będzie w stanie przynieść jeszcze chlubę własnemu rodowi? Tego wymagał wobec każdego ze swoich synów. Alphard umarł bohaterską śmiercią. Oczywiście, żal było tej straty, ale wydźwięk czynu jedynie przyświecał idei. Nie tylko oni mieli na tym skorzystać. Ta śmierć, choć przelała szlachetnie czystą krew, w swych skutkach przynosiła korzyści dla całej magicznej społeczności.
- Cieszy mnie, że jesteś świadomy sytuacji - powiedział spokojnie, przechadzając się do okna, by spojrzeć w nie i przygotować odpowiednie słowa.
Rigel był inteligentny, ale swoje talenty skierował nie tam gdzie zakładano by na początku. Chciał rozwijać się naukowo, nie dyplomatycznie. Ostatecznie, wpływy w Departamencie Tajemnic mogły okazać się przydatne, nawet bardzo. Była jeszcze inna, ważniejsza i nagląca kwestia.
- Przysłużysz się dla sprawy - powiedział odwracając się z powrotem w stronę syna. - Będziesz wspierać Rycerzy Walpurgii swoimi talentami i, jeśli zajdzie taka potrzeba, będziesz walczyć przy ich boku - nie drgnęła mu powieka. Jego twarz nabrała już starczych zmarszczek, a czas nie okazał się być łaskawy. - Niespodziewana śmierć Twojego brata nie może osłabić naszej pozycji, a my zdecydowaliśmy się iść za Czarnym Panem i tej decyzji dotrzymamy - skończył wpatrując się wciąż w młodszego syna. - Docenią Twoją wiedzę, ale będziesz musiał się wykazać. Stanąć na wysokości zadania i nieść nasze nazwisko dalej ku potędze. Gdy w końcu zapanuje spokój to nasz ród ma być za niego odpowiedzialny.
Jak wiele z tych słów rzeczywiście rozumiał? List od lorda Rosiera spoczywał dalej w jego kieszeni. Dumnie przypominał o historii wielowiekowego rodu.
- Jakie kroki poczyniłeś w kierunku znalezienia sobie żony? Zrobiłeś cokolwiek? - niemal wycedził ostatnie słowo, zasiadając znów przy biurku.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rodowa biblioteka (parter) - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]20.02.21 21:29
Kiedy ojciec skierował się do okna, najmłodszy z synów poczuł ulgę. Ciężko mu było się skupić i zachować zimną krew, kiedy Pollux uważnie świdrował go spojrzeniem. Miał wtedy wrażenie, jakby ten zaglądał mu do głowy, widział wszystkie jego myśli, i tylko wyłącznie dzięki swojej wspaniałomyślności nie komentował niczego, co tam zobaczył. Rigelowi zrobiło się lżej, kiedy ojciec, zamiast zaprzeczyć i próbować przekonać go, że walka to jedyna opcja wsparcia walczących, pozwolił mu inaczej wykorzystać swoje umiejętności.
Chociaż słowa o tym, że będzie musiał chwycić za różdżkę, jeśli zajdzie taka potrzeba, sprawiły, że po jego plecach przeszedł zimny dreszcz.
Oby nigdy do takiej sytuacji nie doszło.
Mimo całkiem dobrej znajomości magii ofensywnej Rigel nigdy nie uważał siebie za wojownika. Znajomość uroków była mu potrzebna, aby lepiej rozumieć subtelną magię mentalną - nie do pojedynków czy bezpośrednich starć. Na samą myśl o tym, że będzie musiał walczyć i to tak naprawdę, lekko drgnęła mu powieka - miał nadzieję, że ojciec tego nie zauważy. A jeśli zauważy… to przynajmniej tego nie skomentuje.
-Tak, ojcze. - kiwnął głową. - Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby przyszłe pokolenia były nam wdzięczne za to, co dla nich zrobiliśmy.
Wiedział, że tymi słowami podpisuje pewną niewidzialną umowę, jednak był gotów zaryzykować, żeby zdobyć tę wiedzę. Cena była wysoka, jednak była to jedyna możliwość uzyskania dostępu do tego tajemniczego miejsca, gdzie starożytna magia rządziła się swoimi prawami.
Istniało niewiele rzeczy na świecie, jakie sprawiłyby, że młody Black gotów by był zaryzykować swoje zdrowie, a może nawet i życie. Wyjątkiem była wiedza i rodzina. Dla nich mógł zdobyć się na więcej.
Kolejne pytanie ojca kompletnie wybiło go z rytmu. Takiego obrotu sprawy zupełnie się nie spodziewał.
-Żony? - poczuł, jak powoli zaczyna oblewać się zimnym potem. Nie, tylko nie to. Nie jest gotów. Nadal nie znalazł sposobu na swoje przypadłości. Jeszcze nie…
-Prawdę powiedziawszy, to nie za bardzo... Skupiałem się raczej na pracy. - położył dłonie na kolanach i wbił palce w mięśnie ud. Musiał wymyślić cokolwiek. Cokolwiek. - Chociaż zastanawiałem się nad córkami Parkinsonów… i Lady Primrose Burke.
Na Merlina, oby Prim się za to nie obraziła.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]06.03.21 16:37
Wokół panowała jedynie cisza. Pollux Black nie lubił gdy cokolwiek zakłócało jego pełne skupienie i chociaż próżno było szukać na jego twarzy żadnych emocji, to rodzina doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że każdy, kto mu przeszkodzi w pracy, spotka się z nieprzyjemnymi konsekwencjami. O ile nawet w jadalni Grimmauld Place 12 można było znaleźć gramofon, a w innym salonie stał wiekowy fortepian, to był czas na obowiązki i był czas na zabawę, a to nie mogło się łączyć.
Kiwnął głową na potwierdzenie Rigela, że ten przysłuży się dla sprawy. Chociaż syn nie miał innego wyboru niż się zgodzić, to na pewno musiał zdawać sobie sprawę z wagi tego polecenia.
- Żony - odpowiedział krótko na zadane pytanie. - Powiedz mi, Rigelu, czy ja oczekuję od ciebie za dużo? - twarz nestora nie przedstawiała żadnych emocji. Nachylił się nieco zza biurka w stronę syna i złożył dłonie w trójkąt, po czym uniósł jedną brew. - Zarówno z Parkinsonami jak i Burke'ami nasze stosunki od lat pozostają neutralne, aczkolwiek walczymy w jednej sprawie. Gdy minie tydzień od pogrzebu, napiszesz list do lorda nestora Edgara i poprosisz o spotkanie z jego siostrą - przez chwilę można było dostrzec jak Pollux zastanawia się nad czymś, mrużąc oczy. Z kieszeni marynarki wyciągnął małe czarne pudełko, nieprzystrojone ani wstążką, ani żadnym materiałem. Surowe i proste, jednak bardzo eleganckie. Postawił je przed synem. Gdy Rigel je otworzył, mógł dostrzec złoty zegarek kieszonkowy z wygrawerowanym krukiem, trzymającym gałązkę peperomii w dziobie. Nad krukiem widniało wygrawerowane rodowe hasło Toujours Pur, a pod nim jego własne inicjały. R.A.B.
- Pokładam w tobie duże nadzieje, synu - w głosie nestora nie dało się wyczuć czy faktycznie tak było, jednak wieloletnie doświadczenie polityka, nauczyło go formułować słowa, w taki sposób by brzmiały wiarygodnie. - Twój brat zapoczątkował ideę, którą my doprowadzimy do końca. Cygnusowi jestem w stanie powierzyć stworzenie nowej idei lub wzmocnienie istniejącego już sojuszu, wiem, że mogę na niego liczyć. Zawsze był moim ulubionym synem - powiedział sucho, bez jakichkolwiek emocji w głosie. - Uważam jednak, że nie odkryłeś jeszcze wszystkich swoich talentów. Dlatego spotkasz się z lady Melisande, po tym jak uzyskasz na to zgodę od lorda Tristana. Przedstawisz jej siebie jako wykształconego, inteligentnego i dobrego mężczyznę, u którego boku znajdzie spokój i bezpieczeństwo. Jeśli los będzie nam sprzyjał, po zakończeniu żałoby weźmiesz ją za żonę - zanim Rigel zdążył cokolwiek powiedzieć lub zadać pytanie, Pollux Black odpowiedział na ewentualne wątpliwości. - W międzyczasie jednak zadbasz o przychylność lorda Edgara w twoją stronę.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rodowa biblioteka (parter) - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]23.04.21 21:53
Chwile i sekundy ciągnęły się niemiłosiernie. Jak lepka i słodka do bólu zębów melasa lub gorzka mikstura na kaszel. Rigel czuł jak, każda komórka jego ciała pragnie uciec, a jednocześnie wewnętrzny upór czy może echa dumnej i niezłomnej krwi Blacków, sprawiały, że nadal siedział na miejscu, mimo lekkiego drżenia kolan.
Młodszy syn już otwierał usta, żeby odpowiedzieć ojcu na pytanie, jednak szybko się powstrzymał. To również było pytanie retoryczne. Dlatego w odpowiedzi tylko lekko przecząco pokręcił głową. Uczestnictwo w budowaniu potęgi rodu i jej przyszłości to wielki zaszczyt, mimo iż perspektywa ożenku przerażała go chyba bardziej niż rozmowa, w której właśnie uczestniczył.
Perspektywa życia w jednym wielkim nieskończonym kłamstwie brzmiała okrutnie i źle. Chociaż może jeszcze jest nadzieja i jeszcze będzie normalny. Kiedyś. Jak wynajdzie odpowiednie eliksiry. Zaklęcia. Jak medycy ze św.Munga zrobią jakieś wielkie odkrycie, które zmieni jego życie.
Ale na razie… na razie pozostaje przyjmować wszystko na klatę.
To była prawdziwa sieczka emocjonalna. Z jednej strony ojciec dawał mu nadzieje, że nie ma nic przeciwko, jeśli Rigel postara się przychylność ze strony nestora Burkeów… jednocześnie mocno sugerując, co ma zrobić w stosunku do Melisande Rosier i podkreślając to dobitnie.
Młodszy czarodziej sięgnął ostrożnie po pudełeczko, które powoli otworzył, a jego wzrok padł na prześliczny zegarek. Małe dzieło sztuki. Idealnie zgrany mechanizm.
Wiadomość o tym, że nie jest i nigdy nie był ulubionym synem, przyjął z pewną ulgą. Nie miał Polluxowi za złe tych słów. Wręcz przeciwnie - był mu wdzięczny, że w końcu to usłyszał z jego ust. Całe życie miał nadzieje, że może jest inaczej, że może mu się coś tylko wydaje. Jednak nie.
Ulubionym synem od zawsze był Cygnus.
To normalne, że rodzice zawsze kogoś lubią bardziej…
Przypomniało mi się, z jakim dystansem ich matka odnosiła się do Aquili, kiedy w tym samym czasie najmłodszego syna traktowała jak oczko w głowie i największy na swiecie skarb.
-Dobrze ojcze. Tak zrobię. - uśmiechnął się kącikami ust. - Dziękuję za prezent.
Chciał poruszyć jeszcze jeden temat i tym samym ponownie uciec od krępującego tematu poszukiwania żony.
-Czy mógłbym poprosić o pomoc z pewną sprawą? - ponownie zrobił głęboki wdech i wydech, żeby odrobinę uspokoić lekko drżące z emocji ciało. - Czy znasz może kogoś, kto… zna się na legilimencji i mógłby również jej uczyć?
Ostatnie słowa powiedział szybko, jakby go parzyły.
-Aspiruję do Sali Mózgów i myślę, że w obecnych czasach podobna wiedza może być uważana za atut.
Kwestia legilimencji zawsze była kwestią trudną. Jak i czarna magia. Jednak Rigel od zawsze sądził, że wszystko zależy od intencji używającego - ostatecznie magią leczniczą również można było wyrządzić krzywdę.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Rodowa biblioteka (parter) [odnośnik]27.04.21 12:13
Rigel zdawał się akceptować każde słowo ojca, był dobrze wychowany. W pewnym stopniu Pollux Black mógłby nawet poczuć dumę z dziecka, jednak było na to stanowczo za wcześnie. Nie wykazał się jeszcze na tyle, nie to co Cygnus swoją karierą polityczną albo Alphard swoją bohaterską śmiercią. Mrużył oczy, jeszcze przez chwilę wpatrując się w syna, gdy ten otwierał prezent. Twarz jednak nie okazała żadnych emocji, żaden mięsień nie drgnął. Prezentów nie wręczał często, ale wiedział kiedy to zrobić. Pollux nie odpowiedział również na podziękowania, ponownie siadając za biurkiem i wzrok przenosząc na dokumenty, które chciał zacząć uzupełniać z myślą, że rozmowa jest skończona. Chwycił za pióro, a gdy Rigel zadał kolejne pytanie, podniósł wzrok, marszcząc lekko brwi. - W obecnych czasach legilimencja wciąż oficjalnie pozostaje nielegalną praktyką. Tym samym wątpię by sama w sobie dała ci kartę wstępu do Sali Mózgów - poinformował syna, stawiając mocny akcent na słowo oficjalnie - albo gdziekolwiek indziej. Umiejętność to jedno, a jej mądre wykorzystanie to drugie - westchnął ciężko odchylając się na krześle i odkładając pióro z powrotem na bok. - To cenna sztuka, jednak bardzo, bardzo trudna. Nie jestem pewien czy na tym etapie poradziłbyś sobie z nią - skwitował krótko. - Nie zabronię ci nauki, Rigelu, ale pozostań dyskretny. Jeśli rzeczywiście chcesz nauczyć się legilimencji i uda ci się, korzystaj z niej mądrze. Sama jej znajomość nic ci nie da, ale spryt w wykorzystaniu jej owszem. Gdy będziesz gotowy zwróć się do Corneliusa Sallowa, jest biegły w tej dziedzinie i pracuje w Ministerstwie Magii. Wolałbym byś nie chwalił się o tym na razie nikomu - wycedził ostatnie słowo nieco mocniej. Skoro tak wolał to tak powinno się stać. Z powrotem nachylił się do biurka i chwycił pióro w dłoń. - Możesz odejść - Pollux nie spojrzał już w oczy synowi, zbyt zajęty dokumentacją, którą musiał się zająć. Licząc na to, że wyjaśnił wszystko potomkowi, zapisywał kolejne wersy pergaminu.

zt


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rodowa biblioteka (parter) - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Rodowa biblioteka (parter)
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach