Wydarzenia


Ekipa forum
Korytarz na parterze
AutorWiadomość
Korytarz na parterze [odnośnik]27.02.17 10:38
First topic message reminder :

Korytarz na parterze

Do którego wchodzi się prosto od wejścia. Szary, stonowany; na ścianach widnieją ruchome portrety Blacków lubiące głośno komentować wszystkich przybyłych na Grimmauld Place 12. Z korytarza można iść do różnych pomieszczeń po lewej lub prawej stronie albo na wprost do wspólnej jadalni.

Na to pomieszczenie rzucone jest: Tenebris

[bylobrzydkobedzieladnie]
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303

Re: Korytarz na parterze [odnośnik]22.01.21 20:46
Stan dwóch gości na Grimmauld Place 12 znacząco wskazywał na drastyczne wymęczenie, na ból. Ten widok sam w sobie był w stanie opowiedzieć historie o przetrwaniu, o poświęceniu, tak samo zresztą jak ciało Alpharda lewitujące niedaleko dalej pod czarnym całunem. Jednak potrzebował odpowiedzi. Ród Blacków musiał znać historie, musiał wiedzieć dlaczego ich potomek w którym położono nadzieje, teraz trwał bez życia, a pozostało z niego jedynie truchło. Pollux kiwnął głową w zrozumieniu, gdy Mathieu wypowiedział słowa o wypełnieniu zadania, o tym w jaki sposób przyczynił się do tego jego własny syn. Myśli kłębiły się w głowie, był dumny, bardzo dumny.
- Rozumiem - powiedział jedynie cicho do Mathieu na jego wyjaśnienia. - Rad jestem, że Wam się udało, Merlin jeden wie jak bardzo - choć jego twarz wcale na to nie wskazywała, pogrążona w pełnej powadze.
Nie chciał wiedzieć więcej na temat celu misji, to zadanie powierzone przez Czarnego Pana i to w jego najbliższym kręgu należało je utrzymać. Jeśli jednak od ich zadania miała zależeć przyszłość całego świata to musiało być one trudne i jedyne co należało z tego wyciągnąć to jedynie naukę. Przez chwilę zamyślił się. Gdyby posłał tam Cygnusa, gdyby posłał tam jeszcze Rigela, czy to zmieniłoby cokolwiek czy teraz obok niego dryfowałoby nie jedno, a trzy ciała. Alphard był silnym czarodziejem, potrafił się pojedynkować, ale jeśli napadło ich coś czego specyfika nie była jasna, wszystko mogło obrócić się przeciwko nim i widocznie obróciło.
- Cóż, jeśli zdawał sobie sprawę z konsekwencji i podjął tę decyzję, to jestem pewien, że wiedział co robi - wbił ciemne spojrzenie w drugiego mężczyznę. - Czy był jedyny? Czy ktoś jeszcze stracił tam życie?
Nie był po prostu ciekaw, zastanawiało go bardziej jak wielka to była misja i czy jego syn został prawdziwym bohaterem czy jego ciało było jednym z wielu które wyłowili, a tylko ze względu na tytuły i dobry ród, postanowili oddać je osobiście. Mężczyznom coś dolegało, nie wyglądali na zdrowych, ale odmówili pomocy medyka, a on nie miał zamiaru naciskać. Wiedzieli co robili, swoją powinność nie tylko wobec Czarnego Pana, ale także wobec ich rodu, spełnił. Wtem usłyszał głos młodszego syna, nawet podobny do głosu Alpharda i przez chwilę wstrzymał powietrze. Czy cierpiał? Nawet przez chwilę nie pomyślał by o to spytać, ale teraz był ciekawy, jak wiele bólu przeżył Alphard gdy oddał życie za ich cel. Przez głowę Polluxa przechodziły teraz kolejne plany. Melisande, piękna młoda dama z rodu Rosierów, miała zostać jego żoną, a sojusz należało utrzymać. Musiał wysłać zawiadomienie do Ministerstwa, Walczący Mag na pewno będzie się domagał komentarza, ale przecież nie mogli powiedzieć tego co dziś usłyszeli. Należało to ograć inaczej, będzie musiał porozmawiać z Sallowem, obrać jedną wersje. To będzie ciężki czas i... Spojrzał przez chwilę na swoją żonę, potem na syna. Irma otulająca szklankę alkoholu, znał ją, musiała cierpieć. A Rigel... Rigel musiał się zmienić, musiał stać się mężczyzną. Na za dużo mu pozwolił, nawet w domu, będzie musiał przejąć obowiązki brata, ale to nie teraz, teraz należało... Wolnym krokiem podszedł do ciała Alpharda i obszedł je dookoła, stając tuż przy jego twarzy. Ściskana w dłoni różdżka nie zadrżała gdy przeciągnął ją od góry w dół, a całun zwinął się, odsłaniając twarz Alpharda. Martwą i zimną. Pollux nie uronił łzy.
- Czy ktoś widział Was po drodze, lordzie Rosier? - spytał Mathieu unosząc wzrok w górę, prosto na jego oczy. - Ktoś może być problemem?
Nie chciał ich zatrzymywać, widział to zmęczenie, a oni powinni wrócić do domu, ale musiał uzyskać wszystkie informacje jakie były cenne, znać jasny obraz sytuacji. Plotki będą roznosić się po Londynie, reakcja musiała być niemal natychmiastowa.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Korytarz na parterze - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]24.01.21 15:21
Pradawna magia.
Najmłodszy z synów Blacka nigdy specjalnie nie interesował się Historią magii, jednak wszelkie możliwe starożytne praktyki magiczne zawsze go przyciągały. Graniczyły z jego małym hobby - religiami. Czy to możliwe, żeby Alphard i inni walczący u boku Czarnego Pana mieli okazję obcować z czymś tak niesamowicie rzadkim i niebezpiecznym? Starożytna magia rządziła się swoimi zasadami. Nie można było otrzymać błogosławieństwa bez dodatkowego wysiłku, bez przetrwania, pokazania i udowodnienia swojej wartości. W tych historiach wszystko zawsze miało swoją cenę. Szczególnie moc. Ludzie, żyjący w tamtych czasach doskonale wiedzieli, że żeby coś otrzymać, należy zapłacić. Przebłagać bogów darami. Mogły to być plony, alkohol, zwierzyna… a niekiedy życie i krew innych ludzi. Jedni Bogowie woleli bandytów i zbrodniarzy. Inni - jeńców wojennych. Byli też tacy, co cenili wyłącznie ofiary ze współplemieńców. A im bardziej cierpieli - tym ofiara była lepsza…
Twarz Rigela lekko drgnęła, kiedy zaczął łączyć w głowie te kropki, po czym przełknął ślinę, walcząc z powracającymi mdłościami. Nie odezwał się jednak słowem. Ten wywód nie był nikomu potrzebny, szczególnie w tej chwili. Może porozmawia o tym z ojcem przy innej okazji, kiedy będą musieli omówić, jak dalej ma wyglądać życie ich rodziny.
-Dziękuję, - odparł głosem pozbawionym emocji, kiedy usłyszał odpowiedź na swoje pytanie z ust Lorda Rosiera.
Wstrzymując oddech, obserwował to, jak Pollux zbliża się do ciała Alpharda, i już wiedział, co nastąpi dalej. Rigel również chciał spojrzeć na brata, jednak całym sobą bał się tego momentu. Bał się tego, co zobaczy. Jednak tak bardzo miał nadzieje, że pod całunem będzie kto inny. Że to wszystko to jednak głupia pomyłka… Ale kiedy delikatny materiał zsunął się, ukazując twarz brata, bledszą niż zawsze i tak upiornie nieruchomą, poczuł, jak całym ciałem wstrząsnął lodowaty dreszcz. Jego matka zaczęła szlochać, nie w siłach już dłużej tłumić emocji. Przywołała Rigela, aby ten pomógł jej wstać. Cała drżała, kiedy powoli, krok za krokiem, podchodziła do ciała Alpharda. Wydawała się wtedy taka mała i krucha. Jej blade palce głaskały zimne, martwe policzki starszego syna, a ona tylko szeptała jego imię, jakby był małym dzieckiem, a ona próbowała go wybudzić z bardzo głębokiego snu.
Rigel nie mógł na to patrzeć. Tak bardzo chciał pomóc matce, czując jej smutek na własnej skórze, jednak nie mógł sobie na to pozwolić przy gościach.
-Powinniśmy wypić za Alpharda. - zaczął mimo ściśniętego gardła i chwycił mocniej swoją szklankę. - Niech pamięć o nim na zawsze pozostanie w naszych sercach i umysłach. Niech dodaje nam otuchy, ilekroć spojrzymy na nocne niebo.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]28.01.21 22:50
Lord Nestor miał powody, aby być dumnym z Alpharda. Jego syn poświęcił własne życie dla sprawy, o którą tak zajadle walczyli od długiego czasu. Słowa Clauda jedynie potwierdzały to, co mówił Mathieu, choć posiadał więcej informacji na temat drogi, jaką Alpharda musiał przejść, aby dotrzeć do Locus Nihil. Nie musiał wdawać się w szczegóły, zadanie było trudne do zrealizowania i niebywałe wymagające. Z pewnością miał rację - Alpharda mógł zdawać sobie sprawę z konsekwencji jego czynów, a decyzję podjął z świadomością tego jakie może przynieść efekty. Bądź co bądź, całe zadanie wymagało poświęcenia, od każdego czegoś innego. Lord Alpharda postąpił słuszne, wedle własnej opinii, oceny... Być może wiedział, że to koniec jego drogi na ziemskim padole, ale... musiał podjąć taka decyzję, tak bardzo poświęcić się dla nich wszystko, bo to im dane będzie żyć w świecie, do którego tak zawzięcie dążyli, a co mogli osiągnąć dzięki takim właśnie bohaterom.
- To poświęcenie największej wagi, był gotów poświęcić wszystko dla wspaniałej przyszłości każdego z nas. Ciężko określić jak bardzo bohaterski był to czyn, dlatego pamięć o nim nie może nigdy zgasnąć. - powiedział z pełną powagą w odpowiedzi na słowa Lorda Nestora.. Nie było innej możliwości, aby wychwalać czyn Alpharda i stawiać go na jednym piedestale z innymi bohaterami. Wszyscy Rycerze walczyli o wspanialszy świat w imię Czarnego Pana, który przewodził im myślą i wymagał od nich wypełniania zadań. To przyszłość dla nich, dla ich potomków, historia która bedzie przekazywana kolejnym pokoleniom, to ich historia. - Śmierć poniósł jeszcze Theodor.... To jednak nie ma nic wspólnego z bohaterskim czynem Lorda Alpharda. - wyjaśnił. Czarny Pan uśmiercił mężczyznę, aby przypomnieć im jak ważne są ich działania na każdym szczeblu, jak istotne jest odpowiednie podejście do wyznaczonych zadań. Każdy kto bagatelizował je i nie przykłada odpowiedniej uwagi do tego co robił powinien znać konsekwencje. Nie miał jednak zamiaru mówić nic na temat śmierci Theo. To nie miało znaczenia w obliczu tragedii, z którą mierzyli się teraz członkowie rodu Black. Poruszył się nieco na fotelu, próbując znaleźć odpowiedniejszą pozycję i poczuł, że coś pod pazuchą znajduje się nie na swoim miejscu. No tak, różdżka Alpharda. Od razu sięgnął po nią, delikatnie obchodząc się z przedmiotem należącym do zmarłego Lorda.
- Przekazuję na ręce Lorda Nestora różdżkę. - od razu podał ją Polluxowi. Nestor musiał mu wybaczyć, zmęczenie i efekt całej wyprawy odbijały się na jego zmęczeniu, przez co kompletnie wypadło mu to z głowy. - Nikt za nami nie podążał, nikt nas nie widział. - przyznał jeszcze, w odpowiedzi na stawiane przed chwilą pytanie. Przeniósł wzrok na Rigela, kiedy ten postanowił zabrać głos i wznieść toast. Mathieu postąpił zgodnie z jego życzeniem, uniósł szkło/kielich i upił solidnego łyka. - Oby pamięć o nim przetrwała wieki. - zawtórował i skinął głową.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]06.02.21 14:49
Nie chciał brzmieć zbyt pompatycznie. Starał się ostrożnie dobierać słowa, składać z nich zdania by nie drżały w powietrzu zbyt krzykliwie, przekoloryzowane. Prawdą jednak było, że śmierć lorda Alpharda miała sens i tego nie można było wymazać z historii, którą od dziś będą sobie przekazywali kolejni jej członkowie. Świadomość tego miała być drobnym prezentem do tej ponurej sytuacji. Nestor rodu zdawał się akceptować ten fakt, lecz Claude nie potrafił odczytać z jego twarzy czy cenił. Ciężka kotara powagi przysłaniająca jego twarz uniemożliwiała odczytanie kłębiących się w jego głowie myśli. Drobne gesty małżonki zdradzały jednak trochę więcej.
Theodore. Przy tym imieniu to Claude spuścił spojrzenie by przynajmniej w tych nie było widać rozżalenia z powodu tej straty i tego, jak do niej doszło. Był to członek jego rodziny. Coś więc w lokaju się poruszyło nieprzyjemnie drażniącego. Skąd bowiem pomysł, że nie było w tym nic z bohaterstwa...? Czy samo zasiadanie przy stole przy którym przebywali śmierciożercy, podążanie za wolą Czarnego Pana do Nihil... czy to nie było heroizmem zasługującym na choćby cień uznania...?
- To prawda, zająłem się należytą dyskrecją, sir - potwierdził bo choć nie do końca dało się wynieść i przetransportować ciało, o tyle jednak on wiedział jak kneblować usta, wymazywać niepotrzebne obrazy, wspomnienia. Późna pora też im w tym wszystkim sprzyjała pozwalając bez większego kombinowania dotrzeć właśnie pod Grimmauld Place. Jeżeli podano i mu szkło z alkoholem - nie oponował z uległości i uprzejmości wobec woli mieszkańców tego domu - Jeżeli potrzebujesz czasu, Lordzie Nestorze, mogę powiadomić mojego Pana, Lorda Nestora Tristana, o tym by lady  Melisande nie pojawiała się w towarzystwie w przeciągu kilku najbliższych dni. Jeżeli taka jest twoja wola, sir - zaproponował bo wiadomym było, że Melisande będzie musiała pojawić się w czerni, a to na pewno wzbudzi pytania i przypuszczenia. Jeżeli Nestor Blacków potrzebował czasu na to by pierwszemu wyjść z inicjatywą do opinii publicznej to Claude właśnie podsuwał mu wygodnie taką możliwość. Czy jednak z niej zamierzał skorzystać?
Claude Cunningham
Claude Cunningham
Zawód : lokaj
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8368-budowa#243098 https://www.morsmordre.net/t8512-do-rak-wlasnych#248065 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8595-claude-cunningham#252888
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]10.02.21 14:55
Słuchał słów lorda Rosiera, chłonąc każde z nich. Alphard zdobył się na poświęcenie największej wagi, dokonał czegoś bohaterskiego.
Nie takie były plany. Miał wziąć za żonę piękną lady Melisande, siostrę lorda nestora Rosierów, i doprowadzić do sojuszu tych dwóch rodów. Ustalenia w Château Rose mogłyby teraz stracić na wadze, ale Pollux nie miał najmniejszego zamiaru do tego dopuścić. Śmierć Alpharda, niezależnie jak bohaterska i ważna dla społeczności, przysporzy problemów nie tylko Blackom, ale też Rosierom. Będzie musiał jak skontaktować się z Tristanem i omówić te kwestie, teraz jednak należało skupić się na pogrzebie. To nie mogła być małą rodzinna uroczystość. Skoro jego syn zginął jako bohater, to takim ma zostać zapamiętany i już Ród Blacków o to zadba.
- Rozumiem - powiedział ze spokojem na słowa o śmierci Theodora i skinął głową. Czy tamten mężczyzna miał jakiekolwiek znaczenie? To nie było istotne.
Pollux odebrał od lorda Mathieu różdżkę swego syna i obrócił ją w rękach. Jak przez mgłę pamiętał gdy Alphard dostał list z Hogwartu i z ekscytacją pokazywał go ojcu i matce. Nie próbował go wtedy zgasić, w tym momencie miał prawo cieszyć się i okazywać emocje o wiele bardziej niż byłoby to pożądane przy Grimmauld Place 12. Jego syn odstawał i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jedynie poprzez ciągłe piłowanie temperamentu i zwalczanie dziwnych dolegliwości, mógł wyrosnąć na ambitnego i surowego mężczyznę. Tak jak tego oczekiwali.
- Dziękuję - powiedział wpatrując się w różdżkę syna, po czym podszedł znów do jego ciała i zacisnął ją w zimnej dłoni Alpharda. Tam było jej miejsce. - Jeśli nikt Was nie widział to dobrze. Wolę uniknąć zbędnych plotek - lokaj Rosierów wydawał się być doświadczonym i dobrze zorganizowanym czarodziejem, Pollux poczuł, że właściwie jest mu nawet wdzięczny za tego typu podejście do sprawy. Choć ich statusy społeczne różniły się znacząco, ostatecznie działali w jednej sprawie.
Wtem odezwał się najmłodszy syn, chcąc wznieść toast. Nim też będzie musiał się zająć, być może przez uwagę jaka skupiła się na Alphardzie, niedostatecznie temperował zapędy Rigela i pozwolił mu na zbyt dużo. Zmarszczył brwi wpatrując się w swoje dziecko. Odbędą jeszcze poważną rozmowę.
- Jego gwiazda nigdy nie zgaśnie - dodał krótko i upił kolejny łyk alkoholu.
Wystarczy na dzisiaj, na opłakiwanie jego śmierci i toasty przyjdzie jeszcze czas.
- Nie będzie takiej potrzeby. Zaraz udam się by wysłać odpowiednie zawiadomienia. Niechaj Lady Melisande przeżyje swoją żałobę - była piękna i z pewnością zostałaby nie tylko wspaniałą ozdobą Grimmauld Place, ale także silną kobietą u boku jego syna. - Zostańcie jeśli potrzebujecie odpoczynku, służba zajmie się Wami - powiedział jeszcze z grzeczności, świadom, że mężczyźni będą woleli znaleźć się w domu jak najszybciej. - Lub skorzystajcie z naszych skrzatów, podróż będzie szybsza - po raz ostatni spojrzał na martwą i zimną twarz własnego syna, po czym podszedł do gości i wyciągnął do nich dłonie by je uścisnąć. Najpierw do Lorda Rosiera, potem do jego towarzysza. - Dziękuję za tę posługę, jestem Wam wdzięczny - kiwnął głową i powolnym krokiem wyszedł z salonu.
Przechodząc obok syna zwrócił jeszcze uwagę na jego strój i zmierzył karcącym spojrzeniem. Zajmie się tym potem, teraz ma dużo pracy.

zt dla Polluxa


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Korytarz na parterze - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]24.02.21 19:50
Szklanka w jego dłoniach była zimna jak lód, ale jej zawartość - przeciwnie, zupełnie jak stworzona z czystego ognia. Łyk alkoholu bolał, parzył podniebienie i przełyk. Ale, jak zawsze po bólu przychodziło przyjemne, rozlewające się po całym ciele ciepło. Niestety, było ono zupełnie bezsilne w starciu z przeraźliwym zimnem, jakie Rigel wciąż odczuwał wewnątrz - jakby wszystkie jego wnętrzności były również wykonane z lodu.
Pytania wciąż pojawiały się w jego głowie, doprowadzając do migreny. Co się tam właściwie stało? Gdzie to się stało? Czym była ta magia?
No i najważniejsze, kluczowe pytanie - kto powinien był umrzeć zamiast Alpharda? Kogo wybrali bogowie i dlaczego jego brat się musiał im sprzeciwić? Najmłodszy z synów Polluxa odważnie walczył ze sobą i swoją przeklętą ciekawością, żeby za wszelką cenę nie zadać tego pytania. To było nie na miejscu. To by złamało serce matce. Czy ojcu również? Może. Rigel nigdy nie mógł we właściwy sposób odczytywać emocji nestora, lecz wiedział jedno - lepiej nie drążyć i dać rodzicom przeżyć szok i żałobę w spokoju. On… też planował to zrobić. W najlepszy możliwy dla siebie sposób - zamknie się w pokoju, żeby pobyć samemu ze swoimi myślami i pytaniami.
Zrobię wszystko, żeby się dowiedzieć, kto powinien był umrzeć.
Czy ta osoba w ogóle zdawała sobie sprawę z tego, jak dar otrzymała? Czy to doceniła? Czy będzie teraz wdzięczna aż do swojej śmierci?
Podniósł spojrzenie na różdżkę brata, która trafiła w rece Polluxa.
Jakie było twoje ostatnie zaklęcie, bracie?
Westchnął. To już nie ma znaczenia.
Kiedy podszedł do matki, aby spróbować ją uspokoić i ukradkiem namówić, aby odpoczęła w swoim pokoju, z dala od widoku ciała martwego syna, zauważył, że coś było bardzo nie tak. Żyły Alpharda, tak dobrze widoczne na tle bladej skóry, były zupełnie czarne. Jakby zamiast krwi, płynęła w nich jakaś plugawa ciecz. Ten widok sprawił, że Rigelowi pociemniało mu w oczach.
Święta Roweno…
Zrobił głęboki wdech i wydech, modląc się w duchu do wszelkich możliwych bytów, aby nie zemdleć na oczach ojca i delegacji Rosierów.
-Dziękuję. - powiedział cicho do gości, czekając, czy będą jeszcze czegoś potrzebować. W tym czasie służba już zajęła się ciałem, przenosząc je w inne miejsce.
Kiedy młody Black upewnił się, że zgodnie z etykietą może już wyjść, wziął pod rękę matkę i razem opuścili salon.

/zt


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]04.03.21 0:01
Plotki nie były im potrzebne, o wiele istotniejszym było zachowanie dyskrecji i poinformowanie najbliższych o wielkiej stracie, która ich dotknęła. Mathieu nie był pewien w jaki sposób został odebrany przez Nestora czy pozostałych członków szlachetnego rodu Black. Być może spodziewali się wizyty kogoś innego z tak ważną sprawą, może mieli większe oczekiwania… Starał się nie myśleć o tym, a jedynie wykonać zadanie powierzone mu przez szanownego kuzyna, Lorda Nestora Tristana. Skoro on był w stanie pokładać nadzieję w jego osądach i zachowaniu, a także doborze odpowiednich słów do zaistniałej sytuacji, Mathieu musiał uwierzyć, że jest w stanie to zrobić na wysokim poziomie, tak aby obie strony były zadowolone. Claude z pewnością przekaże Tristanowi wszelkie informacje na temat całego spotkania, zdając szczegółowy raport z jego przebiegu. Tym się jednak nie przejmował, zmęczony umysł coraz bardziej domagał się odpoczynku i chyba na tym powinien się skupić, aby finalnie nie zwalić się z nóg gdzieś na środku salonu w domu rodu Black.
- Powinniśmy wracać do Château Rose, oczekują naszego przybycia, jednakże dziękujemy za propozycję, Lordzie Nestorze. - odparł na słowa Polluxa, który zaoferował im odpoczynek w domu przy Grimmauld Place 12. Pomimo różnic, które dzieliły ich rody, które doprowadziły do wzajemnej niechęci, po tym wszystkim co przeszli byli w stanie zachowywać się normalnie, zadbać o to, co zostało rozpoczęte i dać sobie wzajemną nadzieję na przyszłość. Być może skojarzenie tych dwóch rodów właśnie przepadło bezpowrotnie, być może znajdą inne rozwiązanie i sojusz dojdzie do skutku. Kilka miesięcy temu rozpoczęli nowy rozdział, dając sobie wzajemną szansę i oby udało im się to pielęgnować. - Skorzystamy z pomocy skrzatów. - dopowiedział jeszcze, a chwilę później uścisnął dłoń Lorda Nestora. Przykre, że przyszło im się spotkać ponownie w tak tragicznych okolicznościach, jednak nigdy nie mogli mieć pewności co do następnego spotkania. Niewiedza była błogosławieństwem i przekleństwem jednocześnie. Mathieu spojrzał na Claude'a i kiwnął mu głową. - Ruszajmy. - mruknął. Zaraz pojawiły się skrzaty, które miały przetransportować ich bezpiecznie do Château Rose. Domownicy oddalili się, a Lord Rosier pozwolił na to, aby skrzat zabrał go do domu.

zt



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]24.06.21 23:02
12.11?

Co za zaszczyt!
Dotychczas współpracował z arystokracją albo w murach Ministerstwa Magii, albo potajemnie, nieoficjalnie wykonując legilimencyjne przysługi, o których nigdy nie wypadało rozmawiać. Tym razem mógł gościć w progach Grimmauld Place 12 całkowicie oficjalnie, jako zaproszony gość Lady Aquili Black, wprowadzony tutaj przez służbę i skrzaty domowe. Rzecznik Ministerstwa Magii, ekspert od propagandy, mile widziany przyjaciel domu. Duma go rozpierała.
Nie mógł się pozbyć wrażenia, że jest tutaj bardziej ceniony odkąd doniósł na Celine Lovegood i nie wierzył we własne szczęście. Kto by pomyślał, że byle dziewczę z portu może być tajnym agentem u rodziny Black i że prześlizgnęło się to przez uwagę nestora? Nie zamierzał wnikać jak, nie zamierzał dociekać, sekret pozostanie na zawsze pomiędzy nim i starożytnym rodem. Wiedział, kiedy trzymać język za zębami i kiedy powstrzymać ciekawość. Fakt, że lord nestor osobiście mu podziękował, a lady Black poprosiła o dalszą pomoc w działaniach propagandowych - i że stało się to tuż po tej całej sprawie - był za to niezmiernie budujący. Niegdyś Sallow nie wierzył w powiedzenie szczęście w nieszczęściu, ale chyba zmieni zdanie. Warto było omal nie rozbić sobie głowy i mieć myśli samobójcze - pamięć o tamtych ponurych dniach schodziła w cień, gdy mógł pławić się we własnej pysze w rodowej kamienicy Blacków.
Oczywiście, na ustach miał skromny uśmiech i kroczył po korytarzu niemalże nieśmiało. Doskonale świadom zasad dobrego wychowania, ubrał spinki do krawata i mankietów przysłane mu przez lady Aquilę. Przywdział dziś czerń, żałoba po Alphardzie wszak jeszcze nie minęła - a on chciał uszanować rozpacz rodziny.
-Lady Black. - skłonił się, gdy przyprowadzono go przed oblicze gospodyni. Wręczył jej bukiet czarnych róż oraz butelkę Toujours Pur - Blackowie zapewne mieli tego alkoholu pod dostatkiem, ale może nie? Wojna była ciężka, a Cornelius Sallow - zdobywszy trzy butelki wyśmienitego trunku - nie chciał uchodzić za biedaka.
-Dziękuję za zaproszenie i piękny prezent. - poprawił mankiet koszuli, niby to mimochodem. -Jak mogę - jak Ministerstwo może - poprawił się od niechcenia - - pomóc milady?
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Korytarz na parterze - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]27.06.21 11:51
Niektóre kontakty były cenniejsze i bardziej opłacalne od drugich, a określone wpływy odpowiednio działały w konkretnych momentach. Jednak relacja, która łączyła ją z Corneliusem, należała do tych ciekawszych. On, wyspecjalizowany w kreowaniu ich wszechświata za pomocą odpowiednich mediów, ona ledwie raczkująca z, przynajmniej według własnej opinii, intuicją wobec wypowiedzianych słów. Rozmyślania na temat książki, wspólnej zmiany podejść młodzieży, stanowiły ich jedną sprawę, ale ostatnie wydarzenia zdawały się przytłaczać i pozostawiać pewne kwestie niewyjaśnionymi. Aquila zeszła spokojnie po schodach, wychodząc naprzeciw stojącego już w dolnym holu mężczyzny. Jak zwykle przywdziewała czerń, a długa sukienka spięta była w talii paskiem, mocno zaciskając się tam na gorsecie, który pod warstwą materiału nie był widoczny. Nie miała na sobie rękawiczek, nie ubrała futra, ani kapelusza. - Panie Sallow, dziękuję za odpowiedziny - płynnie kiwnęła mu głową, wyciągając dłoń w geście przywitania. Nie widzieli się zresztą pierwszy raz, a on zrobił dla niej już tak dużo. Odebrała czarne jak smoła róże, wpatrując się w nie z lekkim zaskoczeniem. Cóż za miły człowiek... Sługa odebrał butelkę, kłaniając się w pół. - To ja dziękuję za kwiaty - odpowiedziała łagodnie, dostrzegając, jak poprawia mankiet, na którym błyszczą spinki. - Przejdźmy proszę do jadalni - choć bukiet był piękny, nie mogła trzymać go w nieskończoność, przekazała więc go służbie, która to już pędziła po wazon, aby móc postawić je na jednej z szafek, tuż przy jadalnianym stole. W związku z akcją charytatywną, książką i planami, mieli wiele tematów do omówienia, a te najlepiej smakowały przy wybitnym posiłku. Kelner odsunął krzesło, pozwalając, aby lady Black zasiadła, a tuż naprzeciwko niej mógł usiąść gość. - Panie Sallow, chciałam omówić kwestię akcji charytatywnej. Zgodnie z pana poleceniem, zdecydowałyśmy się na Connaught Square. Ma pan racje, egzekucje powinny miło się kojarzyć - nie skończyła nawet mówić, gdy znikąd zjawił się przed nimi obiad. Pachnące ostrygi na purée z pieczonych pigw w przyprawach. Wszystko podane na grzance z bułki paryskiej, tuż obok szatkowanej sałatki ze świeżego szpinaku, aromatycznego Roqueforta i kawioru. Podane przez kelnera Toujours Pur od razu znalazło się w pękatych kieliszkach i ciętego kryształu. Chciała zacząć temat chłopaka z wczoraj, który wspominał o jego nazwisku, który twierdził, że to Cornelius był winien całej sytuacji z Celine. Co prawda, Aquila już słyszała podobne opowieści od służki, ale w wyniku wszystkich zdarzeń, ciężko było w cokolwiek tego typu wierzyć. Mężczyzna był za to w jej oczach bohaterem, który uchronił ją przed złym losem, jaki ściągnąć mogła służka. Dlaczego świat był tak niesprawiedliwy? Gdy już chciało się komuś pomóc, zabrało go z ulicy, dało dach nad głową, pożywienie i otoczyło troską, wszystko nagle zaczynało się psuć, bo ta osoba nie potrafiła być ani odrobię wdzięczna. Aquila na chwilę spuściła wzrok w dół, niby to  po to, aby chwycić za sztućce, ale zwyczajnie potrzebowała zastanowić się co dalej. Szczerość też trzeba było ubrać w odpowiednie słowa. - Chciałabym prosić pana o kilka rad i odpowiedzi. Przykładowo, zupełnie nie wiem, w jaki sposób zwracać się do biedaków? Nie obcuję z takimi - podkreśliła, chociaż to wydawało się oczywiste. - Nasza akcja ma na celu pomoc im, ale przecież nie będę pomagać niewdzięcznikom, a z takimi z kolei miałam już do czynienia - wspomnienie Celine wywoływało teraz złość. - Nie wiem, co na mój temat rozpowiadała ta dziewucha, tamten młody mężczyzna wczoraj twierdził, że zawsze mówiła o mnie dobrze, ale kto by im wierzył? - ponury uśmiech przeszedł przez jej usta. - Muszę znaleźć złoty środek na to wszystko, ale - podniosła do góry kryształ z winem. - to nie byłoby możliwe gdyby pana bohaterska i szybka reakcja - kiwnęła ponownie głową w geście wdzięczności, prostując tuż potem szyję, palce układając na kieliszku smuklej i delikatnie uśmiechając się spod zmrużonych powiek.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]30.06.21 21:22
Posłał lady Black uprzejmy uśmiech, obrzucając damę dyskretnym spojrzeniem. Czuł się tutaj dziwnie, w murach jej domu, widząc ją w niemalże domowej stylizacji - wciąż biła z niej elegancja, a strój był przyzwoity i przemyślany, jednakże bez jesiennych futer, rękawiczek i kapeluszy z woalką zdawała się jakby bardziej sobą. Obiad jedynie podkreślał zaszczyt tej wizyty - Sallow wiedział, że Blackom nie brakowało jedzenia, ale ostrygi były rzadkie i drogie jeszcze przed wybuchem wojny. Czyżby naprawdę przysługa, jaką wyświadczył donosem na Celine była aż tak spora - czy to może lady Black zapałała do niego sympatią? Projekt książki był dla niej bardzo ważny, dobrze się rozumieli, sam Sallow podziwiał jej wiedzę i entuzjazm - jeśli faktycznie spodobała się jej ich rozmowa, to musiał to odpowiednio skapitalizować. Przyjaźń arystokracji nie przychodziła łatwo, nie dla ludzi
-To jedynie rekomendacja, milady. Cieszę się, że moje rady się spodobały. - poprawił łagodnie Aquilę, nie chcąc brzmieć jakby wydawał arystokratce polecenia. Dobrze urodzeni lubili móc wykazać się inicjatywą, dobrze urodzone damy nie miały zbyt wielu takich możliwości - podziwiał lady Black za organizację i ambicję. Jeśli zbiórkę przejęłoby Ministerstwo bądź on sam jako Rzecznik, młoda szlachcianka nie mogłaby zabłysnąć. -Z chęcią doradzę, w czymkolwiek będzie trzeba. - ostrożnie, tak, aby zostawić decyzyjność jej.
Zaczęli jeść - Cornelius powoli, zgodnie z savoire-vivrem, a jego oczy zalśniły niemalże drapieżnie, gdy spytała go o kontakty z biedakami.
Przez myśl przemknęły mu biedne mugolskie dzielnice, gdzie w młodości balował z Laylą - ale to przecież nigdy się nie wydarzyło. Jako czarodziej nie znał biedoty, gardził nimi, a w Parszywym Pasażerze nabrał do tych typów szczerej odrazy.
-Lady Black, ależ tu nie chodzi o kontakt z biedakami. Nie tylko. Proszę pamiętać, że będzie milady przemawiać dla mediów. Dla zamożniejszych i wykształconych czarodziejów, którzy usłyszą o tej zbiórce z "Walczącego Maga". Biedota będzie słuchać, ale jednym uchem - przyjdą przecież po jedzenie. Proszę się nie stresować, ani nie dostosowywać do nich poziomu wypowiedzi. Niedawna wizyta w porcie uświadomiła mi, że niektórzy z nich nie myślą nawet logicznie, umysły mając zepsute alkoholem. - westchnął ciężko. -Może prohibicja to nie byłoby najgorsze rozwiązanie... - dodał nagle, obracając w dłoniach kieliszek Toujours Pur. -Dla tych najbiedniejszych, oczywiście. Tych, którzy nie znają umiaru. - nie nas.. Uśmiechnął się, myśląc, że gdy zabronią alkoholu biedocie, więcej pozostałoby dla nich. Może zasugeruje to w zimie Ministrowi Magii.
Wykrzywił ze smutkiem usta, gdy lady Aquila pożaliła się na Celine. W Parszywym Pasażerze nie rozpowiadała co prawda nic, ale...
-Obawiam się, że same najgorsze rzeczy. Strzępy nawet słyszałem, po jej aresztowaniu. - westchnął ze szczerym (!) współczuciem.* Nieszczere były jedynie zarzuty wobec Celine, ale musiał chronić przede wszystkim siebie i przedstawić się jako bohatera. Zbyt mu się podobało jedzenie tych ostryg.
-Jaki młody mężczyzna? - uniósł lekko brwi. Widział jednego we wspomnieniach Celine, jej nauczyciela, baletowego partnera, kochanka? Ciekawe czy to ten, a ciekawość nigdy nie opuszczała Sallowa.
-Ależ to nic takiego. - spuścił wzrok, z fałszywą skromnością. -Ten toast chciałbym wznieść za zdrowie milady, za to, że nikomu nic się nie stało. - zaproponował, nie będą przecież pili za jego bohaterstwo.
(Choć byłoby to miłe).



*kłamstwo II
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Korytarz na parterze - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]26.07.21 17:31
- Ależ oczywiście - delikatny uśmiech i kiwnięcie głową na słowo rekomendacja. Cornelius Sallow musiał o wiele lepiej zdawać sobie sprawę z tego jak wygląda faktyczne życie mieszkańca Londynu, nawet jeśli Aquila Black dumnie mówiła o sobie, jak o przedstawicielce tego miasta. To on był przecież niżej usytuowany swoim nazwiskiem, poruszał się zapewne po innych miejscach, nawet jeśli pełnił w polityce nowego Ministra ważną funkcję, to wciąż przecież nie był arystokratą i nigdy też nim nie zostanie. - Jestem wdzięczna za każdą pana radę i rekomendację. Zawsze byłam skora do nauki, a pobieranie takowej bezpośrednio od tak doświadczonego człowieka jak pan, jest niebywale cenne - starała się dobierać słowa tak, aby zabrzmieć na szczególnie wdzięczną, że pomagał jej niemal bezinteresownie. Doskonale obydwoje zdawali sobie sprawę, jak cenne są kwestie wizerunkowe, gdy jest osoba, która mogła zmiękczyć wizję przeraźliwej wojny w oczach opuszczonych sierot i Aquila Black zamierzała tę rolę przejąć. Słuchała więc uważnie każdego słowa, w spokoju jedząc, w spokoju pijąc i w spokoju nie musząc czuć się tak, jak czuli się ludzie, do których kierowała tę akcję. Nie potrzebowała robić notatek, ale skrupulatnie starała się zapamiętać każde najmniejsze słowo, tak, aby mieć pewność, że skorzysta z tych porad w najlepszy możliwy sposób. Lekki grymas zszedł na jej twarz, gdy wspomniał o prohibicji, ale szybkie rozjaśnienie, że przecież nie dla każdego członka społeczeństwa obowiązywałoby takie prawo, z powrotem rozpogodził lico lady Black. Usta wykrzywione w delikatnym uśmiechu i kieliszek Toujours Pur w dłoni. - Oh, nie zdawałam sobie nawet sprawy, że to problem - westchnęła. - Wydawałoby się, że biedota ma ważniejsze rzeczy na głowie niż nietrzeźwość, ale zapewne nawet w marginesie jest gorszy margines... A może to przerażająca większość? - dopytała, jednak zwyczajnie ze względu na grzeczność. O ile sam temat społeczeństwa był interesujący, tak rozmyślanie nad kwestiami ilu z portowych biedaków przechylało szklanki rumu nieco zbyt często, nie zdawało się być tak pasjonujące jak obraz całości i kwestia manipulacji jego poglądami, w odpowiedni sposób oczywiście. - Chłopiec, który zapewne uganiał się za nią - roześmiała się cicho, wręcz bagatelizując i wyśmiewając w tym wszystkim możliwość ulokowania uczuć w urodzie Celine. Była piękna, oczywiście, że była piękna, ale nie bez powodu trafiła do aresztu. Aquila Black ściszyła nieco głos, nie zamieniając go jednak w konspiracyjny szept. - Proszę sobie wyobrazić... Przyszedł prosić mnie, abym wstawiła się w jej sprawie - wręcz oburzony głos i spojrzenie prosto w oczy Corneliusa Sallowa, nie był to temat łatwy, ale przecież z kimś takim jak on mogła się tym podzielić. - Opowiadał bzdury - chociaż przecież Celine wspominała, że dzisiejszy gość na Grimmauld Place w istocie miał z nią kontakt i podobno ją zaatakował, tak wersja polityka była o wiele bardziej realistyczna i przede wszystkim wiarygodna. - Jakoby miała strzec sekretów mojej rodziny. Insynuował nawet, ach to zabawne... insynuował, że to pana wina - przewróciła spojrzeniem, ponownie uśmiechając się ciepło, aby wskazać, jak wielkim absurdem były tego typu słowa. - Z początku bardzo się zmartwiłam, ale chyba już taka nasza rola, musieć odpowiadać na szaleńcze oskarżenia - westchnęła głęboko, unosząc kieliszek w górę.  Nie powinna się przecież nim przejmować, nie kiedy na celowniku były o wiele ważniejsze rzeczy. - Miał pan podobne przypadki w swojej karierze? - zapytała wyraźnie zaciekawiona, bo przecież każde doświadczenie było wspaniałą nauką.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]18.08.21 3:02
Czy arystokraci naprawdę wierzyli, że ludzie niższego stanu pomagają im bezinteresownie? W interesie pomagierów było sprawiać takie wrażenie, oczywiście. Cornelius nigdy nie dał żadnemu znajomemu o błękitnej krwi do zrozumienia, że oczekuje wdzięczności za swoje usługi, rady, pomoc, zarwane noce spędzone z piórem w dłoni. Zawsze jednak na tym zyskiwał - nowe zlecenia, nowe znajomości, wreszcie uwagę samego Ministra Magii. Cykl służalczości zbudował mu karierę w Ministerstwie, a odpowiednia reputacja dotarła jak widać do samego nestora Polluxa - być może, gdyby nie jakże bezinteresowne wyśledzenie Celine, Corneliusowi nie byłoby dane jeść obiad na Grimmauld Place i przebywać z lady Aquilą w tak niewinnym otoczeniu. Być może jej samej obca była natura tych milczących transakcji, nigdy nie nazywanych transakcjami z uwagi na savoir-vivre - młoda dama była wszak tak niewinna i czysta, dopiero stawiając pierwsze kroki w polityce. Sallow nie wątpił, że nauczy się szybko. Była wszak wyjątkowo zdolna. Postanowił zatem korzystać ze swojej etykiety dobrodzieja, dopóki jeszcze w nią wierzyła.
-Jestem zaszczycony, mogąc udzielić milady kilku rad. Świadomość, że tak znamienita i młoda osoba interesuje się historią i polityką naszego kraju, niezmiernie raduje mnie jako patriotę. - zanim sięgnął po sztućce (na razie jadł przygotowane dania samymi oczyma, podziwiając zarówno różnorodność na stole, jak i kunszt kucharki Blacków), teatralnie położył jeszcze dłoń na sercu. Miał nadzieję, że nie przesadzi, ale podobne zagrania wydawały się podobać lady Black. Obserwował ją uważnie i łagodnie, gotów przytonować, jeśli przesadzi.
Musiał doprecyzować temat prohibicji, na przykład.
-Dokładnie. - westchnął niemalże z autentycznym żalem i przytknął kieliszek do ust. Przez sekundę delektował się trunkiem, naprawdę wybornym. -Widzi milady, na świecie są ludzie… mniej i bardziej uprzywilejowani. - lepsi i gorsi, ale specjalnie dla damy postanowił to ująć bardziej dyplomatycznie. Jego kolejne słowa i tak nie pozostawią wątpliwości odnośnie tego, co ma na myśli. -Niektórzy, jak my, potrafią cenić wytrawne alkohole i umilać sobie nimi rozmowę oraz życie, z szykiem i umiarem. Niestety, inni… jak portowa biedota, stają się po alkoholu agresywni, nieokiełznani, nie rozwijają własnego potencjału i stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego społeczeństwa. Z przykrością byłem świadkiem właśnie takiego zachowania w miejscu, w którym bywała Celine Lovegood… parszywe miejsce, parszywi ludzie, nazywa się zresztą Parszywy Pasażer. - wzdrygnął się z wyraźnym obrzydzeniem, miłosiernie nie zdradzając lady Aquili, ze i jej służka była okrutnie wstawiona. Postanowił oszczędzić jej takich drastycznych szczegółów.
Za to lady Aquila opowiedziała mu coś bardzo ciekawego.
Odstawił kieliszek i utkwił w rozmówczyni badawcze spojrzenie, usiłując nie zdradzać nadmiernej ciekawości. Na szczęście, w tym akurat nabrał wprawy. I zachował całkowicie pokerową twarz, dopóki nie padły słowa „pana wina.”
Chyba był na nie podświadomie przygootowany, bo uniósł brwi i roześmiał się z niemalże szczerym, rozbawionym oburzeniem.
-Ten chłopiec… insynuował, że coś jest moją winą i oszczerczo twierdził, że pani rodzina ma sekrety? Jak śmiał mówić takie rzeczy pani, o pani rodzinie? Czy wszystko skończyło się bezpiecznie? Brzmi jak wariat, mógł panią zaatakować. - zmartwił się z troską. -Zgłosiła to pani odpowiednim służbom? - dopytywał, zastanawiając się przy tym, jak subtelnie podpytać o więcej informacji. -Skąd podejrzenie, że to… amant Celine, a nie ktoś z szajki, z którą spiskowała? - dodał niewinnie, uciekając się w końcu do takiego zagrania.
Czy miał podobne przypadki? Uśmiechnął się smutno.
-Och, gdybym opowiedział o każdym szalonym przypadku w mojej karierze, nie starczyłoby nam paru wieczorów, milady. Od anonimów z groźbami począwszy, poprzez anonimy z upiornymi przesyłkami - niedawno dostał jeden, dość niepokojące, ale ostatecznie to zlekceważył. Ot, los polityka… -Po ludzi zbyt natarczywie proszących o pomoc pod moim własnym domem, po wieśniaczki psychopatycznie zakochane w samym Ministrze, proszę wybaczyć tak straszny detal, ale musi panienka wiedzieć, jak szaleni bywają ludzie na świecie… - opowiadał ze smutnym rozbawieniem, chcąc upewnić lady Black, że tamten chłopiec był kimś… normalnym. -…no i oczywiście ten straszny atak na moją osobę w porcie. To wszystko cena polityki i tego, że osoby publicznie stają się celem zarówno szaleńców, jak i rebeliantów. Niemniej, proszę się nie przejmować, milady. Jestem mężczyzną i politykiem, to część nieodłącznych poświęceń w mojej pracy. Jeśli to milady stanie się osobą publiczną, rodzina oraz ochroniarze zadbają, by nie stała się milady żadna krzywda. Polecam też posiadanie zaufanej służącej bądź asystentki, która pomagałaby z korespondencją od fanów. Nie wątpię, że gdy wyda milady książkę, a nawet po pierwszym wywiadzie, codzienne pochwały staną się normą - należy jedyne odsiewać od tych kwiatów chwasty.
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Korytarz na parterze - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]19.08.21 11:42
Teatralne gesty i kiwnięcia głowami w jadalni na Grimmauld Place nie były niczym nadzwyczajnym. Można było rzec, że czasem stanowiły podstawę działania Blacków, nastawionych przede wszystkim na wpływy, jakie posiadali w mieście i kraju. Przyjaciele przewijali się przez gabinety męskich członków rodu, a ich kobiety siadały z damami rodu Black w salonie, popijając herbatę i Toujour Pour. Mogli korzystać z wiedzy zbieranej przez innych, pozyskiwać ludzi oddanych im, gdy sami oddali się Czarnemu Panu. Kraj nie popadał w ruinę, Aquila nigdy, by tak nie pomyślała, a jednak stolica wymagała pomocy i niesienie jej arystokratycznymi dłońmi mogło okazać się szczególnie ważne, nie tylko dla tych ludzi, ale przede wszystkim dla propagandy. Zarówno lady Black, jak i Cornelius musieli zdawać sobie sprawę z powagi sprawy i tego, jak ważnym były odpowiednie słowa i czyn, zwłaszcza wypromowane w odpowiedni sposób. Łasa na komplementy słuchała każdego słowa z nienagannie wyprostowanymi plecami oraz uśmiechem sugerującym, że podobają jej się wszystkie określenia, jakie tylko stawiały ją w pozycji lepszej niż innych. Poświęciła zresztą lata na naukę historii, nie spoczywała na laurach, miała wiele siły, energii i ochoty do działania. Słuchała z powagą słów na temat alkoholu, sącząc drogi trunek z kieliszka. Pan Sallow miał rację, nie każdy potrafił się tym cieszyć w tak dystyngowany sposób. - Panie Sallow - powiedziała, odkładając akurat kielich na stół. - Zastanawiam się, czy to rozwiązanie, nie wydaje się dobre, że mają tego typu miejsca? - próbowała ominąć temat Celine, by odciąć się od jej zachowania grubą kreską. - Gdyby je zlikwidować, ci ludzie mogą wyjść na ulice, a obydwoje z historii znamy przypadki, gdy nieskontrolowany tłum przynosił szkody. Dewastacja miasta po tym ile sił i funduszy zostało włożonych w jego odbudowę, byłaby potwornym ciosem dla każdego jego prawego mieszkańca. Zastanawiam się, czy utrzymanie tego typu lokali nie pozwoli na łatwiejszą kontrolę bywalców? - zadała faktyczne pytanie, będąc ciekawa, czy Cornelius doszedł do podobnych wniosków. W końcu to on był praktykiem, ona jedynie dużo czytała i słuchała o podobnych przypadkach w historii. Najchętniej zamknęłaby ten cały margines w więzieniu, ale to nie było możliwe, mimo wszystko nie mieli aż takich sił. Jeszcze... - Tak, proszę sobie wyobrazić - zaśmiała się kokieteryjnie, rzeczywiście będąc rozbawioną tym, że podobne słowa mogły paść na temat pana Sallowa, który był przecież prawym i odważnym patriotą, stojącym na straży obyczajów. - Wspomniał, że poddał ją pan legilimencji, a ona broniła się, aby nie wydać sekretów Grimmauld Place - zamrugała kilka razy, dalej rozbawiona jak absurdalne oskarżenia to były. - To brzmiało tak, jakby chciał pan z niej wydrzeć wspomnienia mojego domu - co było już szczególnie niemożliwe. - Zresztą, legilimencja jest praktyką nielegalną i, niezależnie od tego jak rzeczywiście wyglądała sytuacja - podkreśliła słowo niezależnie, stawiając na nie wyraźny akcent, bo nie miało znaczenia, czy to prawda, czy nie - nie powinien w ten sposób wypowiadać się o tak znamienitym przedstawicielu Ministerstwa Magii, który swoje życie poświęcił na czynienie dobra dla czarodziejskiej społeczności - uniosła jeszcze nieco kieliszek w górę w tym niemym toaście. - Tak, od razu zostało to zgłoszone policji. Na szczęście nie zrobił mi krzywdy, proszę się nie obawiać - lekko nawet zawstydziła się, bo mężczyzna wydawał się być szczerze przejęty i zatroskany jej bezpieczeństwem, co zresztą udowodnił dalej w reszcie swoich słów. - Mówił o niej tak, jak mężczyzna mówi o pięknej kobiecie. O jej niewinności, kruchości ciała i delikatnych ruchach - wzruszyła ramionami. - Nie chcę w to wnikać, panie Sallow, bo życie tej dziewczyny w tym momencie jest dla mnie bez znaczenia. Może kojarzy pan tego chłopca. Marcelius Carrington? - spojrzała mu jeszcze w oczy i unosząc brwi w górę, przekręciła głowę lekko w bok, ukazując w ten sposób gładkość szyi, teraz spryskanej waniliowymi lekkimi perfumami. Pytaj - Jeśli organizują się w szajki, to na pewno odpowiednie służby zadbają o unieszkodliwienie ich - miała głębokie zaufanie do ludzi pracujących w Ministerstwie i na co dzień zajmujących się bezpieczeństwem miasta. Słuchała historii o przerażających atakach na jego osobę, a nawet samego Ministra Magii, a na jej twarzy wciąż pojawiał się szok i absolutnie skonfundowanie. Jak śmieli robić takie rzeczy, tak cenionym członkom społeczeństwa? Czy ją też to czekało? - Panie Sallow, mówi pan w taki sposób, że zaczęłam obawiać się, czy to aby na pewno dobry pomysł - wyraziła swoje obawy, podszyte prawdziwym lękiem. Kiwała głową, zapamiętując każde słowo, ucząc się tego czego chciał ją nauczyć. - Myśli pan, że warto? Że korzyści dla społeczeństwa - nacisnęła mocniej na ostatnie słowo, chcąc zaznaczyć, że na pewno o społeczeństwo właśnie chodzi. - są wymierne i dają faktyczny profit względem tych problemów? - być może i tak było to opłacalne, bez względu na wady bycia osobą publiczną.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Korytarz na parterze [odnośnik]15.09.21 18:12
Upił powolny łyk wina, z zaciekawieniem spoglądając na lady Black i słuchając jej pomysłów. Bystrych, trafnych. Naprawdę szkoda, że kobiety nie mogły realizować się w polityce, nie otrzymywały odpowiedniej edukacji i szkolenia. (Choć, patrząc na Deirdre i to, co zrobiła by wspiąć się wyżej - może to i lepiej. Nie ufał płci niewieściej i ich skłonności do załatwiania wszystkiego przez łóżko, oczywiście skłonności kobiet z niższych sfer. Lady Aquili mógł tylko współczuć - że wyrastała w tym świecie i że tyle osób chciało wykorzystać jej rodzinę. Deirdre, jednego ze starszych Blacków. Celine, samą Aquilę... Podłość nad podłościami i wszystko podłość!)
Jej pomysły były zaś trafne, błyskotliwe.
-Dokładnie, zaostrzona kontrola takich miejsc jest najlepszym wyjściem. Publiczne aresztowanie mącicieli nie było być może... idealne, ale należy tych ludzi strachu, może nawet zgromadzi w tej spelunie, objętej ściślejszą kontrolę. Ale o zamieszki na ulicach proszę się nie martwić, milady. Bezpieczeństwo Londynu jest dla Ministerstwa priorytetem. - propagandowym priorytetem, musieli udowodnić czarodziejom, że bez mugoli miasto prosperowało lepiej, idealnie.
-Ma milady smykałkę do polityki. - nie mógł wprost pochwalić jej pomysłu, musiał udawać, że jest również jego - mógł za to i powinien ją skomplementować, zachęcająco. Po pierwsze - chciał. Szczerze polubił pannę Black, co było rzadkie w polityce. Po drugie - musiał. Tak wypadało, częstowała go obiadem, była nieprzewidzianą sojuszniczką i ślepo wierzyła w jego... niezdolność do legilimentowania postronnych dziewcząt. Należało podtrzymać te pozory.
Zwłaszcza, że usłyszał nazwisko Carrington, że Marcelius omal wszystkiego nie zepsuł. Cornelius drgnął lekko i powoli uniósł kieliszek do ust, maskując winem własne zaskoczenie i kupując sobie sekundę na przybranie pokerowej twarzy, na ułożenie warg w uprzejmy i pełen politowania uśmiech.
-To wstrętne, jak szalone plotki potrafią powstać w ludzkich umysłach. Cóż, niewykształcone osoby zmyślają najdziwniejsze historie. - skwitował, odciągając uwagę od samego siebie, tak jak lady Black skierowała temat na inne tory niż Celine. Wino, choć doskonałe, zaczęło smakować cierpko, to pewnie przez mrożący trzewia gniew.
Bezczelny gówniarz, naiwny idiota, porywczy smarkacz, jak on śmiał, po tym co dla niego zrobiłem... - myśli galopowały gdzieś w tyle rozmowy, rozgoryczenie i rozczarowanie i ...ale czy naprawdę powinienem mu mieć za złe, że go zmanipulowała? Merlinie, udało się jej to ze m n ą.
Jak dobrze, że zamknął tą ladacznicę w więzieniu. Mąciła w głowie jemu, chciała uwieść i doprowadzić do zatracanie jego bękarciego syna, stanowiła zagrożenie dla lady Black. Nie znalazł co prawda w głowie jej ojca żadnych dowodów na otwartą współpracę z rebeliantami, ale to nic. Samotne wilki są równie groźne, jak wataha. Niech Lovegood gnije pod ziemią, a jego córka w celi.
-To... obrzydliwe. - przyznał, szczerze wstrząśnięty i oburzony. Na szczęście, emocje umożliwiły mu kulturalne pominięcie tematu legilimencji.
Jeszcze będzie legalna, milady, dopilnuję tego. Wtedy porozmawiamy raz jeszcze, na spokojnie. Tkwij w tej słodkiej, dziecięcej iluzji, że sprawiedliwość istnieje - bo istnieje. Montague pozwolił mi złamać publicznie prawo, ale w sprawiedliwym celu.
-Nie kojarzę tego człowieka, ale pogróżki dostaję najczęściej anonimowo. - wzruszył lekko ramionami, po raz kolejny tego miesiąca wypierając się syna.
Wchodziło mu to już w krew.
Z ulgą zostawił temat za sobą, nakierowując go na książkę i działalność lady Aquili.
Nachylił się lekko przez stół, z troską spoglądając jej w oczy. Tylko na tyle mógł sobie pozwolić, choć gdyby była odrobinę niższego stanu to pewnie ująłby teraz jej dłoń i ścisnął pokrzepiająco, jak mentorowi przystało.
-Odwagi, lady Black. - szepnął, uśmiechając się blado. -Patriotyczna działalność to chwalebny cel, ale i poświęcenie. Jestem pewien, że rodzina będzie z milady na każdym kroku, ja również wesprę te działania jak tylko mogę. I - choć trwa wojna, to nie ma pośpiechu. Proszę spokojnie zbierać materiały do książki, przygotować się na to wszystko emocjonalnie, a gdy będzie milady gotowa - wydamy to dzieło i szereg akompaniujących artykułów. Jeśli będzie milady gotowa. Jest tyle sposobów, by pomagać krajowi, nie każdy musi być... publiczny. - nie będzie naciskał, wiedział, że jej rodzina sporo przeszła. I choć - z powodu rozłożonych nóg Deirdre - nie żałował całego rodu Blacków, to zaczynał współczuć samej lady Aquili.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Korytarz na parterze - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Korytarz na parterze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach