Wydarzenia


Ekipa forum
Opuszczona portiernia
AutorWiadomość
Opuszczona portiernia [odnośnik]10.03.12 23:07
First topic message reminder :

Opuszczona portiernia

Opuszczona portiernia jest ulokowanym tuż obok bramy dwupiętrowym budynkiem, z którego rozciąga się doskonały widok zarówno na cały plac i magazyny, jak i na otaczającą ten przybytek okolicę. Nietrudno więc dostrzec stąd ewentualne zagrożenie, zwłaszcza podczas nocnych eskapad lub poszukiwania kryjówek.
Ponieważ portiernia w czasach świetności przyportowego obiektu pełniła rozmaite funkcje, od biura zacząwszy, a na stołówce skończywszy, do dziś pełna jest ona różnorakich pomieszczeń, obecnie zakurzonych, zniszczonych i przeżartych zębem czasu. Brudne, stłuczone szyby nie lśnią już w blasku słońca i nie chronią przed deszczem, większość drzwi została wyniesiona lub spalona, a drewniane barierki schodów powyrywane, jednak przy odrobinie trudu wciąż w dziesiątkach tychże pomieszczeń - jak i na terenie całych magazynów - można znaleźć bezpieczne schronienie tudzież nietknięte przez nikogo skarby: butelki alkoholu, książki, fiolki nieznanych eliksirów, sykle, knuty, pergaminy. Miejsce to pełne jest bowiem rozmaitych skrytek zabezpieczonych wszelakimi czarami i nikt, naprawdę nikt nie wie, czy istniały one tutaj już wcześniej, czy powstały dopiero podczas wojny.
Parter zajmują pokój portierów, szatnia i kilkanaście zagraconych pokojów o bliżej nieznanym przeznaczeniu - obecnie pełne kurzu i gruzu, najpewniej stratowanych podczas jakiegoś czarodziejskiego pojedynku. Na pierwszym piętrze znajdują się natomiast toalety, dawna stołówka - dziś zionąca pustką - a także wielka sala z dwoma połamanymi regałami i rozbitym kominkiem kaflowym, w której niegdyś najprawdopodobniej pracownicy magazynów spędzali swe przerwy obiadowe. Na samej górze umiejscowiono zaś pokoje biurowe oraz schody prowadzące na płaski dach, z którego rozpościera się iście bajkowy widok na sunące po Tamizie statki, barki oraz łódeczki, a także okoliczne uliczki i magazyny. Z oddali widać też majestatyczną, przepiękną wieżę zegarową, jaką jest Big Ben.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]29.10.15 13:01
Biorąc pod uwagę siłowe szanse uczestników pojedynku, Ben najchętniej postawiłby wszystkie brzęczące w kieszeni galeony na półmózgiego osiłka, czując - co chyba zrozumiałe - jakąś magiczną więź z tym dwumetrowym mężczyzną. Mogącym być właściwie, przy niezwykle pomyślnych podmuchach genetyki, jego zagubionym bratem. Toczącym obecnie dość widowiskowy bój z długowłosą panienką, w której rozpoznał pijackiego kompana-ofiarę przypadkowego podziękowania w postaci obicia mordy, oraz z byłą-niedoszłą-przyszłą-przeklętą benjaminową miłością. Jakiej wróżył jednocześnie śmierć w bolesnych męczarniach oraz wspaniałe zwycięstwo. Kiedyś mogliby je nawet wspólnie świętować, pijąc zdecydowanie zbyt drogi (jak na średnio wystawne życie Jaimie'go) alkohol i przesuwając niecierpliwymi dłońmi po swoich rozgrzanych triumfem ciałach, ale tamte śliczne obrazki należały do zamierzchłej przeszłości.
Teraz zasłoniętą tropikalną mgłą, zamieniającą do tej pory ciepłe acz znośne powietrze zakurzonej portierni w lekki wstęp do egzotycznej dżungli. Z małą różnicą absolutnego braku drzew oraz zamiany odurzającego zapachu wielkich kwiatów na aromat krwi, stęchlizny i typowo kawalerskiego zapaszku. Nie, żeby Ben aż tak chłonął rozbuchanymi emocjonalnie zmysłami cały ten bodźcowy bajzel. Skupiał się wyłącznie na rzucanych zaklęciach, coraz mocniej przechodząc ze stanu ciamajdy o złamanym sercu na swoisty tryb intelektualnego czuwania. A fizycznej gotowości, nasilającej się, kiedy zbłąkane zaklęcie ścięło z nóg parchatego człowieczka, przed chwilą zaśmiewającego się do rozpuku z niewybrednego żartu towarzysza. Opcja dostania rykoszetem niezbyt podobała się Benjaminowi, nie ruszał się jednak z miejsca, naiwnie sądząc, że i tak nie znajdzie bezpieczniejszego miejsca niż pod załomem ściany, skąd nie mógł jednak dostrzec obecnego stanu pojedynkujących się śmiałków. Gęsta para wodna chwilowo zamieniła w saunę, pełną wrzeszczących i na szczęście ubranych fanów bezpośredniej przemocy.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]29.10.15 22:36
Uśmiechnął się dość krzywo do Hazel, jakby miało to być odpowiedzią na jej pytanie; oczywiście, że nic nie było w porządku, spartaczył właśnie najprostsze z zaklęć, które towarzyszyło mu podczas k a ż d e j (od dzisiaj już nie każdej, strofował się w myśli; po traumatycznych wydarzeniach tego wieczoru nigdy nie sięgnie po to zaklęcie) akcji, wyjątkowo ułatwiając kamuflaż. Jako Weasley był zbyt charakterystyczny, by z dumną rudością paradować po najciemniejszych zakamarkach Nokturnu.
- Wszystko w porządku - skłamał gładko, skinąwszy lekko głową. A potem wsłuchał się już w słowa Perseusa, uważnie analizując każdy wyraz, pojedyncze samogłoski i zdania, w które się układały - nie chciał zgubić najmniejszej nawet informacji, która bezczelnie zwiodłaby go w piekielne otchłanie zguby. Mur, magazyny, wyrwa, fiuu - każde słowo brzmiące lekko w ustach Avery'ego mogło okazać się kluczowe. Garry skrzyżował ramiona na piersi, klucząc spojrzeniem pomiędzy kryjącą się w cieniu twarzą mężczyzny a budynkiem piętrzącym się na tle nocnego nieba. Poprawił kaptur raz jeszcze, profilaktycznie i odruchowo, wbijając wzrok w bramę wiodącą ich wprost na pojedynkową Golgotę, wgłąb płonącego chaosem Tartaru.
Rozległ się niezidentyfikowany ryk mogący być równocześnie krwawą euforią i skowytem śmiertelnie ugodzonego zwierzęcia. Garrett znieruchomiał, próbując po natężeniu głosów określić liczbę osób zgromadzonych w budynku, lecz bezskutecznie - grube mury znakomicie zniekształcały dźwięki, zostawiając go wyłącznie z przykrym wrażeniem, że pojedynkowiczów było zdecydowanie zbyt wielu.
- Jeśli nikt nie protestuje, powinniśmy chyba ruszać - powiedział cicho, wpatrując się w Fridtjofa i czekając na jego ostateczny werdykt. Nie poczuwał się do wydawania poleceń, wolał sugerować, ostatecznie zdając się na aurorski autorytet - mimo to wiedział, że nie mogli dłużej zwlekać. W innym wypadku w momencie ich interwencji zastaną tylko plamę posoki będącą kiedyś przegranym i wspomnienie typów spod ciemnej gwiazdy, którzy zdążyli się już ewakuować.
- Wejdziemy z Hazel chwilę po Perseusie - zaproponował, co jakiś czas zerkając nerwowo na budynek.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]29.10.15 23:43
Perseusz wziął głos. Frid wpatrzony był przez cały czas, gdy ten mówił, w budynek. Słowa chłopaka trafiały jednak do jego uszu i zakleszczały się w głowie, potrafił skupić się spokojnie na dwóch, a nawet trzech rzeczach - łączył obrazy, swoje przemyślenia, z wypowiedziami z zewnątrz. Pod koniec tego potoku słów uśmiechnął się pod nosem nieznacznie, jak zwykł to zawsze robić, i mruknął. Ten zwyczaj był wśród młodszych aurorów postrzegany dość różnie. Jedyni widzieli w tym szaleństwo. Przecież sami byli bardzo przejęci zadaniem, przed jakim zostali postawieni. A on - śmiał się pod nosem, jakby cieszył, że za chwilę, dwie, może stanąć twarzą w twarz ze śmiercią. Czy takie coś może sprawiać komukolwiek przyjemność? Czy to nie dziwaczne? Byli tacy, którzy interpretowali to w ten sposób, iż mężczyzna przeżył już wiele podobnych akcji i nie robi to na nim już takiego wrażenia. Jest przygotowany, nie stresuje się, nie przeżywa tego tak jak reszta. Potrafi podejść do działania ze stoickim spokojem i twarzą rozpromienioną epikurejskim uśmiechem. Prawdziwy Horacy. To chyba też ten wiek, ta granica - wtedy zaczyna się rozumieć życie, jego prawa. Ma się już jakieś doświadczenie.
Doświadczenie, wiedza i umiejętności Fridtjofa nie tylko czyniły z niego zrównoważonego w obliczu wyzwania czarodzieja, ale także pozwalały oceniać trafnie zarówno wrogów, jak i sojuszników. Jego wewnętrzne oko już nie dawało się kompletnie zaślepić uprzedzeniom - ni tym negatywnym, ni pozytywnym. Z biegiem czasu, człowiek coraz częściej spotyka się z sytuacją, w której to sojusznik i wróg idą ze sobą w parze, a nawet nie tyle w parze, co w jednej osobie. Tak też widział Perseusa Avery'ego. Nigdy co prawda nie żywił sympatii do tych bogatych, dumnych szlacheckich rodzin z Wysp. Wyczuwał, że w przeciwieństwie do tego, jak został wychowany u siebie, tutaj najważniejszy nie był honor, a zwycięstwo. Rody prześcigały się w czystości krwi, majątku, kontaktach, stanowiskach, osiągnięciach i różnych innych pustych wartościach. Brandowie niegdyś też byli szlachcicami, jednak dla nich ważniejsza była miłość, która przecież nie wybiera, honor i czystość, owszem, ale duszy. Ideały.
Po Averym mógł się spodziewać absolutnie wszystkiego, co czyniło go osobnikiem bardzo niespodziewanym. Ta antyteza była najprawdziwszym przemyśleniem, które przyszło mu do głowy w tym momencie, jako podsumowanie tego aurorskiego zebrania.
Potrząsnął głową, jakby chciał się opędzić od niepotrzebnych myśli, przygarnął dla siebie trochę proszku Fiuu i całkiem przytomnie zwrócił się do całości zgromadzenia:
- Powodzenia. Do dzieła.
Nie trzeba było nic więcej mówić. Im więcej wypowiedzianych zostanie sylab, tym mniej czasu zostanie na przeprowadzenie działania. Kiedy tylko Perseus zniknął w klatce budynku, Brand spojrzał na Ignatiusa i rzekł:
- Miejmy nadzieję, że chłopak ma tylko dwie twarze. - po czym szybko pociągnął dalej - Zachęcająco brzmi opcja z obejściem magazynu i przedostaniem się do portierni przez tylne okna, nie sądzisz? - uśmiechnął się jeszcze szerzej i jakby przytomniej niż wtedy, gdy z zamyśleniem skończył słuchać streszczonego raportu ich podwójnego agenta - Będziemy musieli być jednak jeszcze ostrożniejsi niż zazwyczaj. Prawie pewne jest to, że większość tych ludzi zna moją sylwetkę i od razu pozna, że coś jest nie tak i trzeba zwijać manatki. Trzeba to przeprowadzić szybko, bezszelestnie i najlepiej w spowiciu cienia. - zakończył stanowczo.
W jego tonie, prócz stanowczości, usłyszeć było można też coś na kształt podniecenia.
No ale, wracając jeszcze na moment do rozważań na temat jego postawy wobec misji - czy bał się? Czy się stresował?
Oczywiście. W końcu to też człowiek.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]30.10.15 20:59
Percival, z twojej różdżki wystrzeliło kilka, potężnych ładunków elektrycznych, które, jak ci się zdawało, pomknęły ku wymarzonemu celowi. Felix, praktycznie niewidoczny pocisk pomknął we wskazanym kierunku. Czy to dobrze czy to źle? Nie wiesz, w końcu nic nie widzisz. Jedno było pewne, obaj usłyszeliście dziwny, głośny trzask. Coś zadudniło, szkło się posypało, a wy poczuliście powiew świeżego powietrza. W końcu zaczęliście coś widzieć, a dokładniej dziwną kopułę, która otaczała półolbrzyma. Nic mu nie było, ot. Najwidoczniej wasze zaklęcia odbiły się od magicznej tarczy, rozbijając przy tym kilka okien.

Aurorzy, usłyszeliście trzask, a co poniektórzy z was zobaczyli kawałki szyb, które roztrzaskały się o bruk. Z okien zaczął wylatywać białawy dym.

Hazel, Perseus, Ignatius, w ramach nagrody otrzymujecie -7 punktów do wszystkich rzutów, wykonywanych w tym wątku.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]30.10.15 22:43
O ile zmarnowanie pierwszego zaklęcia przyjął ze stoickim spokojem, o tyle efekty, jakie przyniosło drugie, rozbrzmiały w jego głowie wraz z głośnym ja pierdolę, odbijającym się echem wewnątrz czaszki w akompaniamencie brzęku tłuczonego szkła. Jego cierpliwość zaczęła się wyczerpywać już nie tak znowu powoli, ulatniając się razem z uciekającą przez wybite okna, białą mgłą, a przy okazji zabierając ze sobą spory kawałek pewności siebie. Półolbrzym wciąż miał się świetnie, otoczony niemal podręcznikowym zaklęciem tarczy, od którego nawet zgrabnie rzucona klątwa długowłosego mężczyzny odbiła się rykoszetem. Nie docenił go, nie docenił ich obydwu, i teraz zamierał w bezruchu, nie wiedząc, czy w ogóle był sens podejmowania kolejnej próby znokautowania giganta, czy może powinien zacząć obawiać się ciosu w plecy – wszak i jego tymczasowy sojusznik musiał już zauważyć bezcelowość ich dotychczasowych działań.
A może nie? Wyprostował się, myśląc intensywnie, w jakiś irracjonalny sposób wdzięczny, że na zastanowienie miał tylko ułamki sekund; w innym wypadku mógłby dojść do niepokojących wniosków, które już podstępnie czaiły się gdzieś na krawędzi jego świadomości, tylko czekając, żeby wystrzelić w jego stronę obezwładniającą niepewnością. Tego, czy wciąż jeszcze miał jakąkolwiek szansę na zwycięstwo, i tego, czy w ogóle miał tej nocy opuścić portiernię o własnych siłach. Fakt, że jego (najprawdopodobniej) ostateczne chwile obserwował właśnie Wright, dodawał całej scence jakiegoś tragikomicznego wydźwięku, który chyba przyprawiał go o początki szaleństwa, bo wpatrując się w wypalającą się stopniowo tarczę jego przeciwnika… parsknął śmiechem.
Spoważniał jednak dosyć szybko, ponownie unosząc różdżkę w gotowości i w jakimś desperackim odruchu przenosząc na sekundę wzrok na drugiego z mężczyzn. Opary przerzedziły się już na tyle, że go widział; ciemne włosy, ściągnięte w niezbyt schludny kucyk i uważne oczy, których spojrzenie próbował właśnie złapać, nie tyle, żeby odczytać z niego nieodkryte zamiary, a żeby milcząco przekazać własne. Bezsensownie, nie mieli w końcu najmniejszego powodu, żeby sobie zaufać, wprost przeciwnie – istniało wysokie prawdopodobieństwo, że w ciągu następnych minut któryś miał zginąć z ręki drugiego. Jedyne, co ich łączyło, to wspólny wróg, a przynajmniej tak to widział Percival, który cząstkowo godził się już z perspektywą rychłej śmierci i w tym szaleńczym odruchu wybierał właśnie osobę, która miała ją zadać. A ten wybór nie padł bynajmniej na przerośniętego osiłka.
Do którego w następnej sekundzie się odwrócił, nie mając pewności, czy nieznajomy zrozumiał cokolwiek z jego spojrzenia, i czy sam w ogóle na niego spojrzał – ale to już nie miało znaczenia.
- Deprimo! – wysyczał już z wyraźną złością, celując rzecz jasna w półolbrzyma. Gdyby mógł przelać w zaklęcie całą tą szarpiącą nim nienawiść, to z pewnością by to zrobił; tymczasem pozostawała mu tylko nadzieja, że tym razem skurwysynowi się nie powiedzie.
Do trzech razy sztuka.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]30.10.15 22:43
The member 'Percival Nott' has done the following action : rzut kością

'k100' : 78
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
3: Opuszczona portiernia. [odnośnik]31.10.15 10:09
Usta same rozciągają się w ironicznym uśmiechu, gdy słyszę komentarz Perseusa. Nie odpowiadam na jego zaczepkę. Sądzę, że nie jestem jedyną osobą w tym gronie, która przeczytałem uważnie report, który złożył wcześnie rano. Opinię pozostawiam jednak dla siebie. Mamy zadanie, to nie czas na wymianę uszczypliwości. Dlatego poniekąd złoszczę się sam na siebie, że puściły mi nerwy. Kiedy zaczyna opisywać budynek, odwracam się do Avery'ego plecami, by jeszcze raz zobaczyć rozkład budynku. Dziwne wrażenie, że znam to miejsca nie mija. Doznanie potęgują słowa niezarejestrowany kominek. Poprawiam pelerynę i spoglądam na Branda. Woreczek z proszkiem łapę w powietrzu, ukrywając go w przedniej kieszeni. W razie sytuacji krytycznej chcę go mieć pod ręką, z daleka wypukłość wygląda jak sakiewka z pieniędzmi.

Perseus rusza w stronę portierni zdecydowanym krokiem, jego postać znika po niecałej minucie w rozpadających się drzwiach. Zastanawiam się czy właśnie zaczynać informować zainteresowanych o naszym przybyciu. Gdy dowiedziałem się, że będzie z nami pracować, liczyłem, że nigdy go nie poznamy. Tymczasem stał się dość stałym członkiem naszego składu. To kwestia zaufania, którego za grosz do niego nie miałem. Przez te kilka miesięcy poznał nas na tyle dobrze, by wiedzieć dość dużo o naszych słabościach. Czy teraz streszcza jak najlepiej podejść nas, które miejsca obstawić? Brand podchodzi do mnie i jego spokojny głos wprawia mnie w osłupienie. Jak zwykle bezbłędnie odgaduje nastroje, skinieniem głowy potwierdzam i tym samym obiecuję, nie zaprzątać głowy osobą Avery'ego.

Uśmiech na twarzy mojego mistrza dodaje mi potrzebnej odwagi. Na szkoleniu często powtarza się mantrę musisz być twardszy od stali. Gdy siedzisz w ławce to pusty frazes, gdy jesteś w terenie, wiesz, że nie możesz pozwolić sobie na chwilę słabości. Wejście przez rozbite okna wydaje się dla nas najlepszym rozwiązaniem, nawet jeżeli w tej chwili planują tam zasadzkę. - Od razu znajdziemy się na podobnych poziomach co Garrett i Hazel - wtrącam, potwierdzając decyzję, która już zapadła. Brand jest aurorem, który zapełnił imponującą liczbę cel w Azkabanie. O ile my darzyliśmy go czcią, o tyle druga strona barykady za cel postawiła sobie jego zniszczenie. Gdy dochodziło do pojedynków wszyscy jak rozwścieczona sfora rzucali się na Fridtjofa. Nie potrzebował naszej pomocy, jednym zaklęciem potrafił powalić pięciu przeciwników. Do tego wszystkiego był nad wyraz skromny, nie przechwalał się swoimi umiejętnościami i nie żądał zasłużonych podwyżek. - Możesz na mnie liczyć - odpowiadam i patrzę jak Garrett z Hazel ruszają do przodu. Nikt się nie żegna, bo nie ma tego zwyczaju. Jeśli mówisz do widzenia zakładasz, że coś pójdzie źle. To niepisana zasada naszego kodeksu.

Z Brandem Nie czekamy aż znikną w środku, przesuwamy się blisko cienia rzucanego przez mur i przedzieramy się do wybitych okien. Wiatr wieje nam w twarz, jego ciepłe opary sprawiają, że zaczynam łzawić. Zastanawiam się czy to nie sprawka zaklęcia, bo nie pamiętam podobnego zjawiska w Londynie. Nie mówimy nic, komunikujemy się za pomocą krótkich gestów. Wśród wielu hałasów nie słychać naszych pośpiesznych kroków. Od muru dzielą nas nie całe dwa metry, gdy wiatr cichnie i nagle wszystko zamiera. W nieznośnej ciszy rozbrzmiewa echo eksplozji, z zmurszałych okiennic wypadają ostatnie całe szyby. Szkło zasypuje ulicę, nikt na zewnątrz nie reaguje. W budynku wzmacnia się hałas. Sprawdzamy się po raz ostatni, czy nikt nie kryje się z tyłu. Trwa to chwilę, a ktoś postronny nie zrozumie o co chodzi w tym geście. Gdy mamy pewność, że nie grozi nam zasadzka, przeciskamy się bezszelestnie do najbliższego okna. Ostatni wybuch ułatwił nam wejście. Zaczyna się dobrze nam znana procedura. Różdżki w pogotowiu, kolejne sprawdzenie, osłona. W tym przypadku, to Brand wchodzi pierwszy, tego nie trzeba ustalać. Nie wolno mi oderwać wzroku od pomieszczenia przede mną, mam jednak wrażenie, że kawałek szyby zranił mi lewy nadgarstek. To nic. Błahostka. O wiele ważniejsze od rany jest refleks, od niego zależy życie nie tylko mojego mistrza ale i moje własne.

Z ścian odłazi farba, wszędzie pełno zbutwiałego drewna, pozostałości po dawnych krzesłach i stołach. Szafki w regałach zwisają posępnie na wyłamanych zawiasach. Pełno rozmytych papierów, z których nie da się nic rozczytać. Jestem zaskoczony, że tak gładko przedarliśmy się do środka. Spoglądam na masywne kotary, pokryte kurzem i pajęczyną. Wszystko wygląda tak, jakby ktoś to porzucił nagle. Natychmiast ewakuowano wszystkich, a rzeczy pozostawiono same sobie. Czy to nie akta z Ministerstwa? Na podeptanych teczkach widnieje pieczęć. Mam ochotę zapytać, co się stało z budynkiem, dlaczego tak nagle go opuszczono. W aktach na moim biurku co prawda znajdował się dokument wyjaśniający, po zobaczeniu jednak tego pokoju zaczynam sądzić, w prawdziwość powodu. Od wejścia nie wolno mi się jednak odezwać, najmniejszy dźwięk może sprowadzić kłopoty. Jeszcze nie wiemy co kryje się za uchylonymi drzwiami.

Wiatr na dworze znów atakuje z podobną siłą. Zastanawiam się, czy Garrett i Hazel równie bezpiecznie znaleźli się w budynku.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]31.10.15 20:33
Serce Tremaine’a zostało wybite z miarowego rytmu – zaczęło bić dwa razy szybciej niż zwykle, gdy w spojrzeniu Felixa można było dostrzec zalążek rozrastającej się niepewności. Nie tylko tłoczący juchę organ pracował pośpiesznie -  mężczyzna czuł anomalie w każdej tkance organizmu, bowiem całe jego ciało przełączyło się na zintensyfikowany tryb; również pod wzburzoną skórną membraną kotłowały się chaotyczne myśli, mknące meandrami umysłu w szaleńczym tempie.
Tremaine, ukryty w mglistych oparach, wytężał swój słuch, licząc na to, że za chwilę usłyszy głuchy odgłos potężnego cielska upadającego na wysłużoną posadzkę. Ziarenko nadziei trafiło na podatny grunt jego wyobraźni – obraz pokonanego półolbrzyma wykiełkował zaledwie chwilę później, przebierając coraz realniejszych barw.
Aż do momentu, kiedy w pomieszczeniu zawibrował niepokojąco brzmiący trzask.
Zaklęcia prześlizgnęły się po ochronnej kopule i odbiły się od niej, rozbijając w drobny mak szklane tafle szyb znajdujących się w pomieszczeniu – mleczna mgła zaczęła przesączać się przez nagie ościeżnice, rozpraszając się w londyńskich ciemnościach.
- Na obwisłego kutasa Merlina – wyrwało się Tremaine’owi, gdy zza przerzedzających się oparów wyłonił się ten przerośnięty bydlak, osłonięty Protego Horribilis - jednym z najsilniejszych zaklęć ochronnych. Jakim cudem...? Przecież to półolbrzym! Czy one nie powinny być czasem… jakby to ująć, mądre inaczej? A przynajmniej choć odrobinę głupawe ze względu na geny przekazane przez ich humanoidalnego rodzica-giganta? Więc, kurwa żeż jego olbrzymia bądź dająca olbrzymom mać, skąd na nielegalnych pojedynkach wziął się ten przeczący stereotypom okaz? Albo rosły mężczyzna miał dzisiaj szczęścia pod dostatkiem, albo Felixowi przyszło się zmierzyć z chodzącym paradoksem – wyjątkowo uzdolnionym magicznie półolbrzymem.
Najwidoczniej nie tylko Tremaine miał ochotę jak najszybciej wyeliminować z pojedynku monstrualnych rozmiarów jegomościa – gdy rzucił okiem na prawo, zobaczył, iż dotychczas nienaturalnie spokojny mężczyzna został chyba w końcu wytrącony z równowagi. Czyżby dostrzegł grymas wściekłości na jego twarzy? Tego nie był całkowicie pewien, ale nie miał wątpliwości co do wiadomości, którą kilka sekund później przekazał mu spojrzeniem tymczasowy towarzysz różdżki.
Na razie nie liczyło się to, że za chwilę zwrócą się przeciwko sobie – mieli bowiem wspólnego wroga do pokonania. Ten układ pasował Tremaine’wi, dlatego też postanowił nie zmieniać taktyki i ponownie zaatakować półolbrzyma.
- Conjunctivitis – podjął drugą próbę oszołomienia przeciwnika. Jeśli i tym razem zaklęcie się nie uda, spróbuje czegoś innego. O ile nie dostanie jakąś równie uroczą klątwą i nie będzie już w stanie się ruszyć.


what matters most is how well you walk through the f i r e.


Ostatnio zmieniony przez Felix Tremaine dnia 31.10.15 22:45, w całości zmieniany 3 razy
Felix Tremaine
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
maybe I deserve all of this.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1475-felix-tremaine https://www.morsmordre.net/t1556-papierowe-wspomnienia#15039 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-smiertelny-nokturn-13-poddasze https://www.morsmordre.net/t1577-felix-tremaine
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]31.10.15 20:33
The member 'Felix Tremaine' has done the following action : rzut kością

'k100' : 77
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]31.10.15 22:22
W końcu ich drogi musiały się rozejść; Perseus miał w samotności zgubić się w tłumie zakapturzonych twarzy, Ignatius i Fridtjof oddalić się i poszukać innego wejścia, a oni - odważnie zniknąć w cieniu rzucanym przez budynek, wemknąć w ciszy do jego wnętrza i niezauważenie przemknąć na pierwsze piętro, skąd co rusz dobiegały ich niepokojące dźwięki.
Właśnie coś trzasnęło, okna strzeliły, a samotne kawałki szkła jak nieskazitelny, zimowy śnieg opadły na brudny bruk. Wzniosły się opary, biała mgła wypadła z budynku - Garrett wiedział, że równie dobrze mogła okazać się ona zdradziecko trująca, lecz nie mieli wyboru. Dłuższe zwlekanie na pewno nie ułatwi im zadania; choć podskórnie wciąż naiwnie wierzył, że unoszący się dym otumani zgromadzonych pojedynkowiczów, uderzy ich bezwładnymi ciałami o spróchniałą, skrzypiącą cicho podłogę, dając tym samym możliwość szybkiej, bezszelestnej i niezwykle skutecznej akcji, zdawał sobie sprawę, że zakrawa to o niemożliwe; życie nie mogło podsuwać im pod nos rozwiązanych spraw, użytecznych wskazówek, słodkich wygranych. Nie tak działa istnienie.
- Hazel, lepszej okazji nie będzie - powiedział cicho, wbijając wzrok w mleczny dym wzbijający się w powietrze - wyobraził sobie zamieszanie, które musiało panować wewnątrz. To była ich chwila. - Trzymajmy się blisko, ale na tyle, żeby nie było to podejrzane. Pójdę pierwszy - rzucił jeszcze, zanim, ściskając mocno usta w niemal idealnie prostą linię, pewnym, lecz naturalnym i niepozornym krokiem wszedł do środka, dbając o to, żeby kaptur szczelnie skrywał w cieniu jego twarz.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]01.11.15 8:23
Benjamin śledził poczynania półolbrzyma z rosnącym zdziwieniem, podzielając poniekąd zszokowany pogląd Felixa na zdolności czarodziejskie tej wyjątkowo rosłej kupy kamieni, łaskawie obdzielonych przez Pierwszego Czarodzieja czymś, co można by nazwać móżdżkiem. Nić sympatii do mężczyzny pokaźnych gabarytów gdzieś zniknęła, pozostawiając Jaimie'go w słodko-gorzkim stanie zachwytu nad toczonym pojedynkiem, który wyłamywał się z uprzednio zapowiedzianego schematu. Od razu widać było, na kogo należy postawić ostatniego złamanego knuta a kogo przekreślić zdecydowaną avadą, nawet w tym mętnym środowisku wzbudzającą przerażenie pomieszane z odrazą. Dwóch fircyków należało przecież wyraźnie do wyższej intelektualnej kasty, która widocznie jednak nie mogła poradzić sobie z prymitywną siłą (oraz zadziwiającymi zdolnościami) górującego nad nimi mężczyzny. Ben mrużył oczy, próbując dostrzec coś więcej w szybko opadającej mgle, ale ta dalej utrudniała rozpoznanie kolejnych zaklęć, czyniąc honorowe miejsce pod ścianą dość słabym stanowiskiem namiętnego kibicowania swojemu przyjacielowi. Z każdą chwilą coraz mniej cierpiał, coraz mniej - podskórnie i niemęsko - obawiał się o jego przyszłość jako zgniecionej na placek mieszanki krwistych wnętrzności, bo przecież takiego życia zawsze pragnęli. Pełnego ryzyka, niespodzianek, zaklęć zapierających dech w piersiach i słodkiej adrenaliny, buzującej w żyłach. Z perspektywy widza odczuwał jedną setną tych wszystkich doznań, wiedząc, że przecież to samo zawdzięczali wspólnym przygodom. Może mniej zagrażającym życiu niż nokturnowy, trójboczny pojedynek, ale...przecież prawdziwy mężczyzna nie boi się żadnego wyzwania.
Na do tej pory umęczonej emocjonalną zgryzotą twarzy Bena pojawił się w końcu lekki uśmiech. Świat wracał do normy, czarno-biała zasłona przesunęła się także i po tej skomplikowanej sytuacji, pozwalając Jaimie'mu na już stuprocentowo czyste cieszenie się pojedynkiem. Z cichą pewnością, kto zostanie zwycięzcą, a kto ciągle znikał mu za poruszającym się tłumem. Skrzywił się lekko, po czym oderwał się od ściany, powoli idąc wzdłuż niej, by znów znaleźć odpowiednie do kibicowania miejsce.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]01.11.15 14:26
Otrzymawszy od wszystkich mniej lub bardziej entuzjastyczne potwierdzenie przyjęcia do wiadomości wszystkich podsumowujących informacji, przytaknąłem głową na słowa Garretta, że pora zaczynać. Fale podekscytowanych okrzyków dobiegających z wnętrza budynku były coraz lepiej słyszalne, najwyraźniej atmosfera wśród pojedynkowiczów zagęszczała się z każdą chwilą poświęconą na nasze ustalenia. Zarzuciłem na głowę kaptur płaszcza, który czasy świetności miał już za sobą, w związku z czym idealnie wpisywał się w nokturnowy szyk, daleki od salonowych strojów szlachetnie urodzonych i skierowałem swe kroki na plac przed budynkiem, by bezwstydnie przejść przez sam jego środek i wkroczyć do portierni, jakbym był swój. Rozległo się głuche tąpnięcie połączone z trzaskiem kilku szyb na pierwszym piętrze, do którego wciąż dzielił mnie dość spory dystans i rozpadające się schody, a przez głowę przemknęła mi niespokojna myśl, że niecierpliwiący się i oczekujący na dość niejasny sygnał do wejścia aurorzy wkroczą do budynku za wcześnie i cała akcja pójdzie w łeb. A co gorsze, moja przykrywka zostanie spalona raz na zawsze i znajdę się na celowniku każdego urażonego typa spod ciemnej gwiazdy. Udając fana pojedynków, którego coraz głośniejsze odgłosy ożywionej wymiany zaklęć przyprawiają o ból istnienia z powodu całej frajdy i widowiska, które go omija, przyspieszyłem nieco kroku, mając nadzieję, że po drodze do celu nie napotkam przeszkód, które ciężko by mi było ominąć.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 


Ostatnio zmieniony przez Perseus Avery dnia 01.11.15 19:49, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : faux pas z za szybkim wejściem na piętro, rzut kostką można usunąć, na razie zaklęcia nie będzie, miłość, pokój i jednorożce)
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]01.11.15 14:26
The member 'Perseus Avery' has done the following action : rzut kością

'k100' : 55
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]02.11.15 23:40
Percival kto by się spodziewał, że w tak smukłym ciele może się pomieścić taka ilość magii. Czy to szczęście, a może mieszanka złości? Kto wie, ważne jest, że ci się udało. Efekt nie do końca był taki, jak się spodziewałeś. Stworzyłeś potężny powiew wiatru, który dosłownie zatrząsł budynkiem, a przynajmniej jedną z jego ścian. Och, to nie wszystko. Bariera półolbrzyma dosłownie rozpadła się pod naporem tej siły, tak jak i część okiennic i parapetu, które poleciały w stronę ulicy. Felix, to chyba jednak szczęście, a może jakaś konkretna część ciała Merlina ci sprzyjała? Ciekawe, czy wiedziałeś, jakie efekty może wywołać to zaklęcie? Zaczerwienione oczy? Łzawienie? E tam! To nie dla ciebie. Niech nie mówią, że cyrkowcy nie są niebezpieczni, bo mogą się natknąć na ciebie. Dosłownie, powaliłeś mężczyznę. Osunął się niczym kamień, a pech sprawił, że wypadł przez dziurę wytworzoną dzięki zaklęciu twego towarzysza. Co teraz? Czekacie na głośny huk? Po takim czymś raczej się nie podniesie.

Garret i Hazel, los ponoć jest ślepy, ale wy nie jesteście głusi. Udało się wam usłyszeć głośny huk, który ostrzegł was przed niebezpieczeństwem. Lecz czy to aby na pewno wystarczy? Prosto na was, z góry, leci spora ilość gruzy, a zaraz za nią coś dużego... Czy to człowiek? Nie macie szczęścia, ani czasu ocenić, czy zwykły skok w bok uratuje wasze życie. W końcu to była niewielka odległość. A nie, chwila, przecież Weasley zdarzył wejść do środka. Pozostaje pytanie, co z drugą aurorką?

Fridtjof i Ignatius, puszczenie przodem starszego mężczyzny nie było za dobry posunięciem. Już na samym początku natrafił na niecodzienną przeszkodę. Kto by się spodziewał trolla w takim miejscu? Łazienka szkolna, ha, to już prędzej, ale opuszczony, walący się budynek, nie, gdzie tam. Nie macie za dużo czasu na podziwianie widoczków czy narzekanie na nieprzyjemny zapach. Powiedzmy, że pędząca maczuga szybko wybija takie pomysły z głowy. Szczególnie z siwej głowy starszego z aurorów.  

Benjamin, coś cie rozkojarzyło. Ciekawe co, a raczej kto? Nie zauważyłeś nawet, jak na kogoś wpadasz. Nie jest to dziwne, dziewczyna była drobna, wręcz chorobliwie chuda. Udało ci się za to dostrzec coś innego, błyszczącego. Nóż, który pędził w twoją stronę.

Perseus, nie spotkałeś żadnej przeszkody na swej drodze, no, prawie. Ale ja bym nie nazwał jej przeszkodą. Chociaż już nie była młodym i stanowczo nie dziewiczym kwiatem, to dalej cieszyła oko, ba! Ponoć kobieta jest niczym wino, z wiekiem coraz lepsza... Znałeś ją, twarz znajoma, ale imię? Kto by sobie zaprzątał tym głowę. Zarzuciła ci ręce na szyję, a że wszystko to działo się na schodach, nie miałeś za dużego pola do manewru. Zaczęła coś bełkotać, że bardzo chętnie ugości cie u siebie w domu, Sebastianie. Tak, nie była do końca trzeźwa.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona portiernia - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]03.11.15 0:30
Wreszcie zaczęło się działanie - ulubiona przez starszego aurora część wykonywania misji. Przed chwilą jeszcze rozmyślał nad tym jak wkroczyć do tej, może nie szklanej, ale z pewnością pułapki, a teraz już sunie w cieniu z celem w głowie. Niewiele czasu i trudności kosztowało go i Ignatiusa dostanie się na tyły budynku i znalezienie otworów w oknach, przez które mogliby z większą lub mniejszą łatwością dostać się do środka portierni. Nie, to nie był problem. Pan Brand doskonale poradził sobie z tym zadaniem, zgrabnie i energicznie wspinając się po jednym z okien do wnętrza budynku. Zeskoczył na posadzkę, spojrzał na lekko pokiereszowane ostrymi zakończeniami potłuczonej szyby dłonie oraz trochę poszarpaną kamizelkę. Chciał poświęcić temu trochę więcej uwagi, jednak po dosłownie pięciu sekundach od wylądowania na podłodze, doszedł go głośny ryk. Tak, ryk. I to zdecydowanie nie był ryk pojedynkowiczów czy ich kibiców. Dobiegał z nie innego, jak właśnie tego pomieszczenia, w którym teraz znajdował się siwiejący już mężczyzna. Podniósł momentalnie głowę i ujrzał pędzącego w jego stronę...
- Ignatius, troll... - zdążył poinformować swojego partnera w akcji, po czym wyciągnął szybko różdżkę i rzucił w stronę - Conjunctivitis!
Nie miał zbyt wiele czasu na obmyślanie taktyk, ale gdyby miał, przez jego głowę przewijałyby się różne scenariusze i możliwości pokonania trolla, jednak jedną z lepszych na pewno było oślepienie lub oszołomienie trolla.
Gotów był odskoczyć lub przynajmniej schylić się przed atakiem maczugą, gdyby czar nie zadziałał tak, jak się tego spodziewał. Jak na jego wiek był dość dobrze wysportowany - w końcu jego syn skądś musiał wziąć tę sprawność!
Mężczyzna nawet nie dał rady dobrze przyjrzeć się temu olbrzymiemu potworowi. Jedyne co zanotował, to to, że był ogromnego wzrostu, o masywnym ciele i dzierżył w ręku maczugę - a ta z pewnością pragnęła go zgnieść.

✿ Proszę zapoznać się z mechaniką forum, a dokładniej z punktem wyjaśniającym ilość akcji wykonywanych w jednym poście. Następnie, po ukończeniu lektury, polecam edytowanie posta i dopasowanie go do zasad panujących na forum. Dziękuję.

Znam zasady, ale późna pora źle na mnie działa, a stwierdziłem, że jak już i tak siedzę, to coś napiszę. Poprawiłem. Przepraszam.


Ostatnio zmieniony przez Fridtjof Brand dnia 03.11.15 19:35, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość

Strona 3 z 22 Previous  1, 2, 3, 4 ... 12 ... 22  Next

Opuszczona portiernia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach