Wydarzenia


Ekipa forum
Zamglone wzgórza
AutorWiadomość
Zamglone wzgórza [odnośnik]04.12.16 0:50
First topic message reminder :

Zamglone wzgórza

To bardzo spokojne miejsce znajduje się w oddaleniu od najbliższych skupisk mugoli. Prawie zawsze osiada tutaj mlecznobiała mgła, ale mimo tego miejsce posiada swój niepowtarzalny urok i jest wprost idealne dla każdego, kto szuka ucieczki od zgiełku i codzienności. Czas wydaje się niemal stawać w miejscu, na pozór nic nie da rady zakłócić naturalnego rytmu przyrody. Czasem pojawiają się tu artyści szukający inspiracji, o czym może świadczyć stara, porzucona sztaluga leżąca gdzieś w trawie i powoli popadająca w zapomnienie. Jeśli dobrze się rozejrzeć, można znaleźć inne drobne pozostałości po sporadycznych odwiedzających: parę zaśniedziałych monet, starą fajkę, pusty flakonik po bliżej nieokreślonym eliksirze. Gdy dzień jest mniej mglisty, na jednym ze wzgórz można dostrzec ruiny starego zamku, najprawdopodobniej wzniesionego przez mugoli i opuszczonego wieki temu. Poniżej, w dolinie, znajduje się podmokły las, spowity najgęstszą mgłą i owiany tajemnicą. Czy odważysz się zejść z przyjemnego, cichego wzgórza prosto w jego serce? Niektórzy mówią, że z racji odległości od mugolskich siedlisk upodobały go sobie magiczne stworzenia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]06.05.23 21:56
Jej postawa była wynikiem przede wszystkim doświadczenia. Wiedziała, że podjęła słuszną decyzje wstępując do Zakonu Feniksa. Jej pobudki były słuszne. Miała dość patrzenia na cierpienie innych ludzi, miała dość kategoryzowania ich przez wzgląd na czystość krwi. Pokrętnie nie rozumiała dlaczego jako dorosła kobieta musi się komukolwiek tłumaczyć z własnych decyzji, a robiła to już niejednokrotnie. Wrogość, którą okazywała Selwynowi nie wynikała z tego, że przestała widzieć w nim brata lub nie ufała jego intencjom. Wiedziała jednak, że znów stoi pod ostrzałem. Po raz kolejny musi spowiadać się ze swoich czynów, a i tak nie zostanie zrozumiana. Nauczyła się tego już w dzieciństwie, kiedy to wszyscy wprost narzucali jej kim powinna być i jak powinna się zachowywać. Tłumaczyła swoje pobudki, produkowała się, wymyślała najróżniejsze argumenty, ale to nigdy nie przynosiło efektu. Dopiero jej upór maniaka sprawił, że nie tyle zaakceptowano jej inność co zwyczajnie dano jej święty spokój. Wiedziała, że Blaise nie zaakceptuje jej wyboru, nie zrozumie jej podejścia więc nie chciała dać mu perspektywy do drwiny. Może sobie również nie chciała dawać nadziei na szczęśliwe zakończenie. Skłamałaby mówiąc, że nie chciałaby mieć brata u swojego boku. Rodziny, która będzie ją wspierać. Twarzy, która towarzyszyła jej od najmłodszych lat. Może zwyczajnie bała się tego co przyniesie ta rozmowa. On był Selwynem, podlegał Morganie, a ta najchętniej widziałaby ją martwą. Nie miała zamiaru przyczynić się do spełniania marzeń morderczyni. Bez względu na to jakie uczucia sama nosiła w sobie.
Zastanawiała się jak to jest wrócić do kraju po tak długiej nieobecności. Zobaczyć zmiany, doświadczyć ich na własnej skórze. Podejrzewała, że najchętniej zniknąłby z Wysp równie szybko jak się na nich pojawił. Takie życie tułacza, w tym też dyplomaty. Doskonale wiedziała jak to jest. Może wbrew pozorom ich ród miał koczowniczy tryb życia we krwi. A może zwyczajnie każdy uciekał na swój sposób. Ona z siłą i pewnością mogłaby powiedzieć, że uciekała. Nie lubiła tu wracać, nie czuła się tu jak w domu. Ściągnęła ją wojna, rosnące niepokoje, morderstwa. Została, bo czuła się potrzebna, czuła, że robi coś ważnego. A Merlin jej świadkiem, że o to przede wszystkim jej w życiu chodziło. By być częścią czegoś istotnego. Jak widział ich dom po tak długiej nieobecności? Czy spał spokojnie widząc jak świat płonie?
Dawniej ufała ludziom – tak po prostu. Wychodziła z założenia, że nie ma ludzi dobrych ani złych. Każdy zasługiwał na szansę, nienawidziła stereotypów, łatek, oceniania na podstawie czyichś uwag. Teraz trudno było jej ciężko obdarzyć kogokolwiek choć namiastką ufności. Chciałaby móc powiedzieć, że daleko jej do naiwnej siebie, ale gdyby tak było prawdopodobnie nie stałaby dziś w tym miejscu. Nie do końca potrafiła zrozumieć czego od niej oczekiwał. Chciał by powiedziała słowa, które utwierdzą go w przekonaniu iż powinien ją sobie odpuścić? Uśmiercić jak wszyscy inni? A może chciał dostrzec w niej szansę na zmianę poglądów? Nawrócenie się na właściwą według niego drogę?
Pokręciła głową słysząc wypowiedziane słowa. Nie skomentowała ich jednak. Wiedziała, że nie może dać się sprowokować. Nie na samym początku rozmowy. Czym były pieniądze w świecie ogarniętym obłędem? W mroku przedzierającym się przez wszystkie sfery społeczne? Każdy mógł umrzeć. Głupotą było myśleć, że pieniądze mogą uratować komuś życie. Znała wielu wystarczająco bogatych by kupić sobie wolność, idealne życie. Słowo znała jest tu kluczowe. Na nic im się przecież to zdało. – Już rozumiem dlaczego tak długo trzymali cię poza granicami. Jesteś świetnym dyplomatą. – zaczęła zmieniając temat. – Moje korzyści są jednak nazbyt przyziemne. – dodała znów nie wyjaśniając nazbyt wiele. Cóż miałaby mu powiedzieć? Znała ryzyko, wiedziała co może zyskać i ile stracić. On choć próbował wyciągnąć z niej słowa doskonale wiedział czego się spodziewać. Może musiała go rozczarować raz jeszcze?
Blondynka rozejrzała się po otoczeniu. Oczekiwała dostrzec kogoś kryjącego się za mgłą? Zbytnio zależało mu na dyskrecji by mógł zaplanować jakąkolwiek akcję, ale co ona właściwie mogła wiedzieć? Uniosła również kącik ust ku górze. Choć spodziewał się takiego obrotu sprawy, to chyba udało jej się go nawet rozbawić. Temat nie zachęcał do wspominania dawnych czasów, żartów, zacieśniania rodzinnych więzów. Pokiwała głową słysząc wyjaśnienie. Domyślała się, że nie przybył tu z własnego wyboru. Nim jeszcze odwróciła się od rodziny widywała go rzadko. Były takie momenty, w których powinien być obecny, a jednak wybierał pozostanie na obczyźnie. Nigdy nie śpieszyło mu się do powrotu. Teraz również zapewne pojawił się jedynie na chwile. – Jak długo zostaniesz? – zapytała szczerze ciekawa czy cokolwiek w tej kwestii uległo przemianie. – Wyobrażam sobie jak bardzo niepocieszony byłeś tym, że musisz wrócić. Rozpoznajesz jeszcze własny kraj? Tyle się zmieniło… - jej słowa były szczere. Nie było w nich kpiny. Nawet nie próbowała zabrzmieć ironicznie. Właściwie była ciekawa jego opinii, a dodatkowo próbowała wbrew pozorom odwrócić kota ogonem.
Szybko jednak przekonała się, że to jedynie pozorna zmiana tematu. Pytanie za pytanie, odpowiedź za odpowiedź. Westchnęła przeciągle. – Wiesz, że byłam w Ministerstwie w dniu, gdy wybuchł pożar? W tamtym czasie przyjmowałam jeszcze zlecenia na łamanie klątw z różnych departamentów. Wtedy nie wiedziałam, że ogień może rozprzestrzeniać się w tak szybkim czasie. Ludzie uciekali, potykali się o siebie, taranowali drzwi. Wszędzie było słychać krzyki. Krzyki pełne cierpienia , pełne bólu, a w powietrzu unosił się swąd palonych ciał. Uciekłam. Przeżyłam, ale wielu się to nie udało. Leżałam na ziemi przed Ministerstwem Magii, patrzyłam jak kłęby dymu pokrywają niebo i marzyłam o tym by obudzić się z koszmaru. Tyle bezsensownej śmierci, tyle niepotrzebnego cierpienia. Znalazł mnie Zakon, zaopiekowali się mną, przedarli się do płonących pomieszczeń i ratowali każdego. Nie pytali o przynależność, o krew, o poglądy. Każde życie było ważne. – przerwała i utkwiła spojrzenie w twarzy mężczyzny. – Uprzedzając twoją myśl wcale nie robię tego dlatego, że czuje się dłużna ocalenia życia. Wtedy dostrzegłam jak wiele cierpienia dzieje się bez przyczyny. Jak wiele osób umiera przez chorą ideę. Ile byłoby ofiar, gdyby Zakon nie pojawił się tamtej nocy w Ministerstwie? Ilu szlachetnie urodzonych, ilu czystokrwistych i ilu cywilów zginęłoby bo ktoś postanowił posłać niszczycielskie zaklęcie? W takim świecie pragniesz żyć? Takie wartości wyznawać? – zapytała choć wydźwięk pytania był czysto retoryczny. Czuła, że nie odpowie. – Nie chce być katem. Chce chronić, pomagać, ratować… bo takie wartości wyznaje. Tak podpowiada mi właśnie sumienie. – zamilkła dając przestrzeń słowom. Prawdopodobnie nie spodziewał się takiego wywodu z jej strony. – Milcz, nie odzywaj się, nie protestuj. W końcu przyjdą po ciebie tak jak przychodzą po każdego, a ty zostaniesz sam, bo nie będzie już nikogo. – dodała szeptem mając w pamięci wiersz jaki usłyszała kilka lat wcześniej będąc sama na obczyźnie.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]06.05.23 21:56
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 83
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]16.06.23 21:30
Był Selwynem, był salamandrą z krwi i kości, czego nigdy nie próbował się wyprzeć i o czym nie zapominał. Pozostawał wierny rodowi, dlatego tym trudniej było mu zrozumieć siostrę. Odrzuciła to wszystko, czy zrobiła to bez refleksji? Bez cienia zawahania? Nie miał pewności, a rozmowa z nią, póki co nie odpowiadała na nic. Wiedział, jak to jest gardzić kimś z rodziny, spoglądać ze wstrętem na osobę, która morderstwem sięgnęła po miejsce, które jej się nie należało. Żył tym, a jednak nie potrafiłby całkowicie odciąć się od bliskich. Nawet na obczyźnie, swoimi sposobami dowiadywał się, co miało miejsce w Essex. Spoglądał na Lucindę z uwagą, kiedy próbowała odpowiadać na pytania, kiedy składała kolejne zdania i najpewniej zbierała myśli, aby nie popełnić żadnego błędu. Domyślał się, że konfrontacja z nim nie była dla niej łatwa przez więzy krwi oraz zawód, którym się parał. Na co dzień prowadził rozmowy tak, aby być krok lub kilka przed każdym. Dziś jednak nie zależało mu na tym, nie musiał być lepszy, nie musiał pilnować każdego słowa. Oczywiście robił to na wpół odruchowo, ale powstrzymywał się i tak. Widział, jak pokręciła głową, jak odpuszczała wchodzenie z nim w dyskusje. Była mądra, pomimo jego początkowych wątpliwości. Lynn nie zmieniła się, nie aż tak, jak podejrzewał.
Poczuł, jak skręciło go w środku, jakby coś mocno zacisnęło się wewnątrz i wykręciło wnętrzności. To nie było coś, co chciał od niej usłyszeć. Zabrzmiało prawie jak obelga, celnie wymierzony policzek.
- Teraz jestem głównie starszym bratem, który próbuje zrozumieć siostrę.- sprostował nieco ostrzejszym tonem, dając się szarpnąć emocjom i wypowiadając słowa, których nie przemyślał do końca. Nie próbował jednak ich cofać, prostować lub robić cokolwiek, przez co zabrzmiałyby inaczej. Taka była w końcu prawda, dotąd głęboko chowana, ale może oczywista? W końcu mimo świadomości konsekwencji i trudności z wytłumaczeniem się z tego spotkanie był właśnie tutaj. Stał, próbując poskładać w jedno fakty.- Ciężko mi w to uwierzyć. Zawsze miałaś większe cele i buntowałaś się, gdy nie mogłaś ich osiągnąć. Teraz wystarczy ci coś nużąco przyziemnego? – powątpiewał w to, ale również chciał skłonić ją do wyjaśnień. Niech zacznie mówić, wytłumaczy mu, co skrywała przed światem.
Widząc, jak dziewczyna zaczęła się rozglądać, sam podążył wzrokiem po otoczeniu. Nie potrzebowali widowni, dodatkowego towarzystwa. To spotkanie miało być ostatnim, przynajmniej tak zamierzał.
Pochylił na moment głowę, trochę starając się ukryć uśmiech, a trochę poddając tym emocjom. Tylko ona potrafiła nadal przełamywać jego kontrolę, sprawiać, że emocje wyrywały się i były prawdziwsze, niż chciał. Jednak pytanie, które zabrzmiało i zawisło na chwilę w powietrzu, przywróciło powagę.
- Tyle ile będzie trzeba. Może już na stałe.- odparł, sam nie wiedząc na ile czasu tu utknie i czy to już nie jest koniec jego dyplomatycznej kariery. Wszystko zależało od kolejnych decyzji, które zamierzał podjąć w najbliższym czasie. To właśnie one miały zdefiniować, gdzie pozostanie.- Prawda, byłem wyjątkowo niezadowolony, że musiałem wrócić do kraju, który jest mi już obcy.- nie było, co ukrywać, że lepiej czuł się we Francji lub w Niemczech.- Poznaję, ale zmiany, jakie nadeszły... jest ich więcej, niż się spodziewałem i muszę przyznać, że większość mi się nie podoba.- nie zamierzał jednak mówić, które dokładnie, a przynajmniej nie teraz.
Słuchał jej, gdy zdobyła się na więcej słów i wyjaśnień. Nie przerywał tego monologu, chcąc, aby mówiła tak długo, jak miała coś do powiedzenia. Dopiero kiedy zamilkła, zastanowił się nad odpowiedzią. Poczuł cień wdzięczności wobec Zakonu, że uratowali Lucindę, że zajęli się nią, gdy nikt inny nie był gotów tego zrobić. Tylko że nie zamierzał powiedzieć tego na głos, wiedział, że nie przeszłoby mu to przez gardło.
- Każde życie było ważne... poważne słowa.- stwierdził ze spokojem.- Mówisz o Zakonie, jako bohaterach, ale to nadal tylko strona w konflikcie. Jedna i druga strona walczy o swoje idee, morduje w ich imieniu i ocenia, czyje życie jest ważniejsze. Wiesz dobrze, Lynn, że nie mówię tego jako ktoś, kto obrał już stronę, a osoba, która dopiero wróciła do kraju i patrzy na wszystko chłodno. Boli cię cierpienie innych, ale czy ten twój Zakon nie przykłada też do tego ręki? Spójrz na to z boku, czy tobie podobnie nie sięgają po przemoc? – spytał, chcąc dowiedzieć się, jak na to patrzyła.- I na Merlina, nie mów mi tylko, że Zakon się broni lub jest do tego zmuszony, bo to bzdura.- nie, taki argument nie trafiłby do niego.- Czytałem parę miesięcy temu, że jedna z rebeliantek posłała bombarda maxima w tłum ludzi, cywilów. Ojców, matki... czyichś synów i córki. Nie bronię tu nikogo, bo każdy ma krew na rękach i każdy jest w tym zły.- dodał, ciekaw co odpowie mu na to. Zacznie bronić? Zastanowi się nad tym? Nie miał pojęcia, ale chciał się przekonać.
Blaise Selwyn
Blaise Selwyn
Zawód : Dyplomata i urzędnik w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Polityka to zawsze kłamstwo, nieważne kto ją robi
OPCM : 5 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11686-blaise-selwyn#361704 https://www.morsmordre.net/t11700-minerva https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t11701-skrytka-bankowa-nr-2541
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]16.06.23 21:30
The member 'Blaise Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 70
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]17.07.23 13:06
Chciałaby wierzyć, że intencje, które przywiodły go na to spotkanie były dobre. Chciałaby wierzyć, że potrafili wyjść poza to co odsuwało ich od siebie. Wiedziała, że rodzeństwo potrafiło się wzajemnie wspierać, być dla siebie swego rodzaju filarem. Dawniej też tego doświadczyła. Teraz jednak nie mogła zmusić się w pełni do zawierzenia mu. W przeszłości pewnie zrobiłaby to bez zastanowienia, przyjęłaby jako fakt to, że starszy brat martwi się o nią i pragnie jej pomóc. W tej chwili sama nie była pewna do czego byłaby w stanie się posunąć, aby mu pomóc. Wszystko okalane było gęstą mgłą intryg i niepewności. Skłamałaby mówiąc, że jej myśli nie mkną ku szczęśliwemu zakończeniu tego spotkania. Załgałaby, mówiąc, że nie chciałaby mieć go po swojej stronie. Nie po stronie Zakonu, nie po stronie Voldemorta, ale po swojej. Jako brata.
Był zaskoczony jej ostrożnym i trochę wrogim zachowaniem? Choć wciąż było w niej wiele z dawnej Lucindy, to niektóre rzeczy zmieniły się bezpowrotnie. Przede wszystkim jej postawa względem ludzi, oczekiwanie najgorszego. Najstraszniejsze scenariusze były zwykle najbardziej realne. – Chciałabym wierzyć, że tak jest – odparła zatrzymując spojrzenie na jego oczach przez dłuższą chwile. Wiedziała, że wiele ryzykował spotykając się z nią. Blondynka nie bała się konsekwencji, bo żadne z konsekwencji narzuconych przez rodzinę nie mogło jej personalnie dotknąć. On mógł stracić…wszystko. Przede wszystkim nazwisko, które tak wiele znaczyło. Przymrużyła oczy słysząc jego kolejne słowa. – Co jest w tym nużąco przyziemnego? Nie doświadczyłeś wojny wystarczająco skoro uważasz, że jest w niej cokolwiek przyziemnego i mam nadzieje, że nigdy jej nie doświadczysz. – odparła, a na jej ustach pojawił się szczery i ciepły uśmiech. Nie życzyła mu źle. Nawet jeśli tak wiele ich podzieliło. – Przecież w tym wszystkim nie chodzi o mnie. Nie chodzi o moje cele, moją potrzebę realizacji. – nie była przecież tak płytka. Tak ciężko było mu pojąć to jak bardzo wszystko się zmieniło? Dawniej dążyła do postawionych sobie celów, szukała adrenaliny, robiła wszystko na przekór innym, aby tylko zrealizować własne potrzeby. Biorąc jednak pod uwagę to co się działo nie mogła być egoistką. Nawet nie przyszło jej to przez myśl.
Nie oczekiwała zbyt wiele po ich rozmowie. Nie wiedziała właściwie czego powinna oczekiwać, czego się spodziewać. Wiedziała jednak, że przyjdzie im się mierzyć z wieloma emocjami. Nie byli przecież sobie obojętni, a przynajmniej miała nadzieje, że tak nie było. Wymieniali się spojrzeniami i uśmiechami podszytymi przede wszystkim potrzebą zrozumienia. Ona próbowała zrozumieć jego punkt widzenia, a on próbował zrozumieć jej, a może zwyczajnie wytknąć jej błędy w myśleniu, które przejawiała? Była ciekawa jak długo pozostanie na rodzimych ziemiach. Jak długo przyjdzie mu żyć wśród ludzi, dla których manipulacja była chlebem powszednim. Tak naprawdę dla niego też taka była, ale chyba z goła innego powodu niż dla tych, z którymi przyszło im dzielić krew. Skinęła głową odnajdując w nim szczerość. – Rozumiem, że powrót nie wynikał z twojej decyzji, a raczej odgórnego nakazu? – nie mówili tu o tęsknocie za domem, bo wątpiła by widział w tym miejscu dom. Podejrzewała, że o wiele lepiej czuł się na obczyźnie. Dokładnie tak jak ona dawniej. – Czym się tu zajmiesz? – zapytała całkiem ciekawa tego jakie zadania przygotował mu nestor lub ojciec. Prawdopodobnie nie będzie jej dane poznać odpowiedzi na to pytanie, wszystko w końcu owiane było tajemnicą, a ona nie należała do kręgu wtajemniczonych. Tak czy inaczej. Nigdy nie zaszkodziło pytać. – Co uległo największej zmianie?
Wylała z siebie słowa, które dla niej miały ogromne znaczenie. To zdarzenie wpłynęło na nią bezpowrotnie, zmieniło jej punkt widzenia i faktycznie musiała tego doświadczyć, a nie jedynie o tym słyszeć. Nie liczyła, że ją zrozumie. Może jedynie, że uszanuje odmienność jej poglądów. – Nigdy nie twierdziłam, że nie sięgamy po przemoc, nigdy nie twierdziłam, że jesteśmy wielkimi bohaterami. Nikt z nas nie robi tego jednak dla zabawy, to wszystko nie miałoby miejsca i tego cierpienia by nie było, gdyby nie fanatyzm i kategoryzacja ludzi. W imię czego? Na jakiej podstawie? Nie mi oceniać wartość człowieka na podstawie jego krwi. Nie tobie również. Nikt nie powinien wydawać osądów, a jednak… jednak tak się stało i dzieje się wciąż. Jesteś mądrym czarodziejem, Blaise. Nie potrzebuje twojego zrozumienia, nie potrzebuje, żebyś się ze mną zgadzał. Uszanuj mój wybór, uszanuj obrany przeze mnie kierunek. Pobądź tu chwile, doświadcz tego z czym się mierzę i może wtedy łatwiej przyjdzie ci ustosunkować się do sytuacji. – odparła całkowicie spokojnie. Wiele już razy starała się ludziom wskazać powody jej decyzji. Kiedyś zależało jej na tym by ludzie dostrzegli sens w obranej przez nią drodze. Teraz już wiedziała, że to wszystko na nic się zdawało. Słysząc kolejne słowa mężczyzny pokiwała głową. – Oczywiście, że to zapamiętałeś. Gdybyś jednak spojrzał na to wszystko chłodno tak jak mówisz nie szukałbyś argumentów za tym, że Zakon jest zły. Ja nigdy nie powiedziałam, że jesteśmy czyści jak łza, nieskazitelni. Gdybym była na miejscu tej rebeliantki prawdopodobnie zrobiłabym dokładnie to samo. Wiesz dlaczego? Bo żyje tu, doświadczam tego każdego dnia i wiem w jakich ludzi ów zaklęcie zostało wymierzone. Nikt już nie jest bez winy. Nawet ja czy ty. Możemy się o to sprzeczać, ale nie widzę w tym sensu. Cieszę się, że żyjesz, że masz się dobrze, ale nie zmienisz tego kim jestem i tego co robię. Chciałabym, żeby było inaczej, wiesz? Nie chce tej wojny i nie chce walki za ideę, ale ludzkie życie to coś więcej niż wadliwy towar. – dodała ze wzruszeniem ramion. Cóż innego mogła mu powiedzieć? Jak inaczej ubrać w słowach to co myśli i czuje? Nie sądziła jednak, że z taką łatwością przyjdzie mu chłonąć propagandę. Postanowiła to jednak uszanować.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]17.07.23 13:06
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 24
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]27.11.23 9:39
Nie spodziewał się tak wysokich murów między nimi, skrajnie odmiennych zdań, chociaż przecież powinien. Dla Selwynów nie bez powodu stała się martwa, wymazana i zakazana do wspominania. Powinien iść w to, obrać ten sam kierunek i nie pojawiać się tutaj dziś, a jednak nie mógł. Potrzebował zrozumieć, upewnić się, że jego siostra była po prostu stracona. Wiedział, że tym spotkaniem ryzykuje nazwiskiem, że ociera się o utratę wszystkiego. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie zaryzykował. Straciłby jeszcze bardziej tą część siebie, zagrzebaną głęboko, aby nigdy więcej nie dać się zranić. Lynn zdawała się ostatnią osobą, która wiązała go z dawnym sobą. Tym, który nie krył się za maską chłodnej maniery i ważonych słów. Będąc jego siostrą, znaczyła dla niego nadal tak samo wiele, nawet jeżeli już nie powinna.
- Ty mi powiedz, Lucindo. To twoje słowa, twoje przyziemne korzyści.- odparł ze spokojem, naciskając, by mówiła. Odruch kazał mu poszukiwać wyjaśnień i zmuszać do tego rozmówcę, wskazywać kierunek w którym kryły się odpowiedzi, jakich sam nie mógł dostrzec, bo znane były tylko drugiej stronie. Miała rację, że nie doświadczył wojny, uchylił się przed nią będąc daleko, a teraz trafiając w sam środek zawieszenia broni. To jednak minie, najpewniej okrutnie szybko. Znał jednak kraj, który zmagał się z konsekwencjami wojny, który zniszczony odbudowywał się długo i nadal daleki był od tego, co wcześniej. Anglia musiała podzielić ten los, stać się taką samą ruiną, by później powstać na nowo. Drażniło go jednak, że mieli w tym wszystkim stać po dwóch stronach, bo im dłużej trwała ta rozmowa, tym upewniał się, że Lynn nie zmieni swego podejścia w najbliższym czasie. Byli tak samo uparci. Uniósł wzrok na niebo, słońce powoli zmieniało swe położenie, zdradzając mijający czas. Trwali tutaj, nie zbliżając się nawet do zrozumienia, którego chyba oboje potrzebowali. Minuty uciekały, a on wiedział dobrze, że niedługo oboje będą musieli stąd zniknąć i zapomnieć o tej rozmowie, obojętnie co finalnie przyniesie.
- Masz rację, ale taki los dyplomatów. Nigdy nie wiemy ile spędzimy poza granicami i kiedy pojawi się nakaz powrotu do kraju.- wyjaśnił, bo nie była to tajemnica i było to najlepszą odpowiedzią na pytanie. Przypuszczał, że się tego domyślała, a nawet miała pewność, gdy zapytała. Nie traktował Wielkiej Brytanii jako domu przez długi czas, próbując poskładać się na nowo i zrozumieć samego siebie byle dalej od kraju. Udało mu się, po paru latach, ale nadal nie spieszyło mu się z powrotem. Może to był błąd, lecz nie żałował swoich decyzji, bo te doprowadziły go do tego konkretnego miejsca.
Spojrzał na nią z uśmiechem, który mówił już wszystko. Była zbyt ciekawska, a mimo że nie pozbył się do końca braterskiej miłości względem niej, tak miało to swe granice. Wybrała swoją przyszłość, zostawiła za sobą rodzinę i pewne kwestie stawały się dla niej niedostępne.
- Zobaczymy.- rzucił jedynie, chociaż domyślał się, co będzie teraz robił, nawet jeżeli Morgana, póki co niczego od niego nie chciała. Miał jednak swoją pracę w Ministerstwie i pasję, której może na nowo się poświęci, jeżeli nikt się o niego nie upomni, a w to szczerze wątpił.
- Co uległo największej zmianie? Wszystko, siostro.- odpowiedział. Nie dało się tego pomniejszyć, ogromu zmian, które zaszły. Widział je w codzienności, dostrzegał w domu i w pracy. Kiedy przechodził ulicami Londynu i poznawał na nowo Essex. Było tego wiele, więcej niż chciałby widzieć.
Słuchał z uwagą, kiedy odpowiadała na jego zarzuty, wątpliwości i ocenę sytuacji. Mogła powiedzieć mu więcej, niż wiedział teraz, niż inni byli skorzy. Może właśnie do niej miał po prostu nieco więcej zaufania. Ciężko było mu to teraz ocenić, ale słuchał i wyciągał wnioski. Jednak zamierzał sprowokować ją bardziej, jeżeli tylko mu na to pozwoli, a zdawało mu się, że tak, nie do końca świadoma, jaką grę toczą.
- Poszłaś za ludźmi, których uważasz za lepszych, a jednak nie bohaterów? Myślisz, że ten konflikt nie skończyłby się szybciej, a może nigdy nie wybuchł, gdyby twoi przyjaciele stali z boku? – spytał, trochę z ciekawości, nawet jeżeli przypuszczał, że wiedział, co padnie w kontrze.- Zawsze oceniamy wartość drugiej osoby, Lynn. Zawsze kategoryzujemy ludzi na lepszych i gorszych, przydatnych i nie. To nie jest nowość, może nie jest najlepsze, ale się dzieje. Tylko w tym przypadku ktoś wybrał tą brutalną metodę pozbycia się problemu.- obserwował ją nieprzerwanie. Miała w jednym racje, nie mu było oceniać, lecz gotów był wyciągać wnioski korzystne dla samego siebie.- Uszanuję twój wybór, ale nie będę kłamał, że go rozumiem.- dodał zaraz. Tyle mógł jej dać, ale wątpił, by zaprowadziło ich to ku zrozumieniu. Stali po dwóch stronach, posiadając inny pogląd na obraz, jaki rozpościerał się przed nimi. Może miała rację, że musiał tu pobyć i przeżyć więcej, jednak czy miało go to zaprowadzić do czegokolwiek niż utwierdzenia się w poglądach.
- Może tak, ale szukam argumentów, bo idziesz za nimi, stoisz po ich stronie. Odwróciłaś się od rodziny dla ludzi, którzy bawią się w ochronę słabszych, ale przy tym nie wahają się przelewać krwi czarodziejów. To szaleństwo, Lucindo. Nie wierzę, że rzuciłabyś w tłum zaklęciem, które mogło zabić wielu, jesteś na to zbyt rozsądna i za dobra.- nie posądzałby ją o taką głupotę i takie ryzyko.- Wiem, że tego nie zmienię. Tego, co postanowiłaś i czego będziesz się trzymać. Też się cieszę, że żyjesz i masz się lepiej, niż sądziłem. Chciałbym, żeby tak było dalej, żeby, któregoś dnia nie dotarła do mnie informacja, że zginęłaś.- przyznanie się do tego, że się o nią bał, nie było łatwe i nie padło bezpośrednio. Nie potrafił już zdobyć się na podobne słowa, odsłaniające więcej wrażliwości, niż gotów był pokazać światu.- Nie chcesz walki za ideę, ale to robisz.- burknął, kręcąc głową. Umilkł na dłuższą chwilę, czując, że nie chciał kontynuować tego tematu. Oboje już wiedzieli na czym stoją i że obierali w tym świecie całkiem inne kierunki.
Blaise Selwyn
Blaise Selwyn
Zawód : Dyplomata i urzędnik w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Polityka to zawsze kłamstwo, nieważne kto ją robi
OPCM : 5 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11686-blaise-selwyn#361704 https://www.morsmordre.net/t11700-minerva https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t11701-skrytka-bankowa-nr-2541
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]27.11.23 9:39
The member 'Blaise Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 97
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]28.11.23 17:47
Czy spodziewała się takiego obrotu sprawy? W wyobrażeniach daleko jej było od tak drastycznego odcięcia. Nie sądziła, że przyjdzie jej nosić miano zdrajcy krwi, a relacje z najbliższymi członkami jej rodziny staną się takie chłodne i burzowe. Jednakże od zawsze czuła się jak niepasujący element układanki, jak coś co nie miało prawa wskoczyć na przydzielone mu miejsce, bo zwyczajnie do tego miejsca nie pasowało. Wszystko co robiła przed wstąpieniem do Zakonu Feniksa i przed wydziedziczeniem było oderwane od rodzinnego credo. Lawirowała wokół powierzonych jej zadań nigdy nie robiąc ich w stu procentach tak jak tego od niej oczekiwano. Już jako dziecko robiła wszystko i wszystkim na przekór. Kłóciła się z najdrobniejszą zasadą uderzającą w jej wolność, tak jakby za punkt honoru wzięła sobie udowodnienie, że tak można. Wiedziała, że robi źle. Widziała w sobie rozwydrzonego dzieciaka, któremu nie pasowało nic prócz własnych wytyczonych ścieżek. Mogła jedynie wyobrazić sobie jak trudne było z nią życie. Stałaby się hipokrytką uważając, że wszystko w ich rodzinie było złe, a to ona była nieskazitelna niczym zła. Tak nie było. Ona zwyczajnie nie była zbudowana z tej samej gliny, nie umiała się dostosować. W najczarniejszych scenariuszach jednak nie przewidywała, że jej relacja z bratem stanie na ostrzu noża. Z Wendy było inaczej. Młodsza siostra była kopią ojca, ciotki, prawdziwym Selwynem. Choćby nie wiem jak bardzo chciały to i tak ciężko byłoby im znaleźć wspólny grunt. Blaise był inny. Lucinda go podziwiała, widziała w nim oparcie dla swoich szaleństw, a przede wszystkim nigdy nie odczuła jego karzącego spojrzenia, nigdy nie sądziła, że jest w stanie go zawieźć. Może, gdyby przyszedł do niej te kilka lat wcześniej, gdy to wszystko nie miało jeszcze miejsca… może wtedy posłuchałaby jego głosu rozsądku, bo był jedyną osobą w rodzinie, której naprawdę chciała słuchać. Po tym wszystkim nie była już jednak tą samą osobą. Nie była rozwydrzonym dzieckiem, któremu nie pasował sposób życia. Było w tym coś głębszego, była w tym walka. Gdyby tylko zobaczył, jak potrafi walczyć, kiedy na czymś tak bardzo jej zależy. Gdyby tylko dostrzegł w niej tą zmianę – może, ale tylko może by to zrozumiał.
Pokręciła głową nie odpowiadając na jego słowa. Nie było sensu. Kolejna piłeczka, którą należy odbić. W czym właściwie miałoby im to pomóc? Czasem miała wrażenie, że jako jedyna potrafi pojąć czyjś wybór i zwyczajnie go nie podważać. Może to dlatego, że sama wymagała tego od innych? Czuła jego niezadowolenie w każdej komórce ciała, czuła, że stara się nie wybuchnąć emocjami, które z pewnością kipią w nim do żywego. Właściwie czego się spodziewał? Albo czego ona się spodziewała? Myślała, że poczuje braterski uścisk? Myślała, że spędzą wspólnie czas jak inne rodzeństwo? Ten czas został im odebrany albo odebrali go sobie sami.
Nie życzyła mu szybkiego powrotu na obczyznę, ale z drugiej strony nigdy nie chciałaby by wracał. Nieważne jak wyglądały ich relacje, nieważne, że stali po dwóch przeciwnych sobie stronach. Był jej bratem, a ona martwiła się o niego bez względu na postawione wokół mury.
Odwzajemniła uśmiech, który jej posłał. Nietrudno było się domyślić skąd te zdawkowe słowa. Nie przyjął jej postawy jako ciekawość, a próbę wyciągnięcia informacji. Wzruszyła ramionami nie mając w zamiarze się tłumaczyć. Znów wybrzmiałaby hipokryzją, gdyby miała to mu za złe. Sama przecież była dość sceptycznie nastawiona. Sama przyszła tu z dużą dozą lęku. – Może to dobry znak? – zapytała, kiedy wspomniał, że zmieniło się wszystko. – Może to czysta kartka. – odparła choć nie bez żalu. Te słowa zabolały nawet i ją. Nie chciała, aby ta relacja zakończyła się w jaki sposób. Cóż, pragnęła mieć brata ze swoich wspomnień. Osobę, która ją rozumiała i której mogła powierzyć wszystko. To też się zmieniło i może faktycznie miał przed sobą czystą kartkę, którą mógł zapisać na swój sposób.
Pokręciła głową rozumiejąc, dokąd zmierza jego ton myślenia. Czy, gdyby sytuacja była odwrotna to jej również tak łatwo byłoby oceniać? Dyskredytować? – Na pewno skończyłby się szybciej, gdybyśmy stali z boku. – specjalnie dodała siebie do grupy przyjaciół, o której wspominał. – Już dawno ci wszyscy niewinni ludzie byliby martwi – nie uznawała tego za ujmę. Sama jedna uratowała wystarczająco dużo osób i miała zamiar być z tego powodu przede wszystkim dumna. – Pozbycia się problemu? Chcesz mi powiedzieć, że ci wszyscy ludzie, których nazywasz lepszymi naprawdę są lepsi? Są lepszymi ludźmi czy po prostu mają lepszą krew? – zapytała czując jak wiele emocji ją to kosztuje. – Blaise. Spójrz na to wszystko szerzej. Tylko o to mogę cię prosić. Nie daj się zmanipulować, nie patrz na świat przez stworzoną propagandę i obłudę. Spójrz szerzej. – nie miała zamiaru go przekonywać to zmiany decyzji, ale wewnętrznie bolał ją jego kierunek myślenia. Tylko jeden jedynie słuszny. Ona trzymała się swoich poglądów, ale potrafiła spojrzeć na wszystko z drugiej perspektywy. Kiedy spojrzała to i tak nie potrafiła z ową perspektywą się zgodzić.
Skinęła głową, gdy zdecydował, że uszanuje jej wybór. Na tym powinna się zakończyć rozmowa na ten temat, ale tak się jednak nie stało.
- Może nie rzuciłabym zaklęciem, a może właśnie to bym uczyniła. Nie wiem tego, bo nie znalazłam się w tej sytuacji. Przestałam udawać, że pozjadałam wszystkie rozumy, przestałam udawać, że jestem w stanie przewidzieć, dokąd nas to wszystko zaprowadzi. Nie myśl o mnie źle, bracie. Nie dlatego, że podjęłam własne decyzje, przecież zawsze to we mnie wspierałeś. – dodała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Słysząc jego słowa zdała sobie sprawę, że przyszedł tu przede wszystkim dlatego, że nie był obojętny. Jako jedyny chciał poznać jej motywy, poznać prawdę. Za to chciała być mu wdzięczna. – Dziękuje, że tu dziś przyszedłeś, że zaryzykowałeś. Rozumiem, że nie dostałeś tego czego potrzebujesz. Nie przyszło zrozumienie, a jeszcze więcej niewiadomych. Na to nic nie mogę już poradzić. Opiekuj się sobą. Opiekuj się, Wendy. – westchnęła podchodząc do niego o kilka kroków. Chciała zrobić coś jeszcze. Chciała go przytulić, pocałować w policzek. Chciała się pożegnać, ale nie miała odwagi. Uśmiechnęła się tylko by po chwili rozpłynąć się w powietrzu.

z.t


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]28.11.23 17:47
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 48
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]10.12.23 21:08
Widział, że się poddała, że nie podejmie już walki i rękawicy. Faktycznie, jego słowa były tylko odbiciem piłeczki i spodziewał się po niej tego samego, że nie cofnie się. Jednak odrobinę go zaskoczyła, lecz nie na tyle, aby dał to po sobie poznać. Naprawdę nie chciał toczyć rozmów o niczym, nieprowadzących do porozumienia. Tracili tylko czas, który i tak już im uciekał, a każda przeciągająca się chwila tutaj mogła sprowadzić na nich problemy. W oczach świata nie stali tutaj już jako rodzeństwo, a dwie strony; ona jako zdrajca i zakonniczka, on jako lord Selwyn od którego wymagano tych samych poglądów, co ród. Może w jakiejś innej rzeczywistości poszedłby za nią, zamiast mieć jakąś niezrozumiałą nadzieję, że siostra się opamięta. Tylko na to wszystko było już za późno. Czuł irytację z tego powodu, ale nie dał jej wydźwięku już bardziej, niż zrobił to dotąd. Nie przebierał w słowach, nie bawił się w delikatności wyrażając pewne opinie. Kiedy odwzajemniła uśmiech, powstrzymał odruch odwrócenia wzroku, by nie patrzeć na to delikatne uniesienie kącików ust. Pewne informacje musiał zachować poza jej wiedzą, po prostu. Części również nie chciał ruszać dla komfortu obojga. Tak było lepiej.
Słysząc o czystej kartce, pokręcił głową.
- To tak nie działa, Lynn. Biała kartka i nowy start to bujda, która może komuś kiedyś pomogła wziąć się w garść, by zrobił, co do niego należy.- stwierdził mniej entuzjastycznie niż siostra. Nie miał takiego poglądu na sytuację, nie widział tego podobnie. Cokolwiek stanie się za następne kilka tygodni, nie będzie białą kartką, a naprawianiem niepewnego gruntu na jakim się znajdował przez dawne decyzje.
Słuchał z pozornym tylko spokojem, gdy ujęła również siebie w całą grupę, która przeciągała to co nieuniknione. Byli zbieraniną, może i zdolną, o jakiś umiejętnościach, skoro tak długo walczyli, ale przeciwna strona miała czas. Czego nie dało się wziąć siłą, wezmą na przeczekanie. Przynajmniej tak to widział, tak obstawiał. Przyjaciele Lucindy w końcu zaczną głodować i słabnąć, kraj już był zniszczony, już był słaby. Ile jeszcze będą stawiać opór zanim zaczną być wybijani? Nie chciał, aby wtedy była wśród nich.
Westchnął ciężko, nie kryjąc nawet tego, że ta rozmowa go już męczyła.
- Co chcesz usłyszeć, Lucindo? Czy są lepsi? Znasz już moją odpowiedź i gdybym zadał ci to samo pytanie, odpowiesz mi też w sposób w jaki się spodziewam. Do niczego tym nie dojdziemy.- brnęli w to bezsensownie, oboje obrali strony, chociaż on nie był skory mówić o tym otwarcie. Nie miał pewności, że to jego wybór jest dobry, ale pozostawał lojalny wobec rodziny. Robił to, czego nie zrobiła ona.
A mimo to zapewnił ją o akceptacji wyboru, bo co innego mógł dziś i teraz zrobić. Nie zabierze ją stąd siłą, bo nie było miejsca do którego mogła wracać. Morgana jej nie przyjmie, nie łudził się, że może być inaczej.
- Nie myślę o tobie źle i nie będę, ale gdybym wiedział, że wspieranie ciebie w tym szaleństwie i wariacjach, doprowadzi nas do tego miejsca...- urwał na moment, by pokręcić głową z dezaprobatą w stosunku do siebie i do niej.- Kłamię, bo i tak bym to robił. Byłaś wyjątkowa, siostrzyczko. Wyraźniejsza na tle wszystkich dziewczyn, a później młodych kobiet. Miałaś potencjał, by wyjść poza schematy, ale że akurat tak postanowiłaś się wyrwać z szablonu.- to go męczyło. Mogła sięgnąć po wiele, jakby dobrze to rozegrała, a była mądra i dałaby radę.
- Życie byłoby zbyt łatwe, gdyby po jednej rozmowie przychodziło zrozumienie wszystkich problemów.- stwierdził w reakcji na jej słowa. Spoglądał na nią, gdy podeszła bliżej niego.- Uważaj na siebie, Lucindo, nie chcę któregoś dnia w Walczącym Magu przeczytać o twoim losie.- odparł poważniej. Nie chciał zobaczyć tam radosnej wieści o jej śmierci, nie chciał patrzeć na satysfakcję Morgany i sztuczną aprobatę rodziny. Kiedy zniknęła, stał tam jeszcze dłuższa chwilę, żałując, że nie mógł jej objąć, zamknąć w ramionach swojej młodszej siostry. Wyciszył emocje i dopiero wtedy wraz z trzaskiem teleportacji zniknął.

| zt
Blaise Selwyn
Blaise Selwyn
Zawód : Dyplomata i urzędnik w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Polityka to zawsze kłamstwo, nieważne kto ją robi
OPCM : 5 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11686-blaise-selwyn#361704 https://www.morsmordre.net/t11700-minerva https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t11701-skrytka-bankowa-nr-2541
Re: Zamglone wzgórza [odnośnik]10.12.23 21:08
The member 'Blaise Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 20
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zamglone wzgórza - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 12 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 10, 11, 12

Zamglone wzgórza
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach