Wydarzenia


Ekipa forum
Stajnie Carrowów
AutorWiadomość
Stajnie Carrowów [odnośnik]05.11.16 22:46
First topic message reminder :

Stajnie Carrowów

★★★
Publiczne stajnie Carrowów to miejsce, gdzie każdy, kto ma odpowiednią pozycję może przyjść i skorzystać z tej przyjemności jaką jest dosiadanie aetonana. Rzecz jasna, wszystko odbywa się w towarzystwie wykwalifikowanego pomocnika, wszak mało kto potrafiłby obejść się z tymi zwierzętami.
Tego rodzaju miejsce, to pewne nowum w historii rodu, działa dopiero od kilku lat, ale już osiągnęło status eleganckiego miejsca spotkań dla ludzi z wyższych sfer.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:47, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stajnie Carrowów - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]17.01.19 21:15
Wysłuchała uważnie Cressidy, lecz nie odpowiedziała jej niczym poza lekkim uśmiechem pełnym zrozumienia. Zarówno w kwestii tego, że prawdopodobnie będzie się męczyć w mieście i szybko zatęskni za Sandal Castle, jak i w tym, że spadłą z konia; takie rzeczy się zdarzały nawet najlepszym, nawet jej, choć od dziecka uczono jej jeździectwa. Uznała jednak, że nie ma się czym przejmować a na przyszłość uważać, bo zraniona duma to jedno, z kolei połamane kończyny to drugie. Milczała przez chwilę, zastanawiając się nad bardziej przyziemną kwestią jaką była ich wycieczka na polanę – nie wzięła pod uwagę faktu, że być może i tam czekały je anomalie czy inne, niekoniecznie miłe rzeczy, ale jak na razie nie zamierzała poruszać tego tematu. Zamiast tego zerknęła na kuzynkę a potem na powrót przed siebie, kontrolując ścieżkę, którą przemierzały.
Nie zastanawiałam się nad tym, po prostu... spacerował – chociaż teraz, gdy Cressida zadała to pytanie, faktycznie zaczęła zastanawiać się nad jego obecnością tamtego dnia tutaj, na rozległych terenach należących do jej rodu – poznaliśmy – kontynuowała jednak swobodnie – jednak dopiero jakiś czas temu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i przebywać, wcześniej dzieliła nas raczej różnica wieku, otoczenie... – towarzystwo, bo przecież wcześniej było jej bliżej do brata Alpharda, niż do jej narzeczonego; dziwiła się zresztą do teraz, że ten temat nigdy nie został poruszony, tak, jakby Lupus trzymał wtedy ich uczucia z daleka od oczu i wścibskich nosów rodziny. Ale nie zamierzała narzekać, skoro aktualna relacja pomiędzy nią a Lupusem przypominała relację smoka z puszkiem pigmejskim – można więc powiedzieć, że to było pierwsze nieoficjalne spotkanie – uśmiechnęła się, lecz pokusiła się o niewinne kłamstwo, wszak na tamten czas było to drugie nieoficjalne spotkanie; pierwsze zaś zwróciło jej uwagę na nieokrzesanego lorda, gdy zarówno on, jak i ona, uciekli do ogrodu z jednego z przyjęć w szanownym towarzystwie. Samo wspomnienie tamtego dnia jedynie poszerzyło uśmiech widniejący na ustach arystokratki.
Zastanawiałam się w jaki sposób zakłócenia magii wpłynęły na zwierzęta zamieszkujące las – wróciwszy na ziemię, kontynuowała rozmowę, od czasu do czasu zerkając kontrolnie na kuzynkę; w gruncie rzeczy była pod jej opieką, znajdowała się na jej aetonanie, więc gdyby cokolwiek się przytrafiło, czułaby się za to odpowiedzialna. W końcu jednak pokonały najgorszy, bardziej wyboisty odcinek, wkraczając powoli na w miarę bezpieczną, pozbawioną wystających z ziemi korzeni i pojawiających się znikąd gałęzi.
Ścigamy się? – spytała i nie oczekując odpowiedzi, rzuciła Cressidzie wyzywający uśmiech, wnet poganiając Neptuna do przyśpieszenia tempa.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]18.01.19 15:53
Cressida była ciekawa rozwoju relacji Aurelii i Alpharda. Oboje lubiła, i gdyby pominąć gorzki aspekt mieszkania w mieście, ich związek mógłby być szczęśliwy. Alphard był naprawdę w porządku, przynajmniej w mniemaniu Cressie. Nie odtrącił jej, kiedy wyszła za mąż za Fawleya, choć mógł to zrobić i pewnie nikt poza samą Cressidą nie miałby mu tego za złe. Młódce zależało jednak na podtrzymywaniu dawnych relacji z bliskimi bez względu na relacje ich rodzin z rodem jej męża. Żałowała tylko, że ród matki nie chciał podążyć śladami większości rodów i przyjaźnienie się z krewnymi z tej strony rodziny będzie już dużo trudniejsze. Musiała o wiele bardziej niż kiedykolwiek uważać na swoje znajomości i nie mogła już być całkowicie obojętna na aspekty polityczne. Zbliżał się też szczyt w Stonehenge, co nie napawało jej radością i entuzjazmem, a niepokojem.
Przemierzały leśną ścieżkę, a Cressida syciła się zapachem powietrza przesyconego wonią drzew i ściółki. Brakowało jej podobnych zapachów, tak charakterystycznych dla jej rodzinnych stron i wspomnień z lat młodości, gdy była Flintem. Brakowało jej też częstszych konnych przejażdżek. Tak bardzo pragnęła własnego wierzchowca!
- To ciekawe – zastanowiła się po jej słowach. Co Alpharda tu sprowadzało? – W sumie racja, przy takiej liczności rodziny trudno dobrze poznać wszystkich, zwłaszcza tych starszych. – Cressida jednak Alpharda poznała podczas jego odwiedzin w Charnwood, gdzie był niekiedy zabierany przez matkę. Dzieliło ich jeszcze więcej lat, ale polubiła starszego krewniaka najbardziej z czwórki rodzeństwa Blacków, bo z nim zawsze najłatwiej jej się rozmawiało i z nim zachowała kontakt również po swoim ślubie. Pozostawało jednak faktem, że ród Flintów miał wiele gałęzi; w pokoleniu jej ojca było najwyraźniej wiele dziewcząt powydawanych za mąż do innych rodów, przez co Cressida miała bardzo zróżnicowane grono kuzynostwa, i wychowując się w Charnwood miała kontakt ze wszystkimi którzy odwiedzali leśny dworek jej panieńskiego rodu. Teraz sama była taką dziewczyną wydaną za kogoś innego i będącą w dawnym domu tylko gościem. Westchnęła z nostalgią.
- Zawsze dobrze mi się z nim rozmawiało. Lepiej niż z resztą Blacków. Alphard wydawał się... najbliższy do mojego świata. Lupus był bardziej poważny i sztywny, a Walburgę wypełniały negatywne emocje, no i dzieliło nas najwięcej lat – stwierdziła. Najstarsza z Blacków była zgorzkniałą kobietą pełną złych emocji, choć z drugiej strony Cressida, która również była pełna kompleksów wobec rodzeństwa, zdawała sobie sprawę jak trudno jest być tą najmniej docenianą przez rodzinę. Tyle że u niej to poczucie przeszło po prostu w kompleksy, niską samoocenę i brak pewności siebie. Nie była przepełniona zgorzknieniem i nienawiścią, daleko jej było do podobnej postawy.
- Mam nadzieję, że mimo wszystko jakoś sobie radzą. One też cierpią przez te wszystkie zmiany – powiedziała; i ją niepokoił los leśnych stworzeń, szczególnie ptaków. Na ziemiach Flintów stworzenia obecnie jakoś sobie radziły, u Fawleyów też. Kiedy w czerwcu nastała nagła zima, zadbała o to, by skrzaty dokarmiały okoliczne ptactwo resztkami. Robiła co mogła, żeby pomóc ptaszynom przetrwać ten trudny czas, potem na szczęście sytuacja z pogodą nieco się ustabilizowała, choć zakłócenia magiczne utrudniały życie wszystkim.
Po słowach Aurelii rozejrzała się uważniej. W koronach drzew dostrzegła pojedyncze ptaki, od czasu do czasu słyszała też ich głosy. Miała nadzieję, że nie natrafią w lesie na nic niebezpiecznego, ale postanowiła mieć oczy szeroko otwarte. Liczyła na to, że ptaki ostrzegą przed ewentualnym niebezpieczeństwem, sam brak ich głosów mógł stać się czymś alarmującym, ale póki co wciąż je słyszała.
W końcu dotarły na bardziej otwartą przestrzeń, gdzie było więcej miejsca do szybszego biegu. Natychmiast podchwyciła myśl Aurelii.
- Oczywiście! – zgodziła się. Nie trzeba jej było powtarzać dwa razy, od razu ponagliła ateonankę do biegu. Uwielbiała się ścigać, jazda konna była jej bez wątpienia ulubioną aktywnością. Na końskim grzbiecie czuła się wolna i beztroska. Tego właśnie potrzebowała po ostatnich tygodniach stresu i niepokoju, a z Aurelią za dawniejszych czasów, podczas wakacyjnych spotkań ścigały się regularnie, choć jak można się spodziewać, to Carrowówna częściej wygrywała. Teraz jednak Cressida chciała zostawić daleko za sobą swoje stresy, lęki i obawy o przyszłość, i skupić się tylko na wietrze we włosach oraz utrzymaniu się na umięśnionym końskim grzbiecie, gdy wierzchowiec pokonywał kolejne metry.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]05.02.19 13:33
Zmieszała się na wspomnienie Lupusa, jednak nie dała tego po sobie poznać. Chociaż dziwiła się, że mało kto – o ile w ogóle ktokolwiek – wiedział o tym, co łączyło ich za czasów szkolnych, tak cieszyła się, że przynajmniej teraz nikt nie zapytał jak będzie się czuła jako żona Alpharda ze świadomością, że jej była miłość mieszka w tym samym budynku. Bo po pierwsze nie potrafiłaby odpowiedzieć, po drugie sama myśl o tym wpędzała ją w dziwny rodzaj smutku, czy nawet depresji, a fakt, że w pewien sposób okłamywała Alpharda zatajając tę informację wzbudzał w niej zażenowanie wobec własnego postępowania. Nie wiedziała jednak kogo mogłaby się poradzić, zapytać co powinna zrobić, czy może nie robić nic i udawać, że wszystko jest w porządku, nawet jeśli ostatnia rozmowa z Lupusem sprowadziła ich na wojenną ścieżkę. Nie posiadała prawdziwych przyjaciółek, którym mogłaby bezgranicznie zaufać, Inara zaś miała własne problemy i nie zamierzała dokładać jej swoich, gdy nosiła pod sercem dziedzica rodu, a bracia nie wydawali się jej dobrym wyborem do podobnych rozmów. Tak samo jak rodzice. Kuzynostwo, choć ceniła, szanowała i darzyła sympatią, również nie zrozumiałoby jej problemu, tak przynajmniej sądziła, patrząc przez pryzmat prowadzonych z nimi rozmów czy ich opinii na niektóre tematy. Odnosiła wrażenie, że była w tym świecie sama mimo szerokiego grona otaczających ludzi – a to wcale nie było najprzyjemniejsze doświadczenie.
Rodzina Blacków jest po prostu specyficzna – podsumowała wreszcie, nie chcąc wdawać się w głębszą dyskusję na ten temat. Z Walburgą łączyły ją zaskakująco neutralne, normalne relacje, chociaż nie dane było im rozmawiać od momentu ogłoszenia zaręczyn. Myśl, że powinna się do niej odezwać, zbadać grunt i nastawienie, szybko zaznaczyła się na liście do zrobienia.
Z radością przyjęła entuzjastyczną zgodę Cressidy i niewiele myśląc ruszyła przed siebie, chociaż nie brała ich konkurowania za prawdziwe. Ot, potrzebowała szybszej przejażdżki, wiedząc, że zrobi ona dobrze zarówno jej, jak i lady Fawley, i wcale nie pomyliła się w swoim osądzie, kiedy po jakimś czasie zatrzymały się na polanie. Pochyliwszy się do przodu, przytuliła się do szyi Neptuna, zaczepnie łapiąc go za ucho.
Las wygląda całkiem dobrze jak na szalejące anomalie – uznała, rozglądając się dookoła. Znała to miejsce jak własną kieszeń, dlatego też z łatwością przyszłoby wyłapanie jakichkolwiek zmian – tutaj właśnie się spotkaliśmy – dodała, odruchowo spoglądając na drzewo, pod którym skryli się przed deszczem – Neptun nie był zadowolony z jego wizyty – zaśmiała się na samo wspomnienie tamtej zaskakującej rywalizacji między człowiekiem a skrzydlatym spojrzeniem, po czym wyprostowała się, patrząc pytająco na kuzynkę. Nie wiedziała czy Cressida chciała jeszcze chwilę tutaj pobyć, czy może wrócić na herbatę do posiadłości – była skłonna przystać na każdą propozycję.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]05.02.19 15:08
Nie wiedziała o wszystkich sprawach swoich krewnych z bardzo prostego względu – nie uczyła się w Hogwarcie. Była kilka lat młodsza i w dodatku uczyła się za granicą, więc szkolne dramaty kuzynostwa ją omijały, wiedziała tylko o tym, o czym ktoś jej powiedział w liście lub gdy wracała na letnie wakacje. Wiele ją omijało w szkolnych czasach, bo zdecydowana większość krewnych uczyła się w Hogwarcie, a ona w Beauxbatons i nie licząc wakacji jedyną możliwością kontaktu były listy. Chociaż z biegiem lat szczerze polubiła francuską akademię, to doskwierało jej odcięcie od najbliższych, które sprawiło, że jej relacje z kuzynami nie były tak bliskie, jak mogłyby być, gdyby przeżywali edukację razem. To sprawiało, że choć miała naprawdę wielu krewnych i większość lubiła, niewielu mogła nazwać prawdziwie i głęboko bliskimi, i to był chyba jedyny minus nauki we Francji.
Nie rozumiała w pełni bolączek Aurelii, bo w okresie nauki widywały się rzadko, jedynie w lecie, i nie wiedziały o swoich życiach i rozterkach wszystkiego. Cressida nagle uświadomiła to sobie mimo miłej atmosfery rozmowy. Nie wiedziała, jak pomóc Aurelii przekonać się do perspektywy ślubu z Alphardem.
- Zdecydowanie jest – przytaknęła; Blackowie byli bardzo specyficzni i ponurzy, z wyjątkiem Alpharda, który zdawał się odbiegać od tego obrazu i jawił jej się bardziej pozytywnie i mniej sztywno niż jego rodzeństwo. Odwiedzając ich posiadłość w dzieciństwie nigdy nie czuła się swobodnie w tym złowieszczym, ciemnym wystroju odbiegającym od pachnących lasem zielonych komnat Charnwood, czy jasnych i skąpanych w błękitach przestrzeni dworku Fawleyów. Nic dziwnego, że Blackowie byli ponurzy w tak smutnym, depresyjnym otoczeniu i w dodatku w mieście. Każdy ród miał jednak swoje charakterystyczne cechy, i dla bardziej dworskich rodzin Flintowie pewnie wydawali się nieco zdziczali i odizolowani przez swoje uparte tkwienie w lesie.
Szybko jednak skupiła się na przyjemnej konnej przejażdżce, starając się nie odstawać od Aurelii i wytrwale dotrzymywać jej tempa. To było coś, co lubiła i co skradło jej serduszko bardziej niż salonowe tańce – uczucie jazdy na końskim grzbiecie, co tak często robiła gdy była jeszcze Flintem. Galopowały przez las na grzbietach ateonanów, zatrzymując się dopiero na niewielkiej polance. Tam Cressie pogładziła szyję ateonanki, chwaląc ją za dobrą jazdę.
- Całkiem tu ładnie – rzekła, z ulgą odkrywając, że las wyglądał dobrze, zapewne budził się do życia po kapryśnej pogodzie ostatnich miesięcy. A że Cressida lubiła leśne przestrzenie, poczuła się tu po prostu dobrze, nawet jeśli nie był to jej najukochańszy, rodowy las Charnwood. – Więc Alphard przyplątał się aż tu? – zachichotała, próbując wyobrazić sobie Blacka pałętającego się po lesie. Dziwne miejsce na spotkanie, skoro mógł udać się prosto do dworu Carrowów, jeśli chciał ich odwiedzić. – Zostańmy tu jeszcze chwilę, później możemy zawrócić w kierunku stajni, a potem dworu.
Tak też zrobiły. Cressida nasyciła się przez kilka chwil spokojem polany, podyskutowały jeszcze chwilę, a później zawróciły w kierunku stajni, gdzie zwróciły ateonany, a później mogły udać się do posiadłości.

| zt.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]05.02.19 20:39
Sama była zdziwiona spotkaniem Alpharda w lesie, jednak to nie tu go znalazła; jeśli dobrze pamiętała odnalazła go na jednej ze ścieżek prowadzącej do tej polany i chociaż wtedy nie zastanawiała się nad prawdziwym powodem, dla którego zabłądził aż w te okolice, nie narzekała. Był miłym towarzyszem wędrówki, rozmawiało im się całkiem dobrze a obserwacja lorda Blacka konkurującego z Neptunem była zabawna, jeśli przypatrywało się jej przez palce stojąc z boku. Przenosząc spojrzenie na las a potem znowu na Cressidę, uśmiechnęła się ciepło.
Tak, to piękna okolica – przytaknęła. Lubiła to miejsce i właściwie to w nie uciekała kiedy miała problem lub zwyczajnie chciała pobyć sama. Z ulgą więc przyjęła do siebie fakt, że polana nie ucierpiała w wyniku zaburzeń magii i właściwie była w stanie nienaruszonym, lecz mniej cieszyła ją myśl, że za jakiś czas będzie musiała opuścić rodowe tereny i zamieszkać w mieście. Nieprzekonana w ogóle do mieszkania w kamienicy próbowała wyobrazić sobie, że nie będzie przecież aż tak źle a jej przyszły mąż nie zamknie jej w klatce, ba, sam zacznie wypychać ją do Sandal Castle, do aetonanów, które kochała i które jako jedyne czasami trzymały ją przy zdrowych zmysłach.
Będę za nią tęsknić – westchnęła – ale chyba będę często tutaj się pojawiać – dodała pewnie, wiedząc, że nie odpuści. Schodząc ze skrzydlatego stworzenia, przeszła się na krótki spacer dla rozprostowania kości. Jednocześnie skontrolowała polanę, pobliską okolicę i nieduży strumień, wnet wracając do Neptuna.
Dobrze, wracajmy – uśmiechnęła się lekko – byłam ostatnio w herbaciarni, znalazłam całkiem obiecująca mieszankę suszu; na pewno ci posmakuje, jeśli oczywiście masz ochotę – poinformowała, marząc o owocowej, lekko cierpkiej, mieszance herbaty, która przywodziła jej na myśl zaskakująco miłe wspomnienia. Wdrapując się z powrotem na konia, zarządziła powrót do posiadłości nieco inną, dłuższą ścieżką; tamten teren też chciała sprawdzić, wszak sądziła, że w ostatnim czasie tylko ona przejmuje się rodzinnym dziedzictwem i terenami należącymi do rodu.

zt


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]30.04.19 18:39

And I saw the heaven opened, and, look! a white horse. And the one seated upon it is called Faithful and True, and he judges and carries on war in righteousness.


Zapach końskiego potu unosił się w powietrzu od chwili, w której przekroczył próg słynnych stajni. Jego wrażliwe zmysły, delikatnie wyostrzone poprzez zatracenie się w animagii odbierały każdą zmianę otoczenia, chociaż były to jedynie drobne sygnały, na które wcześniej Morgoth nie zwracał uwagi. Odkrywanie świata na nowo zachwycało młodego nestora, chociaż nic nie mogło się równać doznaniom po drugiej stronie — wolność i prostota. W myślach oraz czynach. Czy w zamkniętym konwenansami świecie mógł powiedzieć, że odnajdywał podobne ucieczki od złego? Wiedział, że nie. Że zadania na niego narzucone wykraczały poza standardowe oczekiwania i nic nie miało być równie proste jak niegdyś. Był chłopcem. W oczach większych od siebie nie równał się ich doświadczeniu i wiedzy, którą posiedli przeżywając wiele lat przed nim - spora część głów innych rodów przeważała całym wiekiem nad młodym Yaxleyem. Zdobywali swoje pozycje spokojnie i bezrewolucyjnie. To, co wydarzyło się w Kamiennym Kręgu, zrywało wszelką tradycję poprzednich wieków. Jednorazowo czwórka nestorów zrezygnowała ze swoich stanowisk, oddając je osobom z niższego pokolenia, kłaniając się im jako odpowiednim panom. Następcom, którzy mieli wynieść ich nazwiska ku światłości. Kim był, żeby równać się z pozostałymi? Osłabiony od urodzenia, wiedział, że sprostanie nie miało być łatwe, lecz nie zamierzał nikomu dorównywać. Najmłodszy w historii miał obrać swoją ścieżkę. Wyznaczoną przez przodków, a pierwszą decyzją, której się podjął, było rozszerzenie możliwości, które posiadali nad zamieszkującymi ich tereny trollami leśnymi. Śpiew zaklęć rozpościerający się nad starym Yaxley's Hall był słyszalny od kilkunastu tygodni, a prace wciąż trwały. Nie tylko jednak kompleks hodowlany rósł w siłę; najmłodszy wśród Śmierciożerców również. Od niedawna senior i mąż, wkrótce patron nowej instytucji i ojciec. Kim miał być w następnych latach?
Nie spodziewał się, że wróci tak prędko na tereny Carrowów po wyjeździe Adriena i jego córki. Mężczyzna był dla młodego nestora zawsze lekko szaloną postacią, która obracała się we własnym świecie, lecz równocześnie miała sporą wiedzę, a jego ręce potrafiły zdziałać cuda. Starszy o pokolenie kuzyn nie mógł jednak pozostać w Wielkiej Brytanii, gdy czaiło się tyle zła, a jego najdroższa jedynaczka wkrótce miała powić mu wnuka. Arthyen również opuścił rodzinne ziemie, kierując swoje spojrzenie ku dalszym krainom. Cyneric poświęcał się Rosalie, a Leia patrzyła wprost ku narzeczonemu. Sojusznicy opuszczali Morgotha, jednak nie miał im tego za złe, wiedząc, że takie było brzemię opiekuna rodu. Samotność niesiona latami. Wyjawienie przynależności do zwolenników Riddle'a było kolejnym krokiem, którego podjął się z myśląc o przyszłości rodziny. Ta wojna nie była ciszą; jerychońskie trąby wygrywały coraz głośniej, zapowiadając upadek murów. Upadek kolejnej ery. On jednak miał wzmacniać swoją, jedyną słuszną dla jego rodu stronę, skupiając się na hodowli silnych stworzeń, które mogły przenosić ogromne ciężary, nie słaniały się pod nawet silnymi zaklęciami. Strażnicy, mroczni wartownicy, równie burkliwi co ich panowie. Żeby ta wizja mogła się ziścić potrzebował nie tylko czarodziejów, lecz również i magicznych zwierząt, które miały wspomóc budowę. O wiele potulniejszych od trolli. Upatrywał w abraksanach odpowiedzi, lecz skrzydlate konie w większych stadach trzymane były we Francji, a transport wśród burz nie był możliwy. Osobiste odwiedziny w Yorku nie były spowodowane jednak jedynie interesem — starczyłby list. Morgoth szukał chwili oddechu, a gdzie mógł je dostać, jak nie pomiędzy skrzydlatymi stworzeniami? Tęsknota za podopiecznymi z Peak District i wyspiarką w Kent trawiła młodego lorda, jednak nie zamierzał okazywać ani poddawać się słabości. Musiał pozostawić ten etap i wyjść naprzeciw innego. I tak właśnie zamierzał zrobić. Przechodząc po znajomych stajniach, czekał na Euana Carrowa. Ciemne oczy koni nie miały w sobie nic z gadzich, do których nawykł, chociaż posiadały w sobie również oryginalne piękno. Niespokojne w jego towarzystwie nie wpatrywały się w czarodzieja zbyt długo jakby wyczuwając czającego się pod jego skórą wilka. Wyczuwały ukryte w nim stworzenie czy zapach krwi, który ze sobą niósł?



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]01.06.19 2:36
5.12



W teorii miała szczęście, wychodząc ze skandalu z ochronionym honorem, podniesionym czołem i gwarancją, że Carrowowie zaopiekują się. Skandalu, toczącego się za jej plecami - wśród stanowczych słów w Stonehenge i spanikowanych szeptów gdy dochodziła do siebie po jednym z najcięższych w życiu ataków Klątwy Ondyny. Szok i emocje nie służyły jej zdrowiu, lecz od października miała ich aż nadmiar. Może zresztą już się na nie uodporniła - zachowała w końcu idealną kontrolę nad własnym oddechem, gdy w listopadzie dowiedziała się, że Percy zdradził nie tylko własną rodzinę, ale najwyraźniej ją też zdradzał. Potwierdzenie smutnego podejrzenia wpędziło Isabelle w dziwny stan emocjonalny, mieszankę żałoby i marazmu. Pierwsze dni po Stonehenge spędziła w niedowierzaniu, niepokoju i żalu. Teraz pozostało jej tylko wariowanie z bezczynności.
Bo w praktyce była więźniem we własnym domu, ciężarną wdową panną szlachcianką o zniszczonej reputacji, którą w murach Sandal Castle zatrzymywały nie tylko konwenanse, ale też koszmarna pogoda i anomalie.
Jedynym azylem stały się dla niej stajnie Carrowów, miejsce na tyle "publiczne", że dawało jej ułudę ucieczki od pałacowych ścian, a zarazem na tyle rodzinne i elitarne, że mogła przebywać tutaj bez eskorty. Wokół kręcili się zresztą zwykle jej kuzyni albo zaufani służący, ale na tyle zajęci swoimi sprawami, że Isabelle mogła tutaj po prostu posiedzieć z aetonanami. Zawsze lubiła skrzydlate konie i tęskniła za momentem, w którym znów będzie mogła jednego dosiąść - kiedyś, po urodzeniu dziecka. Może na wiosnę, gdy pogoda się uspokoi. Wśród cichych zwierząt mogła skupić się tylko na teraźniejszości. zapomnieć na chwilę o tym, że nie może znaleźć sobie miejsca w tym nowym, rozdartym przez politykę i anomalie świecie. Dotąd spędziła życie w złotej klatce, przygotowując się do roli żony i matki. Teraz ktoś zamienił złotą klatkę na stalową - taką, w której nie była i nie będzie już żoną, a jej dziecko zostanie bękartem.
Obserwując skrzydlate konie, ledwo zarejestrowała, gdy Euan wybiegał ze stajni, gnany jakąś nagłą sprawą. Mówił, że zaraz wróci gdyby pytał o niego umówiony wcześniej gość, a ona nieobecnie skinęła głową. Zignorowała też później odgłos kroków, myśląc że to jej kuzyn wrócił już do stajni. Odwróciła się w stronę drzwi dopiero, gdy jeden z koni nerwowo zadrżał. I sama drgnęła niespokojnie, rozpoznając lorda Yaxleya.
Nie znała Morgotha zbyt dobrze, ale zawsze darzyła go podświadomą sympatią. Kojarzyła go z Sabatów jako milczącego młodego lorda. Jej ciotka nazywała jego wyraz twarzy "znużonym i aroganckim", ale Isabelle sama zachowywałaby się tak jak lord Yaxley, gdyby nie obowiązywała jej etykieta panny na wydaniu. Ją Sabaty po części nudziły, a po części stresowały i zastanawiała się czy młodszy od niej lord jest w tym sensie pokrewną duszą.
Ale to było w innym życiu. Teraz młody lord Yaxley został nestorem całego rodu, a jego konserwatywne poglądy nie były tajemnicą. Czy był w organizacji, która poprzysięgła zemstę Percy'emu? Nie ufaj nikomu - zadudniły jej w uszach słowa męża, który nie był jej mężem. Również ona nie mogła okazać, że czuje się z Percym w jakikolwiek sposób związana i że ciąży jej świadomość, że oto została z Morgothem sam na sam i nie wie, czego się po nim spodziewać. Dlatego przybrała na twarz uprzejmy, łagodny uśmiech i podeszła kilka kroków w stronę gościa.
-Dzień dobry, lordzie Yaxley. - on też znał z widzenia jej twarz, ale czy myśli o niej jako o lady Carrow czy jako o byłej lady Nott, żonie zdrajcy? Odegnała od siebie tą niespokojną myśl, skupiając się na tym, że jest w swoich stajniach i reprezentuje swój ród. -Jeśli czeka lord na Euana to zaraz wróci. Bardzo przeprasza, ale musiał nagle zająć się pilnym wezwaniem do aetonana w plenerze. - teraz, gdy burzę zastąpiła śnieżyca, aetonany mogły znów latać. Bezruch im nie służył, ale śnieg i anomalie również nie i trzeba było ich pilnować w taką pogodę. -Czy w międzyczasie mogę w czymś pomóc? - nie znała się na sprawach stajni tak dobrze, jak jej kuzyni, ale znała się na aetonanach. A może młody lord po prostu pragnął być zabawiony rozmową o pogodzie?
Lord nie potrzebował jednak jej pomocy, więc powróciła do domu.

/zt


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]16.04.20 1:17
10 maja 1957 roku

Frances do tej pory nie mogła uwierzyć, jak wielkie miały szczęście. Wszak stajnie Carrowów były znane z tego, że były miejscem spotkań raczej wyższych sfer, a ją od wyższych sfer dzieliło kilka dzielnic i zapewne kilka tysięcy galeonów. Dziewczyna jednak nie miała zamiaru odrzucać zaproszenia, bądź w jakikolwiek sposób podważać tej decyzji, nawet jeśli wywoływała u niej strach oraz miękkość w zgrabnych nogach. W końcu nigdy w życiu nie miała do czynienia z końmi czy aetoanami; ani razu nie siedziała w siodle i nie była nawet pewna, czy wiedziałaby, jak na nie wsiąść.
- Nadal nie jestem przekonana, czy to dobry pomysł. - Podzieliła się wątpliwością z koleżanką, przekraczając próg imponujących stajni. Ba! Nie była nawet pewna, czy była odpowiednio ubrana. Nie posiadała żadnego sprzętu jeździeckiego, na który zapewne i tak nie byłoby jej stać. Miała na sobie proste, nie krępujące zbytnio ruchów spodnie, jasną koszulę skrytą pod żakiecikiem, w kolorze pasującym do spodni, a jej stopy okrywały zakryte pantofelki na niewielkim obcasie, przezornie posiadające niewielki paseczek, mający zapobiec ich spadaniu. Nie prezentowała się jednak tak profesjonalnie jak panna Prince, do której stroju było jej daleko. Ale może brak odpowiedniego stroju, nie będzie jej przeszkadzał? Nie wiedziała.
Dziewczę ostrożnie kroczyło przez stajnię, trzymając się boku swojej koleżanki, bardziej obeznanej w temacie. Frances nie miała wcześniej do czynienia z koniopodobnymi stworzeniami. Jedynie raz, jeszcze w szkole, miała okazję zobaczyć oraz pogłaskać prawdziwego jednorożca, nigdy jednak nie siedziała na grzbiecie jakiegokolwiek zwierzęcia. Z zaciekawieniem rozglądała się na boki, do boksów w których znajdowały się imponujące stworzenia, niestety, nie miała jak przystanąć choćby na chwilę, gdyż dziewczęta zostały przekierowane na, kryjący się za stajną padok, gdzie ponoć miały już czekać na nie konie. Czy tak było zawsze? Ach, mogłaby się przyzwyczaić do tak uprzejmego traktowania, jakże odmiennego od sposobu, w jaki traktowali ją niektórzy współpracownicy.
- Myślisz, że powinnyśmy poprosić jakiegoś instruktora o pomoc? Ja nigdy nie siedziałam na czymś, co się rusza... - Zapytała, zerkając w kierunku Freyi, nawet nie zauważając, jak niemiłosiernie dwuznacznie mogły zabrzmieć jej słowa. W swej niewinności oraz braku doświadczenia nie wyłapała subtelnych różnic między normalnym brzmieniem słów a dwuznacznością. Szaroniebieskie spojrzenie już po chwili z zaciekawieniem spoczęło na dwóch, czekających na nie aetoanach. Ach, jakże one były piękne! Majestatyczne i śliczne jednocześnie oraz do tego stopnia, że panna Burroughs nie mogła za bardzo tego pojąć.
-Och, zobacz jakie są piękne! - Słowa podziwu oraz zachwytu same wyrwały się z jej ust, a rozmarzone spojrzenie ponownie przeniosło się na twarz towarzyszącej jej dziewczyny. - Jeździłaś już wcześniej na aetoanach? - Dopytała, z zaciekawieniem unosząc brew... oraz czekając na instrukcje Freyi, która miała być jej dzisiejszą przewodniczką w jeździeckim świecie. W końcu to panna Price posiadała większą wiedzę w tym temacie, panna Burroughs więc, bez większego problemu przyjęła pozycję ucznia... Gdzieś w środku czującego podekscytowanie na myśl o latających wierzchowcach.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]18.04.20 15:57
Miała cichą nadzieję, że koniec końców nie będzie żałować tej wyprawy. Ostatnio zadziwiająco mniej czasu poświęcała swoim przyjaciołom, a zwłaszcza Frances, którą znała od niedawna. Niestety nie mogła od tak przesunąć obowiązków dotyczących pracy do kategorii mniej ważnych. Łut szczęścia polegający na możliwości odwiedzenia stajni Carrowów nie trafiał się przy pierwszej lepszej okazji i dlatego postanowiła wykorzystać go razem z dawno niewidzianą znajomą.
To, że aetany mają zęby, nie zalicza ich do drapieżników — powiedziała rozbawiona, choć w głębi duszy również zastanawiała się, czy wycieczka w to miejsce jest dobrym pomysłem na spędzenie sobotniego popołudnia. Równie dobrze mogły posiedzieć te kilka godzin w swoim towarzystwie w jej mieszkaniu piekąc - w przypadku Freyi dość nieudolnie - ciastka dla umilenia czasu. W przeciwieństwie do Frances przedstawiała bardziej odpowiedni ubiór do jazdy konnej przez ubranie bryczesów, koszulki z krótkim rękawkiem, nieco zmanierowanej marynarki oraz butów z wysokimi cholewami. Przecież nie tak dawno jeździła konno, dlatego też dzisiejsza wycieczka nie musiała okazać się kompletnym niewypałem.
Zapach świeżego siana wypełnił nozdrza kobiety od razu po przekroczeniu progu budynku. Znajome rżenie koni mieszało się z intrygującym odgłosem składanych i rozkładanych skrzydeł. Jeden z pracujących stajennych niemal od razu wychwycił pojawienie się ich na terenie stajni, przez co niezwykle szybko miały okazję zostać prowadzone na padok.
Fran, spokojnie. Dzisiaj raczej nie polecimy w przestworza — zapewniła ją pojednawczo, nie chcąc, żeby nabawiły się kłopotów w postaci złamanych kończyn. Na pierwszy raz nie mogły wybrać tak karkołomnego zadania, zwłaszcza, że jedna z nich nie miała do czynienia z kopytnymi stworzeniami. — Zaczniemy od podstawowych rzeczy... Następnym razem musimy wcześniej zajść do mnie i dobrać Ci odpowiednie obuwie. O ile dobrze pamiętam, mam w szafie sztyblety, które mogą na Ciebie pasować.
Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Zmotywowana poczuciem odpowiedzialności za zdrowie towarzyszki kompletnie nie zwróciła uwagi na dwuznaczność płynącą z jej słów. O wiele ciekawszym zjawiskiem niż słowny chochlik była para aeotanów czekająca na przybycie jeźdźców. Para. Krzywiąc usta w grymasie delikatnego niezadowolenia poprosiła idącego z nimi stajennego o zabranie jednego z nich z powrotem do stajni. Ekscytacja malująca się na twarzy Fran powoli zaczynała udzielać się również jej. Pewnym ruchem chwyciła wodze nie pozwalając stworzeniu uciec przy pierwszej okazji, wolną ręką wyciągając z kieszeni marchewkę i podając ją znajomej.
Raz... albo dwa, we Francji — powiedziała, mając nadzieję, że nie wzbudzi to w niej niepewności. — Najpierw musi dobrze poznać twój zapach. Pokaż mu, że nie masz złych zamiarów, a warzywo najlepiej się do tego nadaje. Połóż je na całkowicie otwartej dłoni, bo inaczej przez przypadek może Cię uszczypnąć. Później delikatnie pogładź go po chrapach.
Starała się, żeby wypowiedziane instrukcje brzmiały konkretnie i rzeczowo.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]19.04.20 4:16
Ciepły uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy Freya wspomniała o szybowaniu w przestworzach. Panna Burroughs nigdy nie miała okazji, by przemierzać przestworza na grzbiecie jakiegoś stworzenia. Ciekawiło ją, czy czucie to przypomina latanie na miotle, czy jest czymś, zupełnie nowym. Do tej pory jednak, nie posiadała ani odwagi, ani czasu by oddać się takim przyjemnościom.
- W zasadzie, ma to całkiem sporo sensu. Choć chyba skrycie liczyłam na kilka dni wolnego, gdyby przyszło nam się obić. - Odpowiedziała pół żartem, posyłając dziewczynie pełne rozbawienia spojrzenie. Ach urlop to z pewnością coś, co przydałoby się młodej alchemiczce, zwłaszcza po całym miesiącu długich nadgodzin w szpitalu oraz pracy, nad własnym dorobkiem naukowym. Na razie nie zanosiło się jednak, aby miała okazję do chociażby odrobiny odpoczynku.
A gdy panna Prince zwróciła dziewczynie uwagę na jej nieodpowiednie obuwie, szaroniebieskie spojrzenie niemal od razu powiodło w kierunku pantofelków, jakie okrywały jej stopy, a na jej buzi pojawił się wyraz niezadowolenia. Nigdy nie lubiła odzienia nieodpowiedniego do okazji, burzącego jej maskę perfekcyjności, poniekąd stającej się głównym obrazem, jaki prezentowała.
- Tak, to dobry pomysł. - Zaczęła, przenosząc spojrzenie na swoją towarzyszkę. - Chociaż gdy je kupowałam, mówiono mi, że ponoć pasują do każdej okazji i każdego stroju. - Kolejne słowa wypowiedziane półżartem, półserio miały na celu uspokoić wyrzuty jej sumienia, nie potrafiącego zaakceptować faktu, ze oto ona, idealna Frances Burroughs, nie była ubrana odpowiednio do okazji, nawet jeśli jej strój stanowił spójną, schludną całość.
Niczym zaczarowana przyglądała się majestatycznemu stworzeniu, nawet jeśli w swoim majestacie nie przypominało jednorożca, jakiego miała okazję poznać podczas jednej z lekcji Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, jeszcze w czasach uczęszczania do Hogwartu. Uważnie słuchała wszystkich słów, jakie padały z ust zdolniejszej w tej materii przyjaciółki. Panna Burroughs znała podstawy obchodzenia się ze zwierzętami wyniesione z lekcji w Szkole Magii i Czarodziejstwa, daleko jej jednak było do jakiegokolwiek specjalisty, chętnie więc przyjmowała wszelkie rady.
Ostrożnie wzięła od Freyi marchewkę, by wyciągnąć w kierunku zwierzęcia delikatnie drżącą dłoń zapewne z przejęcia i odrobiny strachu, jaka pojawiła się w jej zajęczym sercu. Wyprostowała przy tym palce, aby przypadkiem nie one stały się celem aetoana.
Czekała.
- Wcześniej tylko raz byłam przy koniopodobnym stworzeniu... - Zaczęła spokojnie, przyciszonym głosem uważnie obserwując ruchy zwierzęcia. - Na lekcji Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami w piątej klasie, udało mi się pogłaskać jednorożca. - Uśmiech pojawił się na jej twarzy, na wspomnienie tamtego cudownego dnia. Chciała jeszcze coś dodać, gdy aetoan ostrożnie zabrał marchew z jej dłoni. Zaskoczenie pojawiło się na twarzy panny Burroughs, wynikające z delikatności z jaką zwierzę podniosło warzywo. Drżąca dłoń dziewczęcia powoli, stopniowo powędrowała na pysk aetoana, aby spokojnie przejechać po nim palcami.
- Dobrze? To zaskakujące, jak delikatne potrafi być stworzenie takich rozmiarów... - Szaroniebieskie spojrzenie ledwie na chwilę przeniosło się na twarz Freyi gdy panna Burroughs oswajała się z aetoanem, który oswajał się z nią.




Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]20.04.20 16:59
Dosiadanie aeotana wiązało się z gamą przeróżnych uczuć. Ekscytacja wraz z nabieraniem wysokości była coraz grubiej podszywana strachem, ponieważ upadek z galopującego konia oznaczał mniej poważne konsekwencje niż ześlizgnięcie się z grzbietu magicznego stworzenia w czasie lotu... Nie. Nie powinna faszerować się tak paskudnymi myślami tuż przed udzieleniem pierwszej lekcji jazdy.
Naprawdę sądzisz, że dałabym Ci zrobić sobie krzywdę w mojej obecności? Za kogo ty mnie masz? — zapytała z udawanym oburzeniem, które zostało dość szybko zdemaskowane przez śmiech wydobywający się spomiędzy rozchylonych warg. Mogła pocieszyć się tym, że przy faktycznym wyrządzeniu sobie krzywdy mogła liczyć na fachową pomoc już na miejscu.
Freya czuła się wśród stworzeń posiadających kopyta niczym ryba w wodzie. Ten zapach siana mieszający się z wonią końskiej sierści, odgłos rżenia i ogonów trzaskających w powietrzu... Mogłaby tu spędzać całe dnie, ale nasilające się obowiązki związane z pracą oraz wykonywaniem zamówień trzymały ją w szachu na terenie Londynu.
Sprzedawczyni nie pomyślała, że będziesz miała ochotę w nich jeździć konno — pokręciła głową z wyraźnym rozbawieniem malującym się na twarzy. Choć Fran nie powinna mieć jej tego za złe, ponieważ podobne przekomarzanki przeprowadzały w czasie niemal każdej rozmowy, tak skompletowanie odpowiedniego stroju jeździeckiego dla niedoświadczonej osoby mogło stanowić kłopot. — Gdyby takie spędzenia czasu przypadło Ci do gustu, mogłybyśmy pomyśleć o przejrzeniu sklepów w poszukiwaniu czegoś bardziej... odpowiedniego. Czasami można trafić na fajny komplet za niewysoką cenę.
Ubranie Freyi mówiło samo za siebie. Nie stanowiło ono idealnego przykładu porządku, ponieważ gdzieniegdzie skrawek marynarki był nieco postrzępiony, bryczesy również miały swoje lata, a buty znaczyły ślady starć z nieznośnymi wierzchowcami.
Na razie aeotan zachowywał się wzorowo. Towarzystwo dwóch nieznajomych kobiet nie zrobiło na nim większego wrażenie, ba, wydawał się nawet nieco znudzony zaistniałymi okolicznościami. Mogło to podziałać w dwie zupełnie odwrotne sobie strony, dlatego po cichu miała nadzieję, że nie przerodzi się to w niechęć do pracy. Tym razem to ona musiała unieść brwi na wieść o pogłaskaniu przez przyjaciółkę jednorożca.
Nigdy nie miałam przyjemności choćby zbliżyć się do tego magicznego stworzenia, a tobie udało się go pogłaskać... — szepnęła z nieskrywanym podziwem, wolną dłonią wodząc po szerokiej szyi kopytnego, który na widok marchewki chyżo zastrzygł uszami dotąd skrywanymi w gęstej grzywie. Nie miał najmniejszego zamiaru schwytania warzywa, dlatego niesłychanie szybko zniknęło z wyciągniętej dłoni Fran. Skinieniem głowy zachęciła ją do dalszego gładzenia pysku.
Tak, bardzo dobrze. Wiesz, one nigdy nie chcą celowo zrobić nam krzywdy. Jeśli są agresywne, oznacza to, że poczuły strach i rodzące się zagrożenie — wyjaśniła rzeczowo, z pamięci powtarzając formułkę podaną przez pierwszego z jej wielu instruktorów. Aeotan rozochocony pojawieniem się smakołyku najpierw trącił ramię stojącej naprzeciw niego dziewczyny, a potem powiódł chrapami wokół kieszeni znajdujących się przy spodniach i żakiecie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]21.04.20 1:36
Panna Burroughs wzruszyła jedynie ramionami. Nie sądziła, aby miała czegokolwiek się obawiać pewna, że u boku Freyi może czuć się bezpiecznie, jednocześnie nie będąc przyzwyczajoną do tego, aby ktokolwiek dbał o jej zdrowie bądź przejmował się jego stanem. To dziwne, ciepłe uczucie jakie pojawiało się w niej, gdy ktoś otaczał ją troską było czymś nowym w jej życiu i od kilku tygodni próbowała się do niego przyzwyczaić. Dopiero w obliczu zagrożenia czekającego na nią za każdym razem, gdy wracała w z pracy do domu położonego w najparszywszej ze wszystkich dzielnic zaczynała doceniać te wszystkie, niewielkie gesty jakie otrzymywała od najbliższych przyjaciół.
Buzia Frances rozpromieniła się ponowniem gdy usłyszała odpowiedź, dotyczącą jej, wyjątkowo nie stosownego obuwia.
- Wiesz, ja chyba sama nie pomyślałabym, że kiedykolwiek przyjdzie mi jeździć konno. - Wizja jej, jeżdżącej na pięknych wierchowcach zawsze jawiła jej się niczym jedna z większych abstrakcji. Wszak zwykła do spędzania czasu w inny sposób - z nosem utkwionym w książkach, obserwując gwiazdy bądź pielęgnując ten cały ogrom roślin, jakie znajdowały się w jej niewielkiej kawalerce. Skupiając się na nauce, zapominała o aktywnościach fizycznych, czego skutkiem był jej brak kondycji bądź jakiejkolwiek fizycznej siły.
Szaroniebieskie tęczówki powiodły po ubraniu panny Prince, dostrzegając postrzępione skrawki jej marynarki. Takie spodnie zdawały się być po za jej umiejętnościami, doskonale wiedziała jednak jak odpowiednio skroić skroić marynarkę. - Część mogłybyśmy uszyć same, mogłybyśmy wtedy kupić lepsze materiały niż te, których używa się do szycia ciuchów z niewysoką ceną. - Zaproponowała, swoje spojrzenie kierując na buzię towarzyszki. Ona robiła tak od dawna - kupowała lepsze materiały, zwykle tańsze od gotowych ciuchów, by móc uszyć sobie z nich ubrania, tym sposobem posiadając za te same pieniądze coś o wyższej jakości.
Uśmiech na jej twarzy poszerzył się, gdy usłyszała odpowiedź na swoje słowa. Ach, doskonale pamiętała tamtą piękną chwilę, gdy nauczycielka zgodziła się, aby mogła podejść do majestatycznego stworzenia.
- Rozpłakałam się nauczycielce, dlatego pozwoliła mi do niego podejść. - Odpowiedziała, chcąc podnieść morale koleżanki. Ponoć kobiecie łzy działały na mężczyzn, czasem jednak były w stanie one wywrzeć wpływ i na kobiety.
Ostrożnie wodziła dłonią po pysku aetoana, z zadowoleniem zauważając, że powoli dłonie przestawały jej drżeć, a ona nabierała zaufania do zwierzęcia. Póki co, gdy jej stopy dotykały stabilnej ziemi, nie czuła aż tak wielkiego strachu z powodu tego, co planowały.
- W takim razie, są z pewnością odważniejsze ode mnie. Będziemy dziś na nie wsiadać? - Zapytała przenosząc spojrzenie z jasnego pyska na Freyę, ciężko było jednak cokolwiek z niej wyczytać. A gdy zwierzę trąciło pyskiem jej ramię, zamarła. Dosłownie, wstrzymując oddech, aby przypadkiem nie sprowokowało zwierzę, wzbudzając w nim poczucie zagrożenia. Jej spojrzenie ponownie powiodło w kierunku koleżanki, jakby chciała upewnić się, czy wszystko jest w porządku.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]24.04.20 18:43
Gdyby cokolwiek złego stało się Frances podczas wizyty w stajni miałaby ogromne wyrzuty sumienia. Przecież to ona wyszła z propozycją spędzenia popołudnia w towarzystwie uskrzydlonych stworzeń. Brak doświadczenia w obcowaniu z końmi mógł zwiastować kłopoty, ale Freya nie zamierzała się poddawać i chciała pomóc przyjaciółce w znalezieniu nowego sposobu na wykorzystanie czasu wolnego. O wiele prostsza wydawała się wycieczka do zwykłej stadniny, ale czy wtedy miałyby z tego choć odrobinę frajdy?
Przy odrobinie wysiłku niedługo sama będziesz mnie tu ciągnąć i wcale nie będę musiała Cię namawiać, zobaczysz! Jazda konna daje wiele radości — zachwyt w głosie Prince był w pełni szczery. Od małego zachęcana przez starszego brata do obcowania z końmi dzisiaj nie wyobrażała sobie bez nich życia. Galopady w leśnych ścieżkach wydeptanych przez zwierzynę do tej pory jawiły się jako jedne z najpiękniejszych wspomnień dzieciństwa. Podzielenie się tym szczęściem z Frances było tylko kwestią czasu.
Na stan marynarki czy spodni zwracała uwagę dopiero w momencie znalezienia dziury. Dopiero wtedy motywowała się do przejścia w stronę odpowiedniego sklepu z ubraniami, zazwyczaj wybierając te z drobnymi defektami w postaci oderwanego guzika albo postrzępionego brzegu chcąc uzyskać nieco niższą cenę niż ta widniejąca na metce. Nigdy nie pomyślała o tym, żeby poprosić o uszycie stosownego stroju.
Mogłabym kupić materiał, ale... mam dwie lewe ręce do szycia. Nie wyszłoby spod nich nic, co nadawałoby się do noszenia — zauważyła z cichym śmiechem. Czasami miała wrażenie, że nadawały się wyłącznie do rzeźbienia, ponieważ nawet takie czynności jak gotowanie i malowanie przychodziły z wielkim trudem. Na tyle, na ile mogła sobie pozwolić, stołowała się poza mieszkaniem. Nie chciała, żeby właściciele wyrzucili ją przez zdemolowanie kuchni. — W każdym razie ten pomysł bardzo mi się podoba. Musisz mi tylko dać znać, kiedy będziesz miała wolne, a przyjdę do Ciebie z zakupami i przy pomocy maszyny wyczarujesz coś pięknego.
Nie tak dawno miała okazję podpatrzeć kilka projektów przyjaciółki i z czystym sercem mogła przyznać, że ma do tego niebywały talent. Sama najchętniej ubrałaby się w jedną z tych strojnych sukni, ale zazwyczaj kończyło się jedynie na roziskrzonym wzroku wyrażającym aprobatę wobec talentu tkwiącego w kruchych dłoniach.
Nie każdy ma możliwość go ujrzeć, a co dopiero zobaczyć! — powiedziała, nie uważając przy tym łez za coś godnego pogardy. Każdy miał jednakowe prawo do wyrażania swoich emocji i należało to uszanować.
Zwierzę ani myślało o wyrządzeniu jej krzywdy. Freya w pierwszej chwili wzięła spokój bijący z ogromnego ciała za ciszę przed burzą, jednak po takich przesłankach jak chyżo strzygące uszy wiedziała, że nie ma zamiaru wywinąć niespodziewanego numeru. Nader cierpliwie i z widoczną przyjemnością przyjmował delikatny dotyk kobiecych dłoni na miękkich chrapach.
Każdy koń jest inny. Jeden boi się mniej, drugi bardziej, a ten jest wyjątkowo pokojowo nastawiony. Sama zobaczysz, że po wejściu na jego grzbiet niepewność obleci Cię tylko przez chwilę. Dzisiaj tylko ty trochę pojeździsz, a ja będę tuż obok — odparła cicho, nie chcąc burzyć chwili zapoznania między nimi. Na razie nic nie zwiastowało rychłej klęski, ba, charakter aeotana powinien ułatwić im dzisiejszą lekcję. Zauważając spanikowany wyraz twarzy Frances w odpowiedzi na zbyt intensywne poszukiwania kolejnej marchewki jedynie pokręciła głową. W ten niemy sposób chciała przekazać, że w zupełności nie powinna się tego obawiać.
Chce sprawdzić, czy nie masz innych smakołyków w kieszeniach. Nic Ci nie zrobi — wyjaśniła, mimo to dla zachowania komfortu przyjaciółki delikatnie pociągnęła wodzami do tyłu zmuszając stworzenie do cofnięcia się o krok. Mrugając porozumiewawczo podała jej kolejną marchew.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]26.04.20 21:10
- Mam taką nadzieję. - Proste stwierdzenie idealnie oddawało myśli panny Burroughs. Nie zwykła do aktywnego spędzania czasu, co odbijało się na jej kondycji i zapewne, niedługo również odbije się na jej zdrowiu. Mimo naukowego zacięcia, dziewczyna musiała nauczyć się wychodzić z domu i chociaż raz w tygodniu spędzać czas aktywniej. Jak powiedział jej pewien uzdrowiciel: zawsze należy zachować balans. A tego balansu z pewnością od dawna jej brakowało, zwłaszcza od momentu rozpoczęcia własnej kariery naukowej zdarzało jej się zapominać o reszcie świata.
Szaroniebieskie tęczówki prześlizgnęły się po twarzy Freyi, na wzmiankę o szyciu. Dziewczyna zmarszczyła brwi słysząc o jakiejś maszynie i nie mając zielonego pojęcia, o co chodzi. Co prawda jej ojciec był mugolem, zmarł jednak gdy miała ledwie sześć lat, co spowodowało przeniesienie do magicznej części Londynu. Frances niewiele pamiętała z tamtych czasów.
- Nauczę Cię, jak zaczarujesz igłę nie jest to wcale takie trudne. - Zapewniła, pomijając kwestię jakiejś dziwnej maszyny pewna, że zaczarowana igła zda się o wiele lepiej do nauki i pierwszych prób szycia, jakie miały czekać pannę Prince. - Na pewno napiszę, gdy trafi mi się w końcu jakiś dzień wolny… Chyba, że niedługo przyjdzie mi zamieszkać w szpitalu przez brak organizacji przełożonego. - Odpowiedziała półżartem. Od początku kwietnia praca zdawała się pochłaniać większą część jej dnia, z powodu braków w personelu. Pozostawało jej mieć nadzieję, że niedługo uda się jej osiągnąć awans i zapanować nad chaosem.
Frances posiadała jedynie podstawową wiedzę w kategorii stworzeń magicznych, głównie skupiając się na tym, co było dla niej najważniejsze - składników alchemicznych, jakie można z nich pozyskiwać. Nie była jednak specjalistą, jeśli chodzi o ich zachowanie, co innego poznać zdenerwowanego kuguchara, a co innego rozszyfrować aetoana.
Uważnie słuchała wszystkich słów, jakie padały z ust przyjaciółki, wędrując szaroniebieskim spojrzeniem od pyska zwierzęcia do buzi Freyi, starając się zapamiętać jak najwięcej informacji, które jej przekazywała. Dalej ostrożnie jeździła smukłymi palcami po pysku zwierzęcia. Im dłużej tak stała, tym bardziej i ona oswajała się z aetoanem, nabywając zalążka zaufania do zwierzęcia, na którego grzbiecie miała niedługo siedzieć.
- W takim razie, cieszę się, że nie ma niecnych zamiarów wobec mnie. - Również ściszonym głosem odpowiedziała na słowa dziewczyny. Delikatny uśmiech pojawił się nawet przez chwilę na jej buzi, przynajmniej dopóki zwierzę nie postanowiło spróbować przeszukać jej kieszeni.
- Och, dobrze wiedzieć. - Odetchnęła z ulgą, gdy jej nauczycielka wyjawiła jej intencje zwierzęcia. Frances przyjęła marchewkę by ostrożnie podać ją aetoanowi w dokładnie taki sposób, w jaki wcześniej pokazała jej Freya uważając, aby przypadkiem nie podsunąć mu swoich palców. A gdy zwierzę zjadło smakołyk, zaciekawione spojrzenie alchemiczki powędrowało w kierunku artystki.
- Chyba się polubimy... Czy to już ten moment, kiedy będę mogła na niego wsiąść? Będziesz musiała mi powiedzieć, jak to się robi. - Spytała, mając nadzieję, że odpowiedź dziewczyny będzie pozytywna. Zajęcze serce jasnowłosej przyspieszyło, przywołując do niej masę najróżniejszych emocji. Odczuwała lekkie nerwy na myśl o wsiadaniu na grzbiet wielkiego oraz silnego zwierzęcia, jednocześnie nie mogąc się tego doczekać i będąc ciekawą, jakie będzie to uczucie. Siodło jednak stanowiło dla niej zagadkę i wyzwanie w jednym.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stajnie Carrowów [odnośnik]05.05.20 15:58
Obcowanie z zaczarowaną igłą mogło być ciekawym doświadczeniem. Bardziej niepokoił ją fakt, że przez brak ogłady oraz roztargnienie machnie różdżką o jeden raz za dużo i któraś z nich zostanie przedziurawiona.
Zobaczymy. Musisz pokładać we mnie dużo wiary, skoro sądzisz, że uda mi się nad nią zapanować — powiedziała rozbawiona, oczyma wyobraźni widząc nieporadne próby uszycia czegoś, co nadawałoby się do noszenia. Na przykładzie Fran wiedziała, że magia to tylko dodatek, resztę trzeba ukształtować samemu. Mimo artystycznego wykształcenia nie potrafiła przemóc się do materiału lejącego się w dłoniach, zdecydowanie mocniej ceniąc stałość kamienia czy drewna. Słysząc o kłopotach w szpitalu delikatnie zmarszczyła czoło. — Nie sądziłam, że macie tak duże braki kadrowe, skoro nie opłaca Ci się wracać na noc do domu...
Nagle odczuła wyraźny brak informacji ze strony Belviny. Siostra od jakiegoś milczała - do tej pory sądziła, że potrzebuje odpoczynku od kontaktu z kimkolwiek, dlatego starała się nie zakłócać jej przestrzeni osobistej, tymczasem Frances pozwoliła światłu wyjaśnić pewną kwestię. Domyślała się, jakie powody stoją za problemami szpitala, ale w tak pogodny dzień ta mroczna prawda nie potrafiła przejść przez gardło.
Aeotan spokojnie przyjmował dotyk jej przyjaciółki. Nie chciała mówić na głos, jak krnąbrne charakter mogą mieć niektóre magiczne i niemagiczne stworzenia, ponieważ mogłaby odebrać to jako przeszkodę do zajęcia się jeździectwem w tym szczególnym wydaniu. Ciepło bijące od tak ogromnego ciała natychmiastowo sprowadzało ją na ziemię w dobrym znaczeniu.
Kiedy zaczynałam jeździć też ich się bałam. Ojciec posadził mnie na grzbiecie jednej z spokojniejszych klaczy, potem kazał zamknąć oczy i spróbować wyczuć bicie ich serca. Świadomość, że żyją przy pomocy podobnego organu, zredukowała stres — parsknęła zduszonym śmiechem na wspomnienie pierwszych lekcji. Chciała wierzyć, że stanie się dla Fran równie dobrym nauczycielem co tata dla niej, a poprzeczka była postawiona bardzo wysoko. Na razie kluczowym momentem w początkowej fazie nauk było oswojenie się obydwojga z swoimi zapachami oraz odruchami, które podczas siedzenia w siodle nabierały na znaczeniu. Na szczęście intensywne przeszukiwanie kieszeni przez aeotana skończyły się w chwili podsunięcia mu pod nos kolejnej marchewki.
Czemu nie? — wzruszyła ramionami, nie widząc ku temu żadnych przeszkód. Na szczęście dla nich obu przy stajni znajdowały się schodki ułatwiające początkującym adeptom wspięcie się na grzbiet aeotana. Po podejściu do nich poprosiła Frances o wejście na najwyższy stopień. Zwróciła także uwagę krzątającego się nieopodal stajennego - musiała mieć przy sobie lonżę.
Najpierw wkładasz prawą stopę w strzemię, później szybko przerzucasz lewą nad siodłem i również wsuwasz ją w strzemię. Ułatwisz sobie to przytrzymaniem się łęku — cierpliwie objaśniając pierwszy krok w drodze do jazdy wskazywała poszczególne elementy dla łatwiejszego zrozumienia. Gestem dłoni pozwoliła jej wziąć sprawy w swoje ręce. Gdyby coś poszło nie tak, mimo trzymania wodzy była gotowa zareagować w każdej chwili.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Stajnie Carrowów
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach