Wydarzenia


Ekipa forum
Strych
AutorWiadomość
Strych [odnośnik]30.07.16 12:52
First topic message reminder :

Strych

Poddasze, na które prowadzą drewniane schody, zostało podzielone ścianką działową na dwie części. W jednej z nich znajduje się pokój gościnny, a w drugiej - strych, na którym po odbudowie chaty urządzono pracownię alchemiczną. Pomieszczenie jest niewysokie, rozległe, lecz przy tym dość ciemne. Jedynym źródłem światła jest jedno okno dachowe i zaczarowana świeca lewitująca zawsze przy obecnym na strychu czarodzieju. Na pierwszy rzut oka na półkach zalegają głównie fiolki z eliksirami i ingrediencje w szklanych słojach, jednak na innych regałach można natknąć się na różne równie przydatne rzeczy. Fałszoskopy, stare kociołki, księgi traktujące o obronie przed czarną magią, starożytnych runach, astronomii i nie tylko - Zakonnicy znajdą tutaj wszystko to i jeszcze więcej. Wystarczy tylko odrobina chęci i czasu poświęconego na przeszukanie zbiorów. Niestety, przedmioty zgromadzone na strychu są powiązane z kwaterą potężnym zaklęciem. Każda próba wyniesienia ich z chaty zakończy się fiaskiem. Również tutaj, jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Strych - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Strych [odnośnik]31.03.18 15:41
Chciałby kiedyś zbudować dom. Dom- swój, swój własny; coś, co należałoby tylko do niego, i do którego on też należałby całym sercem. Stworzony własnymi rękoma, od podstaw- tak, by mógł przechadzać się po parterze i schodach, zjeżdżać z poręczy, przesiadywać na parapecie okna i na ganku, słuchając melodyjnego skrzypienia drewna z myślą, że to on je tu położył. Że własnymi rękoma ze sterty dębowych desek i kilku garści gwoździ był w stanie stworzyć całe to miejsce, na wieki wkładając część swojego serca gdzieś za framugę albo zostawiając je bezpiecznie pod wypolerowanym progiem.
Życie wiecznego włóczęgi było czymś, co znał i co nauczył się kochać; czasem była to miłość trudna, cenił sobie wszakże urok nocowania pod kolorową płachtą namiotu lub obsypanym piegami gwiazd niebem, nie mógł też jednak stłumić tęsknoty za ciepłą pościelą i wygodnym łóżkiem, takim, które należałoby tylko do niego i do którego mógłby wrócić po dniu ciężkiej pracy. Poszukiwania domu wychodziły mu do tej pory cokolwiek marnie- trwał zawieszony pomiędzy progami cudzych mieszkań jak rozbitek, tylko dzięki ślepemu szczęściu unoszący się jeszcze na otwartym morzu i zdeterminowany, by w końcu odnaleźć przystań. Jakąkolwiek.
Tworzenie tego miejsca nie było jeszcze budową jego domu. Stanowiło jednak jego godziwą namiastkę i jednocześnie źródło szczęścia, rozjaśniającego jego twarz lekkim uśmiechem. Nawet pomimo przegranej; dlatego nie buntował się, jedynie z rozbawieniem obserwując zwycięski przemarsz Bertiego po dopiero co wykończonej podłodze.
-Gdybyśmy założyli się o to, kto szybciej skończy tynkować swoją część ściany, przegrałbyś z kretesem- Odparł, próbując załagodzić piekący nieco ból urażonej męskiej dumy. Samą przegraną potraktował jednakże, jak zresztą większość życiowych niepowiedzeń, całkowicie beztrosko.
-To ładne miejsce. Prawie centrum Londynu. Na pewno ładniejsze od mojego mieszkania na Pokątnej, chociaż posiadanie godziwej reprezentacji współlokatorów w postaci starszej pani, która piekła najlepszą na świecie szarlotkę, i trzech tłustych szczurów też miało swój urok- Wepchnął ręce do kieszeni i uśmiechnął się lekko, jeszcze raz ogarniając wzrokiem całe pomieszczenie.- Wysoce specyficzny, ale też zbliżony nieco do uroku mieszkania z ghulem.
Tę uwagę skwitował szerokim uśmiechem, który nie zniknął mu z ust aż do momentu zbliżenia się do wyjścia. Wtedy przybrał na twarz wyraz oscylujący gdzieś pomiędzy dziwną powagą a prawdziwą dumą- w sam raz, by poklepać Bertiego po plecach, silnie, i dodać ciche:
-Nie chwaląc się ani odrobinę, to prawdopodobnie najładniejszy strych, jaki w życiu widziałem.
Dopiero wtedy pozwolił sobie na parsknięcie śmiechem, poprzedzające ciche trzaśnięcie zamykających się za nimi drzwi.

| zt x 2 <3


intertwined
I've pinned each and every hope on you
I hope that you don't bleed with me



Duncan Beckett
Duncan Beckett
Zawód : pracownik Niewidzialnego Oddziału Zadaniowego
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
spare me your judgements and spare me your dreams,
don't cover yourself with thistle and weeds
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xxx
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3098-duncan-beckett#50701 https://www.morsmordre.net/t3184-to-do-pana-panie-beckett#52861 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f312-pokatna-8-5 https://www.morsmordre.net/t3185-duncan-beckett
Re: Strych [odnośnik]04.04.18 23:18
|15 maja?

Pojawianie się w Kwaterze zawsze miało w sobie coś z delikatnej satysfakcji powrotów do domu. Hereward lubił o miejsce, zakurzone, stare szafki, skrzypiące schody i zapach pieczonego ciasta, który pewnie sam sobie wyobrażał. Było to miejsce, o którym myślał, gdy próbował wyobrazić sobie dom. Do tej pory utożsamiał go zawsze z zimnymi murami Hogwartu, jego szerokimi korytarzami i wysoko sklepionymi salami. Zamkowi brakowało jednak przytulności, atmosfery spokoju i lenistwa; powietrze Hogwartu nigdy nie otulało tak ciepło jak robiło to powietrze Starej Chaty. Tym bardziej Barty nie mógł patrzeć na ruiny, jaki pozostawił po sobie pierwszomajowy wybuch, który wszak spowodował także i on. Także - mało powiedziane, był w kwaterze, widział skrzynię, powinien przewidzieć, że to niebezpieczne. Przechadzając się po roztrzaskanym szkle, połamanych fragmentach drewnianej konstrukcji, które kiedyś stanowiły d o m czuł jedynie winę i nieukierunkowaną jeszcze złość. Nie mógł patrzeć na resztki tego, czym zdawały się zostawać wszystkie jego marzenia - ruinami. A mimo to wracał na miejsce często, z masochistyczną przyjemnością obserwując gruzy. Zasłużył na ten ból, zasłużył na poczucie winy i żal, bo to on do tego doprowadził. Nie mógł nie czuć się źle po tym co zrobił i wizyty w kwaterze miały mu o tym przypomnieć.
- Dzień dobry - uśmiechnął się do Floreana, gdy pojawił się na miejscu. Hereward palił. Zwykle spędzał wolne chwile z papierosem w dłoni, wdychając uzależniająco gryzący dym do płuc. Zazwyczaj nie robił tego w pomieszczeniach, ale kwatera nie była już pomieszczeniem, była resztkami domu, kilkoma fundamentami i połamanymi filarami, wśród których kryły się zakurzone pamiątki. To nie ściany sprawiły, że zwykła, stara chata stała się miejscem oznaczającym bezpieczeństwo, ciepło, przyjaźń i świeże ciasto. To te drobne, znoszone przez Zakonników pamiątki i wspomnienia, jakie ze sobą niosły. Barty podniósł but, gdy usłyszał pod nim dziwne szczęknięcie unosząc z ziemi fotografię, na której widniała uśmiechnięta twarz Skeetera. Już martwego. Jak i Stara Chata.
- Luno Skeeter - przekazał machające do oglądającego zdjęcie Floreanowi. - Jeden z założycieli Zakonu. Zmarł po torturach zaserwowanych przez Ministerstwo.
Nekropolia wspomnień, w jaką zamieniła się kwatera była też cmentarzem w całkiem dosłownym tego słowa znaczeniu. Ci, których nie można było pochować nigdzie indziej, w obawie przed Ministerstwem, znaleźli miejsce tuż obok domu. Który teraz przykrywał ich równie skutecznie, co ziemia.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni



Ostatnio zmieniony przez Hereward Bartius dnia 10.04.18 23:36, w całości zmieniany 1 raz
Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Strych [odnośnik]05.04.18 20:26
Należę do Zakonu Feniksa od niespełna czterech miesięcy, a wydaje mi się jakbym należał do niego od zawsze. Te kilkanaście tygodni obróciło moje życie do góry nogami - i nie chodzi tu tylko o mniejszą ilość wolnego czasu czy narażanie swojego zdrowia i życia, a o samo podejście. Odnoszę wrażenie, że jestem innym człowiekiem niż wcześniej. Na pewno odważniejszym i bardziej spontanicznym, to nie ulega wątpliwości, ale może lepiej nie będę szukał dalej, bo natknę się na mniej pozytywne cechy. W każdym razie wydawało mi się, że już w pewien sposób zlałem się z innymi członkami Zakonu, szczególnie, że od czasu mojej rekrutacji dołączyły do nas nowe osoby. A jednak stanąwszy obok Herewarda w zgliszczach Starej Chaty poczułem się trochę nie na miejscu. To on należał do tej organizacji od początku, to on wiązał z tym miejscem dziesiątki wspomnień i to on musiał przetrwał stratę wielu przyjaciół. Ja myślałem, że po wydarzeniach z Kruczej Wieży wszystko wiem, ale tak naprawdę nie wiedziałem jeszcze nic, a przynajmniej bardzo niewiele.
Rozejrzałem się po szczątkach pomieszczenia, próbując obmyślić jakiś plan działania. Musieliśmy posprzątać strych: wyrzucić śmieci i uratować cenne pamiątki. Jako zapalony historyk miałem ochotę zanurzyć się w tym bałaganie i spróbować odkryć coś ciekawego, ale Brendan mnie uprzedził, podając zniszczoną fotografię. Spoglądał z niej młody mężczyzna, może nawet młodszy ode mnie, a już martwy. - Kiedy to miało miejsce? - Zapytałem, nie odrywając wzroku od twarzy Luno. Może mijałem go na szkolnych korytarzach? Los bywa naprawdę przewrotny. I potworny, jeżeli ktoś spytałby mnie o zdanie.
- Mmm… - westchnąłem niepewnie, zbierając się na zadanie pytania, które krążyło mi po głowie już wcześniej. Zanim jednak je zadałem, odłożyłem fotografię Luno Skeetera i podszedłem do ułamanej komody, zaglądając do jedynej szuflady, która w niej została. Wewnątrz znalazłem jedynie kilka zakurzonych fałszoskopów, ale wyjąłem jeden z nich, obracając go w dłoniach. - Dużo osób zmarło? - Podejrzewałem, że tak, ale potrzebowałem oficjalnej odpowiedzi od kogoś bardziej doświadczonego. Chciałem być świadomy w co dokładnie się wplątałem - ile osób już przelało swoją krew, by inni mogli spokojnie żyć.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Strych - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Strych [odnośnik]07.04.18 23:05
Przechadzanie się po resztkach chaty było bolesne; ruiny obrazowały porażkę Zakonu, ich dobre chęci obrócone w pył. Gdzieś pod nim zagrzebane były resztki całej kwatery.
- W listopadzie - odezwał się głucho wpatrzony w fotografię, przypominając sobie umęczonego Luno na kilka chwil przed śmiercią. - Garrett znał go lepiej.
Prawda jest taka, że Hereward nie znał Skeetera w ogóle. Był dla niego jedną z wielu postaci, które przewinęły się przez jego życie, gdy wkroczył do niego Zakon Feniksa. Było ich wielu, każdy z własnymi marzeniami, planami, problemami, wszyscy zjednoczeni pragnieniem zaprowadzenia na świecie czegoś na kształt ładu, sprowadzenia porządku, wyrażenia oporu przeciwko kiełkującemu złu, które zdawało się rozrastać w zastraszającym tempie.
- Za dużo - przyznał z westchnieniem przypominając sobie o tych wszystkich, którzy stracili życie. Nie było ich wcale tak wielu, wciąż potrafił spamiętać wszystkie imiona, przypisać je do twarzy i nie zabrałoby mu to nawet dziesięciu minut. W porównaniu z innymi wojnami nie było ich wcale dużo, byli garstką, błahostką mogącą wzbudzać jedynie śmiech tych, którzy przeszli przez większe piekło. Różnica polegała jedynie na tym, że tę konkretną garstkę Hereward znał. To ta błahostka wyszarpywała dziurę w jego sercu z każdą przedwczesną i niepotrzebną śmiercią, a nie żadna inna wojna z przeszłości. Choć ktoś zafascynowany historią mógłby mieć na ten temat nieco inne zdanie. Łatwo jednak spojrzeć obiektywnie na fakty, kiedy nie jest się w nie zaangażowanym emocjonalnie. A Barty był i nawet nie silił się na obiektywizm.
- Dorea, Robert, Charlus, Cassian, Roger, Cressida - to byli dobrzy ludzie, nie zasłużyli na koniec, jaki ich spotkał, żaden z nich. Niewiele teraz można jednak było z tym zrobić oprócz pamięci i pomsty. Ci, którzy odpowiadali za ich śmierć wciąż żyli i mieli się dobrze. Ta świadomość budziła w Herewardzie złość, która z czasem zdawała się napędzać go znacznie silniej niż chęć ochrony bliskich, niż przeczucie, co powinien, niż świadomość, co jest dobre. Złość zdawała się wstępować tam, gdzie jeszcze niedawno tkwiło niezrozumienie i smutek, palić go od środka, zachęcać do działania.
- Na wojnie giną ludzie - stwierdził sucho i jakoś zupełnie bez emocji, a jego głos zabrzmiał obco nawet dla niego. - To wydaje się oczywiste, a jednak, kiedy się wreszcie dzieje, nieustannie jestem zdumiony - przyznał wpatrzony w ruiny zapominając na chwilę, że ma słuchacza. Podszedł kawałek wyciągając butelkę, która jakimś trafem uniknęła stłuczenia.
- Ognista - zauważył z lekkim uśmiechem na twarzy przywołując też te przyjemniejsze wspomnienia po raz pierwszy odkąd przekroczył próg zrujnowanej kwatery. - Zawsze było tu dużo ognistej. Wystarczyło wiedzieć, gdzie szukać.
Jeśli odbudują kwaterę to jest to zdecydowanie tradycja, o którą należy zadbać.
- Nie zwracaj na mnie uwagi - spojrzał na Floreana z przepraszającym uśmiechem. - Czasem mam wrażenie, że jestem tylko przedwczesnym staruszkiem, który za bardzo zgorzkniał. Oprócz śmierci, zdarzyło nam się też czasem cieszyć swoim towarzystwem - na przykład na stypach.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Strych [odnośnik]08.04.18 9:42
Wzdrygnąłem się lekko, kiedy Hereward zaczął wyliczać poległych i wymienił wśród nich Doreę i Charlusa. Zdecydowanie nie zasługiwali na to co ich spotkało, zresztą kto z pozostałych na to zasługiwał? Przykro było mi stwierdzić, że nic na tym świecie nie jest sprawiedliwe, a należąc do Zakonu Feniksa jeszcze bardziej sobie to uświadamiałem. Te wszystkie porwania, cierpienia i morderstwa - za co? Za szacunek do innych? Za bronienie słabszych? Za bycie dobrym człowiekiem, po prostu. Podziwiałem wszystkich Zakonników (i samego siebie) za odwagę, którą się wykazywali. Szczególnie arystokraci, których to w zasadzie nie tyczyło - mogliby zamknąć się w swoich pałacach i udawać, że nic nie widzą. A jednak wielu z nich postanawiało wspomóc tę sprawę. W zasadzie to mnie zawsze podtrzymywało na duchu, że choć dzieje się dużo złego, to zawsze znajdą się osoby, które chcą z tym walczyć.
Wyjąłem z szuflady wszystkie fałszoskopy i ułożyłem je na komodzie, żeby o nich nie zapomnieć. Sam mebel już się do niczego nie nadawał, przynajmniej takie było moje zdanie. Milczałem, pozwalając milczeć Herewardowi, dla którego przyjście tutaj było najwidoczniej jak wejście w myślodsiewnię. Ja byłem na strychu pierwszy raz i, prawdę mówiąc, nie do końca potrafiłem sobie wyobrazić jak mógł wyglądać wcześniej. - Wierzę - zaśmiałem się pod nosem, wcale nie dziwiąc się tym zapasom Ognistej, nawet jeżeli nie do końca widziałem sens w zapijaniu smutków. - Herewardzie - westchnąłem, podchodząc do zniszczonego regału. - Myślę, że każdy kto przeżył śmierć tylu osób tak się czuje - dodałem, czasami samemu odnosząc podobne wrażenie, chociaż zapewne moja lista strat nie równała się z listą Bartiusa. W tym samym czasie zauważyłem mnóstwo porwanych ksiąg. Taki widok zawsze mnie smucił. - W takim razie opowiedz mi o czymś weselszym - zaproponowałem, spoglądając na Herewarada, by zaraz potem powrócić do ksiąg. Zacząłem wygładzać pojedyncze kartki, zastanawiając się, czy dałoby się je w jakiś sposób zrekonstruować. - Było tu coś ważnego? - Zapytałem więc jeszcze, trzymając w dłoniach okładkę jakiejś książki. Może nie, może mają kopie i nie ma sensu się nad tym roztkliwiać.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Strych - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Strych [odnośnik]08.04.18 14:29
Speszony nieco wylewem żalów przy Floreanie uśmiechnął się smutno zanim przykucnął obok pomagając chłopakowi zbierać książki. Nie mógł mu powiedzieć, że za zniszczenia chaty odpowiada osobiście, że za śmierć tych wszystkich ludzi, którzy zginęli w wyniku anomalii pełną odpowiedzialność ponosi Zakon. Frustrowała go świadomość, że chcąc dobrze jak zwykle wyszło nie tak, jak zamierzali. Był zły, przede wszystkim na siebie, ale też w pewnym stopniu na Bathildę, która do tego dopuściła, na Garretta, który to wszystko rozpoczął, na czarnoksiężnika imieniem Czarny Pan, który robił niewspółmiernie gorsze rzeczy, a i tak zdawał się wychodzić na tym dużo lepiej niż Zakon, który wszak chciał dobrze. Denerwowało go udawanie, że to tylko zniszczona stara chatka na przedmieściach Londynu, że wszystko poza tym jest w jak najlepszym porządku, że nie stało się nic strasznego, że nekrologi, które czytał w Proroku Codziennym nie obciążały jego sumienia. Ale co mógłby powiedzieć? Co innego miałby zrobić? Przełknął więc swoje rozgoryczenie, całą złość, tłumiąc ją, zamykając wystarczająco głęboko, by nigdy nie wypłynęła na światło dzienne i zbierał księgi otrzepując je z kurzu i odkładając uważnie na bok. Książek zawsze było szkoda.
- Szczerze powiedziawszy nigdy nie przejrzałem wszystkich książek, które tu zgromadziliśmy - skrzywił się na widok rozdartych stronic. - Odkąd Garrett znalazł tę chatę po pogrzebie Horacego Slughorna, kolejni Zakonnicy znosili do niej wszystko, co uznali za przydatne. Książki, talerze, ciasta, eliksiry, ognistą.
Znosili tu dom. Wiedział, że chata zostanie odbudowana, to było więcej niż pewne. Ci wszyscy ludzie, którzy już raz z zakurzonego budynku stworzyli dom będą potrafili zrobić to też po raz drugi. To nie pozostawiało wątpliwości. Podniosą się, to oczywiste, a żal, wątpliwości, złość i gorycz kiedyś wyblakną. W to Hereward przynajmniej chciał wierzyć.
- Słyszałeś historię o stypie Sughorna, prawda? - S{płynęło na niego olśnienie. Założenie Zakonu Feniksa zawsze wywoływało cień uśmiechu. Albus Dumbledore był jedyny w swoim rodzaju, tylko on mógł wymyślić organizację, która zacznie się od ciepłych, wełnianych skarpet. - To jedna z weselszych rzeczy. Obok naturalnie wigilii, o której nie potrafię zbyt wiele powiedzieć, bo niewiele z niej pamiętam. W gruncie rzeczy Zakon jest jak jedna, wielka rodzina na czele której naturalnie stoi biały kot.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Strych [odnośnik]08.04.18 20:52
- Rozumiem. Wychodzi na to, że w sumie wszystkiego szkoda - westchnąłem, zbierając z ziemi kolejną zniszczoną książkę. Zapewne każda z nich była istotna dla któregoś z zakonników - a przynajmniej tak byłoby ze mną, gdybym tylko przyniósł tu coś ze swojej domowej biblioteczki. Ale ja to ja, zawsze byłem pod tym względem dziwolągiem, a ludzie wokół dziwili się, że nie trafiłem do Ravenclaw. Cóż, szacunek do książek to nie jedyne co ich charakteryzuje - a mi jednak było bliżej do Puchonów. Było i jest, bo z tego chyba się nie wyrasta.
- Eee, w zasadzie to nie słyszałem - odpowiedziałem, marszcząc przy tym czoło, ale nie przypominałem sobie, żeby ktokolwiek mi o tym opowiadał. Nie zadałem Foxowi zbyt wielu pytań, kiedy wcielał mnie do Zakonu. Byłem zbyt podekscytowany wizją ratowania świata i nie myślałem zbyt racjonalnie, choć wystarczająco, żeby podać przemyślaną decyzję i się zgodzić; jakkolwiek nielogicznie by to nie brzmiało. W każdym razie nie żałuję dołączenia do Zakonu, wręcz przeciwnie, ostatnio dużo się uczę i ćwiczę w celu poprawienia swoich umiejętności. Po wydarzeniach w Kruczej Wieży doszedłem do wniosku, że kompletnie nie znam się na walce, a w kryzysowej sytuacji nie obronię się znajomością cukiernictwa. - Weselszych? - Wyrwało mi się ze zdziwieniem, bo nie do końca rozumiałem jak ze słowem stypa można mieć takie asocjacje. Najwidoczniej to była długa, skomplikowana i faktycznie istotna historia. Nie zdziwiło mnie natomiast wspólne obchodzenie wigilii - sam chętnie wziąłbym w niej udział, bo już teraz zaprzyjaźniłem się z wieloma zakonnikami. Wszyscy jesteśmy jak jedna wielka rodzina, to nie ulega żadnej wątpliwości.
- Och, Bathilda Bagshot - westchnąłem, wciąż nie do końca wierząc, że naprawdę ją widziałem. - Nie mogłem wtedy uwierzyć, że ją widzę. Tym bardziej wydusić jakiekolwiek słowo - zaśmiałem się, bo choć szanowałem ją jako historyka, to i tak ta sytuacja wydawała mi się niezwykle zabawna. Nie podejrzewałem jednak, że ta poczciwa kobieta mogła w pewien sposób stać za tym co się działo za oknem.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Strych - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Strych [odnośnik]08.04.18 22:23
Serce krajało się Herewardowi na widok każdej podartej książki. Na szczęście istniało zaklęcie reparo, pocieszał sam siebie, które będzie potrafiło przywrócić wszystkie do dawnej świetności.
- Dobrze, że nikomu nic się nie stało w czasie wybuchu, gdyby ta chata zwaliła się komuś na głowę dopiero byłoby szkoda - to nie prawda, że nikomu nic się nie stało, nie do końca. Barty wciąż budził się z koszmaru, w którym Benjamin Wright dosiadając smoka przylatuje do Hogwartu, żeby znaleźć Herewarda i krzyczy na cały zamek Okruszek chce się z tobą bawić Barty, jest zupełnie niegroźny! A gdy Barty czasem, bo zwykle tego nie robi, mu uwierzy i wyjdzie spod biurka na spotkanie smoczego Zakonnika, okazuje się, że Okruszek chce się bawić w grilla i Bartius budzi się cały spocony pewien, że właśnie znów płonął żywcem. Wzdrygnął się na samo wspomnienie.
- Wszystko zaczęło się na stypie, mnie zaatakowały czarnomagiczne winogrona, a w tym samym czasie Garrett i Luno zakładali Zakon. Garry dotknął wełnianych skarpetek, jeśli się nie mylę, które były jakąś formą świstoklika. Wszystko przygotowane przez Dumbledore'a i Slughorna, tylko po to, żeby zjednoczyć nas tu wszystkich przeciwko Grindelwaldowi. Niezwykła magia - to właśnie kunszt magiczny budził w Herewardzie największy podziw. Choć odwaga Garretta i Luno oczywiście też, sam nie wierzył, że potrafiłby zdobyć się na podobne wyczyny.
- O podręcznik do historii magii - przekartkował go pobieżnie. - Ale bez autografu. Ktoś go musiał przynieść zanim pani profesor się tu pojawiła - inaczej Barty na pewno zdobyłby podpis na samej okładce.
- Przynajmniej nie wyskoczyłeś z prośbą o autograf - przyznał, gdy niestopione w czasie próby ucho całkowicie mu się zaczerwieniło. Do dzisiaj było mu wstyd za to, że nie potrafił utrzymać języka za zębami. Był jednak tak bardzo podekscytowany, że zapomniał o odpowiednim do wieku zachowaniu. Miło było usłyszeć, że nie tylko on.
- No i był jeszcze Perseus Avery - parszywy zdrajca, oby umarł w Azkabanie. Hereward zwykle nie życzył nikomu źle, ale to, co zrobił Avery Zakonowi wykracza poza społecznie akceptowalne normy.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Strych [odnośnik]08.04.18 22:53
Czy naprawdę zawsze musiałem powiedzieć coś nieodpowiedniego? Najgorsze było to, że uzmysławiałem sobie to dopiero wtedy, kiedy ktoś mnie uświadomił. Dlatego odchrząknąłem cicho, będąc nieco zmieszanym, mówiąc - co racja to racja. Ludzkie życie zawsze było cenniejsze od książki. No, chyba że był to morderca i niszczyciel bibliotek, wtedy mógłbym się jeszcze raz nad tym zastanowić.
- Zaatakowały cię winogrona? - Parsknąłem śmiechem, ale przed moimi oczami pokazała się naprawdę przekomiczna scena i to po prostu było silniejsze ode mnie. Jeszcze nigdy nie walczyłem z żadną rośliną, ten temat nie był mi w żadnym stopniu bliski. Po chwili jednak spoważniałem, bo i temat wcale nie był aż tak zabawny. Raczej podniosły, ważny, wary zapamiętania. Cieszyłem się, że Hereward mi o tym wszystkim opowiada - ceniłem historię, a poznanie dziejów Zakonu z pewnością pomoże mi w dalszej karierze Zakonnika. Bez tej znajomości czułbym się tutaj mniej pewnie, jakby ta niecodzienna lekcja miała sprawić, że poczuję się jeszcze bardziej na miejscu. - Transmutacja jest niesamowita. W Hogwarcie nieszczególnie się nią przejmowałem, zawsze wolałem przedmioty bardziej teoretyczne, ale odkąd założyłem lodziarnię próbuję się w tym podszkolić i jestem zachwycony! - Przyznałem, dopiero po chwili reflektując się z kim rozmawiam. - No tak, ty na pewno dobrze o tym wiesz - dodałem, odkładając plik pojedynczych kartek na oddzielną kupkę. Reparo powinno wszystko załatwić, tylko w tych czasach nawet reparo było zagrożeniem - na szczęście schowałem w sobie cząstkę urzędasa i w razie potrzeby będę mógł je ręcznie uporządkować.
- Fakt, moment może nie był najlepszy, ale wcale ci się nie dziwę! Poza tym masz autograf - zauważyłem, podczas gdy ja nie miałem. A może miałem? Możliwe, że jeden zachował się w starych książkach ojca - będę musiał to sprawdzić. Na razie zdjąłem z wygiętej półki kolejną porcję (cudem!) zachowanych ksiąg i odłożyłem w odpowiednie miejsce. Trzeba będzie to wszystko ze sobą zabrać. - Avery? Czy on nie pracował w Wiedźmiej Straży? - Upewniłem się i tym razem to ja poczułem jak się czerwienię na samą myśl naszego pierwszego i ostatniego zarazem spotkania. - Co z nim? - Zapytałem żywo zainteresowany, bo najwidoczniej z tym człowiekiem wiązała się kolejna ciekawa historia.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Strych - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Strych [odnośnik]08.04.18 23:43
Hereward nie miał zamiaru Floreana strofować. Bardziej zastanawiał się, ile w tym całym pierwszomajowym nieszczęściu miał szczęścia, że magia wyteleportowała go daleko poza chatę zanim ta się zawaliła. Teraz dotarło do niego, że taki wybuch z pewnością nie był zdrowy dla starszej pani, jaką pozostawała Bathilda Bagshot. Czemu nie pomyślał o niej wtedy? Zbyt zajęty był gonieniem jej kota, uciekaniem przed smoczym ogniem i przeklinaniem pod nosem swojej nieudolności.
- Tak. I zaraziły mnie mózgową groszopryszczką. To były czarnomagiczne winogrona. Bardzo niebezpieczne - Barty do dzisiaj miał traumę. Wciąż wolał ich nie jeść. Jak pojawiały się na stole nauczycieli podczas uczty w Hogwarcie, omijał je bardzo wytrwale i robił to z takim wyrazem twarzy, że skrzaty przestały stawiać tace z tymi przeklętymi owocami obok niego.
- To prawda, jest niezwykła - przyznał nie bez zachwytu w głosie. Zadziwiała go wciąż potęga, jaką ofiarowała niedoceniana przez wielu nauka transmutacji. - Gdybyś kiedyś potrzebował pomocy w treningach, zawsze chętnie służę pomocą.
Nie było w tym zadufania, Barty w gruncie rzeczy był mężczyzną bardzo pokornym i sceptycznie nastawionym do swoich umiejętności, ale zyskanie posady nauczyciela w Hogwarcie pozwalało mu sądzić, że był w tej akurat dziedzinie magii nieco lepszy. A wiedzą dzielić się lubił.
- Pani profesor zdaje się nie mieć nic przeciwko prośbom o autografy - inaczej musiałaby zbesztać Herewarda znacznie bardziej niż to uczyniła. A przecież dostał wymarzony podpis. Grunt jednak, że Florean też swój podpisany egzemplarz książek także mógł dostać. - Jeśli nie możesz złapać pani profesor osobiści, może spróbuj listownie?
Hereward zebrał wszystkie książki w najmniej zniszczoną część budynku i zaczął w gruzach wyszukiwać szklanych butelek, które przetrwały zawalenie się na nie sufitu.
- Pracował - Barty przywołał niechętnie twarz Avery'ego. - Pewnie dlatego tak dobrze szło mu udawanie, że w rzeczywistości gardzi swoją rodziną, a nie mugolami. Oszukał nas wszystkich, już na samym początku. A potem, kiedy przyszło co do czego, uciekł pod spódnicę swojego Czarnego Pana i kto wie, ile naszych sekretów zdołał mu wyjawić.
To była cenna, choć bolesna lekcja. Zasada ograniczonego zaufania była czymś, co powinno Zakonowi przyświecać od dawien dawna.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Strych [odnośnik]09.04.18 21:13
Cóż, mój śmiech był bardziej nie na miejscu niż mogło mi się wydawać. Groszczopryszczka była okropną chorobą, miałem okazję się o tym przekonać kiedy Florence gdzieś ją złapała - codzienne wizyty na oddziale zakaźnym na długo wyryły się w mojej pamięci. Poza tym samo określenie czarna magia wywoływało ciarki na mojej skórze. Zdecydowanie nie chciałem znaleźć się na jego miejscu. - W tym wypadku cofam swoje rozbawienie - odpowiedziałem, unosząc ręce w bezbronnym geście.
- O, dzięki! Będę o tym pamiętał - pomoc takiej osoby momentami może okazać się niezbędna - dobrze wiedzieć, że będę miał do kogo wysłać sowę. Zdecydowanie polubiłem transmutację i nie rozumiem dlaczego nie przykładałem się do niej bardziej w szkole. Teraz muszę nadrabiać zaległości, ale w zasadzie to jest dla mnie przyjemność, więc nie ma tego złego.
- Na razie nie będę zawracał jej głowy, ale kiedyś pewnie zdobędę się na odwagę - odparłem, zbierając ostatnie książki w jedno miejsce. Wiedziałem, że nie jesteśmy w stanie zabrać tych wszystkich rzeczy ze sobą, ale uporządkowanie ich już spowoduje dużą zmianę. W zasadzie zaledwie godzinka pracy wystarczyła, żeby zauważyć znaczącą różnicę.
Temat Avery'ego mnie zaskoczył - miałem ochotę powiedzieć, że świat to jednak jest mały. Tym bardziej denerwowało mnie nasze spotkanie. Nie dość, że sprawdzał moją lodziarnię (a raczej mnie, co było absurdalne) to jeszcze okazało się, że jest zdrajcą? Kto wie, może między innymi właśnie dlatego przyszedł do lodziarni? A ja skakałem dookoła niego jak głupi, chyba nigdy sobie tego nie wybaczę. - I po prostu odszedł? - bez żadnej... kary? Najwidoczniej stało się tak nie bez powodu, jednak miałem nadzieję, że taka sytuacja już nie nigdy nie powtórzy. Musieliśmy sobie bezgranicznie ufać, inaczej cała idea Zakonu była trochę pozbawiona sensu. - Dziękuję, że o tym wszystkim mi odpowiedziałeś - to było bardzo ważne, doceniałem to. Pomogłem jeszcze Herewardowi w uporządkowaniu butelek i po ostatnim ogarnięciu strychu, pożegnałem się z Bartiusem i wróciłem do domu.

zt


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Strych - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Strych [odnośnik]14.10.19 0:16
5 stycznia

Ludzie zaczęli podnosić się do wyjścia. A ona nadal stała spoglądając w milczeniu na wychodzące z pomieszczenia. Ponury cień przetoczył się po jej twarzy. Najbardziej rozsierdzały ją słowa, które które zarzucały jej tchórzostwo, jak kolejne słowa Bena. to nie przystoi. Przemykało przez jej głowę sprawiając, że zaciskała zęby, zatracając się we własnych rozmyślaniach ledwie rejestrując kolejno wychodzące jednostki. Nie zarejestrowała też podejścia Anthony'ego z początku. Dopiero jej głos sprawił, że zamrugała kilka razy wracając postrzeganiem i myślą do tego samego miejsca. Przesunęła na niego jasne spojrzenie i skinęła krótko głową.
- Chodźmy. - powiedziała tylko ruszając jako pierwsza. Weszła do kuchni i z jednej z szafek wyciągnęła zostawioną w niej myślodsiewnie. W Starej Chacie nadal było trochę ludzi, a ona miała do omówienia kilka spraw na spokojnie. Wsunęła się jako pierwsza na miejsce. Ruszyła w głąb pomieszczenia, dochodząc do stołu. Wsunęła na nią myślodsiewnie. Odciągnęła od niej ręce. Cofnęła się i szybkim ruchem ściągnęła płaszcz, rzucając go na na jedno z krzeseł, na którym nie skupiała się bardziej.
Była wściekła. Ale niezmiennie próbowała odsunąć od siebie to uczucie. Miała zamiar działać, niezmiennie od tego, co ktoś o niej sądził i jak bardzo dzisiaj wszystko posypało się wcześniej. I radziła sobie z tym raz lepiej raz gorzej, zależnie od danej minuty, która mijała. Słowa też miały swoją wagę i też potrafiły wbić się w nieodpowiednie miejsce. Zaciskała zęby podczas spotkania, a mięsień na policzku drgał jej niemiłosiernie. W sobie odnajdowała winy i błędy, ale nie zamierzała się wycofywać, nie zamierzała też odrzucić ich na bok. Zamierzała wyciągnąć wnioski z wszystkiego, co dzisiaj się stało. Sięgnęła do guzików rękawów, które odpięła a materiał koszuli podwinęła, jakby szykując się do jakiegoś zadania, a sama czynność powalała na nowo się skupić. Brzydkie blizny nieśmiało wychylały się spod jasnego materiału, ale tym się nie przejmowała. Uniosła dłonie i zebrała włosy na czubku głowy, związując je wstążką którą ściągnęła z nadgarstka. Była gotowa. Opuściła dłonie układając je na biodrach, jasne spojrzenie przeniosło się na aurora. - Trzy sprawy. - powiedziała rzeczowo. Oddychała spokojnie i stabilnie, ale wewnętrznie jeszcze trochę drżała. - Raz: Możliwe jest zobaczenie wspomnień, które wyciągnąłeś z Avery'ego, prawda? - wydawało jej się, że tak, ale nie wiedziała jak to dokładnie działa. W tej kwestii, on orientował się lepiej. - Dwa: pisałam do ciebie w sprawie oklumencji jakiś czas temu. Mówiłeś, że jesteś w stanie mi pomóc. - wszystko rozlazło się bardziej niż chciała, ale zdążyła poczytać na ten temat i zapoznać się z technikami, choć dotarcie do odpowiednich ksiąg nie było łatwe. A wszystko rozciągnęło się w czasie przez nieoczekiwaną utratę nogi. Zmęczenie i otępienie, przyzwyczajenie się do protezy, która sprawiała jej problemy i opóźniała ją na treningach, które wykańczały ją jeszcze bardziej. By po odzyskaniu własnej nogi przebrnąć przez niezakończoną jeszcze całkowicie rehabilitacje. Na dodatek kompletnie nie lubiła swojego uzdrowiciela - ze wzajemnością - co doprowadziło do zmniejszenia ilości spotkań. Wiedziała co robić, a on sprawdził, że zalecone ćwiczenia działały. I działały. Ale frustrował ją fakt, że działo się to tak powoli. Przebrnięcie przez księgi zajęło jej duże, bo sam jej czas niebagatelnie się skurczył. - Trzy: umiesz wyczuwać kłamstwo, jak to właściwie działa? Albo może jakieś wskazówki co do samego kłamania? Potrzebuję większej świadomości w samym działaniu. - tak, to było wszystko, chyba że o czymś zapomniała, ale nie wydawało jej się. - Jednak cztery. Myślisz że istnieje szansa że w dokach, ktoś będzie pamiętał Bagmana? - pamiętała słowa, które wypowiadał ostatnio. Tak właśnie było, ktoś podejmował się działania i to umierało nim dotarło do końca. To samo stało się, gdy próbowali wcześniej poznać tożsamość Voldemorta. Zaraz westchnęła. Uniosła dłoń na kark. - W końcu się doliczę. - mruknęła, spoglądając na niego przepraszająco. Wzięła wdech w płuca. Przez chwilę marszczyła brwi, jakby zastanawiając się nad czymś jeszcze, ale potem zrezygnowała. - Skończyłam. Na ten moment. - powiedziała wyrzucając wszystko na raz. Było tego trochę, ale wiedziała które rzeczy i ile jest unieść na własnych ramionach sama.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Strych - Page 5 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Strych [odnośnik]17.10.19 4:14
Podążając za nią nie szło nie dostrzec w jej ruchach skrzących się znamion energicznej złości, niezadowolenia. Wiedział, że był poniekąd tego powodem. Włożył dziś z rozmysłem kij w mrowisko, nadepnął na kilka odcisków, poruszył niebezpieczne struny, które potrzebowały w końcu wybrzmieć. Być może mógł się postarać ubrać to w lżejsze brzmienia, lecz nie miał na to ochoty - na traktowanie zakonników jak jajka, kiedy chciał widzieć w nich rebeliantów. Rozdrażniony sięgał jednak po nie tyle co szorstkie, a ostre słowa i spodziewał się, że w tym momencie czekała go za to reprymenda udzielona na osobności przez gwardzistkę. Myśloodsiewnia po którą sięgała nieco rozmazała tą wizję. Jej dalsze słowa kompletnie już ją zamazały.
- Nie - pokiwał przecząco głową - Myśloodsiewnia przyjmie jedynie wspomnienia które osoba odsiewajaca przeżyła osobiście. Jego są jego, a nie moimi. Ja je wykradłem. Teraz mogę je jedynie nosić. Przynajmniej nie znam artefaktu, który by je przyjął - wyjaśnił - Musisz polegać na tym co wiem. Tak właściwie zastanawiałem się czy kwestia wpomnień Averego zostanie poruszona na spotkaniu - każdy powinien mieć świadomość kto kryje się za maskami; wiedzieć, że konkretnie te osoby władają potężną czarną magią, aj ja jestem w stanie opisać każdą maskę i przypisać do nich zidentyfikowane przez nas osoby. Powinno się to znaleźć na tablicy - w jego oczach wciąż pobłyskiwało zacięcie, jakiegoś rodzaju presja, lecz to co mówił nie brzmiało jak nakaz, a sugestia; rada którą jednak powinna rozpatrzyć - Nie wiem ile słyszałaś z tego co mówiłem wówczas, po tym jak go przesłuchałem. Czy słyszałaś jak wspominałem o tym, jak zyskali moc...? - stała wówczas niedaleko, lecz nie wiedział czy słuchała, czy miała zajęte myśli czymś innym, kimś innym. Nie wiedział czy miał jej wszystko powtórzyć, wdać w szczegóły - nie uśmiechało mu się produkować się jeżeli nie było potrzeby. Zwłaszcza, że humor miał koślawy.  
- Chcesz bym zrobił to teraz...? - świadomie pozwolił na to by nuta niedowierzania zadźwięczała, jak i wymalowała się na jego twarzy - Okulumencja to umiejętność skrywania, wyciszania emocji, myśli, intencji. Cała jesteś rozdrażniona, ja zresztą też i ostatnią rzeczą za jaka teraz chcę się zabrać jest rozprawianie o okulumencji, zabawy w głębokie wdechy, wydechy i całą tą defensywną otoczkę - jeszcze chwilę temu ścierali się opiniami. Mógł udawać, że to wcale nie miało miejsca, lecz ze złośliwości - wcale nie chciał. Emocje wciąż były żywe. Nie miał ochoty po tym całym zapędzie do mówienia o obronnych działaniach wychodzących mu nosem. Wcale się z tym zresztą nie krył chcąc ją dziś zniechęcić - mówiłem, że mogę pomóc i pomogę - ale nie dziś. Chyba, że to rozkaz - spojrzał na nią uważniej, jak gdyby badając czy podejmowała temat okulumencji, jako stażystka, czy też jako gwardzistka.  Sam nie wiedział czy w tym momencie bardziej podjudzał ją jednak do odpuszczenia czy do wydania rozkazu.
Sięgnął po jedno z licznych krzeseł po przeciwnej stronie stołu. Odsunął je ustawiając oparciem prostopadle do linii blatu - Legilimencja. Opieram się na legilimencji - zaczął siadając na krześle profilem do czarownicy - Większość kojarzy ją wyłącznie z torturami i faktycznie może być narzędziem do tychże - i tu nawet nie chodziło mu o fizyczną krzywdę bo niejedno zaklęcie przewyższało w tej materii legilimencję. Tu chodziło o spustoszenie, które mogła siać w cudzej świadomości - zmienić najjaśniejsze wspomnienie w najmroczniejsze potrafiło nieraz być czymś gorszym od samej śmierci - Może jednak być wykorzystywana nieinwazyjnie do wykrywania prawdy. Nie działa zawsze. Problemem oczywiście są okulumenci. Trzeba być wtedy zwyczajnie spostrzegawczym. Kiedy ludzie kłamią, często nieświadomie, pozwalają swojemu ciału się z tym zdradzić za pomocą drobnych gestów, mimiki twarzy, tonu głosu, mowy ciała. Być dobrym kłamcą znaczy tyle co być tego świadomym i móc to wszystko kontrolować do tego stopnia, że ktoś inny nie będzie mógł tego dostrzec, że robisz to umyślnie - mówił nieco mechanicznie zatrzymując się na dłużej myślami nad wskazówką - Trudno dać jedną czy dwie wskazówki, które magicznie są uniwersalne do wszystkiego, Justine. Chcesz wskazówki do mającej pomóc ci kłamać? Odkrywać kłamstwo? Jak zacząć naukę...? - westchnął mając trudność w odnalezieniu się w tej mało precyzyjnej prośbie - Jeżeli chcesz zacząć uczyć się kłamać to po prostu musisz zacząć to robić przed kimś w miarę uważnym, kto będzie w stanie wyłapać to jakie gesty wykonujesz - uciekasz spojrzeniem, nerwowo szukasz czegoś co możesz zmemłać w dłoniach, przygryzasz wargę... ludzie różni się zachowują - musisz nauczyć się tego, jak reagujesz ty - ale czy o to jej chodziło? zaczynało zasychać mu w gardle. Dużo dziś mówił. Chrząknął więc nim podjął temat Bagmana - Nie. Byłem w dokach, wsłuchiwałem się w ulice lecz nic z tego. Bagman zajmował się czymś szemranym, uczył się w Drumstrangu - nie zdziwiłbym się gdyby robił coś na Nokturnie. Ten nasz Norweg mógłby się wykazać inicjatywą lub zostać zmuszonym do jej wykazania i zainteresowania się: truł ludzi na Nokturnie, też jest po Drumstrangu, ponoć nie jest do końca taki głupi - mają wiele wspólnego - zauważył sucho. Alchemik na pewno mógł lepiej wiedzieć gdzie powinni szukać o nim informacji lub jego prac - Swoją drogą moim zdaniem powinniście zastanowić się, jako gwardziści, nad tym czy rozsądnie dopuszczać go do obrad. Przez cały czas nie zauważyłem by wniósł w nie coś konkretnego prócz eliksirów, ma bardziej niż krzywą przeszłość, sporządza notatki na spotkaniach nie wiadomo po co i dlaczego, wynosi potem te informacje i nie wiadomo co z nimi robi... Poszerzyliśmy hierarchię zakonu o dodatkowy, niższy stopień. Myślę, że w ramach ostrożności oraz porządku powinniście zastanowić się czy nie powinniście jemu, jak i kilku innym Zakonnikom obniżyć ilość przywilejów - spojrzą na nią z pewną determinacją. Bo tak, dzisiejsze spotkanie dawało mu do zrozumienia, że hierarchia nie jest respektowana i jeżeli jej miarą jest zaangażowanie i gotowość do poświęcenia to niektórzy powinni zweryfikować, czy aby na pewno powinni znajdować się dziś na obradach w Starej Chacie czy jednak stać w bezpieczniejszym, sojuszniczym cieniu tejże. Jeżeli nie byli tego w stanie zrobić sami - powinna zrobić to za nich gwardia. Jeżeli gwardia nie była zaś w stanie się tego podjąć... Cóż, Justine patrząc na niego mogła być pewna, że w tym ostatnim wypadku niewątpliwie prędzej czy później był gotowy wziąć sprawy w swoje ręce - mniej lub bardziej delikatnie. Prawdopodobnie mniej. Czy na pewno tego chciała?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Strych [odnośnik]17.10.19 19:42
Adrenalina krążyła w jej żyłach. Od kilku miesięcy zdawało jej się, że choć razem, tak naprawdę wszyscy są osobno. Każdy sobie, a gdy próbowali w jakiś sposób porozmawiać wybuchały kolosalne nieporozumienia całkowicie o nic. Nie przystawało jej. Do tej pory słowa krążyły po jej głowie niczym natrętne muchy. Byli za nich odpowiedzialni, ale widocznie to nie miało znaczenia. Zamiast pytać, wystarczyło przytaknąć i patrzeć, jak kolejne z działań rozpływają się w czasie nie formując w żaden kształt. Frederic zdawał się jakby dalej i o niego zaczynała się martwić. Weszła do kuchni wyciągają myślodsiewnie. Mogła zrobić dwie rzeczy, wyjść od razu i odciąć się od wszystkiego, albo skupić na wszystkim tym, co zaplanowała na ten czas. I nie zamierzała uciekać, nawet jeśli chwilę wcześniej starli się z Anthonym. Chociaż to nie on, wbrew pozorom, rozjuszył ją najmocniej. Ułożone na biodrach dłonie zsunęły się lekko na wypowiedziane przez niego słowa.
- Oh. - mruknęła, nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Ale znów, nie wiedziała wiele o legilimencji. A jej wyobrażenia zostawały jasno klarowane przez rzeczywistość czy faktyczny stan rzeczy. Uniosła dłoń i potarła lekko czubek nosa gdy mówił. Zmarszczyła lekko brwi spoglądając na niego.
- I na niej się znajdzie. - odpowiedziała wpatrując się w niego-  ich toki myślenia nie były aż tak różne, co uświadamiał jej już pierwszymi słowami. Może powinna zapytać o to na spotkaniu. Może powinien zrobić to ktokolwiek inny. Nie miało to w tej chwili już żadnego znaczenia. Otworzyła gablotę i zabrała ze stołu myślodsiewnie wstawiając ją na swoje miejsce. Zaczęła przewracać szuflady jedna za drugą. - Słyszałam. - kolejna szuflada nie miała tego czego poszukiwała. Pochyliła się nad kolejną, gdzieś widziała tutaj to, czego właśnie szukała. - Potwierdzisz to co pamiętam i dopowiesz to, co mi umknęło. Nie chciałabym trzymać cię tu dłużej, niż to konieczne. - z jej ust wydobyły się słowa, ale nie zwróciła się w kierunku aurora. Otworzyła kolejną szufladę w końcu znajdując to, czego szukała. Ale zastygła na jego kolejne słowa. Wyprostowała się powoli odwracając w jego kierunku przyciągnięta niedowierzaniem, które odbiło się w głosie - i jak zobaczyła po chwili na twarzy. Kolejne ze słów przyjmowała z milczeniem nie ściągając jasnego spojrzenia z znajomej już twarzy.
Rozkaz. Słowo zaszumiało w jej głowie mrużąc oczy które na nim trzymała. Na kilka chwil w kuchni zapadła cisza podczas której krzyżowali swoje spojrzenia, a Justine zastanawiała się nad tym, jakie zdanie podjąć. Mogłaby się zaprzeć i zmusić go do tego, by wprowadził ją w temat dzisiaj. Teraz i już. Bywała furiatką, nigdy nie twierdziła, że nie. Ale potrzebowała prawdziwie nauczyć się tej umiejętności, nie zaś zrobić mu zmuszaniem do nauki na złość.  
- Przed końcem połowy miesiąca. - zadecydowała ostatecznie, pozostawiając temat na dzisiaj. Nie chciał w niego wchodzić, albo uważał że dziś nie powinni się w niego zagłębiać. Dobrze. Kilka dni jej nie zbawią. Schyliła się raz jeszcze do szuflady wyciągając z niej kilka pergaminów, pióro i tusz. Przeniosła wszystko na stół, ale zanim usiadła nastawiła gorącą wodę na kuchenkę. Zaczęła otwierać wiszące na górze szafki zamykając je energicznie gdy nie znalazła tego, co potrzebowała. Odwróciła się znów do niego, splatając dłonie na ramionach. Oparła pośladkami o blat szafki wydymając lekko usta wsłuchując uważnie wypowiadane przez niego słowa. Zmarszczyła lekko brwi, chcąc skupić się dokładniej. Rozplotła ręce i uniosła dłonie, by zapleść włosy za uszy w charakterystyczny odruchu, żaden z kosmyków nie potrzebował odgarnięcia, wszystkie spięte nadal znajdowały się na czubku głowy. Uświadomiła sobie to jakby nagle, odsuwając dłonie i spoglądając na nie niezmiennie marszcząc brwi. Opuściła je by ułożyć na blacie i odepchnąć się od niego, wzdychając lekko. Nadal myśląc nad wypowiedzianymi słowami. Im bardziej skupiła się na słowach i własnych przemyśleniach, tym dalej odchodziła od niej złość. Obróciła szyją, chcąc odsunąć z ramion napięcie. - Muszę zmienić własne nawyki i znaleźć nowe. Inne, dla innej twarzy. - właściwie wszystkie, musiała stworzyć jednostkę, która nie mogła być nią, a żaden z jej gestów nie mógł przypominać tych z których sama korzystała. Jednocześnie musiała mieć świadomość własnych odruchów i umiejętność ich powstrzymania w odpowiednim momencie. Zadarła głowę do góry w poszukiwaniu kawy, - Chcesz kawy, albo herbaty? - zapytała w międzyczasie, między jedną odpowiedzią a drugą. Zalała swoją i jego, jeśli o taką poprosił by podejść do stołu i odsunąć dla siebie krzesło. Podwinęła nogę na siedzenie i oplotła dłońmi kubek zaciskając usta. Wypuściła powietrze z ust na ponure rewelacje. Uniosła dłoń i przetarła czoło, przymykając powieki. - Byliśmy w stanie wyliczyć odpowiednie miejsca do pobudzenia przejścia do Azkabanu. Znalezienie tej wyspy również powinno być możliwe. - mruknęła bardziej do siebie, niż do niego. Musiała tylko wymyślić jak. Ale o śmierciotulach wiedziała jedyne tyle przeraźliwie się ich bała. Wzdrygnęła się na samą myśl. Jej spojrzenie znów przyciągnęły jego słowa. Usta zacisnęły się w wąską kreskę, wzrok przesunął się na pergaminy, a dłoń złapała za pióro, którego końcem uderzyła kilka razy w stół. Ostrożności, jej usta mimowolnie skrzywiły się odrobinę, a wzrok trafił ponownie w niego. Słowo tak wielu różnych znaczeń, jak się okazywało. Wysłuchała jego słów, odciągając jedną z dłoni od kubka. Przekrzywiła głowę w prawą stronę, mrużąc lekko oczy. - Zastanowimy, ale z pewnością nie dziś. - odpowiedziała w końcu nie zamierzając ciągnąć dzisiaj tego tematu. Głosy przeplatały się ze sobą, jedne z drugimi, niektórzy zabierali je z czystej potrzeby odezwania się, nie dodania czegoś, co mogłoby rzeczywiście pomóc. To co ich dzisiaj podzieliło, to potakiwanie, bo tej stronie jestem, a ja po tamtej, zamiast wypracowania jednego frontu, wybierali po kolei strony po której stają, choć prawdziwie była jedna. Uniosła kubek i upiła z niego trochę. Otworzyła atrament i zanurzyła w nim końcówkę pióra. Podciągnęła przed siebie jeden z pergaminów.
- Avery, jeszcze drugi który się zabił, Yaxley, Mulciber, Burke, Rosier, nie pamiętam nazwiska kobiety. - powiedziała, zerkając na niego, znad kreślonego pergaminu. - związali się przysięgą z Voldemortem, zrobili maski. - zmarszczyła lekko nos, nakreśliła na pergaminie słowo, wrzucając za nim myślnik - ludzka czaszka i magia. - referowała spamiętane informacje, jednocześnie zapisując kolejne słowa. Zamiast łącznika w tym przypadku wykorzystała znak plus. - Każda jest inna i po niej możemy ich rozpoznać. - przesunęła pergamin trochę w górę. - Mikstura: krew jednorożca, niewinnej ofiary, eliksir rozpaczy. - zanurzyła końcówkę pióra na nowo w atramencie. Pociągnęła linię, na końcu której pojawiła się strzałka. - Skutek: moc, tatuaż. - kolejna linia od ostatniego ze słów. Zapisane drobniejszym drukiem morsmordre. Przy którym postawiła znak zapytania. Jeszcze jedna linia od tatuażu, obleczona w krótki opis czaszka z wężem.  Uniosła pióro do góry przesuwając pergamin w jego kierunku. - Dzisiaj opiszemy maski, zorientuje się, kto potrafi coś narysować i skieruję go do ciebie, dobrze? - zapytała sięgając po kubek który ponownie uniosła do ust. Był zmęczona, czuła znużenie pod powiekami. Rozstrojona. Nadal uciekająca myślami w kierunku gwardzistów. Jasne tęczówki zawisły na Anthonym.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Strych - Page 5 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Strych [odnośnik]18.10.19 4:46
Nie był pewien czy to Benjamin, czy też jednak Samuel zapowiedzieli, że sprawę Averego wyciągną na spotkaniu. Ostatecznie ani jeden, ani drugi nawet nie zbliżył się do problemu. Anthony więc nie wysuwał się przed szereg uznając, że być może maja ku temu jakiś powód o którym nie wie. Czekał więc bo wbrew pozorom - nie czytał w myślach. Przynajmniej nie ot tak. Dobrze więc się stało, że miał okazję pomówić z Justine o tym teraz. Jeszcze lepiej, że nie musiał się powtarzać. Mruknął pod nosem i kiwnął potakująco głową wyczekując możliwości zweryfikowania jej pamięci.
Wyszedł na przeciw jej przenikliwemu spojrzeniu pozwalając by atmosfera wokół wprost proporcjonalnie do przeciągającej się ciszy tężała. Nie pozwalał jej dostrzec swych oczekiwań chociaż podskórnie liczył na rozkaz ostatecznie jednak okazało się, że nie miał przed sobą dowódcy ruchu oporu który mając potrzebę i możliwość sięgnięcia po wiedzę rezygnował z powodu kaprysu swego podwładnego. Nie miał jej tego za złe. Przez wiele lat była ratowniczka, teraz była stażystką - była przyzwyczajona do posiadania nad sobą zwierzchnika, osoby decyzyjnej. To musiało jednak ulec zmianie, jeżeli ta organizacja miała mieć jakaś sensowną przyszłość, jeżeli gwardziści mieli się w niej liczyć tak, jak zakładały teoretyczne struktury - Szesnastego stycznia u mnie na Bexley 27/4. Będę w domu od ósmej do dwudziestej - rzucił niby niezobowiązująco postanawiając sprawdzić czy uda mu się przesunąć kolejną postawioną przez czarownicę dalej. Patrzył na nią badawczo być może przypominając w tym momencie siedzącego na stole złośliwego kocura, który łapką raz po raz pacał stojącą obok szklankę w stronę krawędzi obserwując przy tym swojego właściciela. Robił to dla jej dobra. Bez względu na to, jak to wyglądało.
Mówiąc o sztuce kłamania przyglądał się kątem oka jak gimnastykuje się lawirując między półkami, jak wydyma usta lub próbuje zagarnąć za ucho kosmyki by z urokliwą, kobiecą nieporadnością zorientować się, że je chwile wcześniej spięła. Przymkną na dłużej oczy wlepiając spojrzenie gdzieś przed siebie podpierając skroń na dłoni, a łokieć na blacie stołu.
- A więc bardziej niż kłamać by ukryć prawdę chcesz kłamać by udawać kogoś innego - podsumował - W takim przypadku najlepiej znajdź kogoś na kim mogłabyś się w zachowaniu wzorować lub kilka osób od których uszczkniesz po trochu. Nie próbuj wymyślać sobie czegoś nowego bo podświadomie sięgniesz po coś co jest ci bliskie lub z tobą związane. Budując historię swojej postaci staraj się opierać na historiach które już znasz zmieniając w nich drobny element w myśl zasady, że jeżeli w każdym kłamstwie jest ziarno prawdy to w każdej prawdzie jest ziarno kłamstwa. Te historie nie muszą i właściwie lepiej będzie, jeżeli nie będą twoje, niech dotyczą dnia codziennego, pracy, rodziny, wrażeń wyciągniętych z ukończonej szkoły - ustal takie szczegóły wcześniej by nie robić tego na gorąco bo się wkopiesz - były to pobieżne rady, ogólniki, które nasunęły mu się na myśl w pierwszej chwili. Spojrzał na nią zastanawiając się czy taka odpowiedź ją satysfakcjonowała, czy chciała wiedzieć coś innego, więcej - Nie, nie chcę - odmówił ciepłego napitku bo nie był tutaj w tym momencie by się zadomawiać lub rozluźniać czemu niewątpliwie kubek kawy kojarzący się z przerwą w pracy by sprzyjał. Przeszedł za to płynnie do problemu związanego z samym organizowaniem się zakonników oraz hierarchii która potrzebowała usystematyzowania. Nawiązując do tego specjalnie postarał się o to by ostrożność wybrzmiała w taki, a nie inny sposób po to by wziąć gwardzistkę pod włos dla większej uwagi, jak i lekkiej uszczypliwości. Słysząc, że rozpatrzą jego sugestię skiną jedynie głową.
- Samobójca to Samael Avery, a kobieta to Deirdre Tsagair - uzupełnił - i wydaje mi się, że nie tyle co sama krew jednorożca, a krew własnoręcznie zabitego jednorożca - fakt bycia przeklętym z tego powodu wydaje się mieć znaczenie - poprawił - Składniki zaś były mieszane ze sobą w odpowiedni sposób. Bazę stanowił eliksir rozpaczy do którego dodawali resztę w odpowiednich proporcjach. Kazał im to zapamiętać by mogli przekazać innym - zwrócił i na to uwagę dyktując i opisując gwardzistce to w jakiej ilości i kolejności cały przeklęty wywar był przygotowywany tak by to spisała - Poppy powinna zorganizować jakoś naszych alchemików by rozważyli czy istnieje możliwość sporządzenia jakiegoś przecweliksiru, antidotum lub innej substancji, która by osłabiała działanie tej mocy. Może jakieś przeciwzaklęcie obszarowe, punktowe, cokolwiek. Niech coś wymyślą - mieli kilku zdolnych alchemików, uzdrowicieli, tych którzy opanowali coś więcej niż podstawy numerologii - to była ich szansa by wykorzystać swoje umiejętności przybliżając ich wszystkich do przejęcie przewagi.
- W porządku. Jeżeli nikt się nie znajdzie to mogę zrobić to sam, a na chwilę obecną wskazać najbardziej rozpoznawalne elementy każdej z nich - każda maska miała w sobie coś charakterystycznego, indywidualnego. Wymienienie tego w notce powinno wystarczyć. Bardziej szczegółowy rysopis mógł sporządzić później. Pewnie mu na to trochę czasu zejdzie - Coś jeszcze? - spytał czując na sobie jej spojrzenie. Było w nim coś ze zmęczenia, lecz w czyich oczach tego zmęczenia nie było? Widać było też, że o czymś myślała - i dobrze bo miała o czym. Prócz tego odnosił wrażenie, że potrzebowała komuś o czymś powiedzieć, że coś ją gryzło, lecz zamierzał udawać, że tego nie dostrzega. Nie był tu dla towarzystwa.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933

Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Strych
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach