Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]01.07.16 20:49
First topic message reminder :

Salon

Salon oparty na budowie sali w średniowiecznym stylu, jest podzielony na dwie sekcje: małą bibliotekę stanowiącą oddzielną część oraz salę muzyczną. Dzięki temu każdy z domowników może poczuć się bardziej komfortowo. Kominek z freskiem oraz mottem Yaxley'ów dość często służy jako miejsce, przy którym można się ogrzać, ale również jako ostateczna droga komunikacji.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Morgoth Yaxley dnia 05.11.16 19:35, w całości zmieniany 8 razy
Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390

Re: Salon [odnośnik]28.08.16 15:14
Na wieść o stanie zdrowia Lady Yaxley jedynie pokiwała głową. Najgorszy ból w chorobie nie zadaje podłoże fizyczne, a psychiczne. Bycie uwięzionym w czterech ścianach pokoju na tak długi czas na pewno nie wzmaga poprawy, wręcz pogarsza stan zdrowia, ale co innego pozostaje skoro osłabienie organizmu jest tak rozległe? Niemoc to najgorsza rzecz jaką człowieka może spotkać w życiu.
-Tak, byłabym ci bardzo wdzięczna gdybyś dał mi znać gdy jej stan się już polepszy. Chciałabym cię również prosić abyś ją od nas pozdrowił.- Ucieszyła się z propozycji mężczyzny. Tak naprawdę jej głównym powodem wizyty było dowiedzenie się o stanie zdrowia lady Yaxley, a uznała za nietaktowne pytanie się o to drogą listową.
Na słowa o jej synu uśmiechnęła się lekko patrząc czule w stronę Morgotha, lecz tak jakby nie spoglądając na niego. Choć niejednokrotnie starała się zachowywać jak na arystokratyczną matkę przystało nie mogła. Nie potrafiła przywrócić swej maski i osłonki kłamstw jaką przyswajali jej rodzice oraz guwernantka otwarcie okazując uczucia do syna.
-Tak, to dość rezolutny chłopak. Wszędzie go pełno i chce wszystkiego spróbować. Ostatnio nakłania mnie na naukę szermierki. A co do ostatniego roku dużo się uczył, zaczął również latać na miotle. - przeniosła ponownie wzrok w stronę ognia teraz już z pełnym uśmiechem na ustach obserwując skaczące iskry. - Widać, że dryg do miotły ma po ojcu, bo nie spada z niej po przeleceniu pięciu metrów jak ja.- Powiedziała ze słyszalną w głosie nutką melancholii. Po chwili ponownie przyjęła swój z pozoru obojętny wyraz twarzy i spojrzała na mężczyznę.
-Ucieszyłby się gdybyś go odwiedził, zresztą nie tylko on. Oczywiście jeśli tylko chcesz i znajdziesz wolną chwile. Przydałby mu się jakiś inny męski wzorzec. Prócz dziadków ma kontakty z samymi kobietami. Martwimy się, że albo będzie zbyt zniewieściały, albo wyrośnie na kobieciarza- Jej syn pogromca kobiecych serc... strzeż Merlinie.  
-Z tego co słyszałam ktoś inny również jest godny pochwały. Ponoć bardzo dobrze radzisz sobie jako opiekun smoków wbrew młodemu wieku. Miała szanse usłyszeć już niejednokrotnie o poczynaniach młodego lorda Yaxley. Zawód ten nie jest łatwy i wymaga przede wszystkim sporych pokładów odwagi, których wielu osobą brakuje.
-Jeśli mogę zapytać... dlaczego właśnie opiekun smoków? Z tym wykształceniem i pozycją mógłbyś zajmować się każdym innym zawodem.- Zapytała z nieukrywaną ciekawością.


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight


Ostatnio zmieniony przez Rowan Yaxley dnia 29.08.16 19:42, w całości zmieniany 1 raz
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salon - Page 2 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Salon [odnośnik]28.08.16 21:02
Choroba matki była nieznana współczesnej medycynie, jednak nikt prócz mieszkańców pałacu nie musiał tego wiedzieć. I tak mieli zdecydowanie za dużo na głowie, by przyjmować współczujące wizyty każdego zatroskanego gościa. Mimo to mówił prawdę. Jej stan się nieco poprawiał, ale daleko było do całkowitego ozdrowienia. Miał nadzieję, że to nadejdzie szybciej niż sądzili. Zajmował się tą sprawą z ekspertem i powoli posuwali się do przodu. Zbyt wolno dla niego, ale również i zbyt szybko, by mogli odszukać odpowiedzi na pojawiające się wciąż pytania.
- Gdy tylko ją zobaczę, nie omieszkam wspomnieć o twojej trosce - odpowiedział, lekko pochylając głowę w stronę rudowłosej. Matkę na pewno te słowa podniosą na duchu, wiedząc, że nawet z czystej grzeczności ludzie odwiedzający jej dom, pamiętają o niej. Ozdoba salonów teraz tkwiła w swoich komnatach od końca grudnia. Można było to nazwać szczęściem w nieszczęściu - zachorowała akurat gdy miał odbyć się sabat u lady Nott. Uroczystość, gdzie zginął ich nestor. Morgoth pomyślał o ojcu - nowym, ale wcale nie słabszym seniorze.
Widząc reakcje Rowan na jego słowa, zastanawiał się czy jego matka również tak reagowała, gdy ktoś go chwalił. Beatrice Yaxley była dumna ze swoich dzieci i to wiedział każdy. Tak samo zresztą jak Leon. Matkę wyobrażał sobie jak uśmiecha się delikatnie. Z ojcem byli jak ogień i woda - tak różni i tak idealnie do siebie pasujący. Słyszał miłość i troskę, która płynęła prosto w ust Rowan, gdy wspominała swojego syna. Coś przebiegło przez jej twarz, podczas wspominania zmarłego męża. Morgothi zdawało się, że Yaxley'owie mieli naprawdę szczęście do swoich żon. Oparł łokieć na ramieniu fotela i przyglądał się kobiecie, słuchając uważnie jej słów. Uśmiechnął się pod nosem, gdy mówiła o kolejnych odkryciach zdolności.
- Jak prawdziwy Yaxley - odparł, a w jego głosie nie było nic prócz szczerości i również i dumy z kolejnego zdolnego pokolenia. Zaraz jednak zmieszał się, słysząc o jego odwiedzinach w Yaxley Manor. Nie był tam od lat, a porównanie go do starszych mężczyzn rodu zbiła go z pantałyku. Wiedział, że nie był jakimś podlotkiem, ale w sam miał męskie wzorce. Nigdy nie myślał o tym, że mógłby dawać przykład młodszemu pokoleniu. Ani że ktoś mógłby się na nim wzorować. Wiedział, że kiedyś jego dzieci... Ale nie teraz. Jednak Rowan miała rację. Nastał zdecydowany czas na odwiedziny rodziny. Widzieli się przecież przelotnie ze stryjem na pogrzebie nestora, a z synkiem kobiety w ogóle. - Gdy tylko ojciec stwierdzi, że nie jestem mu potrzebny, wyślę sowę i oczywiście, że was odwiedzę - odpowiedział, a Rowan ciągnęła dalej. Nie poruszył mu się żaden mięsień mimiczny, gdy pochwaliła jego wybór zawodu. Pozwolił jej skończyć, po czym dodał bez krzty fałszywej skromności:
- Ten kto ci to mówił, lady, musiał zdecydowanie przesadzić.
Był jeszcze żółtodziobem. Cztery lata pracy nie mogły się równać z dekadami doświadczenia innych pracowników Peak District. Do tego choroba często przeszkadzała mu w cięższych zadaniach, chociaż niecały miesiąc wcześniej dostał pod opiekę największego z okazów rezerwatu. Pochlebiało mu to. Jednak nie lubił, gdy ludzie o nim mówili. Nie wierzył w to. Szczególnie gdy było to coś dobrego. Po jej pytaniu zapadło milczenie.
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie - odpowiedział w końcu Morgoth spokojnie i bez złośliwości. Nigdy nie był złośliwy. Nigdy... Znowu pomyślał o Darcy. Zaraz jednak zaczął mówić i odpowiadać na właściwe pytanie, patrząc się w ogień:
- Smok to czysta potęga. Władza, gracja, strach, ale i piękno. Nigdy nie idą na kompromisy. To w nich podziwiam.
Znowu ucichł, ale oczy odbijały tańczące płomienie.
- To cechy, które sobie cenię - dodał po dłuższej pauzie. Zaraz też przeniósł uważne spojrzenie zielonych oczu na Rowan. - A ty? Co skłoniło cię do zajmowania się zmarłymi?



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Salon [odnośnik]30.08.16 0:45
Rozmowa ta nie trwała za długo, zresztą jak każda prowadzona jak do tej pory przez nią z Morgothem. Zdążyła jednak zauważyć, że mężczyzna jest ostrożny w dobieranych słowach i roztropny.  To dobre cechy nie tylko do wykorzystania w grze prowadzonej przez arystokratów. Kłamstwa... byli ich uczeni jeszcze zanim zaczęli dobrze chodzić. Zależało jej na zachowaniu pozytywnych stosunków z Morgothem nie tylko ze względu więzów rodzinnych, ale również z powodu, iż jest on inteligentny i nie bawią go taktowne oszustwa.
Długo nie wiedziała jaki zawód konkretnie chce wykonywać. Było zbyt dużo opcji aby wybrać zaraz po kończeniu Hogwartu dlatego też wyjechała na jakiś czas, choć oczywiście nie był to jedyny powód... 
Jej decyzja o pracy jako koroner do samego końca była dla niej samej zaskoczeniem, a co dopiero dla najbliższego otoczenia, ale nie żałuje podjętej wtedy decyzji.
-Jako małe dziecko bałam się śmierci. Tego, że po prostu znikniemy i zostaniemy zapomniani. Jednakże śmierć to tak naprawdę jedyne czego w życiu możemy być pewni. Pracując u boku uzdrowicieli jeszcze we Francji napatrzyłam się niejednokrotnie na to jak leczeni przez nich ludzie umierają. Uzdrowiciele diagnozują, leczą i dbają o swoich pacjentów. Ja chciałam robić to samo jednakże z tymi którzy nie mieli takowej szansy za życia. Badam, odkrywam przyczynę śmierci i również dbam o ich ciała. Nie chcę aby oni i to co im się stało zostało zapomniane. - Po krótkim monologu zamilkła na chwile. Wszystko to co powiedziała było czystą prawdą. Nie nadawała się na uzdrowiciela. Posiadała za mało empatii, bo pomagać większości z nich. Inaczej wygląda to u zmarłych. Gdy nie żyjesz nie liczy się twój status społeczny, zawód, czystość krwi. Dla niej liczy się tylko to w jaki sposób zginąłeś. - Ckliwe czyż nie?
- Zapewne przybyło ci teraz sporo obowiązków. Wierze, że sobie ze wszystkim poradzisz - przyglądała mu się przez krótki czas, po czym powiedziała całkowicie szczerze - Powinieneś bardziej o siebie zadbać, wypocząć i nie brać wszystkiego na swoje barki.


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salon - Page 2 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Salon [odnośnik]01.09.16 14:31
Nie był zbyt towarzyskim człowiekiem i wszyscy, którzy mieli z nim styczność o tym wiedzieli. I tak musiał przyznać, że wymiana paru zdań z Rowan była miłą odmianą od słuchania w kółko tego samego. Oczywiście że większość tych szczerych rozmów były szczerymi kłamstwami, które udawało mu się rozpoznawać. Przez te wszystkie lata obserwacji, wiedział jak je rozpoznawać. Nienawidził fałszu i tych ruchów twarzy. Dla każdego innych, jednak nie można było ich pomylić z czymkolwiek innym. On nie musiał kłamać. Nie musiał i nie chciał. Nauczono go mówić prawdę, a jego charakter i preferowanie samotności lub ciszy rozwiązywał problem. 
Rowan miała naprawdę wyszukany zawód. Nie dlatego że pasował do damy szczególnie z jej urodzeniem. Jednak gdyby miał podejść do tego czysto logicznie, musiałby przyznać jej rację. Od zawsze uważał, że szlachcianki powinny posiadać jakieś zajęcie. Najlepiej które nie wybiegałoby dalej niż przyjęte formy zachowania. wiedział, że miały o wiele mniejsze pole manewru od mężczyzn, jednak tak były wychowywane. Praca, której podjęła się Rowan była ważna. I na pewno lepsza niż gra na harfie, ale nie wyobrażał jej sobie w prosektorium. Znał ton, którym opowiadała o zawodzie. Podobnie wypowiadała się Leia czy Lucinda. Kobiety poświęcone swojej pracy i zmobilizowane do trwania przy nim pomimo niejednokrotnego potępienia ze strony innych.
Nie odpowiedział na jej słowa, jednak gdy ponowiła rozmowę, przeniósł na nią spojrzenie i przez chwilę się w nią wpatrywał bez słowa. 
Może i odpowiedziałby jej, jednak w tej samej chwili do salonu wszedł służący. Pokłonił się arystokratom, po czym oznajmił, że lord Yaxley może już przyjąć gościa. Morgoth wstał z fotela i skinął głową Rowan. 
- Dziękuję za słowa otuchy i oczywiście poślę obiecaną sowę – odparł zamiast pożegnania. To prawda. Był zmęczony, ale nie mógł sobie pozwolić na odpoczynek. Jeszcze nie. Odprowadził żonę kuzyna do schodów, a później wrócił do salonu, gdzie stanął przy kominku i opierając się o gzyms, wpatrywał się w ogień. 

|zt



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Salon [odnośnik]29.12.17 18:51
7 czerwca '56

Było prawie dwa tygodnie do mojego ślubu i przyznam szczerze, że denerwowałam się przeogromnie. Ale czy była kobieta, która nie denerwowałaby się własnym ślubem? Która nie czułaby ścisku w żołądku na samą myśl o przywdzianiu pięknej, śnieżnobiałej kreacji, w której miała wystąpić przed gośćmi, rodziną i narzeczonym? Nie było takiej, a przynajmniej ja do takich nie należałam. Chodziłam spięta, doglądałam wszystkiego, dbałam o najmniejszy szczegół chociaż miałam cały sztab ludzi, którzy spokojnie poradziliby sobie bez mojej ciągłej obserwacji. Wiedziałam, że takie patrzenie na ręce nie jest odpowiednie, powinnam oddać się odpoczynkowi, relaksowi, chociażby ze względu na swoje zdrowie, ale ja wręcz nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Musiałam mieć pewność, że będzie idealnie. Budziłam się w nocy, nie raz z płaczem. widząc oczami wyobraźni padającego na ziemię Cynerica, tuż przed ołtarzem. Wracały stare strachy, obawy, wspomnienia, a to nie pomagało mi w odpoczynku.
Dzisiejszego dnia miałam jednak zamiar się trochę odprężyć. Miała odwiedzić mnie moja kuzynka, lady Rosier i przyznam szczerze, że liczyłam na chwilę odpoczynku. Oczywistym było, że głównym tematem naszych rozmów będzie ślub, kazałam skrzatom przygotować moją suknię ślubną, która była już gotowa, tak w razie gdyby Fantine chciała ją zobaczyć. Czekając na jej przybycie zasiadłam w pokoju muzycznym, udało mi się bez większej szkody zaczarować instrumenty, tak aby przygrywały przyjemną dla ucha muzykę, a sama zagłębiłam się w powieści. Gdyby mój fortepian znajdował się w tej posiadłości, to wielce prawdopodobnym było, że spędzałabym przy nim większość swojego czasu relaksując się rytmicznie przyciskając odpowiednie klawisze. To zawsze najlepiej pomagało mi się odprężyć. Ale mój fortepian został zniszczony podczas wybuchu anomalii i dotychczas nie doczekałam się nowego, więc musiałam zadowolić się dźwiękami zaczarowanej harfii. Też była odpowiednia.
Nie wiem ile czasu tak siedziałam. Nie wiem ile filiżanek herbaty już wypiłam, wiedziałam za to, że znalazłam się niemal w połowie książki, gdy przeszkodził mi skrzat. Skłonił się nisko i poinformował, że lady Rosier przybyła do posiadłości.
- Zaproś ją tutaj i przygotuj nową herbatę - zarządziłam.
Odłożyłam powieść, zapamiętując jeszcze stronę na której skończyłam i ruszyłam w stronę drugiej części salonu. Był on bowiem podzielony, na część biblioteczną, tam gdzie przebywałam i część muzyczną, gdzie rozbrzmiewały dźwięki nadal zaczarowanej harfii. Czekając na przybycie kuzynki, skrzat ją przecież miał tutaj przyprowadzić, przykładziłam wierzchnią warstwę sukienki i przeglądając się w niewielkim lusterku poprawiłam również i włosy. Należało wyglądać nienagannie, gdy chciało się przyjmować gości. Nawet wtedy, gdy byli oni częścią mojej rodziny. Nikt nie pojawił się jeszcze w pałacu od momentu gdy podjęta została decyzja od przeniesieniu głównej posiadłości mojego rodu właśnie tutaj. Pałac był zdecydowanie większy od naszej starej rezydencji, która uległa zniszczeniu w wyniku anomalii, a korytarze wydawały się puste, mimo że wielu Yaxley’ów przebywało teraz w domu. Na pewno gdzieś była Liliana, o ile nie była teraz w Ministerstwie, Morgoth też chyba nigdzie nie wybył, za to Cyneric jak zawsze sprawował pewnie pieczę nad trollami. Jego mogło nie być. Nie wspominałam jednak o ojcu, nestorze i jego szanownej żonie, za pewne przebywali w swoich sypialniach, gabinetach i własnych salonach.
- Fantine - przywitałam ją podchodząc od razu bliżej.
Chwyciłam ją za dłonie i przyjrzałam uważnie. Ostatnio tyle tragedii zostało zrzucone na nasze piękne głowy, mimo wszystko należało żyć dalej, skupić się na przyszłości i tym, co można zrobić, aby wyjść z ostatnich wydarzeń z wysoko uniesioną głową. Trudno jednak było o tym mówić, gdy traciło się najbliższych członków swojej rodziny. Wujo był dla mnie niczym drugi ojciec, Fantine mogła być pewna, że jego śmierć wstrząsnęła mną równie mocno. Mimo wszystko jednak zdecydowaliśmy się nie przekładać ślubu przejść przez to może trochę mniej hucznie i mniej wystawnie, wiedziałam, że ciocia nie będzie miała mi tego za złe, niezależnie od tego co mogli myśleć inni. Kochałam ją jak matkę, ona mnie jak córkę i byłam pewna, że również pragnęła mojego szczęścia. A termin ustalony był już dawno, zaproszenia rozesłane, wszystko przygotowane.
- Cieszę się, że cię widzę. Twoje towarzystwo wiele dla mnie znaczy, tym bardziej teraz, gdy niemal szaleję już z nerwów - zapewniłam, zapraszając ją, aby weszła głębiej i zasiadła w wygodnym fotelu. - Powiedz mi jednak najpierw, jak czuje się ciocia?
Bardzo się martwiłam. Ojciec bardzo odczuł wybuch magii, wujo umarł, ciocia na pewno nie miała wtedy głowy do tego, aby myśleć o sobie i mam nadzieję, że wraz z mijającym czasem nie odczuła tego, co mogły zrobić z nią anomalie, a czego nie odczuła początkowo. Minął ledwie miesiąc, a czarodziejski świat nadal się z tym nie uporał.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salon - Page 2 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Salon [odnośnik]10.01.18 20:45
Miała nadzieję zjawić się wcześniej, zgodnie z ustaleniami zawartymi w listach, które ze sobą wymieniły. Wyczekiwała tego spotkania, naprawdę! Od przeszło miesiąca tkwiła zamknięta w [i]czterech ścianach[i] Cheteau Rose, odcięta od świata zewnętrznego i życia śmietanki towarzyskiej; kontakt utrzymywała z innymi niemal jedynie korespondencyjny. W dworze Rosierów, by złożyć kondolencje w ostatnich tygodniach zjawiali się jedynie najbliżsi krewni i przyjaciele; inni nie śmieli zakłócać żałoby, w której się pogrążyli, przez śmierć ojca Fantine. Od dłuższego czasu chorował, lecz nikt nie był przygotowany na jego stratę. Nikt nie był gotowy. Ani Tristan, ani jego siostry, ani lady Cedrina, która pomimo upływu miesiąca dzisiejszego poranka poczuła się gorzej. Osłabiona, wymęczona, udręczona smutkiem i cierpieniem po stracie męża, zasłabła, osunęłaby się na ziemię, gdyby nie silne ramiona wuja, który prędko zareagował.
Pomimo iż Fantine wstała odpowiednio wcześnie, aby nie tylko odpowiednio się do wizyty w Yaxley's Hall przygotować, lecz również odwiedzić matkę, nim opuści Dover, to przez jej osłabienie nie miała serca, by ją teraz zostawiać. Od zawsze były silnie ze sobą związane, po stracie Marie ich więzy zacieśniły się jeszcze mocniej; Fanny miłowała matkę tak niewyobrażalnie, że czasami wydawało się jej, że to niemożliwe, by tak kochać i w zamian również otrzymywać bezwarunkową miłość. Pozostała przy Cedrinie, dopóki nie poczuła się lepiej i sama nie nakazała najmłodszej córce, by odwiedziła kuzynkę; lady Rosier o Rosalie zawsze pamiętała, była jej bliska, pragnęła więc by jakaś część jej, tym razem w osobie Fantine, była wraz z nią w tym wyjątkowym czasie.
Młoda Różyczka także była niezwykle ciekawa, temu nie potrafiła i nie chciała zaprzeczyć. Jej stan wciąż pozostawał wolny, ręki jej nikomu dotychczas ojciec i brat nie przyrzekli, była jednak wciąż bardzo młoda, niedawno ukończyła szkołę i miała czas - czas na to, by godnie wyjść za mąż i uniknąć staropanieństwa. O to nie martwiła się wcale; Rosierówny nigdy nie podzielały losu starych panien, będąc zbyt atrakcyjnymi kandydatkami na żonę, nie tylko ze względu na ich urok i czar, lecz także status i koneksje rodu Rosier.
Zjawiła się w Yaxley's Hall najprędzej jak tylko mogła, zamierzając Rosalie szczerze przeprosić za swe spóźnienie, lecz ufała, że kuzynka to zrozumie. Mając na sobie suknię z kremowego, lekkiego materiału, ze zdobieniami ze złotych nici, kroczyła pośpiesznie korytarzami pałacu, z ciekawością przyglądając się mijanym komnatom; wybuch pierwszego maja zmusił tę cześć rodziny Yaxley, by powróciła do głównej siedziby rodu, lecz w mniemaniu Fantine nie było czego żałować - było pięknie.
Wkroczywszy do salonu od razu dostrzegła Rosalie: taka kobieta jak ona, w której żyłach płynie wila krew, zawsze wysuwa się na pierwszy plan; jej urok i wdzięk przykuwały spojrzenie zawsze i wszędzie. Na widok twarzy kuzynki uśmiechnęła się ciepło, unosząc dłonie, by Rosalie mogła zamknąć je w swym delikatnym uścisku.
-Rosalie, nawet nie wiesz jak to mi jest miło, że tu jestem - odpowiedziała Fantine, na moment obejmując półwilę swymi ramionami, w czułym uścisku. Skorzystała z zaproszenia i przeszła do dalszej części komnat, zajmując wskazane przez kuzynkę miejsc -Jak zawsze prezentujesz się zachwycająco - pochwaliła ją szczerze, poprawiając pukiel włosów, który wymknął się w finezyjnego upięcia nad karkiem. -Moja pani matka... - zawahała się na moment -Wciąż cierpi, lecz każdy dzień jest łatwiejszy. Czas leczy rany, to stara prawda - odpowiedziała w końcu, a cień który przemknął po jej bladej twarzy był doskonale zauważalny, nawet nie próbowała go ukrywać -Prosiła, abym przekazała Ci serdeczne pozdrowienia i zapewniła, że wprost nie może doczekać się ceremonii Twych zaślubin i muszę przyznać, że ja także - zręcznie skierowała rozmowę na inne tory, świadoma, że matka nie lubi, gdy mówiono o jej słabościach -Denerwujesz się samą ceremonią, balem weselnym, tym... co będzie potem? Opowiedz mi wszystko!


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Salon [odnośnik]11.02.18 21:04
Oczywiście, że nie byłam zła za jej spóźnienie. Chociaż nie powinna kazać mi zbyt długo na siebie czekać, to rozumiałam jaka jest sytuacja i najwyraźniej taka była potrzeba. A ja przecież nigdzie się nie śpieszyłam. Tuż przed samym ślubem miałam mnóstwo czasu dla siebie, na przygotowania i odpoczynek. Ale okres przedślubny wcale nim dla mnie nie był. Fakt faktem czytałam książki, grałam na fortepianie, spędzałam miło czas jednak to jak niezwykle mocno zjadały mnie nerwy sprawiło, że byłam stokroć razy bardziej zmęczona niż jeszcze parę tygodni temu. Wszystko było już niemal przygotowane, suknia gotowa, pozostało jedynie czekać. A przyjście Fantine chociaż na chwilę miało mnie oderwać od myśli, które męczyły moją głowę. Spodziewałam się jednak, że nasze rozmowy na pewno będą dotyczyć, albo będą się poruszać wokół tematyki, ślubu. Było do niej zbyt blisko i zbyt bardzo wszystkie panny ekscytowały się tego typu wydarzeniami.
- Ty też wyglądasz przepięknie. Niech zgadnę, zrobiłaś coś nowego z włosami? To upięcie zdecydowanie dodaje ci uroki. Powinnaś nosić się tak częściej - pochwaliłam ją, równie szczerze nie pozostając dłużna jej komplementom.
Wysłuchałam słów dotyczących cioci i w pewnym sensie się zmartwiłam, że nadal nie czuje się ona najlepiej, ale z drugiej strony zapewnienia Fantine uspokoiły mnie, że z biegiem czasu na pewno się poprawi. Czas zdecydowanie leczy rany, również mogłam się z tym zgodzić. Byłam pewna, że podróż do Fenland na naszą uroczystość pozwolą chociaż na chwilę przywdziać cioci szczery uśmiech na twarz. Była mi przecież jak matka, a zmarły wuj rozpieszczał mnie jak własną córkę. Cieszyłam się, że mimo tragedii jaka ją spotkała postanowiła wziąć udział w ceremonii. Przecież jest to dla mnie tak bardzo ważne i byłoby mi niezwykle przykro, gdyby jej zabrakło u mojego boku.
- Dziękuję i pozdrów ją ode mnie również. Przekaż jej, że będę wyczekiwać jej obecności w Yaxley’s Hall. Musi koniecznie przyjść do mnie do komnat jeszcze przed uroczystością i sprawdzić czy na pewno prezentuję się tak jak powinnam - kiwnęłam stanowczo głową.
Nawet jeśli moja kuzyna zapomni przekazać te słowa swojej matce, to ja już miałam odpowiednie skrzaty poinstruowane, które miały ją do mnie w odpowiednim momencie przyprowadzić. Tylko druga, już dojrzała i doświadczona, kobieta będzie w stanie dać mi ostatnie rady, wprowadzić niezbędne poprawki u mnie i u mojej druhny, którą była Liliana. I naprawdę nie mogłam doczekać się tego momentu. Siedząc tu obok Fantine cała się wewnętrznie trzęsłam na myśl o ślubie, a jej dopytywania, chociaż wiem, że nie robiła tego absolutnie złośliwie, wcale mi nie pomagały. Była ciekawa, sama jeszcze nie zaręczona i póki co nie wiadomo kiedy do tego dojdzie. Niedawno zmarł jej ojciec, Tristanowi zajmie chwilę czasu aż znajdzie dla najmłodszej siostry odpowiedniego partnera, którego i wuj by zaakceptował.
- Denerwuję się wszystkim - odpowiedziałam z przejęciem.
Na chwilę mogłam zawiesić głos, bo akurat pojawił się skrzat i stawiając na kawowym stoliczku tacę z herbatą i filiżankami uzupełnił je, a potem oddalił się pospiesznie. Z pewnością nie chciał przeszkadzać nam podczas rozmowy. I dobrze.
- Denerwuję się wszystkim, począwszy od faktu czy dekoracja stołów na pewno będzie pasować do dodatków mojej sukni po… po to co będzie już po uroczystości. Oh, Fantine! Ja już bym naprawdę chciała mieć to wszystko za sobą - rozpoczęłam swój monolog głębszym wdechem powietrza. - Z jednej strony niesamowicie nie mogę doczekać się uroczystości, swojej pięknej sukni, obrączki, pierwszego pocałunku… - zarumieniłam się lekko i odwróciłam wzrok w stronę filiżanki, którą zaczęłam dłonią wolno obracać. - Z drugiej strony to oczekiwanie, przygotowania, to bardzo mnie męczy. Jeśli miałabym czekać choćby parę dni dłużej, to nie wiem czy bym dała radę.
Upiłam łyk z filiżanki i zerknęłam na kuzynkę. Szukałam w jej spojrzeniu zrozumienia, tego, że faktycznie wie o co mi właściwie chodzi i że nie ma w tym nic złego. Bo momentami miałam aż wyrzuty sumienia, że chcę to wszystko tak bardzo przyśpieszyć albo wręcz, że nie cieszę się tak jak powinnam się cieszyć.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salon - Page 2 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Salon [odnośnik]18.03.18 11:09
Nie miała zwyczaju się spóźniać, choć uwielbiała do południa wylegiwać się we własnym łożu, do którego skrzat przynosił jej śniadanie. Na umówione spotkania i przyjęcia przybywała jednak punktualnie; spóźnialstwo było wszak niegrzeczne i źle świadczyło o człowieku, Fantine zaś dbała, by jej reptuacja pozostała nienaganna. Dziś spotkała Fanny jednak sytuacja wyjątkowa. Od miesiąca Chateau Rose pogrążone było w chaosie, nie tylko przez wzgląd na anomalie, lecz po stracie kolejnego członka rodziny, ciężko było się po tym podnieść, zwłaszcza, kiedy żal po utracie Marie był wciąż tak silny.
-Och, dziękuję Ci, Rosalie, jesteś taka słodka - odpowiedziała kuzynce z uśmiechem, składając na jej policzku przelotnego całusa -To nic takiego - niedbałym gestem dłoni zakończyła temat fryzury, była ona w tym momencie najmniej istotna, choć oczywiście komplementy z ust drugiej kobiety zawsze sprawiały jej radość.
Usiadłszy we wskazanym fotelu elegancko skrzyżowała nogi w kostkach i znów zwróciła się do Rosalie: -Myślę, że miała taki zamiar - wyrzekła serdecznym tonem; sercu Cedriny Rosalie i Liliana od zawsze były bardzo bliskie i traktowała je nader ciepło, niejako wypełniając lukę po stracie matki. Fantine wolała nie myśleć kim by się stała, gdyby w jej życiu nie było Cedriny - przecież to ona nauczyła ją niemal wszystkiego...
Uniosła filiżankę do ust, herbata była doskonała, sączyła ją więc nieśpiesznie, pozwalając Rosalie mówić i cierpliwie wysłuchując wszystkich trosk i niepewności, które spędzały przyszłej pannie młodej sen z powiek. To naturalne, że się denerwowała, a choć Fanny w swym życiu jeszcze tego nie przeżyła, to była pewna, że będzie reagowała podobnie. Ślub był wszak najważniejszą ceremonią w życiu młodej damy. Panna młoda miała nań lśnić niczym gwiazda polarna, najsilniej, najjaśniej, najpiękniej. Musiała zapaść wszystkim w pamięć, lecz cała otoczka również nie pozostawały bez znaczenia. Każda panna młoda pragnie, aby to właśnie o jej ślubie mówiło się całymi latami - dlatego przygotowania pożerały tak wiele nerwów.
-Nie mów tak, Rosalie, bo ta chwila nadejdzie, zanim się obejrzysz, przeminie jeszcze szybciej i będziesz żałowała, że nie nacieszyłaś się nią dłużej - powiedziała łagodnie i poważnie, wygłaszając oczywistą oczywistość takim tonem, jakby to ona ją właśnie teraz wymyśliła. -Lord Cyneric nigdy nie skradł Ci ani jednego całusa? - dopytywała z nieprzewrotnym uśmieszkiem, który wkradł się na usta.
Cóż, Fantine swój pierwszy pocałunek miała już dawno za sobą.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Salon [odnośnik]09.07.18 21:42
Odpowiedź kuzynki mnie uspokoiła. Kochałam ciotkę jak matkę i nie wyobrażałam sobie, aby miała inny plan niż pełnienie tej zaszczytnej roli. Mimo straty jaką ostatnio doznała nadal była mi niezwykle ważna. Mogłam się jedynie domyślać co czuje dlatego byłam jej wdzięczna po stokroć bardziej za jej poświęcenie. Odetchnęłam więc z ulgą, chociaż jedna rzecz, o którą dodatkowo nie musiałam się martwić. Trafiliśmy z Cynerikiem w nienajlepszy okres, ale świat był niepewny, przyszłość malowała się w dość ciemnych barwach i oboje nie wiedzieliśmy czy będzie jeszcze odpowiedniejszy czas na ślub. Kto wie co wydarzy się jutro? Lepiej nie zwlekać. Jeśli nasz świat ma się zmienić, to chcę przez to przejść wraz z mężem, a nie samotnie.
Potrząsnęłam delikatnie głową bo nie był to odpowiedni moment na takie rozmyślanie. Mamy cieszyć się ślubem, ekscytować pięknym welonem, a nie pogrążać się nad rozmyślaniami nad przyszłością. Było zbyt blisko do ślubu, abym miała sobie psuć humor takimi myślami. Dlatego też mój krótki monolog i całkowite zawrócenie myślami na ślub był jak najbardziej uzasadniony. Chociaż ten temat wcale nie był dla mnie spokojniejszy. Ba! Powiedziałabym nawet, że zdecydowanie bardziej się przy nim denerwowałam, stresowałam i przejmowałam. Musiało to wyglądać przezabawnie dla kogoś z boku, a już najbardziej dla osób, które miały to już za sobą. Póki co na szczęście rozmawiałam z Fantine, która swój ślub także miała przed sobą i jestem pewna, że gdy przyjdzie co do czego to i ona będzie niezwykle podekscytowana całymi tymi przygotowaniami. W końcu ślub musi być idealny, mają go pamiętać wszyscy, zachwycać się moją kreacją, wspominać piękne słowa wypowiedziane podczas uroczystości. A każde najmniejsze faux pas będzie nam wypominane już zawsze.
- Wiem, wiem, masz rację. Ale już spać nie mogę denerwując się czy wszystko będzie idealnie. Zobaczysz, będziesz przed swoim ślubem to również nie będziesz mogła się już doczekać. I będziesz mówić to samo, żeby to się już w końcu odbyło - kiwnęłam głową starając się brzmieć poważnie, ale zapewne po prostu dramatyzowałam.
Na pytanie Fantine uniosłam wyżej brwi, a potem zaśmiałam się nie ukrywając już nawet rumieńca na twarzy. Jeśli chodziło o Cynerica to nie, nie skradł mi ani jednego pocałunku. Pokręciłam głową i nie wiedziałam czy jestem bardziej zawstydzona tak bezpośrednim pytaniem czy rozbawiona zachowaniem kuzynki.
- Oczywiście, że nie. Dobrze, że nie ma tu cioci bo nie wiem czy byłaby zadowolona, że interesujesz się takimi rzeczami - odpowiedziałam żartobliwie. - Ale tym też się denerwuję. Co jeśli Cynericowi nie spodoba się to jak całuję?
Zapytałam przerażona, zasłoniłam usta dłonią udając prawdziwe przejęcie, a potem zaśmiałam się radośnie. Nie, tego nie musiałam się obawiać. Geny wili robią swoje, nawet odpowiednie całowanie musiałam mieć we krwii. I pewności siebie też mi nigdy nie brakowało. Upiłam łyk herbaty podśmiechując się pod nosem i po chwili zwróciłam do kuzynki chcąc trochę zmienić temat.
- Masz już kreację na mój ślub? Stawiasz na rodowe barwy czy na czerń? Czerń jest całkowicie zrozumiała w tym momencie - spojrzałam na nią z pełną powagą i zrozumieniem. - Cokolwiek nie założysz, to jestem pewna, że olśnisz wszystkich kawalerów, którzy pojawią się na uroczystości.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salon - Page 2 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Salon [odnośnik]29.07.18 14:10
To prawda. Wyznaczona data ślubu lady Rosalie i lord Cynerica nie była najlepsza, w ostatnich miesiącach działo się wiele złego, stare, dobre czarodziejskie rodziny ucierpiały okrutnie, lecz któż mógł to przewidzieć? Jasnowidzowie, może, jednakże najwyraźniej żadne trzecie oko nie otworzyło się dość szeroko, aby móc czarodziejskie społeczeństwo przed tym ustrzec. A nawet gdyby zdecydowali się przełożyć datę ślubu, to jaką mieli pewność, że w następnych miesiącach sytuacja ulegnie poprawie? Przyszłość nie malowała się w radosnych barwach. Podzielała zdanie Rosalie w tej kwestii: przez taki świat dziewczyna nie mogła kroczyć sama. Potrzebowała silnego małżonka u swego boku. Fantine była zdania, że ten ślub i przyjęcie było im wszystkim potrzebne - aby oderwać myśli od wszystkich tych przykrości, aby skupić się na czymś najpiękniejszym - na miłości i młodości. Zastanawiała się, czy Rosalie i kuzyna łączy szczere uczucie. To rzadkość w ich świecie, jeśli więc tak było - a półwila piękność zdawała się zakochana - to spotkało ich ogromne szczęście. Niewiele dam miało ten luksus, aby poślubić swą miłość, Fantine była tego świadoma. Sama nawet o tym nie marzyła; wiedziała, że poślubi tego, którego wskaże wuj i starszy brat, bez względu na uczucia. To był jej obowiązek wobec rodu i miała zamiar go spełnić. Często zastanawiała się nad samą ceremonią: rozmyślała o kroju sukni, dekoracjach sali balowej, fryzurze, kwiatach... Nie miała nawet pierścionka na palcu, lecz ogrom i ważność czekających ją w niedalekiej przyszłości przygotowań mógł przerażać. Była przecież obecna w dworze, który przygotowywano do zaślubin Tristana i Evandry - miała więc pojęcie ileż to pracy i czasu pochłania! Stres Rosalie był więc dla Fanny absolutnie zrozumiały.
- Sądzę, że to normalne, moja droga. Każda panna młoda pragnie zaprezentować się jak najlepiej, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik, doskonałe... - odrzekła wyrozumiale, poklepując krótko wierzch dłoni kuzynki. - Nie wątpię, że tak będzie. Jestem perfekcjonistką - zachichotała Fantine, nie mając zamiaru nawet zaprzeczać; wiedziała, że będzie się denerwować. To naturalna kolej rzeczy.
Uśmiechnęła się do Rosalie szelmowsko. Ach, gdyby tylko wiedziała jakież inne myśli pojawiały się w głowie młodej Różyczki...
- Cóż za niemądre pytanie! Oczywiście, że mu się spodoba. Czy jest coś piękniejszego od słodyczy niewinnych ust? - spytała z rozmarzonymi westchnieniem Fantine; nie zamierzała jednak wiercić Rosalie dziury w brzuchu, drążyć tego tematu. To byłoby niewskazane; mogłaby posądzić Fantine o to, że za bardzo interesuje się pocałunkami... A Róża dbała o swoją reputację. Wygładziła spódnicę i napiła się herbaty z eleganckiej filiżanki. Zastanowiła się chwilę nad pytaniem o kreację. - Nie śmiałbym pojawić się w czerni, choć wypełnia ona moje serce - odrzekła Fantine, z czułością przypatrując się twarzy kuzynki. - Czerń na ślubie przynosi ponoć nieszczęście. Najprawdopodobniej wybiorę sukienkę w barwie pudrowego różu... To odpowiednia barwa dla weselnego gościa i panny. Po prostu wplotę w nią czarną wstążkę - dodała z ciężkim westchnieniem.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Salon [odnośnik]13.09.18 21:08
Wierzyłam w uprzejme słowa kuzynki. Tego mi w tym momencie było trzeba. Osoby, która potwierdzi, że wszystko będzie dobrze i utwierdzi w przekonaniu, że wszystko co zrobiłam zostało wykonane poprawnie. Oczywistym było, że zjadał mnie stres, a ja martwiłam się każdą, nawet najmniejszą drobnostką. Także moja kuzynka pojawiła się tutaj w najbardziej odpowiednim momencie. Z wdzięcznością przyjęłam każde jej słowa i może nawet troszeczkę się uspokoiłam? Ale tylko troszeczkę i zapewne nie na zbyt długo, ale zawsze coś.
Jej pomysł z przybraniem sukni w normalnym, że tak powiem, kolorze i przybraniu do tego czarnej wstążki zdecydowanie mi się spodobał. Z aprobatą pokiwałam głową pokazując, że bardzo mi się ten pomysł podoba. Rosierom pięknie było w czerwieniach i różach, osobiście Fantine widziałabym w czymś mocniejszym, ale wiedziałam, że i w pudrowych kolorach będzie jej pięknie. Byle tylko za bardzo nie wpadało w biel, bo biel tego dnia była zarezerwowana tylko i wyłącznie dla mnie.
- To bardzo dobry pomysł - powiedziałam. - Już się nie mogę doczekać aż zobaczę wszystkich kreacje. To taki okres, że pojawią się młode panny, dziewczyny dopiero co pokończyły szkoły, ja pewnie nie będę miała czasu, ale proszę obserwuj je bacznie i potem musisz mi dokładnie opowiedzieć jak się zachowywały. Mam wrażenie, że dla niektórych to będzie debiut. Na moim ślubie. Cóż za zaszczyt.
Zachichotałam cicho pod nosem, bo nie było to zaszczyt dla mnie, mnie było wszakże wszystko obojętne czy ktoś debiutował na moim ślubie czy nie, ale dla nich na pewno. Debiut na sabacie to takie oklepane, ale zadebiutować na ślubie półwili w dodatku z rodu Yaxley? Miałam nadzieję, że każda z nich dobrze się przygotuje i nie narobią wstydu swoim rodzicom przed moim ojcem.
- A propo sukienek, to muszę koniecznie pokazać ci swoją suknie ślubną - stwierdziłam nagle.
Suknia ślubna była bardzo ważnym tematem podczas rozmowy z kobietami, a ja bardzo lubiłam się nią chwalić, ponieważ uważałam, że Dom Mody Parkinson tym razem bardzo się postarał i wykonał dla mnie coś wyjątkowego. Suknia była piękna, a ja byłam pod jej ogromnym wrażeniem, dlatego chciałam ją pokazywać i słuchać na jej temat komplementów. Zaklaskałam kilkakrotnie w dłonie wołając skrzata. Nie będę przecież zostawiać gościa i biegać za sługami po całej posiadłości. Ten jednak szybko pojawił się z cichym trzaskiem u moich stóp.
- Przygotuj w mojej garderobie moją suknie ślubną i wszystkie dodatki do niej. A potem zawołaj garderobianą i niech tam na mnie czeka - poleciłam i gdy tylko odwróciłam od skrzata głowę ten w ukłonie zniknął.
Spojrzałam na kuzynkę rozpromieniona. Chyba bardzo było widać, że bardzo cieszę się na ten ślub. W końcu zostanę mężatką i będę mogła spełnić swój rodzinny obowiązek. Cóż to za zaszczyt móc wydać na świat potomstwo, które w dodatku będzie nosić tak znakomite nazwisko jak Yaxley. Tym razem faktycznie był to zaszczyt dla mnie, więc miałam nadzieję, że wszystko potoczy się szybko i bez komplikacji.
- Dopijmy proszę herbatkę, a potem pójdziemy na górę. Mam nadzieję, że nie zajmuję ci przez to aż nadto twojego wolnego czasu? - upewniłam się, bo przecież moja droga kuzynka mogła mieć na później trochę inne plany.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salon - Page 2 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Salon [odnośnik]03.10.18 23:10
Po to się tu pojawiła. Aby wesprzeć lady Rosalie ciepłym słowem, czułym gestem i szczerym uśmiechem. Winny były sobie być oparciem w tak trudnych chwilach - bo to przecież były trudne chwile dla młodej kobiety, ze względu na stres przed najważniejszą chwilą w życiu - nie tylko jako damy, lecz także kuzynki i przyjaciółki. Być może nie była to najsilniejsza przyjaźń, z pewnością jednak serdeczna, a Rosalie zawsze była bliska bliska jej sercu. Wiele czasu spędziła w Chateau Rose, odnajdując w lady Cedrinie zastępstwo własnej matki, zmarłej przedwcześnie. Lady Rosier nie mogła być dzisiaj obecna, miała jednak nadzieję, że jej córka godnie ją zastąpi.
Fanny uśmiechnęła się lekko, dostrzegając na twarzy półwili aprobatę i zadowolenie, które ją cieszyło. Przede wszystkim to ona pragnęła czuć się zadowolona, rozumiała jednak, że Rosalie pragnie mieć wszystko pod kontrolą; sama pewnie zachowywać się będzie podobnie. Pudrowy róż był odpowiednią barwą; radosną, dziewczęcą i pasującą do uroczystości. Oczywiście, nie było nic piękniejszego od krwistej czerwieni, w nich i złocie prezentowała się najpiękniej, jednakże czerwień na ślubie, tak jak czerń i biel, wydawały się jej nieodpowiednie. Zbyt intensywny kolor przyciągał uwagę. Miała w sobie zbyt wiele sympatii dla kuzynki, aby psuć jej ten dzień.
- Ja także... - przyznała Fanny, nie starając się nawet ukryć ekscytacji. Od zawsze niezwykle interesowała się modą, dobrze się na niej znała i miała doskonały gust; wiele dam nie mogło się tym poszczycić i padało ofiarą jej bezlitosnych ocen, wyszeptywanych do uszu przyjaciółek. - Och, tak, zwłaszcza, że sabat wyprawiany przez lady Nott ma odbyć się kilka dni później... Nieopierzone debiutantki... Mam nadzieję, że będą potrafiły się zachować. I ubrać - zachichotała Fantine, a ton jej głosu sugerował, że sama czuje się doświadczoną i pełną mądrości damą, choć sama zadebiutowała na salonach zaledwie przed dwoma laty. Rok później, niźli jej rówieśniczki, ze względu na to, że nauka w Instytucie Magii Beauxbatons trwała rok dłużej.
Klasnęła w dłonie z uciechy, gdy Rosalie zaproponowała, że zaprezentuje jej swą suknie. Zielone tęczówki aż rozbłysły z ciekawości! Przybywając tu miała szczerą nadzieję, że kuzynka uczyni jej ten zaszczyt. Krój i zdobienia sukni interesowały Fantine w tym momencie najmocniej. Na skrzata domowego, który pojawił się chwilę później nawet nie spojrzała; zamiast tego utkwiła spojrzenie w jednym z obrazów, na którym śnieżnobiałe lilie leniwie dryfowały po tafli jeziora.
- Ależ skąd, najdroższa! Nie planowałam na dziś nic innego. Mamy tyle do omówienia! Z rozkoszą z tobą pójdę - zapewniła ją szczerze. Popołudnie spędzone na oglądaniu sukni ślubnej i rozmowie o ceremnii równało się przyjemnym chwilom. Ujęła w dłoń filiżankę i napiła się jeszcze.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Salon [odnośnik]07.10.18 21:53
Rozmawianie o sukniach, w tym tych ślubnych, dekoracjach, ozdobach i nawet kartach dań były moimi głównymi rozmowami ostatnio jakie prowadziłam z żeńską częścią swojej rodziny. Bo ani ojca ani Cynerica nie chciałam zamęczać dyskusją na temat koloru serwetek. Wszakże i tak usłyszałabym najprawdopodobniej, że będzie tak jak sobie zażyczę i najlepiej będzie jeśli sama wybiorę. A czasami po prostu potrzebowałam porady, dlatego Fantine pojawiła się tu w idealnym momencie. Było jeszcze trochę czasu, aby ewentualnie wprowadzić jakieś poprawki. Może nie w sukni, suknia była idealna i o to już z siostrą zadbałyśmy, ale reszta szczegółów jak na przykład ułożenie kwiatów w wazonie nadal mogła ulec zmianie. Do tego też chciałam ją dzisiaj wykorzystać, dlatego niezmiernie ucieszyłam się, że nic innego nie ma już dzisiaj zaplanowane. Bo nasza herbatka była dopiero wstępem. A przymierzanie sukni nie zwiastowało końca spotkania.
- Mam ci tyle do pokazania. Winietki, projekt wystroju sali balowej. Może uda ci się znaleźć coś, co jeszcze byłoby warto poddać dyskusji i dopracować - dodałam.
Pokładałam w kuzynce ogromne nadzieje. Miała gust i to w naszym damskim świecie bardzo się liczyło. Będzie mogła spojrzeć na wszystko świeżym okiem, bo ja już byłam tym tematem opatrzona na tyle, że nie mogłam wystarczająco oczyścić umysłu próbując dostrzec jeszcze to, co należało poprawić lub zbytnio do siebie nie pasowało.
Gdy tylko wypiłyśmy herbatę wstałam pierwsza, ułożyłam suknie i następnie gestem zaprosiłam kuzynkę, aby poszła za mną.
- Jestem bardzo ciekawa czy po ślubie dostaniemy z Cynericiem własną sypialnie, czy pozostanę w swojej - zaczęłam prowadząc lady Rosier po schodach na piętro. - Co innego gdybyśmy zamieszkali we własnej posiadłości, ale z tego co do mnie dociera, nie jestem w stu procentach pewna, ale chyba tak, to najprawdopodobniej zostaniemy w Yaxley’s Hall. Także to chyba dobra wola naszego nestora, prawda?
Drogę do swojej sypialni znałam na pamięć na tyle, że byłam ją w stanie przejść z zamkniętymi oczami. Fantine też ją znała, ale jako dobra gospodyni moim obowiązkiem było zaprowadzenie kuzynki w miejsce, w które je zapraszałam. Gdy weszłyśmy do środka wszystko już było przygotowane. Garderobiana czekała w mojej garderobie, na stoliku leżały kolejne filiżanki i w imbryczku znajdowała się świeżo przygotowana herbata.
- Rozgość się, a ja przymierzę suknie. Lepiej abyś usiadła, jestem pewna, że jej widok zwali cię z nóg - uśmiechnęłam się radośnie, aczkolwiek w moich oczach można było dostrzec błysk.
Zniknęłam za drzwiami garderoby, a nasze wspólne popołudnie ciągnęło się jeszcze przez kilka godzin gdzie dokładnie omówiłyśmy każdy szczegół mojego ślubu.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salon - Page 2 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Salon [odnośnik]17.10.18 12:53
Lady Yaxley nie musiała już dłużej zamartwić się brakiem towarzystwa do prowadzenia podobnych dyskusji. Fantine pojawiła się w idealnym momencie i nie miała zamiaru prędko zniknąć. Nie tylko z grzeczności oraz pragnienia wsparcia drogiej kuzynki w tak istotnym dla każdej kobiety momencie życia, ale i własnej przyjemności. Moda była wszak jedną z jej pasji, uważała ją poniekąd za jedną z dziedzin sztuki, a ona od zawsze była najbliższa sercu Fantine. Dyskutować o krojach sukien, barwach i rodzajach materiałów, użytych doń nici i zdobień mogła całymi godzinami i nie poczułaby się znużona ani przez chwilę, jeśli tylko towarzyszka miałaby dobry gust i poczucie estetyki. O ich brak Rosalie nie podejrzewała. Znały się zbyt długo. Jeszcze panna Yaxley wyróżniała się nienagannym stylem poczuciem estetyti. Popołudnie miało im więc minąć w przyjemnej, przyjacielskiej atmosferze. Fantine zastanawiała się jedynie gdzież podziewa się Liliana; czyżby w klubie pojedynków? Nie miała zamiaru poruszać tego drażliwego tematu, Rosalie z pewnością także było wstyd na myśl o tym, lecz w duchu mocno potępiała podobne praktyki. Cóż to za zwyczaje, aby dama pojedynkowała się w takim miejscu? Młoda z Lilii, w mniemaniu Fantine, zawsze była nieco dziwna...
- Z najwyższą rozkoszą wszystko obejrzę - potwierdziła ochoczo Róża, nieśpiesznie sącząc herbatkę z eleganckiej filiżanki, takim tonem, który sugerował, iż uważa się co najmniej za ekspertkę. Arbitra piękna i elegancji, jakże by inaczej. Być może Rosalie brakowało w ich dworze krewniaczek w jej wieku, z kim więc miałaby robić to wszystko? Przy mężczyznach nie należało poruszać takich tematów, aby ich ie zanudzić, tego nauczyła Fantine matka. Sama nie wyobrażała sobie zadręczać przymiarkami sukien brata, czy ojca.
- Och, wydaje mi się, że powinniście dostać osobne komnaty, lecz blisko siebie - odparła Fantine, gdy wstały już od stoliczka i opuściły salon, aby podążyć na wyższą kondygnację, gdzie Rosalie miała swą sypialnię. Fantine odwiedzała ją już tam nie raz i nie dwa, doskonale wiedziała więc w którą stronę iść. - Rodzina powinna trzymać się razem - wyrzekła z niezachwianą pewnością. Ona sama czuła się silnie związana z własną, była dla niej najważniejsza i trudno było jej wyobrazić sobie rozstanie. - Och, słyszałam, że jedna lady... Na pewno wiesz, którą mam na myśli... Zamieszkała na Pokątnej. Sama! Skandal! - Fantine zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu, okrutnie oburzona tym faktem. Dlaczego jej ojciec, czy nestor na to pozwolili?! W głowie się to nie mieściło.
Droga na górę nie zajęła im wiele czasu, a dotarłszy do komnat lady Yaxley zajęła miękki, elegancki fotel, odruchowo sięgając po kolejną filiżankę herbaty.
- Czekam na ciebie z niecierpliwością, Rosie - odparła z uśmiechem i szelmowskim błyskiem oku.
To na co naprawdę czekała czas było zacząć!


| zt


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Salon [odnośnik]03.01.19 17:48
14 października 1956

Aklimatyzacja w Anglii postępowała szybciej, niż mógłby się spodziewać. Spora była w tym zasługa brata, kuzynostwa i pozostałych Yaxleyów. Nie sposób również pominąć w tym roli Arlany, która nie odstępowała go na krok, ilekroć pojawił się w zasięgu jej bacznego wzroku. Wkrótce jednak jego myśli zaczęły zaprzątać i inne, znacznie bardziej martwiące doniesienia. Wydarzenia w Stonehenge, które zaowocowały zrujnowaniem bezcennego pomnika ich czarodziejskich przodków sprawiły, że ciężko było myśleć o sprawach tak przyziemnych jak to, czy w końcu czuł się u siebie jak w domu. Co po długiej podróży, przerywanej tylko na dni wyrwane poza kontekst, było trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. Burzliwy okres zmian podkreślał jedynie konieczność podjęcia stosownych kroków, a wydarzenia na scenie politycznej, które mogły na zawsze odmienić losy ich świata jedynie dokładały kolejnych składników do tego wybuchowego eliksiru. W tym dziwnym, pełnym niepewności czasie, zdarzały się jednak nieśmiałe promienie słońca; obietnice, że cokolwiek by się nie działo, czeka ich dobre zakończenie. Bo przecież to, co słuszne, zawsze koniec końców wygrywa. Jednym z takich wydarzeń był zbliżający się wielkimi krokami ślub kuzyna. Dopóty dopóki tradycja nieprzerwanie trwała niezmienna od lat, Arthyen był pewien, że wszystko będzie dobrze. Fakt, że lwia część społeczności czarodziejów wciąż nie dała się zwariować i nie pozwoli ot tak zburzyć tego, co przodkowie budowali przez wieki, napawał optymizmem.
Starał się spędzać z Arlaną jak najwięcej czasu odkąd powrócił. Kiedy zatem tylko pozwalały mu na to obowiązki zawodowe i te względem rodu, zajmował się właśnie nią, zupełnie jakby chciał jej zrekompensować swoją nieobecność w trakcie minionych miesięcy. Rosła niemal z dnia na dzień, pięła się w górę nie bacząc na nic. Coraz więcej rozumiała. A choć w jego oczach już na zawsze miała pozostać właśnie taka, wiedział przecież, że czas biegnie szybko i nie zamierza na nikogo czekać. Ani się obejrzy, a to nad jej zamążpójściem będzie musiał się zastanawiać, nawet jeżeli w tej chwili wydawało się to tak odległe i nieprawdopodobne, jak to tylko możliwe. Wpierw jednak musiał upewnić się, że jej najbliższa przyszłość jest bezpieczna, co wcale nie było taką oczywistością jak jeszcze rok temu. Wmieszanie w sprawę anomalii dzieci było czymś, czego zrozumieć nie mógł. Jakby to wszystko było okrutnym żartem, który w cywilizowanym świecie nie miałby prawa się wydarzyć, a jednak miał miejsce i zamęczał ich swoją nieudaną pointą raz za razem, mimo że nikomu nie było do śmiechu.
Również dzisiejsze popołudnie spędzał z rezolutną trzylatką. Była nadzwyczaj rozmowna, więc jej cienki, dziecięcy głosik niósł się dzisiaj dzielnie zwykle cichymi korytarzami Yaxley's hall. Dzierżąc dumnie dłoń ojca, zadawała ogrom pytań dotyczących funkcjonowania wszechświata, jako że całkiem niedawno wkroczyła w wiek, który charakteryzował się wszak wyjątkowym upodobaniem do zgłębiania tajników tego, co ją otacza. Zwykle nadmiernie poważny Arthyen odżywał przy córce, wykazując się nieskończonymi pokładami cierpliwości do jej nawet najbardziej drobiazgowych wątpliwości, nawet jeżeli obecnie dotyczyły głównie tego, czy trolle potrafią śpiewać piosenki. Do salonu właściwie sprowadziły ich równie muzykalne tematy; Arlana koniecznie chciała pochwalić się nabytą niedawno umiejętnością gry na pianinie, dlatego krótkie nóżki aż rwały się by biec w stronę salonu, gdzie stał zadbany, zabytkowy instrument. Z małą pomocą wspięła się na wyściełany aksamitem stołek, a z należną prawdziwej pasji powagą, ułożyła drobne palce na klawiszach.
Czuł, że to matka powinna z nią tu być. To jej zadaniem było nauczyć Arlanę tego, co właściwe damom. Yaxley choćby bardzo sobie życzył, choć miał wiedzę na temat sztuki jak każdy szlachcic, sam uznawał tylko jeden rodzaj artyzmu - polowanie. Instrumenty w jego rękach nie rozbrzmiewały słodką dla ucha muzyką, po prostu. Dlatego z tym większą uwagą obserwował córkę, w której rodził się właśnie być może zalążek pasji, którą wniesie w dorosłe życie. Tylko połowicznie pilnując, by w swoich wirtuozerskich zapędach nie stworzyła symfonii tak głośnej, że postawi zaraz cały pałac na nogi, nie miał pojęcia, że kuzynostwo oczekuje dzisiaj dobrze znanego mu wszak gościa.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach