Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody Kensington
AutorWiadomość
Ogrody Kensington [odnośnik]29.04.16 1:46
First topic message reminder :

Ogrody Kensington

Ogrody Kensington wchodzą w obszar ogrodów królewskich. Zgromadzona weń roślinność daje wytchnienie od szarości budynków centrum ogromnego miasta, a wielość sadzawek oraz wielobarwność hodowanych kwiatów wzbudza zachwyt każdego zwiedzającego. Z ciekawszych atrakcji znajduje się tam okazały pomnik króla Alberta, który każdy mugol uznałby za najważniejszy punkt parku. Czarodzieje preferują ustronną aleję ozdobioną posągiem Piotrusia Pana, który przywołuje ku sobie zarówno małe, jak i te większe dzieci.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody Kensington - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ogrody Kensington [odnośnik]20.05.17 23:30
12 kwietnia?
Poirytowanie rosło, z każdym dniem dając się we znaki coraz bardziej i w żaden ze znanych sobie sposobów nie mogła nad nim zapanować. Zbyt wiele myśli kłębiło się w jej głowie, zbyt wiele nierealnych planów - wyglądało na to, że pewne sprawy czekały na uporządkowanie, ale nie wiedziała, w jaki sposób zająć się nimi, by znalazły swoje stałe miejsce. Najpierw uznała, że potrzebuje chwili wytchnienia i przerwy od ostatnich wydarzeń oraz wyjść, na które musiała się decydować ze względu na ojca. Czuła się mętnie, potrzebowała sznurków, za które mogłaby pociągać nawet przez chwilę, musiała dać upust emocjom i zapanować nad jakąś sytuacją, by móc się uspokoić. Chęć ta roznosiła ją paskudnie od środka, dlatego pozwoliła sobie przywołać w myślach pierwszą lepszą osobę z przeszłości, by móc zająć myśli spotkaniem. Krótki list, konkretne pytanie, lecz sowa zwrotna przyniosła niezadowalające wieści - dawny znajomy miał spotkać się z lordem Blackiem w ogrodach Kensington, natomiast później czekała go masa obowiązków. Fuknęła, bez krzty satysfakcji, ale w myślach zaraz pojawił się obraz wspomnianego szlachcica - czyżby dobrze łączyła fakty, i owym mężczyzną miał być Lupus? Warto było przekonać się na własne oczy, dziurawy plan dnia nie pozostawiał jej wielu innych opcji, a wizja przypadkowego spotkania i krótkiego przytrzymania lorda w miejscu wydawała się wystarczająca do urozmaicenia popołudnia. Nie gościł w jej myślach przesadnie często, lecz kiedy się w nich pojawiał, wywoływał uczucie delikatnego niezadowolenia - niezadowolenia z dystansu i niedostępności. Pamiętała go z pokoju wspólnego, od czasu do czasu rzucała ukradkowe spojrzenia - niewiele znaczące. Nie łączyły ich żadne bliskie relacje i głównie to tak bardzo jej ciążyło, a skoro nadarzała się okazja do drobnej manipulacji sytuacją... Nigdy nie jest wszak zbyt późno, prawda? Nie miała konkretnego planu. Zwyczajnie pojawiła się w ogrodach, przechadzała powoli, pod ręką trzymając książkę - na wszelki wypadek, gdyby jednak nie udało się wpaść na oczekiwaną postać - i rozglądała wokół. Nie szedł zbyt szybko, nie wyglądał, jakby był w pośpiechu, a ona wiedziała, że ma jeszcze kilka chwil na dotarcie w umówione miejsce, dlatego przywitała go lekkim uśmiechem, przyjemnym, ale nie chwilowym - okazałby brak manier, gdyby przebrnął obok bez słów przywitania, skoro tak jawnie zwracała na niego uwagę.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Ogrody Kensington - Page 2 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]23.05.17 10:56
/pasuje :D

Ogrody Kensingtońskie były piękne, ale to nie one przywiodły mnie do siebie dzisiejszego dnia. Sprawa była bardziej skomplikowana niż mi się wydawała na początku. Potrzebowałem przede wszystkim informacji, bo zbyt mocno drążyłem temat poprzednich pacjentów leczonych w szpitalu. W każdej wolnej chwili zajmowałem się czytaniem nierzadko opasłych teczek, analizowałem wszystkie kroki wykonane przez uzdrowicieli oraz spisane w raportach. Nie byłem pewien czy są one sporządzone w szczerości czy wręcz przeciwnie. Rozrysowywałem już nawet drzewka na wielkich arkuszach pergaminów starając się odnaleźć pewne zależności. Kilka udało mi się pojąć, przede wszystkim niektóre powtarzalności, które okazywały się zbyt częste jak na zwykły przypadek. Zaczęło mnie to martwić, więc poszukiwałem jeszcze większego zasobu informacji; niekoniecznie z powszechnie dostępnych źródeł. Kosztowało mnie to niemało, ale na brak pieniędzy nie mogłem narzekać. Poza tym, wierzyłem, że jest to nie tyle dobre dla Świętego Munga, co dla mnie. I mojej kariery. Wtedy jeszcze sądziłem, że przede mną wiele lat, a przynajmniej miesięcy zanim będę musiał zwolnić bieg po awans; a bycie w błędzie, którego nie byłem świadomy, pozwalało na pewnego rodzaju lekkość. Mój nastrój wydawał się być w porządku, skoro już za chwilę miałem dowiedzieć się czegoś więcej o jednej z bardziej nurtujących mnie spraw. Ubrany w ciemne, staromodne szaty musiałem zwracać na siebie uwagę, ale nie baczyłem na to. Potrzeba było czegoś więcej niż spojrzenia innych, bym mógł choćby pomyśleć o braku tak widocznej reprezentacji rodu; co chyba i tak jeszcze mi się nigdy nie zdarzyło. I nie zdarzy, jestem pewien.
Pogoda była przyjemną, kiedy kroczyłem kolejnymi alejkami w umówione spotkanie. Drzewa lekko szumiały smagane przez niewielki podmuch wiatru, słońce nieśmiało wychylało się zza ich koron, a temperatura dzięki temu była bardziej niż odpowiednią. Nieobarczony żadnymi zmartwieniami, może jedynie pogrążony w myślach, mijałem kolejny kwiecisty krzew kiedy zza niego dostrzegłem znaną mi sylwetkę. Jeszcze z czasów szkolnych. Doprawdy trudno byłoby nie spamiętać pięknej półwili z raptem jednego rocznika niżej. Niestety obecność tak urodziwych istot w tak niewielkiej odległości zawsze wywoływała we mnie pewnego rodzaju obawy o swoje zachowanie; nie od dziś wiadomo, że potrafiły one manipulować mężczyznami jeszcze sprawniej niż zwykłe kobiety. Tylko głupiec lekceważyłby ich umiejętności.
- Panno Blythe – przywitałem się, oficjalnie, kiedy znaleźliśmy się już wystarczająco blisko siebie. Ukłoniłem się, zastanawiając czy powinienem ją minąć nie przeszkadzając w spokojnym spacerze czy jednak wypadało zamienić ze sobą kilka słów. Raczej to drugie. – Mam nadzieję, że zdrowie dopisuje. – Standardowa, grzecznościowa uwaga. Tak niewielka znajomość między nami raczej nie obligowała mnie do zejścia z formalnego tonu, dlatego brnąłem w klasyczną uprzejmość.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]26.05.17 23:08
Nie była ślepa na piękno roztaczającej się wokół natury, kątem oka dostrzegała powoli budzące się do życia kwiaty i zieleń, której przybywało z każdym dniem - szczególnie dostrzegalne było to w jej rodzinnych stronach, choć ogrody Kensington również nabierały wiosennej świeżości. Była jednak zbyt wybita z rytmu, pochłonięta rozmyślaniami i pogrążona w ogólnym chaosie, by ze spokojem cieszyć oczy tymi prostymi, acz urokliwymi, darami. Większość energii wykorzystywała na maskowanie własnej frustracji, utrzymując twarz i ton we względnym spokoju, by bez szwanku dla prezencji posyłać czarujące uśmiechy podczas pozornie niefrasobliwej przechadzki, choć w pewnym momencie miała ochotę cisnąć książkę w najbliższe drzewo, z satysfakcją obserwując, jak opada na trawę w nieładzie. Zdecydowanie potrzebowała ujścia.
Dygnęła lekko, zgrabnie, łącząc gest z nieznacznym skinieniem głową.
- Lordzie Black - odparła na przywitanie, obdarzając mężczyznę jeszcze niezobowiązującym uśmiechem, odpowiadając za chwilę na formalność, trzymając się podobnego tonu. Nie orientowała się zbytnio w sprawach życia arystokratów - nie miała dostępu do wszystkiego i nie była wcale tak łasa na plotki, dlatego przez myśl przemknęło jej krótkie zastanowienie, czy Lupus szykuje się poważnie do ożenku. Nie zamierzała pytać. - Owszem, dziękuję. Również żywię nadzieję, że u lorda i rodziny nie ma z nim problemów - dodała uprzejmie, zanim, po odpowiedniej przerwie, zdecydowała się na proste pytanie. - Czy mogłabym prosić o chwilowe dotrzymanie towarzystwa? Wyjątkowo mocno odczuwam dziś brak rozmówcy, a otoczenie jest tak przyjemne, że szkoda z niego rezygnować, prawda? - zapytała, czysto retorycznie, nie oczekując odpowiedzi innej, niż pozytywna, dlatego ruszyła powoli ścieżką w kierunku, w którym zmierzał, gdy przerwała mu wyprawę. Poruszała się i odzywała lekko, nie w zadufany, nieprzystępny sposób - nawet mimo ponadprzeciętnie kapryśnego samopoczucia. - Jednak pomimo poprawy w pogodzie, nastroje robią się niespokojne. Miał lord okazję czytać wydanie Proroka sprzed paru dni, w którym wyjście z konfederacji przedstawiane jest w samych superlatywach? - zapytała, zerkając na mężczyznę, ciekawa jego opinii.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Ogrody Kensington - Page 2 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]02.06.17 14:03
Niezmącony niczym spokój nadawał lekkości, nie tyle co standardowym krokom, co raczej duszy. Aktualnie moim jedynym celem było spotkanie, na które zmierzałem i po którym też miałem co robić, ale nie zaprzątałem tym sobie niepotrzebnie głowy. Było dziwnie, aż zadziwiająco dobrze, a ja pragnąłem za wszelką cenę utrzymać ten stan. Daleko mi było do zachwytu pomimo dostrzeżenia zalet otaczającej nas przyrody; nawet jeśli nasz niewielki ogródek za kamienicą rodową był zwyczajnie klitką, to uważałem go za najpiękniejszy skrawek zieleni znajdujący się na tym świecie. Ogrodom Kensington nie mogłem odmówić uroku, jednak bardziej wyczekiwałem powrotu do domu niż spaceru między alejkami. Niestety moje plany miały zostać zaburzone wraz pojawieniem się na horyzoncie znajomej półwili, teraz kroczącej tą samą ścieżką co ja. Sądziłem, że wszystko zakończy się na uprzejmych powitaniach oraz wymianie informacji dotyczącej zdrowia naszych rodzin. Bez zaskoczenia.
- Na szczęście tak, dziękuję – odparłem w tym samym, uprzejmym tonie. Prawda była taka, że nawet jeśli działo się źle, nie wypadało o tym mówić. Nie było natomiast tajemnicą, że mój ród trawiony był przez różnego rodzaju choroby genetyczne znacząco skracające naszą żywotność. Sam na szczęście byłem od nich wolny, ale nie zmieniało to faktu, że i w najbliższej rodzinie było krucho ze zdrowiem. Dobrze, że byłem uzdrowicielem i mogłem im realnie pomóc, nawet jeśli moja specjalizacja odbiegała od tej dziedziny lecznictwa.
Teoretycznie nadszedł czas na równie kurtuazyjne pożegnanie, ale po krótkiej przerwie zostałem postawiony przed murem, choć nie dosłownie; nie zerknąłem na zegarek wiedząc, że nie mam zbyt wiele czasu do umówionej godziny. Jednak nade wszystko nie wypadało odmówić kobiecie, kiedy ta potrzebuje uwagi.
- Oczywiście, z miłą chęcią – powiedziałem więc gładko, kiwając nieznacznie głową w ramach aprobaty. Znów kontynuowałem przerwaną przed chwilą wędrówkę zastanawiając się nad tematem, którym mógłbym umilić kobiecie czas, o który prosiła. To było dziwne, że wybrała akurat moje towarzystwo, skoro nie byłem ani przesadnie rozmowny, ani odrobinę choćby zabawny, ale postanowiłem nie zadręczać się podobnymi myślami. Szedłem spokojnie, równie spokojnie pozwalając myślom na przepływ, kiedy to moja towarzyszka narzuciła temat rozmowy. Dziwny jak na kobietę, ale nie zamierzałem tego komentować.
- Niestety czytałem – odpowiedziałem najpierw, nie będąc pewien, czy powinienem się z nią dzielić moimi przemyśleniami. Nie wiadomo w jaki sposób mogłaby chcieć ich użyć. Jak sama stwierdziła, nastroje były niespokojne, sprawdzała się więc zasada ograniczonego zaufania. – To oburzające, że podnieśli cenę rumuńskiej herbaty – zakpiłem, prawdopodobnie będąc jednym z tysiąca osób, które zwróciły uwagę na ten fakt. Nie powielałbym tego, gdyby nie to, że była to idealna informacja maskująca własne poglądy. – Dlaczego poruszasz ten temat panno Blythe? – spytałem, zerkając na nią kątem oka. Pytanie za pytanie.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]16.07.17 20:57
Czasy, gdy kaprys przysłaniał wszelkie resztki rozsądku, były wyjątkowo uciążliwym okresem. Natura półwili dawała o sobie znać zbyt wyraźnie, by można było ją ignorować. W dzieciństwie wiązało się to z mnóstwem kłopotów, gdy humorki robiły się nieznośne nawet dla niej samej - nie potrafiła pogodzić swojej ludzkiej części z pierwiastkiem matki, jakby wszelkie komórki ciała stawały do buntu, zdzierając się wzajemnie. Nagłe wybuchy emocji układały słowa porywczo. Miała z tym naprawdę okrutny problem, bywała niestabilna, rozemocjonowanie zaprzepaszczało wiele szans i wiele lat minęło, nim nauczyła się równoważyć skrajne emocje. Mimo wszystko bywały dni, gdy coś rozsadzało ją od środka, narastało i dawało o sobie znać. Była dumna ze swojego pochodzenia, matka od zawsze istniała jako najdroższa sercu przyjaciółka, ale skłamałaby mówiąc, że z genów ma same pozytywy. Tak samo męczyła ją dzisiejsza atmosfera, którą sama wytwarzała. Była przyciężkawa, choć nadawała jej pozory lekkości. Nie była ani spięta, ani zestresowana, rzecz miała się bardziej ku wspomianym kaprysom. Czuła się niestabilnie i owe uczucie niemal nie wytrącało jej z równowagi.
Choroby w rodach szlacheckich nie były niczym nowym - och, może właśnie dlatego ewentualne korzyści z pojęcia jej za żonę były tak zbawienne? Nie oczekiwała innej odpowiedzi, rzecz jasna, dlatego skinęła jedynie głową, jakby cieszyła się z takiego stanu rzeczy. Niekoniecznie interesowały ją w tym momencie osoby z rodu Black, poza samym Lupusem. Dlaczego miała wrażenie, że traci kontrolę? Omal nie westchnęła z tej frustracji, ale skryła to skrzętnie pod uśmiechem. Nieco próżności przemknęło przez jej myśli. Nie śmiałbyś odrzec inaczej, lordzie Black. Ponoć nieosiągalne cele - phi, czy istniało coś takiego w jej świecie? - kusiły najbardziej. Nadrabiała dystans, jakim raczyli się podczas pobytu w Hogwarcie. Czekała cierpliwie na odpowiedź. Kontrastowali ze sobą. On był stonowany, spokojny, wycofany, ona zaś emanowała energią - subtelną, lecz zdecydowanie wyczuwalną. Trochę jak wiosenny wietrzyk, prowadzący materiał zwiewnej sukni. Ale i taki potrafił igrać, zrywać się niespodziewanie, by za chwilę znów snuć się powoli. Yvette rozjaśniła swoje oblicze cierpliwym uśmiechem, nie dając się kpinie i obejściu tematu. Dla niej opinia była ważna. Uważała też, że czasem może pozwolić sobie na nieco więcej niż inne kobiety, choć w rzeczywistości nie było na taki punkt widzenia żadnego uzasadnienia. Nie była kotem, którego odwracało się ogonem.
- Prawda? - zapytała tylko wesoło, nie ciągnąc jeszcze swojej odpowiedzi. Faktycznie, rozbawił ją, ale nie czekała z odpowiedzią na zadane pytanie. - Dlaczego nie? - wymiana pytań? Rzuciła własne niefrasobliwie, ale nie oczekiwała odzewu, choć z chęcią posłuchałaby o niewygodzie pewnych tematów. Odpowiedź zaś godna poprzedniej. - Na pytania nie odpowiadają ci, którzy mają coś do ukrycia, nieprawdaż? - wciąż lekko. Wciąż pogodnie. Wciąż pytania. - Rzeczywiście, podwyżka cen rumuńskiej herbaty utrudni do niej dostęp - przyznała, nie będąc dłużniczką wcześniejszej kpiny. Kilka knutów różnicę mogło zrobić Weasley’om. Sądziła, że dostojni Blackowie mieli na głowie ważniejsze problemy. - Poruszam temat aktualny. Realny. Kontrowersyjny. Dlaczego więc omijać coś, co wpływa na wszystkich, nie tylko sympatyków herbat?


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Ogrody Kensington - Page 2 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]25.07.17 11:36
Nie byłem półwilą, nie byłem nawet kobietą; trudno byłoby mi sobie wyobrazić aż taką gamę emocji, którą należy chować przed światem, niejednokrotnie bijąc się z własną naturą. Nie zamierzałem też nagle rozmyślać nad samopoczuciem napotkanej niewiasty; podejrzewałem, że jest mi ono równie obojętne co moje jej. Oczywiście jedyne, z czym musiałem walczyć, to jej urok, któremu nie sposób było odmówić. Tak naprawdę w rezultacie trudno było mi zastanawiać się nad czymkolwiek: myśli niesubordynowanie przeplatały się ze sobą tworząc coś w rodzaju niepowstrzymanego niczym wodospadu, gdzie woda zalewała mnie z każdej strony. Nie miałem nad tym kontroli. Nade wszystko starałem się być jednak uprzejmy oraz opanowany budując tym samym swoją własną silną wolę. Nie było to łatwe, mało co w życiu było łatwe, ale jeżeli się później uda, będzie to tym cenniejszym doświadczeniem.
Myśli krążyły też wokół spotkania, na które niebawem miałem się spóźnić. Istniała jeszcze szansa, że odstraszę swoją niekontaktowością Yvette, na co to zrezygnuje ze spaceru prędzej niż się on rozpoczął, jednak na chwilę obecną się na to nie zanosiło. Jeszcze. Tak jak na deszcz; spojrzałem na chwilę w górę, ale niebo było dziś wyjątkowo pogodne. Powinienem spędzić więcej czasu w tych pięknych okolicach nim ponownie zaszyję się w rodzinnej kamienicy, szczelnie zasłaniając wszystkie kotary. Nie przepadałem za światłem (czy to czyniło ze mnie wampira?), ale były takie dni, kiedy podziwianie natury przynosiło mi pewnego rodzaju ukojenie. Odprężenie przed ciemnością, która kojarzyła mi się wyłącznie z obowiązkami oraz brzemieniem, które musiałem nieść.
Skinąłem głową na pierwsze z pytań; drugie było na tyle przewrotne, że spojrzałem na towarzyszkę odrobinę dłużej niż być może powinienem. Ponownie odwróciłem głowę patrząc przed siebie. Niektórzy faktycznie mogli sobie pozwolić na działania mniej racjonalne, na swobodę oraz frywolność we własnym postępowaniu. Jednak nie ktoś, od kogo bezwzględnie wymagano ideału. Kobietom, w dodatku spoza arystokracji, a półwilom najprawdopodobniej najbardziej, szczególnie wybaczano wiele. Jako te kruche, niepełne w porównaniu do mężczyzn, spodziewano się po nich niemądrych bądź nieco odstających od innych reakcji na pewne rzeczy. Pobłażliwość w ich stosunku wzrastała i u siebie obserwowałem coś zupełnie podobnego. Krótkie dwa słowa, mogące mieć tak wiele konsekwencji! A jednak skwitowałem je jedynie cieniem uśmiechu. Równie krótkim co niniejsze słowa.
Albo ci, którzy nie ufają swojemu rozmówcy.
- Być może jest w tym trochę prawdy – odpowiedziałem jednak, wbrew własnym myślom. Nie wszystkie mogły, a niektóre wręcz nie powinny znajdować szerszej publiki niż ja sam. Szczególnie, że niektórzy widocznie lubili je obnażać. – Czyli jesteś zwolenniczką kontrowersji, panno Blythe? – spytałem. W moim własnym mniemaniu po to służą tematy kontrowersyjne: by podburzać krew innych oraz przenosić te zdolności do mącenia jeszcze dalej, na szerszy obszar ludności. – Zresztą nie bardzo rozumiem jak to ma wpływać na was, kobiety? Jako niepracujące bądź na niskich stanowiskach osoby, nie powinnyście się głowić nad politycznymi niuansami. Wystarczy zaufać wyżej postawionym czarodziejom. Jestem przekonany, że oni zajmą się wszystkimi niedogodnościami, by wam żyło się lepiej i byście tych zmian nie odczuły. – Zdawałem sobie sprawę, że właśnie narażam się na gniew oraz bunt, choć nigdy nie rozumiałem tego typu kobiet. Byłem wychowywany w innej rzeczywistości; choć coraz częściej nawet wśród arystokratek zdarzały się czarne owce występujące przed szereg, zamiast w nim tkwić, tak jak należało. – Polityka jest zbyt zawiła, byśmy mogli teraz prowadzić na ten tematy dysputy. Dalej zajmujesz się alchemią, panno Blythe? – dodałem na koniec, nie będąc pewnym czy dobrze pamiętam. W szkole nie mieliśmy ze sobą dużego kontaktu. Po niej również, ale coś obiło mi się o uszy.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]27.07.17 17:49
Nie było nowością, że mężczyźni mieli łatwiej nie tylko na świecie, ale i w głowie, a przynajmniej w takim przeświadczeniu żyła Yvette. Emocji miała więcej niż tęcza kolorów, dylematów więcej niż kropel w oceanie, wątpliwości starała się nie liczyć, ale na szczęście (lub nieszczęście - zależy z czyjej strony patrzeć) uroku również jej nie brakowało. Wypełniał przestrzeń między całą resztą, pchając się z równym zaangażowaniem do męskich głów. I nie, nie ułatwiała im zadania - czasami i oni potrzebowali pewnych utrudnień, gdy próbowali działać nie po jej myśli, a że dziś była potwornie kapryśna, moment ten zbliżał się nieubłaganie. Nie zamierzała mu odpuścić, ba, wspaniałomyślnie chciała ułatwić mu zadanie, egoistycznie zagarniając sobie czas lorda Blacka, nieprzejęta faktem, że powinien wybrać się na swoje spotkanie. Nie kokietowała go, jeszcze nie starając się uwiązać jego woli do własnej. Nie miała pojęcia, czy jest silna, czy nie - mogła tylko podejrzewać, że w istocie, mógł trochę znieść. Ludzie trzymający się na uboczu potrafili kryć w sobie niesamowity potencjał. Deirdre była idealnym przykładem.
Niestraszna jej była niekontaktowość - czuła się w dzisiejszej pogawędce nadzwyczaj dobrze, nawet jeśli Lupus odbijał od sedna tematu, łapiąc wszelkie słowa naokoło kluczowego - opinie. Nie miał podstaw, by jej ufać, dlatego wcale nie dziwiła się podejściu, jakie jej serwował. Widziała wyraźnie, że był wychowany zgodnie z poglądami rodu - ba, nie spodziewała się przecież czegoś innego - ale protekcjonalne podejście do kobiet równocześnie schlebiało jej i uwłaczało, zależnie od charakteru zdań. Zgadzała się z nim w kwestii męskiej ręki, chętnie oddawała się mężczyznom pod opiekę, lubiła poczucie bezpieczeństwa, jakie jej zapewniali i widziała zalety stereotypowej męskiej dumy. Świat jednak parł do przodu, a czasami miała wrażenie, że arystokraci pozostawali za nim daleko w tyle, tkwiąc w dawno nieaktualnych prawdach i przesłaniach, tłukąc te same zasady od lat, zamykając na rozwój. Oczywiście radzili sobie świetnie, wpływy miewały przecież moc większą od magicznej, ale w żaden sposób nie mogła zgodzić się z wizerunkiem kobiety jako słabszej intelektualnie, jakby zostawała w tyle za mężczyznami z każdej dziedziny poza typowo artystycznymi i lekkimi zajęciami. Nie, ona zdobywała składniki z niezbyt bezpiecznych źródeł, chyliła się nad kociołkiem i ryzykowała wiele, ale z uporem dążyła do pokazania innym, że ma swoje miejsce w świecie. Nie interesowała się polityką - nie w ogólnym zakresie, ale interesowała się kondycją świata magicznego w kraju, w którym żyła, a ta słabła z dnia na dzień. W dodatku oni - czarodzieje z dziada pradziada - dawali tłamsić się słabszym.
- Niekoniecznie. Jestem zdania, że kontrowersje winno się trzymać na wodzy, by żyć spokojnie. Żeby trzymać je na wodzy, trzeba zaś być w temacie - odpowiedziała gładko, czując się zobowiązana do uzupełnienia. - Za co, nie ulega najmniejszej wątpliwości, jesteśmy wam, mężczyznom, bardzo wdzięczne, gdyż potraficie je okiełznać. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy swoje niepokoje i wolimy być na bieżąco. Przepraszam - nie wszystkie. Ja wolę być na bieżąco, lordzie Black. W podobnych czasach ciężko o zaufanie i słuszne poglądy. Trzeba wiedzieć, komu oddaje się opiekę nad własnym bezpieczeństwem. Mężczyzna mężczyźnie nie równy - stwierdziła, mówiąc ze spokojem - który na moment zapanował w jej umyśle. Nie była to długa chwila. Niestety, buntownicza natura i - bądź co bądź - wychowanie mniej szlacheckie od rasowej arystokracji, sprawiały, że czasem miała ochotę wyjść przed szereg. Nie była stworzona do bezwzględnego poddaństwa. Określenie zbyt zawiła ubodło ją i przeszyło na wskroś, wywołując czystą złość. Jestem za głupia, lordzie Black, by zrozumieć sytuację, nad którą rzekomo panujecie? Gdzie wasza kontrola? Miarka się przebrała. Przymknęła na chwilę oczy, prosząc w duchu o spokój.
- Owszem. Dlaczego lord pyta? Czy subtelna sztuka alchemii również mogłaby być dla mnie zbyt zawiła? - zatrzymała się, delikatnie chwytając mężczyznę za łokieć, by odwrócił się w jej stronę. Wzrok miała zmartwiony, niepewny - niczym kobieta potrzebująca pomocy, nieporadna. Przedstawiała kobietę, jaką w kobiecie widział. I z premedytacją wwiercała w niego owe spojrzenie, drugą dłonią subtelnie obejmując przedramię, skryte pod drogim materiałem szaty.

Rzut na urok, bonus z genetyki +4


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Ogrody Kensington - Page 2 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]27.07.17 17:49
The member 'Yvette Blythe' has done the following action : rzut kością


'k100' : 62
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody Kensington - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]29.07.17 16:39
Nie odstawałem od typowego wizerunku mężczyzny, arystokraty również. Nie miałem kontrowersyjnych poglądów, nauczony w poszanowaniu dla historii oraz rodowych wartości nie widziałem niczego złego w swoich poglądach. Wręcz przeciwnie. Sądziłem, że każdy rozsądny czarodziej lub czarownica takie mają. Nie znałem Yvette zbyt dobrze, a jednak uważałem, że nie spotka mnie z jej strony zdziwienie lub rozczarowanie. Nie miałem ku temu podstaw, nie byliśmy ze sobą blisko, właściwie każde z nas mogłoby drugiemu bez skrupułów nakłamać i nadal nie pozostawałoby to żadnym nadużyciem; pomimo tych wszystkich znaków na niebie i ziemi zaufałem swoim przeczuciom, by doprowadziły mnie one do rozdroża. Byłem pewien, że w głosie półwili pobrzmiewała nuta sprzeciwu i choć nie mogłem tego stwierdzić z pełną stanowczością, to podświadomie wyczuwałem, że coś było nie tak. Zerknąłem kilka razy na jej twarz próbując z niej coś odczytać, ale trudno mi to przychodziło. Nie w tym tempie rzucania spojrzeniami, byleby uchronić się przed zgubnym urokiem kobiety. Od którego i tak nie dało się zbyt daleko uciec. Najdziwniejsze, że zupełnie zapomniałem o czekającym mnie spotkaniu.
Przechadzałem się powoli wzdłuż alejek, uważnie słuchając odpowiedzi Yvette. Kąciki ust drgnęły na chwilę do góry, zaraz jednak przywołałem się do porządku.
- Niewiedza pozwala spać lepiej – odparłem jedynie, dając delikatnie do zrozumienia, że się nie zgadzałem; z drugiej jednak strony głód wiedzy od zawsze mi towarzyszył, nie zawsze tylko mi on pasował do kobiet. Niestety sprawa wyglądała zupełnie inaczej w drugim przypadku. Tutaj rację musiałem oddać znajomej ze szkoły, bo nie ukrywajmy, ale coraz więcej rodów decydowało się zerwać z dotychczasowym porządkiem oraz obrócić się w stronę pomocy szlamom. Nie było to dla mnie w żaden sposób akceptowalne, a tym bardziej zrozumiałe. Tym mocniej dziwiłem się próbom podjęcia tematu oraz pomieszczenia go w umyśle. Należało to jedynie rozpatrywać jako niepoczytalność, nic więcej. Byłem natomiast pewien, że niedługo wszyscy zwolennicy niemagicznych gorzko pożałują swoich decyzji. Tylko wtedy będzie już za późno. Pytaniem zasadniczym było jednak to, co miała z tym wspólnego krocząca obok krucha niewiasta?
- Moje poglądy są na właściwym miejscu – upomniałem ją od razu, w razie gdyby dążyła do zarzucenia mi czegoś. – Jeżeli chodzi o Ministerstwo, ono również obrało korzystny kierunek. Wystarczy obejrzeć się na patrolującą ulicę policję antymugolską, by dojść do wniosku, że wreszcie coś się dzieje. I to coś właściwego – dodałem, z jednej strony trochę się uzewnętrzniając, a z drugiej jakie inne zdanie miałby reprezentować członek rodu Black? To nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. – Jeżeli martwisz się panno Blythe o wybór kandydata na męża, to na pewno swoim urokiem wyciągniesz od niego niezbędne informacje odnośnie poglądów – dopowiedziałem, zanim jeszcze zostałem zatrzymany. Na co się zdziwiłem. Stałem tak dłuższą chwilę skołowany; mógłbym przysiąc, że raczej bym moją towarzyszkę uraził niż wprawił w smutek. Zawahałem się. – Ależ skąd, wręcz przeciwnie. Alchemię uważam za odpowiednią pracę dla kobiet, jeśli już muszą się czymś zajmować – powiedziałem spokojnie. – Pytam z czystej ciekawości, nic więcej – stwierdziłem jeszcze.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]31.07.17 18:35
Oparł się. Fakt, że nie zatańczył, jak mu zagrała, tylko ją rozsierdził, czuła już, jak niezadowolenie zaczyna palić ją od środka, ale trwała w swej minie i pozorach najlepiej jak potrafiła, nie chcąc wyjść na tak nieobytą pannę, którą przecież nie była. Znała reguły i poglądy, tak samo jak najlepsze szlachcianki, miała też w sobie wystarczająco wiele dumy, by stawiać się na ich wysokości we własnej hierarchii. Miała inne doświadczenia, inne dzieciństwo, ale wcale nie pracowała mniej niż żadna z nich - ba, musiała starać się o swoje bardziej, nie dorastając w środowisku stricte arystokratycznym. Te szczegóły wciąż powracały, były trochę jak piętno, lecz Yvette nie była nim zbyt przejęta. Przywykła też do tego, że to, co zechce - dostaje. Mężczyźni byli bardziej wpływowi, ale ona potrafiła nad nimi - nad niektórymi, jak widać - zapanować i podporządkować swojej woli choćby na chwilę. Trudno się więc dziwić, że uznawała to za rodzaj broni oraz władzy, dzierżonej w szczupłych dłoniach. Nie jak miecz - ciężki i nieporęczny, lecz jak różdżka. Mogłaby tylko nauczyć się, że nie zawsze da się na niej polegać. Wiele rzeczy po drodze zawodziło.
- A częściowa wiedza wzbudza tym większy lęk - odparła natychmiast. Nie było tak? Wszyscy byli świadomi, że coś nadchodzi, nikt nie wiedział, co dokładnie - Prorok mógł przykrywać pewne fakty. Była pewna, że właśnie tak robił. To nie była paranoja i doszukiwanie się dziur w całym, ale troska o przyszłość, swoją i czarodziejskiego świata, dzieci, które przecież chciała mieć. Mężczyźni, choć władza spoczywała w ich rękach, często sprowadzali na swoich ludzi klęski. Nie zamierzała przecież powierzyć wszystkiego ogólnej grupie mężczyzn. Lubiła wiedzieć, tak, jak lubiła znać opinie. Nie był jej niczego winien, nie miał wobec niej żadnych zobowiązań, ale upatrzyła go sobie i nie potrzebowała ku temu logicznych argumentów. Dla niej logicznym było to, że zawsze był niedostępny i nie znała jego zdania na żaden temat. Teraz chciała je poznać ze zwykłego kaprysu, zmusić go do mówienia, skoro zawsze wolał zachowywać swoje zdanie dla siebie. Chodziło o sam fakt małego triumfu, który wcale nie był dla Lupusa automatyczną porażką. Nie spodziewała się wcale innej odpowiedzi i może dlatego nie odczuła satysfakcji, której się spodziewała. Przynajmniej nie tak dużej.
- Nigdy nie wątpiłam, że jest lord czarodziejem na właściwym miejscu - odpowiedziała tylko, szczerze i uprzejmie. - Lecz nie wszystkie działania Ministerstwa są tak prawidłowe. Cena rumuńskiej herbaty jest tu idealnym przykładem, jednak nie mnie oceniać, na ile była to decyzja ludu - kiwnęła głową, wyrażając kolejny raz swoje zdanie. Skalanych jak najbardziej trzeba było okiełznać i zadbać o porządek.
- Wybaczy lord. To trudny temat, nie wszyscy są w stanie zaakceptować zmiany, szczególnie ci, którzy obawiają się o moje bezpieczeństwo, jak gdybym nie potrafiła poradzić sobie z dziedziną, do której zawsze przykładałam wiele pracy - wyjaśniła spokojnie, subtelnie przepraszająco, ale i z ulgą. Dosyć szczerą - podobne zdania naprawdę zdarzało jej się słyszeć. - Moja kariera w balecie niestety zakończyła się kontuzją - być może miał lord okazję słyszeć o tym wydarzeniu. Zmniejszenie intensywności ćwiczeń oznacza więcej czasu, alchemia jest bardzo angażująca i skutecznie go wypełnia. Nie potrafię siedzieć bezczynnie - wyznała, przygryzając wargę, gdy postanowiła uszczypnąć jeszcze jeden temat, na który wcześniej nie odpowiedziała. Widziała w nim jednak okazję do kolejnej gry. Może tym razem? - Jeśli zaś chodzi o mężczyznę w moim życiu, z pewnością upewnię się co do słuszności poglądów. Prawdę powiedziawszy mam nadzieję, że będzie w stanie dostrzec coś ponad wspomnianym przez lorda urokiem. Mam nieco poważniejszych zmartwień niż kobiety przejmujące się swoją urodą. Proszę mi powiedzieć, co da się dostrzec - poprosiła, podchodząc krok bliżej, wciąż z dłonią na marynarce Blacka i intensywnie zielonym spojrzeniem. Prawdopodobnie poczuł też świeże perfumy. - Czy, zakładając oczywiście, że jest lord w stanie wolnym, uległbyś zainteresowaniu?

yolo, jeszcze raz, lordzie Black - bonus wciąż +4


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Ogrody Kensington - Page 2 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]31.07.17 18:35
The member 'Yvette Blythe' has done the following action : rzut kością


'k100' : 92
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody Kensington - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]21.08.17 11:25
W tym świecie nie liczyły się chęci. Nawet nie praca, w końcu arystokraci nie powinni się nią parać. W tym hermetycznym środowisku liczyło się pochodzenie, władza, koneksje, prestiż, których Yvette nie miała. Nie pałałem do niej niechęcią, była mi w dużej mierze obojętna, tak jak ja byłem obojętny jej; w końcu na chwilowych zachciankach nie można budować przyszłości. Nie przeszkadzał mi jej status społeczny, ale też wiedziałem, że nie jest i nie będzie jedną z nas, nawet jeśli porwie serce jakiegoś wysoko urodzonego mężczyzny. Pewne rzeczy były niezmienne, trwały od setek lat i żadne z nas nie było uprawnionym do ich burzenia. To na żyznej ziemi tradycji urósł wspaniały, magiczny świat, a niektórzy o tym zapominali. Nie zamierzałem się zmieniać tylko dla ich wygody, nie obchodziła mnie ona. Tak jak zdanie większości społeczeństwa. Nie mógłbym każdego drżeć o ich opinię, oszalałbym. Trzymałem się ściśle rodziny, największego oręża, które istniało. I nie zamierzałem tego zmieniać, ale nieświadomie odsłoniłem swoją słabość przed kroczącą obok kobietą. Uznałem jej wyższość w rzucaniu uroków na mężczyzn, uznałem jej zdolność do manipulacji; jeśli nie miała tego wcześniej w planach, to bez wątpienia sam podrzuciłem jej pomysł dotyczący przechylenia szali konwersacji na swoją korzyść.
- Lepiej walczyć z lękami niż gonić za niebezpieczeństwem prawdy – odparłem jedynie, dalej obstając przy swoim. Wiedza bywała okrutna, destrukcyjna, a sięganie po nią często równało się z nieocenionym ryzykiem. Nie byłem przecież świadom, że moja towarzyszka w spacerze wie więcej niż ja kiedykolwiek mógłbym przypuszczać. Żyłem w neutralności, nie angażując się w żadną ze stron, choć prędzej zabiłbym się własnoręcznie niż próbował przedostać się w szeregi obrońców szlam. Ciekawe jakbym zareagował na informację, że istnieje coś więcej, a cała ta rozmowa była jedynie grą.
- Tak naprawdę to nie istnieje żadna demokracja czyli głos ludu. To tylko mityczny duch, którym karmi się społeczeństwo. Wszystko jest z góry przesądzone. Przez jedną osobę – odpowiedziałem zgonie zresztą z prawdą. Nie wiedziałem, że ktokolwiek kierował panią Minister, ale posiadałem świadomość, że wszystkie decyzje były wyłącznie jej wolą, nie żadnym wynikiem głosowania.
Słuchałem jej opowieści w milczeniu. Bez wątpienia kobiety miały ciężej, oczekiwano od nich czegoś innego niż pracy. Ja sam należałem do grona tych ludzi. Jednak były zajęcia, w których płeć piękna radziła sobie zdecydowanie lepiej od mężczyzn i nawet ja zacząłem to zauważać. Alchemia była subtelną sztuką, przeznaczoną dla obu płci, ale pewnie częściej to kobiety odznaczały się cierpliwością w warzeniu mikstur tak jak w wychowywaniu dzieci, choć były to tylko moje przypuszczenia. Nie interesowałem się tą dziedziną magii jako taką.
- Bardzo przykro mi słyszeć o kontuzji. Szczęściem w nieszczęściu odnalazłaś swoje powołanie panno Blythe, jestem naprawdę pod wrażeniem. Trzeba mieć w sobie dużo samozaparcia, by porzucić własną pasję i zmienić swoje życie – powiedziałem uprzejmie, ale prawdziwie. Może nie było to tak spektakularne jak przykładowo stracenie ręki a dalsze ściganie przestępców, ale zapewne też wymagało mnóstwa pracy nad swoją wolą.
Której ja niestety nie posiadałem zbyt wiele, jak widać. Wystarczyły kobiece spojrzenia, subtelny dotyk oraz sugestywny zapach docierający do mózgu, by z zdecydowanego, poważnego czarodzieja stać się niepewnym siebie, uległym mężczyzną. Na moment spojrzałem w bok, jakby tam miało czaić się wybawienie, ale działający urok nie pozwolił mi na dłuższe oderwanie wzroku od pięknej twarzy znajomej.
- Nie trzeba nawet zakładać, ale tak, tak, oczywiście – wydusiłem po dłuższej chwili przepełnionej wahaniem oraz próbą walki o jasność zauroczonego umysłu.

/brak jasnego umysłu (Laughing), -50
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]21.08.17 11:25
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 14
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody Kensington - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]23.08.17 16:16
Miała tendencję do dodawania pewnych szczegółów, by postrzeganie siebie wzrastało do ogromnych rozmiarów i choć nazwisko nie pozwalało jej na to, czuła się lepsza i chciała to uczucie prowadzić jeszcze wyżej. Przynajmniej do równości ze szlachetnymi pannami.
- Zająć się zwalczaniem sztucznego lęku, ignorując realne zagrożenie? - to nie w moim stylu. - Niemniej, to zwykła różnica zdań. W moim świecie wiedza pozwala zrobić krok do przodu, w pańskim ów krok stanowi już balansowanie nad przepaścią - najwyraźniej nie ma lord takiego pojęcia o równowadze, jak ja. - Prawdopodobnie racja tkwi po obydwu stronach - przyznała niechętnie, pragnąc urwać sprzeczkę, którą mogliby spokojnie ciągnąć przez kilka najbliższych dni, zawsze znajdując rozsądne argumenty. Uśmiechnęła się za to triumfalnie na kolejne zdania. Czy nie do tego dążyła przez ostatnie minuty? Właśnie to była część oczywistości, wiedzy, którą przed społeczeństwem kryto.
- Ach. Czy nie jest to jedna z tych kontrowersyjnych prawd? - zapytała, mimo ucięcia dyskusji łapiąc go za słówka. Lubiła mieć rację - kto nie lubił? Od początku do końca rozmowy stanowiło to jej cel. Uspokajała się, gdy wychodziło na jej prawdę, nawet kosztem zmanipulowania rozmówcy. Zasiewanie wątpliwości było świetnym sposobem na budowanie własnej satysfakcji, a czy nie tego potrzebowała? Udowadniała sobie siłę, choć sposoby, otoczone w ładne słowa, miała całkiem nieudolne, lecz któż mógłby winić ją za takie roztrzęsienie? Ostatecznie była tylko kobietą.
- Dziękuję, podobne zapewnienia ze strony mężczyzny są bardzo budujące - w pewnym sensie, były. W rzeczywistości bardziej niż słowa szanowała czyny, choć podejście lorda Blacka do tej kwestii było jej miłe.
Kąciki ust drgnęły, gdy powracała znajoma świadomość sukcesu. Spojrzenie łagodniało, mięśnie rozluźniały się mimo woli, kąciki ust i oczu traciły ostrość, poddając się słodkiej aurze. Wokół nie było nikogo, kto mógłby być świadkiem jej osobistego triumfu, lecz nie potrzebowała gapiów. Tylko paru myśli, zarezerwowanych dla siebie, w odwecie za te, które wtłoczyły się w jej pamięć parę lat wcześniej.
- Tak sądziłam - odparła lekko, nie pozwalając mu na oderwanie spojrzenia. - To wszystko, co powinnam wiedzieć. Pamiętaj o pannie Blythe, Lupusie, niech nawiedza cię nawet przy przyszłej narzeczonej - było w tym nieco okrucieństwa, ale jak tu nie skorzystać z okazji? Jedna myśl nie stanowiła przecież prania mózgu, a chciała mieć pewność, że zostanie zapamiętana. Odsunęła się z cichym śmiechem - jedynym, który mógł zapamiętać, odzyskując świadomość. Ona zaś znikała już za rogiem, w ruinach pozostawiając jego najbliższe plany.

| zt


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Ogrody Kensington - Page 2 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Ogrody Kensington [odnośnik]28.04.18 21:42
22 maja

Wiosna. Zdecydowanie jej ulubiona pora roku. W parkach pachniało kwiatami, powietrze było świeże, a częste deszcze i burze wypełniały atmosferę niezwykle przyjemną, lekko chłodną atmosferą, która była dla jej kwiatów niemal jak ambrozja. Niemal w każdej małej doniczce w jej domu wszystko zakwitło w tym roku przepięknie. Była więc bardzo zadowolona, co od razu można było rozpoznać po dopisującym jej niezwykle humorze. Zwłaszcza, gdy dotarła do niej niesamowita wiadomość.
Wczorajszego wieczora pojawiła się w Dziurawym Kotle. W szarym płaszczu, chustce na głowie oraz okularach przeciwsłonecznych (tak, wieczorem, w pomieszczeniu). Była pewna, że dzięki takiemu przebraniu nie zwróci na siebie ani trochę uwagi wszystkich wokół. Barmanowi podsunęła kartkę, porozumiewawczo pokazała gest, że ma być cichutko, po czym zniknęła w tłumie niczym prawdziwy tajny agent magicznych służb wyciągniętych z najpopularniejszych książek kryminalnych. Zawsze chciała to zrobić. Uczucie tak cool, że aż nie do opisania. W każdym razie kartka zawierała wiadomość, że niejaki Larson, którego znała już z widzenia, ma przynieść jej towar w dokładnie umówione miejsce o umówionej godzinie. A było to ów miejsce i ów godzina.
Wuj koleżanki męża jej koleżanki z byłej pracy dał jej szybki cynk o tym, że możliwe jest zdobycie w Londynie nasion pewnej bardzo rzadkiej i bardzo niesamowitej rośliny - rośliny, która wydawała z siebie dźwięki równie piękne co śpiew syren, a w rozkwicie mieniła się masą przepięknych kolorów. Nie miała jednak pojęcia dlaczego jej posiadanie było zabronione na terenie Wielkiej Brytanii. Nic jednak nie było dziwnego w tym, że Stephanie dołożyła wszelkich starań, aby nasiona tego cuda zdobyć. Szybko dowiedziała się, kto może mieć dostęp do takich rzeczy, dlatego właśnie zgłosiła się do Larsona.
Pojawiła się na miejscu w tym samym płaszczu, tych samych okularach i tej samej chustce na głowie, przez co była pewna, że nikt przecież jej nie rozpozna. Stanęła oparta o pomnik i kompletnie niepostrzeżenie się rozglądała.


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Ogrody Kensington
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach