Wydarzenia


Ekipa forum
Wnętrze lodziarni
AutorWiadomość
Wnętrze lodziarni [odnośnik]26.03.15 20:14
First topic message reminder :

Wnętrze lodziarni

-
Lody... Kto ich nie lubi? Zwykłe, popularne wszędzie, dosłownie we wszystkich zakątkach świata i te bardziej nietypowe, autorskie wytwory, których przepisy są starannie skrywanym sekretem rodzinnych lodziarni. Niezależnie od wszystkiego, zimne przysmaki cieszą praktycznie wszystkich - i dorosłych, i dzieci. Z tego właśnie założenia wyszedł założyciel lodziarni na Pokątnej, racząc londyńczyków wybornymi słodkościami. Mimo dosyć ciężkiego okresu dla biznesu, drzwi tutaj są zwykle otwarte. Wstąp więc tutaj, strudzony wędrowcze. I... Uśmiechnij się.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]13.02.19 16:52
Miała ochotę powiedzieć, że nie może być pewna, że jej dom nie ucierpi w najbliższym czasie. Jakby nie patrzeć, sytuacja w kraju już zdążyła zacząć oddziaływać na jej rodzinę. Może trzymała się tego tak kurczowo, bo nie chciała, żeby dzień, w którym wraca do szczęśliwego domu był tym ostatnim dniem. Miała w pamięci ojca i wszystkie rzeczy, które chciała mu powiedzieć. Wszystkie rzeczy, których chciała się dowiedzieć o matce, której nigdy nie poznała. O ile musiało być uboższe jej życie z tego właśnie powodu. Co by się stało, gdyby utraciła wszystko... Być może traktowała pomoc tylko jako wymówkę, na pewno tak to brzmiało, jednak potrafiła poświęcić swój komfort, swoją wygodę życia dla tych uczuć, które wywoływała w niej rodzina.
- To nie jest takie proste jak się wydaje. - mruknęła tylko. Nigdy nie przyznałaby, że paraliżował ją właśnie strach i nawet nie strach o bliskich, a związane z nimi doznania. Egoistyczne, a nie chciała być egoistyczna, już nigdy nie chciała postawić siebie ponad innych. I może gdy ktoś doświadczał spotkania z Marcellą w tej chwili nie posądziłby ją o takie zachowanie... Parę lat temu było jednak inaczej, gdy rozwijała swoją karierę sportową. Wtedy patrzyła tylko na siebie, na swoje osiągnięcia i na swoje przeżycia.
- To jest w tym najlepsze! Miotły niemal nie czuć i wydaje Ci się, że latasz zupełnie sama. - Aż westchnęła z zachwytu. Nic nie mogło zastąpić uczucia wolności jaką dawał jej taki lot. Ale zmusić do niczego nie mogła, więc skoro Lily tego nie chciała, nie miała zamiaru już naciskać. A wydawało się, że ludzie z mugolskich rodzin mają o wiele bardziej otwartą głowę!
- Cały sens Dr Jekylla i Mr Hyde właśnie był w tym, że byli jednym, Lily. - Westchnęła ciężko. Znała tę lekturę, trudno było jej nie znać, nawet wśród czarodziejów była dosyć kultowa. Nie mogła uwierzyć, że koleżanka znowu broniła tego kryminalisty przed Figg... Dotąd ta tylko kiwała głową potakująco, gdy schodziło na jego temat, nie chciała się kłócić. Ale teraz, kiedy usłyszała, że byli kimś więcej. Kim więcej w ogóle? Czy oni... zostali...
Nie, nie, to niemożliwe, prawda? Ta kochana, niesmiała dziewczyna nie mogła przecież zakochać się w NIM.
- Na miejscu tak? Zwłaszcza wtedy, kiedy rzuca wobec mnie komentarze podczas policyjnego zatrzymania. - Parsknęła jak naburmuszony kot. Rozumiała, że uczucia mogą pchnąć człowieka w dziwne rejony, ale to była znaczna przesada. - To na pewno można nazwać jakąś chorobą, takie zmiany podejścia do ludzi. Jesteś pewna, że chcesz w tym wytrzymywać? - Nie próbowała rzucać już innymi argumentami, ich relacja nie była w kwestii Figg, mogli w sumie zachowywać się wobec siebie jak chcieli, ale wobec Marcy Matt nadal był bucem i na pewno bucem pozostanie. Poza tym zatrzymała ją przed tym sama MacDonald i ciepło, z którym mówiła o swoim nowym mężczyźnie. Westchnęła burkliwie. Co miała zrobić? Kazać jej niczego nie mogła. Zaczęła za to jeść swoje lody z tą niezadowoloną miną, zupełnie jakby były o wiele bardziej kwaśne niż były w rzeczywistości. Tak naprawdę bardziej kwaśnym było, że jej koleżanka pewnie się zawiedzie...


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]14.02.19 2:14
- Nie wydaje się proste. - uśmiechnęła się lekko na te słowa. Zgarnęła znów porcję lodów. Były potwornie dobre. Będzie musiała pochwalić szefów kuchni zanim wyjdzie. Na pewno się ucieszą oboje, lubią komplementy, szczególnie te dotyczące lodów. - To po prostu najlepsza opcja, Marcy i z czasem będziesz się z niej cieszyć. No i wiesz, masz tu mnie czy Caileen i wiele innych mniej ważnych oczywiście osób.
Przechyliła lekko głowę lekko. Lily MacDonald mało kiedy oferuje wsparcie. W sumie to ona z natury wsparcia oczekuje i potrzebuje, z reguły to ona ciągnie energię i opiekę od ludzi, ale w sumie to cieszy się jak może się od czasu do czasu choć trochę tym samym odwdzięczyć.
- Nie damy ci tu zginąć, pani policjant w razie co. - dodała jeszcze i wróciła do pałaszowania swoich lodów.
- Super. Czyli w razie czego spadasz z niczego. Jaka to różnica skoro tak czy inaczej kończysz połamana? - wywróciła zaraz oczami. W życiu nie wsiądzie na to cholerstwo.
- No, tak jakby jednym. W jednym ciele. Różnica tylko taka że Jeckyll był tylko zły, a Hyde tylko dobry, a Matt to taka mieszanka ciemnej szarości i jasnej szarości, która czasem się zamienia. - w sumie to całkiem ludzkie. Tylko Matta wady były dużo bardziej widoczne, a może po prostu był tak cholernie inny od niej że widziała jako wady te cechy które w jej życiu byłyby najbardziej obce. No, ale nie ma co filozofować za wiele.
Uśmiechnęła się lekko na słowa o komentarzach.
- Marcy, on stara się być zabawny. Albo rekompensuje sobie to, że mała, słodka Marcy go zakuwa i jest górą. - puściła jej zaraz oczko, bo dawno już nauczyła się na takie rzeczy patrzeć z pobłażaniem. Gdyby to, że Matt pyskuje policjantom byłby największym problemem, Lil miałaby o wiele mniej obaw. Gorzej, że ci policjanci mają go za co zgarniać.
- Wiesz, ja niczego nie wytrzymuję. Znam go jako kogoś innego niż ty. - znów zgarnęła trochę lodów, choć zaczynała się już zapychać powoli. - Ma swoje wady, jak każdy, ale lubię jak jest obok. Nie martw się.
Uśmiechnęła się znów.
- A jak trochę się oswoję to zaproszę do siebie i ciebie i jego i spróbuję was porozumieć. To może być zabawne. - stwierdziła. Bo w sumie to nie zależało jej, żeby Matt się lubił ze wszystkimi jej znajomymi. W sumie to przywykła do tego, że nikt normalny nie lubi Matta. Nikt w jej otoczeniu w każdym razie. Ale była ciekawa jak zachowywałaby się ta dwójka, czy podjęliby jakąś dziwnego rodzaju próbę, czy od wejścia rzuciliby się sobie do gardeł. - Chociaż w teorii brzmi zabawnie, ale chyba lepiej tak na was nie eksperymentować. - stwierdziła po chwili.


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]19.02.19 18:01
- Gdyby nie problemy z teleportacją... Byłoby o wiele łatwiej. - mruknęła z niezadowoleniem. Ta, ostatnio magiczny świat dawał im mocno w kość. Awaria sieci Fiuu, problemy z teleportacją. Wszystko to strasznie utrudniało jej działanie. W dodatku przeniesienie Ministerstwa też było dosyć nieprzyjemne. Biura w zbiorowych celach czasami przyprawiały ją o dreszcze... Często nie zamykała w nich drzwi, specjalnie, żeby nie czuć się niekomfortowo. Doceniała niesamowicie to, że Lily tak ładnie przedstawiła swoje wsparcie, na co Marcy zareagowała ciepłym uśmiechem. Bardzo pocieszające! - To raczej ja nie powinnam dawać zginąć wam.
Pokręciła lekko głową. To ona była tutaj od bycia ostoją bezpieczeństwa, dobra! Proszę nie zabierać jej tego pięknego statusu, nawet jeśli takie słowa były naprawdę ważne. Była jednak pewna, że zimne chodniki Londynu nie zastąpią jej czystego nieba Szkocji.
Westchnęła głośno na komentarz Lily.
- To było odwrotnie... - Powiedziała cicho, ale nie chciała jej już męczyć swoim zboczeniem literackim. Jeszcze myliła nazwisko... Marcella pokręciła głową od razu. Nie mogła tego jakoś specjalnie wypominać, przecież sama myliła różne słówka z mugolskiego świata, więc nie była do końca niewinna. Nikt nie jest nieomylny! Lily musiała poznać swoją omylność na własnej skórze i była pewna, że osoba Matta Botta się do tego bardzo mocno przyczyni.
- Dobra, dobra, nic przecież nie mówię. Wiem, że to, że dla mnie jest bucem nie oznacza, że musi być nim dla Ciebie... - To lekko nieprawda, ona uważała Botta za buca ogólnie. Nie była jednak do końca pewna, że Matt nie zmieni swojego postępowania na mniej słodkie wobec MacDonald już niedługo.
- Raczej chodzi o to, że pączek Marcy go zakuwa. - Teraz fuknęła ze złością, było to widać. Wszystko dlatego, że była bardzo przewrażliwiona na temat tego jak wyglądała kiedyś. Z resztą jak każda osoba, która zgubiła dużo kilogramów. Z resztą MacDonald nie musiała tego mówić - nie raz świrowała nawet przy koleżankach, że o nie, pojawiła się jedna niewidoczna fałdka na brzuchu, teraz będę jeść tylko sałatę przez miesiąc. Skrzywiła się na propozycję Lily. - Nie wiem co musiałby zrobić, żebym w ogóle chciała przebywać w jego towarzystwie, kochana... Chyba zostać mesjaszem.
Wątpiła, że z powodu Lily mężczyzna nagle ma się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Trudno jest wyplenić zachowania, których uczyło się od najmłodszych lat, w końcu pewne sprawy kształtują ludzi. Nawet z ogromną chęcią, samej Figg trudno było się zmienić.

dedykacja dla Matta Botta


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]26.02.19 1:13
- Oj, daj się czasem pobawić w bohatera, co? - zaśmiala się wesoło, bo jakoś tak już było, że do niej należała rola wiecznej ofiary, człowieka łaknącego pomocy, wsparcia, ratunki, panikary, ale kiedy od czasu do czasu mogła choć trochę komuś innemu pomóc, czuła się dobrze. To całkiem miła sprawa w końcu, taka równowaga w przyrodzie, zen, spokój czy cośtam. Ona w każdym razie szczerze docenia.
Zaraz przechyliła głowę lekko, bo bardzo możliwe że jej się wiele rzeczy pomieszało, ta książka sprawiła, że MacDonald nie mogła spać, bo myślała o ludziach tak okropnie zmieniających się z chwili na chwilę i o szalonych eksperymentach i ostatecznie zostawiła książkę, słuchając streszczeń których uniknąć się nie dało. Uważała motyw za bardzo ciekawy, tyle ile znała jej się podobało, ale nie dziw że widocznie coś kojarzy nie tak.
- Możliwe. Wiesz w każdym razie o co mi chodzi no, dwie osobowości, jedno ciało tylko mniej skrajnie. Hm? - podsumowała jedynie, bo to było w tej chwili w sumie najważniejsze, choć Marcelki pewnie i tak nie przekona do końca.
Na wspomnienie Pączka Marcy, wsadziła sobie sporą porcję resztki swoich lodów w usta i milczała chwilę rozkoszując się swoimi cudnymi lodami i tym, jak to dobrze jest nie mieć choć tego jednego kompleksu. W sumie po czasie w którym wyglądała jak chodzący trup, nawet była ucieszona widząc że nabiera jakiegoś bardziej babskiego kształtu. Nie miała jednak przeżyć Marcelki ze szkoły, to prawda.
- Nie jesteś już pączkiem. - stwierdziła w końcu. - Dokucza ci bo na to reagujesz jakby to było coś aktualnego. Bawi się jak dzieciak, ale hej teraz w niczym nie odstępujesz dziewczynie za którą się uganiał jak się okazuje dość długo. - uniosła lekko brew. - W sumie to jesteś wysportowana więc powiedziałabym, że jesteś poziom wyżej.
Znów przechyliła głowę, tym razem w drugą stronę. I nie, nie starała się Marcelki pocieszyć, była szczera. Nie miała potrzeby biegania i ćwiczenia, ale nie mogła zaprzeczyć ze Figg jakaś taka bardziej kształtna była, od jakiegoś czasu powoli coraz bardziej i może nawet chwilami jej tego zazdrościła. Na pewno by zazdrościła gdyby nie wiedziała że to mała obsesja Figg, która cierpi po zjedzeniu słodyczy. Eh, biedna Marcy.
- No dobrze, to było bardzo pochopne, nie chciałabym tego. - przyznała, bo wiedziała że Matt by Marcelkę prowokował. Ona by się zdenerwowała. I byłaby awantura. Nie, to nie ma sensu. I w sumie to nie ma w końcu potrzeby. - Wystarczy że mnie kochasz miłością wielką i dozgonną.


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]26.02.19 22:54
Marcella nigdy nie uważała Lily za wieczną ofiarę nieprzyjemności losu. Zapewne dlatego były teraz tak blisko siebie. MacDonald w wielu kwestiach imponowała policjantce, choćby tym jak przystosowała się do sytuacji związanej z anomaliami. W dodatku potrafiła znaleźć w każdym odrobinkę dobra, nawet w takim Matcie, co dla Figg było kompletnie oderwane od rzeczywistości! Wszystkie traumy, które przez niego przeżyła wracały za każdym razem, kiedy ten pojawiał się w okolicy... A stawało się tak zbyt często. Co z tego, że czasami książki sprawiały, że rudowłosa nie mogła zasnąć? Czasami właśnie odznaką odwagi jest bycie dobrym i tolerancyjnym na wady innych. Figg chciała być taka jak ona! Tak bohaterska jak ona. - Dobra, dobra, możesz być bohaterem tym razem. Ale tylko ten jeden raz! - powiedziała z rozbawieniem, bardziej przekomarzając się niż mówiąc serio, bo naprawdę wierzyła w Lily i to, że kiedyś ta istotka dokona wielkich rzeczy.
Kiwnęła lekko głową. Naprawdę nieważne jak ona to tłumaczyła, Marcelka po prostu nie chciała się już kłócić o tego człowieka. Z resztą Lilka jest całkiem dorosła i mogła sobie mieć faceta jakiego chciała! Trochę słaby gust, ale co zrobić...
Kończyła już powoli jeść swoje lody. Były naprawdę dobre i aż smutno jej się zrobiło, kiedy dotarła łyżeczką do dna pucharka. Słysząc jej komentarz od razu zaśmiała się głośno i ze szczerym rozbawieniem.
- Poziom wyżej? Nie gadaj głupot, w życiu nie dorosnę Ci do pięt i Twoim uroczym piegom! - pokręciła głową. Zawsze lubiła urodę MacDonald, była naprawdę bardzo związana z jej rodzinnymi stronami. Smutek po zjedzeniu lodów zastąpiło też lekkie poczucie winy... Będzie musiała teraz wyjść na jakieś bieganie albo długi spacer, żeby to wszystko spalić. Od razu było widać po jej ciężkim westchnięciu, że ta chwilowa przyjemność przyniosła za sobą straszne sutki.
- Cieszę się, że nie będziesz sama. Wyglądasz o wiele radośniej teraz, wiesz?
Tak to jakoś już było, że gdy kobieta była zauroczona, od razu zaczynała bardziej promienieć. Lily żartowała całkiem przyjemnie dzisiejszego dnia i aż miło się jej słuchało, gdy była taka radosna!


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]03.03.19 0:22
- O kurde... - mruknęła zapełniona, patrząc na jedną, ostatnią kuleczkę lodów i troszkę bitej śmietany. Gdyby była w połowie, może i by odpuściła, ale kto porzuca JEDNĄ kulkę lodów? To okrutne i w ogóle to tak nie można. Tylko gorzej, że czuła się zapchana po brzegi i miała wrażenie, że zaraz te lody będą jej uciekać jak nie ustami to przez uszy. - Nie chcesz jednej gałki, Marcy?
Zajojczała, bo przecież przyjaciółka tak mało zjadła, szczególnie w zestawieniu z jej wielkim pucharkiem i tak w ogóle. No i Lil patrzyła na tę gałkę trochę w nadziei że ją Marcy uratuje.
- Możemy tu sobie słodzić i pięć lat, ja i tak się do ćwiczeń nie przekonam więc raczej póki co nie zmienię zdania. - stwierdziła z rozbawieniem, bo w sumie to urocze było i mile co mówiła Marcy i zawsze fajnie dostać garstkę komplementów. I Lil na pewno nie miała jakichś szczególnych wyglądowych kompleksów, to jednak nie przeszkadzało jej troszkę zazdrościć Marcelce tego, że ta jest wysportowana.
Nie na tyle oczywiście żeby samej zacząć ćwiczyć. Ale zawsze.
Na kolejną uwagę uśmiechnęła się łagodnie. W sumie to trudno jej w to było uwierzyć, ale w sumie to to wszystko działało i dawało jej radość. Matt podchodził do niej powoli, nic nie zmieniło się z dnia na dzień, tylko jakoś tak spędzali razem więcej czasu i jakoś tak... powoli byli bliżej? Uśmiechnęła się faktycznie i wzruszyła lekko ramionami.
- Wiesz, w końcu zaczynam sobie radzić. To nie tylko on. Ale też. - przyznała, bo choć miała duszę romantyczki, lekkość jej samopoczucia wiązała się też z tym, że wreszcie stawała powoli na nogach po utracie swojej dawnej pracy, jedynej jaką się zajmowała przez wiele lat. Trafiła w doskonały moment. Gdyby jeszcze nie bała się o mugoli którzy w Szkocji nie wiedzieli co ze sobą począć, mogłaby powiedzieć że jej życie staje się powoli zadziwiająco proste i ułożone. Skoro jednak wszystko idzie ku lepszemu, może i to w końcu się naprawi?
Tak czy inaczej lody w końcu stopniała, a na nie w końcu nastał czas - by wracać do własnych zajęć.


zt x 2


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]08.05.19 0:44
stąd, 10 listopad

Pod postacią czarnej mgły przemierzała mile dzielące York od Londynu. Porzuciła miotłę na rzecz tej formy przemieszczenia się już z końcem października, była znacznie szybsza i nieuchwytna; nieustannie szalejąca burza znacznie utrudniała zresztą lot, a Sigrun, chociaż mogła pochwalić się niebanalnymi umiejętnościami w miotlarstwie, miewała problemy z utrzymaniem kursu. Wciąż było widno, gdy zmaterializowała się nieopodal ulicy Pokątnej, w opuszczonym zaułku, pod postacią obcej, jasnowłosej dziewczyny. Wygładziła szatę i rozłożyła parasol, resztę drogi przebywając pieszo. Zadbała, aby nikt jej wcześniej nie widział; na Pokątną dostała się poprzez Dziurawy Kocioł. Nie śpieszyła się, przystanęła przy kilku witrynach, niby przyglądając się wystawom - przypomniała sobie jednocześnie, że powinna była zajść po przysmak dla sów do sklepu magizoologicznego - po czym odnalazła budynek lodziarni rodzeństw Fortescue. Parszywa, zimna pogoda nie odstraszyła amatorów lodowych przysmaków. W środku lokalu było trochę klientów; zajmowali miejsca przy stolikach, ciesząc się słodkościami w pucharkach. Nie mogła zaprzeczyć temu, że desery wyglądały obłędnie - młoda, szczupła dziewczyna o jasnobrązowych włosach i łagodnych rysach twarzy przystanęła w kolejce, nienachalnie rozglądając się wokół. Ile było drzwi prowadzących do lokalu? Zastanawiała się jak duże było zaplecze. Gdy przyszła jej kolej zamówiła deser o smaku czekoladowo-orzechowym, uśmiechając się przy tym blado; dostawszy swoje zamówienie chwilę rozważała w myślach miejsce, po czym zajęła stolik bliżej wyjścia na zaplecze, ale przy oknie, by spoglądać w nie czasem. Deser smakował wyśmienicie - delektowała się nim nieśpiesznie, nienachalnie rozglądając się wokół. Spoglądała na spływającą deszczem Pokątną, to na pracownice, czasami zerkała w stronę zaplecza.
Lody były tak wyborne, że będzie można aż żałować, że wszystko to pójdzie z dymem.
Dokończywszy deser i uznając swój rekonesans za wykonany, opuściła lodziarnię, starając się wyczuć, czy energia w tym miejscu sugerowała obecność zaklęć ochronnych - ale wątpiła.
Opuściła lodziarnię bez pośpiechu, wciąż pozostając pod postacią obcej, młodej dziewczyny.

| zt


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]08.07.19 23:04
| 9 listopada

Niestety pogoda nie sprzyjała kupowaniu lodów. Ludzie omijali nasz lokal szerokim łukiem, zapewne chcąc szybko dotrzeć do domu – nie potrafię mieć im tego za złe, bo w trakcie tych okropnych burz sam wolałbym spędzić czas we własnym salonie na kanapie niż w knajpie. Od czasu do czasu wpadał do lodziarni jakiś zawieruszony człowiek, uciekający przed deszczem, ale generalnie w lokalu panowała pustka. Nawet dodaliśmy do menu kilka ciepłych pozycji, np.: gorące kakao z magicznymi piankami czy podgrzewane lody, ale nawet to nie było w stanie przyciągnąć klientów. Mimo wszystko każdego ranka schodziłem na dół i odstawiałem swój rytuał: zdejmowałem krzesła ze stolików, poprawiałem obrusy, układałem lody za ladą, i wreszcie odwracałem tabliczkę z zamknięte na otwarte. Potem siadałem na taborecie za ladą i otwierałem książkę – zawsze historyczną, bo innych w zasadzie nie czytałem. Tym razem padło na kolejną pozycję poświęconą paleniu czarownic. Nie wiem kiedy ten okres tak mnie zainteresował, ale zamiast się nim znudzić to ja wciągałem się w niego coraz bardziej. Doszło do tego, że naprawdę ciężko mi było znaleźć jakąkolwiek pozycję o paleniu czarownic, której jeszcze nie trzymałem w dłoniach. Trochę mnie to stresowało, bo wcale nie czułem się znawcą tego tematu – przy profesjonalnym historyku wciąż wydawałbym się zaledwie młodym entuzjastą, niemalże laikiem. Chociaż muszę przyznać, że ostatnio coraz częściej zastanawiałem się nad tym, czy samemu by czegoś nie napisać. Przecież znałem tyle duchów! Gdyby tak przeprowadzić z nimi dokładny wywiad, porozmawiać, zapisać ich wspomnienia? Może jakieś dzienniki z Mary Celeste? Sam bym to przeczytał, gdybym tylko znalazł taką książkę na półce w księgarni. Ale nie znalazłem, więc może warto zapełnić tę niszę? Szczególnie teraz mam na to czas, skoro w lodziarni praktycznie nikt się nie pojawia.
Wzdycham głęboko, rozglądając się nieco znudzony po pomieszczeniu. Wtedy zauważam brudne plamy na ścianach i szybko odkładam książkę, żeby im się bliżej przyjrzeć. Może to nerwica natręctw, a może znudzenie brakiem klientów, ale postanowiłem wyszorować te ściany tak, że aż staną się z powrotem śnieżnobiałe. W normalnych warunkach załatwiłbym to za pomocą prostego zaklęcia, ale wolałem nie ryzykować z żadną anomalią, kto wie, już raz ożyła nam tu ściana. Poszedłem więc na zaplecze po ścierkę i miskę z wodą, po czym zabrałem się za mycie ścian. Pewnie niewiele osób postanowiłoby zabić czas w ten sposób, może po prostu powinienem pójść na górę do mieszkania i czekać aż usłyszę magiczny dzwonek, ale jakoś tak źle bym się czuł, zbijając przysłowiowe bąki. Chociaż muszę przyznać, że ledwie zacząłem, a już straciłem nadzieję. Może jednak lepiej byłoby je po prostu odmalować? Tylko skąd ja teraz wezmę farbę skoro na zewnątrz szaleje burza z piorunami. Wcale nie mam zamiaru wychodzić na ulicę, tak jak inni nie zamierzają przychodzić do mnie. Wzdycham więc, bo nie pozostało mi nic innego, i dalej próbuję wyczyścić tę ścianę. Dopiero pierwszą z czterech; całe szczęście, że lodziarnia jest w formie czworoboku, bo inaczej miałbym jeszcze więcej pracy! A może nie, przecież wielkość pomieszczenia by się nie zmieniła. Nie wiem, nigdy nie przepadałem za zajęciami z matematyki w mugolskiej szkole. Lubiłem za to (co za zaskoczenie) historię, chociaż nie było jej tak dużo jak potem w Hogwarcie. A szkoda, przecież to takie ciekawe zajęcia!
Woda w misce nabrała już szarego koloru, więc musiałem zrobić sobie przerwę i pójść ją wymienić. Przy okazji nałożyłem sobie porcję lodów bananowych z czekoladą, bo coś słabo schodziły, a ja je bardzo lubiłem. Prawdopodobnie przez tę czekoladę, komu miałaby nie smakować. Co takiego jest w tym smaku, że ludzie tak go kochają? Czekolada, czekolada... Nawet powstają oddzielne sklepy, poświęcone temu arcydziełu cukiernictwa. Ludzie w niej rzeźbią, ludzie robią z nią wszystko: torty, ciasta, ciasteczka, lody, cukierki, budynie, płatki, a nawet ją podgrzewają i piją. Dlaczego tak się nie dzieje z karmelem? Dlaczego ludzie nie piją karmelu?
O, a gdyby tak stworzyć lody, które gasiłyby pragnienie?
Nie, to raczej słaby pomysł. Zresztą, ostatnio uświadomiłem sobie, że szukanie tych udziwnień nie do końca się opłaca. Przeprowadziłem poważne obliczenia statystyczne i okazało się, że najczęściej kupowanymi lodami wciąż była czekolada i wanilia – klasyka klasyki niczym symfonie Beethovena (nie żebym znał się na muzyce, ale to chyba trafne porównanie). Ale z drugiej strony aż chciało się eksperymentować – ta praca straciłaby nieco na swoim kolorycie gdyby tak ograniczyć się jedynie do roli sprzedawcy i tylko nakładać ludziom gałki lodów. Lubię te galopujące myśli, śpieszące się wymyślić coś nowego i chyba nie potrafiłbym z tego zrezygnować.
Pierwsza ściana została wyczyszczona. Nie jestem pewny co dokładnie na niej było, ale wydaje mi się, że przeważnie plamy reprezentowały brudne dziecięce palce. Na szczęście pozostałe trzy już nie były takie brudne, a może były, ale ja tego nie zauważyłem, to już nieistotne. Nawet ściany były tutaj czyściutkie. Przejechałem dłonią po blatach stolików, ale nie było na nich żadnego brudu. Zerknąłem na półki, ale kurz ścierałem z nich wczoraj i jeszcze nie zdążył opaść na nowo. Wyglądało na to, że cała lodziarnia wręcz lśni, a ja już nie miałem nic do roboty. Zacząłem się tak kręcić bez celu, wchodząc jeszcze na zaplecze, ale w zamrażarce wciąż czekał zapas zrobionych wcześniej lodów. Wróciłem więc za ladę i zacząłem czytać książkę, bo w tej sytuacji nie pozostało mi nic innego. Zerknąłem jeszcze wcześniej na zegarek, żeby zobaczyć jak długo powinienem tutaj jeszcze siedzieć, chociaż nigdy nie wyznaczałem sobie konkretnych ram czasowych. Pozwoliłem więc sobie zanurzyć się w lekturze i naprawdę nie potrafię powiedzieć ile minęło czasu, kiedy do moich uszu dotarł dźwięk dzwoneczka – wymarzony i długo oczekiwany, więc zerwałem się na równe nogi i przywitałem zmarzniętego gościa. W sumie to zabawne, że postanowił się ogrzać właśnie w lodziarni, ale ja miałem parę propozycji, które miały postawić go na nogi. Ciepłe kakao było dobre na wszystko, a gdyby tak do tego dodać kawałek ciasta, które jeszcze nam zostało z oferty specjalnej, i dołożyć do niego gałkę pysznych lodów, status lodziarni zostałby zachowany. Tak więc zaproponowałem mężczyźnie ten zestaw, a on zgodził się bez najmniejszego zająknięcia. Zajął miejsce przy stoliku najdalej wejścia, co dało mi do myślenia, że może przy tych bliżej drzwi wieje przez jakąś szparę (koniecznie będę musiał to później sprawdzić). Z uśmiechem na ustach podałem mu kakao i ciasto, być może zbyt szerokim, ale naprawdę ucieszył mnie widok jakiegokolwiek klienta. Na zapleczu wciąż czekały mnie rachunki do zapłacenia, a przecież bez dochodów nie będę w stanie ich uregulować. Chociaż tym na razie zamierzałem się nie martwić, wszak w życiu zdarzają się o wiele gorsze rzeczy niż to, o czym zresztą sam zdążyłem się przekonać na własnej skórze.
Usiadłem za ladą, pozwalając sobie na powrót do lektury, chociaż od czasu do czasu zerkałem na klienta, upewniając się, że niczego nie potrzebuje. Siedział przy stoliku dość długo, zapewne czekał aż deszcz nieco zelżeje, więc postanowiłem zaproponować mu coś do czytania. Mieliśmy w koszyku parę czasopism i kilka książek, a on nawet z chęcią wybrał sobie niewielką pozycję o leczniczych roślinach doniczkowych. Zamieniłem z nim parę słów, bo czułem się tak niekomfortowo po prostu siedzieć w ciszy, kiedy drugi człowiek znajduje się w tym samym pomieszczeniu. Całkiem miły mężczyzna, chociaż w przeciwieństwie do mnie nie wydawał się zbyt rozmowny. Cóż, w tym wypadku zamilkłem, nie chcąc go męczyć swoją paplaniną. Wyszedł, kiedy burza się skończyła – co prawda deszcz wciąż padał, ale chyba domyślił się, że lepszego momentu na dotarcie do domu już nie znajdzie. Za to ja siedziałem jeszcze w lodziarni przez mniej więcej dwie godziny, oczekując na przyjście jeszcze jednego (a może dwóch) mokrego klienta, ale niestety już nikt nie przyszedł. Ze smutkiem zamknąłem lodziarnię i udałem się na górę do mieszkania.

| zt


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 11 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]03.08.19 16:58
10 I 1957

Zgodnie z danym listownie słowem pojawił się na Pokątnej przed zniszczoną lodziarnią. Przyglądał się chwilę zamkniętemu dla gości lokalowi, mimowolnie wyobrażając sobie jego przyszłość. Nie mógł być pewien tego, czy miłośnicy lodów powrócą w to miejsce po generalnym remoncie, jednak bardzo chciał się o tym przekonać. Wydawać by się mogło, że po tylu latach wykonywania trudnego zawodu całkowicie poznał naturę ludzką; zdolną zarówno do czynienia dobra, jak i zła. Ale w tym przypadku rozchodziło się o strach oraz sposób, w jaki był szerzony. Opisany przez czarodziejską prasę akt terroru wywołał różne reakcje. Intuicja Rinehearta podpowiadała mu, że wielu osobom przyjdzie porządnie się zastanowić nad tym, czy bezpiecznie jest lodziarnię rodzeństwa Fortescue odwiedzić. Skoro skierowany został w nią jeden atak, równie dobrze może dojść do kolejnego.
Próbował zorientować się w nastrojach, jakie panowały w społeczeństwie, jednak czuł się odcięty od przyziemnej codzienności. Choć nastał kres anomalii, co początkowo wywołało falę entuzjazmu, ta zaraz opadła, kiedy prawo stało się jeszcze bardziej rygorystyczne i bezduszne. Nieludzka polityka Malfoya uderzała przede wszystkim w mugolaków. Korzyści zaś czerpali zbrodniarza działający w imię Voldemorta. Śmierć Bones była najlepszym przykładem rosnącej niesprawiedliwości i to jeszcze legalnie wprowadzanej przez nową władzę. Chaos nie ominął Kwatery Głównej Aurorów. Kilka ostatnich dni Rineheart przesiedział w biurze, otrzymując większe biurko i wygodniejszy fotel w spadku po Bones. Tonął w dokumentach, zasypywany był codziennie kolejnymi roszczeniami ze strony administracji Malfoya, coraz bardziej absurdalnymi. Przez jedną stronę był nadmiernie wychwalany, przez drugą zajadle atakowany, a aurorzy dopiero mieli budować do niego zaufanie, bo jeszcze musieli się przekonać, czy sprawdzi się na najwyższym stanowisku kierowniczym w Biurze Aurorów.
W końcu wszedł do środka, bardzo uważając na to, żeby nie uszkodzić drzwi wejściowych przy ich otwieraniu. Jego wzrok od razu skupił się na niedawno naprawionej ścianie zewnętrznej, której szybka odbudowa odegnała ryzyko zawalenia się całego budynku. Stanowiła ważną ścianę nośną, dlatego na wszelki wypadek potrzebowała umocnienia. Nie sposób było nie zauważyć drewnianych słupów, które podtrzymywały to, co zostało z sufitu, aby nie zawalił się jeszcze bardziej. Kieran podniósł wzrok, szybko analizując sytuację. Trzeba będzie od nowa położyć część stropu.
Postąpił kilka kroków do przodu i wyciągnął rękę do właściciela tego przybytku, aby uścisnąć mu dłoń na powitanie. – Możemy zająć się stropem – stwierdził śmiało, zerkając jeszcze w stronę drzwi na zaplecze. Reszta budynku po takich powierzchownych oględzinach wydawał się nienaruszona. Jeśli z tyłu kryły się nienaruszone schody prowadzące do wyższych kondygnacji, będzie to stanowić duże ułatwienie. – Belki, deski, gwoździe i młotki, tylko tego nam trzeba.
Miał w sobie sporo zapału do pracy. Dość miał już pierdzenia w stołek, do czego tak naprawdę został zmuszony. Niech tylko przetrwa jakoś ten organizacyjny chaos w styczniu i pertraktacje związane z przydzieleniem budżetu, potem weźmie się ostro do prawdziwej roboty.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 11 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]04.08.19 9:26
Kochałem swoich przyjaciół. Do pomocy zgłosiło się tak wiele osób, że przestałem się martwić o przyszłość lodziarni. Uwierzyłem, że wspólnie faktycznie jesteśmy w stanie wyremontować budynek, a ja wkrótce będę mógł wrócić do pracy. Nie sądziłem, że aż tak będzie mi jej brakować. Okazało się, że praca autentycznie dawała mi chwilę wytchnienia od tego przerażającego świata, więc chyba oficjalnie mogę się nazwać pracoholikiem. Zacząłem nawet wyczekiwać tego remontu, uświadamiając sobie, że to szansa na zmienienie jednej czy dwóch rzeczy. Postanowiłem zmienić kolor zasłon i postawić inne stoliki. Tamte i tak były zniszczone, więc równie dobrze mogłem pozwolić sobie na jakieś zmiany. Co prawda to wszystko wiązało się z wydatkami, o czym starałem się nie myśleć, bo nasze oszczędności znikały z konta w zastraszającym tempie. Próbowałem sobie przypomnieć, że przynajmniej nic nam się nie stało, a tego nie naprawiłyby żadne pieniądze świata.
Siedziałem w lodziarni, a przynajmniej tego co z niej zostało, oczekując na Pana Kierana. Nie spodziewałem się jego listu, naprawdę. W moich oczach wciąż jawił się jako człowiek nieosiągalny, doświadczony auror, spędzający każdą wolną chwilę na ściganiu złoczyńców. Niby jak miał znaleźć czas dla kogoś takiego jak ja? Przecież nie byłem nikim ważnym, ani dla niego, ani w ogóle. A jednak napisał, poprosił o spotkanie i zaoferował pomocną dłoń. Zacząłem szanować tego człowieka jeszcze bardziej, a nie sądziłem, że to jeszcze jest możliwe. Zerwałem się na równe nogi, kiedy tylko wszedł do środka (chociaż sformułowanie "wejść do środka" było w tym przypadku naciągane) i również podałem mu dłoń na przywitanie. - Och, tak, pewnie - odpowiedziałem, nie spodziewając się tej prostolinijności. Od razu do pracy, a nie bąki zbijać! Aż sam poczułem przypływ sił i motywację do dalszego remontu. - Parę dni temu naprawiliśmy tę ścianę - poinformowałem, wskazując na nią dłonią. Jeszcze trzeba było ją pomalować, ale to już kwestia estetyki, Florence z pewnością chętnie się nią zajmie. - Strop... No tak, przyda się go odbudować - mruknąłem, spoglądając w górę, gdzie zamiast sufitu zionęła dziura. Westchnąłem cicho, to było silniejsze ode mnie pomimo tych wszystkich wiader optymizmu, które ze sobą ostatnio nosiłem. Kiwnąłem jedynie głową na prośbę, czy też rozkaz, mężczyzny i poszedłem na zaplecze po gwoździe i młotki. Całe szczęście, że to pomieszczenie nie ucierpiało – to tutaj trzymaliśmy cały potrzebny sprzęt do wyrabiania lodów. Chociaż o ten jeden wydatek mniej.
- Czyli wszystko mamy - klasnąłem w dłonie, oznajmiając moją gotowość do dalszej pracy, nawet jeżeli nie miałem zielonego pojęcia jak się za nią zabrać. Nigdy nie zajmowałem się takimi rzeczami. W ogóle umiejętności, które zdobyłem na przestrzeni lat, były wyjątkowo nieżyciowe. I życie krok po kroku zaczynało mi to uświadamiać. - Nie spodziewałem się tego ataku - wyrzuciłem z siebie w końcu, czując, że mam obok siebie odpowiedniego rozmówcę. - Chyba powinienem, prawda? - teraz wiedziałem, że zawsze trzeba oczekiwać najgorszego. To zabawne, bo niby od dłuższego czasu miałem tego świadomość, zważając na fakt przeróżnych życiowych nieszczęść, a jednak tym razem uśpiłem swoją czujność. Już nigdy więcej.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 11 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]05.08.19 21:46
Krótki uścisk wystarczył Kieranowi w zupełności, aby uznał, że uprzejmym gestom stało się zadość. Powitania w jego wykonaniu nigdy nie były zbyt wylewne, jednak życie zbyt często mu udowadniało, że słowa nic nie znaczą. Od pustych deklaracji wolał czyny, które rzeczywiście coś wnosiły, wpływały na przykrą rzeczywistość, która stawała się coraz bardziej przerażająca. Wszystko przez politykę, coraz bardziej bezduszną w wykonaniu administracji Malfoya. Czy naprawdę ktoś wierzył w te brednie przekazywane przez Walczącego Maga? Jeśli tak, to jak bardzo musiał być głupi?
Gwoździe i młotki szybko się odnalazły. Właściwie chciał szybko zabrać się za odbudowę i rozmowę, zostawić na później, jednak przed entuzjastycznym klaśnięciem w dłonie rozbrzmiało ciche westchnięcie. A potem padły słowa, które w jakiś sposób dotknęły Rinehearta. – Nikt się tego ataku nie spodziewał – zauważył z pewną goryczą, której nie potrafił zataić. Przecież na spotkaniach Zakonu wielokrotnie podkreślał, że wróg nie okaże litości nikomu i może zaatakować w każdej chwili. Ale jak niby mieli zabezpieczyć lodziarnię? To jest przestrzeń publiczna, gdzie tak właściwie zawitać może każdy. Nigdy nie ma się pewności, kto przekroczy próg lokalu i czy aby na pewno skupiony będzie tylko na wyborze ulubionego smaku lodów. – Trudno też oszacować, czy chodziło im tylko o sam lokal. Może widzą w nim symbol przyjaznego nastawienia do wszystkich czarodziejów, niezależnie od ich czystości krwi. Lub połączyli twoje nazwisko z Zakonem i teraz czyhają na ciebie – przyjrzał się uważniej Fortescue, nie chcąc go straszyć, ale żadnej opcji nie powinni zbyt szybko wykluczać. Potem jeszcze raz spojrzał na nieszczęsny sufit i westchnął ciężko. – Nie, gdyby chodziło o wyciągnięcie z ciebie informacji, skupiliby się na tobie. Nieprzypadkowo wybrali twoją lodziarnię i cukiernię. Uderzyli w takie miejsca, aby zasiać strach w ludziach. Ale co dokładnie kierowało ich wyborem? – pytanie skierował właściwie do siebie, próbując zrozumieć sens działań tych zwyrodnialców. Zrozumienie ich obecnych poczynań być może pomogłoby odkryć ich przyszłe plany, a przynajmniej pozwoliłoby typować cele dla kolejnych ataków. – Pochwycono Croucha i zamknięto go w Tower, ale zbyt wiele nie powiedział. Z raportów i zeznań wynika, że zależało im najbardziej na zrujnowaniu lokalu. Wykrzykiwali coś, pamiętasz może jakieś szczegóły? Myślę o tych dwóch zamaskowanych kobietach. Po jednej pozostała różdżka – tyle zdołał wydobyć z raportów, choć Magiczna Policja wcale nie była przychylna do dzielenia się z nim informacjami. Paru funkcjonariuszy zdołało przekonać się jak trudno jest współpracować z krzykliwym i stanowczym aurorem, a potem nieprzychylna opinia rozeszła się dalej. Teraz z kolei nie mieli już wyboru, musieli się z nim liczyć jako szefem Biura Aurorów.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 11 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]06.08.19 11:20
Nie pozostało mi nic innego jak ze smutkiem kiwnąć głową, chociaż trochę ulżyło mi po jego słowach. Nikt nie mógł się spodziewać tego ataku, nawet doświadczony auror, co dopiero ja. Niektórych rzeczy po prostu nie da się przewidzieć, chociaż bardzo bym chciał, żeby było inaczej. Dobrze, że zaatakowali w nocy, kiedy wszyscy ludzie siedzieli w swoich domach. Nawet nie chciałem myśleć, co by się stało, gdyby zaatakowali lodziarnię w środku dnia, kiedy wewnątrz siedzą klienci. Przecież w większości to rodziny z małymi dziećmi, które jeszcze nie poszły do Hogwartu. Chociaż tyle szczęścia w tej beznadziejnej sytuacji.
Pobladłem, słysząc groźbę, padającą z ust pana Rinehearta. Oczywiście zastanawiałem się nad tym scenariuszem, jednak czym innym było po prostu rozważać w głowie różne opcje, a czym innym usłyszeć jedną z nich od innej osoby. Tylko dlaczego chcieliby zasadzić się właśnie na mnie skoro nie grałem w Zakonie żadnej ważnej roli. Nie jestem Gwardzistą, nie jestem szpiegiem, pracownikiem ministerstwa – jestem tylko lodziarzem, nawet nie brałem udziału w zbyt wielu misjach i walkach. Wydawało mi się (jakże naiwnie), że mnie raczej zostawią w spokoju. Chociaż najbardziej bolało mnie to, że przez moje działania rykoszetem dostała niczemu winna Florence. - Zastanawiałem się nad tym - długo. - Ale nie wpadłem na żadne sensowne rozwiązanie poza chęcią zasiania strachu wśród ludzi albo posłania nam jakiegoś ostrzeżenia - wzruszyłem ramionami, bo z pewnością pan Kieran zdążył wpaść na to samo. - Ocalały schody, możemy wejść wyżej - przerwałem na moment naszą rozmowę, wskazując mężczyźnie tył budynku. W ten sposób łatwiej nam będzie naprawić strop.
- Stałem dość daleko od nich, wszystkiego nie słyszałem - postanowiłem nieco zgasić entuzjazm mojego gościa, bo choć chciałbym mu pomóc, niewiele byłem w stanie mu opowiedzieć. - Pamiętam jednak, że jedna z tych kobiet potrafiła zamieniać się w mgłę, ale niestety miała na twarzy maskę, więc nie wiem jak wyglądała. Druga miała ciemne włosy i była dość wysoka - ponownie wzruszyłem ramionami, bo naprawdę nie byłem w stanie powalić swojego gościa na łopatki świetnymi informacjami. Większość czasu spędziłem wewnątrz budynku, podczas gdy reszta walczyła na zewnątrz. Nie byłem w stanie im się lepiej przyjrzeć. - Usłyszałem ich głosy dopiero kiedy przyszła magiczna policja. Próbowały ich przekonać, że to Blake jest złoczyńcą - dodałem, podnosząc zaklęciem jedną z leżących na podłodze belek. O ile lżej czarowało się bez anomalii.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 11 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]10.08.19 16:50
Od razu wyczuł, że przeraził go tym najgorszym możliwym scenariuszem. Roztoczył przed nim wizję dość mroczna, ale nie chciał wcale karmić się tym jego wzmożonym lękiem, próbował zrozumieć postępowanie tych parszywych gnid. Fortescue musiał zdawać sobie sprawę z tego, że działalność na rzecz Zakonu Feniksa jest bardzo ryzykowna. Świadomość zagrożenia była jednak czymś innym niż realne niebezpieczeństwo, które dotknęło go pod koniec grudnia. Zaatakowano jego lodziarnię, jego dom. Gdzie teraz miał czuć się bezpiecznie i swobodnie, kiedy naruszono tak zuchwale jego oazę? To nie było dla niego łatwe wejście w nowy rok, lecz życie toczyło się dalej. Wszyscy musieli wziąć się jak najszybciej w garść. Odbudowa tego rodzinnego interesu miała być dowodem na to, że jeszcze da się jakoś funkcjonować w tym coraz bardziej ponurym świecie. Zło nigdy nie zwycięży. Nie wszyscy dadzą się zastraszyć, niektórzy dalej będą stawiać odpór terrorowi.
Nie kontynuował już snucia różnych przypuszczeń, skupił się na schodach znajdujących się na zapleczu, dzięki którym łatwiej będzie im działać. Złapał za wiadro z gwoździami, do którego zaraz włożył też dwa młotki. Nie udał się jeszcze schodami na piętro, chcąc pozostać na parterze do końca rozmowy, bo nie prowadzili pogadanki, a poruszali ważkie kwestie. Nie dowiedział się wiele więcej niż z raportów,
Tonks albo Blake mogą pamiętać więcej szczegółów – podsumował krótko, choć informacja o zamaskowanej kobiecie była bardzo pomocna. Na razie wiedzieli o jednej kobiecie pośród najbardziej zaufanych sługusów Voldemorta. W pierwszej kolejności pomyślał o Deirdre Tsagairt, ale niczego nie mógł być pewien, wszak jej twarz skryta pod maską nie mogła zostać rozpoznana. I na dodatek w przeprowadzonym ataku udział brała jeszcze jedna kobieta. Jakim cudem do organizacji hołdującej czystokrwistej ideologii pozwalano dołączać kobietom? Czy to się jakoś ze sobą wzajemnie nie wykluczało? Naprawdę nie pojmował logiki zaciekłych w swym konserwatyzmie czarodziejów. – I tak dziękuję za twoją relację. Gdyby jednak wydarzyło się coś niepokojącego, nie wahaj się o tym poinformować, może nawet najlepiej kogoś z Gwardii. Lepiej nie bagatelizować tego incydentu.
Wraz z narzędziami skierował się w stronę schodów. Wszedł na piętro i szybko udało mu się odnaleźć pomieszczenie, które pozbawione było podłogi. Z pomocą Floreana ustawił odpowiednio lewitującą belkę i umocował ją solidnie. Od razu oszacował, że rozstaw belek stropowych powinien wynosić jakieś pół metra, ale na pewno nie więcej. Nie widział jednak podciągów, ale już wcześniej zdołał zauważyć, że ściany nośne dobrze trzymały ciężar stropów, trzymając cały budynek w pionie. Również ułożenie wewnętrznych ścian jakoś rozkładało cały ciężar.
Belki co pół metra, potem zrobimy poszycie i będziesz miał gotową podłogę. Potem już z parteru ogarniemy sufit.
Dobrze, że konstrukcja stropu była drewniana. Ściany nośne były za to murowane i to dzięki temu wszystko się trzymało. Budowla była dzięki temu trwalsza.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 11 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]02.09.19 21:32
Naprawdę chciałem pomóc. Przecież ci ludzie spalili mój dom i jedyne źródło utrzymania – zrobiłbym wszystko, żeby ich schwytać, ale niestety nie zapamiętałem żadnych szczegółów. Czułem się fatalnie z tą myślą, nawet zapamiętanie imion mogłoby się okazać kluczowe dla sprawy, ale nie, ja nie potrafiłem wnieść żadnych istotnych informacji chociaż byłem tam na miejscu. Przeżyłem to, walczyłem z nimi. Kto miał wiedzieć więcej jeżeli nie ja? Kolejny raz zastanawiałem się co ja w ogóle robię w szeregach Zakonu skoro nie potrafiłem walczyć. Co mi po tych dodatkowych zajęciach z obrony przed czarną magią, na które tak ambitnie chodziłem. Przecież to nie nadrobi braków ze szkoły, nie zastąpi też profesjonalnych aurorskich kursów. Jako cukiernik jestem marnym sojusznikiem. Zaraz po ataku zastanawiałem się czy sobie nie odpuścić, naprawdę, ale w końcu stwierdziłem, że już za daleko zabrnąłem. Znali moje imię i miejsce zamieszkania, może znali całą moją historię, już nie mogłem przed nimi uciec. Chcąc nie chcąc teraz byłem zmuszony, żeby walczyć dalej. - Tak, stali tuż obok nich - zgodziłem się z panem Kieranem. Całe szczęście, że trafiłem na te dwie niezwykle dobre osoby – co ja bym bez nich zrobił? Podejrzewam, że nie tylko uratowali resztki lodziarni, ale i moje życie. Będę im dozgonnie wdzięczny, wiem o tym. - Dziękuję - uśmiechnąłem się niemrawo, ale naprawdę cieszyłem się, że w tej strasznej sytuacji trafiłem na tyle wspaniałych osób, które były w stanie coś poświęcić, żeby mi pomóc. To niesamowite, że chociaż dookoła dzieje się tyle złego, jestem otoczony wieloma przyjaciółmi. To największy plus Zakonu Feniksa, tej wspólnoty brakowałoby mi najbardziej.
Poszedłem za panem Kieranem na pierwsze piętro, a przynajmniej na to, co z niego zostało. Kompletnie nie znałem się na budownictwie, więc po prostu powtarzałem ruchy mężczyzny albo podawałem mu narzędzia. - Do naszej celi w Tower wrzucili jeszcze jakiegoś Rosiera - podzieliłem się z Kieranem ciekawostką, która właśnie mi się przypomniała. Zmarszczyłem lekko czoło, po raz kolejny zastanawiając się, jakim cudem się tam znalazł. Przy obecnych rządach raczej powinien być puszczany bez względu na przewinienia, a nie wątpiłem, że musiał mieć ich sporo. - Dobrze, tak zróbmy - odparłem po chwili, przyglądając się uważnie poczynaniom aurora, próbując zapamiętać jego ruchy. Taka wiedza może okazać się przydatna, chociaż mam nadzieję, że przy budowie, a nie odbudowie. Wciąż marzy mi się mały domek gdzieś nad brzegiem oceanu, a przecież sam się nie zbuduje! Coraz częściej staram się łapać tych pozytywnych myśli, planowania przyszłości. Chociaż może lepiej było się skupić na teraźniejszości, więc zacząłem intensywniej przybijać belki w ten sam sposób co pan Kieran. - Zawsze chciał pan być aurorem? To rodzinne, pana ojciec też nim był? - Zapytałem z ciekawości, bo szanowałem pana Kierana niezwykle i chciałem się czegoś więcej o nim dowiedzieć. A miałem wrażenie, że ten zawód był dla niego całym życiem. Musiał więc mieć dobry powód, żeby go wykonywać.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 11 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]07.09.19 2:05
W takim razie będzie musiał porozmawiać z Tonksem. Choć z raportów wynikało, że najwięcej w trakcie tej potyczki zdziałał Blake, ten wciąż pozostawał dla niego zbyt dużą niewiadomą. Na razie to znanemu osobiście aurorowi ufał bardziej i nie sądził, żeby miało się to szybko zmienić. Jego ciągła ostrożność, którą niektórzy prześmiewczo nazywali paranoją, już wiele razy uratowała mu skórę. Po prostu mało kto dawał mu powody ku temu, aby obdarzyć go choćby minimalnym zaufaniem. Kiedy jednak łączył go z kimś wspólny cel, odrobinę łatwiej było mu przezwyciężyć własną podejrzliwość. Fortescue na przykład był mu właściwie obcy, a jednak wiedział, że jest to człowiek, który ma serce po właściwej stronie. Tylko to miało prawdziwe znaczenie w tych niespokojnych czasach.
Przyjął milcząco podziękowania, choć na chwilę obecną były one na wyrost. Zdołał jedynie udzielić jednej porady, choć tak naprawdę podzielił się z drugim czarodziejem oczywistością. Słyszał o ujęciu Rosiera, ale szybko go wypuszczono z powodu mocnych nacisków z góry. Jakże nienawidził tej całej polityki, przez którą zbrodniarze pozostawali nietykalni w świetle prawa. Prawo było chore, co do tego nie miał już żadnych złudzeń.
Skupił się na tym, co było od niego zależne. Rozstawił belki co pół metra, jak zapowiedział wcześniej, bez wyrzutów sumienia korzystając z pomocy Floreana; w końcu to jego dobytek naprawiali siłą własnych rąk. Kiedy belki znalazły się na swoich miejscach, porządnie umocowane z pomocą klinów wzmocnionym gwoździami, zaczęli chwytać za deski. Równo, blisko siebie, aby przylegały ściśle, były przybijane do belek. Deski miały stworzyć poszycie, przyszłą podłogę. Pomiędzy uderzeniami młotków znalazło się miejsce również na słowa.
Nie mogłem nie chcieć – odpowiedział bez entuzjazmu, dobrze pamiętając, że od zawsze marzył o łapaniu złych czarnoksiężników, słuchając z uwagą wszystkich tych opowieści, którymi karmił go ojciec. Ten nie był człowiekiem zbyt wylewnym, ale o pracy mógł rozprawiać godzinami, nie szczędząc własnemu synowi brutalnych szczegółów, jak i wulgarnego języka. Sprawozdania z wielkich akcji stanowiły nieodłączny element jego dzieciństwa. – Mój przodek, Rhodan Rineheart, był jednym z pierwszych aurorów, kiedy Eldricht Diggory został Ministrem i powołał Biuro do życia – podzielił się tym faktem z dumą, o której miał poświadczyć nie tylko odrobinę cieplejszy ton głosu, ale również krzywy uśmiech. Jego ojciec i dziadek powtarzali mu to jedno zdanie niczym mantrę. Sam wielokrotnie wypowiadał to zdanie do swoich dzieci. Walkę mieli we krwi, jakby wpisana była w ich genotyp. – Wielu Rineheartów było aurorami. Mój ojciec również.
Na wspomnienie rodzica z większą siłą uderzył młotkiem we wbijanego gwoździa. Żal mu było ojca, który zginął w irlandzkiej wojnie o niepodległość. Wciąż też w Kieranie czaiła się pewna złość na myśl, że tak łatwo przyszło mu porzucić własnego syna. Irlandia okazała się dla niego ważniejsza.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 11 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780

Strona 11 z 12 Previous  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Next

Wnętrze lodziarni
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach