Wydarzenia


Ekipa forum
Wnętrze pubu
AutorWiadomość
Wnętrze pubu [odnośnik]10.03.12 22:55
First topic message reminder :

Wnętrze pubu

★★
Jest to najpopularniejszy magiczny pub w Londynie. W całej Anglii nie ma chyba ani jednego czarodzieja, który nie słyszałby o tym specyficznym miejscu. Barmanem Dziurawego Kotła od lat niezmiennie pozostaje Tom, mężczyzna całkowicie łysy, bezzębny i pomarszczony niczym orzech włoski, jednak na swój sposób sympatyczny i zawsze służący pomocą - czy to za sprawą szklaneczki czegoś mocniejszego, czy dyskrecji, na przykład podczas udzielania schronienia w jednym z pokojów znajdujących się na pierwszym piętrze.
Sam pub nie zachęca swoim wyglądem - jest to niewątpliwie miejsce ciemne, obskurne i nieprzytulne, mimo to od lat cieszy się sporą popularnością. Podczas piątkowych wieczorów ciężko o kilka wolnych krzeseł, gdy pomieszczenie zamienia się w prawdziwe centrum towarzysko-handlowe. Zawsze panuje to tłok i gwar, słychać ciche śmiechy, podniecone szepty, stukot szklanic, skwierczenie piekących się na palenisku kiełbasek oraz szelesty monet, gazet i kart. Niemal co chwilę do środka wchodzi jakiś jegomość: czy to po to, aby skosztować przepyszną sherry, czy też jedynie w celach komunikacyjnych - na tyłach pubu umiejscowiono bowiem magiczne przejście prowadzące do świata czarodziejów, a dokładniej ulicy Pokątnej, która krzyżuje się z Nokturnem. Stąd, jak nietrudno się domyślić, w Dziurawym Kotle bywają zarówno zwykli, pospolici obywatele czarodziejskiego społeczeństwa, jak i ci spod ciemnej gwiazdy. Okna Dziurawego Kotła wychodzą na brudną, zatłoczoną ulicę z rzędami identycznych, maleńkich sklepików: od księgarni po sklepy z płytami gramofonowymi. Tuż obok dębowej lady umiejscowione są drzwi prowadzące do małego zamkniętego podwórka z magicznym przejściem, zaś naprzeciw kominka znajdują się schody na pierwsze piętro, gdzie ulokowano kilka pokojów gościnnych.

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, gargulki, kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze pubu - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wnętrze pubu [odnośnik]19.02.16 19:46
Siedząc sobie przy mym uroczym towarzyszu, uświadamiam sobie fakt, że jestem cholernie bystrą osobą. Nie tylko pod względem intelektu (oczywiście tutaj też niczego mi nie brakuje), mam na myśli raczej fakt, iż po pięciosekundowym rozejrzeniu się po sali barowej, wyrywam zdecydowanie najbardziej atrakcyjnego mężczyznę. Choć wyrywam to jeszcze za mocne słowo, aby oddać stan, w jakim obecnie się znajdujemy. Nieme nieporozumienie obrazuje prędzej "przesadzanie" a i tutaj muszę wykazać się delikatnością, zupełnie, jakbym obchodziła się z rośliną. Która lada chwila może obumrzeć, zostawiając mnie z niezapłaconym rachunkiem i potworną dziurą budżetową.
Po pierwsze, przemieszczam się bliżej słodkiego blondaska, po drugie, przysuwam szklankę w jego stronę, po trzecie wkładam do swojego drinka drugą słomkę, niewinnie sugerując Panu Zblazowanemu, że jeśli tylko ma ochotę, może się poczęstować. Zdecydowanie mogę pogratulować sobie wyboru, bo nie wątpię, że prędzej czy później blondasek zacznie gadać. Przy czym w mojej prywatnej punktacji umieszczam go w top dziesiątce tych mężczyzn, do których być może się odezwę, gdy tylko znajdę się w potrzebie. Dodatkowe punkty za niegapienie się na moje cycki oraz za wykraczające poza normę przydługie włosy i nimfa awansuje na zaszczytną czwartą pozycję z dużą szansą wskoczenia na podium. Już wiem, kim jest - czy te oczy mogą kłamać a wydęte, ładnie wykrojone usta (jakby napompowane i przebite, spuchnięte nieustannie od częstych pocałunków) przeczyć, że mam do czynienia z samym Douglasem Jonesem? Pewnie mogą, ale ufam pierwszej stronie Czarownicy wystającej z torebki starszawej wiedźmy siedzącej tuż obok mnie. Magazyn co prawda słynie z niestworzonych historii, aczkolwiek raczej nie przekręca nazwisk najbardziej efektownych szukających tego sezonu (co czytam, lekko mrużąc oczy, bowiem podtytuł nie krzyczy już do mnie wielkimi literami) i dlatego bez zastrzeżeń wierzę, że właśnie odkryłem tożsamość swojej nimfy. No i ta twarz, mrugająca do mnie już o wiele bardziej zachęcająco. Może powinnam się zastanowić, czy nie podmienić Douga na jego pełnowymiarowy plakat - ale przecież nie jestem powaloną groupie i nie chcę od niego nic poza drinkiem i chwilą rozmowy. Której on wybitnie potrzebuje, choć sam nie zdaje sobie z tego sprawy. Zdławiony ton głosu, dziwna zaciętość i to desperackie tulenie do siebie szklanki...
-Nie - zaprzeczam zdecydowanie, choć cicho, aby nikt nas nie usłyszał, nawet jeśli usilnie nadstawiałby ucho - wyglądasz na takiego, co lubi alkohol. Ale nie sam. W towarzystwie. Kumpli. Pięknych kobiet - wzruszam ramionami i uśmiecham się do niego bezczelnie -wyglądasz na takiego, co częściej pierze gęby w pubach niż swoje ubrania. I wyglądasz na mocno zdołowanego, choć usilnie pozujesz na macho. Ile procent trafnych spostrzeżeń? - pytam, prowokująco unosząc podbródek. Obstawiam różne opcje - jeśli chłoptaś jest wrażliwy, to zaraz się rozpłacze i zapragnie wtulić w matczyne ramię. Z braku możliwości, uwiesi się na moim, bo nie sądzę, by wybrał ramię któregokolwiek z tamtych obwiesiów. Jeśli jest w gorącej wodzie kąpany, spopieli mnie wzrokiem i trzaśnie drzwiami. Jeśli zaś jest tylko nudny, będzie milczał dalej. Zatem: kafel w grze?
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]19.02.16 20:25
Powstrzymał się od ciężkiego, zniecierpliwionego oddechu, powstrzymał się też od teatralnego przewrócenia oczami i rzucenia szklanką o przeciwległą ścianę, bo, na Slytherina, tylko to mogło pomóc mu uspokoić się wtedy, gdy abstrakcja zaistniałej sytuacji osiągała apogeum.
Brawa dla tego pana za godne podziwu opanowanie.
Nie umiał jednak całkiem wygasić rosnącej irytacji - ta dusiła go od środka, sprawiała, że z każdym słowem nieznajomej zginał kolejne palce dłoni opartej o blat, aż w końcu ta przemieniła się w zaciśniętą pięść. Nie patrząc na kobietę ani na jej drugą słomkę, upił kolejny, już sporo większy łyk whiskey, aż w końcu odwrócił spojrzenie, wbijając je prosto w jej oczy. Przeszywając ją na wskroś ze słabo ukrywaną irytacją. Ale ta zaraz rozproszyła się: zniknęła jak słońce na niebie spowitym szarym puchem, jak piętrzący się śnieg w dzień odwilży, jak cisza ginąca pod ciężarem nadciągającej burzy.
Uśmiechnął się. Jednocześnie szelmowsko, urokliwie i szyderczo, w ten sposób, w który potrafił zrobić to tylko on.
- Ty za to - zaczął, odwracając się w jej stronę na barowym, skrzypiącym stołku; chciał postawić wszystko na jedną kartę i kompletnie nie przejmować się ewentualną odmową, oburzeniem bądź zwieńczoną liściem w twarz obrazą majestatu - szukasz uwagi i uznania, starając się za wszelką cenę znaleźć kogoś, kto będzie w stanie ci ją w stanie zaoferować w tej pieprzonej dziurze. Bez obrazy - mruknął w stronę brodatego barmana, który widocznie się oburzył. Oparł łokieć o ladę baru, znów przesuwając szklankę tak, by mieć ją na wyciągnięcie ręki - bo każdy potok słów musiał zapijać, jakby wypadające z ust zgłoski parzyły jego język złośliwiej niż wysokoprocentowy, złocisty alkohol. - I są dwie opcje. Albo swoją obecnością i rozmową - bez aluzji, przynajmniej póki co - uprzyjemnisz mi zapijanie wspomnianego przez ciebie zdołowania, a ja zaoferuję ci uwagę, której potrzebujesz, ba, postawię ci całą kolejkę drinków, albo... - sparodiował zawahanie, spoglądając na własną dłoń, która wciąż obracała szklankę. Pomału, niespiesznie. Jakby szukał słów, które już od dawna pragnęły wydobyć się na zewnątrz - albo znajdziesz sobie inną ofiarę, a mnie zostawisz w spokoju, żebym bez zbędnych atrakcji dopił tę szklankę ognistej i następne dwie, a potem wyszedł i zapomniał, że kiedykolwiek postanowiłaś się dosiąść.
Był szukającym, mało interesował go kafel. Miał złapać znicza.
Za same złociste skrzydełka.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]19.02.16 20:35
Od paru długich miesięcy przesiaduję w londyńskich barach, zarówno tych cieszących się nienaganną reputacją oraz w szemranych spelunach, gdzie zazwyczaj nie widuje się kobiet, chyba, że akurat obsługują jakiegoś klienta w bramie tuż obok. Takie obrazki nie robią (już?) na mnie wrażenia: albo zhardziałam do reszty, albo po prostu nigdy nie miałam serca. W klatce piersiowej po lewej stronie zieje wielka dziura, a przynajmniej istnieje tam metaforycznie. Słyszę przecież równomierne kołatanie, przypominające stukot rozpędzającego się pociągu, lecz odgłosy wydawane przez me serce nie mają absolutnie nic wspólnego z jego wrażliwością. Nimfa jest przystojna, nimfa mnie pociąga, nimfa ma predyspozycje na kogoś, kto utrzyma mą uwagę dłużej niż jeden wieczór i nimfa z całą pewnością nie zmusi mnie do ucieczki z podkulonym ogonem. Nie, kiedy najswobodniej w świecie z nim dyskutuję, z rozkoszną świadomością, że jakieś małolaty przyklejają właśnie nosy do okna i obserwują nas z zewnątrz przez nieco zabrudzoną szybę. Moje palce uderzają o wypolerowany kontuar (wygładzony raczej częstym szuraniem szklanych kufli niż pracą stolarza), by po chwili zwinnie musnąć dłoń Douglasa. Wydymam lekko wargi, taksując go rozbawionym wzrokiem – wprost uwielbiam pewnych siebie mężczyzn – takich najtrudniej omotać, lecz najłatwiej zniszczyć – i pozwalam, żeby się dowartościował (wygadał?).
- Trafiłeś w sedno – odpowiadam, wzruszając ramionami. Przez moment zastanawiam się, czy nie uraczyć go historyjką z mocno podkoloryzowanymi motywami biograficznymi, jednak rezygnuję z tego pomysłu: Jones nie należy do gatunku mężczyzn płaczących. Twarda sztuka i ciężki orzech do zgryzienia, ale nie musisz się obawiać, myślę – podołam zadaniu i wkrótce będziesz gotów zrobić dla mnie wszystko. I vice versa, tyle mogę ci obiecać – lecz czy dotrzymam tej przysięgi, to już zupełnie inna sprawa. Jeszcze kiwam głową, przytakując chłoptasiowi, ale wyłącznie po to, by wkraść się w jego łaski. Czy się myli – kwestia zupełnie nieistotna, bo nawet gdyby był w błędzie, a ja, twierdziłabym, iż owa pomyłka to nie fałsz, oznaczałoby to, iż Doug ma rację. Bo kto niby wie lepiej, jeśli nie kobieta?
-O mnie się tak po prostu nie zapomina – odcinam się, uśmiechając się słodko, choć w moich oczach pojawiają się złowrogie iskierki. Nie igraj ze mną, Jones. Zapewne twoje życie przepełniały kobiety, ale zaręczam, nigdy nie spotkałeś takiej jak ja. Jeśli nadepniesz mi na odcisk, a ja to poczuję, zyskasz sobie arcywroga – na razie jednak nie wybiegam w niejasną przyszłość, poprzestając na niewerbalnym ostrzeżeniu. Zaprzestaję demonstracji siły i podsuwam mu swoją szklankę. Dno, dno, dno, w obu ukazywało się już grube szkło, a ostatnie krople rozbijały się o przezroczyste ścianki, w przerażeniu usiłując umknąć przed wciąż nienasyconym językiem pana Jonesa. Celne spostrzeżenie; wykorzystując ofertę Douga zamawiam następną kolejkę, po czym bezzwłocznie samodzielnie i bez dalszego namawiania odgarniam z jego twarzy jasny kosmyk niesfornych włosów.
-Bleach – przedstawiam się, upijając małego łyka ze szklanki – i czekam na twoją uwagę – dodaję kpiącym tonem, ponieważ ciekawi mnie, co takiego wymyśli moja nimfa. I czy jednak nie zostawi mnie samej wśród stada śliniących się samców.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]29.02.16 23:53
Czasem zdawało mu się, że nienawidził tego miejsca.
Że nienawidził Londynu - ludzi, którzy zasapani przedzierali się przez meandry brudnych uliczek, poszarzałych mas tłumów z bezwzględną obojętnością przyklejoną do brzydkich twarzy (a brzydkich ludzi nie tolerował jeszcze bardziej niż mugoli; brzydcy mugole zasługiwali za to wyłącznie na natychmiastową utylizację lub chociaż cruciatusa), tych szczekających beznadziejnie beznogich, biednych psów, nudnych, otyłych feministek i tych nieotyłych również, dzieci drących się wniebogłosy na ulicy Pokątnej i jego zgrzybiałych szlamolubnych sąsiadów, którzy od rana do nocy słuchali puszczanego na gramofonie bliżej nieokreślonego, najpewniej mugolskiego jazgotu.
Nienawidził też bezczynności, nienawidził nudy, nienawidził nadmiernej inteligencji i jej całkowitego braku; podczas gdy ludzie dzielili się na miłośników kawy i herbaty, on zazwyczaj nienawidził jednej i drugiej, nie znosząc niczego. Gromił spojrzeniem, wyzywał w myślach i na głos, taranował rozpędzoną pięścią tylko po to, by pozbyć się tych nakładów niespożytkowanej siły, która zbyt często przeobrażała się w agresję. Wybuchającą całymi wulkanami wściekłości.
Jednak tym razem się nie wściekał, a przynajmniej nie tak otwarcie - zamaszystym ruchem dopił szklankę whiskey, zamówił kolejną, a potem uśmiechnął się szeroko i nieco protekcjonalnie, kiedy kobieta zgrabnie musnęła jego dłoń. Nawet nie drgnął.
- Zawsze trafiam w sedno - odpowiedział całkiem poważnie bez cienia żartu, bez iskier rozbawienia tańczących w spojrzeniu. Sięgnął po naczynie, które właśnie podsunął mu barman, burcząc coś pod nosem, chociaż Douglas nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Ba, nie obdarzył nawet mężczyzny spojrzeniem, lokując wzrok na jasnowłosej i nie odrywając go ani na chwilę. Bezczelnie przyglądał się jej twarzy, próbując dostrzec dowolną niedoskonałość, zbadał uważnie dość ładnie wykrojone usta, wciąż milcząc.
- Potraktuję to jako wyzwanie - rzucił w końcu cicho, lecz pewnym głosem, dopiero teraz odrywając spojrzenie od jej bladych warg i łaskawie spoglądając jej w oczy. - I wierzę, że się nie zawiodę.
Mimowolnie notował każdy jej gest, każdy kontakt cielesny, który prowokowała; traktował je z zaskakującą obojętnością, jakby fakt, że obca kobieta beztrosko bawi się kosmykiem jego włosów nie przeszkadzał mu w najmniejszym nawet stopniu. Dalej nie odrywał od niej spojrzenia, a z ust nie zdejmował poniekąd bezceremonialnego uśmiechu.
- Douglas, ale to już wiesz - powiedział od niechcenia, ponownie sięgając po szklankę. - Opowiedz mi coś o sobie, Bleach - dodał znikąd, a w jego oczach rozbłysło coś prowokującego. Nie przestawał się uśmiechać, być może parodiując nieco jej kpinę i cynizm. - Ale nie chcę słuchać łzawych historyjek, nie interesuje mnie, jaki jest twój ulubiony kolor, ani nawet to, czym zajmujesz się na co dzień. - Upił łyk Ognistej, a potem z charakterystycznym stuknięciem odstawił naczynie na blat. Ściszył głos do konspiracyjnego szeptu. - Zaskocz mnie.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]01.03.16 15:54
Wybierając burkliwego Jonesa na swojego sponsora, wiedziałam, co robię. Nienawidzę przeciętności, miałkości i nudy a jego zblazowane oblicze, zaciśnięte wargi i przydługie włosy, niechlujnie opadające na ramiona zapowiadały, że mam do czynienia z nieprzeciętną osobowością. A przynajmniej z buntowniczym człowieczkiem, który głęboko w dupie trzyma wszystkie zasady, udając, że nie istnieją. Jednak jesteśmy do siebie podobni.
Ponoć nie ocenia się książki po okładce, ale w gruncie rzeczy jest mi wszystko jedno, czy mój towarzysz okaże się impotentem z kompleksami, agresywnym szowinistą czy narcystycznym, zadufanym w siebie pięknisiem. Może być kim tylko zechce, ponieważ sama również przed nim udaję, stając się taką, jaką mnie postrzega. Przy czym zupełnie mnie nie obchodzi, czy widzi we mnie młodą, głupią siksę, gotową się puścić za galeona albo i nawet wyświadczyć mu przysługę za darmo czy też ma nieco szerzej otwarty umysł i zdaje sobie sprawę, że od momentu, w którym pozwolił mi się przysiąść, stał się marionetką w moich rękach. Życie to jeden wielki improwizowany teatr, nie sposób się w nim zagubić i zapomnieć swej roli. Pozwalam zatem, by Douglas zaprezentował mi swoją postać w pełnej krasie, nie krępuję go niczym i daję się opleść obrzydliwymi mackami jego samczej pewności siebie. Która poniekąd jest rozkoszna; mały chłopiec usiłujący pokazać swoją dorosłość i dojrzałość. Twarde słowa, twarde gesty, twarde spojrzenia wraz z twardą ambiwalencją tworzą dokoła niego tarczę, w jakiej tkwi w swoim odrealnieniu. Przynajmniej nie przeszkadza mi w muskaniu swojej dłoni, zadziwiająco delikatnej – mam ochotę spytać go, jakiego kremu używa – lecz jego pobrzmiewające z dumą wyznanie wybija mnie z rytmu, nasuwając dwuznaczne skojarzenia.
-Inni mogą ci tego pozazdrościć, co? – kpię, nie zwracając absolutnej uwagi, że poruszam się po grząskim gruncie, w zawoalowany sposób zahaczając o tematy, jakich młoda i cnotliwa panienka podejmować nie powinna. Na szczęście daleko mi do cnotki, więc problem rozwiązuje się sam. Zwłaszcza, że Douglas przyjmuje rzuconą mu w twarz rękawicę (może nieco niegodnie), stając ze mną do pojedynku. Rozgrywającego się na każdej płaszczyźnie naszego przypadkowego przecież spotkania. Moje badawcze spojrzenie ściera się z jego wzrokiem; poddajemy się uważnym oględzinom, jakby znajomość liczby piegów na nosie pozwoliła na bezkonkurencyjne zwycięstwo. Nie interesuje mnie, co motywuje Douglasa, ale mi się on po prostu podoba, a analizowanie delikatnych rysów jego twarzy jest całkiem przyjemne. Nawet, jeśli z początku wzięłam go za całkiem atrakcyjną kobietkę.
-Wiem – potwierdzam, uśmiechając się uroczo – znam na pamięć całą twoją biografię, a wieczorami zanim zasnę, myślę tylko o tobie – mówię, przewracając oczami. Douglas Jones… bardziej by pasowało, gdybyś nazywał się Przerost Formy Nad Treścią – myślę, choć jego arogancja ani trochę mnie nie irytuje. Zwłaszcza, kiedy czuję gorący, lekko alkoholowy oddech, kiedy szepce mi niemalże do ucha krótką prośbę. A może polecenie?
Nachylam się więc ku niemu, aby podzielić się z nim jakąś niedyskretną informacją – dzięki Merlinowi, że jestem anonimowa – odgarniam jego włosy, mrucząc doń cicho, że nie lubię nosić stanika – może ogarnia podstawy matematyki i doda dwa do dwóch, po czym równocześnie wypalam, że tak naprawdę, nie mam zielonego pojęcia kim jest. Co wcale nie czyni z imigrantki ignorantki.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]19.03.16 17:10
Uśmiechnął się nieco krzywo - może kąśliwie? - na jej kpinę, dość ostentacyjnie pokazując, że nie ruszyła go w najmniejszym nawet stopniu. Być może nie miał dystansu do siebie (bo czemu miałby pozwolić innym na to, żeby nawet w żartach wyruszali na osobiste wycieczki i wylewali na niego wiadro niedorzecznych pomyj i czystej pogardy?), ale, z drugiej strony, wciąż uparcie budował mur z cegieł pewności siebie, który niczym tarcza chronił go przed ostrzałem nieposzanowaniem i zjadliwością. Cóż, miał się dobrze, na każdym kroku utwierdzając się w przekonaniu, że poczucie wyższości nie jest w jego wypadku wyłącznie wymysłem nadmuchanego ego (odważne stwierdzenie), a faktem naukowo stwierdzonym, nieodzowną prawdą, bezsprzeczną, niezawoalowaną racją.
W końcu zabrał swoją - ponoć urokliwie gładką; Bleach musiała mieć mocno zaniżone standardy, skoro pomiędzy otarciami i pęcherzami spowodowanymi wielogodzinnymi treningami doszukiwała się miękkości - dłoń, by ponownie sięgnąć po szklankę wypełnioną alkoholem. Ognista zaczynała wgryzać mu się w krew; odczuwał przyjemne ciepło, przyjemne poczucie niepełnej koncentracji i paradoksalnego, niepasującego do całej sytuacji wyostrzenia niektórych szczegółów. Bardziej dostrzegał złocisty napój, bardziej widział też jasne włosy Bleach i jej duże usta; wędrował po nich spojrzeniem, ale po chwili już się nudził, znowu zerkając znacząco na barmana. Polej, panie.
- Wzruszyło mnie to wyznanie - rzucił dość obojętnie, choć z nieodłącznym uśmiechem, bo naprawdę było mu to względnie obojętne; nie obchodziło go, czy była to dalsza kpina - jeżeli tak: z miejsca tracił zainteresowanie, nie lubiąc zbytnio się wysilać - czy może szczere wyznanie fanki z jego powodu cierpiącej na bezsenność. W momencie, w którym możesz zdobyć wszystko, nagle przestaje cieszyć cię cokolwiek.
Wysłuchał w milczeniu jej słów, każąc to jej się pochylić, bo sam nie drgnął nawet o cal; gdy skończyła, ponownie uchwycił szklankę, wciąż bez słowa obrócił ją kilkukrotnie w dłoni i wziął łyk, nie zaprzestając tej przedniej (przynajmniej w jego mniemaniu) gry na czas.
- Możesz się dowiedzieć, jeśli chcesz - rzucił w końcu z dystansem, zwięźle, niezobowiązująco i beztrosko; a skoro ta zabawa w kotka i myszkę (kto w tym równaniu był gryzoniem?) pozwoliła mu wreszcie zapomnieć, po co tak właściwie tu przyszedł, nie zamierzał jej przerywać.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]03.04.16 9:16
Lubię przystojnych mężczyzn. Są miłym wrażeniem estetycznym dla oka i dostarczają rozrywki, kiedy epatują swoim testosteronem, szastając nim na prawo i lewo, rozumując, że żadna im się nie oprze. Lub kiedy wręcz przeciwnie, udają rozczulająco nieśmiałych - takie szczwane lisy przyciągają do siebie jeszcze większy sznureczek panienek, nieświadomych, że igrają z męskimi nimfami, które przy pierwszej okazji podepczą ich serca. Douglas jest ładniutki i nieco irytujący w swojej pewności siebie, lecz nie nudzę się przy nim i myślę, że stanowi dla mnie idealną przeciwwagę. Gdyby nie ta buchająca arogancja, zapewne zjadłabym go jako przystawkę do swojego drinka, a tak... cóż, możemy swobodnie konwersować i flirtować, choć przecież kobietom w Anglii takie coś absolutnie nie uchodzi. Biedne Brytyjki, całe szczęście, że urodziłam się w Stanach i nie wiązała mnie żadna etykieta. Gdybym chciała, mogłabym na oczach wszystkich obecnych i starego, bezzębnego barmana, ostentacyjnie wpić się w usta Jonesa. Bo kto niby by mi zabronił?
Nie mam na to jednak ochoty, przynajmniej: nie na tym e t a p i e znajomości. Wolę lawirować ostrożnie między kpiną a prawdą, które z moich ust wydobywają się w mieszanych proporcjach. Douglasa postrzegam jako cel osiągalny, lecz może nieco zbyt próżny. Bawidamek, uroczy niczym kociak, lecz potrafiący pokazać pazurki. Przypuszczam, że po upojnej nocy bez kozery wyrzuca panienki ze swojego mieszkania. Taki lajf.
-Często to słyszysz? - pytam z umiarkowanym zainteresowaniem, choć pewnie Douglas ma w zanadrzu mnóstwo historyjek o szalonych fankach. Robiących gorsze rzeczy od modłów do jego ołtarzyka czy publicznego onanizowania się na jego widok (wtrącają za to do Tower?). Nachylam się w jego stronę i przysuwam krzesło bliżej, tak, że niemalże stykamy się kolanami, po czym dopijam drinka i za jego przykładem zamawiam następnego. Nie szumi mi w głowie, a widok wlewającego w siebie Ognistą Jonesa działa na mnie jak katalizator. Może powinniśmy urządzić sobie zawody w piciu? Choć nie jestem pewna, czy później dałabym radę unieść jego bezwładne ciało. Chyba jednak nie mam dość krzepy.
-Co proponujesz? - pytam równie beztrosko, lekko przygryzając dolną wargę, jakbym zastanawiała się nad możliwymi opcjami. I tak jestem wygrana, spędzam czas stosunkowo miło w stosunkowo miłym towarzystwie i mam zapewniony darmowy alkohol. Żyć nie umierać.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]19.04.16 15:04
Sam nie wiedział, czego chciał - ale to nic nowego, od zawsze tonął w skrajnościach i balansował na pograniczach kontrastów, w tych łamiących konwenanse choreografiach odnajdując chorą satysfakcję. Lubił działać insynktownie, lubił zdobywać, lubił posiadać i lubił się zdobyczami nudzić; nigdy nie planował, po prostu płynął z nurtem, zawsze robiąc dokładnie to, na co miał ochotę i nigdy ani krztyny więcej.
Nie lubił za to przegrywać i nigdy nie roztaczał wizji potencjalnych porażek, nie dopuszczając nawet takich możliwości; gdy pożerał spojrzeniem Bleach - odrobinę zbyt wysoką i zbyt mało wyrazistą, by w pełni wpisywać się w jego gusta co do kobiecego kanonu urody - nie brał od uwagę innych zakończeń wieczoru niż ten, który od dłuższego czasu obijał mu się z łoskotem po wnętrzu czaszki.
Sięgnął po szklankę raz jeszcze, pozwolił złocistemu napojowi bezczelnie zalać mu usta.
- Jeszcze częściej niż mogłoby ci się zdawać - palnął bezczelnie, gdzieś pomiędzy dwoma łykami Ognistej gubiąc uśmiech wcześniej pałętający mu się po wargach. Wbił spojrzenie w nieokreślony punkt nieopodal butelek skrzących się różnymi barwami na przeciwległej ścianie za barem, dopiero teraz dostrzegając obraz nie tyle zamazujący się przed oczami, co po prostu błogo niestabilny, wskazujący na stan idealny do prowadzenia tego typu niezobowiązujących rozmów.
Po chwili analizy przestrzeni i kolejnym łyku alkoholu dostrzegł kątem oka, jak Bleach przysunęła się do niego, co zbył brakiem większego zainteresowania. Wkrótce jednak powędrował do niej spojrzeniem, szczerze rozbawiony zadanym pytaniem; w śmiechu, który opuścił jego usta, pobrzmiewała niepowstrzymana nuta kpiny.
- Możemy dalej rozmawiać o bzdurach - przerwał, by bezwiednie upić kolejny łyk alkoholu; nachylił się w stronę Bleach, ale wcale nie ściszył głosu - nie miał po co - albo poszukać ustronnego miejsca.
Ta opcja bardziej odpowiadała jego nieco znudzonym aktualną sytuacją myślom. Nie lubił zbytnio rozmawiać, a przynajmniej nie z kobietami, z których warg rzadko kiedy spływały sensowne słowa (płeć piękniejsza powinna być jeszcze płcią milczącą); cisza potęgowała przecież przyjemności.
W większości przypadków.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]24.04.16 11:45
Znam mnóstwo mężczyzn, podobnych do Douglasa. Codziennie widuję ich w Kotle, na Pokątnej, nawet na Nokturnie zdarzają się tacy delikwenci. Tam jednakże nie mają szczęścia. Rzadko wracają, a jeśli już, to zdecydowaniej mniej przystojni i mniej pewni siebie, niż kiedy krokiem władców świata zapuszczali się w tamtejsze rewiry. On wydaje się wszakże mieć również coś więcej niż urodę, łobuzerski uśmiech i tę arogancję - nie potrafię jeszcze się zdeycdować, czy mnie ona pociąga, czy raczej wręcz przeciwnie. Sądzę, że jest dość inteligentny, acz ta subiektywna opinia, wydedukowana po chwili rozmowy może naturalnie okazać się błędna. Nie wątpię za to, że należy do sławetnego grona kobieciarzy, a nawet dupków, co stwierdzam po tym rozkoszonym uśmieszku, który pewnie niejedną powalił na kolana.
-Mężczyźni też ci to mówią? - pytam, równie bezczelnie, choć nie schodzę z tonu niefrasobliwej pogawędki. Mamy dużo czasu (na co?), a ja zamierzam dowiedzieć się jak najwięcej. Może jestem zbyt prowokacyjna, zbyt wścibska, zbyt wyuzdana, jak na standardy brytyjskich mężczyzn, ale przynajmniej daję Douglasowi pewność do jednej rzeczy: drugiej podobnej do mnie nie znajdzie nigdzie. Drink gładko prześlizguje się przez gardło, ale wcale jeszcze nie czuję kołysania i daleko mi do millerowskiego stanu upojenia, więc i nie snuję filozoficznych refleksji językiem rynsztoka i wódki. Jones pewnie nie byłby i tak tym zainteresowany; ma wrażliwość równą objętości kieliszka do shota i zdaje się, że tym, co najbardziej go rajcuje jest (prócz quidditcha?) jego własna męskość.
Ale przynajmniej ładnie się śmieje, co przyjmuję z ukontentowaniem, wpatrując się w lekko uniesione kąciki jego warg. Wiem doskonale, co sobie wyobraża i jego propozycja - och, nareszcie, jakies wyjście z inicjatywą - utwierdza mnie tylko w mojej opini.
-Jesteś dla mnie za łatwy - mówię, uśmiechając się przepraszająco i czule głaszcząc go po gładkim policzku. Odmawiam z ciężkim sercem, ale przecież nie można mieć wszystkiego a ja zdecydowanie nie jestem tanią dziwką, oddającą się obcemu (już nie?) mężczyźnie nawet nie za zapłatę a za kilka marnych drinków - ale może jeszcze znajdziemy kompromis - dodaję, po czym zgrabnie zsuwam się ze stołka i wychodzę z baru, kołysząc biodrami. Myśląc do zobaczenia, bo chętnie zobaczyłabym Douglasa w akcji. Może wybiorę się na jego następny mecz?

|zt Wnętrze pubu - Page 5 3510499220
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]20.05.16 0:08
Drzwi owego przybytku otworzyły się z delikatnym pchnięciem, a do środka wszedł gustownie ubrany mężczyzna. William, bo tak ów mężczyzna się zwał, ruszył jak zwykle dystyngowanym, jakby idealnie wyważonym krokiem. Tak, bo mimo że Will był nieco wycieńczony po niedawno ukończonej misji w sprawie jakichś czarnoksiężników, to nie było tego absolutnie po nim widać. Jak zwykle jego twarz nie przedstawiała cienia emocji, przez co ciężko byłoby nie zauważyć podobieństwa do każdej maści posągów, zwłaszcza Helleńskich oraz Rzymskim - Twarz zastygła w beznamiętności, potrafiąca zbić z tropu niejednego czleka. Aczkolwiek, skinął delikatnie, acz widocznie głowę w stronę barmana i usiadł przy ladzie, oczywiście elegancko jak nakazywała etykieta dżentelmeńska. Nie żeby chciał szczególnie tu siedzieć, ale po prostu musiał się czegoś napić.

- Prosiłbym szkocką, ile łaska - Rzekł do barmana tonem spokojnym, acz jakby pojawił się ktoś mu znany, to w głębi oczu dostrzegłby cień zmęczenia. Jednakże każdy inny zinterpretowałby to jako tajemniczy błysk, którego nie da się rozszyfrować. Eleganckim ruchem ręki położył na ladzie odpowiednią sumę pieniędzy, a gdy dostał szklankę z żądanym napojem, ujął naczynie w dłoń i upił łyka, po czym jeszcze kolejnego. Pił delikatnie, przez co w zasadzie jego elegancja mocno wybijała się z tłumu. Dobrze, źle? Rzec ciężko, ponieważ jedni lubili elegancję u innych, inni wyszydzali, bywało różnie. Czarnowłosy rozejrzał się powoli po czym wrócił do powolnego opróżniana szklanki. Gdy wypił, od razu poprosił o kolejną, i odłożył należność na ladę. Gdy zobaczył że szklanka została napełniona, podziękował krótko i ujął szklankę, na pozór delikatnie lecz w rzeczywistości trzymał ją mocno. Gdy upił małego łyka, odstawił szklankę i przymknął swoje niebieskie oczy, myśląc o misji którą niedawno skończył. Czasami się zastanawiał czy wybrał dobry zawód, bo czasem(Choć nikt nie umiał tego rozpoznać) strasznie go irytowały. Zwłaszcza ci przeciwnicy, którzy wykazywali się brakiem jakichkolwiek zasad moralnych albo krzty inteligencji, a także koledzy z pracy. Zazwyczaj ci, którzy nie okazywali krzty myślenia, wedle niego, albo ten jego szef... W sumie, od śmierci Alexandra każdy widział że patrzy na szefa jakby gdzieś w głębi chciał zabić, i o ile normalnie rzadko mrugał, bo średnio cztery razy na minutę, to przy rozmowie z nim to mrugał raz na parę minut. Mimo że nikomu nic nie mówił, ani samemu zainteresowanemu ani kolegom z pracy, każdy się domyślał że to jego obwiniał za to. W końcu, przy jego śmierci pierwszy raz okazał rozpacz, mimo że śmierć widział raz niepierwszy. Na te wspomnienia nieco mocniej ścisnął szklankę i upił kolejnego łyka. Po tym odłożył szklankę i usiadł ciutkę wygodniej, aczkolwiek ciągle bardzo elegancko. Rozejrzał się raz wtórny, choć wątpił że znajdzie kogokolwiek mu znajomego choć... Sam Will lubił mówić że szansa zawsze występuje, mniejsza bądź też większa. Cóż, czas pokaże.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]21.05.16 2:39
Wszedł do baru nieco wzburzony. machnął z irytacją drzwi, które z cichym skrzypieniem umknęły jego zaciśniętej pięści.  I był zmęczony, co dostrzec można było bo lekko podkrążonych oczach i cieniach, znaczących 48-godzinny tryb pracy, na który oczywiście sam się pisał. Nie spał zbyt wiele, więc i humor krążył gdzieś przy granicy złości.
W dawno nieznany dla siebie sposób - potrzebował towarzystwa przyjaciela, którego nie zastał za barem, wywołując na jego twarzy ciężka do opisania mieszankę emocji. I właściwie - nie był pewien czemu tak bardzo był wzburzony. Ot - nawarstwione głosy niezakończonych spraw, które akurat dziś postanowiły złapać go w swoją pułapkę. Dlatego - wolał wszystko przepić.
Początkowo miał zamiar po prostu klepnąć się gdzieś na uboczu, może - zaczepić dla urozmaicenia, przyjemne dla oka, kobiece towarzystwo, ale - zrezygnował. Zatrzymał się w progu wejścia do baru, dostrzegając znajomą sylwetkę aurora. Przetarł twarz dłonią, zatrzymując palce na czarnej brodzie. Musiał wybić z głowy atakujące go cienie, dlatego skierował swoje kroki wprost do barowego blatu, przy którym siedział rozpoznany mężczyzna.
-Ognista. Podwójna - rzucił z nieco krzywym uśmiechem do aktualnego zastępstwa dla Franka - poproszę - dodał, pamiętając co kiedyś przyjaciel mu opowiedział. Nigdy nie drażnić barmanów, ani kogokolwiek, kto przygotowuje ci coś do jedzenia, albo - w jego aktualnym przypadku - picia. Uprzejmość popłacała, jak pamiętał. Dopiero, gdy postawiono przed nim szklankę z zawartością, upił solidny łyk, by odwrócić się do znajomego.
- Will, nie wiedziałem, że tutaj przychodzisz - a może nie zauważył? Do tej pory nie miał zbyt wielu okazji do rozmowy z aurorem, najczęściej wymijali się na korytarzu Ministerstwa lub - na oddzielnych misjach. Wyciągnął rękę, zaciskając dosyć silnie dłoń - w powitaniu mężczyzny. Przekręcił głowę, czując, jak kilka pasm czarnych włosów opada mu na kark, wysuwając się z plączącego je rzemienia. Zdecydowanie przydałaby mu się ogarnięcie, ale - wolał wcześniej się napić. Albo upić, co - nie zdarzało mu się aż tak często. Zerknął na alkohol, który pił towarzysz. Zmrużył oczy, ale kącik ust wygiął się nieznacznie. I pierwszy plus, którego się nie spodziewał po - szlachcicu. Większość prawdopodobnie prychała na wszystko co nie należało do świata czarodzieskiego, ale - kolejny raz przekonywał się, że istnieją jeszcze persony wyłamujące się ze schematu sztampowego arystokraty. Samuel już kilka takich person znał, możliwe, że będzie mógł zaliczyć do nich Williama. Szczególnie, jeśli brało się pod uwagę profesję, jaką wykonywał.
- Nie wiedziałem, że pijasz mugolski alkohol. Jednak wolę Ognistą. Jest mocniejsza w smaku i bardziej ożywcza - albo paląca, przecierając ogniste ścieżki gardłu, które czasem zapominało się w swoich działaniach.


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 30.05.16 18:48, w całości zmieniany 1 raz
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze pubu - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]21.05.16 17:40
Gdy drzwi się otworzyły, sam Will powoli zerknął w ich stronę. Czy rozpoznał ów jegomościa, który wówczas wszedł? Oczywiście, że tak! Samuel Skamander, mimo że raczej nie pracowali razem, to jednak znali wzajemnie swoje imiona i w zasadzie, to nawet powiedzmy że w miarę go lubił. Nie żeby się uśmiechnąć, bo uśmiech był czymś nieczęsto spotykanym u Willa, uśmiechał się jedynie do tych którzy byli mu nad wyraz bliscy. Od razu zauważył że mężczyzna się przysiadł, więc delikatnie skinął mu głową, a gdy ten zamówił ognistą, nie skomentował nijak jego wyboru. Aczkolwiek on nie lubił uczucia tego palenia, a sam smak szkockiej mu nad wyraz odpowiadał. Mimo iż miał mocną głowę(Bo w sumie, to wytrzymałość zawsze była ważną cechą Willa - O co by nie chodziło) to zwyczajnie nie cierpiał jej smaku, i tego palenia w gardzieli. Na pewno, rozbudzała, ale za nią chwytał tylko w skrajnych sytuacjach, jak w ciągu paru dniach po śmierci Alexa... Niestety, widok ognistej przypomniał mu ten okres, co nie było przyjemne. Aczkolwiek, jak już opisałem to, nie skomentował tego a jego nieprzenikniona, pokerowa twarz nie zmieniła wyrazu choć na chwilę. Słysząc jego słowa, jakoby nie wiedział że on tu przychodzi, to jedynie (Prawie) niezauważalnie wzruszy ramionami i odrzekł
- Ludzie niejednokrotnie zachowują się zupełnie inaczej, niż wydawałoby się na początek - Tak, jakby Will nie odrzekł cytatem rodem z jakiejś księgi tego typu, nie byłby sobą. Aczkolwiek, Samuel miał rację, nie zachodzi w te miejsca. Nie lubił, ale było najbliżej i chciał odpocząć od niedawno ukończonej misji. - Aczkolwiek, wybacz Samuelu ale raczej wolę pełną wersję swego imienia, jeśli łaska.
      Tak, nie lubił zbytnio jak się je zdrabnia, choć od kolegi po fachu umiał to prędzej znieść niż od kogoś kto go widział raptem kilka razy i już myślał że będzie się z nim spoufalał. Niedoczekanie! Delikatnie poprawił swoje włosy, i upił kolejny łyk alkoholu. Słysząc jego zdanie, jakoby nie wiedział że Will pije taki a nie inny alkohol, odrzekł
- Cóż rzec, Samuelu, każdy gustuje w innym rodzaju.
Tak, jak zwykle William zachowywał się niemalże królewsko. Jego ruchy, eleganckie i idealnie wyważone, pozornie delikatne sprawiały wrażenie że prędzej jakby wyglądał na salonach. Tak, William to na pewno ucieleśnienie elegancji, w każdym razie jednak spojrzał na Skamandera. Jego wzrok, nieprzenikniony, wydawał się wypruty z emocji, a przy jego spojrzeniu wielu traciło rezon. Zwłaszcza na ludzi działał jego wzrok, przy którym mrugał może z dwa razy na minutę? A jak kogoś nienawidził, potrafił mrugać raz na 3 minuty! Aczkolwiek, do Skamandera raczej nastawienie miał neutralne, więc jak standardowo, z dwa razy na minutę.
- W każdym razie, jak idzie ci w pracy, Samuelu? Schwytaliście kogoś? - Na te pytanie uniósł brew, delikatnie i jeśli Skamander by się bardziej przypatrzył byłby w stanie to zauważyć. Jemu i kompanom się udało, choć szczerze mówiąc, łatwo też nie było. Nawet Will był wówczas styrany, mimo iż z wytrzymałości właśnie słynął. Oczywiście, na pewno też z dużej siły fizycznej, jak i doskonale analitycznego umysłu. - Trzeba przyznać że czasami potrafią wykazać się są w stanie całkiem niezgorszym myśleniem. I na pewno dla wielu, jest to martwiące.
          Jak zwykle, ujął to tak by ująć swe myśli jak najmniej osobowo. Zawsze taki był, starał się ująć swe myśli, o ile ujmował w słowa swe poglądy, jak najbardziej bez osobowo. Unikał wyrażeń typu "Ja myślę, ja sądzę, ja wolę", w ogóle unikał "ja", może poza tym jak czasami prosił by nie zdrabniać jego imienia. Choć, jak Skamander nie da za wygraną, to cóż... Przeboleje, nie miał siły prowadzić batalii jak powinno się go nazywać, gdyż wbrew pozorom takie rzeczy były dla niego strasznie nudne i męczące. W ogóle nie lubił dyskusji czy wymieniania poglądów, co ludzie często widzieli jak próbowali nawiązać z nim dyskusję - Albo odsyłał ich do obowiązków, albo zmieniał temat, albo odsyłał tłumacząc się nawałem pracy. I raczej dawali spokój, gdyż jego beznamiętny głos niebudzący sprzeciwu był taki, że... No ten, raczej większość wypełniała  jego polecenia, a jak się jego brygada rozdzielała, zazwyczaj on dowodził grupą w której się znalazł.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]30.05.16 20:05
Cierpki, palący smak Ognistej, rozlał się w jego gardle niby zbawienie. Ciepło rozpoczynając swój taniec w krtani - rozluźniało napięte struny, powoli - wiedział o tym doskonale - sięgnie i mięśni ciało, gdy tylko alkohol dotrze do krwi. Przyjemna była to świadomość, ale - nie mógł nadużywać zbawiennych właściwości trunku. Wolał nie uodparniać się nadmiernym pijaństwem, a dwa - nieprzytomny i zamglony umysł nigdy nie podpowiadał właściwych odpowiedzi, na pytania - które - akurat wtedy, chmarami atakowały samuelowy umysł.
Nigdy nie próbował sobie tłumaczyć, skąd o siedzącego obok mężczyzny ten kamienny wyraz twarzy. Nie próbował też pytać, chociaż - przez to, William zdawał się nadmiernie zdystansowany, ale - prawdopodobnie, przez to bardziej skupiony na pełnionych zadaniach. Szczególnie, że pamiętał zdarzenie, które odcisnęło się na Selwynie ciężkim znamieniem. Tylko, czy znał kogoś, kogo ominęła trucizna Londyńskiej mgły?
- Pozory - poruszył ramieniem - ale to cecha, którą najczęściej wykorzystuje się na szlacheckich dworach - zacisnął palce na szklaneczce bursztynowego płynu, która mieniła się ognistymi kolorami na ścianach naczynia - Chyba nigdy nie zapamiętam - uśmiechnął się kącikiem ust - Williamie - Skamander nie przykładał większej wagi do zdrobnień swego imienia. Wymyślano mu w szkole takie określniki, że prędzej parsknąłby śmiechem, gdyby ktoś chciał mu zrobić na złość podobnym uczynkiem. Ale - każdy miał swoje upodobania. Nie wnikał. Głębsze podejmowanie jakichkolwiek kwestii - dziś - nie wchodziło w grę.
- Kwestia gustu - odwrócił głowę centralnie w stronę drugiego aurora, przyglądając się wystudiowanym gestom - Nigdy nie odpoczywasz? od tych..szlacheckich zasad? - Nie próbował być złośliwy, raczej - zainteresowany odpowiedzią. Czasami nie był pewien, czy każdy arystokrata uczy się większego kodeksu zachowań i stosuje je tylko w obecności innych. Czy będąc samemu, zrzucają maski? czy na stałe pozostają zamknięci w złotych klatkach konwenansów?
- Praca - oparł łokieć o bar, drugą ręką chwytając alkohol - Prowadzę dochodzenie i za kilka dni planuję akcję - odpowiedział krótko. Liczył, że w końcu uda się złapać Karkarov i tym razem - nikt nie zginie - a tak - to co jakiś czas się ktoś nawinie. Sam wiesz, jaki teraz napięty czas. Na Nokturnn już nie tak łatwo wejść, a roi się tam od ścierwa, które ścigamy - ostatnie słowa mówił ciszej. Nie miał zamiaru szerzyć paniki, chociaż - wielu ludzi zdawało sobie sprawę, co mgliście się dzieje.
- Nie można nie doceniać przeciwników Will..iamie. To nie złodziejaszki, czy banda oprychów, chociaż - i tacy się zdarzają. To czarodzieje, którzy wdarli się w rejony niebezpiecznej magii, ale inteligencji, siły czy sprytu - nie można im odmawiać. Niestety. Praca aurorów byłaby prosta, gdyby rzeczywiście trafiali na rzezimieszków. Częściej - trafiali na jednostki, które za swoimi działaniami kryli tajemnice mroczniejsze, niż komukolwiek mogło się śnić. Zło sięgało głębiej, a oni musieli do niego dotrzeć i - zniszczyć.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze pubu - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]31.05.16 17:29
On sam pił powoli, w bardzo elegancki sposób swą szkocką. Tak, w zasadzie przez jego ruchy, zachowywanie się i maniery nie dało się wyobrazić Willa jako na przykład nieokrzesanego nastolatka. Po prostu to kłóciło się z jakimkolwiek zdrowym rozsądkiem. Słysząc o "pozorach", jedynie spojrzał na niego uważniej ażeby upić nieco delikatniej niż zazwyczaj, łyczka szkockiej. Słysząc jego pytanie odrzekł spokojnym zasadom
- Oczywistym jest, iż potomek rodu szlacheckiego winien zachowywać się zgodnie z obyczajem. - Oczywiście, jak zwykle niezwykle zdystansowana odpowiedź. jak zwykle unikał "ja", "ja sądzę" czy "ja myślę". W sumie, było to u niego zakorzenione już od dobrego dzieciństwa, czyli od bardzo dawna. Co prawda, przy bliższych mu osobach czasem zwracał się bardziej bezpośrednio, bez takiego dystansu. Aczkolwiek, nie cały czas, bo to że czasami się do kogoś uśmiechnął, nie znaczyło że będzie się uśmiechał cały czas. Słysząc oskarżenia że niby lekceważy wrogów odrzekł spokojnym, pozbawionym emocji tonem choć w jego oczach, osoba która by go dobrze znała dostrzegła by błysk sugerujący coś w stylu "Jesteś cholernym ignorantem, Skamander". Aczkolwiek, Samuel nie miał szans zwyczajnie tego rozszyfrować. - Nie sugeruj mi Samuelu, że lekceważę przeciwników. Głupiec zdałby sobie sprawę z faktu oczywistego, czym jest że dość często są to bardzo inteligentni ludzie.
Akurat William był ostatnia osobą która nie doceniała przeciwników. Jego chłodna kalkulacja potrafiła dość często wychwycić, kto jest szczególnie groźny, co czyją jest słabością lub mocną stroną na początku walki. Umiał wychwycić drobne szczegóły, z jakiego to też powodu zazwyczaj on dowodził swoją grupką przy rozdzielaniu się. Choć i mu zdarzało się nie doceniać przeciwników, ale to zdarzało się każdemu. Upił jeszcze jednego łyka alkoholu i spojrzał uważnie na Samuela.
- Za kilka dni powiadasz, planujesz akcję? Niechajże Bóg ci sprzyja, Samuelu. - Nie żeby był specjalnie wierzący. Bo w zasadzie w ogóle nie był, a różaniec był nietknięty chociaż raz przez niego. A takie coś jak duchy, nie dowodziły tego czym był na prawdę Bóg, i czy musiał być on tym bytem, za jaki go mają czarodzieje, jak i mugole. Aczkolwiek, nie rozwodząc się po chwili rzekł - A masz jakieś konkretne poszlaki, Samuelu?
Uniósł delikatnie brew patrząc na niego, praktycznie nie mrugając. Wiele osób traciło rezon rozmawiając z nim, a to że William był ciężkim charakterem, było jaśniejsze jak słońce. W połączeni z jego dziwnym, pozbawionym emocji wyrazem twarzy, ciężko było na niego patrzeć dla niejednego człowieka. I nie raz samo jego spojrzenie starczyło na tych, co nie chcieli się go słuchać na akcjach.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze pubu [odnośnik]15.06.16 20:35
Szlachcic. Nie dało się nie zauważyć, nawet jeśli nie znało się dokładnie panujących realiów (jeśli to możliwe), ale William - wybitnie wpasowywał się w rys rasowego arystokraty i nawet nieudolny obserwator mógłby stwierdzić, że ów mężczyzna plasował się na wyższej półce społeczeństwa. I możliwe, że Skamander krzywiłby się na tak widoczny pokaz, ale - nawet jeśli nie znał Selwyna wystarczająco dobrze, wiedział - że w pracy był dobrym kompanem i można było na niego liczyć podczas misji. Co prawda - niezbyt często udawało im się pracować razem, ale nie trudno było dostrzec chłodne zacięcie, z jakim podchodził do zadań.
- Dlaczego? - przekręcił twarz, opierając ciężar na przedramieniu, opartym o blat baru - co w tym takiego oczywistego? - nawet o rodzinę Skamanderów czasem zahaczały arystokratyczne zasady, które owijały się wokół jego członków, niby niewidzialna sieć. Denerwowało go, że jego ojciec wciąż zabiegał o możliwość wkroczenia w szeregi szlachty choćby...ożenkiem jego młodszej siostry. Chociaż wciąż była młodziutka, Samuel podejrzewał, że że rodziciel zechce wydać ją za mężczyznę z wyższych sfer - mógł na to liczyć szczególnie, jeśli brało się pod uwagę korzenie ich rodu i - hodowla aetonatów, która ścigała się nawet z rodowymi stajniami Carrow.
- Stwierdzam fakt, a nie sugeruję. Sam przed chwilą o tym mówiłeś - uniósł brew, wyczuwając w tonie nieprzyjemną nutę, ale zignorował wrażenie, wracając do swojego alkoholu. Absolutnie nie miał ochoty na jakiekolwiek utarczki, tym bardziej z aurorem, nawet jeśli wydawał się chwilami zbyt nadęty. Wystarczyło mu już ciężkich emocji, z którymi musiał się godzić , kolejny, wolał sobie oszczędzić. Miał ochotę po prostu wypić dwie kolejki i znieczulony - spróbować chociaż trochę zasnąć w pustym mieszkaniu.
- Przyda się, chociaż...raczej nie umiałbym powiedzieć, że czuwa nade mną jakikolwiek Bóg - możliwe, że filozofowie rzeczywiście mieli rację na temat istniejącego Absolutu, który gdzieś sobie nad światem wisi, ale - w mugolskie religie - nie wierzył. Nie widział w nich większego sensu, raczej dziwiąc się ciągłym podziałam i utarczkom, które i tak były bardziej podobne do ludzkich, niż obdarzonych pierwiastkiem boskim - mam więcej niż potrzeba - potwierdził kiwnięciem - Ścigamy od dłuższego czasu. Śledztwo przejąłem po śmierci poprzedniego...prowadzącego - na jego twarzy nie pojawił się żaden cień zdradzający większe emocje, chociaż - Selwyn raczej słyszał o zamordowanym aurorze, jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Możliwe, że i napięcie związane ze zbliżającą się akcja, udzielało się jego humorom, ale - miał wystarczająco powodów, żeby być rozdrażnionym. Dobrze, że mógł wszystko wyładować, choćby na treningach.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze pubu - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340

Strona 5 z 13 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11, 12, 13  Next

Wnętrze pubu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach