Wydarzenia


Ekipa forum
Wejście
AutorWiadomość
Wejście [odnośnik]05.03.16 16:37
First topic message reminder :

Wejście

Kawiarnia znajduje się w starym budynku, tuż przy skwerku. To ciche i spokojne miejsce, z mnóstwem otaczającej zieleni - zajmując miejsce koło okna lub na zewnątrz, by w wiklinowych fotelach obserwować czarodziejów w nieodległym parku. Z zewnątrz kawiarnia wygląda skromnie - to niewielki, kremowy budynek z turkusowymi drzwiami okalanymi przez kwitnący, pnący się po ścianie jaśmin. Tuż obok wejścia wisi ozdobna, pomalowana także na turkusowo tabliczka z nazwą kawiarni – „Fidelius”.

W Fideliusie znajdziesz wiele tradycyjnych kaw, które niezaprzeczalnie docenią koneserzy jej smaku, ceniący sobie prostotę i konserwatywny sposób przyrządzania. Ich smak możesz osłodzić najróżniejszymi ciastami, zamawianymi u jednej z najlepszych cukierniczek, Cynthii Vanity. Jednak w karcie znajduje się także kilka pozycji o nazwach doskonale znanych czarodziejom - to inkantacje zaklęć i nazwy popularnych eliksirów. Odważysz się zamówić jedną z nich?

Belladonna - kawa o intensywnie fioletowym zabarwieniu, ma działanie upiększające - rozjaśnia cerę i oczy.
Kamień księżycowy – kawa mieniąca się na srebrzysty kolor
Chichotek - kawa z sekretnym składnikiem, który ponoć delikatnie poprawia nastrój. Ile w tym prawdy? Jedno jest pewne - zawsze podawana jest w kubku gryzący w nos.
Kameleon - kawa podawana w przezroczystej filiżance, po każdym łyku zmienia swój kolor.
Eliksir wielosokowy - kawa zmieniająca kolor włosów pijącego, na taki o jakim pomyśli.
Felix Felicis - złocista kawa, o miodowym smaku.
Glacius – biała lub czarna kawa, na wierzchu której unoszą się różnokolorowe pianki. Choć jest ciepła, możesz odnieść wrażenie, że zamraża ci usta.
Confundus - kawa o działaniu wyciszającym, ma działanie relaksacyjne.
Pożoga - po odstawieniu filiżanki na stół, na powierzchni kawy tańczą płomienie o zwierzęcych formach.
Geminio – najzwyklejsze podwójne espresso.
Lapisio - na dnie filiżanki znajdziesz okrągły cukierek nadający kawie dowolny smak.
Obliviate - kawa, która nie pobudza, a relaksuje. Pozwala wyciszyć myśli, choć na chwilę zapomnieć o troskach.
Orchideus - kawa podawana w kwiecistych filiżankach, o wyrazistym zapachu ulubionych kwiatów pijącego.
Titillando - kawa, która musuje w ustach niczym intensywnie gazowana oranżada.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wejście - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wejście [odnośnik]14.01.17 14:34
Peony nie miała szczęścia do przeprowadzanych transakcji. Traf chciał, że zawsze coś musiało ją wtedy spotkać. Czy to wyskakujące z doniczek mandragory czy też czarodzieje zmieniający się w papugi. Powinno przestać ją to dziwić bo przecież takie rzeczy były na porządku dzienny. Wszystkiego mogła się spodziewać, ale nie tego, że ktoś mógłby ją uznać za przestępcę, handlarza nielegalnymi substancjami, hochsztaplera. Los bywa przewrotny i to czego przez całe życie unikała i to czym przez całe życie się brzydziła właśnie ją dotknęło. W końcu te wszystkie słowa idealnie wpasowałby się w wizerunek jej byłego męża. Nie mogła więc nic poradzić na to, że przed oczami stanęło jej wszystko to czego się ostatnio dowiedziała. Wiedziała, że nie jest całkowicie obiektywna w tej sprawie i jej opanowanie jest kwestią zaskoczenia. Powinna czekać. Dać dyplomatycznie rozwiązać tę sprawę przez Greengrassa. Jednak wbrew pozorom miała w sobie więcej z narwańca niż można się było tego po niej spodziewać. Żyli w świecie, w którym kobiety nie miały zbyt wiele do powiedzenia. Zwykle słuchano tylko tego co mają do powiedzenia mężczyźni, a w momencie, kiedy przychodzi ci konwersować z policją antymugolską duże znaczenie ma także płynąca w tobie krew i idący za tym status społeczny. Zmieszana swoimi pytaniami Peony spojrzała na trzymającego w dłoniach ich różdżki mężczyznę. Na jego twarzy nie zobaczyła nic prócz tej twardej pewności, że to właśnie oni są winni. Stała się rzecz, której Peony od początku się spodziewała. Całe to referendum i absurdalne wyniki mówiły jej, że nie będzie miało znaczenia kim jesteś. Szkalowani na każdym kroku za rzeczy, których nigdy by nie zrobili. Bez względu na to kim byli i skąd pochodzili. Słysząc słowa towarzyszącego jej w tym wszystkim mężczyzny pokiwała głową. Zdecydowanie powinna zostawić to rozwiązanie dyplomacji. Jednego była pewna…oskarżający ich policjanci na chwile stracili pewność siebie. Ten moment zawahania dał im szansę na wyjaśnienie całej sytuacji; tutaj na miejscu. Wiedziała, że gdyby dotarli do Tower to cała ta procedura ciągnęłaby się w nieskończoność, a ona nie miała na to czasu. Już i tak echem miał odbić się fakt, że zatrzymała ich policja. Kiedy Greengrass wspomniał o mandragorach spoczywających na dnie jej torebki Peony przeniosła swoje spojrzenie z policjantów na mężczyznę. Nie była pewna czy to dobry pomysł. W takich sytuacjach najlepiej nie wspominać o niczym co się posiada. Tylko z drugiej strony czy mieli jakiekolwiek wyjście? - Proszę uważać… są śmiercionośne. - mruknęła pokazując zawartość swojej torby i wznosząc oczy ku niebu, kiedy policjanci skupili się na tym by ją przeszukać. To się chyba nigdy nie skończy? Oskarżanie, szukanie igły w stogu siana… Peony miała czasem wrażenie, że łatwiej by jej było po prostu oddać się w ich ręce niż czekać aż znajdą kolejną sprawę, o którą mogłaby być oskarżona. Jej słowa były ironiczne i policjanci nie mogliby tego nie zauważyć. Te kilka mandragor nie mogło nikogo zabić. - Czy to wszystko? - zapytała ostrożnie czując, że to już koniec tego przesłuchania. Nie mieli dowodów by ich zabrać. A Peony miała zamiar bronić się rękami i nogami jeżeli taka zajdzie potrzeba.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wejście [odnośnik]15.01.17 22:04
Musieli odpuścić, wszak co mieli za wyjście. Nasza nienaganna aparycja, z pewnością nieposzkalowana opinia i solidne argumenty musiały ich przekonać. Widziałem jak w ich oczach zaczyna gasnąć determinacja, jak wargi zaczyna wykrzywiać grymas zawodu czy nawet wściekłości. Spalili swoją przykrywkę, udowodnili wszystkim winnym, że to miejsce nie jest już bezpieczne. Wypłoszywszy wszystkich potencjalnie winnych mogli albo upierać się na zapuszkowanie szlachetnie urodzonego, co mogło wiązać się z niezwykle daleko sięgającymi konsekwencjami i to nie tylko dla mnie, albo musieli wzruszyć ramionami i nas puścić. Z ulgą przyjąłem to drugie. Nie wyglądali na do końca przekonanych, jak to policjanci, a mimo wszystko zajrzawszy do torby oraz kieszeni Peony, musieli upewnić się w naszej niewinności. Nie doczekaliśmy się przeprosin, co nieco mnie poirytowało. Mój czas był niezwykle cenny, wszak galeony nie rosły w Greengrassowym ogrodzie na różanych krzewach. Jeżeli chciałem być skutecznym opiekunem smoków, musiałem ciągle być w ruchu i załatwiać takie sprawy zdecydowanie sprawniej, a jednak ta sytuacja tak wytrąciła mnie z równowagi, że nie mogłem zdobyć się na skrócenie mojego spotkania z panną Sprout. Odebrałem jedynie nasze różdżki, wyciągając po nie dłoń, gdy dostrzegłem ten moment zawahania funkcjonariuszy, a następnie zacisnąłem palce na drewnie, kiedy już trafiło do mych rąk. Oddałem kobiecie jej własny magiczny przekaźnik, przez chwilę milcząc i obserwując czujnie jak mężczyźni zaczynają się oddalać. Ta sytuacja wzbudziła mój głęboki niesmak i to uczucie z łatwością znalazło odbicie na mym obliczu. Po chwili jednak westchnąłem ciężko, jakbym przebiegł wiele mil i obdarzyłem handlarkę ostrożnym spojrzeniem. - Mam nadzieję, że rzucone na nas podejrzenia w istocie były bezpodstawne. - zasugerowałem nieczystość jej sumienia, ale jedynie po to, aby się z nią podrażnić. Kołtuński uśmiech odmłodził moją bez wątpienia przystojną twarz, sugerując jej prawdziwy wydźwięk mojej wypowiedzi. - Chodźmy stąd zanim przypałętają się następni. - poprosiłem, tym razem łagodniej, poufale dotykając ramienia kobiety, aby skierować ją w odpowiednią, wybraną przeze mnie stronę. - Nie wiem jak Ty, droga Peony, ale ja potrzebuje teraz filiżanki mocnej herbaty. - naparłem na jej rękę w niezobowiązujący sposób, chcąc oddalić się jak najszybciej sprzed kawiarni. Wydaje mi się, że to miał być ostatni raz, kiedy do niej zaglądam, wszak nadprogramowe kłopoty sygnowane nazwiskiem Greengrassów nie były mi potrzebne.

|ztx2?
Gość
Anonymous
Gość

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Wejście
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach