Wydarzenia


Ekipa forum
Stadion Os z Wimbourne
AutorWiadomość
Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]17.01.16 23:34
First topic message reminder :

Stadion Os z Wimbourne

★★
Niezwykle zadbany stadion Os położony jest nieopodal Wimbourne, czarodziejskiej miejscowości w centralnej Anglii. Niemal zawsze można dostrzec tu mknące w powietrzu żółto-czarne postacie. Rozległe trybuny są w stanie pomieścić kilka tysięcy fanów tłumnie przybywających kibicować swojej ulubionej drużynie.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.

Możliwość gry w quidditcha
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:46, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Os z Wimbourne - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]21.03.16 11:56
Nie mógłby zaprzeczyć domysłom Douga. Było on niebezpiecznie blisko prawdy, poirytowanie opuszczało go na zdecydowanie zbyt krótki czas. Jak gdyby stało się jego najlepszą przyjaciółką, trochę namolną, niechcącą stracić ani chwili z jego życia. Jednak podczas meczy Quidditcha to uczucie rozmywało się, rozpraszało niczym potarty dłonią szron na szybie. Nic nie zamazywało ostrości obrazu, nic nie było tak prawdziwe i namacalne jak w tamtym momencie. Gra przenosiła wszystko na inny poziom. Problemy przestawały być istotne, liczył się tylko wynik. Jak najlepszy wynik.
Niestety nawet ta rzeczywistość ma swoje blask i cienie. Chociaż drużynę identyfikował bardziej, jako rodzinę to zdarzało się, że drażniła go równie mocno jak ta, z którą łączą go więzy krwi. Podobno, kto się czubi ten się lubi, ale ile można? Wewnętrzne rozłamy nie pomogą w budowaniu siły drużny, a prędzej czy później któreś z nich przekroczył cienką granicę taktu i zrobi się nieprzyjemnie. Puszcza więc mimo uszu doprawdy błyskotliwą uwagę Seliny. Bez sensu jest wdawać się z nimi w zabawę słowną, świetnie radzą sobie bez niego.
Być może dramatyzował, albo przyczyniała się do niego nadwrażliwość wynikająca z życiowych doświadczeń. Wolał dmuchać na zimno niż potem zeskrobywać resztki kumpla z podłogi. Bo ten widocznie bawił się świetnie zalewając się potokiem krwi. Jednak Doug nie miał do końca racji. Zgodnie ze swoim szlacheckim wychowaniem odsunął się krok w bok, aby uniknąć wybrudzenia się jego posoką.
- Nikt nie przyjmie takiego kretyna, jesteś na nas skazany, Jones - rzucił uśmiechając się kącikiem ust. Przynajmniej już się nie rzucał, ale usiadł jak na człowieka myślącego przystało. Zaplótł ręce na piersi przyglądając się dwóm największym przeciwieństwom siedzącym ramię w ramię. Chociaż ta lekkomyślność była całkiem podobna. - Ktoś powinien obejrzeć ten twój nos. Jak stracisz na wyglądzie to stracimy kibiców. - Humorystyczna uwaga miała odwrócić uwagę od faktu, że naprawdę się o niego martwił. Znali się już spory kawałek czasu i wiedział, że szukający jak zwykle zbagatelizuje sprawę, a on nie miał specjalnie ochoty szukać kogoś na jego miejsce.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]21.03.16 22:26
W powietrzu działali jak dobrze naoliwiony mechanizm. Tysiące godzin wspólnych ćwiczeń, symulacji, rozegranych rozgrywek - tych poważnych i tych nieco mniej, ten cały czas, który poświęcili nie tylko na dogrywanie siebie, ale też na poznawanie swoich zachowań (często mimowolnie), który pozwolił im na dogłębne wypracowanie pewnych schematów. Wszystko było takie naturalne i niewymuszone, gdy mknęli w przestworzach, zjednoczeni barwami i jednym celem - nawet, jeśli każde z nich miało inne pobudki. Kiedy jednak schodzili na ziemię, czar, który działał kilka setek stóp nad gruntem, stawał się niezgrabny. Idealna nić porozumienia potykała się o charaktery, które wraz z grawitacją separowały ich tworząc podziały na osobne jednostki, już nie jedność, które ścierały się w próbie ponownego złączenia. Mimo niezręczności, ciągle zbierał ich w kupę jeden szyld. I coś jeszcze, co Lovegood sprawiało trudności w identyfikacji. Czy byli rodziną? Czy dbali o siebie w podobny sposób? A może wcale nie musieli?
-Och, to bardzo proste, Jones.-pospieszyła zaraz z wyjaśnieniami, zupełnie swobodnie.-Mam ci zacząć wyliczać mecze, na których nie zdobyłeś dla mnie tego znicza?-zapytała, zakładając ręce na biodrach, w wyrazie tryumfu, totalnego nieprzygotowania na jakikolwiek sprzeciw i innych symbolach przekonania o własnej racji.
Uśmiechnęła się tylko z kolejnym przejawem satysfakcji, gdy Douglas tak gładko zbył zamartwianie się pałkarza. Chwilę potem mina jej zrzedła nieco. Zwłaszcza, gdy długowłosy blondyn się tak do niej szczerzył. Próbowała zetrzeć mu ten wyraz z twarzy swoją nachmurzoną miną, zwiastując okrutny huragan, burze, pioruny i błyskawice, jeśli zaraz nie przestanie wyginać ust w taki sposób.
Ręka ją zaświerzbiła, gdy ten stwierdził, że przejawem instynktu samozachowawczego byłoby zmienienie drużyny. Zacisnęła usta, powstrzymując się ostatkiem sił, by nie strzelić go w ten pusty łeb i przy okazji zapisując w pamięci, by odbić to sobie przy kolejnej nadarzającej się sytuacji.
-Och tak?-zapytała niby uprzejmie, przejawiając w głosie skrajne zirytowanie.-Nieco makijażu i przyjęliby cię w Harpiach, tam poprzestawianie klepek w głowie zdaje się być kluczowym kryterium.-odparła zgryźliwie.
Oczywiście, że nie miała żadnego kompleksu związanego z tą damską drużyną. Żadnego. Jej siostra, która zaczynała tam karierę, kończąc ją przy pomocy swojej drogiej, młodszej siostrzyczki (czyli Seliny), a potem urocza Gwendolyn Morgan. Nie no. Absolutnie nie miała żadnego problemu z Harpiami.
-Nie liczę na nic innego. Chyba, że jesteś babą, Jones. Zawsze mogę złożyć aplikację do Harpii w twoim imieniu.-wzruszyła ramionami, wstając. Już ostatecznie.-Zgłoś się do medyka, bo jak nie, to sama nastawię ci ten nos. A zaręczam ci, nie chciałbyś tego.-zagroziła mu, niejako mając na myśli swoje marne umiejętności w magii leczniczej, które właściwie nie istniały.




I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stadion Os z Wimbourne - Page 2 ANUtJXt
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t986-selina-lovegood#5480 https://www.morsmordre.net/t1028-alfred-wlasnosc-seliny-lovegood#5823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f133-queen-elisabeth-walk-137-2 https://www.morsmordre.net/t3514-skrytka-bankowa-nr-290#61348 https://www.morsmordre.net/t1131-panna-lovegood
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]27.03.16 0:50
Wszystkie nieuprzejmości ciskane w jego stronę przejął nie tyle ze stoickim spokojem, co impertynencką ignorancją - trudno było stwierdzić, czy tarcza, którą zawsze wkoło siebie tworzył, była mechanizmem ochronnym czy wyrazem niczym nieograniczonej pewności siebie balansującej na granicy z przerażającą arogancją.
Rezygnując z głębszych przemyśleń (nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu), wyszczerzył się ponownie i zbył tym uśmiechem słowa Rena. - Zacisnę zęby i wytrzymam z wami jeszcze trochę - rzucił z pozoru pół żartem, pół serio, a tak naprawdę - stuprocentowo serio, po czym skrzywił się lekko i przyłożył rękaw stroju Os do nosa, już nie przejmując się tym, że posoka wgryzie się z żółtawy materiał. Przez chwilę zezował, z fascynacją obserwując, jak ten nasiąka czerwienią krwi, ale w końcu zmarszczył brwi jeszcze mocniej, wsłuchując się w wywód Seliny. Jak zwykle ujmującej go miłością rozkwitającą pośród kolejnych wypełnionych słodyczą słów.
- Chcesz się bawić w wyliczanie błędów? - palnął bezczelnie tylko i wyłącznie z tego powodu, że wiedział, że zadziała to na nią jak płachta na rozwścieczonego do granic możliwości byka. Żywił się jej złością, piorunami trzaskającymi z jej oczu i tymi chwilami, gdy była nabzdyczona tak, że miała problemy z sensownym układaniem słów w złośliwości, jakie ponoć płynęły w jej krwi. Ale im bardziej starała się pokazać to wszystkim wkoło, tym lepiej Douglas dostrzegał, że wcale tak nie było. Wysyczanymi półsłówkami broniła się przed światem?
Cóż, jeżeli jest tak marnym obrońcą we wszystkich dziedzinach życia, to może lepiej, że w Quidditchu została ścigającą.
- Zazdrościsz, że do Harpii przyjęliby mnie szybciej niż ciebie? - wysłał jej słodki uśmiech, choć tym razem również robił to tylko po to, by zagrać jej na nerwach. Ale co tu mówić o graniu na nerwach - niemalże słyszał już donośny koncert odgrywany na organach nienawiści. Czy to rozbrzmiewa Marsz Pogrzebowy? - Nieee, Lovegood, chyba nie wierzę wystarczająco w twoje umiejętności - jakiekolwiek umiejętności? - żeby dawać ci moc decyzyjną co do mojego życia. Tym razem spasuję - burknął, podnosząc się z ławki; zaraz schylił się po miotłę, w ojcowskim geście otrzepał ją z pyłu i upewnił się, czy wszystko z nią w porządku, a potem - nie oglądając się na najdroższych przyjaciół - ruszył w kierunku szatni, przeskakując co drugi schodek. I wciąż przytrzymując rękaw przy krwawiącym obficie nosie.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]02.04.16 23:18
Czuł się trochę wycofany z tej toczonej przez nich bójki. Być może przez fakt, że z obojgiem miał w miarę dobre stosunki nie chciał opowiedzieć się po żadnej ze stron tego konfliktu. Nie leżało w jego naturze, żeby naigrawać się z innych tylko dla satysfakcji, że ich to wkurza. Oczywiście, nawet jemu zdarzało się być złośliwym, rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale nie uczynił z tego swojej ulubionej rozrywki. Jeśli kogoś nie lubił to po prostu go ignorował, bo wychodził z założenia, że dana osoba nie jest warta żadnej innej emocji. Sam więc do końca nie był pewien, jakim cudem nadal wytrzymuje z tą chorobliwie rzucającą się sobie nawzajem do gardła dwójką.
- Jestem wzruszony - zadrwił w odpowiedzi. Codzienny spokój Sørena był już mocno nadszarpnięty. Zarówno przez wypuszczony przez Selinę tłuczek, jak i idiotyczne rzucanie się na beton Douga. Zastanawiał się jak niewiele brakuje, żeby on sam zaczął wściekle ujadać tak jak oni, aby dać upust swoim emocjom. Może działa to lepiej niż miotnie tłuczków w przeciwników?
W milczeniu przygląda się ich wymianie zdań, słodkim słówkom podszytym poduszeczką z igieł. Powinien stąd pójść, zostawić ich samym sobie, ale coś nie pozwalało mu odejść. Czyżby słuszne podejrzenie, że pozbawieni głosu rozsądku rzucą się sobie najzwyczajniej do gardeł? Kiedy poruszają niegasnący nigdy temat Harpii wyrywa mu się z ust ciche westchnienie. Niczym odgrzewany do bólu kotlet. Jednak Jones dorzuca do niego nutę świeżości mocno naciskając Lovegood na odcisk. Przeszła mu ochota na sędziowanie tej uroczej zabawie. Tym bardziej, że zaraz chyba zostanie świadkiem koronnym w sprawie morderstwa na boisku. Piękny nagłówek do Proroka.
- Jesteście siebie warci - mruczy pod nosem, po czym zawraca na pięcie zostawiając ich samych. Gdy podnosi pozostawiony sprzęt słyszy jak Douglas podważa kompetencje Seliny, a jak wiadomo Selina jest perfekcyjna we wszystkim. Obraca się przez ramię, aby akurat zobaczyć jak szukający czmycha z placu boju. Cóż, ciekawe, czy uda mu się to zrobić dostatecznie szybko.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]03.04.16 13:40
Była największą zołzą na świecie. Zasługiwała na każdą obrazę wychodzącą z ust otaczających ją ludzi, bo jednocześnie uznawała, że nic nie potrafi jej zranić. Miała własną wizję siebie i innych, i nie potrzebowała czyichś soczewek, by coś dostrzec. Ona sama widziała wszystko wręcz perfekcyjnie, wydając trafne osądy i wymierzając kary w postaci drobnych złośliwości. Nie potrafiła jednak przyjąć nieco mniej krytycznego pryzmatu, który pozwoliłby jej na wypowiedzenie czegoś innego od pejoratyzmu. To było poza jej zasięgiem. Dlatego nawet w momencie, w którym cały wszechświat wraz z grawitacją popychał ją w stronę zrobienia miłego gestu i okazania troski, jedyne, na co mogła się zdobyć, byleby tylko nie spadła jej korona z głowy, to rzucenie oszczerstwem, które miało skupić drugą osobę na problemie, który ją dręczy i tym, by się tym sama zajęła. Była święcie przekonana, że jej groźby i kpiny sprowokują Jonesa do bardziej pozytywnej reakcji. Powinien się zaśmiać. Zadrwić z niej, że tak się o niego martwi, że aż chce się posunąć do rękoczynów, a skoro o nich mowa, to pewnie marzy o tym, by wpaść w jego objęcia. Była gotowa na dalszy potok kąśliwych żartów, które uważała za abstrakcyjnie bezpieczne i sprawiające im obu... radość, mimo że towarzyszyło im na każdym kroku skrajna irytacja. Nawet w najmniejszym przypuszczeniu nie spodziewała się takiego ataku.
Zdrętwiała momentalnie, w ciągu trzech sekund przechodząc fazę szoku, niedowierzania, a następnie dotknięcia i w końcu białej gorączki. Wciągnęła policzki, czując, jak wysychają jej usta, a ona niezdolna jest do wypowiedzenia czegokolwiek. Jedyne, co miała w głowie to powody, dla których to wprawiło ją w takie osłupienie. Harpie. Jak mogłaby chcieć dołączyć do drużyny, w której jej nazwisko kojarzone było z jej zdradliwą, podstępną starszą siostrą, która postanowiła wykorzystać różnicę wieku w tym, by zagrabić jej marzenia i rozsławić się przed nią, tym samym stawiając młodszą latorośl Lovegood'ów w jej cieniu, wystawioną na stałe porównywanie, wstyd i hańbę. Jak mogłaby w ogóle rozważać stanięcie w ich szeregach? Walczyć o tą samą pozycję? Ryzykować porażkę? Jedyne, co mogła zrobić, to stanąć po przeciwnej stronie barykady. Zgodnie z życzeniem siostry. A wynik podobnego starcia mógł być tylko jeden, prawda? Mimo to ta zadra ciągle istniała, przypominając jej o tym w każdym momencie. Czy jednak strata czegoś, czego nigdy nie chciała, mogła boleć? Kolejnym powodem była Gwendolyn Morgan, która klinem wbiła się na jej drogę do szczęścia, śmiąc rozkochać w sobie obiekt jej uczuć. Jakby tego było mało, wizja ślubu tych dwojga była ciągle bardzo aktualna, by miała o tym nie pamiętać. Na koniec dochodziło podważenie jej umiejętności, co w ostatecznym rozrachunku nie rozwścieczyłoby jej samotnie na tyle, by dała mu czas na zejście ze schodów, zanim zareagowałaby.
Nie dostrzegała w tym wszystkim Sorena, który w jej oczach wydał ciche przyzwolenie na zadanie jej podobnego ciosu. Nawet nie zwróciła uwagi na to, w którym konkretnie momencie chwyciła po różdżkę.
-A żebyś udławił się własnymi słowami.-mruknęła, by wycelować różdżkę w Jonesa.-Slugulus Erecto!-wycedziła, nawet nie przewidując, że mogłoby się nie udać.




I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stadion Os z Wimbourne - Page 2 ANUtJXt
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t986-selina-lovegood#5480 https://www.morsmordre.net/t1028-alfred-wlasnosc-seliny-lovegood#5823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f133-queen-elisabeth-walk-137-2 https://www.morsmordre.net/t3514-skrytka-bankowa-nr-290#61348 https://www.morsmordre.net/t1131-panna-lovegood
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]03.04.16 13:40
The member 'Selina Lovegood' has done the following action : rzut kością


'k100' : 77
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Os z Wimbourne - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]03.04.16 14:46
Owszem - chciał nadepnąć jej na odcisk. A może po prostu zahaczyć o niego palcem, podważyć delikatnie jej poczucie własnej wartości, zagrać na wymęczonych nerwach, podroczyć się i zabawić się w radosną potyczkę na półsłówka i zawoalowane obelgi. Znał Selinę dłużej niż jeden dzień; wiedział, że łatwo wyprowadzić ją z równowagi, że nietrudno było zedrzeć z jej twarzy maskę wyzbytej emocji królowej śniegu.
Spodziewał się wielu reakcji, choć w jego - wybrakowanej? - wyobraźni ograniczały się one do lekko opóźnionych w czasie przekleństw i wściekłego tupania nóżką. Selina sięgnęła jednak dalej (rzeczywiście musiał przez przypadek doprowadzić ją do białej gorączki), choć sam Douglas nie mógł tego zobaczyć. Szedł dalej w nieograniczonej niczym beztrosce, przyspieszając tylko trochę kroku i kierując się w stronę szatni.
Aż wreszcie coś strzeliło. Padła inkantacja nie najmilszego zaklęcia (te znamienite ślimaki - ponoć we Francji uchodziły za przysmak, może te, którymi zaraz zacznie pluć, też będą smacznie przyrządzone?), powietrze przeciął trzask rzuconego uroku. Douglas nawet instynktownie, w wyuczonym odruchu sięgnął po różdżkę, ale nie miał czasu na to, by odwrócić się, spojrzeć, z której strony leci wymierzony w niego cios i jeszcze zastanowić się, jaki ruch dłonią wykonać, by przywołać zaklęcie tarczy. Zamiast tego zrobił dokładnie to, co podpowiadał mu rozum (a raczej jego resztki) - nie zastanawiając się zbyt wiele i nie rozważając za i przeciw, nachylił się, mając nadzieję, że jakimś cudem jego wyćwiczony przez lata treningów refleks pozwoli mu uniknąć rzygania ślimakami przez następne kilka godzin.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]03.04.16 14:46
The member 'Douglas Jones' has done the following action : rzut kością


'k100' : 59
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Os z Wimbourne - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]03.04.16 20:26
Być może Selina nie należała do najbardziej racjonalnych osób na świecie, ale w jakimś stopniu wierzył w jej rozsądek. Liczył, że potrafi myśleć trochę przestrzennie, przyszłościowo, przewidywać. Przede wszystkim jednak ufał jej osądowi. W powietrzu wykazywała się zimną kalkulacją, umiejętnością szybkiego reagowania i podejmowania decyzji. W pewnym sensie tym razem wykazała się tym samym, ale nie wszystkim. Teraz znów postawiła na świeczniku siebie. Wszystko znów kręciło się wokół niej. Nie pomyślała, co też proste zaklęcie może wywołać.
Przez pierwsze kilka sekund w milczeniu przyglądał się tej sytuacji. Lovegood miotającej zaklęcie i Jonesowi, któremu nie udało się go uniknąć. Søren miał wrażenie, że to ponura powtórka z rozrywki. Ostatnią osobą wymiotującą ślimakami, jaką widział był narzeczony jego siostry, również niezbyt honorowo trafiony z różdżki w plecy. Cóż, wtedy też reakcja była mocno przesadzona, ale okoliczności były teraz zgoła inne. W końcu wytrącił się z tego dziwnego stanu zamyślenia i pognał w stronę zgiętego w pół szukającego.
- Trzymasz się? - spytał jakoś nie bardzo licząc na odpowiedź. Widok, jaki sobą prezentował był daleki od normalnego, żeby nie rzec żałosny. Teraz już nie pozostawało nic innego jak zaprowadzić go do punktu medycznego. Nie mógł jednak darować sobie spojrzenia na Selinę. Spojrzenia pełnego wyrzutu i złości. Cienka granica jego spokoju została przekroczona.
- Pogięło cię do końca, Lovegood? - zawołał. - Nie zauważyłaś, że przez pieprzony krwotok ledwo oddycha przez nos? A teraz jeszcze będzie rzygał, nie zastanawiało cię może jak ma w takim wypadku oddychać?! - Z każdym słowem jego ton podniósł się aż do krzyku. Rozumiał, że mogło ją to zranić. Sam doskonale wiedział, że słowa mogą ranić równie mocno jak czyny, ale gdzie w tym momencie był jej mózg? Czy musiała wszystko brać tak poważnie, skoro cała ta rozmowa wydawała się być daleko poza zasięgiem powagi. Zresztą, był teraz zbyt wzburzony, aby rozmyślać czy jakkolwiek usprawiedliwiać jej dziecinne zachowanie. Niemożliwe, że była starsza od nich.
- Dasz radę iść? - Nie wiedział czy zostawić go tutaj i iść po pomoc, bo Selina wciąż była w pobliżu, a właśnie straciła jego zaufanie.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]03.04.16 21:33
Była jednym, żywym kompleksem. Pojedyncze zdanie mogło ją wyprowadzić z równowagi i doprowadzić na skraj. Miotała się z jednej emocji na drugą, stale wisząc nad kolejnymi przepaściami absurdu i przesady. Była pieprzoną egocentryczką, która nie potrafiła zrozumieć, że nie we wszystkim chodzi tylko o nią. Jedyną równoważnią zdawał się być Quidditch - w powietrzu była inną osobą, jej pewność siebie nie wynikała tylko z pozoru i maski, ale z jakiejś siły, która w niej drzemała. To wszystko jednak rozbijało się i przeplatało bezpośrednio ze wszystkimi powodami, dla których szale przechylały się tak gwałtownie, że reakcje były nie do przewidzenia. Jej miłość? Quidditch. Jej rywalka w miłości? Quidditch. Jej ostateczny powód, dla którego nieodwołalnie straciła prawo do nazywania swojej siostry siostrą? Quidditch. Jej przerost ambicji? Quidditch. To on był źródłem wszystkiego. Jak mogłaby się zdystansować i nie brać czegokolwiek do siebie? Oczywiście, że nie myślała trzeźwo. Emocje miały to do siebie - nie miały nic do czynienia z rozsądkiem. Chciała sprawić, by pożałował tych słów. By cierpiał. By wypluł je z ust i nigdy więcej nie wypowiedział.
-Pamiętaj o tym, gdy podobne słowa będą ci się cisnąć na usta.-warknęła, ale ostatecznie wypowiedziała tą sentencję tylko w myślach. W momencie, gdy konwulsje przejęły ciało Douglasa, zreflektowała się. Za późno. Nie przyjęła do siebie żadnej z konsekwencji swoich czynów, poczynając od tragicznych w skutkach rozłamów w drużynie - nie myślała, że mogłaby być tego powodem. Ani że mogłaby stracić właśnie czyjeś zaufanie, które się przecież jej należało. Jak mogłaby pozwolić tym słowom spłynąć po niej jak po kaczce, podczas gdy były one idealnie wycelowane w ten sposób, by ominęły jakąkolwiek barierę? Selina Lovegood tylko udawała posąg nie do ruszenia. Miotała się i była kruchsza od każdej obecnej tu osoby. Jak osa, którą chronił jedynie chitynowy pancerzyk.
Avery wymierzył jej kolejny policzek. Nie pomyślała. Nie zastanawiała się nad tym. Ani nad jego słowami. Zauważyła za to coś innego: zwrócił się przeciwko niej. Kolejny cios. A to nie ona miała przecież dostawać bicie. Właśnie Jones odnosił porażkę, wypluwając z siebie obślizgłego ślimaka, podczas gdy to ona ciągle była narażona, mimo że była zwycięzcą. Nie rozumiała. Dlaczego nie była tą mocną jednostką?
-Pieprzcie się z tym swoim wybiórczym poczuciem moralności. PIEPRZCIE SIĘ!-wrzasnęła, tracąc jakikolwiek rezon, by potem wykrzyknąć z siebie kolejny, nieokreślony dźwięk, byleby tylko spuścić z pary. Chwyciła za trzon swojej miotły, nie czując otuchy wcale na inicjały pojawiające się na jej górze. Nie tym razem. Odwróciła się na pięcie. Wrzasnęła raz jeszcze, ignorując fakt, że zachowuje się jak kompletna wariatka. Przecież nią była. Była Lovegoodem. I za późno było już na zrobienie krok w tył, a poczucie bezsilności doprowadzało ją do szału. Porażka, kolejna. Selina, przechodzisz samą siebie, brawo. Ile jeszcze mostów masz zamiar spalić, zanim runiesz wraz z jednym z nich?

/zt




I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stadion Os z Wimbourne - Page 2 ANUtJXt
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t986-selina-lovegood#5480 https://www.morsmordre.net/t1028-alfred-wlasnosc-seliny-lovegood#5823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f133-queen-elisabeth-walk-137-2 https://www.morsmordre.net/t3514-skrytka-bankowa-nr-290#61348 https://www.morsmordre.net/t1131-panna-lovegood
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]03.04.16 23:24
I rzeczywiście: nie odpowiedział. Być może nawet nie usłyszał pytania Rena, zbyt zajęty próbą utrzymania się na nogach; nawet nie wiedział w którym momencie dzisiejszy trening przeszedł od łapania znicza do nieprzemyślanego trzaskania na lewo i prawo zaklęciami.
Bo niemalże udało mu się uniknąć uroku, ale nie ocenił wystarczająco dokładnie kąta padania świetlistego promienia - oberwał w ramię, ale to wystarczyło, żeby zaraz mimowolnie zgiął się w pół i splunął ślimakiem prosto pod swoje nogi.
Nie, nie był smaczny. Za cholerę nie wiedział, co wychwalali ci przeklęci Francuzi.
- Pierdolona su...- - ale nie skończył, bo zaraz z jego ust wypełznął kolejny mięczak; miał wrażenie, że wkrótce nie tylko będzie pluł tymi obrzydliwymi stworzeniami wraz z całym ich lepkim śluzem, ale na dodatek zwymiotuje całą treścią żołądka i dodatkowo krwią, która, nieprzerwanie napływając, zatykała mu drogi oddychowe. - A żeby cię - i kolejny ślimak; przeklął w myśli, zgiął się jeszcze mocniej wpół, nie patrząc już, jak Lovegood odchodzi i nie słysząc oskarżycielskiego wywodu Avery'ego, choć gdyby doszedł on jego uszu, niechybnie by się z nim zgodził.
I tak, właśnie dlatego uważał, że kobiety nie powinny angażować się w żadną sferę życia oprócz siedzenia w domu i rodzenia dzieci. Były niezrównoważone psychicznie, a mózg zastąpiła im rozbuchana do granic możliwości macica. I jak takie osoby mogą być traktowane na równi z racjonalnie myślącymi mężczyznami?
W normalnej sytuacji splunąłby śliną na bok, ale z racji nieprzychylnych okoliczności, splunął ślimakiem. - Tak, na ja... - i znów wymuszona przerwa uniemożliwiająca mu odpowiedzenie Renowi. Przeklął bardzo głośno i bardzo niekulturalnie.
Nie chciał pomocy. W przypływie nieograniczonej niczym wściekłości pragnął walnąć Lovegood mocnym cruciatusem bądź kogokolwiek innego, kto mu się napatoczy, pięścią; zamiast tego ponownie wykazał się brakiem rozsądku, kiedy ruszył w kierunku szatni.
Szybko się poddał, plując ślimakami dalej niż widział i zalewając się wzmożonymi potokami krwi. Tylko i wyłącznie dlatego opadł ponownie na ławkę na trybunach, nachylając się mocno i prawie zniżając głowę do poziomu kolan. - Przysięgam, kiedyś ją trzasnę avadą - warknął raz jeszcze, na daną chwilę nie wiedząc już, czy bardziej wścieka się na Selinę, czy na samego siebie.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]19.04.16 20:19
Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, dlaczego nie potrafi zrozumieć Seliny. Mieli przecież skrajnie różne charaktery. Avery'ego od dziecka uczono ukrywania wszelkich emocji, zwykłej radości, rozbawienia, a nawet urazy czy gniewu. Odkrywanie się było równoznaczne ze słabością, porażką. Czymś, czego całe życie starał się unikać chowając się za coraz to bardziej skostniałą maską niewyrażającą niczego. Przez to postrzegał zachowanie Lovegood za coś niedorzecznego. Nie potrafił zrozumieć jej ekspresji, faktu, że nie ma żadnych hamulców przed szczerym i bezpardonowym ukazywaniem emocji. Brwi uniosły mu się nieznacznie do góry, kiedy wykrzyczała, co jej na duszy leżało, po czym odeszła podkreślając swoją wściekłość iście zwierzęcymi okrzykami. Chociaż nadal uważał, że postąpiła naprawdę idiotycznie to z drugiej strony naprawdę podziwiał to niczym nieskrępowane wyrażanie siebie. Oni nigdy tak nie umiał i nie sądził, żeby było mu dane. Na zawsze został skrępowany więzami szlacheckiego wychowania, które nie pozwolą mu na takie otwarte wyrażanie siebie.
Zresztą nie było teraz czasu ani miejsca na takie dywagacje. Zdecydowanie bardziej jego uwagę przykuwał w tej chwili Douglas. Jednak jego osoba była też trochę problematyczna. Mimo, że Søren współczuł mu na pewno mało przyjemnych torsji ślimakami, ale z drugiej stron przecież Jones był sam sobie winny. Jego iście dziecinne zagrywki sprowokowały nieco niestabilną i zdecydowanie mocno nadwrażliwą Selinę do zachowania się tak, a nie inaczej. Przecież nikt normalny nie nadeptywał tej kobiecie na odcisk dla samej zabawy. No może tylko on. W dodatku po raz kolejny zachowuje się nieodpowiedzialnie podejmując kolejną, nieudolną zresztą próbę ruszenia się dalej. Avery pozostawia to bez komentarza po prostu podążając za nim krok w krok. W milczeniu przygląda się jego porażce, kiedy to opada z powrotem na siedzenie. Mógł coś rzucić, ale to byłoby niepotrzebne strzępienie języka, czego Doug się nie nauczył tego Douglas nie będzie umiał. Kącik ust podnosi mu się ku górze słysząc to złorzeczenie. Odczekuje jeszcze kolejną ślimaczą salwę i podchodzi bliżej kładąc mu rękę na ramieniu.
- Chodź, pomogę ci - mówi tylko pomagając mu wstać. Czeka ich przerywana licznymi splunięciami podróż w iście ślimaczym tempie.

|zt x2


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]08.07.16 22:28
24.12

Mam urodziny, mam urodziny, wiesz, że mam urodziny? Budzę się i szukam czekolady. Skaczę wokół łóżka, zaglądam też pod nie, chociaż boję się gargolków. Nie ma ani prezentu, ani czekolady. Przecieram oczy piąstkami, idąc do łazienki. Tam też nic nie mam oprócz włosów na umywalce. Nie dosięgam do niej, więc szybko zrzucam wszystkie ręczniki i na nich staję. Myję zęby, zastanawiając się, co wujek Douglas przygotował na ten wspaniały dzień. A może zjemy czekoladę na obiad? Słyszę jego głos, ale dopiero jak otworzę drzwi, rozróżniam wyrazy. "Gnomie, wychodzimy na trening". Miotła, Quiddith, prosiaki same. Szuram nogami, rozglądając się za śniadaniem. Tu też nie ma czekolady. Kręcę nosem, nie chcę nigdzie iść. Czemu nie mogę zostać z ciocią Amelką? Święta już jutro, może dostanę w prezencie czekoladę... Ale ja mam urodziny! Nie chcę płakać, a dzień nie jest po mojej stronie. Co za koszmar! Mama powiedziałaby, że ucięłaby wszystkim... Nie wiem, co. Chcę do mamy. Dlaczego jej znowu tu nie ma? A może pojedziemy do niej? Nie chcę znów widzieć tych mioteł. Daje się ciągnąć przez wujka Douglasa, ale marudzę pod nosem, gdy tylko słyszę wiwaty drużyny. Męska szatnia, a z niej jestem przepychana z kąta w kąt. W końcu wchodzę i siadam pod drzwiami. Czy naprawdę nikt o mnie nie pamiętał? Dlaczego znowu jestem tu sama? Czekam aż się skończy te okropny trening dla prosiaków. Musze cioci Inarki spytać o nowe wyzwiska dla wujka. Prosiak mi się już znudził. Wpatruje się w swoje zimowe buty, słysząc, że ktoś nadchodzi. Spóźniony kolega? Nie, nie, to nie jest mężczyzna. Podnoszę się i mrużę oczy, czy to Charlotte? Czy wujek jej powiedział, że umrę z nudów na tym treningu? Biegnę ile mam sił, aby potem opleść nogi dziewczyny. Mój smak Nokturnu, zabierz mnie stąd.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]09.07.16 0:15
Lotta po prostu nie chciała być w domu. Nie miała na to ochoty i nie było to wcale nic nowego. Większość swojego czasu spędzała już od lat w sklepie, lub na dworze. Ewentualnie w cudzym domu. Zimą było to uciążliwe i wtedy szukała innych mieszkań, czy miejsc, gdzie możnaby się schować przed zimnem i coś porobić. Może nawet i poczytać? Pomyślała, że tutaj nie powinno tak koszmarnie wiać, a przy okazji się rozerwie. Poogląda trening, albo grę towarzyską. Tu często grali. A ona patrzyła i wyobrażała sobie, że też może latać.
Kiedy ruda zobaczyła, że boisko jest puste, trochę się zawiodła. Pocieszała się jedynie, że faktycznie, tu nie wieje aż tak. Była kompletnie skostniała. Od dawna obiecała sobie, że kupi coś cieplejszego, ale odłożenie pieniędzy jej nie wychodziło, choćby starała się z całych sił.
Teraz weszło jej trochę więcej pieniędzy, bo dostała mały dodatek w związku z opieką nad wozakiem - pani Pickle wzięła pod uwagę, że na kilka dni zostawiła jej sporo pracy. I zapewne miała to być premia świąteczna, tylko nazwana inaczej. Char zastanawiała się właśnie, co zrobić z pieniędzmi, głównie skupiając myśli na ciepłym swetrze, kiedy coś małego przykleiło się do jej nóg.
- Cześć, mała zmoro. - na widok blondwłosej dziewczynki, Charlie aż uśmiechnęła się lekko. - Wszystkiego najlepszego. - dodała, bo na widok małej przypomniała sobie, że dla kogoś ten dzień jest specjalną okazją.
- Twój opiekun pewnie w szatni? - dodała po chwili, domyślając się, że dziecko raczej nie przyszło tu samo. To akurat mogło zwiać i gdziekolwiek uciec, ale raczej nie trafiłoby na stadion. - Jak świętujesz swoje starzenie się i kolejny dzień zbliżający cię do zmarszczek? - puściła jej oczko ciekawa, czy mała załapie,o czym mówi. Mówiła do małej, jak do rówieśnika, uznając, że jak nie załapie to spyta, a jak nie to nie ważne. Nie widziała sensu w mówieniu do dzieci, jak do debili niskiego wzrostu, "tak na wszelki wypadek".
Uśmiechnęła się przy tym ciepło. Lubiła dzieci. Prawie równie mocno, jak zwierzęta.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Stadion Os z Wimbourne - Page 2 Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Stadion Os z Wimbourne [odnośnik]10.07.16 21:37
Lotta po prostu nie chciała być w domu. Nie miała na to ochoty i nie było to wcale nic nowego. Większość swojego czasu spędzała już od lat w sklepie, lub na dworze. Ewentualnie w cudzym domu. Zimą było to uciążliwe i wtedy szukała innych mieszkań, czy miejsc, gdzie możnaby się schować przed zimnem i coś porobić. Może nawet i poczytać? Pomyślała, że tutaj nie powinno tak koszmarnie wiać, a przy okazji się rozerwie. Poogląda trening, albo grę towarzyską. Tu często grali. A ona patrzyła i wyobrażała sobie, że też może latać.
Nudna szatnia, nudny stadion. Wszystko było nudne i mdłe. Mama mówiła Elizabeth, że Quidditch to najgorsze zło świata. Grali w to ludzie źli i niedobrzy. Miała przykład w domu żywego dzikusa, który miał niefajne stopy. Mała Lizzy chciała wrócić do mamy, na Nokturn, gdzie nawet dziurawy dach był lepszy od przebywania z wujkiem Douglasem. Nie był aż tak zły, ale mieszkał obok cioci Amelki, która dwoiła się i troiła, aby tylko nakarmić Lizzy, ubrać w ciepłe rzeczy i zadbać o zapasy czekolady. Opatuliła nogi Charlotte, ciesząc się ze znajomej twarzy.
- Ten dzień jest taki beznadziejny – zaczęła jęczeć o tym, że nie ma żadnych prezentów i w sumie to nawet dziś nie lubi zimy. Skrzywiła się od razu, gdy usłyszała o opiekunie. – Chciałam zostać u cioci, ale wujek mi kazał, zobacz jak tu niefajnie. Zimno, bolą mnie stópki, a wiesz, że dzisiaj ma padać śnieg i nawet nie polatają na durnych miotłach? – marudziła i nie chciała odkleić się od ciała Charlotte. Było jej tak smutno, że poranek nie obfitował w czekoladę. Zmarszczyła nosek, odklejając się na chwilę od nóg znajomej.
- Co to znaczy starzenie? – spytała, łapiąc Charlotte za rękę – A możemy pójść do domu? Bo ty wiesz jak dojść do mnie, prawda? Możemy poszukać mamy? Albo polepimy bałwana na Nokturnie? Wujek nie będzie zły, że mnie nie będzie, mówię ci – Mała kombinowała na wszystkie sposoby, aby poczuć smak ostatnich urodzin i wciąż łudziła się, że mama wróci. Ile trwa nadzieja małego dziecka? Ktoś musiał w końcu nią szarpnąć i powiedzieć, że została skazana na Douglasa i nigdy nie wróci na Nokturn.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Stadion Os z Wimbourne
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach