Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki w tylnej części herbaciarni
AutorWiadomość
Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]02.12.15 15:18

Stoliki w tylnej części herbaciarni

★★
Różnią się od reszty herbaciarni tylko jedną rzeczą - stoliki ustawione są w głębszej jej części, tylko i wyłącznie wzdłuż ściany z obsadzonymi w niej kilkoma dużymi oknami, za którymi rozciąga się widok na taras.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w tylnej części herbaciarni Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]02.12.15 23:07
połowa sierpnia

Ulubiona restauracja jego matki pękała tego dnia w szwach; zajęte stoliki jeden po drugim przyjmowały degustatorów najdoskonalszej w Londynie herbaty. Rodzicielka złożyła jednak rezerwację stolika na tyłach Czerwonego Imbryka - w doskonale ustronnej przestrzeni, z dala od uszu innych gości. Poprowadzony przez kelnera skinął tylko krótko głową, gdy znalazł się przy wskazanym stoliku, i zasiadł na jednym z miękkich foteli. Nie zamówił dla siebie nic - jeszcze - nietaktem byłoby zaczynać bez rodzicielki. Zdołał również znaleźć się pod herbaciarnią jako pierwszy, co przyjął do serca jako niekwestionowany sukces - ostatnimi czasy i tak zbyt długo znosiła jego wybryki.
Ale koniec z tym - czego potwierdzeniem był trzymany przez niego pergamin, spięty aksamitną, szkarłatną tasiemką z lakiem róży. Umowa została podpisana, nie bez zawahania, wpierw przez lorda Lestrange'a, potem - przez niego. Evandrę jego los obchodził mniej niż zeszłoroczny śnieg, miała go w pogardzie - jak on pogardzał szlamem. I bynajmniej nie chciała za niego wyjść, ale wydawało się, że choć częściowo pogodziła się już ze swoim losem; ostatecznie dotrzymała mu towarzystwa na tych chrzanionych wiankach. Jej rodzice długi czas skąpili jej ręki, on - długi czas mijał się od obowiązku - ale tym razem żadne z nich nie mogło się już wycofać, jeśli nie chciało okryć hańbą swojego nazwiska. Evandra Lestrange już wkrótce stanie się Evandrą Rosier, a cała dzieląca ich przeszłość przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. A sprzeciwy jego słodkiej półwili przestaną mieć znaczenie. Wolałby włożyć jej na palec pierścionek po dobroci, naturalnie, że by wolał, ale przecież nie miał wyjścia - czas naglił, i ktoś wreszcie musiał wziąć ją pod swoje skrzydła, niezależnie od jej... impulsywnej natury, wyssanej zapewne jeszcze z mleka matki. Irytowała go nieufność ze strony matki, lecz formalności musiało stać się zadość - wszak Cedrina nie była obecna przy ceremonii zaręczyn. Nie oponował, kiedy nakazała mu przyjść samemu, nie prowadząc ze sobą swojej branki - nie musiał rozumieć.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w tylnej części herbaciarni 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]18.01.16 2:31
Gwar Czerwonego Imbryka był wystarczającą zachętą, Cedrina nie chciała spędzić tego dnia osamotniona w domu – ostatnimi czasy czuła się wystarczająco samotna. Wypuszczenie z domu Druelli było łatwe, pozwolenie odejść Marianne o wiele trudniejsze, a odejście Tristana... łamało jej serce. Pojawiła się na miejscu w starannie nałożonym makijażu, w czarnej sukni ozdobnej miękką, szkarłatną chustą, której kraniec trzymała w smuklej dłoni o paznokciach ozdobionych krwistą czerwienią. Za poleceniem kelnera skierowała się do stolika zarezerwowanego przez syna, niskie obcasy jej pantofli stukały pośród stolików, a piżmowa woń jej perfum otuliła pomieszczenie swoim ciężarem. Cieszyło ją, że syn przyszedł na czas. Nie czuła się z tym spotkaniem źle, kontrola ze strony matki była przecież naturalna – musiała się upewnić, czy wszystko poszło tak, jak miało pójść. Na koniec pozostanie już tylko zawiadomić nestora. Już raz go zawiódł, na kolejne wpadki nie mógł sobie pozwolić.
- Tristanie – powitała syna, przystając przy stoliku, przy którym go odnalazła, wystawiając w jego kierunku dłoń do ucałowania. - Mój drogi, jak dobrze cię widzieć. Lecz cóż to, wydajesz się blady. Wszystko w porządku? - taksowała go uważnym spojrzeniem spod ciężkiej od farbki powieki, bardziej podejrzliwym niż zatroskanym. Doskonale wiedziała, skąd zwykle brała się jego bladość, była w końcu jego matką, a matki wiedziały wszystko. I były od tego, aby mówić to głośno. Jej spojrzenie leniwie przeniosło się na pergamin przyniesiony przez pierworodnego, westchnęła lekko. Samo patrzenie na ten papier sprawiało jej niemal fizyczny ból.
- Napijemy się herbaty – oświadczyła kelnerowi, nim czarodziej odszedł od stolika. - Białej z kwiatową nutą, proszę nam podać coś wyjątkowego. - Nie przyszło jej do głowy zapytać Tristana o zdanie. Zsunęła z ramion szal, przechwytując go w obie dłonie i spoglądając wyczekująco na swoje krzesło. Subtelnie tymczasem, w zamyśleniu, poprawiła czarne pukle starannie ułożone w elegancką fryzurę.
To będzie trudne popołudnie, kochanie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]05.02.16 14:21
Wstał nieśpiesznie, kiedy dostrzegł dostojną sylwetkę jego matki sunącą między stolikami, była między nimi jak mroczna hrabina – rzucała się w oczy właściwie już od progu, zarówno królewską postawą i szlachecką manierą, jak i towarzyszącym jej charakterystycznym ciężkim zapachem. Denerwował się? Może trochę, sytuacja naprawdę była niecodzienna i choć nieformalna, to jednak wciąż daleka od codziennych rozmów. Nadużył cierpliwości swojej rodziny, dobrze o tym wiedział i wiedział też, że nie mógł nadużywać jej dłużej, dlatego też tym bardziej nie oponował, kiedy rodzicielka oświadczyła, że chce dokonać kontroli tych bzdurnych formalności. Umowę widział już ojciec, nie dowierzała jego percepcji? Dlaczego miałaby, Cedrina Rosier wolała mieć samodzielną kontrolę nad absolutnie wszystkim.
- Matko - Ujął jej dłoń i musnął ustami jej wierzch na powitanie, chwilę później obchodząc stolik, by odsunąć Cedrinie krzesło przy stole. Uciekł od niej spojrzeniem, był blady? Możliwe, zawsze był blady. Wypierał przyczynę, nie chciał drążyć tematu, troska matki na wiele mu się w tym względze nie zda. - Nic mi nie jest – odparł zdawkowo, obrzucając kelnera niechętnym, a może zrezygnowanym spojrzeniem, kiedy składała wymagające zamówienie. Znali ją tutaj tak dobrze, że właściwie równie mogli zgadywać jej zachcianki, jego rodzicielka uwielbiała wykwintne słodycze i dobrą herbatę –  w rzeczy samej nie wykazał większego zainteresowania zamówieniem. Był przybity? Być może, leniwie uchwycił rolkę pergaminu, obracając ją w dłoniach, nim Cedrina wygodnie się rozsiadła – i wówczas podał jej zawartą umowę. Od niechcenia. Kochał Evandrę, nie mógł oddać jej innemu mężczyźnie - a owa umowa nakładała jej na dłonie kajdany, które na zawsze uwiązały ją już przy nim. Mimo to czuł w ustach jedyne gorycz porażki, w uszach dźwięczała jedynie jej oschła odpowiedź na jego patetyczne oświadczyny. Bardziej, niż pojąć ją za żonę, pragnął zdobyć jej niewzruszone serce.  
- Przyszły wieści od ojca? - Nie mówmy o tej umowie, matko, kiedy wraca ojciec? Czy wszystko u niego w porządku? Dawno nie był w domu, powinien odwiedzać go częściej; jak samotnym był dom bez mężczyzny?



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w tylnej części herbaciarni 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]11.02.16 0:06
Nie zawahała się przyjąć od syna pomocy, łagodnie skinęła mu głową, zasiadając na odsuniętym przez Tristana krześle, w duchu wzdychając, jak eleganckiego młodego człowieka wychowała – pomińmy ten tuzin kochanek, bo jeśli odliczyć cały czas spędzony w burdelach i cudzych sypialniach, Tristan naprawdę był godnym dżentelmenem. Utkwiła w nim spojrzenie, uśmiechając się zagadkowo – wiedziała, że wcale nie pokrzepiająco. Czy miał jakiekolwiek powody do zmartwień? Jeśli tylko jej nie okłamał, a przecież była całkowicie – niech będzie: prawie całkowicie – przekonana, że tego nie zrobił, wszystko będzie w porządku. Czy go kontrolowała? Ależ naturalnie, mężczyźni byli jak dzieci, zwłaszcza ci dorośli. Nieodpowiedzialni. Nigdy nie zaufałaby mu całkowicie, zwłaszcza w kwestii tak poważnej i zwłaszcza w kwestii dokonywanej pod urokiem nieludzko pięknej istoty. Evandra Lestrange, powtarzała w myślach, nowa królowa domu Rosierów. Nie w smak wybitnie była jej ta złośliwa detronizacja.
Wbijała w niego spojrzenie stalowych oczu, kiedy zapewnił ją, że nic mu nie było, chłopcze, znam cię dłużej, niż ty sam znasz siebie. Pamiętam z twojego życia więcej, niż ty sam. Naprawdę sądzisz, że się na to nabiorę? Nie przenosząc wzroku z jego młodej i przystojnej twarzy odebrała od niego rolkę pergaminu, dopiero teraz przenosząc spojrzenie na zapisany papier.
- Przyszły – oznajmiła beznamiętnie. - Wraca za kilka dni. Rad będzie, jeśli spotka cię w domu. Mam nadzieję, ze przybędziesz go uhonorować. Będzie tego potrzebował. - Dopiero teraz wzniosła szare tęczówki na twarz syna. Corentin tracił zdrowie, z listów jasno wynikało, że tracił je na poważnie. Cedrina wiedziała, co to oznaczało - ale wypierała to z głowy tak długo, jak długo mogła.
Za szybko dorósł, i nie chodziło tutaj wcale wyłącznie o jej matczyną tęsknotę, Tristan nie był na nic gotowy. Z westchnieniem powróciła spojrzeniem na ofiarowany jej przez syna pergamin ze spisaną umową. Dziwne uczucie, inne niż dotychczas. Umowa Marianne była łatwa, bo jej córka tego chciała, a Caesar nie był pazerny. Umowa Druelli była jeszcze łatwiejsza, bo pozbycie się tej dziewuchy z domu przyniosło jej wyłącznie ulgę. Umowa Darcy... miała odległy termin i na tym Cedrina koncentrowała się najmocniej, nie biorąc jej treści nawet na poważnie – zmuszać, ja? Cedrinę Rosier? Do wydania swojej córki za tego chłystka? Och, to było prawie śmieszne. Umowa jej syna powinna być pierwszą, a była ostatnią, była też umową jedynego, pierworodnego syna. Coś zakuło ją w sercu.
Podpis Tristana był jego, niewątpliwie, drugi nie wyglądał na sfałszowany, był dość podobny do ręki Caesara. Warunki względnie akceptowalne. Względnie. Posag Evandry nie musiał być duży, i bez niego kandydatów do jej ręki było wielu, lecz Lestrange'owie wykazali się hojnością. Chcieli dobrze wyprawić jedyną córkę – nic dziwnego, lady Lestrange, wila, z pewnością dobrze dbała o swoje dziedzictwo.
- Ta kwota tak na poważnie? Zmniejszysz ją o połowę, gdy kobieta nie wie, co robić z pieniędzmi, przepuszcza je na suknie, bez których świetnie się obejdziesz. - Z niesmakiem taksowała dalsze litery, aż doszła do choroby dziewczyny. Serpentyna brzmiała potwornie – i miała nadzieję, że przez nią Tristan nie owdowieje zbyt prędko. Nie musiała być taktowna przy własnym dziecku. Siedzieli w wystarczająco ustronnym miejscu, by nie musieć przejmować się innymi ludźmi. - Powiedzieli ci coś o tej chorobie? - Jej niski głos zabrzmiał smętnie. Ondyna Druelli brzmiała jak wyrok, pojawiła się, chociaż ani Cedrinie ani Corentinowi nie dolegało nic poważniejszego. Czy serpentyna utrudni jej urodzenie zdrowych dzieci? Z pewnością utrudni jej urodzenie ich w ogóle. Przeżycie. Czy jej ukochany syn zniósłby śmierć drugiej kobiety tak bliskiej jemu sercu? Przyszłość była niepewna.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]13.02.16 0:51
Unikał jej spojrzenia, wpatrując się w wazon stojący na ich stoliku zamiast na twarz matki, naturalnie, wiedział, że widziała więcej, niż on jej mówił, była w końcu jego matką – ale uparcie ten fakt ignorował. Nie był już dzieckiem, nie potrzebował nadopiekuńczej troski i potrafił poradzić sobie sam ze swoimi demonami – a przynajmniej lubił to sobie powtarzać. Jego szaleństwo już dawno wymknęło się spod jakiekolwiek kontroli, również jego, a co dopiero spod kontroli jego rodzicielki. Dlatego tez z ulgą podjął zmianę tematu.
- Powitam ojca – zadecydował i obiecał zarazem, choć zdawał sobie sprawę z tego, że jego decyzja w tym względzie znaczyła tyle, co nic. Był to przecież jego obowiązek, względem matki i względem ojca, których pozostawał jedynym dziedzicem i nie miał zamiaru z tej funkcji rezygnować. Czy tęsknił, przyzwyczaił się już zapewne do ostatnio częstych delegacji ojca, po czasie jego powrotny przestały robić na nim wrażenie. Darcy się ucieszy, matka będzie miała opiekę, Tristan jednak milczał; to on powinien przy nich teraz być. Zamilkł, obserwując kelnera, który zbliżał się do nich wraz ze srebrną tacą, na której delikatnie dymił się porcelanowy czajniczek. Uciekał spojrzeniem od szarych oczu matki. - Podróż udana jak zwykle? Jestem pewien, że znów zawładnął konferencją. - Potrzebował, powiedziała? Wpatrywał się w delikatny strumień herbaty, kiedy kelner przelewał ją do eleganckich chińskich filiżanek, kiedy wreszcie padły słowa kluczowe dla tej rozmowy.  
Po prawdziwe, tak, wiedział, że jego matka odnajdzie w tej umowie przynajmniej kilka punktów, które się jej nie spodobają – podobnie, jak nie spodobał jej się wybór Evandry na żonę ani w ogóle pomysł wynalezienia sobie żony, czy jakiekolwiek naciski na jego żeniaczkę. Cedrina była zaborcza, Tristan jednak już dawno temu dorósł do wieku, w którym chłopiec przestaje chować się za spódnicą matki. Nie miał zamiaru z nią walczyć – ani o nią – choć niczego w życiu nie cenił równie mocno, jak wsparcia tej potężnej lwicy. I nie tylko jej, ród Rosierów był wewnętrznie silny jak mało który – a jego żona wkrótce stanie się jego częścią. Jej kwiat i jej kolce rozkwitną pomiędzy nimi, czy jego matka nie rozumiała, że nie było tutaj miejsca na walkę? Nie miały o co rywalizować, matko, nie tracisz syna, a zyskujesz córkę. - Jest uzdolnioną alchemiczką – przerwał brutalną ciszę, wiedząc, jak wielki szacunek jego matka żywiła względem sztuki eliksirowarstwa. Dogadałybyście się. Naprawdę. Przemilczał wspomnienie posagu, duża różnica wieku pomiędzy nią a od dawna samodzielnym Caesarem działała na jej niewątpliwą korzyść, ale Tristanowi nie zależało na tych pieniądzach, wziąłby ją i z całkowicie nagim posagiem. Westchnął, biorąc w dłonie filiżankę herbaty.
- Za późno – odparł w końcu, krótko i lakonicznie. Tak, za późno. Było już za późno na jakiekolwiek zmiany, zaręczyny odbyły się oficjalnie, Evandra otrzymała pierścień noszony niegdyś przez Cedrinę, a umowę podpisały już obie strony, zarówno Tristan jak i ojciec Evandry. Było już za późno na cokolwiek i na wszystko. - Nie możemy już zmienić ustaleń – dodał, choć jego matka przecież doskonale o tym wiedziała. Ojciec je zaakceptował, więc i ona musiała – niezależnie od tego, co sądziła o kobiecych zachciankach. Mówiąc to, jednakże, po raz pierwszy chyba zdał sobie sprawę z tego, jak realnie to brzmiało. Uciekająca przed nim od tak wielu długich lat Evandra była teraz jego i już nic nie dało się z tym zrobić. Czy postąpił słusznie? Postąpił tak jak zawsze – tak jak musiał w danej chwili. Myślą nieco mętnie powrócił do odrzucenia, którego dokonała – po raz kolejny – tuż przed tym, jak zmuszono ją do założenia pierścienia. Wianki, kolejne odrzucenie, a teraz – wypadek Caesara. Chciał ją wreszcie ujrzeć w czerwieni, tymczasem zewsząd otaczała ich jedynie czerń. - To mądra kobieta – dodał ze zrezygnowaniem, może chcąc ją uspokoić, może chcąc  uspokoić siebie, mądrość niejedno miała obliczenie. Finanse nigdy nie było jego konikiem, o kwotach decydował w porozumieniu z o wiele bardziej doświadczonym ojcem.
Na kolejne pytanie nie odpowiedział od razu, chwilę zbierając myśli. Mówili dużo, zarówno jej ojciec – który musiał przecież być uczciwym – jak i Daphne, która była nieco bardziej... bezpośrednia i w której pokładał nadzieję. Jego matka odchowała czwórkę własnych dzieci i drugie tyle cudzych, domyślał się, że wiedziała, czym jest ta choroba. Chciała się tylko upewnić, czy wiedział to również on, czyż nie?
- Widziałem napady – wyznał więc tylko, wpierając brodę na łokciu, cień troski przykrył jego twarz. - Często krwawi. Zbyt często. - Wiesz zresztą, to było wyjątkowo niezręczne, kiedy musiała u mnie zostać na noc. - Druella przeszła trzeci poród, podczas gdy ciocia Elise zmarła w połogu będąc całkowicie zdrową. Wszystkiemu i tak winne jest szczęście lub pech, matko. - Choć nie brzmiało to wcale optymistycznie, Tristan nie należał do ludzi urodzonych pod szczęśliwą gwiazdą.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w tylnej części herbaciarni 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]19.02.16 23:00
- Słucham? - Wydawała się być wyraźnie zaskoczona, kiedy uniosła wzrok znad umowy, powitać kogo? - Ach – westchnęła – Ojca. Koniecznie, kochanie, wiesz, twój ojciec zawsze przesadza, ale obawiam się, że tym razem może pisać poważnie. - Odłożyła zwój z umową, wyraźnie zbierając myśli – to, co miała mu do powiedzenia, było poważne. Jej zmartwienie nie było jedynie teatralne, choć częstokroć traktowała Corentina jako swoje narzędzie, swoją kukiełkę, dobrze wiedziała, że niejeden raz jej mąż to samo sądził o niej. Przez te lata wspólnych knować zdążyła się do niego przyzwyczaić. Czy to była miłość – wątpliwe – raczej przywiązanie, które zrodziło się przez już ćwierć wieku dzielenia trosk, zmartwień i szczęścia. Przez ćwierć wieku opieki nad ich dziećmi, największymi skarbami.
- Pisał, że gorzej się czuje – stwierdziła w końcu. - Obawiam się, Tristanie, że musimy wziąć to na poważnie. Twój ojciec się rozchorował. Po powrocie spotka się z uzdrowicielem, ale nie powinniśmy spodziewać się polepszenia jego stanu. - Mówiła to chłodno. Bo musiała być dla niego wzorem. - Poradził sobie dobrze – przyznała, choć w brzmieniu jej głosu dźwięczało coś lekceważącego. - Ale gdyby był zdrów, jego wystąpienie byłoby lepsze.
Tak, wiedziała, że nie mogła już interweniować w jej treść, choć nie mogła sobie odmówić prawa do odrobiny krytyki. Po cóż zapewniać tę dziewczynę, że dostanie tyle pieniędzy, kiedy równie dobrze mógł jej je dawać bez tej jawnie niesprawiedliwej umowy – lub ponad nią? Po co gwarantować coś tak wybujałego? Odrzucając czarne włosy za ramiona, rozpostarła raptem wyjęty z kieszeni jedwabny wachlarz, którym prędko się ochłodziła. Dlaczego Corentin nic jej nie powiedział? Wyraźnie niezadowolona ujęła w dłoń swoją filiżankę herbaty, elegancko odchylając palec i kosztując tego niezwykle angielskiego napoju. Jako żona Corentina pokochała francuskie wino, lecz stare nawyki pozostały w niej silne.
- Wuj Llowell będzie zadowolony – odparła w końcu. Niechętnie, to prawda, bo ona nie była zadowolona ani trochę. Owszem, wiedziała, że Tristan był w takim wieku, że już dawno powinien mieć syna, a ciągnąca się za nim reputacja kobieciarza nie poprawiała jego pozycji, ale czy naprawdę nie można było odczekać jeszcze kilku tygodni? Miesięcy? Albo – chociaż – czy nie mógł wziąć na żonę kobiety, która byłaby mniej doskonała? Brzydsza? Starsza? Normalna? Taka, której Tristan nie będzie chciał podporządkować całego swojego życia? Jedynie uniosła brew, słysząc, że była alchemiczką – tak, słyszała, to martwiło ją jeszcze bardziej. Trucicielka pod jednym dachem z jej synem nie była najlepszym wyborem. Mądra i piękna trucicielka – tym bardziej nie.
Westchnęła, może rzeczywiście na zmiany było już za późno, ale – doprawdy – powinni chociaż zastanowić się nad swoją głupotą. Cedrina nie pociągnęła jednakowo tego tematu, dostrzegając subtelną zmianę na jego twarzy, kiedy poruszyli temat choroby jego narzeczonej.
- Kochanie – zaczęła czule, elegancko odkładając filiżankę na porcelanowy spodek. Zazdrość mogła chować w sobie, na zewnątrz – musiała pozostać jego matką, kobietą należną mu wsparcie w tak trudnej przecież dla niego chwili. To Tristan najgorzej z nich wszystkich radził sobie po śmierci siostry, to on utracił wtedy największy kawałek siebie – Cedrina jako matka doskonale to widziała. Naturalnie, ona również wtedy cierpiała, ale ona miała wtedy pozostałą trójkę swoich dzieci. Dzieci, dla których musiała być silna – i dlatego potrafiła być. Dokładnie tak jak wtedy. - Znajdziemy tej dziewczynie odpowiedniego uzdrowiciela, zapewniam cię, że są w tym kraju ludzie, którzy potrafią odpowiednio zająć się chorymi. Może nie tutaj, w Mungu – aż wzdrygnęła się na wspomnienie Carrowa – lecz wielu znachorów ma lepsze umiejętności od niejednego kwalifikowanego pracownika szpitala. Nakażę kogoś poszukać. Kto leczy ją aktualnie?
I, nie. Nie robiła tego dla niej. Robiła to dla niego.
- Ach – dodała. - I będę chciała z nią pomówić. Muszę opowiedzieć jej o naszych różach... przy okazji, chciałabym ją... lepiej poznać. - Jak to mówią, przyjaciół trzymaj blisko. Wrogów – jeszcze dalej.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]20.02.16 23:21
Tristan przewrócił oczyma, kiedy jego matka odpłynęła myślami i odłożył pustą filiżankę po herbacie na spodek. Wieści o jego chorobie były niepokojące, wiedział, że jego matka nigdy nadmiernie nie rozczulała się nad jego ojcem - jeżeli ona mówiła o tym w ten sposób, musiała mieć ku temu powody.
- Wiadomo cokolwiek? - zapytał tylko, wyjeżdżając, jego ojciec był okazem zdrowia. Zmartwił się o niego, naturalnie - choć zawsze czuł się bliżej związany z matką, ojciec pozostawał dla niego autorytetem. Stanowił gwarant bezpieczeństwa - póki żył, to na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za tę rodzinę. Nie był wcale stary, a wieści nadeszły nagle, oschła ocena Cedriny jego wystąpienia tylko dodawała temu powagi. Od początku tej rozmowy nie miał nastroju, teraz tylko zasępił się bardziej. - Nie skarżył się przed wyjazdem na swoje samopoczucie. - Bardziej zapytał, czy mógł być ostatnimi czasy aż tak zajęty sobą, że nawet nie zorientował się, iż jego ojciec zaczyna niedomagać? A może to ten wyjazd  - źle na niego wpłynął egzotyczny klimat. Jakkolwiek by to nie wyglądało, przyszłość Tristana rysowała się przed nim coraz trudniej; musiał się ustatkować, będzie musiał przejąć również przynajmniej część odpowiedzialności chorego ojca - miał już dwadzieścia sześć lat, balansował na granicy cierpliwości wuja, dlatego też jedynie skinął - bez emocji - głową, kiedy matka wspomniała o Llowellu. Tak, wuj powinien być zadowolony z przyszłości rysowanej przed Tristanem, z powagi, jakiej musiał nabrać, z drogi stateczności, którą musiał obrać. Przestanie być brany za niepokornego, a jego reputacja rozpustnika rozpłynie się jak we mgle - tak, na pewno  - kiedy poprzysięgnie Evandrze wieczną wierność. Tyle było w tym szczęścia, że Tristan wychodził za kobietę, którą naprawdę chciał poślubić i zamiast której nie widział u swojego boku żadnej innej; problematyczny pozostawał fakt uczuć, jakie żywiła względem niego sama Evandra, uczuć, cóż, wstrętnych i nienawistnych. Gardziła nim jak psem.
Wsparł łokieć o oparcie krzesła, przecierając w zamyśleniu brodę. Tak, miała rację, trzeba tutaj było chłodnej analizy - dobra opieka medyczna to podstawa; zresztą - rozmawiał już nawet z Daphne o ewentualnych możliwościach skorygowania eliksiru leczniczego zgodnie z półwilimi genami, na Merlina, czy ktokolwiek w trakcie jej leczenia właściwie brał pod uwagę to, że ona nie jest do końca człowiekiem? Wątpliwe, przecież jej rodzina tak dobrze dba o jej chrzanione tajemnice...
- W dużej mierze leczy się sama - wyznał z westchnieniem, jeszcze nie wiedziała, że po ślubie nie będzie to możliwe. Tristan nie miał zamiaru pozwolić jej na podobną lekkomyślność. Musiała znaleźć się pod kontrolą kogoś bardziej doświadczonego od niej i jako jej mąż miał zamiar tego dopilnować. Musiał tego dopilnować. Serpentyna wisiała nad nimi jak widmo śmiercie Marianne, jak zapowiedź tragedii, która choć jeszcze nie miała miejsca, to mogła się wydarzyć wkrótce, po porodzie - choć tę wizję Tristan starał się wciąż odsuwać od siebie jak najdalej, wizja rodzicielstwa - ojcostwa! - była jego kolejnym zmartwieniem. Jak miał zadbać o rodzinę, jeśli nie potrafił zadbać nawet o siebie samego? - Spróbuj uruchomić kontakty, matko - Teraz już poprosił. - Może ojciec będzie kogoś znał? Wiesz, że jej sytuacja... nie jest codzienna. - Trudno było ubrać to w słowa między ludźmi, choć, to śmieszne, któż by nie wiedział, że Evandra ma wile pochodzenie? Takie piękno nie pochodzi od człowieka. - Nie można powierzyć jej życia byle komu. - A tak niewielu wartościowych czarodziejów zajmowało się magouzdrowicielstwem. Nie potrzebowali panienki po stażu, potrzebowali kogoś, kto miał doświadczenie w swoim fachu. Pomoc matki wydała mu się nieoceniona, nawet, jeśli nie do końca było po nim widać wdzięczność. Do ostatnich słów matki nijak się nie ustosunkował - chyba nieco bał się ich konfrontacji. Evandra miała jednak zostać synową Cedriny, musiały się w końcu bliżej poznać.
- Mam zaaranżować spotkanie?



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w tylnej części herbaciarni 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]20.02.16 23:55
- Niestety wciąż nic, kochanie - westchnęła, dopijając herbatkę - będzie ją musiała pochwalić przy wyjściu, była naprawdę doskonała. Wyjątkowy aromat i niezwykle gustowny imbryczek.  - Nie chce dać się zbadać na miejscu, sam wiesz, jaki jest ojciec. I jakie tam są brudasy. Próbowałam mu wyperswadować, że nie ma wyjścia i dla własnego dobra powinien zaczerpnąć rady od razu, ale, och, jest tak uparty jak ty. - Westchnęła teatralnie. Złe cechy Tristana - och, te umiarkowanie złe, każdy ma negatywne cechy charakteru, ale naturalnie nikt nie ma ich tak niewiele, co jej rodzony syn - zawsze postrzegała jako odziedziczone po jej mężu. Tego, że ona również była uparta i na miejscu męża zapewne zachowałaby się podobnie - nie widziała.
Zmarszczyła za to idealnie cienką brew w momencie, kiedy usłyszała, że Evandra leczyła się sama - naprawdę? Że było to głupotą to bardziej niż oczywiste, ale poniekąd mała alchemiczka jej tym zaimponowała - musiała naprawdę mocno wierzyć w swoje umiejętności. Była zdolna, ambitna... była dziewczyną, którą Cedrina naprawdę mocno mogłaby cenić, gdyby nie była jednocześnie półwilą, która rzuciła urok na syna Cedriny. Urok, czy to był urok? Nie wiedziała, miała swoje podejrzenia i swoje obawy, naturalne u matki, która jak lwica całe życie poświęciła swoim lwiątkom. Lwiątko imieniem Tristan było już dorosłe, ale to nie zmieniało niczego - wciąż wymagało ochrony, nadstawienia łba przez kogoś, kto mógł go już stracić. Tristan werterycznie kochał się w swojej narzeczonej od bardzo długich lat, czy to było możliwe bez użycia magii? Wilego uroku? Ona, Cedrina była już stara i zgorzkniała, a życie nauczyło jej, że miłość jest jedynie grą pozorów. To nic, że Tristan się nie zwierzał, przecież widziała jego reakcje, jego ruchy, niemal słyszała jego namacalne myśli; znała go dłużej, niż on sam znał siebie. I wiedziała, co czuł do tej dziewczyny, wiedziała, że całkowicie zawróciła mu w głowie, niezależnie od tego, jak wiele nic nie znaczących romansów miał po drodze. Cedrina dotąd nie wierzyła w taką miłość - ale czy to nie szczęścia zawsze pragnęła dla swoich dzieci najmocniej i przede wszystkim?
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy, Tristanie - rzuciła w końcu, nieco nieobecna. Ona zajmie się uzdrowicielem, mieli z mężem przecież bardzo rozległe kontakty i z przyjemnością uruchomią je, by odnaleźć właściwą opiekę medyczną dla przyszłej synowej.  - Zajmij się teraz tym, co ważniejsze. Skup się na pracy. - Pozwoliła sobie na subtelny uśmiech ukierunkowany do syna. - Sama się z nią umówię, porozmawiamy o waszej uroczystości ślubnej. Będzie trzeba dla niej wybrać rodowe klejnoty na ślub, och, będzie jej naprawdę pięknie w czerwieni. - Pięknie, ale nie konkurencyjnie z Darcy, czerń włosów jej córki prezentowała się zgoła inaczej niż blond Evandry. Cóż za doskonały zbieg okoliczności. - Dziękuję ci, że pokazałeś mi tę umowę - chociaż nie miałeś wyboru.
- Odprowadź mnie do domu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]21.02.16 0:27
Skinął głową na znak, że rozumie. Dyskutować z jej wspominką o upartości, wiedział o tym, nie było najmniejszego sensu, dlatego też jedynie niemo zgodził się z jej wypowiedzią. Wiedział, że żadna siła nie zmusi ojca, by spotkał się z uzdrowicielem, któremu nie do końca ufa bądź względem którego nie ma pewności odnośnie jego czystości - nie lubił przebywać zbyt blisko szlamu.
- Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży, matko - stwierdził tylko, bo oprócz nadziei nic im nie pozostało, mogli tylko czekać, aż przyjdą konkretniejsze wieści. Może to tylko chwilowa słabość, może londyńscy uzdrowiciele poradzą sobie z tym bardzo szybko, nikt nie mógł tego wiedzieć, nawet ojciec. Dokonywali już wszak przeróżnych cudów, przeszywali ręce, nogi... oczy. Nie wiedział jednak, co dokładnie działo się z ojcem, nikt nie wiedział - jeszcze, musieli czekać na jego powrót. Nie zdziwił się, że matka pozostawała przy tym obojętna, choć wiedział, że była przywiązana do jego bliskości, nie posądzał ich o jakiekolwiek romantyczne uczucia.
- Jak sobie życzysz - rzucił już tylko w zamyśleniu. Wiedział, że jego matka lubiła mieć kontrolę nad wszystkim i wiedział, że zapewne będzie ją chciała mieć również nad Evandrą - dlatego nie w smak mu była jej odpowiedź. Wycofał się jednak, nie chcąc wchodzić z matką w konflikt, zapewne będzie miał jeszcze niejedną okazję, by podkreślić swoją pozycję - nie tylko jako męża, ale i głowy rodziny. Nie wszystkie negatywne cechy miał po ojcu, to gorzkie pragnienie władzy niewątpliwie wyssał z mlekiem matki. Zaskoczyło go jednak jej wspomnienie rodowej biżuterii, to oczywiste, że należała się Evandrze - choć zagadkowe pozostawało dla niego, czemu jego matka tak ochoczo zdecydowała się nią podzielić. Przytaknął jedynie, ponownie. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że Evandra Lestrange - już Rosier - będzie najpiękniejszą panną młodą tej wiosny.
Posłusznie odebrał zwinięty pergamin, wrzucając go do głębokiej kieszeni eleganckiej szaty. Ta umowa była dziś dla niego cenniejsza od największego klejnotu z rodowego skarbca, od największego posiadanego przez Rosierów rubinu - bo tylko ona dawała mu pewność, że Evandra odda mu się w wyznaczonym terminie. Od ich ostatniego spotkania w oczach półwili wciąż widział jedynie pogardę - ale wiedział, że przez tę pogardę musiało przenikać coś więcej. A może - tylko się łudził tą myślą?
- Naturalnie - przytaknął matce odruchowo, choć wolałby wrócić do siebie i pobyć - po prostu - sam, nie potrafił odmówić jej prośbie. Była teraz samotna, ojciec wyjechał, a Darcy nie mogła spędzać z nią całych dni. Powoli wstał z krzesła, by następnie pomóc wstać matce i zostawił na stole kilka monet, by uregulować rachunek. Podał matce pozostawiony na stoliku wachlarz, kiedy ta owinęła się już jedwabnym szalem, roztaczając po sali ciężki zapach jej wykwintnych perfum - i podał jej go z płytkim ukłonem. Wziąwszy matkę pod ramię, wyprowadził ją z herbaciarni - przy wyjściu odczekując, aż skończy chwalić aromat herbaty - by wraz z nią przedostać się do najbliższego kominka i przy pomocy sieci Fiuu wrócić do domu, do Dover.

zt x2



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Stoliki w tylnej części herbaciarni 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]18.03.16 19:21
25 listopada

List jaki otrzymałam od lorda Blacka wprawił mnie w niemałe osłupienie. Poznaliśmy się ze dwa czy trzy lata temu, w momencie mojego debiutu na salonach. Rzadko miałam okazję widywać go częściej, a tak zresztą, prawdę mówiąc, to nawet nie miałam okazji, aby z nim dłużej porozmawiać. Dlatego, w momencie kiedy dostałam od niego sowę z prośbą o spotkanie, nieźle się zdziwiłam.
Zaprosił mnie do kawiarni, a dokładnie do Czerwonego Imbryka, do którego nie raz chodziłam na filiżankę gorącej herbaty i ciastko. Starałam się ładnie ubrać. Miałam na sobie długą, tak do połowy łydek, kremową suknię, z długimi rękawami. Nie była zbytnio rozkloszowana i zdecydowania nie należała do sukni balowych, ale była bardzo ładna oraz zdecydowanie podkreślała kobiece kształty. Do tego zdecydowałam się już na zimowy płaszczyk i cieplejsze buty. W dłoni trzymałam torebkę.
Aby dostać się na ulicę Pokątną skorzystałam z sieci Fiuu, by następnie przejść się główną ulicą z Dziurawego Kotła, aż do kawiarni. Było dzisiaj dosyć chłodno na dworze, dlatego z miłą chęcią wsunęłam się do budynku, zamykając za sobą drzwi. Ciepło otuliło moją skórę, na policzkach powoli zaczął schodzić rumieniec, który pojawił się przez zimny wiatr, a do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach parzonej herbaty. Zdecydowanie miałam ochotę napić się czegoś ciepłego.
Zapytałam o stolik, przy którym miał na mnie czekać lord Black. Kelner, po zajęciu się moim płaszczem, zaprowadził mnie w głąb kawiarni, aż na jej tylną cześć. Stoliki były ułożone tu przy dużych oknach, które wychodziły na taras. Niestety, taras ze względu na pogodę był zamknięty, ale w środku było równie miło, jak byłoby na zewnątrz.
- Lordzie Black - zwróciłam się do niego.
Poczekałam aż wstał, aż ujął moją dłoń, aby złożyć na niej lekki pocałunek. Wtedy ja dygnęłam mu z gracją i pozwoliłam, aby przysunął mi krzesło. Dopiero kiedy zasiadł i oboje złożyliśmy zamówienia, ja na herbatę z cytryną, miodem i goździkami oraz dodatkowym kawałkiem szarlotki, spojrzałam na niego lekko, uśmiechając się uprzejmie.
- Było mi niezmiernie miło, kiedy otrzymałam od pana sowę z propozycją spotkania, lordzie - zwróciłam się do niego. - Jeśli mogę zapytać, czy coś się stało, że zechciał pan ze mną porozmawiać?
Nie mogłam dłużej czekać. Ciekawość zżerała mnie od środka i nie mogłam wytrzymać, aby dowiedzieć się co było powodem tego spotkania.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Stoliki w tylnej części herbaciarni DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]19.03.16 11:56
Małżeństwo nigdy nie było moją mocną stroną, bo mimo że z poprzednią żoną, właściwie to przecież do tej pory jedyną żoną, złączył mnie tylko i wyłącznie rodzinny traktat między dwoma rodami. Mimo to udało się nam stworzyć związek, który chyba nie należał do najgorszych i który szczęśliwie omijały kłótnie i spory. Ja nie interesowałem się tym, co moja żona robi w posiadłości, gdy ja byłem w pracy, ona nie zadawała zbędnych pytań o moich pacjentów. Co zresztą mógłbym jej powiedzieć? Przecież nie mógłbym zdradzić jej mojej tajemnicy i tego, że lubię patrzeć na ich cierpienie. Wzięłaby mnie za wariata i zażądała rozwodu. Chociaż nie, chyba nie posunęłaby się tak daleko.
Nie mogę powiedzieć, że wieść o jej śmierci przyjąłem z ulgą, bo było mi przykro. Tak, chyba właśnie tak mogę nazwać to uczucie. Stabilność małżeństwa została zaburzona, a ja zostałem pozbawiony żony i dziecka. Trwałem w żałobie, doskonale wiedziałem jednak, że wkrótce rodzice zaczną się dopominać o potomka, a ja byłem świadomy obowiązku, który na mnie ciąży. Nie sprzeciwiłbym się nigdy roli rodziców a tym bardziej nestora, dlatego wieść o tym, że wyręczyli mnie w żmudnym poszukiwaniu kolejnej partnerki, przyjąłem z niejaką ulgą.
I właśnie dlatego byłem dzisiaj w Czerwonym Imbryku i czekałem na dziewczynę, którą moi rodzice chętnie widzieliby jako synową. Ja w każdym razie miałem co do tego mieszane uczucia i nie chodziło wcale o wiek Rosalie.
Bardziej o to, że była półwilą, co oznaczało poważne kłopoty z innymi mężczyznami. A ja byłem zazdrosny, bardzo, bardzo zazdrosny i to była niewątpliwie jedna z moich wad. Nie zniósłbym, gdyby koło niej kręcił się ktoś jeszcze albo gdyby próbowała tego swojego czaru na innym mężczyźnie. Sam zresztą też nie chciałbym być nim omotany i jeśli kiedyś miałbym się w niej zachować, to dlatego że faktycznie coś bym do niej poczuł. Póki co jednak nic nie zapowiadało płomiennego uczucia, a jedynie kolejny rodzicielski kontrakt, w którym oboje byliśmy towarem na sprzedaż.
- Lady Yaxley – odpowiedziałem uprzejmie na jej powitanie, podsuwając jej krzesło i siadając na swoim miejscu, by czym prędzej złożyć zamówienie. Herbata powinna chyba wystarczyć, jakoś nie przepadałem za tymi wymyślnymi ciastami. Przyjrzałem się dziewczynie z bliska, korzystając z okazji, gdy zwracała się do kelnera i uznałem, że nie ma co owijać w bawełnę. Lepiej chyba mieć to wszystko za sobą niż nie mieć. - Chciałem pani zaproponować małżeństwo – powiedziałem więc prosto z mostu, nonszalancko opierając się o krzesło i z lekkim zniecierpliwieniem oczekując na powrót kelnera.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]19.03.16 18:26
Kątem oka widziałam, jak mnie obserwuje, gdy składałam zamówienie. Dziwnie czułam się, gdy ktoś tak mi się przyglądał, chociaż przez wszystkie lata przyzwyczaiłam się do tego i nie robiło to na mnie większego wrażenia, to jeszcze czasami, w jakiś momentach, objawiało się to u mnie lekkim poddenerwowaniem. Gdy skończyłam zamawiać i posłałam swoje pytanie w stronę lorda Black’a, nie spodziewałam się aż tak bezpośredniej odpowiedzi.
Myślałam, że szczęka mi opadnie. Musiałam wykazać się mocnym samozaparciem, aby nie pozwolić ustom otworzyć się ze zdziwienia. Jedynie moja twarz zaczęła przedstawiać różne emocje. Od zdziwienia, przez zastanowienia, to niedowierzania.
Trwała pomiędzy nami krótka chwila ciszy. I pewnie trwałaby zdecydowanie dłużej, gdybym nie zdała sobie sprawy z tego, że moje milczenie podchodzi już pod niegrzeczność.
- Słucham? - zapytałam.
Miałam wrażenie, że może źle usłyszałam. Ponieważ rzadko jest tak, że na pierwszym spotkaniu mężczyzna wyskakuje z taką informacją, a jeszcze rzadszym jest, że informuje o tym kobietę, a nie dowiaduje się ona tego w dniu swoich zaręczyn, najlepiej poinformowana przez ojca.
- Przepraszam, ale nie jestem pewna, czy dobrze pana zrozumiałam - poprawiłam się. - Czy pan właśnie zaproponował mi małżeństwo, lordzie Black?
Zmarszczyłam lekko brwi. Spoglądałam na lorda i wyczekiwałam jego odpowiedzi. Rozmowę między nami zakłócił kelner, który przyniósł zamówienie. Ale mi teraz wcale nie w głowie było picie herbatki czy jedzenie ciasta.
- Czy mój ojciec o tym wie? - spytałam w końcu.
Naprawdę dziwnie się z tym czułam, kiedy każdy z mężczyzn najpierw przychodził mnie pytać o zgodę. Nie było mi z tym źle, ba! Czułam się niemal wyróżniona. Szkoda jednak, że po tym wszystkim ojciec albo ich odrzucał, albo nigdy do niego nie docierali. Czy tym razem będzie inaczej?
Zachowanie lorda Blacka daleko obiegało od tego, jak wyobrażałam sobie swoje “zaręczyny”. Mimo że się sama przed sobą do tego nie przyznawałam, to byłam romantyczką, marzyły mi się kwiaty, klęczący jegomość u moich stóp, ściskający moją dłoń. Może jednak jeszcze nie wszystko stracone?


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Stoliki w tylnej części herbaciarni DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]20.03.16 12:36
Spoglądałem na lady Yaxley z małym grymasem rozbawienia, spodziewając się bardziej gwałtownej reakcji, może nawet rzuciłaby we mnie talerzem albo poderwała się gwałtownie od stolika? Cieszyłem się, że wykazała się takim opanowaniem i nie rozpoczęła żadnej kłótni ani tym bardziej nie zaczęła na mnie krzyczeć i wyzywać od idiotów robiących sobie z niej żarty.
To jej się bardzo chwaliło i pomyślałem, że może jednak jej młody wiek nie byłby zbyt dużą przeszkodą. Moi rodzice na pewno nie wybrali mi kandydatki na żonę z pierwszej lepszej łapanki, ale musieli bardzo dokładnie przeanalizować i pochodzenie szlachcianki i jej charakter. Nie znałem się na tym, bo od początku wiedziałem, że ktoś inny wybierze mi żonę. Potem sam byłem żonaty i nie rozglądałem się za innymi kobietami. A potem status wdowca i żałoba skutecznie zniechęciły mnie do szukania partnerki na własną rękę.
- Może „zaproponował” to złe słowo – powiedziałem, odbierając herbatę od kelnera. Posłodziłem ją, bo jednak uznałem, że trochę cukru nie zaszkodzi, a potem powoli zamieszałem, nie odzywając się ani słowem. Dopiero po skończeniu tych czynności, gdy odłożyłem łyżeczkę na spodek, spojrzałem na Rosalie. - Raczej realizuję wolę moich rodziców. Chciałem panią uprzedzić osobiście, zanim sprawy nabiorą formalny obrót – uniosłem filiżankę z herbatą do ust i upiłem łyk, doceniając doskonały smak napoju. Może jednak Czerwony Imbryk będę odwiedzał częściej niż do tej pory.
- Nie jestem pewien, ale moi rodzice mieli się zająć tą sprawą – odpowiedziałem na jej kolejne pytanie, samemu się przy tym zastanawiając, czy stary lord Yaxley już o wszystkim wiedział. Chociaż może stary to złe określenie, nie kojarzyłem go zresztą w ogóle, nawet z sabatów, na których uczestniczyłem co rok. O samej Rosalie też niewiele wiedziałem, ale przecież miałem mnóstwo czasu aby ją poznać i to nie tylko z opowieści, ale też osobiście.
- Czy ta myśl panią oburza? - zapytałem po chwili, gdy kolejny łyk herbaty sparzył moje gardło. Cholera, zawsze zapominałem, żeby nie pić tak łapczywie. - Jestem wdowcem, lady, podporządkuję się woli mojej rodziny, ale nie chciałbym wiedzieć, że czuje pani do mnie obrzydzenie. - Skrzywiłem się lekko, bo faktycznie ta myśl nie była wcale przyjemna. Wiedziałem, jaką rolę mają w naszym społeczeństwie kobiety, urodzić dziedzica i się nie wychylać, ale to nie znaczyło, że miałem nie darzyć szacunkiem mojej żony. Jeśli będzie wykazywała szacunek również do mnie i nie wystawi się na śmieszność, moglibyśmy stworzyć udany związek.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki w tylnej części herbaciarni [odnośnik]20.03.16 14:10
Nie byłam osobą, która wszczynała by awantury w miejscu publicznym. Oczywiście, miałam charakterek, czasami nawet wybuchowy, jak każda dziewczyna z domieszką willej krwi, jednak dobre wychowanie pozwalało mi w miarę skutecznie zapanować nad swoim temperamentem. Oczywiście, nie zawsze tak było i były momenty, kiedy pozwalałam sobie na wybuchy, jednak było to niezwykle rzadko i pod wpływem wielkich emocji.
Wysłuchałam jego słów uważnie, sama również zajmując się swoją herbatą. Troszeczkę zdziwiło mnie, że rodzina lorda Blacka tak szybko zdecydowała się znaleźć mu nową małżonkę, wszak niedawno stracił żonę, ale rozumiałam ich powody. Miał już taki wiek, że powinien posiadać żonę i dziecko, najlepiej dziedzica. Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, czemu jestem brana pod uwagę, nie miałam żadnych “ale”, w końcu z taką koleją rzeczy pogodziłam się już dawno.
Nie zdziwię się też, jeśli mój nestor będzie chciał, abym jak najszybciej wyszła za mąż, za kogoś z porządnego rodu. W końcu po ostatnich wydarzeniach, może bali się, że znowu ulokuje swoje uczucia w nieodpowiednim mężczyźnie i chcieli ukrócić mi tą możliwość? Prawdopodobnie tak.
- Rozumiem doskonale - stwierdziłam w końcu. - Jestem panu bardzo wdzięczna, że zechciał pan poinformować mnie o tym osobiście.
To naprawdę było bardzo sprawiedliwe z jego strony w stosunku do mnie, że chciał mnie uprzedzić. Ograniczy to moje zdziwienie, kiedy rodzina postawi mnie przed faktem dokonanym, oraz pozwoli mi oswoić się z myślą, że już niedługo, być może, zmienię swoje nazwisko. Przyglądałam mu się lekko, gdy popijał herbatę. Sama również korzystając z chwili ciszy, jaka między nami zapadła, uniosłam filiżankę i przystawiłam ją do ust.
- Dlaczego miałoby mnie to oburzać? - zapytałam lekko zdziwiona. - Proszę mi wierzyć, ja również nie mam zamiaru sprzeciwiać się woli swojego nestora. Jeżeli tak zadecyduje, to przyjmę jego decyzję. Wiem, że miał pan żonę, lordzie Black i jest mi bardzo przykro z powodu jej śmierci. Takie rzeczy jednak się zdążają i nie jest to dla mnie powód, dla którego miałabym czuć do pana obrzydzenie.
Posłałam mu lekki uśmiech. Może szczytem moich marzeń nie był wdowiec, ale jeżeli uda nam się stworzyć związek, w którym oboje będziemy darzyć się szacunkiem, to nie widzę przeciwwskazań. Zresztą, ufam swojej rodzinie i wiem, że cokolwiek robiłam i jakich problemów w przeszłości nie przyniosłam, nie wydaliby mnie za mąż za osobę, u boku której byłoby mi źle.
- Rozumiem działania pańskiej rodziny i zdaję sobie sprawę jaką rolę będę miała w małżeństwie - to zdanie dodałam już ściszonym głosem, niemalże pokornie. - Chciałabym jednak uprzedzić, lordzie, choruję na Klątwę Ondyny. Chciałam, żeby pan wiedział.
Ostatnie wydarzenia trochę mnie zmieniły. Postanowiłam nic nie ukrywać przed osobą, która będzie mną zainteresowana i starałam się trzymać swoje uczucia na wodzy. Nie chciałabym znowu przeżywać tego, co ostatnio. Zresztą, był to już chyba zamknięty temat, teraz siedziałam na przeciwko Corvusa Blacka i rozmawialiśmy o naszej, być może, wspólnej przyszłości.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Stoliki w tylnej części herbaciarni DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Stoliki w tylnej części herbaciarni
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach