Wydarzenia


Ekipa forum
Wybrzeże
AutorWiadomość
Wybrzeże [odnośnik]08.11.15 13:03
First topic message reminder :

Wybrzeże

Nie dajcie się zwieść, wybrzeże tylko z pozoru wygląda na spokojne. W ciągu chwili mogą powstać fale, szczególnie odczuwalne bliżej brzegu. Piasek miesza się z kamieniami, szczególnie w wodzie, gdzie głazy stają się coraz to większe, pokryte morskimi glonami, co czyni ich niebezpiecznie śliskimi. Nietrudno tutaj o niespodziewane wgłębienia, dlatego lepiej sprawdzać podłoże przy każdym kroku, oczywiście jeśli nie chce się zaliczyć kąpieli w morskiej pianie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 26 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wybrzeże [odnośnik]17.06.18 2:12
W ostatniej chwili, tuż przy wyjściu z plaży, zatrzymała się i wiedziona kobiecą ciekawością, zerknęła przez ramię w kierunku wody. Fakt, że wianek zgodnie z jej prośbą nie zatopił się, równie szybko został wynagrodzony: widok albatrosa podrywającego mokre rośliny z wody przywołał na jej wargi uśmiech, absolutnie nieadekwatny do sytuacji. Zaskoczona tak dużą ilością wewnętrznej złośliwości, przystawiła dłoń do ust, pozorując w ten sposób przerażenie? obawę? o swojego partnera, chociaż w myślach już dawno uznała, że mógł przecież zostawić te kwiaty w spokoju i po prostu doń podejść. Kwiaty nie znaczyły wiele, przynajmniej ona nie traktowała tego symbolicznego znaczenia jako czegoś poważnego i widok rzucającego się po nie lorda już kilka lat temu przestał sprawiać jej jakąkolwiek satysfakcję.
Zawróciwszy do brzegu, bo z końca plaży miała utrudniony widok, nie wyłapała bolesnego grymasu na twarzy Alpharda, ten dostrzegając dopiero później wraz z utykaniem na jedną stopę. Czując się źle z tym, że przed chwilą wprost wyśmienicie bawiła się obserwując całe przedstawienie, ruszyła powoli w jego kierunku. Chociaż bała się tej konfrontacji, mając wrażenie, że uginają jej się kolana zdecydowanie bardziej, niż zwykle, przybrała na twarz w miarę neutralną minę, pozbawioną oznak zmartwienia, czy uśmiechu. W myślach z kolei, zaledwie przez kilka ulotnych sekund, spróbowała ułożyć sobie odpowiednie powitalne słowa, jednak widok krwi na piasku skutecznie strącił ją z pantałyku.
Powinieneś to opatrzyć nim się zabrudzi. – Wskazała ruchem podbródka na śladowe ilości czerwonych plam, którymi zabarwił się piasek, a dopiero po tym przeniosła wzrok na trzymany w męskich dłoniach wianek. Próbowała zignorować uczucie bycia obserwowaną, tak, jakby każda z zebranych tutaj osób wiedziała co miało wydarzyć się za chwilę, poza nią samą. Do końca zamierzała się łudzić, że Alphard – podobnie jak ona – ceni sobie prywatność i nie posłucha lady Black, która zapewne w połączeniu z jej matką, uznała, że wianki będą najlepszą okazją do pokazania się już jako para, nie dwie osobne osoby.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Wybrzeże [odnośnik]17.06.18 12:44
Gabriel nie miał większego celu, przychodząc na Festiwal Lata, nie przyszedł z kimś, po prostu - pojawił się. Nie wyróżniałby się z tłumu, gdyby nie szeroki uśmiech, wyłaniający się spomiędzy gęstej brody. Nadeszły mroczne czasy - anomalie ogarnęły cały Londyn, a on nadal nosił żałobę po matce. Męczyło go udawania, że wszystko jest w porządku, gdy dookoła świat rozpadał się na małe kawałeczki. Czuł, że słabnie, osamotniony w swojej pozornej grze optymizmem. Dlatego chciał znaleźć się w miejscu, gdzie nie tylko on potrafi zapomnieć o ciemności, która coraz śmielej roztaczała swój płaszcz nad czarodziejską społecznością Wielkiej Brytanii. Poza tym domyślał się, że może spotkać tu ludzi, za którymi jego serce tęskniło podczas tej długiej nieobecności w kraju. Twarz Gabriela pojaśniała, gdy w tłumie zauważył znajomą brązową czuprynę, należącą do ukochanej kuzynki. W tłumie wyłapał również inne, bardzo znajome twarze.
Dlaczego zawędrował właśnie na wybrzeże, gdzie panny wyrzucały swe wianki do wody? A dlaczego nie? Gabriel nie zawsze zastanawiał się nad sensem swoich decyzji, przynajmniej nie taki jak ten. Uważał, że była to fantastyczna okazja do poznania kogoś i oderwania się od szarej rzeczywistości. Stanął przy brzegu, zsuwając buty, aby odłożyć je na bezpieczną odległość. Stopy częściowo muskane były przez morską wodę. Wzrokiem wodził po nielicznych wiankach unoszących się na wodzie. Jego uwagę przykuł jeden z nich; biało-błękitny okrąg unoszący się swobodnie na wodzie. Niezbyt długo zastanawiał się nad tym kim może być niewiasta, której dziełem był ów wianek. Podciągnął nogawki spodni i zdecydowanie ruszył po wianek panny Pomfrey.

+
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Wybrzeże [odnośnik]17.06.18 12:44
The member 'Gabriel Tonks' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - M' :
Wybrzeże - Page 26 DZnjekW
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 26 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wybrzeże [odnośnik]17.06.18 19:03
Zupełnie nic nie wskazywało na to, że napotka na większe trudności w ujęciu tego konkretnego wianka, który śledził z uwagą. Bez przeszkód udało mu się wejść do wody po uda i już śmiało sięgnął po swą zdobycz... Właśnie w tej chwili los musiał z niego zadrwić! Wredne ptaszysko sprzątnęło mu tuż sprzed nosa trofeum, a w trakcie pogoni za tym krnąbrnym stworzeniem, w celu odebrania mu kwiecistego wianka, zranił się w nogę i bolesny grymas pojawił się na jego twarzy. Z morskiego dna wydobył fragment jeleniego poroża i ulotną chwilę później nieoczekiwanie główna nagroda sama wpadła mu prosto w ręce, jakby latający złodziejaszek w ostateczności zechciał się nad nim zlitować. Absurdalność całego zdarzenia mocno go oszołomiła.
Czuł na sobie ciekawskie spojrzenia, nawet nie podnosząc wzroku na te wszystkie twarze, ponieważ wiedział, że ujrzy na nich tylko drwiące uśmieszki. Ale to właściwie nie miało żadnego znaczenia, nie wtedy, gdy stawiał ciężkie kroki, udając się na piaszczysty brzeg. Mokre ubrania, czerwone z wysiłku policzka i zraniona stopa, za którą ciągnął się krwawy ślad – z pewnością nie prezentował się godnie.  Mimo to zmierzał w stronę lady Carrow, wpatrując się intensywnie w jej smukłą sylwetkę. Do jej prezencji nikt nie mógł mieć żadnych uwag, zwłaszcza w tej chwili, gdy promienie słoneczne delikatnie rozświetlały jej piękną twarz. Starał się zachować zwyczajowo beznamiętny wyraz twarzy, lecz szybko dopadły go wątpliwości, czy aby dobrze robi. Koniec jego rozterkom dała sama Aurelia, gdy wyszła mu naprzeciw. Zdawała się czynić to niechętnie, tak przynajmniej przyszło Alphardowi wnioskować po bezbarwnym wyrazie jej twarzy. A potem okazała troskę o jego zdrowie, co było tak bardzo sprzecznym sygnałem.
To nic wielkiego – odparł odruchowo. – Jeśli chcesz, możesz się śmiać – zaproponował jej z niezwykle pokracznym uśmiechem tańczącym na ustach, bo zwyczajnie nie został nauczony śmiać się z własnej osoby i swoich porażek, nawet tych najbardziej zjawiskowych czy też niezwykle komicznych. Ale w końcu jego usta zdołały ułożyć w nieco bardziej pogodny uśmiech, a potem, gdy już nieco ochłonął, nawet się zaśmiał, wesoło i beztrosko. – Musisz przyznać, droga Aurelio, że takiego heroizmu jeszcze chyba nigdy nie miałaś okazji ujrzeć.
Chciał ostrożnie wysunąć ściskany w dłoni wianek przed siebie, kiedy nagle przypomniał sobie o białych kryształach, które od początku festiwalu nosił ze sobą. Ani razu o nich nie zapomniał, co dzień dbając o to, aby znajdowały się we wewnętrznej kieszeni marynarki. Ostrożnie wyciągnął jeden, rozdzielając w końcu tę parę i wręczył go Aurelii, wianek zuchwale zatrzymując dla siebie.
Zostań moją żoną – poprosił łagodnym szeptem, przyglądając jej się z uwagą i nabożną czcią. Nie klęknął, może dlatego, że wcale tego nie przemyślał, po prostu dał się ponieść chwili. Tylko te kryształy… Dlaczego właściwie je kupił? Pewnie powinien przed nią może i nawet w pełni poddańczo paść na kolana, jednak nie był pewien, czy tego by właśnie chciała. Wydawało mu się, że jego wybranka nie lubi ostentacyjnych gestów.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Wybrzeże [odnośnik]17.06.18 19:49
Nie zamierzała się śmiać z jego nieszczęścia, chociaż na początku sytuacja faktycznie wydała jej się dość zabawna, nawet trochę abstrakcyjna, skoro wianek nie był wart biegania za albatrosami po lodowatej wodzie i podłożu pełnym nierówności. Mogła przecież upleść nowy lub uznać, że heroiczna próba złapania splecionych kwiatów była wystarczającym poświęceniem, które nie zawsze kończyło się powodzeniem – koniec końców wianek i tak był mokry, więc z pewnością nie chciała, by znalazł się teraz na jej splątanych przez wiatr włosach. Sama myśl o ściekającej wzdłuż kręgosłupa wodzie spowodowała, że wątłe ciało szlachcianki przeszedł dreszcz, a uczucie to spotęgowało się, gdy dostrzegła jak Alphard sięga do kieszeni marynarki. Odsunęła się w tył, dość mimowolnie, choć wprawdzie nie dostrzegła pierścionka a kryształy, które również wpadły jej w oko podczas wczorajszego spaceru po jarmarku. Uśmiechnęła się na myśl, że być może i gust mieli podobny, dopóki panującej pomiędzy nimi ciszy nie przecięły spędzające jej sen z powiek słowa.
Zamilkła zaciskając zęby i czując nieprzyjemny, doskonale znajomy uścisk w klatce piersiowej, utrudniający swobodne złapanie oddechu. Czy to były te wielkie, spektakularne plany, o których tak rozprawiano jeszcze na początku zeszłego miesiąca? Do ostatniej chwili próbowała wierzyć, że wypowiedziana prośba była tylko żartem, nawiązującym do ich ostatniego spotkania i sytuacji w jakiej się znaleźli.
Czy ty...? – naprawdę się oświadczasz? Spytała wreszcie, uświadamiając sobie, że od bardzo długiej chwili wpatruje się w oczy mężczyzny nieobecnym spojrzeniem. Ocucona kolejnym smagnięciem wiatru, rozejrzała się wokół; szybko spostrzegła, że do jej matki dołączył ojciec a nieopodal znajdowała się lady Black, chociaż ich wyrazy twarzy były równie zaskoczone, co jej własny. Czyżby nie wiedzieli? Nie podejrzewała, że Alphard przyśpieszy ten proces, szybko ukrócając matczyne plany, chociaż już wtedy w parku zasugerował, że być może powinni wziąć sprawy w swoje ręce, skoro nie byli w stanie zatrzymać rozmów obu rodów.
Nie chciała patrzeć mu w oczy, wzrokiem usilnie wędrując po znajomych twarzach kuzynek, ostatecznie przenosząc go na jeden z kryształów, który z ociąganiem ujęła w dwa drżące palce. Nie powiedziała ani tak ani nie, nie powiedziała w zasadzie nic, jednak samo to, że jeszcze tutaj stała był odpowiedzią, niezależnie od tego, czy a kilka minut miała unieść się złością nad okolicznościami zaręczyn.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Wybrzeże [odnośnik]17.06.18 23:10
Świadomie nie ozdobił jej głowy wiankiem. Pragnął dać jej te resztki swobody i prawo do samostanowienia o sobie, choć tak naprawdę w ten sposób podtrzymywał w ułudę, w którą nikt nie wierzył, a na pewno nie ich rody. Ale ten jeden raz chciał całkowicie samodzielnie pokierować swoim życiem. Nie wyobrażał sobie, żeby podczas własnych oświadczyn, rzecz jasna doskonale wyreżyserowanych, miał pełnić rolę marionetki, co potrafi jedynie uklęknąć i zadać jedno pytanie niby radosnym tonem. Chciał, żeby to był jego wybór, w jakim miejscu i okolicznościach zdobędzie się na tak odważny krok, który odmieni jego dotychczasowe życie. Od ostatniego spotkania z Aurelią wiele rozmyślał nad tą kwestią, lecz wszelkie przemyślenia śmiało mógł uznać za niebyłe, kiedy całkowicie poddał się intuicji. Pokierował nim impuls, coś tak bardzo prymitywnego. Spontaniczność często doprowadzała do tragedii, ale nie zdążył pomyśleć, chciał wreszcie wiedzieć, jaka przyszłość tak na dobrą sprawę go czeka. Czy przyjdzie mu zaznać szczęścia płynącego z małżeństwa? Czy jego przyszła małżonka również w przyszłości poczuje się prawdziwie szczęśliwa?
Niedokończone pytanie uświadomiło mu, że jednak powinien wykonać ten ruch, który zarówno jej, niepewnej jego intencji damie, jak i wszystkim zgromadzonym, jasno zakomunikuje, iż w tej chwili ośmielił się oświadczyć. Łatwo było zauważyć szok na twarzy Aurelii, wymowne było również to, jak instynktownie zrobiła krok w tył. Zwyczajnie nie była przygotowana na taki przebieg zdarzeń, Alphard również, ale sam wyszedł z inicjatywą, więc znajdował się w lepszej pozycji. Wreszcie przyszło jej zapoznać się z jego nieprzewidywalnością. Lecz jego matka poznała tę część jego natury. Dostrzegł kątem oka, że spojrzenie rodzicielki skupiło się na jego osobie, co tylko go upewniło, że nie ma już dla niego odwrotu. Przyklęknął przed Aurelią na jedno kolano, dumnie prostując plecy, nie mając je do zaoferowania żadnego pierścionka; posiadł tylko jej wianek, zaś biały kryształ już spoczywał w jej dłoni. Uniósł spojrzenie na jej twarz i pozwolił sobie bardzo ostrożnie ująć drugą jej dłoń swoją.
Lady Carrow – zaczął oficjalnym tonem, lecz zaraz po wypowiedzeniu tytulatury poczuł się dziwnie zniesmaczony. – Aurelio – poprawił się szybko, uśmiechając przy tym łagodnie. – Czy wyjdziesz za mnie?
Po wypowiedzeniu tego pytania zamarł, próbując przygotować się zarówno na zgodę, jak i kategoryczną odmowę. Zachował się egoistycznie, stawiając ją w takiej sytuacji, ale to był odruch. Jeśli go odrzuci… Nie po raz pierwszy doznałby wstydu.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Wybrzeże [odnośnik]18.06.18 20:03
Nie była zadowolona, kiedy Alphard postanowił posunąć się do tak wymownego kroku, jakim było klęknięcie przed nią i tłumem, na mokrym piasku, gdy szczerze liczyła, że tej chwili nie zrobi się przedstawienie, które musieli teraz odgrywać przed szeroko zakrojoną publicznością a ona, cóż, poniekąd poczuła na sobie presję. Nie mogła odmówić, narażając przez to na wstyd zarówno siebie, jak i swojego wybranka, łącznie z obiema rodzinami na czele. Nie mogła też przytaknąć, zapominając w tej chwili o tak prowizorycznej czynności jak mowa i składanie złożonych, ładnych zdań.
Wstań. – Zażądała więc jednym słowem; stanowczo, z początku cicho, jednocześnie posyłając mu błagalne spojrzenie, gdy czuła jak oczy wszystkich zebranych wokół kierują się ku nim. Lady Carrow nigdy nie była żądna uwagi, nie chciała znajdować się na językach innych osób, tym bardziej gdy sytuacja dotyczyła zaręczyn a więc sprawy – bardzo – intymnej w pewnej materii. Szybko zrozumiała dlaczego nie chciała się tutaj dzisiaj pojawiać, wić wianka i rzucać go w wodę, zrozumiała też przyczynę nieprzyjemnego kłucia w klatce piersiowej, nie opuszczającego jej od samego rana – żałowała, że zignorowała te oznaki, które od zawsze zwiastowały przecież same niedobre rzeczy w jej życiu. I chociaż same zaręczyny złą rzeczą nie były, tak były nią okoliczności.
Gdy wstał – być może z jej przymusową pomocą, chwyceniem za rękę lub niekulturalnym ponaglającym gestem – nie przejmowała się przedłużającym się z jej strony milczeniem, ignorując również napięcie, które zapewne tylko podjudzała. Przesunęła spojrzeniem po twarzy Alpharda, dopiero potem zerkając ponownie w stronę rodziny; dostrzegła pokrzepiające spojrzenie ojca i uśmiech matki, którym poniekąd była winna przyjęcie ów kawalera; dostrzegła zaskoczone kuzynki, pełne radości spojrzenia obcych osób–świadków tego, co przeżyła w życiu już raz. Nie wiedziała czemu porównała obie te sytuacje do siebie, a przy dostrzeżeniu twarzy Lupusa, miała wrażenie, że uginają się pod nią kolana.
Młodszy Black zajmował w jej sercu dużo miejsca, gdy tak naprawdę nigdy nie przestała darzyć go czymś więcej, niż sympatią, mimo uporu i własnych zapewnień, a teraz zdawała sobie sprawę z tego, że po raz kolejny łamie mu serce. Czy jednak powinna mieć opory? Pomyślała, choć odpowiedź była dość oczywista. Nie. Sprawił jej dużo przykrości, zaręczył się – chociaż brak narzeczonej tutaj był dość podejrzany – a ona nie miała tak naprawdę żadnego wpływu na swoją decyzję, gdy mogła cierpieć samotnie, bądź spróbować wreszcie odwrócić los.
Przeniosła wzrok na zmarznięte, bose stopy, jakby oczekiwała, że odnajdzie w nich sens życia i wskazówkę, co powinna teraz zrobić: od zawsze przecież myślała, że jest mądrzejsza od wszystkich; od rodziców i nestorów, od serca i rozumu, sądząc, że wie co jest dla niej dobre i że nie potrzebuje przy tym niczyjej pomocy przy wskazywaniu drogi, a której teraz oczekiwała znikąd.
Wreszcie spojrzała na mężczyznę, który miał się wkrótce stać jej mężem, chociaż dalej nie miała pojęcia, czy będzie w stanie zaoferować mu więcej, poza szacunkiem i zrozumieniem, i czy jeśli by się tak stało – z wzajemnością. Niepewność ta nie opuszczała jej na krok od ponad miesiąca, ale z drugiej strony sama dała mu do zrozumienia, że być może dobrze trafili? Blade wargi w końcu ozdobił uśmiech, zaś wolna, już mniej drżąca dłoń sięgnęła do policzka Alpharda; zdecydowanie i pewnie, nie tak, jak ostatnim razem w parku, kiedy bała się, że go odstraszy.
Tak – odparła głośno, zbliżając się do mężczyzny i przytulając tak, jakby był jej ostatnią deską ratunku w tym dniu, tygodniu, życiu. A to co powiedziała zaraz po, mógł usłyszeć tylko i wyłącznie on, kiedy poprosiła by jak najszybciej zabrał ją z tego miejsca. Nie chciała niczyich gratulacji, chciała tylko chwili spokoju w odosobnieniu, u boku swojego – w końcu – narzeczonego.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Wybrzeże [odnośnik]19.06.18 13:10
Patrzyłam jak Poppy poprawia tą moją sukienkę, a moja zmarszczka zmartwienia na czole trochę się rozlazła i opamiętała, gdy tak słuchałam, że jest dobrze. Tak właściwie to nigdy specjalnie nie przywiązywałam wagi do tego jak się ubierałam. Trochę może wyolbrzymiałam uważając, że to nie dla mnie. Po co chłopczycy ładna sukienka, fryzura, po co mugolskiej wieśniarze śmierdzącej obornikiem falbanki i kokardki. Po co w ogóle magicznemu światu ty, Sally. Tak, myślałam o tym wszystkim co zdarzało mi się kiedyś słuchać. Teraz jednak już to tak mocno nie bolało, a ja odważniej postanowiłam wychodzić ze swej nory. Festiwal miał być kolejnym krokiem naprzód. Bo przecież zawsze chciałam wziąć w nim udział. Zawsze chciałam się wystroić z innego powodu niż wesele, potrzymać za rękę innego chłopca niż brata... Powachlowałam ręką sobie przy twarzy czując jak pieką mnie poliki. Tak. W tym momencie zdecydowanie było mi do twarzy w błękicie.
Czując się trochę dziwnie, bo przecież w tym momencie robiłam wszystko to co chciałam a do czego jednak przyzwyczajona nie byłam, ruszyłam na poszukiwanie kwiatów. Błąkałam się po okolicy myśląc, że zaraz skończy się na tym, że gniazdo jakieś z patyków będę musiała pleść albo lepiej - zbudować tratwę z konarów i odpłynąć w siną dal unikając publicznego wstydu przez swą nieporadność. Wtedy tez właśnie poczułam słodka woń za którą podążyłam. Dotarłam do wielkiej skały na szczycie której majaczyły kwiaty goryczyczki. Podeszłam bliżej i stając na palcach zaczęłam uskuteczniać próbę ich pojmania. Wtedy też niespodziewanie pojawił się jeleń. Przestraszyliśmy się siebie nawzajem równie mocno - ja wylądowałam z wrażenia na pupie, a on grzmotnął o skałę by zaraz potem z typową już jelenią gracją udać się na ucieczkę. Pozostawił po sobie kawałek poroża, który sobie przywłaszczyłam. Tak samo zrobiłam i z kwiatami, których bordowe gałązki zaplotłam w wianek. Pomachałam Poppy tak by mogła mnie wyłapać w tłumie. Popatrzyłam na mężczyzn stojących po drugiej stronie. Przygryzłam wargę rozpoznając niektórych, a potem popadłam w zadumę.
- Na pewno plusem byłoby gdyby nie był żonaty albo w kimś już zauroczony bo tak sobie myślałam i czytałam w czarownicy, że wiesz... Festiwal Lata to dobra okazja na zauroczenia, a ja bym chyba no...chciała bym na tym skorzystać - zdradzam skrycie uśmiechając się i lekko nerwowo poprawiając pasmo włosów które przelało mi się przez ramię - I, no nie wiem, to będzie dziwne jak powiem, że mógłby mieć duże dłonie...? - ściszyłam głos do konspiracyjnego szeptu nie wiedząc do końca czy to poprawne tak się z tym zdradzać - A ty Poppy? - spojrzałam na przyjaciółkę, a potem puściłam wianek do wody. Dalej, dalej bordowy wariacie.

Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Wybrzeże [odnośnik]19.06.18 23:14
Nie zwlekał, nie ociągał się. Zzuł ciężkie buty ze stóp i wbiegł w morską toń; chłodna woda natychmiast przyniosła ulgę rozgrzanej skórze, podmuch wiatru popieścił ogorzałą od słońca twarz. Tak trzeba było żyć! Z pewnym uśmiechem na ustach parł uparcie przed wodę ku wiankowi uplecionemu przez wyjątkowo urodziwego rudzielca, co wcale nie było takie proste. Kapryśne morze stawiało mu opór, a spotęgował to upadek bruneta gdzieś obok. Lawirował między nimi wszystkimi bardzo zwinnie, bo - cóż - sprytu nigdy mu akurat nie brakowało. Czego jak czego, lecz przebiegły Dolohov był jak sama cholera. W końcu capnął wianek upleciony ze skromnych kończyn - miał swój niewątpliwy urok, przywiódł mu na myśl żniwa i zapach świeżo skoszonego zboża.
Kątem oka dostrzegł dziwny błysk; niemal odruchowo sięgnął po błyskotki. Zastanawiał się ile mogą być warte? Czy to coś cennego? Obiecał sobie, że zapyta o Valerija; nieświadomy, że odnalazł odłamki spadających gwiazd, wcisnął je do kieszeni mokrych już spodni, po czym zawrócił - i parł przez mieliznę na brzeg z uśmiechem zwycięzcy na ustach.
Spojrzeniem wyłowił jej gibką sylwetkę z tłumu innych panien, co wcale trudne nie było; płomiennorude włosy przyciągały wzrok. Miał tylko nadzieję, że nie będzie zbyt nieśmiała, lecz opowieści kamratów sugerowały, że rude potrafią być naprawdę szalone...
Zbliżył się do niej pewnym krokiem, nonszalanckim gestem przeczesując wilgotne włosy, zaczesując je do tyłu. Na usta wpłynął uśmiech szelmy, dokładnie ten, który przywoływał, kiedy chciał wywrzeć na pannie odpowiednie wrażenie. Jej uśmiech - promienny, radosny, niewinny wprawił go w zadowolenie.
Przypominała mu rzadki kwiat paproci, który nagle zapragnął zerwać.
- Ria Weasley - powtórzył Siergiej takim tonem, jakby słodycz właśnie rozpuściła mu się na języku; od pierwszej chwili mogła się domyślić, że przyjechał ze wschodu - głos miał podszyty silnym, rosyjskim akcentem. - Moja... - ... żona znała jedną Weasley. Samanthę. To jakaś twoja krewna? zamierzał powiedzieć, lecz w porę ugryzł się w język. Nie dlatego, że nie chciał rozmawiać o tej dziwnej kobiecie, ależ skąd - co prawda wiedział, ze ponoć ją wydziedziczono, mówiła o tym Maszy, lecz Siergiej, jako człowiek z poważnymi brakami w elementarnej wiedzy, a już zwłaszcza w zakresie historii magii i rodzin angielskich, nie miał pojęcia o co chodzi. Urwał, bo opamiętał się w porę, by nie wspominać o własnej żonie, która być może czaiła się gdzieś w pobliżu. Złota obrączka, którą zdjął zanim w ogóle się pojawił na wybrzeżu, nagle zaczęła mu dziwnie ciążyć w kieszeni - lecz wystarczyło kilka chwil spędzonych na badaniu spojrzeniem zgrabnej sylwetki i pokrytej piegami skóry, by o tym zapomniał.
- To nic takiego - odparł nonszalancko, aby nie miała wątpliwości, ze dla takiego mężczyzny jak on to żadna przeszkoda. Zbliżył się jeszcze bardziej, wyciągając ku niej ręce - nie po to, aby ją do siebie przyciągnąć, lecz ukoronować wiankiem. Dzieło uplecione z kończyn ozdobiło płomiennorudą głowę. - Piękny. Tak jak ty - wyrzekł Dolohov, zupełnie nie przejmując się banalnością tego komplementu; nawet nie kłamał, ani nie naciągał rzeczywistości - bo naprawdę była zjawiskowa.
- Odmówić mi mi tańca nie możesz - przypomniał jej, dla żartu grożąc palcem; o nie, nie, nie zamierzał pozwolić jej odejść. Podążył za jej słowami i spojrzeniem, zerkając na rozwalony but. - Ojoj - zacmokał z troską. - To żodyn problem - oznajmił
z niezachwianą pewnością, po czym zanim zdążyła się zorientować szybkim i pewnym ruchem złapał ją w ramiona i podniósł z ziemi z taką łatwością, jakby ważyła tyle, co piórko. Uśmiechał się przy tym łobuzersko i jeszcze trzymał ręce tam gdzie trzeba - z młodymi pannami trzeba było postępować ostrożnie. - Zaniosę cię i tak możemy zatańczyć - właściwie nie pytał, tylko stwierdzał fakt. Zaczął iść w stronę ogniska, zapominając, że w piachu zostawił własne buty; przypomniał sobie za to o czymś innym.
- Siergiej się nazywam - uświadomił ją w końcu, nie odrywając spojrzenia od piegowatej twarzy.


I'm here to tell ya honey
That I'm bad to the bone

Siergiej Dolohov
Siergiej Dolohov
Zawód : Przemytnik, rozbójnik i awanturnik
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I didn't do it,
but if I did,
I was drunk
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4641-siergiej-dolohov-budowa#99812 https://www.morsmordre.net/t4729-iwan#101309 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4783-siergiej-dolohov#102284
Re: Wybrzeże [odnośnik]19.06.18 23:42
Ophelia chociaż była ciekawską istotką, to wolała zdecydowanie bardziej trzymać się oświetlonego, oraz bardziej znanego jej terenu. Widziała jak niektóre czarownice oddalały się od wybrzeża w nadziei, że znajdą jakieś bardziej urokliwe i rzadkie kwiaty. Lady Nott na wyjątkowości wianka tak naprawdę wcale nie zależało. Przecież każdy kwiat był tak samo śliczny, posiadał w sobie to coś co niektórych mogło przyciągnąć, albo wręcz przeciwnie odstraszyć. Mimo wszystko chciała wierzyć w to, że i na jej wianek skusi się jakiś mężczyzna, który kto wie, może uprzyjemni jej pobyt w tym miejscu. Panienka Nott przechadzała się powoli, koszyczek delikatnie trzymała w swojej małej i delikatnej rączce, a brązowe tęczówki wyszukiwały roślinności, która mogłaby się nadać na uplecenie wianka. O dziwo zbieranie takich kwiatków wydało się być bardziej skomplikowane niż mogłoby się jej wydawać. Była nauczona swego rodzaju estetyki i tyle co z początku starała się poszukać czegoś co by do siebie kolorystycznie pasowało, to w pewnym momencie zdała sobie sprawę z tego, że taki wianek nie odzwierciedliłby jej osobowości. Czuła się artystką, osobą może nawet lekko zwariowaną ze skłonnościami do pewnych grymasów. Dlatego też uznała, że im bardziej kolorowy i pstrokaty będzie ten wianek tym lepiej. Dlatego też zaczęła zbierać hortensje które rosły w pięknych malowniczych klombach. Ophelia miała to szczęście, że rosło tutaj kilka kolorów hortensji, a to skutkowało tym, że już na samym początku plecenia wianka zaczął się on prezentować niesamowicie barwnie. Do tej kompozycji po pewnym czasie dodała trochę ślicznych różowych azalii, których zapach zaraz otoczył całą postać Opheli, a jako ukoronowanie jej pracy w wianku wylądowało kilka wyjątkowo uroczych amarylisów. Dziewczyna przez pewien czas przyglądała się swojej pracy z uwagą, aby móc spokojnie stwierdzić, że takiej pracy na pewno nie ma co się wstydzić. Dlatego też przyszedł ten czas aby puścić swój wianek na wodzie i zobaczyć kto będzie tym szczęściarzem który pochwyci ten kolorowy wianuszek. Lady Nott podeszła do brzegu wody aby ukucnąć delikatnie. Nim, jednak zdecydowała się wypuścić wianek, ponownie uniosła go na wysokość swojej twarzy i tak przez chwilę przypatrywała mu się.
-Proszę...bądź szczęśliwy- Wyszeptała cicho sama do siebie, po czym ostrożnie położyła wianek na wodzie, i opuszkami palców, pchnęła go aby mógł swobodnie popłynąć z nurtem wody. Dziewczyna przez pewien czas obserwowała jak jej wianek dryfuje samotnie po wodzie oczekując na to aż jakiś zacny kawaler zechce go wyłowić.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wybrzeże [odnośnik]20.06.18 1:23
Trudno mu było odgadnąć, co właściwie Aurelia myśli, choć po jej niezbyt szczęśliwej minie mógł snuć wiele przypuszczeń. Równie dobrze mogła obmyślać plan ucieczki, rozważać scenariusz rzucenia się w akcie desperacji w morskie fale, bądź szukać odpowiednich słów na odrzucenie niespodziewanej propozycji małżeństwa. Czy jej ewentualna odmowa przybrałaby postać gładkich słów, a może byłaby oburzonym krzykiem? Dama jednak, przed którą zdecydował się uklęknąć, była jednak nad wyraz cicha, a na jej twarzy wreszcie w pełni dostrzegał sumę wszystkich lęków. Wciąż pozostawała jeszcze mocno zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Być może na ich oświadczyny było za wcześnie, nawet jeśli obraz rody rozpoczęły już oficjalne rozmowy na ten temat. Ustalenie nestorów coraz bardziej zbliżały się do jednej konkluzji – ich dwójkę należy związać węzłem małżeńskim. Widmo narzeczeństwa wisiało nad nimi od pewnego czasu i niezwykle męczące byłoby dalsze odsuwanie go na drugi plan.
Dopadły go najgorsze przeczucia, kiedy jego wybranka kazała mu wstać. Odmówi – przemknęło mu przez myśl, a serce zabiło żałośnie i boleśnie w piersi. Na języku już zaczęła zbierać się niewymowna gorycz, choć werdykt jeszcze nie zapadł. Tylko jedno słowo wypadające z jej ust, niczego innego nie chciał. Poderwał się niemrawo, wracając do dumnie wyprostowanej sylwetki, choć był zdecydowanie bardziej sztywny, całe jego ciało zdawało się go uwierać, ale nie mógł się poruszyć. Jeszcze kilka sekund wpatrywał się w kobiecą twarz z dołu, a teraz znów spoglądał na nią z góry, coraz bardziej niepewny. Jej milczenie było dla niego największą torturą, jakich przyszło mu zaznać w całym życiu. Ciosem było też to, jak łatwo przesunęła spojrzenie z jego twarzy na inne osoby, na których widok jej zagubienie chyba tylko wzrastało. A potem spuściła wzrok. Jakże żałował, że nie pozwolił tej sprawie od początku do końca pokierować swojej rodzinie.
Kiedy jednak dotknęła dłonią jego policzka, uśmiechając się przy tym subtelnie, całe napięcie spłynęło wzdłuż kręgosłupa, a zniknęło całkowicie wówczas, gdy wreszcie otrzymał odpowiedź, na którą liczył. Instynktownie rozluźnił mięśnie ramion, a usta bezwiednie ułożył w radosny uśmiech. Reakcja była jak najbardziej szczera. W ciemnych oczach rozbłysła duma, ogrom satysfakcji i coś, czego sam jeszcze nie potrafił zidentyfikować, co dopiero w nim zakiełkowało – zaborczość. Objęła go i szybko domyślił się, że zrobiła to po to, aby znaleźć w nim oparcie, ukryć się w jego ramionach. Spodobało mu się to przypuszczenie; polegała na nim odrobinę, choć całkowicie ją zaskoczył.
Chciał cos powiedzieć, ale się nie odważył – nie chciał zburzyć nici porozumienia, jaka między nimi powstała. Zamierzał spełnić jej prośbę. W jednej chwili, bez pytania o zgodę, wziął ją na ręce i bez słowa ruszył w stronę ściany drzew, aby ukryć się wraz z nią przed wszystkimi wścibskimi spojrzeniami. Jakaś młoda panna pisnęła na ten widok, lady Flint nabrała lekkich rumieńców – nie był pewien czy to ze złości, bądź zadowolenia – z kolei lady Black przyglądała mu się z szokiem, jakby nie dowierzała w jego zachowanie. Przyszło mu minąć matkę w drodze.
Alphardzie – szepnęła w jego stronę poniekąd z naganą, zarazem jej głos brzmiał dość łagodnie, lekko stłumiony przez emocje. Z pewnością była rozczarowana jego nieokrzesaniem, za które Alphard wyjątkowo nie robił sobie żadnych wyrzutów. Niech wszyscy myślą, że jest właśnie takim narzeczonym, przynajmniej jego narzeczona mogła uciec od gratulacji. Właśnie tego sobie życzyła, zaś Black był jej to winny. Matce nic nie odpowiedział. Szedł dalej z wysoko uniesionym czołem, nie zważając na zranioną stopę, mokre odzienie. Aurelię zamierzał puścić dopiero w chwili, gdy upewni się, że nikt nie będzie ich niepokoił w leśnym zaciszu.

| z tematu x 2 (Aurelia i Alphard)
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Wybrzeże [odnośnik]21.06.18 1:51
Nie odczuwała dumy ze splecionego przez nią wianka; korona stworzona z koniczyn prezentowała się naprawdę licho w porównaniu do pięknych wieńców puszczanych na wodę przez inne panny. Amarylisy, polne kwiaty, bzy i stokrotki tworzyły kolorowy festiwal słodkiego zapachu i ich widok cieszył oczy; w przeciwieństwie do mizernego wiechcia ułożonego przez pechową Rię. Niestety dzisiejszy dzień obfitował w nieprzyjemne niespodzianki oraz nieszczęścia silniejszego niż zwykle. To zaprowadziło rudzielca w martwy punkt, z którego wyrwał ją barczysty mężczyzna o łobuzerskim uśmiechu. Marazm oraz senność odeszły w zapomnienie zastąpione przez niepewność i zadowolenie jednocześnie. Oba dość skrajne uczucia mieszały się w złotym sercu panny Weasley; oba wypływały również na wierzch, pierwsze objawiając się zaczerwienionymi policzkami, a drugie uśmiechem tańczącym na piegowatej twarzy. Poczuła, jak mocniej zabiło jej serce - czy właśnie przeżywała utraconą, nastoletnią naiwność? Rhiannon nie poznawała samej siebie; rumieniła się niczym głupiutka gąska, a ciemne oczy błyszczały nieskrywanym zainteresowaniem osobą nieznajomego. Wciąż się nie przedstawił, choć stał przed czarownicą już dobrą chwilę. Jego wzrok niemal przewiercał na wylot, ale na szczęście Harpia odnalazła w sobie chwilowo zapomnianą, gryfońską odwagę i sięgnęła po nią, starając się wypaść przed mężczyzną jak najlepiej. Ostatnim, czego mogłaby pragnąć to uznanie za głupiutką młódkę niepotrafiącą się wysłowić - to nie była Ria Wasley, której personaliami się szczyciła. One powinny być uosobieniem odwagi oraz rozwagi, nie dziewczęcego zawstydzenia czy braku inteligencji. Skąd mogła wiedzieć jaki był stojący przed nią śmiałek? Tak, brawury oraz fantazji nie mogła mu odmówić, ale to nadal za mało danych.
Rudowłosa przyjrzała się czarodziejowi z bliska; fizjonomia twarzy nie przypominała tej szlachetnej, za co odczuwała wdzięczność względem losu. Odczuwała lęk na choćby myśl, że mogłaby zostać zmuszona do spędzenia wieczoru z nudnym arystokratą opowiadającym o rodowych obowiązkach lub istocie znaczenia czystości krwi. Uciekłaby czym prędzej i nawet poraniona stopa nie zdołałaby zatrzymać rozpędzonego organizmu piegowatej czarownicy. Zacisnęłaby zęby biegnąc w popłochu ile sił w nogach - szczęście wreszcie postanowiło uśmiechnąć się do młodej kobiety.
Nie spodziewała się usłyszeć tak dziwnego i obco brzmiącego akcentu. Przechyliła zainteresowana głowę wpatrując się w twarz nieznajomego. Niewerbalne pytanie zawisło w powietrzu zatrzymując się na lekko rozchylonych ustach Rii. Prawie popchnęła je dalej wprawiając rześkie powietrze w wibracje, ale słowo moja zadziałało jak skuteczny odstraszacz. Nie wiedząc co mężczyzna miał na myśli, rudzielec wyraźnie speszył się. Potarła zakłopotana kark wyginając się nieco; że ona, jego? Absurdalne wnioski odznaczyły się niepewnością na piegowatej buzi, ale Weasley szybko oprzytomniała potrząsając ognistymi włosami. To na pewno przejęzyczenie lub zwyczajna pomyłka, zdarza się. Dobrze, że nie poznała prawdziwego znaczenia owego słowa - informacja o posiadanej żonie wydałaby się niezwykle błaha w starciu ze wspomnieniem zdradzieckiej krewnej.
Serce załomotało w klatce piersiowej ponownie, gdy tylko bezimienny skrócił znajdujący się między nimi dystans. Harpia odczuła powiew chłodu przybyły wraz z mokrymi ubraniami będącymi w bezpośrednim sąsiedztwie. Wrażenia dopełnił równie wilgotny wianek odnajdujący swoje miejsce na upstrzonej złocistymi plamkami skroni. Rhiannon przetarła wierzchem dłoni zbłąkane krople znaczące ślad na jasnej skórze - nie przestała uśmiechać się przyjaźnie.
- Dziękuję - odpowiedziała już z większą pewnością siebie. Dziwiła się komplementowi, wianek wyglądał biednie, ale ona też - w tym mógł tkwić sens, sedno prostoty, którą osobiście uwielbiała ponad wszystko. - Nie ośmieliłabym się - zaśmiała się, sądząc, że zatańczy na własnych, kulawych nogach, choć nie umiała. Jednak to, co wydarzyło się kilka sekund później wprawiło Weasley w zdumienie. W istocie nie zdążyła zareagować na śmiały gest, nim obejrzała się, a już tkwiła w silnych ramionach… Siergieja. Tak się nazywał. - Skąd jesteś? - spytała z zainteresowaniem, jakby wcale nie tkwiła na rękach obcego człowieka i co więcej, ta sytuacja nie zrobiła na niej wrażenia. Dużo ciekawsze wydało jej się pochodzenie czarodzieja; nie znała się niestety ani na językach, ani na zagranicznych imionach. Rzadko opuszczała rodzinny dom, o Wielkiej Brytanii nie wspominając. - Dasz radę utrzymać mnie tak długo? - spytała zaczepnie, cały czas wpatrując się w błękitne oczy pana Dolohova. W tych należących do niej kryło się wyzwanie. Prawdopodobnie odwaga kobiety zmieniła się w lekkomyślność i brawurę, ale zignorowała podszepty rozumu. Tak jak nasiąkający chłodną wilgocią materiał długiej sukni; zamiast piszczeć jak delikatna panna oplotła ramionami szyję nie do końca znajomego. - Prowadź, mój panie - wyrzekła z godnością prawdziwej damy. Na chwilę puściła jedną rękę i odgięła się, palcem wskazując na przestrzeń za sobą. - Tam powinno być ognisko - poinstruowała mężczyznę z ponownie wykwitającym na twarzy uśmiechem. Skoro podjął się odważnej, rycerskiej próby noszenia rudowłosej, to teraz powinien cierpieć.

| zt Siegiej i Ria



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Wybrzeże [odnośnik]22.06.18 15:18
Pewnie starałby się odwieść Nephthys od myślenia, że jest dobrym człowiekiem. Nie był i nie było to kwestią słynnego powiedzenia, że każdy ma swoje za uszami. Shafiq miał aż nadto; nigdy nie przyszło mu się jednak do głowy nad tym zastanawiać. Specyfika jego charakteru mu na to zwykle nie pozwalała, sprowadzając zresztą każdy występek do roli większego zła. To stanowiło jednak jego zmartwienie, nie Nephthys, choć powoli docierało do niego, że już nie do końca. Wcale nie tak dużo czasu dzieliło ich od wyznaczonej daty ślubu, co w jego głowie wciąż jeszcze brzmiało absurdalnie. Już raz miał to za sobą i gdy wydawać się mogło, że nie przyjdzie mu przeżywać tego po raz kolejny, historia zatoczyła koło. Może nie do końca; nie był tym samym człowiekiem, co dziesięć lat temu. Zmieniło się za dużo, by mogło tak być. Nawet kiedy próbował wrócić do tego, co było, nic z tego nie wyszło. Pewne rzeczy musiał jednak domknąć, przestać wyciągać nierozwiązane sprawy wygrzebywane pieczołowicie z przeszłości. Miał teraz inny obowiązek, który właśnie stał u jego boku, a za punkt honoru wziął sobie, żeby jej to możliwie ułatwić, o ile to w ogóle możliwe.
Ale stałoby się, gdyby to ktoś inny go wyłowił — odparł, ni to żartobliwie, ni poważnie. Ciężko stwierdzić, jakie przyświecały mu intencje. Dostrzegł zmieszanie Nephthys i mimowolnie zaczął się zastanawiać, ile czasu musiało upłynąć, by przestało tak być. Nie liczył, że wydarzy się to od razu, ale gdyby tylko mógł, to by to znacznie przyspieszył. Tym bardziej, że w trakcie ich nielicznych, wcześniejszych rozmów, zdecydowanie tak nie było. Postanowił jednak nie naciskać i pozostawić sprawy własnemu biegowi. Nawet jeżeli wiedział, że długo się w takim postanowieniu nie utrzyma; cierpliwość nie była jego najmocniejszą stroną.
Cóż to zatem za szczęście, że mamy równie uzdolnionego alchemika pod naszym dachem — zwrócił się do Nephthys. Rozbawił go kontrast pomiędzy jedną i drugą lady, nie kończący się jedynie na powierzchowności. Ich skrajnie różne wypowiedzi i opinie, jedna do bólu przyziemna, a druga nieco bardziej liryczna; nie przyszło mu się jednak zbyt długo nad tym zastanawiać.
Cieszy mnie to, czasy mamy nieciekawe — wtrącił jeszcze, odnośnie potomków lady Fawley. To absurdalne, jak uświadamiał sobie upływ czasu dopiero widząc, że kobieta, którą jeszcze przecież nie tak dawno widział, a która była nieśmiałym dzieckiem, była już dorosła. Lata mijały szybko, łatwiej było się jednak upatrywać przejawów tego w cudzych twarzach, niż swojej własnej. — No, nie wiem, czy urocze. Z pewnością mokre — błysnął zębami w uśmiechu, by rzucić znacząco okiem na swój strój, obecnie już na szczęście suchy, by w końcu potoczyć wzrokiem po brzegu i dalszych zmaganiach z falami. Musiał nieco zweryfikować swój pogląd o flegmatyczności angielskich lordów, bo dostrzegł kilka znajomych twarzy i zdziwił się niezmiernie, że zamiast obserwować zmagania z plaży, zdecydowali się na wzięcie udziału. Ale w końcu to ich tradycja; z perspektywy Ramesesa nie do końca sensowna, choć nie oceniał.
Przeniósł czerń spojrzenia na czarodzieja, który nadszedł z wiankiem Cressidy w dłoni; kojarzył tę twarz, nawet, jeśli być może on sam nie był kojarzony. Świat szlachty był hermetyczny, ciężko było o zdobycie pierwszego wrażenia po takim czasie przebywania w Anglii. Nie przypominał sobie jednak, by miał okazję z nim kiedykolwiek rozmawiać, stąd też dopełniając zasad dobrego wychowania, również się przedstawił.
Szajch Rameses Shafiq — odparł, niekoniecznie gotów szastać na prawo i lewo tytułem lorda, który choć rzekomo mu przysługiwał, zawsze brzmiał w jego uszach obco. Kiedy lord Fawley gruchał sobie w najlepsze z żoną, Shafiq przeniósł spojrzenie na narzeczoną, co najmniej tak intensywnie, jakby chciał przeniknąć wgłąb jej myśli i sprawdzić, co kryje się za pozornym spokojem.
Nie jest ci zimno? — Zapytał, unosząc jedną brew w pytającym geście. Wiatr szastał wściekle jej suknią i nie zdziwiłby się, gdyby istotnie zmarzła. Miał mieszane odczucia w stosunku do tańca w jakiejkolwiek postaci, zatem dalsza część tego wieczoru raczej nie wchodziła w grę; zawsze mogli się jednak ogrzać, dlatego decyzję pozostawił Nephthys.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wybrzeże [odnośnik]22.06.18 18:31
Nie przepadam za słońcem - jego promienie zwykle sprawiają, że idealna skóra półwili czerwienieje, a potem po rzekomej opaleniźnie nie pozostaje najmniejszy ślad; w dodatku to droga przez mękę, dlatego unikam naturalnego oświetlenia chodząc niemal cały czas z parasolką. Trochę to utrudnia zbieranie kwiatów oraz wyplatanie wianka, ale na szczęście zawsze mogę ją złożyć, a później odłożyć na pobliskie kamienie. Splatanie ze sobą kwiatów w coś, co ma mieć konkretny kształt oraz pozostać solidne, gdy morskie fale pochłoną koronę w całości, nie jest ani trochę proste. Dość długo męczę się z nadaniem kilku gałązkom wspaniałego kształtu, ale efekt jest tego wart. Wkrótce mogę obserwować jak porządny wieniec unosi się na wodzie czekając na odważnego Marcela, dumnie wypinającego pierś chcąc pokazać wszystkim, że jest najlepszym mężczyzną do rzucenia się w wodną toń.
Jestem niezadowolona z powodu westchnięć głupich dzierlatek tłoczących się przy wybrzeżu. Patrzę na nie z odrazą, kiedy wzniecają wiatr wachlując ciemnymi rzęsami niemal zahaczając nimi o podłogę - idźcie stąd, najlepiej teraz. Mam ochotę je popchnąć, żeby same zasmakowały morskiej przygody, ale powstrzymuję się w ostatniej chwili; przecież jestem pewna oddania Marcela, tak jak tego, że nikt inny nie może się ze mną równać, nawet Solene, chociaż ją umieściłabym na drugim miejscu najpiękniejszych kobiet nie tylko festiwalu, ale i całego kraju - może nawet kontynentu! Gdzieś intuicyjnie nadal staram się wyłowić z tłumu sylwetkę siostry, ale wciąż nie ma jej w zasięgu mojego wzroku.
Odwracam zatem głowę, kierując spojrzenie na wydarzenia mające miejsce w wodzie. Widzę, że walka jest zacięta. Ktoś się topi, ktoś walczy z jakimiś małymi, latającymi stworzonkami, ktoś inny z ptakami - to zastanawiające jak bardzo dzikie zwierzęta tutaj przebywają. A jakie agresywne! Wykrzywiam twarz w geście niezadowolenia pełna obaw, że i mego lubego spotkają podobne nieprzyjemności, ale po raz kolejny los uświadamia mnie, że lord Parkinson to jest w czepku urodzony.
Obserwuję jak za nic ma wiatr, morze oraz innych konkurentów, nieprzerwanie oraz bohatersko mknie przez fale ku mojemu wiankowi. Ach, jaką wielką czuję dumę! Uśmiecham się tryumfalnie co najmniej, jakbym to ja właśnie zdobyła najcenniejszy artefakt ze wszystkich na świecie. Oczy mi błyszczą z zadowolenia. Do czasu, aż znów słyszę kolejne westchnięcia oraz oklaski. Chcę zamrozić te wszystkie wywłoki spojrzeniem prawdziwej harpii, ale to nie jest wcale takie proste jak może się wydawać. Wreszcie i ja wzdycham z powodu dzielnego Marcela, który poradził sobie ze wszystkimi przeszkodami przygotowanymi mu przez dobra Weymouth. Ignoruję wszystkie zachwyty dookoła, uśmiechając się już jedynie do narzeczonego stającego przede mną na brzegu.
- Och Marcelu, jesteś taki odważny i dzielny - uraczam go pochlebstwami. - Teraz jesteś na mnie skazany do końca wieczoru - dodaję niby to smutna, ale nie potrafię ukrywać radości, nie w tej chwili. palcem przesuwam po ramieniu i torsie, niby w niewinnym geście. Zaraz odwracam głowę, chcąc zerknąć na miejsce, w którym mamy podążyć, ale dostrzegam Solene. Najpierw samą, raczącą mnie wymownym spojrzeniem, a później z jakimś mężczyzną trzymającym jej wianek.
- Wiesz kto to? Wolny? - dopytuję narzeczonego pokazując brodą na towarzysza, z którym powoli znika z wybrzeża moja siostra. Jestem bardzo zainteresowana tematem; czarodziej wygląda na arystokratę, ale to nieważne, najważniejsze, że chyba się dogadują. Może wreszcie nie będę musiała martwić się o stan cywilny starszej półwili? Och, byłoby cudownie.


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394
Re: Wybrzeże [odnośnik]23.06.18 0:29
To wszystko było szalenie ekscytujące. Co roku czuła się dzięki Festiwalowi Lata coraz bardziej dorosła. Nie tylko dzięki powtarzanym tradycjom i utrwalanej na ich temat wiedzy, ale dzięki pewnym drobnym, ale równie ważnych obrządkach, dzięki którym dochodziła do wniosku, że znajdowała się o krok bliżej do tych wszystkich cudowności, których doświadczali na co dzień dorośli. Co rok w wieczór siódmego sierpnia pani Picks wyciągała miarkę i mierzyła Miriam, a rezultat zapisywała na ścianie obok jej łóżka. Ich stary dom został zniszczony, więc ściana z dotychczasowymi pomiarami zginęła pod gruzami, i w tym roku nie miała ich z czym porównać, ale to nie zmieniała jej podejścia do tej ważnej dla niej chwili. Uwielbiała Festiwal, ale im jego koniec był bliżej, tym bardziej się cieszyła!
Pamiętała, jak wyglądała tradycja puszczania wianków na wodę, więc z szerokim uśmiechem pokiwała płomienne rudą czuprynką – fale miały ściągnąć je w stronę czekających na swoje wybranki kawalerów, stanowiły zaproszenie i jednocześnie pozwolenie na zabranie pięknej panny w ulubiony zakątek, spokojne miejsce w obrębie Festiwalu. Pani Picks opowiadała jej w czasie zabawy, że czasami w ten sposób łączyli się ze sobą na całe życie. Teraz naszła ją jedna myśl – ciekawe, czy papo i mama w ten sposób się poznali?
Musi ich o to zapytać. Mama była obok, trzymała jej dłoń pewnie, mocno, ale papa wciąż czekał po drugiej stronie na pochwycenie wianka. Wiedziała, że czekał na ten od mamy – jak co roku!
Mamusiu, popatrz, tata wchodzi do wody! – zapiszczała niemal z ekscytacji, ciągnąc mamę za dłoń i obserwując cały czas zmagania swojego ulubionego Prewetta z groźnym żywiołem – w tym roku jednak łagodnym i sprzyjającym wszystkim, którzy moczyli swoje nogawki. Już myślała, że papa naprawdę cały zanurzy się w toni i w ten sposób zdobędzie wianek, kiedy on był znacznie sprytniejszy i wziął łódkę! Spojrzała na mamę zaskoczona, za chwilę znów wlepiając spojrzenie błękitnych oczu w oddalający się drewniany, morski rydwan. Zaklaskała głośno, widząc, że udało mu się wypełnić zadanie i… że wrócił wpław! W całym tym ferworze zdarzeń zupełnie zapomniała o swoim, zaplątanym pewnie gdzieś daleko za horyzontem. Może zabierze go Neptun albo jakiś pan syren, jeśli takowi istnieli. Musieli, prawda? – PAPCIU, PAPCIU! – krzyczała do niego, skacząc w miejscu, machając łapką jak oszalała.
Stały tutaj i czekały na niego!


Zgubiła swe kropki na łące
a może w ogródku na grządce

Molly Prewett
Molly Prewett
Zawód : żywe srebro Weymouth
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
in a world
where you can be
anything
be kind
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Dzieci
Dzieci
https://www.morsmordre.net/t4347-miriam-prewett https://www.morsmordre.net/t4371-kremowka#93727 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4551-miriam-prewett

Strona 26 z 51 Previous  1 ... 14 ... 25, 26, 27 ... 38 ... 51  Next

Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach