Wydarzenia


Ekipa forum
Zagajnik
AutorWiadomość
Zagajnik [odnośnik]24.10.15 23:25
First topic message reminder :

Zagajnik

Nieopodal gęstej kniei, gdzie można spotkać niezwykłej urody kwiaty i magiczne stworzenia znajduje się niewielki zagajnik z wciąż młodymi, zaledwie kilkuletnimi drzewami, głównie brzozami i jesionami. Nie jest gęsty, więc nie ma mowy o zgubieniu się pomiędzy pniami. W jego centralnej części znajduje się niewielka polana otoczona przez krzaki dzikiej róży i jeżyny, które można zbierać o tej porze roku, by nacieszyć się ich smakiem.  


Arena

Nieodłącznym elementem święta Lughnasadh pozostawała wszechstronna rywalizacja sportowa. Na Arenie czarodzieje zmagali się z różnego rodzaju fizycznymi konkurencjami, uprawiane były zapasy, w których prym wiódł jeden z potężnie zbudowanych lordów Macmillanów, przygotowywano aetonany na tradycyjny wyścig pod Durdle Door, urządzono sparingi Quidditcha, popisywano się męstwem i fizyczną sprawnością. W zdrowym ciele zdrowy duch, dało się słyszeć co jakiś czas z ust naganiaczy widowni. Na nieco chwiejnych drewnianych trybunach mogło się zmieścić kilkadziesiąt czarodziejów - był z nich doskonały widok na większość odbywających się na Arenie dyscyplin. Udeptane, wysuszone magią błoto stanowiło stabilne, miękkie i bezpieczne podłoże dla zmagań.

Aby przystąpić do jakichkolwiek zmagań wystarczy zgłosić taki zamiar jednemu z czarodziejów pilnujących w pobliżu porządku. Należy wówczas napisać posta, w którym postać deklaruje taką chęć jeszcze bez jakiegokolwiek rzutu kością (aby możliwe było zawarcie zakładu przez jakiegokolwiek gracza).


Wyścigi
Wyścigi:

Wspinaczka
Wspinaczka:

Zapasy kornwalijskie
Zapasy kornwalijskie:

Siłowanie na rękę
Siłowanie na rękę:


Zakłady
Przy Arenie nieprzerwanie kręci się cwaniakowany półgoblin w połatanym cylindrze, który chętnie przyjmuje zakłady na każdego przystępującego do zmagań zawodnika. Pykając pachnącą ziołami fajkę inkasuje kolejne monety, z uśmieszkiem śledząc kolejne zmagania. Czasem można go znaleźć opartego biodrem o zagrodę lub ścianę trybun, innym razem przesiadywał na jednej z pobliskich ław, przecierając leniwie nieco wyszczerbionego na krańcach monokla. Do pasa przytroczonych miał kilka sakiewek, można było tylko podejrzewać, że wypełnione były złotem.

Aby postawić kwotę na konkretnego zawodnika należy napisać w temacie posta w momencie, w którym przystępuje on do zmagań (sam napisze wiadomość, w której deklaruje przystąpienie do zmagań). Można założyć pieniądze zarówno na jego wygraną, jak i przegraną. W przypadku trafienia końcowego wyniku postać zyskuje dwukrotność założonej kwoty. W przypadku postawienia na niewłaściwy wynik postać traci swoje pieniądze.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:09, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zagajnik [odnośnik]02.06.18 0:03
Mawiają, że Festiwal Lata bez dorocznych, woskowych wróżb nie może istnieć. To samo mówią o tradycji zaplatania wianków, konkursu jeździeckiego pod Durdle Door, meczu Quidditcha… Ria przestała dawać wiarę tym pogłoskom koncentrując się tylko na jednym - oczywiście, że tym ostatnim. Odkąd nastał sierpień myślała jedynie o szansie wzbicia się w powietrze nad stadionem zbudowanym wśród szerokich wód! Niestety w zeszłorocznych przyjęciach organizowanych przez Prewettów nie uczestniczyła zbyt aktywnie - w tamtych chwilach rudowłosej dokuczał okres nienastoletniego buntu objawiającego się negacją każdej formy uroczystości, wyłączając te organizowane przez Weasley’ów. Każde inne zbywała pobłażliwym prychnięciem oraz wywróceniem ciemnych oczu niemal ku niebu; podobno matka słyszała ten dźwięk aż na parterze domu. Nie mogła nic na to poradzić, że źle czuła się w marmurowych pałacach i strojnych sukniach, przyobleczona w sztucznie uprzejmy uśmiech oraz tonę niepotrzebnych nikomu świecidełek. Kiedy Ria zaczęła przeliczać ich wartość na pieniądze potrzebne do nakarmienia głodnych dzieci lub naprawienia dziurawych dachów biednych sąsiadów, to robiło jej się niewyobrażalnie duszno. Dusiły ją naszyjniki, ściskały pierścionki i cisnęły buty. Co spowodowało tegoroczną zmianę zachowania rudzielca? To chyba nieopisana potrzeba oderwania myśli od obowiązków i skoncentrowania ich na przyjemnej doczesności pozbawionej czerni przerażenia czy zieleni śmierci. Ktokolwiek smaga obecny świat pędzlem barw, wybrał te nadzwyczaj smutne, przygnębiające nawet najweselsze serca. Rhiannon uwierzyła, że pośród pięknych lasów i łąk oraz życzliwości obecnych tam czarodziejów uda się odpocząć od codziennych zmartwień - to dlatego Weasley dała wyciągnąć się przyjaciółkom na bezpieczne tereny Weymouth. Zignorowała ciche wątpliwości uderzające rytmicznie w klatkę piersiową pieguski - nadszedł najwyższy czas na ugłaskanie dzikiego lwa. Matka utwierdziła ją w tym przekonaniu; z niezwykłą, wręcz niecodzienną radością ucałowała na pożegnanie oba zaczerwienione policzki córki wzbudzając w niej podejrzliwość. Spojrzenie Rii ułożyło się w milczący znak zapytania - pozostawiony bez odpowiedzi. Elaine Weasley wymyśliła diabelski plan, rudowłosa czuła to podskórnie. Postanowiła zrezygnować z odpytywania własnej rodzicielki i udała się szybko do Błędnego Rycerza, żeby o czasie dotrzeć na miejsce.
Szły z Maxine ramię w ramię, dając się prowadzić kierownikowi niewielkiej wycieczki - Rowan. Ria dzielnie sunęła za nią. Ze wciśniętymi dłońmi w kieszenie długiej, pomarańczowej sukienki uważnie patrzyła pod nogi. Dzikie, nieujarzmione drogi nosiły znamiona nieprzewidywalności, których ona chciała uniknąć.
- Daj spokój - odezwała się z przekąsem. - Kogo obchodzą wianki? Pytanie brzmi: kiedy wreszcie rozpocznie się mecz Quidditcha, prawda Max? - spytała dobitnie. Uśmiechnęła się szelmowsko trącając koleżankę łokciem. - Mamy wiele tyłków do skopania - westchnęła z udawanym zmęczeniem. Oj tak, spuszczanie bęcków innym drużynom należało do zajęć wysoce męczących, aczkolwiek ktoś musiał podołać temu zadaniu - a kto inny jak nie najlepsza drużyna na świecie, niezawodne Harpie? Ria nie spodziewała się, że przyjaciółki wystawią ją do wiatru odnajdując kawalerów na jutrzejszy wieczór; człowiek uczył się całe życie. Umilkła przekonana, że spędzą ten dzień wspólnie.
Przeszedłszy jeszcze parę metrów zasiadła przy jednym z wolnych stanowisk. Starannie wymościła sobie miejsce zerkając to na jedną, to na drugą czarownicę.
- Zgłaszam kandydaturę Max jako najszybszej dziewczyny na tym kontynencie. Poradzi sobie z zadaniem w tempie ekspresowym - odparła pannie Sprout, a Desmond puściła oczko. Nie wynikało to ze strachu przed przepowiednią dotyczącą przyszłości; jakkolwiek pesymistycznie to nie zabrzmi, Weasley nie patrzyła w nią z optymizmem oraz otwartym umysłem. Spodziewała się najgorszego - była gotowa. Na wszystko. Włącznie z bajdurzeniem nad ulanym do miski woskiem.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 11:26
Brała już udział w kilku Festiwalach Lata, od ukończenia Hogwartu minęło już kilka lat, nigdy nie miała jednak na tyle wiele czasu, aby pałętać się po jego okolicach każdego dnia i poznać wszystkie tradycje. Znała je z opowieści koleżanek i kilku książek, które czytała, lecz to nawet w połowie nie oddawało magicznej atmosfery tego święta; Desmond cieszyła się, że tu przyszła, napawdę! Radość i beztroska wszystkich innych udzieliła się także i jej, a choć wciąż tkwił w niej niepokój o niepewne jutro, starała się go w sobie stłumić, aby i innym nie popsuć zabawy.
Znakomitą zabawę gwarantowało wszak towarzystwo cudownych rudzielców, z którymi podążała ścieżką w kierunku zagajnika; Rię trzymała pod rękę, a Rowan przypatrywała się spod lekko uniesionych brwi. - ]Na pewno jest ci wygodnie w tych butach? - spytała, a kąciki ust drżały; nie śmiała się przecież z niskiego wzrostu panny Sprout, a jedynie tego jak te cieniutkie słupki wbijały się z każdym krokiem w lekko wilgotne podłoże. Wychowaną na głębokiej, walijskiej wsi Maxine nieco ten widok rozbawił, lecz chciała z tego zażartować wraz z Rowan, a nie z Rowan.
- No właśnie - przytaknęła Rii ze śmiertelnie poważną miną; z Weasleywną rozumiały się najwyraźniej doskonale. - Szybciej łapię znicza, niż którykolwiek facet wianek, choćby miał go pod samym nosem - zażartowała z łobuzerskim uśmiechem, puszczając Rii perskie oczko. Każdy dzień Festiwalu niósł za sobą coś niezwykłego, wiele zabaw było naprawdę wartych uwagi i iudziału, lecz tą, na którą Maxine czekała najbardziej - był oczywiście mecz. Pozostawało jej mieć jedynie nadzieję, że nie zostaną z Rią rozdzielone i wtrącone do różnych drużyn; tak przecież być nie mogło! Były Harpiami z Holyhead, były jedną drużyną zarówno na boisku, jak i poza nim. Nie mogły grać przeciwko sobie. To wbrew naturze.
- Ale może pójdę się pośmiać, wyciągnę Jean - powiedziała w końcu Rowan; słowo wiara sprawiło, ze dziwny cień pomknął po twarzy Desmond, lecz nie skomentowała tego ani słowem. Zarówno Sproutówna, jak i Ria były czarownicami czystej krwi i najpewniej nie miały pojęcia o tym jakiego pojmowania wiary próbowali nauczyć Maxine i Jean ich świętoszkowaci rodzice.
- Skończymy samotnie? - prychnęła śmiechem na samą wizję (która była naprawdę rozkoszna i powinny były zrezygnować w ogóle z plecenia wianków i zająć się tym tak po prostu, a nie w ramach pocieszenia). - O twój wianek, Myszko, to bym się na ich miejscu biła - wyrzekła bez cienia kpiny, czy ironii; Rowan była jedną z najbardziej rozkosznych istot jakie przyszło jej poznać, a wianek Weasleyówny był nie mniej cenną nagrodą.
Po niedługim spacerze dotarły w końcu do zagajnika; cichego i pogrążonego w półmorku, pachniało tu ziołami i parafiną. - Czuję się jak na lekcji wróżbiarstwa w Hogwarcie - wyszeptała do Rudzielców Maxine, chciała brzmieć cicho, lecz stojąca nieopodal staruszka i tak ją usłyszała; syknęła na Desmond potępieńczo, pociągnęła więc przyjaciółki ku innej misie.
Uniosła na nie pozornie mordercze spojrzenie; oczywiście, musiały ją wypchnąć przez szereg. Pewnie zaraz miała ujrzeć ponuraka i zbiegną się tu czarownice, aby lamentować nad jej żałosnym losem. - Wierzycie w to w ogóle? - spytała nieco niepewnie, biorąc w dłoń klucz, a w drugą świecę. Westchnęła ciężko, jakby już ujrzała ponuraka, po czym zaczęła przelewać wosk w odpowiedni sposób (chyba, robiła to po raz pierwszy) - i miała nadzieję, że mimo wszystko ujrzy na wodzie dobrą wróżbę.



That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?

Maxine Desmond
Maxine Desmond
Zawód : Szukająca Harpii z Holyhead
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna

she's mad, but she's magic
there's no lie
in her fire

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
mad max
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5560-maxine-desmond https://www.morsmordre.net/t5599-leopoldina#130569 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-swansea-st-helen-avenue-7 https://www.morsmordre.net/t5601-skrytka-bankowa-nr-1376#130573 https://www.morsmordre.net/t5600-maxine-desmond#130571
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 11:26
The member 'Maxine Desmond' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 13 AOB16x1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 15:28
- Wystawiła pana? A to zła kobieta - odezwała się już swoim głosem a następnie pokręciła głową, również pochmurniejąc. Nie sądziła, że Joey aż tak podchwyci tę grę, chociaż przecież powinna się tego po nim spodziewać! Zawsze był typem żartownisia. Eh, chyba okres, podczas którego się nie widzieli, był zdecydowanie zbyt długi. Skoro wcześniej byli niemal nierozłączni, a teraz Florence nawet o takich rzeczach zapominała! No, ale mniejsza o to. Pora się było zabawić na festynie! Kobieta dygnęła delikatnie przed mężczyzną, unosząc jedną dłonią poły sukienki, jak to przystało na damę. - Florence Fortescue. Miło mi cię poznać, sir Josephie. - odpowiedziała na jego przedstawienie się, a zaraz potem wybuchnęła perlistym, delikatnym śmiechem. Podeszła do niego, by w następnej chwili sprzedać mu lekkiego kuksańca. - No co ty. Żadna panna by nie wystawiła takiego kawalera, zgłupiałeś? - zauważyła, a po chwili wyciągnęła z niewielkiej torebki chusteczkę. - Masz, upaćkałeś się malinami. Jak dziecko. - westchnęła cicho, przewracając w rozbawieniu oczami.
Zupełnie jak w Hogwarcie! Tam też ciągle musiała go pilnować, inaczej gotów był pognać na trening quidditcha prosto z obiadu w Wielkiej Sali, z twarzą całą umazaną tłuszczem z wieprzowej potrawki lub sosem od pieczeni. W tej kwestii też się nie zmienił, zupełnie jak w przypadku swojej sympatii do wróżenia.
- Cieszę się, że napisałeś. Jakoś głupio byłoby tu przychodzić samej. - wzruszyła lekko ramionami, powoli kierując się ku stanowiskom, gdzie można było przelać wosk. Chociaż tak po prawdzie, nigdy specjalnie nie wierzyła w to, że tego typu praktyki faktycznie mogłyby przepowiedzieć dla niej przyszłość. Traktowała to bardziej jako zabawę, a przecież rozrywkę zawsze najlepiej dzieli się z przyjacielem! Joey nawet nie mógł sobie wyobrazić jak jego powrót do jej świata pomógł Florence. Zupełnie jakby swoim pojawieniem się podarował jej promyk słońca. Oczywiście wielka szkoda, że ich ponowne spotkanie się zostało przerwane przez tę przeklętą kreaturę, ale to już była przeszłość. Lodziarnię wyremontowano, po dziurze w ścianie nie było już śladu a Florence mogła się za to cieszyć odzyskanie swojego przyjaciela. Wychodziło na plus!


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Zagajnik - Page 13 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 15:39
3 sierpnia

Mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że po raz pierwszy od długiego czasu odetchnął pełną piersią, czując spokój. Wszystkie poprzednie wydarzenia nie miały sobie równych z powrotem do zdrowia jego siostry. Było to naprawdę niespotykane, ale nigdy nie wątpił w to, że dziewczyna podda się tak łatwo w walce z chorobą. Bolało go, gdy musiał patrzeć na zmęczoną twarz siostry, której nikt nie potrafił pomóc i żaden uzdrowiciel nie wiedział, co się z nią działo. Ktoś kiedyś powiedział, że Yaxleyów ciężko było zabić i może było w tym więcej prawdy niż się spodziewał? Wszak na początku ich matka czuła się nie na siłach, objęta tajemniczą niemocą, której pochodzenie koniec końców odkrył i przegonił agonalny stan. Teraz od końca kwietnia to Leia czuła się nie na siłach i medycy twierdzili, że trzeba się przygotować na najgorsze. Z każdym dniem jednak czuła się lepiej, by w końcu stanąć samej na nogach i tym swoim lekkim krokiem przejść przez korytarze posiadłości. Podobnie jak jej brat przybierała na siłach - on po wyprawie do Azkabanu, ona po nagłe chorobie. Miał jej tyle do powiedzenia, pokazania, a przede wszystkim chciał spędzić z nią jak najwięcej czasu. Zaskoczyła go swoją decyzją o wybraniu się koniecznie na Festiwal Lata, ale nie miał siły jej odmawiać - szczególnie, że na następny musiałaby czekać cały długi rok. Najprawdopodobniej już jako czyjaś żona, ale o tym nikt nie dyskutował. Milczący Yaxleyowie nie okazywali radości tak jak inni czarodzieje, lecz każdy kto chociaż odrobinę ich znał, mógł dostrzec wyraźnie zarysowany spokój. Odmienny niż zwyczajny. Nie taki srogi. Mieszkańcy Yaxley's Hall mieli wszak do tego powód, a ów powód właśnie szedł u boku Morgotha. Szlachcic zerkał na siostrę zbyt często, lecz nie mógł się powstrzymać, a obserwowanie emocji pojawiających się na rumianej twarzy młodej arystokratki było dla niego największą nagrodą. Oczywiście, że nie było dyskusji o tym, by Leia poszła gdzieś samotnie, dlatego brat ciągle znajdował się tuż obok - miał nadzieję, że nie miała mu tego za złe. Musieli nadrobić zabrany im czas przez bezlitosne wydarzenia, na które nie mieli wpływu. Bo czy wyładowania magii były w jakikolwiek sposób do przewidzenia? Żaden jasnowidz nie wyjawił swojego proroctwa, co jeszcze bardziej nastawiło Yaxleya przeciwko tym oszustom. To człowiek podejmował za siebie decyzje, nie los, nie jakaś siła wyższa. Należeli do siebie i do nikogo innego. Co prawda nie miał na myśli spraw, za które był odpowiedzialny nestor, o czym świadczyć miały chociażby jego niedawne zaręczyny. Niestety Leia nie mogła brać w nich udział, ale spotkali Marine z jej kuzynem przed skierowaniem się w inne części Festiwalu Lata. Nie było to ów zapoznanie się o jakim wspominała wcześniej lady Lestrange, ale ono miało nastąpić w swoim czasie. Morgoth z łatwością mógł wyczuć, że Flavien nie był zbytnio zadowolony z wizji wspólnego spędzenia reszty dnia, ale Yaxley nie zamierzał w żadnym stopniu rujnować mu świętowania. Narzeczeni wspólnie podjęli decyzję, że ów wieczór spędzą w towarzystwie najbliższych członków rodziny. Zresztą trochę egoistycznie myślał o tym, by mieć Leię tylko dla siebie i nie musząc dzielić się nią z nikim innym. Nie wiedział, kiedy znaleźli się blisko zagajnika, gdzie odbywały się wróżby, ale gdyby zdawał sobie sprawę z tego, co tu znajdą, na pewno nie wybrałby tej drogi. Zatrzymał się jednak, patrząc na siostrę z pytającym wyrazem twarzy. Ten dzień był dla niej i jeśli chciała przelać wosk przez dziurkę od klucza, nie zamierzał jej tego zabraniać.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 16:02
Lawirowała nader zręcznie, unikając bezpośredniego kontaktu z sylwetkami czarodziei tłoczących się na ścieżce, co jakiś czas wykonując pełny obrót wokół własnej osi, pragnąć upewnić się, czy aby dobrze idą. W takich chwilach, zdecydowanie nie przypominała godnej szacunku uzdrowicielki, której niewielkie dłonie dzierżyły ludzkie życie. Bardziej wyglądała na ledwie podlotka, doskonale ubranego, lecz wciąż podlotka. Czy jej przeszkadzało to w jakikolwiek sposób? A skąd! Radosny uśmiech zdobiący lica rudzielca nie zmalał ani trochę, zaś nieme wyzwanie tliło się w czerni spojrzenia, gotowego iście prowokacyjnie zgromić tych, którzy odważyli się skomentować, chociażby prychnięciem, li wzrokiem pełnym pobłażania sposób poruszania się młodziutkiej Sproutówny. Niech każdy pilnuje swojego perfekcyjnego noska, o ile nie chce przypadkiem stracić na walorach estetycznych.
Och, słońce — rzekła jakże czule Red, przybierając iście zranioną minę kierowaną ku wyższej blondyneczce. Rękę przytknęła do piersi, tworząc perfekcyjny obraz `jak mogłaś we mnie zwątpić?` z krwi i kości. Brakowało jeszcze tylko kryształowej łzy spływającej po policzku, lecz to prawdopodobnie zrujnowałoby delikatny makijaż, także nie. To zostało oszczędzone — Jestem w stanie przebiec w nich maraton, duh — dodała zaraz beztrosko, jakby to była najbardziej oczywista oczywistość świata. Zapewne niewielu pamięta czasy, gdy dziewczę poruszało się na co dzień w butach na płaskim obcasie. I dobrze, niech tak pozostanie, to był mroczny okres.
Słysząc odpowiedź swych towarzyszek, uniosła swe szlachetne oblicze ku niebu, wzdychając przy tym przeciągle. Czy ty widzisz, z czym ja się tu muszę mierzyć? Wydawała się pytać, kręcąc zaraz głową w smutku nad własnym losem.
Mnie obchodzą Ria, mnie. A to znaczy wiele — oświadczyła z pewnością siebie — Zresztą wianki są jutro, a szkoda odpuścić tak cudowny dzień! Kto jak nie my, będzie oceniał, który z panów wywinął prawdziwie majestatycznego orła? Albo będzie udawał oburzenie, kiedy z błyskiem w oku będziemy obserwować, jak się biją o wiecheć kwiatów? Kto Ria? No kto? — zadawała pytania uporczywie, nie kryjąc już wcale swego rozbawienia. Teoretycznie jako magomedyk, powinna wzgardzić wszelkimi przejawami przemocy, ale...nie mówiła, że była dobrym magomedykiem, nie? — Poza tym, mecz quidditcha jest na sam koniec i Merlin mi świadkiem, że jeśli wy zawodowcy zajmiecie wszystkie miejsca, tłuczek będzie waszym najmniejszym problemem — oznajmiła, splatając ręce na piersi. Rowan kochała ten sport, jako kapitan drużyny puchonów była w stanie dla gry oddać wszystko, łącznie z dobrymi ocenami ku ogólnej zgrozie rodziców i nie wyobrażała sobie, że nie będzie mogła wziąć udziału w zabawie. To byłoby takie...rozczarowujące. No i przykre.
Widząc cień, jaki zapadł na twarzach dziewcząt, mogła tylko przekręcić głowę na bok pytająco. Czyżby znowu nie popisała się subtelnością? Czyżby już po wieki wieków była skazana na Amarylis jako drugie imię?
Aww, to urocze! Chociaż wątpię, by czyhało na niego tylu panów jak na wasze — wcisnęła się między Harpie, biorąc je pod rękę i ściskając z otuchą — Jestem pewna, że wasi fani umrą ze szczęścia, mogąc spędzić, chociażby kilka sekund w towarzystwie najlepszych graczek świata — dodała zaraz, wzrok kierując ku drugiemu rudzielcowi — Nie rób takiej miny RiRi, dobrze wiesz, że tobie samotność niestraszna moja Pani — tutaj poruszyła sugestywnie brwią, żartobliwie pijąc do błękitnej krwi Weasleyówny.
Znalazłszy się tuż przy misach, z ciekawością zerknęła w płytką toń wody.
Czy to oznacza, że muszę wywróżyć sobie rychłą śmierć, żeby otrzymać Wybitny? — również wyszeptała, chociaż nieco konspiracyjnie. Uwielbiała lekcje wróżbiarstwa, co prawda nie miała zielonego pojęcia, co się na nich wyprawiało, lecz skłonny do dramatyzmów umysł Red radził sobie z wymyślaniem co dziwniejszych przepowiedni. I faktycznie kończyła z Wybitnym na koniec każdego roku.
Nie wiem, dlaczego się więc nie przekonamy? — odrzekła szczerze. Ludzka podświadomość zwykła kpić z prób poznania przyszłości. A jednak po ziemi stąpali obdarzeni darem jasnowidzenia, czyż lady Prewett nie jest najlepszym przykładem? Czy sama nie była takim przykładem, na niezwykłość otaczającą ich w i tak niezwykłym świecie? Z ciekawością przyjrzała się wróżbie, marszcząc zaraz lekko nosek.
To trochę wygląda jak wyjątkowo niedorobiony burak, widzisz? Tu ma wypustki jak od liści, a te dwa trochę przypominają korzenie...tylko tu takie dziwne jest — zastanawiała się głośno, nie będąc pewną, co ten dziwny kształt mógł oznaczać — Ej...a może to świnia? — potarła potylicę dosyć niepewnie, żałując wyjątkowo, że nie starała się nic a nic podczas nauki symboliki wróżb — Co sądzisz Ria? Swoją drogą, jesteś następna!


I'd rather watch my kingdom fall

...I want it all or not at all
Rowan Sprout
Rowan Sprout
Zawód : Uzdrowicielka na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you take my hand,
Please pull me from the dark,
And show me hope again...

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
...but I want to live and not just survive
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5850-rowan-sprout https://www.morsmordre.net/t5911-cytra https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-26-3 https://www.morsmordre.net/t5912-skrytka-bankowa-nr-1460 https://www.morsmordre.net/t5928-rowan-sprout
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 17:09
3 sierpnia

Nigdy przedtem nie czuła takiej ulgi, jak właśnie w momencie, w którym po raz pierwszy od kilku miesięcy znalazła się na świeżym powietrzu. Miała wrażenie, jakby wstąpiło w nią nowe życie, bo ciągłe leżenie w łóżku i walczenie o każdy oddech mogło się nazywać co najwyżej egzystencją. Poza tym przez większość tego czasu Leia właściwie nie miała pojęcia o tym, co się dzieje wokół niej. Skupiała się tylko na tym, co miało miejsce wewnątrz, jako że choroba trafiła ją od środka. W związku z tym każdy dzień był dla niej wyzwaniem. Musiała walczyć, ciągle walczyć, żreć się z tą paskudną zarazą, aby zdobyć kolejne godziny swojego cennego życia. Czasami czuła na swoim czole czyjąś dłoń lub słyszała słowa ludzi, mówiących do siebie nawzajem lub też do niej samej, ale nigdy nie była w stanie zrozumieć, jakie dokładnie słowa były wypowiadane. Poza tym nawet gdyby umiała to zrobić, nie potrafiłaby znaleźć w sobie siły do tego, aby udzielić jakiejkolwiek sensownej odpowiedzi. Ponadto zdawała sobie sprawę z tego, że musi oszczędzać całą energię, jaka tylko jej pozostała, bo pomoc z zewnątrz nie nadejdzie. Nie była w stanie stwierdzić, skąd to wiedziała. Po prostu podświadomie czuła, że to nie jest coś, czemu jakikolwiek Uzdrowiciel może zaradzić, a więc jedynym sposobem na przeżycie było zwalczenie choroby na własną rękę. Jednakże te wszystkie myśli pojawiły się dopiero później, gdy odzyskała przynajmniej jasność umysłu. W pierwszych dniach kierował nią przede wszystkim instynkt, wszystko inne jakby zostało wyłączone przez jakąś nienazwaną siłę.
Były takie momenty, kiedy wydawało jej się, że nie przeżyje. Śmierć zaglądała jej prosto w oczy, a ona bała się, że w którymś momencie odwróci wzrok po to, by się jej poddać i by nie musieć patrzeć, jak zbiera ją w swoje ramiona. Przechodziła jednak próbę za próbą, aż w końcu zaczęły one przychodzić coraz rzadziej i rzadziej. W pewnym momencie zupełnie ustały, a ona nareszcie poczuła, że może odetchnąć. Gdy po raz pierwszy była w stanie wziąć porządny wdech, nie mogła przestać tego robić. Cieszyła się powietrzem, jak małe dziecko, a chociaż plamy potu widniały na jej twarzy, świadcząc o ogromnym wysiłku i gorączce, nie przestawała się uśmiechać, choć jedynym świadkiem tego uśmiechu były cztery ściany przestronnego pomieszczenia w rodzinnej posiadłości, w której się znajdowała. Bliscy co prawda wciąż nie odstępowali jej na krok, bojąc się o jej zdrowie, ale ona już wiedziała, że najgorsze ma już za sobą. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło, odkąd stan zdrowotny zmusił ją do położenia się do łóżka, ale gdy dowiedziała się, że jest już lipiec, była niesamowicie zaskoczona. Nie wierzyła, że straciła tyle swojego cennego czasu.
O tym, że nie pójdzie na Festiwal Lata, nie chciała nawet słuchać, dlatego Morgoth musiał dostosować się do życzenia siostry, niezależnie od tego czy podobało mu się to, czy też nie. Leia czuła ogromną potrzebę wyjścia na zewnątrz i przebywania w innym miejscu niż Yaxley’s Hall, dlatego nie chciała słyszeć o jakimkolwiek sprzeciwie. Wciąż nie wróciła do pełni sił, a także odczuwała pewien trud przy wykonywaniu często najprostszych czynności, ale w końcu pójście na Festiwal nie mogło być aż tak dla niej niebezpiecznie. Poza tym wiedziała, że brat nie opuści jej na krok, a przecież w jego pobliżu zawsze czuła się bezpieczna. A skoro przyszła na miejsce, nie zamierzała odpuścić sobie wszelkich atrakcji związanych z festiwalem, dlatego w jedną dłoń złapała klucz, a w drugą świecę, by później zacząć przelewać wosk. Miała tylko nadzieję, że nie zobaczy tam niczego złego, w końcu w ostatnim czasie wystarczająco się nacierpiała.
Jeśli to będzie ponurak, możesz szykować dla mnie trumnę — powiedziała, zwracając się do brata z lekkim uśmiechem na ustach. Naprawdę musiała się lepiej czuć, skoro była w stanie żartować sobie ze swojej choroby.


her soul is fierce. her heart is brave
her mind is strong

Leia Yaxley
Leia Yaxley
Zawód : dama z towarzystwa
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
can you remember who you were, before the world told you who you should be?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Zagajnik - Page 13 35465d97796c66437944bbd58443a238
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3572-leia-yaxley https://www.morsmordre.net/t3638-ren https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t6144-skrytka-bankowa-nr-907 https://www.morsmordre.net/t3639-leia-yaxley
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 17:09
The member 'Leia Yaxley' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 13 CeooANz
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 17:35
Ponure jak dotąd Fenland mogło cieszyć się kolejnym członkiem rodziny, który stawał na nogi i wprowadzał powiewu świeżości między opustoszałe korytarze. Odkąd Morgoth wrócił z misji, która początkowo wydawała się i była samobójcza, wycofał się i zdystansował jeszcze bardziej od członków rodziny, wyczuwając, że czarna magia miała na niego destrukcyjny wpływ. Odwiedziny u lady Shafig jedynie umocniły go w przekonaniu, że ten okres był niewątpliwie ciężki - nie tylko dla niego samego, lecz również dla całej rodziny. Nawykli do tego, że był milczący i preferował spędzać czas w pojedynkę, ale to nabrało już ewidentnie ekstremalnego charakteru. Dlatego poniekąd powrót do zdrowia Lei był zbawieniem nie tylko jeśli chodziło o złapanie oddechu, lecz również uzdrowienie relacji pomiędzy innymi członkami dumnej, szlacheckiej rodziny. Również i zaręczyny oraz wcześniejsze plany z nimi związane sprawiły, że Morgoth musiał wyjść naprzeciw ojcu. I chociaż początki były pełne niezręczności ze strony nestora, tak koniec końców udało mu się wyciągnąć z syna dawnego i znanego sobie dziedzica. Młody Yaxley był mu za to wyjątkowo wdzięczny, lecz nie dał po sobie tego poznać. A przynajmniej nie słowami. Milczał więc, słuchając o swojej przyszłości z lady Marine Lestrange. Czy powinien czuć zdziwienie na wieść, że decyzja o ich ślubie została podjęta już wtedy, gdy miał zaledwie szesnaście lat? Lordowie Cambridgeshire byli zapobiegawczy, dlatego nic dziwnego, że ustalili ów związek tak wcześnie. Nie rozumiał tylko jednego - dlaczego nikt mu o tym nie powiedział? Wszak nie buntowałby się, a poznanie wybranki seniora i przyszłej żony przyszłoby mu z większą delikatnością. Spotkanie z Marine nie należało do najadekwatniejszych i dziękował w duchu za to, że odpowiedzialni za te decyzję ludzie o tym nie wiedzieli. Czułby się jednak o wiele bardziej niezręcznie, gdyby okazało się, że już nic nigdy z młodą lady nie miało go wiązać. Kolejny powód dla którego mógł poczuć ulgę. Nic jednak nie mogło się równać z zobaczeniem siostry na nogach z ciepłym uśmiechem skierowanym w jego stronę. Po powrocie z Wyspy Wight część jego trosk odeszła, ale przekraczając próg pałacu ukrytego w głębinach nie spodziewał się kolejnego zaskoczenia. Nikt nie mógł tego przewidzieć, a jednak stało się. Morgoth nie miał serca odmawiać siostrze zabawy i nawet wstawił się za nią u rodziców, którzy mieli poważne obawy przed puszczeniem jej na Festiwal. Nie chodziło już jedynie o sprzeczną z Prewettami politykę, lecz najważniejsze było jej zdrowie. Lecz czy nad morzem czerpiąc z ożywczego powietrza, nie miała dojść do siebie szybciej niż przebywając między posępnymi bagiennymi terenami? Yaxley i tak miał się tam udać jako, że nie wypadało zostawiać świeżo zaręczonej panny samej sobie, dlatego nestor wraz z żoną wyrazili odpowiednią zgodę. Być może nie aż tak chętnie i ochoczo, ale ich pociechy nie zamierzały się tym przejmować. Szczególnie że wizja spędzenia razem dnia poza posiadłością w atmosferze radości i letniego przesilenia była niezwykle kusząca.
Nie protestował więc, gdy Leia pociągnęła go w stronę woskowych przepowiedni, rzucając uwagę, która była zdecydowanie nie na miejscu, ale Morgoth nie potrafił ukryć przed siostrą delikatnego uśmiechu. Cieszył się, że dziewczyna wracała do sił, a także do dawnego, wyrazistego charakteru. Podczas jej nieobecności stał się wyjątkowo ponury i nieprzystępny, dlatego powiew świeżości w wykonaniu młodszej z latorośli lady i lorda Yaxley odrzuciło spory bagaż smutku i dziwnego zawieszenia. Pozwolił siostrze pierwszej uformować swoją wróżbę, podczas gdy sam przesunął się do innego stanowiska i złapał za klucz. Nie wierzył w takie rzeczy i wiedział, że jego siostra również, ale nie zamierzał jej niszczyć radości. Zresztą ten jeden jedyny raz wydało mu się, że wrócili do czasów kiedy oboje mieli po kilka lat i odkrywali nowe miejsca w rodzinnej posiadłości, interpretując przemykające na ścianach cienie jako smoki, trolle czy bazyliszki. Czy to nie przypominało tych dziecięcych eskapad, chociażby odrobinę. - Nie chcę wiedzieć? - spytał, patrząc na siostrę, gdy ta już wyjęła swoją woskową wróżbę i nie miała zbyt zachwyconej miny. Nie czekając za bardzo na odpowiedź, nachylił się i przelał wosk przez oczko klucza, obserwując to, co się uformowało na wodzie.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 17:35
The member 'Morgoth Yaxley' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 13 E8EByha
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 18:24
Leia zdawała sobie sprawę z tego, że podczas gdy ona leżała w łóżku, walcząc o życie, świat dalej się kręcił, nie zważając na jej stan zdrowotny. Odczuwała z tego powodu głęboki niepokój, ponieważ nie lubiła nie mieć kontroli nad sytuacją, ale nie miała innego wyboru, jak tylko zaakceptować rzeczywistość, w której się znalazła. Jednym z największych zaskoczeń był fakt, iż Morgoth się zaręczył, a ona sama przegapiła przyjęcie zaręczynowe z powodu swojej choroby. Chciała być obecna w życiu brata, szczególnie w tak ważnych dla niego momentach, ale nie była w stanie cofnąć czasu, więc mogła jedynie pogodzić się z faktem, iż nie mogła okazać mu wtedy swojego wsparcia. Nie oznaczało to jednak, że nie była w stanie tego zrobić teraz. W końcu stanęła nogi, a co za tym idzie, mogła odzyskać swoje dawne życie. Póki co powrót do wykonywania zawodu nie wchodził w grę, ale Leia była dobrej myśli. Z każdym dniem czuła się coraz silniejsza, stąd ta pewność, że wszystko zmierzało w odpowiednim kierunku. Podczas obiadów prosiła nawet o dokładkę, choć to akurat nie dziwiło nikogo, jako że od końca kwietnia jadła naprawdę niewiele i znacznie straciła na wadze. Teraz usilnie próbowała odzyskać stracone kilogramy, bojąc się przejrzeć w lustrze, gdy się przebierała. Wystające kości i zapadłe policzki sprawiały, że od razu odwracała spojrzenie, nie chcąc patrzeć na to, jak słabo teraz wyglądała. Wolała się skupić na zmianie tego stanu rzeczy.
Cieszyła się, że Morgoth wstawił się za nią przed rodzicami. Pewnie gdyby nie on, o wiele trudniej byłoby jej się dostać na Festiwal Lata. Poza tym pewnie nie byłaby taka chętna do wzięcia udziału w tym wydarzeniu, gdyby nie towarzystwo brata. Nie widziała sensu w bezwiednym, samotnym przechadzaniu się między straganami. Przez te wszystkie dni, kiedy była chora, nie odzywała się do nikogo i czuła się samotna, dlatego teraz odczuwała potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem, a z bratem w szczególności. Tęskniła za nim i nie mogła sobie wyobrazić lepszego popołudnia od tego spędzonego razem z nim. W takim razie był na nią skazany czy mu się to podobało, czy też nie, ale póki co miała wrażenie, że cieszy się ze spędzenia z nią czasu tak samo, jak ona z nim. Zresztą, nie było to dla nich coś nowego. Było tak, od kiedy byli dziećmi. Morgoth był nie tylko jej bratem, ale także przyjacielem, dlatego tym bardziej chciała sprawić, by na jego twarzy pojawił się uśmiech. Miała wrażenie, że gdy ona walczyła w czterech ścianach ich domu rodzinnego, on prowadził swoje własne walki, ale nie wiedziała jeszcze, jak ciężkie.
Widząc kształt swojego wosku, Leia rzeczywiście nie miała szczególnie zachwyconej miny, szczególnie, gdy poznała treść swojej wróżby. Ach, nie ma to jak wiadomość o erotycznych uniesieniach, kiedy twój brat stał tuż obok. — Zdecydowanie nie — odpowiedziała, posyłając mu trochę niepewnie spojrzenie. Jednakże nie była aż tak nieśmiała, gdy zaglądała mu przez ramię, tak aby zobaczyć, co przedstawiał jego wosk. Gdy zobaczyła, że to kozioł, nie mogła powstrzymać głośnego śmiechu. Musiała złapać Morgo za ramiona, żeby przypadkiem nie upaść na ziemię, bo spazmy zawładnęły nią tak mocno, że nie byłaby w stanie utrzymać się na nogach, gdyby nie jego pomoc. — Nie wierzę, po prostu nie wierzę — wymamrotała między kolejnymi salwami śmiechu. W jej przypadku oznaczało to także zmierzenie się z niewielką dawką bólu, jako że wciąż była słaba, ale nie przejmowała się tym aż tak bardzo. W końcu świetnie się bawiła. — Ja mam konia — wyznała, mimo że jeszcze przed chwilą zdecydowali, że Morgoth nie powinien wiedzieć, co takiego uformowało się z jej wosku. Uznała jednak, że w tych okolicznościach warto było, żeby wiedział, dlaczego nie potrafiła doprowadzić się do porządku, jak na szlachciankę przystało. — Obawiam się, że od tego momentu powinniśmy uważać — dodała, śmiejąc się dalej z czołem opartym na ramieniu brata.


her soul is fierce. her heart is brave
her mind is strong

Leia Yaxley
Leia Yaxley
Zawód : dama z towarzystwa
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
can you remember who you were, before the world told you who you should be?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Zagajnik - Page 13 35465d97796c66437944bbd58443a238
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3572-leia-yaxley https://www.morsmordre.net/t3638-ren https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t6144-skrytka-bankowa-nr-907 https://www.morsmordre.net/t3639-leia-yaxley
Re: Zagajnik [odnośnik]03.06.18 19:05
Żadne z nich nie przywykło do tego, by nie orientować się w sprawach dziejących się dokoła nich. Co prawda każde z rodzeństwa miało swoje własne dziedziny zmartwień, Leia nie miała dostępu do tych, które miały pozostać w męskiej sferze, a jej brat nie wtrącał się w świat kobiet, wiedząc, że poradzą sobie lepiej. Jednak brak kontroli dokuczał i to znacznie. Yaxleyowie mimo że odseparowani od reszty magicznego świata, nie pozostawali też dalece oddaleni od spraw tyczących się polityki, gospodarki czy zmian, które władały ich społeczeństwem. Nabierali dzięki temu odpowiedniego dystansu, a dzięki niemu również posiadali ów kontrolę. Leia swoją straciła, lecz nie ze swojej winy. Wiele czarownic i czarodziejów doznało uszczerbku na zdrowiu i nawet życiu podczas nocy na przełomie kwietnia i maja, a niekontrolowane teleportacje wraz z wybuchami magii spędzały sen z powiek nawet najmężniejszym sercom. Morgotha również nie ominęła ta deportacja, lecz na szczęście przebywał poza domem, dlatego nic złego nie przydarzyło się w pałacu. Gorzej miało się dawne Yaxley's Hall, które do niedawna było domem dla ich kuzynostwa. Tam anomalie sprawiły, że z posiadłości zostały praktycznie gruzy i póki co rodzina nie miała czasu, by poświęcać się odbudowie. Były ważniejsze sprawy do zrobienia, co nie znaczyło, że budynek miał na zawsze pozostać jedynie ruinami. Opiekun smoków zdawał sobie sprawę z tego, że kiedyś nastąpi ten moment, gdy przyjdą tam wraz z trollami i ukaże się ów władza rodu z Fenland. Zdawał sobie sprawę, że jeszcze nie miała to być ta chwila. Ojciec miał wiele innych spraw do załatwienia, a Morgoth poświęcał się nowej podopiecznej w rezerwacie w Kent oraz sprawom Rycerzy Walpurgii.
Teraz jednak wyprawa do Azkabanu zdawała się być odległa, mimo że przez wiele dni nawiedzały go koszmary, które trwały po dziś dzień. Towarzystwo siostry i jej śmiech czyniły te wspomnienia jakby nieistniejącymi. Odległymi, niemalże nierzeczywistymi. Wiedział, że Leia nie zamierzała zostawiać go samego tego dnia. On również, dlatego wspólnie przemierzali miejsca między stoiskami, obserwując najbardziej unikatowe przedmioty, lecz nie sięgając po żaden z nich. Póki co nic specjalnego nie podbiło ich serc, dlatego trzymali pieniądze w kieszeniach. Być może później mieli dostrzec coś interesującego, ale teraz skierowali swoje kroki w zupełnie inną stronę niż jarmark. Wiele czarodziejów i czarownic o różnym statusie krwi chciało się dowiedzieć o tym, co przyniesie im los, jednak rodzeństwo Yaxley najmniej chyba pragnęło zgłębiać te arkany. Morgoth nie zamierzał zaglądać przez ramię siostry, ale wiedział, że ona wcale nie miała żadnych przeciwwskazań. Akurat pod takimi względami różnili się jak ogień i woda, lecz to nie przeszkadzało tworzyć udany duet. Słysząc śmiech siostry, spojrzał na nią nieco karcąco, ale w końcu skupił się na podtrzymywaniu jej w pionie, bo ogarnął ją taki śmiech, że o mało nie upadła. A przy okazji przyciągała niemałą uwagę. Nie skomentował swojej wróżby, chociaż nie mógł powstrzymać myśli biegnących w stronę pewnej osoby, ale zaraz potrząsnął delikatnie głową, by pozbyć się tych natrętnych myśli. Zanim zdążył jednak coś powiedzieć, Leia wyjawiła mu co też kryło się za jej woskową figurką. Widząc znaczenie jej wróżby, wziął głęboki wdech, czując jak podświadomie uścisnął jej dłoń mocniej, zupełnie jakby podejrzewał, że zaraz ktoś mu ją zabierze. - To jest niedorzeczne - stwierdził, zastanawiając się kto w ogóle pisał takie dyrdymały. Kolejny powód dla którego powinien wciąż utrzymywać swoje stanowisko odnośnie wszelkich prób przepowiadania przeszłości. - Chodźmy stąd - dodał, odwracając się od stoiska i kierując się w stronę jarmarku szybciej niż powinien. Nie było to takie proste mając u boku wciąż śmiejącą się siostrę, ale będąc już daleko od zagajnika, Morgoth zdał sobie sprawę, że ta sytuacja nakierowała drogą mu osobę ku znacznie silniejszej emocji niż normalnie. A patrzenie na jej radość nawet z tak nonsensownej rzeczy była dla niego potwierdzeniem, że jej odejście sprawiłoby mu niewyobrażalny cios. Uścisnął już lżej dłoń siostry i przeszli wgłąb festiwalu.

|zt Leia i Morgo



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Zagajnik [odnośnik]04.06.18 11:17
Joe zrobił bezradną minę i wzruszył ramionami.
- Rzadko, bo rzadko, ale wystawienie przez kobietę zdarza się i najlepszym - westchnął teatralnie. Co począć? Sławetny zawodnik quidditcha, który został bez partnerki na wieczór wróżb... to chyba nie wróżyło nic dobrego.
Florence dygnęła z gracją i choć póki co aktorstwo wychodziło mu całkiem, całkiem, to nie zdołał ukryć rozbawienia, kiedy nazwała go sir Josephem. Brzmiało to tak nienaturalnie i w jego mniemaniu śmiesznie, że nawet gdyby bardzo chciał, to nie potrafiłby utrzymać powagi na twarzy. Sir Joseph Waleczny rycerz na usługach rodu Macmillan - panów Puddlemere. Cholera, może powinien to podrzucić prasie? Ciekawe czy by to podchwycili...
Florence też przerosła śmieszność ich gry, bo wybuchnęła śmiechem. Ha, czyli przegrała!, skwitował w myślach zadowolony ze swojego małego "zwycięstwa". On się nie zaśmiał, nie? Prawdziwie waleczny sir Joseph!
- A i widzisz? Tu cię zaskoczę, ale już mi się to zdarzyło - odparł z nieznikającym uśmiechem. - Nawet nie raz, ale nie mów nikomu... to zrujnowałoby moją reputację - ostatnie dodał półgębkiem ściszając głos. I mógłby jeszcze długo ją czarować w przeświadczeniu swej idealności... ale Flo jak zwykle potrafiła go sprowadzić na ziemię.
Upaćkał się malinami.
Zrobił minę niezadowolonego (a jakże!) dziecka, ale wziął od niej chusteczkę, coby zetrzeć z brodatego pyska czerwony sok.
- Ty za to wyglądasz olśniewająco - dodał wbrew swojej minie szczerze. - Już? - mruknął wciąż naburmuszony, choć już po chwili zaprezentował swój uśmiech numer pięć odsuwając od twarzy materiał, żeby mogła ocenić czy jego stan ją zadowala. Oby tak było.
Tylko na kolejne jej słowa uniósł wyżej brwi.
- Samej? Myślę, że gdybyś podeszła do kogoś tak jak do mnie, to miałabyś go w kiesz... - błyskawicznie zlustrował ją wzrokiem - w torebce...?
Nie był pewny czy w sukienkach są wszyte takie luksusy jak kieszenie. Wcześniej nawet się nad tym nie zastanawiał... Zresztą teraz też nie zaprzątał sobie tym dłużej głowy.
Ruszył za Florence w stronę jednego ze zwolnionych stanowisk.
- Byłaś już na jarmarku? W zeszłym roku sprzedawali jakieś fajne ogłowie czy coś w tym stylu, potem żałowałem, że go nie kupiłem... Może tym razem mi się uda...? - ostatnie rzucił w zamyśleniu podając jej mosiężny klucz i świecę. Panie mają pierwszeństwo, prawda?
- Tak w ogóle to wiesz dlaczego wosk przelewa się przez dziurkę od klucza? - zagadnął nagle zmieniając temat. Jego oczy zabłyszczały wesoło w chybotliwym świetle świec.


Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!


Joseph Wright
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zjednoczeni z Puddlemere
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5364-joseph-e-wright https://www.morsmordre.net/t5428-do-joe#123175 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f108-piddletrenthide-79-kamienny-domek https://www.morsmordre.net/t5462-skrytka-bankowa-nr-1335#124469 https://www.morsmordre.net/t5441-joe-wright
Re: Zagajnik [odnośnik]04.06.18 14:02
Głupie, ograniczone w postrzeganiu abstrakcyjnej rzeczywistości umysły, zbyt ciasne, by przyswoić wiedzę o tym, co dopiero nadejdzie; nie rozumiejące wyjątkowego daru wróżbitów, którzy nieustannie stali na wąskim, chybotliwym pomoście łączącym teraźniejszość z przyszłością. Jedni wciskali ich w krępe ramy oszustów i kłamców, inni unikali, bojąc się prawdziwej wiedzy. Nie wszyscy winni znać swój los, nie każdy zasłużył, by poznać prawdę o swej śmierci lub życiu, które go czeka. Ta wiedza była zastrzeżona dla wybranych. Prorokowie Imienia pobierali sowitą opłatę za wyrokowanie przyszłości nienarodzonych dzieci i nadawaniu im imion, które odzwierciedlą ścieżki losu. Ale ich przyszłość była z góry zapisana. Wyrok zapadł jeszcze na długo przed tym, jak dziecię powitało świat panicznym krzykiem. Utarte drogi, którymi miało podążać czekały, aż postawi na nich pierwsze kroki, by mogły go poprowadzić tam, dokąd sięgało przeznaczenie. On wierzył, że można je zmienić, oszukać. Dokładne przyjrzenie się biegowi zdarzeń, przeanalizowanie przyczyn i skutków pozwalały mu na zmianę biegu zapisanych w gwiazdach wydarzeń. Cassandra długo w to nie wierzyła; sądziła, że nieuchronny los takim pozostanie, nie wierzyła w swoją magię, moc, wewnętrzną siłę, uciekając od przeznaczenia, które ją dopadło. I gdyby nie on, który tak uparcie próbował przemówić jej do rozsądku, nie stanął jej nigdy na drodze, nie byłoby go — ani jego ojca — kiedy przeznaczenie miało się ziścić po raz drugi. Już raz je zmieniła, podejmując decyzję o ucieczce, której nigdy nie dokonałaby, nie znając przyszłości. Nieświadomi niczego ludzie podążali za nicią, którą przyszykowano im z góry. Ale wiedza o tym, co się zdarzy i wiara w tą wiedzę, potrafiła zmienić wszystko. Nie raz otrzymał dowód. Nie lekceważył wróżb, symboli, sygnałów losu i zwiastunów przeznaczenia. Traktował je nadzwyczaj poważnie — jak mało co w swoim życiu. Zrozumienie tego, kim był i co potrafił zajęło mu dużo czasu — nie zdradzał się z tym, co widział, uznając to początkowo za przejaw szaleństwa, a Rosier nie miał szans wyjaśnić mu powodów, dla których odziedziczył ten dar — tym dla niego było jasnowidzenie.
To było zabawne — wcielanie w rolę jednego z tych niedowiarków, czarodziejów gardzących przepowiedniami i podszeptami losu. Bawił się, wystawiając ją na próbę. Jaką była wróżbitką, jaką była czarownicą, osobą? Była Prewettem, nie spodziewał się po niej zbyt wiele, mimo szlachetnej krwi płynącej w jej żyłach, w myślach lekceważąc przekonania i wiarę, szczególnie tą, dotyczącą tolerancji i równości. Kiedy się odezwała — a głos miała przyjemny, delikatny i łagodny; zwracała się do niego niemalże czule, sympatycznie. Nie przywykł do tego. Te nowe doznania były zaskakujące i bawiły go coraz bardziej.
— Nie? To czym są te wróżby w takim razie? Niczym innym, jak stertą kłamstw, którym nadaje się znaczenie. Po co? By omamić? By przerazić? By na tym zarobić? Oczywiście — burknął pogardliwie, marszcząc brwi. Jego twarz nie zdradzała dobrego poczucia humoru i pozytywnego nastroju, w jaki wprawiło go to spotkanie, ta wróżba, która jedynie podkreśliła stałość i siłę, jaka w nim drzemała. Narcystycznie napawał się smakiem satysfakcji, w samotności. Nie dawał upustu swoim odczuciom i wrażeniom, pozwalając by kłamliwa maska osiadła na jego dojrzałej twarzy już na stałe. — Jesteś wróżbitką, jasnowidzem — nie pytał, ocenił niby po jej słowach. — Jak możesz nie traktować tego poważnie?— W głębi duszy pogardził jej postawą. Nie wyglądała na oszustkę, sprawiała wrażenie szczerej — choć i do takich, a może szczególnie do takich osób zachowywał wzmożoną czujność. Mogła udawać, nawet jeśli nie wyglądała. — Myśli Pani, że gdybym zrobił to jeszcze raz, pojawiłoby się coś innego? — Mogło, czemu by nie? Ale zawsze odzwierciedlałoby jego i jego przyszłość. Smok mógł przyjąć formę węża, kruka, śmierci — dowolnego symbolu, a jednak wciąż odnosiłby się do niego i prawdy o nim. — Nie — odparł bez zawahania, spoglądając na kształt, który pojawił się na wodzie. Świnia. Cóż innego? Według wierzeń było to stworzenie nieatrakcyjne, wśród arystokratów nieszlachetne, plugawe, a jednak tak bliskie człowiekowi, tak do niego podobne. Zwierzę nieczyste — tak jak poglądy reprezentowane przez Prewettów. Szlaboluby, sympatycy mugoli, sojusznicy Weasleyów. Jak wróżby mogły się mylić, jak mogły wydawać się innym zakłamane i nieprawdziwe? Zaśmiał się do siebie, w ciszy, w głębi ducha, kiedy podnosił na nią iskrzący wzrok, zupełnie jakby oczami chciał zaśmiać jej się w twarz, kpiąc z niej, jej słów i poglądów; lecz jego usta ani drgnęły. Pozostały tak samo niechętnie wygięte w dół. — Co to znaczy?— spytał, choć dobrze wiedział. Uniósł brew, z zaciekawieniem — co mu powie? Wyciągnął ku niej rękę — To było przemiłe spotkanie, lady Prewett — niby w pożegnaniu. Chciał ująć jej dłoń na chwilę.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Zagajnik - Page 13 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Zagajnik [odnośnik]04.06.18 19:27
- Nie pisnę ani słowem - obiecała, kręcąc jednak z rozbawieniem głową. Droczyła się z nim, bo przecież doskonale pamiętała, jak w szkole co chwila widywała go z inną... Nie mogła co prawda pewności, czy taki stan rzeczy utrzymywał się po tym, jak ich kontakt się urwał... ale wcale by się nie zdziwiła.
Nie miało to jednak w sumie nic wspólnego z dzisiejszym wieczorem, bo jak raz, TA panna go nie wystawiła.
- Och, dziękuję, chociaż zdecydowanie przesadzasz- machnęła ręką na jego komplement, chociaż nie mogła powiedzieć, że nie zrobiło jej się miło. Generalnie lubiła się ubrać ładnie, jednak przez całą tę przygnębiającą atmosferę ostatnich miesięcy zdecydowanie siebie zaniedbała. Cieszyło ją więc, że nie straciła dobrego smaku w kwestii swojego ubioru. Chociaż oczywiście mogła podejrzewać, że Joey skomplementował jej wygląd tylko dlatego że się przyjaźnili... wolała jednak tę pierwszą wersję! - Już. - powiedziała, odbierając od niego chusteczkę. No. Teraz to i on prezentował się jak należy. Poprawiła mu jeszcze tylko lekko zawinięty kołnierzyk. - Perfekcyjny sir Joseph.
Chociaż musiała przyznać, na kolejne słowa mężczyzny na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. To stwierdzenie było już zdecydowaną przesadą. Florence nigdy nie uważała się za specjalnie urodziwą, więc na pewno nie miałaby takiego czaru by porwać za sobą każdego!
- Jeszcze nie byłam. Planujemy wybrać się tam z Floreanem. Mówił, że koniecznie chce kupić sobie coś ładnego. - nie mogła go winić. Na Festiwalu Lata sprzedawano zawsze tak piękne rzeczy, że czasem ciężko było sobie odmówić. - Myślę, że jeśli się postarasz, to na pewno znajdziesz to ogłowie. Towar wystawiany na jarmarku w dużej części jest co roku taki sam, prawda? - Ilekroć Florence odwiedzała Festiwal Lata, często spotykała tam te same twarze, tych samych kupców i bardzo podobne towary. Oczywiście jednak zawsze można było też znaleźć na straganach sporo nowości i wyjątkowych perełek. Liczyła więc że Joeyowi dopisze szczęście.
Przyjęła od niego przedmioty potrzebne do odprawienia wróżby i pochyliła się nad zbiornikiem z wodą - Słyszałam, że ponoć klucz symbolizować ma otwarcie drzwi do tajemnicy, którą niesie przyszłość - odpowiedziała. Ten zwyczaj był bardzo stary. Słyszała nawet, że pierwotnie przez klucz przelewano roztopiony ołów! Och, to z pewnością byłoby straszliwie kłopotliwe dla gospodarzy, gdyby te wróżby wciąż kultywowano właśnie z użyciem ołowiu. A do tego niebezpieczne! Taki kawał metalu z pewnością mógł zrobić krzywdę, nawet jeśli tylko przypadkiem zostałby przez kogoś upuszczony na ziemię.
- No to spróbujmy!


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Zagajnik - Page 13 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622

Strona 13 z 30 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 21 ... 30  Next

Zagajnik
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach