Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]06.09.15 0:35

Pokój dzienny

Samotne mieszkanie wywoływało przez chwilę wiele kontrowersji, ale z czasem rodzina przyzwyczaiła się do małego dziwactwa najmłodszej z rodu. Pozwolono jej nawet wywieźć kilka ulubionych obrazów i dekoracji z różnych rodzinnych posiadłości, może dlatego mieszkanie przypomina miniaturę Gerrards Cross.
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Salon [odnośnik]24.09.15 20:45
Isolde.
Była pierwszą jasną, pozytywną myślą, która zaświtała mu w głowie tego absurdalnego dnia. Wszystko było jedną wielką komedią pomyłek, każda godzina przesiąknięta groteską. Począwszy od szumnego zebrania się tłumów ludzi na cmentarzu, wśród których zaledwie garstka przyszła oddać należny hołd zmarłemu. Poprzez irytujący, nieprzyjemnym tłok w dziwnej restauracji wybranej przez rodzinę Slughorna, przez co siostrę widział jedynie, jako milisekundową stopklatkę, plamę białych włosów na tle żałobnej czerni. Kończąc natomiast na spektakularnym i zupełnie nietypowym dla stypy wydarzeniu, przez które skończył właśnie tutaj – pod drzwiami Świętego Munga.
Teleportował się zaraz po uwolnieniu ich z pomieszczenia przez Lestrange’a, który zburzył przy okazji kawałek ściany. Miał facet rozmach, nie można mu tego odmówić. Nie poświęcił pozostałym większej uwagi, aby pożegnać się zgodnie ze szlacheckim wychowaniem. Aktualnie miał o wiele większe zmartwienie niż trzymanie się sztywnej etykiety. Był przemoczony od strumieni lodowatej wody i w dodatku ostro kuło go w piersi. Jeśli ktoś powiedziałby mu, że połamie żebro przez fontannę to zaśmiałby mu się w twarz. Teraz nie było mu zbytnio do śmiechu. Szczękając zębami stał przed szpitalem i wahał się czy wejść. Wiązało się to z wieloma upierdliwościami, z którymi trzeba będzie się zmierzyć. Czekanie w kolejce, do której przeskoczenia nie obligowało nawet nazwisko. Kłopotliwy wywiad z lekarzem i być może zatrzymanie na szpitalnym łóżku. Jednak najgorszym była możliwość, że poinformują o tym drużynę. Był za młody, miał za świeżą pozycję, aby pozwolić sobie na najmniejszą kontuzję. Utracenie pracy, wykluczenie z Os, byłoby czymś, co zniszczyłoby resztki żyjącego w nim człowieka. Może odrobinę dramatyzował, ale doświadczenie zrobiło z niego lekkiego hipochondryka. I właśnie wtedy pojawiła się ta myśl.
Isolde.
Nie miał z nią kontaktu od feralnego spotkania, z którego uciekł jak rasowy tchórz. Było mu wstyd chociażby na myśl o tym wydarzeniu. Nie zebrał się nawet na odwagę, aby napisać list. Nawet tak banalny z pytaniem o pogodę. Mimo to tęsknił, okropnie tęsknił. Odejście w ten sposób było głupie i przypłacił je dziwną pustką, której nie umiał wypełnić. Jakby ułożył naprawdę piękne, wieloelementowe puzzle, ale brakowało mu jednego elementu, aby dopełnić całości. Żadne substytuty nie były w stanie go zastąpić, zasklepić powstałej luki. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał się z tym skonfrontować, ale chciał to odwlekać jak najdłużej. Nadal czuł rosnącą w gardle gulę na myśl o emocjach, które w nim wzbudziła. Mniej lub bardziej świadomie. Nie chciał poznać odpowiedzi na pytania kłębiące się w jego głowie.
Wszystko jednak wskazywało na to, że nadszedł czas na spotkanie z wątpliwościami. Isolde była stażystką w Mungu i była niewątpliwie zdolna. Wolał skorzystać z jej pomocy niż tułać się po szpitalu, w którym najpewniej jej nie ma o tej porze. Skupił się, aby irytujący ból nie rozproszył go powodując niechciane rozszczepienie i teleportował do mieszkania przyjaciółki?
- Isolde? – zawołał, a jego głos odbił się od ścian salonu. Nie wiedział, czego się spodziewać. Zazwyczaj była spokojna, stonowana, nigdy się na niego nie obrażała, ale teraz? Czy krzyknie na niego i każe wyjść? Niepewność to taki mały stwór, który siedział głęboko w jego trzewiach i zżerał od środka. Pragnął pozbyć się go jak najszybciej.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Salon [odnośnik]25.09.15 22:40
Często słyszę, że nie można mieć wszystkiego. 
Równie często postanawiam ignorować tę głupią zasadę i sięgać po to czego chcę, nawet jeśli inni uważają to za niemożliwe. Inni jako grupa społeczna ma jednak to do siebie, że jest całkowicie bezosobowa, a przejmowanie się zdaniem czy opinią szarej masy bez wyrazy nie ma dla mnie najmniejszego sensu. Dlatego kiedy postanowiłam zamieszkać sama, nie zrezygnowałam z wnętrz w których się wychowałam. Odrobina zaangażowania i kilka magicznych sztuczek pozwoliły na odwzorowanie wnętrz Bulstrode Park na Whitehall. Stąpając po zimnym kamieniu mam wrażenie, jakbym nigdy nie opuściła domu, jednocześnie ciesząc się swobodą i niezależnością. 
Wieści o śmierci Ślimaka dotarły i do moich uszy - zapewne trzeba było żyć pod ziemią by o tym nie usłyszeć - i po raz pierwszy od bardzo dawna żałowałam, że nie mogę wyrwać się z pracy. Rano posłałam list z kondolencjami dla rodziny, poprosiłam też Parysa by złożył za mnie uszanowania. Po skończeniu zmiany przez chwilę zastanawiałam się czy nie wybrać się na stypę, chociaż na chwile... Ostatecznie wygrało zmęczenie. Wróciłam tutaj, poprosiłam Annę o przygotowanie gorącej kąpieli i jestem przekonana, że na chwilę zasnęłam pośród lawendowej piany. Można powiedzieć, że to niebezpieczne, grozi utopieniem we własnej łazience - ale dla mnie każde zamknięcie oczu może skończyć się uduszeniem, to żadna różnica. W takich okolicznościach przynajmniej doświadczam takich przyjemności jak ciepło rozchodzące się po całym ciele czy napięcie powoli schodzące z przemęczonych mięśni. 
Osuszając włosy, beznamiętnie przeglądałam papiery wymagające mojej uwagi, kiedy do drzwi zapukała przerażona Anna, informując, że z salonu dochodzą krzyki. Najprawdopodobniej panicza Avery'ego. Moje usteczka otworzyły się w malutkim, bezgłośnym o, a treść ostatniej teorii Williama wypadł mi z rąk, nawet nie zauważyłam. Stałam tak wmurowana w podłogę przez kilka długich chwil, nawet nie próbując zebrać galopujących myśli. I nie wiem czy oddychałam. Chyba nie. 
Bo kiedy wreszcie odzyskałam zimną krew, zachłysnęłam się powietrzem, mrugając przy tym intensywnie. Jak to? Nie musiałam patrzeć na zegarek by wiedzieć, że pora jest już zgoła późna, dzięki Merlinowi za samotne mieszkanie, przed nikim nie trzeba będzie się tłumaczyć z wizyty naruszającej wszystkie obyczaje. Odgarnęłam z twarzy mokre włosy, mrucząc coś do Anny o gościu, który nie powinien czekać - wspomniałam Annie o dziwnej ucieczce Sørena z naszego ostatniego spotkania, nie wygladała na zdziwioną moim zachowaniem. Jej uśmiech jednak zadziałał mi na nerwy, podobnie jak krótkie powodzenia rzucone gdy przechodziłam obok. Żadne powodzenie nie jest mi potrzebne, tłumaczyłam sobie przechodząc przez korytarz. To nie jest jedna z tych wizyt, które wywracają świat do góry nogami, na pewno nie. Po prostu nie spojrzał na zegarek po zakończeniu treningu. Albo skręcił nadgarstek i potrzebuje teraz mojej pomocy. 
Nie zmienia to faktu, że przez chwilę stałam przed drzwiami do salonu, oddychając głęboko i próbując pozbyć się drżenia rąk. Policzek, który ostatnio musnął swoimi ustami w tym codziennie-niecodziennym pocałunku, zapiekł po raz kolejny. Dopiero teraz zauważyłam, że z tego wszystkiego wyszłam z sypialni w nocnej halce i mokrych włosach. Zawiązałam więc porządnie szlafroczek, fuknełam na samą siebie i nacisnęłam na klamkę. Nie ma co zachowywać się jak dziecko. 
- Przyszedłeś spytać czy mogę pożyczyć ci zapasowy zegarek? - pytam od progu. I chociaż powinnam zachować przynajmniej odrobinę przyzwoitości, nic nie mogę poradzić, że na widok Sørena rozświetlam się jak elektroniczna żarówka, na widok której zawsze uciekały domowe skrzaty. Zapewne powinnam się gniewać za ostatnie - za nagle zostawienie mnie z herbatą w tłumie mugoli, za mętlik w głowie i palące policzki, ale nie potrafię. Ja też muszę mieć jakieś słabości.
Wszystkie rozważania jednak stają się raczej nieistotne, kiedy widzę jego stan - Co się stało?! - zapominam o resztkach rezerwy i podbiegam do Avery'ego, na wszystkich magów, wygląda jak mała kupka nieszczęścia!
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Salon [odnośnik]30.09.15 21:41
Nie powinien tego robić. W ogóle nie powinien tam przychodzi. Już stojąc na pięknym dywanie w salonie czuł się jakby odwiedzał Bulstrode Park podczas oficjalnej wizyty. Musiał zacisnąć dłonie w pięści wbijając paznokcie we wrażliwą skórę, aby przetłumaczyć sobie, że zza drzwi nie wyjdą zaraz dostojni państwo Bulstrode. Albo Parys gotów pokazać mu, co myśli o wizycie o tej porze. Przecież to, co teraz robił zakrawało o mezalians najwyższej klasy. Gdyby ktoś teraz go tu przyłapał musiałby się naprawdę gęsto tłumaczyć. Czy to by coś dało? Raczej niewiele. Może nie okryłyby swojego nazwiska wieczną hańbą, ale jego ukochanej rodzinie na pewno by się to nie spodobało. Powtarzał więc w głowie jak mantrę, że jest przecież w Londynie i Isolde na pewno nie gości dzisiaj rodziców. Zresztą, gdyby tak było już dawno odczułby to na własnej skórze.
Zdziwiła go to lawina myśli, bo już dawno przestał przejmować się opinią innych ludzi na swój temat. Może wcale nie chodziło o niego? Jego przyjaciółka już raz doświadczyła przykrości ze strony Averych, nie chciał narazić jej dobrego imienia na szwank. Myślał nawet, aby jednak teleportować się do domu, ale jego obecność została zauważana. Anna, tak chyba miała na imię, zareagowała tak jak każda kobieta przerażona zobaczeniem obcego mężczyzny we własnym domu. Ostrym, wysokim, raniącym bębenki krzykiem. Miał to szczęście, że widziała go już kilkakrotnie, a w dodatku teraz nie wyglądał jak złodziej, a bardziej jak zmoknięta, żałosna kura. Chyba uświadomiła sobie, kim jest, bo wypadła z pokoju tak szybko jak się pojawiła. Søren miał nadzieję, że nie wzywa teraz Wiedźmiej Straż albo aurorów tylko poszła poinformować panią domu o jego nagłym przybyciu.
Kłucie w piersi było uciążliwe. Owszem, doznawał wcześniej różnych kontuzji, miał obite przez tłuczki żebra i modlił się w duchu, aby tym razem okazało się, że to właśnie to. Czuł się przez to wszystko nieszczególnie ciekawie i chętnie przysiadłby na którymś ze strojnie obitym krzeseł, ale nie chciał czegoś ubrudzić. Doskonale pamiętał jak jego matka karciła go za brudzenie chociażby podłogi. Można powiedzieć, że teraz był wdzięczny za wpojenie akurat tej maniery. Nie zdążył rozejrzeć się za innym miejscem do spoczynku, bo drzwi wejściowe otworzyły się po raz kolejny wpuszczając kogoś do środka. Isolde.
Instynktownie na jego wargi wpełzł uśmiech. Wyglądała naprawdę uroczo. Adekwatnie do tego, co powinna teraz robić, czyli szykować się do snu. Strój zupełnie nieadekwatny i niestosowny do przyjmowania gości. Ucieszył się, że czuła się w jego towarzystwie na tyle swobodnie, aby chwilowo mieć w nosie etykietę. Zapewne wywołane to było irytacją, frustracją, złością czy nieuwagą, ale jego umysł postanowił zakodować tę wiadomość.
- Rzeczywiście, mogłem zgubić swój gdzieś w tym zamieszaniu – odpowiada, przyglądając się z ukrywanym zainteresowaniem jej osobie. Czyli wcale nie była specjalnie zadowolona z jego nagłego powrót. Nie miał, co się temu dziwić i szanował to podejście. Gdyby znał kogoś innego nigdy nie zawróciłby jej głowy. Do brata jednak nie miał zamiaru się zwrócić, prędzej wolałby się wykrwawić, a Amodeus, chociaż bardzo utalentowany to umiejętności w magii leczniczej nie miał za grosz. Pozostawała więc nadzieja, że ona zdoła mu pomóc. – Nic takiego, wracam właśnie ze stypy. – Nie mógł się powstrzymać przed użyciem tego lekkiego, rozbawionego tonu. Absurdalność tej sytuacji kazała ją obśmiać. Takie pogrzeby nie zdarzają się często. Był jednak jeszcze jeden powód. Za tą maską wesołości mógł ukryć inne uczucia, takie, których sam do końca nie obejmował rozumem. Czuł bowiem dziwne ciepło rozlewające się po sercu, gdy zauważył jej przejęcie jego stanem. Wiedział, że zawsze miała wiele empatii dla wszystkich, ale to i tak poruszyło stwardniałą bryłę, jaką nosił w klatce piersiowej od dłuższego czasu. Może nie powinien dziwić się temu stanowi rzeczy? W końcu od pewnego czasu życie wystawiało go do konfrontacji z różnymi, niespodziewanymi uczuciami.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Salon [odnośnik]13.11.15 22:39
To zabawne - wyobrażenie Parysa za fraki ciągnącego Sørena ku wyjściu. Co prawda wątpię by miał się zachować w podobać sposób, wierzę, że nasza więź wykracza poza wszelakie konwenanse, ale kto wie, może podobny widok obudziłby w nim opiekuńczy instynkt starszego brata? Do tej pory to ja byłam stroną przyłapującą na złych uczynkach. Nigdy nie oceniałam. 
Chociaż doskonale znam odpowiedź na to pytanie - pytam się wciąż i wciąż czy to co robimy jest aż tak oburzające? Przecież znamy się od zawsze, jest jedną z najbliższych mi osób. Może im jesteśmy starsi tym więcej pomiędzy nami niewypowiedzianych słów, może stąd to napięcie? Tylko stąd, tak wole sobie tłumaczyć. Ciężko jest się przyznać przed samą sobą, że z czasem pojawiły się pewne nadzieje. Nadzieje, na które nie pozwalałam sobie od czasów nastoletnich. Kiedy ma się szesnaście lat można pozwolić sobie na ślepotę, na naiwną wiarę, że chłopiec trzymany za rękę będzie tym jednym, jedynym. Że nigdy już tej dłoni nie puści. Kiedy ma się szesnaście lat łatwo jest dać ponieść się emocjom, zapomnieć o zdrowym rozsądku - szczególnie kiedy wszystko zdaje się idealnie układać. 
Perseusz nie był zawodem aż tak wielkim by do końca życia bać się jakiegokolwiek zaangażowania, skądże znowu. Dorosłam. Przestałam szukać romantycznych dróg ucieczki z układu, którego nie da się uniknąć, który będzie miał znaczący wpływ na moje życie. Jestem zdeterminowana by uczynić go jak najmniej przykrym, może nawet satysfakcjonującym. Szczególnie kiedy jestem tak blisko kolejnego zobowiązania. 
Ciężko jednak wyzbyć się emocji, szczególnie w momentach niepewności, kiedy wszystkie myśli w glowie zdają się nie prowadzić do żadnego konkretnego wniosku. Cieżko jest się pozbyć nadziei. Małej, kiełkującej gdzieś na dnie umysłu. Serca - to pewnie zabrzmiałoby znacznie romantyczniej, ale lepiej niż ktokolwiek inny wiesz, mój drogi Sørenie, że żadna ze mnie romantyczka. 
Doskonale zdaje sobie sprawę, że to płonne pragnienia, nie mają prawa przełożenia na rzeczywistość. Fiasko kontraktu z twoim bratem przekreśliło wszystkie szanse. A przecież były. Bulstrode i Avery. Avery i Bulstrode. Dwa ścisle zaprzyjaźnione rody, zacieśniane kolejnymi kontraktami. Twoja matka była Bulstrode. A ja chciałam być Avery. Najpierw u boku Perseusza. Nigdy przy twoim bracie. Coraz cześciej - z tobą. 
Myślałam, że przeszliśmy tę granicę. Znamy się od dawna, zbyt dobrze, nie ma miejsca na chemię. Urwane oddechy. Wzajemne przyciąganie spojrzeń. Drżenie rąk. I przyśpieszone tętno. A jednak. Wystarczyła jedna herbata czy to zaczęło się dużo wcześniej? Nie wiem. Ale rośnie we mnie ta mała nadzieja, że chodzi właśnie. Chcę, żeby chodziło o ciebie. Racjonalna część mojego umysłu każe ją zdusić, nie chcę tego robić. 
Na pewno nie teraz. Nie w tym momencie. 
- Ze stypy? - dotykam twojego ramienia, trochę drżą mi ręce. Ze zmartwienia czy zdenerwowania? Chyba i to, i to. Twoja obecność pozbawia mnie zwyczajowej, chłodnej maski. Cała gama emocji maluje się na mojej twarzy, od niepokoju, poprzez zawstydzenie, aż do przejęcia, możesz czytać ze mnie jak z otwartej księgi - Musisz mi pokazać - co się stało? Gdzie boli? Jak? Przecież stypy to z reguły takie spokojne wydarzenia - Søren... - myślę, że twoje imię dobrze brzmi w moich ustach, kiedy wolną dłonią sięgam twojego policzka.
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Salon [odnośnik]25.11.15 18:22
Przecież to oburzające. Jesteś młodą panną na wydaniu. Z dobrej rodziny, o wysokim statusie społecznym i czystej krwi. Może jesteś słabego zdrowia, co czyni cię kruchszą i delikatniejszą, ale wciąż cenną. Nie możesz więc widywać się w takich okolicznościach z kawalerem, który nawet nie myśli o narzeczeństwie, a co dopiero małżeństwie. Nie słyszałaś plotek o tym Avreym? Jest skłócony ze swoim bratem i ma obsesję na punkcie swojej bliźniaczki. Zwłaszcza teraz, gdy wróciła z podróży. No i jest pałkarzem. Pałkarzem! Gra w Quidditcha! Zawodowo para się tym brudnym, brutalnym sportem polegającym na bezsensownym lataniu na miotle za piłką. Taki człowiek nie jest poważny. Może gdyby jeszcze nadrabiał charakterem to coś by to zmieniło. Ale gdzie tam. Nieszczęścia chodzą stadnie, więc i w tej kwestii życie mu nie dopisało. Strasznie oziębły z niego człowiek. Wyraz twarzy ma tak nieprzenikniony, że ciarki mogą przejść człowiekowi po plecach, gdy na niego spojrzy. Doprawdy, takie piękne oczy, a takie zimne. Ma takie puste spojrzenie jak stary, przegrany i pogodzony z okrutnym losem człowiek. Ale przecież to niemożliwe. Niemożliwe, on ma dopiero dwadzieścia cztery lata. Z kim ty się przyjaźnisz, Isolde?
Nie żeby Sørena jakkolwiek obchodziło, co inni myślą na jego temat. Póki jakieś niestworzone historyjki nie zdobiły pierwszych stron Czarownicy i nie szkodził niczym wizerunkowi drużyny żadna z opinii nadmuchanej do granic możliwości hipokryzją szlachty nie była istotna. Mimo to, wiedział, że nie powinien tu być. Jego przemoczona osoba nie powinna w żadnym wypadku przekroczyć progu mieszkania jego przyjaciółki. Nie w takich okolicznościach, nie w takiej sprawie, nie o tej porze. Nie powinien jej o to prosić, bo prosił o zbyt wiele. Była jednak kołem ratunkowym, za które chwycił się w odruchu niemal bezwarunkowym. Wiedział, że go nie zawiedzie, obojętnie, o co by nie poprosił. Dlatego tym bardziej nie powinien tego nadużywać. Stało się jednak i roztrząsanie tego nie poprawi sytuacji. Po prostu skorzysta z jej pomocy i od razu sobie pójdzie. Nie będzie jeszcze bardziej psuł jej wieczoru.
Dłoń Isolde na jego ramieniu działa wyciszająco. Jak gdyby sam dotyk działał kojąco na jego rozgmerane emocje, kłucie w klatce piersiowej i chaos w głowie. Wszystkie myśli się krystalizują, skupiają tylko na jej twarzy i tej niesamowitej, autentycznej trosce, którą go obdarza.
- Taak, na stypie po pogrzebie Slughorna. Nic nie straciłaś – odpowiada spokojnie, aby wyciszyć nagłe rozemocjonowanie dziewczyny. Uśmiech bezwiednie unosi jeden kącik jego ust, gdy sięga dłonią do jego policzka. Musi się wyprostować, żeby sięgnąć, więc Søren garbi się lekko i zgina kolana, że ich oczy są prawie na jednym poziomie. – Obawiam się, że nie mam jak ci pokazać żeber. Bo chyba jedno z nich sobie złamałem. – Delikatnie klepię ją po ramieniu, żeby uspokoić i pokazać, że wcale przecież nie umiera oraz czuje się lepiej niż wygląda.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Salon [odnośnik]14.01.16 13:41
Bywał tu często, choć nie tak często jakby tego faktycznie chciał. Czas mijał zbyt szybko, a i Isolde była istotą, za którą nie sposób nadążyć. Ich drogi rozwidliły się zawodowo, lecz na szczęście pozostali w jednym mieście. I choć Isolde zniknęła z jego codzienności to wciąż czuł się w obowiązku chronić ją za wszelką cenę, jakoby była bezbronną istotką pośród śmiercionośnych hord. Czasy nastały lub od dawna pozostawały nieprzyjazne, ale w żadnym razie nie można było stwierdzić, że Isolde nie potrafiła radzić sobie samodzielnie. Lorne wiedział, że w pewnych sprawach radzi sobie o wiele lepiej niż on sam - ale przed oczami stawały nieprzyjemne wizje utraty młodszej siostry. Nie może do tego dopuścić.
Te myśli nie opuszczały głowy Lorne'a. Nie przybył jednak do mieszkania Isolde, aby dzielić się swymi lękami. Zresztą podejrzewał, że ona sama już jakiś czas temu przyjęła do wiadomości, że własny brat stał się jakoby podążającym cieniem. Gdy tylko jest na to odpowiednie miejsce i czas.
- Isolde - zaczął, przeczesując wzrokiem kolekcję kontrowersyjnych obrazów swej siostry. - Od paru dni jest ze mną coraz gorzej. Boję się, że niedługo nie będę w stanie działać w rezerwacie. Masz może... coś, cokolwiek? Może być nawet szkodliwe dla ciała, byleby doszczętnie mnie nie sparaliżowało. Tracę do siebie cierpliwość! Nie mogę sobie ufać.
Spojrzał teraz w jej oczy, potem podziwiał twarz Isolde - była taka piękna! Dostrzegał niewielkie cechy wspólne pomiędzy nimi, choć więcej ich było mimo wszystko w osobowości, niż w wyglądzie. Lorne czuł się podle, gdy musiał ją nawiedzać, ale do kogo innego mógłby pójść? To wciąż był sekret. Niewielu wiedziało, że ma problemy z pamięcią. Czy to było jakieś cholerne nemezis?
- Wynagrodzę ci to - mruknął, nim jeszcze zdążyła odpowiedzieć. Usiadł na zdobionym krześle, dzięki którym pośladki jęczałby w absolutnym komforcie, gdyby tylko mógły wydawać dźwięki. - Wiem, że mój problem spowalnia twoje badania, jeśli nie masz jak mi pomóc, po prostu powiedz. Nie chcę być ciężarem.
Jeśli tylko Isolde czegoś potrzebuje - wystarczy tylko słowo. Lorne poruszy wtedy niebo i ziemię. Byleby tylko nie zapomniał, o co właściwie chodziło.
Lorne Bulstrode
Lorne Bulstrode
Zawód : łowca smoków i opiekun w rezerwacie Kent
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek

no to co

milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2048-lorne-bulstrode#30733 https://www.morsmordre.net/t2072-salvador-lorne https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f212-manor-road-1 https://www.morsmordre.net/t3058-lorne-bulstrode#50155
Re: Salon [odnośnik]02.02.16 14:10
Czas mija zdecydowanie zbyt szybko. Albo jest go po prostu za mało - a rzeczy to zrobienia tak wiele. Ostatnie tygodnie stażu, mam wrażenie, że Avery nasilił swoje próby udowodnienia mi, że nie nadaję się na nic ponad pielęgniarkę. Praca z Williamem, gdzie po raz kolejny mam wrażenie nadchodzącego przełomu, chociaż obawiam się płonnych nadziei. I do tego wszystkiego ślub. Matka jest zachwycona i zdeterminowana by tym razem nie skończyło się jedynie na pierścionku i szumnych słowach, codziennie zasypuje mnie listami planującymi całą ceremonię. I zdjęciami sukienek powycinanymi z gazet dla modniś. Przed chwilą dostałam jeden, do niego dołączona fotografia białej bezy umocnionej gorsetem. Wyglądałabym w tym niedorzecznie, ale najwyraźniej to ostatni szyk mody i gdyby któraś z panien Parkinson wychodziła teraz za mąż miałaby na sobie coś podobnego.
Ja nie mam zamiaru. Na nazwisko mam Bulstrode i nawet jeśli niedługo będę musiała ćwiczyć nowy podpis, to definitywnie nie będzie zaczynał się na literę P.
- Nie musisz mi niczego wynagradzać - obruszam się, odkładając na stoliczek list od matki - Jesteś ważniejszy od wszelakich badań, siadaj - nakazuję, wzywając jednocześnie po herbatę. Nic tak nie pomaga jak dobra herbata - Możemy… Możemy pomyśleć o czymś silniejszym niż tylko eliksiry. Ale to ryzykowne. Mugole często stosują technikę elektrowstrząsów w podobnych sytuacjach, pomaga. Jest niebezpieczne, nie są znane wszystkie skutki uboczne, złe ustawienie aparatury i można najzwyczajniej w świecie usmażyć mózg. Tylko zwiększenie dawki eliksirów też negatywnie odbije się na twoim zdrowiu - bezradność, nienawidzę jej. Przekonania, że niezależnie od tego jak wiele wiem i jak dużo czasu spędzam nad książkami czy badaniami, wciąż są rzeczy, których nie wiem, wciąż takie na które nie mam wpływu i nie mogę zaradzić w żadnej sposób. Moja Ondyna, twoje zaniki pamięci, mam wrażenie, że dookoła nas tylko choroba. A ja nic nie mogę z tym zrobić.
Niezależnie od tego jak bardzo chcę.
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Salon [odnośnik]08.02.16 12:11
Elektrowstrząsy. Lorne wzdrygnął się, choć wiedział doskonale, że nie mógł tej opcji zupełnie wykluczyć. Usmażenie mózgu nie brzmiało szczególnie zachęcająco, jednak gubienie myśli podczas pracy w rezerwacie nie raz postawiło go w obliczu zagrożenia. Nie mógł stracić tej pracy, nie po tym wszystkim, co przeszedł. Jeśli mugolskie techniki są faktycznie skutecznie, to chcąc nie chcąc musiał kiwnąć głową, zgadzając się na wszystko, co tylko jest dostępne.
Zresztą, jeśli ma zostać usmażony, to co za różnica czy stanie się to na stole operacyjnym czy pośród smoków?
- Byłabyś przy tym? - zapytał, przecierając dłonią oczy. Dzień ledwie się zaczął, a Lorne już był znużony. Czas i chęci przelatywały mu między palcami, niczym woda, zostawiając tylko beznadziejne krople wyrzutów sumienia. - Jeśli próba by się nie powiodła... byłabyś pociągnięta do odpowiedzialności czy uznano by to za ryzyko leczenia?
Niemal każdego dnia budził się z trwogą, że być może dziś zapomniał wszystkiego. Dlatego czym prędzej wybierał losowe słówko i odszukiwał w głowie jego francuskiego odpowiednika. Ropucha... crapaud. Śpiew... chant. Języka francuskiego nie używał od bardzo dawna, dlatego uznał, iż pamiętając różnorodne słownictwo, jego choroba nie mogła się pogłębić.
- Ach, Isolde, póki pamiętam - zakrzyknął, tym razem wesoło. - To dla ciebie.
Podszedł do miejsca, gdzie zostawił płaszcz i z przepastnych kieszeni wyjął białą paczuszkę. Wręczył swej siostrze rachatłukum.
- Nie byłem pewny, jaki wziąć smak, dlatego wziąłem wszystkiego po trochu - wyjaśnił jeszcze, a jego oczy zmniejszyły się od szerokiego uśmiechu. - Nie muszę wynagradzać, ale chcę. Chociaż w taki sposób.
Dostrzegł, że Isolde jest czymś strapiona. Od początku spotkania nie dostrzegł na jej twarzy ani cienia radości.
- Co się dzieje, Isolde? - zapytał, a jego siostrzyczka wiedziała doskonale, że nie uda się zbyć Lorne'a ogólnikami. Wszystko przecież jest do zrobienia, tym bardziej, że trzymają się razem. Tym bardziej, że oboje są w podobnej sytuacji, jeśli chodzi o narzeczeństwo.
Lorne Bulstrode
Lorne Bulstrode
Zawód : łowca smoków i opiekun w rezerwacie Kent
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek

no to co

milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2048-lorne-bulstrode#30733 https://www.morsmordre.net/t2072-salvador-lorne https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f212-manor-road-1 https://www.morsmordre.net/t3058-lorne-bulstrode#50155
Re: Salon [odnośnik]08.02.16 20:19
- To dałoby się zaaranżować - mówię, bo przecież obydwoje wiemy, że istnieją odpowiednie zaklęcia. Owszem, jeżą włosy na głowie co cnotliwszych, ale co z tego. Dobrze rzucony imperius i mogę pójść z tobą absolutnie wszędzie - Nie wiem. Myślę… Myślę, że nie. Takie badania są przeprowadzane na porządku dziennym, lekarze znają ryzyko. Ja… ja byłabym tylko z boku, nie przeprowadzała procedury. W Mungu nie uczą nas takich rzeczy - mówię gorzko. Tylko teoria, podstawowe badania, teoria. Żadnych postępów - Twoje problemy z pamięcią muszą mieć przyczynę fizyczną… W końcu nie są efektem żadnej traumy. Ani wypadku. Hebb twierdził, że to kwestia zapamiętywanie to uaktywnianie poszczególnych neuronów, Panfield drażni elektrodami poszczególne płaty mózgu by pobudzić ich symulację. To wszystko naukowa gadka, sęk w tym, że mugole posuwają się naprzód w swoich badaniach. My tylko babrzemy się w teorii - i to prowadzi do nikąd. Nie wiem kiedy czarodzieje stali się tak pewni swojej magii, że przestali czynić postępy. I to nas gubi. Stoimy w miejscu, nie rozwijamy się. W żaden sposób. Tak zapatrzeni w siebie, tak zadufani, wywyższamy się nad innymi, dając się przerosnąć własnym problemom - Twoja pamięć, serpentyna Beatrice i Evandry, moja Ondyna. Coraz więcej ludzi których znam choruje, a ja nie mogę nic zrobić. Na dobrą sprawę byłoby lepiej gdybyś ożenił się z jakąś mugolką, to zagwarantowałoby ci zdrowe dziecko.
Szanse na zdrowego bobasa bez żadnych obciążeń genetycznych w tym momencie są naprawdę niskie. Czasami boje się, że jeszcze kilka pokoleń i całkiem wyginiemy - Jestem sfrustrowana brakiem postępów w swojej pracy, tylko tyle - tak wiele dzieje się ostatnio, zaręczyny, Tom Riddle, coraz częściej mam wrażenie, że jeśli teraz nie dojdę do jakiegoś przełomu, nie zrealizuję swoich planów to już nigdy mi się nie uda. Zawsze będzie coś ważniejszego. Małżeństwo. Dzieci. Nigdy praca. I pewnego dnia będę musiała patrzeć jak choroba odbiera mi najbliższych. Bo mnie nie udało się nic zrobić - Nie powinieneś! Muszę się odchudzać do sukienki - żartuję, sięgając po łakocie - Myślisz, że będą smakować dzieciom Caesara? Czeka mnie pierwsze spotkanie i nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób kupić przychylność dwóch małych chłopców - tak. Tym też się denerwuję. Jak tak dalej pójdzie to przewidywania mamy dojdą do skutku i dorobię się zmarszczek w wieku dwudziestu trzech lat.
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach