Wydarzenia


Ekipa forum
Most Demimozów
AutorWiadomość
Most Demimozów [odnośnik]28.08.22 22:21
First topic message reminder :

Most Demimozów

Most łączący brzegi rzeki Plym swoją nazwę otrzymał na cześć czarodziejskiej grupy muzycznej, która przed latami zwykła dawać tu koncerty – jednak u członków magicznego podziemia demimozy budzą obecnie zupełnie inne skojarzenia. Brukowany pomost jest jednocześnie najkrótszą drogą pomiędzy dwiema dzielnicami mieszczącymi budynki rebelianckiego ministerstwa magii, przez co znajduje się pod nieprzerwaną obserwacją wtopionych w tłum strażników, niemożliwych do odróżnienia od zwyczajnych przechodniów. Przenoszący tajne wiadomości łącznicy przemieszczają się tędy kilkanaście razy dziennie, nietrudno dostrzec też przelatujące sowy pocztowe.
Biegnąca bezpośrednio pod mostem promenada jest popularnym miejscem do spacerów – w cieplejsze dni robi się tu dość tłoczno, a przestrzeń nierzadko wypełnia muzyka, wygrywana przez ulicznych artystów, przy której bawi się okoliczna młodzież. Rzeka, ze względu na strome brzegi, niezbyt nadaje się do kąpieli, jest jednak dobrym miejscem na rejs łódką.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Demimozów - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Most Demimozów [odnośnik]21.04.24 19:57
Wsparty o barierkę mostu obserwował nurt rzeki Plym i dwie krawędzie miasta, które łączyła, było tak inne od tego, co pamiętał, jak inny był dziś cały świat. Wychowywał się tu, w spokojnym Devon, i nie sądził, że kiedykolwiek wróci to w takiej, nie innej roli. Że kiedykolwiek będzie obserwował tutaj bojówki rebeliantów, że stanie się rebeliantem. Zabawne, nigdy nie używał lordowskiego tytulu, a wszystko wskazywało na to, że mimowolnie stał się prawdziwym banitą. Ale widok tego miasta, wciąż stawiającego opór, był dla niego budujący i napełniał serce nadzieją. Nie spojrzał na nią od razu, kiedy zabrała głos, wzrok utknął na całunie odbitych w nurcie rzeki mieniących się promieni słońca. Dawno nie oglądał słońca w ten sposób. Na wolności.
- I mój błąd - Kiwnął głową, dopełniając jej wypowiedzi. Nie mógł poszczycić się heroizmem, ocalał, ale wcześniej sam wszedł w sidła wroga. Gdyby nie dał się wtedy złapać, nie musiałby walczyć o przetrwanie. Nie widział w tym swojego osiągnięcia, choć był jej wdzięczny za te słowa. Rozumiał, jaka intencja za nimi stała. Kieranowi miał okazję podziękować, jej jeszcze nie, ale jej słowa gorzko uświadomiły mu, ile osób poświęciło swój czas, siły i zasoby na to, żeby sprowadzić go tutaj z zaświatów. Obrócił głowę w jej stronę, badawczo przeglądając się jej profilowi, nie spostrzegł jej dyskretnego spojrzenia. Przekierował własne znów na wodę, dostrzegając niewyraźne odbicie ich sylwetek w brudnej wodzie, był słaby i zniszczony, ale powstanie. Jak feniks, wybudzający się z szarych popiołów. Jak oni wszyscy. - W takim razie zająłem czas dużej ilości dobrych czarodziejów. Postaram się, żeby to było tego warte. - Łączył ich jeden cel, przysięgał strzec tego celu. I nie było nic ważniejszego od tego. On sam też nie był ważniejszy. Czuł, że zaciągnął dług, istniała przyczyna, dla której zainwestowano w jego ratunek, a inwestycja musiała się zwrócić. Uśmiechnął się na jej słowa, ledwie zauważalnie, grymas zgiął jego usta, ale nie rozjaśnił oczu, przez te długie miesiące prawie oduczył się grzecznościowych zwrotów. Od dawna z nikim nie mówił jak równy z równym. Bito go i kopano, topiono w rynsztokach, upokarzano na sposoby, o których nie chciał pamiętać. Popełnili wielki błąd, nie zabijając go od razu. - Sądziłem, że zawieszenie broni pozwoliło wam wziąć oddech - rzucił, kiedy wspomniała o swoich zajęciach, spodziewał się, że wywiad nie osiadł na laurach, ale teraz znowu potrzebowali pełnej mobilizacji. Wzrok mimowolnie powiódł za ruchem jej dłoni, do pierścionka, umilkł, nie pytał. To nie był dobry czas na zakładanie rodziny. Czy nostalgię na jej twarzy malowała tęsknota? - Nie chciałem... - Czego właściwie? Odgrzebywać wspomnień, o których nie chcesz mówić. Wciąż trudno było mu przyjąć, jak wiele wydarzyło się pod jego nieobecność, jak wiele się zmieniło, jak ciężkie brzemiona nosili ci, którzy ocaleli. Ale jeśli przeszli tak wiele i wciąż walczyli, byli niezniszczalni. Nie w był w tym dobry, w słowach.
Ze skinieniem przyjął jej słowa, zapewnienie, że wie. Że w niego wierzy. To znaczyło dużo.
- Składam zeznania u naszych. Pewnie bez trudu dostaniesz do nich dostęp - Godzinami, całymi dniami, to potrwa jeszcze trochę, choć już był tym zmęczony. Wspomnienia wracały z mocą, kiedy je rozgrzebywał, potem wracały w snach. Wolałby zapomnieć. Kajdany upokorzeń paliły wstydem, żądza zemsty ostro szlifowała detale przeszłości, gdy rozbiegane źrenice śledziły ruchy samopiszącego pióra. Kilkanaście miesięcy spisane na papierze, cały jego koszmar. To nie on będzie musiał otwierać ten raport, ale sama świadomość jego istnienia smakowała goryczą. Zwykle był po drugiej stronie, dokumenty przestały wzbudzać w nim emocje. Te budziły ich całe mrowie, ale spychał je gdzieś w odmęty nieświadomości, były jak pomruk trzęsienia ziemi zdolnego zbudzić ze snu pradawne wulkany. Na razie tylko pomruk. Wcale nie chciał, żeby ktoś go czytał. Jego towarzysze broni, współpracownicy, przełożeni. Czy zobaczy jeszcze w ich oczach coś poza litością? - Kiedy tylko będziesz chciała - odparł w końcu, bo pewnego dnia będzie musiał się z tym zmierzyć. - Możesz na mnie liczyć, Maeve. W tej i każdej innej sprawie. Chcę żebyś wiedziała, że doceniam to, co zrobiłaś. - Nie zrobiła tego dla niego, to jasne, nawet się nie znali. Ale to niczego nie zmieniało. - Jeśli jest coś, czym mogę się odwdzięczyć, zrobię to - zapowiedział, tego wymagała wdzięczność, tego wymagał honor, to powinno zostać wypowiedziane. Teraz czy w przyszłości, dług powinien zostać spłacony, ten prywatny też.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Most Demimozów [odnośnik]25.04.24 13:25
Podkreślił odpowiedzialność za popełniony błąd, i choć było to tylko kilka cichych, mieszających się ze szmerem przepływającej pod mostem rzeki słów, tak Maeve zdawało się, iż dostrzega za ich fasadą coś więcej. Piętrzące się wyrzuty sumienia. Traumę. Może również wstyd.
Nie zgadzała się z jego perspektywą – nie uważała, by miał teraz obowiązek biczować się i pluć sobie w brodę, że zrobił fałszywy krok; takie rzeczy się zdarzały, nawet najlepszym i najostrożniejszym, zaś wpadnięcie w pułapkę przy przeważających siłach wroga nie było czymś szczególnie dziwnym – lecz nie miała zamiaru z nią polemizować. Również dlatego, że wyszłaby wtedy na hipokrytkę. Gdyby znalazła się w jego sytuacji, nie miałaby dla siebie choćby krztyny wyrozumiałości. Stale kusili los, każdego dnia ryzykowali życiem i zdrowiem, lecz przecież nie mogli skupiać się na tej myśli, na wciąż wiszącym nad ich głowami zagrożeniu; musieli spychać obawy na bok, najlepiej poza granicę świadomości, i działać wbrew ich istnieniu. Pewnie dlatego każde, choćby najmniejsze potknięcie smakowało tak gorzko. Bo dzień po dniu zmuszali się do zapominania, że noga może im się powinąć. Że byli tylko ludźmi. Inaczej strach już dawno sparaliżowałby każdego pozostałego przy życiu rebelianta.
Tylko że cena, którą musiał zapłacić za swój błąd, była niebotycznie wysoka. Nie rozmawiali przecież o nowej szramie, śladzie po zbyt wolnej reakcji na nadlatującą klątwę – pokryte bliznami musiał mieć ciało, ale przede wszystkim umysł. Po ciągnących się w nieskończonych miesiącach niewoli, tortur, obelg trudno było pozostać tym samym człowiekiem, co niegdyś.
Mogę mówić jedynie za siebie, ale podejrzewam, że inni podzielają to zdanie – podjęła po chwili ciszy, kiedy już przeanalizowała, które słowa mogą okazać się trafne, a które z pewnością odbiją się niczym groch od ściany. Zawsze jednak pozostawał cień szansy, iż doskonała błędnej oceny sytuacji; nie znała go, dopiero badała jego granice i reakcje. – Nasz wysiłek, osiągnięty dzięki niemu cel, już okazał się wart poświęconego na niego czasu. Nie tylko dlatego, że jesteś nam potrzebny, z czego na pewno zdajesz sobie sprawę. Jako auror. Bojownik o lepsze jutro. Inspiracja. I nie tylko dlatego, że jesteś skarbnicą wrażliwych informacji. – Choć wymieniane przez nią aspekty miały swą wagę, o czym z pewnością już nie raz myślał, dlatego właśnie nie zamierzała pomijać ich milczeniem. – Przede wszystkim dlatego, że potrzebowałeś pomocy. Po prostu. Wpadłeś w ręce sadystycznych bestii, nikt nie zasłużył na taki los. I wciąż mam nadzieję, że uda nam się uratować również pozostałych. – Toczący Wyspy konflikt trwał już zbyt długo, by mogła wierzyć w sukces totalny. Wojna niosła ze sobą niezliczone ofiary, nie było szansy na to, że ocalą każdego, kto na to zasługuje. Wciąż jednak powinni podejmować próby.
Dostrzegła coś, co z pewnością miało przypominać uśmiech, choć była to raczej wyuczona reakcja ciała niż faktyczny przejaw pozytywnych emocji. Zaraz jednak zapomniała o tym detalu, gdy lord Weasley odniósł się do jej słów napomykając o zawieszeniu broni, a później dodał coś jeszcze. Urwane, zabarwione zakłopotaniem przeprosiny.
Nie chciał. Oczywiście, że nie. Nie wiedział, nie mógł wiedzieć. Przede wszystkim jednak – nie powinien widzieć, że coś było nie tak.
Niewidzącym wzrokiem obserwowała barierkę po drugiej stronie mostu, nie zwracając uwagi na rozmyte, migające w zasięgu spojrzenia sylwetki. Bezwiedny gest, na który pozwoliła sobie w chwili niefrasobliwości, musiał zwrócić jego uwagę; głupia, naiwna Maeve. Już dawno powinnaś przestać nosić ten pierścionek. By nie prowokować pytań, lub podobnych momentów pełnego napięcia skrępowania.
Festiwal niewątpliwie ofiarował ludziom namiastkę normalności. – Nie jej, ludziom. – Co więcej, druga strona faktycznie dotrzymała warunków zawieszenia broni, a przynajmniej nie wiemy o żadnym zdarzeniu, które miałoby naruszyć postanowienia – przytaknęła, próbując pozbyć się sprzed oczu obrazów tamtych ciepłych, mamiących beztroską dni, nim znów wyjechała z kraju, nie podejrzewając nawet, że rzeczywistość, do której wróci, może być aż tak makabryczna. Puls przyśpieszył, zaś żołądek związał w ciasny supeł, ale to przecież nie jego wina. Powinna lepiej nad sobą panować. – Wszystko w porządku – skłamała na tyle gładko, na ile potrafiła w tej chwili, siłą woli powstrzymując się przed dotykaniem otrzymanej od Foxa ozdoby, obietnicy wspólnej przyszłości. Nie chciała o tym myśleć, ani tym bardziej rozmawiać, choć przecież najpewniej znali się – on i Frederick. W końcu służyli w jednej jednostce, wspólnie tropili czarnoksiężników. Może nawet znalazłby dla niej wyrazy współczucia. Na tym jednak również jej nie zależało. Żadne słowa nie mogły cofnąć czasu, zasklepić ziejącej pustką dziury w miejscu serca.
Tym razem to ona skinęła głową; zmiana tematu pomagała znów skupić się na tu i teraz, a także podchwycić spojrzenie rozmówcy. Choć dopiero niedawno wróciła do kraju, a tym samym do czynnej służby, nie sądziła, by ktokolwiek robił jej problemy z dostępem do sprawozdań. Również biorąc pod uwagę fakt, że sprawa polegająca na próbie dowiedzenia się, co spotkało lorda Weasleya, została oficjalnie przydzielona do niej. Tylko niewielka część Maeve żałowała, że nie może być świadkiem przesłuchań – ta odpowiadająca za ponadprzeciętną dociekliwość i pragnienie wiedzy. Jeszcze się dowie, wszystkiego, czy tego chce, czy nie; zaś czytanie raportów będzie o tyle trudniejsze, że teraz już znała jego twarz. Puste oczy. Jak wyglądały wcześniej? Kiedy jeszcze nie był żywym trupem?
Dziękuję – odparła krótko, wciąż modulując głos tak, by brzmiał miękko i względnie przyjemnie. Nie miała odczuwać przyjemności z ciągnięcia go za język, zmuszania do przypominania sobie tamtych ludzi, zdarzeń, lecz alternatyw nie było żadnych. Tylko on – i Kieran, choć on spędził w łapach szmalcowników wiele krótszy okres, jego informacje były nieporównywalnie mniej obszerne – mógł pomóc jej dostrzec coś więcej, zwrócić uwagę na detal, nazwisko czy twarz, które pozwolą im dopaść winnych.
O ile, oczywiście, niedawna katastrofa nie wybiła ich wszystkich do nogi.
Nie spodziewała się dalszych słów; tych oferujących wsparcie. Nie była pewna, czy stała za nimi jedynie kurtuazja, albo też lordowski honor, czy były szczerze i niosły za sobą obietnicę spłacenia nieistniejącego zobowiązania. Lecz coś w jego spojrzeniu mówiło jej, że doskonale zdaje sobie sprawę z wagi składanej deklaracji, zaś potencjalna próba wyperswadowania mu, że nie miał wobec niej żadnego długu wdzięczności, miała spełznąć na niczym, lub zostać odebrana jako potwarz. – Będę o tym pamiętać. Na pewno będę potrzebować twojej pomocy, nie tylko w tej sprawie, choć wiele dałabym za rozbicie grupy odpowiedzialnej za twoją niewolę. Wygląda na to, że jeszcze wiele wody upłynie nim zapanujemy nad sytuacją choćby w niewielkim stopniu – odpowiedziała powoli, z wyraźnym znużeniem; niedawna katastrofa zatrzęsła całą Anglią w posadach. Kolejne miesiące miały być trudne. Jeszcze trudniejsze niż te poprzedzające zawieszenie broni. – Nie zamierzam jednak wykorzystywać tych słów przeciwko tobie, wpierw musisz wrócić do formy – dodała, obejmując twarz Brendana uważniejszym spojrzeniem, chcąc sprawdzić jak zareaguje na tę uwagę; nie chciała go wypytywać, to nie jej sprawa, ale jednocześnie zostawiała mu przestrzeń na rozwiniecie tematu.


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

Lately I'm not feeling like myself.
When I look into the glass, I see someone else.

OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10356-sypialnia-maeve#312817 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Most Demimozów [odnośnik]02.05.24 14:48
Auror, bojownik o lepsze jutro, inspiracja, czuł się, jakby mówiła o kimś innym, nawet nie o kimś, kto zmarł tamtego dnia, ujęty w niewolę, a o kimś, kto przeżył ostatnie dwa lata zamiast niego. Zapadnięte policzki, drżenie dłoni, nienaturalna bladość skóry, miał w sobie determinację, która miała pozwolić powrócić mu do zdrowia szybko, ale te słowa, zamiast dumy, budziły w nim wstyd. Nie ukazywał tej emocji, utkwiony w błyszczącym nurcie rzeki wzrok ani nie drgnął. Nie zdradził szmalcownikom żadnej informacji, ale okupił to bliznami, które nie przestały jeszcze palić. Za tajemnice, które skrywał, gotów był zginąć, bo nigdy nie łamał danego słowa. Mówiła, że potrzebował pomocy, ale wiedział, że pojedynczego cywila nie udałoby się stamtąd wyciągnąć. Nie zrobili tego zresztą, nie starczyło im czasu. Kieran kazał mu ruszać, więc ruszył, współwięźniów zostawiając za sobą. Wykonywał rozkazy i nie jemu było je kwestionować. Szmalcowników było zbyt wielu. Ale potrzebował pomocy i mu pomogli, bo łączył ich jeden cel. Nie szukał litości ani miłosierdzia, nie powinien być tym, który czeka na ratunek. Słowa podziękowania już padły, nie mógł dodać wiele więcej. Kiwnął głową, w pół podzięce za ratunek, w pół zgadzając się z jej słowami.
- Urżnięci zabijali mugoli dla zabawy - podjął, w dalszym ciągu nie odejmując wzroku od wody. - Kobiety, dzieci, bez różnicy. Źle było patrzeć, jak zmienia się świat, z perspektywy takiej, jak moja. - Przez kajdany, przez światło tuneli piwnic, między którymi go przerzucano. Bezradnie. Nie mógł zrobić nic, nic prócz okazania pogardy swoim oprawcom. - Ale miałem dużo czasu, żeby zastanowić się nad tym, co z nimi zrobię, kiedy już z tego wyjdę - I jeśli wyjdę, ale o chwilach zwątpienia mówić nie chciał. Nie powinny mieć dzisiaj znaczenia, nawet jeśli wracały do niego we wspomnieniach, których wyzbyć się nie potrafił. Jego słowa miały być deklaracją gotowości, bo niezależnie od tego, co przeszedł, nie zamierzał tracić czasu. Czekał tylko na pozwolenie od przełożonych. - Nasz wróg jest okrutny. Nasz wróg kontroluje potwory. - Zarówno dosłownie, jak w przenośni. - Ale imperium strachu to potęga budowana na glinianych nogach. Nie nadzieja, a wiara nam dopomoże - Wiara w zwycięstwo, wiara we własne możliwości, na przekór i wbrew przytłaczającej przewadze. W niewoli nie mógł wiedzieć, jak bardzo źle było, ile z docierających do niego informacji było prawdziwych. Teraz już wiedział. I wiedział, że byli w stanie to odmienić, nie mogli tracić determinacji.
- Nie zrobili tego bez powodu - Może pytał, może stwierdzał, wróg nie był honorowy. Dążył do osiągnięcia celu, nie patrząc na jego cenę. Mówiła, że wrogowie dochowali postanowień zawartego rozejmu. Nie spodziewający się ataku zgromadzeni czarodzieje byli łatwym celem, ale nie zostali zaatakowani - dlaczego? Przekierował spojrzenie na jej twarz, zastanawiając się, czy znała odpowiedzi. Kiwnął głową, gdy stwierdziła, że wszystko w porządku. Spojrzenie przemknęło po błysku jej ozdoby jeszcze raz, ale nie dodał ni słowa, bo ani nie miał powodu, aby jej nie wierzyć, ani nie miał powodu, aby na nią naciskać. Dostrzegał w jej słowach znużenie, rezygnację, może rozsądek, bo losy wojny nie odwrócą się w kilka dni. Ale Maeve umniejszała swoim możliwościom. Szmalcownicy, którzy go porwali, zasługiwali na jego osobistą zemstę, wiedział, że w ten sposób nie spłaci zaciągniętego długu, nie tego personalnego. Ich pomoże dostać dla własnej satysfakcji. I dlatego, że na to zasłużyli.
- Wody nam nie braknie - skwitował krótko, ciągnąc podjętą przez nią metaforę. - Nurt Plymu nawet nie jest dziś czerwony - A przecież płynęła nim krew niewinnych. Świat zmieniał się szybko, był normalny, kiedy ostatnim razem stał na nogach, pamiętał na skórze krople oczyszczającego deszczu, deszczu przywołanej przez nich białej magii, która ostatecznie zmyła z kraju tamte niekontrolowane wyładowania magiczne. Wszystkie dni w niewoli upływały tak samo, mijały szybko. Miał wrażenie, że tylko mrugnął, przespał kilka dni, i nagle groza znów okryła te tereny mrocznym cieniem. A potem... - Spadające gwiazdy zrujnowały przede wszystkim kontrolowane przez nich tereny. Fortuna nam sprzyja. - Tak jak słuszność i sprawiedliwość. - I trzeba to wykorzystać. - Plymouth pozostało nienaruszone, ale śmierć cywili w Londynie nie smakowała zwycięstwem. Nie o śmierć walczyli. - Nic mi nie jest - zaprzeczył, nie kłamał, choć jego osłabione ciało mówiło co innego. Po prostu naprawdę chciał w to wierzyć. Prosił pielęgniarkę z Sanatorium o podpisanie papierów, odmówiła. - Muszę tylko przekonać do tego tych ważniaków - kiwnął brodą na majaczący w krajobrazie wysoki budynek zajęty jako tutejszy szpital. Mówił o uzdrowicielach, których zgoda była warunkiem jego powrotu do służby. Nie pozwolono mu zrobić tego inaczej. A oni nie chcieli z nim już nawet o tym rozmawiać.
Ale nie spotkał się z nią tylko po to, żeby podziękować.
- Jest coś jeszcze - zaczął, uważnie dobierając słowa. Nie był pewien, kogo powinien spytać, ale wiedzieć to była jej robota i właśnie do tego zmierzał. - Potrzebuję informacji - Kto mógł mieć ich więcej, niż szpiegmistrzyni Zakonu Feniksa? - Pomona Sprout, zielarka, jedna z naszych. Moja sowa zwróciła mi list do niej. Wiesz, gdzie ją znajdę? Jest w kraju? - W pierwszej chwili przeszło mu przez myśl, że opuściła Anglię, ale coś w tym nie grało, nie zostawiłaby ich, dzieci, które uczyła. Przemilczał intencje, w której jej szukał, nie sądził, by została mylnie zinterpretowana przez kogoś, kto orientował się w strukturach rebelii. Jeśli Pomona się ukrywała, nie musiała ukrywać się przed nim, nie stanowił zagrożenia.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Most Demimozów
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach