Wydarzenia


Ekipa forum
Port Royal, 1954
AutorWiadomość
Port Royal, 1954 [odnośnik]27.10.21 19:04

Port RoyalLipiec 1954


Był upalny dzień w Port Royal jakich wiele w tym czasie, ale ten dzień wybitnie dawał się we znaki mieszkańcom portu i przybyszom jacy właśnie przybijali na statkach. Wszyscy wyczekiwali deszczu, wręcz błagali o jakąś kroplę zbawiennej wody. W mieście unosił się dusząca mieszanina zapachów spoconych ciał, ryb, stojących beczek pełnych tranu oraz mocnych perfum co bogatszych kobiet lub tych tanich, które prezenty dostał od odwiedzających je mężczyzn. Nie zmienia to faktu, że Port Royal nie zachęcał do przebywania w jego wnętrzu, a trzeba było, niektórzy nie mieli wręcz wyjścia. Jakby tego było mało w dokach trwało niemałe zamieszanie spowodowane przez jednego młodzieńca, który właśnie gnał ulicami.
-Przepraszam! Ups... przepraszam najmocniej szanowną panią! Z drogi! - Ciemnowłosy chłopak o dość gładkim licu w stroju wskazującym, że należał do załogi statku biegł przed siebie wyrzucając nogi do przodu w szalonym tempie. Za nim zaś gnało trzech mężczyzn wygrażając mu i wyzywając od najgorszych psów. Padło nawet oskarżenie o oszustwo, mataczenie i granie lewymi kośćmi. -Kurwa! - Zakrzyknął chłopak kiedy wpadł na jedną z beczek z tranem, a ta zachwiała się niepewnie. Wyminął ją od razu i skręcił w lewo, co okazało się ślepym zaułkiem. Szybkie zerknięcie przez ramię uświadomiło mu, że jeżeli zawróci to spotka się ze swoimi oponentami. Spojrzał w górę i uznał, że nie pozostaje mu nic innego jak wspięcie się po murze i próba wskoczenia na dach. Rozpędził się co zaskutkowało wdrapaniem się na mur i obiciem przy okazji kolan. Zasyczał, ale nie odpuszczał.
-Wracaj tu łachudro! - Dostrzegł jak mężczyźni wbiegają za nim na ulicę
-Panowie wybaczą, ale na mnie czas! - Zawołał do nich i zaraz się skupił bo ci strzelili do niego z broni, a kula wbiła się w ścianę tuż przy jego twarzy. -Niedobrze…
Wspiął się po dachu prawie urywając rynnę, którą po prawdzie nie była dość stabilna jak dla niego i prawie zapadł się w lichym dachu uświadamiając sobie, że wybrał jednak kiepską drogę ucieczki.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]30.10.21 18:53
Powinna dobrze się bawić, powinna się przyzwyczaić, ale w tym wypadku po prostu chciała leżeć i przeczekać to wszystko. Wiedziała, że w oczekiwaniu na dobicie umowy pozostawało jej zwiedzanie i dowiadywanie się o nowościach, ale w tym momencie upał sprawiał, że lepiła się do niemal wszystkiego – do swoich ubrań, do podłogi, do wszystkiego. Chowała się przed współpasażerami, wiedząc, że w momencie kiedy zaczną rozmawiać o wspólnych kąpielach czy zaczną łazić bez ubrań, będzie musiała znajdować kolejne wymówki, dlaczego nie mogła zdjąć spodni. Już wystarczyło jej, że musiała ubłagać prostytutkę aby nie wsypała ją przed innymi, w nagrodę i przekupstwo zabierając ją ze sobą na dobrą kolację. Dlatego chyba zdecydowała się udać w odwiedziny do gospodyni zaoferowanej przez jednego ze starszych marynarzy, teraz leżąc bez koszuli i starając się jakoś oddychać, trzymając się blisko balkonu, wystawiając głowę na zewnątrz.
W jakiś sposób lubiła się tak socjalizować, słysząc hałas, słysząc rozrywkę, codzienne życie, które mogło by być ciekawe. Może powinna wyhodować sobie brodę? Ollivier miał już parę lat – przesunęła teraz dłonią po podbródku, na którym do tego czasu znajdował się raczej okrojony zarost, ale jak miała udawać już mężczyznę, mogła to zrobić w pełni, prawda? Od razu jednak nadeszły myśli o tym, że o wiele lepiej byłoby pływać jako ona, nie jako mężczyzna, uważając na każdy gest, każde działanie i każde słowo, które mogłoby jakoś zdradzić.
Te smętne rozważania przerwał jednak hałas – miała wrażenie, że ktoś biegnie i krzyczy. Przewróciła się, spoglądając gdzieś poza horyzont, nie umiała jednak dojrzeć, gdzie się coś dzieje, zanim nie wyjrzała aby dojrzeć kogoś nad sobą. Wydawało, że sobie nie radził, a przynajmniej nie w tej chwili. Przez krótką chwilę rozważała, co ma z tym fantem zrobić, ale nie mogła go przecież tak zostawić, prawda?
- Hej, ty, tutaj! – Podniosła się z miejsca, sięgając w jego kierunku. Nawet nie do końca wiedziała, co się dzieje, ale na opowieści mógł mieć czas potem. O ile oczywiście ci, którzy go właśnie gonili nie postanowią sprawdzić i tego miejsca, co oznaczać będzie, że teraz obydwaj będą musieli uciekać. Obydwaj, bo dla nieznajomego była mężczyzną – niebieskookim, czarnowłosym, ale wciąż mężczyzną.
- Szybko zanim się zorientują! – pociągnęła go do środka, siłą rozpędu przewracając siebie i jego na ziemię. – Co żeś sknocił? – pytanie oczywiście musiało paść, a ona była jakże ciekawa, kim był i co przeskrobał. I u kogo.
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]03.11.21 19:11
Rynna urwała się pod jego stopą z głośnym jękiem, a on ledwo wdrapał się na dach, który też wróżył zapadnięciem się szybciej niż by chciał. Nie miał jednak wyjścia, musiał uciekać, bo jak tamci go dorwą to tym razem się nie wyłga gadaniem. W tym momencie dostrzegł dłoń która złapała go za poły płaszcza wciągając w małe okienko na strychu.
-Do stu beczek.. - Zdążył tylko z siebie wydusić kiedy potknął się o framugę i zaliczył długiego szczupaka w głąb pomieszczenia ryjąc twarzą w podłogę obok chłopaka, który chyba właśnie przyszedł mu z pomocą.
-Gdzie ten skurwiel wlazł!? - Usłyszeli oburzone głosy i słusznie, przecież mieli go na wyciągnięcie dłoni albo strzał z pistoletu, jak kto wolał. Kenneth przyłożył palec do ust uciszając swojego wybawcę, po czym podszedł ostrożnie do okna, przylgnął do ściany i powoli wyjrzał na zewnątrz. Mężczyźni przez chwilę się miotali, a jeden krzyknął do drugiego aby obiegli budynek bo tam pewnie znajduje się ich ofiara. Inny uznał, że pewnie “spadł na ten swój kłamliwy ryj i złamał kark”, ta opcja byłaby prawdziwa gdyby nie nieznajomy.
-Poszli sobie. - Powiedział półszeptem mimo wszystko nie chcą kusić losu. -Dzięki. - zwrócił się do niebieskookiego. -Przegrali w karty. - Oznajmił odpowiadając na wcześniej zadane w pytanie. -Nie moja wina, że…
Przerwał nasłuchując kroków w korytarzu, które go wybitnie zaniepokoiły. Następnie trzask drzwi, czyjś okrzyk i zaprzeczenia. Kenneth zmarszczył brwi obawiając się najgorszego.
-Wyżej! Mówię wam, że wlazł przez okno!
-Kurwa… - Westchnął z rezygnacją gotów wyskoczyć przez okno i jednak uciekać dachem, ale istniało ryzyko, że jak tylko wejdzie na niepewny grunt to strop się pod nim zawali i spadnie do tego samego pokoju czyniąc szkody, a na naprawy nie było go stać, a kapitan Brown dopiero by mu uszu natarł. Wystarczy, że już dotarły do niego historie związane z panem Fernsbym, a ten chciał zostać Pierwszym więc musiał jednak dbać o reputację. -Łóżko. - Zawołał i wturlał się pod nie, nie pytając o zgodę chłopaka.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]11.11.21 19:49
Gdyby była teraz w kobiecej „formie”, mogłaby pewnie powiedzieć coś jeszcze, bo w końcu nie często ściągała mężczyzn z dachu aby zaraz łapać ich w swoje objęcia, a ci ostatecznie lądowali pod jej łóżkiem aby nie znalazł ich inny mężczyzna. Cóż, te relacje były najdziwniejsze w momencie kiedy tylko człowiek się tego nie spodziewał, a Thalia tym razem się nie spodziewała. Łapiąc w tym momencie nieznanego wydawało się, że kłopoty zmierzają tuż za nim, a ciężko było powiedzieć, że nie znała takiego typa, bo przecież sama takim była. Uśmiech zatańczył na jej wargach, a ona sama klepnęła go w ramię.
- Staraj się nie wychylać, w razie czego sam sprawdzę, czy sobie poszli, ale jak cię tu nakryją, to uciekam z tobą i nie patrzę, jak szybko biegniesz. – Jej brwi powędrowały w górę, a ona sama złapała go mocniej, wciskając go dalej w głąb pomieszczenia, tak aby nie dało go się dostrzec z zewnątrz. Parsknęła cicho kiedy wspomniał o tym, że przegrali w karty. – Przegrali, czy coś im jednak pomogło? – Pytanie padło równie półszeptem, tak aby nie zwracać na siebie uwagi.
Wszystko byłoby jednak zbyt piękne, gdyby tylko na tym się skończyło, no bo przecież kłopoty to za łatwa rzecz. Thalia za to została nagle z decyzją, co zrobić dalej i wcale nie podobała jej się perspektywa wpadnięcia w ręce kogoś. Dostać w twarz za obcego nie było jej marzeniem – dlatego wcisnęła się pod łóżko tuż obok niego, dłoń kładąc na jego ustach, aby czasem nie zdradził się czymkolwiek, co miałoby się pojawić tu i teraz.
- Jeżeli nas odkryją, skacz na sąsiedni dach i leć na targ, tam ich zgubimy. – Szept wydała z siebie tak ostrożny, że miała nadzieję, nie zostanie on usłyszany przez kogokolwiek, kto właśnie zawitał do pokoju, przemierzając ostrożnie kroki, czego Thalia już nie widziała, głowę mając odwróconą w stronę Kennetha. Mimo to, jej serce biło jak szalone i wyobrażała sobie, że lada moment zostanie spod tego łóżka wyciągnięta jak kocie za kark. Zastanawiało ją, czy powinna teraz może jednak zmienić się w kobietę, bo wtedy byłaby mniejsza szansa, że ją zleją...z drugiej strony chyba nie miała po co w to wierzyć i pozostanie w męskiej formie wydawało się bezpieczniejszą alternatywą.
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]15.11.21 16:40
Sprawnie wturlał się pod łóżko, gdzie przywitała go gruba warstwa kurzu, którą unosząc się w górę pod wpływem gwałtownych ruchów drażniła w nos. Wcisnął głowę w ramię aby nie zanieść się głośnym kichnięciem zdradzając tym samym swoje położenie. Na pytanie, czy coś pomogło mu w wygraniu a innym w przegraniu, odpowiedział jedynie przekornym uśmiechem i zamilkł kiedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a klamka uderzyła w ścianę. Dostrzegł dwie pary butów, które wkroczyły ostrożnie do środka. Jedna podeszła do wciąż uchylonego okna, a druga do szafy.
-Fernsby… Fenrsby wiemy, że tu jesteś…- powiedział jeden jakby nucił marynarską piosenkę i z rozmachem otworzył drzwi szafy spodziewając się, że zobaczy tam czarodzieja. Do ukrywających się pod łóżkiem dotarł jedynie jęk zawodu. -Wyłaź, wyrównamy rachunki!
W tym momencie jedne buty zatrzymały się pod łóżkiem, a do drugich dołączyła uśmiechając się bezczelnie twarz przeorana przez morski wiatr. Zielone oczy patrzyły na dwóch młodzików leżących na podłodze. -Dzień dobry, Słoneczko.
Podejrzenia Thalii okazały się słuszne. Ciężka łapa zamknęła się na jej kostce i ktoś bezceremonialnie zaczął ją wyciągać spod łóżka. Kenneth nie miał lepiej, bo został złapany za poły ubrania i postawiony brutalnie na nogi. -Zaraz ci obijemy tą śliczną buźkę.
-Koledzy…- Odezwał się młodzieniec. -Możemy to rozwiązać pokojowo.
-Słyszałeś go, Brad. Taki to z niego gagatek.
-A ten co to za jeden, hym? - Zapytał drugi, szczuplejszy o żylastym ciele, ten który wyciągał Thalię niczym małe kocię spod łóżka.
Ten co pilnował Kennetha wzruszył ramionami nie przejmując się obecnością niebieskookiego chłopaczka. Moment, w którym nie patrzyli na nich tylko na siebie Kenneth postanowił wykorzystać i wsadził zgięty łokieć w brzuch swojego napastnika.
-Okno! - Krzyknął do Thalii gdy jego przeciwnik zawył z bólu dając krok do tyłu. Fernsby rzucił się na Brad’a odpychając go od niebieskookiego i wskoczył na okno. -Leć! - Zachęcił swojego wybawcę aby wbiegł na dach, co sam również zaraz uczynił. Parę dachówek spadło z głośnym trzaskiem na ziemię rozbijając w pył. Z pokoju dochodziły do nich przekleństwa, a zaraz do nich dołączył strzał z broni. Zgodnie z wcześniejszą propozycją skierował się na targ, ale najpierw musieli przez chwilę poskakać poprzez dachy.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]19.11.21 22:05
Leżała przez chwilę, niemal wtulona w Kennetha, mrużąc lekko oczy. Bicie jej serca być może było słyszalne dla mężczyzny obok, ale nie czuła strachu. Irytację, owszem, niechęć na pewno, swoistą agresję do wszystkich poza człowiekiem leżącym tuż obok oczywiście, jednak chyba bardziej bała się pana Wellersa który gotów był powiedzieć jej, co zrobiła nie tak, a potem stać nad nią jak szorowała pokład, aż jej dłonie nie krwawiły. Zaciskała wtedy zęby, nie dając się ponieść emocjom, ale jednocześnie czując w jakiś sposób dziwny respekt do Hansa. Nawet cęgi zbierane od opiekunek w sierocińcu nie zdołały tego osiągnąć.
Nie mogła się nacieszyć jednak spokojem – silna dłoń zacisnęła się na jej kostce, wyciągając ją mało delikatnie spod łóżka i przyciskając do ziemi, tak by nie mogła nawet się potknąć. W odruchu, nie myśląc nawet zbyt wiele, Thalia uniosła wolną nogę, mężczyznę próbując poczęstować kopniakiem, ten jednak zdążył odchylić się i przypilnować, aby żadne próby wyrwania się nie przyniosły większego efektu.
- Pierdol się! – warknęła jeszcze w jego stronę, absolutnie niezadowolona z tego, w jakiej sytuacji się znalazła, ale też niewiele mogąc na nią zadziałać. Przez chwilę niepewnie obserwowała sytuację Kennetha, w dziwny sposób martwiąc się o nieznajomego bardziej niż o siebie, gotowa nawet wydrapać oczy gołymi rękoma jeżeli była taka potrzeba. Znajomości zaczynała od ugryzień, nienawiści mogła od prób uduszenia kogoś jak tylko mogła.
Wydawało się jednak, że nie będzie to potrzebne, a przynajmniej nie na tę chwilę, bo kiedy tylko sama przestała zwracać uwagę na to, co dzieje się dookoła, do jej uszu dobiegł jęk pełen bólu i mężczyzna obok widocznie się skulił, a nieznajomy który znalazł u niej schronienie wpadł na trzymającego ją człowieka. Nie potrzebowała ciosu aby domyśleć się, o co tu chodziło i sama skoczyła od razu w stronę okna, pomagając też Kennethowi wdrapać się na dach gdy tylko mignął jej w oknie. Musieli jeszcze pokonać parę dachów…więc lepiej aby się do tego zabrali zanim ich uprzejmi przyjaciele do nich nie dołączą. Zwłaszcza, że dobiegające ich słowa („Łap tego sukinkota!”) zdecydowanie nie zwiastowały pokojowego rozwiązania.
Pchnęła Fernsby’ego w stronę targu, wzdrygając się na strzał i już bez dalszego zwlekania i wybierając najkrótszą ścieżkę…jeżeli ich zgubią, to już będzie sukces. Może te dranie spadną z dachów i się połamią? Nie, żeby im chciała tego życzyć ale teraz dokładnie tak było.


1. Jeden skok okazał się wyjątkowo pechowy dla Kennetha – przeniósł ciężar swojego ciała do przodu, co sprawiło, że grawitacja pociągnęła go w stronę ziemi. Upadek jednak nie był bolesny, nie aż tak, bowiem na drodze do gruntu stanął mu wystający balkon, a uderzenie w drewno ze stosunkowo niewielkiej odległości nie było bolesne. Zaraz jednak wokół niego oplotły się kobiece ramiona, a Kenneth mógł wyczuć zapach perfum. „Misiaczku, kochanie, nic ci nie jest?” dobiegł go kobiecy głos, a w polu widzenia pojawiły się jasne włosy.
2. W jednym momencie Thalia i Kenneth wybrali jeden dach, chociaż ciężko było nazwać drewniane deski dachem. Nie okazało się to szczególnie dobrym pomysłem, kiedy pod ich ciężarem konstrukcja zaskrzypiała ciężko, po chwili łamiąc się i sprawiając, że obydwoje wylądowali w środku, wpadając na beczki. Część z nich przewróciła się, część z nich zaś uszkodziła kiedy dwa męskie ciała wpadły do magazynu z beczkami. Mocny zapach whisky mógł wypełnić ich nozdrza, lepiąc się do ich ubrań kiedy obydwaj powoli przesiąkali alkoholem wylewającym się na ziemię.
3. Targ majaczył już w zasięgu wzroku i bardzo dobrze, większą szansą było zgubienie mężczyzn w tłumie. Niestety lądowanie zaraz za jednym ze straganów nie było szczególnie fortunne dla Thalii, bo kiedy tylko jej stopy dotknęły gruntu, stojąca na straganie kobieta zaalarmowała się hałasem, odwracając się w kierunku mężczyzny. Krzyknęła cicho, odruchowo rzucając trzymaną w dłoni garścią przypraw w twarz nieznajomego, sprawiając, że z kolei to Thalia krzyknęła z bólu, kiedy coś, o czym nawet nie wiedziała, czym jest, dostało się do jej oczu. Nie miała nawet jak się teraz poruszać, raczej próbując ręką wyczuć co jest dookoła.




So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]19.11.21 22:05
The member 'Thalia Wellers' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Port Royal, 1954 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]01.12.21 10:41
Ostatnio jego dni zlewały się w jedną wielką ucieczkę. Jego niespodziewany towarzysz zareagował szybko i czmychnął przez okno niczym mała mysz, która doskonale zna wszelkie drogi ucieczki, a on sam podążył zaraz za nim. To były tylko kości na Neptuna! Ganiali za nim jakby co najmniej komuś siostrę zbrzuchacił, a tak nie było. Możliwe, że gdzieś już miał jakieś bękarta, ale póki matka go nie złapała i nie wysłała za nim wściekłych braci to nie musiał się przejmować. Wskoczył sprawnie na dach i pchnięty przez młodego chłopaka zaczął po nim biec. Skok! Sprawny i szybki na kolejny budynek, a za nimi wściekła pogoń. Nie oglądał się przez ramię nie chcąc zobaczyć wymierzonego w jego stronę broni. Ścigający byli mugolami, z całą pewnością inaczej dawno by w nich wymierzyli różdżkami albo… myśleli, że to Kenneth jest mugolem, w każdym razie dawało mu to małą przewagę, którą zaraz stracił. Poczuł jak grunt osuwa mu się pod nogami i leci gwałtownie w dół. Już widział w wyobraźni jak zamienia się w krwawą plamę na środku placu pomiędzy budynkami, kiedy nagłe zderzenie z balustradą odebrało mu dech w piersi.
-Kurwaaa… - Jęknął przeciągle kiedy ból rozszedł się od żołądka aż do piersi. Wylądował na balkonie łapiąc gwałtownie oddech. Wtem miękkie ramiona otoczyły go od tyłu i usłyszał ciepły kobiecy głos. Jasne włosy przysłoniły widoczność, a on spojrzał w górę aby poszukać wzrokiem swojego towarzysza niedoli. Zaraz jednak spojrzał na kobietę, która właśnie mogła okazać się jego ratunkiem.-Mery?
-Oh, czyli jeszcze mnie pamiętasz? - Zagadnęła słodkim głosem, a on wiedział co to oznacza. Musiał działać szybko. Obrócił się w jej ramionach aby zaraz przyciągnąć kobietę gwałtownie do siebie i złożyć na jej ustach mocny i głęboki pocałunek. Naparł na nią ciałem aby weszła do wnętrza budynku.
-Oczywiście, że pamiętam, moja syreno. - Odparł łapiąc oddech po pocałunku, a ta zachichotała, choć w jej oczach nadal mógł wyczytać burzę.-Wrócę dziś w nocy, ale jeżeli chcesz abym był sprawny muszę uciec przed nimi… - Wskazał balkon i odgłosy gonitwy. -Wraz z moim towarzyszem.
-Ty! Smarkaczu! Jeżeli jego nie złapiemy to ty oberwiesz! - Za Thalia była dalej pogoń, a jeden z nich wskoczył na balon uśmiechając się złowieszczo, a drugi gnał za Thalią bo już nie ważne kogo złapią, ale kogo spiorą.
-Przykro mi Misiaczku. - Powiedziała Mery i z dzikością w oczach nadepnęła Kennethowi obcasem na palce u nogi, a ten zaklął szpetnie na ten akt agresji.
-Brawo! - Zarechotał opryszek szczerząc nierówne zęby w szerokim uśmiechu, a Kenneth wiedział, że spał z deszczu pod rynnę.



1-Thalia dobiegła do końca dachu i okazało się, że przed nią nie ma innego budynku, zaś pościg był coraz bliżej. Mogła spróbować zejść po rynnie wzdłuż ściany lub próbować rozpędzić się i przeskoczyć na kolejny dach, ostatecznie wejść przez okno do wnętrza budynku, w którym był Kenneth.

2-Thalia miała wiele szczęścia i ucieczka jej sprzyjała, oddalała się od swojego napastnika, który chciał po prostu kogoś złoić. Jakiś dzieciak siedzący na dachu wskazał drabinę, po której mogła spokojnie zejść.

3- Miała pecha i potknęła się o wystającą część dachu, poleciała jak długa na ziemię i w tym momencie usłyszała jak pod nią rozlega się charakterystyczny trzask suchego drewna, dach zaczął się zapadać w momencie kiedy napastnik na niego wszedł.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]01.12.21 10:41
The member 'Kenneth Fernsby' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Port Royal, 1954 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]01.12.21 14:10
Nie wiedziała nawet, czemu jakkolwiek zdobyła się na pomaganie Kennethowi, ale może…może jej po prostu tego brakowało w jakiś sposób? Łatwo było wyskoczyć i biec przed siebie, łatwo było wpakować się w kłopoty, ale zastrzyk adrenaliny był niczym najbardziej uzależniający lek czy alkohol, co pozwalało jej na prawdziwe wyczucie, że żyje. Siniaki bolały, ale ta dziwaczna satysfakcja…to było w jakiś sposób niesamowite. Mimo to, teraz niekoniecznie myślała w tych kategoriach, bardziej starając się przetrwać. Jeżeli przez nich ich zleją, gotowa była wręcz rzucić się na nieznajomego i sama go sprać na deser, chociaż może do tego momentu nie będzie w stanie się ruszyć.
Kątem oka zobaczyła, jak jej towarzysz ucieczki ślizga się z dachu, spadając na jeden z balkonów, zatrzymała się wiec nieco nietypowo, obijając się jeszcze od elementu, jednak gdy spojrzała ponownie, mężczyzna znajdował się już w ramionach przepięknej blondynki. Naprawdę, mężczyzn to nie można było spuścić nawet na chwilę z oka! Kiedy jednak za nią rozległ się krzyk, skoczyła przed siebie, nie chcąc stać w miejscu, a jeżeli miałaby dotrzeć do Kennetha, musiała przedostać się na inny dach i spróbować wejść do budynku.
Plany jednak były zawsze o wiele łatwiejsze, wykonanie ich zawsze się rozmijało z rzeczywistością. Nie dostrzegła nawet znajdującego się pod nią wystającego elementu, całe jej ciało jednak szarpnęło się, a ona skończyła na powierzchni dachu, przejeżdżając kawałek i kończąc ze zdartą skórą na brodzie, która piekła jeszcze mocniej w portowym powietrzu. Nie dane jej było jednak rozckliwiać się nad własnymi obrażeniami, bo usłyszała trzaśnięcie, po tym zaś kolejne i jeszcze jedno. Zdążyła jedynie przekląć kiedy przestrzeń dachu załapała się pod nią, sprawiając, że wpadła do środka, a chociaż wylądowała na workach, głową uderzyła o podłogę, co nie było w żadnym stopniu przyjemnym doświadczeniem, a już zdecydowanie uziemiło ją na parę chwil.
Jej przeciwnik nie przepuścił okazji, zeskakując do środka i bez cienia delikatności podnosząc ją na nogi, brutalnie łapiąc ją za włosy i unieruchamiając jedną z rąk, prowadząc ją tak, aby nie mogła się wyrwać z jego uścisku.
- Tak w zasadzie to ja go nawet nie znam… - wątpiła, aby mogła się wybronić, ale mimo wszystko próbowała się wyrywać, najchętniej próbując też skopać stojącego za nią mężczyznę, szarpała się jedynie bez celu. Mogłaby zmienić się w kogoś innego, zmienić sylwetkę albo dodać sobie mięśni….ale wtedy jej metamorfomagia ujawniłaby się komuś, komu nie chciała jej ujawniać.
- Trzeba było o tym pomyśleć zanim nam postanowiliście uciec. – Mężczyzna nie przejmował się żałosnymi jękami, wyprowadzając Thalię z budynku i rozglądając się za Bradem. – Jak tam ci idzie, Brad?
Stojący na balkonie mężczyzna nie czekał zbytnio, ostatnio łapiąc Fernsby’ego za kark, jakby ważył niewiele więcej od pomarańczy, spoglądając jeszcze na uroczą panienkę, wyraźnie wzburzoną obecnością Kennetha.
- Panienka się nie przejmuje, cokolwiek panience zrobił, pożałuje zostawienia tak ślicznej panienki. No dalej, Fernsby, zachowuj się jak facet. – Nie wiedział, czy Kenneth dalej będzie się wyrywać, ale póki co starał się wyprowadzić go z budynku, nie mogąc się doczekać kiedy w końcu obije mu gębę.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]08.12.21 17:58
Musiał w końcu uznać, że tą bitwę przegrał, ale nie wojnę. Patrząc na trzęsącą się Mery ze złości wiedział, że nie ma co szukać u niej wsparcia i pomocy. Wpadł jak śliwka w kompot i właśnie był wyprowadzany jak uczniak przed budynek. Spojrzał jeszcze w górę, na tyle na ile pozwalał mu uchwyt Brada. Chciał się zorientować jak idzie jego towarzyszowi niedoli, jak się okazało równie beznadziejnie co jemu. Obydwaj byli sprowadzani na zewnątrz by zebrać manto; Kennethowi się ono należało jak psu buda. Co do tego młody marynarz nie miał wątpliwości.
-Powiedział gość, który uciekał przed wściekłą żoną… - mruknął Fernsby, a Brad cały zesztywniał i nim się ten zorientował poczuł jak ciężka pięść woli go pod mostkiem. Kenneth zgiął się wpół wypuszczając ze świstem powietrze z ust. Pociemniało mu między oczami. Mężczyzna trzymający Thalię zarechotał z radości. Kenneth poleciał na ścianę budynku gwałtownie łapiąc oddech. Brwi zbiegły się nad oczami, a rysy chłopaka zesztywniały i nabrały ostrości. Zacisnął dłonie w pięści, choć kusiło go aby wyciągnąć różdżkę i pokazać im gdzie raki zimują. Powstrzymał się jednak, był gotów do walki.
-Jeszcze się stawiasz? - Zapytał Brad zbliżając się do niego. -Miałeś lewe kości.
-Następnym razem miej swoje. - Odparł butnie Kenneth i zablokował szybko cis, który leciał w stronę jego twarzy. Zwarli się w walce, w której były wszystkie chwyty dozwolone: kopniaki, uderzenia i powalenie na ziemię. Tuman kurzu wzniósł się wokół walczących drażniąc nos oraz oczy. Kenneth jęknął kiedy kolejny cios dosięgnął jego brzucha, ale przetoczył się na ziemi, a ryk Brada poniósł się echem gdy przygwoździł pięścią prosto w ubitą ziemię. Jeżeli nie połamał sobie palców to na pewno mocno je sobie obił.
-Skurwiel… - Wydyszał Brad zbierając się z ziemi, ale nim to zrobił otrzymał porządnego kopniaka między żebra od Kennetha. Zamachnął się na niego ramieniem, ale ciemnowłosy zdążył odskoczyć w tył prawie następując na mężczyznę trzymającego Thalię. A ten zaskoczony takim obrotem zdarzeń poluzował uścisk jakim ją trzymał.
Kenneth znów poleciał z impetem na ścianę, aż odpadł z niej fragment tynku, z ust leciała mu krew, a pod okiem już zaczynało pysznić się duże limo. Splunął czerwoną plwociną na ziemię i rozjuszony rzucił się na napastnika powalając go z rykiem na ziemię. Nie bacząc na nic zaczął obkładać Brada pięściami po twarzy. Drugi widząc to natychmiast puścił Thalię i rzucił się na Kennetha aby powstrzymać go przed zmasakrowaniem Bradowi twarzy.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]11.12.21 16:36
Ciężko było powiedzieć, że szła tam, gdzie prowadził ją mężczyzna, bo przez pierwszy kawałek raczej się toczyła, czy też wlokła. Próbowała opanować się i skupić na otoczeniu, ale to wciąż lekko wirowało, a w ustach wyczuwała krew od przegryzionej wargi, mogąc smakować jej dziwaczny posmak z kurzem i piaskiem. Nie miała nawet pojęcia, gdzie idą, ale słyszała wyraźniej jak idzie im rozmowa, nie spodziewała się więc aby mężczyźni, którzy teraz prowadzili ich przed siebie, nagle postanowili sobie to odpuścić. Udało jej się wykręcić na tyle, aby jednak dostrzec, jak się trzyma mężczyzna, od którego wszystko się zaczęło. Parsknęła lekko widząc, że wcale nie był w lepszej sytuacji. Tak to się kończyło, kiedy doganiały cię konsekwencje, które wydawały się gryźć cię w tyłek.
Przez chwilę obserwowała w absolutnym milczeniu jak mężczyźni toczyli się po ziemi, a ona nie miała nawet co miałaby powiedzieć. W tym momencie nie mogła jednak siedzieć i nic nie robić, zwłaszcza kiedy miała liczyć na to, że nagle trzecia osoba wpadła na nich. Uścisk najpierw zelżał, potem zniknął, a ostatecznie została sama…ale nie miała zamiaru na to pozwolić. Mogła uciec w tym momencie. Mogła stwierdzić, że to już nie jej sprawa, bo w sumie nie była. Thalia mogła odejść i nie musiała skupiać się na obecności mężczyzny, na tym, kto chciał go pobić, ani na tym, czy wyjdzie z tego cało.
Ale nie umiała.
Rzuciła się na mężczyznę, przewracając go na ziemię, razem z nim lecąc na leżące w pobliżu skrzynie. Część pustego drewna złamała się pod ich ciężarem, sprawiając, że w powietrze wzbiły się tumany kurzu. Lavinia znów zacisnęła zęby z bólu, ale nie powstrzymała się przed ciosem w oko człowieka, co sprawiło, że ból przeszedł też na jej dłoń. I zaraz nowy pojawił się w okolicach żebra, kiedy mężczyzna w zamian postanowił ją uderzyć w bok. Nie mieli teraz możliwości zwracać uwagi ani na Brada ani na Kennetha, skupiając się już jedynie na mężczyźnie, którego teraz tłukła. Odwdzięczał jej się ciosami, łapiąc jej głowę i najzwyczajniej w świecie uderzając nią o jej ścianę, krzycząc jednak zaraz kiedy wycelowała w jego splot słoneczny, nie pozwalając mu na odejście bez niczego.
Nie wiedziała jednak, czy wytrzyma i na jak długo, dlatego dłonią odruchowo szukała czegoś, co mogłoby jej pomóc. Wyczuła pod dłonią drewno, coś, co ostatecznie było deską z ułamanej skrzyni. Nie zastanawiała się nawet, łapiąc to i kilkukrotnie uderzając mężczyznę, kończąc to ciosem w głowę który sprawił, że mężczyzna nieprzytomnie poleciał na ziemię. Jedyne spojrzenie, którym Lav go zaszczyciła, było to, czy aby na pewno oddycha, bo wolała nie uciekać przed morderstwem. Skurwiel był jednak wyjątkowo mocny, więc na ten moment był tylko nieprzytomny, co znacząco ułatwiało sytuację.
Ciało pulsowało bólem, a już w szczególności kostka, czuła że przynajmniej część twarzy jej puchnie, a z ust mogła spokojnie pluć drobinkami krwi, siniaki na pewno na długo nie znikną, a próba podniesienia się skończyła się na tym, że odwróciła się w stronę gruntu, zawartość żołądka wyrzucając z siebie na ziemię przed sobą. Dopiero kiedy zwymiotowała wszystko, spojrzenie ostatecznie skierowała w stronę Kennetha, ciekawa jak ten sobie poradził.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]11.12.21 23:24
Wściekłość zalała oczy, ogarnęła całe ciało. Nie myślał o tym jakie zadawać ciosy ale by wygrać, nie dać się powalić na ziemię i nie przegrać. Dostrzegł kątem oka jak ciemnowłosy towarzysz rzuca się na swojego przeciwnika, doszedł go trzask łamanego drewna, ale nie spojrzał w ich kierunku. Brad wykorzystał jednak chwilę zawahania i zablokował ciosy lecące na jego twarz, po czym wbił pięść między żebra marynarza zmuszając go do odsunięcia się w bok. Znów się przetoczyli na ziemi wzbijając w powietrze tuman kurzu. Nie było już obelg a walka na śmierć i życie, w której słychać było zadawane ciosy i sapanie. Kenneth został zepchnięty do obrony i stojąc na trzęsących się nogach przyjmował kolejne ciosy czekając aż jego przeciwnik się zmęczy i przystanie aby złapać oddech. Ten moment był dla niego możliwą wygraną, nie miał szans z siłą Brada, musiał wykorzystać swój spryt i zwinność. Zanurkował pod ciosem przeciwnika i sam się wbił w jego bok. Polecieli na ścianę, aż tak jęknęła od takiej brutalności. Szarpali się jeszcze przez chwilę, aż w końcu Kenneth wymierzył solidny cios od dołu. Głowa Brada odskoczyła do tyłu niczym dziecięca piłka, a zwaliste ciało runęło na ziemię. Pierwszy stał przez chwilę starając się zrozumieć co się właśnie wydarzyło, a potem pochylił się nad przeciwnikiem. Dychał i żył. Dopiero wtedy odwrócił się aby napotkać spojrzenie Thalii, która zdążyła zwrócić zawartość posiłku. Powoli podszedł do niej nie będąc pewnym swoich nóg, które wciąż drżały od wysiłku. Podał towarzyszowi rękę by mógł wstać.
-Dzięki. - Wychrypiał głosem podrażnionym przez piasek. -Chodźmy stąd zanim się wybudzą.
Wskazał na dwa nieprzytomne ciała, które mocno oberwały ale mogły się ocknąć w każdej chwili. -Jesteś ranny? - Zapytał kontrolnie, bo może powinni poszukać lekarza, który chłopaka poskładał. Nie miał przecież pojęcia, że ten też był czarodziejem, ba! Czarownicą nawet, to by była dopiero heca gdyby wiedział, że to baba tak się zajadle biła. -Kurwa… muszę się napić. Ja stawiam. - Splunął na ziemię krwawą śliną i starł krew spod nosa. -Lód też się przyda. - Widział jak ciemnowłosy zaczyna być zdobiony przez siniaki, a sam musiał wyglądać nie lepiej. -Kenneth. - Przedstawił się na sam koniec. W końcu oberwali po mordzie, chłopak mu pomagał. Musieli to opić i przy okazji poznać swoje imiona.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]12.12.21 22:37
Chciałaby naprawdę powiedzieć światu, żeby w tym momencie pieprzył siebie i te wszystkie swoje zbiegi okoliczności, ciężko to jednak było zrobić podczas zwracania swojego posiłku. Przymknęła oczy, przez chwilę pochylając się jeszcze i dziękując losowi, że przynajmniej zdecydowała się na wybranie wyglądu o krótkich włosach, nie chcąc nawet zastanawiać się, jakby skończyła, gdyby to burza rudych kłaków zdobiłaby jej głowę. Dopiero po chwili uniosła spojrzenie, aby móc wypatrzeć, jak radzi sobie jej towarzysz (nie, żeby czuła się na siłach podnieść się i mu jakoś pomóc), ale skoro w tym momencie właśnie trzaśnięcie zwiastowała upadające na ziemię ciało Brada, Lavinia doszła do wniosku, że ostatecznie dał sobie radę. Kiedy podszedł do niej, ostrożnie wyciągnęła dłoń, korzystając z jego pomocy aby móc się podnieść – w innym wypadku być może prychnęłaby i sama próbowała wstać, ale darowanemu aetonanowi nie zaglądało się w zęby. Czy jakoś tak.
- Dzięki – mruknęła jeszcze w zamian za pomoc, ostrożnie stawiając kroki. Chodzenie przez upadek było o wiele bardziej bolesne, ale nie mogła sobie teraz pozwolić na biadolenie, jak jakaś kobieta. Którą w sumie była. Ale nie była. Pojęcia wydawały się dość skomplikowane i niektórych terminów lepiej nie było używać. – Bardzo dobry pomysł. – Nie miała zamiaru tu pozostać ani chwili dłużej, bo jeszcze któryś z panów chętnie byłby kontynuował, a biorąc pod uwagę jej obecny stan, to ciężko było sobie wyobrażać, że ona by również chciała. Lekko kuśtykając, skierowała się w tę samą stronę w którą szedł Fernsby, marszcząc brwi kiedy zapytał ją o stan zdrowia.
- Nie, wszystko w porządku. – Była pewna, że nie było w porządku, ale wolała naprawdę nie udawać się do…jak oni mieli? Pielęgniarki? Tych ludzi którzy mieli fartuchy tak dziwnie wyprane, a przynajmniej taki zapach pamiętała z sierocińca. Nie wiedziała, czy ma od czynienia z czarodziejem, ale nawet jeśli, wolałabym nie musieć wpadać w dziwaczną sytuację, gdzie tłumaczyłaby się, czemu mężczyzną jest tylko od pasa w górę.
- Mam nadzieję, że stawiasz – parsknęła, wiedząc, że nie dałaby mu odejść bez jakiegoś zadośćuczynienia. Ani tym bardziej nie stawiałaby mu kolejki gdyby sam za pierwszą nie zapłacił. Po chwili wyciągnęła dłoń w jego kierunku, ściskając jego własną na przywitanie i uśmiechając się lekko zawadiackim uśmiechem.
- Ollivier… - przedstawiła się swoim zmyślonym na potrzeby rejsów imieniem, pomijając dodanie nazwiska skoro i on tego nie zrobił, chociaż mogła usłyszeć je już wcześniej. – Więc skąd się zjawiłeś na balkonie, bo nie powiesz mi, że z nieba i co cię podkusiło, żeby grać przeciwko tamtym? Wiem, nie wyglądają zbyt inteligentnie, ale wyglądasz raczej na takiego, co mierzy siły na zamiary.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Port Royal, 1954 [odnośnik]15.12.21 18:29
Zaśmiał się, co sprawiło, że zaniósł się kaszlem. Obite żebra przypomniały mu, że przed chwilą nieźle oberwał i powinien jednak bardziej na siebie uważać, przynajmniej przez najbliższych parę dni.
-Cholera. - Złapał się za bok i zaczął iść w stronę targu, gdzie mieli zamiar pierwotnie się schronić, ale los postanowił z nich zakpić, czy też pech lub jakieś inne dziadostwo, które sterowało tym światem. Wolał nie wiedzieć, bo chętnie by nakopał tej istocie wyższej, a potem nakazał aby łaskawie odpieprzyła się od jego życia, które już wystarczająco było skomplikowane i nie potrzebował więcej niespodzianek. -Cóż… - Obejrzał się przez ramię gdzie znikał im już zaułek, na którym stoczyli niezłą walkę. - To było szaleństwo albo objaw geniuszu. - Przystanął aby oprzeć się o ścianę, unieść nogę i odchylić obcas buta, z którego wyciągnął mieszek. -Zadziwiające, jak często te dwie cechy się uzupełniają. - Uśmiechnął się cwanie i z pewną dozą pewności siebie. -Chłopcy stawiają. - Ruszył ponownie w stronę targu pogwizdując pod nosem. Był obity niczym bezpański pies, każdy mięsień go bolał ale jednak czuł dziką satysfakcję i zadowolenie. W takich momentach, kiedy adrenalina ryczała w uszach wiedział, że żyje. Gorące powietrze Port Royal zostało poruszone bryzą z portu, która niosła ze sobą zapach słodki zmieszany z okrzykami targowymi; byli coraz bliżej swojego celu. Kenneth spojrzał na Olliviera i przeczesał ciemną czuprynę palcami. -Zapłacę za leczenie, bo to wygląda źle. - Wskazał na jego stłuczenia, jakby nie patrzeć zadane z jego winy. Gdyby nie wparował do jego pokoju przez okno, gdyby nie ukrył się pod łóżkiem, to być może chłopak nadal by spokojnie spędzał czas. Choć kto wie, może właśnie Pierwszy dał mu rozrywkę jakiej ten pragnął od dłuższego czasu.
W końcu dostrzegł szyld tawerny, która zachęcała swoim chłodem aby przekroczyli jej progi. Kenneth pchnął drzwi wkraczając do środka śmiałym krokiem niczym władca na krańcu świata, któremu nie straszne żadne sztormy i wyszczerbione skały wyłaniające się złowrogo z mgły. Zakrzyknął radośnie do mężczyzny za ladą tym samym zwracając na siebie uwagę innych osób, ale zdawał się tym nie przejmować. Ollivier zaś mógł już zrozumieć jak to się dzieje, że Kenneth ucieka po dachach przed zgrają osiłków.

|zt dla Kennetha


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Port Royal, 1954
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach