Wydarzenia


Ekipa forum
Pokoje Junony
AutorWiadomość
Pokoje Junony [odnośnik]29.09.21 21:27

Pokoje Junony

Trzy połączone ze sobą pokoje stanowiące prywatne królestwo Junony. Sypialnia to zaskakująco uporządkowane wnętrze. Sporych rozmiarów łóżko otaczają obrazy przedstawiające jedne z najpiękniejszych miejsc na świecie. Po oknem znajduje się sekretarzyk wypełniony po brzegi różnymi dokumentami i drobnymi pamiątkami z kilku podróży, które odbyła. Tuż obok znajduje się łazienka zachowania w dość morskim stylu. Głównym wzorem są bowiem kolorowe muszle. Problematyczny wydaje się salon. Pokój mający służyć spędzaniu czasu w towarzystwie rodzinny i przyjaciół bardzo szybko został przerobiony na oazę, w której Juno może zamknąć się przed światem. W pomieszczeniu panuje ciągły bałagan, którego nie może tknąć żaden skrzat domowy. Liczne pamiątki z podróży mieszają się z księgami, pustymi buteleczkami, na wpół zapisanymi kartami pergaminu oraz co ciekawszymi okazami egzotycznej przyrody. Jednak największą konsternację osób, które zabłądziły aż tak daleko budzi całkowicie biała ściana, która wyraźnie kontrastuje z zielenią dominującą we wnętrzu. Ta prowizoryczna tablica już wielokrotnie wypełniała się licznymi zapiskami oraz rysunkami. W środku znajdują się spory rozmiarów biurko, dwie zagracone kanapy, fotel oraz stolik do kawy gdzie na pewno można znaleźć dawno zapomniany imbryk i kilka nadgryzionych herbatników. Gdzieś pośród całego tego bałaganu leży gramofon oraz skrzypce, którymi Juno bardzo lubi drażnić resztę rodziny. Całe pomieszczenia rozświetlają ogromne okna z widokiem na fale uderzające o brzeg. Jedyny element, który faktycznie może przynieść odrobinę spokoju.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokoje Junony Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokoje Junony [odnośnik]30.09.21 17:06
Jak nazwano by te scenę, gdyby miała zostać obrazem? Jaka głębia i jakie uczucia by z niego przemawiały? Co właściwie przedstawiał? Czwórkę rodzeństwa zamkniętego w jednym pokoju. Na drewnianym krześle, gdzieś w kącie siedział najstarszy brat. W dłoniach trzymał poranną gazetę i choć skupiał się na jednym z artykułów jego intensywnie niebieskie oczy wciąż uciekały w stronę rudowłosej postaci siedzącej pod ścianą. Kolejną istotną postacią była kobieta tonąca w fotelu tuż przy kominku. Nawet nie udawała, że czyta książkę, którą wciąż trzymała w dłoni. Jej szaroniebieskie oczy skupiały się na liście, który wciąż leżał na biurku. Zastanawiała się jakim cudem wciąż obecny rudzielec zmusił się do odpisania na niego. Wyraziła zgodę, choć wszyscy wiedzieli, że to zły pomysł. Nie, nie wszyscy. Jedynie ci, którzy zdawali sobie sprawę, że bycie matką czy żoną nie stanowi odpowiedzi na wszystkie kobiece problemy. Nieco wyniosłą twarz brunetki oszpecił grymas świadczący o obrzydzeniu. Niechęć ta była skierowana wobec jej własnej rodziny i tego na co skazują swój najdelikatniejszy kwiat. Czy naprawdę tak trudno było przewidzieć czym to się skończy? Szaroniebieskie oczy przesunęły się po podłodze w stronę tacy z ledwo tkniętym jedzeniem. Który to już zmarnowany posiłek? Która dawka eliksiru na uspokojenie zmarnowana przez wlanie jej do nienapoczętego dzbanka z herbatą? Znów powędrowała spojrzeniem, by w końcu zatrzymać się na rudych puklach. Tym razem wydawała się nieco rozbawiona. Patrzyła na powód, dla którego wciąż tu siedziała, zastanawiając się nad tym na ile ów powód był świadomy tego co się wokół niej działo. Z wyjątkową łatwością unikała wszystkich pułapek, które złagodziłyby jej stan poprzez wielogodzinną drzemkę czy środek na uspokojenie, który wypalałaby się w jej żyłach równie szybko jakby był uzupełniany. Juno nie chciała od nich żadnej pomocy. Mimo to wciąż przy niej siedzieli. Ktoś musiał ją wypchnąć na granice świadomości i przy odrobinie szczęścia mógł to być jeden z nich. Pomijając rudowłosą czarownicę w pomieszczeniu znajdował się jeszcze młodszy z braci. Leżał na jednej z kanap wpatrując się zaskakująco ciemno niebieskimi oczami w sufit nad jego głową. Wypuścił kłęby dymu z ust zastanawiając się czy to wszystko naprawdę jego wina. Prawda, to on sprowadził Carrowa do ich domu, ale gdyby nie on to przecież wybraliby kogoś innego. Naprawdę wierzył, że Ares będzie odpowiednim człowiekiem. Jego melancholijny sposób bycia miał mu ułatwić zaakceptowanie Juno. Miał ją zrozumieć, nikt nie mówił o miłości, ale jego mała przerażona światem siostra miała być przy nim zwyczajnie bezpieczna. Chyba nie docenił w pełni powagi całej sytuacji. Może miał nadzieję, że ten rozkocha ją w sobie, zanim dojdzie do ewentualnych zaręczyn. To, w jakiej obecnie znajdowali się sytuacji jasno wskazywało, że jego plan spalił na panewce. Chociaż może nie, może natężenie całej tej sytuacji było spowodowane zalążkiem uczucia, które powstało w niedostępnym dla świata sercu. To by sporo wyjaśniało. Wypuścił kolejne kłęby dymu śmiejąc się w duchu. Nigdy nie przypuszczał, że będzie się musiał zastanawiać nad podobnymi rzeczami.
Trzy pary oczu skupiły się na otwierających się drzwiach. Do tej dziwnej twierdzy wszedł jeden ze służących niepewnie patrząc na najstarszego z braci. - Lord Carrow chce się zobaczyć z lady Junoną- Z wyraźnym przestrachem zerknął w stronę rudowłosej czarownicy, która zdawała się nie zauważać, że ktokolwiek pojawił się w pomieszczeniu. - Wygląda na mocno zdeterminowanego. - Wydukał na koniec. Dźwięk składanej gazety przeszył ciszę panującą w pomieszczeniu. Taumas Travers westchnął ciężko i spojrzał w stronę brunetki, która poruszyła się niepewnie. - Dłużej nie będziemy wstanie jej ukrywać. Wpuśćmy go. Przynajmniej będziemy wiedzieć, czy musimy ją z tego ratować. - Niepokojąco zimny głos najstarszego z braci jasno wskazywał, że decyzja została już podjęta. Grannus podniósł się na łokciach przyglądając się pozostałemu rodzeństwu zza kłębów dymu. - Ja do niego pójdę. Napijemy się i może sobie odpuści na dwa dni. - Prześmiewczy ton chłopaka jedynie dodatkowo zirytował jego starszą siostrę. - Będziesz opróżniał kolejne butelki ognistej dla dobra Juno?- W tym samym czasie Grannus Travers podniósł się już z miejsca kierując się w stronę wspomnianej czarownicy. - Jeśli to pomoże droga siostro, to jestem wstanie wypić nawet całą beczkę - Posłał jej jeden ze swoich firmowych uśmiechów po czym nachylił się w stronę Juno by pocałować ją w czubek głowy. Może ten nic nieznaczący gest braterskiego oddania doda jej, choć odrobinę otuchy. Drzwi w końcu się za nim zamknęły. Mężczyzna przeszedł kilkadziesiąt kroków by w końcu znaleźć się w jednym z salonów gdzie miał czekać lord Carrow. Przykleił do twarzy zawadiacki uśmiech mający ukryć rosnące napięcie. - Bracie jak miło cię znowu widzieć. Chodź napijemy się czegoś mocniejszego! Juno wciąż choruje, ale przecież nie mogę pozwolić żebyś jechał taki szmat drogi na darmo!- Był trochę za głośny, trochę zbyt ekscentryczny, ale przy tym rozbrajająco szczery. Nie chciał kłamać, że Juno nie ma. W końcu nie był pewny, jakich kłamstw naopowiadała mu ostatnia osoba, która go spławiła.
W tym samym czasie Eidothea Travers z niepokojem spojrzała na starszego brata. - Myślisz, że nie odpuści? - W odpowiedzi otrzymała potakujące kiwnięcie głową. Podniosła się z miejsca wyciągając różdżkę. Papiery, książki i inne bibeloty zaczęły unosić się w powietrzu i znajdować swe prawowite miejsce. Niech przynajmniej pokój wygląda w miarę schludnie skoro i tak nie byli wstanie nic zrobić z Juno. - Pójdę mu jakoś pomóc.- Rzuciła przez ramię znikając za zamkniętymi drzwiami. Dumna i pewna siebie weszła do salonu nie zdradzając przy tym żadnych zbędnych emocji. - Może wypadałoby zaproponować gościowi coś więcej poza papierosami i whisky - Zganiła brata już od frontu. - Skoro i tak wciąż go odsyłamy powinniśmy mu to przynajmniej wynagrodzić. Choć o ile dobrze pamiętam to zostało ustalone, że powiadomimy pana, gdy Juno poczuje się lepiej.- Mimo swojego szlacheckiego sposobu bycia i zachowanych manier Eido potrafiła być równie bezpośrednia, jak wszyscy Traversowie. Skoro gniew Carrowa miał się na kimś skupić niech skupi się na niej.
Gdy Juno i Taumas zostali sami mężczyzna uklęknął przy siostrze patrząc jak kreśli kolejne linie na białej ścianie. Drobne ręce miała czarne od węgla do rysowanie. Twarz wychudzoną od odmawianych posiłków i braku snu. Mimo to nie wydawała się zmęczona. Błędne ogniki w oczach jasno wskazywały na to, że jest w swoim świecie. - Juno wiem, że to jego wina, wybrał zły moment. Pamiętaj o tym co obiecałaś wujowi. - Szeptał cicho, a gdy dłoń dziewczyny zatrzymała się w połowie zaplanowanego ruchu był niemal pewny, że dotarły do niej jego słowa. Patrzył na domową suknię, z której i tak nie dało się jej przebrać. Wygląd Juno przypominał raczej typ szalonego artysty wyrwanego z kart książek niż młodej arystokratki, która właśnie miała wyjść za mąż. Ares był sam sobie winie, mógł wybrać inny moment. Tyle że Juno każąc mu czekać nadszarpywała jego dumę. Tego Taumas był akurat pewien.


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokoje Junony 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Pokoje Junony [odnośnik]01.10.21 22:12
Popioły sabatowej nocy zdążyły opaść, a wokół zapadło upragnione milczenie, gdy do porannej kawy przyniesiono mu list od Lorda Nestora. Lord Aaron tym razem wykazał się nieocenioną przenikliwością, zdaje się jednak, że nie dostał najnowszych informacji i nie wiedział jak nieprzyjemnie rozstali się podczas noworocznej zabawy przyszli małżonkowie. Bo przecież umowa, którą zawarł, musiała mieć podwaliny w coraz to częstszych wyprawach Aresa na tereny Norfolku, czyli można powiedzieć - sam sobie wychodził to, na co teraz dostał papier. I tak, generalnie również Aresowi taka myśl przyświecała, zresztą z taką misją udał się przecież na zabawę noworoczną: miał spotkać na niej młodą pannę Travers, miał z nią spędzić cały wieczór, sprawić, by czuła się komfortowo i zaoferować jagodę, której słodki smak mogliby gdzieś na uboczu wspólnie doświadczać. Tylko, że... nic nie wyszło tak jak planował. Junonę spotkał w dziwnym miejscu, gdzieś na tylnym ogrodzie. Nie wyglądała jak ona, zdenerwował się, dał jej tę jagodę i nim się zorientował, to się całowali, a później ona stwierdziła, że to tylko żart, więc się obraził. No i właśnie, no i porzucił resztę nadziei, które nazajutrz nazywał już tylko głupimi. Aż do czasu otrzymania listu, który jasno stwierdzał, że ma wrócić do owych. I że plan, który miał musi na nowo skonstruować, bo tam gdzie się sparzył należało szybko przykleić plaster i udawać, że wszystko jest dobrze.
Z przedślubnym podarkiem wybiera się w pierwszy weekend. Zapowiada się listownie, ale dostaje odpowiedź negatywną. Ma nie przychodzić, Junona wybrała się bowiem na spotkanie z damami. Jest pod wrażeniem szybkiego odezwu, ale niestety nie mogłaby go przyjąć tego dnia. Proponuje poniedziałek, wtorek. Cisza. A takim razie przyjeżdża zapowiadając się Grannusowi. Ten odpowiada, że postara się być obecny. Jednak w drzwiach wita go kuzyn Grannusa. I informuje, że musiała nastąpić pomyłka, bo Junony wcale nie ma dziś w Norfolku. Prezent przedślubny zaczyna ciążyć, a gruba kokarda, którą został przewiązany nieco oklapła. Carrow wraca dnia następnego. Tym razem z zaciętą miną mija pierwszego i drugiego wartownika. Kolejnym okazuje sie być Grannus, który wita go z szerokim jak zawsze uśmiechem. Zdaje się, że wyszedł z pokoju sądząc, że uda mu się w dość prosty sposób przekonać przyjaciela do odwrotu. Niestety nici z tego. Ares przystaje a prezent, który lewituje za jego plecami zatrzymuje sie na kilka centymetrów za właścicielem.
- Grannusie, jakże się cieszę, że już jesteś. Zdawało mi się, że spędziłem w Norfolku ostatnie dwa miesiące, a jednak od kilku dni czuję się tu prawie jak obcy - przywitał się z przyjacielem od kieliszka, dyplomatycznie nie wytykając, że czuje się nie tyle jak obcy co jak niechciany . A przecież to nie on upiera się na ten związek, wszyscy powinni go zaakceptować, bo już nie zostanie zerwany. Wyraźnie zestresowany dopiero po chwili powraca do myśli, którą poczęstował go brat Juno. - Ależ nie wiedziałem, że się źle czuje. Sądziłem, że to efekt weekendowego spotkania z Damami. No cóż, nie takie widoki przyjdzie mi kiedyś oglądać, jak mówią. Lepiej wcześniej niż później. - tak na prawdę to nie chciał oglądać chorej Juno, bo wiedział, że to może ją zestresować, poza tym, to nie prawda że lepiej wcześniej niż później. W sprawach oglądania swoich słabości, lepiej aby nigdy nie widział słabości żony, to będzie mu ją łatwiej traktować jak ozdobę. Nie, żeby tego chciał, ale po ostatnim spotkaniu w ogrodach Hampton Court, czuł, że na nic więcej chyba nie może liczyć. Poza tym, miał wielką potrzebę, żeby wreszcie wręczyć ten podarek, żeby zrobić krok wprzód w sprawie narzeczeństwa. Może jeżeli ktoś pozwoliłby im na prywatną rozmowę, to jeszcze była szansa dla ich przyjaźni? A poza tym, te zasieki, które wytworzyli wokół jego narzeczonej Traversowie, nieco go zastanawiały. I to nie w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale raczej w sposób nieznośny. Już dzisiejszego poranka doszedł do wniosku, że to zachowanie, to pewnie obraza honoru, którą czują, kiedy Juno opowiedziała im co zrobił jej na Sabacie. Dlatego teraz, kiedy Grannus przywitał go ciepłym uśmiechem, doszukał się w nim nuty smutnego dystansu, którego nikt nigdy nie życzy sobie widzieć w twarzy przyjaciela. - Nie, nie, dziękuję - uniósł rękę patrząc już na kieliszek i wtedy do pokoju weszła siostra Junony. Eido była przerażającą kobietą, której sama obecność przyprawiała go o ciarki na plecach. Jej ostre spojrzenie odkąd pamiętał go onieśmielało, a poza tym, że dla niej on nie istniał, on miał wciąż w pamięci traumę z własnego pierwszego sabatu, kiedy Eido wyśmiała jego propozycję tańca, ignorując go zupełnie na rzecz przyszłego (pierwszego) męża. Kiedy więc weszła do pomieszczenia, Ares wyprostował się jeszcze bardziej, co świadczyło już tylko o tym, że stawia sobie tarczę z ciała, by przypadkiem nie musieć z nią dyskutować. Co też oczywiste, nigdy na głos nie przyzna sie, że ze wszystkich Traversów, to własnie Eido jest według niego najbardziej straszna. Co by na to powiedzieli Ci wszyscy piraci!
- Wydaje mi się, że niestety nie dotarła do mnie podobna informacja. Poza tym, nie zajmę Państwu dużo czasu, a coraz bardziej zaczynam mieć wątpliwości, czy moja narzeczona wciąż jeszcze żyje. Dlatego nalegam na spotkanie. - określił się wymawiając wszystkie słowa wolno i przesadnie dobitnie, tak jakby nie przyjmował odmowy, ale dobrze wiedział, że jeżeli pani Eido stanie w drzwiach jak Reytan, to nie będzie miał wymówki i będzie musiał odejść. Dlatego zagrał nieczysto i wyciągnął zza pleców małego szczeniaka rasy golden retriever, który miał na szyii kokardę tak samo wielką i tak samo różową, jak na pudle za jego plecami. - Poza tym, jest też ktoś kto nie może doczekać się, aż dziś pozna Juno - i odłożył psa na ziemię, a ten zaraz zaczął radośnie biegać pomiędzy ludźmi, żeby w końcu pobiec do zamknietego pokoju, w którego kierunku ruszył również Carrow. Dzieciom się przecież nie odmawia.
I tym samym Ares w końcu pokonał ostatniego wartownika. Czterech Traversów, jeden służący i pół godziny później był w pokojach Junony. I to co ujrzał faktycznie nie przypominało mu ani trochę osoby, którą zna. Stoi w wejściu i patrzy na to jak szczeniak próbuje wdrapać się po kolanach rudowłosej, by znaleźć pod jej zafarbowanymi na czarno palcami nieco czułości. Stoi i widzi nieobecną spojrzeniem dziewczynę. Jej ciało nie zareagowało na jego obecność, do czego nie był przyzwyczajony. Wszyscy w pokoju zdaje sie, są właśnie zawieszeni pomiędzy Aresem a Juno i nie wiedzą, czy lecieć do siostry, by pomóc jej wstać, czy wyciągać Carrowa za fraki z pokoju.
- Co jej jest? - pyta się w końcu na głos, chyba bardziej do stojącej najbliżej Edio, niż do kogokolwiek innego. Przestępuje kilka kroków w kierunku przyszłej żony. Coś tu było nie tak, tylko jeszcze nie wiedział co. Po chwili poprawia się. - Juno.. - przerywa, bo ten zwrot mógł oburzyć wszystkich zgromadzonych. Wyprostowuje się i mówi wyuczoną formułkę: - Lady Travers, przyszedłem z prezentem przedślubnym dla Ciebie - i wtedy idiotycznie wielki prezent przelatuje z hallu wprost pod nogi Juno. W środku oprócz stu białych róż (ogołoconych z cierni) kryło się pudełko ze złotymi narzędziami do wykreślania mapy nieba, która jest niezbędna przy podróżach morskich. Z prezentu był tymbardziej dumny, bo zdołał go podrasować w sklepie z antykami i na czubku każdego z nich dodać konika morskiego, który miał symbolizować unię pomiędzy wielbicielami morza i koni.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Pokoje Junony [odnośnik]02.10.21 11:25
Młodszy z braci Travers zastanawiał się, czy gdy już ten dzień się skończy będzie wstanie odkleić z twarzy uśmiech. Nigdy bowiem nie dotarło do niego, że właśnie w ten sposób reaguje na potencjalnie stresujące sytuację. Zresztą nigdy też nie uważał się za człowieka zdolnego do podobnych uczuć. Dziś, jeśli miałby wybierać wolałby mieć dwóch dodatkowych braci zamiast swych uroczych sióstr. Oszczędziłby sobie przez to wielu problemów. Zanim Carrow odpowiedział na złożoną propozycję on stał już przy barku nalewając do dwóch kryształowych szklanek bursztynowy płyn. Cieszył się, że przyjaciel nie był wstanie dostrzec jego twarzy. Tak przynajmniej mógł sobie pozwolić na szybkie przewrócenie oczami. -Opowiadasz głupoty. Choć jeśli tak się poczułeś to nie pozostaje mi nic innego jak przeprosić.- Wciąż utrzymywał swój lekko jowialny ton głosu. Nie przeszkadzała mu rola pierwszej linii oporu, ale i tak miał ogromną ochotę wyjaśnić, że tworzenie tych wszystkich forteli odbywało się również ze względu na niego. Nikt nie chciał by już kilka dni po ogłoszonych zaręczynach musiał myśleć o tym jak najszybciej umieścić swoją młodą żonę na oddziale zamkniętym. Oczywiście Travers mógł go nie doceniać, ale przecież jeszcze nigdy aż tak się nie pomylił w ocenie czyjegoś charakteru. Zaniechał swych planów sądząc, że ten przywilej powinien należeć do Taumasa albo przynajmniej do Eido. Ta co prawda, gdy już zacznie pluć inwektywami nie skończy póki będzie miała choć odrobinę powietrza w płucach, to przynajmniej spełni się w roli starszej siostry. Cichy śmiech wydobył się z gardła Grannusa, gdy usłyszał, że według Aresa Juno miała zwyczajnego kaca. Ciężko było doszukiwać się w tym geście typowej dla niego wesołości. Pobrzmiewała w nim za to ironia, subtelne oskarżenie skierowane prosto w przyjaciela. - W przypadku Juno jest to ostatnia rzecz, o którą musisz się martwić.- Znów poczuł wyraźne ukucie wyrzutów sumienia. Wypowiedź Carrowa jasno świadczyła, że wciąż bardzo niewiele wiedział na temat Juno. Grannus co prawda mógł wcześniej zainterweniować, ale chciał im dać czas by mogli się poznać bez interwencji osób trzecich. Mówiąc wprost nie chciał się mieszać w nie swoje sprawy. Oczywiście zupełnie pomijając fakt, że cała ta szopka nie była jednym wielkim mieszaniem się. Położył jedną ze szklanek na stolę po czym sam upił kilka łyków. W tej samej chwili do pokoju wparowała Eido. Dwie pary Tarversowych oczu mierzyły się kilka sekund przekazując sobie w ten sposób wszystkie potrzebne informacje. Brunetka przelotnie spojrzała na stojącą na stole szklankę, by w końcu z jeszcze mniejszą dozą zainteresowania przesunąć wzrok w stronę Carrowa. Słysząc jego słowa przeklęła w duchu każdego kto z nim rozmawiał przez ostatnie dni. Dlaczego, gdy coś musiało zostać zrobione dobrze naprawdę musiała zajmować się tym sama? Zresztą sam wybór Aresa na narzeczonego Juno traktowała jako osobistą zniewagę. Tysiące razy powtarzała, że jeśli naprawdę musiała wychodzić za mąż należało jej wybrać kogoś z Prewettów, Longbottomów czy nawet Weasleyów, a nie kolejnego pasywno-agresywnego lorda, który będzie ją łamał aż w końcu uda się mu zrobić z Juno kolejnego salonowego pieska. Nawet jeśli początkowo brano jej słowa pod uwagę to wojna zniszczyła wszystko. Obaj Traversowie całkowicie zignorowali wzmiankę o rzekomej śmierci Juno. Żadne z nich nie chciało przyznać, że w ciągu ostatni dwudziestu trzech lat przynajmniej kilkukrotnie myśleli o tym, że tak byłoby dla wszystkich lepiej. Potem pojawił się pies. Grannus ukrył śmiech udając, że się zakrztusił. Eido wydawała się całkowicie zbita z pantałyku. Czyżby na tym polegała największa tajemnica ludzkości? Wystarczyło postawić przed wściekłą kobietą małego szczeniaka, by wygrać każdy spór?
Taumas wciąż siedział obok siostry, gdy przez otwarte drzwi wparowała niewielka kulka sierści. Uniósł nieznacznie brwi przypatrując się jak stworzenie próbuje za wszelką cenę zyskać uwagę Juno. Jedna para oczu, druga i trzecia. Wszyscy aktorzy byli już na miejscu. Można rozpocząć kolejny akt. Mężczyzna podniósł się z miejsca odsuwając się kilka kroków. Eido i Grannus wyminęli Aresa wchodząc głębiej do pokoju. On chciał mu już zejść z drogi. Ona miała zamiar zasłonić Juno przed jego impertynencją. Oboje jednak zatrzymali się w pół kroku widząc jak rękach ich siostry unosi się nieznacznie. Byli niemal pewni, że odepchnie szczeniaka jako przeszkodę w pracy. Zamiast tego dłoń spoczęła na głowie niewinnej istoty. Eido przeskakiwała wzrokiem to na jednego to na drugiego brata. Pytanie wiszące w powietrzu wydawało się dość oczywiste „dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł?”. Dla Aresa podobny gest mógł wydawać się chłodny czy nawet wzgardliwy jednak dla Traversów był oznaką życia niewidzianą w tym pokoju od wielu dni. Grannus pierwszy otrząsnął się z chwilowego szoku. Minął Eido i chwycił szczeniaka w dłonie. Drapiąc psa za uchem przesunął się w stronę kanapy tak by muc się o nią wygodnie oprzeć. W tej chwili przecież nie był wstanie już w żaden sposób pomóc. Został zepchnięty do trzeciego rzędu. Głos Carrowa przerwał niepokojącą ciszę. Reakcja brunetki była natychmiastowa. Obróciła się w stronę Aresa obdarzając go jednym z najbardziej wzgardliwych spojrzeń na jakie było ją stać. - Czy któreś z nas wygląda na magomedyka? - Ciężko określić co właściwie miała zamiar osiągnąć zachowując się w ten sposób. Może zwyczajnie postanowiła wylać na niego wszystkie frustracje związane z tym prostym faktem, że sama nie była wstanie pomóc Juno. - Eido!- Wyraźna przygana w głosie Taumas zmusiła kobietę do ponownego opanowania się. Odwróciła się w stronę brata mierząc się z nim przez chwilę spojrzeniem. Poddała się jednak po kilku sekundach. W tym samym czasie Ares szedł wytartą ścieżką konwenansów. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na to, że używał zdrobniałej wersji imienia czarownicy. Mieli przecież dużo poważniejsze problemy. Rudzielec nie zareagował na dźwięk swojego imienia. Nie zareagowała też, gdy wylądowały przy niej kolejne prezenty. Pod wpływem nieustępliwego wzroku brata zajęła się nimi Eido. Podniosła je i niechętnie ułożyć na stoliku kawowym. Widząc wyraz twarzy przyjaciela Grannus podszedł do niego i ostrożnie poklepał wolną ręką po ramieniu. -Dziękujemy w imieniu Juno. Jesteśmy pewni, że doceni twój gest, gdy tylko się ocknie.- Te słowa były dla Eido jak dolanie oliwy do ognia. - Może od razu mu powiesz, że to wszystko przecież jego wina. - Warknęła uznając gest za objaw nielojalności wobec siostry. Grannus westchnął ciężko i odsunął się na swoje miejsce. Nie rozumiał dlaczego jego siostra postanowiła udawać, że podobne sytuacje nie miały wcześniej miejsca. -Dobrze wiesz, że to nie prawda.- Mruknął skupiając swoją uwagę na uspokojeniu zdezorientowanego szczeniaka. Gdy dwójka Traversów kłóciła się w najlepsze Juno podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę biurka. Chwyciła za krzesło i przyciągnęła je do ściany, tak by w końcu na nim stanąć. Zamiast jednak dalej rysować zachwiała się niepewnie na nogach. Osłabienie organizmu w końcu dawało o sobie znać. Zanim jednak któreś z rodzeństwa, czy nawet sam Ares ruszyli by ją przytrzymać ona już odzyskała równowagę. Rysowała dalej wciąż nie zwracając uwagi na to co się działo wokół niej. - Nareszcie. - Westchnienie ulgi wydobywając się z ust Taumasa przerwało chwilową ciszę. Teoretycznie najprostszą drogą do wyrwania Juno z tego dziwnego stanu otępienia było czekania, aż jej organizm sam tego nie wytrzyma. Spała wówczas przez kilkadziesiąt godzin, przy odrobinie szczęście zjadała tabliczkę czekolady i wracała do świata żywych. Była wyniszczona, przerażona kolejnymi dniami znikającymi ze wspomnień, ale przynajmniej była przytomna.- Jeśli tak jest pańskie życzenie możemy zostawić was na chwilę samych. Proszę jednak nie oczekiwać większych reakcji z jej strony. - W głosie Taumasa Traversa wyraźnie było słychać rzucane Aresowie wyzwanie. Chciał widzieć się z Juno, chciał zadość uczenia za urażoną dumę. Proszę bardzo, czas najwyższy pokazać, że da sobie radę gdy ich już nie będzie w pobliżu. Travers nie zważał na teoretyczną konieczność zachowania konwenansów. Juno jak na swój słabowity wygląd miała bardzo pojemne płuca, a oni i tak czekaliby za drzwiami. Zresztą wszyscy musieli wiedzieć na czym stoją. Jeśli była opcja by wycofać się z tego małżeństwa Ares powinien z niej skorzystać za nim będzie za późno.


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokoje Junony 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Pokoje Junony [odnośnik]04.10.21 22:36
Wrogość bijąca od Eido zaczyna budzić w Aresie podobne emocje. Kiedy ona reaguje wybuchem, on zaczyna podejrzliwie patrzeć na całą grupę Traversów. Co oni jej dali? Czy to jakiś eliksir, czy może potraktowali ją Crucio i dlatego straciła resztę zmysłów? Mierzy spojrzeniem z wdową, ale krótko. Znów spogląda w stronę Juno, która nawet nie drgnęła na wieść o prezentach. Ruszył się za to Grannus, co nie spodobało się Carrowowi. Zmarszczył czoło widząc, jak szczeniak zostaje zabrany od rudowłosej i ląduje gdzieś w ramionach kolegi, jak Eido odbiera za nią prezenty, jak znów Grannus podchodzi do niego i odpowiada za Juno. Nerw na twarzy drgnął, a brew powędrowała do góry. co tu się dzieje przyjacielu zadaje pytanie nierozumiejącym wzrokiem. O C K N I E? Tym razem szuka wyjaśnienia w prychającej Eido, znów patrzy na Juno. Dziewczyna wstała i jakgdyby nigdy nic przeszła sobie na drugą stronę pokoju. Carrow niespokojnie obraca się na Grannusa licząc jakiegoś wyjaśnienia, ale ten nic sobie nie robi z Aresowego niezrozumienia i dalej bawi szczeniaka. Chciałoby się zakrzyknąć, że co tutaj się najlepszego wyprawia, ale kiedy Ares szuka wyjaśnień, nagle jego wzrok pada na milczącego dotąd chłopca, który staje przed nim z propozycją.
- Tak. Poproszę - zgadza się na tę ofertę, jednocześnie chyba przyjmując to co tutaj się dzieje w końcu za fakt, a nie niezrozumiałe zjawisko. Czeka aż wszystkie Traversy opuszczą pokój, co wcale nie dzieje się tak prędko. Najdłużej pewnie opierała się Eido, która nie chciała zostawić Juno z potencjalnym zagrożeniem. Sęk w tym, że to chyba nie Ares stanowi tu problem - chociaż on sam widział to na opak. Kiedy obserwował niespokojne palce Juno rysujące na ścianach jakieś znaki, wcale nie widział w tym choroby. Raczej upór i zaczął doszukiwać się znaczenia, a kiedy je znalazł, złapał się za głowę. Dobrze, że wtedy już nikogo nie było w pokoju.
- Juno, zupełnie nie wiem od czego mam zacząć - zaczyna, a kiedy to zrobił odwrócił się od niej i tym samym on nie widział, że ona nie słucha, a ona możliwe, że nigdy póxniej nie usłyszy tego co on chce powiedzieć, ale nie patrząc jej w twarz. - Ale skoro milczysz, to zgaduje, że to dlatego że jesteś pewnie obrażona o to co wydarzyło się podczas balu noworocznego... Tak wiem, to nie powinno się stać, a już na pewno nie w taki sposób. Może za dużo wypiłem, może to kwestia tamtej aury... - i tak właśnie rozpoczęło się prawie pięciominutowe odkrywanie się przez Lorda Carrowa, który opowiada niesłuchającej go panience, jak to przeprasza ją za jagodowy pocałunek i wszystko co się stało później. I że jego reakcja była spowodowana jego własnymi słabościami których nie powinien był jej ujawniać, bo pokazał tylko jak jest słaby i że tak na prawdę to zaraz po Sabacie chciał ją przeprosić, ale wszystko później potoczyło się tak prędko i zamiast listu ma go tutaj w pokoju kiedy jest już jego narzeczoną. Koniec końców stoi oparty o wysoki kominek i patrzy w jego ogień i kończy swój wywód tak: - Rozumiem, że nie chcesz już ze mną dalej rozmawiać, ale zastanów się, przecież sie przyjaźnimy, a to już całkiem dobra podstawa pod małżeństwo. Powinniśmy zacząć być logiczni, więc... powiedz co o tym sądzisz - i dopiero teraz się odwrócił, żeby spojrzeć na tę malarkę która dalej w swojej hipnozie, zupełnie nie była świadoma tego co do niej mówił. Nie był zbyt bystry, skoro nie widział, że ona na prawdę nie kontaktuje. Pokręcił głową i podchodzi do niej pod samo krzesło na które się wspięła. Powoli przesunął spojrzeniem po ścianie i nagle zwrócił je na nią. - Czy ty mnie słyszysz, Juno?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Pokoje Junony [odnośnik]05.10.21 18:12
Mętne spojrzenie niebieskich oczu należących do Junony Travers skupiło się na zamykających się drzwiach. Świadomość rudowłosej czarownicy drgnęła w konwulsyjnym spazmie życia. Na ramionach pojawiły się delikatne bruzdy powszechnie nazywane gęsią skórką. Mimo swego rodzaju uśpienia organizm został postawiony w stan zagrożenia. Teoretycznie wyjścia są dwa. Obudzić się i stawić czoło nieprzyjacielowi albo zanurkować głębiej w czarną otchłań zmęczonego światem umysłu. To jeszcze nie była pora by nazwać kogokolwiek zdrajcą. Jednak nawet Juno byłaby w stanie dostrzec, że zachowanie pozostałych Traversów mijało się z założeniami logiki. Co próbowali osiągnąć traktując w ten sposób zarówno Aresa jak i przecież i ją? Niezbadane są wyroki władców mórz?
Dotychczas ignorowane dźwięki ze świata zewnętrznego zaczęły brutalnie obijajać się o ściany umysłu. Juno usiadła na krześle wciąż nie odrywając wzroku od ściany. Oparła o ścianę jedną nogę i zaczęła się lekko kołysać. Coś było nie tak. Wciąż brakowało całej masy informacji. Jakim cudem miałaby to niby skończyć skoro wciąż brakowało danych. Człowiek, który wciąż tkwił w tym samym pokoju nie przestawał mówić. Słowa rzucone na wiatr, które mogą mieć znaczenie tylko i wyłącznie dla niego, bo przecież się postarał. Chciał wszystko naprawiać, a może zacząć od nowa. Przecież to nie jego wina, że każde zdanie odbijało się od ściany błogiej nieświadomości. Gdyby tak nie było pewnie powiedziałaby mu, że nie jest obrażona. Uczucie towarzyszące jej od dnia Sabatu to rozczarowanie, pierwszy stopień do obłędu. Wywołanie niechęci wobec wszystkiego, co kojarzyło się z ludzkimi uczuciami skutkowało odmawianiem przyjęcia dotychczasowo branych eliksirów. Dokładając do tego przerażenie i panikę, jaką wywołał list nestora, powstawał idealny przepis na katastrofę. Obecny stan otępienia był bowiem rodzajem systemu obronnego. Juno spychała wszystkie swoje problemy związane z reakcjami interpersonalnymi w najgłębszy kont świadomości. Starając się o nich nie myśleć znajdowała fizyczny problem nad którym była wstanie się skoncentrować. Efektem tego były zagadkowe znaki wciąż pojawiające się na prowizorycznej tablicy. W słowach wzburzonej Eido tkwiło ziarnko prawdy. Gdyby nie Ares sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.
Lord Carrow wpatrywał się w trzaskający ogień, a Juno na chwile przestała się huśtać na krześle i przyjęła pozycję embrionalną. Schowała głowę pomiędzy kolanami dodatkowo wplatając chude palce w rude pukle. Nie chodziło o to, co mówił. Irytujący bodziec stanowił sam dźwięk jego głosu. Nieświadomy niczego Ares zbyt wcześnie próbował wypchnąć ją ponownie na granicę świadomości. Było zdecydowanie zbyt wcześnie, postawione w stan gotowości ciało próbowało się bronić powodując tym samym dodatkowe cierpienie.
On mówił dalej, a ona powoli ciągnęła się za włosy sprawiając sobie tym samym fizyczny ból. Ruch mający odegnać sztorm, ruch mający powstrzymać wszystko, co właśnie próbowało się stać. Jednak gdy Ares odwrócił się ponownie w jej stronę ona siedziała jakby nigdy nic opierając brodę na zgiętych kolanach. Kolejne słowa rzucone w pustą przestrzeń. Dotarły? Nie do końca. -York- Głos odwykły od mówienia brzmiał chrapliwie. Juno odczekała chwilę i spróbowała jeszcze raz. - York w ciągu osiemdziesięciu lat stracił przynajmniej dziesięć hektarów ziemi. Głównie przez erozje, działanie morza i stopniowe przesuwanie się granic. Po upływie jednego pokolenia będą spore problemy z terenami użytkowymi. Mam za mało danych. Mapy są żenująco mało dokładne. - Marudziła pod nosem znów wracając do huśtania na krześle To co się przed chwilą wydarzyło nie było aż takim ewenementem jakby się mogło wydawać. Zdarzało się, że Juno postanowiła się odezwać do jakiegoś kuzyna szukającego chwili wytchnienia w ciszy jaką dawało towarzystwo rudowłosej. Odzywała się, wtedy gdy tkwiła w martwym punkcie. Bardziej rozmawiała sama ze sobą nic z rzeczywistym gościem. Gdy usłyszała charakterystyczne pyknięcie świadczące o pojawieniu się i zniknięciu skrzata domowego odwróciła się w stronę stolika na kawowego na którym obecnie stał imbryk z dwiema filiżankami. Pięć ostrożnie stawianych kroków i już chwyciła pokrywkę od naczynia ostrożnie wdychając silny aromat. Kolejny konwulsyjny spazm życia. Szybko zamknęła naczynie i odsunęła się od niego. - Końska dawka eliksiru uspakajającego. Jeszcze tego najmocniejsze. Na twoim miejscu nawet by nie podchodziła - Pierwsza tak wyraźna oznaka świadomości, że nie jest sama. Jeszcze pięć kroków i znalazła się przy kominku. Przez kilka sekund stała tuż przed nim praktycznie w ogóle go nie dostrzegając. A on? Widział już teraz wyraźnie oznaki szaleństwa? - Pomóż mi- Mruknęła odsuwając się nieco w bok. Czy tego chciał, czy nie wsparła się na jego ręce, by wspiąć się na jedną z szaf stojących pod ścianą. Przedmiot, który wyciągnęła z jednej z najwyższych półek okazał się jej różdżką. Na bladej twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu. Zeskoczyła z półki, puściła dłoń Aresa i jednym różem różdżki przywróciła pokojowi stan poprzedniego chaosu. To nie dotyk Ares po raz kolejny zmuszał ją do powrotu do świadomości. Zdawał się bowiem czymś dziwnie naturalny. Nagła jego utrata powodowała niepokój. Zaczęła się przechadzać pomiędzy stosami otwartych ksiąg i zapisanych pergaminów. - Potrzebuje odpowiedzi. - mruczała niewyraźnie.


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokoje Junony 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Pokoje Junony [odnośnik]05.10.21 21:44
Jego spojrzenie szuka jej spojrzenia, a raczej istoty, która nim by prowadziła. Ale pomimo tego, że zagląda w jej oczy, zdaje się nie widzieć w nich blasku życia. Przesłonięte są jakby mgłą, która sparaliżowała całą dziewczynę. Teraz to zauważa. Junona jest tak samo obojętna, jak przez ten moment w saloniku dworu Sandal, kiedy przybyła ze swoją matką na wizytę. Nie wie jeszcze, że tym razem stan jest poważniejszy, więc czeka, aż dziewczyna ocknie się, tak jak ocknęła się wtedy, kiedy znaleźli się na osobności. Niecierpliwie wpatruje się, ale to nic nie pomaga. Junona nagle zaczyna mówić o Yorku. Ares nierozumiejącym spojrzeniem czeka na to, aż Lady przekaże mu coś, co będzie odpowiedzią na jego słowa, ale zamiast tego otrzymał trochę informacji geograficznych, oraz opinię niezadowolonej geografki. Unosi brwi, zdumiony tym i ręką pokazuje, że nie wie co ma na to odpowiedzieć. Ale Juno wyraźnie czekała na odpowiedź, huśtając się na krześle w tym czasie, więc podjął temat:
- To absolutnie jest możliwe, ale i tak mamy jedne z najbardziej rozległych terenów w całym Królestwie, nie sądzę, aby kilka hektarów... - tu jednak musiał przerwać, gdyż Junona wstała i minęła go, żeby znaleźć się przy stoliku na którym pojawił się dzbanek z herbatą i dwoma filiżankami. Ares odetchnął, bo nikt tak jak anglicy, nie doceni dobrej herbaty, a on wiedział, że skoro podano herbatę, to znaczy, że wszystko jest w najlepszym porządku. Już śpieszył sobie nalać filiżankę, kiedy panna Travers go przeraziła oceną.
- Eliksiru?! - wybałuszył oczy na dzbanek, jakby ten miał mu wyjawić swoją tajemnicę. No w głowie mu się nie mieściło, że lordowie Travers mogliby podać mu eliksir, kiedy on tutaj jest na wizycie przedślubnej. Czyż to nie potwarz! Nim zdązył się oburzyć, Junona znów go mija, wcale nie zwracając uwagi na to, że to niegrzecznie tak traktować gościa, szczególnie tego, który przyszedł z wielkimi przeprosinami. Podaje jej rękę, ale jej prośbę zrozumiał trochę jakby obok tego, bo przecież rękę podałby nawet bez prośby.
- Junono, czy oni Cię trują? - spytał zciszając głos, żeby nikt kto ich teraz podsłuchuje, nie mógł go usłyszeć. Juno wybiera książki, więc powtórzył, uściślając: - podają Ci jakieś eliksiry, które ci szkodzą? - przecież musi wiedzieć, jeżeli tak, to ślub należy zorganizować czym prędzej. On ma swojego własnego mistrza eliksirów, ale to co bierze jest tylko i wyłącznie przez niego zaakceptowane, a Juno wydaje się... ubezwłasnowolniona.
A świadczyła o tym chociażby ta ukryta różdżka, którą dziewczyna znalazła dopeiro teraz. Ares obserwuje z nieukrywanym już wcale zagubieniem, jak wszystkie książki się wywracają i otwierają na jakiś zaznaczonych stronach. Co-tu-się-dzieje.
- Też bym chciał jakiejś odpowiedzi -mruknął pod nosem i idzie za nią, żeby zobaczyc co też dziewczyna w tych książkach ma. Wsadził ręce w kieszenie i przechylił głowę skupiając się na jednej z otwartych ksiąg. - Czego szukamy?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Pokoje Junony [odnośnik]06.10.21 9:32
Gdy próbował komentować jej słowa Juno natychmiast odcięła się od świata. Jeśli pozwoliłaby ta odpowiedź do niej dotarła musiałaby się zmierzyć z możliwością, że ma przed sobą kogoś, kto nie jest Traversem, a co gorsza zdaje się Carrowem. Na coś takiego nie mogła sobie w tej chwili pozwolić. Świadomość istnienia tej rodziny gdzieś tliła się w jej uśmyśle, ale nie był wstanie do końca sobie przypomnieć dlaczego stanowiła problem.
Później nastąpiła ta dziwna wrzawa związana z eliksirem. Juno nie rozumiała nagłego wybuchu emocji i dziwnych, konspiracyjnych szeptów. Każdy, kto choć przez krótki czas mieszkał w Corbenic znał zasady. Dlaczego ów gość sądził, że to on miałby być celem tego ataku? Ewentualnie mógł być uznany za przypadkową ofiarę. Jego stan przecież tak łatwo można byłoby zrzucić na karb wypitego alkoholu. - Nieee- Przeciągnęła ostatnią literę uważnie się nad czymś zastanawiając. - To zwykła desperacja. - Wzruszyła ramionami jak gdyby nie było w tym nic nadzwyczajnego. - A że biorę je od jedenastego roku życia to wyczuwam szkaradziejstwo z daleka. - Dodała równie obojętnym tonem. Nie rozumiała dlaczego musi to tłumaczyć. Dlaczego postać, z którą rozmawiała nic na ten temat nie wie. Może to jej podświadomość próbowała ją nakłonić, by po raz kolejny przemyśleć zasadność przyjmowania jakichkolwiek eliksirów?
-Punktu zaczepienia-- Tłumaczyła używając przy tym kolejnych dość enigmatycznych zwrotów. Gdy on skupia się na jednej ze ksiąg ona znów chwyta go za rękę i prowadzi do biurka, na którym leży sporych rozmiarów rolka pergaminu. Rozwija ją przytrzymując oba końce sporymi tomiszczami. Wciąż trzymając go za dłoń prowadzi jego palce po mocno zarysowanych liniach w których teoretycznie już mógł odkryć granicę oddzielającą ziemie rodu Carrow od oceanu. - Granica z Durham- Wskazała miejsce gdzie rysunek się rozpoczynał. Po czym przeniosła dłoń na sam jego koniec. - Cieśnina przy ziemiach Nottów. - W końcu puściła dłoń Aresa i zaczęła dudnić palcami w blat biurka. - Teoretycznie wszystko się zgadza. Wyliczenia są dokładnie. - ruchem brody wskazała na zapisaną ścianę. - Ale wciąż mam wrażenie, że coś mi umyka. - Ton głosu Juno wydawał się unosić i upadać. Coraz wyraźniej brakowało dziewczynie sił. Irytacja związana z brakiem postępów, burza, jaką wywołała obecność Aresa. Kurtyna już dawno powinna opaść, a wszyscy aktorzy mają zejść ze sceny. - Za żadne skarby świata nie skończę tego przed jesienią- Mruknęła opierając cały ciężar ciała na biurku. Czy tyle Aresowi wystarczyło? Informacja, że Juno wiem co stanie się jesienią? Fakt, że wydawała się godzić z tą myślą? Przy odrobinie szczęścia w końcu zrozumie, że los po raz kolejny próbował mu wcisnąć w dłonie element układanki. - I tak nikt nie zrozumie, dlaczego to jest ważne. - Dodała ujawniając rozczarowanie. Podniosła obie książki i patrzyła przez chwilę jak jej niedokończone dzieło znów znika pod kolejnymi warstwami pergaminu.


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokoje Junony 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Pokoje Junony [odnośnik]06.10.21 20:11
Od jednenastego roku życia... powtarza bezwdzięcznie i patrzy jak Junona znów się odwraca, jakby wcale nie potrzebowała go do tego co tu zaraz się wydarzy. A przecież to miał być ich dzień, dzień kiedy ona niewinna jak kwiatuszek przyjmie jego prezentów stos i pozwoli się adorować, później zaś zachwycać się będą całą rodziną nad zaręczynowymi klejnotami, zjedzą pyszne ciastka i może napiją się tego importowanego rumu, który Traversowie trzymają na specjalne okazje. Bo przecież to mogłoby tak wyglądać i tak właśnie liczył Ares że będzie, może nie tak kolorowo, ale na pewno nie sądził, że zamiast ciasta otrzyma wywar, przez który odpłynie w krainę otumanienia, a dziewczyna której będzie mężem nawet nie spojrzy na to co jej przywiózł. Odłożył pokrywkę na dzbanek, a porcelana dźwiękiem dała znać, że jest na miejscu. Wyprostował się, mając już w głowie plan, żeby jak najprędzej wydostać Juno z tego dziwnego miejsca w którym ukrywają ją i trują.
Kiedy złapała go ponownie za dłoń, tym razem nie zrobiła tego tylko po to, aby pomógł jej wejść, a to że złapała, wydało mu się jednak nie na miejscu. Dotykanie delikatnych dłoni kobiecych prawie nigdy nie było pozbawione podtekstów, a jednak teraz miało dziwny posmak dziecięcej niewinności. Pociągnięty w kierunku mapy, rękę ma sztywną, wcale niemiłą, a jednak Juno wcale jej nie puszcza. Co więcej, trzyma ją dłużej niż wypada, później kieruje nią na mapę, by wraz z nią badał granice swojego własnego hrabstwa. Ona patrzyła na mapę, on jednak głowę ma przechyloną i oczy utkwione w niej. I dziwna rzecz, bo zdaje mu się, że ogląda nie młodą arystokratkę, ale jedną z naukowczyń, które dzielą się ze światem swoją wielką wizją i wiedzą. Ten widok wlał w serce jego jakieś ciepło, jakby pojął, że w magazynie porcelanowych lalek trafiła mu się prawdziwa gratka. Myśląca i potrafiąca poświęcić się nauce.
- Jesteś... - zawahał się i podjął decyzję, że jeszcze za wcześnie na obdarzanie ją komplementami, szczególnie, że zdaje się ona wcale się dziś nie przejmuje tym co on miałby do powiedzenia. Uśmiecha się i prostuje, ale to co on wziął za zapał do pracy, wyraźnie wzruszało panną Travers i wydawało się, ze zaraz zapomi o tym żeby oddychać. A później wspomniała o jesieni i uśmiech stracił na lekkości. A więc chce skończyć pracę przed ślubem, chociaż on na przykład nie był pewny tego, że wyznaczono im już datę, domyślił się, o co chodzi. Wyraźnie zmartwiona Juno stawiała go w niekomfortowej sytuacji, z której postanowił wyjść w dość drastyczny sposób, zważając na to jakie było ich ostatnie spotkanie. Wziął z jej rąk książki i odłożył na biurko a następnie starał się stanąć albo obrócić nią tak, by mogła na niego spojrzeć.
Dlaczego to było ważne? Spyta ją innym razem, ale teraz był pewny, że należało Juno uspokoić i zachęcić do odpoczynku.
- Do jesieni jeszcze dużo czasu, na pewno zdążysz. A teraz proszę jeszcze spójrz na mnie - prosi, szukając jej wzroku w tym rozbieganym spojrzeniu. - Możemy porozmawiać jak przyjaciele, Juno?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Pokoje Junony [odnośnik]07.10.21 13:26
Teoretycznie wszystko wyglądało perfekcyjnie. Juno w samym środku twórczego szału. Ares wpatrujący się w nią sposób, który nie uszedłby uwadze nawet początkującej przyzwoitce. Można było sobie pozwolić na tę jedną krótką myśl, że za dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat nic się w tym obrazku nie zmieni. Książek będzie przybywać lub ubywać, zmieni się kolor ścian i widok za oknem, ale jego spojrzenie będzie równie przejmujące co w dniu, który miał należeć do nich. Ona, choć uparcie nie będzie zwracała na to uwagi już zawsze będzie czuła, że znając wszystkie jej dziwactwa wciąż jest blisko. Musiał się przecież w końcu znaleźć ktoś, kto za kogo plecami ognista burza włosów będzie mogła swobodnie szaleć.
Słysząc o tym, że do jesieni jest jeszcze dużo czasu zmarszczyła lekko brwi. Wyglądała zupełnie tak jakby próbowała sobie przypomnieć jaką obecnie mają porę roku i co faktycznie miało się zdarzyć jesienią. Myśli związane z rzeczywistością pojawiały się i znikały. Jednak zduszony jęk, który słyszała we własnej głowie jasno świadczył, że Ares się myli. Jesień wciąż była istotna, była granicą po przejściu której nic nie miało być już takie samo. Czająca się gdzieś w cieniu koncepcja zmiany stanowiła kolejny bolesny wstrząs dla świadomości Juno. W pewnym momencie poziom adrenaliny wystrzelił do tego stopnia, że na kilka sekund błysk życia znów pojawił się w niebieskich oczach. Przerażona i mocno zdezorientowana pozwoliła by złapał jej spojrzenia. W pierwszym odruchu chciała się cofnąć. Zanim jednak zdążyła wykonać choćby najmniejszy ruch znów została zepchnięta w ponure odmęty nieświadomości. - Jak przyjaciele? - Powtórzyła powoli smakując to słowo. Jakaś forma podstępu wisiała w powietrzu, była pewna, że już słyszała dzisiaj to sformułowanie. Pamięć usilnie próbowała wepchnąć dziewczynie przed oczy ostatnie wspomnienia z tym hasłem. Wspomnienia dziwnie bolesne i przytłaczające. Organizm wciąż spalający resztki adrenaliny napiął się na moment. We wszystkich myślach i wspomnieniach z którymi walczyła opętana marazmem świadomość słowo przyjaciel było wykorzystywane niczym as z rękawa. Kto zdecydował się go wyciągnąć jako pierwszy wygrywał…prawie zawsze. Mimo to kiwnęła potakująco głową. - Pewnie jesteśmy przyjaciółmi. Inaczej nie marnowałbyś ze mną tyle czasu. To całkiem logiczne- Na bladej twarzy pojawił się cień figlarnego uśmiechu. Juno wciąż nie była wstanie na niego spojrzeć. Błękitne tęczówki nieustannie biegały od jednego kąta pokoju do drugiego szukając Merlin raczy wiedzieć czego. Pozostaje zastanowić się nad kwestią kogo właściwie Juno wiedziała pod postacią Aresa. Jednak na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Mimo wszystko fakt, że zaczęła reagować na kierowane do niej słowa można było uznać za postęp. W końcu spojrzała na niego a w pustych oczach pojawiło się coś na kształt ciekawości. - O czym chcesz rozmawiać?- Już jej nie było. Znów błądziła gdzieś myślami. Odeszła od niego kierując ostrożne kroki w stronę kominka. Chwyciła kilka zapisanych kartek i wrzuciła je prosto w iskrzący się ogień. Tuż nad głową dziewczyny wisiało lustro. W jego rogu pojawiło się niewielkie pęknięcie, które stopniowo będzie się rozszerzało aż do momentu w którym drobne odłamki w końcu zaleją podłogę. Juno uklękła przed kominkiem wystawiając drobne dłonie w kierunku ognia. Jeśli woda nie zdoła jej ochronić to może zrobi to ogień. - Nie lubię być wykorzystywana ale skoro sam szukasz odpowiedzi. - Mruknęła cicho odnosząc się do jego poprzednich słów. Teoretycznie była to szansa na szczerą rozmowę. Puste oczy Juno miały stanowić kolejną barierę dzięki, której przynajmniej jedno z nich miało się czuć bezpiecznie. Najpierw akwarium, szkoło, maski a teraz to. Jak to właściwie będzie wyglądać? On będzie pytał, a ona niezdolna do kłamstwa będzie mu dawała elementy układanki, której i tak nie będzie wstanie złożyć? On zachowa wszystko dla siebie, a ona niczego nie zapamięta.


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokoje Junony 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Pokoje Junony [odnośnik]01.11.21 17:06
Jeżeli do czegokolwiek mógłby zostać stworzony, to na pewno nie było to pozostawanie reprezentacyjnym, w czasie absolutnego szaleństwa Junony. Na ich wspólne nieszczęście, i on popadał w stany niepozwalające na trzeźwość myśli. Jeżeli więc owe dni nałożą się, istnieje prawdopodobieństwo, że pokażą się światu ze swoich najgorszych stron.
A jednak w tej jednej chwili wydaje się, że to może się udać. Ona szczęśliwie beztroska, niezwiązana żadnymi wymogami, on wpatrzony w nią jak w obrazek, nieuprzedzony. Prosi o chwilę rozomowy i nagle dostaje ten moment, który znika, nim zdołał mrugnąć chociaż raz. Zdezorientowany szuka jeszcze jednego spojrzenia, ale już go nie dostanie. Nagle coś co mu się wydawało, jest coraz bardziej wyraźne. Obłęd, który w niej widział, zaznaczał się każdym kolejnym spojrzeniem wycelowanym w pusty kąt. I chaotycznymi ruchami rąk, pisaniem bazgrołów, wyrzucaniem ich nim mózg przetworzy co zapisał. Ares chciał powiedzieć jej, że właśnie zastanawiał się, czy są przyjaciółmi, ale zrozumiał, że ten temat musi już zostawić.
Juno już klęczy przy kominku, Ares ogląda się na drzwi, ciekaw, co powie rodzina, kiedy zobaczy ją w tej pozycji. Obszedł pokój, tak by obserwować jej ręce, które niebezpiecznie blisko zaczynały być płomieni.
- Uważaj bo się poparzysz - przestrzegł ją, jakby była małym dzieckiem, które nie wie jeszcze co to znaczy ogień. Patrząc na nią teraz, wydawało mu się nagle, że tak może być. A jego narzeczona nigdy nie miała do czynienia z prawdziwym ogniem. A ten pojmowany może być przecież różnorodnie.
- Chciałem pomówić o naszym małżeństwie, dowiedzieć się, jak się na nie zapatrujesz, ale wydaje mi się, że jesteś dziś wyjątkowo uparta, prawda? Nic mi nie powiesz? - pyta w końcu, poddając się, bo może to zbieranie wiadomości miało by sens, ale skąd miał wiedzieć, że mogł się czegokolwiek dowiedzieć. I wtedy ona mówi, że będzie wykorzystana, co znów go porusza. Czy ona pije do tego pocałunku? Wdech dumy napompował mu klatkę piersiową. -Do niczego cię nie zmuszałem przecież
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Pokoje Junony [odnośnik]02.11.21 17:46
Juno chwyciła kolejną kartkę i zamiast wrzucić w ogień, wciąż trzymała ją między palcami gdy ta zmieniała się w popiół. Wypuściła ją dopiero w momencie gdy żart zbliżał się do białej skóry. W tej samej chwili dotarły do niej słowa Aresa. - Dlaczego? - Spytała z dziecinną naiwnością, o którą ją podejrzewał. - Skoro gdy tylko krzyknę zjawi się tu tłum uzdrowicieli, gotowych za cenę życia uleczyć nawet najmniejsze zadrapanie?- Mówiąc to przeniosła wzrok ze swojego towarzysza znów na tańczące języki ognia. - Nie słyszałeś nigdy, że ból fizyczny bywa wyzwalający? - Coś przerażające tkwiło w tym pytaniu. Czyżby Juno w ciągu tego jednego spotkania miała zamiar ujawnić wszystkie swoje tajemnice? Przyznać się do tych wszystkich chwil gdy próbując zrozumieć różnicę pomiędzy bólem fizycznym i psychicznym raniła swoją porcelanową powłokę? Skoro jednak nie dodała nic więcej, trudno było podejrzewać, w jaką stronę biegną umęczone myśli. Bardzo możliwe, że podświadomie dawała Aresowi jednoczesny powód by nigdy tu nie wracał co by jak najwcześniej zabrał ją z ponurych murów Corbenic. Pytanie, które zadał wydawało się zupełnie do niej nie docierać. Słowa o ślubie zawisły w powietrzu i tam też się rozmyły, bo Juno uparcie przeszła do kolejnej kwestii. Drobna twarz zmarszczyła się nieco, wskazując na to, że dziewczyna nie do końca rozumiała, wokół jakich scen krążył owy zarzut. -Cokolwiek zaszło między nami, a czujesz się z tego powodu winny, to zostaje ci to wybaczone. Jeśli natomiast nic nie obarcza twego sumienia, nie ma po co wracać do sprawy. - Cichy i spokojny głos nadawał tym słowom dziwnego rodzaju podniosłości, którą popsuł rozbawiony ton kolejnej jej wypowiedzi. - Chodziło mi o to, że obecnie znacznie ciężej niż na co dzień idzie mi zwodzenie i oszukiwanie ludzi. Skoro idzie mi to tak fatalnie, nie chce marnować na to energii. Stąd twoja przewaga i groźba tego, że zostanę wykorzystana. - Błędne spojrzenie niebieskich oczu znów utkwiło w brązowych tęczówka należących do Aresa. Dziecięca naiwność, swego rodzaju wesołość zniknęły wraz z kolejnym przebłyskiem świadomości. -Nie jestem uparta. - Były to słowa dochodzące jakby z innego ciała, z innej świadomości. Napełnione strachem spowodowanym zbyt wczesnym przebudzeniem się. Juno szybko odsunęła się od kominka i nie wstając z ziemi oplotła kruche ciało ramionami. Schyliła twarz tak, by sama mogła dostrzec jedynie włóka dywanu. Tkwiła w tej pozycji przez kilka drobnych minut mrucząc pod nosem coś niezrozumiale. Dłonie zaciskała tak kurczowo na swoich przedramionach, że paznokcie przebijając już cienki materiał sukni, zaczęły zostawiać krwiste ślady na bladej skórze. W końcu podniosła się z miejsca. Znów towarzyszyło jej to błędne spojrzenie, dziwnie igrające z wyrazem dość jasnego poddania się. Nie patrząc na Aresa podeszła do stolika, na którym wciąż tkwił dzbanek z herbatą. Z lekką drżącymi dłońmi napełniła jedną z czarek. Chwytając naczynie, na chwilę spojrzała na Aresa. Wściekłość, która jej w tej chwili towarzyszyła emanowała z każdego minimetra ciała dziewczyny. Można było mieć tylko nadzieję, że doceni to co dla niego zrobiła. Przecież chciał odpowiedź. W końcu upiła kilka łyków, odstawiła naczynie na stół, a sama usiadła na jednej z kanap. Świadomie wybrała tą, która pozwalała jej siedzieć tyłem do Aresa. Zamknęła oczy czując jak eliksir na uspokojenie, zbyt szybko rozchodzi się po jej ciele.- To - Uniosła rękę wskazując na cały chaos wypełniający pokój. - To jest próba znalezienia odpowiedzi. Na więcej niż jedno pytanie. - W ostatnim słowie pobrzmiewało cierpienie towarzyszące wewnętrznej walce. Juno odezwała się dopiero po dłużej chwili gdy już była pewna, że żadna niepotrzebna łza nie wypłynie spod powiek. - Nie chce wychodzić za mąż…ale jestem w stanie dostrzec nadzieje. Przecieka mi przez palce, ale wciąż jest. [b]- Chaotyczne wyrzucanie z siebie fragmentów zdań powodowało, że Ares mógł je zinterpretować w dowolny dla siebie sposób. [b]- Nie takiego losu dla ciebie chciałam. - Wydusiła z siebie, dając tym samym pierwszy znak wyraźnej świadomości obecności Aresa. - Jestem systemową porażką. - Brutalna szczerość i ostrość tych słów zaskoczyły dziewczynę. Mając zamknięte oczy nie mogła obserwować jego reakcji. -Albo wierzą w twoje miłosierdzie, albo każą cię za dotychczasowe błędy. - Piła oczywiście do decyzji nestorów. Koniec wyznań, czekała już tylko na odgłos zatrzaskiwanych drzwi. Będzie mogła dopić wywar, zamknąć oczy i o wszystkim zapomnieć.


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokoje Junony 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Pokoje Junony [odnośnik]02.11.21 19:22
- Nie, nie słyszałem - skłamał, bo wątpił, że Juno ma w tym momencie na myśli chociażby jedno skojarzenie, tkóre jemu się nasuneło. Naturalnie z początku pomyślał o sytuacji wojennej, ale dość szybko i sprawnie przeszedł do skojarzeń łóżkowych, które jemu na przykład przypominały noce w Abu Dhabi. No tego chyba na pewno nie miała na myśli, a w każdym razie taką miał nadzieję, skoro rozmawiał z delikatnym kwiatem Traversowego bukietu. - Zastanawia mnie ta twoja lekkomyślność. Czy przypadkiem, nie twierdziłaś, że masz powyżej uszu służby? - czepia się, a może bardziej: strofuje młodą dziewczynę, wyobrażając sobie, że jak tak dalej pójdzie, to Juno dzięki niemu przestanie przynajmniej sobie krzywdę robić.
-Skoro nie jesteś uparta, to dlaczego tak uparcie uciekasz ? - mówi pod nosem, w tym samym momencie, kiedy ona wstała. To co wydarzyło się później było jednak dużo gorsze od tego jakby sobie chyba tę rękę sparzyła. W każdym razie dla niego. Obserwował jej poczynania z coraz to większym przerażeniem i zaczynało go olśniewać, że jego narzeczona to jest absolutną histeryczką! Biegała po pokoju, nagle stawała w przerażającej pozycji, patrzyła w ziemię, w okno, na jakieś książki, nigdy na niego. A on ani nie szedłdo przodu, żeby ją złapać i nią potrząsnąć, ani też nie cofał się w stronę drzwi. Pozytywem tego było, że nie uciekał przed nią z krzykiem, ale czy faktycznie było się z czego cieszyć.
Na pewno nie ucieszył się on, kiedy nagle narzeczona złapała filiżankę trucizny, usiadła do niego tyłem i postanowiła mu oświadczyć, że nie che brać z nim ślubu. Zawód, który poczuł w sercu podczas sabatowego wieczoru odbija się echem od jej słów, mężczyzna zastanawia się chwilę czy wierzyć w słowa obłąkanej dziewczyny.
- nadzieję na to, że do ślubu nie dojdzie? - zgadł, obejrzał się na drzwi. Gdyby teraz wyszedł z pokojów Junony, może faktycznie by do ślubu mogło nie dojść. Coś jednak sprawiło, że stał wciąż w miejscu.
Mógłby przysiąc, że poczuł jak przeskakuje mu informacja z jednego nerwu do drugiego, o tym, że może powinien teraz wyjść ku niej z zapewnieniem, że może czuć się bezpieczna, a przy nim na pewno to przekonanie rozmyje się jak nieaktualny sen. Jednakowoż fizyczny ból sprawiło mu uświadomienie sobie tego, że może po raz pierwszy ma odruch skłamania wobec żony. Póki co przyszłej, ale odrazu wiedział, że na jendym się nie skończy. Cisza, która narastała z jego części pokoju przypominała czarną dziurę która pochłania całe te histeryczne rozważania potraktowanej lekami młodej Junony.
Nie, nie, nie. Nie widział się w tej roli. Z Primrose nie wyszło, chociaż upierał się na jawność i otwartość. Ale może przy tej narzeczonej była szansa, że prawda pozwoli im współistnieć.
- Skąd przypuszczenie, że to nie ciebie każą, tylko mnie? Wcale nie masz do czynienia z najlepszą partią domu Carrow - przerwał ciszę, jednocześnie rozważając czy znów stanąć twarzą w twarz z panną Travers, czy pora się już wycofać. Widział w niej niewinną istotę, spętaną lękami i niepewnością. On przy niej urastał do poziomu bawidamka, który nie liczył się z żadnymi zasadami. Stąd to przekonanie, że jeżeli ktoś mógłby stanowić dla tej drugiej osoby gorszą opcję to on dla niej. Widział to tak, że Juno jest młoda, atrakcyjna i wyjątkowo świeża jak na warunki szlacheckie. Nie było wątpliwości, że już niejedno dżentelmeńskie serce miało nadzieję ją złowić, a oddanie jej podstarzałemu kawalerowi musiało być niczym innym jak jakąś karą.
- Rozumiem, że jest to ci nie w smak, ale liczę, że przyjmiesz moje zaproszenie na koncert w Londynie. Nasze pierwsze publiczne wyjście jest już oczekiwane. Proponuję koncert walentynkowy, będziesz miała trochę czasu na dojście do siebie. Jeżeli nie masz nic przeciwko moglibyśmy spotkać się również wcześniej, lecz... - tu dopiero uniósł spojrzenie, które dotąd miał wbite w poduszkę kanapy w któej siedziała zwrócona do niego tyłem i spojrzał w lustro, którestało tak, że mógł dostrzec oczy Juno. Która chyba unikała tego wzroku jak mogła. - może tym razem w Yorkshire? -odbiegł wzrokiem gdzieś w bok, jakby uznał, że ten pomysł jednak był nieco naiwny.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Pokoje Junony [odnośnik]02.11.21 21:25
Ból głowy nasilił się do tego stopnia, że słowa Aresa dochodziły do niej jakby z dna studni. Zanim zdążyła je przetworzyć i wymyślić odpowiedź on zarzucał ją kolejnymi informacjami. Świadomość Juno wciąż walczyła o możliwość błogiego zapadnięcia w swobodę jej własnego szaleństwa. Z drugiej strony przecież sama podjęła decyzję, że pora z tym skończyć. Chciała zmierzyć się z rzeczywistością i po raz kolejny ta ją przerosła. Jedynym wybawieniem była teraz sen przynoszony przez truciznę wciąż znajdującą się w filiżance. Juno uchyliła powieki, a błękitny wzrok spoczął na tafli płynu. Kolejne dźwięki obijały się o zbolały umysł. Dlaczego nie chciał uwierzył w to co mu mówiła? Dlaczego wciąż się z nią kłócił? Dlaczego nigdy nie chciał słuchać? Wydawało się, że myśl by ten delikatny Traversowy kwiat mógł cokolwiek wiedzieć i mieć w czymkolwiek słuszność, był dla lorda Carrow niemalże nie do przyjęcia. Lekko rozbawiony uśmiech rozjaśnił na krótką chwilę zmęczoną twarz młodej czarownicy. Przecież i ona z równym uporem broniła się przed każdym jego słowem. Możliwości, obietnice, wizje przyszłości. Wszystko, co Ares próbował przed nią stworzyć, odrzucała dla samej zasady bezpiecznego tkwienia w stworzonej przez siebie bańce. - Jeśli sam przestaniesz uciekać obiecuje zrobić to samo. - Wypowiedziała swoje myśli na głos przerywając chwilę ciszy, która zdawała się boleć znacznie dobitniej niż słowa co chwilę rzucane w powietrze. To krótkie zdanie pozbawione kontekstu mogło wydawać się bez znaczenia. Juno tak chętnie zarzucała Aresowi hipokryzję, że jeszcze jeden raz nie zrobiłby większego wrażenia. Jednak przecież słowa te zawierały w sobie obietnicę, która powinna być tak istotna dla obojga. Juno może jej nie zapamiętać. Ares może nie zrozumieć. Najważniejsze jest to, że wybrzmiała i kiedyś będzie musiała powrócić.
Kolejny potok sów sprawił, że pętla na umyśle Juno zaciskała się coraz mocniej. Chciał od niej jakichś obietnic związanych z samym faktem, że byli arystokratami i mieli swoje obowiązki. Mimo to jakiś mały chochlik w jej głowie śmiał się do utraty tchu, słysząc, że wybrał właśnie koncert walentynkowy. Chciał jeszcze jednej obietnicy, tym razem wyrwania dla nich chwili samotności, kolejnej próby rozmowy przeplatanej wspólnymi oszczerstwami i tłumaczeniem najprostszych gestów jako form ataku. Popatrzyła na jego odbicie w lustrze. - Dobrze. Choć proszę nie oczekuj ode mnie, że będę udawać, że się dobrze bawię - Czy szlachecki obowiązek został właśnie spełniony? - Jeśli uważasz, że to dobry pomysł pojawię się także w Yorkshire- Bezceremonialnie położyła głowę na poduszce pozwalając odetchnąć zmęczonym mięśniom. - Idź już. Jestem zmęczona- Wyrzucała go, zanim jednak nie minęło pół minuty rozwarła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Chwyciła go za nadgarstek przypominając sobie, że miała powiedzieć mu coś ważnego. - Ares na własne nieszczęście jesteśmy do siebie zbyt podobni, by móc się zrozumieć- Długie palce zsunęły się po jego dłoni, by w końcu wpleść się pomiędzy jego palce. -Wciąż jest jednak nadzieja, że ten moment w końcu nadejdzie.- Ostatkiem sił zmusiła się, by wytłumaczyć mu słowa, które tak opacznie zrozumiał.- Idź już - ponagliła go wysuwając dłoń z jego dłoni i ponownie opadając na poduszki. Spokojny i miarowy oddech był jasnym sygnałem, że Juno zasnęła.

/zt x2


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokoje Junony 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Pokoje Junony
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach