Wydarzenia


Ekipa forum
Melanie Royce
AutorWiadomość
Melanie Royce [odnośnik]16.07.15 19:39

Melanie Royce

Data urodzenia: 17 marca 1931
Nazwisko matki: Lancaster
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Półkrwi
Zawód: Uzdrowicielka na oddziale urazów pozaklęciowych.  
Wzrost: 159 cm
Waga: 53 kg
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: uśmiech, znamię za uchem



Melanie weszła do swojego pokoju, sięgnęła do szafki obok łóżka, aby po raz ostatni wylać na kartkę swoje żale. Przypadek jednak chciał, że zamiast nowego, czarnego notesu wyciągnęła wymięty zeszyt w brązowej okładce ze skóry. Mogła go odłożyć, a jednak tego nie zrobiła. Szybkim ruchem odkręciła sznureczek zawiązany na notesiku. Był to jej stary pamiętnik. Dosyć gruby, pomieścił jedenaście lat jej życia. Otworzyła go na pierwszej stronie.

Drogi pamiętniku!


    Dostałam Cię dzisiaj od mojej mamusi i na początku chciałam powiedzieć, napisać (?), że nie wiem co mam napisać. Spytałam oto moja mamusię, w końcu jest taka mądra! Powiedziała mi, że jesteś moim przyjacielem i mam opowiadać o wszystkich ważnych rzeczach. Tylko, że dzisiaj nic ważnego się nie działo! Dlatego mama mi poradziła, żebym ci się przedstawiła. W sumie to dobry pomysł. Nazywam się Melanie Royce, mam dziewięć lat. Mieszkam w Londynie, podobno od urodzenia. Jestem jedyną córeczką Kela i Layken Royce. Mój tato jest czarodziejem o prawie czystej krwi, ale w sumie nie wiem za specjalnie co ma znaczyć to "prawie". Mama zaś ma krew mugolską. Mój dziadek, czyli jej tatuś był czarodziejem półkrwi, a babcia to jego koleżanka ze szkoły mugolskiej. Z rodzicami taty nie mamy kontaktu. Nie pamiętam tamtych dziadków. Co by tu jeszcze napisać? Lubię kolorować i rysować! Za to nie lubię tańczyć, ale czasem to robię, żeby sprawić tatusiowi przyjemność. Mam swojego ulubionego miśka, nazywa się Eugeniusz. To chyba wszystko, jest już późno, chce mi się spać. Zaraz tata przyjdzie opowiedzieć mi bajkę. Dobranoc pamiętniczku.






Panna Royce uśmiechnęła się pod nosem przesuwając palcami po swoim dziecięcym, kulfoniastym piśmie. Przewróciła o kilka kartek.

Drogi pamiętniku!


    Dzisiaj mieliśmy gości! Jakiś pan do nas przyszedł, podobno to jakiś daleki kuzyn ze strony taty. Wydawał mi się jakiś dziwny, ale rodzice ubrali mnie w piękną sukienkę, białe rajstopki i buciki, więc raczej nie narzekałam. Siedziałam, ładnie się przy tym uśmiechając. Jestem przecież grzeczną dziewczynką, a przynajmniej nie starałam się nigdy robić rodzicom na złość, ale kiedy żona Pana Bezimiennego zaczęła mówić do mnie jakimś dziwnym, skrzeczącym głosem (zupełnie jakby miała katar, albo piszczałkę w gardle!) i ciągnęła mnie za włosy zadając mi głupie pytanie skąd je mam nie wytrzymałam. No chyba ja tu byłam dzieckiem, a ona pytała się skąd mam włosy? Spojrzałam na nią uprzejmie, starając się naprawdę nie być niemiłą. "Mam je od urodzenia, zupełnie jak pani swój orli nos.", to właśnie powiedziałam. Usiadła się naburmuszona, no przynajmniej już nie ciągnęła mnie za włosy. Tata zganił mnie cicho przy stole, ale chyba tak, żeby wuj słyszał, że jednak jest dobrym ojcem, który gani dziecko za złe rzeczy. Tylko, czy mówienie prawdy było złe? Mama wtedy powiedziała coś, że jest późno i położy mnie spać. I nie uwierzyć co zrobiła, kiedy weszłyśmy do mojego pokoju! Zaczęła się śmiać, powiedziała mi, że faktycznie ta pani ma orli nos, ale nie wolno takich rzeczy mówić i żebym następnym razem ugryzła się w język. Ugryźć w język? Moja mamusia chyba już też zwariowała, przecież to będzie bolało! Mimo to usłuchałam jej, w końcu nie lubiłam sprawiać im zawodu. Przebrałam się w piżamę i mama pozwoli mi jeszcze napisać coś dla Ciebie. No to w sumie tyle, oczka mi się już kleją. Kolorowych snów, bez orlich nosów.






Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem na to wspomnienie. Przeciągnęła się, w dalszym ciągu przeglądając kartki starego, wysłużonego pamiętnika.

Drogi pamiętniku!


    Jestem w Hogwarcie! Dasz wiarę? Muszę Ci opowiedzieć o wszystkim! Na samym początku podróży okazało się, że jestem ofermą! Jedenastoletnią ofermą, która wpada na miłych chłopców. Rozglądałam się za wolnym przedziałem i na moje szczęście w nieszczęściu ktoś z jednego wychodził, pchnął mnie do tyłu, a ja wpadłam na o mniej więcej rok starszego chłopaka. Miał już ubraną szatę, był z Ravenclawu. Przytrzymał mnie, gdyby nie on pewnie zaczęłabym szkołę od wizyty w skrzydle szpitalnym. Nazywa się Leo. I jest całkiem miłym chłopcem! Naprawdę go polubiłam i trochę mi się smutno zrobiło, kiedy Tiara przydziału będąc na mojej głowie krzyknęła "Hufflepuff". Jednak Puchoni przywitali mnie naprawdę ciepło! A dziewczyny, z którymi mieszkam w dormitorium? Przegadałyśmy praktycznie całą noc! Jadłyśmy słodkości, rozmawiałyśmy o nas, bawiłyśmy się. Nic dziwnego, że kiedy dzisiaj rano miałam wstać ledwo co otworzyłam oczy, a na śniadaniu nie mogłam patrzeć na jedzenie. Pierwsze lekcje w większości były ciekawe, właściwie wszystkie były ciekawe, ale najmniej podobała mi się Historia Magii, nauczyciel jakoś do mnie nie trafił. Jednym z moich ulubionych przedmiotów są chyba eliksiry i zielarstwo. Muszę lecieć! Do napisania.






Uśmiech młodej kobiety się poszerzył, szybko przerzuciła kartki, aż w końcu zatrzymała się na okresie z trzeciego roku w Hogwarcie, był dzień po jej urodzinach.

Drogi pamiętniku!


    Wczoraj były moje urodziny! Było super, razem z dziewczynami urządziłyśmy sobie świetny wieczór. Mama w paczce przesłała mi prezent razem z słodkościami, które upiekła moja babcia! Wiesz co dostałam? Skrzypce, własne skrzypce. Moje stare już się popsuły i były zdecydowanie dla mnie za małe, a to są najśliczniejsze skrzypce jakie kiedykolwiek widziałam! Od dziewczyn też dostałam prezenty mniejsze, chyba kupione w Hogsmeade, ale z drugiej strony nie powinno mnie to obchodzić, tylko co ja poradzę na to, że jestem aż tak bardzo ciekawska? Może to głupie, ale i tak najlepszym prezentem były ode mnie najzwyklejsze życzenia od Leo. Dziewczyny mówią, że wpadłam po uszy. Może i tak, ale co z tego? Przecież dla niego jestem i tak tylko koleżanką! Dlaczego nie mogłam być jak Gloria? Ona wdzięczyła się do każdego chłopaka i z każdym jednym z nich była! A ja? Niby nie mam problemu z pewnością siebie, bo w końcu całkiem nieźle idzie mi komentowanie meczów Quidditcha, ale kiedy pojawia się ON zapominam języka w buzi, a moje policzki robią się czerwone. No i jeszcze te niby motylki w brzuchu. Czasem zastanawiałam się, czy to nie przypadkiem początki grypy żołądkowej. Zawsze wiem co chcę powiedzieć, a teraz ledwie wybełkotałam jakieś podziękowania. Tak się speszyłam tym, że do wieczora siedziałam w dormitorium i męczyłam Puchonów skrzekiem moich skrzypiec. Ćwiczyłam zawzięcie, bo przecież trzeba być najlepszym w tym co się robi, prawda? Później praca domowa z zaklęć na czwartek i esej na transmutację. Trzeba być zorganizowanym, prawda? Ech, piszę już głupoty, idę coś zrobić. Może ostatecznie powinnam iść na śniadanie? Do napisania!



 


Na samo wspomnienie tego dnia, chociaż radosnego oczy Melanie zaszły mgłą. Łzy, które zebrały się w jej oczach nie były przejawem radości, czy wzruszenia. Nic z tych rzeczy, to miłe wspomnienie przypominało jej to, czego już nie miała. Szczęścia, a także przypominało jej, że nigdy już nie będzie jej dane spojrzeń na owego krukona, którym tak oczarowana była. Szybko przerzuciła kartki, jakby doskonale wiedziała, co tam znajdzie i nie chciała tego czytać.

Drogi pamiętniku!


    Właśnie siedzę na korytarzu w św.Mungu. Ze mną wszystko w porządku, czego nie mogę powiedzieć o tacie, który ciągle krąży w tę i z powrotem. Nie myślałam, że ostatni tydzień przed rozpoczęciem roku spędzę na porodówce. Pielęgniarki nadal nie chcą wpuścić nas do mamy, ani pokazać nam Cauldera. Czuję się dziwnie, zawsze chciałam mieć rodzeństwo, to jasne, ale nie wiedziałam, że doczekam się go dopiero po piętnastu latach. Jakbym się uparła to jeszcze trzy lata i mogłabym zostać jego matką. No, ale to chyba nie jest istotne. Nie mogę się doczekać kiedy go zobaczymy! Mam nadzieję, że tata da mi go potrzymać chociaż chwilę. Ciotka Rosalinda mówiła, że kiedy ja się urodziłam, warczał na nią nawet jak mnie zaczepiała. Nawet nie chcę sobie tego wszystkiego wyobrażać, nie chcę zanieść się śmiechem. O, poczekaj, możemy wejść do mamy. Napiszę później, trzymaj się!





Drogi pamiętniku!


    Skończyłam Hogwart, nie wierzę. Właśnie po raz ostatni jadę pociągiem, ostatni raz wysiądę na peronie dziewięć i trzy czwarte jako uczennica. Nie wierzę w to. Jeżeli mam być szczera, to bardzo się boję tego, co będzie później. Jednakże wiem, że zawsze mogę liczyć na swoich bliskich, na rodziców, na Leo. Chcę iść na staż w św. Mungu, chciałabym zostać uzdrowicielem, podobno mam do tego predyspozycje. Trudno rozstawać mi się ze szkołą, przecież znałam tam prawie każde, z większością osób zamieniłam kilka grzecznościowych zdań, a świadomość tego, że nasze drogi prawdopodobnie rozeszły się na zawsze jest naprawdę smutna. Jednak taka jest kolej rzeczy, prawda? Coś się kończy, a coś zaczyna. Staram się optymistycznie patrzeć w przyszłość.






Drogi pamiętniku!


    Zdałam prawo jazdy, pewnie byłoby to ważne, gdyby nie fakt, że najważniejsza osoba w moim życiu zniknęła. Zostawił mnie tak po prostu. Mam osiemnaście lat od tygodnia i już wiem jak to jest mieć złamane serce. To nie fair.





Drogi pamiętniku!

Według słownika…
i według mnie
istnieje około trzydziestu różnych znaczeń
i synonimów słowa
podły.

Osioł, palant, okrutny, nieuprzejmy, ostry, nikczemny, nienawistny, bez serca, zjadliwy, złośliwy, nieubłagany, tyran, nieprzyjazny, okropny, drań, barbarzyńca, zgorzkniały, brutal, gruboskórny, degenerat, bestialski, zdemoralizowany, zły, dziki, surowy, nieprzejednany, rozgoryczony, zgubny, nieludzki, potworny, bezlitosny, nieugięty.
I moje ulubione: dupek.




Na kartce widać było jeszcze ślady zaschniętych łez, które, w niektórych miejscach rozmazywały atrament. Dupek, na samo wspomnienie klucha stanęła w gardle Melanie. Wrzuciła może nawet zbyt energicznie pamiętnik do szafki, biorąc do ręki ten nowszy. Również otworzyła je na pierwszej stronie. Włożone tam było zdjęcie przedstawiające osiemnastoletnią Melanie,  która na kolanach trzyma swego młodszego brata. Obok niej siedziała pani Royce. A za nimi stał pan Royce, obejmujący dwie kobiety. Wszyscy uśmiechali się szeroko. Łzy popłynęły po policzkach czarownicy.

Droga mamo!


    Nie piszę już w pamiętniku, jestem na to zdecydowanie za stara. Właściwie chciałam przestać pisać kompletnie, ale chyba łudzę się, że jeszcze gdzieś tutaj jesteś i przeczytasz to co tutaj piszę. Chciałabym się w tym momencie nienawidzić, najmocniej z całego serca. Chciałabym cię nienawidzić za to, że odeszłaś od nas, zostawiając to wszystko na mojej głowie. Chciałabym cię nienawidzić za to, że umarłaś w tak mugolski sposób, na który nie znałam lekarstwa. Nie sądzisz, że rak płuc jest trochę rażąco w oczy mugolski? Tylko, że ja sobie nie radze mamo. Staram się, naprawdę się staram być wsparciem dla Cauldera, dla taty. Tata radzi sobie z tym wszystkim dzięki pracy, a ja? Przejęłam wszystkie twoje obowiązki. Wstaję rano, żeby zrobić tacie kanapki do pracy i dopilnować, żeby Caulder coś zjadł, zanim przyjdzie opiekunka. Nie wiem jak my sobie poradzimy - za dużo opłat, nie stać nas na opiekunkę, ale ojciec się upiera, że nie mogę rzucić szkoły, żeby zajmować się młodym. Jestem mamą; w wieku dwudziestu lat stałam się już nie siostrą, ale matką, nie dzieckiem, a gospodynią domu. Moje kłótnie z ojcem przypominają awantury starego, dobrego małżeństwa. Nie radzę sobie, mamo. Pomóż mi jakoś. Nie mogę im tego powiedzieć. Chcę być silna, ale dla mnie to chyba troszkę za dużo. Mam już dosyć ciągłego uśmiechania się i udawania, że wszystko jest w porządku, bo nie jest. Jednak nie chcę czuć współczujących spojrzeń na moich plecach. Nie chcę, żeby tata i Caulder widzieli moją słabość. Muszę już kończyć, mam nadzieję, że chociaż ty dobrze się czujesz, gdziekolwiek teraz jesteś.


 

Droga mamo!


    Jest mi ciężko wiesz? Ale jakoś daję radę! Kiedy wychodzę na kursy odstawiam Cauldera do ciotki Rosalindy. Nie jest już taka zła jak kiedyś. Wcześniej wydawała się być naprawdę okropną jędzą. Teraz tego jakoś nie zauważam. Naprawdę stara się nam pomóc i nie wiem czy to z dobroci serca, czy raczej nawiedziłaś ją w nocy? Możliwe są obydwie opcje. Jeżeli ciotka Rose nie może się nim zaopiekować, odstawiamy go do sąsiadki, pani Teresy. Bardzo miła starsza pani, Caulder chyba też ją polubił no i nie kosztuje tyle ile prawdziwa opiekunka, co jest nam bardzo na rękę. Uczę się dobrze, jakoś znajduję na wszystko chwilę. Okazało się, że jeżeli zorganizuję sobie dzień to na wszystko znajdę czas. Tylko to takie męczące. Czytam książki, kiedy odkurzam salon. Mam nadzieję, że jesteś teraz ze mnie dumna. Mam już za sobą trzy lata kursów, czas wybrać specjalizację. Ja wybrałam urazy pozaklęciowe, czemu? Chyba najlepiej czuję się w tej dziedzinie magomedycyny. Mam nadzieję, że dokonałam słusznego wyboru. Ostatnio wszystkie decyzje, które muszę podejmować, są zdecydowanie za poważne. Tęsknię za tobą, naprawdę, bardzo tęsknię. Nie chcę już być tak dorosła, wiesz? Czy to egoistyczne myślenie, mamo? Chciałabym się do ciebie teraz przytulić.  


 



Droga mamo!


    To już drugi rok, kiedy nie ma cię z nami. Przyzwyczaiłam się, wiesz? Chyba przeszłam przez wszystkie pięć etapów żałoby. Zaakceptowałam twoją śmierć, chociaż to nie oznacza, że przestało boleć. Boli tak samo. Wiesz mamo, dzisiaj odebrałam dyplom. A niedługo zaczynam pracę w szpitalu. Kiedy wróciłam do domu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego wybrałam właśnie ten zawód. Przypomniało mi się, kiedy pomogłam pierwszoklasistce w szkole. Przewróciła się i zdarła kolano. Opatrzyłam ją, tak jak uczyła mnie babcia, na mugolski sposób, później zaniosłam jej torbę aż do samego dormitorium (była to Puchonka). Czułam wtedy satysfakcję, wiedziałam, że to chcę robić, pomagać ludziom. Niby błaha rzecz, ale tu już nie chodziło o akt heroizmu. Wydaje mi się, że nigdy nie przekładałam swojego dobra nad dobro innych; zawsze chciałam pomagać innym. Nie boję się tego. Jestem pewna swojej wiedzy, którą zdobyłam i wiem, że moje wysiłki jakie włożyłam w naukę nie pójdą na marne.  


 




Melanie wzięła głęboki wdech, przewracając kilka stron, otwierając na niezapisanej kartce. Kolejny głęboki oddech na uspokojenie. Zamoczyła końcówkę pióra w atramencie, a potem drżącą rękę przyłożyła do papieru.

Droga mamo!


    Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że cię nienawidzę. Jesteś najbardziej samolubną, egoistyczną osobę jaką znam, a raczej znałam. Jak mogłaś tak bezczelnie i bez uprzedzenia odebrać nam tatę. Jak mogłaś zrobić z Cauldera sierotę? Jak mogłaś zrobić ze mnie MATKĘ dziewięciolatka. Ja powinnam być jego siostrą. Wy powinniście za dwa lata odprowadzić go na peron. Nie ja. Zostawiliście mnie samą, samolubnie, chcąc znowu cieszyć się sobą. Szkoda, że nie pomyśleliście o mnie. A przede wszystkim o Caulderze. Nie oddam go. Nie ma takiej opcji, nie mam pojęcia jak sobie poradzę, ale go nie oddam. Chciałam ci powiedzieć, że to ostatni list, który piszę, bo do jasnej cholery i tak go nie czytasz, bo nie żyjesz. Tak po prostu, masz gdzieś to co się tutaj dzieje, bo nie żyjesz! Umarłaś, koniec.

 



Łzy uderzały w papier, wsiąkając w niego. Dziewczyna zwinęła usta w wąską linię. Płakała, tak mocno płakała, ale tylko teraz mogła to zrobić. Kiedy wyjdzie za drzwi musi się znowu się uśmiechnąć, pocieszyć swojego młodszego brata. Musi iść do pracy i załatwić mu opiekę. Musi zacząć martwić się o opłaty, jedzenie, pranie, sprzątanie.


Śmierć. Jedyna rzecz nieunikniona w życiu.
Ludzie nie lubią mówić o śmierci, bo
ich to zasmuca.
Nie chcą sobie wyobrażać, jak życie będzie się toczyć
bez nich,
wszyscy, których kochają, będą przez chwilę płakać,
ale nie przestaną oddychać.
Nie chcą sobie wyobrażać, jak życie będzie się toczyć
bez nic.
Ich dzieci będą rosnąć,
Brać śluby
I się starzeć…
Nie chcą sobie wyobrażać, jak życie będzie się dalej
toczyć bez nich,
Ich dobytek zostanie sprzedany,
Dokumentacja medyczna „zamknięta”.
Ich imię stanie się wspomnieniem dla wszystkich, których
znali.
Nie chcą sobie wyobrażać, jak życie będzie się toczyć
bez nich, więc zamiast stawić czoło, całkowicie
unikają tematu,
mając nadzieję i modląc się o to, żeby jakimś cudem…
ich ominął.
Zapomniał o nich,
zajął się następną osobą w kolejce.
Nie, nie chcieli sobie wyobrażać, jak życie będzie
toczyć się dalej…
bez nich.
Ale śmierć
nie
zapomniała.
Stawiła im czoło
przeprana za raka
za chmurą z wybuchającego kociołka.
Nie.
Śmierć o nich nie zapomniała.
Gdyby się chociaż przygotowali, zaakceptowali to,
co nieuniknione, powiedzieli, jakie mają plany, zrozumieli, że
nie chodzi tylko o ich życie.
W wieku dwudziestu pięciu lat w sensie prawnym
może i byłam dorosła, ale w dalszym ciągu czułam się
dokładnie tak
jak dwudziestopięciolatka.
Nieprzygotowana
i przytłoczona
tym, że nagle całe życie dziewięciolatka spoczywa
w moich rękach.
Śmierć. Jedyna rzecz nieunikniona w życiu.





Patronus: Początkowo jej patronus przybierał kształt baranka, co w istocie symbolizowało naturę Melanie, niewinność i czystość. Zawsze wtedy myślała o rodzinie. Przywoływała wspomnienie, które pokazywało miłość rodzinną. Siedziała wtedy na trawie, a jej rodzice trzymając małego Cauldera na kolanach, patrzyli na nią, zbierającą kwiaty. Ojciec obejmował matkę, patrząc na całą swoją rodzinę z dumą i miłością. Layken z troską kołysała śpiącego chłopca. Wtedy wgramoliła się ojcu pod rękę z drugiej strony, przytulając ją do siebie, wskazał na goździki rosnące przed domem. Powiedział „Widzisz te kwiatki słoneczko? Za każdym razem kiedy na nie spojrzysz, pomyśl o tacie, o mamie i o swoim braciszku. Pomyśl o wszystkich bliskich i przypomnij sobie jak bardzo cię kochają.”
Jednakże jej patronus zmienił niedawno postać. Tamto wspomnienie, nie dawało już rezultatów. Zamiast szczęścia przywodziło na myśl ból po stracie rodziców. W zasadzie trudno nazwać wspomnieniem to co sobie wyobrażała. Miała jakby zamknięte oczy, wtulała się w mężczyznę, owiana była zapachem mięty i starego pergaminu, a męski głos szepnął jej na ucho „Kocham cię”. Wtedy z jej różdżki nie wyłonił się baranek, ale golden retriever. Pierwszy patronus jej ukochanego.










4
3
3
3
6
0
1


Wyposażenie

różdżka, sowa, prawo jazdy, Róg jednorożca, 5 punktów statystyki, Teleportacja



[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Melanie Royce dnia 18.07.15 1:06, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Melanie Royce [odnośnik]18.07.15 2:04

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że źle czytało mi się kartę pisaną w formie pamiętnika. Przebrnęłam przez nią sprawnie, choć kilka razy odbiór zakłóciły mi powtórzenia, jednak nie wpływa to w żaden sposób na akceptację. Melanie sprawia dobre wrażenie, jest typową ciepłą, pomocną puchonką - właśnie takich osób nam potrzeba w tych mrocznych czasach. Początkowo obawiałam się, że mało co dowiem się o pannie Royce - niepotrzebnie, dużo przekazałaś o postaci... Choć nie powiem, chciałabym dowiedzieć się więcej o Leo - co się stało, że zerwaliście kontakt? Liczę więc na wasze spotkanie na fabule, niech odżyją stare wspomnienia! Nie trzymam Cię już dłużej, leć odszukać swojego Krukona :3:

OSIĄGNIĘCIA
Oddana siostra i córka
STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Lekka depresja.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:4
Transmutacja:3
Obrona przed czarną magią:3
Eliksiry:3
Magia lecznicza:6
Czarna magia:1
Sprawność fizyczna:0
Inne
teleportacja
WYPOSAŻENIE
różdżka, sowa, prawo jazdy, róg jednorożca
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[klik] 900-700 = 200

Catalina Vane
Catalina Vane
Zawód : Koroner
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
Zbrodnia krwią zamyka drzwi. Po ich drugiej stronie znajduje się świat niewyobrażalny dla innych.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Melanie Royce Tumblr_ml8fiq5Mpd1rh5woro1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t579-catalina-vane http://morsmordre.forumpolish.com/t619-psycho#1731 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f95-doki-pearl-road-21
Melanie Royce
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach