Wydarzenia


Ekipa forum
Leonard Masterangelo
AutorWiadomość
Leonard Masterangelo [odnośnik]11.02.17 11:25
| 18 kwietnia


Pomimo wiosny, która od kilku tygodni zdążyła się już zadomowić w Londynie, to popołudnie było dość chłodne i pochmurne. Niewątpliwie zbierało się na deszcz. Wieczór nie będzie łaskawy, lecz wciąż pozostało kilka godzin do zmroku.
Kiedy tylko Leonard stanął w progu pokoju Bathilda uniosła na niego wzrok znad księgi, którą miała otwartą na okrytych kocem kolanach. Zakonnik mógł poczuć zapach świeżo parzonej herbaty o ziołowym aromacie. Między jego nogami pojawił się kot, który obwąchał go nim otarł się o lewą łydkę i zamruczał przeciągle w ramach przyjacielskiego powitania.
— Witaj, Leonardzie — powitała go staruszka, a na jej pomarszczonej twarzy pojawił się matczyny uśmiechem. Zamknęła księgę i odłożyła ją na stolik. Zdjąwszy z siebie ciepły, wełniany koc, wstała i ruszyła w jego kierunku, aby mu się uważnie przyjrzeć. — Przyszedłeś, więc podjąłeś decyzję. Powinnam przyznać, że niezmiernie mnie to cieszy.
Dotknęła lekko jego ramion, a następnie lekkim ruchem ręki zaprosiła go dalej, w głąb salonu, gdzie mógł usiąść i odpocząć, choć wszystko było dopiero przed nim.
— Usiądź, proszę. Czy chciałbyś napić się czegoś? Może masz do mnie jakieś pytania? — Poprowadziła go do kanapy i sama na niej usiadła, jednym machnięciem różdżki przywołując dodatkową filiżankę, którą zalała herbatą z parującego imbryka, nie czekając aż odpowie. — Skoro tu jesteś wiesz z pewnością, z jakimi niebezpieczeństwami wiąże się ta Próba, a mimo to pragniesz podjąć wyzwanie. Nim jednak podejmiesz ostateczną decyzję, muszę cię ostrzec. Każde twoje działanie poskutkuje konsekwencjami, od których nie będzie odwrotu. To będzie wymagało od ciebie wiele wysiłku i poświęcenia. Być może nie uda ci się uniknąć bólu, a nawet śmierci, choć... — zawahała się, znów uśmiechając się troskliwie, lecz smutno. Nie mogła go oszukiwać. — Wierzę w ciebie. I zrozumiem, jeśli będziesz chciał się wycofać. Od tego, co wydarzy się po próbie nie będzie odwrotu, a twoja magia złączy się z Zakonem na zawsze. Dobrze się zastanów, czy aby na pewno jesteś gotów się tego wszystkiego podjąć.

| Na odpis masz 24h.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Masterangelo Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]11.02.17 13:34
Tej nocy na niebie nie będzie widać gwiazd.
To była jego pierwsza myśl, gdy teleportował się w pobliże restauracji, która stanowiła jego punkt odniesienia w podróży do kwatery. Często o wiele lepszym wyznacznikiem, mapą, było dla niego niebo, ale dziś przykrywała je warstwa chmur. Wiosna powoli wdzierała się do Anglii, ale dzisiejszy dzień zdawał się skutecznie ją powstrzymać. Na wargach Leonarda zadrżał krzywy uśmiech. Dziś jak gdyby świat się zatrzymał, może specjalnie dla niego?
Próba. To słowo miało dziwny smak w jego ustach. Nie potrafił go zidentyfikować. Nie był słodki, ale nie czuł też żadnej goryczy. Ta decyzja nie była podyktowana żadnymi emocjami, on ją po prostu poczuł. Gdyby ktoś poprosił go, aby to wyjaśnił to zapewne nie potrafiłby ubrać tego w słowa. Ciężko wyrazić pewne wewnętrzne poczucie, jakieś przekonanie niepoparte żadnymi twardymi faktami, racjami czy czymkolwiek. Nosił w sobie jedynie to dziwne przeświadczenie, że tak musi być, że to zupełnie naturalna kolej rzeczy. W swoim życiu bezustannie potykał się o różne wyboje, ale podnosił się za każdym razem. Posiada pewnego rodzaju siłę, która mimo wszystko pchała go do przodu. Być może pchała go właśnie do tego jednego celu, do kresu tej wędrówki. Nie miał pojęcia co się za nim kryje. Czy wszystko skończy się w tym momencie? A może dopiero rozpocznie?
Nie zauważył, kiedy dotarł do kwatery, tak bardzo pogrążył się w swoich rozmyślaniach. Dawno nie miał tak spokojnego i klarownego umysłu. Po całej tej burzy szalejącej w jego życiu ta cisza była wręcz ogłuszająca. Nie wiedział, czy to tylko krótki moment uspokojenia przed kolejnym sztormem, ale póki co nie chciał tego wiedzieć. Wszedł do środka trochę niepewnie, jakby bał się, że konfrontacja z tą niezwykłą kobietą zachwieje jego postanowieniem, ale nic takiego się nie stało. Uśmiech, tym razem zupełnie naturalny, wkradł się na jego usta, gdy kot otarł się o nogę. Uniósł zaraz wzrok na panią Bagshot i z szacunkiem skinął głową na powitanie. Podążył za nią wgłąb salonu i zajął wskazane miejsce. Pogodny wyraz nie opuszczał jego twarzy, gdy nie zwracając uwagi na jego odpowiedź wyczarowała filiżankę. Przyjął ją z wdzięcznością, oplatając swoje duże dłonie wokół kruchego naczynia, które już przejmowało ciepło od herbaty. Z uwagą słuchał jej słów. Wiedział, że ścieżka, na którą chce wstąpić to bilet w jedną stronę. Nie zajmowałby jednak bezcennego czasu pani profesor, gdyby nie miał pewności. Z dawnych czasów, które teraz wydawały się jeszcze bardziej zamierzchłą przeszłością, pamiętał słowa swojego ojca. Jeśli wszedłeś już na ring, zrób wszystko co w twojej mocy, aby zejść z niego jako zwycięzca. Magia płynąca w jego żyłach dawno temu zabrała z tego świata dwa, cenne życia, teraz był czas, aby to odpokutować.
- Ból przypomina nam, że czujemy, że żyjemy - odpowiedział cicho, chociaż miał wrażenie, że bardziej sam potrzebuje to usłyszeć. Jednym haustem pochłonął połowę zawartości filiżanki, otarł usta dłonią i spojrzał na Bathildę. - Benjamin wierzył we mnie, gdy odkrył przede mną tajemnicę Zakonu. Tak naprawdę sam nigdy nie wierzyłem w siebie do końca, ale to, że robią to inni... - urwał i potoczył wzrokiem po wnętrzu salonu. Wspomnienie wspólnie spędzonych tu świąt wlało w niego więcej ciepła niż upita przed chwilą herbata. - Chcę być wart tej wiary.


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]12.02.17 20:54
Bathilda popatrzyła na Leonarda w zamyśleniu, po chwili kiwając głową ze zrozumieniem.
— To prawda. — Dłonie ułożyła na nogach, wygładzając ciemną spódnicę o wrzosowym odcieniu. — Musisz być pewien tego, co chcesz uczynić. Musisz być pewien, że życie, które czeka cię po ukończeniu próby jest tym, którego naprawdę pragniesz i tym, w który wierzysz.
Uśmiechnęła się delikatnie, wyciągając przed siebie różdżkę, aby tym razem przywołać do siebie maleńki wygaszacz, od którego biła potężna moc. Biło od niego światło, dziwna energia, która wzmagała się z każdą sekundą. Przyciągał spojrzenie Leonarda, skupiał na sobie jego myśli, ale stawiał również pytania w jego głowie, na które sam musiał sobie odpowiedzieć, nim podejmie ostateczną decyzję.
— Możesz się wycofać w każdej chwili, jeśli stwierdzisz, że nie podołasz, a to, co ci się przytrafi cię przerosło— powiedziała spokojnie, zatrzymując lewitujący wygaszacz tuż przed Masterangelo. — Weź go, gdy będziesz gotów.


| Na odpis masz 24h.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Masterangelo Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]13.02.17 18:32
Wierzył. Ideały Zakonu Feniksa były mu szczególnie bliskie. Nie wahał się wtedy, gdy dopiero poznawał tajemnicę i nie zawahał się specjalnie, gdy usłyszał po raz pierwszy słowa Bagshot. Całe jego życie było walką. O różne rzeczy, mniejsze lub większe sprawy. O rzeczy zupełnie egoistyczne, o te istotne, o innych. Stagnacja i spokój nie dawały mu zupełnego poczucia spokoju. Teraz zwłaszcza nie potrafiłby usiedzieć w miejscu, w atmosferze otaczającej Londyn można było wyczuć, że coś jest nie tak. Jeśli miał możliwość wziąć udział w walce o lepsze jutro, nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla innych to zdecydowanie chciał to zrobić. Bezwiednie potarł palcem pierścień, który zdobił jego palec. Nigdy mu nie ciążył, był jedynie przypomnieniem obowiązków, które chciał wypełniać.
- Jestem pewien. - Być może nie był do końca gotów, nie wiedział tego, ale posiadał niezachwianą pewność, że robi to, bo chce. To wystarczało, aby pchać go do działania. Podobno wiara czyniła cuda, a w połączeniu z doświadczeniem otwierała przed nim możliwości. Jeśli nie okaże się godzien to nie przejdzie próby, ale będzie miał świadomość, że nie stchórzył. Porażka nie oznaczała przecież całkowitego skreślenia, a jedynie pokazywała czego jeszcze nie umie.
Wygaszacz, który pojawił się w jego polu widzenia nagle pochłonął całkowicie jego uwagę. Nawet nie zauważył, kiedy odstawił filiżankę. Nie potrafił rozszyfrować tej dziwnej energii, która od niego była, ale nie bał się. Wkraczanie w nieznane było tylko kolejną normalną rzeczą w życiu. Powoli skinął głową słysząc słowa Bathildy, które rozbrzmiewały całkowicie donośnie mimo jego zaoferowania tym drobnym przedmiotem. Nie zdołał odwrócić głowę na kobietę, ale wiedział, że ona bacznie go obserwuję.
- Dziękuję. - Nie był pewien komu i za co dziękuje. Może Bagshot za wiarę w niego? Może tym, którzy nawet nie mogli tego słyszeć, ale byli warci tego słowa. Oni w niego wierzyli, a więc i on musiał przestać wątpić. Sięgnął więc po pulsujący światłem wygaszacz z przeświadczeniem, że robi dobrze. Był gotów.


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]13.02.17 21:43
To trwało tylko moment. Wnętrzności wywróciły się na drugą stronę, a później związąły w bolesny supeł, przyprawiający o mdłości. Świat zawirował, stara chata rozmyła się w ciemnościach przypominając mu nagle o najsilniej zakrapianych wieczorach. Z wirującego wkoło mroku wyłoniły się gwiazdy. Błyszczące coraz piękniejszym blaskiem, lecz wszystko kręciło się tak szybko, że nie mógł na niczym skupić uwagi.
Aż w końcu stanęło.
Podróż urwała się, wrzucając go w doskonale znane mu miejsce. Nad nim swoją wraz ze swoją potęgą lśniło pokryte gwiazdami, granatowe niebo. Ciała niebieskie migały jak płonące kule, diamenty przyklejone do ciemnego sukna, przyciągając uwagę Masterangelo. Ale nie tylko niebo i ta chwila wydawały się znajome. Gdy tylko się rozejrzał mógł poczuć, jak z intensywną siłą napływają do niego stare wspomnienia, a im towarzyszył znajomy, przyjemny zapach. Leonard stał bowiem na dachu jednego z budynków. Przed nim tkwił  otwarty atlas nieba, jego własny. Lekko rozkopany koc tuż obok wskazywał jednoznacznie na to, że ktoś tu był jeszcze chwilę temu. Franco, pomyślał od razu, ale choćby się rozglądał i całą noc, nigdzie by go nie dostrzegł. To przyjemne uczucie zastąpił niepokój. Czy coś się stało? Tkwili w końcu na dachu. Mógł spaść. Może spadł? Coś szeptało mu do ucha, podpowiadając rozmaite czarne scenariusze.
Powoli robiło się coraz chłodniej, ale nie za sprawą wiatru, jego przecież nie było, noc była cudowna. Włoski na rękach Leonarda stanęły dęba, po plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Coś się zbliżało, nie miał ku temu żadnych wątpliwości. Nie mógł jednak pojąć skąd i czym było, aż w końcu dopadło go poczucie smutku i beznadziejności. Wszystkie przyjemne wspomnienia uleciały z niego jak para z gorącego czajnika. Nawet ten obrazek, który miał przed sobą, stał się nagle ponury i nieatrakcyjny.
Przed Zakonnikiem pojawili się dementorzy. Podłe kreatury.

| Na odpis masz 24h.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Masterangelo Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]14.02.17 1:11
Pierwszą, i jakże głupią, myślą, która przepłynęła przez jego umysł było to, że herbata u Bathildy musiała być z prądem. Albo czymś jeszcze gorszym. Dawno nie poczuł czegoś takiego jak to, co dotknęło go w chwili sięgnięcia po wygaszacz. Korowód dziwnych uczuć. Ból, mdłości, wirowanie. Trochę jak gdyby po raz pierwszy próbował teleportacji na kursie. Zdecydowanie nieprzyjemne, ale na szczęście trwające zdecydowanie krócej niż wydawało mu się, że miało miejsce. Zachwiał się lekko, wciąż zaszokowany tą nagłą zmianą. Zmianą, bo już dłużej nie znajdował się w bezpiecznym salonie. Bezwiednie zadarł głowę do góry stając oko w oko z kopułą idealnie czystego, nocnego nieba. Znał ją z tej perspektywy nadzwyczaj dobrze.
Minął tyle lat, tak wiele się wydarzyło, a i tak od razu rozpoznał swój azyl. Wiele razy rozważał powrót w to miejsce jako dorosły, ale nigdy się nie odważył. Nie był gotów stawić czoła wspomnieniom, które mieszkały poniżej dachu. Jednak teraz był tutaj. Nie mógł uwierzyć, zaskoczenie ścisnęło go za gardło. Zawadził o coś butem. Atlas nieba. Zużyty od nieustannego kartkowania, ale nadal idealnie zadbany. Wiedział, że gdyby otworzył go na pierwszej stronie to odnalazłby koślawy gryzmoł swojego podpisu. Dalej zauważył koc. Nie był złożony w idealną kostkę, tak jak zwykle. Ktoś musiał na nim siedzieć. Ale przecież nikt tutaj nie przechodził. Nikt oprócz niego. Franco. Momentalnie uniósł głowę i zaczął się rozglądać. Na dachu było pusto i cicho, przeraźliwie wręcz. Przyjemne uczucie powrót w bezpieczne miejsce rozwiało się bezpowrotnie. Dziwny głos z tyłu głowy odzywał się złowieszczym tonem. Nie. Niemożliwe. Przecież Franco był zawsze tym odpowiedzialniejszym, starszym przecież, bratem. Nie mógł spaść. Nie mógł.
Chciał podejść do krawędzi i spojrzeć w dół, ale czuł jak gdyby nogi przyrosły mu do ziemi. Nie chciał tego widzieć. A może wcale by tego nie zobaczył? Może zobaczyłby coś gorszego? Myślał, że to właśnie przez to nagle dostaje dreszczy, ale to na dworze zrobiło się nagle o wiele zimniej, chociaż nie zauważył żadnej zmiany. Towarzyszyło mu jedynie uczucie, jakie znał sprzed nadejścia burzy. Coś zdecydowanie się zbliżało. W dodatku miał wrażenie, że wyciska mu to powietrze z płuc. Poczuł się nagle przytłoczony, jak gdyby nie stał na szczycie budynku, ale szczycie jakiejś ogromnej góry. Nie był już w swoim azylu. Dach był tylko kolejnym ponurym dachem w tej obskurnej dzielnicy. Jak to możliwe, że był tu kiedykolwiek szczęśliwy? Przecież kilka metrów niżej ginęli ludzie. Jego najbliżsi.
Dopiero zauważenie ich podziałało w miarę otrzeźwiająco. Dementorzy. Skąd się wzięli w tak przykładnie mugolskiej dzielnicy? Nie miał pojęcia, ale zakiełkowało w nim poczucie obrony. Nigdy nie mógł stać na przeciwko niebezpieczeństwa z założonymi rękoma. Sięgnął po różdżkę. Musiał walczyć. Zaczął gorączkowo powtarzać w myślach, że nic z tamtych rzecz nie mogło być prawdą. To tylko wina dementorów, prawda? Franco żyje i ma się dobrze. Ma żonę, ma syna. Syna, dla którego był ojcem chrzestnym. Małe, bezbronne zawiniątko. Doskonale pamiętał to uczucie obezwładniającej radości na widok kolejnego Mastrangelo na świecie. Nowego człowieka z czystą kartą i nowym początkiem. Oparł się na tym, na szczęściu jakie płynęło z jego małej, ale najwspanialszej rodziny.
- Expecto Patronum! - Celował różdżką w dementorów, ale oczyma wyobraźni starał się być w zupełnie innym miejscu.


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]14.02.17 1:11
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością


'k100' : 75
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Masterangelo Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]14.02.17 8:22
To był inny rodzaj chłodu, niż ten który niosła ze sobą zima kilka miesięcy temu. Wypełniał Leonarda od środka, mroził jego krew, wychładzał go od wewnątrz. Jego ciało pokryło się gęsią skórką, kiedy zakapturzone stworzy stały się wyraźniejsze. Jeden, drugi, trzeci, piąty. Lewitowały nad dachami jak stare, potargane płaszcze na niewidzialnych wieszakach. Ich szaty kończyły czarne strzępki, lekko falujące w powietrzu. Sunęły w jego stronę, a czerń buchająca z ich kapturów stawała się coraz większa.
Słodka buźka, szeroko otwarte, mądre oczy, które patrzyły na niego z dołu. To przyjemne wspomnienie blakło, przepalało się jak pergamin wrzucony do ognia. Dziecko, o którym myślał zaczęło płakać, a w końcu jego piskliwy głosik przeobraził się w histeryczny krzyk, będący błaganiem o pomoc. Leonard mógł sądzić, że to wspomnienie jest tym, co go cieszy i rozgrzewa od środka, ale istoty, które się do niego zbliżyły miały potężniejszą moc niż mógł kiedykolwiek przypuszczać. Odebrały mu nawet tą jedną, szczęśliwą chwilę, której się tak kurczowo trzymał. Odebrały mu wspomnienie o chrześniaku, pozostawiając w głowie Masterangelo echo jego płaczu.
Aby pokonać dementorów, które wyciągały do niego swoje szponiaste dłonie potrzebował nowego, silniejszego wspomnienia. Musiało być zakorzenione jego umyśle, może nawet ukryte i nieuświadomione do tej pory. Musiało mieć w sobie moc powstrzymania stworów przed złożeniem pocałunku. Leonard słyszał w swojej głowie cichy szept, dodający mu sił i motywacji, dzięki któremu wiedział, że musi szukać czegoś innego.

| Na odpis masz 24h.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Masterangelo Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]15.02.17 1:39
Był przekonany, że mu się udało. Musiało. Przecież wcześniej wspomnienie okazywało się dostatecznie silne. Płynąca z niego radość rozpraszała ten dziwny chłód. Tę mieszankę przenikającego do szpiku kości smutku zmieszanego z zimnem, które w dziwny sposób promieniowało nie z zewnątrz, ale środka. Gepard powinien to rozgonić, dumne zwierzę powinno wyskoczyć z różdżki i pogonić zbliżające się zakapturzone postaci. Tylko nic się nie stało.
Zaskoczenie połączone z wkradającym się strachem praktycznie go przygniotło. Nie tak miało być. Obraz, który przed chwilą napawał go nadzieję zaczął się zmieniać. Nic nie mógł z tym zrobić, przyglądał się tylko jak bezbronna twarz jego chrześniaka wykrzywia się, po czym zalewa łzami. Poczuł się winny. Miał go chronić, taka była jego rola, ale zawiódł. W głowie dzwoniło mu od płaczu bezbronnego dziecka. Uczucie beznadziejności wkradało się coraz głębiej, a przecież dementorzy nie stali w miejscu.
Miał wrażenie, że zamarł z wyciągniętą do przodu różdżką. Przez rozchylone usta do organizmu wkradało się lodowate powietrze. Przez chwilę nie wiedział co robić, jak gdyby ktoś trafił go konfundusem. Jednak nagle zupełnie znikąd w jego głowie pojawił się ten dziwny głos. Cichy szept, który łatwo mógłby umknąć jego uwadze. Nie wiedział czy należy do jego podświadomości, czy jego źródło jest zupełnie inne, ale nie zastanawiał się nad tym. Zdecydowanie istotniejszy był przekaz, który niósł. Przecież jeszcze nie przegrał, ciągle mógł walczyć, mógł wygrać. Potrzebował tylko odpowiedniej broni. Innego wspomnienia, jeszcze silniejszego, którego mogło napędzić patronusa. Zacisnął powieki odcinając się na chwilę od upiornego obrazka zbliżających się mar. Chociaż nie ukróciło to uczucia nieprzyjemnego zimna i cichego płaczu wciąż dzwoniącego w jego głowie to pozwoliło mu się zastanowić. Przywołać myśl, która nagle wypełniła umysł cieplejszymi barwami.
Ognista lała się do szklanek. Gwar rozmów szumiał, przyjemnie akompaniując. Widział Benjamina, Fredericka, widział też innych zakonników, tych, których twarze były mu dobrze znane i te, które poznał po raz pierwszy. Były święta. Pierwsze od bardzo dawna tak chaotyczne, głośne. Pierwsze tak szczęśliwe. Miał wokół siebie ludzi, którym mógł ufać, z którymi mógł patrzyć w przyszłość. Swoich najbliższych i znajomych nieodwracających od niego głowy. Nikt go nie oceniał, nikt nie obwiniał. Wszystko było doskonale na miejscu. Nawet nie zauważył, że uśmiechnął się, gdy otworzył oczy. To musiało być to.
- Expecto Patronum! - zawołał tym razem głośniej. To dla tych ludzi walczył, to z nimi chciał walczyć. Z nową rodziną.


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]15.02.17 1:39
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością


'k100' : 42
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Masterangelo Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]15.02.17 15:13
Przyjemne wspomnienie pierwszych wspólnie spędzonych z Zakonem świąt wypełniło jego umysł. Przez chwilę budziło w nim ciepło, walczyło z przykrością sprawianą przez zbliżających się dementorów. Przed oczami stanęła mu twarz Benjamina, Freda, ale uśmiechy szybko przerodziły się w grymas zawodu. Wszystko tak jak wcześniej zaczęło się zmieniać. Miłe wspomnienie przemieniało się w koszmar.
Nie po to, chciałeś to zrobić, szepnął mu cichy głos, który wbrew temu, co widział nie wydawał się być zły. Nie wynikał z mocy dementorów, zdawał się walczyć z nimi, ciągnąc Leonarda we właściwym kierunku. Pamietaj, po co tu jesteś...
Znów zrobiło się zimno, smutno, a Leonarda stopniowo otaczała coraz większa ciemność. Gwiazdy traciły swój blask, światło z okien okolicznych kamienic bledło, a przyspieszony oddech Masterangelo zmieniał się od razu w kłębek pary na mrozie, którego już dawno nie powinno w Londynie być. Stwory otoczyły zakonnika, zawisły na nim, a z ich kapturów zionął mrok, który lada chwila go pochłonie, gdy złożą na swój pocałunek.

|Na odpis masz 24h.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Masterangelo Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]16.02.17 18:24
Znowu nic. Dlaczego? W pierwszej chwili był bardziej zaskoczony niż przerażony. Przez jego umysł przemknęła strzała zwątpienia. Więc jednak nie był gotowy, aby to zrobić? Aspirował do zostania Gwardzistą, trzonem Zakonu, a nie potrafił wyczarować prostego patronusa? Zaczynały wypełniać go mieszane uczucia. Miał wrażenie, że twarze jego przyjaciół słusznie wykrzywiają się w rozczarowaniu. Zawiódł ich. Zawiódł siebie.
Noc jakby ściemniała, nawet ukochane gwiazdy się od niego odwracały. Zimno było coraz bardziej uporczywe i czuł, że zaczyna drżeć. Mimo zmniejszającej się widoczności nadal potrafił wyróżnić mroczne sylwetki dementorów, którzy już na niego czyhali. Tylko on nie chciał się im poddać. Nie potrafił uwierzyć, że to ma być jego koniec. Zacisnął powieki. Musiało coś być, musiało być to jedno wspomnienie, które potrafiło mu pomóc w rzuceniu zaklęcia.
Wtedy usłyszał ten głos. Nie mógł jednoznacznie zaprzeczyć, że jest to jego podświadomość, ale podskórnie czuł, że pochodzi od kogoś. Nie przejmował się jednak kwestią jego pochodzenia tylko sensem wypowiedzianych słów. Nie po to chciałeś to zrobić. To prawda, nie wstąpił do Zakonu w poszukiwaniu aprobaty tłumu czy odnalezienia rodziny. Nie kierowały nim płytkie pobudki, starał się być ponad te egoistyczne podrygi. Ale był przecież tylko człowiekiem. W chwili załamania szukał tego, co bezpieczne. Zapomniał, po co tutaj był. Miał jednak nadzieję, że przypomniał sobie w porę.
Chciał wyczarować patronusa, aby móc się bronić. Nie tylko siebie. Pamiętał słowa Bathildy, kiedy pojawiła się przed nimi wszystkimi po raz pierwszy. Nie będziecie wszak walczyć dla nich, nie dla rodziny, nie dla ukochanych, a dla niezliczonych twarzy, których nie znacie i nigdy nie zdołacie poznać, dla bezpieczeństwa tych, którzy jeszcze nie zdążyli się narodzić. Chciał zostać Gwardzistą, aby ochronić wszystkich tych ludzi mających zbyt wiele do stracenia, niezaangażowanych, niewinnych. Nadchodził ciężki czas, świat pokrywał się mrokiem, takim samym, który okrążał go teraz. Nie mógł czekać na innych z założonymi rękoma, światło nie pojawi się przecież znikąd. Otrzymał je, razem z piórem, razem z pieśnią feniksa i musiał, chciał, nieść je dalej. Zacisnął palce na różdżce. To musiało być to. Nadzieja napędzająca do działania, świadomość, że po każdej ciemnej nocy nadchodzi dzień i o każdą jego godzinę przyjdzie mu walczyć. Pamiętał świeżość tych uczuć, gdy Benjamin wcisnął mu, pod stolikiem obskurnego lokalu, pióro feniksa. Rozpalił w nim ognisko, które rozgorzało teraz na nowo.
- Expecto Patronum - powiedział, ale z większą pewnością niż wcześniej. Spoglądał prosto na dementorów mimo galopującego ze strachu serca. Jeśli miał się poświęcić już teraz to był gotów. Przecież po to tu przyszedł, oddać wszystko dla dobra, które samodzielnie wybrał. Nie miał zamiaru tego żałować, bo właśnie to czyniło go silniejszym.


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]16.02.17 18:24
The member 'Leonard Mastrangelo' has done the following action : rzut kością


'k100' : 95
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Masterangelo Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]17.02.17 14:32
Rozpaliło go ciepło. Czuł je od czubka głowy po koniuszki palców, niczym przepływający prąd, przenikało przez niego, podążało do dłoni, w której trzymał różdżkę. Gwałtownie błysnęło z niej jasne światło, a z blasku wyłonił się smukły, sporej wielkości kot. Wyleciał z rozpędu, mknąc w kierunku dementorów. Początkowo tylko się cofnęły, ale gepard nie dawał za wygraną. Nie zatrzymując się ani na chwilę przepędzał stwory, aby znalazły się jak najdalej od Leonarda. Piekielne pomioty zniknęły, a dziki kot zawrócił, by tuż przed Masterangelo oddać skok w jego kierunku.
Właśnie wtedy otoczyła go ciemność.
Ktoś klepał go po policzku, a gdy otworzył oczy ujrzał przed sobą mężczyznę w sportowym ubraniu. Krzyczał coś do niego, ale nie rozumiał jego słów. Były niewyraźne, wypowiadane zbyt szybko. Stopniowo zaczęło do Leonarda wszystko docierać. Znajdował się w starej szatni, choć wokół niego nie było zbyt wielu szafek. Na sobie nie miał już tych samych szat, a mugolskie ubrania — cienki szlafrok z szorstkiego materiału, szerokie, luźne bokserki, na nogach wysokie i lekkie buty. Jego dłonie owinięte były specjalną taśmą.
— Zrozumiałeś wszystko?! — W końcu krzyk trenera stał się wyraźny. Klepnął go jeszcze w bicepsy, a potem w oba policzki i pociągnął go w stronę wyjścia. W wąskim, trochę obskurnym korytarzu panował półmrok, ale jednocześnie dochodziła do niego wrzawa z innego pomieszczenia. Trener wciąż gadał jak nakręcony, przypominając mu podstawowe taktyczne ruchy, a w koncu podał mu nowe bokserskie rękawice obszyte piękną, złotą nicią. Na każdej z nich widniał napis; na prawej wyszyto jego imię na lewej nazwisko.
Obaj weszli do wielkiej sali, na środku której stał oświetlony jasnym światłem ring. Tłum widzący wchodzącego Leonarda zaczął skandować jego imię, krzyczeć, klaskać, a później śpiewać jakąś piosenkę. Trener, który wciąż go prowadził, kazał mu wejść na ring.
— No już, już czas!

| Na odpis masz 24h.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Masterangelo Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Masterangelo [odnośnik]18.02.17 17:14
Miał wrażenie, że na krótką chwilę stanęło mu serce. Między jednym uderzeniem a drugim wszystko zamarło. Nie czuł strachu, gdy czekał na reakcję swojej różdżki, kiedy ręka zatrzymała się po wyćwiczonym do upadłego ruchu nadgarstka. Zagościło w nim zbyt wiele nadziei, aby teraz się poddać. Nie było innego wyjścia, musiało się udać.
Westchnienie ulgi wyrwało się z jego ust, gdy w jednej chwili znikło to przeraźliwe zimno. Nagle po jego ciele rozeszło się przyjemne ciepło, które zdawało się płynąć wprost do jego dłoni, a dalej do różdżki. Nie pamiętał, aby wcześniej zdarzyło mu się poczuć takie niezwykłe połączenie z magią. Z podziwem przyglądał się jak jego zaklęcie przybiera kształt dobrze znanego geparda, który od razu podążył w kierunku dementorów. A więc był uratowany, kot nie dał za wygraną i rozgonił wszystkie mroczne postaci. Zwierzę zawróciło w jego stronę, ale on już nie doczekał jego powrotu. Wszystko pokryła ciemność.
Nie miał pojęcia, co się stało. Przed chwilą stał na dachu swojego starego domu, sam, a teraz ktoś go budził. Klepanie po policzku nie ustało, zmuszając go do otwarcia oczu i zmierzenia się z całkowicie nową rzeczywistością. Dobiegał do niego jakiś głos, ale nie potrafił odnaleźć w nich żadnego sensu. Zbyt szybko, niedostatecznie wyraźnie. Zmarszczył brwi i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, w którym nagle się znalazł. Przypominało nadgryzioną już nieco zębem czasu szatnię, wieki nie był w jednej z nich. Szczerze mówiąc to chyba od momentu, w którym przestał zawodowo uprawiać boks. Ta myśl tchnęła inną i przestał rozglądać się po obcym miejscu, ale spojrzał na swoje ubranie. Niemożliwe. Wchodził do Bathildy ubrany zupełnie inaczej, to niedorzeczne. Chyba nawet w domu nie miał już stroju do walki. A jednak miał na sobie rzeczy, w których wygrał nie jedną walkę. Ten napływ myśli przerwało jedno, wyraźne w końcu, zdanie mężczyzny stojącego przed nim. Nawet nie zauważył jak łatwo dał się poprowadzić, trochę niczym bezwolne dziecko. Z drugiej jednak strony, co innego mógł zrobić? Zresztą słowa tego człowieka miały sens, znał wszystkie te ruchy, pamiętał techniki, jak gdyby ostatnią walkę miał za sobą wczoraj, a nie parę lat temu. W dodatku te rękawice. Obszyte złotą nicią? Były wspaniałe, ale oderwał od nich wzrok, gdy opuścili szatnię na rzecz zupełnie innego pomieszczenia. Ring. Niemożliwe. Rozejrzał się po podekscytowanym tłumie, zdecydowanie zbierało się na walkę i najwidoczniej to on miał być jednym z jej uczestników. Instynktownie posłuchał się trenera, lata doświadczenia nauczyły go słuchania się mądrzejszych od siebie ludzi. Przeszedł pod taśmą i stanął skołowany. O co w tym wszystkim chodziło? I z kim miał, do cholery, walczyć?


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Leonard Masterangelo
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach