Wydarzenia


Ekipa forum
Sala numer jeden
AutorWiadomość
Sala numer jeden [odnośnik]31.03.15 0:02

Sala numer jeden

Wszyscy wiemy, jak ma się rzeczywistość w Mungu i że nie jest ona lepsza od tej poza jego murami. Niedawna wojna zrobiła swoje - znaczna większość pomieszczeń potrzebuje remontu dosłownie na gwałt. Pociemniała biała farba na sufitach, którą bardziej określić można jako szaro-żółtą lub zwyczajnie szarą, w zależności od oświetlenia, parapety pomalowane paskudną olejną farbą, wszelkiego rodzaju rysy, obdrapania, ślady po stuknięciach... Chybotliwe łóżka, pod których nogi częstokroć podstawiane są drewniane klocki lub kawałki gazet, by jakoś je ustabilizować, z lekka nieszczelne okna, na które niby rzucane są wszelkiego rodzaju zaklęcia, lecz raczej z dosyć marnym skutkiem... Długo by wymieniać wszelkie mankamenty.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala numer jeden [odnośnik]05.10.15 12:10
W końcu dotarli na miejsce. Adrien rozlokował wszystkich przybyłych pacjentów w jednym pokoju, a cały personel, który miał styczność z chorymi w sali obok. Tak profilaktycznie. Nimi zajmie się jednak później.
Gdy Avery został ułożony na łóżku, a personel wyszedł, uzdrowiciel omiótł spojrzeniem zgromadzonych, a w sposób szczególny pana Price'a.
- Proszę mi podać różdżki. Wszyscy. Nie będą wam potrzebne, a będę spokojniejszy widząc, że się tu przypadkiem nie pozabijacie gdy zniknę wam z oczu. Gwarantuję, że będą czekały na was bezpiecznie w recepcji, gdzie zostaną wam wydane, gdy tylko was wypościmy. - Mówił spokojnie, uśmiechał się nawet lekko przez co sprawiał wrażenie poczciwego staruszka, lecz dało się wyczuć, że to nie prośba, a rozkaz.
Gdy wszystkie różdżki znalazły się w jego dłoni, złożył je do kieszeni fartucha, po czym wyciągnął swoją własną.
- Niech teraz każdy z Panów wyciągnie w moją stronę dowolny palec, opuszkiem skierowanym ku górze. O w ten sposób. - Zademonstrował, po czym spokojnie wyjaśniał dalej. Świadomy sytuacji pacjent to w końcu spokojny pacjent. Rozdał każdemu po wąskiej, krótkiej, szklanej fiolce. - Nakłuję je, a następnie panowie przyłożycie je do fiolek. Potrzebuję by coś tam nakapało bym mógł zbadać waszą krew i wystawić konkretniejszą diagnozę, bo jak już wspominałem choroba ta posiada dwie odmiany. Trochę inaczej się je leczy, a i zawsze lepiej mieć pewność, że nie pomyliłem się już na wstępie. A może nawet, któryś  panów jest zdrów. - Stuknął obcasami swych butów, by zaraz przejść do czynu i za pomocą zaklęcia Scalpo wyostrzyć swą różdżkę. Następnie z hirurgiczną wręcz precyzją delikatnie nakłół pacjentów. Już po chwili na powierzchni palców można było obserwować napęczniałe kropelki krwi.
- Diagno Infecto. - wykonał kolejne machnięcie różdżki, skierowane ku fiolkom. Każdy z pacjentów trzymał swoją, prócz Avergo - tą trzymał sam Carrow, który bacznie obserwował naczynia oczekując efektu zaklęcia.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Sala numer jeden [odnośnik]05.10.15 23:21
Był gotów poddać się wszelkim badaniom bez słowa skargi, nawet jeśli miały się one wpisywać w ów obraz nędzy i rozpaczy, który ich otaczał. Nie był w Mungu od dość dawna - ostatnio chyba jakoś w czterdziestym piątym, czy szóstym, zaraz po wojnie -i wyglądało na to, że jedyne, na co zdobyła się najsławniejsza lecznica czarodziejskiej Anglii dla poprawienia swego stanu, to te kilka drewnianych klinów poutykanych pod koślawe meble. Widać w rządzie panowały inne priorytety -główny hol ministerstwa pozostawił wojnę w poprzedniej epoce już wiele lat temu.
Pozbawienie różdżki stanowiło jednak zupełnie inną kwestię. James bez niej czułby się bezbronny... Wręcz nagi, wobec otaczającego go, złego i krwiożerczego świata. Co mógłby zrobić bez różdżki? Może jeszcze gdyby czuł przy pasku niemal zapomniany, ale tak kojący ciężar automatycznej czterdziestki piątki Colta... Od noszenia tejże odwykł już jednak dawno. Nie zostanie bez różdżki, nie wśród tej menażerii na poły szalonych ludzi, z których każdy może być współodpowiedzialnym wywołania incydentu w La Revenant. Cokolwiek myślał uzdrowiciel, auror miał tutaj śledztwo do przeprowadzenia -było to co najmniej równie ważne, jak poznanie przyczyny i sposobów leczenia świeżo nabytej choroby.
-Wybaczy pan, panie doktorze -rzekł od razu, gdy dotarły doń słowa uzdrowiciela. Jego głos był spokojny, ale zabrzmiał twardo, odrobinę twardziej, niż zamierzał. - Zmuszony jestem odmówić. Zdanie różdżki byłoby całkowicie sprzeczne ze służbowym regulaminem, do przestrzegania którego jestem zobowiązany w każdych okolicznościach.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala numer jeden [odnośnik]06.10.15 1:30
Adrien parsknął niedowierzająco. By po chwili rozetrzeć skronie i spojrzeć na Jamesa.
- Och, auror? Nieraz pracowałem z niejednym i pierwszy raz coś podobnego słyszę, lecz nawet jeśli...Proszę mi wyjaśnić pewną kwestię, jest Pan na służbie, czy jest pan pacjentem? I czy te każde okoliczności dotyczą również sytuacji w której z każda chwilą dobrowolnie godzi się Pan na powolne umieranie? Właściwie niech każdy z Panów się nad tym zastanowi, bo wydaje mi się, że Panowie nie są za bardzo świadomi konsekwencji swej postawy. To nie jest kurort w którym każdy z was może stawiać warunki medykowi, który w tym momencie próbuje uchronić was od zostania potencjalnymi warzywami. - Zauważył cierpko i dobitnie. - Bo tak, wciąż nie potwierdziliśmy badaniami diagnozy, ani też ciągle nie wiemy czy ma podłoże mózgowe. Pomijając fakt, jak straszliwie zakaźna jest to choroba, w jakim tempie przeżera się przez ciało i to, że w samej poczekalni zleciało nam co najmniej pół godziny na czynności, która w normalnych warunkach zajmuje pięć minut...Mam sporą wątpliwość, że gdy zostawię w sali służbiste, młodą krew, Averego oraz...chociaż nie, Pan jest tu pacjentem idealnym (Wlep w rudego), to nic głupiego panowie nie uczynią. Dostateczny popis swych zażyłych relacji już daliście, a ja nie mam czasu by was pilnować tu przez całą dobę, przez kila dni, a nawet tygodni. Będę musiał iść po leki, które sprawią, że być może Pan i reszta pańskich towarzyszy nie staną się warzywami, a różdżki będą wam mogły dalej służyć. Teraz są wam zbędne i do końca kuracji również. Więc, jeszcze raz - Różdżki. Wszyscy. - Skończył stanowczo wyciągając otwartą dłoń ku zebranym. Tak oto zmieniając się przy okazji z ciepłego dziadziusia w jednym momencie w chłodnego dyktatora. Uzdrowiciel wszak nie znał zebranych tu ludzi. Byli mu obcy, bądź znani jedynie z widzenia. Nie wiedział czego się po nich spodziewać, choć po próbce tego co miało miejsce na korytarzu wiedział, że żadnemu z nich nie może zawierzyć na słowo. Odebranie różdżek miało służyć jedynie ich dobru. Zwłaszcza, gdy Avery wybudzi się ze śpiączki. Nerwowa atmosfera wówczas jest bardziej niż pewna, a z tą żaden z zebranych mężczyzn sobie nie radził - prócz rudego. O dziwo.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Sala numer jeden [odnośnik]05.11.15 21:47
-To Pan przedłuża, doktorze. Zgadzam się, że istnieje potrzeba rozbrojenia tamtych panów -po drugie, bo odnoszą się do siebie z jawną wrogością, a po pierwsze, z racji że ich udział w incydencie w restauracji pozostaje jak dotąd niejasnym -James łypnął podejrzliwie na pozostałych, starając się ocenić, jak zareagują na jego słowa. -Nie dałem powodu, by brać mnie za niepoczytalnego lub niebezpiecznego. Nie ma konieczności, by mnie pilnować. Chętnie poddam się wszystkim badaniom i zabiegom, jakie pan zaleci -a moja różdżka nie jest panu do niczego potrzebna. Medyk powinien nieść pomoc potrzebującym, a nie uzależniać jej udzielenie od swoich sympatii czy kaprysów. W charakterze ilustracji, udzielam panu ze swej strony zapewnienia, że gdyby w tej chwili pojawił się tutaj niebezpieczny, władający czarną magią szaleniec, stanąłbym między nim a panem bez względu na to, że mnie pan przed chwilą obraził. Tymczasem, korzystając z danego nam czasu, mam zamiar kontynuować podjęte przeze mnie czynności służbowe. To jest, porozmawiać z tymi panami, podczas oczekiwania na zabiegi czy badania. -James nie sprawiał wrażenia, że przejął się kategorycznym tonem wypowiedzi medyka. Jego oczy spoglądały stalowo.
-Auror jest na służbie zawsze.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala numer jeden [odnośnik]06.11.15 23:32
Grzecznie poszedł za lekarzem. Adrien Carrow niespecjalnie przypadł mu do gustu. Może i był wyśmienitym specjalistą w swojej dziedzinie, jednak Hereward nie wyczuł nici porozumienia między nimi. Zwykle zawiązywał nowe znajomości bez problemu. Był człowiekiem na tyle otwartym i miłym, że ludzie lubili przebywać w jego towarzystwie. Takie przynajmniej odnosił wrażenie. Jednak w kontakcie z uzdrowicielem zabrakło tego czegoś, co powoduje, że mamy ochotę spędzić z kimś więcej czasu. Może było to tylko mylne pierwsze wrażenie, może niesprzyjające okoliczności.
Wyciągnął posłusznie palec. Krople krwi spłynęły do fiolki. Były czerwone. Ale to chyba dobrze. Gdyby były niebieskie albo zielone, to miałby powód do zmartwień. Choć i tak nie podobało mu się, co winogrona zrobiły z jego twarzą.
- Te groźby nie są potrzebne. Gdybym był warzywem, zapewne padłoby na marchewkę, a jakoś specjalnie za nimi nie przepadam - chociaż lepsze to niż winogrona. Posłusznie jednak oddał różdżkę. Nie lubił się z nią rozstawać, to chyba rzecz całkiem naturalna. Ale doskonale zdawał sobie sprawę jak nieodpowiednie zachowanie podopiecznych czy są uczniami, czy pacjentami utrudnia i niepotrzebnie wydłuża pracę. Czuł się źle i miał ochotę położyć się do łóżka. Kilka godzin temu przyszedł na pogrzeb człowieka, którego uważał za przyjaciela. Potem na stypie ledwo udało się im utrzymać przy życiu młodą dziewczynę. Na koniec zaatakowany czarną magią zapadł na chorobę, która mogła go zmienić w marchewkę albo jakieś inne, jeszcze gorsze warzywo jak brokuł. W dodatku przyczyny śmierci Horacego pozostawały niejasne, a on mógł przypuszczać najgorsze. Miał dość. Spojrzał na Averego i przez chwilę poczuł pokusę, by też rzucić się z różdżką na innych czarodziejów i po prostu zapaść w sen, co bez medykamentów zapewne nie będzie takie łatwe. Nie zrobił tego jednak, grzecznie przekazał swój drewniany patyczek, do którego był tak przywiązany, a także krew i stanął pod ścianą. Zanim położy się do łóżka chciałby się jeszcze tylko umyć, nie mieć na sobie więcej tej paskudnej, zastygłej, sklejonej krwi przypominającej o nieprzyjemnych wydarzeniach ostatnich godzin.
Nie wszyscy jednak byli tak ugodowi. Hereward spojrzał na Croucha. Miał przyjemność znać jednego całkiem nieźle. Tak, auror to nie zawód, to stan umysłu.
- Świetnie - osuwając się na najbliższe krzesło. Jeżeli jednak umrze albo zostanie warzywem przez dyskusje o etyce zawodu aurora i medyka zostanie poltergeistem podmieniającym wszystkim przedstawicielom obu grup zawodowych różdżki na marchewki. No chyba że sam zostanie jedną. Wtedy nikogo nie będzie straszył, tylko bawił. W podręczniku o największych porażkach transmutacyjnych.
- Skoro chce pan kogoś przesłuchiwać, to może ja pierwszy? - Samael Avery ciągle leżał nieprzytomny, a pan Amodeus Prince nie poddał się jeszcze żadnemu badaniu. - Jeśli to w czymkolwiek pomoże, może pan nawet we mnie celować z tej różdżki. Choć wolałbym bez zaklęć. Chyba że mają być czyszczące albo relaksujące.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Sala numer jeden [odnośnik]19.08.17 12:27
1.05

To było na dobrą sprawę... szczęście w nieszczęściu. Florence za wszelką cenę musiała złapać się tego drobnego promyczka, uśmiechu od losu, w przeciwnym razie, chyba popadłaby w depresję. Już drugą w swoim życiu. W przeciągu niespełna kilku lat. No więc cieszyła się z tej drobnej dogodności, jaką był fakt, że przez obrażenia, których to doznała podczas tego przedziwnego i niewyjaśnionego wybuchu anomalii, przeniesiono ją do innego pokoju niż poprzednio. W tamtym i tak nie było z kim rozmawiać. Francuska siksa, leżąca na łóżku obok i chorująca na to samo co Flo, jedynie posyłała jej nieprzychylne spojrzenia, czasem coś dukając połamanym angielskim, żeby zostawić ją w spokoju - ot, cała rozmowa. Ale najgorzej było, kiedy odwiedzał ją ten jej amant. Ich wspólnego gruchania Florence nie mogła znieść, a kiedy mężczyzna z własnej woli przekroczył linię ochronną i wystawił siebie na zarażenie tym samym miksem chorób, na które cierpiały obie kobiety, Fortescue już wiedziała, że po prostu stracił on rozum. Z drugiej strony jednak odrobinkę im zazdrościła. Ona Alana nie zobaczyła na oczy przez cały swój dotychczasowy pobyt w szpitalu. Rozumiała, że miał pełne ręce roboty, szczególnie teraz, kiedy tak wiele osób padło ofiarą tych przeklętych anomalii. Ale jednak czuła zawód, że nie znalazł nawet chwili, by do niej zajrzeć. Zaczynała jej doskwierać samotność i tęsknota. Z ulgą porozmawiałaby teraz z kimkolwiek, nawet Matt byłby mile widziany. W miarę mile widziany...
Brak nadętej Francuzki obok sprawił, że atmosfera w pomieszczeniu zdecydowanie się oczyściła, nie było już napięcia, wiszącego nad obiema kobietami niczym chmura burzowa. A to z kolei sprawiło, że poza czytaniem książek, Florence mogła swobodnie rozmyślać bez przeszkód, czasem nawet gadając do siebie po cichu. Była to jednak pociecha dość krótkotrwała - a to wszystko przez fakt, że wkrótce skończyły jej się pozytywne tematy do rozmyślań! Z dnia na dzień coraz bardziej pochmurniała, dostrzegając jedynie wady i ciemne strony swojej aktualnej sytuacji.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!



Ostatnio zmieniony przez Florence Fortescue dnia 02.04.18 0:02, w całości zmieniany 1 raz
Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Sala numer jeden Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Sala numer jeden [odnośnik]01.09.17 0:49
Pierwszomajowe anomalie zostawiły mnie w spokoju, co wywołało we mnie niemałe zaskoczenie. W pewien sposób zdążyłem przywyknąć do niebezpieczeństwa, a przynajmniej do zaskakujących sytuacji. Zaczynałem odnosić wrażenie, że wszystko co złe w pewien sposób o mnie zahaczy, a jednak nie miałem racji. Nic mi się nie stało, przespałem całą noc, lecz kiedy tylko dowiedziałem się o przedziwnych wybuchach magii, czym prędzej ruszyłem do szpitala. Nie zabrałem żadnych owoców, lodów czy gazet do poczytania - za bardzo martwiłem się o stan siostry, żeby pomyśleć o takich rzeczach. Wciąż miałem wyrzuty sumienia, że przez odsiecz zostawiłem ją samą sobie na samym początku choroby. Mam wrażenie, że moje marne tłumaczenia nie do końca okazały się dla niej wiarygodne, choć starałem się jak tylko mogłem, żeby dało się w nie uwierzyć. Tajemnica Zakonu wciąż ciążyła mi na barkach. Nigdy niczego nie ukrywałem przed Florence, każda nawet najmniejsza tajemnica w końcu wychodziła na światło dzienne, co tu dopiero mówić o sekrecie tak dużego kaliru. Pocieszałem się, że z dwojga złego wolę ukrywać przed nią istnienie Zakonu niż ją w nim spotkać. To czasem pomagało, ale nie zawsze. Zdarzały się takie chwile, kiedy chciałem się jej wygadać
- w końcu była dla mnie najbliższą osobą, a przy tym kimś z zewnątrz. Zdawałem sobie jednak sprawę, że nie mogę tego zrobić i że pozostaje mi nosić to brzemię samemu.
Zaraz po pojawieniu się w szpitalu, ruszyłem biegiem w kierunku sali numer jeden, w której spodziewałem się znaleźć swoją siostrę. Z bijącym sercem zerknąłem przez przeszkloną szybę, czując cień szansy na to, że wcale jej tam nie ma; że ze względu na majowe wydarzenia przenieśli ją gdzie indziej. A jednak była, cała i zdrowa, przynajmniej tak mi się wydawało. - Florence! - Powiedziałem głośno, wchodząc do środka, czując jak kamień spada mi z serca. - Nic ci się nie stało? Słyszałem o jakiś anomaliach, magia szaleje, wszystko w porządku? - Wyrzuciłem z siebie z prędkością mugolskiego karabinu, badając wzrokiem siostrę, szukając na jej twarzy najmniejszego skaleczenia. - Na dole jest tylu rannych, uzdrowiciele biegają w tę i z powrotem - kontynuowałem z przejęciem, martwiłem się o nich wszystkich, ale najbardziej o Florence.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Sala numer jeden [odnośnik]05.09.17 21:11
Gapiła się w okno - cóż, poza czytaniem książek, spaniem i opowiadaniem uzdrowicielowi, jak się dziś czuje, było to jej główne zajęcie tutaj. Gapiła się czasem godzinami, nie zmieniając nawet pozycji, nie ruszając nawet najmniejszym mięśniem palca lub stopy - niemal jak sparaliżowana. Ruszała jej się wtedy tylko twarz, a w zależności od nastroju wykrzywiając usta w uśmiechu lub niezbyt wesołym grymasie. Ostatnio niestety, na jej twarzy częściej pojawiała się niezbyt zadowolona mina - nawet jeszcze częściej gościł tam wyraz przygnębienia, znudzenia, zagubienia. Z utęsknieniem wyczekiwała momentu, kiedy jedna z sióstr opiekujących się pacjentami przyniesie jej list of Floreana - liczyła na to, że był cały, w końcu nie każdego dotknęły te dziwne anomalie. Rozumiała co prawda, że w takim okresie jak ten, pracownicy szpitala i tak mieli pełne ręce roboty, w związku z ilością rannych, ale to nie sprawiało, że nie wyczekiwała aż jej drzwi się otworzą, ilekroć słyszała kroki na korytarzu. Za kazdym razem jednak czekał ją lekki zawód, bo kroki zaraz potem cichły. Aż do tego jednego momentu, gdy po dźwięku czyichś nóg niemal od razu rozpoznała znajomą osobę. Od razu przeniosła swój wzrok na drzwi. W sumie to jednak spodziewała się, że słuch płata jej figle i w przejściu zobaczy siostrę z listem od Floreana. Jej twarz momentalnie jednak rozjaśnił uśmiech - w końcu jakaś znajoma, ukochana twarz.
- Braciszku! - och, jakże by teraz chciała go przytulić. Naprawdę brakowało jej zwykłego, ludzkiego, miłego dotyku. Miała serdecznie dosyć leżenia w tym odosobnieniu. Teraz jednak mogła tylko kiwnąć na niego ręką, dając mu znać by podszedł bliżej. Póki nie przekroczy zaczarowanej linii ochrony, był bezpieczny, nawet jeśli siedziałby kilka centymetrów od niej.
- Tak, słyszałam... A w sumie to nawet widziałam... - odpowiedziała, uciekając wzrokiem. Czuła się winna, że jeszcze dodatkowo go martwi. Florean miał tyle na głowie, nie miała mu nawet za złe, że nie mógł jej codziennie odwiedzać - Widzisz... mnie też dotknęły te anomalie... Ale już wszystko w porządku!


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Sala numer jeden Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Sala numer jeden [odnośnik]06.09.17 18:18
Podszedłem do jej łóżka, omal nie przekraczając magicznie zarysowanej linii ochrony. Spojrzałem na swoje stopy, stojące dosłownie trzy centymetry przed nią, i westchnąłem głęboko. Miałem ochotę mocno ją wyściskać, choć jeszcze bardziej miałem ochotę wziąć ją na ręce i wyfrunąć z nią przez okno do naszego małego mieszkania na Pokątnej. Ona z pewnością już miała dość tego miejsca, ja z kolei miałem dość samotnego jedzenia śniadań. - Wyzdrowiej w końcu, Flo! - Powiedziałem, siadając obok na niewygodnym taborecie. Przysunąłem go sobie bliżej - zawsze wiedziałem, kiedy ktoś coś z nim robił, bo wygodnie mi się siedziało tylko dokładnie w tym miejscu. Nie dalej, bliżej, bardziej w prawo czy w lewo - tu było w sam raz. Już miałem rozpocząć swój monolog o mało ważnych sprawach, ot, żeby ją rozbawić, kiedy usłyszałem te słowa. Spojrzałem na nią zaskoczony, czując jak moje serce nieznacznie przyspiesza. - Jak to? - Dotknęły ją anomalie i dopiero teraz się o tym dowiaduję? - Flo! - Jęknąłem, łapiąc się za głowę. To ja sobie smacznie spałem z poduszką na głowie, żeby wyciszyć szalejącą za oknem burzę, a moja siostra walczyła z anomaliami? Próbowała mnie uspokoić, faktycznie dobrze wyglądała, ale to mi nie wystarczało. Coś poważnego mogło się jej stać, a ja nawet o tym nie wiedziałem! Musiała jak najszybciej wrócić do domu, przynajmniej częściej bym ją widział i prędzej zauważyłbym jej nieobecność. Przemknęło mi przez głowę, że może jej przystąpienie do zakonu wcale nie byłoby takim złym pomysłem - znała się na magii leczniczej, mogła pomagać uzdrowicielom, nie musiała brać udziału w czynnej walce. Ja przynajmniej miałbym ją na oku, poza tym nie musiałbym dłużej jej oszukiwać. Ona poznałaby prawdę o tym co się dzieje dookoła nas; obawiałem się, że niedługo tak czy inaczej to wypełznie na światło dzienne. - Co się stało? Musisz mi wszystko odpowiedzieć. Wszystko - powtórzyłem, rezygnując z typowej dla mnie rozweselonej miny na poważną, bo wcale mi nie było do śmiechu. Anomalie, czymkolwiek były, z pewnością będą głośniej omawiane w zakonie. Chciałem wiedzieć o nich jak najwięcej, zresztą miałem zamiar przejrzeć po powrocie do domu co lepsze historyczne księgi i poszukać informacji.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Sala numer jeden [odnośnik]09.09.17 21:37
Nienawidziła go martwić. Florean wyglądał najpiękniej wygłupiając się i tworząc lodowe arcydzieła w ich lokalu - w fartuchu upaćkanym różnymi kolorami, z łyżką do nakładania lodów i pucharkiem w drugiej. Florean zabawiający gości dziwnymi, czasem niestworzonymi opowieściami, lub dzielący się jakimiś ciekawostkami historycznymi. Ta zatroskana mina zupełnie do niego nie pasowała.
- Robię co mogę - uśmiechnęła się smutno. Że też nawet magia nie potrafiła sobie poradzić z chorobami w trymiga. Na niektóre schorzenia można było tylko machnąć różdżką i od razu się goiły, ale w jej przypadku oczywiście musiało trafić na niezwykle dziwną kombinację dwóch bardzo zaraźliwych chorób - z czego o pochodzeniu jednej, mimo kilku lat stażu w świętym Mungu, nie wiedziała praktycznie nic! Ale temu się nie można było dziwić, ogólnie to schorzenie było bardzo słabo znane!
- No bo widzisz... - ehh, teraz, kiedy już Florean był obok niej i miała mu opowiedzieć o anomaliach, nieco się wahała. Po co mu to w sumie wiedzieć. Nic jej się nie stało, oparzenia które odniosła w trakcie tego wydarzenia już zniknęły (akurat je dało się na szczęście bardzo łatwo i szybko wyleczyć magią), najadła się tylko porządnie strachu. Na szczęście wylądowała na plaży z dziewczyną, która miała łeb na karku i pomoc bardzo szybko nadeszła. No ale... nie potrafiła okłamać Floreana - zupełnie tak jak jemu niezwykle ciężko przychodziło mówienie nieprawdy jej. Postanowiła więc po prostu uprościć swoją historię, by jak najmniej go martwić. - Czytałam w nocy książkę przy świecach... Nagle grzmotnęło, błysnęło... i znalazłam się poza szpitalem. Na szczęście tuż obok wylądowała dziewczyna, której też się coś podobnego przydarzyło i zaraz wezwała pomoc.
I tyle. Żadnych wzmianek o ogniu, o poparzeniach. O tym Florean nie musiał wiedzieć. Jej opowieść w zupełności wystarczyła, przecież i tak na pewno przerazi jej brata (ba, ona w końcu też była przerażona gdy wylądowała w środku nocy w zatoce syren).


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!



Ostatnio zmieniony przez Florence Fortescue dnia 02.04.18 0:13, w całości zmieniany 1 raz
Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Sala numer jeden Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Sala numer jeden [odnośnik]12.09.17 0:51
Opowieść Florence niczego mi nie wytłumaczyła ani nie rozjaśniła - wręcz przeciwnie, kwestia anomalii wydawała mi się jeszcze bardziej złożona i niezrozumiała. Magii zdarzało się wybuchać, ale nigdy na taką skalę, w tylu miejscach na raz i na tyle różnych sposobów. - Czytałaś książkę, rozbłysł piorun i znalazłaś się poza szpitalem? - Powtórzyłem tę zaskakującą wersję wydarzeń, ale wierzyłem, że prawdziwą. Flo nigdy by mnie nie okłamała, w przeciwieństwie do mnie, ale chyba miałem odpowiednie powody do zatajania prawdy. - Wiesz gdzie dokładnie? Gdzieś daleko? - Chciałem uzyskać jak najwięcej szczegółów, które mogłyby mi pomóc w znalezieniu jakiegoś wspólnego mianownika wszystkiego co się dzisiaj działo. - A ta dziewczyna, znałaś ją? - Może nie bez powodu wyrzuciło je w to samo miejsce? Może były podobnego wzrostu, wagi i wieku? Może takie szczegóły też miały znaczenie? Niestety mogłem tylko gdybać, ale spojrzenie na Flo wystarczyło, bym jednak przełożyć to gdybanie na później. Uśmiechnąłem się, chcąc złapać ją za rękę, ale w porę się zreflektowałem. - Przepraszam. Zaskoczyłaś mnie - powiedziałem, wzruszywszy lekko ramionami. Nie powinienem jej męczyć; przeżyła wystarczająco dużo przez te dwie paskudne choroby, z pewnością znacznie osłabiające jej organizm. Miałem tu przyjść, żeby na chwilę o nich zapomniała - nie po to, żeby przypominała sobie inne przykre chwile. Jeszcze raz jej się przyjrzałem, upewniając się, że w jej wyglądzie nie zaszły żadne widoczne zmiany, świadczące o dodatkowych obrażeniach. Martwiłem się o nią strasznie, co ona zresztą musiała zauważyć, pewnie zareagowała by na moim miejscu tak samo. - Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym - zaproponowałem, podwijając powoli rękawy swojego błękitnego swetra. Kiedyś bardzo go lubiłem, ale przestałem go nosić, bo po prostu gdzieś mi się zapodział. A wczoraj się znalazł, o dziwo w szafie, a raczej na jej dnie. - Co czytałaś? Mam nadzieję, że jedną z książek, które ci przyniosłem. Z doświadczenia wiem, że książki pożyczone od pań z sąsiednich łóżek zazwyczaj są kiepskimi romansami - zmieniłem szybko temat, chociaż anomalie wciąż siedziały mi z tyłu głowy. - Ja ostatnio zacząłem czytać mugolską książkę o paleniu czarownic, naprawdę ciekawe jak podchodzą do tej sprawy - odparłem, również próbując zmienić tor swoich myśli na przyjemną pogaduszkę o literaturze. Nie było to łatwe, ale i mi się przyda.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Sala numer jeden [odnośnik]23.09.17 17:00
- Nooo... mniej więcej.
Wiedziała, że to brzmiało strasznie zagmatwanie, ale nie miała pojęcia, co jeszcze miałaby mu powiedzieć i jednocześnie go nie martwić. Na pewno nie powie mu o poparzeniach. Ich już nie ma i tyle. Dlatego Florence zaraz skupiła się na pozostałych pytaniach Floreana, bo na nie mogła odpowiedzieć bez większego krętactwa. Pokręciła więc głową, zapytana o znajomość miejsca, w którym się znalazła. Nigdy nie odwiedziła wyspy Wright, a tym bardziej tej dziwacznej plaży, na której się znalazły we dwie z Holly.
- Pierwszy raz widziałam ją na oczy. Przedstawiła się jako Skamander. Ona odgadła gdzie wylądowałyśmy. - wspomnieniami cofnęła się do tych niezbyt przyjemnych chwil, kiedy leżała na plaży, poparzona i przerażona, smagana lodowatym wiatrem ciągnącym znad wody. - Powiedziała, że to Zatoka Syren. Kojarzysz to miejsce, braciszku?
Sama kiedyś słyszała tę nazwę, ale nie przywiązała do niej zbyt wielkiej wagi. Mało to w końcu było dziwnych lub interesujących miejsca na całych Wyspach? Chciała poczytać co nieco o tej plaży, niestety tutaj jej możliwości były bardzo ograniczone, a pielęgniarka albo nie posiadała żadnej wiedzy na ten temat, albo po prostu nie miała czasu lub nastroju z nią podyskutować. Florence obstawiała to drugie i wcale nie miała jej za złe, w końcu szpital teraz pękał w szwach od rannych i poszkodowanych. Poza tym, to nie było nic pilnego, ot zwykła ciekawość. Ale kto wie, może w tym miejscu było coś szczególnego? Coś co sprawiło, że to właśnie tam Florence wylądowała razem z Holly?
Uniosła lekko kąciki ust, słysząc tę zmianę tematu. No tak, oboje się o siebie martwili, chociaż to ją co chwila spotykało coś dziwacznego. Czuła się winna z tego powodu. I naprawdę doceniała wszystko to, co Florek robił. Nawet to, nieco na siłę, zmienianie tematu.
- O, tak. Tę o historii hodowli jednorożców. Nawet nie wiedziałam, że mamy taką w domu. Przyznaj się Florku, kupiłeś dla mnie specjalnie nową? - w ich domu wiele było książek historycznych, ale raczej nie tych dotyczących opieki nad magicznymi stworzeniami! A chociaż Florence nie interesowała się tym zbytnio, jak każda chyba kobieta bardzo lubiła jednorożce - więc nawet książka o ich hodowli była ciekawa, kiedy utknęłaś w szpitalu na dobre dwa tygodnie!
- O? Opowiedz mi o tym. I od razu obiecaj, że pożyczysz również tę książkę. - miała tylko nadzieję, że czytanie książki o paleniu czarownic nie przypomni jej tych kilku chwil, kiedy niemal sama paliła się żywcem w tym dziwnym, anomaliowym płomieniu. Och co za brednie.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Sala numer jeden Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.10.17 21:28
Skamander. Kojarzyłem to nazwisko aż nader dobrze i chciałem sądzić, że wspomniana dziewczyna okazała się być Holly. Czułbym się spokojniej, wiedząc, że Florka nie natrafiła tam na losową i niepewną osobę. Zresztą w tym wypadku mógłbym również podpytać Holly jak było naprawdę - Flo miała tendencję do umniejszania swoich przygód, a ja wolałem dowiedzieć się co faktycznie miało tam miejsce. Ostatnio szczególnie chciałem trzymać rękę na pulsie. Czułem jak wszystko dookoła nas zaczynało się niebezpiecznie chwiać, musiałem to kontrolować - a przynajmniej podjąć taką próbę. - Może Holly Skamander? - rzuciłem swobodnie, ot, dla zwiadu. - Miałabyś niezwykle szczęście jakbyś trafiła na ścigającą Srok - zaśmiałem się, robiąc z tej całej strasznej historii wesołą anegdotę. Wychodziłem z założenia, że tylko pogoda ducha powstrzymywała nas przed szaleństwem. - Wyspa Wight - wyrwało mi się, już bez wcześniejszego entuzjazmu, bo przed oczami stanęły mi obrazy z Kruczej Wieży. - Kiedyś o niej czytałem - dodałem, w zasadzie zgodnie z prawdą. Zatoka syren była daleko - nawet nie chciałem się zastanawiać jak wyczerpująca musiała być dla niej ta noc. Tym bardziej postanowiłem zmniejszyć powagę rozmowy. - Przyznaję się. Zaszedłem do Esów i Floresów i od razu ta książka wpadła mi w oko, ma piękną okładkę - zacząłem, zarzucając ręce za głowę. Westchnąłem, Flo zaczęła zły temat, mogłem mówić o tym godzinami. Odchrząknąłem teatralnie zanim zacząłem mówić. - A więc... Mugole uważają, że czarownice... - urwałem, nie było sensu o tym mówić skoro i tak miałem jej pożyczyć książę.. - Nie, Flo, jak zacznę to już nie skończę, przecież mnie znasz - zaśmiałem się. - Przyniosę ci jutro tę książkę, a ty proszę w międzyczasie nie znikaj, nie teleportuj się gdzieś na drugi koniec kraju, a już na pewno nie beze mnie - dodałem, celując w nią ostrzegawczo palcem wskazującym. Czasem miałem ochotę powtórzyć jej podróż sprzed kilku lat, zazdrościłem jej tego wyjazdu, choć sam na niego wpadłem. Teraz jednak nie było mowy o wyrwaniu się z miasta, ale może w niedalekiej przyszłości?


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Sala numer jeden [odnośnik]11.10.17 22:43
- Na ścigającą Srok? - bywały takie informacje, które sprawiały, że wszystko o co dotychczas się martwiłeś, na chwilę schodziło na dalszy plan. Była to zdecydowanie miła odskocznia, nawet jeśli trwała tylko kilka minutek. I chociaż Florence nie była jakąś wielką fanką quidditcha, bo kojarzyła tylko nazwy drużyn oraz kilka nazwisk ze składu Harpii, automatycznie wiedziała, że Florean mówił o kimś istotnym. Wymienione nazwisko kojarzyło jej się raczej z Newt'em Skamanderem, nie wiedziała, że ktoś inny z tej rodziny gra w szeregach Srok.
- Tak, teraz sobie przypominam. Na imię miała Holly. Znasz ją Florku? - gdy tylko usłyszała miano, nabrała pewności, że mają na myśli tę samą osobę. Nie podejrzewała, że jej brat może mieć takie znajomości! Cicha woda jednak brzegi rwie. - Wyspa Wright? - powtórzyła po nim. Cóż, jeśli miałaby się czymkolwiek pocieszać, to z pewnością faktem, że nie było to aż tak daleko. Przynajmniej nie wylądowała na drugim końcu Anglii - chociaż szczerze to na pewno odczułaby zmianę w klimacie, gdyby wyrzuciło ją aż tam. - To jakieś straszne miejsce? Masz taką nietęgą minę... - nieświadoma niedawnych przeżyć brata, Florka przypisywała jego skrzywienie raczej nieciekawym historiom, które mógł wyczytać o tej wyspie. Może jakiś szalony szlachcic zamordował tam całą swoją rodzinę? Ale nie, to by się nie zgadzało, Florean przecież raczej opowiedziałby jej taką historię z oczami błyszczącymi z przejęcia... Jak w chwili gdy nabrał powietrza by opisać jej książkę, którą teraz czytał. Ach, mógł kontynuować! Florence tak chętnie posłuchałaby o tych czarownicach!
- Wiesz, że zawsze lubię cię słuchać. Trzeba było opowiadać - westchnęła, wzruszając ramionami - Postaram się, ale nie mogę niczego obiecać! - zawołała, próbując, tak jak Florek, nadać całemu zdarzeniu nieco żartobliwy wydźwięk. Ale jeśli Florean faktycznie będzie chciał się gdzieś wybrać, siostra na pewno nie tylko go nie zatrzyma, ale co więcej, sama będzie go zachęcać. I w razie czego zostanie, jeśli nie uda się znaleźć zastępstwa do lodziarni... chociaż jeśli się da, to bardzo chętnie zabrałaby się razem z nim!
- No dobrze. Na książkę będę z wytęsknieniem czekać. Ale teraz muszę ci zadać poważne pytanie - i w tym momencie naprawdę nie żartowała. Bo poza zastanawianiem się, co się u licha stało w tę przedziwną noc, gdy magia oszalała i wyniosło ją gdzieś daleko poza Londyn, Florence cały czas trapiło również jeszcze jedno zagadnienie: - Florku, czy wiadomo coś na temat Lily? Cokolwiek?
W jej głos i spojrzenie wdarły się błagalne nuty. Lily była przecież jej przyjaciółką. Z rudzielcem nie miała kontaktu od czasu przesłuchania w ministerstwie - słusznie zakładając, że coś się jej stało (chociaż nie mogła tego przecież wiedzieć).


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Sala numer jeden Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Sala numer jeden
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach