Wydarzenia


Ekipa forum
Gregory C. Bott
AutorWiadomość
Gregory C. Bott [odnośnik]04.10.15 0:34

Gregory Cornelius Bott

Data urodzenia: 23.09.1899
Nazwisko matki: : Lupin
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: mieszana
Zawód: Niegdyś brygadzista, teraz nauczyciel obrony przed czarną magią.
Wzrost: 190 cm
Waga: 85 kg
Kolor włosów: jasnobrązowy już wpadający w siwy
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: Utyka na jedną nogę, dlatego chodzi o lasce.


Wspomnienia, to coś cenniejszego niż góry złota w skrytce u Gringotta. Rzeczy materialne znikną, przeminą z wiatrem i zostanie po nich tylko pustka. Podobnie jest z ludzkim życiem. W jednej chwili jesteś, a w drugiej cię nie ma. Z wiekiem coraz lepiej to rozumiesz, moje dziecko. Słuchaj twojego starego ojca, póki jeszcze gada do rzeczy. Wiesz synu, z życiem jest tak, jak z rosnącym w piekarniku ciastem. Zanim jest dobre, dojrzałe i gotowe musiało być kiedyś nieupieczoną masą. I wiesz mi chłopcze, że ja też byłem kiedyś małym dzieckiem. Chodź, pokażę ci kilka moich wspomnień, które zapisałem w pamiętniku.

„Drogi pamiętniku!
Nazywam się Gregory, mam osiem lat i w zasadzie nie wiem co mam tutaj napisać. Dostałem Cię od wujka Theodora na urodziny. Mówi, że zapisuje się tutaj bardzo ważne rzeczy. Tak, więc piszę. Jestem pierwszym synem Arthura i Octavii Bott. Mam też młodszą siostrzyczkę, a niedługo na świecie ma pojawić się kolejne rodzeństwo. Wolałbym brata, może nie krzyczałby tak dużo jak siostra. Siedzę właśnie w swoim pokoju na pierwszym piętrze. Pierwsze drzwi na lewo, nie wiem czy widziałeś, jak Cię wujek niósł bo byłeś spakowany w kolorowy papier.
Muszę Ci coś powiedzieć. Stało się coś bardzo dziwnego. Ostatnio miałem nieprzyjemny sen. Śniło mi się, że ta wredna, ruda kotka pani Finley zjadła moją Iris. To było straszne, zaraz uciekłem do rodziców, ale nie chciałem im powiedzieć, co mi się śniło. Przecież byłem dzielnym chłopcem i nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby rodzice myśleli, że płaczę z powodu koszmaru o kocie. I żałuję, że im nie powiedziałem, bo dzisiaj wieczorem tata znalazł Iris, niestety już nieżywą. Było mi bardzo smutno i przykro. Czułem się winny, bo skoro wiedziałem, że zostanie zjedzona to mogłem jej bardziej pilnować, prawda? Idę spać. Mam nadzieję, że dzisiaj nie przyśni mi się nic złego.
Dobranoc, Greg.
PS. W sumie wiesz, że to ja więc raczej nie będę się podpisywał.



„Drogi pamiętniku!
Jak ten czas szybko leci. Jeszcze niedawno marzyłem o tym, aby znaleźć się na peronie dziewięć i trzy czwarte, a teraz? Jestem w dormitorium chłopców pierwszego roku z Gryffindoru i nadal jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Reszta poszła już spać, ale ja jakoś nie mogę zasnąć. Muszę się z tobą podzielić wrażeniami. Wielka Sala jest naprawdę...wielka. Latające w powietrzu świeczki wyglądały super. Przyznam się, że bardzo zależało mi na tym, aby zostać Gryfonem jak mój ojciec. Co prawda Tiara zastanawiała się, czy by przypadkiem nie przydzielić mnie do Ravenclawu. Ostatecznie wysłuchała moich rozpaczliwych prób i zostałem dumnym wychowankiem Domu Lwa. To tyle na dzisiaj.
Dobranoc.



„Drogi pamiętniku!
Na dzisiejszych zajęciach Obrony Przed Czarną Magią omawialiśmy wilkołaki. Zacząłem się zastanawiać jak musi się czuć taki człowiek, którego okrutny los pokarał likantropią. Przecież on nie ma władzy nad własnym ciałem, nie wie co się z nim dzieje podczas pełni. Profesor wspominał też coś o brygadzistach, którzy zajmują się właśnie ochroną ludzi przed wilkołakami. Nie, nie polują na nie, bo i takie teorie słyszałem pośród moich rówieśników. Pilnują, aby nie zrobiły nikomu krzywdy. Zabijają dopiero w ostateczności. Chciałbym w przyszłości zostać właśnie takim brygadzistą. Roger, kolega, który dzieli ze mną dormitorium narzeka z powodu pracy pisemnej, którą mamy napisać na temat właśnie likantropów.  Właściwie powinienem zabrać się za prace domową z historii magii. Nie chcę mi się. Nie lubię tego przedmiotu. Kiedy słucham opowieści profesora od razu chce mi się spać, ale niestety muszę się za to w końcu zabrać. Życz mi powodzenia.



„Drogi pamiętniku!
Jak to się stało, że nie spotkałem jej nigdy wcześniej? Przecież ma takie cudowne, zielone oczy, które przypominają wiosnę, a jej ciemne włosy bezwładnie opadają kaskadami na ramiona. Czy to możliwe, że zakochałem się w koleżance z roku z tego samego domu od pierwszego wejrzenia? Chyba tak. Nie mogę przestać o niej myśleć, Grace jest cudowna! Roger myśli, że do reszty zwariowałem tracąc głowę dla jakiejś panny, która w ogóle nie zwróci na mnie uwagi. Nonsens, przecież na mnie nie idzie nie zwrócić uwagi! Mam nadzieję, że jeszcze się ze mną umówi.



„Drogi pamiętniku!
To znowu się stało. Tym razem na jawie. Pamiętasz jak miałem osiem lat i opisywałem Ci swój sen o sowie i kocie? Coś podobnego stało się ze mną wczoraj na lekcji wróżbiarstwa. Siedziałem na lekcji razem z Fredem, pałkarzem naszej drużyny. Wymieniliśmy się filiżankami, na których dnie osadziły się fusy. Kiedy spojrzałem na nie poczułem się dziwnie. Jakby zakręciło mi się w głowię i nagle zamiast kolegi i sali do wróżbiarstwa widziałem stadion Quidditcha. Wszyscy wiwatowali. Krzyczeli "Niech żyje Gryffindor!". Tłum wiernych fanów podrzucał kapitana naszej drużyny, a gdzieś bokiem wynoszono właśnie mojego kolegę, który musiał mieć wyjątkowo niebezpieczne spotkanie z tłuczkiem odbitym przez pałkarza drużyny Hufflepuffu. A potem nagle wróciłem. Zupełnie jakbym ocknął się z dziwnego snu. W tym samym momencie do naszego stolika podeszła pani profesor. Wybełkotałem, że mojego przyjaciela spotka niesamowita radość, ale i ból zarazem. I tak się miało stać.
Napisałem list do rodziców, opisując sytuację, która miała miejsce na lekcji. Mam jednak dziwne przeczucie, że mi nie uwierzą.



„Drogi pamiętniku!
Zgodziła się, Grace Preston jest oficjalnie moją dziewczyną i cieszę się z tego jak wilkołak na koniec pełni. No dobra, może niezbyt dobre porównanie. Mam wrażenie, że mógłbym przenosić góry. Chce mi się tańczyć i czuję się jakby w moich żyłach płynął felix felicis zamiast krwi. Niedługo walentynki, powinienem zabrać ją na randkę do Hogsmeade, ale nie wiem gdzie.Grace jest zbyt wyjątkowa, żeby iść do kawiarni, gdzie wszyscy pójdą. W dodatku nie mam co ubrać. Może zrobiłbym coś w Hogwarcie? Jakaś kolacja w jednej z opuszczonych sal? Myślisz, że to dobry pomysł? Na pewno. Dobra, lecę na śniadanie.  



„Drogi pamiętniku!
Skończyłem szkołę, zdałem egzaminy. Wszystko poszło mi całkiem gładko. Może dlatego, że zdawałem jedynie te przedmioty, które lubiłem i będą mi przydatne w przyszłości jak opieka nad magicznymi stworzeniami, obrona przed czarną magią, zaklęcia i uroki, eliksiry oraz transmutacja i zielarstwo. Z eliksirami miałem największy problem, ale przynajmniej nie musiałem się przejmować astronomią, historią magii, czy jeszcze jakimś innym przedmiotem, który nie przyda mi się w życiu. Pamiętasz jak mówiłem Ci, że w przyszłości chciałbym zostać brygadzistą? Jak na razie tego się trzymam. Wyniki mam na tyle dobre, że powinienem dostać się na odpowiednie kursy. Złożyłem już podanie, mam nadzieję, że zostanie rozpatrzone pozytywnie. Boję się, wiesz? Nie lubię czekać. Chyba jestem zbyt niecierpliwy, ale to tylko w tym momencie. Znasz mnie jak mało kto.  



„Drogi pamiętniku!
Oświadczyłem się jej. Grace zgodziła się zostać moją żoną. Nie mogę się doczekać ślubu. Państwo Preston również zgodzili się na to, aby została moją małżonką. Powoli zaczynamy przygotowania do ślubu. Już wybraliśmy datę. Będzie do lipiec. Obecnie siedzę nad listą gości. Nie stać nas na duże wesele. Chociaż wiem, że to jest marzeniem Grace. Muszę coś wymyślić.



„Drogi pamiętniku!
Tak jak mówiłem udało się. Uzbierałem pieniądze na wielkie wesele. Zaprosiliśmy wszystkich. Rodzinę, znajomych ze szkoły, z pracy, kuzynostwo, sąsiadów. Dla mnie to i tak nie miało znaczenia. Dlaczego? Ponieważ Grace była ze mną. Wyglądała cudownie. Nigdy nie zapomnę jej błysku w oku i tego cudownego uśmiechu. Czy to możliwe, że zakochuję się w niej coraz bardziej? Czy to możliwe, że przysłoniła mój świat tak bardzo, że nawet obecność wujka Oswalda mi nie przeszkadzała?



„Drogi pamiętniku!
Skończyłem kursy i zaczynam praktykę. Micah wydaje się być dobrym i doświadczonym brygadzistą. Cieszę się, że będę mógł uczyć się u jego boku. Trochę się stresuję przed pierwszą akcją. Niedługo muszę wychodzić. Czy to normalne, że się boję? Doskonale wiem z czym się będę musiał zmierzyć. A może tylko mi się tak wydaje? Sam już nie wiem, mam mętlik w głowie, ale nie mogę się wycofać bo nagle obleciał mnie strach. Muszę zacisnąć zęby. Wszystkie pierwsze razy są podobno trudne.



„Drogi pamiętniku!
To chyba najszczęśliwszy dzień mojego życia. Grace powiedziała mi, że jest w ciąży, ja przeszedłem okres próbny w pracy. Tylko, że moja żona się martwi. Twierdzi, że ten zawód jest zbyt niebezpieczny, ale przecież wiedziała na co się pisze. Ja też to wiedziałem. Nie chcę się z nią oto kłócić. Mam nadzieję, że ostatni raz rozmawialiśmy na ten temat. Na razie chcę się cieszyć, w końcu jest z czego. Zostanę ojcem!



„Drogi pamiętniku!
Siedem miesięcy minęło jak z bicza strzelił. Nim się obejrzałem, siedziałem już w szpitalu na korytarzu, czekając na to, aż na świat przyjdzie moje dziecko. Nie ma znaczenia, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka. Byleby było zdrowe. Chociaż nie ukrywam, że chciałbym mieć syna. I wiesz co? Moje prośby się spełniły. Przed chwilą położyłem Bertiego do łóżeczka, a na rękach jeszcze czuję ciężar jego małego ciała. To coś pięknego. Życzę każdemu mężczyźnie, aby miał ten zaszczyt trzymania na ręku własnego dziecka. To naprawdę jest niesamowite uczucie.



„Drogi pamiętniku!
Długo nie pisałem. Może jestem już na to za stary? Może między pracą, byciem ojcem i mężem nie ma czasu na spisywanie swoich własnych myśli. Dużo się działo. Jeszcze kilkukrotnie zostałem ojcem. Mogę pochwalić się całkiem spora gromadką dzieci. Dlaczego więc postanowiłem napisać po tak długim czasie? Leżę w szpitalu. Chyba w tym zawodzie powinien istnieć jakiś bardzo wąski limit wiekowy, bo albo jestem na to za stary, albo miałem pecha. Ostatniej pełni miałem pod opieką jednego z kursantów, który już za pierwszym razem chciał pochwalić się brawurą i głupim zachowaniem. Chyba myślał, że sucha teoria jest lepsza od wieloletniej praktyki, bo w nosie miał moje polecenia. Zagnał nas w kozi róg. Wilkołak był blisko. A chociaż młody był matołem, nie mogłem pozwolić na to, żeby coś mu się stało. Z ledwością zdążyłem wkroczyć między młodego, a bestię. Praktykant uciekł, szukając pomocy, ja zaś zostałem zaatakowany przez stworzenie. Nie mogę obwiniać tego likantropa. On tego nawet nie pamięta. Jednakże głupota tego młodzieńca sprawiła, że już nigdy nie odzyskał pełnej władzy w jednej nodze. Mięsień został złożony, ale już nigdy nie będę mógł wrócić do zawodu brygadzisty. Podobno pazury wilkołaka nadszarpnęły go tak mocno, że już do końca życia będę czuł w tej nodze ból, a to, że mam jeszcze nogę to cud. Jutro wychodzę ze szpitala. Sam nie wiem co mam ze sobą zrobić. Trzeba znaleźć nową pracę, tylko gdzie?



Drogi pamiętniku!
Zacząłem naukę w Hogwarcie. Dyrektor Dippet przyjął mnie na stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. Wspólnie z żoną uznaliśmy, że to dobre rozwiązanie. Oczywiście nadal jest mi ciężko pogodzić się z utratą pracy brygadzisty, ale czasu nie cofnę, a nawet gdybym cofnął to nie zachowałbym się inaczej. Na weekedny jak najczęściej staram pojawiać się w domu. Nie chcę swoją obecnością w szkole psuć Bertiemu zabawy w Hogwarcie. Mam nadzieję, że kiedyś nie będzie mieć mi tego za złe. Teraz mam jednak więcej czasu, aby zastanowić się nad swoim jasnowidzeniem. Co do tego, że moje wizje na jawie nie są objawem choroby, ale "daru" nie ma wątpliwości. Z wiekiem tylko zmieniały swoją postać. Kiedyś były to sny, później wizje na jawie. Teraz jedynie czuję ostry ból głowy, kiedy widzę osobę, z którą jest związana moja wizja i obraz napływa jak nachalne wspomnienie. To coś niewyobrażalnego. Widzę jednocześnie uczniów siedzącej w wielkiej sali i jedną z dziewczynek, która w przyszłości zostanie gwiazdą Quiddictha. Jedna z ostatnich wizji mnie przeraziła. Widok mojej żony leżącej na podłodze w salonie. Wyglądała na....martwą. Nie wiem co mam o tym myśleć. Nie chcę o tym myśleć.



To ostatni wpis w moim pamiętniku. Nigdy więcej nie otworzyłem tego notesu, aż do teraz. Pytacie co się stało później? Stało się. Mój najstarszy syn skończył Hogwart i rozpoczął pracę w aptece. Kolejne dzieci były coraz bliżej ukończenia nauki. Wróciłem do domu na weekend przed zakończeniem roku, aby przygotować razem z Grace wszystko na przyjazd dzieci ze szkoły. Wchodząc do salonu ujrzałem to, co dotychczas widziałem jedynie w postaci wizji. Moją małżonkę, leżącą bezwładnie na podłodze. Coś we mnie pękło. Śmierć żony była dla mnie czymś okropnym. Zupełnie jakbym stracił grunt pod nogami. Szybko schwytano zabójcę, którym okazał się być fanatyk czystości krwi z rodu Malfoy. Moja żona pracowała w departamencie przestrzegania prawa. W tamtym czasie było głośno o przekrętach jednego z Malfoyów, który działał nieostrożnie i wpadł. Jak się okazało, ten który chciał go pomścić również wykazał się wielką niedbałością, ponieważ szybko go schwytano.  Od tego momentu nie mam zbyt pozytywnego nastawienia do Malfoyów. Osobista uraza nie pozwala mi traktować ich zupełnie normalnie. Niektórzy twierdzą, że po śmierci Grace lekko oszalałem. Może mają i rację? Po śmierci żony razem z najstarszym synem zajęliśmy się młodszymi dzieciakami.Nie był to jeszcze koniec zmian. Po śmierci dyrektora Dippeta, który mnie zatrudniał, wszyscy myśleli, że to Dumbledore przejmie władzę w szkole. Myliliśmy się wszyscy. Odbył się słynny pojedynek dwóch czarodziejów, które przeze mnie było porównywanie do starcia  bieli z czernią. Na nasze nieszczęście Albus Dumbledore poległ, a władzę przejął Gellert. I gdyby nie to, że musiałem utrzymać rodzinę sam złożyłbym rezygnację. Przełknąłem rządy Gellerta w szkole, ale wiedziałem, że to nie będzie nic dobrego. No bo co dobrego może wyniknąć z czarnoksiężnika, jako dyrektora placówki szkolno-wychowawczej? Otwarcie nie okazywałem niechęci Grindelwaldowi, bo nie chcę stracić stołka i skończyć w jakimś ciemnym rowie, twarzą do ziemi.
Po dzień dzisiejszy zajmuję posadę nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.

Patronus: Patronusem Grega w chwili obecnej jest łabędź, ponieważ był on także kiedyś patronusem jego zmarłej żony. Jego najszczęśliwszym wspomnieniem jest widok Grace z ich pierwszym dzieckiem na rękach, oraz towarzyszące mu przy tym uczucie.  










 
5
2
6
2
0
0
5


Wyposażenie

Różdzka, teleportacja, teleportacja łączna, sowa, wozak



[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Martie Bott dnia 11.10.15 8:56, w całości zmieniany 2 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Gregory C. Bott [odnośnik]21.10.15 1:18

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Gregory przeszedł ciężką drogę, choć jego życie momentami usłane było różami, miewał słodkie i gorzkie dni. Poślubił kochającą go kobietę, która urodziła mu kilkoro dzieci, spełniał się zawodowo, dopóki nie spotkała go tragedia, aby ostatecznie rozpocząć pracę w centrum wszelakiego zamieszania - Hogwarcie.  

OSIĄGNIĘCIA
pogromca wilkołaków - w końcu pokonał niejedną z tych bestii
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
utyka na jedną nogę
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:5
Transmutacja:2
Obrona przed czarną magią:6
Eliksiry:2
Magia lecznicza:0
Czarna magia:0
Sprawność fizyczna:5
Inne
teleportacja, teleportacja łączna
WYPOSAŻENIE
Różdzka, sowa, wozak
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[04.10.2015] klik
[29.11.15] Udział w Festiwalu Lata +40 pkt
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gregory C. Bott  9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Gregory C. Bott
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach